Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 455 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Szacowany czas do końca: -
Krzysztof Kamil Baczyński, Olbrzym w lesie

Spis treści

    Wstęp do poematu
  1. 1
  2. 2
  3. 3
  4. 4
  5. Wariant:
  6. 5
  1. Dom: 1
  2. Grób: 1
  3. Kondycja ludzka: 1 2
  4. Sen: 1
  5. Strach: 1
  6. Wiara: 1
  7. Zwierzę: 1

Krzysztof Kamil BaczyńskiOlbrzym w lesie

Wstęp do poematu

1

Kiedy przebudzili się rano, zapytał Aboon Sahii:

2

Sen, Zwierzę— Co ci się śniło?

3

— Widziałam góry, które ruszały się jak zwierzęta, a potem zmieniły się w zwierzęta.

4

— Widziałam zwierzęta z gór powstałe, które płakały jak człowiek i zamieniły się w człowieka.

5

Kondycja ludzka— Widziałam człowieka, który płakał i który w nic już zmienić się nie mógł, ale gromy biły, drzewa padały i spośród nich wyszedł brat człowieczy, który szedł w imię płaczących i w imię zbrodni, który szedł w imię Boga i w imię szatana, który szedł w imię chmur i w imię ziemi, a człowiek, który płakał, wołał do niego: „Ślepy, idziesz w imię urojenia!” i w wiatr się rozsypał. A ten idąc w imię płaczących i w imię zbrodni, w imię Boga i w imię szatana, w imię chmur i w imię ziemi, nie słyszał go ani wiatru, w który człowiek płaczący się rozsypał. I szedł dalej, aż zamienił się w drzewo zielone, a po lat tysiącu runął, a po tysiącu jaworem wyrósł, a po tysiącu runął, a po tysiącu dębem wyrósł, a po tysiącu runął —

6

Oto wstań, Aboonie! i wyjrzyj w dzień, który nastaje. Oto wstań, Aboonie! Czy widzisz tę strzelistą sosnę człowieczą za oknem?!!!

1

Jak gdybyś ciszą znużoną spojrzał na światło:
elipsy, kreski i koła
krążące przez krzywe zwierciadło.
10
Z drugiego końca ciszy nie echo, tyś sam wołał.
Przez dzień płyną już tylko ptaki,
czasem opada liść jak karta proroczych pism.
Kondycja ludzkaMożeś pędzącym przez burze rozwianym chłopcem,
możeś już tylko sam o sobie list?
15
To nie, że lęk mnie zjeżył i płaczę oparty
o kolumny krzyżów człowieczych.
To nie, że ja nie dudnię pięścią w kamień martwy,
tylko żem nie znał oczu głębszych niż ten wieczór.
Teraz są te jaskółki zwieszone u powiek
20
jak odłamki nieznanych gwiazd.
Teraz są chmury — coraz to inne zwierzęta,
maszerujący tętnem las.
To nie, że mi nie była żadna ziemia święta,
ale żem ciszą znużoną spojrzał na światło
25
i uniósł czas tak mały, jakby to nie czas.

2

Tabuny oceanów płoną na równinach,
równiny są jak niebo, niebo jest jak woda.
Koczują złote smoki po wielkich przyczynach,
po ziemi wstępujące jak po czarnych schodach.
30
Góry ruszyły z legowisk, góry tak są lekkie,
sypią jak piasek z ręki obłoków do ręki.
W namarszczonym milczeniu, jak zwierzęta piękne
mruczą i dymią ostro swoim ciężkim wdziękiem.
StrachBył czas, gdy strach nie istniał, tylko w ciemnym wnętrzu
35
przewalało się serce jak dzwon pustej studni
i piętrzyło się siłą, jakby krzyk się piętrzył.
Światy tonęły w światach. Dziś w każde południe
słychać jeszcze, jak gwiazda zatopiona jęczy.
Kto grał na tej fanfarze, wydymał złe morza
40
pełne gwiazd i błyskawic, i ryb niepoczętych,
huczące w trąby wirów, czerwone jak pożar
od idei wszystkich kształtów i wszystkich zamętów.
Żeby odwalić ziemię, po kamieniu kamień,
po liściu liść oderwać z wszystkich drzew,
45
zobaczysz wypalone w martwej ciszy znamię —
— naprężony do skoku tygrysi gniew
jak olbrzyma zastygłe ramię.

3

Był czas hipocentaurów[1], zwierząt zodiakalnych,
gdy niebo rosło z ziemi jak korona blasku.
50
Te zwierzęta z obłoków jak kosmate palmy
ulepione z namułu i wzdętego piasku.
O świecie muzealny! Skorpiony napięte
jak kusze przed wystrzałem wielkich prawd,
gdy w plusku płetw jak drzewa, w dzikim śpiewie mięty
55
szedł niebem srebrny komar i jak pasterz — grał.
A pod piosenkę — ciche powtórzenie wrzawy,
szły szeregi zdziwione, jakby ziemią sięgając do chmur,
gdzie w kolebce kotliny, w mrocznych stadach trawy
kołysał się na liściu maluteńki stwór.
60
I śmiały się zwierzęta — wędrujące góry,
z ostatniego potomka burzy,
kiedy wodził palcami w koczowniczych chmurach
i wróżył.
Marszczyły się i tarły grzebieniami grzbietów
65
o niebo z ognia pełne dziwnych figur,
podobne zadumanym nad śmiercią kobietom,
sierść obłoków — uszami strzygąc.
W lesie krętych storczyków został mały człowiek,
a był to prometeusz[2]. Rósł, aż go uniosła
70
wielka woda, i płynął, odbijał od brzegów,
wiosłując jak płomieniem — ognistym wiosłem.

4

Rosły rany w zieleni — czarne głowy zamków,
rżały chmury spętane, przemienione w konie.
Tylko w hosannach wiosny wspomnieniem o wdzięku
75
kwitły różowe i złote jabłonie.
Nikt nie powracał drogą. Czekały dziewczęta
odnajdując w zwierciadłach zastygłych rycerzy,
bo wojom — nie pamiętać, kobietom — pamiętać,
bo tętnił drogą człowiek — który wierzył.
80
O, twarze światowidów[3], odynów[4], proroków,
o, twarze ciemiężonych, którzy szli w takt serc,
o, twarze tych bez bogów i twarze tych bogów,
trącające o gwiazdy, o radość i śmierć.
Stał olbrzym w głosie ziemi jak w szacie
85
pod piorunami.
Stał olbrzym jak tysiące w rosnącej postaci
ponad trupami poległych, nad łzami.
WiaraStoi olbrzym pod niebem jak wir
pełnym mgławic — warczących zwierząt.
90
Stoi w kompaniach lasów, w dzwonach wielkich lir,
ustoi — wierząc.

Wariant:

Szukajcie w lasach rzeki echa,
bogów zaklętych w kamień i żywych
ptaków w dziecięcych uśmiechach,
95
wyzwoleń ludzi prawdziwych,
zwycięstwa smutnych spojrzeń,
przywalonych przez granitową noc,
i buntu, który dojrzał —
znajdziecie bunt i bitwę, i noc.

5

100
Dom, GróbWzniesiemy dom ze słońca i z szumu dłoni,
żelazny dom.
Cóż, że się zamknie ziemia nad nami
jak zaczytany tom.
Rosnąć dalej w liście i dęby puszcz
105
jak własny pomnik,
zrywać światło pąkami ust,
wyrosnąć murem zwycięskich wspomnień.
Glina jest dobra i jak krew słona,
jak trawa wzejdzie nad nas ptaków śpiew,
110
a barbarzyńska ziemia z krzykiem rozciągnie ramiona,
przetętnią po nas śpiewne tabuny drzew.

ukończone 24 maja 41 r.

Przypisy

[1]

hipocentaur — inne określenie centaura, mitologicznej istoty o końskich nogach i tułowiu z ludzkim korpusem i głową. [przypis edytorski]

[2]

Prometeusz (mit. gr.) — tytan, który ulepił z gliny pierwszych ludzi i opiekował się nimi, ucząc wielu przydatnych umiejętności, w tym rzemiosł. Ponieważ bogowie nie pozwalali ludziom poznać tajemnicy ognia, Prometeusz ulitował się i wykradł z Olimpu płonącą żagiew, by im ją podarować. Za karę został przykuty do zbocza w Górach Kaukaskich, skazany na tortury zadawane mu przez sępa, który codziennie rano wyżerał mu odrastającą przez noc wątrobę. [przypis edytorski]

[3]

Światowid — właśc. Świętowit, pogańskie bóstwo słowiańskie. [przypis edytorski]

[4]

Odyn (mit.) — nordyckie bóstwo wojny i niewolników, najważniejszy bóg spośrod Azów. [przypis edytorski]

15 zł

tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

35 zł

tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

55 zł

tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

200 zł

tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

500 zł

Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

20 zł /mies.

Dziękujemy, że jesteś z nami!

35 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

55 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

100 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

Dane do przelewu tradycyjnego:

nazwa odbiorcy

Fundacja Wolne Lektury

adres odbiorcy

ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

numer konta

75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

tytuł przelewu

Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

wpłaty w EUR

PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

Wpłaty w USD

PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

SWIFT

WBKPPLPP

x
Skopiuj link Skopiuj cytat
Zakładka Istniejąca zakładka Notka
Słuchaj od tego miejsca