- Ciało: 1
- Dom: 1
- Dusza: 1
- Dziecko: 1
- Muzyka: 1
- Poeta: 1
- Przemijanie: 1
- Wiatr: 1
- Zwierzę: 1
Krzysztof Kamil BaczyńskiWesele poetyPoemat
Śpiew I
1
Co się zdarzy przy drodze — nie wraca,
i to, co w wieczność odchodzi — ginie.
Nie płacz, nie płacz, zawsze pozostaje
urojona podróż po obłokach.
5Nie płacz, zawsze jeszcze zostanie
tabun drzew niby masztów ze złota,
jeszcze pragnień w powietrzu śpiewanie,
jeszcze w trawach wędrówka zostanie
albo grób — z niego jodłą wyfruniesz.
Śpiew II
10
gody burzom płomieni podobne,
ale to, co w nich ptakiem zostało,
pozostało i będzie wołać
jak na drzewie, jak w gałęziach twoich,
15które z kory zielonej obedrze
człek lub wiatr żelaznym obojem
[2],
albo nawet mijając je zetrze
jakieś z lodu błękitne powietrze,
ale to, co w nim ptakiem zostało,
20to jest dusza nad prochu ciało.
Śpiew III
Nie zapomnisz, nie zapomnisz skał,
bo się skałą w tobie zaśpiew stał,
bo gdy kochasz, a kochasz przez przestrzeń,
choć tak blisko, żeś się morzem zlał,
25toś wrysował się ogniem w powietrze
i nie zejdzie, ale będzie trwał
ten korowód, w którym coraz inny,
malowany na chmurze i wodzie,
jakby ty w twoich cieni pochodzie
30tak w powietrzu zastygniesz płynny
i choć gwiazdą byś nawet grał,
pozostaniesz, nie zapomnisz skał.
Dom poety
I
Tam jest zawsze jesień,
pod krużgankiem drzew
35zbiera złote jabłka
różowawy lew.
Tam jest zawsze zima,
w chmur lodowy łuk
modry łoś unosi
40gałąź białych snów.
Tam jest zawsze wiosna,
ptak zielony zrzuca
skrzydła rudych łun.
45Tam jest zawsze lato,
od zmarszczonych rzek
żółty niedźwiedź zwraca
ryty w miodzie łeb.
II
Oto dźwierze
[4] wiatrem rozwarte na przestrzał,
50kute w ciężkim metalu powietrza,
ponad nimi dzwony liliowe, nad niemi
drzew korony jak zielone ręce ziemi.
A nad furtą chodzi niby paw
herb w koronie z purpurowych traw.
55Wozem ani karetą tam nie zajedziesz,
bo do dworu nie droga — strumień wiedzie,
po nim złote łabędzie — w ich biegu
sercem spłyniesz — i staniesz na brzegu.
III
Wtedy będzie jakby kniei płynność,
60pół-zielona, a pół-brązowa,
która z wolna pod wzrokiem się rusza
żółtym puchem leżących tam zwierząt.
Więc niedźwiedzie łagodne unoszą
złotą mądrość dojrzałych głów,
65więc jelenie, więc wilki i sarny,
jakby zioła naprężonych snów,
porastają lawinami brzegi
i czekają milczącym szeregiem
na twój miękki spokój zapomnienia.
70I jak z arką płyną za domem
pod skupionym słońcem wszystkich pór,
a czas przez nie przepływa i szronem
stygnie z wolna na ich wiecznym śnie.
IV
DomDom jest jasny, zbudowany z blasku,
75jak powietrza bańka, która w więcierz
[5]
księżycowym rybakom uwięzia
i ma ściany jakby z roślin i światła
i z jeziora pułap czy zwierciadła,
które gwiazdy odbijając wróży
80do muzyki podobne i róży.
V
Tam się wiedzie miłość wszechstworzeniu
jak łodyga różowego zioła,
która rośnie w takim zamyśleniu,
że podobna jest sklepieniu kościoła
85w stylu ptaków, a te wkoło licząc
krople głosu — są harfą słowiczą.
Otwarcie
Już wiał wiatr trzy razy, a zatem
most zwodzony zieleni opada
i w wierzeje przechodzą kwiaty,
90sny i ludzie, zwierzęta i łuny,
a nad nimi ptaki ciche wieją
jak w milczeniu zamknięte nadzieją.
O witajcie! Kapele cykad
grzmią w powietrzu kując kopuły,
95noc w girlandy ustrojona dzwoni,
a na przedzie, wśród zielonych koni,
widzę dzban niosącego Wodnika.
Za nim smoki purpurowe suną,
na nich ludzie, którym Pismo mówi:
100«Gdy tysiączne ominiesz zaklęcie,
na okrutnym smoku jeździć będziesz».
Powitanie
«Gdzie on?» — wszyscy pytają i dzwonią
w złote jabłka pod kwitnącą jabłonią.
«Gdzie on?» — w trawy naprężonej lutnie
105uderzają zdziwieni i smutni.
«Gdzie on?» — wszyscy ręce w zdumieniu
wznieśli nagle nad otwartą ziemią:
ni to dziecko, ni elf, ni człowiek,
110a rączkami uderzał w grzechotkę,
w której z wolna z lękiem rozpoznali
czarnych niebios świecącą emalię,
na niej morza się łoskot przewalał
i zmarszczonych lądów biała fala.
115A on siedział i do siebie gwarzył,
do narcyza podobny z twarzy.
Nad nim panna. Ach, tej nie wypowiem,
coś jak liści szum i fali ciało
i jak życie nie zamknięte w słowie.
120Więc, gdy wszystko nagle zawołało:
«Gdzie on?» — rzekła ręce splatając miłośnie:
«Jeszcze mały». Zawołali: «Cóż się stało?»
«Nic, do nocy, do wesela — urośnie!»
Uczta
Wej! Upili się, a setnie upili,
125dziw, że gwiazd na szklanych kręgach nie pobili.
W jednym dzbanie był zielonobiały
mus lodowców, które już dojrzały,
w drugim dzbanie glinianym podali
sok różowy z krwi i korali,
130w trzecim noc na poły z mlekiem zmieszaną.
Wej! Upili się, a wstali aż rano.
Taniec
I
MuzykaPod muzyką świat zamknięty
brzęczy tak
po jeziorze jak po strunie,
135czy po lipie, czy po łunie
ciągnie złota dłoń czy ptak.
Drzewom śpiew — pod drzew zadumą
wodny ton.
Ptaki śnią, czy we śnie niesie
140modry jeleń tan po lesie
w koła łąk.
Ulatują lutnie — na nich
lilie gam, lilie gwiazd,
i cieniami w złocie grając,
145lądy, drzewa omijają
brzeg płomieni — żółty las.
II
Unosiły się jelenie i sarny,
wiały lotem migotliwym i sennym,
zanosiło grzybami i ptakiem
150na zielonych polan uciszenie,
i rozgrzane kształty z wolna studzić,
więc stawały niedźwiedzie i konie
i łasice zastygały z wolna,
155aż stanęły i w posągi żywe
zamieniły się, a rude śliwy
obrzucały ich w stygnący czas
ulewami niedojrzałych gwiazd.
Noc
Szyby deszczu zamknęły noc,
160rozdzielając światło i świat,
śpiewał jeszcze jakiś obłok przelotny
i mijały ulewy lat.
Niebo rosło tylko. Jeszcze mniejszy
w trzaskających burzach magnetycznych
165tulił ciepło wiolinowych ramion
i obłoki nalewał w policzki.
I tak nadzy, w pierwotny czas
zasypiali zatuleni w futro
podpalonych gwiazdami niedźwiedzi
170i wiewiórek łuskających lata
jak orzechy z zielonej miedzi,
i kołysząc się w ziemi kolebie,
wyrastając z niej i w siebie rosnąc
obudzili się w ptasim niebie,
175w które lilią wywiedli się prosto.
Śpiew końcowy
Ciała, które przechodzą, czym są?
czym to przemijanie, nie wiesz.
Ziemia podobna kataklicznym snom,
odbita przezroczyście w niebie.
180Ani w tym strumieniu przeminie,
ani w ludach, które przejdą w czas
jak piasek w starożytnych klepsydrach.
Ani wiatr, ani cień tak ogarnie
ich wianie nieustannych płaszczyzn.
185Pozostanie, zawsze pozostanie
odbicie w niebie, czy chmurze,
a chmury spadając — powrócą,
a niebo wznosząc się — spadnie
choćby deszczem, a w każdej kropli
190pozostanie maleńki obraz.
rozpoczęte dn. 17 I 42 r.
ukończone dn. 18 I 42 r.