Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Szacowany czas do końca: -
Tadeusz Borowski, ...i inne opowiadania, Chłopiec z Biblią
U nas w Auschwitzu... →

Spis treści

    1. Antysemityzm: 1
    2. Bunt: 1
    3. Buntownik: 1
    4. Dziecko: 1
    5. Głód: 1 2
    6. Gra: 1 2
    7. Ironia: 1
    8. Jedzenie: 1 2
    9. Kondycja ludzka: 1 2
    10. Książka: 1 2
    11. Noc: 1
    12. Obraz świata: 1
    13. Ojciec: 1 2
    14. Strach: 1
    15. Strój: 1
    16. Szpieg: 1
    17. Śmierć: 1
    18. Więzień: 1 2 3 4
    19. Żyd: 1 2 3

    Wprowadzono uwspółcześnienia w następującym zakresie:

    Pisownia małą/wielką literą, np. O rany Boskie > O rany boskie.

    Uwspółcześniono interpunkcję oraz pisownię łączną i rozdzielną wyrazów.

    Tadeusz BorowskiChłopiec z Biblią

    1

    Dozorca otworzył drzwi. Do celi wszedł chłopiec i zatrzymał się u progu. Drzwi zatrzasnęły się za nim.

    2

    — Za co ciebie zamknęli? — zapytał Kowalski, zecer[1] z Bednarskiej[2].

    3

    — Za nic — odpowiedział chłopiec i przeciągnął dłonią po ostrzyżonej głowie. Ubrany był w wytarty czarny garniturek uczniowski. Przez ramię miał przewieszone palto z barankowym kołnierzem.

    4

    Żyd— Za co go mogli zamknąć? — rzekł Kozera, przemytnik z Małkini[3]. — Przecież to jeszcze szczeniak. I Żyd pewnie.

    5

    — Nie mówilibyście takich rzeczy, Kozera — odezwał się spod ściany Szrajer, urzędnik z Mokotowskiej[4]. — Wcale chłopak na to nie wygląda.

    6

    — Nie gadajcie, pomyśli, że sami bandyci tu siedzą — rzekł zecer Kowalski. — Siadaj, chłopiec, na sienniku. Nie ma co myśleć.

    7

    — Niech nie siada, bo to miejsce Mławskiego. Może zaraz wrócić z badania — rzekł Szrajer z Mokotowskiej, u którego znaleźli gazetki.

    8

    — Cóżeście, stary, zwariowali do reszty? — zdziwił się zecer Kowalski. Posunął się, robiąc chłopcu miejsce. Chłopiec usiadł i położył palto na kolanach.

    9

    — Co się patrzysz? Piwnica i tyle. Nie widziałeś nigdy? — zapytał Matula, który, udając gestapowca, chodził w długich butach i skórzanej kurtce po chłopach i rekwirował świnie.

    10

    — Nie widziałem nigdy — odburknął chłopiec.

    11

    WięzieńCela była mała i niska. Na ścianach piwnicy błyszczała w mroku wilgoć. Brudne, wypaczone drzwi pokryte były datami i imionami, wyrżniętymi scyzorykiem. Koło drzwi stał kubeł. Pod ścianą, na betonowej podłodze, leżały dwa sienniki. Ludzie siedzieli skuleni, dotykając się kolanami.

    12

    — Przyjrzyj się, ale dobrze — roześmiał się Matula. — Byle gdzie tego nie zobaczysz.

    13

    Poprawił się na sienniku.

    14

    Gra— Ciągniesz jeszcze? — zapytał.

    15

    — Ciągnę — dobrałem kartę. — Sobie.

    16

    Wziął trzy karty. Popatrzył w nie.

    17

    — Było nie było. Dosyć.

    18

    — Dwadzieścia — wyłożyłem karty.

    19

    — Przegrałem — rzekł Matula. Strzepnął kurz z kolana. Jego bryczesy[5] zachowały jeszcze kanty. — Pajdka twoja. Ale karty są i tak znaczne.

    20

    Na korytarzu trzaskały wyłączniki. Pod sufitem zapaliło się mdłe światło. W okienku pod sufitem tkwił granatowy kawałek nieba i fragment dachu od kuchni. Kraty w otworze były zupełnie czarne.

    21

    Głód— Jak się nazywasz, chłopcze? — zapytał urzędnik Szrajer. Oprócz gazetek wyszperali u niego jeszcze jakieś pokwitowania ze zbieranych pieniędzy na organizację. Przez cały dzień nie ruszał się z siennika i bezustannie żuł sztuczną szczękę. Z głodu uszy odstawały mu coraz bardziej.

    22

    — A tam, jak się nazywam — rzekł chłopiec z lekceważeniem. — Mój ojciec jest dyrektorem banku.

    23

    — To ty w takim razie jesteś synem dyrektora banku — powiedziałem, odwracając się do niego.

    24

    KsiążkaChłopiec siedział pochylony nad książką. Trzymał ją blisko oczu. Palto miał porządnie złożone na kolanach.

    25

    — Aha, książka. Co to za książka?

    26

    Biblia[6] — rzekł chłopiec, nie podnosząc oczu znad książki.

    27

    Biblia? Myślisz, że ci tu pomoże? Cholerę w bok pomoże — odezwał się przemytnik Kozera spod drzwi. Chodził szerokimi krokami od ściany do ściany, dwa kroki w przód, dwa w tył, obrót w miejscu. — Tak i tak w czapę.

    28

    — Jak kogo — rzekłem, biorąc znów karty od Matuli. — Oczko.

    29

    — Ciekawe, kogo dziś wywołają z naszej celi? — rzekł Szrajer z Mokotowskiej. Wciąż oczekiwał, że go rozstrzelają.

    30

    — Znowu? — rzekł wrogo zecer Kowalski.

    31

    Gra— Dawaj jeszcze raz — rzekł gestapowiec Matula. Zaciął mu się rewolwer przy ostatniej rekwizycji[7]. — Ryzyka, fizyka, a żyć trzeba.

    32

    Karty były zrobione z tekturowego pudełka po paczce. Figury narysowali chemicznym ołówkiem[8] ci, co tu byli przed nami. Każda karta była znaczna.

    33

    — Nic mu nie będzie — rzekłem, tasując. — Posiedzi, tata forsę wybuli, mamusia uśmiechnie się, do kogo trzeba, i chłopaka puszczą.

    34

    — Ja nie mam matki — rzekł chłopiec z Biblią. Przybliżył książkę jeszcze bardziej do oczu.

    35

    — Tak, tak — rzekł zecer Kowalski i ciężko położył rękę na głowie chłopca. — Kto wie, czy my jutro będziemy jeszcze żyli?

    36

    — Znowu? — odezwał się urzędnik Szrajer z Mokotowskiej.

    37

    — Nic się nie martw — rzekłem do chłopca. — Grunt, aby się po tobie nie martwili. To najgorzej. Kiedy ciebie aresztowali?

    38

    — Mnie nie aresztowali — odrzekł chłopiec.

    39

    — Nie byłeś na Polizei[9]? — zapytał zdziwiony Kozera, przemytnik z Małkini.

    40

    — Nie byłem — odpowiedział chłopiec. Złożył starannie książkę i schował ją do kieszeni palta. — Zostałem złapany na ulicy.

    41

    Dziecko, Ojciec, Strach— Była łapanka dzisiaj? Na jakiej ulicy? — spytał niespokojnie urzędnik Szrajer, u którego znaleźli gazetki i pokwitowania. Miał dwie córki, które chodziły na gimnazjalne komplety[10]. Miał nadzieję, że dostanie z domu paczkę żywnościową.

    42

    — To coś nie tak — rzekł zecer Kowalski. — Gdyby była łapanka, to by przywieźli całą kupę ludzi, a nie tylko jednego. Coś by się i tu słyszało.

    43

    — Albo zobaczysz bramę z tej dziury? — powiedziałem, kiwając głową w stronę okna pod sufitem. — Masz tylko dach kuchni i kawałek warsztatu.

    44

    Pokazałem gestapowcowi Matuli karty:

    45

    — Dziewiętnaście.

    46

    — Jak skąd — rzekł Kozera, przemytnik z Małkini. Wiózł słoninę do Guberni[11] i został złapany w klasycznym miejscu na granicy. Stał pod drzwiami i patrzył w okno. — Od drzwi widać więcej. Pod kuchnią chodzi wachman[12] z psem. Wyładowują kartofle na jutro.

    47

    Ironia— Znowu fura — rzekł Matula, rzucając karty na siennik. — Nie mam szczęścia. Pewno przyjdą po mnie. Bo po co by mnie tutaj przenosili. Tylko na czapę, no nie?

    48

    — Myślałeś, że na wolność? — odezwał się przemytnik Kozera. Chodził wielkimi krokami od drzwi do sienników i z powrotem.

    49

    — Ano — rzekł z westchnieniem Matula. — Może się odegram. Jak nie, to jutrzejsza pajdka twoja.

    50

    Począł przekładać karty, zrobione z tekturowego pudełka po paczce.

    51

    — Jeśli dziś przyjdą po ciebie, to co mi jutro po twojej pajdce? — Wyciągnąłem rękę. — Dawaj karty.

    52

    Bunt, Buntownik— Mnie złapał policjant na ulicy Koziej[13] — rzekł chłopiec.

    53

    — Granatowy? Mnie też — powiedział przemytnik Kozera.

    54

    — Zwyczajny policjant. I przyprowadził mnie tutaj.

    55

    — Prosto do bramy? Przez getto? Nieprawda — rzekł Szrajer, urzędnik z Mokotowskiej.

    56

    — Przywiózł dorożką. Mówił, że jest bardzo późno, bo by mnie zawiózł na Polizei. A tak dostawił mnie do bramy — powiedział chłopiec i uśmiechnął się do wszystkich.

    57

    — Miał poczucie humoru — rzekłem do chłopca. — Pewnie pisałeś farbą na murze?

    58

    — Kredą — odpowiedział chłopiec.

    59

    — Trzeba ci było malować? — rzekł Kowalski, zecer z Bednarskiej.

    60

    — Dozorca domu będzie miał przez ciebie robotę. Żebym był tak twoim ojcem. — Pogłaskał chłopca po ostrzyżonej do skóry głowie.

    61

    — Kowalski, a po coś ty gazetkę drukował na Bednarskiej? — zapytał przemytnik Kozera. Chodził szerokimi krokami od ściany do ściany.

    62

    — Nie drukowałem żadnej gazetki. Poszedłem kupić otomanę[14].

    63

    — Akurat w podziemnej drukarni, co? Fura. — Podałem karty gestapowcowi Matuli.

    64

    — „Pasowałeś do niej jak francuski dukat do dłoni ulicznicy”[15]. To Szekspir[16], zecerze Kowalski.

    65

    — Jeszcze raz, to się odegram — rzekł Matula i począł tasować karty.

    66

    — Wystarczy. Dwie pajdki moje. — Odsunąłem karty.

    67

    — Wpadłem tak samo niewinnie jak ty — rzekł Kowalski, zecer z Bednarskiej.

    68

    — Wiesz dobrze, że ja tylko poszedłem szukać narzeczonej, bo dwa dni nie wracała do domu.

    69

    — Do rusznikarzy[17], co? — zaśmiał się zecer Kowalski.

    70

    Przechyliłem się w stronę chłopca i dotknąłem go ręką.

    71

    — Dasz mi potem poczytać?

    72

    Chłopiec potrząsnął przecząco głową.

    73

    — A zresztą, skąd ja mogłem wiedzieć? — rzekł zecer Kowalski. — Ogłoszenie było przecież na słupie.

    74

    WięzieńZamilkliśmy. Pod sufitem paliło się mdłe światło. Siedzieliśmy na dwu porwanych siennikach. W kącie pod oknem siedział z głową na kolanach urzędnik Szrajer z Mokotowskiej, którego dwie córki chodziły na tajne komplety gimnazjalne. Uszy odstawały mu coraz bardziej. Gestapowiec Matula, który chodził na rekwizycje, siedział plecami do drzwi i zasłaniał rozłożone na sienniku karty. Na drugim sienniku siedział Kowalski, zecer z Bednarskiej, który w podziemnej drukarni kupował otomanę. Obok niego siedział chłopiec, który pisał kredą na murach i czytał Biblię. Kozera, przemytnik z Małkini, chodził od sienników do drzwi i z powrotem.

    75

    Drzwi były czarne i niskie, pełne wydrapanych imion i dat. Za czarnymi kratami wybitego okna błyszczał rudy fragment dachu kuchni i jaśniało fioletowe niebo. Niżej był mur. Na murze wznosiły się wieżyczki z karabinami maszynowymi.

    76

    Dalej za murem leżały bezludne domy getta o pustych oknach, w których unosiło się pierze z rozdartych poduszek i pierzyn.

    77

    Urzędnik Szrajer podniósł głowę znad kolan i patrzył na chłopca z Biblią.

    78

    Chłopiec czytał znowu, trzymając książkę blisko oczu.

    79

    Na korytarzu rozległy się kroki. Żelazne płyty, pokrywające podłogę, dźwięczały. Drzwi do cel poczynały szczękać.

    80

    — Nareszcie przyjechali — rzekł zecer Kowalski, który nasłuchiwał razem ze Szrajerem. — Ciekawym, ilu nowych.

    81

    — Tego towaru nigdy nie zabraknie. Nie trzeba szmuglować. Sam przyjdzie — rzekł Kozera, przemytnik z Małkini.

    82

    — Chociaż taka korzyść, że powiedzą, co słychać na świecie — rzekł Matula, który chodził na rekwizycję i czekał na wykonanie wyroku śmierci.

    83

    — Byliście na tym świecie jeszcze dwa tygodnie temu — rzekł urzędnik Szrajer. — Dużoście wiedzieli, co słychać?

    84

    — Ale nie wiem, czy za dwa tygodnie będę jeszcze na świecie — odrzekł Matula.

    85

    — To co ciebie może obchodzić, co słychać? I tak w czapę, i tak w czapę, no nie? — rzekł Kozera.

    86

    — A jakby wojna skończyła się niedługo, to może nie dadzą w czapę?

    87

    — Polski sąd też by ciebie rozwalił za rabunek — rzekł zecer Kowalski.

    88

    — A tobie da Krzyż Zasługi[18] za to, żeś kupował otomanę.

    89

    Drzwi celi otwarły się znowu. Wszedł Mławski, który jeździł na badanie. Drzwi zatrzasnęły się za nim.

    90

    -Obraz świata, Kondycja ludzka– Jak tam, chłopaki? — zapytał. — Miałem dzisiaj pietra. Myślałem, że zostanę na noc. Przyjechali drugim samochodem.

    91

    — Drzewa pewnie już kwitną, co? Ludzie chodzą po ulicach jakby nic? Prawda? — zapytałem, obracając w ręku karty.

    92

    — Nie widziałeś sam, jak jechałeś? Ludzie żyją, żyją.

    93

    Jedzenie— Masz tutaj zupę. — Zecer Kowalski podał mu miskę z kolacją. — Obiadową ci zjedli.

    94

    — Dali grochówki z chlebem na obiad. Nieźle dają żreć. Za to grzeją luksusowo — rzekł Mławski. Stał przy sienniku i krajał łyżką zupę, która zsiadła się jak galareta.

    95

    — Jak ci poszło? Możesz siedzieć?

    96

    Jedzenie— Co tam dostałem! Jakby nic. Tylko w tramwaju. Mieliśmy znajomego referenta[19]. Robił interesy z ojcem w Radomiu[20]. Wiesz, jak to jest, nie? — bez pośpiechu zagarniał zupę łyżkami. — Lubię ten żurek. Czasami ma dobry smak, chociaż zimny. Jak w domu. Kartofli dziś sporo.

    97

    — Powiedziałem kalifaktorowi[21], że to dla ciebie. Zaczerpnął z samego dna — odpowiedziałem.

    98

    — A co powiedział referent? — zapytał urzędnik Szrajer, u którego znaleźli gazetkę i pokwitowania.

    99

    Strój— Nic nie powiedział — odrzekł opryskliwie Mławski. Odstawił miskę pod kubeł i zdjął palto. — Dostałem po pysku za twoje palto. Szkło wypadło spod podszewki. Rżnąć się będziesz czy co?

    100

    — Na wszelki wypadek — odrzekłem i podłożyłem palto pod plecy. Pożyczał je ode mnie na badanie, bo bał się, że mu na Polizei odbiorą jego skórzaną, prawie nową kurtkę. Mławski usiadł koło mnie.

    101

    — Wiesz — rzekł szeptem — zaproponował ojcu, żeby ojciec został konfidentem. Jak myślisz?

    102

    — Jak ojciec myśli? — zapytałem.

    103

    — Ojciec się zgodził. Co miał robić, powiedz?

    104

    Wzruszyłem ramionami. Mławski odwrócił się do chłopca z Biblią.

    105

    — Nowy, co? Ja ciebie widziałem chyba na Polizei, nie? Nie siedziałeś ze mną razem w tramwaju?

    106

    — Nie — odrzekł chłopiec znad Biblii. — Nie siedziałem w żadnym tramwaju.

    107

    — On mówi, że złapał go na ulicy granatowy glina i dorożką przywiózł do więzienia — rzekł do Mławskiego Kozera spod drzwi.

    108

    — Założyłbym się, że ciebie widziałem na Polizei — rzekł Mławski do chłopca — ale jak mówisz, że cię policjant złapał… Dziwne, ale może być.

    109

    Więzień, GłódMilczeliśmy. Pomiędzy niebem i czarnymi kratami leżał wiosenny wieczór, oświetlony z dołu latarniami więzienia. Szrajer siedział z twarzą w dłoniach, spomiędzy których sterczały coraz bardziej odstające z głodu uszy. Kozera chodził od drzwi do sienników i z powrotem. Chłopiec czytał Biblię.

    110

    — Zagrasz w oczko? — zapytał mnie Matula. — Człowiek siedzi jak pień. Może się odegram?

    111

    — Dajcie spokój z graniem — rzekł Szrajer, nie podnosząc twarzy. — Rodzoną matkę byście przegrali. Tu człowiek…

    112

    Umilkł. Ruszał sztuczną szczęką.

    113

    — Odezwał się. Inteligent od gazetki — rzekł Matula. — Zagrasz?

    114

    — Stawajcie lepiej do apelu. Kalifaktor już się drze — rzekł Kowalski, zecer z Bednarskiej.

    115

    Wstaliśmy z sienników. Ustawiliśmy się w szeregu, twarzą do drzwi.

    116

    — Dziś ma służbę Ukrainiec. Ale może będzie spokojnie — mruknąłem do Mławskiego. Kiwnął głową.

    117

    Otwarto drzwi naszej celi. W drzwiach stanął gruby, niski esesman, o czerwonej, kwadratowej twarzy i rzadkich, jasnych włosach. Usta miał mocno zaciśnięte. Na krzywych nogach miał świecące, długie buty. Za pasem nosił siódemkę[22]. W ręku trzymał pejcz. Za nim stał wysoki Ukrainiec z kluczami. Czarną furażerkę[23] miał zawadiacko zsuniętą na ucho. Koło niego stali kalifaktor i szrajber[24], mały zasuszony Żyd, adwokat z getta. Szrajber trzymał w ręku papiery.

    118

    Szrajer z Mokotowskiej wymamrotał po niemiecku kilka wyuczonych słów. Cela taka a taka, obłożona tyloma a tyloma więźniami. Wszyscy obecni.

    119

    Czerwony wachman policzył starannie palcem.

    120

    Ja[25] — rzekł. — Stimmt[26]. Szrajber, kto stąd?

    121

    Szrajber podniósł papiery do oczu.

    122

    — Benedykt Matula — odczytał i popatrzył po nas.

    123

    — O rany boskie, chłopcy, dadzą w czapę! — szepnął głośno Matula, który przebrany za gestapowca chodził na rekwizycje.

    124

    Los[27], wychodź, raus[28]! — krzyknął wachman i chwyciwszy go jedną ręką za hals[29], wyrzucił przez drzwi na korytarz. Drzwi otwarły się na całą szerokość.

    125

    Dalej na korytarzu stali wachmani w pełnym uzbrojeniu. Hełmy świeciły się ponuro w nikłym świetle żarówki. Za pasem mieli wetknięte granaty.

    126

    Wachman obrócił się do szrajbera.

    127

    — Wszystko? Idziemy?

    128

    — Nie, nie wszystko — rzekł szrajber, Żyd, adwokat z getta. — Jeszcze jeden. Namokel. Zbigniew Namokel.

    129

    — Jestem — rzekł chłopiec z Biblią.

    130

    Podszedł do siennika i wziął palto. Od drzwi odwrócił się do nas. Ale nie rzekł nic. Wyszedł na korytarz. Drzwi celi zatrzasnęły się za nim.

    131

    — I już po apelu! Jeden dzień więcej! Dwoje ludzi mniej! Dawaj następny dzień! — krzyknął Kozera, przemytnik z Małkini.

    132

    — Dużo nam ich jeszcze zostało — rzekł bezbarwnie Kowalski. — Był chłopak, nie ma chłopaka.

    133

    Rozkraczył się nad paraszką[30].

    134

    — Lać, chłopcy, bo rozkładamy sienniki. Żeby nikt potem po głowach nie deptał. Jazda, ścielić, póki jest światło.

    135

    Poczęliśmy rozkładać sienniki.

    136

    Książka— Szkoda, że Biblii nie zostawił — rzekłem do Mławskiego. — Byłoby co czytać.

    137

    — Na nic mu już Biblia. Ale ja go widziałem dziś na Polizei, przysięgam — rzekł Mławski. — Co on mógł zrobić, taki mały? I czemu kłamał, że go na ulicy policjant złapał?

    138

    Żyd— Wyglądał na Żyda, to i pewnie był Żyd — rzekł Szrajer spod okna. Położył się już na sienniku i postękując otulał paltem nogi. Seplenił, bo wyjął sztuczne zęby z ust. Zawinął je w kawałek papieru z paczki i włożył do kieszeni.

    139

    — Tylko po co była jemu Biblia w każdym razie?

    140

    — Pewnie był Żyd. Nie wzięliby inaczej na rozwałkę — rzekł Kowalski, kładąc się na boku przy Kozerze. — Chociaż Matulę też wzięli.

    141

    — Kryminalista, cholera, rekwizytor, nocą z rewolwerem po kweście chodził — rzekł Kozera. — Należało mu się już dawno.

    142

    Kondycja ludzka, WięzieńPołożyliśmy się z Mławskim. Nogi okryliśmy jego kurtką skórzaną, resztę ciała moim paltem. Wtuliłem głowę w miękki futrzany kołnierz. Szło od niego przyjemne ciepło.

    143

    NocOd wybitego okna wiało wilgotnym chłodem. Niebo poczerniało już zupełnie. Przestrzeń między niebem a oknem, leżącym na poziomie ziemi, wypełniona była złotawym światłem. Paliły się wszystkie więzienne lampy. Przez blask ich przeświecały nikłe, mrugające gwiazdy.

    144

    — Pięknie jest, bracie, na świecie, tylko że nas na nim nie ma — rzekłem półgłosem do Mławskiego. Leżeliśmy tuż przy sobie, żeby było cieplej.

    145

    Żyd, Ojciec, Antysemityzm, Szpieg— Ciekawym — szepnął do mnie — czy mego ojca wzięli.

    146

    Odwróciłem się do niego i spojrzałem mu w twarz.

    147

    — Wyszło dziś na jaw, że jest Żydem — rzekł Mławski. — Ten referent go poznał. Robili razem interesy w getcie w Radomiu.

    148

    — To by ciebie też ruszyli — odrzekłem szeptem.

    149

    — Mnie na razie nie, bo jestem mieszańcem. Moja matka była Polką.

    150

    — Ale jak ojciec ma być konfidentem? Nie powinni wziąć.

    151

    — Daj Boże, żeby nim został. To by było dobrze.

    152

    — Stulcie pyski po nocy — rzekł Kozera, podnosząc się z siennika. — Chcecie mieć sport[31] przed snem?

    153

    ŚmierćUmilkliśmy i zaczęliśmy drzemać. Gdzieś z niedaleka padł głuchy, tępy strzał. Potem drugi. Podnieśliśmy się wszyscy na siennikach.

    154

    — Widać nie wywieźli ich do lasu. Rozwalają gdzieś tu, pod więzieniem — rzekłem półgłosem i począłem liczyć: — Czternaście, piętnaście, szesnaście…

    155

    — Rozwalają naprzeciw bramy — rzekł Mławski. Ściskał mi rękę z całej siły.

    156

    — To musiał być Żyd, ten chłopiec z Biblią. Który to strzał był dla niego? — rzekł zecer Kowalski.

    157

    — Kładźcie się lepiej spać — zaseplenił urzędnik z Mokotowskiej, Szrajer. — Boże! Kładźcie się lepiej spać.

    158

    — Trzeba spać — rzekłem do towarzysza.

    159

    Położyliśmy się znowu, przykrywając się skórzaną kurtką i paltem. Przytuliliśmy się szczelniej do siebie. Od okna szedł przejmujący, wilgotny ziąb.

    Przypisy

    [1]

    zecer — pracownik drukarni, składający teksty. [przypis edytorski]

    [2]

    Bednarska — historyczna ulica w śródmieściu Warszawy. [przypis edytorski]

    [3]

    Małkinia — miejscowość w Polsce, położona w województwie mazowieckim, w powiecie ostrowskim. [przypis edytorski]

    [4]

    Mokotowska — historyczna ulica w dzielnicy Śródmieście w Warszawie. [przypis edytorski]

    [5]

    bryczesy — spodnie do jazdy konnej. [przypis edytorski]

    [6]

    Biblia a. Pismo Święte — zbiór ksiąg, spisanych po hebrajsku, aramejsku i grecku, uznawanych przez żydów i chrześcijan za natchnione przez Boga. [przypis edytorski]

    [7]

    rekwizycja — zajęcie przez władze żywności lub cennych przedmiotów, przeważnie na potrzeby wojska. [przypis edytorski]

    [8]

    ołówek chemiczny a. ołówek kopiowy — specjalny ołówek, który używany był po zwilżeniu jego rdzenia. [przypis edytorski]

    [9]

    Polizei (niem.) — policja. [przypis edytorski]

    [10]

    tajne komplety a. tajne nauczanie — nielegalne zajęcia i wykłady, organizowane poza szkołą lub uczelnią w okresie okupacji w czasie II wojny światowej. [przypis edytorski]

    [11]

    Generalna Gubernia a. Generalne Gubernatorstwo — podczas II wojny jednostka administracyjno-terytorialna, obejmująca część okupowanego przez Niemcy terytorium II Rzeczypospolitej. [przypis edytorski]

    [12]

    wachman (z niem.) — strażnik więzienny lub obozowy w czasie okupacji hitlerowskiej. [przypis edytorski]

    [13]

    Kozia — historyczna ulica w śródmieściu Warszawy. [przypis edytorski]

    [14]

    otomana — niewysoka kanapa z bocznymi wałkami i miękkim oparciem. [przypis edytorski]

    [15]

    Pasowałeś do niej jak francuski dukat do dłoni ulicznicy — cytat z dzieła Williama Szekspira (1564–1616) pt. Wszystko dobre, co się kończy dobrze (akt II, scena 2). W tłum. Leona Ulricha tekst brzmi następująco: Przystanie (…) jak francuski talar do nierządnicy w jedwabiach (…). [przypis edytorski]

    [16]

    Szekspir, William a. Shakespeare, William (1564–1616) — angielski poeta, dramaturg, aktor i reformator teatru. [przypis edytorski]

    [17]

    rusznikarz — osoba, parająca się wyrobem oraz naprawą ręcznej broni palnej. [przypis edytorski]

    [18]

    Krzyż Zasługi — polskie cywilne odznaczenie państwowe, nadawane od 1923 r. do dzisiaj. [przypis edytorski]

    [19]

    referent — tu: urzędnik, kierujący działem (referatem) w instytucji. [przypis edytorski]

    [20]

    Radom — miasto powiatowe, położone w centralno-wschodniej Polsce, w województwie mazowieckim. [przypis edytorski]

    [21]

    kalifaktor a. kalefaktor (daw.) — zakonnik lub więzień, wykonujący czynności porządkowe i pomocnicze. [przypis edytorski]

    [22]

    siódemka — tu: pistolet kalibru 7,65 mm (np. niektóre Mausery lub Browningi). [przypis edytorski]

    [23]

    furażerka — miękka, podłużna czapka bez daszka. [przypis edytorski]

    [24]

    szrajber — w gwarze obozowej i więziennej wiezień funkcyjny. [przypis edytorski]

    [25]

    ja (niem.) — tak. [przypis edytorski]

    [26]

    stimmt (niem.) — zgadza się. [przypis edytorski]

    [27]

    los (niem.) — dalej, ruchy. [przypis edytorski]

    [28]

    raus (niem.) — na zewnątrz, wychodzić. [przypis edytorski]

    [29]

    hals — z niem. Hals; oznacza szyję, kark. [przypis edytorski]

    [30]

    parasza (środ.) — więzienne wiadro na nieczystości. [przypis edytorski]

    [31]

    sport — w gwarze obozowej i więziennej ćwiczenia fizyczne, stosowane wobec więźniów w celu ich fizycznego i psychicznego wyniszczenia lub jako wyrafinowane kary za przekroczenia regulaminu. [przypis edytorski]

    15 zł

    tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

    35 zł

    tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

    55 zł

    tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

    200 zł

    tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

    500 zł

    Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

    20 zł /mies.

    Dziękujemy, że jesteś z nami!

    35 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

    55 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

    100 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

    Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

    Dane do przelewu tradycyjnego:

    nazwa odbiorcy

    Fundacja Wolne Lektury

    adres odbiorcy

    ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

    numer konta

    75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

    tytuł przelewu

    Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

    wpłaty w EUR

    PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

    Wpłaty w USD

    PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

    SWIFT

    WBKPPLPP

    x
    Skopiuj link Skopiuj cytat
    Zakładka Istniejąca zakładka Notka
    Słuchaj od tego miejsca