Julian Kornhauser Krzątanina

Dom przy domu, krzew przy krzewie,
głaz na głazie, płot przy płocie,
tyle serdecznej troski o księżyc,
który to wszystko ma oświetlić,
tyle zabiegów, aby błyskawica schowała się
do futerału chmury. I po co?
Przecież w ciemności tylko latarnia
podnosi powiekę, a jej — jak wiadomo —
wszystko jedno. Skacze sobie na jednej
nodze dookoła rynku.