- Błądzenie: 1
- Miasto: 1
- Obcy: 1
Konstanty Ildefons GałczyńskiFałszywy adres
1
Londyn ze snu.
Pochyłość okrągła, dzielnica niedobra —
nie, to nie tu.
5Przecież pamiętam, że był klomb i czerwona kula,
a tu jacyś oszuści sprzedają wieczne pióra…
Dlaczegoś mi podała fałszywy adres,
oszustko?
Nadciąga mgła z leniwym wiatrem
10na ukos,
otwory w chmurach grożą tajemnicą,
straszne światełka z twarzy mojej szydzą,
stoję przy przystanku
już od poranku
15z wielkim bukietem kwiatów.
Stara rogatka. Dworzec autobusowy.
Zachód słóńca: brzydko rozlany sos pomidorowy.
Wiatr się podnosi mokry, żabi,
zakręca końmi, dorożkami,
20 wiatr na sztachetach gra jak na harmonii,
rosną w ciemności uszy koni —
patrzę — nieruchomy,
słucham — niewidomy
z wielkim bukietem kwiatów.
25Godziny kwaśne jak aspiryna…
— Przepraszam panią, która godzina?!
wrzeszczę. Pani umyka.
Może tu stoję już tysiąc godzin?
W powietrzu? Na ziemi? W ogniu? W wodzie?…
30Nieznana dzielnica.
Pomyłka. Nerwica.
Panika.
Kwaśny, ohydny sen skleja powieki.
Plac się pochyla złośliwy, daleki,
35wymajaczony, inny.
Wiatr mroźnej mgły napędził z niebiosów,
z maleńkich budek sprzedawców papierosów
mżą światła zawrotne jak rubiny.
Ach, ta dzielnica coś mi przypomina!
40lecz wspomnienie jest jak lampa, co się ściemnia.
Aha, stąd się pewnie inne miasto zaczyna,
inne niebo, inna ziemia…
O, tam, tam! za tym skwerem,
za tym kurzem szaro-srebrnym…
45tam jest dzielnica marzycieli,
szeptu, złotych okien, dzikiego winogradu,
wiolonczeli, dziewczyn, meandrów,
miłości,
samotności,
50przepaści.
A może to właśnie tu,
w centrum gorączki, na dnie snu,
koło tej rogatki, koło tego dworca autobusów
miałem się spotkać właśnie z moją dżdżystą,
55miałem się spotkać właśnie z moją mglistą,
wietrzną i śmieszną
muzą?
Pierwodruk: „Prosto z Mostu” 1936, nr 50.