ZBIÓRKA KRYZYSOWA
Potrzebujemy 125 tys. zł do końca 2024 roku, żeby móc dalej funkcjonować. Dlaczego?

Szacowany czas do końca: -
Tytus Czyżewski, Śmierć fauna

Spis treści

    1. Chłop: 1
    2. Ksiądz: 1
    3. Młodość: 1
    4. Morderstwo: 1
    5. Natura: 1
    6. Pan: 1
    7. Rozkosz: 1
    8. Starość: 1
    9. Trup: 1
    10. Wizja: 1

    Błędy źródła: postać proboszcza pod koniec dramatu zamienia się na księdza; skrawiony > skrwawiony

    Uwspółcześnienia: dyabeł > diabeł, akcya > akcja (ale w wierszowanych partiach: Dryad > Dryjad, Dyana > Dyjana); Ciemno-zielony > Ciemnozielony, za niemi > za nimi, tem > tym, mem > mym, zwolna > z wolna, odemnie > ode mnie; Wziąść > Wziąć, tentent > tętent.

    Modernizacja interpunkcji: od sioła / Lecą, czy z lasu > od sioła / Lecą czy z lasu; Może leśne Nimfy / Tyle hałasu czynią. > (…) czynią?

    Ujednoliceniu zapisu gwary: A cóż to takiego — niecysto siła cy co, > A cóz to (…)

    Tytus CzyżewskiŚmierć FaunaObrazek

    OSOBY:

    1. FAUN, stary bóg leśny
    2. PROBOSZCZ STARY
    3. PAN DZIEDZIC
    4. PANI
    5. ORGANISTA
    6. WÓJT
    7. PAROBEK KUBA
    8. BABA STARA
    9. DZIEWCZYNA I
    10. DZIEWCZYNA II
    11. PASTUCH — CHŁOPI — BABY — DZIEWCZĘTA — PAROBCY

    Rzecz dzieje się wiosną, gdzieś daleko na wsi.

    Faun jeden stary — samotny — stęskniony za życiem i uciechą — błądząc gdzieś po lasach, przylazł jednego wiosennego dnia na granicę polskiej wsi. Słońce — zapach leśny — śpiewy — wokół życie i miłość — rozmarzyły starego Fauna. Wygrzewając się do słońca — snuje wspomnienia swoich dni młodych. — Czasem wzdycha i skarży się, że to już taki stary, samotny.

    Ale że to jeszcze dowcipny, krotofilny[1], przychodzi mu do głowy, żeby od czasu do czasu beknąć przeraźliwie — nastraszyć śpiewające po lesie dziewczyny albo może zwabić do się — o, bo on jeszcze — jak to mówią — „stary, ale jary”. One, słysząc jego beczenie, biegną na polanę — patrzą — widzą jego kosmate cielsko — a myśląc, że to diabeł, pędzą do wsi opowiedzieć. Co i jak się stało i co z tego wynikło — akcja wykaże.

    Poranek — las. Słońce wiosenne zalewa blaskiem zieloną polanę. Ciemnozielony las rzuca cienie na kraj polany. Bujna trawa rośnie na polanie, gdzieniegdzie białymi, żółtymi i różowymi kwiatkami przetykana. W lesie słychać śpiewy ptaków. Czasem wiatr zrywa się, porusza ciemnymi konarami jodeł… Czasem zakuka kukułka… Na słonecznej zielono-złotej polanie cicho i spokojnie. Gdy znów raz wraz słychać z lasu śpiew. Głos rozchodzi się echem po lesie i milknie. Głos młodej dziewczyny leci z dala…

    ŚPIEW

    1
    Ej kukułecka kuka,
    Ej ojca matki suka.
    po chwili
    Ej ojciec matka — w ziemi,
    5
    Ej kukejze nad niemi
    hu ha!
    Cisza.
    Po chwili głos innej dziewczyny gdzieś bliżej polany.

    ŚPIEW

    Ej zielone podwórko,
    Ej zielony trawnicek,
    Ej na siwym koniusiu
    10
    Ej jedzie mój Jasicek —
    „Hu ha” — milknie w lesie — potem chwila ciszy.
    Na polanę z lasu wyłazi stary zgarbiony Faun — nasłuchuje, przeciąga się, patrzy w słońce.

    FAUN

    Zieleni się polana,
    Pachną zioła —
    Cała natura rozgrzana
    Słońcem!
    15
    Jakieś śpiewy od sioła[2]
    Lecą czy z lasu;
    Może to śpiewy Dryjad[3],
    Może leśne Nimfy
    Tyle hałasu czynią?
    20
    Niegdyś za moich młodych lat,
    Po lesie za nimi goniłem —
    Za bosej Dryjady ślad
    Dałbym był wina czarę —
    Dzisiaj, gdy lata młode roztrwoniłem,
    25
    Na słońcu się wygrzewać muszę,
    Do chłopskich cisnę się chat,
    Na miłość tylko patrzeć mogę;
    I siedząc tak w gąszczu leśnym
    Nieraz widzę,
    30
    Jak się parobek z dziewką chodzą,
    Jak kozioł za kozą goni,
    Jak się kuny albo lisy płodzą,
    Albo w jeziora toni
    Ryby trą — łyskając do słońca
    35
    …………………
    Z głębi lasu słychać znów śpiew.

    ŚPIEW

    Szumi las, szumi las,
    Szumi gałązecka
    — — — — —
    Ej kto mi wyszuka
    40
    Mojego Jasiecka, hu ha!

    FAUN

    O jak to tam wyśpiewuje,
    A może to ona wabi?!…
    — — — — —
    z wolna, melancholijnie, o potem namiętnie Legła w gąszczu śród paproci
    45
    I liść paproci zerwała
    I liściem ciało swe chłodzi
    I nuci z cicha i śpiewa —
    Głosem wabi i przyzywa:
    «Pójdźże do mnie w gąszcz paproci,
    50
    Pójdź i użyj mego ciała,
    I krwi skosztuj mej gorącej,
    Potem w kosmate ramiona
    Porwij mnie i pędź tak przez las,
    I mnie od rozkoszy drżącej
    55
    Nie pozwól tchu w piersi złapać,
    A ja tym szałem zmęczona,
    Przechylę głowę ku ziemi
    I włosami niby miotłą
    Zmiatam liście suche, zioła…
    60
    W najciemniejszą pędź ze mną gąszcz».
    …………………………
    po chwili
    Wizja, Młodość, Starość, RozkoszTo była wizja rozkoszy,
    Sen cudowny, sen miłosny,
    Wizję lada szmer płoszy;
    65
    To był sen, to była wizja mej wiosny.
    cisza — las z wolna szumi — słychać daleko śpiew
    Nie płaczze[4] dziewczyno,
    Nie płaczze malino,
    Powróci jedyny do swojej dziewcyny,
    70
    Jeno se konisie napoi we Wiśle
    Głos bliżej polany:
    Przyjedzie, przyjedzie
    I u ciebie bedzie
    Co nockę w kumorze[5],
    75
    Moje ty nieboze, hu ha!
    …………………..

    FAUN

    E, to te dziewczyny ze wsi,
    W czerwonych spódnicach, żółtych chustkach,
    To one się tak drą po lesie.
    80
    Myślałem — —
    Myślałem, że to tamte z mojej wiosny —
    Raz spotkałem jedną taką,
    Głupia uciekła ode mnie z krzykiem:
    Diabeł, diabeł —
    85
    — — — — —
    Trzeba im napędzić strachu.
    Beknę:
    głośno
    Mee-e-e — …
    Po chwili z lasu wychodzi dziewczyna, staje, patrzy pod słońce, przysłania ręką oczy, zdumiona, przerażona — żegna się, z krzykiem ucieka w las.

    FAUN

    90
    E, jak się przestraszyła,
    Beknę drugi raz:
    Be-e-e-e…
    ……………..
    W lesie słychać wołania: Maryś! Jaguś! Kasiu!
    Chwila ciszy, słońce dogrzewa coraz bardziej — od czasu do czasu zrywa się cichy szum w lesie.
    Faun kładzie się na ziemi do słońca — po chwili:
    O słońce ogniste
    95
    Jak pali —
    — — — — —
    po chwili — melancholijnie
    Na niebie słońce gore,
    A rzeką iskry płyną,
    Gaje oliwne cicho w słońcu marzą.
    100
    Na pól zieloną morę,
    Na gaj krasny brzoskwinią
    Ognisto-złotą ciska słońce żarzą.
    W zielonym tam ogrodzie
    Przy szeleście fontanny,
    105
    Stary Horacy[6] siedzi zadumany;
    Trudzi się przy swej odzie
    I pięknej szuka «skandy»[7]
    I rytm by gładko był w wierszu dobrany…
    I czasem patrzy długo
    110
    Na te słoneczne pola,
    Marzące przesuwa po nich oczy —
    Na lasy biegnące smugą,
    Na wysmukłe topole,
    Na błękit gór ginących w przeźroczy.
    115
    I rozmarzył się stary…
    I ożywił bogami
    Lasy, łąki z szmaragdu, rzek wodę.
    — W tych lasach głos fanfary…
    Dyjana[8] szczuje psami
    120
    Łanię — na jej niepomna urodę,
    Łania mknie jako strzała,
    Biegnie nad strumień w dolinę —
    Tu ją dopadła zażartych psów zgraja…
    Tam łąka od kwiatów biała,
    125
    Na nich stado owiec sine,
    Pod bystrym okiem czujnego rataja.
    To bóg Feb[9] dalekocelny,
    Swe trzody wygnał na błonie — —
    Przygrywa sobie na lutni… … …
    130
    Tam znów orszak weselny
    Bakcha[10] — w zieleni lasu tonie,
    Krzyczą, gwiżdżą Faunowie rezolutni
    I Muzy[11] tańczą pijane,
    Aż Sylen[12] śmieje się gruby,
    135
    I echa budzą się w lesie —
    A Fauny skaczą, rozgrzane
    Winem — aż dymią im czuby.
    Ich śpiewy echo w las niesie…
    Tak stary poeta marzy:
    140
    O bogach, słońcu i łąkach kwiecistych,
    Aż zasnął — znużony marami.
    A nad nim dźwięcznie owad gwarzy
    W konarach drzew cienistych,
    I obłok szumi białymi skrzydłami — —
    145
    — — — — — — — — — —
    Chwila ciszy.
    Słychać z głębi lasu kroki i rozmowę ludzi idących gromadą — Faun nasłuchuje.
    Z głębi lasu wychodzą na polanę: ksiądz w komży — organista z kropidłem i wodą święconą, — a za nimi gromadą chłopi — parobcy — dziewki — baby z motykami na ramionach — stają na brzegu polany — rozglądają się.

    FAUN

    patrzy
    Cóż to za gromada ludzi,
    Faunalie[13] odprawiają?!

    PROBOSZCZ

    No, a gdzież on jest?
    Głupia narobiła strachu.
    150
    Gdzież ten diabeł?

    DZIEWCZYNA

    Tu go widziałam, stał,
    Rogi miał kozie
    I na kozich nogach stąpał
    I cały taki kudłaty,
    155
    Ale już bardzo stary.
    Weszłam między te chojary,
    Słucham, a tu cosik becy —
    Wyzieram, patrzę, a tu cosik siedzi…
    Ledwiem od strachu nie padła.

    PAROBEK KUBA

    160
    Ej baje, baje,
    Coześ ty smentka zjadła,
    Takie bajdy gadać;
    Gdzieby tez ta dyjabeł miał cas siadać.

    JAKAŚ BABA STARA

    z gromady krzyczy
    O Jezusie, dyć tam się cosik rusa[14],
    165
    Dy on tam siedzi —

    LUDZIE

    Gdzie, gdzie — … … … …?!

    STARA BABA

    O tam pod jodłą.
    Wszyscy spostrzegają Fauna przerażeni. — Ksiądz z organistą zbliżają się trwożliwie — ludzie przerażeni żegnają się — cofają.

    PROBOSZCZ

    podchodzi do Fauna — drżącym głosem
    Exorciso te in[15]

    FAUN

    wstaje
    Jestem Faun[16],
    170
    Leśny bóg,
    Z klasycznej pochodzę krainy.
    Powiedziały ci pewno te głupie dziewczyny
    O mojej tu bytności;
    Jestem starością zmęczony —
    175
    I wygrzewam ciało moje na słońcu,
    A że teraz wiosna
    I słońce dogrzewa,
    Budzą się we mnie wspomnienia
    Mej młodości.
    180
    Marzę…

    PROBOSZCZ

    zdziwiony
    Jak to, więc ty jesteś
    Faunus,
    Ów w klasycznych opiewany wierszach?
    Aha — coś pamiętam — — —
    185
    Owoż ty jeszcze za czasów
    Graeciae et Romae istniałeś.
    Ale że się ty nie bałeś
    W tak dalekie zapuszczać strony. —
    Jakże tu przyszedłeś
    190
    I po co — ?!
    Może za ewokacją czyją,
    Może jakiemu artyście pozować?!
    Bo wiem i widzę, że diabłem nie jesteś;
    Diabły zresztą teraz pod inną postacią się kryją;
    195
    Mamy na to dowody wcale kanoniczne.

    FAUN

    Wyszedłem z italskiej krainy,
    Gdzie wymarli Faunowie,
    Nimfy się rozpierzchły,
    Driady na zwykłe zmieniono dziewczyny,
    200
    Dni mego życia zmierzchły.
    I tak się wlokę lasami
    W nadziei
    Że może znajdę kogo z mej drużyny.

    PROBOSZCZ

    zdziwiony
    Ale skądże ty, Faunie,
    205
    mówisz naszą mową,
    Przecieżeś ty z rzymskiej mitologii,
    Przecież, zdaje mi się, do ciebie Horacy mówi po łacinie?!…
    Zaraz… pamiętam jeszcze z Poetyki,
    Zaraz… Aha…
    deklamuje
    210
    Faune, Nympharum fugientum amator
    per meos fines et aprica rura
    lenis incedas abeasque parvis
    Aequus Alumnis
    si tener pleno cadit haedus anno
    215
    larga nec desunt Veneris sodali
    vina craterae, vetus ara multo
    fumat odore[17].
    ……………………
    A potem kończy się:
    220
    Inter audaces lupus errat agnos[18]
    Zaraz… ale sam koniec zapomniałem…
    …To po łacinie — ale skądże ty umiesz naszą mowę — — ?!

    FAUN

    Idąc lasami i ziemią tutejszą,
    Słyszałem waszą mowę.
    225
    Chłop, gdy orze, gada z rolą.
    Pasterz z bydłem, gdy pasie.
    Dziewczęta w lesie — słońcu wiosennemu
    Śpiewają…
    Drzewa szumią,
    230
    Potoki szepcą
    Waszą mową…
    Wy Barbari —
    I ziemia, gdy ją burza smaga,
    Ona się skarży waszą mową.
    235
    Czy od ziemi, waszej uczyliście się mowy,
    Wy Barbari?!…
    Cóż to za kraj?
    do proboszcza
    Któż ty jesteś?!

    PROBOSZCZ

    Jestem proboszcz tutejszej parafii,
    240
    Lud nauczam i wszelkie wykorzeniam wady,
    Nieczystość, pijaństwo, złodziejstwo
    I inne łajdactwo.
    Uspokajam butę ludu, godzę zwady
    Między chłopy a pany.
    245
    Ten las zwykłych jodeł,
    To własność pana naszego dziedzica;
    Owóż ten pan kochany,
    Wielki miłośnik sztuk i twojej ojczyzny,
    Włoch — kocha sztukę, często tam jeździ,
    250
    A potem o tym pisze pamiętniki,
    Aby coś kraj skorzystał.
    O, bo jeszcze daleko z kulturą nam do zagranicy…
    A co do tego kraju, ma on blizny
    Po awanturach i to wcale niepotrzebnych,
    255
    Co nawet o tym niektórzy mówią historycy —
    Zresztą całkiem zwyczajny kraj,
    Gdzie się gnieżdzi:
    Wrona, sroka, bocian i ptak tym podobny,
    A nazywa się ten kraj Polonia.

    FAUN

    260
    A — Polonia, Poloni, coś o was słyszałem,
    Pono czuli jesteście na cudze pochwały
    I zresztą bardzo weseli ludzie.
    Pono tańczyć i pić lubicie dużo…
    Zresztą wiem o was mało…
    265
    Zajęty byłem sobą, mym życiem,
    Kiedy grono winne dojrzewa
    I gdzie najpiękniejsza Dryjada zabawia,
    I na jaką nutę szpak gwiżdże albo drozd zaśpiewa,
    O tym myślałem
    270
    I tym tylko żyłem.
    Człowieku, możesz wyobrazić
    Mnie — któremu las huczał życiem,
    Mnie — któremu każdy zakąt lasu
    Dyszał rozkoszą —
    275
    Ja wesoły, zwinny Faun…
    po chwili
    Teraz patrz….
    Starość zła jako Gorgona,
    Patrz — włosy z brody,
    A rogi od głowy odłażą;
    280
    Patrz: na to mi przyszło —
    Ja, który żyłem miłością i pięknem,
    Patrzaj — na to mi przyszło —
    zasłania twarz rękami
    Tymczasem schodzi się coraz więcej ludzi — bab, parobków, dziewcząt — cisną się koło Fauna, gapią.
    Nadchodzi wójt.

    WÓJT

    Niech bedzie pochwalony!
    Dobry dzień Jegomości.
    całuje proboszcza w rękę

    PROBOSZCZ

    285
    Na wieki wieków —
    Jak się macie, wójcie?

    WÓJT

    wielce zdziwiony
    Ady[19] lece pendem — prosę Jegomości —
    Ady niedaleko stąd orzę,
    A przylatuje do mnie dziewucha
    290
    I godo że się cosi w lesie objawiło —
    Lece w dyrdy…
    … … … … … … … … …
    A cóz to takiego — niecysto siła cy co,
    Cy przebroł się kto — cy co?!!

    PROBOSZCZ

    295
    Widzisz, to jest zbiedzony
    Stary Faun z kraju włoskiego.

    WÓJT

    E cóz to takie —?!
    E i racice mo…
    przypatruje się bliżej — dziwi się bardzo — kiwa głową
    A może to jaki obieżyświat,
    300
    Może dać znać do urzędu,
    Bo to teroz…

    PROBOSZCZ

    E nie, nie,
    E widzisz, to jest,
    Jakże to wytłumaczyć…
    305
    To taki staroświecki bóg w dziwnej postaci;
    Ja wam to zresztą powiem
    W innej porze.
    Bo to i człowiek — widzisz, może się przeinaczyć.

    WÓJT

    E może to jancykryst[20],
    310
    Bo pisali w gazetach,
    Ze koniec świata bedzie.

    PAROBEK KUBA

    macha lekceważąco ręką
    To jakisiś palamanter[21],
    Przebrany ciarach[22],
    Co się mu kumedyi zachciewa;
    315
    Gdzie to dyjabeł —
    Jakem ci był na Saksach,
    To w jednym mieście
    Taki som był wyrobiony
    Cy ta z żelaza, cy z miedzi.
    320
    Siedział, a wodę gębą puscoł —

    ORGANISTA

    Co też to Kuba bredzi,
    To jest… ale ty zresztą nie zrozumiesz tego.
    ogląda się
    Patrzcie, co się tu narodu
    Zeszło z wsi całej!

    PROBOSZCZ

    325
    No cóż tak wystawiacie gały,
    A do roboty — za darmo płacę!?
    Wypędza ich — gdy raptem na polanę wbiega dziewczyna, woła zdyszana.

    DZIEWCZYNA

    Ej jegomość, jegomość, prosę jegomości,
    Bo się Krasula cieli,
    Nijak nie mogą dać rady;
    330
    Gospodyni przysyłają, żeby jegomość śli
    — — — — — — — — —
    Nijak nie mogą dać rady,
    Jeszcze się stéro[23].

    PROBOSZCZ

    Idę zaraz — cicho, głupia —
    do Fauna:
    335
    A ty tu, Faunie, zostań,
    Zaraz wrócę.

    FAUN

    Nie odchodź — z kimże mówił będę,
    Z tymi ludźmi?
    Chciałbym mówić tobie
    340
    O moim smutku,
    Chciałbym mówić o mojej żałobie,
    Wygadać się, wynurzyć,
    Nie odchodź!
    Zostawiasz mnie chłopstwu,
    345
    Tej hołocie!

    PAROBEK KUBA

    rozgniewany
    No no, widzis go!
    Ty ciarachu rogaty,
    Tylko z hołotą nie wyjezdzoj,
    Bo my są też naród ślachetny!
    350
    Wynoś się, skądeś przysed — nic nom tu nie przegaduj,
    Bo my ta obstoimy sami za siebie…
    zamierza się ręką — zirytowany
    Bo jak cię lunę — psio krew —
    To ci zaroz te rogi odlecą!

    PROBOSZCZ

    No cicho, cóż znowu,
    355
    Patrzcie go…!
    Cóż ty myślisz, że to w karczmie —!

    PAROBEK KUBA

    A to niech nie poniewiera naszego stonu!!

    PROBOSZCZ

    do Fauna
    Ja się tu jeszcze nawrócę,
    To wezmę cię do siebie:
    360
    Przenocujesz u mnie.

    BABA STARA

    E, to ta jegość robią nierozumnie
    Takiego stracha.
    Dyć to nie przymierzając takie,
    Jak ten dyjobuł,
    365
    Co to w kościele na obrazie,
    Co to smaży dusze w piekle,
    A drugi pod kotłem podpolo;
    Ale jak już jegomości tako wolo,
    No to…

    PROBOSZCZ

    370
    Nic wam do tego — cicho.
    do organisty
    Pilnować, żeby co złego
    Nie zrobiły mu te chamy;
    Ja wnet wrócę!
    Druga DZIEWCZYNA wbiega, woła
    375
    Jegomość, jegomość,
    Bo gospodyni przysyłają,
    Co jakieś państwo przyjechało…

    PROBOSZCZ

    Jakie państwo?!

    DZIEWCZYNA

    A ponoć dziedzice —
    380
    Idę już.
    Ciekaw jestem, co na to powiedzą?
    To jednak szczególna rzecz.
    odchodzi pospiesznie
    Faun wstaje — przeciąga się — patrzy ku słońcu. Słońce idzie w górę — rozświetla polanę — parzy. Tymczasem ludzie przysuwają się bliżej ku Faunowi, baby, parobcy, chłopi, pastuchy wiejskie — ten dotknie rogów, ten pociągnie za kosmyk — pierwotna nieśmiałość ustępuje humorowi, który ich ogarnia na widok śmiesznego Fauna.

    WÓJT

    Zebyście nie taki stary,
    Tobym pedzioł, zeście psebrany.
    385
    Ze te rogi — te kopyta
    bierze go za rogi i — patrzy na racice
    Toście tak z figlów wdziali.
    — — — — — — — —
    drapie się po głowie — kręci głową
    390
    A kiz was ta dziadzi nadali.

    BABA STARA

    Dajcie spokój, musi to honorna osoba,
    Skoro go do się jegomość prosił.
    Ja bo się ta już na świecie nicemu nie dziwię,
    Każdy se ta żyje po swojemu — osobliwie.
    395
    E, to musi być komedyant,
    Co śtuki rózne udaje;
    Spytom się go, czy zonaty.
    do Fauna
    A masz ty babę —?!

    FAUN

    Co on mówi?

    ORGANISTA

    400
    Pyta się, czy pan ma żonę.

    FAUN

    Żonę… Wolnej miłości byłem ja oddany,
    Byłem kochany
    Przez boginie piękne —
    W cienistych gajach śpiewały mi one
    405
    Pieśni rozkoszy.
    A my
    W pląsach namiętnych nabierali szału,
    W chichotach gonili po lesie —
    A potem noc rozkoszy —
    410
    Ciało oddaje się ciału,
    A potem — winnic urodzajnych spijaliśmy plon,
    Soki z winnych wyciśnięte gron:
    — Wino!
    Wino — o ja mam wino,
    wyciąga z kieszeni butelkę
    415
    Dobre kościelne wino nie fałszowne;
    Sam pan dziedzic pije,
    Jak przyjedzie w odwiedziny do jegomości.
    Właśnie miałem odnieść do kościoła…
    Faun porywa butelkę — pije długo — ludzie się oburzają — niektórzy wyciągają ręce — lecą do Fauna z pięściami, oburzeni — organista zasłania go.
    zgorszony
    Ej panie organisto, nie trza było dawać,
    420
    Dyć to obraza boska:
    Wino, co jest do kościoła,
    Dawać takiemu pokrace — — —

    LUDZIE

    Ano, ano, patrzcie go,
    Dyć na to pomsty boskiej wołać!
    425
    Będzie się jegomość gniéwoł.

    ORGANISTA

    Ale ludzie, dajcie spokój,
    Dyć o tym jegomość nie musi wiedzieć —
    Niech sie ta stary pokrzepi.

    FAUN

    pije ponownie — odurzony trunkiem deklamuje — jego deklamacja przechodzi w śpiew i taniec
    O boski ty napoju Dionizosa,
    430
    Ty wlewasz siłę w kości me,
    Teraz czuję, żem jeszcze Faun:
    Jak pantery zwinne moje ciało
    I czuję zwinność moich nóg
    Evoe liber bóg, he ha —
    435
    I gdy tak napój szumi w głowie,
    Po kościach idzie dziwna moc
    I chciałbyś pomknąć w lubym szale
    Ze swą samiczką w cichy las,
    Bo czuję siłę moich nóg:
    440
    Evoe liber bóg, he ha!
    I taniec zawieść mogę w krąg,
    I z jaką muzą w pląsy puścić,
    Niech jeno zagra kto do taktu:
    Tanecznik jeszcze ze mnie dobry,
    445
    Wino mi dało siłę nóg
    Evoe Liber bóg he ha….
    Ludzie dziwią się, a potem śmieją — coraz bardziej ogarnia ich wesołość.

    PAROBEK KUBA

    A on ci wcale zgrabnie tońcy,
    Żeby mu zagrać, toby lepiej skokoł.

    FAUN

    Hej, ma tam który fletnię lub piszczałkę,
    450
    Niechaj mi zadmie, jeno co skocznego —
    Adyć jest tu Antek, pastuch
    Chodźże, masz piscołkę?!
    Z gromady wychodzi mały pastuszyna — ludzie popychają go ku Faunowi, on wyciąga fujarkę zza paska, poczyna grać po swojemu, jak to zwyczajnie przy bydle.

    BABA STARA

    A wybierzze sobie dziewkę do tońca.

    PAROBEK KUBA

    A wybier se jaką ładną.

    FAUN

    idzie do gromady ludzi
    455
    No pójdźże która ze mną w tan,
    Obrócisz się ze mną,
    A potem skacz tak,
    Jak i ja,
    Hop ha!
    Bierze jedną — wyrywa się — inne uciekają.

    BABA STARA

    460
    Nie bójże się, Jaguś,
    Przecie ci korona z głowy nie spadnie;
    Zatończze —
    Jedna zdecydowana — nieśmiało podchodzi do Fauna.

    FAUN

    Dobrze — graj —
    poczyna skakać — pastuch gra
    Czegóż tak smutnie grasz?
    465
    Do tańca zagraj mi!…
    Zagraj mu do taktu
    Na taką nutę, jak to w karczmie
    Grywają — walca albo tramlampolkę
    Abo śtajera —
    Pastuch gra — Faun skacze, obejmuje dziewczynę i kręci się w kółko — ludzie rozochoceni przytupują — Faun śpiewa.
    470
    Fletnie mi grają, a ja skaczę, hu ha —
    Chociażem stary, ale mocny, hu ha —
    To Bakchus z Florą tańczy, hu ha —
    Jak pięknym i lekkim się stał, hu ha —
    Ziemia drży, bogi się radują, hu ha! —
    Tańczy coraz namiętniej — nareszcie w tanecznym szale porywa dziewczynę na ręce — ucieka w las.

    FAUN

    475
    W las! w las!!
    Dziewczyna krzyczy.

    PAROBEK KUBA

    przypada, łapie za rogi
    A ty ciarachu, ja ci tu dom!
    Dziewuchy ci się zachciéwo,
    Ty psiokrew jedna…
    bije go

    LUDZIE

    krzyczą
    A wolze[24] tego odmieńca!
    480
    — Bij psią parę —!
    — I wino kościelne pił!
    — Spił się, a potem do dziewki się zabiero!
    — Pierz po pysku!
    Przypadają do Fauna — biją motykami, kijami — czym kto może.

    ORGANISTA

    biegnie ratować przerażony — woła
    Ludzie, bójcie się Boga, co robicie!

    WÓJT

    485
    Przestać, przestać!
    biegnie na pomoc

    LUDZIE

    biją Fauna, krzyczą
    — A naści, masz!
    — W łeb go, w łeb go!
    — Odtrąć mu te rogi!
    — Wal cornego —!
    490
    — Bij strzygonia!
    przewrócili na ziemię — biją, tratują

    BABA STARA

    przypada
    Ej ludzie, uciekajcie, jegomość idzie!!
    Uciekają ze strachem wszyscy — na polanie zostaje tylko Faun skrwawiony — kona.

    FAUN

    słabnącym głosem
    Umieram —
    Żegnaj mi słońce —
    Żegnaj mi lesie;
    495
    Idzie po mnie śmierć —
    Na obcej ziemi umieram,
    Faun ostatni —
    A zabił mnie niewolnik chłop,
    Do czynu skory….
    500
    Żegnaj mi lesie,
    Żegnaj mi łąko,
    Żegnaj mi słońce:
    ………….
    Nie zobaczę już letnich żniw
    505
    Ni winobrania —
    Umieram,
    A zabił mnie niewolnik chłop,
    Barbarzyńca.
    umiera
    — — — — — — — —
    Na polanę wchodzą ksiądz, wójt, organista, pan dziedzic i pani (pod parasolką).

    ORGANISTA

    opowiada
    …a potem bili
    510
    Kijmi, motykami,
    Czym kto mógł.
    Potem kopali nogami…
    My oba z wójtem bronili.

    WÓJT

    Broniliśmy, prosę jegomości,
    515
    Ale co poradzi z narodem, jak się rozhuka,
    A im niby markotno było, ze się
    Za przeproseniem do dziewuchy broł!

    PROBOSZCZ

    I żyj tu z takimi ludźmi —
    520
    Doprawdy strach bierze —
    Pokazuje się[25], że ich nie można
    Ani na chwilę samych puścić.
    Żem tylko odszedł,
    Już sprawili szelmowską sprawkę!
    Pan dziedzic i pani oglądają Fauna.

    DZIEDZIC

    525
    A to ciekawe,
    Skąd on się tutaj wziął.
    I że właśnie nasz go zabił chłop,
    To wstyd…
    Zawsze to osobistość sławna i nietutejsza.
    530
    Trzeba do dzienników podać,
    Jak i co było,
    Żeśmy temu niewinni, jeno chłop.
    A przecież się ich oświeca, naucza —
    Ale wójt, wójt, od czegóżeś tam był!!

    WÓJT

    535
    Prosę wielemoznego pana,
    Myśmy temu niewinni, jeno Kuba,
    Ten parobek…
    Ze taki zdroźliwy na honorze i nogły[26],
    Jak zacon bić — — —!!

    ORGANISTA

    540
    E — że to, proszę jaśnie pana,
    Podobno był cudzy bóg… jakiś?!

    DZIEDZIC

    Ale właśnie, że był kulturny,
    Nie powinni byli zabijać.
    Ale chłop to się tylko bić a bić!

    PANI

    patrzy na leżącego Fauna
    545
    E, on już taki stary,
    I tak niewiele się mu należało.
    E, chodźmy stąd, zawsze to nieprzyjemnie przy trupie;
    Gorąco, wnet pocznie cuchnąć, chodźmy.

    DZIEDZIC

    Trzeba przysłać po niego ludzi,
    550
    Wziąć go stąd — — —
    — — — No i tak zginął ostatni,
    Na ziemi polskiej Faun!
    Odchodzą.
    Na polanę wychodzi dziewczyna — staje nad trupem Fauna — patrzy.

    DZIEWCZYNA

    E, nie zyje — zabili….
    A tu taka wiosna piękna,
    555
    Słoneczko tak grzeje — ej wiosenka!!
    Z lasu słychać śpiew — daleko.
    Rekrucie, rekrucie,
    Nie chodź mi po rucie,
    Ostre podkówki mas,
    Rutkę mi sprzecinas, hu ha-a!

    DZIEWCZYNA

    śpiewa ile siły w głosie
    560
    Wiosenka, wiosenka,
    Słonecko na niebie,
    Przeczekałam zimę, Jasieńku, na ciebie, hu ha-a!
    Śpiewka milknie stopniowo w lesie — potem cisza. Słońce wyszło w górę. We wsi w kościele dzwonią na południe. — Gorąco i parno — w lesie słychać łomot i tętent goniącego bydła.

    DZIEWCZYNA

    woła
    Antoska, bo już na południe dzwonią,
    Zganiaj bydło, bo się gzije!…

    KONIEC

    Przypisy

    [1]

    krotofilny, właśc. krotochwilny (daw.) — żartobliwy. [przypis edytorski]

    [2]

    sioło — wieś. [przypis edytorski]

    [3]

    driady (mit. gr.) — boginki leśne, duchy drzew; tu zachowano dla rytmu wiersza daw. formę dryjad. [przypis edytorski]

    [4]

    nie płaczze (gw.) — daw. konstrukcja z partykułą wzmacniającą -że, wymawianą w gwarze „ze” (tzw. mazurzenie). [przypis edytorski]

    [5]

    w kumorze (gw.) — w komorze. [przypis edytorski]

    [6]

    Horacy, właśc. Quintus Horatius Flaccus (65–8 p.n.e.) — wybitny rzymski poeta liryczny, autor liryk, satyr i listów. [przypis edytorski]

    [7]

    skanda — zapewne od „skandować” (z łac. scandere: wstępować, wchodzić na coś), tj. dobitnie jak podczas występu na scenie wypowiadać słowa z podkreśleniem rytmiki wypowiedzi. [przypis edytorski]

    [8]

    Diana (mit. rzym.) — bogini łowów i księżyca, odpowiednik gr. Artemidy. [przypis edytorski]

    [9]

    Feb a. Febus (mit. gr.) — przydomek Apollina (znaczący z gr. tyle co: „Jaśniejący”), przewodnika dziewięciu muz, boga sztuki, wróżbiarstwa i gwałtownej śmierci. [przypis edytorski]

    [10]

    Bakchus a. Bachus (mit. rzym., gr. Dionizos) — syn Zeusa i Semele, wynalazł wino; czczony jako bóg wina i płodności; był patronem odbywających się co roku ku jego czci bachanaliów: obchodów połączonych z szalonymi, niekiedy rozwiązłymi ucztami, tańcami, pokazami teatralnymi itp. [przypis edytorski]

    [11]

    Muzy (mit. gr.) — patronki (i uosobienia) poszczególnych sztuk. [przypis edytorski]

    [12]

    Sylen (mit. gr.) — mądry wychowawca i towarzysz Dionizosa, boga wegetacji i wina; przedstawiany jako tłustawy mężczyzna z końskimi uszami, nogami i ogonem, często nadużywający wina. [przypis edytorski]

    [13]

    faunalie — analogicznie do bachanaliów: uroczystości ku czci faunów. [przypis edytorski]

    [14]

    dyć tam się cosik rusa (gw.) — przecież coś tam się rusza. [przypis edytorski]

    [15]

    exorciso te in (łac.) — zaklinam cię w… [imię Ojca i Syna i Ducha]; urywek formuły egzorcyzmu. tj. obrzędu wyganiania diabła w kościele rzymskokatolickim. [przypis edytorski]

    [16]

    Faun (mit. rzym.) — bóg płodności, pól i lasów, opiekun pasterzy, przedstawiany jako brodaty mężczyzna z koźlimi kopytami i rogami; utożsamiany z greckim Panem, któremu przypisywano dużą aktywność seksualną. [przypis edytorski]

    [17]
    Faunie, lubiący ścigać Nimfy płoche
    Błogosławieństwem obleć moje kopce,
    Drobnym przychowkiem opiekuj się trochę —
    A potem leć w strony obce.
    Przecież rok rocznie masz z kozła ofiary;
    Druhowi Cyprii stawiam z winem kruże,
    Sypię kadzidła — i ołtarzyk stary
    Wonnymi dymy okurzę.

    [przypis edytorski]

    [18]

    Inter audaces lupus errat agnos (łac.) — początkowy fragment Horacego Pieśni III, 18 (Do Fauna); w tłumaczeniu Lucjana Siemieńskiego: „Jagnięta mężnie wilkom patrzą w oczy”. [przypis edytorski]

    [19]

    ady (gw.) — a to; przecież. [przypis edytorski]

    [20]

    jancykryst (gw.) — antychryst. [przypis edytorski]

    [21]

    palamanter, właśc. palamentra a. palamętra (gw.) — człowiek przemyślny i przebiegły, zdolny, ale próżniak; włóczęga, rozpustnik, urwis; od: parlamentarz, tj. parlamentariusz (osoba pełniąca poselstwo, w czasie wojny wysyłana do obozu wroga). [przypis edytorski]

    [22]

    ciarach (gw.) — mieszczuch. [przypis edytorski]

    [23]

    sterać się — zmarnować, zniszczyć, nadwerężyć coś głównie przez ciężką pracę, trudy, zmartwienia itp.; tu: forma gwarowa 3.os.lp z końcówką -o (tj. stera). [przypis edytorski]

    [24]

    wolze — walże. [przypis edytorski]

    [25]

    pokazuje się — okazuje się. [przypis edytorski]

    [26]

    nogły (gw.) — nagły; gwałtowny, porywczy. [przypis edytorski]

    15 zł

    tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

    35 zł

    tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

    55 zł

    tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

    200 zł

    tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

    500 zł

    Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

    20 zł /mies.

    Dziękujemy, że jesteś z nami!

    35 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

    55 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

    100 zł /mies.

    W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

    Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

    Dane do przelewu tradycyjnego:

    nazwa odbiorcy

    Fundacja Wolne Lektury

    adres odbiorcy

    ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

    numer konta

    75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

    tytuł przelewu

    Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

    wpłaty w EUR

    PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

    Wpłaty w USD

    PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

    SWIFT

    WBKPPLPP

    x
    Skopiuj link Skopiuj cytat
    Zakładka Istniejąca zakładka Notka
    Słuchaj od tego miejsca