Maria KonopnickaDamnataW zaduszny dzień
1Garść ziemi wezmę i klęknę u proga
Cmentarnej bramy w dniu onym żałoby,
I wołać będę: o, proście wy Boga
O wielkie groby!
5O, proście Boga nie o te mogiły,
Co je bluszcz stroi a kwiecie oplata,
Lecz coby synom i wnukom się śniły
Przez długie lata!
Proście wy Boga o takie kurhany,
10Na których orły siadają i kraczą,
A wicher po nich, jękami przewiany,
Błądzi tułaczo.
O takie groby proście, nad któremi
Sine się gwiazdy słaniają i bledną,
15Z których przechodzeń na pierś bierze ziemi,
Choć grudkę jedną.
O polny kamień, o piasek pod głowę,
O pacierz świerków, o brzóz białych cienie,
O szumy lasów, o pieśni zbożowe,
20O pól westchnienia.
Proście wy Boga o takie mogiły,
Które łez nie chcą, ni skarg, ni żałości,
Lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły,
I żar miłości.
25I nie o marmur w napisy poryty,
I nie o jasne z palmami anioły,
Lecz proście Boga o wolne błękity
Nad swemi czoły.
Niech polna pliszka tam napój swój bierze,
30Niechaj was zieleń obrośnie piołunów,
Ale niech matki poszyją szkaplerze
Z waszych całunów.
O proście Boga o łzy rannej rosy,
O serc bijących dzwon głośny a żywy,
35O pieśń skowronka, co leci w niebiosy
Z nad żytniej niwy.
Niechaj o grobach waszych mówią starce,
Chromą na kuli opierając nogę,
I niech to chłopię, co gra na fujarce,
40Wie do nich drogę…