Adam AsnykDwa sonety[1]
Sie trennten sich endlich und sah’n nicht.
Nur noch zuweilen im Traum;
Sie waren längst gestorben
Und wussten es selber kaum.
I
1Kiedym Cię żegnał, usta me milczały,
I nie wiedziałem, jakie słowo rzucić:
Więc wszystkie słowa przy mnie pozostały,
A serce zbiegło i nie chce powrócić.
5Tyś powitała znów swój domek biały,
Gdzie Ci słowiki będą z wiosną nucić,
A mnie przedziela świat nieszczęścia cały,
Dom mój daleko i nie mogę wrócić.
Tak pozostałem samotny, bez rady
10Na moje smutki i tęsknoty moje:
Przebiegam myślą chwil minionych ślady,
Nad zwiędłą różą zadumany stoję…
I w niebo wzrok mój wysyłam na zwiady,
Lecz o przyszłości pomyśleć się boję.
II
15Niedługo może na przyszłości dzieje
Zostanie tylko blady cień wspomnienia;
Serdeczne ślady mroźny wiatr rozwieje
I wszystko zniknie we mgłach oddalenia.
Więc trzeba będzie zmusić do milczenia
20Te drżące struny, z których pieśń się leje,
I grobowego wziąć pozór kamienia,
Co pogrzebaną pokrywa nadzieję.
Na taką przyszłość, co mgłę ołowianą
Rozpostrzeć może na błękitnem niebie,
25Na taką przyszłość ciemną i stroskaną,
Co ból i miłość zarówno pogrzebie…
Niechaj te słowa pamiątką zostaną
I niech przeżyją razem mnie i Ciebie!