(Ostatnie takty symfonii, występuje Prolog, za nim dwaj dźwigają opuszczone żagwie. Jest to młodzieniec w stroju wenecjanina, w szatach żałobnych.)
1Muzyko, zmilknij! Oto scena moja,
I wzniosę skargę, bowiem mi przystoi!
Młodzieńcom czasu tego jego soki
5Z cokołu, był mej duszy miłym druhem!
O, jakże zbraknie mi jego dobroci,
W czasie tym bowiem wiele jest ciemności,
I jako łabędź, stwór płynący błogo,
Z najady
[1] białych ściekających palców
10Na podobieństwo pocałunku pokarm
Chwyta, tak w mrocznych chyliłem godzinach
Wargę nad jego dłońmi, by nasycić
Duszę pokarmem: był nim sen głęboki.
Twój wizerunek jeno w liść uwieńczę,
15A tyś mi obraz przyozdobił świata!
I urok wszelkich rozkwitłych gałązek
Przewyższył takim blaskiem pałającym,
Żem walił się na ziemię, upojony,
I czuł w zachwycie, jak opada szata
20Z wolna i stromo, o, lśniąca Naturo!
Czy słyszysz, przyjacielu? Nie zapragnę
Na wszystkie strony rozsyłać heroldów,
By wykrzyczeli twe imię na wiatry,
Jak kiedy króle mrą: umierający
25Swym spadkobiercom zostawiają diadem,
PamięćPogłos imienia na mogiły płycie.
Tyś nadto wielki był czarodziej, twoja
Widzialność porzuciła nas, a przecie
Nie wiem, co tam i ówdzie pozostało,
30Potęgą zatajoną i żyjącą!
Mroczną źrenicą z ponocnego nurtu
Na brzeg się dźwiga wilgotny — lub ucho
Kosmate spoza bluszczów, nasłuchując,
Godzi w nas,
35przeto nie uwierzę nigdy,
Iżem gdziekolwiek jest
[2] osamotniony,
Gdzie krzewy trwają oraz kwiaty, nawet
Najbardziej niemy głaz, drobniutki obłok
Lekko się chwieje w oddali: być może,
40Prawie na pewno, stwór bardziej przeźroczy,
Niźli sam Ariel
[3], za plecami mymi
Igra, powietrznie zwodząc; nie zaprzeczysz,
Iż między tobą i niejednym stworem
Przymierze było splątane w ogniwa,
45Ach! i wiosenna łąka, spójrz, uśmiechem
Wabiła ciebie, jako śmiechem kusi
Kobieta tego, któremu noc odda!
Mniemałem, skargę iż wzniosę o ciebie,
A warga moja ocieka słowami,
50Które obrzmiałe są pjanym
[4] zachwytem:
Tedy nie godzi się pozostać tutaj.
Trzy razy laską uderzę w tę deskę,
Namiot wypełnię postaciami ze snu,
Olbrzymie brzemię narzucę ci smutku,
55Ciężar, pod którym stąpać będziesz chwiejnie,
Aby zaszlochał każdy i by odczuł,
Jaka działaniom naszym przymieszana
Jest melancholia.
Niech gra wam ukaże
60Godzinę trwogi w głębi lśniącej lustra
I mistrza ponad wszystkich mroczne słowo
Niechaj widmowe wypowiedzą usta!