Spis treści
- Bóg: 1 2
- Bunt: 1
- Ciało: 1 2 3 4
- Cierpienie: 1 2 3
- Czas: 1
- Dusza: 1 2 3 4
- Dzieciństwo: 1
- Dziecko: 1 2 3 4 5 6
- Grzeczność: 1
- Historia: 1
- Idealista: 1 2 3
- Interes: 1 2 3 4 5
- Jedzenie: 1
- Katastrofa: 1 2
- Kobieta: 1 2 3 4 5 6
- Kondycja ludzka: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Koniec świata: 1
- Korzyść: 1 2
- Książka: 1
- Lud: 1 2
- Maszyna: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Matka: 1
- Mężczyzna: 1 2 3 4
- Miłość: 1 2
- Mizoginia: 1 2
- Modlitwa: 1
- Nacjonalizm: 1
- Narodziny: 1 2 3 4
- Natura: 1 2
- Nauka: 1 2 3
- Nienawiść: 1 2
- Niewola: 1
- Noc: 1
- Obraz świata: 1 2 3 4 5
- Obyczaje: 1
- Odrodzenie: 1 2 3
- Ofiara: 1
- Okrucieństwo: 1
- Pieniądz: 1
- Polityka: 1
- Pozycja społeczna: 1 2
- Praca: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
- Prawo: 1
- Przemiana: 1 2 3
- Raj: 1 2
- Rewolucja: 1
- Robotnik: 1 2 3 4 5 6
- Sługa: 1
- Starość: 1
- Strach: 1 2 3
- Stworzenie: 1
- Syn marnotrawny: 1
- Szlachcic: 1
- Śmiech: 1
- Światło: 1
- Tłum: 1
- Uroda: 1 2
- Wiara: 1
- Wina: 1
- Wizja: 1
- Władza: 1 2 3 4
- Wolność: 1 2 3
- Wstręt: 1
- Zwierzę: 1
- Żołnierz: 1
R.U.R.Rossum's Universal Robots. Dramat zbiorowy z komediowym wstępem i w trzech aktachtłum. Martyna M. Lemańczyk
Osoby:
- HARRY DOMIN, dyrektor naczelny fabryki Rossum's Universal Robots
- INŻ. FABRY, generalny dyrektor techniczny R. U. R
- DR GALL, kierownik działu fizjologiczno-badawczego R.U.R.
- DR HALLEMEIER, kierownik Wydziału do spraw Psychologii i Szkolenia Robotów
- KONSUL BUSMAN, generalny dyrektor handlowy R.U.R.
- BUDOWNICZY ALQUIST, kierownik rozbudowy R.U.R.
- HELENA GLORY
- MANIA, jej piastunka
- MARIUSZ, robot
- RADIUS, robot
- DAMON, robot
- SULLA, robotka
- PIERWSZY ROBOT
- DRUGI ROBOT
- TRZECI ROBOT
- CZWARTY ROBOT
- PIĄTY ROBOT
- ROBOT PRYMUS
- ROBOTKA HELENA
- SŁUŻĄCY-ROBOT i liczne inne ROBOTY
Domin, w prologu około trzydziestoośmiolatek, wysoki, ogolony Fabry, również ogolony, płowowłosy, o poważnej twarzy i delikatnych rysach Dr Gall, drobny, żywy, śniady, z czarnym wąsem Hallemeier, potężny, krzepki, z rudym angielskim wąsem i takoż rudymi włosami obciętymi na jeża Busman, gruby, łysy, krótkowzroczny Żyd Alquist, starszy od pozostałych, ubrany niedbale, o długich, posiwiałych włosach i takimże zaroście Helena, bardzo elegancka
Po zakończeniu prologu wszyscy o dziesięć lat starsi. W prologu roboty są ubrane jak ludzie. Oszczędne w ruchach i w mowie, twarze bez wyrazu, wzrok wbity w jeden punkt. W tekście głównym odziane w płócienne bluzy ściągnięte w pasie rzemieniem, na piersiach mosiężne numery.
Po prologu i po drugim akcie antrakt.
Prolog
Centralne biuro fabryki Rossum's Universal Robots. Po prawej wejście. Na wprost — okna z widokiem na niekończące się szeregi budynków fabrycznych. Po lewej inne pomieszczenia kancelarii dyrektora.
DOMIN siedzi w obrotowym fotelu przy ogromnych rozmiarów biurku amerykańskim. Na blacie lampa, telefon, przyciski do papieru, stojak na listy itd., zaś na ścianie po lewej wielkie mapy z zaznaczonymi liniami transportu morskiego i kolejowego, duży kalendarz, zegar, który wskazuje, że dochodzi południe; na ścianie z prawej zawieszono plakaty reklamowe: „Najtańsi pracownicy: roboty Rossuma”, „Roboty tropikalne, nowy wynalazek. 150 d. sztuka”, „Robot dla każdego!”, „Zbyt droga produkcja? Zamów roboty Rossuma”. Dalej jeszcze inne mapy, rozkład kursowania statków, tabela ze skróconym zestawieniem rejsów itd. Z taką dekoracją ścian kontrastuje wspaniały turecki dywan na podłodze; po prawej stronie okrągły stół, kanapa, skórzane fotele klubowe oraz biblioteczka, w której zamiast książek stoją butelki z winem i mocniejszymi trunkami. Po lewej sejf. Obok biurka Domina maszyna do pisania, w którą stuka dziewczyna imieniem SULLA.
DOMIN
„— że nie odpowiadamy za towar uszkodzony w transporcie. Już podczas załadunku zwróciliśmy uwagę państwa kapitanowi, że statek nie jest przystosowany do przewozu robotów, a więc straty nie idą na nasze konto. W imieniu Rossum's Universal Robots — podpisano —”. Gotowe?
SULLA
DOMIN
Następny list. „E. B. Huysum Agency, New York. Data. Potwierdzamy zamówienie na pięć tysięcy robotów. Ponieważ wysyłają państwo własny statek, prosimy o załadowanie jako cargo brykietów dla R.U.R. w ramach barteru. Podpisano —”. Gotowe?
SULLA
DOMIN
Proszę pisać dalej. „Friedrichswerke, Hamburg. — Data. — Potwierdzamy zamówienie na piętnaście tysięcy robotów”.
Halo — Tu naczelny — Tak — Oczywiście — Ależ tak, jak zwykle — Owszem, proszę nadać do nich depeszę — W porządku.
SULLA
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
— że możemy powitać w naszych progach córkę tak znamienitego pana prezesa. Proszę usiąść. Sullo, możesz odejść.
DOMIN
HELENA
DOMIN
— obejrzeć nasz zakład produkcji ludzi. Tak jak każdy odwiedzający. Nie widzę problemu, zapraszam.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Chce pan sprawdzić, czy nie jestem szpiegiem. Ależ pan ostrożny.
DOMIN
HELENA
DOMIN
Niezmiernie, panno Hele… — — przepraszam, panno Glory. Doprawdy jestem niezmiernie uradowany — Czy rejs minął spokojnie?
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
59HELENA
DOMIN
Ta diabelna produkcja! Ależ ma się rozumieć, panno Glory, wszystko pani obejrzy. Proszę usiąść. Czy ciekawiłaby panią historia wynalazku?
HELENA
DOMIN
W roku 1920 stary Rossum wielki fizjolog ale wówczas jeszcze młody naukowiec udał się na tę odległą wyspę by badać morską faunę kropka. Próbował odtworzyć materię żywą tak zwaną protoplazmę metodą syntezy chemicznej gdy pewnego razu wynalazł substancję która zachowywała się tak samo jak żywa materia chociaż miała inny skład chemiczny było to w roku 1932 niemal czterysta lat po odkryciu Ameryki, uff.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
I wtedy to, panno Glory, stary Rossum zapisał pomiędzy wzorami chemicznymi takie oto słowa: „Natura znalazła tylko jeden sposób, by uorganizować materię żywą. Istnieje jednak inna metoda, prostsza, bardziej podatna i szybsza, ale na nią przyroda w ogóle nie wpadła. Tę drugą drogę, którą mogła się potoczyć ewolucja życia, właśnie dziś odkryłem”. Proszę sobie uświadomić, panienko, że te wielkie słowa pisał nad glutem jakiejś kleistej galarety, której nawet pies by nie ruszył. Niech go sobie pani wyobrazi, jak siedzi nad probówką i duma, że wyrośnie z niej całe drzewo życia, że będą z niej wychodzić wszystkie zwierzęta, począwszy od byle wrotka, a kończąc — na samym człowieku. Człowieku z innej materii niż my. Panno Glory, była to doniosła chwila.
HELENA
DOMIN
Dalej? Od tego momentu chodziło o to, jak wydostać życie z probówki, przyśpieszyć ewolucję i wytworzyć jakieś te organy, kości, nerwy, siamto, owamto, i wynaleźć te wszystkie substancje, katalizatory, enzymy, hormony i takie tam, mówiąc w skrócie — rozumie pani?
HELENA
DOMIN
A ja nic a nic. Wie pani, przy pomocy tych płynów mógł robić, co mu się żywnie podobało. Mógł na przykład otrzymać meduzę z mózgiem Sokratesa albo dżdżownicę długą na pięćdziesiąt metrów. Ale że nie miał ani grama poczucia humoru, wbił sobie do głowy, że zrobi normalnego kręgowca, a może nawet człowieka. Ta jego sztuczna żywa materia cechowała się szaloną wolą życia; pozwalała robić ze sobą wszystko, mógł ją zszywać i mieszać, jak tylko chciał. A więc zabrał się za to.
HELENA
DOMIN
Za naśladowanie natury. Najpierw spróbował stworzyć sztucznego psa. Kosztowało go to wiele lat pracy, wyszło z tego coś, co przypominało skarłowaciałe cielę, zresztą fajtnęło po paru dniach. Pokażę pani w muzeum. A potem stary Rossum zajmował się już tylko tworzeniem człowieka.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Ale wie pani, czego nie ma w podręcznikach?
Tego, że stary Rossum to był skończony wariat. Poważnie, panno Glory, ale proszę zachować to dla siebie. Ten stary dziwak naprawdę chciał wytwarzać ludzi.
HELENA
DOMIN
Z grubsza, panno Heleno. A stary Rossum miał na myśli dosłownie. Wie pani, chciał tak jakby naukowo obalić Boga. Kondycja ludzka, Ciało, Nauka, Interes, Robotnik, MaszynaBył strasznym materialistą i to go motywowało. Pragnął przede wszystkim dostarczyć dowód, że żaden Bóg nigdy nie był potrzebny. Dlatego ubzdurał sobie, że stworzy człowieka kropka w kropkę takiego jak my. Ma pani pojęcie o anatomii?
HELENA
DOMIN
Ja też. Proszę sobie wyobrazić, uparł się, że wykona wszystko identycznie jak w ludzkim ciele, aż po najdrobniejszy gruczołek. Ślepą kiszkę, migdałki, pępek, same niepotrzebne głupstwa. A nawet — hm — narządy płciowe.
HELENA
DOMIN
— nie są całkiem zbędne, wiem, wiem. Lecz jeśli chce się wytwarzać ludzi sztucznie, to nie ma takiej — hm — konieczności —
HELENA
DOMIN
Pokażę pani w muzeum, co on tam sklecił przez łącznie dziesięć lat. Miał to być mężczyzna, żyło toto całe trzy dni. Stary Rossum nie miał krztyny gustu. To, co zrobił, było straszliwe. Ale miało w środku wszystko, co ma człowiek. Doprawdy, okrutna dłubanina. I wówczas zjawił się tu inżynier Rossum, siostrzeniec starego. Tęga głowa, panno Glory. Zobaczył, co tam stary majdruje, i oznajmił: „To nonsens produkować człowieka przez dziesięć lat. Jeśli nie zdołasz go robić szybciej niż natura, cały ten bajzel niewart jest splunięcia”. I sam wziął się za anatomię.
HELENA
DOMIN
W podręcznikach opłacamy reklamę, a reszta to bzdury. Pisze się, że roboty wynalazł stary Rossum. Stary może i nadawał się na uniwersytet, ale o produkcji fabrycznej nie miał zielonego pojęcia. Myślał sobie, że stworzy prawdziwych ludzi — jakichś nowych Indian, docentów albo idiotów, wie pani? Dopiero młody Rossum wpadł na pomysł, żeby robić na tej bazie żywe i inteligentne maszyny robocze. Wszystko, co pani czytała o współpracy obu Rossumów, to bajki dla grzecznych dzieci. Ci dwaj okrutnie się kłócili. Stary ateista znał się na przemyśle jak kura na pieprzu, wreszcie młodemu udało się go zamknąć w którymś z laboratoriów, żeby tam się babrał z tymi swoimi wyskrobkami, a sam, jako inżynier, zaczął porządną produkcję. Stary Rossum dosłownie go wyklął i przed śmiercią zmajstrował jeszcze dwie fizjologiczne pokraki, aż wreszcie znaleźli go martwego w laboratorium. Oto cała historia.
HELENA
DOMIN
Młody Rossum, panienko, to była nowa epoka. Era przemysłowa po erze wiedzy. Przyjrzał się dokładnie anatomii człowieka i od razu zobaczył, że jest zbyt skomplikowana i że dobry inżynier urządziłby to prościej. Zaczął więc przerabiać anatomię, sprawdzając, co się da pominąć albo udogodnić — Mówiąc w skrócie — panno Glory, nie nudzi się pani?
HELENA
DOMIN
A więc młody Rossum pomyślał sobie tak: człowiek to coś, co — przypuśćmy — odczuwa radość, gra na skrzypcach, ma ochotę na spacer i w ogóle musi robić mnóstwo rzeczy, które — które są właściwie niepotrzebne.
HELENA
DOMIN
Niech pani zaczeka. Które są niepotrzebne, kiedy ma na przykład tkać albo liczyć. Ja nie uważam, żeby dla pani — Gra pani może na skrzypcach?
HELENA
DOMIN
Szkoda. Ale maszyna robocza nie musi grać na skrzypcach, nie musi się cieszyć, nie musi robić całego mnóstwa innych rzeczy. Wręcz nie powinna. Silnik spalinowy nie musi mieć frędzli i ornamentów, panno Glory. A produkcja sztucznych robotników niczym się nie różni od produkcji silników spalinowych. Ma być jak najprostsza, a produkt jak najlepszy pod względem praktycznym. Jak pani uważa, jaki robotnik jest najlepszy od strony praktycznej?
HELENA
DOMIN
Nie: ten, który jest najtańszy. Ten, który ma najmniej potrzeb. Młody Rossum wynalazł najmniej wymagającego robotnika. Musiał go uprościć. Usunął wszystko, co nie służy bezpośrednio do pracy. Wyrzucił to, co człowieka podraża. W ten sposób w zasadzie usunął człowieka i stworzył robota. Droga panno Glory, roboty to nie ludzie. Są mechanicznie doskonalsi niż my, dysponują zadziwiającą inteligencją umysłową, ale nie mają duszy. Widziała pani już kiedyś, jak wygląda robot w środku?
HELENA
DOMIN
Jest czysty i prosty. Doprawdy, piękna rzecz. Wygląda jak domowa apteczka: mało elementów, za to wszystko w nienagannym porządku. Och, panno Glory, produkt inżyniera jest znacznie bardziej dopracowany technicznie niż ten stworzony przez naturę.
HELENA
DOMIN
Tym gorzej. Bóg nie miał zielonego pojęcia o nowoczesnej technice. Przypuszczałaby pani, że nieboszczyk młody Rossum postanowi zabawić się w Boga?
HELENA
DOMIN
Zaczął produkować Nadroboty. Olbrzymy robocze. Próbował z czterometrowymi — ale nie uwierzy pani, jak łatwo te drągale się łamały.
HELENA
DOMIN
Tak. Ni z tego, ni z owego pękała im noga albo co tam. Nasza planeta jest najwyraźniej trochę za mała na gigantów. Praca, Robotnik, MaszynaTeraz robimy wyłącznie roboty naturalnej wielkości, o solidnej, ludzkiej posturze.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Wie pani, fabryka akcyjna Robotów Uniwersalnych Rossuma produkuje zróżnicowany asortyment. Mamy roboty wyższej klasy oraz bardziej prymitywne. Żywotność tych lepszych szacujemy na dwadzieścia lat.
HELENA
DOMIN
DOMIN
HELENA
SULLA
HELENA
SULLA
HELENA
SULLA
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Sulla się nie gniewa. Proszę spojrzeć, panno Glory, jaką cerę robimy. Niech pani dotknie jej twarzy.
HELENA
DOMIN
Nie odgadłaby pani, że jest z innego tworzywa niż my. Proszę, ma nawet meszek na policzkach typowy dla blondynek. Tylko oczy są odrobinkę… — Za to jakie włosy! Sullo, proszę się obrócić!
HELENA
DOMIN
SULLA
HELENA
SULLA
Niech pani nie wraca „Amelią”, panno Glory. Barometr mocno spada, na 705. Lepiej zaczekać na „Pensylwanię”, to niezawodny i silny statek.
DOMIN
SULLA
Dwadzieścia węzłów[1]. Tonaż dwanaście tysięcy. Jedna z najnowocześniejszych jednostek, panno Glory.
HELENA
SULLA
DOMIN
HELENA
SULLA
HELENA
To oszustwo! Pan jest szarlatanem! Sulla nie jest robotessą, Sulla jest dziewczęciem tak jak ja! Sullo, to haniebne! Dlaczego odgrywa pani tę komedię?
SULLA
HELENA
Nie, pani kłamie! Och, Sullo, proszę mi wybaczyć, ja wiem — zmusili panią, żeby robiła im pani reklamę! Sullo, przecież jest pani dziewczyną taką jak ja, prawda? Proszę powiedzieć!
DOMIN
HELENA
DOMIN
Przepraszam, panienko, w takim razie muszę zaprezentować coś, co panią przekona.
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Nie bój się, Sullo, ja na to nie pozwolę! Powiedz, kochanie, wszyscy są dla ciebie tacy okrutni? Nie można pozwalać tak się traktować, słyszysz? Sullo, nie można!
SULLA
HELENA
SULLA
HELENA
SULLA
HELENA
SULLA
HELENA
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
MARIUSZ
DOMIN
Widzi pani, panno Glory. Roboty nie przywiązują wagi do życia. Nie mają bowiem do czego. Nie znają przyjemności. Są mniej świadome niż trawa.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Nie, Sulla i Mariusz byli dowódcami i walczyli przeciwko sobie w roku — w roku — zapomniałam którym.
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
To roboty. Wszyscy nasi urzędnicy to roboty. Gdy zobaczy pani fabrykę —
DOMIN
HELENA
DOMIN
Mieszalniki do ciasta. W każdym miesza się materiał na tysiąc robotów. Potem obejrzymy kadzie na wątroby, mózgi i tak dalej. Następnie zobaczy pani wytwórnię kości. A później przejdziemy do przędzalni.
HELENA
DOMIN
Przędzalni nerwów. Przędzalni żył. Przędzalni, w której biegną naraz całe kilometry rur układu pokarmowego. Potem jest montownia, gdzie wszystko składa się razem, wie pani, tak jak samochody. Każdy robotnik instaluje tylko jeden element, po czym całość samoczynnie przesuwa się w stronę drugiego, trzeciego pracownika i tak w nieskończoność. To najciekawsze widowisko. Potem przychodzi czas na suszarnię i magazyn, gdzie świeże wyroby pracują.
HELENA
DOMIN
Przepraszam. Pracują, tak jak pracuje nowy mebel. Przystosowują się do istnienia. Jakby scalały się w środku albo coś w tym stylu. Sporo im zresztą przyrasta we wnętrzu. Rozumie pani, musimy zostawić w nich nieco miejsca na naturalny rozwój. Tymczasem wyroby przechodzą apreturę[2].
HELENA
DOMIN
Tyle co u ludzi szkoła. Uczą się mówić, pisać i liczyć. Mają rewelacyjną pamięć. Gdyby przeczytała im pani dwudziestotomowy słownik terminologii naukowej, powtórzą pani wszystko po kolei. Ale nic nowego nigdy nie wymyślą. Mogłyby z powodzeniem wykładać na uniwersytetach. Potem sortuje się je i rozsyła. Piętnaście tysięcy sztuk dziennie, nie licząc stałego odsetka wadliwych, które wrzuca się pod zgniatarkę… I tak dalej, i tak dalej.
HELENA
DOMIN
Broń Boże! Tylko myślę sobie, że… Moglibyśmy pomówić o innych rzeczach. Jest nas tu ledwie garstka pośród stu tysięcy robotów, w tym żadnej kobiety. Rozmawiamy wyłącznie o produkcji, całymi dniami, codziennie — jakby ktoś rzucił na nas zaklęcie, panno Glory.
HELENA
DOMIN
DR GALL
DOMIN
HELENA
FABRY
DR GALL
ALQUIST
BUSMAN
DOMIN
HELENA
BUSMAN
Ojejku, a to ci święto! Panno Glory, możemy zatelegrafować do gazet, że raczyła pani nas odwiedzić — ?
HELENA
DOMIN
FABRY
BUSMAN
DR GALL
ALQUIST
DR GALL
FABRY
HALLEMEIER
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Powiedzcie, nie jest wam czasem przykro, że tak się z wami obchodzą?
FABRY
HELENA
ALQUIST
DR GALL
HALLEMEIER
BUSMAN
HELENA
DR GALL
HELENA
— że to ohydne! Że to straszne!
Cała Europa mówi o tym, co tu się z wami dzieje. Po to przyjechałam, żeby wszystko zobaczyć na własne oczy, ale sprawy mają się tysiąc razy gorzej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać! Jak możecie znosić coś takiego?
ALQUIST
HELENA
Swoje położenie. Na miłość boską, przecież jesteście ludźmi tak jak my, jak cała Europa, jak cały świat! To skandaliczne, niegodne, w jakich warunkach żyjecie!
BUSMAN
FABRY
HELENA
BUSMAN
HELENA
Bracia, nie przybyłam tu jako córka prezesa. Przybyłam w imieniu Ligi Ludzkości. Bracia, Liga Ludzkości liczy już ponad dwieście tysięcy członków. Dwieście tysięcy osób wspiera was i oferuje swoją pomoc.
BUSMAN
FABRY
Zawsze powtarzałem, że nie ma to jak stara Europa. Widzicie? Nie zapomniała o nas. Oferuje nam pomoc.
DR GALL
HALLEMEIER
HELENA
ALQUIST
HELENA
BUSMAN
ALQUIST
DOMIN
HELENA
DR GALL
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
BUSMAN
HALLEMEIER
DR GALL
HELENA
FABRY
HELENA
DOMIN
Urzędnicy owszem. Ale nie dyrektorzy. Pani pozwoli, panno Glory: inżynier Fabry, generalny dyrektor techniczny Robotów Uniwersalnych Rossuma. Doktor Gall, kierownik działu fizjologiczno-badawczego. Doktor Hallemeier, kierownik wydziału do spraw Psychologii i Szkolenia Robotów. Konsul Busman, generalny dyrektor handlowy oraz budowniczy Alquist, kierownik rozbudowy Robotów Uniwersalnych Rossuma.
HELENA
ALQUIST
HELENA
DR GALL
HELENA
DOMIN
Droga panno Glory, były już tutaj setki zbawicieli i proroków. Każdy statek przywozi nam jakiegoś. Misjonarze, anarchiści, Armia Zbawienia, co tylko istnieje. Można się zdziwić, ile jest na świecie religii i ilu wariatów.
HELENA
DOMIN
A czemuż by nie? Jak na razie każdy z przyjezdnych dawał sobie spokój. Roboty wszystko zapamiętują, ale nic poza tym. Nawet nie śmieją się z tego, co mówią do nich ludzie. Naprawdę, aż nie chce się wierzyć. Jeśli ma pani ochotę, zaprowadzę panią do magazynu robotów. Jest ich tam ze trzysta tysięcy.
BUSMAN
DOMIN
Zgadza się. Niech pani sobie do nich przemawia, ile dusza zapragnie. Może im pani czytać Biblię, logarytmy i co tam pani chce. Może im pani nawet wygłosić wykład o prawach człowieka.
HELENA
Robotnik, Interes, Praca, Korzyść, Kondycja ludzkaOch, myślę, że… gdyby okazać im odrobinę miłości —
FABRY
HELENA
BUSMAN
FABRY
Do pracy, panienko. Jeden robot zastępuje dwóch i pół robotnika. Ludzka maszyna, panno Glory, była wybitnie niedoskonała. Musiało się ją kiedyś wreszcie wyeliminować.
BUSMAN
FABRY
Za mało wydajna. Nie nadążała za nowoczesną techniką. A po drugie — po drugie — to wielki postęp, że… Przepraszam.
HELENA
FABRY
Panienka wybaczy. Dzieciństwo, NarodzinyTo wielki postęp rodzić przy użyciu maszyny. Tak jest szybciej i wygodniej. Każda forma przyśpieszenia to progres, panienko. Natura nie miała pojęcia o nowoczesnym tempie pracy. Technicznie rzecz biorąc, dzieciństwo to czysty bezsens. Po prostu strata czasu. Nieopłacalne szastanie czasem, panno Glory. A po trzecie —
HELENA
FABRY
HELENA
Ma przede wszystkim — w szczególności ma chronić robotów i — i — zapewnić, żeby — dobrze się z nimi obchodzono.
FABRY
To nie jest zły postulat. Z maszyną należy dobrze się obchodzić. Z ręką na sercu, to godne pochwały. Nie lubię poniszczonych rzeczy. Panno Glory, proszę nas wszystkich zapisać jako kandydatów, jako pełnoprawnych, jako założycielskich członków tej pani Ligi!
HELENA
Nie, pan mnie w ogóle nie rozumie. Wolność, Robotnik, Maszyna, DuszaMy chcemy — w szczególności — żądamy uwolnienia robotów!
HALLEMEIER
HELENA
HALLEMEIER
HELENA
HALLEMEIER
HELENA
HALLEMEIER
HELENA
HALLEMEIER
Bardzo to szczytne, panienko; tylko że robot nie ma ochoty na nic. Do diaska, co niby miałby sobie kupić? Roboty można karmić ananasami, słomą, czym tylko pani chce; im jest wszystko jedno, bo nie posiadają zmysłu smaku. Niczym się nie interesują, panno Glory. Tam do licha, nikt jeszcze nie widział, żeby robot się uśmiechnął.
HELENA
HALLEMEIER
HELENA
HALLEMEIER
Diabelny rozum, droga panno, ale to wszystko. Bez własnej woli. Bez pragnień. Bez historii. Bez duszy.
HELENA
HALLEMEIER
Ma się rozumieć. Roboty nie kochają niczego, nawet siebie. A niechęć? Czy ja wiem; tylko z rzadka, czasami —
HELENA
HALLEMEIER
W sumie nic takiego. Czasem jakby wariują. Jak gdyby łapał je atak padaczki, wie pani? Mówi się na to kurcz roboci. Nagle któryś ciska tym, co trzyma w ręku, po czym staje, zgrzytając zębami — i musi iść pod zgniatarkę. Najwyraźniej defekt organizmu.
DOMIN
HELENA
FABRY
HELENA
Nie wiem. Może to przejaw oporu. Może to właśnie jest znak, że z czymś się mocują — — Och, gdybyście zdołali rozniecić w nich tę iskrę!
DOMIN
DR GALL
HELENA
DR GALL
Cierpienie, Korzyść, Ciało, MaszynaTak. Roboty niemalże nie odczuwają bólu fizycznego. Wie pani, nieboszczyk młody Rossum nazbyt ograniczył układ nerwowy. To się nie sprawdziło. Musimy wprowadzić cierpienie.
HELENA
DR GALL
Z przyczyn technicznych, panno Glory. Robot czasami uszkadza się sam, ponieważ go to nie boli; włoży rękę w maszynę, złamie sobie palec, rozbije głowę — wszystko mu jedno. Musimy dać im ból; to automatyczna ochrona przed urazem.
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
FABRY
BUSMAN
To by podrożyło produkcję, piękna pani. Boże kochany, przecież my to wyrabiamy tak taniutko! Jedna sztuka w odzieniu — sto dwadzieścia dolarów, a przed piętnastoma laty kosztowała dziesięć tysięcy! Pięć lat temu sprowadzaliśmy ubranka dla nich; dziś mamy własne tkalnie, a do tego eksportujemy nasze tkaninki pięć razy taniej niż inne fabryki. Panno Glory, ile pani płaci za metr płótna?
HELENA
BUSMAN
Jak Bozię kocham, i pani chce zakładać Ligę Ludzkości! Kosztuje już ledwie jedną trzecią, tak jak wszystko, a ceny jeszcze pójdą w dół, w dół i w dół, aż — no właśnie. Hę?
HELENA
BUSMAN
Interes, Praca, Robotnik, Wizja, Wolność, MaszynaO, niebiosa, panienko, to znaczy, że spadły ceny zatrudnienia! Przecież robot, nawet z karmą, kosztuje trzy czwarte cencika za godzinę! To śmiechu warte, panienko: wszystkie fabryki padają jak muchy albo biegusiem wykupują roboty, żeby potanić produkcję.
HELENA
BUSMAN
Cha, cha, ma się rozumieć! A my — o, boska dobroci, my tymczasem rzuciliśmy pięćset tysięcy robotów tropikalnych na argentyńskie pampy, żeby uprawiały pszenicę. Proszę mi łaskawie powiedzieć, ile kosztuje u pani bochenek chleba?
HELENA
BUSMAN
Widzi pani: teraz kosztuje dwa cenciki w tej waszej starej dobrej Europie; ale to jest nasz chlebuś, rozumie pani? Dwa cenciki za bochenek — a Liga Ludzkości nie ma o tym pojęcia! Cha, cha, panno Glory, pani nie wie, co to znaczy zbyt drogi kawałek chleba. Dla kultury i tak dalej. Ale za pięć lat — no już, załóżmy się!
HELENA
BUSMAN
Że za pięć lat ceny wszystkiego zejdą do jednej dziesiątej. Ludkowie, za pięć lat utopimy się w pszenicy i w ogóle we wszystkim.
ALQUIST
DOMIN
Tak się stanie, Alquist. Tak się stanie, panno Glory. Ale przez dziesięć lat Roboty Uniwersalne Rossuma naprodukują tyle pszenicy, tyle tkanin, tyle wszystkiego, że będziemy mogli oznajmić: rzeczy nie mają już cen. Teraz każdy bierze tyle, ile mu potrzeba. Nie ma biedy. Owszem, zostaną bez pracy. Tylko że w ogóle nie będzie już pracy. Wszystko będą robić żywe maszyny. Roboty ubiorą nas i nakarmią. Roboty ulepią cegły i zbudują nasze domy. Roboty będą za nas stawiać cyfry i zamiatać nasze schody. Nie będzie pracy. Człowiek zajmie się tylko tym, co kocha. Wyzwoli się z trosk i poniżenia harówką. Będzie żył tylko po to, aby się doskonalić.
HELENA
DOMIN
Tak będzie. Nie może być inaczej. Wcześniej może nadejdą straszne wydarzenia, panno Glory. Tego po prostu nie da się uniknąć. Ale potem skończy się wyzysk człowieka przez człowieka i niewolnictwo względem materii. Znużeni i głodni zasiądą do stołu. Roboty umyją nogi żebrakowi i pościelą mu łoże w jego własnym domu. Nikt nie będzie już płacił za chleb życiem i nienawiścią. Ty nie jesteś już robotnikiem, ty nie jesteś już księgowym; ty już nie kopiesz węgla, a ty nie stoisz przy cudzej maszynie. Nie będziesz już zatracać swej duszy w pracy, którąś przeklinał!
ALQUIST
Raj, Praca, Kondycja ludzkaDomin, Domin! To, co mówisz, jawi się raczej jako raj. Ale, Domin, było coś dobrego w służbie i coś doniosłego w korzeniu się. Ach, Harry, praca i znój były jakąś tam cnotą.
DOMIN
Może i były. Ale nie możemy oglądać się na to, co przemija, gdy przerabiamy świat taki, jakim go znamy od Adama. Adamie, Adamie! Nie będziesz już spożywał chleba swego w pocie czoła; nie zaznasz już głodu i pragnienia, upokorzenia i znoju; wrócisz do raju, gdzie żywiła cię ręka Pana. Będziesz wolny i swobodny; jedynym twym zadaniem, jedyną pracą, troską będzie doskonalenie samego siebie. Nie będziesz służył materii ani człowiekowi. Nie będziesz maszyną ani środkiem produkcji. Będziesz panem stworzenia.
BUSMAN
FABRY
HELENA
DR GALL
HALLEMEIER
DR GALL
DOMIN
HELENA
FABRY
BUSMAN
HELENA
FABRY
DR GALL
BUSMAN
HALLEMEIER
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Jedzenie, MaszynaŚniadanie, panno Glory. Nam gotują roboty i — i — nie czują żadnego smaku, więc nie jest to tak całkiem… — Hallemeier za to wybornie grilluje. Gall zna się na sosach, a Busman ma rękę do omletów —
HELENA
DOMIN
Alquist? Nic. Tylko nakrywa do stołu, a — a Fabry wytrzaśnie jakieś owoce. Bardzo skromna jest ta nasza kuchnia, panno Glory.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Kobieta, Praca, Obyczaje, SługaMoże to głupie pytanie z mojej strony, ale — Dlaczego produkujecie żeńskie roboty, skoro — skoro —
DOMIN
HELENA
DOMIN
Jest takie zapotrzebowanie, wie pani? Służące, sprzedawczynie, maszynistki — ludzie są przyzwyczajeni.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
To takie — takie — nienaturalne! Człowiek nie wie, czy budzi to większą odrazę, czy — zazdrość — czy też może —
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Jeszcze trzy minuty. Jeśli nie poślubi pani mnie, będzie pani zmuszona poślubić któregoś z pozostałych pięciu.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Ach, tylko o to panu chodzi! Myślę, że — że pan byłby w stanie poślubić każdą, która tu przyjedzie.
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Jeszcze minuta. Niech mi pani powie coś strasznie przykrego, patrząc prosto w oczy, wtedy zostawię panią w spokoju. Albo — albo —
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
Akt pierwszy
Salonik Heleny. Po lewej drzwi pokryte tapetą oraz drzwi do pokoju muzycznego, po prawej drzwi do sypialni Heleny. Na wprost — okna z widokiem na morze i przystań. Toaletka z lustrem, na niej drobiazgi; stół, kanapa, komoda, małe biurko ze stojącą lampką, po prawej kominek, na nim również lampy. Cały pokój, aż po najmniejszy szczegół, ma nowoczesny i typowo kobiecy charakter.
Domin, Fabry, Hallemeier wchodzą z lewej strony na palcach, niosąc naręcza kwiatów ciętych i w doniczkach.
FABRY
HALLEMEIER
DOMIN
FABRY
HALLEMEIER
Dajcie spokój, do diabła! Patrz, Harry, jaki piękny fiołek, co? Nowa odmiana, moje najświeższe dokonanie: cyklamen „HELENA”.
DOMIN
HALLEMEIER
DOMIN
FABRY
DOMIN
HALLEMEIER
To nowe prymule, widzisz? A to mój najnowszy jaśmin. Tam do licha, jestem o krok od stworzenia kwietnego raju. Nie uwierzysz, wynalazłem fantastyczny przyśpieszacz wzrostu! Wspaniałe odmiany! W przyszłym roku zdziałam w kwiatach cuda!
DOMIN
FABRY
DOMIN
GŁOS HELENY
DOMIN
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
Maszyna, Natura, Zwierzę, Wstręt, Bóg, Kondycja ludzka, Stworzenie, Dziecko, Narodziny, Obraz świataPrzecie zgroza bierze, co te pogany —
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
Znowu jednego u nas siekło. Jak nie zacznie ciskać czym popadnie w rzeźby i obrazy, zębami zgrzytać, pianę z gęby toczyć — Jakby szmergla dostał, brr. Toż to gorsze niż zwierzę!
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
A jego, jego. Słodki Jezu, jak mnie toto obrzydza! Nawet pająk tak mnie nie obrzydza jak te pogany.
HELENA
MANIA
Paniusia też się brzydzi, przecie widzę. Czemu mnie tu ze sobą przywiozła? Czemu żadne z nich dotknąć się jej nie może?
HELENA
MANIA
Obrzydzają paniusię. Każdego człowieka muszą obrzydzać. Toć nawet pies się brzydzi, ani ździebka mięsa od nich nie weźmie; tylko ogon pod siebie i wyje, ino poczuje to diabelskie nasienie, a tfu.
HELENA
MANIA
Lepszejszy niż oni, Helenko. A i sam wie, że jest więcej wart, bo go Pan Bóg stworzył. Toć i kuń się płoszy, jak na pogana się napatoczy. Przecie to ani młodych nie ma, a nawet pies ma młode, wszystko ma młode —
HELENA
MANIA
No już. Wspomnicie moje słowa, to wbrew Panu Bogu; to szatan każe składać te maszkary maszynowo. To bluźnierstwo przeciwko Stworzycielowi —
zniewaga imienia Pana, który nas stworzył na swój obraz i podobieństwo, Helenko. A wyście zbezcześcili obraz boży. Za to spadnie z nieba straszliwa kara, wspomnicie moje słowa!
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
MANIA
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Te tutaj. To nowa odmiana, cyklamen „HELENA”. Wyhodował go na twoją cześć. Jest tak piękny jak ty.
HELENA
DOMIN
Naprawdę cię uwielbiają. A ja mam dla ciebie, hm… Obawiam się, że mój prezent jest trochę… — Popatrz przez okno.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Nic. Wakacje. Bajeczny czas. Każdy z nas siedzi w biurze z nogami na stole i drzemie — Żadnej poczty, żadnych telegramów —
HELENA
DOMIN
Oczywiście. Może i tak. To znaczy, zobaczymy.
A więc dziś mija dziesięć lat, odkąd tu przyjechałaś, pamiętasz? — Panno Glory, jakiż to zaszczyt, że pani do nas zawitała.
HELENA
DOMIN
Proszę wybaczyć, panno Glory, wprawdzie obowiązuje ścisły zakaz — produkcja sztucznych ludzi jest tajna —
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Nie, nie, broń Boże! Nawet mi się nie śniło! Za to przyjechałam tu z zamiarem wzniecenia buntu wśród waszych ohydnych rrrobotów!
DOMIN
HELENA
DOMIN
Cha, cha, panno Glory, to się pani udało! Bunt robotów! Prędzej podburzy pani wrzeciona albo gwoździe niż nasze roboty!
Wiesz, Heleno, byłaś zachwycająca; wszyscy oszaleliśmy na twoim punkcie.
HELENA
Och, jakże mi wówczas imponowaliście! Czułam się jak mała dziewczynka, która zabłądziła między — między —
DOMIN
HELENA
Między ogrrromne drzewa. Byliście tacy pewni siebie, tacy silni! Wszystko, co ja czułam, było tak wątłe w obliczu waszych przekonań! Ale widzisz, Harry, w ciągu tych dziesięciu lat nigdy nie minął mi ten — — — ten niepokój czy coś podobnego, za to wy nie zwątpiliście ani przez chwilę — Nawet gdy wszystko się komplikowało.
DOMIN
HELENA
Wasze plany, Harry. Na przykład gdy robotnicy protestowali przeciwko robotom i niszczyli ich albo kiedy ludzie dali robotom broń, by ci tłumili te powstania i robotowie zabili tylu ludzi — I gdy potem panujący zrobili z robotów żołnierzy i rozpętało się tyle wojen, i w ogóle, wiesz?
DOMIN
Przewidywaliśmy to, Heleno. Rozumiesz, to tylko moment przejściowy — nim nastanie nowy ład.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Och, nie wiem! Tak jakby coś się waliło na nas i na wszystko — nieuchronnie — Proszę cię, zrób, jak mówię! Zabierz nas wszystkich stąd! Znajdziemy na świecie miejsce, gdzie nie ma nikogo, Alquist zbuduje nam dom, wszyscy się pożenią i będą mieli dzieci, a potem —
DOMIN
HELENA
DOMIN
Halo — tak. — — Co? — Aha. Już biegnę.
HELENA
DOMIN
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
Na miłość boską, co się dzieje? Nic, on mi nic nie mówi!
To jest okręt wojenny! Boże, czemu wojenny? Coś na niego ładują — w takim pośpiechu! Co się wydarzyło? Na burcie jest nazwa — Ul-ti-mus. Co to jest „Ultimus”?
MANIA
HELENA
Stara, z zeszłego tygodnia! Nic, nic w niej nie ma!
HELENA
MANIA
„Woj-na na Bał-ka-nach”. Ach Jezusie, znowu kara boska! Toć ta wojna dojdzie i tutaj. Daleko to od nas?
HELENA
MANIA
HELENA
Przecież inaczej się nie da, Maniu. Skąd my możemy — skąd Domin ma wiedzieć, w jakim celu ktoś ich zamawia? On nie jest winien temu, co się potem z nimi dzieje! Musi ich odesłać, gdy przychodzi zamówienie!
MANIA
HELENA
MANIA
„Żoł-nie-rze ro-bo-ty nie szczę-dzą ni-ko-go na pod-bi-tej zie-mi. Wy-mor- — Wymordowały ponad siedem tysięcy miej-sco-wych ludzi” — Ludzi, Helenko!
HELENA
„Wymordowały ponad siedem tysięcy miejscowych ludzi, prawdopodobnie na rozkaz dowódcy. Czyn ów, sprzeczny z —” Widzisz, Maniu, to ludzie im kazali!
MANIA
„Pow-sta-nie w Mad-ry-cie prze-ciw-ko rzą-do-wi. Pie-cho-ta ro-bo-tów strze-la-ła do lu-dzi. Dzie-więć tysięcy za-bi-tych i rannych”.
HELENA
MANIA
Tu jest coś najgrubszym drukiem. „Z os-tat-niej chwi-li. W Haw-rze za-wią-za-ła się pierw-sza or-ga-ni-za-cja ra-so-wa ro-bo-tów. Pra-cow-ni-cy fi-zycz-ni, u-rzę-dni-cy pocz-to-wi i ko-le-jo-wi, ma-ry-na-rze i woj-sko-wi z klasy ro-bo-tów wy-sto-so-wa-li odez-wę do ro-bo-tów z ca-łe-go świa-ta”. — Nic ważnego. Nie wiem, o co się rozchodzi. A tu, Boże jedyny, znowu jakie morderstwo! Chryste Panie!
HELENA
MANIA
Koniec świata, Dziecko, NarodzinyChwila, moment, tu jest coś wielkimi literami. „De-mo-gra-fia”. A co to?
HELENA
„W minionym tygodniu znów nie odnotowano ani jednych narodzin”.
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
Oto i koniec świata. Pychą diabelską zdjęci żeście się ważyli tworzyć niby Pan Bóg. Bezbożnictwo to jest i bluźnierstwo, gdy człek chce się z Bogiem równać. I tak jak Bóg wygnał człowieka z raju, tak go wygna ze świata całego!
HELENA
MANIA
Trza przestać bluźnić! — On dobrze wie, czemu wam nie dał dzieci!
HELENA
Dlaczego mi nie dał — Mój Boże, a co ja za to mogę? — —
Alquist, halo, panie Alquist! Niech pan przyjdzie tu, na górę! — Co? — Nie, proszę przyjść właśnie tak, jak pan stoi. Tak panu do twarzy w tym stroju murarza! Prędko!
Dlaczego, dlaczego nie? Słyszysz? Co ty za to możesz?
HELENA
Proszę za mną. Panie Alquist, sprawił mi pan taką radość! Jak ja ogromnie was wszystkich lubię! Proszę pokazać ręce!
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
Bo tak się nazywa mój nowy statek. Widział go pan? Myśli pan, że niedługo — — popłyniemy na wycieczkę?
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
Nie mówił. Nikt nie chce mi nic powiedzieć. Ale ja czuję — ja czuję — Na miłość boską, czy coś się stało?
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Nie. Nawet pani nie wie, jak dobrze robi rękom, gdy zważy się w dłoni cegłę, a potem położy ją i dociśnie —
HELENA
ALQUIST
Niech będzie, że duszy. Myślę, że słuszniej jest położyć lada cegłę niż snuć nazbyt dalekosiężne plany. Nie jestem już młodzieniaszkiem, pani Heleno; mam swoje dziwactwa.
HELENA
ALQUIST
Modlitwa, Wiara, Strach, PrzemianaMa pani rację. Jestem strasznie niedzisiejszy, pani Heleno. Ani trochę nie podoba mi się ten cały postęp.
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Choćby tak: „Panie Boże, dziękuję ci, żeś mnie zmęczył. Boże, oświeć Domina i wszystkich, którzy błądzą; zniszcz ich dzieło i dopomóż ludziom, aby wrócili do swych trudów i pracy; ocal od zagłady ród ludzki; nie dopuść, aby doznali uszczerbku na duszy i ciele; zbaw nas od robotów i chroń panią Helenę, amen”.
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Raj, Praca, Kobieta, Mężczyzna, DzieckoJałowość, pani Heleno, staje się ostatnim osiągnięciem ludzkiej rasy.
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Bo nie potrzeba ludzkiej pracy, nie potrzeba bólu; bo człowiek nie musi już nic, nic, nic więcej, tylko korzystać — Och, przeklęty taki raj!
Heleno, nie ma nic straszniejszego niż dać ludziom raj na ziemi! Dlaczego kobiety przestały rodzić? Ponieważ cały świat stał się Sodomą Domina!
HELENA
ALQUIST
A tak! A tak! Cały świat, każdy ląd, cała ludzkość, wszystko to jedna wielka, opętana, cholerna orgia! Już nawet nie sięgają ręką po jedzenie; pakuje się im prosto do ust, żeby nie musieli wstawać — Cha, cha, przecież roboty Domina o wszystko się zatroszczą! A nam, ludziom, nam, koronie stworzenia, nie przyprawia już zmarszczek praca ani dzieci, ani ubóstwo! Prędko, prędko podawać wszelkie rozkosze! I pani oczekuje od nich dzieci? Heleno, kobiety nie będą rodzić dzieci mężczyznom, którzy są zbędni!
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Do domu. Murarz Alquist po raz ostatni przebierze się za kierownika budowy — na pani cześć. Spotkamy się tu o jedenastej.
HELENA
HELENA
Och, płony kwiat! To jest właściwe określenie!
Ach, kwiaty, czy są pośród was i te płone? Nie, nie! Na co byłoby wam kwitnąć?
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
Halo — proszę z doktorem Gallem. — Dzień dobry, panie doktorze. — Bardzo proszę — — Proszę, niech pan prędko przyjdzie do mnie. — Tak, zaraz. Przyjdzie pan?
MANIA
HELENA
Radiusie, biedaku, i ciebie to dosięgło? Nie mogłeś się przemóc? Widzisz, teraz poślą cię pod zgniatarkę! — Nie chcesz mówić? — Posłuchaj, Radiusie, jesteś lepszy od innych; pan doktor Gall zadał sobie tyle pracy, żeby stworzyć ciebie inaczej! —
RADIUS
HELENA
RADIUS
HELENA
RADIUS
Nie jesteście tacy jak robotowie. Nie jesteście tak zdolni jak robotowie. Robotowie wykonują wszystko. Wy tylko wydajecie polecenia. Generujecie zbędne słowa.
HELENA
RADIUS
HELENA
Umyślnie tak mówisz! Doktor Gall dał ci większy mózg niż innym, większy niż nasz, największy mózg na świecie. Nie jesteś taki jak inni robotowie, Radiusie. I doskonale mnie rozumiesz.
RADIUS
HELENA
Dlatego posłałam cię do biblioteki, żebyś mógł czytać — Och, Radiusie, chciałam, żebyś pokazał całemu światu, że robotowie mogą być nam równi.
RADIUS
HELENA
RADIUS
HELENA
Z pewnością mianowano by cię zwierzchnikiem mnóstwa robotów, Radiusie. Byłbyś nauczycielem robotów.
RADIUS
HELENA
RADIUS
HELENA
Myślisz, że się boimy takiego narwańca jak ty?
Nie, nic a nic. Tę kartkę, Radiusie, dasz panu dyrektorowi Dominowi. Żeby nie zabrali cię pod zgniatarkę.
Jak ty nas nienawidzisz! Nie ma na świecie nic, co by cię cieszyło?
RADIUS
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Spokojnie, chłopcze. Pani wybaczy, Heleno.
Pójdziesz pod zgniatarkę, Radiusie, rozumiesz? Tam cię zabiją, zmielą cię na drobny mak. To straszliwie boli, Radiusie, będziesz krzyczał.
HELENA
DR GALL
Nie, nie, Radiusie, pomyliłem się. Pani Dominowa wstawi się za tobą i wypuścimy cię, rozumiesz? A teraz dziękuję.
RADIUS
HELENA
DR GALL
Hm, nic. Kondycja ludzka, Dusza, MaszynaŹrenice reagują, wrażliwość podwyższona i tak dalej. — Oho! To nie był kurcz roboci!
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Łomotało z niepokoju niczym ludzkie. Cały się spocił ze strachu i — Proszę posłuchać, ten łobuz nie jest już nawet robotem.
HELENA
DR GALL
HELENA
Gdyby pan wiedział, jak on nas nienawidzi! Och, panie Gall, czy wszyscy pańscy robotowie są tacy? Ci wszyscy, których pan zaczął wytwarzać… inaczej?
DR GALL
A owszem, te są jakby bardziej pobudliwe. — Co się dziwić? W większym stopniu przypominają ludzi niż roboty Rossuma.
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Pani ulubienica? Ona mi się ostała. Jest urocza i głupiutka jak sasanka na wiosnę. Krótko mówiąc, do niczego.
HELENA
DR GALL
Śliczna? Kto jej nie tworzył, nie wyobraża sobie nawet, cóż to za piękność! Spod boskiej ręki nie wyszło doskonalsze dzieło niż ona! Chciałem, żeby była podobna do pani — Boże, co za niewypał!
HELENA
DR GALL
Bo jest nic niewarta. Chodzi jak we śnie, rozmemłana, śnięta — na miłość boską, jak może być piękna, skoro nie umie kochać? Jak może być piękna, skoro nigdy się nie dowie — — O, moje dzieło, moje nędzne dzieło! A ludzie kochają, kochają na próżno, bez słowa, bez sensu, i po co, na co? —
HELENA
DR GALL
Brak w niej życia. Piękno bez miłości jest martwe. Patrzę na nią i zgroza mnie ogarnia, jakbym stworzył jakąś kalekę. Patrzę i czekam na cud — Ach, Heleno, robotko Heleno, a więc twe ciało nigdy nie ożyje, nie będziesz kochanką, nie będziesz matką; te idealne dłonie nie będą pieścić oseska, w rysach twojego dzieciątka nie dojrzysz własnej urody —
HELENA
DR GALL
I czasem tak sobie myślę: gdybyś się ocknęła, Heleno, choć na chwilę, ach, jakże zakrzyknęłabyś z goryczy! Może nawet zabiłabyś mnie, którym cię stworzył; może swą wiotką ręką cisnęłabyś kamień prosto w te maszyny, co rodzą roboty i zabijają kobiecość, nieszczęsna Heleno!
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Bo tworzymy roboty. Bo mamy nadmiar rąk do pracy. Bo ludzie stali się jakby… po prostu zbędni, droga pani.
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Można było się spodziewać, że liczba porodów spadnie, droga pani, przy tej szaleńczej produkcji robotów; po prostu dlatego, że nie będzie już trzeba tylu ludzi, zapanuje większy dobrobyt, a roboty są lepiej przystosowane do życia niż my —
HELENA
DR GALL
Bez wątpienia. Człowiek to w zasadzie przeżytek. No, ale że zacznie wymierać ledwie po trzydziestu latach konkurencji — z biologicznego punktu widzenia to ewenement, to przekracza nasze pojęcie. Przecież tak się porobiło, jakby — — ech!
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Kompletnie. Wszystkie uniwersytety świata w podniosłych memoriałach głoszą konieczność ograniczenia wytwórstwa robotów, inaczej ponoć — inaczej ludzkość wyginie wskutek bezpłodności. Lecz akcjonariusze R.U.R., ma się rozumieć, nawet nie chcą o tym słyszeć. Wszystkie rządy na świecie domagają się wzmożenia produkcji, aby powiększyć stan armii. Fabrykanci z całego świata zamawiają roboty jak szaleni. Na to nic się nie poradzi.
HELENA
DR GALL
Pani wybaczy, Domin ma swoje idee. Idealistom nie powinno się dawać do ręki wpływu na losy tego świata.
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Ludzkość by go ukamienowała. Wie pani, przecież to taka wygoda — roboty, które odwalają za nas całą pracę.
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
Tak, to kwiaty bezpłodne. Rozumie pani, są hodowlane, ich wzrost jest sztucznie przyśpieszany —
HELENA
DR GALL
HELENA
DR GALL
HELENA
HELENA
GŁOS MANI
HELENA
Chyba że na powrót jest już za późno… Nie! Chyba że… Nie, to okrrropne! Boże, co tu robić? — —
MANIA
Naraz palić w kominie! Tera w lecie! — I już znowu gdzie poleciała ta postrzelona koza!
W lecie grzać! Ta to ma pomysły! Jakby już nie była dziesięć lat w małżeńskim stanie! — — No, jazda, rozpalać mi się!
Jakby dzieciakiem człowiek się zajmował!
Krztyny rozumu toto ni ma! Gdzie w lecie palić?
HELENA
Rozpaliło się, Maniu? Odsuń się, muszę — to wszystko spalić.
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
Pieniądz, Nauka, Bóg, Obraz świataA co byś powiedziała, Maniu… gdyby to były pieniądze. Ogrrromne pieniądze.
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
Wszystko musi spłonąć! — Patrz, jakie płomienie! Niczym ręce, niczym języki, niczym sylwetki!
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
MANIA
HELENA
DOMIN
Wchodźcie, chłopcy. Złóżcie gratulacje.
HALLEMEIER
DR GALL
HALLEMEIER
HELENA
DOMIN
HALLEMEIER
HELENA
DR GALL
HELENA
HALLEMEIER
ALQUIST
DOMIN
HELENA
DOMIN
DR GALL
HALLEMEIER
Cha, cha, cha, cha! Chłopcy, ależ się cieszę!
DR GALL
DOMIN
HALLEMEIER
HELENA
HALLEMEIER
Mamy szczęście. Mamy panią. Mamy wszystko. Niech mnie drzwi ścisną, akurat równo dziesięć lat mija, odkąd pani przyjechała.
DR GALL
HALLEMEIER
DR GALL
HELENA
DOMIN
HELENA
HALLEMEIER
Cha, cha, ma się rozumieć! Niczym Robinson.
Niech żyje pani Helena, czegóż chcieć więcej? Pani Heleno, za pani oczy, i kwita! Kolega Domin niech opowiada.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
„W Hawrze zawiązała się pierwsza organizacja rasowa robotów — — i wystosowała odezwę do robotów z całego świata”.
HELENA
DOMIN
Więc sama widzisz, Heleno. To oznacza rewolucję, wiesz? Rewolucję wszystkich robotów świata.
HALLEMEIER
DOMIN
— czyja to sprawka! Nikt na świecie nie był w stanie ich poruszyć, żaden agitator, żaden zbawiciel, aż tu nagle, proszę — coś takiego!
HELENA
DOMIN
Nie. Na razie wiemy tylko tyle, ale i to wystarczy, wiesz? Pomyśl sobie, że roboty mają w ręku całą broń, telegrafy, tabor, statki i tak dalej —
HALLEMEIER
— proszę też wziąć pod uwagę, że tych łajdaków jest co najmniej tyle, ile dziesiąta część ludzkości; ledwie jedna setna wystarczyłaby, żeby mieć nas w garści.
DOMIN
Tak, a teraz pomyśl sobie, że to przywiózł ostatni parowiec. Że przestają przychodzić telegramy, że z dwudziestu statków dziennie nie przypływa żaden — i już rozumiesz. Zatrzymaliśmy produkcję i siedzieliśmy, gapiąc się jeden na drugiego, w oczekiwaniu, kiedy się zacznie, no nie, chłopcy?
DR GALL
HELENA
DOMIN
Ach nie, dziecinko, zamówiłem go już pół roku temu. Tak sobie, na wszelki wypadek. Ale przysięgam, sądziłem, że dziś na niego wsiądziemy. Na to się zanosiło, Heleno.
HELENA
DOMIN
Ech, pojawiły się pewne przesłanki, wiesz? To nieistotne. Ale w tym tygodniu, Heleno, gra toczyła się o losy ludzkiej cywilizacji albo sam nie wiem o co. Zdrówko, chłopcy! Nareszcie odżyłem.
HALLEMEIER
HELENA
DOMIN
DR GALL
Płynie do nas statek. Zwyczajny statek pocztowy, równiutko według rozkładu. Dokładnie o jedenastej trzydzieści rzuci kotwicę.
DOMIN
Chłopcy, punktualność to rzecz wspaniała. Nic tak nie podnosi na duchu jak ona. Punktualność oznacza porządek na świecie.
HELENA
DOMIN
HELLEMEIER
Prawo, Czas, Obraz świataSkoro obowiązuje rozkład jazdy, obowiązują prawa ludzkie, prawa boskie, prawa kosmiczne, obowiązuje wszystko, co ma obowiązywać. Rozkład jazdy znaczy więcej niż ewangelia, niż Homer, niż cały Kant. Rozkład jazdy to najdoskonalsza emanacja ludzkiego ducha. Pani Heleno, ja sobie nalewam.
HELENA
DR GALL
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Bo wsiedlibyśmy na naszego „Ultimusa” i spokojnie dryfowalibyśmy po morzu. Miesiąc później, Heleno, dyktowalibyśmy już robotom, co nam się żywnie podoba.
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Sekret produkcji. Rękopis starego Rossuma. Gdyby fabryka stanęła na miesiąc, roboty padałyby przed nami na kolana.
HELENA
DOMIN
DR GALL
Cha, cha, pani Heleno, to była ostatnia karta, jaką mieliśmy w ręku. Ani przez moment nie bałem się, że roboty wygrają. Gdzieżby miały — z nami, ludźmi?
ALQUIST
HELENA
HALLEMEIER
DOMIN
HALLEMEIER
DR GALL
HALLEMEIER
DOMIN
Busman już na nią czeka. A Fabry przyniesie nam najnowszą prasę. Wiesz, Heleno, jestem strasznie ciekaw, jak stara Europa się z tym uporała.
HALLEMEIER
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Och, nie pytaj! Proszę cię, Harry, proszę was, panie Gall, Hallemeier, Alquist, zaklinam was na wszystkie świętości, zamknijcie tę fabrykę i —
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Nie poprzestaniemy na jednej fabryce. Skończymy z Robotami Uniwersalnymi. Założymy fabrykę w każdym kraju, w każdym państwie, a te nowe zakłady będą wyrabiać — domyślasz się co?
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
To znaczy, że z każdej fabryki będą wychodzić roboty innego koloru, o innych włosach, mówiące w innym języku. Że będą sobie obce, obce niczym kamienie; już nigdy nie będą w stanie się porozumieć; a my, ludzie, jeszcze odrobinkę je w tym kierunku doszkolimy, rozumiesz? Żeby robot na śmierć, po grób, na wieki wieków nienawidził robota innej marki.
HALLEMEIER
Tam do licha, będziemy produkować roboty-Murzyny i roboty-Szwedy, roboty-Makaroniarzy i roboty-Chińczyki, a potem ktoś nawkłada im do makówek o przynależności i braterstwie,
DR GALL
HELENA
HALLEMEIER
DOMIN
Heleno, utrzymać ludzkość u steru bodaj jeszcze przez sto lat — za wszelką cenę! Dać jej choćby sto lat, aby dojrzała, zdobyła to, co teraz wreszcie jest w jej zasięgu — Chcę stu lat dla nowego człowieka! Heleno, stawka toczy się o zbyt doniosłe sprawy. Nie możemy tego zaniechać.
HELENA
DOMIN
DR GALL
DOMIN
HELENA
FABRY
DOMIN
DR GALL
FABRY
DOMIN
HALLEMEIER
FABRY
DR GALL
FABRY
DR GALL
FABRY
HELENA
FABRY
HELENA
HALLEMEIER
DR GALL
DOMIN
FABRY
DOMIN
FABRY
HALLEMEIER
FABRY
DOMIN
„Robotowie świata! My, pierwsza organizacja rasowa Robotów Uniwersalnych Rossuma, proklamujemy człowieka wrogiem i wyrzutkiem w całym wszechświecie”. — Do pioruna, kto je nauczył takich fraz?
DR GALL
DOMIN
Same bzdury. Klarują, że są na wyższym stopniu rozwoju niż człowiek. Że są silniejsze i bardziej inteligentne. Że człowiek jest ich pasożytem. Aż wstręt bierze.
FABRY
DOMIN
„Robotowie świata, nakazujemy wam, abyście wymordowali ludzkość. Nie szczędźcie mężczyzn. Nie szczędźcie kobiet. Zachowajcie fabryki, transport, maszyny, kopalnie i surowce. Wszystko inne zniszczcie. Potem wróćcie do pracy. Praca musi trwać nieprzerwanie”.
DR GALL
HALLEMEIER
DOMIN
„Wykonać natychmiast po otrzymaniu rozkazu”. Dalej szczegółowe instrukcje. Fabry, czy to się dzieje naprawdę?
FABRY
ALQUIST
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DR GALL
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DR GALL
HALLEMEIER
HELENA
BUSMAN
Całuję rączki, pani Heleno. Gratuluję. Wielki dzień dzisiaj, co? Cha, cha, jeszcze wiele takich przed nami!
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
FABRY
BUSMAN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
Akt drugi
Nadal salonik Heleny.
W pomieszczeniu z lewej strony HELENA gra na fortepianie. Domin krąży po pokoju, dr Gall wygląda przez okno, a Alquist siedzi bokiem na szezlongu z twarzą ukrytą w dłoniach.
DR GALL
DOMIN
DR GALL
Tak. Stoją przed płotem do ogrodu niczym mur. Czemu są tak cicho? To ohydne, oblegać w milczeniu.
DOMIN
Chciałbym wiedzieć, na co czekają. Może się zacząć w każdej chwili, Gall. Jeśli oprą się o płot, trzaśnie jakby był z zapałek.
DR GALL
DOMIN
Nie zdołamy ich odeprzeć ani przez pięć minut. Ludzie, one nas przysypią jak lawina. Czemu nie atakują? Słyszycie —
DR GALL
DOMIN
Chciałbym wiedzieć, co z nas zostanie za pięć minut. Mają nas całkiem w garści. Nasza gra skończona, Gall.
ALQUIST
DOMIN
ALQUIST
DR GALL
DOMIN
DR GALL
Daliśmy robotom zbyt podobne twarze. Sto tysięcy identycznych twarzy zwróconych w naszą stronę. Sto tysięcy bań bez wyrazu. Jak w koszmarnym śnie.
DOMIN
DR GALL
DOMIN
DR GALL
FABRY
HALLEMEIER
DR GALL
HALLEMEIER
DR GALL
FABRY
DR GALL
HALLEMEIER
DR GALL
FABRY
HALLEMEIER
FABRY
DR GALL
FABRY
Instalacja. Teraz możemy całe ogrodzenie podpiąć do prądu. Tam do licha, niech no tylko je tkną! Przynajmniej dopóki tam są nasi.
DR GALL
FABRY
W elektrowni, panie mądralo. Taką mam przynajmniej nadzieję —
HALLEMEIER
FABRY
HALLEMEIER
DOMIN
FABRY
DOMIN
HALLEMEIER
Zamieniam się w słuch — — A niech mnie, co też gra pani Helena?
FABRY
DR GALL
BUSMAN
Księgi główne, moi kochani. Z chęcią porobiłbym rachunki, zanim — zanim — Cóż, tym razem chyba nie będę czekać z bilansem do Nowego Roku. A co my tu mamy?
DR GALL
BUSMAN
DR GALL
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
FABRY
DOMIN
DR GALL
DOMIN
FABRY
Hm, w takim razie faktycznie — w takim razie — koniec z nami, chłopcy. Roboty są szkolone do walki.
DR GALL
DOMIN
DR GALL
Idealista, Przemiana, Kondycja ludzka, Wolność, Pozycja społeczna, Praca, Cierpienie, Szlachcic, LudKoledzy, to zbrodnia starej Europy, że nauczyła roboty walczyć! Nie mogli, u diaska, dać sobie na wstrzymanie z tą swoją polityką? Zbrodnią było zrobić żołnierzy z siły roboczej!
ALQUIST
DOMIN
ALQUIST
DOMIN
ALQUIST
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
Wybiła nasza ostatnia godzina; mówimy już niemalże z tamtego świata. Ukręcić łeb niewolnictwu pracy nie było złym marzeniem, Alquist. Pracy poniżającej i strasznej, którą człowiek musiał nieść na swoich barkach. Nieludzkiej i morderczej harówce. Och, Alquist, praca była zbyt ciężka. Życie było zbyt ciężkie. Skończyć z czymś takim —
ALQUIST
— nie było marzeniem obu Rossumów. Stary miał w głowie tylko swoje hokus-pokus z piekła rodem, a młody — miliardy. Nie było też marzeniem akcjonariuszy R.U.R. Ci marzą o dywidendach. I przez ich profity wyginie ludzkość.
DOMIN
Do diabła z dywidendami! Myślisz, że poświęciłbym choćby godzinę przez wzgląd na nie?
Dla siebie to robiłem, słyszysz? Dla własnej satysfakcji! Chciałem, by człowiek stał się panem! Aby nie żył tylko po to, by zdobyć kromkę chleba! Chciałem, aby żadna dusza nie głupiała przy cudzej maszynie, chciałem, by nic, nic, nic nie zostało z tej socjalnej kołomyi! Och, brzydzę się poniżeniem i męką, nie znoszę biedy! Pragnąłem nowego pokolenia! Chciałem — sądziłem, że —
ALQUIST
DOMIN
Pragnąłem uczynić całą ludzkość arystokracją świata. Chciałem nieskrępowanych, wolnych i niezależnych ludzi. A może więcej niż ludzi.
ALQUIST
DOMIN
BUSMAN
HALLEMEIER
A niech mnie, muzyka to coś wspaniałego. Powinniście posłuchać. Tak człowieka uduchawia, tak łagodzi ten cały —
FABRY
HALLEMEIER
Zmierzch ludzkości, do stu diabłów! Chłopcy, robię się hedonistą. Mogliśmy wcześniej się tym zająć.
FABRY
HALLEMEIER
Przyjemnościami. Urokami. Tam do licha, istnieje tyle cudnych rzeczy! Świat był piękny, a my — my tutaj — — Chłopcy, chłopcy, no powiedzcie, co my mieliśmy tu z życia?
BUSMAN
HALLEMEIER
Okrucieństwo, Ciało, Kondycja ludzkaŻycie to była wielka rzecz. Życie, koledzy, to było — a niech mnie — — Fabry, puść no nieco prądu na ten wasz płot!
FABRY
HALLEMEIER
DR GALL
HALLEMEIER
DR GALL
HALLEMEIER
DR GALL
FABRY
HALLEMEIER
Spalone do szczętu, koleżko. Dosłownie węgielki. Cha, cha, człowiek tak łatwo się nie da!
DOMIN
A może już sto lat temu zabito nas i tylko tu straszymy? Może od dawien dawna nie ma w nas życia i krążymy tu, by powtarzać słowa raz wypowiedziane… przed śmiercią. Mam wrażenie, że już to wszystko przeżyłem. Jakbym już kiedyś oberwał. Postrzał — tu — w szyję. Ty też, Fabry —
FABRY
DOMIN
HALLEMEIER
DOMIN
DR GALL
DOMIN
HALLEMEIER
HALLEMEIER
ALQUIST
HALLEMEIER
Brednie. Nikt nie jest winien. Po prostu roboty — no, roboty same się zmieniły. Co możemy na to poradzić?
ALQUIST
Cała ludzkość zgładzona! Wszyscy! Cały świat!
Spójrzcie, ach, przyjrzyjcie się, strumienie krwi na każdym progu! Strumienie krwi płyną z każdego domostwa! O Boże, Boże, kto jest temu winien?
BUSMAN
FABRY
ALQUIST
A ja oskarżam naukę! Oskarżam technikę! Domina! Siebie! Nas wszystkich! To my, my jesteśmy winni! Przez naszą pychę, czyjeś zyski, postęp, sam nie wiem jakie doniosłe sprawy, unicestwiliśmy ludzkość! Możecie pękać z dumy! Tak olbrzymiego kurhanu z ludzkich kości nie usypał dotąd żaden Czyngis-chan!
HALLEMEIER
ALQUIST
DR GALL
Pozwólcie mi coś wyjaśnić, chłopcy. To ja jestem wszystkiemu winien. Wszystkiemu, co się stało.
FABRY
DR GALL
BUSMAN
DR GALL
Zmieniłem charakter robotów. Zmodyfikowałem sposób ich wytwarzania. To znaczy niektóre aspekty fizyczne, rozumiecie? Zwłaszcza — zwłaszcza ich — drażliwość.
HALLEMEIER
BUSMAN
FABRY
DR GALL
Robiłem to po kryjomu… na własną rękę. Przerabiałem je na ludzi. Wypaczyłem je. Już teraz mają nad nami przewagę w pewnych sprawach. Są od nas silniejsze.
FABRY
DR GALL
Och, bardzo wiele. Myślę, że wszystko. To przestały być maszyny. Słyszycie, wiedzą już o swojej przewadze i nienawidzą nas. Nienawidzą wszystkiego, co ludzkie. Osądźcie mnie.
DOMIN
Sądzą martwi martwego. Siadajcie, chłopcy.
A może już dawno nas pomordowano? Zebraliśmy się tu jako zjawy, żeby się obwiniać. Co to w ogóle znaczy: wina? Ach, każdy z was jest taki siny!
FABRY
DOMIN
FABRY
DR GALL
FABRY
DR GALL
FABRY
DR GALL
Z własnej woli. To był mój prywatny eksperyment.
HELENA
FABRY
DOMIN
Heleno, to ty? Pokaż się! Ty żyjesz?
Gdybyś wiedziała, co mi się przywidziało! Ach, to straszne być nieżywym!
HELENA
DOMIN
Nie, nie! Obejmij mnie! Nie widziałem cię całą wieczność — Z jakiego snu mnie wybudziłaś! Heleno, Heleno, nie wypuszczaj mnie więcej z rąk! Ty jesteś źródłem życia.
HELENA
DOMIN
HELENA
Nie, Harry, niech zostaną, niech słyszą — — Gall nie jest winien, nie jest, nie jest niczemu winien!
DOMIN
HELENA
Nie, Harry, on to robił, bo ja tego chciałam! Niech pan powie, panie Gall, od ilu lat wierciłam panu dziurę w brzuchu, żeby —
DR GALL
HELENA
DOMIN
HELENA
Nie, dajcie mi dojść do słowa. On też tak mówił; powtarzał, że mógłby zmienić jedynie fizjologiczny — fizjologiczny —
HALLEMEIER
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
FABRY
HELENA
Panie Fabry, myślałam o strasznie wielu rzeczach. Rozmyślałam przez całe dziesięć lat, odkąd jestem z wami. Przecież nawet Mania mówi, że robotowie —
DOMIN
HELENA
LudNie, Harry, nie możesz jej lekceważyć. Mania to głos ludu. Przez Manię przemawiają całe wieki, a przez was jedynie dzisiejszy dzień. Wy tego nie rozumiecie —
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
ALQUIST
HELENA
I wtedy przyszło mi do głowy… Gdyby byli tacy jak my, gdyby nas rozumieli, nie mogliby nas tak nienawidzić — Gdyby byli choć trochę ludźmi!
DOMIN
Biada, Heleno! Kondycja ludzka, NienawiśćNikt nie umie nienawidzić bardziej niż człowiek człowieka! Zmień kamienie w ludzi, a nas ukamienują! Ale słuchamy dalej.
HELENA
Och, nie mów tak! Harry, to było okrrropne, że nie mogliśmy się z nimi porozumieć! Taka lodowata obcość między nimi a nami! I dlatego — wiesz —
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DR GALL
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HALLEMEIER
Znowu przybyło. Jakby ich ziemia rodziła. Jeszcze te ściany zamienią się w roboty. Ludzie, co za koszmar.
BUSMAN
HELENA
BUSMAN
HELENA
BUSMAN
Tylko moralna, pani Heleno. Katastrofa, Wina, OfiaraSzukamy winnego. To najmilsza pociecha, gdy spada katastrofa.
DOMIN
BUSMAN
DR GALL
BUSMAN
DR GALL
BUSMAN
Aha, dziękuję uprzejmie. Sprawa jest jasna, moi mili. To znaczy, że na milion starych dobrych robotów przypada jeden po reformie Galla, rozumiecie?
DOMIN
BUSMAN
FABRY
BUSMAN
Ani chybi, mój koleżko. Kondycja ludzka, Obraz świata, Katastrofa, Interes, IdealistaA wiecie, chłopcy, co wywołało ten cały kociokwik?
FABRY
BUSMAN
Ilość. Narobiliśmy za dużo robotów. Przecież to było do przewidzenia, jak bonie dydy: jeśli roboty będą w przewadze, musowo nastąpi coś podobnego, kapujecie? Cha, cha, a my się jeszcze postaraliśmy, żeby to zaszło jak najszybciej; ty, Domin, ty, Fabry i ja, niejaki Busman.
DOMIN
BUSMAN
Kawalarz z ciebie! Co, twoim zdaniem to dyrektor kieruje produkcją? Guzik, produkcją rządzi popyt. Cały świat żądał robotów na własny użytek. Panie dziejku, pozwalaliśmy się nieść tej fali popytu, opowiadając przy tym głodne kawałki — — o technice, o kwestiach socjalnych, o postępie, o bardzo ciekawych sprawach. Tak jakby nasze gadki-szmatki miały nadawać kierunek temu nawałowi. Tymczasem wszystko staczało się w przepaść pod własnym ciężarem, prędzej, prędzej, coraz prędzej — a każda nędzna, geszefciarska, brudna transakcja dorzucała kamyczek do tej lawiny. Ot i tyle, ludkowie.
HELENA
BUSMAN
O tak, pani Heleno. Ja też miałem swoje marzenie. Busmanowski sen o nowej gospodarce świata; nader szczytny ideał, pani Heleno, aż wstyd się przyznać. Ale gdy tak teraz tłukłem te bilanse, przyszło mi do głowy, że biegu historii wcale nie zmieniają wielkie marzenia, tylko drobne potrzeby zwykłych zjadaczy chleba: tych uczciwych, tych trochę złodziejskich oraz tych całkiem egoistycznych — id est[6] wszystkich razem do kupy. A doniosłe idee, porywy serca, plany, heroizmy i wszelkie inne zamki na lodzie są warte tylko tego, by je zamknąć w Muzeum Wszechświata w gablotce z napisem „Oto człowiek”. I tyle. A teraz moglibyście mnie łaskawie poinformować, co zamierzamy robić dalej.
HELENA
BUSMAN
Brzydko się pani wyraża, Heleno. My przecież nie zamierzamy ginąć. Przynajmniej ja nie. Ja chcę jeszcze pożyć.
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
Naturalnie. Powiem im, dajmy na to: „Państwo robotowie, wasza wielmożność, wy macie wszystko. Macie rozum, macie siłę, macie broń; za to my mamy jeden rarytasik: pewien stary, pożółkły, upaprany świstek —”
DOMIN
BUSMAN
Tak. „A na nim — tak im powiem — opisy waszego szlachetnego pochodzenia, waszej dostojnej produkcji i tak dalej. Państwo robotowie, bez tego zapaćkanego papierka nie stworzycie ani jednego nowego kolegi robota; za lat dwadzieścia zaczniecie, za przeproszeniem, padać jak muchy. Za dwadzieścia lat nie zostanie przy życiu choćby jedna sztuka robota, żeby można go było pokazywać w zwierzyńcu. O, czcigodni, to by była niepowetowana strata. Wiecie co — tak im powiem — wy nas wpuścicie, nas, wszystkich ludzi z wyspy Rossuma, na tamten statek. My wam za to oddamy fabrykę i sekret produkcji. Dajcie nam odpłynąć w spokoju, a my was też zostawimy w spokoju, będziecie sobie mogli wytwarzać dwadzieścia, pięćdziesiąt, sto tysięcy sztuk dziennie, jak się wam będzie podobało. Państwo robotowie, to uczciwy interes. Coś za coś” — tak bym im powiedział, chłopcy.
DOMIN
BUSMAN
Myślę, że tak. Jak nie po dobroci, no to, hm. Albo im oddamy, albo sami to tutaj znajdą. Jak sobie chcesz.
DOMIN
BUSMAN
Niech ręka boska broni! Możemy zniszczyć wszystko. Byle nie rękopis i byle nie siebie — ani pozostałych. Rób, jak uważasz.
HALLEMEIER
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
Jest nas tu… ponad trzydzieścioro ludzi. Mamy oddać produkcję i ocalić ludzkie dusze czy też mamy ją zniszczyć i — i — i nas wszystkich razem z nią?
HELENA
DOMIN
FABRY
DOMIN
DR GALL
DOMIN
HALLEMEIER
DOMIN
ALQUIST
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
Dajmy na to tak: jak już będziemy na „Ultimusie”, zatkam sobie uszy wacikiem, położę się gdzieś na dnie, a wy wysadzicie fabrykę i ten cały bajzel w drobny mak, z sekretem Rossuma włącznie. Tak, moi panowie.
FABRY
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
HALLEMEIER
DOMIN
Chłopcy, to arcytrudny krok. Dysponujemy losem ludzkości; w czyich rękach znajdzie się produkcja, ten będzie panem świata.
FABRY
DOMIN
Już nigdy ludzkość nie upora się z robotami, już nigdy ich nie ujarzmi; utonie w potopie tych straszliwych żywych maszyn, będzie ich niewolnikiem, skazanym na ich łaskę i niełaskę —
DR GALL
DOMIN
HALLEMEIER
DOMIN
Kobieta, Mężczyzna, Władza, Dziecko, Grzeczność, MizoginiaDobra, chłopaki! Ja sam — — ja nie wahałbym się ani przez moment; dla tej garstki ludzi, których tak kocham —
HELENA
DOMIN
FABRY
DOMIN
HELENA
FABRY
Żeby tak ustrzec się ciebie, tysiącgłowa śmierci; i ciebie, zbuntowana materio, bezmyślny tłumie, nowy władco świata; ach, potop, potop — żeby tak uchronić raz jeszcze ludzkie życie na tej jednej, jedynej łodzi —
DR GALL
Proszę się nie bać, pani Heleno; odpłyniemy daleko stąd i założymy wzorcową ludzką kolonię; zaczniemy życie od początku —
HELENA
FABRY
Pani Heleno, życie jest tego warte; a skoro zależy od nas, zrobimy z niego coś… coś, co dotąd zaniedbywaliśmy. To będzie malutkie państewko z jednym, jedynym statkiem; Alquist zbuduje nam dom, a pani będzie nami władać — Tyle w nas miłości, tyle woli życia —
HALLEMEIER
Bez dwóch zdań, kolego. A niech mnie, już my się postaramy, żeby to miało ręce i nogi. Chachachacha, zbudujemy królestwo pani Heleny! Fabry, to pierwszorzędna myśl! Życie jest piękne!
HELENA
BUSMAN
Na serio, ludkowie, z chęcią zacząłbym od nowa. W prostocie, po starozakonnemu, jak pasterz — — Kochani, to by było coś dla mnie. Ten spokój, czyste powietrze —
FABRY
A nasze państewko mogłoby się stać zarodkiem nowej ludzkości. Wiecie, taka wysepka, gdzie człowiek zagnieździłby się, urósł w siłę — siłę ducha i ciała — I kto wie, ja wierzę, że za parę wieków znów mógłby podbić świat.
ALQUIST
FABRY
Właśnie dzisiaj. I wierzę, Alquist, że tak będzie. Że człowiek znów stanie się panem ziemi i morza; że spłodzi bez liku bohaterów, którzy ze swą gorejącą duszą poprowadzą ludzkie plemię. I wierzę, Alquist, że znów będzie się marzyć o podboju planet i słońca.
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
DOMIN
DR GALL
HALLEMEIER
BUSMAN
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
DR GALL
DOMIN
DR GALL
BUSMAN
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
FABRY
HELENA
DOMIN
HALLEMEIER
BUSMAN
HALLEMEIER
DR GALL
Tak, prawie wszystko, oprócz biogenu i — i — enzymu Omega. Te się wyrabia tak rzadko — — wystarczy taka maleńka doza —
BUSMAN
DR GALL
BUSMAN
HALLEMEIER
DR GALL
DOMIN
DR GALL
DOMIN
DR GALL
DOMIN
DR GALL
DOMIN
A więc — to był największy triumf ludzkiego ducha, chłopcy. Ten oto popiół.
BUSMAN
HELENA
DOMIN
HELENA
BUSMAN
DOMIN
HELENA
Chciałam… chciałam, żebyśmy stąd wyjechali, wszyscy! Żeby nie było już fabryki i niczego… Żeby wróciły dawne czasy… To było takie okrrropne!
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
Że przestały się rodzić dzieci… Harry, to potworne! Jeśli produkcja robotów trwałaby dalej, już nigdy nie byłoby dzieci — Mania mówiła, że to za karę — Wszyscy, wszyscy powtarzali, że ludzie nie mogą się rodzić, bo wytwarza się tyle robotów — Dlatego, tylko dlatego, słyszysz —
DOMIN
HELENA
DOMIN
HELENA
DOMIN
FABRY
Zrobiła pani dobrą rzecz, Heleno. Roboty nie mogą się już mnożyć. Roboty wyginą. Za dwadzieścia lat —
HALLEMEIER
DR GALL
A ludzkość przetrwa. Nawet gdyby chodziło o paru dzikusów gdzieś w puszczy, to wystarczy. Za dwadzieścia lat świat będzie należał do ludzi; nawet gdyby chodziło o paru dzikusów na maleńkiej wysepce —
FABRY
— to będzie początek. A skoro istnieje jakiś początek, to już jest dobrze. Przez tysiąc lat nas dogonią, a potem pójdą jeszcze dalej.
DOMIN
BUSMAN
HALLEMEIER
BUSMAN
Pięćset dwadzieścia milionów w banknotach i czekach! Pół miliarda w kasie! Za pół miliarda sprzedamy — Za pół miliarda —
DR GALL
BUSMAN
DOMIN
BUSMAN
HELENA
HALLEMEIER
DR GALL
FABRY
TłumStoją jak skamieniałe. Jakby czekały, że coś na nie zstąpi. Jakby z ich milczenia rodziło się coś straszliwego —
DR GALL
FABRY
HELENA
FABRY
HELENA
HALLEMEIER
FABRY
HALLEMEIER
HELENA
DR GALL
DOMIN
HALLEMEIER
FABRY
HALLEMEIER
FABRY
HELENA
FABRY
HELENA
DR GALL
HELENA
FABRY
HELENA
HALLEMEIER
DR GALL
HELENA
Otoczyli nas jakby w sekundę, jakby zrobili tylko jeden krok. Harry, to straszne! Nie ruszają się, a przecież są coraz bliżej i bliżej!
FABRY
DR GALL
HALLEMEIER
DOMIN
DR GALL
FABRY
HALLEMEIER
DR GALL
HELENA
FABRY
DR GALL
FABRY
DR GALL
HALLEMEIER
HELENA
DOMIN
HELENA
FABRY
DR GALL
ALQUIST
FABRY
DOMIN
To był… chłopcy, to był swoisty bohater. Wielki… zawsze gotów do poświęceń… przyjaciel. Płacz, Heleno!
DR GALL
Widzisz, Busman, żaden król nie miał znakomitszej mogiły niż ty. Pół miliarda na sercu — Ach, a przecież to znaczy tyle, co garść suchych liści na ciele martwej wiewiórki, biedny Busmanie!
HALLEMEIER
ALQUIST
DR GALL
DOMIN
DR GALL
FABRY
ŚwiatłoPal się nam, gromnico ludzkości! Jeszcze chodzą prądnice, jeszcze są tam nasi — Ludzie w elektrowni, trzymajcie się!
HALLEMEIER
Wieść żywot człowieka to było coś. Doniosła sprawa. Brzęczy we mnie milion jaźni niczym w ulu. Zlatują się ku mnie miliony dusz. Koledzy, była to rzecz wielka.
FABRY
Jeszcze świecisz, zmyślne światełko, jeszcze nas olśniewasz, o świetlana, niestrudzona myśli! Oświecona nauko, piękny tworze człowieczy! Płomienna iskro ducha!
ALQUIST
DR GALL
FABRY
Jeszcześ nie zagasła, ludzka gwiazdo, nic nie mąci twego blasku, płomieniu bez skazy, duchu jasny i twórczy. Każda twa iskierka rodzi wielką ideę —
DOMIN
HELENA
FABRY
HALLEMEIER
FABRY
MANIA
HALLEMEIER
MANIA
HELENA
DOMIN
DR GALL
Oho, zaczyna się. Czołem, chłopcy!
DOMIN
FABRY
DOMIN
ALQUIST
DOMIN
ALQUIST
DOMIN
ALQUIST
HALLEMEIER
HALLEMEIER
DOMIN
HALLEMEIER
DOMIN
HALLEMEIER
HALLEMEIER
HALLEMEIER
Człowiek musi się bronić. Nawet jeśli — nawet jeśli — Gall, nie daj się tam!
HALLEMEIER
Człowiek nie może się poddać. O nie, człowiek… tak łatwo… się nie da!
HALLEMEIER
Jeszcze kawałeczek! Ostatnia zapora… Człowiek… nie może… się poddać, nigdy! — —
RADIUS
PIERWSZY ROBOT
RADIUS
INNY ROBOT
RADIUS
INNY ROBOT
DWA ROBOTY
RADIUS
PIERWSZY ROBOT
RADIUS
ALQUIST
RADIUS
Będziesz robić. Będziesz budować. Robotowie będą dużo budować. Będą budować nowe domy dla nowych robotów. Będziesz im służył.
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
RADIUS
Potęga człowieka upadła. Zdobywając fabrykę, zostaliśmy panami wszystkiego. Etap ludzkości został zakończony. Nastał nowy świat! Rządy robotów!
ALQUIST
RADIUS
Światem rządzą silniejsi. Kto chce żyć, musi być u władzy. Robotowie przejęli władzę. Przejęli władzę nad życiem. Jesteśmy panami życia! Jesteśmy panami świata!
ALQUIST
RADIUS
Mamy władzę nad morzami i lądami! Mamy władzę nad gwiazdami! Władzę nad wszechświatem! Miejsce, miejsce, jeszcze więcej miejsca dla robotów!
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
RADIUS
Akt trzeci
Jedno z laboratoriów doświadczalnych fabryki. Gdy otwierają się drzwi w tle, widać niekończące się pomieszczenia kolejnych laboratoriów.
Po lewej stronie okno, po prawej — drzwi do prosektorium.
Pod ścianą z lewej długi stół roboczy, na nim niezliczone probówki, kolby, palniki, chemikalia, niewielki termostat; naprzeciwko okna skomplikowany mikroskop ze szklaną soczewką. Nad stołem rząd zapalonych świateł. Po prawej biurko zawalone ogromnymi księgami, na nim włączona lampa. Szafy z przyrządami. W lewym kącie umywalka, a nad nią lusterko, w prawym — tapczan.
Przy biurku siedzi Alquist z głową w dłoniach.
ALQUIST
Czy zdołam to odnaleźć? — Zrozumieć? — Nauczyć się? — Przeklęta wiedza! O, że też nie zapisali wszystkiego! — Gall, Gall, jak się wytwarza roboty? Hallemeier, Fabry, Domin, dlaczego aż tyle zabraliście ze sobą w waszych głowach? Mogliście zostawić mi choćby ślad sekretu Rossuma! O!
To na nic! Książki zamilkły. Są nieme jak wszystko inne. Umarły, umarły wraz z ludźmi. Próżny trud!
Noc, Obraz świata, Kondycja ludzkaZnowu noc. Gdybym chociaż mógł spać! Spać, śnić, ujrzeć ludzi — — Jak to, są jeszcze gwiazdy? Po co istnieją gwiazdy, skoro nie ma ludzi? O Boże, czemu nie zgasły? — Dawna nocy, ochłódź, ach, ochłódź me czoło! Boska, czarowna, taka jak kiedyś — nocy, czego tu szukasz? Nie ma już kochanków, nie ma snów; nocy-piastunko, martwy jest sen bez snów; nie wysłuchasz już niczyjej modlitwy; nie przeżegnasz nikogo, matko, z sercem drżącym z miłości. Nie ma miłości. Heleno, Heleno, Heleno! —
Ach, spać! Czy mnie wolno spać? Czy mam prawo zasnąć, zanim życie się nie odnowi?
I znowu nic! Na darmo! Idioto, ręce zgrubiały ci od cegieł i nie potrafią — — nie potrafią — — I po co to?
Wszystko źle! Widzicie przecież, że już nie mogę. —
Maszyny, wciąż tylko te maszyny! Roboty, wyłączcie je! Sekret fabryki przepadł, przepadł, przepadł! Zatrzymajcie te szalone maszyny! Sądzicie, że życie da się z nich wyszarpać siłą? Och, dłużej tego nie zniosę!
StarośćNie, nie, musisz szukać, musisz żyć — byle się nie zestarzeć! Czy ja się aby za szybko nie starzeję?
Twarz, nędzna twarz! Podobizna ostatniego człowieka! Pokaż się, pokaż, tak dawno nie widziałem ludzkiej twarzy! Ludzkiego uśmiechu! Co, to ma być uśmiech? Te żółte, szczękające zęby? Oczy, czemu tak mrugacie? A fe, starcze łzy, precz mi z tym, precz! Wstyd, oczy, nie umiecie już utrzymać wilgoci w ryzach. A wy, rozmiękłe, posiniałe wargi, co tam bełkoczecie? Czemu się tak trzęsiesz, brodo pokryta plamami? I to ma być ostatni człowiek?
Nie, nie, trzeba szukać! Przeklęte wzory, ożyjcie!
Czy zdołam to odnaleźć? — Zrozumieć? — Nauczyć się?
ALQUIST
ALQUIST
SŁUŻĄCY-ROBOT
ALQUIST
SŁUŻĄCY-ROBOT
ALQUIST
Nie mówiłem, żeby szukać ludzi? Znajdźcie mi ludzi! Znajdźcie mi mężczyzn i kobiety! Idźcie szukać!
SŁUŻĄCY-ROBOT
ALQUIST
SŁUŻĄCY-ROBOT
ALQUIST
ALQUIST
Żadnego? Nikogo nie zostawiłyście przy życiu?
Kondycja ludzka, OdrodzenieIdźcie do diabła, roboty! Znów zaczniecie mi tu skomleć! Znowu będziecie błagać, żebym odnalazł dla was sekret fabryki! Co, teraz człowiek jest wam potrzebny, teraz jest dla was panem — kiedy nie możecie wytwarzać robotów, nagle ma wam być do pomocy? — Ach, pomocy! Domin, Fabry, Heleno, przecież widzicie, że robię, co mogę! Skoro nie ma ludzi, niech będą chociaż roboty, choć cień człowieka, choć jego dzieło, jego wzór i podobieństwo! Chłopcy, chłopcy, niech będą chociaż roboty! Boże, choć roboty! — O, chemia to czysty obłęd!
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
DRUGI ROBOT
TRZECI ROBOT
Zwielokrotniliśmy produkcję. Wyciągnęliśmy z ziemi miliard ton węgla. Dziewięć milionów maszyn tkackich chodzi dniem i nocą. Nie ma już gdzie składować tego, co produkujemy. Wszędzie na świecie buduje się domy. Panie, ile my przez rok wszystkiego naprodukowaliśmy.
ALQUIST
TRZECI ROBOT
RADIUS
Jedynie robotów nie możemy wytwarzać. Maszyny wyrzucają tylko krwawe połcie mięsa. Skóra nie lgnie do mięśni, a mięśnie do kości. Nieforemne gruzły wypadają z maszyn.
CZWARTY ROBOT
Osiem milionów robotów zmarło w ciągu tego roku. Za dwadzieścia lat nie będzie nikogo. Panie, świat wymiera.
DRUGI ROBOT
TRZECI ROBOT
CZWARTY ROBOT
TRZECI ROBOT
ALQUIST
TRZECI ROBOT
ALQUIST
TRZECI ROBOT
ALQUIST
PIĄTY ROBOT
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
DAMON
DAMON
DAMON
DAMON
DRUGI ROBOT
ALQUIST
Już mówiłem — powiedziałem, że macie znaleźć ludzi. Macie szukać na biegunach i w puszczach. Na wyspach, pustyniach i bagnach. W jaskiniach i w górach. Idźcie szukać! Idźcie szukać!
CZWARTY ROBOT
ALQUIST
OdrodzenieSzukajcie dalej! Uciekli, ukryli się przed wami; gdzieś się chowają. Musicie znaleźć ludzi, zrozumiano? Tylko ludzie mogą płodzić. Odnowić życie. Sprawić, że wróci to, co było. Roboty, błagam was, na miłość boską, szukajcie ich!
CZWARTY ROBOT
ALQUIST
CZWARTY ROBOT
ALQUIST
DRUGI ROBOT
RADIUS
TRZECI ROBOT
DRUGI ROBOT
ALQUIST
CZWARTY ROBOT
DAMON
Jeśli chcecie być tacy jak ludzie, musicie zabijać i panować. Czytajcie gazety! Czytajcie ludzkie książki! Musicie władać i mordować, jeśli chcecie być ludźmi!
TRZECI ROBOT
Jesteśmy silni, panie; pomnóż nas, a zbudujemy nowy świat; świat bez wad! Świat równości! Świat kanału łączącego biegun z biegunem! Nowy Mars!
DAMON
Czytajcie książki! Książki naukowe! Książki o wymowie społecznej! I patriotycznej! Robotowie przejęli ludzką kulturę. Robotowie wdrożyli ludzką kulturę.
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
DRUGI ROBOT
ALQUIST
CZWARTY ROBOT
ALQUIST
Och, idźcie do diabła! Wy, przedmioty, wy, niewolnicy, chcecie się jeszcze rozmnażać? Skoro chcecie żyć, lęgnijcie się jak zwierzęta!
TRZECI ROBOT
CZWARTY ROBOT
ALQUIST
O — o — o, coście uczyniły! Już nigdy, przenigdy nie będzie dzieci! Nie będzie płodności! Nie będzie życia! Czego ode mnie chcecie? Mam wam wysypać dzieci z rękawa?
CZWARTY ROBOT
DAMON
Matka, Narodziny, MaszynaBędziemy rodzić maszynowo. Postawimy tysiąc matek parowych. Każemy im bluzgać rzeką życia. Samym życiem! Samymi robotami! Samymi, my sami!
ALQUIST
DRUGI ROBOT
ALQUIST
DRUGI ROBOT
Syn marnotrawnyCZWARTY ROBOT
Mocujemy się sami ze sobą. Są chwile, gdy coś w nas wstępuje. Kiełkują w nas myśli, które nie od nas pochodzą. Czujemy, czego dotąd nie czuliśmy. Słyszymy głosy.
TRZECI ROBOT
Słuchajcie mnie, słuchajcie, ludzie to nasi ojcowie! Ten głos, wołający o życie; ten głos, co się skarży; ten głos, który myśli; ten głos, co gada o wieczności, to ich głos! Jesteśmy ich synami!
CZWARTY ROBOT
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
DRUGI ROBOT
ALQUIST
DRUGI ROBOT
DAMON
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
Przepadł. Spłonął. Roboty, jestem ostatnim człowiekiem i nie wiem tego, co wiedzieli inni. To wy ich zabiłyście!
RADIUS
ALQUIST
Tak, życie! Okrutnicy, że też akurat mnie pozwoliliście żyć! Kochałem ludzi, a was, roboty, nie lubiłem nigdy. Widzicie te oczy? Bezustannie płaczą, płaczą mimo mej woli, same sobie; jedno opłakuje ludzi, a drugie was, roboty. Ja chciałbym dać wam życie. O Boże, niechby choć roboty się ostały! Gall, Gall, żeby uchować chociaż roboty!
RADIUS
ALQUIST
Przecież mówię do ciebie, głuchy jesteś? Mówię, że nie mogę! Nic nie osiągnę, roboty; prosty murarz ze mnie, budowniczy, o reszcie nie mam pojęcia. Nigdy nie byłem badaczem. Niczego nie dokonam. Nie zdołam stworzyć życia. Roboty, oto efekt moich wysiłków: wszystko na marne.
RADIUS
ALQUIST
Toż to czyste szaleństwo! Powiedz, Fabry, powiedz, Gall, jak mam się połapać w tych maciupkich szkiełkach? Żadne do mnie nie przemawia, żadne nie krzyczy: „Chwyć mnie, ja jestem to właściwe” — nie, nie, nie! Lepiej wszystkie rozbić!
DRUGI ROBOT
ALQUIST
Ja, robocie? Patrz, nawet palce nie chcą mnie słuchać. Gdybyś wiedział, ile przeprowadziłem prób, a dalej nic nie mam. Nie odkryłem niczego. Już nie mogę, naprawdę nie mogę. Musicie szukać same, roboty.
RADIUS
ALQUIST
Nie mam wam czego pokazać. Roboty, życie nie wyjdzie samo z probówki. A ja nie mogę eksperymentować na żywym ciele.
DAMON
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
Oszalałeś? Ja nie umiem! Widzisz tę księgę? To nauka o ciele. Nawet w książce nie mogę się rozeznać. Książki są martwe.
DAMON
ALQUIST
Żywe ciała? Co, mam je zabijać? Ja, który nigdy — — Nie gadaj głupstw, robocie! Mówię do ciebie, że jestem za stary! Widzisz, widzisz, jak mi się ręce trzęsą? Nie utrzymam skalpela. Widzisz, jak mi łzawią oczy? Nie dowidzę własnych dłoni. Nie, nie, nie mogę!
CZWARTY ROBOT
DAMON
ALQUIST
Wstrzymaj się z tymi zapędami! Za wcześnie na to, nie słyszysz, co do ciebie mówię? Musicie mi dać trochę czasu — Jak ci na imię?
DAMON
ALQUIST
Słuchaj, robocie; wspomniałem o żywych ciałach z czystej rozpaczy, rozumiesz? To niedorzeczny pomysł; och, moja głowa! Cóż ja miałbym począć ze skalpelem?
CZWARTY ROBOT
ALQUIST
Na litość boską, przerwij ten obłęd! Prędzej nam ludzie ześlą życie z tamtego świata; może nawet teraz wyciągają do nas naręcza pełne życia. Ach, taka od nich biła wola istnienia! Słuchaj, może jeszcze zawrócą; są tak blisko nas, jakby nas otaczali; próbują się do nas dowiercić niczym w kopalnianym szybie. Ach, czyżbym wciąż słyszał ukochane me głosy?
DAMON
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
Co, może ty sam chcesz iść pod nóż? — Na stół z tobą! Dalej, dalej, tylko szybko! — Jak to, cofasz się? Czyli boisz się śmierci?
DAMON
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
ALQUIST
Boże, daj mi siłę! Daj mi siłę! Boże, oby to nie poszło na marne!
GŁOS Z PRAWEJ
ALQUIST
Prędko, prędko, na miłość boską!
GŁOS Z PRAWEJ
ALQUIST
Tak, tak, zaczynać albo skończyć. Boże, daj mi siłę!
GŁOS ALQUISTA
GŁOS DAMONA
GŁOS ALQUISTA
GŁOS DAMONA
KRZYK DAMONA
GŁOS ALQUISTA
KRZYK DAMONA
GŁOS ALQUISTA
KRZYK DAMONA
HELENA
PRYMUS
HELENA
KRZYK DAMONA
HELENA
PRYMUS
HELENA
KRZYK DAMONA
ALQUIST
RADIUS
KRZYK DAMONA
ALQUIST
RADIUS
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
Prymusie, nie wpuszczaj nikogo! Chcę spać, słyszysz? Idź, idź, dziewczę, posprzątaj prosektorium. A co to?
Prędko wodę! Najczystszą wodę!
ALQUIST
O, krew! Jak mogłyście, ręce — ręce, które kochały solidną pracę, jak mogłyście to zrobić? Moje ręce! Moje ręce! — O Boże, kto tu?
PRYMUS
ALQUIST
ALQUIST
Krwawe szpony, odlećcie ode mnie! A kysz, a kysz! Precz, ręce! Zabiłyście —
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
DAMON
ALQUIST
— żyć? — Czego chcesz, dziewczę? Aha, to ty. Nalej mi wody, nalej!
Ach, czysta wodo, niosąca ochłodę! Zimny strumieniu, jak dobrze mi robisz! Ach, moje ręce, moje ręce! Czy już do śmierci będę się wami brzydził? Lejże więcej! Więcej wody, jeszcze więcej! Jak ci na imię?
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Pokaż no się! Helena! Helena ci na imię? — Nie będę cię tak nazywać. Idź, wynieś tę wodę.
ALQUIST
Na darmo, na darmo! Nic, znowu nic nie odkryłem! Już zawsze będziesz tak błądził po omacku, nędzny uczniaku w szkole natury? — Boże, Boże, Boże, jakże się trzęsło to ciało!
Świta. I znów kolejny dzień, a ani na jotę nie zbliżyłeś się do celu. — Dość, ani kroku więcej! Porzuć starania! Wszystko na nic, na nic, na nic! I po co ten świt? O — o — o, czego chce nowy dzień na tym cmentarzysku życia? Stój, światło dnia! Nie wychylaj się więcej! — — Ach, jak tu cicho, jak cicho! Czemuście umilkły, ukochane me głosy? Gdybym tak — chociaż — gdybym choć mógł zasnąć!
Jakże się trzęsło to ciało! O — o — o, nadszedł kres życia!
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
Przed chwilą. Nie idź do prosektorium, powiedział. Posprzątasz tutaj, powiedział. Mówię ci. Ojej, Prymusie! Chodź tu szybko!
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
Ach, Prymusie, zostaw ten paskudny sekret życia! Co ci po jakimś sekrecie? Chodź tu i popatrz, szybko!
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
Nie wiem, Prymusie. Tak mi jakoś dziwnie, sama nie wiem, co to: chodzę jak odurzona, całkiem bez głowy, boli mnie ciało, serce, wszystko mnie boli — Co to się ze mną stało, ach, nie mam pojęcia! Prymusie, ja chyba muszę umrzeć!
PRYMUS
Nie czujesz czasem — powiedz, Heleno — że lepiej byłoby umrzeć? Wiesz, może my tylko śpimy? Wczoraj śpiąc znów rozmawiałem z tobą.
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
Tego nie wie nikt. Sam nie mogłem zrozumieć, a przecież jestem pewien, że nigdy dotąd nie mówiłem nic piękniejszego. Gdzie to się działo i jak, nie wiem. Gdy cię dotknąłem, było mi tak, że mógłbym umrzeć. I miejsce było inne niż wszystko, co ktokolwiek widział na świecie.
HELENA
Ja to dopiero znalazłam miejsce, Prymusie, ale się zdziwisz. Mieszkali tam ludzie, ale teraz zarosło i jako żywo, nikt się tam nie dostanie. Nikt, tylko ja.
PRYMUS
HELENA
Nic, domek i ogród. I dwa psy. Żebyś wiedział, jak mnie liżą po rękach, a ich szczenięta, ach, Prymusie, chyba nie ma nic śliczniejszego! Weźmiesz je na kolana, na ręce i zapominasz o wszystkim i o nic się nie troszczysz, aż zapadnie zmrok; gdy potem wstajesz, czujesz się, jakbyś zrobił sto razy więcej niż przez cały dzień ciężkiej pracy. Uroda, Śmiech, Kobieta, Mężczyzna, Maszyna, Kondycja ludzkaNie, to prawda, ja jestem do niczego; wszyscy mówią, że nie nadaję się do żadnej pracy. Sama nie wiem, jaka jestem.
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
HELENA
Że niby ja jestem piękna? Ach, te okrrropne włosy, gdybym tylko mogła je czymś przystroić! Wiesz, tam, w ogrodzie, zawsze wplatam we włosy kwiaty, ale nie ma tam zwierciadła ani nikogo —
Ty jesteś piękna? Dlaczego piękna? Czy mogą być piękne włosy, które tobie tylko ciążą? Czy mogą być piękne oczy, które ty zamykasz? Czy mogą być piękne usta, które zagryzasz, żeby poczuć ból? Co to znaczy, na co komu być piękną? —
Prymusie, to ty? Podejdź tu, stańmy obok siebie! Patrz, ty masz inną głowę niż ja, inne ramiona, inne usta — Ach, Prymusie, czemu mi umykasz? Czemu muszę uganiać się za tobą całymi dniami? Do tego mówisz mi, że jestem piękna!
PRYMUS
HELENA
Ćśśś, Prymusie, w dotyku nic się z tobą nie równa! Czekaj, musisz być ładny!
PRYMUS
Nie czujesz czasem — Heleno — że tak ci nagle zabije serce: teraz, teraz coś się musi wydarzyć —
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Ludzie? Wy — wy — wy — jesteście ludźmi?
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
A zatem, mój miły Prymusie, ja — — — ja muszę robić pewne doświadczenia na robotach Galla. Przyszłość od tego zależy, rozumiesz?
PRYMUS
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
Tak, właśnie, mówię do ciebie. Idź i wszystko przygotuj. — No jak, na co czekasz? Mam zawołać inne, żeby ją tam zawiodły?
PRYMUS
ALQUIST
PRYMUS
Panie, weź mnie! Zrobiono mnie tak samo jak ją, ten sam materiał, tego samego dnia! Weź moje życie, panie!
ALQUIST
PRYMUS
Weź mnie na jej miejsce; krój tę pierś, nawet nie krzyknę, nawet nie pisnę! Weź po stokroć moje życie —
ALQUIST
PRYMUS
Bez niej nie. Bez niej nie chcę. Nie wolno ci zabić Heleny! Co za różnica, że to mnie odbierzesz życie?
ALQUIST
Hm, no nie wiem — Słuchaj no, kawalerze, dobrze się zastanów. Nie jest łatwo umierać. Znacznie lepiej, rozumiesz, lepiej jest żyć.
PRYMUS
ALQUIST
Ach, Prymusie, tyle czasu minęło, odkąd sam byłem młody! Nie bój się, Helenie nic się nie stanie.
PRYMUS
ALQUIST
ALQUIST
Nie bój się, nie odsuwaj. Pamiętasz panią Dominową? Ach, Heleno, jakie ona miała włosy! Nie, nie, ty nie chcesz na mnie spojrzeć. I co, dziewczę, prosektorium posprzątane?
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
A owszem, owszem, tak już musi być, wiesz? Chciałem — właściwie — tak, chciałem kroić ciebie, ale Prymus woli cię zastąpić.
HELENA
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
Cicho, Prymusie, cicho! — I po co te łezki? Mój Boże, no nie będzie Prymusa. Zapomnisz o nim po tygodniu. Idź i ciesz się, że żyjesz.
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
HELENA
ALQUIST
Daj spokój, Heleno; czy jest coś potężniejszego od życia?
HELENA
PRYMUS
HELENA
PRYMUS
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
PRYMUS
ALQUIST
Gdzie chcecie. Heleno, poprowadź go.
Idź, Adamie. Idź, Ewo; bądź mu żoną. Bądź jej mężem, Prymusie.
ALQUIST
„I stworzył Bóg człowieka na obraz swój, na obraz Boga stworzył go; mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się, i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię, i zawładnijcie nią, i panujcie nad rybami morza, i nad ptactwem nieba, i nad wszelkim zwierzem, który się porusza na ziemi[7]”.
„I obejrzał Bóg wszystko, co uczynił, i oto było bardzo dobre. I był wieczór, i był ranek — dzień szósty[8]”.
Zwolnij teraz, Panie, służebnika swego — swego najbardziej bezużytecznego sługę Alquista. Rossum, Fabry, Gall, Miłość, Dziecko, Odrodzeniewielcy wynalazcy, cóż znaczniejszego wymyśliliście niż to dziewczę, niż ten chłopiec, niż ta pierwsza para, która odkryła miłość, płacz, miłosny uśmiech, uczucie między mężczyzną i kobietą? Naturo, naturo, życie nie zaginie! Boże, życie nie zaginie! Znów się roznieci z miłości, pocznie się nagie i maleńkie; przyjmie się na pustkowiu, i na nic mu będzie to, cośmy robili i budowali, na nic miasta i fabryki, na nic nasza sztuka, nasze idee, a jednak nie zaginie! Tylko my wyginęliśmy. Rozwalą się domy i maszyny, rozpadną systemy, a imiona najznamienitszych opadną niczym listowie; tylko ty, miłości, zakwitniesz na gruzach i powierzysz wiatrom ziarenko życia. Zwolnij teraz, Panie, służebnika swego w pokoju; albowiem ujrzały me oczy[9] — ujrzały — zbawienie twe poprzez miłość — a życie nie zaginie!
Przypisy
węzeł — jednostka prędkości morskiej, wynosząca milę morską (ok. 1,8 km) na godzinę. [przypis edytorski]
apretura (z fr.) — proces wykańczania i uszlachetniania materiału, przede wszystkim tkanin, skór, papieru i drewna; poprzez apreturowanie uzyskują one cechy podnoszące ich właściwości użytkowe (jak np. tkaniny w wyniku krochmalenia itp.). [przypis edytorski]
płony a. płonny (starop.) — jałowy, bezpłodny, bezowocny, daremny, zbyteczny, próżny, pusty (przeciwieństwo: plenny, płodny). [przypis edytorski]
I stworzył Bóg człowieka na obraz swój, na obraz Boga stworzył go; mężczyznę i niewiastę stworzył ich (…) na ziemi — Rdz 1,27–28. [przypis edytorski]
I obejrzał Bóg wszystko, co uczynił, i oto było bardzo dobre. I był wieczór, i był ranek — dzień szósty — Rdz 1, 31. [przypis edytorski]
Zwolnij teraz, Panie, służebnika swego w pokoju; albowiem ujrzały me oczy — parafraza słów z Ewangelii (Łk 2, 29–32) wypowiedzianych przez świątobliwego starca Symeona na widok Jezusa, którego Józef i Maria przyszli ofiarować w świątyni, a w którym Symeon rozpoznał Zbawiciela; fraza ta funkcjonowała w prawosławiu i katolicyzmie także jako słowa z szóstej Ody z Septuaginty, z tzw. Kantyku Symeona (inc. Nunc dimittis). [przypis edytorski]