- Kondycja ludzka: 1
- Walka: 1
Tadeusz GajcyPortret
1Choćbym co dzień rozmnażał się liczny,
inną mową przemawiał — tkliwszą,
choćbym w światło zmieniony lub w liście
spadał kruchy pod sierp błyskawicy,
5choćbym język miał martwy i oczy
zaświatowym oddane znakom —
powiem: w niebie różowym jak w wianku
świeci dom mój palący się w nocy.
Choćbym wrócić już nigdy nie zdołał
10ani odejść już nie mógł drogą,
gdzie zmęczone wracają na kołach
łąki ranne, wiatraki świergocą,
choćbym trwał, jak trwa mrówka lub glista,
sercem klaszcząc przy ziemi wiotkim,
15każda chwila mi będzie jak wystrzał,
każda barwa jak siarka i ogień.
choć łagodne i ciężkie od woni,
jeszcze raz rzucę mocno kamieniem
20w twarz zawziętą nad snem mym zwieszoną
i nie uśpi, wracając do pasiek,
pszczoła mądra warczącym swym lotem,
bo powstanę zbratany z żelazem,
nim śpiącego zaskoczy zły motor.
25Choćbym mówił: pokocham, zostanę,
choćbym słowa jak trumnę zbijał,
ty nie ufaj. I zabierz mi pamięć,
ciało sprostuj, na czoło daj
promień jasny jak uśmiech lub lilię.
30Ale wtedy zobaczysz wśród gwiazd
cienie nasze żegnane przez brzask,
odchodzące od siebie i inne.