- Bogactwo: 1
- Brat: 1
- Burza: 1
- Gniew: 1
- Kara: 1
- Klęska: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Krzywda: 1
- Matka: 1 2
- Morderstwo: 1 2
- Nadzieja: 1
- Niewola: 1
- Obowiązek: 1
- Ofiara: 1
- Ogień: 1
- Ojciec: 1
- Opieka: 1
- Pan: 1
- Prawo: 1 2
- Proroctwo: 1
- Prorok: 1 2
- Przekleństwo: 1
- Pycha: 1
- Sąd: 1 2 3
- Sen: 1 2
- Siostra: 1
- Spotkanie: 1
- Sprawiedliwość: 1
- Strach: 1 2
- Syn: 1
- Szczęście: 1
- Śmierć: 1
- Tajemnica: 1
- Wiadomość: 1
- Wina: 1 2
- Wojna: 1 2
- Zazdrość: 1
- Zdrowie: 1
- Zemsta: 1 2 3
- Zwycięstwo: 1
- Żałoba: 1
Zmiany dokonane w całości trylogii (Agamemnon, Ofiarnice, Eumenidy):
1. Uwspółcześnienia pisowni:
* pisownia wielką i małą literą:
zatoka Sarońska > Zatoka Sarońska;
* pisownia łączna i rozdzielna, w tym także pisownia konstrukcji z ruchomą końcówką czasownika lub z partykułami np.:
niema > nie ma;
nacóż > na cóż;
zdala > z dala;
światby się zdumiał > świat by się zdumiał;
Coby ten dom powiedział > Co by ten dom powiedział;
ale-ć > aleć;
ja-ć > jać;
nie wart > niewart;
nadtom-ci > nadtom ci;
Na Troi-ś (…) rzuciła > Na Troiś (…) rzuciła;
* pisownia joty, np.:
pytja > pytia;
Ifigenja > Ifigenia;
Heljos > Helios;
* fleksja, w szczególności końcówki fleksyjne Msc. i N. lp i lm: -em, -emi, np.:
tem > tym;
niem > nim;
długiem > długim;
długiemi > długimi;
bolu > bólu;
* pisownia spółgłosek dźwięcznych i bezdźwięcznych, miękkich i twardych, np.:
z pod > spod;
z pośród > spośród;
z poza > spoza;
spowrotem > z powrotem;
przyjaźny > przyjazny;
roźdźwięk > rozdźwięk;
paznogci > paznokci;
* leksyka:
śród > wśród;
wzdyć > wszak;
płaz (o wężu) > gad;
* inne:
t. j. > tj.;
i t. d. > itd.;
t. zw. > tzw.;
zwierze > zwierzę;
Atos > Athos;
achejski > achajski;
Ajza > Ajsa;
Scylla (królewna Megary) > Skylla;
kretyjskiej > kreteńskiej;
pityjski > pytyjski;
cysjańskich > kissjańskich;
hikesja > hikezja;
Fineusz > Fineus;
flegryjskiem > flegrejskim;
tyrseńskiej > tyrreńskiej;
łysk > błysk;
ośmnastoletni > osiemnastoletni;
Jak ja się ukoję! > Jak ja się ukoję?
Co? Niema tam nikogo? > Co, nie ma tam nikogo?
karm' > karm;
Co? Śpicie? > Co, śpicie?; Co? Jęczysz? > Co, jęczysz? itp.;
Oby-ć czuły (powtórzone dalej jako: Oby czuły) > Oby czuły;
zasie > zasię (ujednolicenie);
Pozostawiono dawne formy w miejscach, w których uwspółcześnienie zaburzałoby rytm lub rym.
2. Uwspółcześniono interpunkcję, w szczególności dostosowano do współczesnych zasad zapis zbiegu kropki i cudzysłowu.
3. Poprawiono błędy źródła:
obierze > obieże;
I głodom, i ciemnicą > I głodem, i ciemnicą;
nadzieję/ Żywiącą > nadzieję/ Żywiąca;
Oddźwierny > Odźwierny;
godie > godnie;
nieczczonna > nieczczona;
miejcu > miejscu;
sami, bez rady./ Odstąpią > sami, bez rady,/ Odstąpią;
Heroldzie bacz, czy każdy na swym miejscu siedzi > Heroldzie bacz, czy każdy na swym miejscu siedzi. (dodano kropkę zamykającą zdanie);
Poprawiono opuszczenie druku, wersy od słów „Zeusa grom” przypisując Chórowi.
AjschylosOrestejatłum. Jan Kasprowicz
Agamemnon
OSOBY DRAMATU:
- Agamemnon
- Klitajmestra
- Ajgistos
- Kasandra
- Poseł
- Stróż
-
Chór mężów rady argiwskiej
-
Świta Agamemnona, Klitajmestry i Ajgistosa
Ściana tylna sceny przedstawia zamek Atrydów w Argos
[1].
Przed zamkiem szereg ołtarzy i posągów bóstw. Na dachu przechylony ku przodowi Stróż.
STRÓŻ
1Ach, skończcie raz już, proszę, bogowie, tę nędzę!
Przez cały rok na dachu Atrydowym
[2] pędzę
Psie życie, strażujący — istny kundel dziki.
Aż nadtom ci już poznał nocne gwiazd sejmiki,
5Wyliczyć mogę wszystkie te jasne wielmoże,
Władnące w tym powietrznym nade mną przestworze;
Wiem, które dają ciepło, które zimę rodzą
I w jakiej wschodzą chwili, a w jakiej zachodzą.
I teraz pilnie baczę z tej strażnicy mojej,
10Czy wieści mi nie przyjdą o zburzonej Troi,
Ogniste, szybkie wieści. Bo tak mi królowa
Kazała — nadoprawdy
[3], mądra, męska głowa!
Więc leżę, ni
[4] ten tułacz, przesiąknięty rosą,
Wczasuję się, lecz wczasy nocne nie przyniosą
15Spoczynku moim kościom: w ciągłej jestem trwodze,
Ażeby sen zbyteczny nie skleił niebodze
Tych powiek utrudzonych. A jeśli się kiedy
Świstaniem albo śpiewem chcę pozbyć tej biedy
I snu natarczywego odpędzać katusze,
20Nad losem tego domu zalewać się muszę
Gorzkimi iście łzami — bo gdzież się podziały
Te dawne, dobre czasy i cnoty, i chwały?
Bodajby już nareszcie błysnął ogień boski,
Co zwolni mnie, nędzarza, od tej ciągłej troski!
chwila milczenia; nagle spostrzega ognie na górach
25A, witajże mi, światło, ty słońca zwiastunie!
Zatańczy lud argiwski
[5] w twojej szczęsnej
[6] łunie,
Dziękując za tę łaskę. Oj dana! Oj dana!
Co tchu ja zawiadomię żonę mego pana,
By, z łoża się zerwawszy, wszystek dom zbudziła,
30Okrzykiem przeradosnym witając co siła
Ten błogi żar pochodni. Padł gród Ilijonu
[7] —
Tak wieści straż płomienna tam, u nieboskłonu!
Jać
[8] sam wyskoczę pierwszy, bo straż moja czujna
Sprawiła, że mi padła dziś szóstka potrójna
[9]
35W szczęśliwej grze mych państwa zapłatą dostatnią,
Gdy rękę mego króla uściskam jak bratnią.
O reszcie wolę milczeć.. Tak jest, mówię szczerze:
Mam pypeć
[10] na języku… Wcale mnie nie bierze
Ochota pisnąć słówko! Hej, świat by się zdumiał,
40Co by ten dom powiedział, gdyby mówić umiał!
Cóż gadać o tym ludziom nieświadomym rzeczy?
Kto wie, temu milczenie moje nie zaprzeczy.
Z boku wchodzi na scenę Chór, z piętnastu złożony starców, w świątecznych szatach, z wieńcami na głowie, z długimi laskami w ręku, z mieczami u lędźwi. W czasie gdy się ustawiają, mówi Przodownik chóru.
PRZODOWNIK CHÓRU
Dziesięć upływa lat,
Gdy dwaj wrogowie Priama
[11],
45Których zrodziła ta sama
Boska Atrydów krew,
Król Menelaos i brat,
Król Agamemnon, na czele
Tysiącznych argiwskich okrętów
50Jęli przecinać topiele
Morskich odmętów —
Zemsty poganiał ich gniew.
Z bojowym ruszyli okrzykiem —
Każdy krwiożerczy jak ptak,
55Jak oszalały ten sokół,
Co skrzydeł wiosłami naokół
Z gniazda odartych, skalnych ścian
Powietrza prując szlak,
Krakaniem napełnia dzikiem
60Przestworza:
Zaginął jego płód,
Przepadły pisklęta,
Długiego wylęgu trud.
65Władyki
[16] stromych gór,
Sokoli usłyszą wrzask:
Moc boża
O powierzonych swej trosce pamięta!
Pomsta żyje —
70Choć nierychliwe,
Lecz sprawiedliwe
Tak gościnności możny stróż
[18],
Zeus, rozdawca opiekuńczych łask,
75Atreuszowym kazał synom iść
Na Aleksandra
[19], odbić z jego rąk
Najpłochszą z ziemskich cór.
Długo bitewny unosił się kurz;
Pod tarcz brzemieniem tłum rycerzy kląkł.
80Kolana zadrżały ni liść,
Oszczepów kruszył się wał.
Proch krew trojańską ssał
I naszą, Danaów
[20] krew.
Lecz jakikolwiek będzie tego kres,
85Tak będzie, jak każe los:
Boży gniew,
Boży cios
Nic sobie nie robi z łez,
Uderza, niepowstrzymany.
90Mimo ofiary wylanej;
Łamie, niezwyciężony,
Pomimo żertwy
[21] spalonej.
Lecz myśmy tu pozostali
Precz
[22] od wojennej chwały,
95Precz od chwalebnej wojny;
Ni
[23] chłopaczkowie mali,
Tarczy nie źdźwigniem zbrojnej:
Kij nam do ręki daje wiek zgrzybiały.
Bo jeśli w wątłej postaci chłopięcej
100Potężny Ares
[24] nie zamieszka,
Tym więcej
Stronić on musi od starości znojnej.
Odartą ze świeżych liści,
Żywotać ją wiedzie ścieżka,
105Słabą i chwiejną,
W dal beznadziejną.
Po życia wlecze się drogach;
Trzęsąca się, o trzech nogach
[25];
W dzień biały
110Ni senna snuje się zjawa,
Niepewnym krokiem stawa
[26],
Nikłego widma wzór.
Klitajmestra wyszła tymczasem z pałacu, otoczona służebnicami, i zajmuje się podczas wierszy następnych składaniem ofiar na ołtarzach.
Cóż się to, powiedz, dzieje?
115Jakież nadeszły wieści,
Jakież to cudo się iści
[28],
Jakież radosne przyniesiono słowa
120Bogom nie skąpisz części?
Niechże nam powie królowa.
Niech Klitajmestra nam powie,
Czemu obiata
[31] się leje.
Dlaczego żertwa się pali
125Dla władców nizin i gór,
Dla bóstw, co chronią nasz gród,
Co rynków strzegą i bram?
W kosztownym płoną żarze
Wszystkie po mieście ołtarze;
130Olejów, jakie znam,
Najprzedziwniejszy dym
Swe kłęby ku niebu splótł;
Wonności skarbiec bogaty
Z królewskiej wynosisz komnaty —
135Jakiż to stał się cud?
O dobrym wypadku czy złym,
Jeżeli słuszność ci każe.
Opowiedz, troskę tę zrzuć,
Pod którą krok się nasz chwieje,
140Pod którą duch nasz zamiera.
Ogni tych blask
Wielkie w nas budzi nadzieje,
Otwiera
Nowe koleje
145Niespodziewanych łask.
Ból nam wypędza ze serca,
Co tak nam w łono się wwierca,
Co tak nas cały pożera.
Klitajmestra milczy, zajęta ofiarami.
CHÓR
Zaśpiewać chcę wam dzisiaj o tym, jaki znak
150Walecznych powiódł mężów w ten chwalebny szlak.
Dźwięcznej mi pieśni nie odmówił bóg —
Jak stało się, że władca napowietrznych dróg,
Możny, królewski ptak
[32],
Dwuberłej
[33] kazał mocy Achajów
[34], by młódź,
155Zbrojną w oszczepy i łuk,
Zebrawszy, Teukrów
[35] ukróciła chuć.
Wodzom okrętów zabłyśli u góry
Orłowie dwaj, ten biały, a ten czarnopióry,
Po stronie oszczepu
[36] siedli
160Na wierchu, zajęczycy rozszarpanej jedli
O, biada! Niech jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
165Dwoistą myśl Atrydów widząc, mądry wróż
[38]
W zabójcach zajęczycy ujrzał widmo burz
I takieć wieszcze wnet im słowa rzekł:
„Nadejdzie czas, gdy zniszczon
[39] gród Priama legł,
Gdy go pokryje kurz,
170A Mojry
[40] wam oddadzą zdobycz, którą dom
Długi gromadził wiek.
Bodajby tylko pomsty bożej grom
Nie strzaskał bicza, co smagać ma Troję:
Niechętna jest Artemis
[41] — i o to się boję —
175Krwiożerczym ptakom, co siadły
I, trwożną zajęczycę rozszarpawszy, jadły
Niedonoszony płód”.
O, biada! Niech jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
180Lecz dobro niech weźmie górę!
Która o leśnej zwierzynie pamięta,
Ma w swej opiece i przypierśne lwięta,
Przeze mnie powiedzieć rada,
185Co z wieszczby onej wypada —
Weseli mnie ta wróżba, ale i przestrasza.
Błagać więc będę Pajana
[43],
By naw
[44] danajskich wiatr nie wstrzymał wrogi,
Ażeby, zagniewana,
190Wyrodnej nie żądała ofiary, co w progi
Domowe nieprzepartą nienawiść by wniosła.
[45]
Czeka już bowiem zemsta, z krwi wyrosła
[46] —
Mord dziecka krew zapłaci, haniebnie wylana!”
Tak królom wróżył Kalchas, dzień blasku i chwały
195Z tych ptaków przepowiadał, co jadły nieźrzały
[47]
Ów zajęczycy płód.
Więc niechaj jęczy lud,
Niech skargi rozebrzmią ponure —
Lecz dobro niech weźmie górę!
200Zeusie! Ty ku nam się skłoń!
Nie wiem, jak wzywać go mam,
Jak mam przemawiać doń.
To jedno tylko wiem,
Że on mi ucieczką w złem.
205Że on w swej mocy boskiej zbawi mnie wszelkiej troski.
On mi ją zrzuci sam!
Ten, co tak długi czas
Wszechwładzy rozkosz pił
[48],
W ludzkiej pamięci zgasł.
210
Zaginął — Zeus go zmógł!
W rozumie poszedł najdalej, kto dziś Zeusa chwali,
Kto czci go z wszystkich sił.
Przezeń nauczon jest człek,
215Że mądrość li
[50] zdobył świat,
Gdy wie, co znaczy ból.
Zaledwieś do snu, uspokojon, legł,
Już on na serce wspomnieniem ci padł —
Wbrew woli naukę masz!
220Lecz łaska boża ma nad nami straż,
Acz srogi jest wieków król.
I starszy floty wódz
Achajskiej zgiął się wnet
Przed siłą wieszczych słów,
225Poddał się losom, co chciały go zmóc,
Gdy wiatr przeciwny od Chalcydy
[51] szedł.
Z okręty on w Aulis
[52] stał,
Bacząc cierpliwie, aże
[53] morski wał
Przyjazny mu będzie znów.
230Wichr szalał od Strymonu
[54],
Za nim szła zwłoka i głód.
Wróg zwycięskiego plonu,
Tak rozpętawszy się nagle,
W tak dziki wydąwszy się prąd,
235Łamał maszty, szarpał żagle,
Walił w okrętu przód;
Krzepki Argiwów lud
Bezczynnie wiądł.
OfiaraWówczas natchniony wieszcz,
240Bożego słowa stróż,
Poddał pod wodzów sąd
Lekarstwo sroższe od burz:
„Gniew Artemidy z was szydzi —
To wiem!
245Trzeba mu zadać kres!”
Straszny ich przejął dreszcz,
Berła rzucili Atrydzi
Zalani strugą łez.
250Z starszego księcia wargi
Spłynął naonczas
[56] ten głos:
„Z boginią pójdę w zatargi,
Gdy jej podepcę rozkazy!
Lecz zbrodnia to będzie i ból,
255Straszne piętno krwawej zmazy,
Jeśli, jak chce tego los,
Ojcowskiej ręki cios
Na kwiat mych pól,
Na córkę sprowadzi skon.
260I tu jest zło, i tam”.
Tak rzecze ten zbożny król —
„Lecz czyż was rzucić mam?
Być zdrajcą bojowych przymierzy?
Niech krew
265Ukoi burzę fal!
Niech ten dziewiczy plon
Srogiego gniewu uśmierzy
Dziś gniew!
Tak, dobrze — i płony
[57] żal!”
270Przed koniecznością gdy tak zegnie kark,
W duszy się jego występek zapłodni —
Złowróżbny go owiał dech!
Ziejący żądzą zbrodni,
Z sumieniem nie wchodzi już w targ,
275Bo kogo raz już opanował grzech,
W tym ci zuchwałość ponadmiar wyrasta.
Wojnę poczęła niewiasta,
A dla tej wojny
I by zwycięstwo dać swej flocie,
280W spokojnej,
Ponurej
Ochocie
Stał się mordercą swej córy.
Ten płacz i żal jej — na cóż się on zdał?
285Ku rodzicowi zanoszone prośby,
Ni czar dziewiczych lat
Od tej straszliwej kośby
[58]
Nie powstrzymały żądz bitewnych chwał.
Poczęli modły, krwawy rozkaz padł —
290Ku miłosierdziu ojciec się nie nagnie:
Gdy ją kładziono, by
[59] jagnię,
W ofiarnym płótnie
Wśród śmiertelnego ołtarza,
Na wargi
295Okrutnie
Sam zważa,
By klątw nie rzuciły, ni skargi!
[60]
Oniemiona,
Gdy jej z łona
300Precz szafranowe pozdzierano szaty,
Spojrzeń strzały,
Wzrok omdlały
Na swoje rzuci katy.
Jak posąg, tak nadobna, przemówić by rada
[61]
305
Onać śpiewaczka miła,
Co ongi
[63] tak zbożnie nuciła
O szczęściu ojcowskim i chwale,
Gdy wspaniale
310Licznych gości
W jego włości
Huczna ściągała biesiada.
Jakie drogi
Los ten srogi
315Wybrał ci potem, nie wiem
[64], nie mam słowa —
Ale godna,
Niezawodna
Jest wiedza Kalchasowa.
Cierpieniem Sprawiedliwość nas, śmiertelnych, ćwiczy;
320Przyszłości tajemniczej
Wieścić me usta nieskore:
Zjawi się w samą porę —
Niech tylko ręka jej szczera
Dobro wspiera,
325A bez straty
Na którą Apia
[66] tak liczy.
Klitajmestra, skończywszy ofiary, zwraca się ku Chórowi.
PRZODOWNIK CHÓRU
Z godziwym, Klitajmestro, szacunkiem przychodzę,
Bo jeśli tron królewski opuścili wodze,
330Małżonkom ich królewski hołd się przynależy.
Czy nowin masz nadzieję, czy po wieści świeżej
Ofiary te dziś składasz? Pytać się nie lenię —
Ze czcią odpowiedź przyjmę, ze czcią i milczenie.
KLITAJMESTRA
Jak głosi nam przypowieść, nowinę radosną
335Noc-matka śle nam z jutrznią — i tobie wyrosną
Uciechy nad nadzieje, gdyć mój język powie,
Że gród Priama wzięli nasi Argiwowie.
PRZODOWNIK CHÓRU
Co?! Możem nie dosłyszał? Powtórz, pani moja!
KLITAJMESTRA
Powtarzam ci wyraźnie: w naszych rękach Troja.
PRZODOWNIK CHÓRU
340
Ma radość tak jest wielka, że do łez mię
[67] wzrusza.
KLITAJMESTRA
Toć łzami się tłumaczy wszelka szczera dusza.
PRZODOWNIK CHÓRU
Prawdziwać
[68] to wiadomość? Gdzież pewności znamię?
KLITAJMESTRA
Nie może być inaczej, jeśli bóg nie kłamie.
PRZODOWNIK CHÓRU
Czy może snów pochlebczych twoja miłość słucha?
KLITAJMESTRA
345
Nie ufam nigdy marom uśpionego ducha.
PRZODOWNIK CHÓRU
Lub może lekkoskrzydła tak cię wieść porwała?
KLITAJMESTRA
Przyganiasz mi — nie jestem ja dziewczyna mała.
PRZODOWNIK CHÓRU
A kiedyż to — mów! — padły mury tego miasta?
KLITAJMESTRA
Tej nocy, z której dzień nam dzisiejszy wyrasta.
PRZODOWNIK CHÓRU
350
A gdzież tej wieści poseł tak rączy, tak chyży?
KLITAJMESTRA
Idajskiej; od ogniska spieszył do ogniska
Płomienny jego goniec. Ida
[70] blask swój ciska
Na Lemnos, na Hermesa opokę
[71], a dalej
355Już Athos
[72], schron Zeusa najmilszy, się pali,
Ognisty znak dostawszy. Potem coraz płodniej
Rozrastał się po drogach sosnowej pochodni
Ogromny żar; świecący, jak promienie słońca,
Po morza rozigranych falach mknął bez końca,
360Aż dobiegł do Makista
[73] wierchowej strażnicy;
I tego sen nie zmorzył: płomienistolicy,
W te tropy ze swej czujnej zerwawszy się warty,
Wysłańca w dalszą drogę pchnął; ten, nieprzeparty,
Z swą żagwią do Eurypu
[74] dobiegłszy wybrzeży.
365Dał znak Messapiosa
[75] opoczystej
[76] wieży.
Ten w zamian odpowiedział: suche wrzosu pęki
Żar dały niesłabnący. Łagodny i miękki,
Ni światło księżycowe, szedł ten blask wysoki
Równiami Asoposa
[77], aż hen, pod opoki.
370Pod szczyty Cyteronu
[78], nowe budząc straże.
A oneć, rozpłonąwszy w możniejszym pożarze
Niż rozkaz, wnet przeniosły przez wody Gorgony
[79]
Na szczyty Ajgiplanktu
[80] znak swój rozpłoniony
I tutaj, popędziwszy nieleniwe stróże,
375Niebawem takie światło roznieciły duże,
Iż mocą niebosiężną wzbiły się ogromy
Tej miotły płomienistej w górę, ponad stromy.
Skalisty brzeg Zatoki Sarońskiej
[81]; a potem,
Tych ogni niezagasłym opleciona złotem,
380Szła wić ta ku Arachny
[82] wysokim chochołom.
O szczyt tu uderzywszy ostatni, z wesołą
Nowiną w gród Atrydów przybiegło to płomię
[83],
Idajskich ogni wnuczę. Tak ci się widomie
[84]
Sprawili moi gońce, tak ci po sto razy
385Podawał ten tamtemu królewskie rozkazy —
Zwycięzcą jest w tym biegu pierwszy i ostatni.
Ten znak ci moich wieści prawdę uwydatni,
Przysłanych mi przez męża dziś spod murów Troi.
PRZODOWNIK CHÓRU
Nie mogęć jeszcze bogom dziękować w tej mojej
390Radości; pełna dziwu, słuchać jest gotowa
Bez końca moja dusza, pani, twego słowa.
KLITAJMESTRA
Dwojakie słyszę krzyki — tak mi się wydaje —
W tym mieście zwyciężonym. Wlej do jednej kruży
[85]
395I ocet, i oliwę: juścić
[86] im nie służy
Ta spółka, zawszeć będą wrogami — tak losy
Nierówne wprowadzają rozdźwięk między głosy
Zdobywców i pobitych. Patrzaj: ci, pobledli,
Przy zwłokach swych najbliższych w wielkim smutku siedli —
400Przy mężu tutaj żona, tam przy starcu dziecię.
Najmłodsza swego rodu latorośl. Na świecie
Większego nie ma bólu nad ten, gdy tak z wargi
Tych dziś już niewolników krwawe płyną skargi
Na dolę swych najdroższych. Tamci zaś, strudzeni
405Zamętem i rozgwarem walk wśród nocnych cieni,
Rozbiegli się po mieście, aby znaleźć jadło.
Nikt znaku się nie trzyma, idzie, jak wypadło.
Jak ślepy traf przydarzył; pomny swojej nędzy,
W trojańskich się pałacach rozgaszcza co prędzej:
410Już szron mu nie dokucza, nie ziębi go rosa,
Na wartę iść nie trzeba pod gołe niebiosa,
Wygodnie nockę prześpi, ciepło i bez trwogi.
Jeżeli tylko uczczą opiekuńcze bogi
Tej twierdzy
[87], poszanują w tej zdobytej ziemi
415Przybytki bóstw — to myślę, że się już ze swemi
Zwycięstwy
[88] nie rozminą. Ale tak się zdarza,
Iż wojsko w chęci zysków niejedno znieważa,
Co uczcić się należy. Aby wrócić potem
Do domu z tej wyprawy, powtórnym zawrotem
420Potrzeba łaski niebios. A nuż wojsko wróci,
Zgrzeszywszy, i bogowie w swojej gniewnej chuci
Ponowną zbudzą zemstę z krwi umarłych? Boże!
Ot, tyle wam niewiasta dziś powiedzieć może.
By dobro było górą, to jedno życzenie
425Ze wszystkich swoich skarbów przenajwyżej cenię.
PRZODOWNIK CHÓRU
Niewiasto, mądrześ rzekła, od mężów niegorzej.
A teraz, gdy mam dowód i pewność, niech złoży
Dziękczynna się modlitwa dla bóstw, którzy krwawą
Niedolę taką dzisiaj ozłocili sławą.
Klitajmestra odchodzi do pałacu.
PRZODOWNIK CHÓRU
430Zeusie królewski! O Nocy ty miła,
Ty światów wszechmożna pani!
Na Troiś
[89] warownię mgłę gęstą rzuciła,
Że starce i dzieci
Z zabójczej tej sieci,
435Z niewoli okrutnej obieży
[90]
Nie uszli w twych mroków otchłani.
Wargi me skore
Wielbią Zeusa, stróża gości,
Co łuk w prawicy swej dzierży;
440Dawno go trzymał napięty
Przeciwko złości
Aleksandrowej,
Bacząc, by pocisk gotowy
Nie padł w powietrzne odmęty
445Nie w porę…
CHÓR
Zeusa grom
Szczodrze już poznał ich dom —
Któż by mógł
Między nieprawdy policzyć mój głos?
450Spotkał ich los,
Jakiego chciał dla nich bóg.
Świat ci znam,
Mówiący, że boskim oczom
Uchodzą ludzie, jeśli kroczą
455Środkiem występnych, krzywych dróg.
Ale to grzech i kłam
[91]!
Na cały ród
Przezgubna spadnie pokuta,
Jeżeli żądza, z bożej czci wyzuta,
460Za zbytnim łupem goni,
Jeżeli w domu zbytni blask gromadzi.
Więc skromnym losom bądźmy radzi,
Albowiem z nieszczęścia toni
Żaden ci skarb nie wyprowadzi
465Tego, kto prawo był zgniótł,
Sprawiedliwości ołtarze
W zuchwalstwa zdeptał nadmiarze.
Juścić on
Nie wie, gdzie znaleźć ma schron:
470Gładka dłoń
Chytrej pokusy uwodzi go wciąż.
Występny mąż
Grzechem znaczoną ma skroń,
Zbrodni swej
475Przed nikim już nie ukryje —
Onać swym własnym blaskiem żyje!
Fałszywy kruszcu, płoń się
[92], płoń,
Połyski złota miej —
Nadejdzie czas:
480Sczernieje jaśń twa zdradziecka!
A on podobny jest do tego dziecka,
Co ściga ptaszę skrzydlate:
Klęsk od swojego nie odwróci miasta —
Łaska mu boża nie wyrasta!
485Tak ci na swoją zatratę
Zła przywabiła go niewiasta —
Parys nawiedził nas:
Łamie gościnę, jak złodziej,
Cudzą małżonkę uwodzi.
490Włóczni tłum,
Żagli szum,
Zbroi szczęk,
Ludu jęk
Zostawiła ziomkom swym.
495Zamiast wiana,
Z domu pana
Gdy lekkimi uszła kroki,
Klątwę wniosła, sercem lekka,
Gruz i dym
500W Ilijonu smutny gród.
I zajękli wieszcze domu
Nad czelnością tego sromu
[93].
Ach, to łoże! Ach, ten lud!
Ach, ten wstyd głęboki,
505Którym miasto, którym człeka
Okryła ta zdrada!…
A on, tak podle zhańbiony,
Z milczącej umiera tęsknoty —
510Spoza dalekich mórz.
Hej, jakiż po stracie żony
Zajmie go jeszcze obraz złoty?
Minęło wszystko już!
Wzrok ci ma odtąd zakryty
515Na wszelki wdzięk Afrodyty
[96].
Żywot marł,
Tylko czar
Budził sen —
Nikły len,
520Który prządł mu gorzki żal;
Wiotkie, lotne,
Bezpowrotne,
Mgławe mary i widziadła,
Co na wiewnych skrzydłach wioną
525W pustą dal.
Darmo je tęskny ściga wzrok!
Taka w wszystkich domach klęska,
Nieodparta, przezwycięska,
Trosk wodząca rojny tłok,
530Przy ogniskach siadła!
Na tę ziemię nawiedzoną
Gorzka przyszła dola:
Wszak nie ma w Helladzie sioła,
Skąd by orszaki zbrojne
535W bitewne nie poszły pola.
Cierpliwość czyha u bram;
Ale i żal głośno woła:
Ilum słał w tę krwawą wojnę,
Wiem ci to dobrze sam,
540A oko dziś wita moje
Popioły tylko i zbroje!
WojnaAres, mieniacz ludzkich trupów!
Za garść złota, on, co waży
Na oszczepie życie człeka,
545Hen, z daleka,
Spod Ilionu
Zamiast łupów
Śle najdroższym ku boleści
Proch rycerzy, proch żeglarzy
550W kosztownej, zamkniętej urnie!
Przedsię górnie
Chwałę skonu
Pieśni głoszą:
Ten z rozkoszą
555Dla żołnierskiej zginął części,
Tamten dla cudzej żony
Padł, włócznią ugodzony!
Zaś na Atrydów ponury,
Tajemny, bólem sycony,
560Podstępny czyha gniew,
W pierś ich waleczną mierzy.
A Troi upadłe mury
Zmarli obiegli bohaterzy;
Wylana mężnie krew
565Na obcej, dalekiej ziemi
Sławę ich krzewi i plemi
[97].
Przepotężny jest głos ludu,
Klątwę ściąga za śmierć braci;
A ja czekam, aż złowroga
570Przyjdzie trwoga,
Córka Nocy,
Z jarzmem trudu,
Gdyż bogowie nie przebaczą
Sprawcom rzezi. Już postaci
575Czarnych Erynij zjawisko
Widzę blisko,
Pełne mocy!
W życia boju
Kto bez znoju
580Zdobył szczęście, ten w rozpaczy
Ujrzy, jak rychło zginie,
Co przyszło w złej godzinie.
Groźny jest honor wszystek,
Gdy wzrósł na krwawej winie:
585Zeusowy pada grom —
Haniebny koniec z weselem!
Więc bogactw razi mnie zbytek,
Nie chcę być grodów burzycielem,
590I wielce mnie serce boli
W cudzej umierać niewoli.
Ognie świecą,
Wieści lecą
Po ulicach miasta!
595Któż odgadnie,
Kłamny
[100] nie zwodzi nas bóg?
Chłopięca tylko dusza
Taką się złudą wzrusza:
600Jak to, nadzieja wyrasta
W tym naszym łonie,
Że gdzieś tam wśród górskich dróg
Jakowyś ogień płonie,
Aby gdy zgaśnie ten żar,
605Jeszcze nas większy smutek sparł?
Niech łatwowierna niewiasta
Przed czasem dzięki składa!
Słowa jej grot
Chyży ma lot,
610Lecz chyżo również pada
Wieść urodzona
Z płochych białogłów łona.
PRZODOWNIK CHÓRU
Dowiemy się niebawem, czy prawdy jest bliska
Płomienna wieść, przez żarne podana ogniska,
615Czy może owo światło jest, ni obraz we śnie,
Co przyszedł, pełen czaru, i zginął przedwcześnie.
Bo oto widzę posła, jak k'nam od wybrzeża,
Uwieńczon gałązkami oliwnymi
[101], zmierza.
A suchy, dżdżu spragniony kurz, co pod dostatkiem
620Obsypał go, brat bliźni błota, jest mi świadkiem,
Że niemym posłem nie jest i że nie przez blaski
I dymy watr
[102] wierchowych udzieli nam łaski
Radosnej, albo… O tym ani wspomnąć nie chcę,
Albowiem gdy go widzę, nadzieja mnie łechce,
625Że z dobrem tym niebawem dobro się połączy!
A kto naszemu miastu życzyć byłby rączy
Odmiennie, ten niech — mówię, a to prawda szczera —
Swojego zaślepienia sam owoce zbiera!
Zjawia się Poseł.
POSEŁ
Rodzinna ziemio Argos, witaj mi! Nareszcie
630Po latach aż dziesięciu jestem w moim mieście.
Ta jedna mi się z wszystkich nadziei spełniła!
A jużem prawie zwątpił, czy ta ziemia miła
Dla kości mych swe wnętrze najdroższe otworzy.
Witajcie, moje łany! Witaj, blasku boży
635Słoneczny i ty, Zeusie, stróżu tej krainie,
I ty, pytyjski władco
[103], święty Apollinie!
Pociski twoje na nas już się nie powalą,
A byłeś nam niechętny nad Skamandru falą
[104].
Bądź odtąd naszym zbawcą, podtrzymuj nam zdrowie!
640I was pozdrawiam wszystkich, o walki bogowie!
A przedsię ciebie, pośle, posłów czci i chwało,
Hermesie!
[105]… Spod oszczepów powracamy cało,
Więc radzi nas przyjmijcie, bohaterzy zmarli
[106],
Wy, coście nas do tego bojowania parli!
645Witajcie mi, przysionki królewskie, ty, drogi
Mój zamku, wy, ołtarze, wy, promienne bogi!
Jeżeli kiedykolwiek, to już dzisiaj właśnie
Niech oko waszej łaski dla niego nie gaśnie,
Albowiem Agamemnon, książę władczej mocy,
650Przynosi wam i wszystkim światłość pośród nocy.
Przyjmijcie go jak męża, co trojańskie niwy
Przeorał onymć
[107] pługiem, który Zeus mściwy
Powierzył jego ręce: już tam ni ołtarzy,
Ni żadnych świątnic bogów wzrok nie zauważy.
655Do szczętu wyniszczono nasienie tej ziemi!
Dziś wraca ten, co dłońmi narzucił silnemi
Na Troję ciężkie jarzmo, wraca pierworodny
Szczęśliwy syn Atreja, czci największej godny
U ludzi… Przedsię Parys razem z miastem swojem
660Nie może się pochlubić czynem, by go znojem
Nie spłacił słusznej kary: winien był kradzieży,
Rabunku, i dziś za to sam pohańbion leży,
Ojczysty dom i kraj swój podeptany widzi —
Podwójnie za grzech jego cierpią Priamidzi
[108].
PRZODOWNIK CHÓRU
665
Wysłańcze wojsk achajskich, witaj u tych progów!
POSEŁ
O szczęście! Nawet śmierć dziś przyjmę z ręki bogów!
PRZODOWNIK CHÓRU
Co — powiedz! — tak tęskniłeś do ojczystych włości?
POSEŁ
Że łzy mam dzisiaj w oczach z nadmiernej radości.
PRZODOWNIK CHÓRU
I wyście tego bolu
[109] poznali rozkosze?
POSEŁ
670Co znaczy to? Ja nie wiem, wytłumacz mi, proszę!
PRZODOWNIK CHÓRU
Za waszą w trop boleścią i nasz ból się miota.
POSEŁ
Tęsknotę twą budziła naszych wojsk tęsknota?
PRZODOWNIK CHÓRU
Że nieraz jęki głuche rozdzierały duszę.
POSEŁ
A skądże takie w domu nadmierne katusze?
PRZODOWNIK CHÓRU
675Milczenie już od dawna najlepszy mój lekarz.
POSEŁ
Któż gnębił cię w czas wojny? Na kogo narzekasz?
PRZODOWNIK CHÓRU
Z rozkoszą i ja dzisiaj byłbym umrzeć gotów.
POSEŁ
Zadowoleni bądźmy z szczęśliwych obrotów —
Choć, prawda, czas tak długi zło i dobro płodzi.
680A o kim, oprócz bogów, powiedzieć się godzi,
Że nigdy trosk nie zaznał? My zaś jakież chwile
Miewali dolegliwe! Ileż trudów, ile!
Ciasnota na okręcie, niewygodne leże,
Co moment jakieś skargi, jakieś żale świeże.
685Na lądzie jeszcze gorzej. Rozbiliśmy płótna
Tuż obok murów wroga: wilgoć łąk okrutna
I rosa, spadająca z pochmurnych niebiosów,
Moczyły nam odzienie; w czochry
[110] naszych włosów
Dostało się robactwo. A któż nie pamięta
690Tych strasznych zim, gdy z mrozu ginęły ptaszęta,
Tych śniegów, które Ida sypała bez miary?
A one letnie spieki, południowe żary,
Gdy morze, bez powiewu, bez najmniejszej fali
W sen cichy się układa?… Dziś nikt się nie żali,
695Minęły wszystkie trudy — dla tych, którzy w grobie
Dziś legli i zapewne już nie życzą sobie
Zmartwychwstać. Ale po cóż tych, co padli w boju,
Wymieniać? A zaś żywi po cóż by o znoju
Pamiętać mieli dzisiaj? Żegnajcie nam, troski!
700Nad bólem zapanował wszakże promień boski
Zwycięstwa! Onoć dzisiaj przemożną zdobyczą
Dla szczątków wojsk argiwskich. Blaski słońca krzyczą,
Radosne niosąc wieści przez lądy i wody:
Argiwski oto naród wziął trojańskie grody
705I mnogie swoje łupy w wieczną cześć Helladzie
Na bogów swych ołtarzach z kornym sercem kładzie!
Ktokolwiek to usłyszy, winien głosić sławę
I wojsk, i wodzów naszych, przedsię dzięki prawe
Zeusowi trzeba złożyć: on to był w tym całem
710Zwycięstwie najmożniejszy. Tyle rzec wam miałem.
PRZODOWNIK CHÓRU
Przekonan twymi słowy, chętnie się ukorzę —
I starość jeszcze czegoś nauczyć się może.
Ten dom i Klitajmestra juścić do radości
Największy mają powód, lecz i we mnie gości
715Nie mniejsze dzisiaj szczęście, uciecha najszczersza.
KLITAJMESTRA
która podczas słów powyższych wyszła z pałacu, otoczona świtą
Okrzyki przeradosne wznosiłam ja pierwsza,
Gdy gończy płomień ognia dotarł dziś do mojej
Komnaty z nowinami o upadku Troi.
Niejeden z was podrwiwał: „Jakże wierzyć można
720Pozorom? Myśl niewieścia zbyt jest nieostrożna,
Zbyt lekka, jeśli sądzi po blasku pochodni
O zgubie Ilijonu!”. Tak ci najniegodniej
Przepłochą mnie nazwano. Lecz ja, na te słowa
Nie bacząc, wbrew przyganie byłam ci gotowa
725Obiaty złożyć bogom od razu. Po mieście
Okrzyki się podniosły — zwyczajnie niewieście,
Pochopne wesołości — a pośród ołtarzy
Ofiarny, wonny ogień kadzideł się jarzy.
Lecz po cóż słów mi twoich? Za chwilę sam książę
730O wszystkim mi opowie. A teraz podążę,
Ażeby jak najlepsze zgotować przyjęcie
Mężowi, który idzie. Bo, powiadam święcie,
Cóż może być milszego dla oddanej żony
Ponad to, gdy z wyprawy wraca ocalony
735Małżonek w bramy domu? Idź, powiedz królowi,
By śpieszył się! Gród cały hucznie go pozdrowi,
A w domu wierna żona niecierpliwie czeka
Tak, jako ją zostawił. Wszelakiej daleka
Zdrożności względem niego, tylko złemu wroga,
740Ni pies, u domowego warowała proga.
Tak! W niczym niezmieniona, precz od myśli zdradnej,
Choć długie przeszły lata, pieczęci mu żadnej
Nie naruszyła. Owszem, miłosne rozkosze
Z kim innym tak jej obce — powiedzieć mu proszę! —
745Jak obcą i nieznaną jest sztuka barwienia
Żelaza — i w tym, myślę, zbyt się nie przecenia
Kobieta, jeśli prawda w jej słowie się mieści.
Odchodzi.
PRZODOWNIK CHÓRU
Słyszałeś, co ci rzekła. Nad ten mózg niewieści
Zapewne nikt ci sprawy jaśniej nie wyłoży.
750A teraz powiedz, pośle, czy zdrowy i hoży
Powraca tutaj ku nam wraz z wojskami swemi
Menelaj, luby władca tej ojczystej ziemi?
POSEŁ
Nie umiem kłamstwa mieszać z radością, jeżeli
Nie wolno z niej obdzierać drogich przyjacieli
[111].
PRZODOWNIK CHÓRU
755Więc w słowie twym, co miłe, z prawdą się nie zgadza?
By rozdźwięk taki ukryć, gdzie znajdzie się władza?
POSEŁ
Znikł mąż ten spośród wojów achajskich szeregu,
Znikł razem z swym okrętem. Mówięć bez wybiegu.
PRZODOWNIK CHÓRU
Czy w waszych oczach ruszył spod murów Ilionu?
760Czy burza go odcięła, ta zwiastunka skonu?
POSEŁ
Ni łucznik wielce sprawny trafiasz w samo sedno:
Odkryło ogrom klęski twoje słowo jedno.
PRZODOWNIK CHÓRU
A jakież o tym zdanie wśród innych żeglarzy?
Czy uszedł zdrów? Czy uległ burz potędze wrażej?
[112]
POSEŁ
765Nikt pewnych nie ma wieści, prócz jednego Słońca —
Żywiciel ziemi, Helios, świadomy jest końca
[113].
PRZODOWNIK CHÓRU
Jak było z tym orkanem, co wasze okręty
Nawiedził, w gniewie bożym tak srodze poczęty?
POSEŁ
Czyż godzi się zakłócać dnia słoneczne blaski
770Złowróżbną wiadomością, tracić rozkosz łaski
Niebiańskiej? Jeśli poseł ze smutkiem na skroni
Do grodu rodzinnego z nowiną przygoni.
O klęsce wojsk, gdy powie, jaka wspólna rana
Została jego miastu biednemu zadana
775Na skutek ran przemnogich, które mężom, w pole
Z domostwa wywołanym na wojenne bole,
Ciął Ares obosiecznym, ulubionym biczem,
Podwójnych nieszczęść sprawca
[114] — jeżeli z obliczem
Posępnym taki poseł do swoich przybieży,
780Złą wieścią obładowan, czyż go nie należy
Powitać straszną pieśnią Erynij
[115]? Lecz jeśli,
Przybywszy, swoim ziomkom ucieszonym skreśli
Szczęśliwy obrót walki, jakżeż ma on wtedy
Rzecz dobrą łączyć razem z grozą krwawej biedy,
785Zmuszony przypominać, jaka burza sroga
Spłynęła na Achajów nie bez gniewu boga
[116]?
Tak, ogień razem z wodą, dwa żywioły sprzeczne,
Kłócące się wzajemnie, tym razem w bezpieczne
Przymierze weszły z sobą, aby wspólną mocą
790Nieszczęsne zgnieść Argiwy.
BurzaZguba przyszła nocą.
Od Tracji zadął wicher
[117] i począł okręty
Rozbijać o okręty. Orkan niepojęty.
Smagając rozhukane fale biczem gradu
I deszczu, porwał statek i zgubił bez śladu
795W pomrokach. Lecz gdy słońce zabłysło w przestworze,
Egejskie myśmy wówczas zobaczyli morze,
Osiane kwiatem trupów i floty szczątkami.
My tylko uszli cało. Jakiś bóg nad nami
Zlitował się, nie człowiek, po odmęcie wody
800Na tramie
[118] ocalałym uniósł nas bez szkody —
Wyżebrał nas czy wykradł. Szczęście nam przy sterze
Usiadło, że ni fala nasze kotwie
[119] bierze,
Ni rzuca nas ze statkiem na wybrzeżne skały.
Lecz choć uszliśmy z życiem, przecież dzień nas biały
805Radością nie napełniał, owszem, troski nowe
O wojsko rozpierzchnięte obiegły nam głowę.
Ktokolwiek z nich żyw jeszcze, o tym tylko baczy,
Że myśmy potraceni. Możeż być inaczej?
I my tak samo o nich myślimy tej chwili.
810Bodajby jak najlepiej bogowie zrządzili
To wszystko! Ale wierzaj, że z tej gorzkiej nędzy
Pierwszego Menelaja powitasz co prędzej,
Jeżeli go gdziekolwiek widzi promień słońca
Przy życiu i przy wzroku: rodu jego końca
815Nie pragnie jeszcze Zeus, jest jeszcze otucha,
Że wróci… To słyszący prawdy duch twój słucha.
CHÓR
Któż pierwszy to imię, któż
W cichy, spokojny,
Zła nieświadomy puścił świat?
820Zgodne z posiewem burz,
Snać niewidzialny wynalazł je duch,
Przeczuwszy los,
Który na ziemię tę padł.
Miasta walący cios,
825Rozbijający w puch
Rycerzy zastęp zbrojny
I druzgocący okręty —
Oto, co znaczy
To imię, pełne rozpaczy!
830Gdy wstała z miękkiego łoża
Helena, sprawczyni wojny,
Gdy, na zachodzie wszczęty,
Poniósł ją wicher przez morza
Odmęty,
835Pospieszył za nią wślad
Na bujny puszcz manowiec
Wszelaki odważny łowiec,
Wszelaki krwi żądny człek.
840Ale złowróżbny ten ślub,
Urodzon z winy,
Co praw gościnnych kłóci mir
[121],
Miał wnet wykopać grób.
Aby weń strącić Ilionu gród.
845Zeusa gniew
Przytłumił dźwięki lir.
Zdusił radosny śpiew,
Którym niebaczny lud
Witał te zaślubiny:
850Jakkolwiek nierychliwy,
Groźnie przybieży
I zgasi hymny dziewierzy
[122].
O miasto ty Priamowe,
Smutnej dożyłoś godziny!
855Ogrodzie ty sędziwy,
Na twoją starą głowę
Od niwy,
Gdzie krwi się rozpienił wir,
Klątewny się wali strach!
860Parys — tak naród łka blady —
Winien jest naszej zagłady.
On wiarołomca i gach!
Wychował ci pewien człek
Lwie szczenię,
865Z pustynnych zabrane leż
[123].
Od piersi matki odjęty.
Nieraz ten młody zwierz,
Jak dziecko zgoła,
Na łonie jego legł.
870Pomiędzy pacholęty
I między starszymi wesoła,
Przekrotochwilna
[124] zabawa:
Na łapkach przed nimi stawa,
875Liże mu ręce,
Gdy głodny, oczy niemowlęce
Pokornie k'niemu podnosi,
O strawę prosi.
Ale dorósłszy, w ten czas
880Objawił
Swoich rodziców krew.
Płacąc tak za opiekę,
Wpadł rozjuszony lew
Pomiędzy trzodę,
885Mięsem się jagniąt pasł,
Posoki wylał rzekę.
Przestrach napełnił zagrodę,
Rozpierzchły się domowniki,
A zwierz wciąż szalał dziki,
890We krwi się pławił.
Tak z woli boga
Dla wszystkich straszna wstała trwoga,
Gdy nieszczęść groźny wróżbita
W progi zawita.
895Weszła ci w gród Ilionu
Nadobna, hoża,
Spokojna, by cichy błękit morza…
Klejnot najdroższy pomiędzy klejnoty
[126],
Oczu promienny pocisk złoty,
900Miłości czarowny kwiat.
Lecz urok szybko zbladł —
Kara żyje!
Ślub zapowiedzią stał się skonu
Cnej Priamidów chwały.
905Zeus, pomstą rozgorzały
Za praw gościnnych srom,
Sam ci wprowadził ją w dom,
Ni krwawą Eryniję!
Stare powiada przysłowie:
910„Bogactw dostatek
Bez dziedziczących nie mrze dziatek,
A między kwiaty szczęścia wszak się plemi
Zielsko niedoli”. Jać się z temi
Słowy nie godzę, lecz wciąż
915Twierdzę, że grzeszny mąż
Płodzi grzechy
I że w pokoleń się osnowie
Przebija ojców wina
[127],
Że zbożna zaś rodzina
920Zbożny wydaje plon:
Dla świata ci będzie on
Krynicą cnej pociechy.
PychaPycha, z nieszczęściem ludzi
Wciąż igrająca, pychy wielkiej
925Nowy, we winy bogaty
Obraz na światło budzi —
Aż przyjdzie chwila, gdy z zbrodni
Świeży się płód
[128] zapłodni:
Rodu zatraty
930Sprawca posępny,
Niezwyciężony, niedostępny
Powstanie demon, syn Aty
[129]
Z obliczem swej rodzicielki.
935Jasnymi blaski opromienia
Chat zadymione ściany,
Gdy zbożne życie w nich włada,
Odwraca od domu oblicze,
Gdzie ręce kryje zbrodnicze
940Płaszcz, złotem tkany;
Bogactw potęga
Nigdy do serca jej nie sięga.
Ona li cnotę na łany
Słoneczne wywodzi z cienia.
W płaszczu królewskim zjawia się na rydwanie
Agamemnon; za nim
Kasandra[130] z oznakami prorokini: w przepaskach wełnianych we włosach i z laską wawrzynową w ręku.
PRZODOWNIK CHÓRU
945Witaj nam, królu,
Możny zdobywco Troi,
Potomku Atreuszowy!
Jakimi cię słowy
Dziś uczcić mam?
950Dusza się boi
Przesadnej dziękczynień miary,
Lecz wielki to byłby kłam,
Gdyby uszczuplić chciała,
Czego wymaga twa chwała.
955Ludzki to nałóg stary,
Że się kochamy w pozorze,
Przekraczający granice
Słuszności.
Niejednokrotnie dla bolu
960Współbolejące mamy lice,
Ale nie zawsze wnika nam do duszy
Kolec ich krwawych katuszy;
A gdy wesołych przyjmujemy gości,
W nieszczery się uśmiech stroi
965Nasza obłudna twarz.
Przedsię dobrego pasterza,
Gdy pilną ma straż
Nad swego ludu trzodą,
Błyski wodnistej przyjaźni,
970Którymi fałszywe lśnią oczy,
Nigdy nie zwiodą —
Ty lud swój znasz!
Przyznaję najwyraźniej:
Rozumnyś mi nie był wódz,
975Który roztropnie ku swym celom zmierza,
Gdyś, nazbyt ochoczy,
W sprawie Heleny
Przygotowywał bój.
Życie najbliższych było ci bez ceny,
980Ofiarą ich chciałeś zmóc
Niechętliwego żołnierza,
Wiodąc na straszny go znój,
Na skon!
Lecz dziś wśród naszych łon,
985Gdy trudne dzieło dobiegło już końca,
Życzliwość znajdziesz radosną.
A wzrok badawczy twój
Rozpozna niebawem,
Kto się tu rządził prawem,
990Kto jego był obrońcą,
Kto zaś w tym mieście twem
Parał się z złem,
Przez kogo grzechy tu rosną.
AGAMEMNON
Nasamprzód
[131] memu Argos i ojczystym bogom
995Godziwe pozdrowienie! Przez nich widzę drogą
Mą ziemię, przez nich karę słuszną Priamowy
Otrzymał gród. Zaiste!
WojnaNie pustymi słowy
Głoszono tu wyroki na twierdzę Ilionu:
Do urny śmiercionośnej, rozstrzygając skonu
1000Rozlicznych mężów sprawę, rzucili bogowie
Swe gałki, zaś do drugiej, przynoszącej zdrowie,
Nadzieja przystąpiła z próżnymi rękoma.
Dotychczas jeszcze miasta pożoga widoma,
Tlą jeszcze się ofiary nieszczęścia. Niedługo
1005I ty się w nic rozwiejesz, ciemna dymu smugo,
Wijąca się nad bogactw popalonych zgliszcza.
Niech za to wierna dzięka bogom się uiszcza:
Z ich łaski nieprzyjaciel wpadł w nasze obieże,
Trojański gród argiwskie stratowało zwierzę,
1010Gdy zbrojne, z wnętrza konia urodzone plemię
[132]
Rzuciło się o Plejad zachodzie
[133] na ziemię,
By, ni to lew niesyty, napić się posoki
Królewskiej! Ten ci bogom nasamprzód głęboki
Złożywszy hołd, ku tobie zwracam się tej pory.
1015To wszystko, co mi rzekłeś, zawszeć jestem skory
Pamiętać, gdyż z twoimi zgadzam się słowami.
SzczęścieNiewielu przedsię znajdziesz takich między nami,
Co patrzą bez zawiści na szczęśliwą dolę
Swych bliźnich, chociaż zazdrość podwaja nam bole,
1020Albowiem gdy do serca wsączy swą truciznę,
Rozkrwawia jeszcze bardziej naszą krwawą bliznę:
Nie dosyć, że nas brzemię troski własnej trudzi,
Lecz jeszcze nas przygniata szczęście innych ludzi.
Wiem o tym z doświadczenia. Zawszem najwyraźniej
1025Ułudę tylko widział w zwierciedle przyjaźni,
Na miejscu życzliwości pustem chwytał mary.
Odyssej
[134] tylko jeden dotrzymał mi wiary,
On jeden, choć niechętnie poszedł z mą wyprawą
[135],
Rad dzielił ciężkie jarzmo, niedolę mą krwawą.
1030Dziś nie wiem, czy on żywie
[136], czy spoczął już w grobie.
Wszelakie inne sprawy rozważymy sobie
Na wspólnej naszej radzie, pilne sprawy miasta
I bogów… Niech, co dobre, mnoży się i wzrasta —
To naszą będzie troską! A gdzie jest wskazane
1035Lekarstwo, aby wyciąć czy wypalić ranę,
Roztropnie tam usuniem wrzodu powód srogi.
A teraz w dom swój wejdę, przywitam swe bogi,
Co precz mnie stąd wysławszy, znów mnie powrócili.
Niech przedsię mi zwycięstwo sprzyja każdej chwili!
Podczas ostatnich wyrazów wyszła z bramy pałacu Klitajmestra i podąża ku rydwanowi. Staje pomiędzy Agamemnonem a Chórem. Towarzyszące jej służebnice z wałkami tkanin w ręku zatrzymują się w bramie.
KLITAJMESTRA
zwrócona do Chóru
1040Sędziwa rado Argu, cni obywatele!
Nie wstydzę ja się wyznać przed wami, jak wiele
Miłości mam dla męża: i nieśmiałość bowiem
Opuszcza nas z latami. Przeto wam opowiem,
Nie cudzą nauczona dolą, tylko swoją,
1045Jak wiele wycierpiałam, gdy on był pod Troją.
Już w tym jest ból niemały, jeśli opuszczona
Przez męża, dom samotny zamieszkuje żona,
A jakżeż te katusze bez ustanku rosły,
Gdy wieści coraz sroższe przynosiły posły.
1050Bo jeśliby te wszystkie był otrzymał rany
Mój mąż, o których goniec za gońcem wysłany
Obwieszczał, jużcić skórę miałby jako siatka
Dziurawą, a jeśliby, jak nam wieść nierzadka
Głosiła, miał był polec, byłby ni trójciały
1055Geryjon
[137] i, zabity, zająłby wspaniały,
Potrójny kawał ziemi każdą z swych postaci.
Zdawało mi się nieraz, że życiem opłaci
Mój umysł te rozpaczne, nieustanne wieści.
Toć nieraz miałam stryczek z tej wielkiej boleści
1060Na szyi, tylko ludzie zdjęli go przemocą.
zwrócona ku rydwanowi
Dlatego mnie tu widzisz samotną, sierocą,
Bez syna, Orestesa. Lecz niech się nie boi,
Nie dziwi się twe serce! Ten miłości mojej
I twojej luby zakład dobrą ma dziś pieczę:
1065Fokijczyk
[138] Strofios wziął go. On mi bowiem rzecze —
Tak było — o tej grozie, która czeka ciebie
U murów Ilijonu, i w jakiej potrzebie
Nasz ród się znaleźć może, jeśli rada miasta
Ulegnie buntom tłumu, bo gdzie brak jest własta
[139],
1070Tam ludzkim jest zwyczajem deptać jeszcze bardziej
Upadłych. Takim słowem chyba nikt nie wzgardzi:
Nie chował się w nim podstęp. Co do mnie, to jużci
[140]
Łez tyle wypłakałam, że w wnętrza czeluści
Już wszystkie wyschły zdroje, a zaś od czuwania
1075Blask oczu moich przygasł, mrok mi go zasłania.
Zbyt długom cię czekała — czekałam daremnie,
Czy ogniem twoich wieści nie rozpłoną ciemnie.
Najlżejszy trzepot skrzydeł nikłej, wątłej muszki
Ze snu mnie, widzisz, budził, a w sen twojej służki
1080Spływały większą falą bole twe i smutki,
Niż mógłby ją pomieścić w swej chwili tak krótkiej.
To wszystko dziś przebywszy, w duszy swojej ważę.
Jak witać cię, jak nazwać! Psa, owczarni strażę,
Pozdrawiam dzisiaj w tobie, zbawczą linę statku,
1085Potężny filar domu, zaporę upadku,
Jedyne dziecko ojca, ląd, co wbrew nadziei
Żeglarzom się ukazał, po strasznej zawiei
Przecudny dzień słoneczny, źródło wśród manowców,
Rzeźwiące świeżą wodą strudzonych wędrowców!
1090Rozkoszą jest wyjść cało z niebezpieczeństw burzy,
Więc takie niech ci dzisiaj pozdrowienie służy,
A wszelka niechaj zawiść ucieka! Zbyt wielu
Katuszy doznaliśmy. Drogi przyjacielu,
Zejdź teraz z tego wozu! Tylko stopy swemi
1095Nie wolno ci dotykać brudnych pyłów ziemi,
Pogromco Ilijonu! A czemuż, służebne,
Zwlekacie? Gdzież te sukna, pod nogi potrzebne?
Pokrowiec purpurowy drogę mu wymości
Do domu, gdzie go dzisiaj dłoń Sprawiedliwości
1100Wprowadza niespodzianie. Zaś resztę, co trzeba,
Skrzętność moja, snu wroga, zrządzi z wolą nieba.
Służebnice rozkładają sukna.
AGAMEMNON
Strażniczko mego domu, luba córko Ledy!
Stosownie do tej długiej rozłączenia biedy
Długimi witasz słowy. Przednią rozkosz wzbudza
1105Pochwała, gdy ją warga podaje nam cudza.
Białogłów obyczajem nie wypada tobie
Rozpieszczać swego męża, ani też w sposobie
Pozdrawiać barbarzyńskim, wlokąc się po ziemi.
Daj spokój tej purpurze!
[141] Z bóstwy potężnemi
1110Nie myślę iść w zawody: takiej czci li bogi
Są godne. Człek śmiertelny, kroczyć ja bez trwogi
Nie umiem po kobiercach. Czcij mnie jak człowieka,
A nie zaś jako boga! Sława ma nie czeka
Barwnego podścieliska, ni wzorzystej szaty,
1115A w łaskę bóstw niebiańskich ten tylko bogaty,
Kto umiał zbyć się pychy. Szczęśliwym zwać można
Li tego, kto szczęśliwie skończył żywot. Zbożna
Uciecha spłynie na mnie, gdy będę gotowy
Tak czynić, jako tymi wypowiadam słowy.
KLITAJMESTRA
1120
Oporu niech nie budzi w tobie me życzenie!
AGAMEMNON
Nie! Ja życzenia swego — wiedz o tym! — nie zmienię.
KLITAJMESTRA
Czyś z strachu przed bogami takie złożył śluby?
AGAMEMNON
Wiem lepiej, jak rozumne są moje rachuby.
KLITAJMESTRA
A Priam gdyby takie spełnił czyny duże?
AGAMEMNON
1125
Zapewne, że w zwycięskiej chodziłby purpurze.
KLITAJMESTRA
Niech ludzkiej się przygany serce twe nie boi!
AGAMEMNON
Głos ludu moc i wagę posiadł w duszy mojej.
KLITAJMESTRA
ZazdrośćNiegodzien jest zazdrości, komu nie zazdroszczą.
AGAMEMNON
Niedobrze, gdy kobiety swarzą się i złoszczą.
KLITAJMESTRA
1130
Przystoi szczęśliwemu ulec choć na chwilę.
AGAMEMNON
Zwycięstwo swe czyż tyle sobie ważysz, tyle?
KLITAJMESTRA
Zwycięzcą tyś, lecz proszę, ustąp, jakoć mówię!
AGAMEMNON
Jeżeli tego pragniesz… Hej, zdjąć mi obuwie,
jedna z służebnic odwiązuje mu sandały
Strzegące mojej stopy! Nie chcę, aby z góry
1135Padł na mnie gniewny pocisk bóstw, co tej purpury
Zawiścić łatwo mogą. Jać z pokorą w sercu
Chcę kroczyć po tym srebrem dzierganym kobiercu.
Dość o tym!
wskazując na Kasandrę
Ty życzliwie przyjmij w nasze progi
1140Tę obcą: na łagodnych władców wielkie bogi
Przychylnym patrzą okiem — nikt też rad nie zgina
Pod jarzmo swojej szyi. Ta piękna dziewczyna,
Ten skarb, ten z wszystkich ozdób kwiat najnadobniejszy,
Podarek wojsk, w czas ze mną przybyła dzisiejszy.
1145A teraz niechaj zadość twej woli się stanie:
Do domu swego wkroczę po kraśnym
[142] dywanie.
KLITAJMESTRA
Jest morze — a któż morze to wyczerpie do dna?
W purpury sok przemnogi głębia jego płodna,
W kosztowny płyn, stworzony, by barwił nam szaty.
1150Dziękować bogu, dom nasz, w dobytek bogaty,
Nie zaznał, królu, nigdy, co znaczy ubóstwo —
Nie jedną, ale tkanek
[143] zdeptałabym mnóstwo
Za cenę twego życia, gdyby mi tak wróże
Uczynić rozkazali. Drzew liściwia duże
1155Z zdrowego wyrastają korzenia i tonią
Swych mroków dom od spieki Syriuszowej bronią
[144].
Po zimie ty nam wiosnę przynosisz, w ogniska
Naszego stając progach. Gdy Zeus wyciska
Sok winny z cierpkich jagód, słoneczne upały
1160Miłemu ustępują chłodowi — wspaniały,
Zwycięski bohaterze, tyś dla nas tym chłodem!
Agamemnon przekracza progi pałacu, za nim Klitajmestra, mówiąca
KLITAJMESTRA
Zeusie, o Zeusie, nie daj się z zawodem
Mym chęciom spotkać dzisiaj! Coś zamierzył, boże,
Niech dzisiaj się wypełni w tym królewskim dworze!
Wychodzi.
Scena się opróżnia: pozostaje tylko Kasandra stojąca na rydwanie i Chór starców.
CHÓR
1165Czemu precz się już nie ruszy
Ten widziadeł straszny tłok,
Co lękliwej mojej duszy
Niepokoi wzrok?
Nieproszone słowa wieszcze
1170Czemu ciągle jeszcze
Nie przestają brzmieć?
Są ni ta wiewna sieć
Snów-majaków, co dokoła
Oblegają nas —
1175Czemu, czemu w żadnej mierze
Serce rozwiać ich nie zdoła?
Długi minął czas,
Gdy okrętów zbrojnych las,
Na Ilion wiozących rycerze,
1180Piaszczyste opuścił wybrzeże.
Teraz wszyscy już wrócili,
Świadkiem tego jestem sam —
Moim oczom któż tej chwili
Zadać może kłam?
1185Przecież coraz smutniej
Drży w mej piersi, acz bez lutni,
Śpiew Erynij! Ach!
Bezlitośny strach
Wygnał mi nadzieję z łona!
1190Serce, pełne trwóg,
Wielką klęskę dziś nam wieści.
Dusza moja zrozpaczona
Błaga, iżby bóg
Wbrew przeczuciom zło to zmógł,
1195Ażeby zapowiedź boleści
Zamienił w dzień chwały i cześci
[145]!
Ten w samą porę się dowie,
Jak rychłe są zdrowia ostatki:
1200Ręka choroby-sąsiadki
Pod jego wkopuje się wał!
Pomyślność zbyt prosto płynąca
Łatwo swe czółno roztrąca
O skryte krawędzie skał.
1205A kto się odważy z swej łodzi
Zbyteczny bogactw ładunek
Wyrzucić,
Ten może dom swój zasmucić,
Ale frasunek
1210Statkowi jego nie szkodzi,
Owszem, wybawić go może —
Resztę dobytku ocala.
Gdzie plenne wyrosło zboże
Z Zeusa łaski przehojnej,
1215Tam lud ma żywot spokojny
Od chorób głodowych z dala.
Krwi czarnej popłynie rzeka,
Gdy ziemia się krwi tej napije,
1220Czyjeż zaklęcia, czyje
Znów go wywiodą na świat?
Ów jeden jedyny, co życie
W mogilne znów wnosił ukrycie
[146],
Z ręki Zeusa padł.
1225Ach, gdyby nie bogów tych wola,
Która mi dzisiaj me wargi
Zamyka,
Czyżbym poskąpił języka
Na ból i skargi?
1230Taką już moja dziś dola:
Serce w swych ciemniach kołacze.
Ni w ogniach, dusza ma pała.
Straszne ją szarpią rozpacze,
Czy przyjdzie zbawienia chwila —
1235Tak się daremnie wysila,
Tak miota, tak rzuca się cała!
Z pałacu wychodzi Klitajmestra.
KLITAJMESTRA
I ty, Kasandro, wnijdźże, wnijdź w te nasze progi!
Użyczył Zeus ci łaski, że ci wolno w mnogiej
Służebnic moich świcie stanąć u ołtarzy
1240I patrzeć, jak się ogień ofiarniczy jarzy.
Zejdź z wozu! Nie bądź dumna! Toć, jak wieści niosą,
Sam nawet syn Alkmeny, ulegając losom,
Niewoli dźwigał jarzmo
[147].
PanKto swobodę straci,
Niech będzie rad, jeżeli z pradziadów bogaci
1245Zajęli się nim państwo, gdyż dorobkiewicze,
Wiadomo, srogie mają dla służby oblicze:
Zda im się, że w ten sposób pańskość swą podnoszą.
Wiesz teraz, co cię czeka — wnijdźże, gdy cię proszą.
Kasandra milczy.
PRZODOWNIK CHÓRU
do Kasandry
Ku tobie wszak się zwraca z wyraźnymi słowy;
1250Jeżeli cię już więżą nieszczęsne okowy,
Więc słuchaj… albo… Słuchać nie masz li
[148] ochoty?
Kasandra milczy.
KLITAJMESTRA
Zna język nieco inny niżeli świergoty
Jaskółcze barbarzyńców; juścić jej do ucha
Wniknęły moje prośby, pewnieć ich posłucha.
PRZODOWNIK CHÓRU
1255Posłuchaj, z tego wozu zejdź, jej bowiem rada
Dzisiejszej twojej doli słusznie odpowiada.
KLITAJMESTRA
Nie myślę tu się dłużej kłaniać byle komu,
Czas tracić pode drzwiami; tam, we wnętrzu domu
Czekają u ołtarza ofiarne jagnięta,
1260Albowiem niespodzianie onać chwila święta
W me progi zawitała… Jeżeliś gotowa
Posłuchać, o, nie zwlekaj! A jeśli me słowa
Twym uszom nieprzystępne, daj mi znak swą dłonią!
Kasandra milczy.
PRZODOWNIK CHÓRU
Podobna do zwierzyny, ściganej pogonią —
1265Snać bardzo dokładnego trzeba jej tłumacza.
KLITAJMESTRA
Szalona! Z drogi pychy bynajmniej nie zbacza,
Nie myśli zgiąć pod jarzmo karku swojej buty,
Choć właśnie opuściła gród niewolą skuty;
Aż krwią się cały spieni, tak się wnet przełamie
1270Jej upór nieprzeparty! Ale ja w tej bramie
Nie będę stała dłużej na szyderstwo ludzi!
Wychodzi.
PRZODOWNIK CHÓRU
Nie gniew, tylko współczucie ta nieszczęsna budzi.
Zejdź z wozu, uświęć los swój niewolny, sierocy,
Te ciężkie przyjmij pęta, uległa przemocy!
KASANDRA
1275Ratunku! Świat w oczach mi ginie!
Apollinie! Apollinie!
CHÓR
Dlaczego do pomocy wzywasz Loksyjasza
[149]?
A wszak ci nie dociera doń ta boleść nasza.
KASANDRA
Ratunku! Świat w oczach mi ginie!
1280Apollinie! Apollinie!
CHÓR
I znowu nadaremnie wzywa tutaj boga,
Któremu obojętna wszelka ludzka trwoga!
KASANDRA
Apollinie! Apollinie!
Ty, polowaczu pośród śmierci pól,
1285Polujesz na mój ból!
Twój pocisk raz mnie wtóry tak ugodził ninie
[150]!
CHÓR
Zapewne treścią wróżb jej własna będzie dola,
Bożego bowiem ducha nie zniszczy niewola.
KASANDRA
Apollinie! Apollinie!
1290Ty, polowaczu pośród śmierci pól,
Polujesz na mój ból!
Ach, w jakież ty mnie progi zapędziłeś ninie?!
CHÓR
W Atrydów dom! Gdy nie wiesz, mój ci język powie!
Przekonasz się, że fałszu nie ma w moim słowie.
KASANDRA
1295Od bogów przeklęty dom!
Ha! Wiem ci! Krwawa rzeźnia, hańba, grzech i srom!
Zabójców nikczemne hordy,
Stryczki, topory, mordy!
CHÓR
Gończego węch ma ostry ta obca niewiasta,
1300Wywęszy, czego szuka: mord spod stóp wyrasta.
KASANDRA
Ha! Widzę świadków! Znam!
Ubite pacholęta gotują! On sam,
On, rodzic, ich mięso zjada!
[151]
Straszna, ohydna biesiada!
CHÓR
1305Twej wieszczej myśmy sławy wszyscy tu świadomi,
Lecz dziś nas twe proroctwo wcale nie złakomi.
Jakiż to ona w tej chwili
Krwawy gotuje los?
O, biada! Biada!
1310Ten potwór człeczy
Na zbrodnie się nowe sili.
Nowy cios
Gdy ranę dzisiaj zada,
Żadna jej moc nie wyleczy.
CHÓR
1315Co znaczy to proroctwo, rozum mój nie zgadnie…
O tamtym mówią wszyscy, znam ci je dokładnie.
KASANDRA
Co czynisz, nieszczęsna żono?
Twój ci to mąż i pan!
O, biada! Biada!
1320Wyrzec nie mogę!
Ku łaźni go zaproszono
[152] —
Koniec znasz?
Ręce do mordu składa —
Mord szybką wybrał drogę.
CHÓR
1325Nic dotąd nie rozumiem z tego, co nam wieści:
Nie zdołam zagadkowej wytłumaczyć treści.
KASANDRA
Ojej! Ojej!
Cóż to me widzą oczy?
Piekieł to godna sieć!
1330Przędza, wspólniczka zbrodni,
Patrzajcie, krwią już broczy!
Radosne hymny piej,
Wielkie wesele wznieć,
Ty, domu straszny demonie!
[153]
1335Nowa ofiara ci płonie!
CHÓR
Jakąż to wzywasz Erynię?
Jacyż duchowie, krwi głodni,
Mają radością napełnić ten dom?
Nie cieszy mnie język twój:
1340Trwożnie mi serce bije.
Dreszcz mnie przenika srogi,
Ni grom,
Krwi mi się ścina zdrój.
Jestem ni człek,
1345Co od oszczepu legł —
Nieszczęście szybkie ma nogi.
KASANDRA
Ojej! Ojej!
Cóż to me widzą oczy?
Niech sobie pójdzie byk!
[154]
1350Trzymać go z dala od krowy!
[155]
Płaszcz go fałdami otoczy —
Miejże baczenie, miej,
Na róg cię wdzieje!… Krzyk
Zali słyszycie? Przyjaźnie
1355Krwawą gotuje mu łaźnię.
CHÓR
Chełpić się znawstwem jej wróżby
Wcale nie jestem gotowy,
Przecież to widzę, że tych wieszczeń treść
Nowy oznacza trud.
1360Celem proroczej służby,
Cóż być innego może,
Jak nieść
Same nieszczęścia w lud?
Słów wieszczych moc,
1365A w każdym groźna noc,
Lęk w każdym ma swoje łoże.
KASANDRA
Ojej! Ojej!
Jakiż to straszny wiódł mnie los!
Nędzę ci moją opowiadam w głos!
1370Do tych zbójeckich kniej
Po cóż mnie przygnał on?
Chyba na wspólny skon,
Bo na cóż by innego?
CHÓR
Prorocki porywa cię szał —
1375O swojej własnej doli
Nieśpiewny nucisz śpiew!
Ach! Jak on boli! Jak boli!
Tak szary słowik wśród drzew
„Itysie! Itysie!” wciąż woła.
[156]
1380Smutniejszy on żywot miał —
Rozkoszy chwila wesoła
Odbiegła nieszczęsnego…
KASANDRA
Ojej! Ojej!
Gdzież ze słowiczym równać mój
1385Nieporównany, niezmożony znój?
O losie spokojnym piej,
W pierze cię stroi bóg —
Mnie, biedną, oszczep zmógł,
Miecz obosieczny siecze.
CHÓR
1390Ach, skądże cię naszedł ten lęk?
Skądże te dary wieszcze,
Co takie w sercu mem
Rozpaczne budzą dreszcze?
Nadludzkim porwana tchem,
1395Szaloną szalejesz pieśnią!
Skąd ten złowróżbny jęk,
Te sny, co ludziom się nie śnią,
Natchnienie to nieczłecze?
KASANDRA
Ojej! Ojej!
1400Parysie, twe śluby, twe śluby
Stały się źródłem zguby
Najdroższej braci twej!
Ojej! Skamandrze, ma rzeko,
Tam, nad twym brzegiem, daleko
1405Młodość ci moja wyrosła!
A teraz we mnie masz nieszczęścia posła,
Teraz w cierpieniu niesytem
Wieszczyć już będę nad Kocytem,
Nad Acherontu wodami
[157].
CHÓR
1410Tak już wyraźnie przemawiasz tu do mnie,
Że każde dziecko zrozumie twe słowa.
Straszna w nich rozpacz się chowa!
Jakby ukąsił mnie wąż,
Tak ci mnie boli ogromnie,
1415Tak ci mnie szarpie wciąż
Twój ból!
Żałość swą tul,
O, miejże litość nad nami!
KASANDRA
Ojej! Ojej!
O grodzie zburzony, zburzony!
1420Daremny trud obrony!
Czyż mi nie będzie lżej?
Ojej! Daremne ofiary,
Na które ojciec mój stary
Poświęcał hojnie swe stada,
1425Iżby na miasto nie przyszła zagłada,
Która się nad nim dziś sroży;
I mnie wnet pocisk boży
Na wieki o ziem powali.
CHÓR
Zgadza się słowo twoje z poprzedniemi,
1430Lecz cóż za demon dziś opętał ciebie,
Że w tak rozpacznem się grzebie.
Słów rozpasaniu twój duch?
Nie szedł ci nigdy po ziemi
Równie straszliwy słuch!
1435Twój czas
Snać ci już zgasł!
Ach! Cóż się stanie dalej?
KASANDRA
Nie będzie me proroctwo jak oblubienica,
Co w ślubne otuliła zasłony swe lica —
1440Zaszumi ni poranny wiatr na morskiej toni
I, kłęby mgieł rozwiawszy, by falę wyłoni
Nieszczęście, stokroć większe, niż wszystkie na ziemi
Nieszczęścia! Tak! Nie będę już zagadkowemi
Wieściła wam słowami! A was tu na świadki
1445Przyzywam, iże węch mój niezwykły, węch rzadki
Wyśledził krwawe drogi najdawniejszych zbrodni.
Nie wyjdzie z tej siedziby chór, co jak najzgodniej
Niezgodne nuci hymny, pieśni klątw i kary —
Przeciwnie: krwią upojon, wylaną bez miary,
1450Szaleje tłum Erynij, nie myślący wcale
Opuszczać tego domu. W swym złowróżbnym szale
O pierwszej śpiewa winie straszny śpiew, klątwami
Rzucając i na zdrajcę, co małżeńską plami
Łożnicę swego brata
[158]. Strzały mojej siła
1455Czyż chybia — czy też dobrzem w środek wyceliła?
Szachrajskaż ze mnie wróżka, żebrząca po mieście?
Przysięgnij, że poświadczysz, jako mnie, niewieście,
Stojącej tu przed tobą tej gorzkiej godziny,
Nietajne są pradawne rodu tego winy!
PRZODOWNIK CHÓRU
1460I cóż, choćbym ci złożył przysięgę-rękojmię?
ProrokLecz tego moja dusza zdumiona nie pojmie,
Że, wzrosła gdzieś za morzem, prawisz o tej rzeczy
Jak człek, co się źrenicą własną ubezpieczy.
KASANDRA
Za łaską Apollina duch ten we mnie gości.
CHÓR
1465Użyczył ci jej wiedzion pragnieniem miłości?
KASANDRA
Tak — dawniej wstyd mnie było wyznać to przed światem.
CHÓR
Wszak prawda: zakochany zbyt czułym jest kwiatem.
KASANDRA
O względy me walczyło jego serce boże.
CHÓR
Odpowiedz: podzieliłaś z nim małżeńskie łoże?
KASANDRA
1470
Przyrzekłam, ale potem zwiodłam Loksyjasza.
CHÓR
Już wówczas moc wieszczenia miała wróżka nasza?
KASANDRA
Z ust moich o swej doli słyszały me ziomki.
CHÓR
A jakżeż? Gniew Fojbosa
[159] nie ścigał cię gromki?
KASANDRA
Od chwili tej nikt nie chciał wierzyć słów mych treści.
CHÓR
1475Ja mniemam, że się prawda w twoich wróżbach mieści.
KASANDRA
Ojej! Ojej!
I znowu mnie opętał groźny duch! W swe służby
Porywa mnie szał wieszczeń. O, nieszczęsne wróżby!
Patrzajcie! W bramie domu, ni senne widziadła,
1480Gromadka niewiniątek zabitych usiadła —
Przez własnych swoich krewnych zarzezane dzieci!
W ich rękach — patrzcie, patrzcie! — kawał mięsa świeci —
To nerki ich i trzewia! Ojciec ich rodzony
Spożywał karm tę straszną. Gdzież szukać obrony?
1485Tchórz w skórze lwiej, zająwszy legowisko cudze,
Na moim mści się panu
[160] — przystoi mnie, słudze,
Zwać panem tego wodza, co zburzywszy Troję,
Powrócił i nie przeczuł na nieszczęście swoje
Języka zdradnej suki! Ni podstępna Ate,
1490Tak łasi się, tak słowa w pochlebstwa bogate
Do nóg mu, skomląc, rzuca, a zgubę mu knuje!
Niewiasta morderczynią! Poszła między zbóje!
Jak nazwać ją? Z czym stwora tego zrównać można?
Gadzina pełzająca, nie, Scylla
[161] bezbożna,
1495Co z statków precz porywa niebacznych żeglarzy!
Szalona matka Hadu
[162], spór niecąca wraży
Pomiędzy najbliższymi! O, jakżeż radośnie
Krzyczała ni to w bitwie, gdy zwycięstwo rośnie,
Szczęśliwa, że ocalon powraca do domu,
1500Ty wierz mi albo nie wierz! Nie chcęć ja nikomu
Narzucać swojej prawdy — ale przyszłość bliska,
Że z płaczem nie odmówisz mi wieszczki nazwiska.
CHÓR
Pojmuję Tyestesa okrutną biesiadę
Z rodzonych jego dzieci i trwogi mnie blade
1505Nachodzą na tę prawdę, szczerą, bez pozoru —
Lecz to, co teraz słyszę, wytrąca mnie z toru.
KASANDRA
Powiadam ci, że ujrzysz mord Agamemnona.
CHÓR
Niech słowo to nieszczęsne na uściech
[163] twych skona!
KASANDRA
Nieszczęsne będzie każde me słowo w tej porze.
CHÓR
1510
Gdy spełni się — lecz nigdy spełnić się nie może!
KASANDRA
Tak pragniesz, a tam mord się gotuje niegodnie.
CHÓR
A jakiż to mąż chciałby wykonać tę zbrodnię?
KASANDRA
Nie dajesz sobie rady z treścią wróżby mojej.
CHÓR
Kto mord ten ma wykonać, na tym sprawa stoi.
KASANDRA
1515
Językiem wszak helleńskim mówi duch przeze mnie.
CHÓR
I pytia po helleńsku obwieszcza swe ciemnie.
KASANDRA
O, jakiejż znów płomiennej doznaję podniety!
Licejski Apollinie
[164]! Biada mi, o biada!
1520O, widzę, jaką śmierć mnie, nieszczęśliwej, zada
Dwunożna owa lwica, co się z wilkiem sprzęga
Od czasu, kiedy lwa jej szlachetna potęga
Odbiegnąć ją musiała! Truciznę dlań warzy
I jeszcze się przechwala, że w ten napój wraży
1525Domiesza i dopłatę za mnie; sztylet ostrzy
Na męża i powiada, że to jest najprostszy
Podarek dla człowieka, co mnie wiódł tu z sobą.
Lecz po cóż ja to noszę? Precz! Precz z tą ozdobą,
Z tym wieńcem wokół skroni, z tym wieszczym kosturem!
1530Roztrzaskam cię, nim sama w tym moim ponurem
Utonę przeznaczeniu. Precz z wami! To wasza
Nagroda! Niech w tym stroju inna świat przestrasza
Wróżbitka! Sam Apollo płaszcz ten ze mnie zdziera,
Boć widział, jak niejeden szyderczy przechera
1535Wydrwiwał mnie, ubraną w te kapłańskie szaty.
Czy druh, czy nieprzyjaciel — wszyscy mnie za katy
[165]
Błaźnicą przezywali. Byłam ni włóczęga,
Żebraczka, tłuk uliczny, co po płacę sięga
Za wróżby. Jam to zniosła! Teraz wieszcz ten święty,
1540Co wieszczką mnie uczynił, w takie mnie odmęty
Strasznego przeznaczenia bezlitośnie wtrąca!
Nie ołtarz ci ojcowski ja zobaczę: wrząca
Krew moja pień czerwoną zleje dzisiaj strugą!
A jednak nie pomrzemy bez cześci! Niedługą
1545Jest chwila, gdy powstanie mściciel
[166], co ukarze
Swą matkę, za śmierć ojca śmierć jej niosąc w darze.
Przybędzie z obcej ziemi, wygnaniec tułaczy
[167],
I zbrodni swego rodu dopełni: rozpaczy
Ojcowskiej jęk go przyzwie, bo taką bogowie
1550Związali się przysięgą! Lecz po cóż w mym słowie
Ten żal, ta gorzka boleść? Czylim nie widziała,
Jak w gruzy Ilijonu rozpadła się chwała,
Jak władców mego grodu karał wyrok nieba?
To wszystko jeślim zniosła, czyliż mi się trzeba
1555Obawiać własnej śmierci? Tak! Pójdę i zginę!
Hadesuć to są wrótnie
[168] ta brama! Jedyne
Mam tylko dziś życzenie: niech od razu we mnie
Uderzy cios morderczy, niech śmiertelne ciemnie
Ogarną mi źrenicę z pierwszym krwi potokiem,
1560Bez kurczów niechaj zasnę ze spokojnym okiem!
CHÓR
O wielce nieszczęśliwa, lecz i wielce mądra
Niewiasto, tak świadoma swoich losów jądra,
Przecz
[169] spieszysz do ołtarza, ni ofiarne zwierzę
Pędzone ręką boga? Jakiż szał cię bierze?
KASANDRA
1565Ratunku nie ma dla mnie, drodzy przyjaciele!
CHÓR
I jedna chwila zwłoki daje szczęścia wiele.
KASANDRA
Nadeszła już ma chwila, nic tu nie poradzę.
CHÓR
Że zguba czyha na cię, przypisz swej odwadze!
KASANDRA
Odważna śmierć największą człowieka rozkoszą.
CHÓR
1570
Szczęśliwi ludzie myśli takiej nie wygłoszą.
KASANDRA
O biada! Biadać, ojcze, razem z dziećmi twymi!
CHÓR
Cóż dzieje się? Przecz usty wołasz tak trwożnymi?
KASANDRA
CHÓR
Cóż biadasz? Skąd twym sercem taki lęk owłada?
KASANDRA
1575
Ach, dom ten cuchnie mordem, krwią wylaną zionie!
CHÓR
Cóż może być? Ofiara na ołtarzu płonie.
KASANDRA
Mogilny czuję zaduch! O, lęki! O, strachy!
CHÓR
Tak, juścić to nie słodkie syryjskie zapachy.
KASANDRA
O drodzy!
1580Odejdę! Nie utrzymam tam, w domu na wodzy
Swych łez nad moim losem i Agamemnona.
Nie płaczę bez powodu, jak w krzewach strwożona
Ptaszyna. Skoro umrę, wy mi poświadczycie,
Jak życiem ta niewiasta zapłaci za życie
1585Niewiasty, jak za męża padnie mąż. Odchodzę…
W gościnę śmierci idę w tej ostatniej drodze.
CHÓR
Ach, żal mi! Los ten sama wywróżyłaś sobie.
KASANDRA
Raz jeszcze się odezwę — czyż to przy mym grobie
Żałobną ma być pieśnią? Nie! Nie! Na ten słońca
1590Ostatni blask zaklinam, ażeby obrońca
Ojcowskiej czci, gdy mścić go na mordercach będzie,
I moją, niewolnicy, cześć miał też na względzie!
O, dziwne życie ludzkie! Lada cień je zmoże,
Jeżeli jest szczęśliwe, a jeśli, nieboże,
1595Nieszczęsne, tak je gąbka, jak litery, zmaże
[170] —
I na to ja się więcej niż na los swój skarżę.
Wchodzi do pałacu.
CHÓR
Nikt ze śmiertelnych nie ma szczęścia dość:
Gdy nowe szczęście zapuka do bram,
Gdzie władnie dobytek sam,
1600Zasób bogactwa przemnogi,
Złoto przydane złotu,
Nikt mu palcami nie pokaże drogi
Powrotu,
Nikt mu nie powie: „Niepotrzebnyś gość!”.
1605Patrzcie! Zburzywszy Priamowy gród,
Boży ściągnąwszy nań gniew,
Niebiańskiej chwały zagarnąwszy plon,
Wrócił pomiędzy swój lud —
I oto teraz dawnych przodków krew
1610Krwią własną płaci,
Swym własnym skonem płaci innych skon.
Słyszący o tym, któż by z naszych braci
Chełpić się mógł,
Że mściwy nie sięgnie go bóg?
GŁOS AGAMEMNONA
z wewnątrz
1615
O biada! Cios śmiertelny godzi we mnie! Biada!
PIERWSZY Z CHÓRU
Cyt! Ciosem ktoś uderzon śmiertelnym upada.
GŁOS AGAMEMNONA
jak wyżej
O biada! Po raz wtóry ugodzono we mnie!
DRUGI Z CHÓRU
To króla jęk! Nie wątpić! Zabity nikczemnie!
TRZECI Z CHÓRU
Potrzeba się naradzić, towarzysze mili,
1620Co czynić nam się godzi w tej rozpacznej chwili.
CZWARTY Z CHÓRU
Ja powiem wam, co myślę: co tchu iść należy
Do miasta, niechaj zaraz wszystek lud przybieży!
PIĄTY Z CHÓRU
Ja mniemam, że źle będzie, jeśli sprawę zwleczem:
Wszystkiego my z dobytym wywiedzmy się mieczem!
SZÓSTY Z CHÓRU
1625I ja tego samego, mówię, jestem zdania:
Niech nikt z nas się nie waha, działać się nie wzbrania!
SIÓDMY Z CHÓRU
Wiadoma rzecz: przygrywka to, co w mury miasta
Wprowadzi nam tyranię; przewrót z niej wyrasta.
ÓSMY Z CHÓRU
Tracimy czas, a przecież zabójczą jest zwłoka
1630Dla tych, co swej przyszłości nie chcą spuścić z oka.
DZIEWIĄTY Z CHÓRU
Bezradny tutaj stoję, lecz to wam wyłożę:
Kto działać chce, ten łatwo na radę się zmoże.
DZIESIĄTY Z CHÓRU
I ja tak samo myślę, boć nie ma sposobu,
By kto pustymi słowy wskrzesił zmarłych z grobu.
JEDENASTY Z CHÓRU
1635
Więc cóż? Za cenę życia ma li nasze serce
Uznawać hańbiciela domu, czcić mordercę?
DWUNASTY Z CHÓRU
Nie! Tego mi zanadto! Raczej umrzeć radzę!
Najgorszy los znieść łatwiej niż tyranii władzę.
TRZYNASTY Z CHÓRU
Słuchajcie! Gdzież jest dowód? Czy te z wnętrza jęki
1640To znak już całkiem pewny, że zginął z ich ręki?
CZTERNASTY Z CHÓRU
Przedwcześnie naszych gniewów płomienie rozbłysły.
Boć inna sprawa pewność, a inna domysły.
PIĘTNASTY Z CHÓRU
Tak wszystkim ta się rada wielce słuszną wyda:
Wpierw trzeba się dowiedzieć, czy zginął Atryda.
Rozsuwa się ściana tylna sceny: widać łaźnię, w której zamordowano Agamemnona. Zwłoki jego, wielką okryte tkaniną, spoczywają w wannie; obok nich leży trup Kasandry; Klitajmestra z siekierą w ręku zastępuje drogę mężom rady, pragnącym wkroczyć do wnętrza.
z czołem obryzganym krwią
1645Wbrew wszystkim dawnym słowom, które tak, jak pora
Żądała, wygłosiłam, jestem oto skora
Przemawiać wręcz przeciwnie i tego się zgoła
Nie wstydzę. Bo gdzież człowiek, co inak
[171] wydoła
Na wrogów, udających przyjaciół, tak śmiało
1650Zarzucić swoje sieci, by się nie udało
Wyskoczyć z nich i umknąć? Z dawnej ja zawiści
To wszystko obmyśliłam, dziś się plan mój iści,
Czas nadszedł ostateczny. Po skończonym dziele
Widzicie mnie przed sobą, drodzy przyjaciele!
1655Spełniłam i otwarcie wyznać to wam mogę,
Iż wszystką do ucieczki zamknęłam mu drogę:
Ogromna ci to przędza, niby sieć rybacka,
Tkań zguby przeolbrzymia, łowiąca znienacka.
Dwukrotnym cios zadała, dwukrotne westchnienie
1660Dobyło mu się z piersi, gdy o ziem go żenie
[172]
Mój topór. Potem jeszcze, gdy już legł zabity,
Raz trzeci uderzyłam — w cześć Zeusa, wśród świty
Umarłych władnącego w podziemnej krainie
[173].
Padając, tak wyzionął swego ducha ninie!
1665A strumień krwi, trysnąwszy aż po moje włosy,
Obryzgał mi to czoło kroplą czarnej rosy,
Radując mnie, jak pola cieszy deszcz wiosenne,
Gdy padłszy z nieba, kiełki z ziarn dobywa plenne.
Tak rzecz się ma, widzicie! Cieszcie się, panowie
1670Argiwscy, jeśli wolę macie po mym słowie
Radować się, jak ja się raduję! A gdyby
Przy zmarłym można czaszę wznieść bez żadnej chyby
[174].
Godziłoby się tutaj, tak jak rzecz jest godna,
Że on swój kielich zbrodni wypił dzisiaj do dna.
PRZODOWNIK CHÓRU
1675Truchleję na twój język! Niewiasto bezbożna!
Przy zwłokach swego męża czyż tak mówić można?
KLITAJMESTRA
Pragniecie wmówić we mnie szał i obłąkanie!
Odważnam białogłowa! Niech, co chce, się stanie,
Wy gańcie mnie lub chwalcie — mówię bez obsłonek —
1680To dla mnie obojętne. Oto mój małżonek,
Patrzajcie! Agamemnon! Serce się nie boi:
Śmierć jego to mistrzowskie dzieło ręki mojej!
CHÓR
O, jakich trujących ziół
Wyrosłych z ziemi łona
1685Najadłaś się dzisiaj, szalona
Niewiasto?
Z głębin mórz
Jakiegoś się jadu napiła,
Że taka w tobie wre zbrodnicza siła?
1690Klątw nie okiełzać ci już:
Pogardy czeka cię dół,
Za bramy wyświęci cię miasto.
KLITAJMESTRA
Skazujesz mnie tej chwili na sromne wygnanie.
Pogardą ludu grozisz! Niewczesne łajanie!
1695Bo powiedz, czemuś wówczas nie obwiniał męża,
Gdy powziął myśl haniebną, że miłość zwycięża
Ojcowską, i, ni jagnię z swojej licznej trzody,
Poświęcił własną córkę, mego łona młody,
Uroczy kwiat, by trackie uspokoić burze?
1700Dlaczegoście go wówczas, srodzy prawa stróże,
Za zbrodni tych ohydę, nędznego mordercę,
Z tej ziemi nie wygnali, gdy tak moje serce
Skwapliwie dziś karzecie? Ale to — słyszycie? —
Powiadam wam: deptajcie
[175] do woli me życie.
1705Jak ja podepcę wasze, gdy chwila zagości,
Że bóg was nieco innej nauczy mądrości.
CHÓR
Wyniosły jest umysł twój,
Aleć się chełpić nie radzę:
Duszy opętał ci władzę
1710Siew zbrodni;
Mordu ślad
Jeszczeć na twojej skroni
Krwią niezatartą dotychczas się płoni —
Ale opuści cię świat,
1715Znojem zapłacisz za znój,
Zemstę twa wina zapłodni.
KLITAJMESTRA
Nie będzie mi, powiadam, żadna trwoga bliska,
Dopóki mąż, Ajgistos, strzeże mi ogniska,
Oddany, jako dotąd. On ci jest nam zbroją,
1720On tarczą, co osłoni tę odwagę moją.
Przysięgam — ty posłuchaj tej świętej przysięgi! —
Na Atę i Erynis, na owe potęgi,
Mścicielki mojej córki, klnę się — tak, na Dikę
[176],
Co z rąk mych tę ofiarę przyjęła! Podwikę
[177]
1725Niejedną miał tam w Troi, podeptawszy prawa
Swej żony. Jak wesoła kwitła tam zabawa
Z dziewkami chryzejskimi
[178]! A ona, kochanka,
Co razem z nim przybyła tutaj do nas — branka.
Wróżbitka, prorokini, na statku pomoście
1730Rozkosze z nim dzieląca! Drodzy, słodcy goście
Statecznie ukarani!… Miejcie to na względzie:
On zginął, jakom rzekła, a ona, łabędzie
Swe treny wyśpiewawszy, uśmiercona leży
Przy boku miłośnika! W progi moich dżwierzy
1735Wspólniczkę zdradzonego łoża wwiódł niebaczny,
Na stypie tej pogrzebnej kąsek wielce smaczny.
CHÓR
O Mojro! Ześlij mi skon —
W sen wieczny, w sen nieprzespany
Bez długiej konania męki
1740Oczy mi stul!
Albowiem on,
Który miał pieczę nad naszymi łany,
Mój stróż, mój król,
Co dla niewiasty taki poniósł ból,
1745Z niewiasty zginął ręki!
Ojej! Ojej!
Heleno, niewiasto szalona,
Coś tyle, ach, tyle dusz
Na śmierć skazała pod Troją!
1750Na wieki wieków już
Nie skona
Wspomnienie winy twej,
Skąpane w świeżej posoce!
Klątwy straszliwe moce,
1755W swych ręku mające wciąż
Ten dom,
Nowy na głowę moją
Ściągnęły grom:
Przez nie dziś zginął ten mąż!
KLITAJMESTRA
1760W przystępie tego bolu
Nie tęsknij do mogiły,
Ani nie złorzecz Helenie,
Że ręce jej pobiły
Tysiączne Danaów siły,
1765Że je na krwawym polu
Podały na zniszczenie,
Że przez nią na naszej ziemi
Taki się smutek plemi!
CHÓR
Demonie, którego dłoń
1770Wciąż rzuca i rzuca klęski
Na obu potomków Tantala
[179],
Straszny tyś bóg!
Piekielną broń
Dałeś niewieście, że hymn dziś zwycięski
1775Kracze, jak kruk:
Przy zwłokach męża, wstrętny jego wróg,
Swą zbrodnią się przechwala.
Ojej! Ojej!
Heleno, niewiasto szalona,
1780Coś tyle, ach, tyle dusz
Na śmierć skazała pod Troją!
Na wieki wieków już
Nie skona
Wspomnienie winy twej,
1785Skąpane w świeżej posoce!
Klątwy straszliwe moce,
W swych ręku mające wciąż
Ten dom,
Nowy na głowę moją
1790Ściągnęły grom:
Przez nie dziś zginął ten mąż!
KLITAJMESTRA
Prostujesz swoje słowa,
Mówiący o demonie,
Zabójcy naszego rodu,
1795Co żądzą pomsty płonie!
Już w macierzystym łonie
Zaród się klątwy chowa!
Starego ci jeszcze wrzodu
Nie zasklepiła się rana,
1800A świeża już przezeń zadana!
CHÓR
Groźnego wspominasz ducha,
Waszego domu niszczyciela.
Który — ojej, ojej,
Przegorzkie to wspomnienie! —
1805Ciągłymi ofiary zaściela
Krwawy ślad dróg
Niesytej pomsty swej.
Ale on boga li słucha,
Bo wszystkim kieruje bóg!
1810Bez niego nic się nie dzieje,
On na dni naszych koleje
I dzisiaj smutek ten żenie!
Ojej! Ojej!
O królu mój, królu!
1815Jak opłakiwać cię mam?
Jak żegnać w godzinie tej,
Gdy dusza ma pełna jest bólu,
Gdy się w rozpaczy błąka?
Podstępny cię zabił kłam.
1820Bezbożny grzech!
Uwikłan w sieci pająka,
Ostatni wydałeś dech!
O biada! O biada!
Powiązanego zabiła cię zdrada!
1825Daremny opór:
Ciął obosieczny cię topór.
KLITAJMESTRA
Mym zwiesz to dzieło? Mary!
To nie Agamemnona
Małżonkę masz przed sobą!
1830Upioremć jest ta żona,
Ku zemście wyznaczona,
Odwiecznym duchem kary,
Co dom ten okrywa żałobą.
Co chłonie obiatę nową
1835Za ucztę Atreuszową.
CHÓR
Któż świadkiem ci tu będzie,
Że mord nie spełnion jest przez ciebie,
Ach, któż? Ojej! Ojej!
Duch, mściciel winy twej,
1840On, co w nieszczęściach grzebie
Z dawna wasz ród,
Tylko podżegnął cię k'niej!
Posępny Ares, w rozpędzie
Szalonym kroczący w bród
1845Krwi bratniej, coraz to więcej
Wylewa posoki dziecięcej —
W swej drodze on nie ustoi!
Ojej! Ojej!
O królu mój, królu,
1850Jak opłakiwać cię mam?
Jak żegnać w godzinie tej.
Gdy dusza ma pełna jest bólu,
Gdy się w rozpaczy błąka?
Podstępny cię zabił kłam,
1855Bezbożny grzech!
Uwikłan w sieci pająka,
Ostatni wydałeś dech!
O biada! O biada!
Powiązanego zabiła cię zdrada!
1860Daremny opór:
Ciął obosieczny cię topór.
KLITAJMESTRA
Niegodnyż jego był ten skon?
Azali
[180] zdrady i sromu
Do swego nie wniósł domu?
1865Nic nie uczynił on?
Nic! Tylko córkę, Ifigenię,
Nieopłakane moje mienie,
Pozbawił życia, ach!
Jeżeli zabić miał prawo,
1870To cierpieć jego jest prawem!
W Hadesie, tonący w łzach,
Niech w rozżaleniu się krwawem
Nie skarży, że zginął krwawo!
On, sprawca wszystkich zdrad,
1875Od miecza zdradnego padł.
CHÓR
Zbawiona
[181] zmysłów, nie wie
Dusza, co począć już,
Gdzie zwrócić na tor się najprostszy!
Patrzący na domu ruinę,
1880Snać na wiek wieków ginę
Bez rady!
Widzę, zbliżają się grady,
Nie w kroplach deszczu, lecz w krwawej ulewie
Nadciąga ciężar burz!
1885Na nowym brusie
[182] Sprawiedliwość ostrzy
Do nowej pomsty swój nóż.
Ojej! Ojej!
O ziemio, ziemio najświętsza,
Czemuś do swego nie wzięła mnie wnętrza?
1890Czemuś mi patrzeć kazała,
Jak padła jego chwała
W srebrzystej wannie tej?
Któż mu wykopie grób?
Któż po nim płakać będzie?
1895Czy ty, zwaliwszy go do swoich stóp,
W dół go zepchnąwszy ciemny,
Zechcesz żałobne ogłaszać orędzie?
Lej łzy obłudne, lej!
Czelnie
[183] nad zmarłym tym biadaj,
1900Hołd jego duszy składaj
Nikczemny!
W bożego męża cześć
Któż hymn żałosny może wznieść?
Na jego grobie
1905Któż w szczerej zapłacze żałobie?
KLITAJMESTRA
Nie tobie składać taki dług!
Z mej ręki padła ta głowa,
Moja go ręka pochowa —
Nie trzeba żadnych sług!
1910Córce przystoi czcić rodzica:
Ifigenia bladolica
Wyjdzie nad rzeki brzeg
[184].
Ku ciężkiej wyjdzie toni,
Jękiem nabrzmiałej i skargą
1915Po nieskończony wiek,
Ust jego dotknie się wargą,
Czule się k'niemu nakłoni,
W uścisk go zamknie swój,
Nad śmierci powiedzie zdrój.
CHÓR
1920Zarzut ścigają zarzuty —
Któż by rozstrzygać śmiał?
Od miecza ten zginął, kto mieczem
Wojuje; kto zbroił, od doli
Smutnej się nie wyzwoli!
1925Odwieczne
Takie jest prawo bezsprzeczne
I póki w niebie bóg, ten zakon luty
[185]
Na zawsze będzie trwał.
Chcieć gałąź odciąć, z przekleństwem człowieczem
1930Zrosłą, daremny to szał!
Ojej! Ojej!
O ziemio, ziemio najświętsza,
Czemuś do swego nie wzięła mnie wnętrza?
Czemuś mi patrzeć kazała,
1935Jak padła jego chwała
W srebrzystej wannie tej?
Któż mu wykopie grób?
Któż po nim płakać będzie?
Czy ty, zwaliwszy go do swoich stóp,
1940W dół go zepchnąwszy ciemny,
Zechcesz żałobne ogłaszać orędzie?
Lej łzy obłudne, lej!
Czelnie nad zmarłym tym biadaj,
Hołd jego duszy składaj
1945Nikczemny!
W bożego męża cześć
Któż hymn żałosny może wznieść?
Na jego grobie
Któż w szczerej zapłacze żałobie?
KLITAJMESTRA
1950Prawdę wyrzekły twe słowa.
Jam ci też przysiąc gotowa
Plejstenidów
[186] demonowi,
Że zniosę już sama ten srom,
Jeżeli tylko opuści nasz dom,
1955Jeżeli inny złowi
Ród,
W któryby wwiódł
Ten grozy ciężar wszytek
[187]!
Najmniejszy mi starczy dobytek,
1960Jeżeli mściwych pozbędziem się hord,
Wzajemny mord
Nasze opuści progi.
Na scenę z prawej strony wchodzi Ajgistos w płaszczu królewskim, zbrojną otoczony świtą.
AJGISTOS
O dniu sprawiedliwości, dniu jasny i błogi!
Dziś wierzę, iż na ludzkie spoglądają drogi
1965Bogowie i że karzą wszystkie grzechy ziemi.
Rozkoszy! Oto w płaszczu Erynij mściwemi
Rękami uprzędzonym leży tej godziny
Przede mną człek płacący stare ojców winy!
MorderstwoBoć — aby wam przypomnieć bieg wypadków krwawy —
1970Atreusz, ojciec tego, władca tej dzierżawy,
Tyesta, mego ojca, a swojego brata,
O władzę spór z nim wiodąc, wypędził na lata
I z domu, i z ojczyzny. Po niejakim czasie
Tyestes, powróciwszy, ufający, zda się
1975Na łaskę i niełaskę u jego ogniska
I tyle uzyskuje, że posoka śliska —
Przynajmniej jego własna — nie pocieknie strugą
Po ziemi rodzicielskiej. Za chwilę niedługą
Atreusz, tego ojciec bezbożny, z nie lada
1980Zapałem dla rodzica mojego układa
Przyjęcie przyjacielskie: na ucztę go prosi
I ciała jego dzieci upieczone wnosi.
Nikczemnie swe zamiary ukrywając lisie,
Pochował pod pieczyste w tej ohydnej misie
1985Od rąk i nóg odcięte ich palce. Nieświadom
Mój ojciec — któż był takim obecny biesiadom? —
Spożywa karm zdradziecką; jakie stąd wypadło
Nieszczęście, wszak widzicie! Rozpoznawszy jadło,
Zajęczał, wypluł mięso i runął na ziemię,
1990Rozpacznie przeklinając Pelopidów plemię
[188] —
Na wieki aby zginął ród Plejstenesowy,
Tak w bólu swoim życzył zdławionymi słowy —
I oto wskutek czego ten tu ubit leży.
Jam sprawcą jest zabójstwa! Niech każdy uwierzy
1995W postępku sprawiedliwość! Dziecko byłem trzecie,
I tamten mnie wypędził wraz z ojcem, mnie, dziecię
Zaledwie w powijakach, niemowlę. Lecz potem,
Gdym wyrósł, tak mnie Pomsta przywiodła z powrotem
W te strony. Nie przestałem knować do ostatka
2000Przeciwko moim wrogom; przeze mnie ta siatka
Dla tego tu sprzędzona! Teraz, gdy on w mojej
Legł matni, i me serce umrzeć się nie boi.
PRZODOWNIK CHÓRU
Niegodnie jest się chełpić zbrodnią, Ajgistosie!
Powiadasz, żeś o jego wyrokował losie
2005Sam jeden, że przez ciebie mord ten był uknuty —
Bądź pewien, wyrok ludu nie minie cię luty:
Ukamienować zbójcę, utłuc cię gotowi.
AJGISTOS
Z ostatniej śmiesz urągać burty sternikowi,
Co dzierży na okręcie niepodzielną władzę?
2010O, juści ja starości twojej nie poradzę,
By była rozumniejszą, lecz rzec się odważę,
Iż głód i kaźń najlepsi ponoć są lekarze,
Co z pychy nawet starców wyleczyć umieją!
Nie widzisz tego okiem widzącym? Nadzieją
2015Pocieszam się, że wierzgać nie zechcesz, mój luby,
Przeciwko ościeniowi, gdyż nie ujdziesz zguby!
PRZODOWNIK CHÓRU
Więc śmiałeś, niewieściuchu, na wzgardę rycerzy,
Co właśnie powrócili z tej wyprawy świeżej —
Tak, śmiałeś, pohańbiwszy wprzód małżeńskie łoże,
2020Wodzowi i mężowi uknuć śmierć? O boże!
AJGISTOS
I to ci łzy przyniesie! Twa warga zuchwała
Odwrotnie niźli język Orfeusza
[189] działa:
On słodkim swoim śpiewem wszystkie więził twory,
Ty zasię gniew obudzasz; szczek twój nazbyt skory
2025Do kaźni cię zawiedzie, tam ci zamkną usta!
PRZODOWNIK CHÓRU
Ty królem chcesz być w Argos? O nadziejo pusta!
Umiałeś uknuć spisek, ale podnieść dłoni
Na niego, mord wykonać — tchórzostwo ci broni!
AJGISTOS
Kobiety rzeczą podstęp, ja zaś podejrzenie
2030Budziłem, wróg dziedziczny — przyznać się nie lenię.
Lecz dzisiaj, gdym już posiadł te jego bogactwa,
Spróbuję silnie ściągać cugle mego władztwa!
Okiełzam ja przekornych! Owsem nie przepaszę
Rumaka, by miał wierzgać, krnąbrne stadko wasze
2035I głodem, i ciemnicą zacnie obłaskawię —
W zaprzęgu chodzić będzie spokojnie i prawie.
PRZODOWNIK CHÓRU
Z tchórzostwaś go nie zgładził — ona go zabiła,
Ohyda naszej ziemi i bogów, przemiła
Małżonka jego własna! Lecz na obcej niwie
2040Orestes jeszcze patrzy w blask słońca! Szczęśliwie
Powróci kiedyś do nas i z boską pomocą
Wszak pomści na obojgu swą dolę sierocą.
AJGISTOS
Za te słowa, za te czyny
Już twa czelność płacę wzięła.
2045Drodzy moi kopijnicy,
Cni żołnierze, hej, do dzieła!
PRZODOWNIK CHÓRU
Hej, wyciągnąć miecze z pochew!
Już gotowe szranki moje!
AJGISTOS
I ja jestem również gotów,
2050I umierać się nie boję!
PRZODOWNIK CHÓRU
Mówisz, śmierci się nie lękasz?
Więc spróbujmy jak najgodniej!
KLITAJMESTRA
O, przenigdy, mężu drogi!
Nie spełniajmy nowej zbrodni!
2055Cośmy dotąd już sprzątnęli,
Złym sypnęło dla nas ziarnem.
Dość już cierpień, dość przelewu
Krwi na polu tym ofiarnem!
Wróćcie do dom, zacni starce,
2060Nim doznacie męki świeżej,
Lub spełnicie czyn niegodny:
Co się stało, znieść należy.
Oby tylko padać na nas
Nie zechciały nowe klęski!
2065Wszak nas ciężką przygniótł stopą
Demon pomsty przezwycięski.
Posłuchajcie dobrej rady,
Choć przemawia li niewiasta!
AJGISTOS
Co? Mam słuchać, jak ich język
2070W coraz większą czelność wzrasta?
Mam im dzisiaj puścić płazem,
Że liczący na poparcie
Ducha pomsty, tak nikczemnie
Lżą mnie, pana, tak zażarcie?
PRZODOWNIK CHÓRU
2075U Argiwów jużcić łaski
Człek nie znajdzie lada jaki.
AJGISTOS
Oho! Przyjdzie jeszcze chwila,
Kiedy dam ci się we znaki!
PRZODOWNIK CHÓRU
Tak, Orestes gdy powróci —
2080A powróci w swoim czasie!
AJGISTOS
Wiem, że rad się nadziejami
Wszelki człek wygnany pasie.
PRZODOWNIK CHÓRU
Lżyj, używaj, deptaj prawa —
Wszak to godne twego ducha!
AJGISTOS
2085Jeszczeć ja ci to zapłacę,
Jeszcze szał twój mnie posłucha!
PRZODOWNIK CHÓRU
Tak się sierdzi, tak się puszy,
Ni to kogut przy kokoszy.
KLITAJMESTRA
Ty się nie trwóż! My tu pany!
2090Nikt nas stąd już nie wypłoszy!
Klitajmestra i Ajgistos giną we wnętrzu pałacu. Drzwi zamykają się za nimi. Z jednej strony rozchodzi się Chór, z drugiej świta Ajgistosa.
OSOBY DRAMATU:
- Klitajmestra
- Ajgistos
- Elektra
- Orestes
- Pylades
-
Cylissa, niańka Orestesa
-
Odźwierny domu Atrydów
-
Sługa domu Atrydów
-
Chór służebnic. Lud. Świta Klitajmestry.
W głębi królewski pałac Atrydów w Argos.
Na okrągłym placu przed pałacem znajduje się w pobliżu jednego z dwóch wejść mogiła Agamemnona.
Orestes, młodzieniec osiemnastoletni, w ubraniu podróżnym, z mieczem u boku, stoi na grobie; obok niego Pylades, młodzieniec cokolwiek starszy, w stroju podobnym, z dwoma oszczepami w ręku.
ORESTES
Hermesie, panie włości podziemnych
[191], rodzica
Mojego dzisiaj królu, zwróć ku mnie swe lica.
Pomocnym bądź mi zbawcą! Przybyłem z daleka
[192]
Do ziemi swej rodzinnej, lecz nikt mnie nie czeka —
2095Nie witan przez nikogo syn Agamemnona,
Orestes! Dusza jego bólem przepełniona,
Gdyż ojca krwawy podstęp zabrał mu i przeczy
Puścizny jego dziadów! W Strofijosa pieczy
Nad brzegiem cudzoziemskim parnaskiego
[193] zdroja
2100Chowała się i rosła biedna młodość moja;
A ty, dni mych najpierwszych towarzyszu miły,
Pyladzie, tyś sam jeden podpierał me siły
Na drodze, którą muszę — Apollo mi świadkiem,
Bo on to mnie powołał — spieszyć tak ukradkiem…
2105Lecz dziś, gdy ojciec zasnął, ty sam jeden z bogów
Przebiegasz ciemne mroki śmiertelnych rozłogów,
Hermesie! Korne modły zasyłam ku tobie:
Twój głos, wysłańcze niebios, niech zabrzmi na grobie
Ojcowskim, niech mu wnętrze przeniknie aż do dna,
2110By prośba moja była wysłuchania godna,
Przyjęcia ma ofiara! Znad mej skroni młodej
Uciąłem pierwszy pukiel, gdy Inacha
[194] wody
Oblały moje stopy
[195] z ojczystym szelestem.
Niech przyjmie go praojciec, wdzięczny bowiem jestem,
2115Że władca życiodajny tak mi róść szczęśliwie
Pozwolił i rozkwitnąć choć na obcej niwie.
Ten drugi tobie składam w pogrzebnej ofierze
[196],
Ty, ojcze mój wspaniały! Gdy ostatnie leże
Twym zwłokom gotowano, nie mogłem ci, panie,
2120Ni słowa na synowskie szepnąć pożegnanie,
Nie mogłem w hołdzie podnieść tej ręki. Przepłony
[197]
Wygnańca dar, lecz jeśli mocą twej obrony
Królewskie zyszczę
[198] berło, synowskiej obiaty
Na grób twój spłynie, ojcze, strumień przebogaty:
2125Wśród cieniów kroczyć będziesz we czci i honorze,
Jakiego żaden z zmarłych dostąpić nie może.
Schodząc z mogiły, spostrzega orszak, który, zakryty jeszcze przed okiem widzów, zbliża się z przeciwległego wejścia ku scenie.
Co widzę? Orszak kobiet, odzianych w głębokiej
Żałoby czarne płaszcze, kieruje swe kroki
W tę stronę. Cóż się dzieje? Cóż ten pochód znaczy?
2130Czy może dom nasz w świeżej pogrążon rozpaczy?
Czy może z ofiarami na grób ojca spieszą,
By jego gniew przebłagać? Tak jest! Między rzeszą
Tych niewiast i Elektrę widzę. Na jej skroni
Zbyt wielki cień żałości, bym nie poznał po niej
2135Mej siostry! Zeusie, błagam, niech mnie dłoń twa wspiera!
Śmierć ojca pragnę pomścić, ojca-bohatera.
Chowają się w jednym z dwóch wejść. Z drugiego wychodzi
Elektra, dziewica starsza od
Orestesa, z obciętymi krótko włosami
[199], w czarnej sukni żałobnej, bez najmniejszej odznaki, która by ją odróżniała od towarzyszących jej dworek. Piętnaście tych kobiet, stanowiących
Chór, występuje w roli płaczek
[200]. Jedne z nich mają dzbanki ofiarne, inne, stosownie do ceremoniału, biją się w piersi itd.
CHÓR
Ofiaryć ja niosę na grób —
Wysłał mnie dom.
Rączymi — patrz! — pięściami
2140Biję się w pierś.
Krew mi lica plami —
Paznokci to mych
Dotkliwy łup.
Niehamowany żal
2145Pospiesza w krok za nami.
Co tylko chcesz.
To czyń, to rób,
A nie wypędzisz — nie! —
Rozpaczy z łona!
2150Zdarta na szmat,
Na łachman postrzępiona,
Opada nam suknia do stóp.
Komnatę dziś naszą, ach,
Rozbudził krzyk.
2155Zerwały się na nogi
Groza i lęk.
Bladych widziadeł trwogi
Przepełny był dom.
Śmiertelny strach
2160Dziko najeżył włos,
Gdy wieścił sen złowrogi,
Co naszedł dziś
Królewski gmach.
Wróżbitów orzekł głos,
2165Że w zmarłych grobie
Zemsty nie stłumią w sobie —
Że mord się objawił w tych snach.
2170Bogów przeklęta nać:
Pochlebstwem pragnie dziś
Przebłagać zabitych gniew
Ta najpodlejsza z żon…
Słów mi się własnych bać!
2175Bo gdzież ta wielka moc,
By zmyć wylaną krew?
Pohańbion dziś
Królewski gród,
Zamieszkał w nim
2180Ponury ból,
W głęboki mrok,
Nieznany wprzód,
Pogrążył się jasny dom
Z chwilą, gdy umarł król.
2185Tak, ongi, za dawnych lat —
Gdzież jest ten błogi czas?
Z miłością słuchał tłum
Tego, co władca mu rzekł.
Inak czynimy dziś:
2190Strach li popędza nas.
Korzyść to ludzi bóg,
Za nią podąża człek,
Lecz pomsty dzień
Rozbłysnął już,
2195Przyspieszył swój
Niechybny krok,
A kto by chciał
Do skonu zórz
Godzinę sądu zwlec,
2200Tego pochłonie mrok.
Napiła się do syta
I mord o pomstę woła
Z przesiąkłej krwią głębiny.
[203]
2205Niedługo czeka odwet,
Wnet krzywda będzie zmyta —
Krzywdziciel dopełnił swej winy.
Gdy pękł już pas dziewiczy,
Przerwanyć on na wieki!
2210Chociażby wszystkie zdroje
Spłynęły jedną drogą —
Daremnie! Rąk mordercy
Wody tej wielkiej rzeki
Oczyścić już nigdy nie mogą.
2215Ale, o biada, ciężkie brzemię sług
Gniecie nam barki —
Narzucił je bóg.
Ni się poskarżyć, ni pożalić komu!
W niewolniczego posłuszeństwie sromu
[204]
2220Trzeba nam wszystko znieść,
Hańbę uważać za cześć,
Sercu zadawać gwałt
I tylko po kryjomu
Wylewać gorzkie łzy
2225Nad losem tego domu!
ELEKTRA
O dziewki, służebnice w naszych progach skrzętne,
I wierne towarzyszki w tej drodze, pamiętne
Boleści mojej krwawej! Niech mnie wasza rada
Wspomoże: co powiedzieć ma córka, gdy składa
2230Ofiarę na grób ojca? Ma li rzec: te datki
Powierzam twej mogile, przysłana od matki —
Wiernemu małżonkowi niesie wierna żona?
Nie mogę! Na mych uściech słowo takie skona,
Gdy stanę z obiatami przy ojca mogile!
2235Daremnie się na wyraz powitania silę…
Czy może go zawezwać przyjętym zwyczajem,
Ażeby za podarek odpłacił się wzajem
Podarkiem, krzywdę krzywdą nagrodził? Czy godniej
Umilknąć? Padł mój rodzic od haniebnej zbrodni —
2240Na znak więc strasznej hańby płyn ofiarny z błotem
Pomieszam, wzrok odwrócę i odejdę potem
Ze wzrokiem odwróconym! Tak ci domu ściany
Obmywszy, wylewamy kał niepożądany!
Poradźcie przez tę wspólną nienawiść do wroga,
2245Nie tajcie nic! Niech wnętrza nie szarpie wam trwoga:
My dzieci jednej Doli, słudzy czy panowie,
Niech zatem serce wasze, co myśli, wypowie!
PRZODOWNICA CHÓRU
W nie mniejszej czci mam ojca grób niźli ołtarze —
Wyjawię ci, posłuszna, co mi serce każe.
ELEKTRA
2250Tak, jak ci cześć dla grobu mego ojca radzi.
PRZODOWNICA CHÓRU
O szczęście módl się dzisiaj dla wiernej czeladzi!
ELEKTRA
Gdzież ona? Gdzież ta dusza, tak wiernie służbista?
PRZODOWNICA CHÓRU
Ty pierwsza i nienawiść kto ma dla Ajgista.
ELEKTRA
Więc za was i za siebie wznoszę dzisiaj modły.
PRZODOWNICA CHÓRU
2255Powinnaś wiedzieć sama, kto cny, a kto podły.
ELEKTRA
Któż jeszcze poza nami tutaj się ostoi?
PRZODOWNICA CHÓRU
Orestes na obczyźnie wart modlitwy twojej.
ELEKTRA
Tak, prawda. Twa nauka w dobrej przyszła chwili.
PRZODOWNICA CHÓRU
I o tych nie zapomnij, którzy mord spełnili!
ELEKTRA
2260Cóż na to rzec? Me serce twej porady czeka.
PRZODOWNICA CHÓRU
By przeciw nim obudzić boga lub człowieka.
ELEKTRA
Jak myśleć mam, odpowiedz: mściciela czy sędzię?
PRZODOWNICA CHÓRU
Kto śmiercią ich ukarze, ten pożądan będzie.
ELEKTRA
Nie grzech to? Czyż się na to godzą wielkie nieba?
PRZODOWNICA CHÓRU
2265Jakożby nie? Krzywdzącym płacić krzywdą trzeba!
ELEKTRA
Skargami żyć nam dzisiaj, a nie zemstą srogą.
PRZODOWNICA CHÓRU
Zaufajże podziemnym, litościwym bogom!
ELEKTRA
Głos ludzki nie dociera do głębiny ziemi.
PRZODOWNICA CHÓRU
Lecz Hermes ci przychylny, dotrze z prośby twemi.
[205]
ELEKTRA
2270Posłucham. Gdy się modlić u grobu przestanę,
Podacie mi obiaty, drużki me kochane!
PRZODOWNICA CHÓRU
Tak, módl się, jak się modlić płód
[206] królewski może!
My czekać będziem znaku w milczącej pokorze.
[207]
ELEKTRA
Wszechmocny nieb wysłańcze i umarłych świata,
2275Ku tobie dziś, Hermesie, prośba moja wzlata:
O, spraw, by pomni mordu podziemni bogowie
Raczyli mnie wysłuchać! A przedsię w tym słowie
O łaskę Ziemi proszę
[208], tej wielkiej macierzy,
Do której wszystko wraca, by na żywot świeży
2280Wypuścić nowe kiełki… Skrapiając mogiłę
Rodzica, tak się modlę: Ojcze! Światło miłe
Oresta niechaj w naszym zajaśnieje domu,
Bo straszni my nędzarze, żywiący się sromu
Potrawą, precz wygnani przez matkę dla męża,
2285Ajgista, współwinnego twej śmierci!… Zwycięża
Naokół ręka zbrodni. Jam dziewką, a w cudzej
Dziedzinie brat, ci zasię, głodnych chuci słudzy,
Na trudów twych dobytku bez miary się pasą.
Z młodzieńczą Orestesa pozwól zejść się krasą
[209]
2290W ojczyźnie — o to dzisiaj do ciebie się modlę!
Mnie dłoń zachowaj czystą, iżbym nie tak podle
Czyniła jako matka! Rozum daj i serce
Poczciwe!… Tyle za nas… A twoje morderce
Niech ściga krwawy mściciel! Ci, co cię zabili,
2295Niech padną, luby ojcze, zabici! Ni chwili
Nie waham się tej klątwy ściągać na twe wrogi,
Zaś na nas oby spłynął strumień łaski błogi
Z dostojnych rąk mieszkańców podziemnej krainy,
Z rąk bóstw, a zwłaszcza Ziemi i karzącej winy
2300Sprawiedliwości… Ojcze, to rzekłszy, ofiary
Poświęcam twej mogile… A wy, jak wam stary
Obyczaj nakazuje, w czci mający groby,
Uczcijcie umarłego pieniami
[210] żałoby.
CHÓR
śpiewa; podczas tego Elektra zajęta ofiarami na grobie ojca
Niech spłynie na ziemię
2305Łez tych hojny zdrój,
Na grób, gdzie on drzemie,
Przynosim obiaty,
Racz wysłuchać nas:
2310Wybaw od zatraty,
Daj spokojny czas!
O biada! Biada! Biada!
Gdzież ten oszczep w dłoni.
Gdzie scytyjski łuk,
2315Co od klęsk obroni
Nasz rodzinny próg?
Gdzie te męża siły,
Gdzie ten miecza grom,
Co by wyzwoliły
Od klątwy nasz dom?
2320Zbyt krwawo ona włada…
schodzi z mogiły, trzymając pukiel włosów w ręku
Ofiarę ojciec przyjął wylaną, lecz nowa
Na serce spada troska — chcę waszego słowa.
PRZODOWNICA CHÓRU
Mów! Pełne my, czekając, bojaźni i lęku.
ELEKTRA
Na grobie był ten pukiel, który trzymam w ręku.
PRZODOWNICA CHÓRU
2325Mężczyzny to czy dziewki ten pęk włosów gładki?
ELEKTRA
Nie trudnoć chyba będzie pojąć treść zagadki.
PRZODOWNICA CHÓRU
Ja stara, niechaj młodość pouczyć mnie raczy!
ELEKTRA
Któż inny mógł to złożyć, prócz mnie? Nie inaczej!
PRZODOWNICA CHÓRU
Od wroga juścić dar ten nie wyszedł żałobny.
ELEKTRA
2330A przecież — patrzcie tylko! — jak on jest podobny.
PRZODOWNICA CHÓRU
Do czyich, mówisz, włosów? Chcę to wiedzieć właśnie.
ELEKTRA
Przy włosach z mojej głowy pukiel ten nie gaśnie.
PRZODOWNICA CHÓRU
Tajemnaż to ofiara Orestesa? Boże!
ELEKTRA
Zapewne; niczyj inny zwój ten być nie może.
PRZODOWNICA CHÓRU
2335Czyż śmiałby on powrócić w rodzicielskie strony?
ELEKTRA
Nie… Przysłał ojcu w darze pukiel poświęcony.
PRZODOWNICA CHÓRU
Twe słowa żal mi świeży rozbudzają w łonie,
Że stopą na ojczystym nie spoczął zagonie.
ELEKTRA
NadziejaI mnie się serce kraje z tak strasznej boleści,
2340Jak gdyby nóż kto wraził! Snać już nie pomieści
Powieka łez nadmiaru, w których kąpać muszę
Tę dreszczem zimnej trwogi przepełnioną duszę,
Patrząca na ten pukiel… Bo czyż mi się godzi
Spodziewać, że kto inny na grób tu przychodzi,
2345Właściciel tego włosa?… Toć nie moja matka,
Ohydna morderczyni, w której do ostatka
Nie zgasła k'własnym dzieciom nienawiść bezbożna!
A jednak zbyt na pewno powiedzieć nie można,
Iż skarb to najdroższego dla mnie spośród ludzi
2350Oresta!… Przecież w wnętrzu nadzieja się budzi!
Ach!
O, gdybyś ty miał język i wyznał mi, zwoju,
Czyj jesteś, by me serce wyrwać z niepokoju,
Wiedziałabym ja dobrze, gdzie cię rzucić, jeśli
2355Wrogowie cię tu, z głowy uciąwszy, przynieśli!
Lecz słysząc, żeś mi krewny, tobym razem z tobą
Zawodzić rozpoczęła zawodną żałobą
W cześć ojca!… Ale bogom wiadoma jest burza,
Co lichą naszą łódkę wśród odmętów nurza —
2360Lecz jeśli nam ratunek przeznaczą litośnie,
Wnet z ziarnka najmniejszego wielki pień wyrośnie.
kładąc z powrotem pukiel na grobie, spostrzega ślady stóp
Tu oto nowe ślady: jakichś stóp odbicie;
Podobne są do moich — patrzcie! — całkowicie
Zgadzają się z moimi; tak, każda z osobna
2365I razem — jedna w drugą do moich podobna!
Ta stopa — o, zmierzyłam, patrzcie! — i ta pięta…
Tak, miara jest ta sama, jakby z mojej wzięta!
Ten obrys, ta odległość — serce mi się ściska!
Utraty wszystkich zmysłów snać jestem już bliska.
zjawia się z Pyladesem
2370O, módl się, by tak zawsze spełniły ci nieba,
Jak dzisiaj, szczęsnym
[212] trafem, to, czego ci trzeba!
ELEKTRA
A w czymże dotąd prośbie sfolgowały
[213] mojej?
ORESTES
Człek dawno upragniony dziś przed tobą stoi.
ELEKTRA
Jakiegoż to — odpowiedz! — pragnę ja człowieka?
ORESTES
2375Na losy Orestesa warga twa narzeka.
ELEKTRA
Dlaczegóż się więc dzisiaj modły me spełniły?
ORESTES
Oresta masz przed sobą: jam ci brat twój miły.
ELEKTRA
A jeśli, cudzoziemcze, zwodzi mnie twa zdrada?
ORESTES
Na siebie bym samego kręcił bicz nie lada.
ELEKTRA
2380Podrwiwasz zbyt skwapliwie z mej ciężkiej niedoli.
ORESTES
Nie mniej me serce krwawi to, co ciebie boli.
ELEKTRA
Witająż Orestesa me siostrzane słowa?
ORESTES
Widząca na swe oczy, poznać niegotowa!
A jakąż ci tęsknotą spłonęła źrenica,
2385Gdy pukiel ten znalazłaś na grobie rodzica,
Gdy mierząc stóp mych ślady wyciśnięte w ziemi,
Ujrzałaś, że się godzą z stopami twojemi!
Ten pukiel — czyż mi czoło inny włos oplata?
A płaszcz ten? Czyjeż ręce tkały go dla brata?
2390Nie twojąż to dziergane igłą te zwierzęta?
Elektra rzuca mu się na szyję.
Powściągnij zbytnią radość! Niech się opamięta!
Najbliżsi wszak na naszą uwzięli się zgubę.
ELEKTRA
Najbliższym ty mi jesteś; twoje oczy lube
Ślozami
[214] trwogi płaczą, ale i rozkoszy,
2395Iż moc twa krzywdzicieli z ojcowskiej wypłoszy
Dziedziny, dom odzyszcze
[215]! O lica słodkości,
Poczwórna dzisiaj miłość w moim sercu gości!
Jak ojca witam ciebie; wszystko przywiązanie
Do matki na cię spada — jej niech pozostanie
2400Nienawiść zasłużona! Srogo poświęcili
Mą siostrę
[216]; tyś mi został, ty, jeden w tej chwili,
O wierny, drogi bracie! Tylko niech nas szczera
I moc, i sprawiedliwość w naszych troskach wspiera,
I Zeus, najpotężniejszy w bóstw potężnych kole!
ORESTES
2405O Zeusie, Zeusie, spojrzyj na tę naszą dolę,
Na orła spojrzyj dziatwę, bezdomną, sierocą —
Tak, orła, który zginął, oplątany mocą
Pierścieńców zdradnej żmii. Głód nas w swoje kleszcze
Pochwycił i zabija, bo dotąd my jeszcze
2410Zbyt wątli, byśmy mogli zgromadzić w pieleszy
[217]
Zdobycze, które złowił nasz rodzic. Pocieszy
Twa łaska nas, o Zeusie?! Spojrzyj, oto stoję
Przed tobą — ja z Elektrą, bez ojca oboje,
Sromotnie wypędzeni poza domu wrótnie!
2415Gdy zniszczysz plemię władcy, co cię tak rozrzutnie
Zbożnymi czcił obiaty, gdzież dłoń się pokaże,
By z równą mu hojnością darzyć twe ołtarze?
Gdy z orlim zginie płodem głosiciel twej chwały
Wśród ludzi, szczep królewski, powiędły, zniszczały,
2420W dni twoje uroczyste żadnej ci nie złoży
Ofiary! Przeto bądź nam litościw, ty, boży
Monarcho! Dom nasz podnieś, silnymi wiązadły
[218]
Tak ongi umocowan, a dziś w gruz rozpadły!
PRZODOWNICA CHÓRU
O dzieci, ojczystego ogniska podpory
2425I zbawcy, umilknijcie! Jakiś język skory
Zbyt łatwo ponieść może dzisiejsze nowiny
Do uszu naszych panów… Czekam tej godziny,
Gdy trupy ich płomienny żar rozgryzać pocznie.
ORESTES
Potężne Loksyjasza
[219] nie zdradzą wyrocznie:
2430Toć on mnie na tę drogę pchnął swymi rozkazy,
Krew w żyłach mi ścinając, gdy po kilka razy
Pogroził groźbą zemsty, jeśli nie uśmiercę
Zabójców rodziciela, bo — mord na morderce!
„Twa dusza — tak powiedział — sczeźnie, zginie marnie;
2435Jak wołu ryczącego, będą cię męczarnie
Na drogach twych ścigały!”. Oto jego słowa,
Wieszczące, jaki gniew się w łonie zmarłych chowa
I jakie spustoszenia rozsiewa ponure:
Że straszna mnie choroba połamie, że skórę
2440Ostrymi będzie szarpać zębami na sztuki,
Spoczwarzy dawne kształty. Nie koniec nauki:
Opadną mnie — tak wróżył — widma, Erynije,
Z wylanej krwi ojcowskiej wrzący płód ożyje
I sen mi wszelki wydrze, albowiem me oczy
2445Zobaczą błysk ich paszczęk w najgęstszej pomroczy;
Wyprawia je spod ziemi niepomszczony bliski,
Ażeby nas skrytymi ścigały pociski,
By szczuły nas majaków rozpętaną sforą,
Do szału przywodziły mózg nasz trwogą chorą;
2450Że z miasta mnie głos ludu na nędzę wywoła!
A takim wywołańcom
[220] nie wolno jest zgoła
Kielicha tknąć — w ofiarnym gdy zechce obrzędzie
Wziąć udział, tejże chwili odepchnięty będzie:
Gniew ojca niewidzialny odtrąca zbrodniarza!
2455Przytułku nikt mu nie da; dola jego wraża,
Samotna, bez przyjaciół, wszelkiej czci daleka,
I śmierć go pełna hańby i samotna czeka,
Acz umarł, będąc żywym… Oto wyrok nieba!
Tym wróżbom Loksyjasza uwierzyć mi trzeba,
2460A choćbym i nie wierzył, dzieło spełnić muszę.
Zbyt dużo dzisiaj przyczyn nagli moją duszę:
Od boga dany rozkaz i ten srom ojcowski,
Ohydny, i to jarzmo nieuchronnej troski.
Dopuścić wszak nie mogę, by ziomkowie moi,
2465Ci sławą przepojeni rycerze spod Troi,
Służyli dwom niewiastom — że i on niewieście
Jest rówien, w krótkim czasie pokaże się wreszcie.
PRZODOWNICA CHÓRU
O wielkie Mojry
[221], błagamy, niech bóg
W swej mocy obrończej
2470Zwycięstwem prawa tę walkę zakończy!
„Jeśli cię język nienawistny zmógł,
Niech twój go język nienawistny zmoże!” —
Takie jest dawne przykazanie boże.
A zaś: „Od mordu niechaj ginie wróg,
2475Który mordował!” — taka od stuleci
Niezaprzeczona ludziom prawda świeci.
ORESTES
Ojcze, nieszczęsny ty mój! Jakimiż cię dzisiaj ofiary,
Jakimiż cię modły, ach, wyzwolić z więzów mogiły?
Światłości nie znosi mrok. Lecz nam — Atreusza my stary
2480Ród, który zginąć już ma — hymn żalu, o, jakże jest miły!
CHÓR
Synu! Płomieni żrących ostry ząb
[222]
Nie niszczy duszy człowieka:
Gniew zmarłych żyje wciąż!
Oto mogilna wzdycha głąb
2485I wraz powstaje mściciel — mąż.
Zabity twój ojciec czeka,
Czy zemsta już niedaleka:
Ku zemście, o synu mój, dąż!
ELEKTRA
Ojcze, wysłuchaj i mnie! Skargę ci niosę żałosną:
2490Oboje my, dzieci, twój grób łzami zlewamy gorzkiemi.
Biedny, tułaczy nasz los! Cierpienia po drodze nam rosną.
Co złe jest, co dobre, kto wie? Czy klątwa nie zniknie nam z ziemi?
PRZODOWNICA CHÓRU
A jednak jeszcze sprawić może bóg,
Że pieśń tryumfu spłynie z waszych warg.
2495Dziś przy tym grobie pełno łez i skarg,
Jutro weselnie zamku tego próg
Powita męża, co złu zdeptał kark.
ORESTES
Czemużeś, ojcze mój,
Nie padł chwalebnie pod Troją,
2500Licyjskim
[223] powalon oszczepem?
Sławy promienny byłby spłynął zdrój
Na głowy twych dzieci, co w hańbie tu stoją.
Nad morzem, pod niebios tych sklepem
[224]
Przegodny miałbyś kurhan, cnym sypany wojom.
CHÓR
2505Druh swoim druhom, wśród podziemnych pól
W monarszej panuje chwale;
Z książęty mrocznych niw
Zasiada razem władny król
[225],
Tak, jako wówczas, kiedy żyw
2510Złociste berło wspaniale
Nad lądy dzierżył i fale,
Dla świata poszana
[226] i dziw.
ELEKTRA
Nie ojcu było tam lec,
Na polach Troi, w żołnierzy
2515Walczących rozlicznym szeregu!
Morderca jego precz od naszych miedz
Powinien był zginąć u krwawych rubieży,
U Skamandrowego
[227] tam brzegu!
Na życiu twym, nie śmierci, ojcze, nam zależy.
PRZODOWNICA CHÓRU
2520Droższe nad złoto wypowiadasz słowa,
O dziecię moje, słodsze niźli błonie
Hyperborejskie
[228]! Lecz gdy straszny bicz
Smaga, coć powiem: ziemia dawno chowa
Tych, których ręka była nam gotowa
2525Pomóc, a we krwi pomazane dłonie
Władców dzisiejszych. Nienawiść w nich płonie
Większa ku dzieciom niż ojcu! Tak licz!
ORESTES
Jak pocisk, tak mi serce
Przenika treść twych słów.
2530O Zeusie! Ty na morderce
Mściwy spod ziemi wywiedź huf
[229]:
Gdy padną spokoju odzierce
[230],
Umarli spokój swój odzyszczą znów.
[231]
CHÓR
Obym radosny mogła nucić śpiew,
2535Radosnym patrząca okiem,
Jak się z niewiasty leje krew,
Jak zdradny pada mąż! O tak, w głębokiem
Wnętrzu mej duszy rozszalał się gniew!
Nienawiść mnie straszna prze, dzikim się zrywa potokiem.
ELEKTRA
2540Karzącą jeszcze rękę
Wznosi wszechmocny bóg.
Tak! Tak! Krwi godną podziękę
Otrzyma jeszcze rychło krwawy wróg.
O Ziemio! O Piekło! Wy mękę
2545Pomścijcie naszą, spłaćcie zbrodni dług!
PRZODOWNICA CHÓRU
ZemstaTakie jest prawo: męka wstaje z mąk,
Krew z krwi się rodzi. Nieuchronny los —
Mściwy po świecie brzmi Erynij głos,
Jako z morderczych, strasznych padnie rąk,
2550Kto śmiał morderczy, straszny zadać cios.
ELEKTRA
O biada! Biada! O wszechwładne moce
Dzierżaw podziemnych, o klątwy, w głębinie
Mogił ukryte, patrzcie na sieroce
Plemię Atrydów, jak ninie
2555Bez czci, bez domu, bez pomocy ginie!
CHÓR
O, jaki serce me ogarnia strach,
Gdy słyszę te skargi twoje!
Jak mi się walą me nadzieje! Ach!
Ale choć w wnętrzu mym wrą niepokoje,
2560Jeszcze mi radość przebłyskuje w łzach:
Patrząca na jasną twą moc, chmur żadnych już się nie boję.
ELEKTRA
Od czego zacząć? Wyliczać katusze,
Któreśmy zniosły od matki? Czyż ziści
Przez to się żądza ukojeń? Mą duszę
2565Szarpie zły wilk nienawiści,
Gniew ją rozpala nad ogień ogniściej.
CHÓR
A my, jak płaczek kissjańskich
[232] tłum,
Ze żarem skarg wśród łona,
Dźwiękom żałobnych folgujący dum,
2570Podnosiłyśmy dłoń, bijąc się w pierś i skroń.
Za razem pada raz — tak ból opętał nas,
Że oddech snać już wszystek we wnętrzu naszym skona.
ELEKTRA
O biada! Cóżeś zrobiła,
Nieszczęsna matko? Jakiż pogrzeb miał
2575Ten książę, ten wódz, godzien chwał?
Samotna go w mrok swój mogiła
Bez jęku ludu, bez pieśni spowiła!
CHÓR
Okaleczyli — słyszysz? — jego ciało,
Bezecnie potem schowali pod ziemię…
2580A tobie cóż zostało?
Bólu i łez niemało,
Hańby ojcowskiej niepomszczone brzemię!
ELEKTRA
O losie ojca słyszę z twoich warg,
A ja, trapiona znojem,
2585W ohydnym jarzmie uginałam kark.
Skuta jak wściekły pies, wśród bezowocnych łez
Trawiłam dzień za dniem! Śmiać się w więzieniu tem?
Nie! Raczej wyć mi bez miary! Zapisz to w sercu swojem!
CHÓR
Niech ci do wnętrza przez uszy
2590Wniknie to wszystko, co na uściech mam!
Jak było, słyszałeś. Wiesz sam,
Co czynić ci trzeba. Niech duszy
Żadna ci litość w tym boju nie wzruszy!
ORESTES
O, jaka hańba kryje się w twym słowie!
2595Za hańbę ojca ona w tej godzinie
Straszliwie mi odpowie!
Tak, tego chcą bogowie.
Tak chcą me ręce. Cóż, chociaż i zginę?
PRZODOWNICA CHÓRU
O wy, pomsty ukryte potęgi,
2600Przeradosną zbierzcie się gromadą
Na ten wielki, na ten święty czas!
Ojcze, syna wysłuchaj przysięgi!
Już się mroki zwyciężone kładą.
Idzie wolność wśród słonecznych kras.
ORESTES
2605Więc, ojcze mój,
Niechaj będzie złemu kres!
ELEKTRA
I córka twa
Wzywa ciebie pośród łez.
CHÓR
O, wszyscy my
2610Towarzyszym prośbom tym!
ORESTES, ELEKTRA, CHÓR
Przeciwko wrogom zbudź się złym,
Na światłość wyjdź z mogiły!
ORESTES
Tak, krew za krew!
Tak, morderstwo pomści mord!
ELEKTRA
2615Wszechmocny bóg
Niech ma w pieczy swej nasz kord
[233]!
CHÓR
Chwyta mnie lęk
Na tych krwawych przysiąg głos.
ORESTES, ELEKTRA, CHÓR
Długie już lata czeka Los,
2620Oby się wypełniły!
Podczas wierszy następnych Orestes i Elektra wstępują na grób ojca.
CHÓR
Dziedziczny grzechu nasz!
[234]
Klątwa — to twoja straż!
O ty, najkrwawsza z ran,
Komu wytchnienie dasz,
2625Któż twego bólu pan?
Tylko Atrydów płód
Rozetnie dawny wrzód:
Dziedzicu, dom swój lecz!
Bogów ci wzywam wprzód,
2630By twój nie chybił miecz!
PRZODOWNICA CHÓRU
O mieszkańcy tych podziemnych stref!
Jeśli dotarł do was przysiąg zew,
Dajcie dzieciom pomścić ojca krew!
ORESTES
klęczący na grobie, uderza ręką o ziemię
[235]
Mój ojcze, któryś skonał niekrólewskim skonem,
2635Ramieniem pozwól zdobyć tron niezwyciężonem!
ELEKTRA
I ja mam, ojcze, prośbę: niech twa moc zwycięża —
Przemógłszy Ajgistosa, daj mi dom i męża!
ORESTES
Przehojne ci obiaty wówczas lud mój złoży.
Lecz jeśli nie wysłuchasz, w dzień umarłych boży
[236]
2640Darami naszej ziemi nie będziesz uczczony!
ELEKTRA
I ja ci z ojczystego domu zniosę plony
Bogate w dzień zaślubin i we czci najszczerszej
Ze wszystkich grobów rodu twój przystroję pierwszy.
ORESTES
O Ziemio! Wróć nam ojca! Niech na bój nasz patrzy!
ELEKTRA
2645Daj moc, o Persefasso
[237], w tej walce najrzadszej!
ORESTES
O, pomnij, ojcze, krwawej, morderczej kąpieli!
ELEKTRA
Bacz sieci, w którą chytrze spowić cię umieli!
ORESTES
W żelazne ni kajdany tak cię podle skuli.
ELEKTRA
O zdradnej, drogi ojcze, pamiętaj koszuli!
ORESTES
2650Ta hańba czyż cię z głębi grobu nie wywoła?
ELEKTRA
Ku dzieciom swym najdroższym nie podniesiesz czoła?
ORESTES
Na pomoc sprawiedliwość ześlij swej rodzinie
Lub niech od równej broni wróg twój dzisiaj zginie,
Jeżeli chcesz zwycięsko wyjść z tej sromnej matni!
ELEKTRA
2655Wysłuchaj, luby ojcze, mej prośby ostatniej!
Przy grobie twym stoimy — schroń
[238] ci to jedyna:
Nad córką swą się zmiłuj, ulituj się syna.
Od nieszczęść ostatecznych ratuj swoje plemię,
Byś żył, chociaż twe ciało zagrzebano w ziemię!
ORESTES
2660Wysłuchaj, wszak ci głos nasz wznosi się dla ciebie!
Te prośby nasze spełnisz ku własnej potrzebie,
Albowiem człek umarły żyje w dzieciach dalej:
Są one ni to korek, co płynąc po fali,
Na sieć wskazuje w morskiej zanurzoną toni.
PRZODOWNICA CHÓRU
2665Dość skarg już, choć wam żalu serce me nie broni!
Cześć godną oddaliście zhańbionej mogile,
Lecz jeśliś postanowił pofolgować sile
I działać, to idź, próbuj, co ci zdarzą bogi!
ORESTES
Już idę… Tylko jedno jeszcze słowo — z drogi
2670Nie zwiedzie nas pytanie — po cóż te obiaty?
Czyż śle je, by zmyć winę przebolesnej straty,
Co nigdy zmyć się nie da? Czyż oddać zamierza
Spóźniony hołd pamięci zmarłego rycerza?
Nie! Okup to zbyt mały — nie zmaże jej zbrodni.
2675Daremne wszelkie trudy: za krew, najniegodniej
Wylaną, choćbyś wszystko poświęcił — daremnie!…
Odpowiedz, jeśli możesz, zrzuć tę troskę ze mnie!
PRZODOWNICA CHÓRU
SenOdpowiem, byłam przy tym… Senne ją opadły
Majaki; przebudzona groźnymi widziadły,
2680Posyła dziś te dary niewiasta bezbożna.
ORESTES
A snu tego osnowa? Czyż posłyszeć można?
PRZODOWNICA CHÓRU
Powiada, iże smok się narodził z jej łona.
ORESTES
Cóż dalej? Co poczęła matka przerażona?
PRZODOWNICA CHÓRU
Jak dziecko, tak potwora złożyła w kolebce.
ORESTES
2685A czymże gad ten żywie? Czyje mleko chłepce?
PRZODOWNICA CHÓRU
Zdawało się jej we śnie, że karmi go sama.
ORESTES
Na piersi nie zostałaż jadowita plama?
PRZODOWNICA CHÓRU
Wraz z mlekiem wytrysnęły czarne krwi potoki.
ORESTES
Zaprawdę, sen niezwykły, sen to jest głęboki.
PRZODOWNICA CHÓRU
2690Zerwała się ze krzykiem, trwoga siadła na niej;
Niejedną zapalono pochodnię dla pani,
Od dawna zgasłą w mrokach. I oto, nadzieję
Żywiąca, iż odwróci nieszczęścia koleje,
Zleciła nam te dary położyć na grobie.
ORESTES
2695Na ziemię, na grób ojca zapowiadam tobie,
Że straszne twe widzenie sprawdzi się przeze mnie!
Odgadłem ci ja sen twój, widne
[239] mi są ciemnie:
Bo jeślić z tego łona, co mnie dało życie,
Narodził się ów potwór, jeżeli okrycie
2700W kolebce mojej znalazł, jeżeli ta żmija
To samo mleko z piersi mej matki wypija,
Jeżeli razem z mlekiem czarna krew wycieka,
Aż matka z wielkim krzykiem zrywa się — daleka
Nie może być jej chwila! Ona to zrodziła
2705Potwora, więc i umrze od niego! Mogiła
Gotowa — ja tym smokiem! Ja mordercą matki!
Tak sen mi ten rozkazał. A was tu na świadki
Przyzywam, snu krwawego moich współtłumaczy.
PRZODOWNICA CHÓRU
Niech stanie się! A teraz twój rozum wyznaczy,
2710Co czynić i jak czynić mają przyjaciele.
ORESTES
To łatwo. Jużem wszystko obliczył w tym dziele.
Ty, siostro, wrócisz do dom. Lecz nasze zamysły
Okrywaj w tajemnicy, ażeby nie prysły!
Podstępem dostojnego uśmiercili męża,
2715Więc niechaj sieć podstępu dziś i ich zwycięża!
Tę śmierć im sam Loksyjasz w swej mocy wywróżył,
Apollo, wieszcz, co nigdy kłamowi nie służył.
Wędrownik, w wędrownika odzieniu się zjawię
U bram naszego domu; pomocnym w tej sprawie
2720Pylades, druh mój wierny od pierwszego czasu.
Używać będziem obaj mowy spod Parnasu,
Języka, jakim mówi lud w krainie Foków.
Odźwierny nie otworzy, wstrzyman naszych kroków
Odgłosem: w domu zbrodni wszak tchórzostwo władnie.
2725Będziemy więc czekali, aż nas kto zagadnie:
„Ajgistos drzwi zamyka? Jak to? Czy nie słyszy
Przytułku żądających, strudzonych przybyszy?
Czy wyszedł? Czy otworzyć bram już nie ma komu?”.
A skoro już przekroczę progi mego domu,
2730Na tronie gdy ojcowskim zobaczę Ajgista,
Gdy przyjdzie zawezwany, stanie, oczywista,
Przede mną — przed mym okiem gdy, wstydem okryta,
Pojawi się ta postać, wierzcie, nim zapyta:
„A skądże, mój ty gościu?” — położę go trupem!
2735Erynie wraz się zerwą nad mej stali łupem,
Niesyte krwi, napiją się krwi po raz trzeci.
A zatem, bacz mi, siostro, by tych planów sieci
Nie stargał nikt przed czasem! Skrzętną bądź i czujną!
Wy także swym językom nakażcie podwójną
2740Roztropność: gdzie potrzeba, milczcie, gdzie wypada,
Tam mówcie! Co do reszty, niech mieczem mym włada
Ów władca nieuchronny, który kroki moje
Skierował na te pomsty godziwe przeboje!
Pylades i Orestes ustępują na bok; Elektra znika w drzwiach ściany tylnej.
CHÓR
Ludziom wrogie stada mnogie żywi ziemia;
2745W głębi wód straszny płód czujnie, bujnie się rozplemia;
Nieb przestwory
Niepokoją meteory,
A o burzy, co się chmurzy,
Co ci w dom ciska grom, co przebiega niebios szlak,
2750Powieć
[240] zwierz i lotny ptak.
Ale męża cóż zwycięża? Cóż tu łamie
Jego dłoń, gdy ma w broń hardą, twardą zbrojne ramię,
W wolę duszy,
Której żaden wzgląd nie ruszy?
2755A niewiasta? Cóż wyrasta
Ponad chuć? Walkę rzuć! Tam, gdzie żądzy płomień biegł,
Padło zwierzę, zginął człek.
A kto ducha swego skupił, ten posłucha,
Jakiś były dziwy,
2760Z jakiej zdrady Testiady
[241] — o krwawiące czyny! —
Syn jej padł, bujny kwiat, bohater jedyny!
Padł niegodnie przez pochodnię: w narodzin godzinie
Żagwię oną rozpłonioną dały mu boginie —
Matka miła ją zgasiła, zgasł syn nieszczęśliwy!
2765Gdzież się zmieści tyle wstrętu, co w powieści
O morderczej Skylli
[242]?
Tak się darzy: z ręki wrażej bierze łańcuch złoty —
Córkę zwiódł lśnisty cud kreteńskiej roboty —
Pukiel z głowy przez namowy chytrego Minosa
2770We śnie zdradnie ojcu kradnie. Pozbawiony włosa,
Nisos kona — duszę z łona wziął Hermes tej chwili.
A gdy sobie tak przypomnę te ogromne
Zbrodnie, winy — jakimże dziś prawem
Płyną skargi z mojej wargi?
2775Czyż się brzydzę, czyż się wstydzę, stojąca nad krwawem
Tego ślubu złem, co — boże! —
Rzucił srom na ten dom, nad tą żoną, która śmiała
Męża zmóc? Zginął wódz! Zgasła ziemi chwała —
Ja znoszę to w pokorze.
2780Teraz język mój opowie, że w przysłowie
Wszedł mord straszny popełnion na Lemnie
[243].
I tę zbrodnię nazwać godnie
Niesłychanym owym mianem. Nie ściga daremnie
Klątwa boża. Ród ten zginie,
2785Hańby on sprzątnie plon! Toć odarty z ludzkiej cześci,
Komu wróg wielki bóg. Nie prawdaż się mieści
W tym, co rzekłem ninie?
Duszę lecz: krwawy ją rani miecz!
Prawo zbaw, kto ma poszanę dla praw!
2790Jeśli człek z drogi zbiegł, którą nakreślił Zeus swą dłonią,
Jeśli znieść pragnie cześć dla tych, co bożych ustaw bronią,
Przyjdzie wraz cnego wymiaru czas,
Ajsa
[244] już ostrzy swój straszny nóż.
Idzie czyn! Posiew win w zhańbionym domu wnet ożyje;
2795Zbrodnię płać, głowę kładź, wstały już mściwe Erynije!
Orestes z Pyladesem wchodzą na scenę w ubraniu podróżnym; Orestes puka do drzwi pałacu.
ORESTES
Chłopaczku, hej, chłopaczku! Czy słyszysz pukanie?
Co, nie ma tam nikogo? Czy nikt tam nie wstanie
Otworzyć? Hej, chłopaczku! Spełnij swą powinność,
Jeżeli dom Ajgista wie, co jest gościnność.
ODŹWIERNY
otwiera i mówi we drzwiach
2800
Dyć
[245] słyszę. Skądże droga? Otworzyć mam? Komu?
ORESTES
Zapowiedz mnie, chłopaczku, państwu tego domu,
Boć do nich z nowinami ważnymi przychodzę.
Noc swemu zaprzęgowi rozpuściła wodze.
[246]
Już czas, ażeby w porcie strudzony wędrowiec
2805Zarzucił swą kotwicę! Biegajże i powiedz,
za odchodzącym Odźwiernym
Ażeby tu się zjawił ktoś świadomy sprawy,
Najlepiej pani domu lub sam pan łaskawy,
Bo juścić nie chcę słów swych owijać w bawełnę
Z oględnej przezorności: otwarte i pełne
2810Są tylko z mężczyznami wzajemne rozmowy.
KLITAJMESTRA
wychodzi przed bramę, otoczona świtą sług i służebnic
Witajcie! Na przyjęcie dom nasz jest gotowy,
Wnet wszystko, czego trzeba, z radością wam poda.
I ciepła czeka kąpiel, i trudów nagroda:
Wygodne, miękkie łóżko — gospodarze radzi.
2815Lecz jeśli jaka sprawa ważniejsza prowadzi,
Uprzedzę o tym męża — niech się mąż w tym wyzna!
ORESTES
Z krainy Foków jestem, Daulis
[247] ma ojczyzna.
Wybrałem się w te strony, przynaglon własnemi
Potrzeby, kiedy w drodze do argiwskiej ziemi
2820Nieznany człek się do mnie przyłączył; w rozmowie
Wymienił swe nazwisko: „Jestem Strofios — powie —
Fokijczyk” i poznawszy cel mojej podróży,
Polecił mi rzecz taką: „Niechżeć mi usłuży
Twa dobroć — zauważył — i o Orestesie
2825Rodzicom jego w Argos wiadomość poniesie,
Że umarł. Dobrze również — tak powiedział dalej —
Zapytać, czy by szczątki jego pochowali
U siebie, czy też w obcej mają lec mogile
Na wieki — o tym wszystkim dasz mi znać; w tą chwilę
2830Popioły nieboszczyka, pogrzebane w cześci,
Miedziana kryje urna”. Takiem słyszał wieści
I takie wam powtarzam. Nie wiem, czyście krewni
I jego przynależni — ojciec mnie upewni.
KLITAJMESTRA
O biada mi! Z rozpaczy serce moje kona!
2835O ty, naszego rodu klątwo niezmożona,
Wnikliwą masz źrenicę! Żadna się potęga
Przed tobą nie uchroni! Pocisk twój dosięga
I wali o ziem wszystko! Najdroższe istoty
Zabierasz nam znienacka! Tak dzisiaj mój złoty
2840Orestes! Od krwawego w domu tym bagniska
Szczęśliwą uszedł stopą; mniemałam, że bliska
Jest chwila wyzwolenia, a oto twa strzała
Ostatniej mi nadziei pociechę zabrała!…
ORESTES
Tak, juścić ja bym wolał zawitać tu w gości,
2845Nie smutne, lecz radosne niosąc wiadomości.
Gościnną bym ci przyjaźń szczęsnych gospodarzy
Uzyskał — a ponad to cóż tu więcej waży
Dla gościa? Aleć takie dałem przyrzeczenie:
Za serca idąc głosem, wyznać się nie lenię,
2850Najdroższym Orestesa kłamać ja nie mogę.
KLITAJMESTRA
Nie mniej nam jesteś miły. Za daleką drogę
Otrzymasz, coć się godzi w naszym domu — przecie
Kto inny byłby przyniósł te wieści. Będziecie
Spoczynek mieć po trudach, miłe goście moje!
2855Czas wytchnąć wam największy.
do sługi
Prowadź na pokoje
Tych panów! Nie odstępuj, bądź im na usługi!
Przygotuj, co potrzeba, iżby po tej długiej
Podróży miały członki ich wszelką wygodę.
2860Za wszystko mi odpowiesz, jeśli się zawiodę
Na tobie.
do Orestesa
Teraz pójdę. Me usta zaniosą
Wiadomość panu domu. Przyjacielskim głosom
Powierzyć trzeba sprawę — niechaj, jak wypada,
2865Pomocną nam dziś będzie ich przeświatła rada!
Klitajmestra znika ze służebnicami w drugich drzwiach, Sługa z gośćmi wychodzi drzwiami głównymi.
PRZODOWNICA CHÓRU
My, wierne dziewki, wznieśmy modły,
By się zamiary powiodły,
By zmógł Orestes ród ten podły!
CHÓR
Święta ziemio i ty, grobie święty!
2870Król w twym wnętrzu spoczywa głębokiem,
Wódz, co wodził potężne okręty —
Słuchaj próśb tych, bądź podporą nam!
Niech Pejto
[248] swą radą zwycięża,
Niechaj Hermes, władnący nad mrokiem
2875Państw podziemnych, użyczy oręża,
By w tej walce legł morderczy kłam!
Z pokojów kobiecych wychodzi
Cylissa[249], staruszka w zwyczajnym ubraniu nianiek.
PRZODOWNICA CHÓRU
Niedobrze snać się sprawił w zamku nasz wędrowiec:
Spłakaną widzę niańkę Orestesa. Powiedz,
Cylisso, dokąd biegniesz? Wyszłaś poza wrótnie
2880I łza ci towarzyszy. Czemu ci tak smutnie?
CYLISSA
O boże! Po Ajgista śle mnie nasza pani,
By mąż od mężów powziął wieści, które dla niej
Przynieśli ci dwaj goście. Prawda, wobec służby
W posępnym tai radość spojrzeniu, bo cóż by
2885Innego miała czynić? Lecz to znać, jak wiele
Sprawili jej uciechy przybysze. Wesele
Największe ma z największej tego domu klęski.
A on? Jakiż mu uśmiech zaigra zwycięski
Na ustach, gdy posłyszy tę straszną nowinę!
2890O biednaż ci ja, biedna! Tyle lat już ginę
Z żałoby w tym nieszczęsnym domu Atreusza!
Lecz dotąd nigdym równej nie zaznała doli.
Bez szemrań zniosłam wszystko, co targa i boli —
2895A dzisiaj!… Mój Orestes! Jakem ja go strzegła,
Tę rozkosz mego serca! Moja ręka biegła
Od chwili, kiedy wyszedł z matczynego łona,
Służyła mu cierpliwie, nigdy niezmęczona.
Na krzyk najcichszy w nocy zrywałam się z łóżka,
2900Trud wszelki lekceważąc, wierna jego stróżka…
I wszystko to na próżno!… Juścić jest głupiutki,
Jak zwierzę, taki dzieciak; trzeba znosić skutki —
Nieprawda? — i za niego myśleć o wszelakiej
Godzinie. Jeść mu dawać i pić, w powijaki
2905Owijać, zważać na to, czy go czasem trocha
Nie boli żołądeczek. Doglądaj pieszczocha,
A jednak nie doglądniesz: wówczas do pieluszek
Zabieraj się, naprawiaj, co zawinił brzuszek.
Tak, praczką juścić byłam i niańką. Podwójne
2910Zajęcie miałam, wiecie, gdy me oko czujne
Oresta pilnowało, tej dumy ojcowskiej…
I dzisiaj on nie żyje! A ja, pełna troski,
Zmuszona jestem wzywać domu przeniewiercę
I patrzeć, jak się cieszyć będzie jego serce.
PRZODOWNICA CHÓRU
2915A jakżeż on ma przybyć w tej gorzkiej potrzebie?
CYLISSA
Co znaczy to? Wytłumacz! Nie rozumiem ciebie.
PRZODOWNICA CHÓRU
Czy z świtą, czy samemu pojawić się każe?
CYLISSA
Z nim razem mają przybyć kopijników straże.
PRZODOWNICA CHÓRU
O, tego mu nie gadaj! Niech nasz wróg przybędzie
2920Sam jeden na rozmowę — takie masz orędzie.
Co tchu mu donieś o tym! I ciesz się! Rzecz posła,
Ażeby myśl tajemna w jawny czyn wyrosła.
CYLISSA
Czyś jeszcze jest przy zmysłach? Po tej wiadomości?
PRZODOWNICA CHÓRU
A jeśli Zeus to wszystko zmieni i wyprości?
CYLISSA
2925Nie może być! Z Orestem zmarły i nadzieje.
PRZODOWNICA CHÓRU
Złym wróżem, kto tak patrzy na losów koleje.
CYLISSA
Co mówisz?! Czyżby inne doszły cię wywiady?
PRZODOWNICA CHÓRU
Nie pytaj się! Idź prędzej! Posłuchaj mej rady!
Od boga to zależy. W głębi swego łona
2930Co bóg tam postanowił, tegoć i dokona.
CYLISSA
Już idę. Tak, jak każesz, język mój wypowie.
Niech wszystkim by najlepiej kierują bogowie!
Odchodzi.
CHÓR
O Zeusie, królujący na niebieskim łanie,
Teraz ty przy nas z swą pomocą stój!
2935Niech po manowcach pan nie błądzi mój,
Wszak ci o prawo rozstrzyga się bój —
Prawa ty strzeż, o panie!
Daj, by przez niego ród zaginął wraży,
A on cię u twoich ołtarzy
2940Podwójną i potrójną ofiarą obdarzy.
Po raz się pierwszy dziś do wozu ciężkiego zaprzęga
Ten po rodzicu kochanym sierota.
Ty w ręku swych dzierż jego wodze,
Niechaj się w biegu miarkuje potęga,
2945Aby zmęczona nie zgasła ochota
W tej twardej, chwalebnej drodze!
Daj, by przez niego ród zaginął wraży,
A on cię u twoich ołtarzy
Podwójną i potrójną ofiarą obdarzy!
2950
Wy, bogactw królewskich skrzynie
Mający w opiece swojej,
Domu bogowie przyjaźni,
Niech krew się dawna w nowej krwi rozpłynie,
Niech wasza ręka stary mord rozbroi,
2955Wyzwólcie nas z tej kaźni!
A gdy się to stanie, nasz władca, nasz król
Na gród swój niech spojrzy z pomroków mogiły,
Niech widzi, jak zniknął ból,
Nad łanem ojczystych pól
2960Jakie się blaski swobody rozlśniły!
I ty pomóż, synu Mai
[250]!
Największyś ty z wszystkich bogów
Śmiałego przyjaciel kroku.
Cóż się przed tobą utai?
2965Odsłaniasz skryte plany wrogów,
Lecz sam ty wolisz kroczyć wśród nocy rozłogów,
Dnia niewidzialny oku.
A gdy się to stanie, nasz władca, nasz król,
Na gród swój niech spojrzy z pomroków mogiły.
2970Niech widzi, jak zniknął ból,
Nad łanem ojczystych pól
Jakie się blaski swobody rozlśniły!
Na miejscu żalów, skarg
Popłynie zbawcza wieść
2975Z naszych niewieścich warg,
Przy dźwięku lutni przeradosny glos.
O cześć ci, grodzie, cześć!
Twoich najdroższych szczęsny spotkał los,
Odparty klątwy cios.
2980
A kiedy nadszedł już dzień,
Choć rzeknie ci: „Synu, o, stój!” —
Łam winę bez lęku i drżeń!
Niech wtedy przez ciebie ojciec mówi twój!
2985Odwagę w sercu swem,
Umarłym sławę wróć,
Pomściwszy śmierć ich! Twoja zbrojna dłoń
Niech się zboryka z złem!
Niechaj morderców — litości się chroń! —
2990Równa rozgromi broń!
Tak, kiedy nadszedł już dzień,
Choć rzeknie ci: „Synu, o, stój!” —
Łam winę bez lęku i drżeń!
Niech wtedy przez ciebie ojciec mówi twój!
Od strony, ku której udała się była Cylissa, zjawia się Ajgistos.
AJGISTOS
2995Przychodzę zawezwany, nie z swej własnej chęci.
Podobnoć jacyś obcy, w gościnę przyjęci,
Wiadomość mają dla mnie — ach, niepożądaną! —
O śmierci Orestesa. Zbyt bolesną raną
Dotknęłoby to dom nasz, który do tej pory
3000Nie zdołał jeszcze powstać, tak śmiertelnie chory
Z dawnego krwi upływu… Prawdaż się w tym mieści?
Jak sądzić?… Czy też tylko spłodził lęk niewieści
Majaki niepochwytne? Wiadomo co komu?
PRZODOWNICA CHÓRU
Tak, myśmy to słyszały. Ale wejdź do domu,
3005Zapytaj się przybyszów! Świadczenie jest niczem,
Gdy mąż sam może stanąć przed męża obliczem.
AJGISTOS
Zobaczyć chcę posłańca. Rzeczą gospodarza
Wybadać go, czy widział śmierć tę, czy powtarza
Niepewne, błędne słuchy, słyszane od ludzi;
3010Ma dusza widzi jasno: niełatwo ją złudzi.
Ajgistos wychodzi.
CHÓR
Jakich zaklęć, Zeusie, użyć mam?
W jakim dzisiaj pomodlić się słowie?
Wszystko próżny kłam:
Wrzenia swego serca nie wypowie.
3015Teraz czyn się ogromny dokona,
Teraz miecz się w pierś zdradziecką wparł:
Albo zniszczy dom Agamemnona
Lub swobody jasny wznieci żar.
Złote berło, co waliło miasta,
3020Władnąć będzie, jak za dobrych lat —
Orestesa gromka moc wyrasta
Przeciw sprawcom pogromu i zdrad.
Idzie pan nasz w bitewnym rynsztunku —
Niech zwycięstwo da mu wielki bóg!
GŁOS Z WEWNĄTRZ
3025Ratunku, ach, ratunku!
CHÓR
Hej! Czy już go zmógł?!
Cóż się tam dzieje w pałacu? Słyszycie?!
PRZODOWNICA CHÓRU
Wypełnia czyn się krwawy. Ustąpmy w ukrycie,
By nikt nas nie posądził o wspólnictwo w winie.
3030Zapewne już ta walka rozstrzygła
[252] się ninie.
Chór znika w jednej z bram; scena pusta; noc. Z drzwi środkowych wybiega jeden z sług i puka do pokoju Klitajmestry.
SŁUGA
O biada! Pan mój zabit! Zabiła go zdrada!
Raz jeszcze wołam: biada! I po trzykroć biada!
Już nie ma Ajgistosa!… Otworzyć! Hej! Prędzej!
Niezbędna wszelka pomoc w tej straszliwej nędzy!
3035Otworzyć i niewieście pokoje! Lecz, boże,
Zmarłemu na co zda się?!… Nic już nie pomoże!
Hej! Hej!
Pogłuchły czy posnęły?… Daremne wołanie…
Gdzie jesteś, Klitajmestro?! Czy nikt tam nie wstanie?!
3040Co robić? Ach, nieszczęście będziem mieli nowe!
Miecz pomsty, zda się, spadnie i na pani głowę!
KLITAJMESTRA
wychodzi z izby
Co znaczą te hałasy?… Co trapisz kobiety?
SŁUGA
Umarli, mówię, żywych mordują! O rety!
KLITAJMESTRA
Rozumiem już zagadkę!… Boże!… Łotry! Zbóje!
3045My zdradą mordowali, zdrada nas morduje!
Podajcie mi siekierę! Gdzie mordu narzędzie?!
Zobaczę, kto tu padnie, kto zwycięzcą będzie!
Sługa biegnie na pokoje kobiece; Orestes wychodzi z drzwi głównych, za nim Pylades; podczas następnych wierszy drzwi pozostają otwarte; widać przez nie zwłoki Ajgistosa.
Ha, jesteś! Ciebie szukam! Tamten ma za swoje!
KLITAJMESTRA
Zabity mój Ajgistos!.. Jak ja się ukoję?
ORESTES
3050Miłujesz go… I owszem: jedna wam mogiła,
Ażebyś go po śmierci podle nie zdradziła.
Dobywa miecza.
KLITAJMESTRA
odsłania piersi
Powstrzymaj miecz ten, dziecię! Nie sprowadzaj zguby
Na pierś tę! Tyleś razy, o mój synku luby,
Pił mleko z niej! Sumienia wzbudź w sobie ostatki!
ORESTES
opuszcza miecz, do Pyladesa
3055
Co czynić, Pyladesie? Nie zabijać matki?
PYLADES
Zapomnieć chcesz przykazań świętych Loksyjasza,
Pytyjskich wieszczb
[253]? Przysięga czy cię nie przestrasza
Złamana? Czy się druh mój bogom sprzeniewierzy?
ORESTES
Twe słowo zwyciężyło… Radzisz jak najszczerzej.
do Klitajmestry
3060Ty — chodź!… Niźli mój ojciec droższym on był tobie
Za życia — przy nim zginiesz, w jego legniesz grobie.
Kochałaś go, dla człeka nienawiść mająca,
Któremu należała twa miłość gorąca.
KLITAJMESTRA
Chowałam cię — starości mojej bądź pociechą!
ORESTES
3065
Co? Z ojca morderczynią żyć pod jedną strzechą?
KLITAJMESTRA
Współwinna była Dola we wszystkim, me dziecię!
ORESTES
Więc Dola dziś i ciebie z tego świata zmiecie!
KLITAJMESTRA
Nie lękasz się, mój synu, klątwy matki? Powiedz!
ORESTES
Tej, co mnie wypędziła na nędzy manowiec?
KLITAJMESTRA
3070
W przyjaznym żyłeś domu, wysłany przeze mnie.
ORESTES
Wolnego ojca dziecko sprzedałaś nikczemnie!
KLITAJMESTRA
A gdzież jest ta zapłata, co tak myśl ci tłoczy?
ORESTES
Nie wstydzę się twej hańby wyjawić ci w oczy.
KLITAJMESTRA
I ojca rozważ winy — kto co winien komu!
ORESTES
3075
Na bojach miewał trudy, a ty wczasy w domu.
KLITAJMESTRA
Niedobrze jest niewieście, kiedy mąż nie wraca.
ORESTES
Siedzącą przy kominku żywi męża praca.
KLITAJMESTRA
Cóż, synu? Chcesz mordować swoją matkę własną?
ORESTES
Ty sama się mordujesz! Niech oczy twe zgasną!
KLITAJMESTRA
3080Pamiętaj, sfora matki
[254] jak cię ścigać może.
ORESTES
A ujdęż, poniechawszy, tej ojcowskiej sforze?
KLITAJMESTRA
Więc płaczę nadaremnie, żywa, a już w grobie?
ORESTES
Śmierć ojca — oto wyrok, przeznaczon i tobie.
KLITAJMESTRA
O, biada mi! O biada! Ta ci jest ma żmija!
ORESTES
3085
Nie płona snów twych wróżba! Grzech dziś grzech zabija.
Prowadzi ją ku bramie głównej. Pylades idzie za nim. Chór zjawia się znowu. Podczas gdy się szykuje, mówi Przodownica chóru.
PRZODOWNICA CHÓRU
Nad śmiercią tych obojga niemało boleję,
Lecz jeśli już Orestes spełnił swe nadzieje
Przelewem krwi — ostatnim, módlmy się głęboko,
Ażeby nam nie zgasło domu tego oko.
CHÓR
3090Czas nieuchronnych spłat
Zemsty rozpłonął gniew.
Krwawy nawiedził srom
Agamemnona dom —
3095Dwojaki zbój,
Dwojaki lew.
Ale powrócił zbieg
W zhańbiony zamek swój.
Sam bóg go tu przywiódł,
3100Co go tak czujnie strzegł.
Radosny wznieśmy głos:
Szczęsny zawitał los!
Dom nasz wyleczył z ran,
3105Hańbę już zmył.
Będzie nam żył
Płodny dobytku łan!
Duch nieuchronnych spłat
Odział się płaszczem zdrad —
3110Możeż płaszcz inny mieć
Ta, którą jedną z cór
Zeusa, władcy chmur,
W podstępu sieć
3115Odział się pomsty kształt:
Gniew ją płomienny wiódł
Na wroga, by zginął wśród jej zabójczych fałd.
Radosny wznieśmy głos:
Szczęsny zawitał los!
3120Rycerny, możny pan
Dom nasz wyleczył z ran,
Hańbę już zmył.
Będzie nam żył,
Płodny dobytku łan!
3125
Oto Loksyjasz, on,
Co ma w Parnasie schron,
We mgły spowity żleb,
Wywróżył pomście, że zdradę ten zmógł,
Kto, krew chcąc pomścić, z zdradnych nie zszedł dróg;
3130Nie zbrodnia to, gdy pomoc śle nam władca nieb,
Czyn to godziwy, sam go spełnia bóg.
Wokrąg
[258] rozbłysły już
Złote płomienie zórz.
Tyle rozkoszy, tyle —
3135Zwycięstwa słodka dań!
Prastary domie, wstań,
Za długo leżałeś w pyle!
Spokoju święty czas
Rychło nawiedzi nas,
3140Wkroczy w twych ojców gmach,
Boś zmył z swych progów dawnej hańby kał.
Oby co prędzej głos tryumfu brzmiał:
Wygnany rój złych duchów, które siały strach,
Wyzwalających blasków idzie zwał.
3145Wokrąg rozbłysły już
Złote płomienie zórz.
Tyle rozkoszy, tyle —
Zwycięstwa słodka dań!
Prastary domie, wstań,
3150Za długo leżałeś w pyle!
Ściana tylna się rozsuwa; na marach widać zwłoki Ajgistosa i Klitajmestry, obok nich Orestes. Służba trzyma płaszcz, w którym zamordowano Agamemnona. Przed zamkiem gromadzi się lud.
ORESTES
Patrzajcie! Oto dwoje tyranów ojczyzny,
Co ojca mi zabili i dom mój, tak żyzny
W dobytek, okradali! Z jakim dumnym czołem
Siedzieli wraz na tronie, a i teraz społem
3155Miłością połączeni! Zaprzysięgli razem
Śmierć ojca i pod jednym chcieli spocząć głazem —
To wszystko dziś się spełnia. A wy, naszej nędzy
Świadkowie tu obecni, przyjrzyjcie się przędzy
Zdradliwej, którą ojcu biednemu na nogi
3160I ręce zarzucono.
do służby
Rozwińcie złowrogi
Ten płaszcz i między lud go zebrany ponieście!
Niech zdrady to narzędzie zobaczy nareszcie
I ojciec — nie mój ojciec, lecz wszechwidne
[259] słońce —
3165Niech ujrzy dzieło matki! Pragnę mieć obrońcę
W dzień sądu, iżem mord ten spełnił według prawa,
Na matce mord. Ajgistos — jego dola krwawa
Jest słuszna, o nim mówić nie warto. Lecz o tej,
Co takiej dokonała na mężu sromoty,
3170Na ojcu swych, tak dzisiaj nienawistnych dziatek —
Nosiła mnie w swym wnętrzu, miała podostatek
[260]
Miłości, a dziś wroga ma we mnie — tak, o niej
Powiedzcie, co myślicie? Nikt się nie obroni
Przed takim, jak ta, gadem. Jadowita żmija
3175Już samym swym dotknięciem na wieki zabija,
Nie ukąsiwszy wcale. Taki potwór siedział
W jej duszy!
służba wraca z płaszczem
A jak o tym, iżbym nie powiedział
Zbyt srogo, mam się tutaj wyrazić? Na zwierza
3180Dzikiego to samołów
[261]? Całunna odzieża
Dla zmarłych? Nie! To sidła, które zbój nastawia,
Z rabunku li żyjący, z mordu i bezprawia!
Ach, jakąż czuje rozkosz, jeśli do tej sieci
Przechodniów nieopatrznych jak najwięcej wleci.
odwraca się znów ku zwłokom matki
3185
Mieć taką żonę?! Boże, raczej wytęp do cna
Me plemię! Niechaj padnę, gałąź bezowocna!
CHÓR
Ojej! Ojej! Strach takich czynów, strach!
Okropną śmiercią zginął on!
Ach, ach!
3190Ale i boleść bujny wyda plon.
ORESTES
Jest winna czy niewinna? Płaszcz ci ten nie przeczy
Jej zbrodni. Oto patrzcie! Ślady krwawej cieczy!
Tak, patrzcie! Zblakła plama, co zżarła purpurę,
Na wskroś jest zgodna z czasem, gdy dzieło ponure
3195Spełniono. Nic cim wówczas ja nie wiedział o tem,
Wygnany z mego domu. Ale dziś, z powrotem
Przyszedłszy, widzę jasno, gorzkie łzy dziś leję,
Mający to przed sobą. Rodu mego dzieje,
Cierpienia jego wszystkie stają mi przed oczy
3200I serce mi ten straszny jad zwycięstwa tłoczy.
CHÓR
Któż w życiu tym spokojny miewał dach?
Któż się uchronił win i plam?
Ach, ach!
Dzień każdy nowy ból gotuje nam.
ORESTES
3205
Wyskoczył z toru zaprząg mej duszy, zarzewiem
Pędzony gdzieś na oślep. Cugle mi wypadły
Z rąk. W sercu przeraźliwą nuci strach pobladły
Melodię, serce w dziki pogania mi taniec.
3210Słuchajcie, przyjaciele! Nim jeszcze skazaniec
Utraci wszystkie zmysły, powiedzieć wam pragnie,
Że mord na matce spełnił według praw — na bagnie,
Na bogów — tej ohydzie, na ojca przeklętej,
Nikczemnej morderczyni! Sam Loksyjasz, święty
3215Wróżbita, pchnął mnie k'temu. Wzywam go na sędzię.
W wyroczni rzekł mi swojej, że nikt mnie nie będzie
Obwiniał, gdy to spełnię. Lecz jeśliby miała
Zawahać się ma ręka, ludzkich myśli strzała,
Chociażby najostrzejsza, nie wniknie do sedna
3220Tych kar, które ma znosić moja dusza biedna.
A teraz — czy widzicie ten pokutny wieniec
I różdżkę tę oliwną
[262]? Idę, potępieniec,
O łaskę błagający, tam, do pępka ziemi
[263],
Do schronu Loksyjasza, gdzie iskry wiecznemi
3225Wybucha ogień boży. Od mej krwawej winy
Uciekam w jego progi, bo tam mi jedyny
Wyznaczył on przytułek!
[264] A was, Argiwowie,
Upraszam, byście, pomni naszych klęsk, w swym słowie
Świadczyli mi, gdy wróci Menelaos. Dola
3230Tułacza z ojczystego wypędza mnie pola,
Rodzoną matkę dłoń ma wszak zabiła krwawa
[265]:
I w życiu, i po śmierci taka moja sława.
PRZODOWNICA CHÓRU
Nie bluźnij swemu dziełu! Własnymi wargami
Nieszczęścia nie sprowadzaj na siebie! Nie plami
3235Twój czyn: wyswobodziłeś gród Argiwów cały,
Gdy głowy tych potworów stopy twe zdeptały.
Ha! Ha!
Niewiasty straszne widzę… Podobne Gorgonom
[266],
Odziane w czarne płaszcze, z skronią oplecioną
3240Wężami… Nie! Pozostać dłużej tu nie mogę!
PRZODOWNICA CHÓRU
Ach! Cóż za płone strachy budząć taką trwogę?
Ty, z synów najwierniejszy, zwycięzcą z tej wojny
Wyszedłeś, więc bądź silny, zwycięzco dostojny!
ORESTES
Nie strachy oneć widma, nie majaki chore:
3245Wyraźnie widzę matki rozjuszoną sforę.
PRZODOWNICA CHÓRU
Twa dłoń od krwi przelanej dotychczas nie sucha
I stąd to jest ów obłęd, co gasi ci ducha.
ORESTES
Wszechwładny Apollinie! Rój się nowy tłoczy…
Kroplami krwi te groźne pobłyskują oczy!
PRZODOWNICA CHÓRU
3250
Potrzebać odkupienia. Niech cię tylko ręką
Loksyjasz dotknie świętą, a koniec twym mękom.
ORESTES
Ach, wy ich nie widzicie! Lecz ja patrzę na nie.
O, precz stąd, precz!… Ma stopa już tu nie zostanie.
Wybiega.
PRZODOWNICA CHÓRU
Więc żegnaj! Niechaj bóg cię prowadzi i w nędzy
3255Twej strasznej niech pomocyć udzieli co prędzej!
CHÓR
Oto się burzy nad królewskim domem
Dziki rozszalał ból,
Trzykrotnym uderzył weń gromem.
Zginął Tyestes — i to był początek —
3260Z rozpaczy nad śmiercią dzieciątek.
Potem zaś władcę naszego ubili:
W łaźni, w zdradzieckiej chwili,
Skończył Achajów król.
A teraz trzeci. Kto on? Odkupiciel?
3265Czy też mordercą on?
Ach! Kiedyż raz już spocznie klątwa-mściciel,
Kiedyż powstrzyma swój gon
[267]?
OSOBY DRAMATU:
-
Prorokini, kapłanka delficka
- Apollo
- Orestes
- Klitajmestra
- Hermes
-
Chór Erynii (Eumenid[269])
-
Lud. Sędziowie. Kapłani.
W głębi front świątyni Apollina w Delfach
[270].
Drzwi zamknięte, obok nich stara Prorokini w sukni kapłanki, z wielkim kluczem przewieszonym przez ramię; we włosach gałązki oliwne.
PROROKINI
Ze wszystkich najpierw bogów modlitwa ma idzie
Ku Ziemi, ku prawieszczce
[271]. Potem cześć Temidzie
[272]
3270Oddaję, co, jak głoszą dzieje, na urzędzie
Proroczym nastąpiła po matce. Niech będzie
Poświęcon trzeci pokłon również córce Ziemi,
Tytanów latorośli, Fojbie
[273]: szła za niemi,
Nie siłą, tylko zgodą w tej świętej ustroni
3275Osiadłszy. Zaś dziedzictwo i nazwisko po niej
Wziął Fojbos
[274]. Od jeziora, co wśród opok leży
Delijskich
[275], do Pallady przypłynął wybrzeży
[276],
A stamtąd k'nam zawitał, w dzierżawy Parnasu
[277].
W pochodzie uroczystym, pośród gęstwi lasu
3280Bezpieczne wycinając mu drogi, szli przed nim
Synowie Hefajstosa
[278], hymnem niepoślednim
Wielbiący swego pana. Tej pamiętnej chwili
Mieszkańcy i król Delfów szumnie ugościli
Przybysza. Siłę bożą wlał mu Zeus do wnętrza,
3285By objął jako czwarty tron Wieszczów. Najświętsza
Potęga Loksyjasza
[279] wieści od tej pory
Rozkazy rodzicowe. Takie to mój skory
Czci język władne bóstwa. Obok nich Palladę
[280],
Mędrczynię, w swoich modłach przepokornych kładę
3290I nimfy, w korycyjskich skałach skryte władztwo
Mające
[281], gdzie się gnieżdżą demoni i ptactwo
Wszelakie szuka schronu. Bromiosa
[282] pomnę,
Co stał się tego miejsca panem, gdy niezłomne
Swe siły zwrócił gniewnie przeciw Pentejowi
[283]:
3295Bachantki
[284] swe nań puścił, wiedząc, że go złowi
Ich sfora i zaszczuje na śmierć ni
[285] zająca.
Niech będzie też wspomniana krynica szemrząca
Plejstosa
[286] — wraz z potężną mową Posejdona
[287],
A w końcu Zeusa wzywa warga rozmodlona,
3300Ze wszystkich najwyższego. Teraz, wieszczb mistrzyni,
Na tronie swym zasiędę. Niech się łaska czyni
Nade mną większa dzisiaj niźli w innym czasie.
Zebrani Hellenowie mogą wejść, a zasię
W porządku, jaki los im wyznaczył
[288] i droga
3305Zwyczaju. Głosić będę świętą wolę boga.
Otwiera drzwi świątyni i wchodzi do wnętrza. Po chwili wraca przerażona. Drzwi się za nią zamykają.
Strach mówić, strach jest patrzeć! Z domu Loksyjasza
Precz widok mnie wypędził, co tak mnie przestrasza,
Że w głowie mi się mąci, biegają me ręce,
Lecz stopy się nie ruszą: stopy niemowlęce
3310Ma z trwogi moja starość! Odbiegł duch mnie wszytek
[289]!
W wieńcami obwieszony wstępuję przybytek
I oto widzę męża, jako głaz ołtarza,
O łaskę błagający, haniebnie znieważa
[290]:
Dłoń jeszcze krwią ocieka na tym miejscu świętem,
3315Miecz nagi trzyma w dłoni wraz z oliwnym prętem,
W wełnianą, białą wstęgę owitym
[291] troskliwie —
Spostrzegłam to wyraźnie. A przy nim — o dziwie!
Na krzesłach pełno kobiet uśpionych dokoła;
Nie kobiet, raczej Gorgon
[292] straszliwe zebranie —
3320Czyż język mój tę grozę opisać wydoła? —
A przecież i nie Gorgon: patrzałam ci na nie
W obrazie, jak ich ciżba wszelką strawę kradła
Ze stołu Fineusa
[293]. Te zasię widziadła
Bez skrzydeł są, acz równie ohydne i czarne
3325Od stóp do głów na ciele. Wstrętu nie ogarnę
Oddechów ich chrapliwych! Z oczu jad im ciecze,
A strój ich jest ci taki, że ni w progi człecze
Zawitać w nim, ni stanąć przed oblicze boże.
Podobnych nie widziałam na całym przestworze,
3330I nie ma ludu w świecie, co by, takie plemię
Żywiący, nie żałował: zbyt to ciężkie brzemię!
Lecz wszystkoć ja to zdaję na pana świątyni:
Wszechmocny niech Loksyjasz, jak zechce, tak czyni!
Na wszystko on ma leki w swym świętym rozumie
3335I każdą z cudzych domów winę zmywać umie
[294].
Otwierają się drzwi do świątyni: widać jej wnętrze, w środku pępek ziemi: z głazu wykuty stożek, owinięty wełnianymi paskami. Przy nim na krześle siedzi Orestes z mieczem w jednej, z gałązką oliwną, owiniętą wełnianym pasem, w drugiej ręce. Naokoło niego śpią Erynie, straszne, czarniawe postacie niewieście, z ciemnozielonymi, ociekającymi oczami. Przy Orestesie staje Apollo o jasnych kędziorach, w długiej, ze wszystkich stron zapiętej, fałdzistej szacie. U boku ma kołczan, w ręku łuk.
APOLLO
Przenigdy nie odmówię ci możnej opieki;
Twym stróżem zawsze będę, bliski czy daleki,
I wrogom przeciw tobie cugli nie popuszczę.
O, popatrz na tę straszną, oszalałą tłuszczę,
3340W tej chwili snem zmorzoną, patrz na te dziewczęta,
Na starcze dzieci Nocy
[295]! Czerń ci to przeklęta:
Ni bóg, ni człek, ni żadne zwierzę się nie spara
[296]
Z tym rodem. Zła to gońce, spłodziła je Kara,
A gniazdo mają w mrokach podziemnego Piekła:
3345Niebiosa odtrąciły, ziemia się wyrzekła
Tych gadzin. Lecz ty musisz uciekać przed niemi,
Bez końca, bez wytchnienia. Po obszarach ziemi
Trop w trop cię gonić będą, gdziekolwiek się ruszy
Twa stopa; i na morzu nie ujdziesz katuszy,
3350Wśród miast, oblanych falą. Nie spoczniesz, biegunie
[297],
Aż zajdziesz w gród Pallady
[298]. Tam do stóp jej runie
Twa postać, tam jej posąg obejmą twe dłonie,
Tam ja cię wobec sędziów surowych obronię;
Przeze mnie już na zawsze odbiegną cię znoje,
3355Bo matkę wszak zabiłeś na rozkazy moje!
ORESTES
wychodzi z świątyni, rózgę oliwną zostawił, miecz schował do pochew
O władco Apollinie! Sprawiedliwe słowa
Wymawiasz — niech też będzie do czynu gotowa
Twa ręka! Obiecałeś, tak mnie zbaw z tej matni!
APOLLO
Miej wiarę! Zbądź się trwogi! O ty, płodzie bratni
3360Ojcowskiej krwi, Hermesie! Weź go w swoją strażę,
Boć słusznie zwiesz się stróżem, po świata obszarze
Ty czujny wędrowniku
[299]! Tobie ja go zlecę:
Do ludzi gdy zapuka, oddan twej opiece,
Zeus uczci prośby twoje, i otworzą ludzie.
Hermes, zjawiwszy się na wezwanie Apollina, odprowadził Orestesa na bok. Apollo znika. Po chwili wstaje spod ziemi cień Klitajmestry.
KLITAJMESTRA
do Erynii
3365Co, śpicie? Czyż się godzi, gdy ja w takim trudzie?
W obliczu wszystkich zmarłych przez was opuszczona,
Wstyd znoszę nieustanny, morderczyni-żona!
Umarli wstyd mój znają! Samotnieć ja chodzę,
Wyklęta z ich szeregu
[300]. To wam mówię: srodze
3370Ma wina mnie przygniata. Lecz ja, któram w sposób
Tak straszny ucierpiała od najdroższych osób,
Nie widzę, by ktoś z bogów bronił mego prawa,
By dłonie matkobójcze zmogła pomsta krwawa.
O, popatrz na tę ranę! Zobaczysz, boć przednie
3375Są oczy twego ducha, gdy drzemiesz; zaś we dnie
Leniwie ścigasz Doli ofiarę. Bogatą
Niejedną jam was godnie żywiła obiatą,
Bez wina
[301], czystą, hojną; niejedną wam kładę,
Bywało, karm
[302] po nocy; sowitą biesiadę
3380Przy moim gotowałam ognisku, na którą
Bóstw innych nie prosimy — za wszystko ponurą
Niewdzięczność tylko sprzątam, a on, niby sarna,
Z rąk waszych się wymyka. Sieć to była marna:
Wyskoczył z niej, ucieka, drwi z waszej gonitwy.
3385Dla dobra mojej duszy słuchajcie modlitwy,
Zerwijcie się, wy groźne podziemi boginie —
To widmo Klitajmestry rozbudza was ninie
[303].
CHÓR
wzdycha
KLITAJMESTRA
Ty wzdychasz, a on uciekł, wymknął się co prędzej,
Bo tylko mnie przychylnych zabrakło w tej nędzy.
CHÓR
wzdycha
KLITAJMESTRA
3390Sen twardy masz, nie czujesz mej boleści rzadkiej:
Orestes, matkobójca, uciekł pomście matki!
CHÓR
jęczy
SenKLITAJMESTRA
Co, jęczysz? Jęczysz we śnie? Zerwij się na nogi!
Bo któż ma, jeśli nie ty, spełnić czyn złowrogi!?
CHÓR
jęczy
KLITAJMESTRA
I sen, i trud, to dwóch jest sprzymierzeńców: siły
3395Potwora straszliwego do głębi wypiły.
CHÓR
wśród zdwojonych jęków i wzdychań
Goń! Chwytaj! Łapaj zbiega!
KLITAJMESTRA
Zwierzynę szczujesz we śnie! Sen ci twój dolega!
Zdobyczy nie chcesz puścić, jako psy, tak szczekasz —
Na darmo! Zbudź się! Zbudź się! Dlaczego tak zwlekasz?
3400Niech trud cię nie zleniwia! Odpędź to zwodnicze
Znużenie! Wstań! Wyrzuty niech cię jako bicze
Smagają! Na rozumnych bodźcem są wyrzuty.
Hej! Huzia! Niech go ściga twój oddech zatruty,
Niech za nim wnętrze twoje krwawym ogniem płonie!
3405Na śmierć go zamęcz, zaszczuj w tym powtórnym gonie!
Znika.
Przodownica chóru budzi się pierwsza, za nią inne, budząc się wzajemnie. Podczas śpiewu Chór ustawia się w szeregu, pozostając jeszcze w świątyni.
PRZODOWNICA CHÓRU
Wstań! Zbudź się! Budź sąsiadkę! Wstań! Ja ciebie budzę!
Hej! Rusz się! Co, śpisz jeszcze? Nie wiem, czy się łudzę:
Jakowyś głos słyszałam. O piekła! O nieba!
Otrząśnijże się ze snu! Przekonać się trzeba!
CHÓR
3410O, biada, siostry, o! Jakiż to ból mnie zmógł?!
PRZODOWNICA CHÓRU
I ja ci — niedaremnie! — pełna jestem trwóg!
CHÓR
Czyż kiedy był na święcie ból straszniejszy znan?
Najkrwawsza z krwawych ran:
Toć zdobycz nam dziś uszła precz od naszych leż!
PRZODOWNICA CHÓRU
3415
Sen mnie ogarnął i czmychnął mi zwierz!
CHÓR
Zeusa synu ty
[304], złodziejski jesteś ród!
PRZODOWNICA CHÓRU
Nas stare, młody boże, takeś czelnie zwiódł!
CHÓR
Czcisz zbiegów, niegodnemu dajesz pewny schron:
Mordercą matki on!
3420Chcesz bogiem być, a otoś matkobójcę skradł!
PRZODOWNICA CHÓRU
Zali
[305] to słusznym nazwać może świat?
CHÓR
Straszliwą dzisiaj hańbę zgotował mi sen:
Zesmagał gnuśne! — Blizny wszystkie licz,
Które mi ciął jego bicz!
3425Groźny zbój, harap
[306] swój
Tak ćwiczył na mej skórze męczarń sprawca ten,
Że dreszcz mi w kości wlał i krew głęboką.
Tak czynią nowe bogi w ten dzisiejszy czas!
[307]
Na krwawym tronie siedzą, w ciemną noc
3430
Zguba zgub: krew u stóp
I we krwi pępek ziemi, cny ołtarny głaz
Skalan bezbożnie obrzydłą posoką.
Stolicę wieszczą swoją obryzgał on sam;
3435Mordercy udzieliwszy schronu i opieki,
Ustawom wielkich bogów czelny
[309] zadał kłam,
Prastare Mojry
[310] pohańbił na wieki.
I mnieś napełnił wstrętem, lecz szkoda twych sił:
Choć skryłby się pod ziemię, nie zbawisz go, panie!
3440Skazaniec, jeszczeć będzie pod mieczem się wił —
Taki sam zbójca przeciw niemu wstanie!
Apollo zjawia się znowu, z łukiem naciągniętym, z strzałą na cięciwie.
APOLLO
GniewUciekaj! Rozkazujęć! Domu mego ściany,
Stolicę moją wieszczą rzuć, płodzie skalany!
Precz, mówię, bo inaczej na twą czarną tłuszczę
3445Z cięciwy tej złocistej lotną żmiję puszczę,
Aż z bólu się poskręcasz, tak cię kąsać będzie,
Aż wszystką krew wyrzygasz, której w chutnym pędzie
Morderczym twój się język nachłeptał zdradliwy!
Nie twoje tutaj miejsce! Na nieszczęsne niwy,
3450Na place szubieniczne, tam, gdzie we krwi broczy
Straceniec, tam, gdzie ludziom wyłupiają oczy,
Gdzie trzebią niemowlęta, niweczą nasienie,
Tam niech cię twego losu przekleństwo pożenie
[311]!
Gdzie jęczą na pal wbici i kamienowani,
3455Gdzie piersi wyrzynają — do takiej przystani
Uciekać ci się godzi… O, słuchasz z lubością,
Nieprawda? Rozkosz wlewa twym ohydnym kościom,
Co bogom dech zapiera! Tak mówi twa postać.
W jaskinię lwów krwiożerczych raczej wam się dostać,
3460Niżeli, wstrętne cielska, przebywać w świątyni
I kalać moje progi. Precz! Tak pasterz czyni,
Swą trzodę wyganiając. Ale tyś jest trzodą
Bez stróża, żadni ciebie bogowie nie wiodą.
Wypędza Chór z wnętrza świątyni na scenę.
PRZODOWNICA CHÓRU
I nam przemówić pozwól, władny Apollinie!
3465Nie tylko wziąłeś udział w tej naocznej winie,
Lecz głównym jesteś sprawcą — tyś stworzył tę dolę.
APOLLO
Jakożby? Mów! Do tyla
[312] mówić ci pozwolę.
PRZODOWNICA CHÓRU
Przez ciebie stał się winien matkobójczej zmazy.
APOLLO
Tak, ojca swego pomścił na moje rozkazy.
PRZODOWNICA CHÓRU
3470
Opiekiś mu udzielił po tej zbrodni świeżej.
APOLLO
W swój dom ci go przyjąłem — to mu się należy.
PRZODOWNICA CHÓRU
A myśmy z nim przybyły — komu lżyć nas, komu?
APOLLO
Nie dla was ci jest miejsce w moim świętym domu.
PRZODOWNICA CHÓRU
Swój urząd my spełniamy i zawsze, i wszędy.
APOLLO
3475Pochwalcie się przede mną: cóż to za urzędy?
PRZODOWNICA CHÓRU
Wypędzać matkobójców za progi domowe.
APOLLO
Co mówisz! Mord na męża sprowadziła głowę!
PRZODOWNICA CHÓRU
Nie mord to, gdy nie spełnion jest na krwi rodzonej.
[313]
APOLLO
Więc Zeusa z Herą
[314] związek masz w pogardzie? Żony
3480I męża święte śluby? A więc i Cypryda
[315],
Co ludzi uszczęśliwia, niegodnąć
[316] się wyda?
Ta miłość, która z sobą dwoje istot sprzęga,
Mężczyznę i kobietę, droższa niż przysięga!
Gdy karać nie chcesz winnych, którzy w tym sposobie
3485Mordować mieli czelność, zapowiadam tobie,
Że ścigać Orestesa nie masz dzisiaj prawa.
Odstąpić, widzę, nie chce twoja zemsta krwawa
Od niego, a zaś tamtych gonić się nie waży:
Niech rzecz się u Pallady rozstrzyga ołtarzy!
PRZODOWNICA CHÓRU
3490
Przenigdy ja od niego odstąpić nie mogę.
APOLLO
Więc goń go! Więc przedłużaj swoją twardą drogę!
PRZODOWNICA CHÓRU
Niech nawet słowo twoje czci mojej nie kala!
APOLLO
Od czci twej — nie wiem, jakiej! — trzymałbym się z dala.
PRZODOWNICA CHÓRU
Tak, możny pono jesteś przed tronem Zeusza,
3495Lecz
Obowiązekmatki krew wylana do zemsty mnie zmusza —
Jać nigdy nie przestanę ścigać tego człeka.
APOLLO
A ja go chronić będę. Wierna ma opieka —
Gniew bogów na się ściągnie i ludzi, jeżeli
Ktoś swego powierzeńca zdradzić się ośmieli.
Chór rozpierzcha się. Apollo znika. Drzwi świątyni zamykają się. Podczas przerwy zmieniają dekorację.
ZMIANA
W głębi front świątyni Pallady w Atenach.
Opodal starożytny posąg Ateny, przy nim ołtarz.
ORESTES
wchodzi z boku, siada u stóp posągu, obejmuje go rękami
3500Ateno! Wiódł mnie tutaj rozkaz Loksyjasza —
O łaskę i opiekę wygnaniec uprasza.
Z rękami już czystymi do ciebie przychodzę
[317]:
W niejednym ci je domu, na niejednej drodze
Obtarłem o dłoń ludzi. Toć świata manowiec
3505Nadarzył mi ich sporo, gdym, chyży wędrowiec,
Przebiegał jego łany, przez lądy i morza,
Posłuszny świętej wróżbie, k'tobie, pani boża,
Pędzący. W twoim domu i przy twym obrazie
Niech sądy się rozstrzygną: połóż kres mej zmazie!
CHÓR
podąża szeregiem za Orestesem
3510Tu wejdźmy! Tu widoczne kroków jego ślady.
Ufajmy oto znakom tej milczącej rady!
Ni charta goniącego za ranną zwierzyną,
Tak wiodą krwi nas krople i potu: jedyną
To dla nas jest wskazówką. A już wytchnąć pora,
3515Bo ledwie oddychamy; nasza pierś jest chora
Z znużenia: każdy kącik ziemi przetrząśnięty,
Bezskrzydły bieg nasz lotne prześcigał okręty.
Lecz teraz on przykucnął gdzieś tu, pełen strachu:
Jać węszę go po wonnym ludzkiej krwi zapachu.
3520Bacz, pilnuj, waruj, strzeż,
By nam nie czmychnął zwierz,
Gdyż matkobójca nasz
Omylić może straż!
Obraz bogini wiecznej on
3525Rękami objął i błaga o schron,
O ostateczny sąd.
Ale nie ujdzie stąd!
Wylana matki krew —
Przesiąkł nią ziemski kurz,
3530Czyj ma ją pomścić gniew?
O, czas twój nadszedł już:
Z żywego ciała czerwony ci płyn
Wyssam, pochłonę tę wstrętną posokę
I cień twój żywy na sądy zawlokę.
3535Byś odpowiadał za czyn,
Za matkobójstwa złość.
Tam się przekonasz, że wszelaki człek,
Gdy z prawych zeszedł dróg.
Niepomny, co jest bóg,
3540Rodzic lub gość,
Pokaran będzie po wieczysty wiek.
Hadesu
[318] sprawiedliwej nie ujdziesz potędze:
Mają podziemia sędzię,
Co winnych karać będzie,
3545Co wszystko w swojej zapisuje księdze.
ORESTES
Niedolą nauczony, poznałem ci drogę
Oczyszczeń. Wiem ci również, gdzie przemawiać mogę,
Gdzie milczeć. W tej zaś sprawie głos mądrego mistrza
Polecił rzec mi słowo. Ręka ma już czystsza,
3550Krew na niej wyschła, znikła, matkobójcze piętna
Zatarte. W domu Fojba żertwa
[319] moja skrzętna
Zgasiła krwią swą świeżą ślady krwi matczynej.
Za długo mi wyliczać, z ilu ja to syny
Ludzkimi przestawałem już odtąd. Czystemi
3555Przyzywam więc ustami władczynię tej ziemi,
Atenę, abym zaznał jej możnej opieki.
I mnie, i lud argiwski
[320] zjedna już na wieki
Dla siebie, sprzymierzeńców będzie miała ona
Przewiernych. Zali teraz nad falą Trytona
[321]
3560W libijskiej swej dziedzinie stąpa, czy też stoi,
Tarcz na bok odłożywszy, albo w twardej zbroi
Chroniąca swe zastępy, zali wodza okiem
Przeglądy wojska czyni na polu szerokiem
Flegrejskim
[322], niech się zjawi — głos ci mój i z dala
3565Usłyszy — niech mnie z nieszczęść tych strasznych wyzwala!
PRZODOWNICA CHÓRU
Ateny moc i siła Apollina na nic:
Ścigany będziesz przez nas do ostatnich granic,
Nieświadom, gdzie się skroń twa w tej gonitwie skłoni —
Krew twoją ssać ci będą niesyci demoni.
3570Co? Nic mi nie odpowiesz? Gardzisz moją mową?
Na tobie się wypasę, żertwąś mi gotową!
Nie ja cię, ale ty mnie mordujesz! Mej pieśni
Posłuchaj, onać więzy twe jeszcze zacieśni!
Dalejże, siostry, w krąg,
3575Straszny zanućmy chór,
Co naszą powinność obwieści:
Zsyłamy grozę mąk
Na wszelki ludzki twór,
Jeżeli dla praw nie ma cześci.
3580Nie pada nigdy nasz gniew,
Gdzie czystą widzimy dłoń,
Niewinny nie zazna boleści.
Lecz na kim ciąży krew,
W te tropy idziem poń
[323] —
3585Darmo nadzieją się pieści:
Nie zbroni
[324] go żaden bóg,
Nie zbawi żaden człek,
O, żaden go schron nie pomieści!
Kogo miecz zbrodni zmógł,
3590Mścić go będziemy po wiek —
Tej ci jest pieśń nasza treści!
CHÓR
okrążywszy Orestesa
Matko Nocy!
Z twojej mocy
Dniom i mrokom
3595Sądy czynię —
Słuchaj! Spojrzyj: w Lety synie
[325]
Jaka dzisiaj złość urąga
Twym wyrokom!
Łup nam bierze,
3600Chroni zwierzę,
Pokalane matki krwią!
Niechaj klątwa moja spadnie
Na ofiarę:
Zbrodni karę
3605Oby czuły jego zmysły,
Oby wniwecz się rozprysły!
Zdradnie,
Składnie,
Choć bez lutni,
3610Coraz chutniej
Ten Erynij tryska śpiew,
Pęta duszę, ssie mu krew!
Na świat cały Mojry dały
Te mi prawa, iże muszę
3615Ścigać, dręczyć grzeszną duszę,
Jeśli ręce jej pokala
Wina krwawa.
Ścigam, gonię
I po skonie
3620Nie wypuszczę jej z swych pęt!
Niechaj klątwa moja spadnie
Na ofiarę:
Zbrodni karę
Oby czuły jego zmysły,
3625Oby wniwecz się rozprysły!
Zdradnie,
Składnie,
Choć bez lutni,
Coraz chutniej
3630Ten Erynij tryska śpiew,
Pęta duszę, ssie mu krew!
Odkąd mój
Życia zdrój
Płynąć począł, mam tę władzę.
3635Tylko bogom,
Ufna trwogom,
Nie poradzę!
W gości kole
Przy mym stole
3640Któż by siadł?
Wina czasza
Mnie wystrasza,
Uroczystych nie mam szat.
Domy niszczę,
3645Zmieniam w zgliszcze,
Gdy morderca pohańbi swój próg!
Hej! Huzia! Niech strzeże go bóg,
Niech krew mu gorąca
Rozpala szybkość nóg,
3650Jak burza szumiąca,
Jak chyży niech leci wiew —
Jać zmrożę jego krew!…
Boga skrył
Zeus, by żył
3655Niedoścignion naszą karą:
Zeus potężny
Swój orężny
W tłuszczę starą,
Krwawą pianą
3660Obryzganą,
Zwrócił grot,
Ran nie szczędził
I wypędził
Z swoich niebios ten nasz miot.
3665Domy niszczę,
Zmieniam w zgliszcze,
Gdy morderca pohańbi swój próg.
Hej! Huzia! Niech strzeże go bóg,
Niech krew mu gorąca
3670Rozpala szybkość nóg,
Jak burza szumiąca,
Jak chyży niech leci wiew —
Jać zmrożę jego krew!
Choćby człek
3675Sięgał pychą poza stek
[326]
Tych obłoków — naszych kroków
Gdy posłyszy straszny bieg,
Wraz się skurczy, wraz się zwinie
W tej godzinie,
3680Gdy ku swej rozpaczy
Ten czarny płaszcz zobaczy,
Gdy mu wrogi
Śpiew mój spęta nogi!
3685Gonię, łaję;
Pierś ma zadyszana
I trzęsą się kolana,
Snać padnę już na ziemię —
Ciężkie jest zemsty brzemię!
3690Sam ci on
Ani wie, że hańby gon
Już go czepia:
Tak oślepia
Ta moc zła wśród winnych łon!
3695Ale ludzie szepcą, głużą
[328],
Z jaką burzą
Nadciągają chmury,
Jaki zaległ cień ponury
3700Na tym jego domu!
Przez okraje
Gonię, łaję;
Pierś ma zadyszana
I trzęsą się kolana,
3705Snać padnę już na ziemię —
Ciężkie jest zemsty brzemię.
On mnie czeka. Ja znam kres
Swojej drogi. Win pamiętna,
Głucha na próśb ludzkich tętna,
3710Ślepa na potoki łez,
Dumna pani, spełniam godnie
Swą powinność, acz nieczczona,
Z nieb strącona
W ciemne łona
3715
Gdzie światła nie płoną pochodnie,
I ślepemu, i bystremu
Niewidzialne oku.
Gdy popłynie ten mój głos,
3720W kim z śmiertelnych, grzesznych ludzi
Lęk i trwoga się nie zbudzi?
Nieuchronny wieszczę los,
Mojry władzę, prawo boże
Po wiek wieków światu głoszę!
3725O rozkosze
Czci nie proszę —
Cześć mi ta przystoi,
Choć mieszkam w posępnym dworze,
Wśród podziemnych,
3730Mglistych, ciemnych,
Przepastnych podwoi!
ATENA
wchodzi na scenę
Daleko nad Skamandrem
[331] słyszałam wezwanie.
Zajęta byłam właśnie na zdobytym łanie:
Dziedzictwom odbierała, które mi rycerze
3735Achajscy
[332] i wodzowie na wieczne przymierze
Oddali: łup bogaty, synów Tezeusza
[333]
Nagroda. Głos mnie jakiś do powrotu zmusza,
Więc chyżo tu me stopy z tamtych dziedzin idą.
Nie skrzydłem szeleszcząca, lecz szumną egidą
[334],
3740Przybywam i niezwykłe napotykam goście —
Nie strach, lecz dziw mym oczom. Pytam się: a coście
Za jedni? Ku wam wszystkim zwracam się i k'tobie,
Człowieku, który siedzisz w smutku i żałobie
Przy moim tu obrazie, i k'wam, które macie
3745Przedziwne, niepodobne niczemu postacie,
Gdyż ani takich bogiń nie widzą ci bóstwa
W swym gronie, ni też ludzie wśród swych plemion mnóstwa.
Lecz tylko serce, zacnej pozbawione cnoty,
Lżyć może swoich bliźnich za ciężar brzydoty.
CHÓR
3750Odpowiem, córko Zeusa, słowy ci krótkiemi:
Straszliwe dzieci Nocy jesteśmy; z podziemi,
Z dziedzin naszych, nazwisko klątw myśmy wyniosły.
ATENA
Więc ród wasz znam i imię. Lecz czegoście posły?
PRZODOWNICA CHÓRU
Co tchu i godność poznasz.
ATENA
3755Poznam, nie inaczej,
Jeżeli ktoś mi wszystko jasno wytłumaczy.
PRZODOWNICA CHÓRU
Precz z domu wypędzamy mężobójców plemię.
ATENA
A gdzież uciekać mają? Gdzie, na jaką ziemię?
PRZODOWNICA CHÓRU
Gdzie radość nie przyświeca, morderca ucieka.
[335]
ATENA
3760Ścigacie w ten sam sposób i tego człowieka?
PRZODOWNICA CHÓRU
Na matce swojej własnej mord popełnił krwawy.
ATENA
Czy zabił przymuszony? Czy z jakiej obawy?
PRZODOWNICA CHÓRU
By matkę zamordować, możeż być przyczyna?
ATENA
Jać słyszę tylko ciebie, lecz nie słyszę syna.
PRZODOWNICA CHÓRU
3765Przysięgi nie zażąda, ani jej nie złoży!
[336]
ATENA
Chcesz zwać się sprawiedliwą, ale czyn cię trwoży.
PRZODOWNICA CHÓRU
Jakożby? Racz pouczyć! Mądrość twoja zbawia.
ATENA
Nie godzi się przysięgą uprawniać bezprawia.
PRZODOWNICA CHÓRU
Wprzód sprawę całą zgłębij, potem sądź ją szczerze!
ATENA
3770A zatem mnie oddajesz wyroki w tej mierze?
PRZODOWNICA CHÓRU
Dlaczego nie? Wszak wiary i czci jesteś godna.
ATENA
Cóż na to, obcy człeku? Rzecz zbadamy do dna.
Najpierwej ród swój wymień, imię i dziedzinę,
A potem tę od siebie odpieraj przewinę,
3775Jeżeli, ufny prawu, przy moim obrazie
Opieki szukający, możesz po tej zmazie
Oczyszczeń świętych żądać Iksijona
[337] wzorem.
Odpowiedz na to wszystko słowem zwięzłem, skorem!
ORESTES
Ateno, można pani! Na twój wywód boski
3780Chcę wprzódy tej największej pozbawić cię troski:
Nie pragnęć ja oczyszczeń, u twoich ołtarzy,
Nie z krwawą siedzę dłonią. Niechaj ci zaważy
Świadectwo najgłówniejsze, które ci podaję:
Zabójca milczeć musi — tak uczą zwyczaje
3785Pradawne — póki dłoni krwią ludzką zmazanej
Zwierzęca krew ofiarna nie zmyje. Te łany
Tułacze przebiegając, w cudzym ci ja domu
I krwią, i wodą świeżą pozbyłem się sromu —
Z tej troski uwolnionaś. Teraz o mym rodzie
3790Słów kilka. Znałaś ojca. Wielki wódz na wodzie,
Na morzu, pan okrętów, Agamemnon. Społem
Zburzyłaś z nim Ilijon, gród ten z polem gołem
Zrównawszy. Wrócił do dom i zginął niepięknie.
Posępna dusza matki zdrad się nie ulęknie:
3795W śmiertelną sieć go wikła, łaźnia mordu świadkiem;
Mnie z domu wypędzono. Wróciwszy ukradkiem,
Zabiłem rodzicielkę. Nie przeczę. Krew lubą
Ojcowską chciałem pomścić własnej matki zgubą.
Współwinny tu Loksyjasz. On mi groził bowiem
3800Męczarnią, jeśli mordem za mord nie odpowiem.
Czym słusznie tak postąpił, lub nie, ty, o pani,
Rozstrzygaj: twym wyrokom wszyscyśmy poddani.
ATENA
Zawiła zbyt to sprawa, iżby człowiek o niej
Rozstrzygał. A i ze mnie sąd się nie wyłoni,
3805Czy zemsta może ścigać mord ten, czy posiada
Ku temu słuszne prawo. Ręka twoja blada,
Obmyta z krwi, a jednak, choć oczyszczon wszytek
I zmazy nie przynosisz w mój święty przybytek,
O łaskę moją błagasz. Przeto miasto moje
3810Na oścież ci, bez wzgardy, otwiera podwoje.
Lecz prawa nikt i onym zaprzeczyć nie może.
Jeżeli nie odniosą zwycięstwa w tym sporze,
Wnet duch ich obrażony kraj mój zniszczyć umie:
W swym jadzie go pogrąży, w przeraźliwej dżumie.
[338]
3815Tak jest z tą naszą sprawą. A że ich żądania
Odrzucić ni go przyjąć, gdyż zło się wyłania
Z jednego i drugiego, przeto więc, jeżeli
Wyrokić już niezbędne, z swych obywateli
Wybiorę zaprzysięgłą godnych sędziów radę,
3820I urząd ten po wieki stanowię
[339], i kładę
Podstawy niewzruszone. Wy zasię dowody
I świadki mi przywiedźcie, iżby prawo szkody
Nijakiej nie doznało. Ja pójdę w tej chwili,
Ażeby się najlepsi rychło zgromadzili
3825Mężowie, co, złożywszy przysięgę, przeze mnie
Wybrani, wnet rozjaśnią sporu tego ciemnie.
Znika.
CHÓR
Nowych praw
Spadną klęski,
3830Gdy zwycięski
Wyjdzie stąd
Matkobójstwa srom.
Cały świat
Spieszy w zbrodni ślad,
3835Cnotą stał się błąd.
Ojców święty dom
Gniazdem hańby będzie:
Syna dłoń
W rodzicielską mierzy skroń,
3840Pouczona przez takiego sędzię.
Władnie grzech;
Winom śmiech
Towarzyszy,
Bo nie słyszy
3845Taki człek,
Iżby za nim w trop
Pomsty groźny siew —
Niewstrzymany biegł.
3850Cudzych cierpień snop
Kto roztrząsać pocznie,
Ujrzy wraz,
Że i jego przyjdzie czas:
Nadaremnie będzie lżył wyrocznię.
3855Na swój los
Niechaj w głos
Nie narzeka, niechaj wtedy
Nie zawodzi: „Z mojej biedy
Ratujcie mnie, Erynije!
3860Ratuj, prawo!”. Tak! Niczyje,
Tylko ojców głoszą wargi
Takie skargi —
Prawo już domu nie żyje!
Nieraz strach
3865Trzyma gmach,
Jest ci stróżem hardej duszy.
Kogo nawet on nie wzruszy,
Czy to państwa, czy to człeka,
Temu droga już daleka,
3870Iżby żywił cześć dla prawa!
W poprzek stawa,
Od sądów jego ucieka.
Ani wolność, gdy przesadza,
Ni tyrańska panów władza
3875Nie ma sił,
Tylko środek on jedyny:
Moc tę dał mu wielki bóg!
Słowa me nie bez przyczyny —
Są wskazówką ludzkich dróg!
3880Kto się w zbytnią pychę wzbił,
Klęski ten sprowadza;
Z duszy tylko zdrowej może
Wyróść słodkie szczęście boże!
To ci zatem jedno każę:
3885Zawsze prawa czcij ołtarze,
Im li służ!
Niech ich stopa twa bezbożna
Nie potrąca, choćby stąd
Płone zyski ciągnąć można:
3890Pokarany będzie błąd,
Koniec czeka już!
Czcij rodziców, straże
Miej nad gościem, gdy w twe progi
Gdzieś z dalekiej przyszedł drogi!
3895Kto nieprzymuszon tak
Na prawa wstąpił szlak,
Ten wie, co szczęście znaczy —
Nigdy on zbytniej nie dozna rozpaczy.
Ale pyszałek, jeśli wbrew
3900Wszelkiemu prawu roznieci swój gniew,
Klęskom się nie obroni:
Maszt mu się złamie na wzburzonej toni,
Żagle mu groźny podrze wiew.
Na krzyki minął czas:
3905Ratunek wszelki zgasł!
Demon się tylko śmieje,
Tej buty ludzkiej śledzący koleje.
Za wałem, patrz, uderza wał,
On darmo walczy, nie okrąży skał!
3910O prawa się opoki
Roztrzaskał, szczęście porwał nurt głęboki —
Któż po nim łzę w źrenicach miał?
SądPodczas powyższego śpiewu ustawiono na ziemi ławki dla sędziów, oskarżonego i oskarżycieli, wniesiono stół z urnami do głosowania itd.
Orestes siadł po jednej,
Chór oskarżycieli po drugiej stronie,
Atena zjawia się na czele
Sędziów i starców; obok niej
Herold. Tłum obywateli.
Sędziowie siadają;
Atena zajmuje miejsce przewodniczącego.
ATENA
Heroldzie bacz, czy każdy na swym miejscu siedzi.
Daj znak! Niech zagrzmi surma twa z tyrreńskiej
[341] miedzi,
3915Niech głos jej, ludzkiej piersi nabrzmiały oddechem,
Zagłuszy wszelki hałas, odezwie się echem
Po mieście i nakaże niepodzielny spokój!
Tak zawsze niechaj będzie! W ciszę ty się okuj,
Narodzie, gdy sędziowie twoi się zgromadzą,
3920By godnie wyrokować swą sędziowską władzą!
Zjawia się Apollo i zajmuje miejsce obok Orestesa.
Wszechmożny Apollinie, panuj, gdzieć wypada —
Lecz tutaj po coś przyszedł? Potrzebnaż twa rada?
APOLLO
Przychodzę jako świadek, albowiem w mym domu
Opieki szukał mąż ten. Jam go też ze sromu
3925Oczyścił, zawsze gotów do jego obrony.
Zjawiłem się tu również jako oskarżony,
Współwinny mordu matki, współwinny tej zbrodni,
Ty o tym w swej mądrości rozstrzygaj najgodniej!
do skarżących
Wy pierwsze głos zabierzcie! Zagajam zebranie.
3930Od razu oskarżyciel, gdy przed sądem stanie,
Najlepiej go pouczy o oskarżeń treści.
PRZODOWNICA CHÓRU
Nas wiele jest. Lecz krótko język mój obwieści,
Co trzeba. Na me słowa odpowiadaj słowy
Skorymi: matkęś zabił? Czyś przyznać gotowy?
ORESTES
3935
Zabiłem. I nie przeczę; nikogom nie zwodził.
PRZODOWNICA CHÓRU
Trzykrotnym mierzę ciosem — pierwszy już ugodził.
ORESTES
Jać dotąd niepowalon, za wczesna twa radość.
PRZODOWNICA CHÓRU
A w jakiś zabił sposób? Mów, uczyń mi zadość!
ORESTES
Przerżnąłem gardło mieczem — tą ręką, powiadam.
PRZODOWNICA CHÓRU
3940Kto popchnął cię ku temu? Dowiedzieć się radam.
ORESTES
Ten oto bóg swą wieszczbą. On mi jest za świadka.
PRZODOWNICA CHÓRU
Za wolą tego wróża zginęła twa matka?
ORESTES
Tak jest. I jeszczem żalu nie miał do tej pory.
PRZODOWNICA CHÓRU
Gdy tylko padnie wyrok, nie będziesz tak skory.
ORESTES
3945Grób ojca mnie ocali, można jego siła.
PRZODOWNICA CHÓRU
Na zmarłych liczy ręka, co matkę zabiła?
ORESTES
Podwójną matka zbrodnię na barki swe bierze.
PRZODOWNICA CHÓRU
A jakżeż to? Racz sędziów pouczyć w tej mierze!
ORESTES
I mąż jej, i mój ojciec równie padł z jej ręki.
PRZODOWNICA CHÓRU
3950
Ty żyjesz, a ją mord twój uwolnił od męki.
ORESTES
Przecz
[342] żywej nie dosięgłaś swej pomsty orężem?
PRZODOWNICA CHÓRU
Mordując, wszak nie była jednej krwi z swym mężem.
ORESTES
A we mnie czyż ta sama krew, co w matce, płynie?
PRZODOWNICA CHÓRU
Nie miałaż cię pod sercem, ty zabójczy synie?
3955Wyrzekasz się, zbrodniarzu, krwi rodzonej matki?
ORESTES
A teraz, Apollinie, stawaj ty na świadki!
Wyjaśnij, czy mordując, byłem w swoim prawie!
Zabiłem — tak, nie przeczę. Lecz dla tych na ławie
Sędziowskiej bądź tłumaczem! Niechaj prawa stróże
3960Dowiedzą się, czy słusznie! Ja im to powtórzę.
APOLLO
Do sędziów, do Ateny dostojnego koła
Przemawiam. Wróż ci jestem i nie kłamię zgoła,
Poświęcon tylko prawdzie. Dotąd nigdy jeszcze
Nie padły z mego tronu święte słowa wieszcze
3965Do męża czy kobiety albo też do miasta,
Jeżelim ich nie słyszał z ust Zeusa, własta
[343]
Zastępów olimpijskich. Niech to mocy doda
Tym waszym dziś wyrokom, iżby była zgoda
Z rodzica mego wolą większą niż przysięga.
PRZODOWNICA CHÓRU
3970Zeusa więc, tak mówisz, kazałać potęga
Wyjawić Orestowi, ażeby, tak hardzie
Mszcząc ojca, miał cześć matki w największej pogardzie?
APOLLO
A jużcić to nie jedno widzieć, że umiera
Mąż, berłem obdarzony, w żyłach bohatera
3975Waleczną krew mający — tak, widzieć, że ginie
Z kobiety marnej ręki, nie w obcej krainie,
Od łuku Amazonek
[344], ale — jak niebawem
Posłyszeć masz, Pallado, i wy, którzy prawem
Rządzicie i w tym względzie macie sprawiedliwy
3980Ogłosić dzisiaj wyrok — na ojczyste niwy
Wróciwszy z pola bitwy zwycięsko i cało.
Szczęśliwie mu się wszystko dotąd udawało,
A onać, powitawszy słowami przyjaźni,
Zaprosi strudzonego do zdradzieckiej łaźni
3985I wraz mu sieć olbrzymią na głowę zarzuci,
Uwikła go w jej oka i w morderczej chuci
Zabije niespodzianie. Oto, jak — słyszycie!? —
Utracił wódz okrętów przechwalebne życie!
Patrzajcie, jaką była! Niechaj gniew zapłonie
3990W tych sędziach, w tym wyroki wydającym gronie!
PRZODOWNICA CHÓRU
Zeus, mówisz, więcej czuwa nad ojcowskim losem?
A jakżeż sam postąpił z ojcem swym, Kronosem
[345]
W kajdany skuł rodzica! Powiedz, czy nie przeczy
Sam sobie? Was przyzywam na świadków tej rzeczy!
APOLLO
3995Zakało wszystkich bogów, o tłuszczo przeklęta!
Czyż nie ma dosyć środków, by rozwiązać pęta?
Lecz jeśli krew człowieka wsiąkła już w proch ziemi,
Jeżeli raz kto umarł, czyż jest zmartwychwstanie?
4000Zaklęcia jeszcze ojciec mój nie stworzył na nie,
Choć wszystko inne sprawia — buduje i burzy,
A oddech jego piersi jednako jest duży.
PRZODOWNICA CHÓRU
Więc racz go wyswobodzić — znasz ku temu drogę.
Krew własnej matki przelał, to powiedzieć mogę!
4005Gdzie w Argos będzie mieszkał?
[346] U jakich ołtarzy
Ofiary będzie składał? Któż mu się poważy
Święconą podać wodę? Ma li takich ludzi?
APOLLO
I na to ci odpowiem. Niechże się potrudzi
Twój umysł, a zobaczy u mnie słuszność wszelką.
4010
Nie! Nie! Ona hoduje li nasienie świeże,
A potem co, ni zastaw, w swą opiekę bierze,
Oddaje, przyjaciółka, w ręce przyjaciela,
Gdy tego bóg nie zniszczył przed czasem, wesela
4015Domowi żałujący. Przytoczęć dowody,
Że ojciec sam, bez matki, spłodził. Oto młodej
Bogini stoi postać!
[348] Córka to rodzona
Zeusa! Nigdy w mroku matczynego łona
Nie była! A czyż kiedy jakie inne bóstwo
4020Zrodziło cud podobny? Wiem ja, że ci mnóstwo
Wyświadczę wielkich przysług, Pallado — i tobie,
I państwu, i ludowi, co potrzeba, zrobię:
I tegom ci tu przywiódł z krainy dalekiej,
Ażeby sprzymierzeńcem twym został na wieki,
4025By wierność, która nigdy chwiejnie się nie zmienia,
Przekazał swym prawnukom w długie pokolenia.
ATENA
do oskarżycielek
Czy wywód wasz skończony? Czy kto jeszcze powie
Cokolwiek? Czy głosować mogą już sędziowie?
PRZODOWNICA CHÓRU
Zużyłam wszystkie strzały. Sprawę znasz dokładnie.
4030Wysłuchać tylko pragnę, jaki wyrok padnie.
ATENA
do oskarżonych
A wy, czy macie jeszcze jakowe zarzuty?
APOLLO
Co trzeba, słyszeliście. Na prawdzie osnuty
Wydajcie, bracia, wyrok, przysięgi swej pomni!
ATENA
PrawoNarodzie mój attycki! Niech się uprzytomni
4035Twej duszy nowe prawo, które ci nadaję.
Po pierwszy raz dziś sądzisz w sprawie krwi. Lecz kraje
Ajgeja
[349] jużci odtąd na zawsze mieć będą
Dostojny ten trybunał — cześć jego urzędom!
Aresa znacie wzgórze
[350]. Amazon tu plemię
4040Rozsiadło się obozem
[351], gdy naszło tę ziemię,
Ścigając Tezeusza. Krwawej grozy posły,
Naprzeciw mego grodu własną twierdzę wzniosły,
Aresa czci ją święcąc
[352] — odtąd ta opoka
Aresa zwie się wzgórzem. Tam ci cześć głęboka
4045Dla prawa i pokrewna czci tej wielka trwoga
Przed zbrodnią pokazywać będzie, gdzie jest droga
Prawości, gdzie występku, po wsze dni, jeżeli
Mych ustaw nie zamąci ktoś z obywateli
Zbędnymi dodatkami
[353]. Błota wy do zdroju
4050Nasypcie, a czystego zbraknie wam napoju!
Mieszkańcom moim radzę, by, prawu ulegli,
Zarówno się swobody rozkiełzanej strzegli,
Jak ręki jarzmicieli. Nie trzeba też z miasta
Wyganiać, z czego postrach dla człeka wyrasta:
4055Przed niczym się nie cofnie, kto się już nie lęka
Niczego. Więc niech wasza nie powstaje ręka
Przeciwko mym ustawom: miejcie je w poszanie,
A gród ten i to państwo zbawieniem się stanie
Dla wszystkich, boście wszyscy moim prawem kryci!
4060Równego nie zaznają szczęścia ani Scyci
[354],
Ni kraje Pelopsowe
[355]. Niechaj więc ta rada,
Bezstronna, nieprzedajna, miłosierdziem włada
Zarówno, jak i karą. Nad ziemią drzemiącą
Niech czuwa jej źrenica: wzroku jej nie zmącą
4065Nijakie, mówię, względy. Tyle, choć ci może
Zbyt długich mych upomnień na przyszłość. W tej porze
Czas powstać wam już z miejsca. Kamyki te weźcie
Do ręki i głosujcie
[356] — przysiągłszy! Nareszcie
Niech spór się ten zakończy! Oto moje słowa.
PRZODOWNICA CHÓRU
4070A tylko nie ubliżać mej czci, bom gotowa
Niedobrą waszej ziemi odpłacić godziną.
APOLLO
Ja radzę: uważajcie! Niech nas nie ominą
I mnie, i Zeusa, wspólnej naszej wróżby żniwa.
PRZODOWNICA CHÓRU
Bezprawnie się dotykasz tej zbrodni. Kłamliwa,
4075Skalana będzie odtąd twoich wieszczeń siła.
APOLLO
Czyż mądrość mego ojca tak samo chybiła
Zabójcę, gdy pierwszego zbawiał, Iksijona?
PRZODOWNICA CHÓRU
Tak rzekłeś. Ziemię waszą klęska niezmożona
Nawiedzi, jeśli wyrok prawo moje spaczy.
APOLLO
4080Zwycięzcą ja dziś będę. Cześć twa nic nie znaczy
Zarówno starym bogom, jak i bogom nowym.
PRZODOWNICA CHÓRU
Podobnie postąpiłeś w domu Feresowym:
Od śmierciś kazał Mojrom wybawiać człowieka.
[357]
APOLLO
Nie uczcić, kto nas uczcił, zwłaszcza gdy opieka
4085Potrzebna? Czyż nie takie wiąże wszystkich prawo?
PRZODOWNICA CHÓRU
Tyś dawno zdeptał prawa, oszukawszy krwawo,
Ubiegłszy czaszą wina prastare boginie
[358].
APOLLO
Gdy wyrok nie wypadnie po myśli twej ninie,
Daremnie bryzgać będziesz jady potępieńcze!
PRZODOWNICA CHÓRU
4090Nas, stare, przesadziłeś, zuchwały młodzieńcze!
Na wyrok czekam jeszcze; serce dotąd nie wie,
Czy gród ten ma pogrążyć w swoim strasznym gniewie.
Skończywszy głosowanie, Sędziowie zajęli znowu miejsca.
ATENA
A teraz na mnie kolej. Powołana jestem
Rozstrzygnąć spór. Ten kamyk rzucam za Orestem.
4095Nie matka mnie zrodziła — matki nie mam żadnej;
Małżonek memu sercu obcy, ale władny
W mej duszy mąż: rodzicam córka nieodrodna —
Więc niczym śmierć niewiasty, co męża, niegodna,
Zabiła, pana domu. Orestes tu będzie
4100Zwycięzcą, choćby równą ilość dali sędzie
Swych głosów. Z urn wysypcie kamyki, wy, którzy
Do tego macie prawo — niech nam szczęście służy!
SądORESTES
Fojbosie Apollinie! Jakież me koleje?
PRZODOWNICA CHÓRU
O Nocy, mroków matko! Widzisz, co się dzieje?
ORESTES
4105
Czy pójdę ku światłości, czy pod topór kata?
PRZODOWNICA CHÓRU
Ta chwila — w cześć czy w hańbę będzie nam bogata?
APOLLO
Policzcie, przyjaciele, dobrze te kamyki!
Uczciwie i godziwie oddzielajcie! Krzyki
Boleści dom napełnią, gdy jednego zbraknie,
4110A jeden — dom podźwignie, co tak szczęścia łaknie!
Sędziowie podają Atenie deszczułki z kamykami.
ATENA
Uwolnion oskarżony! Równa ilość głosów.
[359]
ORESTES
Pallado, ty zbawczyni domu mego losów,
Dziedzinie mej ojczystej wracasz mnie, tułacza!
Radosny wśród Hellenów idzie głos, zatacza
4115Coraz to szersze kręgi: „W ojcowskie dzierżawy
Zawitał mąż argiwski; od winy go krwawej
Loksyjasz i Pallada zwolnili, a z nimi
Ten trzeci, ten największy pomiędzy wielkimi
Zbawcami
[360], on, co pragnąc uczcić śmierć rodzica,
4120Ode mnie łaskawego nie odwrócił lica
Na przekór mojej matki wspólniczkom!”. A zasię,
Nim jeszcze w dom swój pójdę, w tym radosnym czasie
Przysięgam tej krainie i temu ludowi
Na wieki, że nikt stamtąd — ni ja, ani nowi
4125Książęta — nie wyruszy z wojennym oszczepem
Przeciwko temu miastu. A choć mnie w swym ślepem
Omroczu
[361] grób pogrzebie, jeszczeć swej potęgi
Użyję przeciw śmiałkom
[362], coby na przysięgi
Nie zważać mieli czelność. Zastąpię im drogi,
4130Uroki na nich rzucę, trud im ześlę mnogi
I niechęć zbudzę w sercu, iż sami, bez rady,
Odstąpią, żałujący. Lecz kto gród Pallady
We czci mieć będzie wiecznej, oszczep sprzymierzeńczy
Trzymając w pogotowiu, szczęściem go uwieńczy
4135Ma dusza. Cześć ci! Cześć ci! I twojego miasta
Ludowi cześć i chwała! Niechaj mu wyrasta
Zwycięstwo nad wrogami! Oby ich zwaliła
Oszczepów zapaśniczych niezmożona siła!
Odchodzi na bok. Apollo znikł podczas jego przemówienia.
CHÓR
Ha, wy, bogowie młodzi!
4140Prawoście stare wydarli
Z mych rąk!
O, biada! O, biada!
Bez czci ma stopa chodzi
Po polach, po smugach łąk!
4145Ale już zemsta ma włada,
Już wszystko się kurczy i karli!
Po ziemi
Zabójczy perz się już plemi
[363],
Wszelki już więdnie liść,
4150W wnętrznościach zamiera płód!
Ach, gdzież mi, gdzież mi iść?!
Jakiż mnie przyjmie lud?
Zaraza dziś na was i mór
[364],
Zniszczenie wam język mój wieści!
4155Lać łez już nie mam mocy!
Biedne my córy Nocy,
Najnieszczęśliwsze z cór,
Z wszystkiej odarte cześci!
ATENA
Nie żalcie się na wyrok! Wszak ci was nie plami:
4160Pobite nie jesteście. Licznymi głosami
On zapadł i nie po to, aby wam się dusza
Mieliśmy. Sam ci świadczył bóg, że Orestowi
Wywróżył, jako hańby żadnej nie wyłowi,
4165Jeżeli czyn ten spełni. Chcecie nasze łany
Obryzgać wstrętnym jadem? Gniew swój rozkiełzany
Spętajcie! Pofolgujcie! Nie siejcie tej cieczy
Piekielnej, co zasiewów świeże źdźbła niweczy!
A ja wam zapowiadam słowy uczciwemi:
4170Siedzibę i schron godny znajdziecie w tej ziemi!
Ołtarze wam przystroją cni obywatele,
Pobożna dłoń ofiary bogate zaściele.
CHÓR
Ha, wy, bogowie młodzi!
Prawoście stare wydarli
4175Z mych rąk.
O, biada! O, biada!
Bez czci ma stopa chodzi
Po polach, po smugach łąk!
Ale już zemsta ma włada,
4180Już wszystko się kurczy i karli!
Po ziemi
Zabójczy perz się już plemi,
Wszelki już więdnie liść,
W wnętrznościach zamiera płód!
4185Ach, gdzież mi — gdzież mi iść?!
Jakiż mnie przyjmie lud?
Zaraza dziś na was i mór,
Zniszczenie wam język mój wieści!
Lać łez już nie mam mocy!
4190Biedne my córy Nocy,
Najnieszczęśliwsze z cór,
Z wszystkiej odarte części!
ATENA
Bez czci wy nie jesteście! Ale to wam ninie
Powiadam: grodów ludzkich nie niszczcie, boginie!
4195Zeusowi wielce ufam i w tym was pouczę:
Ja sama z wszystkich bogów mam od izby klucze,
Gdzie schowan leży piorun. Lecz on mi zbyteczny —
Posłuszna mojej radzie będziesz, niebezpiecznej
Trucizny nie posiejesz, aby nasze niwy
4200Spustoszył straszny zanik. Wstrzymaj gniew złośliwy,
Opętaj czarną falę, a we czci tej samej
U mego siądziesz boku. Razem powitamy
Ofiary, które lud mój hojnie nam roznieci
Za szczęście swe małżeńskie i za dobro dzieci.
4205Używać ich będziemy w nieskończone lata.
Jeżeli z moją radą twe serce się zbrata.
CHÓR
Ach, biada! Co za ból!
Prastarych czasów duch
Haniebnie strącon w kraj podziemnych pól!
4210Zieje mój gniew!
Rozbiję wszystko w puch!
Któż serca uśmierzy mi strach?
Ach, biada! Biada! Ach,
Nie zdołam tego znieść!
4215O matko Nocy, zbaw!
Przeklęty młodych bogów siew
Chytrze mnie okradł z praw,
Zabrał mi dawną cześć!
ATENA
Przebaczam ci twe gniewy: starsza jesteś bowiem,
4220A pewnieć też i mędrsza. Ale to ci powiem,
Że Zeus i mnie rozumu nie poskąpił wcale.
Jeżeli w inne kraje powiodą was żale,
Wrócicie wnet, stęsknione, gdyż jeszcze świetniejszy
Nadchodzi czas dla państwa: nic jej nie umniejszy,
4225Tej sławy mego ludu. Wspaniałym pochodem,
Jakiego między innym nie spotkasz narodem,
Mężowie i niewiasty uczczą cię
[367], gdy blisko
Siedziby Erechteja
[368] rozniecisz ognisko.
Dlategoć w moje pola rzucać nie należy
4230Złowróżbnych swych posiewów, co w duszy młodzieży
Rozbudzą szał, nie wina, ale krwi płomienie.
Niech ręka twa w ich serca żagwi swej nie żenie
[369],
Do walk ich podniecając, ni złośne koguty,
By kraj mój nie był wojną domową zatruty!
4235Niech bój się za granicę przewala, o sławę,
O honor niech się toczą wszystkie walki krwawe —
Cóż znaczy na podwórku własnym spór koguci?
Tak, to ci ofiaruję. Azaliż
[370] odrzuci
Twe serce? Zali nie chcesz, przyjmująca dary
4240I dary rozdająca, mnogimi ofiary
Uczczona, zostać z nami w spokoju i zgodzie,
Zamieszkać w tym od bogów ukochanym grodzie?
CHÓR
Ach, biada! Co za ból!
Prastarych czasów duch
4245Haniebnie strącon w kraj podziemnych pól!
Zieje mój gniew!
Rozbiję wszystko w puch!
Któż serca uśmierzy mi strach?
Ach, biada! Biada! Ach,
4250Nie zdołam tego znieść!
O matko Nocy, zbaw!
Przeklęty młodych bogów siew
Chytrze mnie okradł z praw,
Zabrał mi dawną cześć!
ATENA
4255Na dobre wam radząca, radzić nie przestanę,
Abyście nie mówiły, że, starsze, wygnane
Jesteście stąd przez młodszą, przeze mnie, że podle,
Pradawnej gościnności urągając modle,
Wypędził was mój naród. Jeśli dla Pejtony
[371]
4260Masz cześć, jeśli jej język, tak wyposażony
W łagodne, szczere słowa, mówiący przeze mnie,
Jest miłymć, to zostaniesz. Lecz jeśli daremnie
Zapraszam i chcesz odejść, czyn niesprawiedliwy
Popełnisz, rzucająca gniew na moje niwy,
4265Nieszczęścia złość na lud mój. Wolno ci tu stale
Na naszej osiąść ziemi w wiecznej czci i chwale.
PRZODOWNICA CHÓRU
Ateno! Jakiż schron mi dajesz, pani boska?
ATENA
Racz przyjąć: tam, gdzie żadna nie gnieździ się troska.
PRZODOWNICA CHÓRU
Gdy przyjmę, jakiej — powiedz! — dostąpię godności?
ATENA
4270Bez ciebie w żadnym domu szczęście nie zagości.
PRZODOWNICA CHÓRU
Więc takąże mam władzę mieć po wiek daleki?
ATENA
Kto ciebie czcić nie będzie, niewart mej opieki.
PRZODOWNICA CHÓRU
Na lata mi wieczyste dajesz tę rękojmię?
ATENA
Mej woli, gdy przyrzeknę, żadna moc nie dojmie.
PRZODOWNICA CHÓRU
4275Zniewalasz mnie, gniew mięknie, już cię nie podraźni.
ATENA
Zażywać będziesz u nas niezmiennej przyjaźni.
PRZODOWNICA CHÓRU
A czegóż wam dziś życzyć w mym śpiewie przystało?
ATENA
Wszak, czego to zwycięstwo oczekuje śmiało.
A zatem: od tych łanów, od wód tego morza,
4280Od wichrów, od niebiosów hojna łaska boża
Na kraj nasz niechaj spływa — niech się na tej ziemi
Wszelaki rodzi owoc, wszelkie stado plemi,
By lud niewyczerpany zawsze miał dobytek!
I człecze chroń nasienie, za to wygładź
[372] wszytek
4285Bezbożny chwast, bo dobra, widzisz, ogrodnica
Usuwa szkodne zielsko z sprawiedliwych lica.
To wasza jest powinność, o to dbajcie, skore!
Wojenne przedsię sprawy na siebie ja biorę:
Chcę, iżby bohaterskie na polu zapasy
4290Ludowi memu sławę dały po wsze czasy.
CHÓR
Otom już
Gościem jest w domu Pallady.
Szacowny to wielce gród!
Kocha go Ares i Zeus światowłady
[373],
4295Bo on ci bogów stróż:
Zbożny go zmienił lud
W ozdobę helleńskich ołtarzy!
W życzeń dar,
W dowód łask
4300Hymn się mój dzisiaj splótł:
Niechaj słoneczny mu blask,
Szczęście płodzący żar,
Z pomroków ziemi się jarzy!
ATENA
Dobrzeć mieszkańcom mojej ziemi czynię,
4305Że nieprzystępne i wielkie te duchy
W grodu naszego wprowadzam świątynię.
One to mają broń
Przeciwko grzechom człowieka!
Kto jej nie zaznał, ten nie słyszał, głuchy,
4310Skąd wszystkich nieszczęść rzeka
Straszliwa płynie.
Występki dawne oddadzą go w ręce
Krwawych mścicielek, co poń
Cichymi zbliżają się kroki —
4315I on, co z krzykiem butną wznosił skroń,
Niebawem w głębokiej,
Milczącej utonie męce.
CHÓR
Oby wiew,
Twarde walący drzewa,
4320Ochraniał gęsty wam las —
Pierwsze życzenie, które hymn mój śpiewa.
Oby nie zmarniał nasz siew,
Kwiat nie utracił swych kras
[374]
W zdradnych płomieniach słońca!
4325Oby był
Stadom rad
Płodny, wiosenny czas,
Bliźnie jagnięta wam kładł!
Pokłady srebrnych żył
4330Oby nie miały końca!
[375]
ATENA
Czyście słyszeli, miasta mego stróże,
Co wam przyrzeka ten chór?
U bóstw podziemnych w wielkiej żyje cześci
Można Erynis, a zaś ludzki twór
4335Prowadzi mocą potężnej swej dłoni,
Przez blaski pogodne, lub burze,
Gdzie ostateczny kres.
Jednym jej słowo jasnym szczęściem dzwoni,
A drugim wieści
4340Żywot wśród łez,
Wśród nieuchronnej boleści.
CHÓR
Rychły skon,
Dżumy plon,
Od mężów waszych odwiodę —
4345To wam przyrzekam ninie!
Wy siły owocnej, świeżej
Nie skąpcie bujnej młodzieży,
Krzepcie tę siłę,
Mojry, boginie,
4350Praw kierownice,
Tej samej matki córy!
Ku wam się zwraca me lice:
Życie wspierajcie młode
I błogosławcie rodzinie,
4355Siejcie zgodę,
Od waśni ponurej
Chrońcie wszelaki dom,
Gaście srom,
O panie, bogom miłe!
ATENA
4360Taka życzliwość ich dla naszej ziemi
Szczęścia gotuje mi zdrój,
Więc hołdy składam źrenicom Pejtony,
Iże spojrzały na ten język mój
I na me serce w tym chwalebnym sporze
4365Z bóstwy nieugiętemi.
Zwyciężył Zeus, bóg
Słowa pokoju, bo nigdy nie może
Paść, zwyciężony,
Wśród swoich dróg,
4370Kto dobru nie skąpił obrony.
CHÓR
Gród ten wasz
Pod swą straż
Wzajemna niech miłość bierze,
By nie szalały rokosze!
4375A jeśli już krwi się napoi
Ta ziemia, tak niechaj nie stoi
O pomstę krwawą —
Te wam przynoszę
Dzisiaj życzenia!
4380W zgodzie się tylko iści
[376],
W zgodzie się szczęście rozplenia!
Miłości niech serce strzeże,
Bądźcie też, o to was proszę,
Łączni szczerze
4385I w nienawiści,
A wtedy ten wasz gród
Wroga by zgniótł,
Wieczną się okrył sławą.
ATENA
Tak więc umiecie szlachetnymi słowy
4390Na szczęsne
[377] tory nas wieść.
Oto od waszych przeraźliwych twarzy
Dla mego ludu jasna bije cześć.
Jeśli przyjaźni dar dla przyjacieli
[378]
Będziecie miały gotowy,
4395Wówczas od prawa dróg
Nigdy już kraj ten mój się nie oddzieli.
Tak się nie zdarzy,
Ażeby mógł
Potędze ulegać wrażej.
CHÓR
4400Cześć ci, o cześć ci, mój ludu!
Bóg strzeże twego miasta.
Poddanym cnej dziewicy
[379]
Radości kwiat wyrasta:
Kto z sercem się rozumnym
4405Udał pod skrzydła Pallady,
Temu i ojciec sprzyja
[380],
Chroni go od zagłady.
ATENA
Wam cześć niech będzie! Szczęsną zwać się mogę,
Że przy tych światłach świątecznych na czele
4410Tego pochodu pokażę wam drogę
Do waszych kaplic. Z trzód
Przednie poświęcę jagnięta,
Ażeby miała ofiarne wesele
Wasza potęga święta.
4415Wszelaką trwogę,
Więżąc na zawsze wśród swoich podziemi,
Zwycięstwem darzcie mój lud!
Hej! Stańcie mi tu, Kranaidzi
[381]!
Zajmijcie zbożnej tej procesji przód!
4420Niech oko ich widzi,
Jaka się cześć dla nich plemi!
CHÓR
Cześć wam, o cześć raz jeszcze
Wam wszystkim, którzy macie
Swe schrony w grodzie Pallady,
4425Bądź ludzie, bądź też bogowie!
Nie damy, by wasze życie
Płonej uległo zatracie,
Jeśli nas, współmieszkanki,
W zbożnym uczcicie słowie.
ATENA
4430Za życzeń waszych łaski dank
[382] wam niosę w darze…
A teraz przy pochodni płomienistym żarze
Powiodę was w tę waszą świątynię podziemną
[383].
Kapłanki, jak się godzi, pójdą razem ze mną,
Posągu mego stróże. Pospieszy za niemi
4435Wybrany kwiat narodu Tezejowej ziemi
[384],
Białogłów świetny orszak, staruszki, chłopięta —
W swych płaszczach purpurowych, jak wam każe święta
Ta chwila, przy złocistych płomieniach pochodni
Zdążajcie, aby uczcić dzisiaj jak najgodniej
4440Te nasze przyjaciółki, które bez zawodu
Szczęśliwy los gotują mężom tego grodu.
Pochód, poprzedzony pochodniami, rusza z Ateną i niewieścią jej świtą na czele, za nimi Sędziowie, potem Chór, a w końcu Lud.
ŚPIEW PROCESYJNY
gdy pochód już ruszył
Ku swym przybytkom w tej świcie wspaniałej
Kroczcie w tych blasków mocy,
Bezdzietne dzieci Nocy
[385] —
4445A wy śpiewajcie pieśń chwały!
Tam, gdzie podziemnych żlebów sterczą skały,
Czeka was dom, bogaty
W modlitwy i obiaty —
A wy śpiewajcie pieśń chwały!
4450Życzliwe miastu temu, szlakiem drogi,
Uczczonej jak najgodniej
Ogniami tych pochodni,
W swoje świątynne podążajcie progi —
Wy nućcie pean
[386] błogi!
4455
Sojusz dziś zawarł lud Pallady mnogi
Z przyjaciółkami swemi,
Zeus, ojciec naszej ziemi,
Razem z Mojrami wybawił nas z trwogi —
Wy nućcie pean błogi!