- Morze: 1
- Okręt: 1
- Podróż: 1
- Ptak: 1
- Życie jako wędrówka: 1
Uwspółcześniono:
pisownię łączną i rozdzielną: zwolna -> z wolna.
Władysław BukowińskiNa greckiej fali
1
MorzeBłękitna Morza Egejskiego fala,
Wzburzona lekko, nęci jak kochanka.
Olimpu śnieżny szczyt majaczy z dala.
Odpędzam troskę, która, jak duch Banka
[1],
5Staje przede mną z szekspirowskim gestem,
I — modra falo — znowu twoim jestem!
PodróżKochanko! Okręt czeka nas gotowy,
I dym z komina jak z wulkanu bucha…
Tesalonicki brzegu
[2] bywaj zdrowy
10Do statku łódka poniesie nas krucha,
A na parowcu tym… Ach! Świat szeroki —
Przed nami przestwór, nad nami — obłoki!
Wsiadamy. Nie czas żałować rozstania
Z obcym drobiazgu ludzkiego mrowiskiem.
15Olimpu szczyty obłok już przysłania,
Słońce ostatnim swym żegna nas błyskiem
I ton liliowy rzuca na wybrzeża…
Godzina, wieki pragniona, uderza!
Świst jeden, drugi, przeciągły, chrapliwy…
20Zazgrzytał łańcuch i okręt już rusza.
Z kajut na pokład wybiega kto żywy
I pod osłoną dymu pióropusza
Raz jeszcze żegna bliskich garstkę drogą.
Lecz my — na brzegu nie mamy nikogo.
25
Choćbyśmy nigdy nie wrócili z drogi,
Niczyjej duszy nie zmroczym żałobą,
Niczyjej drzemki spokój cenny, błogi,
Zniknieniem naszym zmącony nie będzie…
30A więc — do śmierci razem, razem wszędzie!
OkrętNiby ptak młody, lotny, śnieżnopióry,
Przed chwilą z mrocznej wypuszczony klatki,
Okręt przez morskie szybuje lazury,
Drobne po drodze wymijając statki.
35Helleńska
[3] flaga w powietrznym przestworze
Igra — dziób statku głębię wodną porze
[4].
Płyniemy. Przystań odsuwa się z wolna,
Zlewając kształty z zachodu liliami.
PtakTylko gromadka śnieżnych mew swawolna
40Jak gdyby w pogoń wyrusza za nami
I za okrętem, jak chorągiew biała,
Ciągnie, na pokład wpadając bez mała.
Lecz już i one wydążyć
[5] nie mogą.
Żałosnym krzykiem żegnają nasz statek,
45Jakby nam stały w mrok, przed długą drogą,
Jakieś lamenty sióstr, kochanek, matek…
Zniknęły — tylko jedna z mew, uparta,
Czuwa nad nami wciąż jak wierna warta.
Patrząc tak na nią wśród powietrznej sieci
50Gdy, niby gwiazda, blask rzucała z góry,
Myślałem, że to duch twój biały leci,
Przecudne ciała rzuciwszy marmury,
I że wnet, kształty przybrawszy anioła,
I mnie w powietrzny taki lot powoła…