Poprawiono błędy źródła: przeczytałem > przeczytałam; non ri leggemmo > non vi leggemmo; przygód rycerza, bom > przygód rycerza tom; Pelron > Pelion; ANDRZEJ > ANDREA; TERSA > TERESA; ATRUR > ARTUR; bezmyśnie > bezmyślnie; nie dowiedział się nie o tem > nie dowiedział się nic o tym; prawdobniejsze > prawdopobniejsze; przynębiona > przygnębiona.
* pisownia łączna/rozdzielna, w tym pisownia z apostrofem i z łącznikiem np.: niema (brak) > nie ma; jakto > jak to; odemnie > ode mnie; pocichu > po cichu; któryby > który by; ogólno-ludzki > ogólnoludzki; Lindau'a > Lindaua; nieprawda, nie prawda > nieprawda; na prawdę > naprawdę; nie trudno > nietrudno; po za > poza;
* pisownia wielką i małą literą, np.: Pan > pan; Pani > pani;
* pisownia joty, np.: tragedya > tragedia; akcya > akcja; waryat > wariat; seryo > serio;
* fleksja, np.: tem > tym; czemże > czymże; najwyższem > najwyższym; wszystkiem > wszystkim; niesłusznemi > niesłusznymi; wszelkiemi > wszelkimi; mię > mnie; jednę > jedną; ma racyą > ma rację;
* dźwięczność i bezdźwięczność, np.: blizki > bliski; nizki > niski; zwycięzko > zwycięsko; strzedz > strzec; uledz > ulec; znaleść > znaleźć; zwycięzko > zwycięsko;
* inne zmiany pisowni, drobne zmiany leksykalne i składniowe, np.: giest > gest; doktór > doktor; tłomaczyć > tłumaczyć; pomięszanie > pomieszanie; ah > ach; Franczesca > Francesca; filistrowski > filisterski.
Inne zmiany leksyki: godło > motto; zbrodzień > zbrodniarz; paltot > palto; uściśnieniu > uściśnięciu; pozostała, czym była > pozostała, kim była; Zdarłem > Podarłem; mekler > faktor; konfidencja > poufałość; list rekomendowany > list polecony; prywacyj > wyrzeczeń; zawsze > wciąż, nadal.
Zmieniono składnię większości zdań z orzecznikiem przymiotnikowym w narzędniku, np.: jest szczęśliwym > jest szczęśliwy; byłam dumną > byłam dumna.
W części miejsc zmieniono szyk, np.: brat starszy > starszy brat; Ernesta ojciec > ojciec Ernesta; nim byś być mógł > mógłbyś nim być; na przegniłych już tylko podwalinach się utrzymuje > utrzymuje się już tylko na przegniłych podwalinach.
Uwspółcześniono składnię, frazeologię, niekiedy ze zmianą szyku, np. mam zaufanie, że > ufam, że; z intencją > z naciskiem; z zajęciem > z zaciekawieniem; scena się jasno oświeca > scena zostaje jasno oświetlona; wielki czas > najwyższy czas; pomagając ci do jego rozwinięcia > pomagając ci w jego rozwinięciu; dlaczegóż nie masz (…) obrać > dlaczegóż nie możesz (…) obrać; być tego zdania > być zdania; Nie tak to łatwo > Nie tak łatwo; o ile przynajmniej, o ile… > na tyle przynajmniej, na ile; Znajduję to zupełnie naturalnym > Uważam to za zupełnie naturalne; wszystko odbiera > wszystko bierze; Więc cóż takiego? > Więc któż taki?; nic nie odmawia > niczego nie odmawia; bilet do parostatku > bilet na parostatek; przepaść powoli wykopuje się między nami > powoli rozwiera się między nami przepaść; w moich oczach > na moich oczach.
Poprawiono rytm w poemacie: Był ciepły i jasny wiosenny dzień > Był ciepły, jasny, wiosenny dzień; Czytali, jak rycerz, co wśród walki > Czytali, jak rycerz, co wśród walk; Lecz rycerz ten przyjaciela miał > Lecz przyjaciela rycerz ten miał; Gdy usta ich raz spotkały się > Gdy raz ich usta spotkały się;
Poprawki tłumaczenia: daleko mądrzejsze. Jakże daleko > dużo mądrzejsze. Jakże daleko; Obowiązkiem pańskim jest tylko milczeć i słuchać > Obowiązkiem jego jest tylko milczeć i słuchać. Niewystępujące w oryginale didaskalia: „oddala się szybko” zmieniono na „odsuwa się szybko”, z uwagi na spójność z opisem początku następnej sceny.
Galeottodramat w trzech aktach z prologiem, z uwzględnieniem niemieckiego przerobienia Lindaua tłum. Jan Kleczyński
Oryginał hiszpański jest pisany wierszem białym, prolog tylko prozą. Przerobienie niemieckie Lindaua zmienia trochę prolog oraz skraca zbyt długie monologi i tyrady, zostawiając treść nienaruszoną; jest pisane całe prozą i zlokalizowane dla Niemiec. Trzymając się głównie Lindaua, przeniosłem tylko akcję do Włoch, co jest niemal rzeczą obojętną, przedmiot bowiem jest ogólnoludzki, scena może być wszędzie. (U autora akcja odbywa się w Madrycie). Kilka drobnych szczegółów z oryginału, opuszczonych przez Lindaua, przywróciłem. [Przypisek tłumacza]
OSOBY:
Rzecz dzieje się w stolicy (Florencja).
Epoka współczesna.
PROLOG
SCENA PIERWSZA
ERNEST
PoetaNie, to nie do wytrzymania! To oszaleć można, doprawdy! Czuję, czuję w sobie myśl: wszystko wydaje mi się tak jasne, tak logiczne i zrozumiałe, dopóki siedzi w głowie; niechże spróbuję przenieść to na papier, dać mu ciało i krew, w tej chwili wszystkie blaski gasną, obraz się zaciemnia i tworzę… nic, nic!… Cóż za straszliwa niemoc, co za różnica pomiędzy wolą a wykonaniem!… Ileż to razy w tych samotnych godzinach, gdy duch mój, rozmawiając tylko sam z sobą, tworzył świetne plany, gdy myśl biegała za myślą, serce biło przyspieszonym tętnem… ileż razy i mnie się wydawało, że jestem… poetą! Jakże szybko chwytałem za pióro! Z czołem pałającym, z nerwowym pośpiechem, zapisywałem od razu po kart kilkadziesiąt i odczytując je potem, widziałem, jak cudny obraz mej fantazji w mgłę się rozwiewa, jak kwiat natchnienia, oberwany z listków przez zimną rozwagę, świecił jak naga, martwa łodyga! To, co pisałem, były słowa, słowa, tylko słowa! A gdy zrozpaczony odsłaniałem me troski przed ludźmi, filisterski[7] ich rozum mówił mi na pocieszenie: „Jesteś jeszcze tak młody! Poczekaj, aż ferment wyszumi, zobaczysz, że z czasem z tego będzie dobre wino!”. Tak, „z czasem”, gdy przeminie młodość, gdy ogień wygaśnie, siły się wyczerpią! A jednak! A jednak… próbujmy jeszcze… ja muszę, muszę zwyciężyć!
SCENA DRUGA
JULIA
ERNEST
JULIA
Nie zamknąłeś pan drzwi… Ujrzałam światło, ale widzę, żeś pan zajęty, więc mówię tylko „dobranoc” i… nie przeszkadzam.
ERNEST
Ależ proszę!… Niestety, nie przeszkadzasz mi, pani… Chciałem pracować, nie mogłem. Gdzież małżonek?
JULIA
Wstąpił na górę do brata w jakimś ważnym interesie… ale zaraz ma powrócić… zostawmy drzwi otwarte, abyśmy jego kroki słyszeli. Więc nie napisałeś pan wiele? W takim razie szkoda, żeś pan nam do teatru nie towarzyszył.
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
Gdybyś pan był przyszedł[8], byłbyś mi oszczędził kłopotu tłumaczenia każdemu powodów twojej nieobecności.
ERNEST
JULIA
Zdaje się w istocie, że obchodzimy ludzi więcej, aniżeli na to zasługujemy. Przez cały wieczór brzmiało w naszej loży: „Pani sama! Cóż porabia pan Ernest?” — „W domu pracuje”. — „Czy pan Ernest nie chory?” — pyta inny. — „Cóż pani miły, nierozdzielny towarzysz?” — „Dziękuję, zdrów, dzięki Bogu, pisze w domu”. A potem w sposób „dowcipny”: „Cóż to, słońce dziś bez cienia?”. I tak bez ustanku. Zniecierpliwiło mnie to w końcu, a gdy to moje zniecierpliwienie pokazałam, pytający uśmiechnął się jakoś… dziwnie. Lecz mówmy o czym innym, o pańskim dramacie.
ERNEST
Sądzisz pani istotnie, że o nim mówić warto? Niestety, w mej głowie dotąd tylko chaos, wszystko wre i kipi bez porządku. Czuję jednak chwilami, że w tych luźnych myślach zaczyna się objawiać pewien związek; wszystko, co wkoło siebie widzę i słyszę, powoli przybiera kształty jakiejś całości; nawet ci ludzie, którzy w tak „przyjacielski” sposób wypytują się o nas — tak, i oni grają tu pewną rolę, kto wie, czy nie główną.
JULIA
ERNEST
JULIA
Czy nie mówiłeś mi pan, że osnowę swej sztuki oprzesz na ustępie z Danta[9] o Francesce[10]? Lub może niedobrze zrozumiałam?
ERNEST
Tak… i nie. Ustęp ten nie będzie stanowił głównej osnowy mego pomysłu; jest on z nim jednak w pewnym związku.
JULIA
A więc nie łudziłam się nadaremnie. Muszę panu wyznać, że po wczorajszej naszej rozmowie ustęp ten po raz pierwszy w życiu przeczytałam i… nie zrozumiałam go. Pan się uśmiechasz?
ERNEST
Nie, bynajmniej. Owszem, przypuszczałem, że i inni, czytając ustęp, mogą nie zrozumieć, o co właściwie tam chodzi, i dlatego wprowadzam do mego dramatu mały poemacik, który to miejsce Danta wyjaśnia.
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
Chętnie. Nazwałem go „Galeotto” i dodałem mu jako motto te słowa Danta: „Quel giorno piu non vi leggemmo avante”, „Dnia tego nie czytaliśmy więcej”[11].
ERNEST
JULIA
ERNEST
Bo Galeotto jest właściwie główną osobą. To jest… pośrednik. Gdyby nie on, byłaby może królowa Ginewra[15] pozostała, kim była dotąd: wierną żoną; trwożliwy Lancelot byłby się oddalił z kwitkiem i starał się zapomnieć o swojej miłości wśród nowych rycerskich czynów. Ale ów Galeotto to prawdziwy zbrodniarz, który nieświadomy płomień rozdmuchuje, znosi drzewo, przytyka lont gorejący, a potem — ucieka. Galeotto to wielki winowajca tragedii, którą inni, nie on, życiem i krwią przypłacają; a jest on bohaterem nie tylko z tej tragedii, ale prawie we wszystkich tragediach ludzkiego życia.
JULIA
ERNEST
SCENA TRZECIA
ANDREA
ERNEST
Nic, wcale. Właśnie wyspowiadałem się przed żoną. Podarłem wszystko, com dziś napisał. Widocznie mierzę za wysoko.
ANDREA
Tego nie mów, mój drogi. Wiesz zapewne, co powiedział Goethe[17]: „Tych lubię, co chcą niepodobieństwa!”. Tylko śmiało, tylko odważnie! Nie zrażaj się, ale i nie przymuszaj. Nie idzie ci — porzuć robotę i idź się rozerwać. Szkoda, żeś nie był w teatrze, wszyscy się bardzo o ciebie dopytywali.
ERNEST
ANDREA
Mój Boże, to bardzo naturalne. PrzyjaźńLudzie przyzwyczaili się widzieć nas troje zawsze razem. Razem chodzimy na spacer, razem jeździmy za miasto, razem jesteśmy w teatrze lub na koncercie, razem mieszkamy. Jesteśmy nierozdzielną trójcą; gdy jednego z nas brak, dziwią się wszyscy. Mój Boże, ileż już razy musiałem im tłumaczyć nasz stosunek. Że nie jesteś moim synem, jakkolwiek mógłbyś nim być, to już wiedzą wszyscy. „To musi być brat szanownej małżonki?” „Nie, panie”. „To zapewne bliski krewny?” „Nie, moja pani, ani krewny. Jest to tylko syn mego serdecznego przyjaciela. Nic więcej, ale i nic mniej także. Syn starego przyjaciela, którego kocham jak własnego syna i który, mam nadzieję, nam obojgu odpłaca się pewnym przywiązaniem”.
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
Ale dajże spokój! Nie dziękuj mi za nic; cokolwiek bym dla ciebie uczynił, będzie zawsze… za mało. Wszystko, co mam, czym dziś jestem, zawdzięczam twemu szlachetnemu ojcu, a i z tobą rachunek jest czysty zupełnie. Nie zapominaj, że ślepo wierzę w twój talent i ufam, że pomagając ci w jego rozwinięciu, przysługuję się prawdziwie ogółowi. Nie mów więc o żadnej wdzięczności, tylko pisz dalej — to będzie dużo mądrzejsze. Jakże daleko zaszedłeś?
ERNEST
ANDREA
ERNEST
Główna idea mojej sztuki bardzo nadaje się do dramatycznego rozwinięcia, ale cóż? Ile razy chcę ją ubrać w kształty dotykalne, ucieka mi i… znika.
Pierwsza trudność leży w tym, że główna osoba, która jest całą sprężyną działania, która wszystko ożywia i sprowadza katastrofę, nie może wcale pokazać się na scenie.
JULIA
ERNEST
Nie jest ona ani brzydsza, ani gorsza od wielu, na które codziennie patrzymy, jest to osoba… przeciętna, a zanadto szanuję opinię publiczną, abym tę osobę śmiał bezwarunkowo potępiać.
ANDREA
ERNEST
ANDREA
Sprawiedliwe bogi! Więc dramat mitologiczny z tytanami[19], potworami, a miejscem działania zapewne Ossa albo Pelion[20]!
ERNEST
ANDREA
Jeśli chcesz, abym cię zrozumiał, musisz się cokolwiek jaśniej wyrażać. Któż więc jest tą główną osobą?
ERNEST
ANDREA
A więc świat cały! No to masz rację, dla takiego bohatera i największe sceny będą za ciasne, ale dlaczegóż nie możesz zamiast całego świata obrać kilku „typów”?
ERNEST
Bo u mnie bohaterem nie jest ten lub ów, ale istotnie „cały świat”. Tu wszyscy tworzą sztukę, wszyscy są współpracownikami! Plotka, Krzywda, TłumMałe słówko rzucone na wiatr, uśmiech przelotny na twarzy, spojrzenie zamienione ukradkiem — to wszystko należy do akcji. I to dzieje się bez namiętności, bez celu, bez planu! Te wszystkie zaś drobne spojrzenia, uśmiechy składają się na potworną obmowę, krzywdzą na honorze, zatruwają szczęście i spokój rodzinny. Jeślibym połączył te pojedyncze rysy w jedno, powstałby obraz istotnego zbrodniarza. Rozdzielone, wydają się one rzeczą zwykłą, naturalną, ale doprowadzają do tego przekonania, że to społeczeństwo całe, prawie bezwiednie, jest tym zbrodniarzem.
ANDREA
JULIA
ANDREA
No, to jesteś szczęśliwsza ode mnie. Osoba, która ma sto tysięcy głów, która nie jest zła, a zbrodnię popełnia, tego pojąć moja głowa nie jest w stanie. Ale być może, że zrozumiem, skoro zobaczę to na scenie. Pozostawiając więc na boku twoją filozofię, zrozumiem przecież, co w twoim dramacie będzie ogólnoludzkie, i z pewnością zabawię się wybornie, jeżeli tam będzie ładna historyjka miłosna.
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
ERNEST
Nie inaczej. Nie ma u mnie młodego człowieka, który by kochał młodą panienkę czy mężatkę, jednak miłość jest osią sztuki.
ANDREA
ERNEST
Najprostsze. Tu wszystko jest codzienne, zwyczajne. A jednak z tych codziennych, niewinnych wypadków splata się akcja w najwyższym stopniu dramatyczna.
ANDREA
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
Wiesz, co ci poradzę? Napisz lepiej ten drugi dramat, który się dopiero zaczyna, kiedy się twój kończy. Jakiż tytuł?
ERNEST
ANDREA
No to mój kochany, jesteś skończonym marzycielem! Sztuka bez bohatera, bez miłości, bez akcji, dająca sytuacje codzienne i wreszcie kończąca się tam, gdzie się sprawa zaczyna — i nawet bez tytułu! Wiesz, że cię kocham, że wierzę w twój talent, ale tym razem jesteś widocznie na błędnej drodze. Odłóż na stronę swój wielki dramat, pójdź do nas na szklankę herbaty, połóż się spać spokojnie, a jutro rano chodź ze mną na polowanie: ustrzelimy parę bekasów[21] i all right[22]. Nieprawdaż, Julio?
JULIA
ERNEST
Nie, nie, nie! To wy, moi państwo, jesteście w błędzie. Właśnie teraz jestem pewny swego i im więcej o tym przedmiocie rozmawiam, tym jaśniej mi się on rysuje. Dziś jeszcze, zaraz, siadam do pisania.
ANDREA
JULIA
SCENA CZWARTA
ERNEST
Nie, nie dam za wygraną! PlotkaMuszę te niezliczone atomy, bujające w powietrzu, zestrzelić w jedno, pokazać, jak te tysiączne nic są straszliwym coś, jak z tych drobnych pyłków i grudeczek śniegu powstaje lawina, niosąca śmierć i spustoszenie. Chcę pokazać, jak przez ich gadanie kłamstwo staje się prawdą, potwarz przybiera kształty rzeczywiste, siejąc truciznę w dusze ludzkie. Pokażę, jak tacy ludzie, co się niby niewinnie dopytują w teatrze o nas, są faktorami[24] zbrodni. I tytuł mam właśnie. Mógłbym nazwać to „wielkim faktorem”, gdyby słowo nie było tak przykre; gdyż to właśnie „faktorstwo” jest głównym zajęciem tego bezmyślnego tłumu!
AKT I
SCENA PIERWSZA
JULIA
Słońce, NieboCo za wspaniały zachód słońca! Patrz na te obłoczki, co tak cudnie jaśnieją w złotawym promieniu światła! Gdyby było prawdą, co śpiewają poeci, a w co tak święcie wierzyły nasze prababki, że błękit nieba odbija naszą przyszłość, to należałoby się nam od losu wiele, wiele pięknych i szczęśliwych dni.
ANDREA
JULIA
ANDREA
JULIA
Ach, zawsze te nieznośne interesa! Dlaczegóż się tak nimi zajmujesz? Mamy, dzięki Bogu, ile trzeba i niczego nam nie brakuje. Dosyć już się napracowałeś w życiu; możesz więc teraz spokojnie używać owoców swej pracy.
ANDREA
Dziecko jesteś, moja droga. Nie tak łatwo przestać pracować, skoro się już całe życie do tego przywykło. Zresztą, szczerze mówiąc, na próżniaka jestem jeszcze za młody.
JULIA
Ależ owszem, nie chcę cię zupełnie odwodzić od pracy. Tylko nie przesadzaj. Uważam, że od pewnego czasu obsiadły cię jakieś troski: stałeś się milczący i daleko poważniejszy niż zwykle. To mnie niepokoi. Powiedz mi szczerze, czy masz jakie zmartwienie?
ANDREA
Nie, moja Julio, nie jestem niczym zmartwiony. Dopóki wiem, że ci nic nie dolega i nie braknie, jestem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy!
JULIA
ANDREA
I to nie. Nie pogardzałem nigdy majątkiem, ale też nie przeceniałem jego znaczenia; i dlatego może, żem nie dbał o nią, przyszła do mnie mamona[25] — jestem dosyć bogaty, ażeby być zupełnie spokojnym o przyszłość. Epoka ryzykownych spekulacji już dla mnie przeminęła. Na samo wspomnienie przebytych niegdyś wzruszeń wzdrygam się cały. Wszakże to nie dalej jak dwadzieścia lat temu byłem tak szalony, że postawiłem na kartę nie tylko moje mienie, ale i mój honor kupiecki. Byłbym niezawodnie dziś zrujnowany i może splamiony, gdyby wówczas ojciec Ernesta, stary Alessandri, nie był mi przyszedł z pomocą całym swoim majątkiem i kredytem. Dzięki jego uczynności ryzykowna spekulacja stała się świetnym interesem, moja cześć i kredyt pozostały nietknięte. Jemu więc zawdzięczam to, co posiadam i czym jestem.
JULIA
Bardzo to zacnie z twojej strony, że tak pamiętasz o przyjacielskiej przysłudze i że ciągle o niej mówisz, ale to rzecz już dawno skończona, dług spłacony…
ANDREA
JULIA
ANDREA
Spełniam tylko mój obowiązek. Gdybyż ojciec Ernesta okazał mi był później to zaufanie, jakie ja mu okazałem dawniej! Gdyby mi był odkrył swoje położenie! Ale on był zbyt dumny i ta duma to jedyna spuścizna, jaką przekazał synowi. Nie mogło mu przejść przez usta wyznanie, że budynek dawniej tak świetny, utrzymuje się już tylko na przegniłych podwalinach. Umarł nagle… i Ernest, który sądził, że ma wielki majątek, obudził się od razu… bez grosza.
JULIA
Czyż natychmiast, tego samego dnia, kiedy dowiedziałeś się o prawdziwym stanie rzeczy, nie udałeś się do Genui? Czy nie otrzymałeś od Ernesta upoważnienia do objęcia w jego imieniu spadku po ojcu?
ANDREA
Prawda, zrobiłem to wszystko, ale z Ernestem niełatwa sprawa. Gdyby ojciec na śmiertelnym łożu nie był mu polecił, aby miał do mnie zaufanie, słuchał moich rad, nie wiem, czybym go był potrafił skłonić nawet do przyjęcia tej gościnności, którą mu tak z serca ofiarowałem w moim domu. A jak się to jeszcze skończy, sam nie wiem, i to mnie właśnie niepokoi.
JULIA
Nie rozumiem cię, doprawdy! Nie bierz mi za złe, co powiem… ale już przesadzasz w twojej dobroci. Uważam za zupełnie naturalne to, co robisz dla Ernesta, ale czegóż chcesz więcej? Od roku jest u nas traktowany jakby członek rodziny, lubimy go oboje, on odpłaca nam wzajemnością i jest szczęśliwy, na tyle przynajmniej, na ile pozwala na to jego usposobienie.
ANDREA
Czy sądzisz, że jest szczęśliwy? Co do mnie, właśnie o tym powątpiewam. Uważam już od kilku tygodni, że jego położenie w naszym domu zaczyna go niepokoić. Zdaje mu się, że wszystko bierze, a nic nie daje, że jest na łasce, i przeczuwam, że pewnego pięknego poranka opuści nas pod pierwszym lepszym pozorem. Chciałbym koniecznie temu przeszkodzić, choćby dlatego, że jest to człowiek w najwyższym stopniu niepraktyczny. Dlatego też przemyśliwałem nad sposobem zatrzymania go u siebie i zdaje mi się, że znalazłem.
JULIA
Nie kłopocz się zbytecznie o to, co może być kiedyś! Tymczasem Ernest jest u nas, żyjemy wszyscy spokojnie, zgodnie, w serdecznych stosunkach. On ma talent, zostanie sławny, zakocha się, ożeni… wyszukamy mu ładną żoneczkę i będziemy dalej żyć we czworo, jak dziś we troje.
ANDREA
SCENA DRUGA
ERNEST
JULIA
ERNEST
Gniewajcie się na mnie, łajcie, mówcie, że jestem niewdzięcznikiem, żem niewart waszej dobroci, dość że dłużej nie mogę u was zostać.
ANDREA
ERNEST
Zechciejcie mnie tylko zrozumieć.
Postępujesz ze mną jak ojciec z synem! Czyż mogę tego nie doceniać? Ale przyznajcie, że moje położenie w waszym domu jest jakieś dwuznaczne: żyję wśród was nie jak syn wprawdzie, ale jak brat. A przecież czuję, że nie mam do tego żadnego prawa.
ANDREA
ERNEST
Wiem, co chcecie powiedzieć. Myślałem o tym wszystkim, ale nie mogę dłużej pędzić takiego życia. Jestem nieszczęśliwy, czuję, że upadam moralnie. Wasza przyjaźń mnie przygniata, spojrzenia jakie niekiedy rzucają mi ludzie, policzkują mnie. Jeżeli wasza przyjaźń i serdeczność uszlachetnia i łagodzi ten stosunek, to w oczach świata, który nie rozumie jego idealnych podstaw, będzie to zawsze stosunek… upokarzający.
ANDREA
ERNEST
Kto? Wszyscy, świat cały! Nie ten lub ów, którego pochwycić byłbyś w stanie, ale ogół. Ten sączy wkoło siebie truciznę, której jad jest w powietrzu i zatruwa nasze oddechy!
ANDREA
ERNEST
Tak myślisz? A czy wtenczas, kiedy jestem z wami w loży lub obok was w powozie, przy stole, nie słyszycie złośliwego pytania: „Ten młody poeta, co tak ciągle przebywa z państwem Girolamo, czy to ich bliski krewny?” — „Nie”. — „To może wspólnik?” — „Nie, bynajmniej”. — „Więc któż taki?” Na to pytanie odpowiada się… wymuszonym milczeniem lub wzruszeniem ramion, które obraża zarówno mnie, jak was.
ANDREA
ERNEST
ANDREA
ERNEST
Ma się rozumieć, że i on także! I pan Albert, i pani Teresa, jego małżonka, i pan Artur, ich syn, i wszyscy.
ANDREA
Nie zważaj, proszę cię, na te gadania. Wiem, że mój brat ma słabość zajmowania się drugimi i mówi wiele rzeczy…
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
To paradoksy. Ale rozumiem, że to wszystko ci dokucza i chcesz stawić czoło tym napaściom. Tęsknisz za niezależnym stanowiskiem, które by cię zasłoniło przed ludzkimi językami?
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
Posłuchaj. To, co ci powiem, dokładnie obmyśliłem, i moja propozycja nie jest bynajmniej ukrytą jałmużną. Zbliżam się do lat, w których człowiekowi należy się odpoczynek. Dlatego też szukam kogoś, kto miałby moje zupełne zaufanie, kogoś, komu mógłbym powierzyć tę część pracy, jakiej nie jest w stanie załatwić biuro, słowem, zdolnego, a dla mnie sympatycznego sekretarza. Dawno już szukałem takiego młodego człowieka i dziś właśnie zarekomendowano mi kogoś z Bolonii. Dopiero teraz… jakby mi zasłona spadła z oczu; właśnie myślałem przed chwilą: po cóż go mam szukać tak daleko, skoro go mam przy sobie. Ty będziesz moim sekretarzem.
ERNEST
ANDREA
Nie bój się, nie będzie to żadna synekura[27]. Będziesz miał nie lada robotę i wcale bym się nie dziwił, gdyby ci poczciwi ludziska, co dziś tak cię obmawiają, zaczęli potem krzyczeć na mnie, że cię… wyzyskuję! Tak, mój drogi, i ty na mnie będziesz narzekał.
ERNEST
JULIA
ERNEST
ANDREA
A teraz idę napisać do mego przyjaciela w Bolonii, że posada już zajęta. Do widzenia, panie sekretarzu.
SCENA TRZECIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
TERESA
ALBERT
TERESA
ERNEST
Nie umiem zwykle dobrze wypowiedzieć tego, co czuję… ale gdybyś pani mogła zajrzeć w głąb mego serca, widziałabyś, Julio, ile w nim mieści się uczuć wdzięczności i przyjaźni.
JULIA
ERNEST
JULIA
ALBERT
TERESA
ALBERT
TERESA
Nie trzeba zaraz czegoś złego przypuszczać. Julia jest tylko nieostrożna. Ale przecież ten Ernest powinien mieć rozsądku za dwoje.
ALBERT
No, jeżeli mój brat jest ślepy, ja za to mam oczy otwarte i potrafię spełnić mój obowiązek.
JULIA
TERESA
JULIA
ALBERT
JULIA
TERESA
ALBERT
ERNEST
ALBERT
Po nocy? Toś pan chyba niewiele widział.
Czy widzisz, jak mu policzki płoną? Jak twarz odwraca, aby ukryć pomieszanie? Już czas, najwyższy czas!
JULIA
ALBERT
SCENA CZWARTA
TERESA
ERNEST
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
Nie rozumiem cię, ale jeżeli sobie życzysz… Kochany przyjacielu, czy zechcesz mi wyświadczyć wielką grzeczność?
ERNEST
JULIA
Artur obiecał nam kupić bilety do teatru. Racz się pan dowiedzieć, czy mu się udało dostać dobre miejsce.
ERNEST
JULIA
ERNEST
SCENA PIĄTA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
Mam nadzieję, że nic się jeszcze nie stało. Ale musimy ze sobą pomówić, bo zagraża wam wielkie niebezpieczeństwo, którego zapewne nawet się nie domyślacie.
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
To rzecz drażliwa. Wahałam się długo. Mąż mój, tak zawsze dbały o honor swego brata, podziela moje zapatrywanie. Nie można dłużej zwlekać, tu trzeba działać.
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
Andrea? Co to ma znaczyć? Wiesz dobrze, że on nie daje z siebie żartować! I gdyby mu wpadł w ręce któryś z tych śmiałków, o których mówisz…
TERESA
Niełatwo by mu to przyszło. Można wyzwać na pojedynek… kogoś… ale niechże ktoś spróbuje bić się z całym światem!
JULIA
TERESA
Widzisz, moja droga Julio, jesteś jeszcze młoda i niedoświadczona i w zaufaniu swej niewinności możesz nieraz nieroztropnie narazić nawet… swoją dobrą sławę. Czy mnie rozumiesz?
JULIA
TERESA
Mężczyzna, SamolubstwoNie znasz jeszcze mężczyzn. To lekkomyślni egoiści, którzy dla godziny przyjemności gotowi są poświęcić dobre imię kobiety, honor jej małżonka. Wierz mojemu doświadczeniu, mojej przyjaźni dla ciebie… ten człowiek nie wart ciebie. Bądźże tak odważna, jak jesteś dobra, i postaraj się, aby Ernest dom wasz opuścił.
JULIA
Ach, teraz dopiero rozumiem! Więc o to wam chodziło!… Któż jest bezwstydniejszy, czy świat, który takie potwarze rozsiewa, czy ci usłużni przyjaciele, co je bezmyślnie powtarzają?
TERESA
JULIA
Nie przerywaj mi! Ktokolwiek w naszym stosunku z Ernestem upatruje coś zdrożnego, jest albo wariatem, albo podłym. Mąż mój przyjął go do swego domu jak przyjaciela i syna, ja go polubiłam jak brata i tego się nie zapieram. Ale nigdy, przenigdy żadne nieczyste tchnienie nie zamąciło naszego stosunku. I właśnie to braterskie uczucie, którego bynajmniej przed nikim nie ukrywałam, z którego byłam dumna — właśnie to mi poczytują za zbrodnię, która mnie czci pozbawia, a mężowi memu gotuje hańbę! To oburzające!
TERESA
Ależ uspokój się, nie płacz! Nigdy przecież nie myślałam o tobie nic złego, wszakże znam cię dobrze! Ale nie znają cię drudzy, i ci właśnie biorą was na języki. Od zarzutu pewnej lekkomyślności nawet ja was nie zwalniam: i tyś winna, i mąż twój, i Ernest. Moja droga, nie bądźże niesprawiedliwa. Jesteś kobietą jeszcze młodą, mąż twój już prawie stary. I ta zażyłość z takim… poetą, marzycielem, fantastą! Cóż począć? Świat tak już jest zbudowany, że pragnie wyjaśnień tajemniczych stosunków, a w tych wyjaśnieniach nie zawsze szuka najlepszej strony… I dlatego ogół dziś szepce, trąca się łokciami i… spogląda z politowaniem na poczciwego Andrea!
JULIA
Nie, to nie do zniesienia! Jeżeli już ci ludzie biorą mnie w opiekę, jeżeli mnie obmawiają — mniejsza o to, jestem czysta w swym sumieniu. Ale żeby jego, Andrea, najszlachetniejszego, najzacniejszego z ludzi, wciągać w tę sprawę, uważać za… śmiesznego — to nie do pojęcia! Gdybyż przynajmniej nie dowiedział się nic o tym!
TERESA
JULIA
SCENA SZÓSTA
ANDREA
JULIA
ANDREA
Uspokój się, moje drogie dziecko, nie płacz!
Widzicie — oto początek waszego dzieła.
Ale przysięgam: ktokolwiek raz jeszcze tej kobiecie łzy niewinne wyciśnie, ten odpokutuje za to ciężko — choćby był moim rodzonym bratem!
ALBERT
Twój zapał cię zaślepia, ale i ja wiem, co do mnie należy. Żem cię ostrzegł, tego nie żałuję i nigdy żałować nie będę.
ANDREA
ALBERT
ANDREA
ALBERT
ANDREA
SCENA SIÓDMA
ARTUR
To mi się nazywa matrymonialna idylla[28]! Wszyscy niech przykład biorą! Piękna, kochana ciociu, oto masz obiecane bilety.
JULIA
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ARTUR
Jakżeś ty szczęśliwa, moja droga ciociu! Nie tylko masz męża, który ci niczego nie odmawia, który cię ubóstwia, ale jeszcze i przyjaciela, który za ciebie w ogień skoczyć gotów.
ERNEST
ARTUR
Trzeba go było widzieć, jak się tam rzucał na górze, kiedy powtórzyłem mu nieuważnie jakieś niewinne słówko, zasłyszane na mieście… Mało brakowało, żeby mnie był za gardło ścisnął i zdławił jak kurczę.
ERNEST
Proszę cię, zaprzestań tych dowcipów, jeżeli nie chcesz mnie na dobre rozgniewać. A widzisz, że wcale nie mam ochoty na żarty.
Kochany przyjacielu, zastanowiłem się bliżej nad twoją propozycją i — nie gniewajcie się na mnie — ale nie czuję się zdolny do przyjęcia ofiarowanej mi posady…
ANDREA
ERNEST
Rozważyłem rzecz gruntownie. Jestem człowiekiem niepraktycznym, poetą … marzycielem… więc nie potrafię ślęczeć nad interesami. Potrzebuję, przeciwnie, w świat pojechać, uspokoić się trochę, wyburzyć… Teraz doprawdy jestem jeszcze do niczego.
ALBERT
ANDREA
Cóż za jakieś awanturnicze historie! Podróżować, podróżować, łatwo powiedzieć, ale ja jako człowiek praktyczny pozwolę sobie zapytać: jak daleko myślisz zajechać, jakie masz środki, plany?
ERNEST
Nie bójcie się, dam sobie radę. Czuję, że nie mogę tu dłużej pozostać, a ponieważ trzeba się rozstać, uczyńmy to jak najprędzej.
Droga pani! Rozrywam łączący nas węzeł, nie z lekkim sercem bynajmniej, a jeśli z mej przyczyny doznałaś pani jakiejś przykrości, racz mi to przebaczyć. Nie zapomnę nigdy o twej dobroci dla mnie.
ERNEST
No a pan… kochany przyjacielu, czy nie masz dla mnie żadnego spojrzenia ani uścisku ręki?… Czy naprawdę sądzisz, że cię obraziłem?
ANDREA
Nie, nie, mój serdeczny przyjacielu! Nie, nie wierzę temu. Przebacz mi, jeżeli chociaż przez jedną chwilę… ale nie mówmy już o tym! Pozostaniesz u nas w imię świętej, starej przyjaźni i… na złość całemu światu! Nie wypuszczę cię już od siebie! Nie odmawiaj mi, twój ojciec przez moje usta ci to rozkazuje! Zostaniesz i wszystko będzie nadal po dawnemu, nieprawdaż mój drogi? Nieprawdaż, Julio? Słyszeliście to, panie bracie i pani bratowo, słyszałeś Arturze, ty, co tak chętnie powtarzasz, co paplają drudzy! A teraz idźcie i opowiedzcie to wszystko „dobrym ludziom”, i powiedzcie im, że jeśli są na świecie niskie obmowy, to istnieją również i takie szczyty uczucia i zaufania, do których podła zawiść nie dopełznie nigdy! A teraz do stołu! Erneście, podaj rękę mojej żonie. Arturze, pójdziesz z matką. A my, Albercie, razem!
No, na cóż czekacie? Chciałbym, aby ten dom miał w tej chwili kryształowe ściany, aby wszyscy widzieli, jak przyjmujemy oszczercze pociski. Niech licho porwie wszystkie gadania, a my… żyjmy dalej po bożemu!
JULIA
ALBERT
ANDREA
ALBERT
ANDREA
ALBERT
ANDREA
AKT II
SCENA PIERWSZA
ANDREA
GOSPODYNI
Nie wiem proszę pana. Powiedział mi wychodząc, że będzie tu za godzinę. Godzina już dawno minęła, a pana jeszcze nie widać. To coś dziwnego! Taki akuratny i pilny pan! Znowu całą noc pisał. Bardzo się smucimy, ja i mój mąż, że już nas jutro porzuca.
ANDREA
GOSPODYNI
Tak proszę pana, kuferek już spakowany, a dziś rano przyszedł z Genui jakiś list polecony, zapewne bilet na parostatek. Takeśmy go namawiali oboje, aby pozostał! Jakby to taki młody i ładny pan zaraz potrzebował wyjeżdżać do Afryki, do jakiegoś tam Kongo, co go ledwie nauczyłam się wymawiać przeszłego miesiąca. Cóż to, czy tu u nas nie ma już z czego żyć?
ANDREA
GOSPODYNI
Ech, niewiele. Uśmiechnął się tylko i dodał: „Zostawcie mi to już, moja dobra Maciejowo, tak być musi”. Zresztą, on nie lubi dużo mówić.
ANDREA
SCENA DRUGA
ANDREA
ALBERT
ANDREA
Skromne, powiadasz? Nie krępujże się. Powiedz prawdę — to nędza, najistotniejsza nędza. I tak mieszka od kilku miesięcy, wychowany w zbytku, syn mego najlepszego, najszlachetniejszego przyjaciela! A teraz wyrusza stąd, przez nas wygnany, w świat, na niepewne losy, może na własną zgubę! I ja mam na to spokojnie patrzeć!… Wstydzę się swojej słabości, wstydzę się, że ludzka złość i jej żądło zachwiały moje szlachetne postanowienia. Ale teraz już szala się przeważyła: znów jestem panem siebie i nim pozwolę doprowadzić rzeczy do ostateczności, zatrzymam go, choćby przemocą! Byłbym nikczemnikiem, gdybym przez własny egoizm pozwolił mu ginąć.
ALBERT
Nie miej mi za złe, kochany bracie, ale za wysoko stawiasz obowiązki swej wdzięczności. Wiem, co byłeś winien staremu Alessandri, pojmuję, że robisz, co w twojej mocy, aby synowi ten dług wdzięczności spłacić. Pomagaj mu, oddaj mu nawet połowę twego majątku, uważam to wszystko za bardzo naturalne…
ANDREA
ALBERT
W takim razie nie możesz obwiniać siebie, tylko jego upór, który uniemożliwia wszelką pomoc. Twoje obowiązki czy wdzięczność muszą mieć przecież jakieś granice. Sądzę, że nie powinny wykraczać poza honor twego domu.
ANDREA
Ależ na miłość boską, wymień mi choćby jeden fakt, jedyny postępek tego biednego Ernesta, który by mógł zagrażać memu honorowi!
ALBERT
Chcesz faktów koniecznie? A czyż fakt waszego wspólnego pożycia sam przez się nie wystarcza?
Plotka, Obraz świataCo do mnie, chcę wierzyć w idealną czystość ich stosunku, ale czy światu zabronisz robić komentarze na ten temat? Ze światem żyjesz, a świat jest mocniejszy od ciebie! Musisz szanować jego wyroki, choćby były niesprawiedliwe. Świat nie lubi rzeczy niezwyczajnych, a skoro widzi, że pomiędzy parę małżeńską, złożoną ze starego mężczyzny i młodej, pełnej temperamentu kobiety, wchodzi interesujący, młody człowiek, pozostający z kobietą na stopie ciągłej poufałości — wtenczas szuka się dla tej zagadki zwykłego rozwiązania, w którym mąż… wiesz, jaką gra rolę! Nic tu nie pomoże twój mars[31] na czole i pogardliwy uśmiech ust. Co jest, to jest, i słaby musi ulec mocniejszemu. Z tego też względu byłem bardzo kontent, kiedy Ernest wasz dom opuścił, i kłamałbym, gdybym nie wyznał szczerze, że cieszę się niewymownie z jego szlachetnego postanowienia, wylania wrzącego potoku swych uczuć na piaski Sahary.
ANDREA
Zachęcający masz sposób rozumowania, nie ma co mówić! Więc już czystych stosunków przyjaźni między młodym człowiekiem a młodą kobietą być nie może! A to, co szlachetne, a niezwykłe, powinno być traktowane na równi ze zwyczajną podłością! To przyjdzie doprawdy zwątpić o świecie i o Bogu!
A co w tym najstraszniejszego, że i ja sam nie mogę całkiem oprzeć się tym fatalnym wrażeniom… Mówię wprawdzie głośno i stanowczo każdemu w oczy, że to nikczemne potwarze. A mimo to jakiś głos szatański szepce mi nieraz do ucha: „A gdyby też oni mieli rację? Gdyby to ich kłamstwo było prawdą albo przeczuciem prawdy? W obronie twierdzy honoru złym środkiem jest zaufanie…” Tak najróżnorodniejsze uczucia walczą ze sobą w moim umyśle.
ALBERT
ANDREA
Więc myślisz jeszcze, że ja mu pozwolę odjechać? Jeśli już nie obowiązek, to zwykły osobisty interes powinien mi to odradzić.
ALBERT
ANDREA
Zaraz ci to wytłumaczę. Już parę miesięcy, jak nas Ernest opuścił; przez cały ten czas jestem ciągle w najfatalniejszym usposobieniu i humorze: zły, smutny, niesprawiedliwy. Nawet względem Julii nie mogę się zdobyć na przyjemne słowo, na kochające spojrzenie. Przecież ją to musi boleć, musi siebie nieraz zapytywać w duszy: „Czym zasłużyłam na takie postępowanie?”. A to uczucie, że spotykają ją ode mnie niezasłużone przykrości, coraz musi ją gorzej względem mnie usposabiać. Tym sposobem powoli rozwiera się między nami przepaść; zniknęły nasze poufałe rozmowy, nawet ton naszych głosów jest odmienny. Mnie truje podejrzenie, ją pożera smutek i żal.
ALBERT
ANDREA
Nie mogę! Czuję, że wątpiąc o niej, jestem niesprawiedliwy, ale nie mam już siły na pokonanie mego szaleństwa! A to, co ja tracę, on wygrywa! To ja jestem tym Otellem[32], tym ponurym, okrutnym zazdrośnikiem, tyranem, podczas gdy on przedstawia się w aureoli szlachetności, wspaniałomyślnego zaparcia, wzniosłego męczeństwa! A świat ciągle podsyca ten płomień… i tych dwoje ludzi, którzy słyszą każdego dnia i o każdej godzinie, że się kochają… cóż by było dziwnego, gdyby w to wreszcie sami uwierzyli!
ALBERT
Zakładając, że tak się rzeczy mają, czyż rozdzielenie nie jest najlepszym lekarstwem dla obojga? I czyż nie zamknie ust wszelkim potwarzom? A ty, krótkowidzu, nie chcesz przyznać tego, co tak oczywiste, bijące w oczy!
ANDREA
To ty jesteś krótkowidzem! Więc mam go posłać w świat daleki, skazać go na życie pełne udręczeń i wyrzeczeń — a sam zostać w moim „szczęśliwym” gniazdku rodzinnym? I mam w oczach Julii uchodzić za niewdzięcznego egoistę, za głupiego zazdrośnika, który dla przywidzenia, dla mary[33], poświęca życie młodego człowieka? Więc mam patrzeć spokojnie, jak ona w smutku i tęsknocie dni pędząc, posyłać będzie swoje myśli tam, za morze, w stronę wygnańca, którego czoło niewdzięczność ludzka otoczy aureolą męczeństwa?
ALBERT
SCENA TRZECIA
ALBERT
ARTUR
Zapewne ta sama sprawa, co i was. Dzień dobry, wujaszku! Dzień dobry, ojcze. Ale dziwi mnie, że już wiecie o całej historii. Prawda, że scena w kawiarni była zbyt jawna.
ALBERT
ARTUR
ANDREA
ARTUR
ANDREA
ALBERT
ANDREA
ARTUR
ANDREA
ARTUR
ANDREA
ARTUR
ANDREA
Sekundanci?! A tak, naturalnie, z powodu wyjazdu. Ale musimy przeszkodzić jednemu i drugiemu, tak pojedynkowi, jak i jeździe.
ALBERT
ANDREA
Mam nadzieję nakłonić Ernesta do łagodniejszych kroków, a i jego przeciwnik da sobie przecież wyperswadować. Zbyt ostre słowa dadzą się przecież cofnąć.
ARTUR
Ostre słowa? Wujaszku, zdaje mi się, że twoje informacje były bardzo niedokładne. Tu nie chodzi przecież o słowa, ale o policzek, wymierzony baronowi della Rocca przy dwudziestu świadkach, w Cafe Ricco…
ANDREA
ARTUR
Być może. Obelga jednak była tak wyraźna, że nikt jej płazem puścić nie może, zwłaszcza baron, który w tych sprawach nie żartuje i odbył już kilkanaście pojedynków. Postawione warunki są też dosyć ostre: bój na śmierć i życie, a przynajmniej dopóty, dopóki jeden z przeciwników nie stanie się niezdatny do walki.
ANDREA
ARTUR
ANDREA
ARTUR
Kochany wuju, to zapalona głowa! Właśnie spotkał w kawiarni przyjaciela, który mając kogoś z krewnych w Kongu, miał mu dać list polecający oraz parę ważnych wskazówek. Honor, Plotka, KłótniaSiedzieli spokojnie przy bocznym stoliku i nie zważali na wesołe towarzystwo młodzieży, które zajmowało wielki środkowy stół. Wtem do uszu Ernesta doszło wymówione dość głośno jego własne nazwisko i przy tym jakaś ironiczna uwaga, dotycząca zamierzonej podróży. Drgnął cały, ale słucha dalej. Po chwili słyszy swoje imię, powtórzone raz jeszcze, a obok niego imię kobiety — i temu skojarzeniu wtóruje niegodny, brudny koncept, przyjęty śmiechem przez całe zgromadzenie. Tego było już nadto — zrywa się jak szalony, skronie nabiegają mu krwią, chwyta gwałtownie barona za rękę i drżącym z wściekłości głosem szepce raczej, niż mówi: „Kłamiesz, nędzniku! Odwołaj to natychmiast!” Możecie sobie wyobrazić, co się dalej stało. Cisza grobowca, straszna. Baron, blady z gniewu, chce podnieść rękę, ale Ernest go uprzedza — rozlega się policzek. Obecni z trudem rozdzielają walczących.
ANDREA
ARTUR
ANDREA
ALBERT
ANDREA
Tak, potrzebuję teraz spokoju. Obraza dotknęła moją żonę i nikomu nie przyznaję prawa bronienia jej honoru. To należy do mnie. Czy mogę na ciebie liczyć, Albercie?
ALBERT
ANDREA
ARTUR
ANDREA
ARTUR
ANDREA
ALBERT
ANDREA
Dotychczas potwarz grała ze mną w chowanego. Była wszędzie i nigdzie — czułem ją wkoło siebie, a nie mogłem pochwycić. Nareszcie mam ją w postaci człowieka z krwi i kości… człowieka tego zgnieść muszę… muszę! Chodźmy.
SCENA CZWARTA
ARTUR
Widzę, że znowu palnąłem kapitalne głupstwo! Ale przecież o samym wypadku już wiedział — dopowiedziałem tylko szczegóły… Ile w tym mojej winy? Musiał się przecież o wszystkim dowiedzieć, a lepiej wcześniej niż później… Strasznie głupia historia! Co do mnie, nie przypuszczam nic złego, znam Julię i Ernesta… ale świat!… Ten ich potępia niezawodnie, zwłaszcza że, bądź co bądź, zachowywali się nieostrożnie. I jeśli była jakaś wina z ich strony, to może właśnie pomiędzy tymi czterema ścianami znalazłby się na nią dowód! Aha, otóż macie! Tu stoi fotografia Andrea, naprzeciw niej tylko puste ramy, z których zapewne wyzierało ku Ernestowi wyraziste spojrzenie mojej cioci… Co się stało z tym portretem? Czy go zniszczył? Hm, to by także coś znaczyło. Albo może — i to prawdopodobniejsze — obraz powędrował w inne miejsce, bardziej poufne, i spoczywa obecnie… na serduszku młodego przyjaciela! Hm, hm! A tu znów jakieś wiersze… zobaczmy. Oho! ho! Pożegnanie, którego początkowe litery, ułożone w akrostychu[34], tworzą imię… Julia!
Oj, oj, coś mi się to nie podoba! Ha, może to tylko poetyczna zabawka, jak to u tych panów w zwyczaju… ale… znam obwinionych, którzy na mocy mniej ważnych poszlak zostali skazani… A tu znów Dante… otwarty na tej samej stronnicy… nadal na opowiadaniu o Francesce z Rimini! I znów dalej próba metrycznego przekładu tej tragedii:
Galeotto!… Taki tytuł dał przecież swojej nowej sztuce, o której opowiada cuda… Ale otóż i on.
SCENA PIĄTA
ERNEST
ARTUR
Nie nudziłem się wcale. Byłem nawet trochę niedyskretny i grzebałem w twoich papierach. Osobliwszy z ciebie maniak, mój przyjacielu; w chwili tak poważnej i mając stanąć oko w oko z tak niebezpiecznym przeciwnikiem, ty zamiast wprawiać się w robieniu bronią — piszesz wiersze.
ERNEST
Masz rację. To śmieszne… ale uroiło mi się w głowie skończyć mój dramat. Próżne marzenia! „Wielki Galeotto” pozostać musi niedokończonym fragmentem, jak i jego autor.
ARTUR
Więc tylko dla dokończenia dramatu chciałbyś żyć jeszcze? Sądziłem, że w tej nieciekawej farsie życia można by przecież znaleźć inne, bardziej konkretne przyjemności. Wszakże słońce tu tak pięknie świeci, morze tak wspaniale się pieni, a najpiękniejszy twór Boży — kobieta…
ERNEST
Moja filozofia jest bardzo prosta: jeśli ja zabiję barona, zyskuje na tym świat; jeśli zaś on mnie zabije, wygrywam ja.
ARTUR
ERNEST
ARTUR
ERNEST
ARTUR
ERNEST
ARTUR
ERNEST
Nikt nam nie przeszkodzi. Tu nade mną jest wolne mieszkanie: wielka pracownia malarska, oświetlona od góry. Za parę sztuk złota portier dał nam klucz od mieszkania na całe popołudnie. Sekundanci są zawiadomieni, broń gotowa.
ARTUR
ERNEST
ARTUR
SCENA SZÓSTA
GOSPODYNI
ERNEST
GOSPODYNI
ERNEST
ARTUR
GOSPODYNI
Tego nie wiem, proszę pana, w sieni dość ciemno, a dama zapuściła na twarz tak gęstą woalkę… ale jakaś jest bardzo niespokojna, mówi prędko, głos jej drży, i powiada, że jej pilno.
ERNEST
ARTUR
W każdym razie powinieneś ją przyjąć, musi mieć coś ważnego do powiedzenia.
A teraz, mój drogi, bądź zdrów — z całego serca życzę ci powodzenia.
GOSPODYNI
ARTUR
GOSPODYNI
ERNEST
SCENA SIÓDMA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
Muszę z nim mówić, tu, zaraz. Chcę go błagać… Teresa mi powiedziała, że poszedł z Albertem do pana, że go tu zastanę…
ERNEST
JULIA
ERNEST
Tak, pani. Racz pani wierzyć, że mnie uszczęśliwisz tym dowodem zaufania; ale nie oglądaj się tak trwożliwie wkoło siebie…
JULIA
Był czas — czemuż przeminął! — kiedy wchodziłam spokojnie do pana jak do brata i nic mnie nie trwożyło w pańskim mieszkaniu. Gdyby nam wtedy przyszło się rozstać, jakże serdecznie była bym uścisnęła tę prawdziwie przyjazną dłoń; może bym nawet była pozwoliła… dotknąć ustami mojego czoła… wobec mego męża, wobec całego świata! A dzisiaj wsuwam się do tego pokoju jak złoczyńca, z twarzą szczelnie zasłoniętą, i serce mi bije ze strachu, aby tu nie wszedł ktoś obcy. Dlaczegóż to wszystko? Wytłumacz mi pan to, jesteś przecież rozumniejszy ode mnie.
ERNEST
Pod tym względem nie, łaskawa pani. Widzę ze smutkiem zmianę, ale objaśnić jej nie umiem. Czuję tylko, że między nami, bez naszej wiedzy i winy, wykopano przepaść, której nie jesteśmy w stanie zapełnić. Dotknięcie rąk naszych dziś już byłoby inne niż dawniej. A co mnie najwięcej boli, to przekonanie, że zatrułem spokój najzacniejszego przyjaciela, który mi tyle dobrodziejstw wyświadczył, i że ty, pani, cierpisz również z mego powodu.
JULIA
Nie mówmy o mnie. Prawda, że miałam przykre dni. Mój mąż od tego czasu stał się dla mnie inny. Ale do pana nie miałam najmniejszego żalu. Nie ma w tym ani trochę pańskiej winy, jeżeli mój biedny Andrea, trapiony niesłusznymi podejrzeniami, zaczyna wątpić we mnie i w mą miłość.
ERNEST
JULIA
ERNEST
Czyż go potępiam?… Ach, sądzisz pani… Przebacz niebaczne słowo. Biedny Andrea… Ale są ludzie, co wątpią w Boga na niebie… Jak bogacz, posiadając skarb, drży co chwila, aby mu go nie wydarto… O Julio, gdybym jakimś cudem mógł się postawić w jego położeniu, czyż nie drżałbym tak samo?… Kto wie?
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
ERNEST
Uspokój się pani, już cicho. Zapewne gospodyni wstrzymała odwiedzających.
JULIA
ERNEST
Tak, czas upływa, i nie powinienem o tym zapominać, że nie możemy dłużej pozostać razem. Oczekuję na… przyjaciół, których nie mogę odprawić.
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
Obrażono panią, spotwarzono… Ja obrazę przyjąłem na siebie, teraz więc ta sprawa musi mnie obchodzić.
JULIA
ERNEST
Prośba pani zawsze będzie dla mnie rozkazem. Rozporządzaj pani moją osobą, życiem moim. Gdy jednak o mój honor idzie, tam już ślepo posłuszny być nie mogę.
JULIA
I nie myślisz pan o tym, jakie mogą być skutki tego pojedynku? Czy nie przewidujesz, jak ten fakt wyzyskany zostanie przez nikczemnych potwarców?
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
Czy sądzisz pan, że będzie spokojnie patrzył na to, gdy ktoś inny stanie w obronie czci jego żony?
ERNEST
Nie mam prawa bronić honoru mego przyjaciela… i o nic się też nie ubiegam. Ale nikt mi nie może zabronić stanąć w obronie kobiety, którą w mojej przytomności niesłusznie obrażono. Jestem znajomym tej damy, słyszałem obraźliwe słowa, przeto moim obowiązkiem, jako uczciwego człowieka, było dać naukę potwarcy, bez względu na wszelkie następstwa.
JULIA
Ach, nietrudno będzie panu mnie przekonać, że masz słuszność… nie potrafię zwycięsko z panem rozumować. Ale czyż moje uczucia za nic mają się liczyć? Erneście, proszę cię, błagam, miej litość nade mną! Nie powinieneś pan się bić za mnie.
ERNEST
Droga pani Julio! Nie odbieraj mi odwagi! Co ma się stać, to się stanie! Obelga nie może ujść bezkarnie. A gdybym teraz odstąpił, świat powie, żem podły; mąż pani stanie na moim miejscu, a pani cóż zyskasz? Wynik pojedynków zawsze jest niepewny. A jeśli los poszczęści potwarcy, czyż nie lepiej, aby śmierć spotkała mnie, który jestem sam na świecie, nad którego trumną nie będzie płakać ukochana żona, a łzy przyjaciół i znajomych prędko wyschną?
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
SCENA SIÓDMA
ARTUR
ERNEST
ARTUR
Okropność, nieszczęście! Andrea, dowiedziawszy się o pojedynku, uprzedził cię. Odszukał barona i śmiertelną obrazą zmusił go do pojedynku. Baron chciał cię zawiadomić, nie dopuścili go. Twoi sekundanci byli mu świadkami.
ERNEST
ARTUR
ERNEST
ARTUR
ERNEST
ARTUR
SCENA DZIEWIĄTA
ERNEST
ANDREA
DOKTOR
ERNEST
ARTUR
ERNEST
ALBERT
ERNEST
ALBERT
DOKTOR
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ALBERT
ERNEST
ALBERT I ARTUR
DOKTOR
JULIA
ANDREA
AKT III
SCENA PIERWSZA
TERESA
ARTUR
TERESA
ARTUR
TERESA
ARTUR
Oburzony, że stryj mimo jego zakazu zerwał się i nie chciał pozostać tam, gdzie go chciano położyć. Schodzenie ze schodów i wstrząsy powozu powiększyły niebezpieczeństwo do najwyższego stopnia. Powiada, że teraz za nic nie może ręczyć.
TERESA
ARTUR
Tak, dobrze tak mówić doktorowi, ale czyż człowiek z poczuciem honoru, choćby tylko iskierką tlało w nim życie, mógłby pozostać w takim domu?
TERESA
ARTUR
Nie poznaję go, po raz pierwszy w życiu mnie przestrasza. Wiedziałem, że bardzo kochał swego brata, ale nigdy nie przypuszczałem, aby był zdolny do takiej boleści, do tak ponurego gniewu. Ani na chwilę nie opuszcza łóżka i stale trzyma rękę chorego w swojej dłoni. A stryj mój leży blady jak płótno, spogląda w przestrzeń szeroko otwartymi oczyma albo jęczy z cicha i bezdźwięcznym głosem wymawia imię „Julia”, to znów opanowuje go gorączka ruchu, chce się zrywać i lecieć, jak mówi, do nich, którzy na niego czekają! Wtedy memu ojcu z trudnością przychodzi go powstrzymać; zaciśnięte pięści, włos zjeżony, dzikie spojrzenie świadczą, jak bardzo cierpi.
TERESA
ARTUR
Ojciec nie zawsze jest panem samego siebie. Chociaż stara się uspokajać stryja łagodnymi słowy, przecież i jego gniew opanowuje i z ust wychodzą pogardliwe lub groźne wyrazy. A gdzież jest Julia?
TERESA
ARTUR
TERESA
Czy mam ją może wypędzić z domu w tej strasznej godzinie? Gdyby nawet była winna, jej rozpacz jeszcze mogłaby wzbudzić litość! Ale ja nie mogę uwierzyć w jej winę! Była nieopatrzna, niezważająca na pozory, ale… czysta.
ARTUR
TERESA
Gdybyś ją widział, nie sądziłbyś jej tak surowo. To ten twój przyjaciel, poeta, marzyciel, idealista, ów słodki Ernest, on jest wszystkiego przyczyną! Cóż się z nim stało?
ARTUR
Czy ja wiem? Może błądzi teraz po ciemnych ulicach, ścigany wyrzutami sumienia… a może też siedzi spokojnie w domu przy lampie i kończy swój nieśmiertelny poemat…
SCENA DRUGA
SŁUŻĄCY
TERESA
ARTUR
SŁUŻĄCY
Mówiłem młodemu panu, że nasz pan bardzo chory, że doktor nie pozwolił wpuszczać nikogo, ale młody pan tak prosił, że chce wejść tylko na chwilę, że powóz czeka…
ARTUR
ARTUR
SCENA TRZECIA
ERNEST
ARTUR
ERNEST
Domyślam się, że mi chcecie drzwi pokazać, ale za co? Za co? Arturze! Młodość przecież ma instynktowne przeczucia tego, co sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe. Możesz ty wątpić we mnie?…
ARTUR
Nie, Erneście, kiedy słyszę twój głos, patrzę w twoje oczy, nie mogę ci nie wierzyć! Ale proszę cię, proszę serdecznie, zrób to dla mnie, oddal się. Gdyby cię tu spotkał mój ojciec… Nie masz pojęcia, co się z nim stało; ból i gniew niemal odbierają mu przytomność… Mogłoby dojść do nowej sceny…
ERNEST
ARTUR
Nie darmo odwołałeś się do mojej młodości; wierzę ci, ale drudzy nie myślą tak jak ja; świat mówi i myśli jak … jak baron della Rocca!
ERNEST
ARTUR
ERNEST
Kiedy w pokoju zostałem sam z tym okropnym obrazem przed oczami, człowieka śmiertelnie rannego, który ryzykując własne życie, opuszczał mój dom jak zapowietrzony… usłyszałem nad sobą kroki… Domyśliłem się, że baron tam jeszcze jest ze swymi sekundantami… Wyskoczyłem na schody i… spotkałem się z nim oko w oko… Klingi zadźwięczały… i biliśmy się póty, póki jeden z sekundantów nie wpadł ze szpadą pomiędzy nas, wołając: „Dosyć!…”, baron zaś upadł…
TERESA
ERNEST
ERNEST
Pani, zlituj się nade mną! Andrea, mój przyjaciel, mój dobroczyńca, czy żyje? Wszakże nie umrze? Ja muszę go widzieć!
TERESA
ARTUR
ERNEST
TERESA
ERNEST
Widzi pani, kiedy człowiekiem uczciwym jak ja wszyscy poniewierają, depcą nogami i popychają do zbrodni, to przecież taka rzecz może się stać niebezpieczna nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich… Pomyśl pani, że ja w walce z tym niewidzialnym potworem, którego nazywamy „całym światem”, straciłem honor, przyjaźń, miłość, słowem, wszystko — i nic już nie mam do stracenia!
ARTUR
ERNEST
Ach, oby go mógł posłyszeć! Ale myślę, że ten głos szczerej prawdy z większą trudnością przeniknie do jego uszu niż echo podłych plotek, które krążą teraz po wszystkich ulicach i salonach.
A ładne opowiadają sobie historie: stary Girolamo zastał swoją żonę… I wszyscy się śmieją… U kogóż? Ma się rozumieć, u młodego Alessandri! Radość ogólna. I Alessandri rzucił się na niego i zadał mu szpadą śmiertelny cios. Tu już się nie śmieją, ale zajęcie wzrasta… Ciekawi są… szczegółów. Wtenczas powstają głosy „przyjaciół” i opowiadają: ,To nie było zwykłe morderstwo ze strony Alessandriego, ale cios zadany swemu dobroczyńcy w honorowym pojedynku…” I tak dalej, i dalej szerzy się skandaliczna potwarz. Weźcie, co jest najwstrętniejszego, najnikczemniejszego, a jeszcze dalecy będziecie od tego, co teraz obiega świat i co powiadają o tym wypadku!
TERESA
ARTUR
ERNEST
ARTUR
ERNEST
TERESA
SCENA CZWARTA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
Życie moje oddałabym, gdybym tylko mogła go uratować!
Przysięgam ci, Tereso, nie miałam żadnej złej myśli. Opowiadałaś mi o pojedynku, koniecznie chciałam temu zapobiec. Powiedziałaś mi, gdzie znajdę Andrea … Ach, znalazłam go… i w jakiż sposób?
TERESA
JULIA
Owszem! Byłoby nie po ludzku zupełnie o nim nie myśleć… baron della Rocca jest zbyt znanym i niebezpiecznym przeciwnikiem.
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
Znów mi nie ufasz? Nieszczęśliwy Ernest, czyż może być zawsze w moich oczach wyrzutkiem i nie wolno mi będzie nawet podziwiać jego odwagi? I dlaczego? Ponieważ przez nieostrożną życzliwość chciałam powstrzymać katastrofę i ponieważ Andrea nie chciał uwierzyć w naszą niewinność? Powiedzże mi, co tak zdrożnego Ernest uczynił?
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
I dlatego szepcesz mi ciągle w ucho: „On cię kocha!”, „Ty jego kochasz!”?
Wciąż i wciąż to samo! A ja ci przysięgam, że tak nie jest! Ale wy okłamujecie moje zmysły, każecie mi wątpić w siebie, w prawdę. Robicie z prawdy kłamstwo i, Boże odpuść, może i dzisiejsze kłamstwo przerobicie na prawdę!
TERESA
JULIA
Nie mam nic do wyznania. Jeszcze jestem przy zdrowych zmysłach i mówię ci śmiało w oczy: nie miałam nigdy dla Ernesta innych uczuć oprócz czystej przyjaźni. Dla występnej miłości nie ma miejsca w moim sercu, gdyż kocham z całego serca… mego szlachetnego, nieszczęśliwego Andrea!
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
Ach, dawniej by mnie oburzało to pytanie! Ale tak mnie już zmęczyliście, że muszę znieść wszystko. A teraz rób, co chcesz, myśl sobie, co chcesz, miej nas za winnych, mnie i tego biednego Ernesta.
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
Tak, był tu przed kilkoma minutami. Jego ból, jego rozpacz, zuchwalstwo i odwaga, cała jego istota, wszystko wołało w głos te słowa, których jego usta wymówić nie chciały. On cię kocha, ciebie, Julio, i nikogo innego na świecie!
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
JULIA
TERESA
SCENA PIĄTA
TERESA
JULIA
Nie potrzebuję pomocy… i znam swój obowiązek. Proszę cię, zostaw mnie samą z panem Alessandri.
Dość tych urągań! Jeszcze jestem tu panią, jeszcze rządzi tu moja wolna wola, jeszcze nie uznaję nad sobą żadnego innego przymusu oprócz poczucia obowiązku, i nikt o tym wątpić nie powinien — ani pan Alessandri, ani ty! Zostaw nas samych!
TERESA
SCENA SZÓSTA
JULIA
ERNEST
ERNEST
A więc muszę być posłuszny! Dla innych byłbym mniej… wyrozumiały. Od pani znieść muszę wszystko, nawet tę ostatnią, śmiertelną obrazę.
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
Gdybym mógł to zło, które pani mimowolnie wyrządziłem, całym moim życiem naprawić, przysięgam, Julio, nie cofnąłbym się przed tym zadaniem! Wszystkie ciernie pierzchnęłyby z twej drogi, bladość opuściłaby lica, oko nie błyszczałoby nigdy łzą rozpaczy!
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
ERNEST
A więc do tego doszło! Pani mną pogardzasz! I nie masz dla mnie nawet taniego, banalnego frazesu na pocieszenie. Strącacie mnie w przepaść osamotnienia, a odmawiacie jedynej pociechy, która może mnie podtrzymać — waszego przebaczenia, waszego szacunku! Więc i w twoich oczach, pani, jestem łotrem bez czci i wiary, za jakiego mnie cały świat uważa! O świat cały mniejsza, ale ty, Julio, istoto najczystsza, dla której bym z radością przecierpiał gorsze jeszcze męki, byleby ci zapewnić spokój i szczęście! O! Tego już za wiele!
JULIA
ERNEST
O, czemuż nie jestem na jego miejscu! Śmiertelny cios w samo serce mniej by mnie zabolał niż twoja… pogarda.
JULIA
ERNEST
Przebaczam wszystko… ale zaklinam, powiedz mi, pani, czy wierzysz przynajmniej w czystość moich uczuć? Na klęczkach cię o to błagam… i żegnam.
ALBERT
JULIA
SCENA SIÓDMA
ALBERT
ERNEST
ALBERT
ERNEST
ALBERT
ERNEST
Tak. Przypuśćmy, że pani tego domu, która jedna tylko może tu wydawać rozkazy, miała prawo mi drzwi pokazać… Miałem właśnie zamiar opuścić ten nieszczęsny dom, wobec jednak pańskich obelżywych słów nogi moje wrosły w ziemię…
ALBERT
ERNEST
JULIA
Dopóki mój mąż żyje, dom ten jest moim domem i nikomu oprócz niego i mnie nie wolno tu wydawać rozkazów.
Zechciej pan zapomnieć o tym, co się stało
ERNEST
JULIA
ERNEST
ALBERT
Jak to?! Na moich oczach! Śmiałość tej… pani oburza mnie jeszcze bardziej niżeli jego bezczelność.
I ty śmiesz, nędznico, w mojej przytomności mówić do niego tym tonem? Ty śmiesz jeszcze podnosić czoło! Czy zapominasz, że zabroniłem ci przestępować tego progu, splamionego krwią niewinną mego brata?
ERNEST
Ubliżasz kobiecie, nędzniku, sądząc, że jest bezbronna! Ale się mylisz — ta kobieta ma obrońcę… w mojej osobie!
ALBERT
ERNEST
Moim życiem? Zabierz je, jeżeli możesz. Ale, na Boga, wprzódy musisz tę kobietę prosić o przebaczenie — na kolanach![36]
SCENA ÓSMA
ANDREA
TERESA
ANDREA
ALBERT
ANDREA
Okłamali mnie i oszukali. I patrz, jak się garną z ufnością do siebie — jak para gołąbków!
A żadne z nich nie waży się przyjść do mnie…
JULIA
ANDREA
Bliżej, mówię! W moje objęcia!
W prochu leżeć ci, niewierna! Teraz mógłbym cię zgnieść, jak na to tysiąckrotnie zasłużyłaś. Ale prawdziwy winowajca stoi tam!
ERNEST
Tak, zostałeś pan wprowadzony w błąd i nikczemnie oszukany! Ale nie przeze mnie, przysięgam na pamięć mego ojca!
ANDREA
Milcz! Nie znieważaj czystego imienia mego serdecznego przyjaciela! Czy śmiesz bezczelnie zaprzeczać temu, o czym wie cały świat?
ERNEST
ANDREA
ERNEST
ANDREA
Tak, pożera mnie gorączka, to prawda. Chodź no tu bliżej!
Więc stoicie teraz oboje przede mną, mogę się wam przypatrzeć! Wyznajcie wreszcie, nędzni, że się kochacie, że się szalenie, występnie kochacie. Wyznajcie mi to!
ERNEST
ANDREA
Kłamiesz! I zasługujesz na to, abym ci piętno twej hańby wycisnął na czole — wkrótce, da Bóg, żelazem, a dziś… tą dłonią!
ERNEST
ALBERT
ANDREA
SCENA DZIEWIĄTA
ERNEST
Tego się twój syn doczekał, o mój szlachetny ojcze! I od kogo? Od wiernego przyjaciela! Pytam się ciebie: na co się przyda pełnić swój obowiązek i postępować zgodnie z honorem, jeśli w nagrodę cnoty i uczciwości spotyka nas najwyższa hańba i upokorzenie! Ty mi daj odpowiedź na to, gdyż mój umysł jej nie znajduje i gubi się w ciemnościach!
ALBERT
TERESA
ARTUR
JULIA
ERNEST
ERNEST
JULIA
ERNEST
JULIA
SCENA DZIESIĄTA
ALBERT
Niech nikt nie przestępuje tego progu!
Arturze, dopilnuj, aby ta kobieta natychmiast opuściła ten dom. Żadnej łaski, żadnej litości! Niech cię nie wzruszą ani jej łzy, ani prośby twej matki. Precz z nią!
JULIA
ALBERT
JULIA
ERNEST
ALBERT
Dość już tych bluźnierstw! Niech świętość mego bólu nie kala się sąsiedztwem tych gadzin! Arturze, słyszałeś mój rozkaz?
ARTUR
ALBERT
ERNEST
Wstrzymaj się! Tu obok leży trup człowieka, któregoście zamordowali swoją podłością! A tu stoi nieszczęśliwa, niewinnie cierpiąca kobieta, której boleść i rozpacz prawie odjęły przytomność! Was zaś nie wzrusza ani majestat śmierci, ani męczeństwo życia! Gwałtownie pchacie nas w przepaść! Nie, dłużej się już opierać niepodobna — stanie się, czegoście tak gorąco pragnęli!
Niech nikt nie waży się dotknąć tej kobiety! Od tej chwili jest moja! Tak chciał świat, idźmy za jego wolą… Świat wszelkimi środkami zbliżał nas do siebie — i otóż jesteśmy połączeni! Pójdź, Julio!
Pójdźmy razem, my, odtrąceni, pogardzeni, wyklęci. Tak czy owak, sąd świata połączyłby nas ze sobą na wieki!
ALBERT
ARTUR
ERNEST
Wasze obelgi już mnie teraz nie dosięgną! Tak, teraz macie słuszność! Teraz widzicie nas takimi, jakimi chcieliście widzieć! Ale ta kobieta była czysta jak promień słońca złoty! I w mojej duszy ani na chwilę nie postało żadne występne uczucie. Byłem wiernym przyjacielem temu zmarłemu, któremu wyrządzoną mi krzywdę z serca przebaczam, jak również byłem tylko przyjacielem tej biednej, szlachetnej istoty, którą teraz moim wspieram ramieniem! Przysięgam to wobec tego jedynego Boga, przed którego oblicze on może skargę przeciw mnie zanosi! Tak było. Ale teraz — już tak nie jest! Ciężar winy, przez was ułożony, już nas przygniatać zaczyna! Jeszcze ciepło życia z tych świeżych zwłok nie uciekło, a już tlejąca iskra wystrzela bujnym płomieniem miłości! Idźcie więc na rogi ulic i krzyczcie na cztery świata strony: „Mieliśmy słuszność!”. Tryumfujcie! Ale jeśli was ktoś zapyta, kto był sprawcą katastrofy, wtenczas spojrzyjcie tylko w zwierciadło: stamtąd wyjrzy ku wam pod różnymi postaciami twarz prawdziwego winowajcy. Obejrzyjcie się wkoło: oto stoi on tu, oto tam, wszędzie! Tak, to wy wszyscy, potwarcy i przedawcy honoru, byliście nam swatami. Dziś przez was należymy do siebie! Pójdź, Julio, pójdź nieszczęsna kobieto, teraz już gorąco ukochana małżonko! I niech sprawiedliwe niebo rozsądzi pomiędzy mną a wami!
Przypisy
filisterski — cechujący filistrów, tj. mieszczuchów o ograniczonych horyzontach, prozaicznych materialistów pozbawionych wyższych aspiracji. [przypis edytorski]
Gdybyś pan był przyszedł — konstrukcja przykład użycia czasu zaprzeszłego, wyrażającego czynność wcześniejszą niż opisana czasem przeszłym lub, jak w tym przypadku, niezrealizowaną możliwość; dziś: gdyby pan przyszedł. [przypis edytorski]
Danta (daw.) — dziś popr. forma B.: Dantego; Dante Alighieri (1265–1321): filozof i polityk, jeden z najwybitniejszych poetów włoskich, autor poematu Boska Komedia, uważanego za szczytowe osiągnięcie średniowiecznej literatury włoskiej, przedstawiającego wizję wędrówki poety przez trzy światy pozagrobowe, Piekło, Czyściec i Raj. [przypis edytorski]
ustęp z Danta o Francesce — fragment z poematu Dantego Boska komedia (część Piekło, pieśń V, w. 127–138), w którym Francesca da Rimini opowiada bohaterowi, jak rozpoczął się jej romans z Paolem Malatestą, bratem jej męża: gdy byli sami, wspólnie czytali romans o Lancelocie, rycerzu króla Artura, a opis namiętnego pocałunku spowodował wybuch namiętności między nią a Paolem. [przypis edytorski]
Quel giorno piu non vi leggemmo avante (wł.), pol.: Dnia tego nie czytaliśmy więcej — Dante Alighieri, Boska komedia, Piekło, pieśń V, w. 138 (zakończenie opowieści Franceski z Rimini, o jej cudzołożnej namiętności do Paola Malatesty, która wybuchła, gdy wspólnie czytali romans rycerski). [przypis edytorski]
Lancelot z Jeziora — postać z cyklu legend arturiańskich: najznamienitszy rycerz króla Artura i kochanek jego żony, królowej Ginewry; zakazana miłość Lancelota i Ginewry stała się przyczyną upadku bractwa Rycerzy Okrągłego Stołu i królestwa Artura; z Lancelota miłosnych ksiąg: z romansu rycerskiego o przygodach Lancelota. [przypis edytorski]
Galeotto (wł.), w innych językach częściej: Galehaut — postać z legend arturiańskich: wielkiego wzrostu szlachetny rycerz, książę, początkowo wróg króla Artura; dwukrotnie pokonany w bitwie przez walczącego incognito Lancelota, stał się jego bliskim przyjacielem; z powodu fragmentu w Boskiej komedii Dantego, w którym występuje imię Galeotta jako pośrednika występnej miłości Lancelota i Ginewry, w języku włoskim imię to powszechnie używane jest w znaczeniu „miłosny pośrednik”, do wskazania osoby, przedmiotu lub wydarzenia, które umożliwiło związek miłosny. [przypis edytorski]
Ginewra — postać z legend arturiańskich: żona króla Artura, ukochana Lancelota z Jeziora. [przypis edytorski]
Goethe, Johann Wolfgang (1749–1832) — jeden z najwybitniejszych autorów niemieckich, poeta, dramaturg, prozaik, uczony i polityk, gł. reprezentant nurtu „burzy i naporu”, przedstawiciel klasycyzmu weimarskiego. [przypis edytorski]
tytani (mit. gr.) — bogowie z pokolenia olbrzymów poprzedzającego bogów olimpijskich; pokonani przez Zeusa i bogów olimpijskich w walce o panowanie nad światem. [przypis edytorski]
Ossa i Pelion — najwyższe szczyty pasma górskiego we wsch. Tesalii, w płn. Grecji, oddzielonego od Olimpu doliną Tempe; wg mitu greckiego dwaj bracia-olbrzymi, którzy chcieli zdobyć siedzibę bogów, by porwać dla siebie boginie, spiętrzyli w tym celu góry: na Olimp nałożyli Ossę, a na nią Pelion. [przypis edytorski]
synekura (z łac. sine cura: bez troski, bez starania) — dobrze płatne stanowisko niewymagające żadnej pracy. [przypis edytorski]
alkowa — mały pokoik bez okien, przylegający do większego pokoju, przeznaczony na sypialnię. [przypis edytorski]
chimeryczny — nierealny, dziwaczny; od: Chimery, potwora z mitologii greckiej o postaci lwa z głową kozy i wężem w miejscu ogona. [przypis edytorski]
Otello — tytułowy bohater tragedii Szekspira: powodowany obsesyjną zazdrością udusił swoją żonę, Desdemonę. [przypis edytorski]
akrostych — wiersz, w którym początkowe litery, sylaby lub słowa wersów tworzą dodatkowo pewien wyraz, frazę lub zdanie. [przypis edytorski]
wprzódy musisz tę kobietę prosić o przebaczenie, na kolanach — inne zakończenie tej sceny, zgodniej z oryginałem hiszpańskim:
[przypis tłumacza]