- Artysta: 1
- Dzieciństwo: 1
- Nienawiść: 1
- Poeta: 1
- Poezja: 1 2
- Śmierć: 1
- Walka: 1 2
- Wojna: 1
Poprawiono błędy źródła: omaszałych -> omszałych.
Tadeusz GajcyWczorajszemu
1
ArtystaUfałeś: niebo jak na strunę miękko złożysz dłoń,
muzykę podasz ustom, utoczysz dotknięciem,
łukiem wiersza wysokie księżycowe tło
wprowadzisz w bezmiar dolin —
5Modlitwę nocnych cieni rozwiesisz jak więcierz
[1]
na słodkich oczach dziewann
[2] i szumach topolich.
DzieciństwoUfałeś: trzepot ptaków rozsiejesz ziarnisty,
rozległą piersią ujmiesz horyzonty, w których świat
pływa mały jak z dzieciństwa okręcik.
10
WojnaKlechda z omszałych lat
— świty w klechdzie powiewały krwawe —
do snu kołysała dzieci.
WalkaTaką klechdą przełamał się dzień
walczącej
15Warszawy.
Wtedy —
rozwiodły się nad miastem ornamenty łun
na złotych kolcach wieżyc i bełkocie Wisły,
muzyka — lecz nie nieba — krążyła jak sen
20dziś wiesz:
to skowyt strzałów na brukach się wił,
otaczał, chodził wokół jak zbłąkany zwierz.
A tobie — dni wczorajsze w oczach nie ostygły,
ufałeś…
25
ŚmierćKsiężyc sierpem zmrużone rzęsy kosił,
wśród krzyży zwijał światła purpurową nitkę;
żołnierze nieśli drżące, spokorniałe oczy
na sfruwającą powietrzem
30Falował spokój w ciepłej darni,
kiedy młodzi plecami wsparci o wieczność
odchodzili w głębokie posłania.
Więc nakryły ich obłoki podobne kulistym mleczom
i wiatr, któremuś wierzył — składał pocałunki umarłym.
35
NienawiśćNie wiedziałeś, że dłoń, którą uczyłeś śpiewać
potrafi nienawidzić i pięścią grubieć pełną,
gniewu unosić żagiew
[4] —
Ufałeś. Nie ukoił twoich ust śpiew drzewa
i oczu blask nie zajął pod kopułą hełmu
40i serca nie nasycił krzyk wbity na bagnet.
Dzień rozbrój z woni siana. Sandały zielone
niech zostawi przed progiem, na którym go czekasz —
Poezjaodejmij pustkę oczom, gdy w smutku zatoną
i nie daj mówić wiatrom o liliowych zmierzchach.
45Bo kłamią. Bo śpiewają gorejącą lawą,
że znowu dłoń na niebo jak na strunę złożysz,
muzykę podasz ustom —
Dzisiaj —
w piaskach cmentarzy
50powiędły echa strzałów,
wiruje błękit niski jak wczoraj łaskawy,
jak lustro.
Każ trawie, by milczała. Jej śpiew cię zadławi,
spowije watą wzruszeń i ciśnie w niepamięć.
55Nim ockniesz się, już serce zagubisz w obrazie
i dłonie w przerażeniu milcząco załamiesz.
Dzisiaj
inaczej ziemię witać!
60i wzejdzie w barwnych tęczach, obudzi się w mitach.
Nazbyt duszno jest słowom na wargach
ciosanym z łun i żalu o wadze kamienia —
Myślałeś: będzie prościej.
65A tu słowa, śpiewne słowa trzeba zamieniać,
by godziły jak oszczep.