ZBIÓRKA KRYZYSOWA
Potrzebujemy 125 tys. zł do końca 2024 roku, żeby móc dalej funkcjonować. Dlaczego?

Szacowany czas do końca: -
Aleksander Fredro, Mąż i żona
  1. Gra: 1
  2. Kobieta: 1 2 3 4
  3. Łzy: 1
  4. Małżeństwo: 1
  5. Mąż: 1 2
  6. Mężczyzna: 1
  7. Miłosierdzie: 1
  8. Miłość: 1 2 3 4 5
  9. Młodość: 1 2
  10. Natura: 1
  11. Plotka: 1
  12. Pobożność: 1
  13. Pogarda: 1
  14. Pozory: 1
  15. Radość: 1
  16. Rozstanie: 1
  17. Rozum: 1
  18. Starość: 1
  19. Strój: 1
  20. Wiara: 1
  21. Władza: 1
  22. Wolność: 1
  23. Współczucie: 1
  24. Zazdrość: 1
  25. Zdrada: 1 2
  26. Żona: 1

Na podst. pierwszego wydania (Aleksander Fredro, Komedye, Tom 2, Wiedeń 1826) poprawiono błędy druku oraz przywrócono zapis niektórych fragmentów: kwandrans > kwadrans (forma obecnie poprawna); gap' prawdziwy > to gap prawdziwy (rytm); nie chcę w każdej dobie > nie chce w każdej dobie (logika wypowiedzi); musiałeś mnie zwodzić > Powiedz, musiałeś mnie zwodzić (rytm); Jego serce > Jego serca (logika wypowiedzi); Chciał się ztąd wykraść > Chciał cię stąd wykraść (logika wypowiedzi); mnie wyprawiać > mnie wyprawić (rym); krzeszło > krzesło (błąd druku); umiąc po francusku > umiejąc inaczej (forma obecnie poprawna); duszeczka > duszyczka (forma obecnie poprawna); oczki > oczka (forma obecnie powszechniejsza).

Uwspółcześnienia:

* zapis z „é” (tzw. e pochylonym) zastąpiono zapisem z „e” i w razie potrzeby następnie uwspółcześniono formę, np.: kobiét > kobiet; potém > potem; tém > tem > tym; samém > samem > samym; krótkiém > krótkim;

* pisownia łączna i rozdzielna, np.: po za > poza; za nadto > zanadto; z pomiędzy > spomiędzy; jakto > jak to; któżby > któż by; jegożto > jegoż to; przytem > przy tym; oddawna > od dawna; gdzieindziej > gdzie indziej;

* pisownia wielką i małą literą, np.: As, Dama > as, dama; Wisk > wisk; Allegro > allegro; Pan, Pani > pan, pani;

* pisownia joty: komedya > komedia; kokieterya > kokieteria;

* fleksja, np.: tem > tym; którem > którym; swojem > swoim; spuszczonemi > spuszczonymi; samę > samą; dwóma > dwoma; pozostawiono bez zmian dawne formy B. lp: samę, moję, królowę;

* pisownia spółgłosek dźwięcznych i bezdźwięcznych, np.: blizki > bliski; roskosz > rozkosz; ztąd > stąd; francuzku > francusku; paryzkie > paryskie; wziąść > wziąć; dopomódz > dopomóc; zwycięztwo > zwycięstwo; mężczyznie > mężczyźnie;

* inne drobne zmiany pisowni i leksyki, np.: tłómaczyć > tłumaczyć; prusząca > prósząca; pomięszanie > pomieszanie; poszlij > poślij.

Zachowano dawne formy w miejscach, w których wymaga tego rym lub rytm, np. idzie/biédzie; nié ma/oczyma; spoczywa/gniéwa; lukrecya > lukrecyja; Julia (w I wyd. 1826: Iuliia) > Julija; armia (w I wyd. 1826: armiia) > armija.

Uwspółcześniono interpunkcję oraz zapis wielką literą po wykrzykniku i pytajniku, zachowując zapis emocjonalny w przypadku wtrąceń.

Aleksander FredroMąż i żonaKomedia w trzech aktach, wierszem

Cudzego nabywając, swoje często tracim; kto po cudzą stawkę idzie, trzeba, żeby swoję stawił, czasem i zapłacił.

Andrzej Maksymilian Fredro[1]

OSOBY:

  1. Hrabia Wacław
  2. Elwira, jego żona
  3. Alfred
  4. Justysia

Scena w mieście, w domu hrabiego Wacława.

AKT I

Pokój; z jednej strony kanapa, z drugiej stół okrągły, na nim lampa z umbrelą[2], w głębi fortepian.

SCENA I

Elwira, Alfred
siedzą przy sobie na kanapie.

ALFRED

trzymając rękę Elwiry
1
Luba Elwiro, kochanko mej duszy,
Z łez oko twoje kiedyż się osuszy?
Czemuż rzadkie, drogie chwile,
Które możem spędzić z sobą,
5
Lubisz, roniąc żalów tyle,
Smutną pokrywać żałobą?
Czy już miłości tak słaba jest siła,
Że szczęście moje, któreś ty sprawiła,
Nie może zatrzeć błahego wspomnienia
10
I myśli próżnych nie zmienia?

ELWIRA

Alfredzie, kocham, kocham cię nad życie,
Lecz i to wyraz zbyt słaby;
Jakież by życie mogło mieć powaby,
Gdybym go z tobą nie dzieliła skrycie?
15
Myśl, że stając się miłości nagrodą,
Uczyniłam szczęście twoje,
Więcej jest może jak zgryzot osłodą,
Jest…. czego nawet wymówić się boję;
Ale czyż mogę bez skrytej tęsknoty
20
Puszczać w niepamięć obowiązki, cnoty,
Które za młodu w duszę mi wpoili,
Którem w nieszczęsnej przepomniała[3] chwili?
Nareszcie ciągła obawa…

ALFRED

Obawa?

ELWIRA

25
Alfredzie, miłość nasza nie jest prawa[4];
Świat ma oczy przenikliwe…

ALFRED

Miłość nieprawa, marzenie prawdziwe!
Miłość, NaturaJeśli natura zaród[5] jej płomieni
W każdą istotę włożyła,
30
Płomieni, których czarująca siła
Byt nieczuły w życie mieni[6],
Tym samym, jak się wydaje,
Każdą miłość uprawniła.
Czyliż ja przeto[7] występnym zostaję,
35
Że moje serce zamknięte zbyt mało,
Lubiące piękność, rozum, dobroć, wdzięki,
Elwirę kochać musiało?
Wszakże to z świętej przyrodzenia[8] ręki
Ona — powaby, ja mam miłość stałą,
40
I jeśli kogo, nie mnie winić trzeba —
Czemuż Elwirę wskazały mi nieba?

ELWIRA

Ach i ta miłość, dla której, niestety,
Duszy niewinnej zrzuciłam zalety,
Dla której, widząc zawsze tylko ciebie,
45
Zapomniałam sama siebie,
Zapomniałam i świat cały —
Ach, jeśli kiedy strawi swe zapały,
Jeśli twe serce oziębłym zostanie,
Jakież ty o mnie mieć będziesz mniemanie?
50
Może dowody dziś dane…

ALFRED

Jak to? Coś rzekła! Gdy kochać przestanę?
Ach nie, Elwiro, serc naszych złączenie,
To z twoim mego równe uderzenie,
Ten pociąg luby[9] i ognisty razem,
55
Co się tajemnym tłumacząc wyrazem,
Spoił czułe nasze dusze,
I ta mgła na świat rzucona,
Gdy cię przyciskam do łona —
Ach, czyż ci powtarzać muszę —
60
Więcej jak zwykłej miłości zapałem!
To czucie boskie, którego nie znałem,
Którego niegdyś szukałem daremnie,
Już się z życiem spletło we mnie;
Ich węzła nieba nie wzruszą:
65
Trwać i ginąć razem muszą.

ELWIRA

O! Jakże lubię słuchać twego głosu!
Upojona tym urokiem,
Tracę pamięć mego losu,
Ciebie tylko mam przed okiem;
70
Słowa z mych piersi wydobyć nie mogę,
Czuję i rozkosz, i żałość, i trwogę,
Pożar mnie przenika miły,
Pałam[10] i pałać się boję,
I ledwie dosyć mam siły
75
Rzucić się w objęcia twoje.
Czemuż przeznaczenia władza,
Która nas złączyć umiała,
Która serca nasze zgadza,
Ciebie za męża Elwirze nie dała?
80
I Wacław może, z inną żyjąc żoną,
Byłby szczęśliwszy i ona szczęśliwą,
I ja bym dzisiaj nie była zmuszoną
Być z nim chytrą i fałszywą.
Miłość ku tobie jedynie
85
Mój wrodzony wstręt zwycięża,
Że w każdej życia godzinie
Zwodzić muszę mego męża.

ALFRED

Twojego żalu niesłuszna przyczyna;
Nie jegoż[11] to własna wina,
90
Że ci się ciągle podobać nie umiał,
Gdy już zrazu był lubiony
I że szalenie rozumiał
Powinnością miłość[12] żony?
Wacław przystojny, bogaty, rozumny,
95
W młodości najpierwszym kwiecie,
Z tylu miłostek i sławny, i dumny,
Wszystkim kazał wróżyć w świecie,
Że jego żona, w jakimkolwiek względzie
Jedną z najszczęśliwszych będzie.
100
Alić[13] ledwie cię zaślubił,
Gdy mu wszędzie zazdroszczono,
On, oziębły z swoją żoną,
Domu swego już nie lubił.
Ile gdzie indziej pośród zgromadzenia[14]
105
Rzadką swą przyjemnością jest celem wielbienia,
Tyle nieznośny sam na sam u siebie,
Zostawił żonę, że powiem, w potrzebie
Gorętszej duszy szukania,
Szukania uczuć podziału
110
I ulegnienia pomału
Władzy, pod którą natura nas skłania.

ELWIRA

Gdybym nie była zawsze opuszczoną,
Ach, inną byłabym żoną!

ALFRED

Spędziłażeś z nim, powiedz, choć chwilę przyjemną?

ELWIRA

115
Ach nie, nigdy, niestety! tak mało żył ze mną.

ALFRED

Jeśli przyjdzie do ciebie, to siędzie[15] i ziewa.

ELWIRA

I za to, że się nudzi, na żonę się gniewa.

ALFRED

Coraz przykrzejszym się staje.

ELWIRA

Zawsze zrzędzi, gdera, łaje.
120
Albo — ileż mi zawsze nie czynią zgryzoty
Jego fałszywe pieszczoty,
Którymi zwykle obdarza,
Gdy nas kto trzeci uważa[16].
Rozkosz, szczęście rozpowiada,
125
Których dozna, kto się żeni,
Ściska, pieści, do nóg pada,
Żonę bóstwem swoim mieni[17]
Lecz ten, co patrzał, drzwi ledwie zatrzaśnie,
Zaraz miłość, grzeczność gaśnie,
130
I jakby chciał okupić przyjemność tej chwili,
Na tysiąc niegrzeczności natychmiast się sili.

ALFRED

Nieznośny.

ELWIRA

Przykry.

ALFRED

Bez duszy.

ELWIRA

135
Nic go nie ujmie.

ALFRED

Nie wzruszy.

ELWIRA

Nie wiedzieć, czym mu dogodzić.

ALFRED

I takiego przykro zwodzić?
Nie, nie, on zasłużył na to,
140
Niech za nieczułość to będzie zapłatą.

ELWIRA

żartując
Lubisz widzę mężów karać.

ALFRED

O dobro wszystkich potrzeba się starać.

ELWIRA

I czasem to staranie jeszcze niechęć wzbudzi!

ALFRED

Ach, któż w świecie nie doznał niewdzięczności ludzi!

ELWIRA

145
Jednak choć tyle przykrości z nim znoszę,
Żal mi go.

ALFRED

z długim wejrzeniem
Biedny!

ELWIRA

śmiejąc się
Nie żałuj go, proszę.

ALFRED

Jak nie żałować i nie westchnąć szczerze,
150
Kiedy mój Wacław w opiekę mnie bierze,
By mnie nauczał, jakie są sposoby
Zyskania względów kochanej osoby:
Kiedy, jak długo trzeba skrycie kochać,
Kiedy oświadczyć, kiedy jęczeć, szlochać,
155
Jakimi drogami chodzić,
Jak ospałych mężów zwodzić,
Słowem, miłostek naucza mnie sztuki.

ELWIRA

śmiejąc się
Ciebie?

ALFRED

Mnie.

ELWIRA

160
A ty?

ALFRED

Ja słucham nauki.

ELWIRA

śmiejąc się
A wybornie, doskonale!
Prawda, że biedny; nie pojmuję wcale…

SCENA II

Elwira, Alfred, Justysia.

JUSTYSIA

wbiegając
Pan, pan, dla Boga! Pan Hrabia już idzie.

ELWIRA

zrywając się
165
Tak wcześnie wraca, któż by się spodziewał!

JUSTYSIA

otwierając okno
Ach prędzej, prędzej, bo będziemy w biédzie.

ALFRED

Nieznośny człowiek…

JUSTYSIA

Jutro będziesz pan się gniewał…

ALFRED

stając w oknie
Nie dać komu spokojnie wieczora przepędzić!
170
Po to wraca, żeby zrzędzić.

JUSTYSIA

Dalej, bo, na honor, zrzucę.

ELWIRA

do Alfreda
Kiedy?…

ALFRED

Za chwilę powrócę.
Wychodzi.
Elwira siada przy okrągłym stole, bierze robótkę i szyje; Justysia wybiega.

SCENA III

Elwira, Wacław.
Wacław wchodzi, spogląda na Elwirę i wzrusza ramionami, rzuca kapelusz i chodzi czas jakiś po pokoju.

WACŁAW

stojąc przed Elwirą
Czemu też raz w rok nie wyjedziesz przecie?
175
Można by się czasami pokazać na świecie.
Zawsze cię w domu, zawsze samę widzę.

ELWIRA

Lubię samotność.

WACŁAW

Ja jej nienawidzę.
chodzi; po krótkim milczeniu
180
Gust osobliwszy, siedzieć zawsze w domu!

ELWIRA

Gust nie szkodzący nikomu.

WACŁAW

O, zapewne, zapewne, nikomu nie szkodzi;
Ale że nudny, mówić mi się godzi.
chodzi; po krótkim milczeniu
185
Czy także lubisz tę smutną ciemnotę?
dzwoni mocno i do Kamerdynera
Świec!
Przynoszą dwie świece. Siada i ziewa
Porzuć też tę robotę;
190
Zawsze te igły i nitki.
Że u kobiet miary nié ma!
Albo bale, uczty, zbytki,
Albo też z spuszczonymi nad szlarką[18] oczyma,
Jakby w krzesła powrastałe
195
Szyją i dłubią dnie całe.
Długie milczenie; Elwira siada do fortepianu, cicho zacząwszy, gra coraz mocniej.

WACŁAW

do siebie
A — six[19], cztery honory[20], as, dama karowa,
I dać im skończyć robra[21]! To gra całkiem nowa!
Rzecz niesłychana! I jemu grać w wiska[22]!
I jeszcze łaje, i kartami ciska.
200
Wygrywam asa, bo się gracza boję…
Ach, kochana Elwiro, uszy, uszy moje!
Daruj im to allegro[23], daruj im te trele;
Tego harmonicznego hałasu za wiele,
Niemiłosiernie uderzasz w klawisze,
205
Myśleć nie można, sam siebie nie słyszę.
Elwira wstaje i siada przy stole, otwiera książkę. Po krótkim milczeniu
Nie wiem, co znaczy — wszędzie pełno ludzi,
U nas rzadko kto, i każdy się nudzi;
Ha! każdy smutku stroni, wesołości szuka.
210
O, zrobić dom przyjemnym jest to wielka sztuka.
po krótkim milczeniu
Jakież to ważne i zabawne dzieło,
Tak mocno twoją uwagę zajęło?

ELWIRA

Pamiętnik.

WACŁAW

215
Aha! Pamiętnik — nie żarty;
Od dwóch tygodni leżał też otwarty,
Aż się nareszcie doczekał czytania,
Nie wiem, czy z nudów, czy też z powołania.
Elwira odsuwa książkę; długie milczenie.

ELWIRA

Wcześnieś[24] dziś wrócił.

WACŁAW

220
A gdzież siedzieć miałem?

ELWIRA

po krótkim milczeniu
Nie było wiska?

WACŁAW

Owszem.

ELWIRA

po krótkim milczeniu
Grałeś?

WACŁAW

Grałem.

ELWIRA

po krótkim milczeniu
225
Szczęśliwie?

WACŁAW

Nie.
ziewając
Był tu kto?

ELWIRA

Nie było nikogo.
230
po krótkim milczeniu, ziewając
Drogo grywacie?

WACŁAW

Niedrogo.

ELWIRA

po krótkim milczeniu
Pewnie duży mróz dzisiaj?

WACŁAW

Duży.

ELWIRA

ziewając
235
Bardzo duży?

WACŁAW

wstając
Ale z tym mrozem nie nudź też mnie dłużéj,
Cóż mróz czy upał obchodzić mnie może!
chodzi; długie milczenie
Ale wszakże dziś teatr, mamy pono[25] lożę?

ELWIRA

240
Mamy.

WACŁAW

Trzeba więc jechać, bo moda minęła,
Z piątego aktu sądzić o dobroci dzieła.
Elwira odchodzi.

SCENA IV

Wacław.

WACŁAW

Małżeństwo, WolnośćAch, nim się człowiek, niestety, ożeni,
O, jakże mało swoją wolność ceni!
245
Aż zakosztuje tej kwaśnej słodyczy,
Dopiero sobie, co miał niegdyś, życzy.

SCENA V

Wacław, Justysia.
Justysia wbiega wziąć robótki pani.

WACŁAW

Dobrze, żeś przyszła, Justysiu kochana,
Dybię[26] na chwilkę od samego rana,
Którą by można przepędzić ze sobą.
250
Chciałbym cię widzieć i pomówić z tobą,
A mam mówić tyle.

JUSTYSIA

Ech, gdybyś pan chciał, to nie tylko chwilę,
Znalazłbyś pewnie i całą godzinę.

WACŁAW

Jakże mnie możesz przypisywać winę?
255
Wszak wiesz, że proszę, błagam czy się srożę,
Nic mojej żony stąd ruszyć nie może;
W domu siedzi całe życie,
I chcąc cię kochać, muszę kochać skrycie.
Ale gdy jutro pójdzie do kościoła…

JUSTYSIA

260
Już, już rozumiem, puść pan, pani woła.

WACŁAW

Tak ci się zdaje.

JUSTYSIA

Nadejdzie, dla Boga!

WACŁAW

Nie zapominaj o mnie, lubciu droga;
Staraj się wszystkich od siebie wyprawić,
265
Tak będziem mogli z sobą godzinkę zabawić.
Pamiętaj o mnie, bo ja w każdej dobie[27]
Lubię pamiętać o tobie.
Patrz, pierścionek dla ciebie od dawna już noszę;
Chciej go przyjąć, bardzo proszę,
270
Niech go twoja rączka zdobi.
Justysia się kłania
Tak mi dziękujesz?

JUSTYSIA

z kokieterią
A jakże dziękować?

WACŁAW

Jak, Justysiu? Pocałować.
Chce ją całować.

JUSTYSIA

nastawiając się
275
Proszę pana, co pan robi.
Elwira wchodzi, Justysia odtrąca Wacława, który stał tyłem do Elwiry.

SCENA VI

Elwira, Wacław, Justysia.

JUSTYSIA

chwytając się za głowę
Ach, ach! Głowa!
płacze
Prawdziwie, powiedzieć się godzi,
Pan Hrabia zawsze tak chodzi,
280
Jakby tylko sam był w domu;
Tak niesłychanie rozbić głowę komu!
Aj, aj, co za ból! Oka nie mogę otworzyć.

ELWIRA

Wody zimnej czym prędzej najlepiej przyłożyć.
dzwoni i ku drzwiom idąc, do Kamerdynera
285
Wody! Wody daj prędko!
do Justysi
To sposób jedyny,
Będziesz zdrowa w pół godziny.

JUSTYSIA

Zdrowa, a siniec?

ELWIRA

290
Niewiele zaszkodzi.
Przynoszą wodę.

JUSTYSIA

A fe!

ELWIRA

Justysi o jej piękność chodzi.

JUSTYSIA

Jużci[28], trzy dni pościć wolę
Jak nosić siniec na czole.
Elwira sadza Justysię i zawiązuje chustką głowę.

ELWIRA

295
Gdzie to?

JUSTYSIA

Tu, tu — ach, jak boli!

ELWIRA

Tu?

JUSTYSIA

Tu — ach, tylko powoli!

ELWIRA

I znaku nie ma, jednak chustka może zostać.

JUSTYSIA

grożąc Hrabiemu poza Elwirą
300
Na honor, że dobrego mogłam guza dostać.

ELWIRA

Poślij tam, z zaprzęganiem niech się jeszcze wstrzyma.
Justysia całuje rękę Elwiry i idzie ze spuszczoną głową ku drzwiom. Spogląda spod oka; widząc, że Elwira tyłem stoi, uśmiecha się, Hrabiemu grozi i wybiega.

SCENA VII

Elwira, Wacław.

ELWIRA

Na teatr jeszcze nie czas, wszakże szóstej nié ma.

WACŁAW

który od wejścia Elwiry stał nieporuszony, jakby nagle przebudzony
A, nie ma, nie ma szóstej; tak, siódma dopiero,
Czy piąta… pół do szóstej… Niech konie rozbierą[29]
305
Albo zaprzęgną, jak chcesz…
na stronie
Ten rozum dziewczyny…

ELWIRA

Co dziewczyny?

WACŁAW

Nic, żal mi że z mojej przyczyny
310
Cierpi tyle.

ELWIRA

Nie bardzo, zanadto się pieści.

WACŁAW

Prawda, lubi się pieścić.

ELWIRA

Niewiele boleści,
Więcej strachu doznała.

WACŁAW

315
Tak i mnie się zdaje.

ELWIRA

Czasem taki przypadek przestrogą się staje.
Będzie już uważniejszą.

WACŁAW

Ja także w tej mierze
Bedę patrzał przed siebie. Ale powiem szczerze,
320
Trzpiot z niej wielki.

ELWIRA

Z Justysi? Rozsądna jak mało.

WACŁAW

Ciekawa.

ELWIRA

Ciekawego cóż by się tu działo?

WACŁAW

Zawsze się kręci, śpiewa.

ELWIRA

325
Zwyczajnie — wesoła.

WACŁAW

Chce zabaw.

ELWIRA

Nic ją z domu wywabić nie zdoła.

WACŁAW

I kokietka.

ELWIRA

Bynajmniej, mam zawsze na oku
330
I beze mnie, bądź pewny, nie zrobi i kroku.

KAMERDYNER

anonsując
Pan Hrabia Alfred.

WACŁAW

Prosić. — Tak rzadko tu bywa.

ELWIRA

Aż nadto często.

WACŁAW

Nie w łaskach u pani.

ELWIRA

335
Co to, to prawda.

WACŁAW

Chimera[30] prawdziwa;
Co wszyscy chwalą, moja żona gani:
Grzeczny, dowcipny i pełen honoru —
Cóż mu zarzucić, nawet i z pozoru?

ELWIRA

340
Chytry, fałszywy, zwłaszcza z kobietami.

WACŁAW

Przepraszam, szczery aż nadto czasami.

ELWIRA

Sobą tylko zatrudniony[31].

WACŁAW

Tak się zdaje, bo nieśmiały.

ELWIRA

Bez stałości…

WACŁAW

śmiejąc się
345
A! z tej strony…

ELWIRA

Jak to, doprawdy niestały?…
Więc widzisz, że się nie mylę,
I czyż wad jego ma być tylko tyle?
Gracz.

WACŁAW

350
On? Kart nie zna.

ELWIRA

Zły.

WACŁAW

Najlepszy w świecie.
Niech będzie, jak chce, a ja proszę przecie
Dobrze przyjmować mego przyjaciela.

ELWIRA

355
Mniemanie moje wszak was nie rozdziela,
Żadnej sprzeczności[32] nie postrzeżesz we mnie,
Niech tu wciąż bawi, gdy ci to przyjemnie.

WACŁAW

Prawdziwie, dziś, gdy przyjaźń nieznaną się staje,
On rzadkie mi dowody przychylności daje.

SCENA VIII

Elwira, Wacław, Alfred.

WACŁAW

360
Zapomniałeś nas całkiem, kochany Alfredzie,
Przecie dziś jakieś bóstwo łaskawe cię wiedzie;
Trzy dni się niewidzenia — to wieczność prawdziwa.

ELWIRA

Pewnie w tej części miasta rzadko kiedy bywa,
Inaczej swych przyjaciół nie mijałby zawsze.

ALFRED

365
Nie mogą być, prawdziwie, wymówki łaskawsze,
Lecz przy tym niezasłużone.

WACŁAW

Będziem więc słyszeć obronę.

ALFRED

Naszej szkody, że pani dość samotność lubi,
Jestem, rzadko bywając, dotychczas pamiętny;
370
Lecz w miłym towarzystwie, gdy się pamięć gubi,
Byłbym wkrótce rad[33] sobie, a pani natrętny.

WACŁAW

Zła, zła obrona.

ALFRED

Ciebie zaś, mój panie,
Sam przyznasz, rzadko kto w domu zastanie.

WACŁAW

375
I owszem, bardzo często, dziś cały dzień prawie,
Nie chcąc słabą zostawić[34], przy Elwirze bawię.

ALFRED

do Elwiry
Czy pani słaba?

ELWIRA

z pomieszaniem
Tak…

WACŁAW

zbliżając się
Słaba nieboga.
380
pieszcząc się
Moja kochanka, moja pani droga…

ALFRED

Pewnie ból głowy, widać to z wejrzenia.

WACŁAW

Tak… katar… katar zaraz oczy zmienia.

ALFRED

Katary teraz mocne, nie trzeba wychodzić.

WACŁAW

z pośpiechem
385
O, i owszem, i owszem, nie może zaszkodzić:
W domu siedzieć — to niezdrowo.
do Elwiry
Jakże, najdroższe życie, jakże z twoją głową?

ELWIRA

Nie wiem, czy będę…

WACŁAW

nie słuchając odpowiedzi, do Alfreda
390
Wiesz, dostałem charta;
Co za skład, wielkość! Rzecz widzenia warta.
Zmartwię Henryka, bo takiego nié ma;
Żaden z nim porównania pewnie nie wytrzyma,
O, i twój Sokół za nic, tą razą[35] wybaczysz.
395
Tyli[36], czarny jak gałka[37], a kita… zobaczysz.
Ale teraz powiedz mi, co się z tobą działo?
Tak cię w świecie widać mało,
Zwłaszcza wieczorem unikasz zabawy.
Cóż dziś robiłeś? Żądam ścisłej sprawy.

ELWIRA

400
Może w tym tajemnica, nie wypada śledzić.

WACŁAW

Pewnie nie dla mnie.

ALFRED

O, wszystkim powiedziéć
I ścisłą sprawę zdać mogę,
Jaką odbyłem dziś drogę:
405
Byłem u Stolnikowej[38]. Po co? Nie wiem prawie.

WACŁAW

Cóż tam słyszałeś? Udziel nam łaskawie.

ALFRED

Kaszlu dużo.

WACŁAW

To niewiele.

ALFRED

I plotek trochę.

ELWIRA

410
A to nadto dużo.

ALFRED

Jednak powtórzyć można by je śmiele[39],
Bo chyba tylko za przestrogę służą —
Wszystko od dawna zapomniane dzieje;
Sama rozprawia, sama się i śmieje.

ELWIRA

415
Tak, ale dobrze mówi.

WACŁAW

O, bardzo wymowna.

ELWIRA

Bardzo godna osoba.

WACŁAW

Najlepsza.

ALFRED

Szanowna.

WACŁAW

420
Ależ nudna! Jak zacznie i gadać, i gadać,
Trzeba, żeby nie zasnąć, rzadką moc posiadać.

ALFRED

Wkrótce przybyła Aniela w żałobie.

ELWIRA

Po kim?

ALFRED

Po mężu.

WACŁAW

425
Umarł?

ALFRED

Żyje sobie,
Lecz dziś na wieś wyjechał, a jutro powróci.

WACŁAW

Cóż za czułość! Lecz czemuż w domu się nie smuci?

ALFRED

W domu? Dobre pytanie: któż by o tym wiedział?
430
Ledwie mi jej brat rzecz tę rozpowiedział,
Weszła Julija do naszego grona.

ELWIRA

W złym humorze?

WACŁAW

Jak zwykle,

ALFRED

Ściśnięta, upstrzona[40].

WACŁAW

435
Gipsem prósząca[41].

ALFRED

Postrach mego fraka.

ELWIRA

Co przy tej — trudno zasnąć.

WACŁAW

Bo budzi tabaka[42].

ELWIRA

I słówka ostre.

ALFRED

440
Bardzo ostre z bliska.

WACŁAW

Czego ona się stroi, złoci, bieli, ściska?
Na co jej walczyć z naturą?

ALFRED

kończąc
Była niegdyś jaszczurką, teraz jest jaszczurą.

WACŁAW

Wszędzie coś gani, coś śmiesznego widzi,
445
Zawsze się dąsa, zawsze z kogoś szydzi…
Ale mów o kim innym, nie lubię tej baby.

ALFRED

Był więc Erazm — rumiany, chociaż niby słaby,
Zawsze słodko mówiący, choć pół głosu chował.
Najczulej Stolnikowej urodzin winszował,
450
Mnie zaś imienin w dziesiątej oktawie,
Panu Janowi, że mieszka w Warszawie,
Księciu, że w domu dwoje dzieci zastał,
I tak się mocno rozmachał, rozszastał,
Że i Staroście[43] winszował,
455
Że żonę pochował.

WACŁAW

Gdy do mnie idzie, albo przy mnie staje,
Żem solenizant, zaraz mi się zdaje,
W istocie ta figura, zawsze winszująca,
Śmiejąca, kochająca, jest bardzo nudząca.

ELWIRA

460
Dobre ma serce.

ALFRED

Jak gdyby baranek.

WACŁAW

Słodki jak lukrecyja[44], dobry jak rumianek.

ALFRED

Byłbym w uwagach [45]czas dłuższy tam strawił,
Gdyby Kasztelan[46] strachem nie nabawił.
465
Postrzegłszy, że już ku mnie rozpuścił swe żagle,
Nie chcąc słuchać procesów, wymknąłem się nagle.

WACŁAW

Dokąd?

ALFRED

Do Baronostwa[47].

WACŁAW

Cóż dobra Barona?

ALFRED

470
Dobra Barona kontent[48], kocha swego żona.

WACŁAW

Zastałeś Pułkownika?

ALFRED

A cóż za pytanie!
To się rozumie, któż go nie zastanie?

ELWIRA

Na bardzo piękną napadliście drogę,
475
Obmawiacie od godziny.

ALFRED

Co wszyscy wiedzą, czyż mówić nie mogę?
Jestże[49] tu co mojej winy…

WACŁAW

Że Baronowa wojskowości sprzyja.
Nareszcie, czyż to dzisiejsze odkrycie?

ELWIRA

480
Zapewne, wina jej samej, nie czyja;
Lecz któż bez ale, mówią pospolicie.

WACŁAW

Ależ bo Baronowej za grube jest ale,
I bardzo proszę nie bronić jej wcale.

ELWIRA

Sam ją chwaliłeś.

ALFRED

485
Trzeba też mieć względy
Na słabość kobiet, ich tak miłe błędy.

WACŁAW

do Alfreda
Żarty.
do Elwiry
Chwaliłem rozum, milcząc o honorze;
490
Bo jeżeli szacunku taka pragnąć może,
Która zdeptawszy skromność, obowiązki, cnotę,
Wyrzekła się już wstydu, lubi swą sromotę[50],
Co z tajemnych miłostek w jawny nierząd leci,
Którą gardzą uczciwi, gardzić będą dzieci,
495
Jeżeli taka chlubne zyska zdanie,
Cóż się więc dla tej zostanie,
Co szczęście wkoło siebie ustalając sobą,
Jest wzorem cnoty, płci pięknej ozdobą?

ALFRED

Co za rozprawa grzmiąco wyłuszczona!

WACŁAW

500
Wróćmy więc do weselszej, wróćmy do Barona:
Że mu się żona… tam… te… wiemy, co się dzieje…
No, cóż ma robić? Lecz z czego się śmieje,
To, że tak kocha tego Pułkownika,
Który sumiennie czasami unika;
505
Ale ten gwałtem przy sobie go mieści,
Zaprasza, trzyma, ledwie że nie pieści:
Z nim musi zawsze, z nim musi być wszędzie,
Słowem, że jak odjedzie, Baron żyć nie będzie.
śmiejąc się
510
A, to rzecz śmieszna!

ALFRED

Prawda, że zabawna.

WACŁAW

Tak się zaślepić i to od tak dawna!
I spokojnie żyją z sobą,
Żyją, jak ja z tobą.
515
śmieje się
A co najbardziej śmieszności pomnaża,
Że cudze kroki dowcipnie uważa,
Umie postrzegać, umie i wyszydzić,
I wszystko może, oprócz siebie, widziéć.

ALFRED

520
Poczciwa dusza!

WACŁAW

A, to gap[51] prawdziwy!

ALFRED

O, to za ostro! Za cóż tak niegrzecznie?

WACŁAW

Gap, gap — mąż taki, to wyraz właściwy.

ALFRED

Niech i tak będzie, kiedy chcesz koniecznie.

WACŁAW

525
Jego ta pewność, na której spoczywa,
Czasem mnie śmieszy, lecz czasem i gniéwa;
I nieraz chętka mnie bierze
Wszystko powiedzieć mu szczerze.
śmieje się
530
Toby się zdziwił!

ALFRED

I miałby przyczynę.

WACŁAW

Wystaw[52] go sobie, jaką miałby minę.

ALFRED

Nie chciałby wierzyć.

WACŁAW

Dowody bym złożył.

ALFRED

535
Toby się gniewał.

WACŁAW

Nie, stałby jak wryty,
udając minę Barona
Oczy wytrzeszczył i gębę otworzył.

ALFRED

śmiejąc się
Niech pani spojrzy, jaki wyśmienity —
540
Baron prawdziwy!
Dotychczas Elwira ze spuszczoną głową, przeglądając książkę, śmiała się skrycie; teraz głośno się śmieje, spojrzawszy na męża.
Po krótkim czasie
Na zegarek patrzę,
Bo jeżeli będziecie państwo dziś w teatrze —
545
Siódma minęła.

WACŁAW

dzwoni, potem mówi do Kamerdynera
Pojazd.

KAMERDYNER

Zaprzężony.

WACŁAW

Do naszej loży jesteś zaproszony,
Jutro zaś przyjedź, do dziesiątej z rana
550
Z konną jazdą zaczekam na mojego pana,
Potem u nas na obiedzie;
Dobrze, kochany Alfredzie?

ALFRED

podając rękę Elwirze
Chętnie przyjmuję wszystkie zaproszenia,
Oprócz do loży; mam co do czynienia…

WACŁAW

555
Zatem do jutra.

ALFRED

idąc ku drzwiom
Tak, jutro, Wacławie,
Na twoje miłe rozkazy się stawię.

SCENA IX

Kamerdynery[53] wynoszą kandelabry ze świecami, lampa zostaje.

JUSTYSIA

sama
wygląda; potem wybiega; patrzy za drzwi, którymi wyszli; zamyka i wraca
Wiem, wiem, kto wróci, przysięgłabym prawie —
Wkrótce usłyszę do okna pukanie.
560
Ach, mądry, kto na dole wymyślił mieszkanie!
palec z palcem spotykając
Otworzyć, nie otworzyć, otworzyć, otworzyć,
Otworzyć! — aha, tak z losu wypadło.
Muszę też i panicza trochę upokorzyć,
565
Niech choć raz własne zobaczy zwierciadło.
Justysia nie trzpiot, pomyśli o sobie,
Ważyć wszystkiego nie chce w każdej dobie;
Jutro więc całkiem postać rzeczy zmienię,
wyniosło
570
Bo tak mi każe honor i sumienie.
siada przy stole i po krótkim myśleniu
Ale cóż znaczy, że go dotąd nié ma?
Jednak podobnoś[54] dał mi znak oczyma.
Gdyby… ha!… ciszej… jakiś szmer w ogrodzie.
575
Tak… on… niemylnie; poznaję po chodzie.
obraca się tyłem do okna i zaczyna czytać; słychać pukanie w okno
odskakując na środek
Ach! ach!

ALFRED

za oknem
Justysiu! To ja, otwórz.

JUSTYSIA

580
Ja się boję.

ALFRED

Otwórzże prędzej, bo na zimnie stoję,
Justysiu!
Puka.

JUSTYSIA

cicho
Będę krzyczeć, Franciszku, Stefanie!
Gwałtu krzyczę, Janie! Janie!

ALFRED

585
Ale, Justysiu, co robisz, dlaboga!
To ja, ja! Na cóż ten hałas, ta trwoga?

JUSTYSIA

otwierając okno
Ach, to pan jesteś.

SCENA X

Justysia, Alfred.

ALFRED

w oknie
A któż by też inny,
Tak odważny i tak czynny?

JUSTYSIA

590
Takem[55] się zlękła, że ledwie co żyję;
Jak serce bije!

ALFRED

kładąc rękę
Czy doprawdy bije?

JUSTYSIA

Dotąd jeszcze przyjść do siebie nie mogę.
Jak można komu taką sprawić trwogę?

ALFRED

595
Przepraszam cię, przepraszam.

JUSTYSIA

Tak! Rzecz niesłychana.
To okno — to drzwi dla pana.

ALFRED

Prawda, wygodne.

JUSTYSIA

O, wiem że nie trudzi
600
Przez okno łazić, ale straszyć ludzi…

ALFRED

klękając żartem
Przepraszam cię, królowo!

JUSTYSIA

tym samym tonem
Przebaczam.

ALFRED

Więc siadam.

JUSTYSIA

stając przed siedzącym na kanapie
Co ja się panu zawsze nie nagadam,
605
Po co tu przychodzić,
Mnie i panią zwodzić?

ALFRED

biorąc ją za rękę
Brawo, Justysiu, morały!

JUSTYSIA

Zdałyby się panu, zdały.

ALFRED

Tak sądzisz?

JUSTYSIA

610
Zapewne, bo…

ALFRED

sadzając koło siebie
Tylko gadaj z bliska,
Z daleka nic nie słyszę.

JUSTYSIA

Niechże pan nie ściska.

ALFRED

Inaczej być nie może — chcąc pojąć morały,
615
Trzeba, aby do serca bliski przechód[56] miały.

JUSTYSIA

Pan wielki filut[57]!

ALFRED

Początek wspaniały.

JUSTYSIA

Bo czy też może na świecie uchodzić,
Żeby tak brzydko moją panią zwodzić?

ALFRED

620
A któż ją zwodzi?

JUSTYSIA

Piękne zapytanie!
Wszakże jej pan przysięgasz do śmierci kochanie;
I dziś słyszałam, stojąc pode drzwiami,
Jak ją pan łudzisz pięknymi słówkami:
625
udając Alfreda
„Chciałbym zapomnieć daremnie;
Miłość ze życiem spletła[58] się już we mnie,
Ich węzła nieba nie wzruszą,
Trwać i ginąć razem muszą”.

ALFRED

śmiejąc się
630
No, i cóż dalej?

JUSTYSIA

Alboż jeszcze mało?

ALFRED

Cóż tak dziwnego w tym ci się wydało?
Mówię, że kocham, ona zostaje w tej wierze,
Bo też ja ją kocham szczerze.

JUSTYSIA

635
Hm, czy tak? A mnież?

ALFRED

Za tobą szaleję!

JUSTYSIA

Lecz moja pani inną ma nadzieję;
Jedynie kochając pana,
Chce tylko sama jedna być kochana.

ALFRED

640
Sama jedna? Co o tym, to nie było mowy,
Tegom nie przyrzekł, to artykuł nowy.
Ale słuchaj, Justysiu, rok już blisko mija,
Rok, jak kocham Elwirę i ona mi sprzyja,
Rok, Justysiu, to nie doba!
645
Cóż więc dziwnego, że mi się podoba
Twarzyczka luba, dowcipne wejrzenie,
Co raz zgon wróży, raz ciska płomienie,
Uśmiech, co z marsem[59] pomieszać się lubi,
Uśmiech zdradziecki, co każdego zgubi,
650
Usteczka małe, całuskom stworzone[60],
Objęcie pieszczone,
Przyjemność boska, boska postać cała;
Słowem, że się Justysia sercu podobała.

JUSTYSIA

Słówek nie braknie i choć im nie wierzę,
655
Nie wiem, dlaczego dotąd kocham szczerze,
Lecz gdy pan nad rok już nie kochasz więcej,
To mnie tylko zostaje pono sześć miesięcy?

ALFRED

Nie, ciebie kochać będę nad wszelkie kochanie,
Póki będę mógł kochać, póki życia stanie[61],
660
Przysięgam!…

JUSTYSIA

Hola! stój pan, nie przysięgaj, proszę!
Gdzie przysiąg trzeba, tam nikną rozkosze.

ALFRED

W jakimże dzisiaj Justysia humorze?
Łajesz mnie ciągle, ja słucham w pokorze.

JUSTYSIA

665
Jeszcze raz tylko połaję.

ALFRED

Jeszcze raz jeden — przystaję,
Ale potem…

JUSTYSIA

Na co też pisać listów tyle?
Mogą nas wydać, przykre sprawić chwile.
670
Dawniej je pani przy sobie nosiła,
Lecz teraz taka plika[62] się zrobiła,
Że trudno unieść; więc je wszędzie kładzie,
Pełno ich w łóżku i w każdej szufladzie…
Ja umiem po francusku.

ALFRED

675
A wiem, doskonale.

JUSTYSIA

Wzięłam więc kilka.

ALFRED

Niepotrzebnie wcale.

JUSTYSIA

Zda[63] się wiedzieć o wszystkim, więcem[64] je czytała.
Jakież to nudne! Nigdy bym nie chciała,
680
Żeby kto do mnie pisywał podobnie.
Nie jestże bardziej sposobnie[65],
Gdy sam przyjdzie i zabawi,
I lepiej wszystko wystawi?

ALFRED

Justysia ma rozsądek i woli rozprawiać,
685
Jak się listkami zabawiać;
Lecz twoja pani inne ma żądania
I do tych moja powolność[66] się skłania.

JUSTYSIA

Ależ listy mogą zdradzić
I panią, mnie i pana w nieszczęście wprowadzić.

ALFRED

690
Nie mnie, bo ja ich nie piszę.

JUSTYSIA

Któż taki? Nie pan? Co słyszę!

ALFRED

Gdzież byłbym w stanie pisać te arkusze?
Ale gdy co dzień jeden list dać muszę,
Siedzi tam przy mnie jakiś Francuz stary,
695
Co gada dużo i pisze bez miary;
Jemu więc czasem dyktuję,
Czasem beze mnie przepisuje,
Czasem co doda, ja potem poprawię,
I tak co doba jeden list wystawię.

JUSTYSIA

700
Lecz i takie wydać mogą.

ALFRED

Nie wymieniam tam nikogo
I pismo nie moje,
Więc się niczego nie boję.

JUSTYSIA

Wież[67] to pani?

ALFRED

705
Broń Boże!

JUSTYSIA

I to się tak godzi?
I to niby pan nie zwodzi?

ALFRED

A, już gderania dziś przebierasz miarę,
Więc pocałuj mnie za karę.
710
Justysia się odsuwa
Co, nie chcesz? Więc ja ciebie za wszystkie urazy
Pocałuję cztery razy.

JUSTYSIA

Nic z tego.
Ucieka.

ALFRED

Bliżej!

JUSTYSIA

715
Dalej!

ALFRED

Zmuszę.

JUSTYSIA

Wzbronię.
Ucieka, zasłaniając się krzesłami

ALFRED

Proszę.

JUSTYSIA

Nie.

ALFRED

720
Nie?

JUSTYSIA

Nie.

ALFRED

Ale jak dogonię!…
Alfred goni za Justysią pomiędzy krzesła; zasłona spada.

AKT II

SCENA I

JUSTYSIA

Ciągle się lękać, być ciągle na straży,
Gdy inna miłość bezpieczna się darzy[68]
725
Nie ma co myśleć, już wybór zrobiony:
Wacław zostaje, Alfred oddalony.
Tak… lecz od pani jakże go oddalić?
Jak? żeby siebie we wszystkim ocalić.
Trzeba dowodów… Mamże służyć za nie
730
I wydać przeszłe nasze zachowanie?
Nie… listy… zazdrość… bajeczkę ułożę,
Pani uwierzy… on się wplątać może.
Tak, dobrze… Przy tym, gdy wiedzieć nie będzie
Kto zdradził, a ja utrzymam go w błędzie
735
Przez łzy, przysięgi, rozpacz i szlochanie,
Co było, skrytym na zawsze zostanie.

SCENA II

Justysia, Wacław.

WACŁAW

wyglądając
Jest jeszcze pani?

JUSTYSIA

Nie ma, już w kościele.

WACŁAW

O, jakżem teraz polubił niedzielę!
740
W niej tylko chwilkę mogę żyć przy tobie;
Lecz nadal muszę myśleć o sposobie,
Jak byśmy mogli bez ciągłej przeszkody
Wzajemnych uczuć udzielać dowody.
Lecz cóż, gdy do ciebie śpieszę
745
Z czułej miłości zapałem,
Kiedy naprzód już się cieszę
Szczęścia mojego podziałem,
Widzę cię smutną, oziębłą, nieśmiałą.
I łzy… Cóż to… cóż się stało?

JUSTYSIA

750
Kochany panie, nie badaj przyczyny,
Nie troszcz się losem nieszczęsnej dziewczyny.

WACŁAW

Jak to, twój smutek nie ma mnie obchodzić?
Takąż miłość widzisz we mnie?

JUSTYSIA

Nic mego żalu nie może osłodzić,
755
Na cóż wyjawiać daremnie?

WACŁAW

Zwierzyć swój smutek to ulga jedyna:
Powiedz więc, jakaż łez twoich przyczyna?
Jeśli mnie kochasz!

JUSTYSIA

Ach, jakież żądanie!

WACŁAW

prosząc
760
Luba Justysiu!

JUSTYSIA

Luby, drogi panie!
Pozwól, niech milczę.

WACŁAW

Nie, to być nie może.

JUSTYSIA

Później się dowiesz.

WACŁAW

765
Nie, teraz chcę wiedzieć.

JUSTYSIA

Smutku nie cofniesz.

WACŁAW

Koniec mu położę.

JUSTYSIA

Nie mogę.

WACŁAW

Dobrze, możesz nie powiedzieć,
770
Wiem, te łzy twoje, wiem, co mogło sprawić;,
Płaczesz, bo nie śmiesz w oczy mi wyjawić,
Żeś mnie już kochać tak prędko przestała;
Otóż to twoja tajemnica cała.

JUSTYSIA

Cóżeś pan wyrzekł! Ach, takie mniemanie
775
Wyrywa przykre z ust moich wyznanie,
Że się na zawsze z panem rozstać muszę,
Że to jest tajemnica, co dręczy mą duszę.

WACŁAW

Rozstać się ze mną?

JUSTYSIA

Tak, i to w tej dobie.

WACŁAW

780
Justysia żartuje sobie.

JUSTYSIA

Nie, panie, nie żartuję; wolę miejsce stracić,
Niźli za dobrodziejstwa niewdzięcznością płacić.
Nie, nigdy mojej pani zmartwienia nie sprawię,
Tej, z którąm wychowana od kolebki prawie,
785
Która mnie nieustannie łaskami obdarza
I we mnie przyjaciółkę, nie sługę uważa.

WACŁAW

Bądź więc jej przyjaciółką, ale bądź i moją.

JUSTYSIA

Nie, takie związki dla nas całkiem nie przystoją.
Zbłądziłam już zbyt wiele, lecz błędy poznaję;
790
A ponieważ żal szczery każdemu zostaje,
Wstąpię dziś do klasztoru: tam w ostrej pokucie
Odkupię przeszłe grzechy, zgaszę błędne czucie.
Ach, dawniej tak uczynić potrzeba mi było!
Lecz nie znałam, co to jest, że mi z panem miło,
795
Nie znałam co się dzieje, gdym pana kochała,
Bom, niestety, okropnej miłości nie znała.

WACŁAW

Lecz dlaczegóż okropnej, Justysiu kochana?
Okropność tylko przy tych, którym jest nieznana;
Stare tylko matrony[69] miłością was straszą.
800
Niech mówią, co chcą — miłość jest uciechą naszą!
Cóż tak strasznego w pieszczot niewinnej słodyczy?
Pewnie nic, kiedy każdy pieszczot sobie życzy.
A co zaś do klasztoru, powiem, że w tej mierze
Jestem trochę niewierny, rzadko kiedy wierzę.
805
Takie zamiary często się odmienia,
Są to zwyczajne panieńskie marzenia,
I ta, co do klasztoru śpiesznie się wybiera,
Pewnie za ślubnym wieńcem z pragnienia umiera.

JUSTYSIA

Jak to, zwodzę?

WACŁAW

810
Nie mówię, żebyś miała zwodzić,
Lecz mówię, że się mylisz, zresztą po cóż wchodzić —
Szczere czyli[70] nieszczere twoje powołanie,
Dość, że spełnionym nigdy nie zostanie.
Kocham cię, ty mnie kochasz, niech będzie dość na tém,
815
Bo cię na wszelki sposób pogodzę ze światem.

JUSTYSIA

Nareszcie, choćbym nie szła do klasztoru,
Muszę się stąd oddalić dla mego honoru.
Jakaż mnie przyszłość czeka, jakąż mieć nadzieję!
Że biedną, opuszczoną… Ach, cała truchleję!…

WACŁAW

820
A, miej lepsze mniemanie o moim honorze.
Że się kiedyś rozłączym[71], to wszystko być może;
Lecz opuszczoną Justysia nie będzie:
Jej los przed wszystkim mieć będę na względzie.
Posag panieńskie zwykł pomnażać wdzięki;
825
Gdy go Justysia do swoich przyłączy,
Niejeden pewnie zapragnie jej ręki;
Tak nie klasztorem wszystko się ukończy.
I jeśli słowom nie dowierzasz może,
Dziś jeszcze pismo w twoje ręce złożę;
830
Bo szkoda tę twarzyczkę kratami zasłaniać[72].
No jakże? Słówko. Myślisz… zdajesz się nakłaniać…

JUSTYSIA

Ach, łatwo pan zwycięstwo nade mną odnosisz,
Bo nie mogę odmówić, kiedy o co prosisz.

WACŁAW

Więc zostajesz?

JUSTYSIA

835
Zostaję.

WACŁAW

Bardzo mnie to cieszy.
Ale kto prawdę kryje, ten najwięcej grzeszy;
Wyznajże szczerze, ja się nie urażę,
Czy w rzeczy[73] klasztor był w twoim zamiarze?
840
Lub też czyś może chciała w mniej ostrym sposobie,
Do swej pokuty przybrać towarzysza sobie?

JUSTYSIA

Oto piękne zapytanie!
płacząc
Otóż nagroda za moje kochanie!

WACŁAW

845
Kiedyż bo zaraz płaczesz.

JUSTYSIA

Powinna bym szlochać,
Że na moje nieszczęście muszę pana kochać;
Mogłam pójść za mąż, być panią bogatą,
Jednak dla pana nie zważałam na to.
850
płacząc
Ale kiedy tak… kiedy tak pan mniemasz,
Kiedy ufności w mojej cnocie nie masz,
Dostanę sobie męża, będę swój dom miała
I będę sobie innych, grzeczniejszych kochała.

WACŁAW

855
Ależ Justysiu, cóż to za myśl płocha?
Kto za mąż idzie, ten innych nie kocha.

JUSTYSIA

A kto się żeni?

WACŁAW

Kto się, mówisz, żeni?
MążKto już żonaty?… to jest, kto ma żonę?…
860
To co innego… bo choć stan odmieni…
Mężczyźnie wszystko pozwolone.

JUSTYSIA

do okna biegnąc
Ktoś wjeżdża… Pani!
Wybiega z pokoju.

WACŁAW

sam
Jest, wraca. No proszę,
Co ja z tą żoną utrapienia znoszę!
865
To rzecz nieznośna, a nawet i zdrożna,
Że w swoim domu nic robić nie można.

SCENA III

Wacław, Elwira.

WACŁAW

Wierz mi, Elwiro, złą obierasz drogę,
Spokojnie patrzeć i milczeć nie mogę;
Czy moda, czy cudza rada,
870
Obie zarzucić wypada.
Wesołość, zabawy, stroje —
Wszystko to ma miejsce swoje;
Lecz obowiązki, zwłaszcza względem nieba,
Zawsze na przód kłaść potrzeba,
875
Mieszać ich z sobą nigdy nie przystoi
I kto nagany się boi,
Ten swe czynności z każdą porą zgodzi.

ELWIRA

Ależ nie wiem, o co chodzi.

WACŁAW

Wszakże powiadam, że wcale nieładnie,
880
Kiedy która jak wicher do kościoła wpadnie,
Dziesięć razy się ruszy i wstanie, i siędzie,
A zabawiwszy kwadrans, wylatuje w pędzie,
Rzuca się do karety z równym szmerem, trzaskiem
I próżniackiej gawiedzi cieszy się oklaskiem,
885
Która podobnież, w niedzielnej oprawie,
W publicznych miejscach stoi na wystawie.

ELWIRA

Czy to do mnie?

WACŁAW

Pozory, PobożnośćTrzech minut nie byłaś w kościele.
Ale nie będę rozprawiał zbyt wiele,
890
Powiem ci tylko, że to śmiesznie bardzo,
Kiedy kobiety pozorami gardzą.
Nie dość być w duszy nabożną, cnotliwą,
Nie dość — uważną i tkliwą
Na najdrobniejszy uszczerbek honoru,
895
Potrzeba być tym wszystkim także i z pozoru.

ELWIRA

Tę bardzo słuszną przestrogę
Z dawna mam w duszy, więc przyjąć nie mogę.
Widząc szczęście w cichej cnocie,
O wrzasku świata nie myślę,
900
Ale — nabożna w istocie,
I na pozór zważam ściśle.

WACŁAW

Czemuż tak prędko wracać?

ELWIRA

Z jak najlepszej chęci:
Nie mogłam być spokojna i wyrwać z pamięci,
905
Że stangret na mróz taki stać musi na dworze,
Że cierpi dla mnie tylko, gdy nie cierpieć może.

WACŁAW

Mróz? Dzisiaj mróz? Gorąco! Tak pięknych dni mało.

ELWIRA

Czy doprawdy nie zimno? Więc mi się tak zdało.
Jestem szczerze nabożna i bywam w kościele,
910
Na rzecz, jak i na pozór, zważam bardzo wiele,
Lecz czuję, że nad wszelkie nasze powinności
Jest najświętsza — nieść ulgę cierpiącej ludzkości.

WACŁAW

Choć bardzo pięknie mówisz, rozprawiasz gorąco,
Gdzież tu przyłatać ludzkość i ludzkość cierpiącą,
915
Że stangret w dobrym futrze godzinę zaczeka?
Jakże się prędko wasz umysł zacieka!
Litość z rozsądkiem — piękna, lubię ją i cenię;
Lecz przesadzona — w śmieszne zmienia się marzenie.

ELWIRA

W śmieszne marzenie, przyznaję;
920
Lecz choć zamiar się nie ziści,
To chęć dobra się zostaje
W niezawodnej nam korzyści.
O, jak słodko i przyjemnie,
Gdy pomyśleć mogę sobie,
925
Że ktoś pomoc znalazł we mnie,
Że cierpieniom ulgę robię.
Współczucie, MiłosierdzieAch, mój mężu, mów, co chcesz, licz między przywary,
Litość i dobroczynność nigdy nie ma miary;
Ach, ludzkość bóstwem moim! Jej powab, jej siła…
Wacław przed ostatnim wierszem wzruszył ramionami i odszedł, tak że Elwira nie postrzegła jego niebytności.

SCENA IV

Elwira, Justysia.

JUSTYSIA

930
Tak prędko pani wróciła?

ELWIRA

Ach, jakżem wrócić nie miała,
Kiedym list do Alfreda oddać zapomniała!
Weź i wręcz zaraz, jak tylko przyjedzie,
A tak mieć będę odpis[74] przy obiedzie.

JUSTYSIA

biorąc list, kiwa głową
935
List do pana Alfreda?

ELWIRA

Cóż znaczą te miny?

JUSTYSIA

Boję się mówić.

ELWIRA

Tylko bez przemowy.

JUSTYSIA

Lepiej nie oddać.

ELWIRA

940
Nie oddać? z przyczyny?…

JUSTYSIA

Uwierzysz pani?…

ELWIRA

Nie kłóćże mi głowy,
Mów, co masz mówić, bez tego zachodu,
Wszystkiemu wierzę, lecz trzeba dowodu.

JUSTYSIA

945
Ale wprzód pani przyrzekniesz milczenie
I że, jakie bądź wypadnie zdarzenie,
Nie wydasz, skąd wiesz, co ci chcę wyjawić,
Gdyż to na zemstę może mnie wystawić;
Kobieta, Plotka, MężczyznaA często dobra sława niewinnej dziewczyny
950
Może przez tych paniczów zginąć w pół godziny.

ELWIRA

Wszystko ci obiecuję, zaręczam, przyrzekam,
Tylko niech dłużej nie czekam.

JUSTYSIA

Wyznam więc szczerze… Ale ktoś nadchodzi…
Idźmy do siebie, nikt nam nie przeszkodzi.

ELWIRA

955
Wielkie nieba! Cóż się dzieje!
Cóż będę słyszeć! Ach, cała truchleję!
Odchodzą.

SCENA V

ALFRED

do Kamerdynera pierwszy wiersz
Proszę powiedzieć panu, że go czekam.
po krótkim milczeniu
Długo wprawdzie z Elwirą zerwanie odwlekam,
960
Ależ bo ta Justysia to luba dziewczyna,
Rzadką jakąś nade mną władzę brać zaczyna.
Jej wesołość i jej wdzięki
Okraszają Elwiry nieustanne jęki.
I tak mnie kocha to niewinne dziecię,
965
Tak tylko mnie jednego widzi na tym świecie,
Że się jej duszy i mym czuciom dziwię.
Nareszcie i myśl przyjemna prawdziwie,
Żem był jej mistrzem w nauce kochania —
Wszystko mnie ku niej mimowolnie skłania.

SCENA VI

Alfred, Wacław.

ALFRED

970
A, cóż za mars? Cóż ci to, Wacławie?

WACŁAW

Ból głowy.

ALFRED

Mnie się nie zdaje;
Raczej przeszkoda w jakiej czułej sprawie
Panu memu w drodze staje.

WACŁAW

975
Cóż! mówisz do mnie jak przed dwoma laty,
Czyś zapomniał, żem żonaty?

ALFRED

Bynajmniej, tego zapomnieć nie mogę;
Lecz choć w tę ciężką puściłeś się drogę,
Wiem, że się trzymasz twoich zasad wiernie:
980
Rwiesz same kwiaty a omijasz ciernie;
Że nie chcesz, bitym postępując torem,
Stać się małżonków sielankowych wzorem
I ślubnym prawom nie kładąc granicy,
Kądziel[75] w ujęciu, u nóg połowicy —
985
Nie zechcesz ołowianej używać swobody.
Nadtoś[76] żył w świecie, nadtoś jeszcze młody.
Jak to, ów Wacław, cel tylu zazdrości,
Dziecko popsute szczęścia i miłości,
Trzecia osoba przy każdym małżeństwie,
990
Nigdy nie syty odmiany w zwycięstwie,
Co trwogą mężów, zdradą żon się wsławił,
Co tyle rozkosz, a potem łez sprawił,
Miałżeby przestać na dawniejszych czynach
I już spoczywać na swoich wawrzynach?

WACŁAW

995
Tak, na wawrzynach spoczywam, Alfredzie.
Pókiśmy wolni lepiej nam się wiedzie:
Tytuł małżonka powagi dodawa[77],
A ta najmniej jest potrzebną;
I do ufności nabyte już prawa
1000
Nie są rzeczą nam pochlebną.
Wolę ja zawsze, kiedy mnie się boją,
Wtedy przyjaźnią nie zwodzą się moją,
W swoim znaczeniu biorą każde słowo
I zwykłą drogę skracają połową.

ALFRED

1005
Jakżeś mnie zdziwił tą nauką nową!
O mój mistrzu doskonały,
Czemuż twe dla mnie przykłady ustały!

WACŁAW

O mój uczniu najmilszy, poznasz w swojej porze,
Że inaczej być nie może.
1010
Niech się żonaty gdziekolwiek udaje,
Ileż przeszkód nie zastaje!
I jego żona, i mąż z drugiej strony,
Spokój domowy, familijne rady,
A co najgorsza nad wszelkie zawady,
1015
Te, jak bijące na krogulca wrony,
Co swe grzechy przeżyły — stugębne matrony.
Jeśli zaś ujdę ich sowiemu oku
I skrytym będę w każdym moim kroku,
Jeśli nieznany zwiodę i oddalę
1020
Tak opiekuny[78], jak jawne rywale,
Choć szczęśliwym zostanę w jak najwyższym względzie,
Cóż? kiedy o tym nikt wiedzieć nie będzie.

ALFRED

Tak więc mężowie spokojni być mogą?

WACŁAW

Najspokojniejsi, nie tylko przeze mnie;
1025
Nikt ich już teraz nie nabawi trwogą
Albo nabawi — daremnie.
MłodośćDzisiejsza młodzież, zakochana w sobie,
Myśląca tylko o swojej ozdobie,
Co wszystkie kobiet śmieszności przejęła
1030
I której jeszcze do całości dzieła
Spazmów i muszek tylko nie dostaje,
Mniema, że dosyć, kiedy w szrankach staje,
Raz się pokazać i raz się pochwalić,
By wszystkie serca miłością zapalić.
1035
Któryż dziś umie w miłosnej potrzebie
Nie znać, zapomnieć i poświęcić siebie?
Wyrzec się zdania swojej duszy prawie,
Być w szczęściu, smutku, nadziei, obawie,
Przez tę jedynie, dla której wzdychamy…
1040
ciszej
Póki ją jeszcze o co prosić mamy.

ALFRED

A kiedy już nie mamy? Cóż wtedy, Wacławie?

WACŁAW

Trzeba nagle zmienić postać
I z węża — lwem zostać.

ALFRED

1045
A, niechże cię uściskam za takie nauki!
Zmiłuj się, wydaj statut, a wdzięczne prawnuki
Imię twoje będą czciły.

WACŁAW

Nie żartuj sobie, własne me przykłady
Mogłyby służyć za pewne zasady.

ALFRED

1050
Żebyś pisał — żarty były;
Ale to myślę prawdziwie,
Że gdyś w miłości szczęśliwie
Podobania się sztukę przywiódł tak wysoko,
Warteś[79] ściągnąć na siebie naśladowcze oko;
1055
Że nikt pierwszeństwa nie dojdzie w tym względzie,
Kto zawsze tobie podobnym nie będzie,
Że winien w twoje postępować ślady,
A ty — żeś winien udzielać swej rady.

WACŁAW

Udzielać rady? Komu, po co, na co?
1060
Ospała młodzież — mężowie nie tracą.
Jako z nich jeden, ja się z tego cieszę
I z oświeceniem nigdy nie pośpieszę.
Lecz dla dobrego, jak ty, przyjaciela
Chętnie się rada udziela;
1065
A gdy dobrze użyjesz nauki ci dane,
Ja nagrodzonym za pracę zostanę.
Czyś ty myślał, że się smucę,
Gdy na spokój małżeński oko moje zwrócę?
O nie, ja tylko mówię, co wyznać należy,
1070
Że nie ma teraz trwożącej młodzieży.

ALFRED

Nie pogardzaj nią zbyt wiele,
Wszakże z popiołów powstają mściciele[80].

WACŁAW

Mówią to, że kto zwodzi, ten bywa zwiedziony,
Że zawsze takie same i męże, i żony,
1075
I że pewny przypadek nikogo nie chybi,
Hodie mihi, cras tibi[81].
Ale ja temu nie wierzę;
Mam na to sposoby moje,
Więc wszystkich przysłów w tej mierze
1080
I mścicieli się nie boję.

ALFRED

Ty się nie boisz! Ha, toś mnie zabawił!
Bo któż by się też obok ciebie stawił!
Któż by popełnił szaleństwo:
Walczyć z tobą o pierwszeństwo!

WACŁAW

1085
Poznam takiego gacha[82] za pierwszym wejrzeniem.

ALFRED

Niewielka też to sztuka z twoim doświadczeniem.

WACŁAW

I muszę sobie przyznać, że mam wzrok nie lada.

ALFRED

Wiele przenikliwości, to każdy powiada.

WACŁAW

Jakbym zechciał, to ledwie że myśli nie zgadnę.

ALFRED

1090
Poznasz więc chytre słówka.

WACŁAW

I w sidła nie wpadnę.
Jestem przy tym ostrożny.

ALFRED

Aż się nieraz dziwię.

WACŁAW

Ale nigdy zazdrośny.

ALFRED

1095
Bardzo sprawiedliwie;
ZazdrośćBo też nie ma szkodliwszej nad zazdrość przywary
I mąż zazdrośny godzien zawsze kary.

WACŁAW

Nareszcie, z drugiej uważając strony,
Pewnym mnie czynią przymioty mej żony;
1100
Jej szczera miłość, dobre wychowanie…

ALFRED

Za sto Argusów[83] stanie!

WACŁAW

Lubi samotność.

ALFRED

Ustalisz ją snadnie[84].

WACŁAW

Skromna, nieśmiała.

ALFRED

1105
Ach, znam ją dokładnie!

WACŁAW

A nade wszystko, że bardzo nabożna.

ALFRED

Większej rękojmi czyliż[85] pragnąć można?

WACŁAW

Tak więc jestem bezpieczny we wszelkim sposobie:
Ufam czasom, Elwirze, a najwięcej sobie.
1110
Znam ja, bom nimi chodził, wszystkie ścieżki, drogi,
Którymi się skradają chytre mężów wrogi.
Mam ja wszystkie fortele dokładnie w pamięci,
Nikt mnie nie minie, nikt się nie wykręci.
Młodość, StarośćBo wierzaj mi, że zawsze wódz biegły i stary
1115
Młodzika w pierwszej wojnie niweczy zamiary.
Gra, MiłośćNareszcie, jak gra szachów jest miłostek sztuka.
Każdy w niej do zwalczenia skrytej drogi szuka.
Lecz jeśli znawca jaki z zimną krwią zobaczy
Dwóch przeciw sobie zapalonych graczy,
1120
Łatwo plan zgadnie i postrzeże wady;
A gdy jednemu zechce dawać rady
I przy nim ciągle jak na straży będzie,
Gdy laufrów[86] przejmie i zatrzyma w pędzie,
Konika zbije w najlepszym zamachu,
1125
A zwłaszcza gdy królowę ustrzeże od szachu,
Wtedy drugiego nieochybna strata:
Musi się poddać albo dostać mata.

ALFRED

Warteś katedry[87], ja zawsze powtarzam,
Nawet twoję naukę za ważną uważam,
1130
I gdybym kiedy gdzie urządzał szkoły,
Zniósłbym dla niej prawnictwa nieznośne mozoły;
Bo dlaczegóż, na przykład, uczyć się w tej chwili,
Jak się przed laty Rzymianie rządzili,
Albo też wiele[88] skudów[89] zapłacić potrzeba,
1135
By w kardynalskiej todze dostać się do nieba?
W miejscu więc mecenasów — ty na miękkim tronie,
W licznym słuchaczów i słuchaczek gronie,
Uczyłbyś snadnie potrzebniejszej rzeczy,
Tak, potrzebniejszej; bo któż mi zaprzeczy,
1140
Że sposób jak najwięcej rozkoszy nabycia
Jest — czego każdy szuka przez cały ciąg życia.

KAMERDYNER

wchodząc
Już jedenasta i konie gotowe.

WACŁAW

Byłbym jazdę zapomniał przez twoją rozmowę;
Służę ci, jadę, gdzie panu wypada.

ALFRED

1145
Mnie wszystko jedno.

WACŁAW

To się nie powiada
I ja nie pytam, lecz w każdej potrzebie
Ślepym i głuchym zostanę dla ciebie.
Chcą odchodzić, Kamerdyner wchodzi i oddaje bilet Wacławowi.

WACŁAW

przeczytawszy
A że też dzisiaj nic mi się nie wiedzie!…
1150
Zrób mi tę grzeczność, kochany Alfredzie,
Zaczekaj chwilkę, nie długo zabawię,
Tylko wiadomość zasięgnę o sprawie,
Której już dłużej nie mogę odwlekać;
Albo jeśli chcesz, to się gdzie spotkamy?

ALFRED

1155
Nie, nie, tu wolę zaczekać;
Jeszcze dosyć czasu mamy.
Wacław odchodzi.

SCENA VII

ALFRED

WładzaNie ludzie nami rządzą, lecz własne słabości
Sens moralny tej rozmowy.
Kto pozna słabą stronę swego jegomości,
1160
Ma do domu klucz gotowy,
Wszystko mu stoi otworem
I wygodnym idzie torem…
Lecz sumienie, sumienie — przyjaciela zwodzić!
Ha! ale też małżeństwo powinno się godzić;
1165
Jeśli mniej kocham męża, za to więcej żonę,
Więc zawsze między nimi serce podzielone.
Żartuj sobie, Alfredzie, świat ci to odpłaci,
Żadna w nim czynność wartości nie traci.
Ach, czy nic obyczajów nie zdoła odmienić,
1170
Jak się będę żenić!

SCENA VIII

Alfred, Elwira.

ELWIRA

Ach!
na stronie
Boże, on tu jeszcze!

ALFRED

z troskliwością
Elwiro kochana,
1175
Cóż znaczy, powiedz, ta twarz zapłakana?
Jeśli ci jeszcze drogie moje życie,
Uśmierz niepewność sroższą nad wszelkie odkrycie;
Ach, powiedz, duszo moja, co się ze mną dzieje?

ELWIRA

Zdrada, ŁzyZdrajco! i ty się pytasz, czemu ja łzy leję?
1180
Jak to? i oka ode mnie nie zwracasz?
Czyż głos sumienia już nieznany tobie?
Za czułą miłość wzgardą mi odpłacasz,
Przysięgasz, zdradzasz, dwakroć w jednej dobie,
Lód w twojej duszy, kiedy ja goreję —
1185
I ty się jeszcze pytasz, czemu ja łzy leję?
Tak jest, płakałam, bo się sobą brzydzę,
I teraz jeszcze płaczę, lecz — że ciebie widzę.
Ale nie myśl, że miłość łzy moje wysącza,
Chytrość twoja mnie z tobą na zawsze rozłącza;
1190
Ile kochałam, tyle nienawidzę!
Cieszę się nawet, czuję rozkosz w duszy,
Żeś mnie z miłośnej uwolnił katuszy,
Żeś mnie objaśnił, ile godne wiary
Tobie podobne poczwary.

ALFRED

1195
Uspokój się, Elwiro…

ELWIRA

Łatwo z mojej zguby
Przyszło ci dostąpić chluby.
Bez doświadczenia, bez rodziców rady,
Rzucona w świata szkodliwe przykłady,
1200
Z pragnącą duszą dzielenia się z drugą —
Zyskać mą ufność nie bawiło[90] długo.
Oziębłość męża i twoje zalety,
O których zawsze słyszałam, niestety!
Wszystko ku tobie me serce skłaniało,
1205
Wszystko zwalczyło odporu już mało.
Zwyciężyłeś. Lecz kiedy ja w szczerej żałobie,
Kochając, cnotę poświęciłam tobie,
Ty swoją zdradą cieszyłeś się skrycie!
Lecz niczym zdrady byłoby użycie,
1210
Niczym i sztuka uwodzenia cała,
Gdybym cię tylko mniej była kochała[91]!

ALFRED

Możeszże myśleć…

ELWIRA

Jestem występną, przyznaję,
Nie chcę taić moich błędów.
1215
Hańbą okrytą zostaję
I niewartą żadnych względów.
Zdeptałam świętość skromności i wiary,
Godnam tak bolesnej kary.
Ale czyliż to tobie karać mnie przystało?
1220
Krwawić serce, że ciebie swoim bóstwem miało?
Jeśliś nigdy nie kochał, nie znał ognia duszy,
Co namiętnym pożarem źródło życia suszy,
Co w serce wciska i razem w nim mieści
Obok lubej rozkoszy najsroższe boleści —
1225
Cóż nieszczęsna Elwira mogła ci przewinić,
Żeś ją starał się gwałtem występną uczynić?

ALFRED

Cóżem zrobił…

ELWIRA

Ach, Alfredzie,
Zdrada, Miłość, Wiara, KobietaTo być nie może, mnie błędna myśl wiedzie,
1230
Ty mieć nie możesz duszy tak nikczemnej,
Nie zdeptałbyś ludzkości[92] dla chluby daremnej
I łzami mymi twej cnoty nie zmazał;
Tyś musiał mnie porzucić, honor ci tak kazał.
Wszak prawda? Powiedz, musiałeś mnie zwodzić,
1235
Ciężkim pociskiem w to serce ugodzić?
Ach, powiedz, zaklinam cię, zmniejsz, skryj twoją winę,
Jak najpłonniejszą[93] wynaleź[94] przyczynę,
Jak najmniej wiary godną — ja chcę, ja uwierzę,
Lada pozoru uchwycę się szczerze,
1240
Nie żebym w dawnych marzeniach została,
Lecz żebym ciebie cnotliwszym widziała.

ALFRED

Zgaduję teraz twych żalów przyczynę:
Zazdrosnaś — i o kogo? O biedną Alinę!
Ale jakżeś ją mogła porównywać z sobą?
1245
Ty, która jesteś płci pięknej ozdobą,
Ty, przed którą pół świata musi się uniżać,
Ach, jakżeś mogła tak sobie ubliżać
I brać za miłość — rozrywkę z mej strony?
Lecz żebym cię przekonał, ile jest ceniony
1250
Każdy zadatek uczucia Aliny —
Oto jej bilet, w swym guście jedyny,
Mocny morałem i wczesną obroną,
Obok obietnic, o co nie proszono.
drąc list
1255
Zdzieram go w sztuki, bądź pewna, że szczerze,
I u nóg twoich kładę go w ofierze.
zbliża się
Zgoda zatem, Elwiro, niechaj znowu stanie,
Przebaczam nawet dla niej krzywdzące mniemanie.

ELWIRA

1260
Precz ode mnie, poczwaro! O łaskawe nieba!
Ileż podłości poznawać mi trzeba!
Alinę? Ty? Alinę?… Czyż mnie słuch nie myli?
W tej samej dobie, w tejże samej chwili,
Kiedy przysięgasz?… Nie, nie, wielki Boże!
1265
Głos mój tej zgrozy wyrazić nie może.
do siebie
I toż jest dusza, którąm ja wielbiła!
do Alfreda
Więc i Alina twe żądze wzbudziła?
1270
Jeszcześ winniejszy, jeszcze wina nowa.
Lecz tu nie o Alinie między nami mowa.

ALFRED

O kimże?

ELWIRA

O Justysi, zdrajco!

ALFRED

na stronie
Dałżem sobie…

ELWIRA

1275
Nie szukaj zdrady, nie myśl o sposobie
W innym świetle się wystawić;
Wiem wszystko, nic nie zdołasz zaprzeć lub wyjawić.
Lecz nie chcę z tobą i minuty strawić,
Skrócę przykre nam uczucie,
1280
Kładąc koniec tej rozprawie.
Sama oddam się pokucie,
Ciebie zgryzotom zostawię.
Ale nie, tego, co spodlił mi duszę,
Nieszczęsna, łaski jeszcze błagać muszę,
1285
Udział spodlonych! Krok pierwszy sromoty!
Zaklinam cię więc na najświętsze prawa
Litości, jeśli nie cnoty,
Zachowaj przyjaźń Wacława.

ALFRED

Ale słuchaj mnie!…

ELWIRA

1290
Zbyt nagłe zerwanie
Może skazówką dla świata zostanie.
Jeśli mam tyle cierpieć, niechże cierpię skrycie…
Albo nie — idź, głoś, chwal się, zatruj nędzne życie,
Powiedz światu, uciesz go mych błędów obrazem,
1295
Uciesz; ale powiedz razem[95],
Że ile zgryzot cierpię z utraty honoru,
Tyle wstydzić się muszę mojego wyboru.
Odchodzi.

SCENA IX

ALFRED

po krótkim milczeniu
Ach, jakże ładna, kiedy się rozgniewa!
Jeszcze tak ładną nigdy nie widziałem.
1300
O, na honor, przeproszę, niech się nie spodziewa…
Ale stój, hola! Wszak się rozstać chciałem?
Dobra sposobność; lecz tak — wypędzony,
Złajany, wzgardzony…
Nie, nie; pójdę, przeproszę, a potem… cóż potem?
1305
Porzucę… Fe! I cóż bym zyskał takim zwrotem?
Rozstanie, KobietaZostawmy im tę chlubę, której każda chciwa,
Że to one rwą zawsze miłośne ogniwa.
po krótkim myśleniu
Podarłem bilet, kaci wiedzą na co;
1310
Nie bardzom gładko postąpił w tej mierze.
zbierając kawałki podartego listu
Lecz te kawałki wartości nie tracą,
Owszem[96], z nich każdy dwakroć większy bierze;
Powiem, żem uratował od zazdrośnej ręki,
1315
A za to Aliny wdzięki…
Aj, wdzięki niezbyt wdzięczne, to przyznać wypada;
Rozumu jak na próbkę, długa, prosta, blada…
Ale mąż, mąż zazdrośny — uciecha jedyna!
Niechaj tylko ten utraci,
1320
A co mi ujmie z rozkoszy Alina,
Mąż zazdrością dwakroć spłaci.
Ale biedna Justysia, któż to nas mógł zdradzić?…
Mniejsza z tym… miejsce straci… potrzeba zaradzić…
U Aliny ją umieszczę!
1325
Brawo, brawo, wyśmienicie!
Żyj, Alfredzie, krótkie życie!
Lecz z Elwirą chciałbym jeszcze
Choć na pozór się pogodzić.
Ale jak ją ułagodzić?

KAMERDYNER

wchodzi
1330
Pan Hrabia czeka i prosi do siebie.

ALFRED

biorąc kapelusz
Ha! Zobaczymy, koncept przychodzi w potrzebie.
Wychodzi.

AKT III

SCENA I

Elwira, Justysia.
Elwira siedzi oparta na stole, trzymając chustkę na oczach.

JUSTYSIA

wnosząc kilka pakietów
Otóż pana Alfreda słodziutkie bilety[97];
Zewsząd, gdziem mogła zgadnąć, zbierałam pakiety:
Z środka kanapy ta największa plika,
1335
Ta spod krosienek[98], a ta ze stolika,
Te zaś z komody, związane łańcuszkiem,
Ten pakiet był za biurkiem, a te dwa za łóżkiem;
Patrzałam, szukałam wszędzie,
I zdaje mi się, że już wszystko będzie.

ELWIRA

1340
Jeszcze nie wszystko.

JUSTYSIA

Jeszcze nie? Gdzież skryte,
Niech pani powie, te skarby obfite?

ELWIRA

Są jeszcze za portretem.

JUSTYSIA

Czyim?

ELWIRA

z westchnieniem
1345
Mego męża.
do odchodzącej
Ach, i pod ołtarzykiem, gdzie się modlę co dzień.
Justysia odchodzi.

SCENA II

ELWIRA

Miłość, Rozum, PogardaO, jakże litości godzien,
Kogo miłość uciemięża!
1350
Próżno rozsądku przyzywa
I nienawiść nieci w sobie;
Wrzące czucie wszystko zrywa,
Świat w kochanej ma osobie.
Próżno powtarzam, że go nienawidzę,
1355
Że się taką duszą brzydzę,
Ach, próżno w męstwo, wstręt, we wzgardę się zbroję.
Jego serca szuka moje;
Chcąc mych nieszczęść dojść przyczyny,
Moim kosztem go tłumaczę;
1360
Chcąc żałować mojej winy,
Jego straty tylko płaczę.

SCENA III

Elwira, Justysia.

JUSTYSIA

Tą razą pewnie wszystkie; i kącika nié ma,
Gdzie bym nie była własnymi oczyma.
A teraz ogień czym prędzej rozłożę,
1365
Niechaj jeden po drugim jak złoczyńca zgorze[99].

ELWIRA

Jakże, Justysiu — twego zezwolenia czekał?
Chciał cię stąd wykraść i stałość przyrzekał?

JUSTYSIA

Wszak już mówiłam: chciał mnie uprowadzić,
Miłość przysięgał, lecz ja, nie chcąc zdradzić…

ELWIRA

1370
On cię także nie kocha i tylko cię zwodzi.

JUSTYSIA

Tego nie wiem.

ELWIRA

O, pewnie, wątpić się nie godzi,
Gdzieżby mógł Alfred zakochać się w tobie?

JUSTYSIA

urażona
Czemuż nie? Cóż to pani widzisz w mej osobie,
1375
Co by mi w sercach odrazę czyniło?

ELWIRA

No, no, mniejsza z tym; jak było, tak było.
Ale trzeba odesłać wszystkie jego dary;
Nie możesz ich zachować.

JUSTYSIA

Wszak dla lepszej wiary
1380
Wzięłam i dotąd mam jeszcze przy sobie,
Lecz co pani rozkaże, to z nimi dziś zrobię.

ELWIRA

Jakże, Justysiu — nie on pisał listy?

JUSTYSIA

Wszak dałam pani dowód oczywisty
I sam wyznał niestałość, czyliż jeszcze mało?
1385
Lecz na cóż myśleć o tym, co się stało?

ELWIRA

Dobrze mówisz, Justysiu, już myśleć nie trzeba.
Za moję ufność tak zdradzić, o nieba!
Takem wierzyła, takem go kochała,
W niego już przeszła dusza moja cała!

JUSTYSIA

1390
Cóż z tej miłości, kiedy zawsze z trwogą,
Kiedy z jej łaski łzy oschnąć nie mogą;
Od jej zawiązku, w jakiej bądź zabawie,
Wesołą panią nie widziałam prawie.
StrójLeżą w szufladach paryskie ubiory,
1395
Tak innym damom do nabycia trudne:
Czepeczki, wstążki, batysty[100] i mory[101],
A pelerynki, pelerynki cudne,
Szlarki anielskie, a zwłaszcza te w ząbki,
Leżą nietknięte, jakby stare rąbki[102].
1400
z rozczuleniem
Wszystko pani przeglądasz obojętnym wzrokiem,
Kaszmir[103], jak i perkalik[104] równym widzisz okiem.
coraz bardziej rozczulona
Girlandy[105] nie chcesz nosić, stronisz od zwierciadła,
1405
Słowem — okropność w tym domu osiadła!
Wszystko to tej miłości nieszczęsne są skutki;
Lecz teraz przecie, jak miną te smutki,
Powróci spokój, zgryzoty się zmniejszą.

ELWIRA

Dobrze mówisz, Justysiu, będę spokojniejszą.
1410
Chwile rozkoszy! nic was nie zatrzyma,
I nadziei nawet nié ma!
Zniknął sen szczęścia, zniknął mój świat cały,
Tylko żale mi zostały!

JUSTYSIA

Miną i żale, jak i tamte chwile,
1415
Lecz na cóż wspominać tyle,
Na cóż rozmową zawsze je odnawiać?

ELWIRA

Dobrze mówisz, Justysiu, nie trzeba rozmawiać.
Ale powiedzże sama — jakie miał wejrzenie,
Kiedy swych uczuć dawał zapewnienie:
1420
Miłość, RadośćTen uśmiech czarujący i ten wyraz w twarzy,
Którym Bóg tylko kochających darzy!

JUSTYSIA

Prawda — miły, przystojny i przysiąg nie skąpi;
Ależ mu i pan Hrabia w niczym nie ustąpi.
Także przyjemny, przystojny i młody,
1425
Pragnie spokojnej, domowej swobody
I choć teraz oziębły, ja powiadam przecie,
Że niezadługo kochać się będziecie;
Niechaj się tylko pan Alfred oddali.

ELWIRA

Dobrze mówisz, Justysiu, będziem się kochali.
1430
Ale jestżeś ty pewna, że on nie żartował?
Może on tylko ufności próbował?

JUSTYSIA

Czy tak? No, to wiem, co wszystko ma znaczyć:
Niechże i zaraz przyjętym zostanie;
Możesz się pani przed nim wytłumaczyć,
1435
Nawet przeprosić po wziętej naganie.

ELWIRA

Kto? ja? tego zdrajcę miałabym zobaczyć?
Jeszcze przed nim się tłumaczyć?
Ja go nie cierpię! Ja go nienawidzę!
Samym wspomnieniem się brzydzę!
1440
Daj, daj te listy.

JUSTYSIA

Na cóż pani bierze?

ELWIRA

Pójdę do siostry.

JUSTYSIA

Więc można zostawić.

ELWIRA

Nie; unikając domysłów w tej mierze,
1445
Stamtąd chcę wszystko do niego wyprawić.
Ty zostań, powiedz, jak Wacław przyjedzie,
Że już nie będę w domu na obiedzie,
Bo przy słabszej dziś siostrze cały dzień zabawię.
Elwira zabiera pakiety listów w swój szal i odchodzi.

SCENA IV

JUSTYSIA

Ciesz się, Justysiu, i ciesz się, Wacławie!
1450
Otóż to główka, dalibóg, nie lada.
Wszystko, co chciała, najlepiej wypada!
Nie będę teraz lękać się co chwilę,
Będę tu panią, kochać i żyć mile;
Wszystko spokojnie, wszystko z dobrą sławą.
1455
Brawo, Justysiu! brawo!
śpiewa i tańcuje
Brawo, brawo, brawo!
Wacław wchodzi i staje w głębi
Brawo, Justysiu, brawo!

WACŁAW

kończy na tę samą nutę
1460
Brawo, brawo, brawo!
Nastawia ręce, Justysia wpada w objęcie.

SCENA V

Justysia, Wacław.

JUSTYSIA

Ach, trzymaj mnie pan! W głowie mi się kręci…
Aj, aj, upadnę!

WACŁAW

Nie brak mi na chęci;
Będę cię trzymał nawet i do nocy
1465
I choćbym osłabł, znów przyjdę do mocy.

JUSTYSIA

Nie, siąść wolę.
Idzie do kanapy, wsparta na Wacławie.

WACŁAW

I owszem, usiądziemy sobie.
Siadają.

JUSTYSIA

Wszystko to fraszka[106], ale ja źle robię,
Że pana szukam, co bym miała stronić;
1470
Będę ja za to łez niemało ronić…
Niechże pan, proszę, trochę dalej siędzie.

WACŁAW

Wszystko to fraszka, co było i będzie,
Byle cię tylko przycisnąć do łona…
Ale słuchaj no, gdzie jest moja żona?

JUSTYSIA

1475
Poszła do siostry, która bardzo chora;
Przysłała po nią, zatem do wieczora,
Jeśli nie dłużej, będzie przy niej siedzieć,
O czym mi panu kazała powiedzieć.

WACŁAW

śpiewając na tę samą nutę
Brawo Justysiu, brawo, brawo, brawo!
1480
Raz przecie nie potrzeba dręczyć się obawą:
Od rana do wieczora będziem tylko dwoje;
A, niechże cię uściskam za poselstwo twoje!
Całuje ją.

SCENA VI

Wacław, Elwira, Justysia.

ELWIRA

wbiegając
Zapomniałam…
postrzegając
1485
Cóż to jest? cóż to jest? Wacławie?

WACŁAW

Co to jest? He… tak to, te… tak to, nie chcąc prawie,
Jakieś figle się wzięły… łaskotek się bała…
śmiejąc się z przymusem
Łaskotek… otóż jakoś… i tak się rzecz stała.

ELWIRA

do Justysi
1490
Precz! Idź mi z oczu, jaszczurko zjadliwa,
Którąm przy sercu pieściła tak długo!
Takąż nagrodę bierze przyjaźń tkliwa?…
Precz z mego domu, teraz tylko sługo,
Nie wartaś słyszeć i słowa ode mnie.
1495
Prowadź tak życie, jak zdradzasz nikczemnie!
Justysia oddala się w głąb sceny powoli i zatrzymuje się ze spuszczonymi oczyma
do Wacława po krótkim milczeniu
Ach, mężu, jakżeś w jednej mógł zapomnieć dobie,
Coś winien swojej żonie, coś winien sam sobie?
1500
Takimże związkiem Wacław się zaszczyca?
Takąż rywalkę daje mi, niestety?
spoglądając na Justysię
Lecz gdzież ta piękność, która was zachwyca?
Jakież przymioty, jakież to zalety
1505
Tak wasze głowy zajęły szalenie?
z ironią
Niechże je poznam, niechże i ja cenię;
Gdy już z tym bóstwem równać się nie ważę;
kłaniając się Justysi
1510
Niechże dziś cześcią[107] przeszłą winę zmażę.
Teraz dopiero dochodzę przyczyny,
Czemu oziębły zawsze byłeś ze mną:
Jam oddalała życzeń cel jedyny,
Jam tylko w domu nie była przyjemną.
1515
Dlategoś to chciał zawsze mnie wyprawić,
Abyś mógł częściej godziny z nią trawić.
Mąż, ŻonaOtóż to — wszyscy tacyście mężowie!
Czuli, wierni tylko w mowie;
coraz prędzej
1520
Sami zły przykład dajecie,
A dobre żony mieć chcecie;
Chcecie, aby biedna żona,
Choć zwiedziona, choć wzgardzona,
Zawsze równie was kochała,
1525
Wam wierzyła, was słuchała
I za wszystkie swoje męki
Jeszcze panu niosła dzięki;
Żeby jego znała wolę,
Ukrywała swą niedolę,
1530
Żeby tylko sługą była…
tu pakiet jeden listów wypada z szalu
Ach! ach!
chce podnieść, pakiet drugi wypada i następnie wszystkie
O nieba! cóżem uczyniła!
Zakrywa oczy chustką i rzuca się na krzesło. Justysia się przybliża.

WACŁAW

podnosząc jeden pakiet
1535
Co to znaczy, Elwiro? Aj… Elwiro! żono!
Co to jest? Te… te listy, to do ciebie pono.
A to pięknie! to śmiesznie!
przewracając listy
Od kogo? Do kogo?
1540
Powiedzże, czyje to listy być mogą?
drąc list w ręku; z wzrastającą niespokojnością
Powiedz, duszyczko, ja cię bardzo proszę,
Ja stąd nic złego, całkiem nic nie wnoszę,
Ja nie posądzam; ależ to nieładnie
1545
Czekać, aż twój mąż tajemnicę zgadnie.
Czyjeż te listy? Żono droga, miła!
Tylko jedno, jedno słowo —
Dopieroś tyle mówiła!
Odpowiedzże mi, daj znak, kiwnij głową.

ELWIRA

1550
Nie mogę.

WACŁAW

Dziwnie! Jednak wiedzieć muszę.

ELWIRA

Chętnie bym całą odkryła ci duszę,
Ale przysięgam, nie o mnie mi chodzi.

ALFRED

wchodzi i chce się cofnąć
A, przepraszam.

WACŁAW

1555
Nic nie szkodzi.

ALFRED

Może w zły czas…

WACŁAW

I owszem; mam pomówić z tobą.

ELWIRA

wstając
A, tego już nie zniosę.
Odchodzi.

JUSTYSIA

przybliża się do Wacława
Przed obcą osobą…

WACŁAW

1560
Oddal się.
dzwoni i mówi do Kamerdynera
Wejść tu teraz nie wolno nikomu,
Wszystkim powiadać, że mnie nie ma w domu.
Justysia odchodzi.

SCENA VII

Wacław, Alfred.
Alfred wszedłszy i postrzegłszy swoje listy, okazuje wewnętrzne pomieszanie; zaciera ręce i nuci czasami, poglądając[108] raz na listy, raz na Wacława. Wacław zamyka drzwi, którymi Elwira wyszła.

ALFRED

z przymuszonym śmiechem
Cóż? zamykasz?

WACŁAW

1565
Zamykam.
długie milczenie. Alfred zawsze niespokojny, a Wacław drugie boczne drzwi zamyka
Nikt nam nie przeszkodzi.
Alfredzie, przykre dla mnie zdarzenie zachodzi,
Przykre i wyznać; ale znając serce twoje,
1570
Znając i szczerą przyjaźń, chybić[109] się nie boję,
Gdy miłość własną przytłumiając w sobie,
Zgryzot domowych wyznanie ci zrobię.
Właśnie nim wszedłeś, minut kilka, moja żona,
Nie wiem, przeciw tam czemu gniewem uniesiona,
1575
Upuściła przypadkiem tych listów tysiące.
Jej krzyk, jej pomieszanie, wszystkie członki drżące,
Jakąś w tym tajemnicę wskazywać się zdały;
Podnoszę, czytam i staję zdumiały.
Czy uwierzysz? Patrz, same miłośne wyznania,
1580
Jakieś skryte umowy, jakieś rady, zdania,
Przysiąg krociami… słowem, znajduję bilety,
Jakie się zwykle piszą [110] do kobiety,
Która nam uczuć całkiem już nie kryje
I z którą się… nareszcie jak najlepiej żyje.
1585
Pytam, proszę, zgaduję, błagam czy się dziwię,
Elwira milczy.

ALFRED

Milczy?

WACŁAW

Milczy uporczywie,
I tylkom to mógł wyrwać spomiędzy szlochania,
1590
Że ją w tym obce dobro do milczenia skłania.
Co tu więc z tego wnosić, co czynić wypada,
Powiedz, i niech mnie twoja objaśni w tym rada.

ALFRED

Ja sądzę, że Elwira całkiem jest niewinna,
Chyba w tym, że ci kryje, co zrobiła inna!
1595
Ależ trudno wymagać po czułej osobie,
By zwierzenia przyjaźni powierzała tobie.

WACŁAW

Ale czyjeż być mogą? Jej związki mi znane,
A potem przyjaciółki gdzie są tak wylane[111],
Aby sobie podobne powierzały rzeczy?

ALFRED

1600
Prawda, dobra uwaga. Lecz któż mi zaprzeczy,
Gdy te listy pisane przynajmniej od roku,
Że ten związek twojemu nie uszedłby oku?

WACŁAW

Znasz mnie, na co mam mówić — ja bym też nie zoczył[112]!
Dlategom to z Elwirą rozmowę odroczył;
1605
Nie chciałem, aby zgadła, co się ze mną działo,
I myślała, że sobie i jej ufam mało.
Nareszcie, na uwagę wszystko biorąc ściśle,
O rozumie Elwiry z większą chlubą myślę —
Lepiej by przecie pisał od niej ulubiony.

ALFRED

1610
Czemu?

WACŁAW

To jakiś student sztychował[113] androny[114].

ALFRED

urażony
Dlaczegóż student?

WACŁAW

Bo głupie po trosze.

ALFRED

Ale dlaczego głupie, powiedzże mi, proszę?

WACŁAW

1615
Na, masz, weź ich kilka, czytaj,
A potem, czemu głupie, sam siebie zapytaj.
Nie do mojej więc żony te listy pisane,
Pewnie; jednak spokojnym póty nie zostanę,
Póki całej nie będę tajemnicy wiedziéć.

ALFRED

1620
Niepotrzebna ciekawość cudze sprawy śledzić.

WACŁAW

Wybacz, nie bardzo cudze, gdy o żonę chodzi.

ALFRED

Fe! wstydź się, fe! Wacławie, zazdrość cię uwodzi.

WACŁAW

Zazdrość?

ALFRED

Zazdrość.

WACŁAW

1625
Mylisz się.

ALFRED

Porzuć więc badanie,
Zwróć listy, przeproś żonę i koniec się stanie.

WACŁAW

Nie, nie; zazdrość, nie zazdrość, niechaj co chce będzie,
Ja dzisiaj objaśnionym muszę być w tym względzie.
1630
po krótkim milczeniu
Niech tylko jaki pozór na myśl mi przypadnie…
Z kimże żyje Elwira? Wszystkich znam dokładnie.

ALFRED

Czekaj, co za myśl! Może… Tak jest, nie inaczej:
Justysia, jej służąca, przyjaciółka raczej,
1635
Co się swą francuszczyzną często lubi chwalić,
Wszak łatwo mogła kogo miłością zapalić.
A naśladując modę i wieku zwyczaje,
Chociaż Polka, po polsku w miłość się nie wdaje —
Wszystko więc po francusku, bilet i rozmowa.
1640
Tak robią nasze panie, tak świata połowa,
Dlaczegóż by Justysia nie tak robić miała
I umiejąc inaczej, po polsku pisała?
Nawet — przypomnij sobie, gdym wszedł niespodzianie —
Szła, wróciła i pono… Prawda, wyśmienicie! —
1645
Chciała ci mowę przerwać i wstrzymać odkrycie;
Tak, wierzaj mi, niepróżne są domysły moje.

WACŁAW

Justysia? To być może, wiesz, tego się boję.

ALFRED

A tobie co to szkodzi?

WACŁAW

No, jużci nie szkodzi,
1650
Ale to w moim domu… jakoś nie uchodzi…
Aby pod moim bokiem… moralność cierpiała.

ALFRED

z ironią powtarzając
Aha, moralność!

WACŁAW

Zatem jest to rzecz niemała…
Ale na cóż przed tobą mam się kryć w tej mierze,
1655
Kiedym zaczął się zwierzać, z wszystkiego się zwierzę;
Otóż widzisz, Justysia… Ale nie wnoś sobie,
Że ona jest służącą w zwyczajnym sposobie;
Ona wzrosła z Elwirą, wzięła wychowanie,
Które by dobrym było nawet w wyższym stanie,
1660
Od swych nauczycieli korzystała wiele
I znając ją dokładnie, mogę wyznać śmiele…

ALFRED

z niecierpliwością
No i cóż ta Justysia?

WACŁAW

Otóż ta dziewczyna…
Chciałbym, żebyś z nią mówił, to rozkosz jedyna!
1665
Trudno prawdziwie wierzyć, jak ma dobrze w głowie,
Jak rozsądna, przyjemna, wesoła w rozmowie…

ALFRED

No, no — i cóż Justysia?

WACŁAW

Wszystko wyznać muszę:
Otóż… A co najbardziej zaszczyca jej duszę,
1670
To jest dobroć anielska z tym czułym wyrazem…

ALFRED

z niecierpliwością
Ale cóż ta…

WACŁAW

A zwłaszcza ma… coś… coś… tak razem…

ALFRED

Ma coś, ma, ma; wiem ja, wiem; ale skończ, u kata!
Cóż ta Justysia? ta ozdoba świata…

WACŁAW

wpadając w mowę
1675
Bardzo mi się podobała.

ALFRED

Tak?

WACŁAW

prędko
Kochamy się wzajemnie
I umiemy żyć przyjemnie;
Otóż okoliczność cała.

ALFRED

1680
Umiecie żyć przyjemnie? — Umiejętność rzadka.
Lecz jakże już trwa dawno ta dla mnie zagadka?

WACŁAW

Od dwóch tygodni jestem pewny, że mnie kocha.

ALFRED

na stronie
Od dwóch tygodni mnie zwodzi.

WACŁAW

zasłyszawszy
Czy zwodzi?
1685
Otóż właśnie i mnie o to chodzi!
Ale znowu nie jest płocha
I te listy w takim zbiorze…
Nie, to być nie może.
Ale, hm, prawda, przypominam sobie,
1690
Ktoś się w niej kochał młody i bogaty;
Raz mi wspomniała w dość dziwnym sposobie,
Nawet się śmiała z kochanka utraty.
Lecz jeśli mając te oba przymioty,
To jest młodość i klucz złoty,
1695
Nie umiał panicz wyszukać sprężyny
Do ustalenia tak młodej dziewczyny,
To już być musiał, mówiąc między nami,
Gap, ale gap nad gapiami.

ALFRED

nieukontentowany
Jakiżeś dziś domyślny.

WACŁAW

1700
Więc tym się nie straszę.
Ale to próżne są domysły nasze;
Wolę Justysię tu przysłać do ciebie,
Staraj się, proszę, w pewność ją wprowadzić,
Że chcesz dopomóc tę sprawę zagładzić.
1705
Ofiaruj się jej w potrzebie,
Że przyjmiesz nawet i listy na siebie,
Że… Ale ty potrafisz sobie z nią poradzić,
A ja tymczasem, aż do nóg zniżony,
Będę o spokój wszystkich prosić mojej żony.
Odchodzi.

SCENA VIII

ALFRED

ciska listy o ziemię
1710
Niech cię!… KobietaWierz tu kobietom, bądź szczery, bądź stały,
W pole cię wyprowadzi lada nosek mały.
chodzi dużym krokiem
Dziecko… niewinność… słóweczka pieszczone…
No proszę, prócz niej — każdy był zwiedziony;
1715
Żona od męża, mąż znowu od żony,
Ja zaś zwodziłem i męża, i żonę,
A ta najlepiej, duszyczka kochana,
Bo zwiodła i mnie, i panią, i pana.

SCENA IX

Alfred, Justysia.

ALFRED

Pięknie, panno Justyno, najpiękniej, wybornie!
1720
Czemuż oczka spuszczone? Czemu tak pokornie?
Już mnie nie zwiodą te minki udane —
Znane jej serce, nadto dobrze znane;
Nic nie chcę słuchać, nic zmiękczyć nie zdoła.
po krótkim milczeniu
1725
Cóż, nic nie mówisz? Nie śmiesz podnieść czoła?
Zwiodłaś mnie dla drugiego, zastąpi go trzeci,
Fe, wstydź się mościa panno[115]! Nic bardziej nie szpeci
Jak płochość, chytrość, zmienność i nieczułość razem,
A wszystkich tych przymiotów — waćpanna[116] obrazem.
1730
Justysia, która dotąd stała ze spuszczonymi oczyma i pokornie słuchała, parska śmiechem, spojrzawszy mu w oczy. Alfred zdziwiony i trochę zmieszany
Cóż to jest?

JUSTYSIA

śmiejąc się
Ach, ach, jakże mnie to bawi,
Kiedy się pan gniéwa!
Lecz za cóż mi pan to kazanie prawi?
1735
Za cóż tak przezywa?

ALFRED

Czemuż mnie i Wacława uwodzisz, fałszywa?
W jednej, w tej samej dobie, ledwie nie w godzinie,
Nie mówiszże obydwom, że kochasz jedynie?

JUSTYSIA

Ni pana, ni też jego nie zwodzę w tej mierze,
1740
Mówię mu, że go kocham, bo też kocham szczerze.

ALFRED

A mnie, niewdzięczna?

JUSTYSIA

śmiejąc się
Za panem szaleję!

ALFRED

Sama się śmiejesz.

JUSTYSIA

Bo się pan nie śmieje.
1745
Lecz tu nie pora na kłótniach czas trawić;
Potrzeba panią z nieszczęścia wybawić.
Jak tu zniweczyć dowód oczywisty,
Te listy pańskie, te nieszczęsne listy?

ALFRED

bierze kapelusz i chce odchodzić
Co mnie do tego? Umiecie nas zwodzić,
1750
Umiecie broić, umiejcież i godzić!
wraca się i pierwszy wiersz mówi z namyśleniem, dalej z wzrastającą złością
Powiedz, że były do ciebie pisane…
Że… w tobie całe miasto zakochane,
Rząd, senat, armija cała,
1755
Wszystkie ucznie, profesory,
Mecenasy i doktory…
Żeś od wszystkich listy miała,
Żeś… powiedz, co będziesz chciała;
A jeśli Wacław twojej nie uwierzy mowie,
1760
Niechaj się mnie zapyta, wszystkiego się dowie.
Wacław wchodzi, a na znak jego Justysia odchodzi.

SCENA X I OSTATNIA

Wacław, Alfred.

WACŁAW

Elwira wszystko wyznała,
Winna, ale wina cała
Na nią samą spaść nie może;
W naszym sumieniu największą część złożę.
1765
Alfredzie, tego rodzaju urazy
Jednym zwyczajnie kończą się wyrazem.
Wiem, co odpowiesz, ale wiem zarazem —
I to przyznasz — że w tej dobie
Jaka bądź żądza szalona,
1770
Wre w głębi naszego łona,
Musim zapomnieć o sobie.
Jest obowiązkiem naszego honoru
Chronić od skazy, od skazy pozoru,
Tę, co zbyt ufna, serca tylko żyjąc wiarą,
1775
Przewrotności dziś naszej stała się ofiarą.

ALFRED

Rozumiem. I przyrzekam święcie, że w tym względzie
Wola twoja, jaka bądź, prawem dla mnie będzie.
Kłaniają się zimnym ukłonem i odchodzą w przeciwne strony.

Przypisy

[1]

Fredro, Andrzej Maksymilian (1620–1679) — kasztelan lwowski, wojewoda podolski, poseł, senator, autor łacińskich traktatów politycznych, historycznych i wojskowych oraz napisanego po polsku zbioru Przysłowia mów potocznych (1658); Aleksander Fredro uważał się za jego potomka i swoje komedie opatrywał mottami zaczerpniętymi z jego zbioru. [przypis edytorski]

[2]

umbrela (daw.) — osłona dająca cień; tu: abażur. [przypis edytorski]

[3]

przepomnieć (daw.) — zapomnieć; którem (…) przepomniała: które zapomniałam, o których zapomniałam (konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika). [przypis edytorski]

[4]

prawy — tu: prawowity, właściwy. [przypis edytorski]

[5]

zaród (daw.) — zalążek, zaczątek. [przypis edytorski]

[6]

mienić (daw.) — zamieniać, przemieniać. [przypis edytorski]

[7]

przeto (daw.) — przez to, z tego powodu, dlatego. [przypis edytorski]

[8]

przyrodzenie (daw.) — natura; cechy wrodzone. [przypis edytorski]

[9]

luby (przestarz.) — miły; ulubiony; ukochany. [przypis edytorski]

[10]

pałać (książk.) — płonąć, roztaczać blask i ciepło; przen. doznawać silnych uczuć. [przypis edytorski]

[11]

nie jegoż — konstrukcja z partykułą wzmacniającą -ż; znaczenie: przecież nie jego, doprawdy nie jego. [przypis edytorski]

[12]

rozumiał powinnością miłość — rozumiał miłość jako powinność (francuska składnia). [przypis edytorski]

[13]

alić (daw.) — jednak, wszakże. [przypis edytorski]

[14]

pośród zgromadzenia — tj. w towarzystwie. [przypis edytorski]

[15]

sięść (daw.) — siąść. [przypis edytorski]

[16]

uważać (daw.) — zauważać, dostrzegać. [przypis edytorski]

[17]

mienić (daw.) — tu: nazywać. [przypis edytorski]

[18]

szlarka (daw.) — układające się w falbankę lub harmonijkę obszycie brzegu sukni, gorsetu a. czepka. [przypis edytorski]

[19]

six (ang.) — sześć; szóstka. [przypis edytorski]

[20]

honor — w karcianej grze w wista: as, król, dama, walet lub dziesiątka w kolorze atutowym. [przypis edytorski]

[21]

rober — faza gry w grach karcianych, która kończy się podsumowaniem punktów; także: wygranie dwóch partii przez jedną z par, co kończy rozgrywkę. [przypis edytorski]

[22]

wisk (daw.) — wist, gra w karty dla dwóch par, protoplasta brydża. [przypis edytorski]

[23]

allegro (muz., wł.: radośnie) — tempo wykonywania utworu w muzyce: wesoło, żywo; także utwór w takim tempie. [przypis edytorski]

[24]

Wcześnieś dziś wrócił — końcówka z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: wcześnie dziś wróciłeś. [przypis edytorski]

[25]

pono (daw.) — ponoć, podobno, chyba. [przypis edytorski]

[26]

dybać — czyhać na kogoś lub na coś. [przypis edytorski]

[27]

doba (daw.) — chwila, moment. [przypis edytorski]

[28]

jużci (daw., gw.) — oczywiście, pewnie. [przypis edytorski]

[29]

rozbierą — dziś popr.: rozbiorą, tu: wyprzęgną z powozu. [przypis edytorski]

[30]

Chimera (mit. gr.) — ziejący ogniem potwór z głową lwa, ciałem kozy i ogonem węża; przenośnie: coś o niezwykłej naturze, dziwacznego, nierzeczywistego a. wydumanego. [przypis edytorski]

[31]

zatrudniony — zajęty, zaprzątnięty. [przypis edytorski]

[32]

sprzeczność (daw.) — skłonność do sprzeczania się; tu: sprzeciw. [przypis edytorski]

[33]

rad (daw.) — zadowolony; chętny, przychylny. [przypis edytorski]

[34]

Nie chcąc słabą zostawić — dziś popr.: nie chcąc słabej zostawić. [przypis edytorski]

[35]

tą razą — dziś popr.: tym razem. [przypis edytorski]

[36]

tyli (gw.) — taki (o rozmiarze), tej wielkości. [przypis edytorski]

[37]

gałka (daw. reg.) — kawka, ptak o czarnych piórach. [przypis edytorski]

[38]

stolnikowa — żona stolnika, dawnego tytularnego urzędnika ziemskiego (jego tytuł pochodził z czasów średniowiecza, kiedy dworski stolnik miał obowiązek zajmowania się stołem królewskim). [przypis edytorski]

[39]

śmiele — śmiało. [przypis edytorski]

[40]

upstrzona — tj. mająca wiele muszek, czarnych kropek, które kobiety przylepiały sobie na twarzy dla dodania sobie wdzięku lub w celu zakrycia defektów cery. [przypis edytorski]

[41]

gipsem prósząca — tzn. silnie upudrowana. [przypis edytorski]

[42]

tabaka — sproszkowany aromatyzowany tytoń, używany dawniej jako środek pobudzający do kichania. [przypis edytorski]

[43]

starosta — w dawnej Polsce: urzędnik królewski sprawujący władzę nad powiatem. [przypis edytorski]

[44]

lukrecja — wyciąg z korzenia drzewa lukrecjowego o charakterystycznym słodko-mdłym smaku, stosowany w przemyśle cukierniczym i w lecznictwie. [przypis edytorski]

[45]

w uwagach — zmuszony do uważania. [przypis edytorski]

[46]

kasztelan — w dawnej Polsce: urzędnik zarządzający w imieniu władcy zamkiem i podległym okręgiem, potem urzędnik ziemski zasiadający w radzie królewskiej, a później w senacie. [przypis edytorski]

[47]

baronostwo — tu: para małżeńska: baron i baronowa; baron: tytuł szlachecki używany w różnych krajach europejskich, zazwyczaj niższy niż wicehrabia lub hrabia. [przypis edytorski]

[48]

kontent (przestarz.) — zadowolony. [przypis edytorski]

[49]

jestże (daw.) — konstrukcja z partykułą -że nadającą znaczenie pytania retorycznego; inaczej: czy jest, czyż jest. [przypis edytorski]

[50]

sromota (daw.) — hańba, niesława. [przypis edytorski]

[51]

gap (daw.) — gapa, człowiek nierozgarnięty, nieuważny, taki, który coś przegapia. [przypis edytorski]

[52]

wystawiać sobie (przestarz.) — wyobrażać sobie. [przypis edytorski]

[53]

kamerdynery — dziś popr.: kamerdynerzy. [przypis edytorski]

[54]

podobnoś a. podobnoć (daw.) — podobno. [przypis edytorski]

[55]

Takem się zlękła — konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: tak się zlękłam. [przypis edytorski]

[56]

przechód (przestarz.) — przejście, miejsce, którędy się przechodzi. [przypis edytorski]

[57]

filut — spryciarz, żartowniś. [przypis edytorski]

[58]

spletła — dziś: splotła. [przypis edytorski]

[59]

mars — groźna, wojownicza mina. [przypis edytorski]

[60]

całuskom stworzone — stworzone do całusków, do całowania. [przypis edytorski]

[61]

stać (daw.) — wystarczać. [przypis edytorski]

[62]

plika (daw.) — dziś popr.: plik. [przypis edytorski]

[63]

zda się — zdaje się, wydaje się. [przypis edytorski]

[64]

więcem je czytała — konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: więc je czytałam. [przypis edytorski]

[65]

sposobnie (daw.) — stosownie, dogodnie, w odpowiedni sposób. [przypis edytorski]

[66]

powolność (daw.) — posłuszeństwo, podporządkowanie się czyjejś woli. [przypis edytorski]

[67]

Wież to pani? — konstrukcja z partykułą -że (skróconą do -ż); inaczej: czy wie to pani? [przypis edytorski]

[68]

darzyć się (daw.) — szczęścić się, układać się po czyjejś myśli. [przypis edytorski]

[69]

matrona (łac.) — żona, gospodyni domu; dziś: starsza, przeważnie zamężna kobieta, ciesząca się poważaniem. [przypis edytorski]

[70]

czyli (daw.) — konstrukcja z partykułą wzmacniającą -li; znaczenie: czy, czy też. [przypis edytorski]

[71]

rozłączym — skrócona forma czasownika 1 os. lm; dziś: rozłączymy. [przypis edytorski]

[72]

twarzyczkę kratami zasłaniać — tj. żyć w klasztorze zamkniętym, gdzie widzenia z osobami z zewnątrz możliwe są tylko w rozmównicy, w której zakonnica i jej gość są rozdzieleni kratą. [przypis edytorski]

[73]

w rzeczy — skrócone: w rzeczy samej, rzeczywiście. [przypis edytorski]

[74]

odpis (daw.) — pisemna odpowiedź, odpisanie na list. [przypis edytorski]

[75]

kądziel — pęk lnu, konopi albo wełny przygotowanej do przędzenia, umocowany na przęślicy lub kołowrotku; dawniej symbol płci żeńskiej. [przypis edytorski]

[76]

Nadtoś żył — konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: nadto żyłeś, zanadto żyłeś. [przypis edytorski]

[77]

dodawa — dziś popr.: dodaje. [przypis edytorski]

[78]

opiekuny, (…) rywale — dziś popr. formy B. lm: opiekunów, rywali. [przypis edytorski]

[79]

warteś — skrócenie od: wart jesteś. [przypis edytorski]

[80]

z popiołów powstają mściciele — parafraza wersu z poematu Eneida: „Powstanie kiedyś z kości naszych mściciel” (przedśmiertne przekleństwo Dydony rzucone na potomków Eneasza). [przypis edytorski]

[81]

Hodie mihi, cras tibi (łac.) — dziś mnie, jutro tobie (sentencja przywoływana dla przypomnienia, że nieszczęście może się przydarzyć każdemu, umieszczana również na nagrobkach). [przypis edytorski]

[82]

gach (daw., gw.) — kochanek. [przypis edytorski]

[83]

Argus (mit. gr.) — stuoki, zawsze czuwający olbrzym. [przypis edytorski]

[84]

snadnie (daw.) — łatwo, bez trudu. [przypis edytorski]

[85]

czyliż (daw.) — czy, czyż. [przypis edytorski]

[86]

laufer (daw., z niem.) — goniec. [przypis edytorski]

[87]

katedry — profesorskiej, na uczelni. [przypis edytorski]

[88]

wiele (daw.) — ile. [przypis edytorski]

[89]

skud — dawna srebrna moneta włoska. [przypis edytorski]

[90]

bawić (daw.) — tu: trwać. [przypis edytorski]

[91]

była kochała — konstrukcja czasu zaprzeszłego, wyrażającego czynność wcześniejszą od pozostałych czynności i stanów zapisanych w czasie przeszłym prostym; znaczenie: kochała wcześniej (uprzednio). [przypis edytorski]

[92]

ludzkość — tu: godność ludzka. [przypis edytorski]

[93]

płonny (daw.) — jałowy, pozbawiony znaczenia; tu: błahy. [przypis edytorski]

[94]

wynaleź (daw.) — znajdź; wynajdź. [przypis edytorski]

[95]

razem (daw.) — jednocześnie, zarazem. [przypis edytorski]

[96]

owszem (daw.) — co więcej, a nawet. [przypis edytorski]

[97]

bilet (daw.) — karteczka z krótką wiadomością, liścik. [przypis edytorski]

[98]

krosienka — zdrobn. od: krosna; krosno: przyrząd do wytwarzania tkanin z przędzy poprzez przeplatanie przez siebie dwóch prostopadłych względem siebie układów nitek: osnowy i wątku. [przypis edytorski]

[99]

zgorze (daw.) — zgorzeje, tj. spłonie, spali się. [przypis edytorski]

[100]

batyst — delikatna, przezroczysta tkanina lniana lub bawełniana. [przypis edytorski]

[101]

mora — tkanina jedwabna ze smugowatym deseniem przypominającym słoje drzewa; używana jako wykończenie kołnierzy, klap lub mankietów uroczystych kreacji, a także do wyrobu wstąg do orderów oraz szat liturgicznych i elementów stroju dygnitarzy kościelnych. [przypis edytorski]

[102]

rąbek — chusta osłaniająca głowę i ramiona kobiety; w czasach Fredry był to już staroświecki element stroju. [przypis edytorski]

[103]

kaszmir — cienka, miękka tkanina z wełny kóz kaszmirskich, żyjących na pograniczu Indii i Pakistanu. [przypis edytorski]

[104]

perkal — tania tkanina bawełniana. [przypis edytorski]

[105]

girlanda — tu: strój głowy kobiecej. [przypis edytorski]

[106]

fraszka — błahostka, drobnostka. [przypis edytorski]

[107]

cześcią (daw.) — dziś poprawna forma N. lp: czcią. [przypis edytorski]

[108]

poglądać (daw.) — spoglądać. [przypis edytorski]

[109]

chybić (daw.) — pomylić się. [przypis edytorski]

[110]

Jakie się zwykle piszą (daw.) — dziś popr. tylko z formą bezosobową czasownika: jakie się zwykle pisze, albo z imiesłowem przymiotnikowym biernym: jakie zwykle są pisane. [przypis edytorski]

[111]

wylany (daw.) — dziś: wylewny, skłonny do objawiania swoich uczuć. [przypis edytorski]

[112]

zoczyć (daw.) — zobaczyć, zauważyć. [przypis edytorski]

[113]

sztychować (daw.) — starannie pisać, kaligrafować. [przypis edytorski]

[114]

androny — bzdury, głupstwa. [przypis edytorski]

[115]

mościa panno — dawny zwrot grzecznościowy, skrót od: miłościwa panno. [przypis edytorski]

[116]

waćpanna — skrót od dawnego zwrotu grzecznościowego: waszmość panna (wasza miłość panna). [przypis edytorski]

15 zł

tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

35 zł

tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

55 zł

tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

200 zł

tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

500 zł

Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

20 zł /mies.

Dziękujemy, że jesteś z nami!

35 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

55 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

100 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

Dane do przelewu tradycyjnego:

nazwa odbiorcy

Fundacja Wolne Lektury

adres odbiorcy

ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

numer konta

75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

tytuł przelewu

Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

wpłaty w EUR

PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

Wpłaty w USD

PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

SWIFT

WBKPPLPP

x
Skopiuj link Skopiuj cytat
Zakładka Istniejąca zakładka Notka
Słuchaj od tego miejsca