- Bóg: 1
- Dar: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Kwiaty: 1
- Zemsta: 1
- Zmartwychwstanie: 1
Krzysztof Kamil Baczyński[Świat — kryształowa kula…]
«Powiadam wam, kto zgorszy jednego z tych
maluczkich, nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego».
1Świat — kryształowa kula, gdzie ogromne raki
poruszają wąsami zwiększone przez szkło,
gdzie burze naprężone twarde runo
[1] trą
o mleczne bramy, a gwiazdy jak ptaki
5spadają, zanim spojrzysz, już dotknęły czasu
i dźwięcząc przygniatają ramiona atlasów
[2].
A te barw kawalkady jak palety morza
rozwierające obraz — liście wieków wstecz,
a ten anioł o świcie, który kładzie miecz,
10co się widzącym zdaje jako pożar
i co oślepia czasem, a czasem gna w ogień
tabuny dusz rozgrzanych, nim się staną Bogiem.
A te lwy niewidoczne, o ślepiach jak waga,
które unoszą czyny pomieszane snem
15i z rzek człowieczych — czarno gorejącą krę,
aż oczyszczony płomień staje się i naga
prawda jak słup do góry uderza i łamie
skamieniałe niebiosa na światło i kamień
i po nocach ogniska, co z wysoka są
20jak anielskie pochody wskazujących rąk,
a z bliska trzaskiem polan i chlebem człowieczym
lub przeciw szukającym jak strzegące miecze
małej sprawy i małych, pokurczonych oblicz,
które wokoło stoją tym ogniom podobne.
25
A ty gdzie stoisz? Czy cię w skos ukropów
wrzących w kadziach sklepienia złote grzywy niosą,
czy w dole zaplątany w motowiska włosów,
czy śliskich wodorostów dudniących potopów?
czy może geniusz srebrny o dłoniach, co światłem,
30niesie cię między czasem a jego zwierciadłem?
O koro ludzka, że Bóg w tobie począł,
nic to. Bóg w siódmym dniu stworzenia spoczął,
a ty czym jesteś w ziemi wznoszący kolumny,
ty cieślo boskiej myśli, cieślo nierozumny?
35Że duch był i że w tobie — to nie w dłoni twojej,
która jest jeno
[3] martwym ducha niepokojem.
Jeśli ręka niezdarna tak ufna jest w sobie,
o, niechże choć postawi krzyż na swoim grobie.
40Dłoń boska zbyt rozrzutna jeszcze, nieostrożna,
że jeden kwiat ty pojąć możesz, a swą żądzą
potrafisz zabić tysiąc tych, co jak ty błądzą.
Dłoń boska zbyt ci hojna, jeśli ten kwiat dała,
a na pojęcie blasku jego ręka twa za mała,
45jeśliś zapomniał głosu, głosu rozpoznania,
i jeśliś nie przypomniał, żeś jest snem czekania.
być choć patrzącym na ogień i blask,
czynisz braci na obraz wypalonych miast,
50aby jeśli być marnym musisz — to choć w tłumie.
Ty, kiedyś już przegniły strąk wielkiego drzewa,
kiedyś pominął napomnienia głos,
ślepe szczenięta ludzkie prowadzisz na stos,
aby pokazać im, jak Bóg się gniewa,
55a pokazujesz przejrzysty łuk blasku
pokryty twoją dłonią — chimerami z piasku,
a rączki szukające napełniasz swą smołą,
by z nich nie wypadł miecz i biały gołąb.
60takie w górę uniosą, że zbieleją włosy,
i nim w topór z ołowiu zmienią się i runą,
będą oczom podobne boskim — stu piorunom,
będą wtedy krążące, pozbierane z ust,
z ust skarżących jak płomień i ognisty nóż,
65a maluczcy, co niosą krzyż zwalony na nich,
wstaną w blasku. A straszne będzie zmartwychwstanie.
Wstaną w Bogu. A straszny będzie ten czas kary,
kiedy kora bez duszy wybuchnie pożarem
i pozostanie popiół, jeno garść popiołu,
70jako ślad tych, co skradli lok złoty — aniołom.