Usunięto zbędne cudzysłowy na początku wersów.
Adam AsnykMemnon
1Niedaleko oceanu wybrzeży,
W cichej grocie, gdzie się jutrznia zwykła kryć,
Ranny Memnon na wilgotnych mchach leży,
I nie może umrzeć, ani żyć.
5Co noc Eos nim wybiegnie w niebiosa,
Tam przychodzi nad swym synem ronić łzy,
I na chwilę macierzyńskich łez rosa
Z jego czoła spędza ciężkie sny.
Wtedy rwie się z jego piersi zbolałej
10Cichej skargi melodyjny, smutny ton,
Przypomina dni wielkości i chwały,
I swej matce tak się skarży on:
«Czemuś ty mi wyprosiła o matko!
Tego trwania pośmiertnego straszny dar?
15Żem pozostał dla podziemnych zagadką,
A dla żywych jedną z próżnych mar.
Po co było żądać dla mnie u bogów
Świadomości, z której płynie tylko ból,
Po co było zatrzymywać u progów,
20Gdym miał odejść do szczęśliwych pól?
Lepiej było wraz z cieniami innemi
Naraz stracić całą pamięć ziemskich dni,
Niż pozostać nawpół martwym na ziemi,
Z sercem, które o przeszłości śni.
25Co mi z tego, żem przechował zamkniętą
Skrę żywota przez tę długą grobu noc,
Gdy mi wszystkie jego dary odjęto:
Dzielność, chwałę i królewską moc!
Każdy może mnie znieważać bezkarnie,
30Może śmiało bezwładnego deptać lwa…
A ja muszę znosić wszystkie męczarnie,
Bo tak chciała, matko, miłość twa!»
Na to Eos z macierzyńską pieszczotą:
«Synu — rzeknie — biedny synu mój!
35Znosić musisz taki smutny los po to,
Byś mógł powstać na ostatni bój.
Przeznaczenie próśb daremnych nie słucha,
Wszystko trzeba okupywać nam,
Trzeba w grobie zdobyć nową moc ducha
40Chcąc do życia znów powrócić bram».