Krzysztof Kamil BaczyńskiMagia
1
Dym układa się w gryfy
[1], postaci i konie
nad rozlewanym ogniem, a on czesząc grzywy
żółtych płomieni woła: «Przez gwiazdy zielone
zaklinam cię, demonie, Aharbalu — przybądź!»
5Wtedy przez pustą ramę portretu wychodzi
duch ogromny, szeleszcząc od niebieskich iskier
i staje u pułapu jak wstrzymany pocisk
naprężonych obłoków, i unosi wszystkie
rozlane dymy w sobie. Wtedy on zbielały,
10porywany przez ciszę, trojony przez cienie,
«Aharbalu — zaklina — przez ten dym stężały,
Więc w suchym blasku iskier rośnie łuk różowy
piersi wygiętych twardo, ust rozwartych koncha,
15podłużne liście powiek. Wtedy z jego głowy
odrzuconej w odległość wypływają oczy
jakby łzy, w których widać odwrócony obraz
coraz mniejszy; i płacze: «O, siostro niedobra!»
a już ona jak kamień — rozpuszcza się w nocy.