- Burza: 1
- Choroba: 1
- Czas: 1
- Czyn: 1
- Duch: 1 2
- Gniew: 1
- Honor: 1 2
- Imię: 1 2
- Kara: 1
- Kłótnia: 1
- Kobieta: 1
- Krew: 1 2 3
- Król: 1
- Łzy: 1
- Mąż: 1
- Odwaga: 1
- Ogień: 1
- Omen: 1 2 3 4
- Pamięć: 1
- Pies: 1
- Podstęp: 1
- Poeta: 1
- Pogarda: 1
- Pokora: 1
- Pokusa: 1
- Przyjaźń: 1
- Przysięga: 1
- Równość: 1
- Samobójstwo: 1 2 3
- Sen: 1
- Serce: 1
- Sława: 1
- Słowo: 1
- Sługa: 1
- Strach: 1 2 3
- Śmierć: 1 2 3 4 5
- Teatr: 1 2
- Testament: 1
- Trup: 1
- Władza: 1 2 3 4
- Wojna: 1
- Zabobony: 1
- Żona: 1 2 3
Ortografię, interpunkcję i fleksję dostosowano do zasad współczesnej polszczyzny. Pisownia: ”j” lub ”i” zamiast ”y”. Przyjęto konsekwentną konwencję zapisu didaskaliów bez znaków przestankowych na końcu. Ujednolicono imiona postaci, które niekiedy w nagłówkach podawane były w formie skróconej.
mownica->mównica
Ale niech przody wstąpi na mównicę. -> Ale niech wprzódy wstąpi na mównicę.
Słaby jest Brutus; czy to na lekarstwo
W takim ubraniu, słabą wciąga piersią
Zimnego ranka zatrute oddechy? ->
Słaby jest Brutus; czy to na lekarstwo
W takim ubraniu, słabą wciągać piersią
Zimnego ranka zatrute oddechy?
Gdy postrzegł, nim upadł, iż głupia trzoda cieszyła się z tego, że nie przyjął korony, rozpiął togę i pokazał jej gardło, jakby pragnął, żeby mu go poderznęła. -> Gdy postrzegł, nim upadł, iż głupia trzoda cieszyła się z tego, że nie przyjął korony, rozpiął togę i pokazał jej gardło, jakby pragnął, żeby mu je poderżnęła.
błąd źródła: nagłówek kwestii - BRUTUS > KASJUSZ
William ShakespeareJuliusz Cezar[1]tłum. Leon Ulrich
OSOBY:
-
Juliusz Cezar[2]
-
Oktawiusz Cezar[3], triumwir po śmierci Cezara
-
Marek Antoniusz[4], triumwir po śmierci Cezara
-
Marek Emiliusz Lepidus[5], triumwir po śmierci Cezara
-
Cycero[6], senator
-
Publiusz, senator
-
Popilius Lena, senator
-
Marek Brutus[7], sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Kasjusz[8], sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Kaska[9], sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Treboniusz[10], sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Ligariusz[11], sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Decjusz Brutus[12], sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Metellus Cymber[13] sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Cynna[14], sprzysiężony przeciw Juliuszowi Cezarowi
-
Flawiusz[15], trybun ludu
-
Marullus[16], trybun ludu
-
Artemidorus, sofista z Knidos
- Wróżbiarz
-
Cynna[17], poeta
- Inny Poeta
-
Lucyliusz, przyjaciel Brutusa i Kasjusza
-
Tytyniusz, przyjaciel Brutusa i Kasjusza
-
Messala, przyjaciel Brutusa i Kasjusza
-
Młody Kato[18], przyjaciel Brutusa i Kasjusza
-
Wolumniusz[19], przyjaciel Brutusa i Kasjusza
-
Warro, Klitus, Klaudiusz, Strato, Lucjusz, Dardaniusz, słudzy Brutusa
-
Pindarus, sługa Kasjusza
-
Kalpurnia[20], żona Cezara
-
Porcja[21], żona Brutusa
-
Senatorowie, Obywatele, Straże itd.
Scena najpierw w Rzymie, później w Sardes, na koniec pod Filippi.
AKT PIERWSZY
SCENA I
Ulica w Rzymie
Wchodzą: Flawiusz, Marullus i tłum Pospólstwa
FLAWIUSZ
1Precz stąd, próżniaki, wracajcie do domów,
Alboż dziś święto? Jak to, czy nie wiecie,
Że w dniu roboczym nie wolno czeladzi
Bez znamion swego rzemiosła wychodzić?
5Ty pierwszy powiedz, z jakiegoś jest cechu
[22]?
1 OBYWATEL
6Ja, panie, jestem cieśla.
MARULLUS
A gdzie twój liniał i skórzany fartuch?
Czemuś w świąteczne wystroił się szaty?
A ty co robisz?
2 OBYWATEL
10Jużci, panie, w porównaniu z majstrem pięknego rzemiosła, jestem niewiele, bo, jak byś powiedział, jestem tylko partaczem[23].
MARULLUS
11Twoje rzemiosło? Odpowiedz natychmiast.
2 OBYWATEL
12Co do mojego rzemiosła, panie, spodziewam się, że mogę je praktykować ze spokojnym sumieniem; jestem, panie, łataczem dziurawych podeszew.
FLAWIUSZ
13Ale twoje rzemiosło, hultaju? Obrzydły hultaju, twoje rzemiosło?
2 OBYWATEL
14Tylko, panie, nie pęknij ze złości, choć na ten przypadek potrafiłbym cię może naprawić.
MARULLUS
15Co rozumiesz przez twoje: naprawić, zuchwalcze?
2 OBYWATEL
16Co rozumiem, panie? Rozumiem: załatać.
FLAWIUSZ
17To, widzę, jesteś szewcem łataczem, czy nie prawda?
2 OBYWATEL
18Prawda, panie. Żyję z szydła i nie mieszam się do cudzych interesów, ani ludzi, ani kobiet, dość mi na Szydłowieckich. Tak jest, panie, jestem chirurgiem starych chodaków, bo gdy są w wielkim niebezpieczeństwie, przywracam je do zdrowia. Wszyscy uczciwi ludzie, co kiedykolwiek na wołowej skórze chodzili, chodzili na mojej robocie.
FLAWIUSZ
Lecz czemu dzisiaj warsztat opuściłeś?
20Czemu z tym tłumem włóczysz się po mieście?
2 OBYWATEL
21Żeby prędzej obuwie schodzili, a mnie przysporzyło się roboty. Ale rzetelnie mówiąc, panie, świętujemy, żeby zobaczyć Cezara i radować się z jego triumfu[24].
MARULLUS
Z czego się cieszyć? Gdzie jego podboje?
Gdzie jeńcy tłumem wiedzeni do Rzymu,
Triumfalnego ozdoba rydwanu?
25
PamięćO, tępe głowy, stokroć bydląt gorsze,
O, serca twarde, twardsze od kamienia,
Czy wam nieznane imię Pompejusza
[25]?
Ileż to razy ubiegł wam dzień cały
Na murach, dachach, na kominach domów,
30Z dziećmi na ręku, w cierpliwej nadziei,
Że Pompejusza wielkiego ujrzycie?
Zaledwo rydwan jego się pokazał,
Ileż to razy na wasze okrzyki
W swoich głębinach zadrżał Tybr
[26] schowany
35Na rozgłos echa swych brzegów skalistych?
A teraz szaty bierzecie świąteczne,
Tłumnie warsztaty wasze opuszczacie,
Sypiecie kwiaty na drogę zwycięzcy,
Co z Pompejusza krwi dziś triumfuje.
40Idźcie do domów, a tam, na kolanach,
Błagajcie bogów, by w swym miłosierdziu,
Raczyli od was plagi te odwrócić,
Które niewdzięczność wasza ściągnąć musi.
FLAWIUSZ
Słuchajcie rady tej, Obywatele,
45A, żeby grzech wasz do reszty okupić,
Ze wszystkich ulic zgromadźcie biedaków,
Nad brzegiem Tybru idźcie wspólnie płakać,
Aż fale jego, łez potokiem wzdęte,
Dosięgną znaku największych wylewów.
Wychodzą Obywatele
50
Patrz, jak zły kruszec słowem dał się zmiękczyć;
Uciekli milczkiem w swej winy uczuciu.
Ty idź tą stroną do wzgórz Kapitolu
[27],
Ja tamtą pójdę; gdy znajdziesz po drodze,
Zdzieraj z posągów świąteczne ozdoby.
MARULLUS
55
Będzież nam wolno? Wszak dziś, jak wiesz dobrze,
Obchodzą w Rzymie święto Luperkaliów
[28].
FLAWIUSZ
Nie zważaj na to; niechaj żaden posąg
Nie nosi znamion Cezara trofeów.
Ze wszystkich ulic pozmiatam hołotę,
60I ty, gdzie znajdziesz, porozganiaj tłumy,
Z skrzydeł Cezara rwij rosnące pióra,
Ażeby średnim podlatywał szlakiem;
Inaczej bowiem w chmurach z ócz nam zniknie,
Zegnie nam karki niewolniczą trwogą.
Wychodzą
SCENA II
Plac publiczny w Rzymie
Wchodzą procesjonalnie, przy odgłosie muzyki: Cezar, Antoniusz ubrany do gonitwy, Kalpurnia, Porcja, Decjusz, Cycero, Brutus, Kasjusz i Kaska, za nimi tłumy ludu, wśród którego Wróżbiarz
CEZAR
KASKA
Cicho! bo Cezar chce mówić.
Ustaje muzyka
CEZAR
KALPURNIA
CEZAR
Stań na środku drogi,
70Po której będzie przebiegał Antoniusz.
Antoni!
ANTONIUSZ
CEZAR
ZabobonyW twym biegu tylko nie omieszkaj, proszę,
Dotknąć Kalpurnii, bo jak mówią starzy,
75W świętych gonitwach trącona niepłodna
Swej niepłodności utraca przekleństwo.
ANTONIUSZ
WładzaGdy Cezar mówi „zrób to”, rzecz zrobiona.
CEZAR
Zaczynaj, wierny przyjętym obrzędom.
Muzyka
WRÓŻBIARZ
80
Któż to me wymówił imię?
KASKA
Ustaje muzyka
CEZAR
Kto z tłumu zawołał: Cezarze!
Głosem nad wszystkie trąby przenikliwszym?
Niech odpowiada, Cezar słuchać gotów.
WRÓŻBIARZ
CEZAR
BRUTUS
To Wróżbiarz; radzi, byś strzegł się Id marca.
CEZAR
Niech się tu stawi, chcę w oczy mu spojrzeć.
KASKA
Zbliż się, Wróżbiarzu, spojrzyj na Cezara.
CEZAR
90
Co mi mówiłeś? Raz jeszcze mi powtórz.
WRÓŻBIARZ
CEZAR
To jakiś marzyciel;
Dajmy mu pokój, a nie traćmy czasu.
Odgłos trąb. Wychodzą wszyscy prócz Brutusa i Kasjusza
KASJUSZ
Czy chcesz zobaczyć cały ciąg gonitwy?
BRUTUS
KASJUSZ
BRUTUS
Nie bawią mnie święta;
Brak mi na żywym duchu Antoniusza.
Lecz, żeby nie być twym chęciom zawadą,
100Żegnam cię teraz.
KASJUSZ
Słuchaj mnie, Brutusie.
Ze smutkiem widzę od pewnego czasu,
Że nie masz dla mnie ni spojrzeń uprzejmych,
Ani dowodów braterskiej miłości
105Dla przyjaciela, który cię tak kocha,
Podając zimną, obojętną rękę.
BRUTUS
Błędne twe sądy, dobry mój Kasjuszu;
Bo jeśli moje spojrzenia są chmurne,
To skutkiem uczuć w duszy mojej skrytych.
110Jestem igraszką dziwnych namiętności,
Tysiące myśli w głowie mi się snuje,
Co mogły zmienić duszy mej obyczaj;
Lecz niech to moich nie smuci przyjaciół
(Do których liczby należysz, Kasjuszu),
115Niech mówią raczej, widząc moją zmianę,
Że biedny Brutus, dziś w wojnie sam z sobą,
Oznak przyjaźni dla drugich zapomniał.
KASJUSZ
Więc mylnie o twych uczuciach sądziłem;
Błąd ten powodem, że w serca głębinach
120Godne rozwagi pogrzebałem myśli.
Powiedz, czy możesz swoją twarz sam widzieć?
BRUTUS
Nie, oko bowiem widzieć się nie może,
Chyba w zwierciedle odbite.
KASJUSZ
To prawda,
125I rzecz bolesna, że nie masz, Brutusie,
Zwierciadła, w którym cień byś swój zobaczył,
Wartość twą całą, tajną dziś dla ciebie.
Słyszałem Rzymian najpierwszych godnością
(Z nieśmiertelnego wyjątkiem Cezara)
130Pod jarzmem czasu boleśnie jęczących,
Którzy pragnęli, by szlachetny Brutus
Mógł mieć ich oczy.
BRUTUS
W jakąż groźną przepaść
Chcesz mnie prowadzić, gdy pragniesz, Kasjuszu,
135Bym szukał w sobie, czego we mnie nie ma?
KASJUSZ
Więc słuchaj teraz słów moich, Brutusie.
Skoro nie możesz sam siebie zobaczyć,
Pozwól, niech twoim dziś będę zwierciadłem,
Niech ci odsłonię, co w tobie się kryje,
140A o czym dotąd nie wiedziałeś jeszcze.
PrzyjaźńSłów mych, Brutusie, nie miej w podejrzeniu,
Bo gdybym tylko powszednim
[30] był śmieszkiem,
Gdybym na lada oznakę przyjaźni
Szafował wiecznej miłości przysięgi,
145Pochlebiał drugim, cisnął ich do piersi,
Żeby ich potem czernić
[31] za oczyma
[32],
Gdybym śród uczty wszystkim biesiadnikom,
Jak na potrawę przyjaźń mą zastawiał,
Mógłbyś mnie wtedy niebezpiecznym nazwać.
Odgłos trąb i okrzyki za sceną
BRUTUS
150
Co krzyk ten znaczy? Drżę, aby lud rzymski
Cezara królem swoim nie obwołał.
KASJUSZ
Drżysz? Więc przypuszczam, że tego nie pragniesz?
BRUTUS
Nie pragnę tego, choć kocham go szczerze.
Ale dlaczegóż tak długo mnie trzymasz?
155Jaki twój zamiar? Co chcesz mi powiedzieć?
Jeśli publiczne dobro masz na celu,
Na oba spojrzę okiem obojętnym,
Bo, niechaj bogi tak mi dopomogą,
160Sława mi droższa nad życie jest moje.
KASJUSZ
Znam ja tak dobrze twojej duszy cnoty,
Jak znam dokładnie twarzy twojej rysy.
Więc słuchaj, honor słów mych będzie treścią.
Nie wiem, co myślisz o naszym tu życiu,
165Co myślą inni; co do mnie,
Równośćwyznaję,
Że chciałbym raczej umrzeć tysiąc razy,
Niż drżeć w obliczu równej mi istoty.
Wolny, jak Cezar, na świat ten przyszedłem,
I ty tak wolny, jak on; wyrośliśmy,
170Jak on zimowe znosić zdolni mrozy.
Raz, zapamiętam, w dzień wietrzny i chłodny,
Gdy Tybr gniewliwie chłostał swoje brzegi,
Mówił mi Cezar: „Masz serce
[33], Kasjuszu,
W te gniewne fale skoczyć ze mną razem,
175I do drugiego płynąć ze mną brzegu?”
Na jego słowa, jak byłem ubrany,
Skoczyłem w wodę, wołając: „Płyń za mną!”
Jakoż w ryczące rzucił się bałwany;
Silnym ramieniem siekliśmy je wspólnie,
180Torując drogę piersiom nieulękłym.
Lecz nim do naszej dobiliśmy mety,
Słyszę Cezara: „Ratuj mnie, bo tonę!”
Ja, jak Eneasz
[34], wielki nasz poprzednik,
Na swych ramionach, z gorejącej Troi,
185Starego ojca uniósł Anchizesa
[35],
Uratowałem z fal Tybru Cezara.
I ten sam Cezar bogiem dzisiaj został!
Kasjusz, jak robak, czołgać się ma przed nim
Na obojętne skinienie Cezara!
190
ChorobaNa febrę zapadł, kiedy był w Hiszpanii,
Widziałem, cały trząsł się w paroksyzmie
[36],
Tak jest, tym bogiem trzęsło zimno febry
[37];
Przelękłe lica straciły rumieniec,
Oko, co dzisiaj trwoży świat spojrzeniem,
195Blask utraciło; słyszałem, jak jęczał;
Język, którego każde słowo teraz
Rzym do swych dziejów skrzętnie zapisuje,
Jak słabe dziewczę, wołał miłosiernie
[38]:
„Podaj mi szklankę wody, Tytyniuszu”.
200Jak się nie dziwić, gdy człowiek tak słaby
Prześciga teraz wszystkich majestatem,
Pierwszeństwa palmę sam sobie przywłaszcza.
Odgłos trąb, okrzyki za sceną
BRUTUS
Krzykiem tym pewno lud rzymski potwierdza
Nowe zaszczyty na Cezara zlane.
KASJUSZ
205
WładzaCezar, jak kolos, cały świat okraczył,
My się jak karły u nóg mu czołgamy,
Szukając grobu dla naszej niesławy.
Drogi Brutusie, są w życiu tym chwile,
W których przeznaczeń swych panem jest człowiek.
210Jeśliśmy zeszli do nędznej sług roli,
To nasza tylko, nie gwiazd naszych wina.
ImięBrutus i Cezar — co jest w tym Cezarze?
W czym to nazwisko od twego dzielniejsze?
Napisz je razem, twoje równie piękne;
215Wymów je razem, twoje równie dźwięczne;
Zważ je, tą samą w obu znajdziesz wagę;
Zaklnij ich siłą, a imię Brutusa
Wywoła duchy jak imię Cezara.
Okrzyki za sceną
Powiedz, przez Boga, czym się Cezar żywi
220Że tak potężnie nad wszystkich nas wyrósł?
Wstyd czasom naszym! Utraciłeś, Rzymie,
Szlachetnych ludzi szlachetne nasiona!
Kiedyż wiek cały, od czasu potopu,
Mąż jeden tylko swą chwałą zapełniał?
225Kiedyż po wielkich placach tego miasta
Mąż jeden tylko śmiałby się panoszyć?
[39]
Rzym, wielkie miasto, wielką jest pustynią,
Kiedy jednego ma tylko mieszkańca.
Jak ja, zapewne słyszałeś od ojców,
230Że w naszym mieście żył przed laty Brutus
[40],
Który tak chętnie zniósłby w jego murach
Stolicę diabła jak godność królewską.
BRUTUS
Wiem, że mnie kochasz; wiem, do czego zmierzasz.
Co o tym myślę, jak czasy te sądzę,
235Później ci powiem; na teraz, Kasjuszu,
Nie mówmy o tym, na przyjaźń cię proszę.
Do serca wezmę, co już powiedziałeś,
Co masz powiedzieć, wysłucham cierpliwie.
Wynajdę porę lepszą, stosowniejszą,
240W której pomówim o tej wielkiej sprawie,
Dziś, przyjacielu, jedno dodam słowo:
Przódy by Brutus wolał ziemię kopać,
Niż się imieniem syna Rzymu chełpić
Pod warunkami tak bolesnej treści,
245Jakie nam czasy zdają się nakładać.
KASJUSZ
Cieszę się teraz, że słowa me słabe
Mogły tę iskrę z Brutusa wydobyć.
Wchodzi Cezar z Orszakiem
BRUTUS
Święto skończone i Cezar powraca.
KASJUSZ
W przechodzie Kaskę pociągnij za rękaw,
250On nam opowie, na swój cierpki sposób,
Wszystkie ciekawe obrzędu wypadki.
BRUTUS
Zrobię, jak mówisz. Ale patrz, Kasjuszu,
Zawisła chmura na czole Cezara,
Sług wyłajanych wszyscy mają minę,
255Kalpurnia zbladła, oczy Cycerona,
Niby łasicy ogniste źrenice,
Błyszczą jak zawsze, kiedy w Kapitolu
Spotka śród rozpraw opór senatorów.
KASJUSZ
Kaska nam całą powie tajemnicę.
CEZAR
ANTONIUSZ
CEZAR
Lubię otyłych ludzi koło siebie,
Z rumianą twarzą, a dobrym snem w nocy;
Ale ten Kasjusz, wybladły i chudy
265Za wiele myśli — to Grek
[41] niebezpieczny.
ANTONIUSZ
Nie bój się; mąż to nie jest niebezpieczny,
To rzymski magnat i dobrze myślący.
CEZAR
Wolałbym jednak, by lepszej był tuszy.
Lecz nie drżę przed nim, choć, gdybym znał trwogę,
270Z nikim mniej chętnie spotkać bym się nie chciał,
Jak z tym z wywiędłą twarzą Kasjuszem.
Za wiele czyta, a bystrym spojrzeniem
Przenika ludzkie zamysły i czyny,
Nie lubi zabaw, jak ty, mój Antoni,
275Unika pieśni, a tak się uśmiecha,
Jakby sam z siebie szydził, sobą gardził,
Że mu co mogło uśmiech ten wywabić.
Dla takich ludzi zawsze jest goryczą,
Kiedy wyższego od siebie zobaczą:
280Dlatego są to ludzie niebezpieczni.
Mówię to, czego lękać by się trzeba,
A nie to, czego Cezar by się lękał,
Bo jestem zawsze, jak byłem, Cezarem.
Stań mi na prawo, ucho to nie słyszy,
285Powiedz mi szczerze, co ty o nim myślisz.
Wychodzi Cezar swoim Orszakiem, z którego zostaje tylko Kaska
KASKA
286Pociągnąłeś mnie za rękaw; czy masz mi co powiedzieć?
BRUTUS
Chciałem się spytać, co się wydarzyło,
Że Cezar takie pochmurne ma czoło.
KASKA
290Jak to, czy z nim nie byłeś?
BRUTUS
Czyżbym się pytał, co się wydarzyło?
KASKA
BRUTUS
293A jaki był powód następnych okrzyków?
KASKA
KASJUSZ
295Trzy razy brzmiały oklaski; co je wywołało po raz trzeci?
KASKA
BRUTUS
297Więc mu trzy razy ofiarowano koronę?
KASKA
298Trzy razy, a on ją trzy razy odepchnął, a za każdym razem łagodniej, a na każde odepchnięcie moi uczciwi sąsiedzi wrzeszczeli z całego gardła.
KASKA
299Kto mu ofiarował koronę?
KASKA
300A któżby, jeśli nie Antoniusz!
BRUTUS
301Opowiedz nam wszystkie szczegóły, dobry Kasko.
KASKA
302Równie by mi było łatwo stryczek sobie na szyję zarzucić, jak wam wszystkie szczegóły opowiedzieć; było to proste błazeństwo i nie zwracałem na nie uwagi. Widziałem, jak Marek Antoniusz ofiarował mu koronę — choć to nie była korona, ale raczej coś na kształt wieńca — i jak wam mówiłem, Cezar odepchnął ją natychmiast, mimo tego jednak, moim zdaniem, rad[43] by ją był zatrzymał. Niedługo potem ofiarował mu ją powtórnie, a on ją powtórnie odepchnął, choć, moim zdaniem, markotno mu było usunąć od niej palce. Ofiarował mu ją na koniec po raz trzeci, on ją po raz trzeci odepchnął, a za każdym odepchnięciem wrzeszczała hołota, klaskała w popadane[44] ręce, ciskała do góry zatłuszczone szlafmyce i wyziewała taką masę śmierdzącego oddechu z radości, że Cezar nie przyjął korony, iż mało co nie udusiła Cezara, bo zemdlał i upadł. Co do mnie, lękałem się śmiać, z obawy, żebym otwierając usta nie wciągnął zatrutego powietrza.
KASJUSZ
303Jak to? Więc mówisz, że upadł omdlały?
KASKA
304Upadł na środku rynku; zapieniły mu się usta, stracił mowę.
BRUTUS
305Napadł go pewno paroksyzm padaczki.
KASJUSZ
Nie, nie, nie Cezar chory na padaczkę,
Lecz ty, Brutusie, lecz ja, ale Kaska.
KASKA
308Nie wiem, co przez to rozumiesz, ale tego jestem pewny, że Cezar upadł. Jeżeli hałastra nie klaskała i nie świstała, stosownie do tego, jak jej się podobał lub nie podobał, tak zupełnie, Teatrjak to robi z komediantami na teatrze, ogłoście mnie za kłamcę przed światem.
BRUTUS
309A co powiedział, gdy do zmysłów wrócił?
KASKA
310Gdy postrzegł, nim upadł, iż głupia trzoda cieszyła się z tego, że nie przyjął korony, rozpiął togę i pokazał jej gardło, jakby pragnął, żeby mu je poderżnęła. Gdybym był jednym z tych czeladników, bodajem się dostał na samo dno piekła, między największych szubrawców, jeślibym go nie był wziął za słowo. Tak więc upadł, a ledwo przyszedł do zmysłów, powiedział, że jeśli mu się jakie niestosowne wymknęło słówko, prosi dostojnych słuchaczów, żeby raczyli pamiętać na jego niemoc. Trzy lub cztery dziewki przy mnie stojące krzyknęły: „Nieboraczek!” i z całego serca wszystko mu przebaczyły. Ale nie trzeba na nie zważać, boć gdyby Cezar zamęczył własne ich matki, to i wtedy jeszcze zrobiłyby to samo.
BRUTUS
311I po tej scenie wyszedł zasmucony?
KASKA
KASJUSZ
313Czy Cycero nic nie powiedział?
KASKA
314I owszem, powiedział coś po grecku.
KASJUSZ
KASKA
316Jeśli wam to powiem, bodajem was nigdy więcej na oczy nie widział. Ale ci, co go zrozumieli, poglądali na siebie z uśmiechem i kiwali głowami; lecz dla mnie było to po grecku. Mam jeszcze inną dla was nowinę: Marullus i Flawiusz, za to, że zdarli wieńce z posągów Cezara, zostali skazani na milczenie. Żegnam was. Było tam jeszcze innych błazeństw niemało, tylko że zapomniałem.
KASJUSZ
317Czy chcesz, Kasko, wieczerzać dziś ze mną?
KASKA
318Nie, przyjąłem już inne zaproszenie.
KASJUSZ
319To przynajmniej jutro czy będziesz mógł przyjść do mnie na obiad?
KASKA
320Chętnie, jeśli jeszcze jutro będę przy życiu, lub ty nie zmienisz myśli, lub obiad twój wart będzie moich zębów.
KASJUSZ
321Czekam więc na ciebie.
KASKA
322Czekaj. Bądźcie zdrowi!
Wychodzi
BRUTUS
Jakiż się ciężki zrobił z niego człowiek!
Miał jednak bystrość, gdy był z nami w szkole.
KASJUSZ
325I ma ją teraz, tam gdzie czyn szlachetny
Czeka na pomoc duszy nieulękłej,
Ociężałości formą przyodziany.
Szorstkość jest tylko zaprawą dowcipu,
Robi smaczniejszym każde jego słowo.
BRUTUS
330
I ja tak myślę. Bywaj zdrów, Kasjuszu;
Gdybyś chciał ze mną jutro się rozmówić,
Przyjdę do ciebie, lub jeżeli wolisz,
Będę na ciebie w domu moim czekał.
KASJUSZ
Przyjdę; tymczasem myśl o świata losach.
Wychodzi Brutus
335Widzę, szlachetnym twoja myśl jest kruszcem,
Lecz wpływ ją obcy w żużel łatwo zmienia.
Rzecz też zbawienna, gdy szlachetna dusza
Tylko w szlachetnych dusz przebywa kole,
Bo któż tak silny, by się nie dać uwieść?
340Cezar ma do mnie wstręt, Brutusa kocha;
Gdybym Brutusem, a on był Kasjuszem,
Nie tak by łatwo serce moje podbił.
PodstępTej nocy rzucę mu przez jego okna
Pisma różnymi kreślone rękami,
345A wszystkich treścią wielkie poważanie
Całego Rzymu dla jego nazwiska;
Napomknę ciemno o Cezara dumie:
Niech potem Cezar strzeże swojej głowy,
Zginie — lub cięższe grożą nam okowy.
wychodzi
SCENA III
Rzym. — Ulica.
Grzmoty i błyskawice. Z dwóch stron przeciwnych wchodzą: Kaska z dobytym mieczem i Cycero
CYCERO
350
Witam cię Kasko, czy byłeś śród tłumu,
Co odprowadził Cezara do domu?
Lecz co twa bladość, co przestrach twój znaczy?
KASKA
BurzaJak to? Ty nie drżysz, kiedy ziemia cała
Na swych podstawach jak szałas się chwieje?
355O Cyceronie, widziałem ja burze,
W których wiatr łamał dęby jak badyle,
Widziałem morze wściekłością spienione,
Jak wzdętą falą groźne chmury siekło,
Lecz nigdy, przedtem, tej dopiero nocy
360Widziałem burzę ogniem miotającą.
Lub w niebie wojna szaleje domowa,
Lub zagniewany na ród ludzki Jowisz
[45]
Chce ziemię w popiół zamienić pożarem.
CYCERO
Czyś widział jakie cudowne zjawisko?
KASKA
365
OgieńProsty niewolnik (a znam go z widzenia)
Podniósł lewicę — buchnęła płomieniem
Jakby dwadzieścia gorzało pochodni,
A ręka jednak nie czuła płomienia.
OmenPotem, patrz, oręż mam jeszcze dobyty,
370Lwa zobaczyłem u stóp Kapitolu,
Krwawą źrenicą spojrzał na mnie groźno,
I wybiegł, żadnej nie robiąc mi krzywdy.
Spotkałem później tłumy bladych niewiast,
Skostniałych trwogą, które mi przysięgły,
375Że przed ich okiem, po ulicach miasta
Tłum ludzi, całych w ogniu, się wałęsał.
Wczoraj ptak nocy o samym południu
Usiadł na rynku i hukał żałośnie.
Na tyle cudów niech mi nikt nie mówi:
380„To rzecz zwyczajna, dam ci tłumaczenie”,
Bo ja powiadam, to groźne są znaki
Klęsk dla tej ziemi, na której się jawią.
CYCERO
Wyznaję, Kasko, dziwne to są czasy;
Lecz ludzie rzeczy tak, jak chcą, tłumaczą,
385Kiedy ich treści nie mogą przeniknąć.
Czy Cezar będzie jutro w Kapitolu?
KASKA
Tak myślę. Wydał rozkaz Antoniemu,
By ci oznajmił jutrzejsze zebranie.
CYCERO
Dobranoc, Kasko, trudno się przechadzać
390Pod takim niebem.
KASKA
Wychodzi Cycero — Wchodzi Kasjusz
KASJUSZ
KASKA
KASJUSZ
KASKA
Widzę, że dobre masz ucho.
Co za noc!
KASJUSZ
Właśnie dla uczciwych ludzi.
KASKA
Kto widział kiedy niebo równie groźne?
KASJUSZ
400
Ten, który widział ziemię tak występną.
Co do mnie, Kasko, zbiegałem ulice,
Z togą rozpiętą, jak ją teraz widzisz,
Piorunom nagą pierś mą pokazałem;
405A kiedy ogień niebieski się zdawał
Rozdzierać czarne sklepy
[46] firmamentu,
Podbiegłem stanąć na drodze błyskawic.
KASKA
Czemu, Kasjuszu, niebo tak kusiłeś?
Wszak to rzecz ludzka drżeć i blednąć trwogą,
410Gdy bóg potężny znak daje widomy
Swojego gniewu piorunów poselstwem.
KASJUSZ
Ciężki twój umysł; nie masz iskry życia,
Co tleć powinna w piersiach Rzymianina,
Lub, jeśli masz ją, popiół ją zasypał.
415Twarz twoja blada, oczy obłąkane,
We wszystkich rysach trwoga i zdziwienie,
Że niebo groźną zdradza niecierpliwość.
Lecz gdybyś zważył prawdziwe przyczyny
Ognia błyskawic, duchów wędrujących,
420Ptactwa i bydląt natury niepomnych,
Starców bez myśli, dzieci rachujących;
Gdybyś chciał zbadać, skąd wszystkie istoty
Wspak przyrodzonych praw zdają się rządzić,
Łatwo byś odkrył, że to niebios wola
425To potworności wszystkie wywołała,
Ażeby przestrach znakiem był dla ludzi,
Że się coś w mieście knuje potwornego.
Ja ci też, Kasko, mógłbym wskazać męża,
Który do groźnej nocy tej podobny,
430Grzmi, błyska, groby otwiera i ryczy
Jak lew przy bramach Kapitolu ryczał;
Męża, co siłą tobie lub mnie równy,
Wyrósł potwornie i zagraża ziemi,
Jak jej groziły cudowne zjawiska.
KASKA
435
Czy masz na myśli Cezara, Kasjuszu?
KASJUSZ
Na co się przyda wiedzieć, o kim mówię?
Swych przodków ciała mają dziś Rzymianie,
Lecz dusze przodków, niestety, umarły!
Duch matek naszych dzisiaj nami rządzi;
440Niewieście dusze zdradzamy pokorą.
KASKA
Prawda, słyszałem, że senatu myślą
Jutro Cezara uwieńczyć koroną,
Którą mu wszędzie nosić będzie wolno
Z jednym wyjątkiem włoskiej naszej ziemi.
KASJUSZ
445
Kasjusz z niewoli wybawi Kasjusza.
Tym bóg litosny słabym daje siłę,
Tym bóg poskramia tyranów potęgę;
Wieże kamienne, zatęchłe więzienia,
450Spiżowe mury, żelazne kajdany
Potęgi ducha wstrzymać nie zdołają;
Duch, ziemskich kajdan znużony ciężarem,
Zawsze ma siłę do swobody wrócić.
Co wiem, niech ze mną i ziemia wie cała:
455Cząstkę niewoli, która na mnie ciąży,
Kiedy zapragnę, otrząsnąć potrafię.
Grzmoty
KASKA
I ja w mej dłoni równą mam potęgę,
I jak ja, każdy niewolnik ma siłę
Swojej niewoli potargać łańcuchy
[47].
KASJUSZ
460Dlaczegoż Cezar ma tu być tyranem?
Biedne stworzenie! On wielkim by nie był,
Gdyby nie widział, żeśmy owiec trzodą,
I dla sarn stada on lwem tylko został.
Kto nagle wielki ogień chce zapalić,
465Podsuwa iskrę pod snop wielkiej słomy:
Ach, jakie plewy, jakie z Rzymian śmiecie,
Kiedy płomieniem swym oświecać muszą
Tak nędzne, podłe jak Cezar stworzenie!
Lecz, o boleści, dokąd mnie prowadzisz?
470Może rozmawiam z chętnym niewolnikiem,
I będę musiał z moich słów zdać liczbę;
Lecz miecz mam w dłoni, szydzę z niebezpieczeństw.
KASKA
Rozmawiasz z Kaską, nie z obłudnym szpiegiem.
Masz moją rękę; wyszukaj stronników,
475Chętnych za krzywdy nasze pomsty szukać,
A moja noga tam stanie bez trwogi,
Gdzie najśmielszego znajdzie ślad mściciela.
KASJUSZ
Przyjmuję rękę. Słuchaj teraz, Kasko;
Już potrafiłem do myśli mych skłonić
480Najpierwszych cnotą i znaczeniem Rzymian,
Z nimi układam wielkie przedsięwzięcia,
Pełne honoru, pełne niebezpieczeństw.
Wiem, że w tej chwili już wszyscy zebrani
Czekają na mnie w Pompeja krużganku,
485Bo wśród piorunów, wśród tej nawałnicy
Puste i głuche są Rzymu ulice;
Wszystkie żywioły, jak zamiary nasze,
Są krwawe, groźne, ogniem buchające.
Wchodzi Cynna
KASKA
Cicho, ktoś śpiesznym zdąża ku nam krokiem.
KASJUSZ
490
O, to przyjaciel; poznałem po chodzie,
To Cynna. Cynno, dokąd ci tak śpieszno?
CYNNA
Szukam cię. Kto to? Czy Metellus Cymber?
KASJUSZ
Nie, to jest Kaska, to nasz. Kto mnie czeka?
CYNNA
Cieszę się z tego. Co za noc straszliwa!
495Kilku z nas dziwne widziało zjawiska.
KASJUSZ
CYNNA
Wszyscy niecierpliwi.
O, gdybyś zdołał dobrej naszej sprawie
Zapewnić pomoc szlachetną Brutusa!
KASJUSZ
500Dzielny mój Cynno, dobrej bądź otuchy.
Zabierz to pismo i dołóż starania,
Żeby je Brutus znalazł jutro rano
W pretorskim krześle
[48]; a to, rzuć mu oknem;
A do posągu starego Brutusa
505To przylep woskiem; później złącz się z nami,
Będziem w krużganku Pompejusza radzić.
Czy są tam Decjusz Brutus i Treboniusz?
CYNNA
Tylko Metellus Cymber nieobecny,
Wybiegł, ażeby w twym domu cię szukać.
510A teraz idę zlecenia twe spełnić.
KASJUSZ
Idź, my czekamy w teatrze Pompeja.
Wychodzi Cynna
Chodź ze mną, Kasko, a nim dzień zaświta,
Pójdziemy razem do Brutusa domu.
Trzy jego części już po naszej stronie,
515A będzie cały po pierwszej rozmowie.
KASKA
O, Brutus silnie ludu sercem włada!
To, co by zbrodnią mogło w nas się wydać,
Jego powagi wszechmocną alchemią
Zmieni się w cnotę i szlachetne dzieło.
KASJUSZ
520
Dobrze pojąłeś całą jego wartość,
Jego potrzebę dla naszych zamiarów.
Nie traćmy czasu, już północ minęła,
A nim zaświta, on naszym być musi.
Wychodzą
AKT DRUGI
SCENA I
Rzym. Ogród Brutusa
Wchodzi BRUTUS
BRUTUS
Hola, Lucjuszu! Nie mogę rozpoznać
525Po gwiazd obrocie, jak daleko rano.
Hola, Lucjuszu! Ach, jakże bym pragnął
Jego mieć wady, jak on spać głęboko!
Hola, Lucjuszu! obudź się, Lucjuszu!
Wchodzi Lucjusz
LUCJUSZ
BRUTUS
530
Idź i pochodnię zapal w mej komnacie,
Wróć zawiadomić, jak będzie gotowa.
LUCJUSZ
Idę wykonać rozkazy twe, panie.
Wychodzi
BRUTUS
Tylko przez jego śmierć — co się mnie tyczy,
Nie mam powodów żadnej nienawiści,
535Tylko publiczne dobro mną kieruje.
Jego naturę jak zmieni korona?
Dzień tylko jasny żmije ze snu budzi,
Radzi ostrożność. Włożyć mu koronę?
540Tak, a z koroną dać mu razem żądło,
Którym dowolnie śmierć może rozsiewać.
Jak łatwo zbytku wielkości nadużyć,
I z miłosierdziem potęgę rozłączyć!
A choć w Cezarze nie widziałem dotąd,
545Żeby namiętność nad rozum wyrosła,
Wiem z doświadczenia, że młodej ambicji
Pokorna skromność za drabinę służy,
Z ócz jej nie traci, kto po niej szczebluje,
Lecz na najwyższym ledwo szczeblu stanie,
550Wraz
[49] od drabiny odwraca źrenice,
Pogląda
[50] w chmury, podłym gardzi drewnem,
Po którym z wolna na górę się wdrapał.
Lepiej więc będzie zawczasu uprzedzić,
Aby i Cezar nie poszedł tym śladem.
555Jeśli nam dotąd wszystkie jego sprawy
Otwartej wojny nie dały powodów,
Tak rozumujmy: Gdy jeszcze podrośnie,
Ostateczności tej lub tej dosięże;
Więc jaje węża widzieć w nim należy,
560Z którego wąż się wykluje zjadliwy
[51],
Lepiej więc węża udusić w skorupie.
Wchodzi Lucjusz
LUCJUSZ
Pochodnia gore
[52] w komnacie twej, panie.
Kiedy na oknie krzemienia szukałem,
Pieczętowany ten znalazłem papier,
565A jestem pewny, że go tam nie było,
Gdy wychodziłem wieczór na spoczynek.
BRUTUS
Wracaj do łóżka; jeszcze dzień daleko.
Czy jutro, chłopcze, Idy są marcowe?
LUCJUSZ
BRUTUS
570
Więc zajrzyj wprzód
[53] do kalendarza
I wróć powiedzieć.
LUCJUSZ
Wychodzi
BRUTUS
Chmur rozwieszonych ogniste wyziewy
Dość światła dają, aby list przeczytać.
Otwiera list i czyta
575„Ty śpisz, Brutusie; zbudź się, spójrz na siebie.
Rzym, itd. Mów, uderz i napraw!
Ty śpisz, Brutusie; obudź się, Brutusie!”
Nie raz to pierwszy takie słowa czytam.
„Rzym, itd.” tak mam wytłumaczyć:
580Czy Rzym przed jednym truchleć ma człowiekiem?
Rzym? Nie, nie, nigdy! Wszak moi przodkowie
Wygnali z rzymskich ulic Tarkwiniusza
[54],
A on był królem. „Mów, uderz i napraw!”
Czego żądacie? Bym mówił, uderzył?
585O Rzymie, moją przyjmij tu przysięgę,
Że byle przyszła w następstwie naprawa,
Brutusa ręka spełni twe życzenia.
Wraca Lucjusz
LUCJUSZ
Czternasty marca dzień kończy się dzisiaj.
Stukanie za sceną
BRUTUS
Dobrze. Ktoś stuka, idź bramę otworzyć.
Wychodzi Lucjusz
590
Odkąd mnie Kasjusz podszczuł na Cezara,
Nie mogłem usnąć.
Pośrednie chwile są jak cień okropny;
Dusza i wszystkie śmiertelne narzędzia
595W ciągłej są radzie, a cała istota
Jest do małego podobna królestwa,
W którym powstania fermentuje zaczyn.
Wchodzi Lucjusz
LUCJUSZ
Twój szwagier, panie, Kasjusz u drzwi stoi,
Chce z tobą mówić.
BRUTUS
LUCJUSZ
Nie, panie,
Ma towarzyszy.
BRUTUS
LUCJUSZ
Nie, kapelusze wszyscy zacisnęli,
605Wszyscy płaszczami osłonili twarze,
Tak, że żadnego nie mogłem rozpoznać.
BRUTUS
Wychodzi Lucjusz
Tak jest, to są sprzysiężeni.
O, sprzysiężenie! Jak to, czy się wstydzisz
610Czoło twe groźne i nocy odsłonić,
Która wszystkiemu, co złe, wolność daje?
Śród dnia, gdzież znajdziesz dość ciemną jaskinię,
By twoje hydne
[55] pokazać oblicze?
O, sprzysiężenie! Jaskini nie szukaj,
615Osłoń się tylko pogodnym uśmiechem,
Bo gdy się w własnej pokażesz postaci,
Sam Ereb
[56] nawet nie dość ma ciemności,
By cię przed okiem podejrzenia ukryć.
Wchodzą: Kasjusz, Kaska, Decjusz, Cynna, Metellus Cymber
i Treboniusz
KASJUSZ
Może zbyt śmiało twój sen przerywamy.
620Witaj, Brutusie, a przebacz natręctwu!
BRUTUS
Widzisz, że wstałem; czuwałem noc całą.
Czy znam tych ludzi, którzy z tobą przyszli?
KASJUSZ
Wszystkich, i wszyscy cześć mają dla ciebie,
I wszyscy pragną, byś o sobie myślał,
625Jak każdy myśli o tobie Rzymianin.
To jest Treboniusz.
BRUTUS
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
630
To Kaska, Cynna, to Metellus Cymber.
BRUTUS
Witam ich wszystkich! Jakaż czarna troska
Broni wam oka wśród nocy tej zamknąć?
KASJUSZ
Pozwól na stronie słowo ci powiedzieć.
Rozmawia z Brutusem na stronie
DECJUSZ
Wschód z tej jest strony; czy jeszcze nie świta?
KASKA
CYNNA
Przebacz, proszę; te szarawe pręgi,
Co chmury strzępią, są dnia zwiastunami.
KASKA
Ja was przekonam, żeście obaj w błędzie.
Tam słońce wschodzi, gdzie mój miecz wskazuje,
640Nową nam wiosnę przynosi z południa,
Za dwa miesiące posunie się dalej,
Tam, ku północy, a wtedy wschód będzie
Właśnie nad samym wzgórzem Kapitolu.
BRUTUS
Dajcie mi, proszę, rękę po kolei.
KASJUSZ
645
Postanowienie zatwierdźmy przysięgą.
BRUTUS
Nie, żadnych przysiąg! Jeżeli sumienie,
Dusz naszych boleść, czasu nadużycia,
Jeśli to wszystko słabą nam rękojmią,
Niech lepiej każdy powróci do domu,
650Do leniwego niech wciśnie się łoża;
Niech się tyrania dumnie rozpanoszy,
Póki ostatni z nas nie zginie marnie
W życia hazardach
[57]. Lecz jeśli, jak myślę,
Dość jest powodów, by zapału iskra
655W tchórzliwej nawet ocknęła się duszy,
Natchnęła męstwem słabą pierś niewieścią,
Na co daremnie innych podniet szukać,
Aby wystąpić w naszych praw obronie?
660Że wiernie dotrwa w uczciwym zamiarze?
Alboż to świętą nie jest już przysięgą,
Gdzie mąż cnotliwy z cnotliwym się łączy,
By swój kraj zbawić, lub zginąć z honorem?
Niech przysięgają kapłani i tchórze,
665Roztropne mędrki, stare niedołęgi,
Zdolne całować rękę, co ich chłoszcze;
Niech się przysięgą do złej wiążą sprawy
Ci, których słowu nikt nie daje wiary,
Lecz my nie plammy zbyteczną przysięgą
670Pogodnej cnoty naszego zamiaru;
Bo któż by myślał, że nasz duch żelazny,
Gdy sprawa nasza przysięgi wymaga?
Wszak każda kropla w żyłach Rzymianina
Byłaby skargą na bękarctwo rodu,
675Gdyby śmiał kiedy choć na krok odstąpić
Od raz danego słowa przyjaciołom?
KASJUSZ
Co z Cyceronem zrobić? Czy go badać?
Myślę, że dzielną byłby nam podporą.
KASKA
CYNNA
METELLUS
Niech z nami trzyma; srebrne jego włosy
Dobre u ludzi dadzą nam mniemanie
[58],
I z ust niejednych kupią nam pochwały.
Bo gdy świat powie: rozum jego rządził
685Prawicą naszą, płaszcz jego powagi
Osłoni naszej młodości porywczość.
BRUTUS
Nie, niech mu zamiar będzie tajemnicą;
Nigdy on chętnej nie przyłoży ręki
Do dzieł nie w jego wylęgłych rozumie.
KASJUSZ
KASKA
DECJUSZ
Czy jeden Cezar upaść ma ofiarą?
KASJUSZ
Słuszne pytanie! Niepodobna, mniemam,
Aby Antoniusz, drogi Cezarowi,
695Cezara przeżył. Byłby nam zawadą
Na drodze naszej. Znacie jego środki,
I byle tylko korzystać z nich umiał,
Może nam wszystkkie plany pokrzyżować.
Niech więc z Cezarem ginie i Antoniusz.
BRUTUS
700
Naszemu dziełu krwawe damy piętno,
Gdy, ściąwszy głowę, będziem członki
[59] siekać,
(Boć tylko członkiem Cazara Antoniusz)
A któż z nas chciałby nad trupem się pastwić?
Bądźmy kapłanem tylko, nie rzeźnikiem.
705
A duch człowieka nie ma krwi kropelki.
Ach, gdyby można ducha tego zabić,
A szabli ostrzem ciała nie rozdzierać!
Lecz duch Cezara z krwią tylko wypłynie;
710Więc, przyjaciele, zabijmy Cezara
Dłonią bez trwogi, lecz bez nienawiści.
Niechaj upadnie jak ofiara bogom,
Nie jako strawa dla psów porzucona;
Niech serca nasze będą jak pan mądry,
715Który śle sługi do krwawego czynu,
A potem zda się ten czyn im wyrzucać.
Tylko tak dzieło przez nas dokonane
Wyda się dziełem potrzeby, nie zemsty;
Tylko tak każdy z nas światu się wyda
720Nie mężobójcą, ale zbawicielem.
Niech was nie trwoży Antoniusza życie,
Bo on nie więcej szkodzić wam potrafi,
Jak dłoń Cezara, bez Cezara głowy.
KASJUSZ
Lękam się przecie, bo przyjaźń głęboka,
725Co dla Cezara —
BRUTUS
Dobry mój Kasjuszu,
Bądź dobrej myśli, bo, jeśli go kocha,
Tylko sam sobie zaszkodzić potrafi,
Wziąć śmierć Cezara do serca i umrzeć;
730Ale i na to hart jego za słaby,
Zbyt kocha uczty, zabawy i śmiechy.
TREBONIUSZ
A więc niech żyje! Bo i ja tak myślę,
Że pierwszy z tego później śmiać się będzie.
BRUTUS
KASJUSZ
TREBON
KASJUSZ
OmenRzecz jeszcze niepewna,
Czy dzisiaj przyjdzie Cezar do senatu.
On w gusła
[61] wierzy od pewnego czasu,
740Choć dawniej szydził ze snów i przywidzeń.
Kto wie, czy dziwne nocy tej zjawiska,
Czy groźne znaki, czy wróżbiarzy rady
Nie będą zdolne w domu go zatrzymać.
DECJUSZ
Nie troszcz się o to; choćby tak zamierzył,
745Wiem, jak go zmienić. Cezar chętnie słucha,
Jak jednorożca strzelec zwodzi drzewem,
Jak słonia jamą, zwierciadłem niedźwiedzia,
Jak lwa sidłami, człowieka pochlebstwem,
Ale gdy dodam, że jeden się Cezar
750Pochlebstwem brzydzi, przyzna, że mam słuszność,
I sam na wielkie złapie się pochlebstwo.
To moja sprawa; wiem, jak go uwikłać;
Do Kapitolu wam go przyprowadzę.
KASJUSZ
Pójdziemy wszyscy, by mu towarzyszyć.
BRUTUS
755
O ósmej rano; czy na tym zapadło?
CYNNA
O ósmej rano, wszyscy; na to zgoda.
METELLUS
Ligariusz ciężki ma żal do Cezara
Za twarde słowa, którymi go skarcił,
Że śmiał z pochwałą wspomnieć Pompejusza;
760Dziwna, że żaden z was o nim nie myślał.
BRUTUS
Dobry Metellu, idź do jego domu,
Wiem, że mnie kocha, bom na to zarobił,
Przyślij go do mnie, a ja go nastroję.
KASJUSZ
Zbliża się ranek; już czas się rozproszyć,
765Ale niech każdy słowu swemu wierny,
Dowiedzie dzisiaj, że jest Rzymianinem.
BRUTUS
Niech każdy uśmiech na swej twarzy niesie,
Niech głębin duszy nie zdradza spojrzeniem,
Ale
Teatr, jak nasi rzymscy aktorowie,
770Choć z ogniem w sercu, twarz miejmy spokojną.
Teraz: dzień dobry i wszystkich was żegnam!
Wychodzą wszyscy prócz Brutusa
Hola, Lucjuszu! Znów śpi — mniejsza o to.
Pij, póki możesz, miodową snu rosę,
Bo twego mózgu nie zmąciły jeszcze
775Widma w mej duszy troską wywołane;
Śpij więc głęboko, lecz ja spać nie mogę.
Wchodzi Porcja
PORCJA
BRUTUS
Porcjo, co to znaczy?
Czy zapomniałaś, że ciało twe słabe
780Zimnych oddechów ranka nie wytrzyma?
PORCJA
A twoje czy jest silniejsze od mego?
Niedobry mężu, uciekasz ode mnie
I wczora wstałeś nagle od wieczerzy,
Z założonymi rękami w komnacie
785Długo krążyłeś wśród dumań i westchnień,
A gdym pytała, co cię zasmuciło,
Spojrzałeś na mnie surową źrenicą;
Gdy mimo tego nalegałam bardziej,
Tupnąłeś nogą, skrobałeś się w głowę,
790Mimo mych błagań upornie milczałeś,
Gniewnej prawicy kazałeś skinieniem
Wyjść z twej komnaty — byłam ci posłuszną,
Bo się lękałam zbytecznym natręctwem
Gniew twój gwałtowny gwałtowniej zapalić;
795Myślałam zresztą, że to nagły wybuch,
Któremu każdy w swym ulega czasie.
Milczysz, jeść nie chcesz, z ócz twych sen ucieka,
A gdyby troska na twarzy twej rysy
Ten sam wywarła skutek, co na duszę,
800Poznać cię łatwo nie byłabym w stanie.
Brutusie, odkryj mi smutków twych powód.
BRUTUS
To nic, nic, Porcjo — to chwilowa słabość.
PORCJA
Brutus jest mądry; gdyby czuł się słabym,
Użyłby środków, co wracają zdrowie.
BRUTUS
805
Tak właśnie robię. Porcjo, wróć do łóżka.
PORCJA
Słaby jest Brutus; czy to na lekarstwo
W takim ubraniu słabą wciągać piersią
Zimnego ranka zatrute oddechy?
Słaby jest Brutus; dlaczegóż, przez Boga,
810O tej godzinie zdrowe rzuca łoże,
W burzliwej nocy osłabione ciało
Na łup wydaje zjadliwym wyziewom,
Jakby chorobie chciał chorobę dodać?
Nie, nie, Brutusie, jeśli jesteś słaby,
815Dusza jest twoja cierpienia siedliskiem,
Które znać mocą praw moich powinnam.
Mąż, ŻonaWięc na kolanach zaklinam cię, mężu,
Na piękność, którą uwielbiałeś dawniej,
Na twojej wiecznej miłości przysięgi,
820Na śluby, które jedną wlały duszę
W dwa ciała nasze, odsłoń mi twój smutek,
I daj połowę trosk swej połowicy
[62].
Skąd twój niepokój? Jakie były cele
Tajnego zejścia? Bo wiem, że przed chwilą
825Miałeś tu mężów, którzy swe oblicza
Nawet przed nocy kryli ciemnościami.
BRUTUS
PORCJA
Dobrym bądź, Brutusie,
A Porcja klęczeć przed tobą nie będzie.
830
ŻonaCzyż to warunkiem ślubów naszych było,
Że prawa nie mam do męża tajemnic?
Że jestem tobą w pewnych tylko względach?
Dzielić mam ucztę, weselić twe łoże,
Być uczestniczką rozmów obojętnych?
835Mieszkać na serca twojego przedmieściach?
O, jeśli tak jest, to Porcja, Brutusie,
Nie żoną twoją, lecz jest nałożnicą.
BRUTUS
Jesteś mą dobrą, moją wierną żoną,
A tak mi drogą, jak czerwone krople,
840Bijące w moim zasmuconym sercu.
PORCJA
Więc muszę wiedzieć
[63] twoje tajemnice.
KobietaO wiem, wiem dobrze, tylkom jest kobietą,
Lecz tę kobietę Brutus wziął za żonę;
O, wiem, wiem dobrze, tylkom jest kobietą,
845Lecz ta kobieta jest Katona córką;
Czy żona taka, czyli
[64] taka córka,
Nie jest silniejszą od swojej płci słabej?
Odsłoń twe myśli, nie zdradzę tajemnic.
Ażeby moją wypróbować stałość,
850Tu dobrowolną dałam sobie ranę
[65],
A jeśli boleść tę cierpliwie zniosłam,
Nie zdradzę pewnie i tajemnic męża.
BRUTUS
O, Boże, zrób mnie godnym takiej żony!
Słychać stukanie za sceną
Słuchaj! Ktoś stuka. Oddal się na chwilę.
855Wszystkie tajniki serca ci odsłonię,
Wszystkie ci moje zamiary opowiem,
Wyznam, skąd smutek na czole mym zasiadł.
Zostaw mnie teraz.
Wychodzi Porcja
Wchodzą: Lucjusz i Ligariusz
LUCJUSZ
860
Chory przychodzi twej rady zasięgnąć.
BRUTUS
Kajusz Ligariusz, o którym przed chwilą
Metellus mówił. Zostaw nas, Lucjuszu.
Wychodzi Lucjusz
LIGARIUSZ
Przyjmij pozdrowienie,
865Choć wymówione cierpiącym językiem.
BRUTUS
Jak źle wybrałeś czas twojej choroby!
Ach, jakbym pragnął, byś wszystkie miał siły!
LIGARIUSZ
Nie jestem chory, jeśli masz zamiary
Godne poświęceń człowieka honoru.
BRUTUS
870
Mam je, Kajuszu. Zamiar mój opowiem,
Byleś miał zdrowe do słuchania ucho.
LIGARIUSZ
Na wszystkich bogów, którym się Rzym kłania,
Odpędzam moją chorobę, Brutusie.
Ty, rzymska duszo, wielkich ojców synu,
875Jak czarnoksiężnik duch słaby
[66] zakląłeś.
Każ, a rozpocznę dzieło niemożebne,
Dokonam nawet. Mów, co trzeba zrobić.
BRUTUS
Czyn, który chorym wróci dawne zdrowie.
LIGARIUSZ
A czy choroby zdrowych nie nabawi?
BRUTUS
880
I to być musi. Wszystko ci opowiem
W drodze do tego właśnie, który będzie
Naszego czynu ostatecznym celem.
LIGARIUSZ
Z gorącym sercem wszędzie idę z tobą,
Z gotową dłonią na czyn tajemniczy;
885Bo dosyć dla mnie Brutusa iść śladem.
BRUTUS
Wychodzą
SCENA II
Pokój w pałacu Cezara
Grzmoty i błyskawice. Wchodzi Cezar w nocnym ubraniu
CEZAR
Niebo tej nocy z ziemią było w wojnie:
Trzy razy we śnie wołała Kalpurnia:
„Boże! ratujcie! mordują Cezara!”
890Hola!
Wchodzi SŁUGA
SŁUGA
CEZAR
Idź, niechaj kapłani
Biją ofiary, a wracaj powiedzieć,
Czyli
[67] wypadek pomyślny mi wróżą.
SŁUGA
wychodzi — Wchodzi Kalpurnia
KALPURNIA
Cezarze, czyś nie zmienił zdania?
Nie, nie, ty dzisiaj domu nie opuścisz.
CEZAR
Cezar wykona, co raz zapowiedział.
Groźby widziały tylko plecy moje;
900Gdy się odważą w mą twarz spojrzeć, nikną.
KALPURNIA
OmenZ wszystkich wróżb dotąd śmiałam się, Cezarze,
Dziś drżę przed nimi. Przyszedł właśnie człowiek,
Co, oprócz zjawisk, których byłeś świadkiem,
Mówi o dziwach, które straż widziała.
905Lwica zrzuciła szczenię na ulicę;
Z otwartych grobów wstawali umarli;
Ogniste armie w chmurach bój toczyły,
W szyku i hufcach jak rzymskie legiony,
A krew strugami ciekła na Kapitol;
910Wrzawę potyczki słyszano w powietrzu,
I rżenie koni, i jęk konających;
Duchy śród ulic wyły zabłąkane;
Wszystkie te dziwy trwogą mnie przejmują.
CEZAR
Kto z nas, Kalpurnio, potrafi uniknąć,
915Co mu potęga bogów przeznaczyła?
Lecz Cezar pójdzie, bo te przepowiednie
Tak światu grożą, jak i Cezarowi.
KALPURNIA
Gdy żebrak kona, nie świecą komety,
Lecz na śmierć książąt i niebo się pali.
CEZAR
920
Mężny raz tylko czuje śmierci gorycz.
Ze wszystkich cudów, o których słyszałem,
To cud największy, że ludzie się boją,
Wiedząc, że kresem śmierć nieuniknionym,
925Przyjdzie, przyjść musi.
Wchodzi Sługa
SŁUGA
Radzą, byś w domu dzień cały pozostał,
Bo gdy wyjęli wnętrzności ofiary,
W piersiach bydlęcia nie znaleźli serca.
CEZAR
930
Tym cudem niebo zawstydza lękliwych.
I Cezar byłby bydlęciem bez serca,
Gdyby z bojaźni za próg nie śmiał wyjrzeć.
Niebezpieczeństwo już dawno wie o tym:
Niebezpieczniejszym od niego jest Cezar;
935Jakby dwa lwięta, jeden dzień nas spłodził,
Ale ja byłem starszy i groźniejszy.
Cezar więc pójdzie.
KALPURNIA
Mężu mój i panie,
Zbytek ufności rozum twój zaćmiewa.
940Dziś tylko zostań, powiedz, że ma bojaźń,
Nie twoja własna w domu cię zamyka.
Marek Antoniusz powie senatowi,
Że jesteś chory, że nie możesz przybyć.
Słuchaj mej rady, na klęczkach cię błagam!
CEZAR
945
Dobrze, Antoniusz powie, żem jest chory;
Zostanę w domu dla twoich przywidzeń.
Wchodzi Decjusz
To Decjusz Brutus, on będzie mym posłem.
DECJUSZ
Witaj, Cezarze! przychodzę, by razem
Udać się z tobą do izby senatu.
CEZAR
950Przychodzisz w porę, abyś senatorom
W moim imieniu zaniósł pozdrowienie,
Doniósł, że dzisiaj do izby nie przyjdę,
Że przyjść nie mogę, to byłoby kłamstwem;
Że nie śmiem, większe jeszcze będzie kłamstwo,
955A więc po prostu powiedz, że nie przyjdę.
KALPURNIA
CEZAR
Co? Cezar ma kłamać?
Kto tam zwycięską dłonią gdzie ja sięgnął,
Nie śmiałby dzisiaj prawdy starcom mówić?
960Powiedz, Decjuszu, że Cezar nie przyjdzie.
DECJUSZ
Wielki Cezarze, daj mi jaki powód,
Żebym senatu nie był pośmiewiskiem.
CEZAR
Powodem wola jest moja, nie przyjdę;
965Myślę, że powód starczy senatowi.
Ale dla ciebie, dla ciebie jedynie,
Kocham cię bowiem, całą wyznam prawdę:
Tej nocy posąg mój widziała we śnie
970Jakby fontannę, tysiącem otworów,
Krwi mej czerwonej strugę tryskającą,
A tłumy Rzymian, z uśmiechem na twarzy,
Biegły, by ręce we krwi mojej kąpać.
Ten sen, w jej myśli, bożym jest zesłaniem
975I przepowiednią nieszczęść mi grożących.
Klęcząc błagała, abym w domu został.
DECJUSZ
Ten sen Kalpurnia źle wytłumaczyła:
Widzenie było szczęścia przepowiednią.
Krew tryskająca z twojego posągu,
980W której Rzymianie ręce swe kąpali,
To znak, że w tobie nasz wielki Rzym znajdzie
Świeżej krwi strugę, która go odmłodzi,
A którą pierwsze miasta tego męże
Będą czerpały jak święte relikwie.
985To jest prawdziwe snu tego znaczenie.
CEZAR
I dobrze w taki tłumaczysz je sposób.
DECJUSZ
Poznasz to lepiej, gdy mą powieść skończę.
Wiedz, że zamiarem dzisiaj jest senatu
Włożyć koronę na głowę Cezara;
990Kto wie, czy słysząc, że przybyć odmawiasz,
Nagle od swojej nie odstąpi myśli.
Zresztą jak łatwo w śmiech poszłoby wszystko,
Gdyby przypadkiem w tłumie kto zawołał:
„Odroczmy senat do dnia, w którym znowu
995Żona Cezara lepszy sen mieć będzie”.
Jeśli nie przyjdziesz, czy nie będą szeptać:
„Co? Zląkł się Cezar?”
Przebacz, Cezarze, ale miłość moja
Śmiałe te słowa w me usta włożyła;
1000Miłość wzgardziła roztropności radą.
CEZAR
Jak mi się teraz bojaźń twa, Kalpurnio,
Wydaje śmieszną! Sam się teraz wstydzę,
Że mogłem takim ustąpić powodom.
Podaj mi togę, idę do senatu.
Wchodzą: Publiusz, Brutus, Ligariusz, Metellus, Kaska, TREBONIUSZ i Cynna
1005
Widzę, że Publiusz chce mi towarzyszyć.
PUBLIUSZ
CEZAR
Dzień dobry, Publiuszu.
Co? Brutus nawet tak rano w mym domu?
Dzień dobry, Kasko. Nigdy, Ligariuszu,
1010Cezar dla ciebie nie był takim wrogiem,
Jak febra, która cię tak wychudziła.
Która godzina?
BRUTUS
CEZAR
Dzięki wam wszystkim za waszą uprzejmość.
Wchodzi Antoniusz
1015
Patrzcie, Antoniusz nawet już na nogach,
Pomimo długiej swej nocnej hulanki.
Witaj, Antoni!
ANTONIUSZ
CEZAR
Niech służba moja będzie w pogotowiu,
1020Źle, że tak długo czeka na mnie senat.
Cynno — Metellu — Ale, Treboniuszu,
Mam z tobą mówić na jaką godzinę;
Dziś mi przypomnieć tego nie omieszkaj
[68];
Stań przy mnie blisko, bym i ja pamiętał.
TREBONIUSZ
Na stronie
A stanę tak blisko,
Że i najlepsi twoi przyjaciele
Chcieliby chętnie, bym stał trochę dalej.
CEZAR
Wychylcie wprzódy kielich wina ze mną,
1030Potem ruszymy jak przyjaciół grono.
BRUTUS
Na stronie
Że nas pozory tak często uwodzą,
Ta myśl, Cezarze, serce mi zakrwawia!
Wychodzą
SCENA III
Rzym. Ulica w bliskości Kapitolu
Wchodzi Artemidorus z papierem w ręku
ARTEMIDORUS
Czyta
1033„Cezarze, strzeż się Brutusa; daj baczność na Kasjusza; nie zbliżaj się do Kaski; nie ufaj Treboniuszowi; uważaj pilnie Metellusa Cymbra; Decjusz Brutus cię nie kocha; pokrzywdziłeś Kajusza Ligariusza. Wszystkich tych ludzi jedna myśl ożywia, a myśl ta skierowana przeciw Cezarowi. Jeśli nie jesteś nieśmiertelnym, miej się na baczności: zbyteczna ufność toruje drogę sprzysiężeniom. Niech cię bronią potężne bogi[69]! Twój kochający cię Artemidorus”.
Tu się zatrzymam, aż Cezar nadejdzie,
1035I pismo wręczę, niby jaką prośbę.
Boli mnie serce, że cnota na ziemi
Zębów zazdrości nie może uniknąć.
Czytaj, Cezarze, a znajdziesz zbawienie;
Odrzuć z zdrajcami w spisku przeznaczenie.
Wychodzi
SCENA IV
Rzym. Inna część tej samej ulicy, przed domem Brutusa
Wchodzą: Porcja, Lucjusz
Porcja
1040
Chłopcze, pędź lotem do izby senatu.
Nie odpowiadaj, nie trać darmo czasu.
Dlaczego stoisz?
LUCJUSZ
PORCJA
Ach, jak bym chciała, byś już był z powrotem,
1045Zanim ci powiem, po co cię wysyłam!
O wytrwałości, bądź po mojej stronie!
Staw góry między sercem a językiem!
Mam duszę męża, lecz kobiety serce.
Jak ciężko sekret zachować kobiecie!
1050Czyś jeszcze tutaj?
LUCJUSZ
Co robić mam, pani?
Do Kapitolu bieżeć
[70] i nic więcej?
Potem do domu wracać, i nic więcej?
PORCJA
Leć, wróć i powiedz, jak pan twój wygląda,
1055Bo słaby wyszedł. Zważaj także pilnie,
Co robi Cezar, kto o co go prosi.
Lecz cicho, chłopcze! Co wrzawa ta znaczy?
LUCJUSZ
PORCJA
Nadstaw tylko ucho.
1060Słyszałam wrzawę; niby jakieś starcie;
A wiatr od strony Kapitolu wieje.
LUCJUSZ
Nie, pani, wszędzie cichość, nic nie słyszę.
Wchodzi Wróżbiarz
PORCJA
WRÓŻBIARZ
PORCJA
WRÓŻBIARZ
PORCJA
A czy już Cezar wszedł do Kapitolu?
WRÓŻBIARZ
Nie jeszcze, pani; właśnie tutaj stanę,
Aby w przechodzie Cezara zobaczyć.
PORCJA
1070
Czy masz do niego prośbę jaką zanieść?
WRÓŻBIARZ
Mam prośbę, pani, aby raczył Cezar
Słuchać, co powiem, a pragnę go błagać,
Ażeby własnym swym był przyjacielem.
PORCJA
Czy wiesz, że jakie grozi mu nieszczęście?
WRÓŻBIARZ
1075Nie wiem o żadnym, lecz lękam się wielu.
Dzień dobry, pani! Wąska tu ulica,
Tłum senatorów, sług i suplikantów
[71]
Gotów słabego starca na śmierć zagnieść;
Wolę więc stanąć na szerokim placu,
1080I tam słów kilka szepnąć Cezarowi.
Wychodzi
PORCJA
Sił mi nie staje
[72] — muszę wejść do domu.
Ach, jakże słabe kobiety jest serce!
Niech ci, Brutusie, niebo dopomoże! —
Ach, to mnie chłopię podsłuchało pewno. —
1085BRUTUS ma zanieść prośbę do Cezara,
On ją odrzuci. — O Boże, omdlewam! —
Spiesz, spiesz, Lucjuszu! Poleć mnie mężowi,
Powiedz, że jestem wesoła, a wracaj,
Wracaj i jego przynieś mi odpowiedź!
Wychodzą
AKT TRZECI
SCENA I
Senat zebrany w Kapitolu
Ulica prowadząca do Kapitolu zapełniona tłumem, wśród którego
Artemidorus i Wróżbiarz. — Odgłos trąb. — Wchodzą: Cezar, Brutus, Kasjusz; Kaska, Decjusz, Metellus, Treboniusz, Cynna,
Antoniusz, Lepidus, Popiliusz, Publiusz i inni
CEZAR
1090
Marcowe Idy przyszły.
WRÓŻBIARZ
ARTEMIDORUS
Niech żyje Cezar! — Przeczytaj to pismo.
DECJUSZ
Trebioniusz błaga, żebyś w wolnej chwili
Raczył pokorną prośbę tę odczytać.
ARTEMIDORUS
1095
Czytaj wprzód moją, bo treść jej ważniejsza,
Bliżej samego obchodzi Cezara.
Czytaj, Cezarze!
CEZAR
To, co mnie obchodzi,
Zawsze ostatnie trzymać będzie miejsce.
ARTEMIDORUS
1100
O, nie trać czasu, odczytaj natychmiast!
CEZAR
PUBLIUSZ
KASKA
Czemu składacie prośby na ulicach?
Lepszą znajdziecie porę w Kapitolu.
Cezar wchodzi do Kapitolu, za nim Sprzysiężeni. Wszyscy Senatorowie powstają.
POPILIUSZ
1105
Bodaj się waszym szczęściło zamiarom!
KASJUSZ
Jakim zamiarom, Popiliuszu?
POPILIUSZ
BRUTUS
Co ci Popiliusz Lena w ucho szepnął?
KASJUSZ
Chce, by się naszym szczęściło zamiarom.
1110Myślę, że cały spisek nasz odkryty.
BRUTUS
Patrz tylko, jak się do Cezara zbliża.
KASJUSZ
Kasko, czas nagli, lub wszystko przepadło. —
Jeśli nie wszystko, co robić, Brutusie?
Cezar lub Kasjusz żywy stąd nie wyjdzie;
1115Sam się zabiję.
BRUTUS
Wytrwałość, Kasjuszu!
Nie o nas mówi z nim Popiliusz Lena;
On się uśmiecha, Cezar się nie zmienił.
KASJUSZ
Dobrze Treboniusz odgrywa swą rolę,
1120Patrz, Antoniusza usuwa nam z drogi.
Wychodzą: Antoniusz i Treboniusz, Cezar i Senatorowie siadają
DECJUSZ
Gdzie jest Metellus Cymber? Niech się zbliży
I do Cezara zaniesie swą prośbę!
BRUTUS
Cymber gotowy, idźmy go popierać.
CYNNA
Ty pierwszy, Kasko, podnieść masz prawicę.
KASKA
1125
A czy już wszyscy jesteśmy gotowi?
CEZAR
Jakie są krzywdy, jakie nadużycia,
Które z senatem Cezar ma naprawić?
METELLUS
Wielki, szlachetny, potężny Cezarze,
Metellus Cymber pod nogi twe rzuca
1130Serce pokorne —
klęka
CEZAR
Wiedz o tym, Metellu,
Że to czołganie i niskie pokłony
Krew mogą zagrzać ludzi pospolitych,
I ich zamiary i postanowienia
1135Nagle, jak dziecka zachcianki, przemienić;
Ale daremną nie łudź się nadzieją,
Że krew podobna w żyłach jest Cezara,
Że serca jego hart da się tym zmiękczyć,
Co stopi serca głupców pospolitych,
1140Cukrowym słówkiem albo psią pokorą.
Twój brat wyrokiem wygnany jest z Rzymu,
A gdy się za nim kłaniasz, błagasz, łasisz,
Jak psa z mej drogi nogą cię odpycham.
Bez dobrych przyczyn nic Cezar nie robi,
1145Bez dobrych przyczyn wyroków nie zmienia.
METELLUS
Nie znajdęż ludzi godniejszych ode mnie,
Których głos dźwięczniej w Cezara brzmi uchu
W sprawie mojego wygnanego brata?
BRUTUS
Nie jak pochlebca rękę twą całuję,
1150I błagam spólnie
[73], aby Publiusz Cymber
Wolność powrotu do miasta otrzymał.
CEZAR
KASJUSZ
O, przebacz, Cezarze!
I Kasjusz pada do nóg twych, i prosi
1155O przebaczenie dla Publiusza Cymbra.
CEZAR
Dałbym się wzruszyć, gdybym wam był równy;
Gdybym był zdolny do próśb się uniżyć,
Na wasze prośby nie byłbym nieczuły,
Lecz biegunową jest dusza ma gwiazdą,
1160Co jedna z wszystkich gwiazd na firmamencie
Niezmienna stoi, stać będzie niezmienna.
Tysiącem iskier niebo malowane,
Każda z nich świeci, każda z nich się pali,
Lecz jedna tylko stoi niewzruszona;
1165Tak i na ziemi są tysiące ludzi,
Każdy ma ciało, ma krew, ma uczucie,
Ale w tej liczbie jednego znam tylko,
Co niedostępny, niczym niezachwiany,
Sam miejsce trzyma; że ja tym jedynym,
1170Dzisiaj wam nowy, choć mały dam dowód:
Raz powiedziałem, że Cymber wygnany;
Dotrzymam słowa raz powiedzianego.
CYNNA
CEZAR
Precz stąd! Czy wstrząśniesz Olimpem
[74]?
DECJUSZ
CEZAR
KASKA
Więc, ręko moja, przemów teraz za mnie!
Kaska uderza Cezara sztyletem w szyję, Cezar chwyta jego rękę, a w tej chwili kilku innych Sprzysiężonych, a na koniec Markus Brutus, przeszywają go sztyletami.
CEZAR
O,
et tu Brute[75]! Więc konaj, Cezarze!
Umiera — Senat i Lud rozpraszają się w nieładzie
CYNNA
Niech żyje wolność! Skonała tyrania!
1180Lećmy rozgłosić szczęśliwą wiadomość!
KASJUSZ
Niech kto z mównicy do ludu zawoła:
Wolność! Swoboda! Usamowolnienie!
BRUTUS
Ludzie, senacie, nie trwóżcie się tylko!
Nie uciekajcie! To ambicji kara.
KASKA
1185Spiesz na mównicę co prędzej, Brutusie!
DECJUSZ
BRUTUS
CYNNA
Tu, odurzony nagłością wypadków.
METELLUS
Zjednoczmy siły, lub może przyjaciel
1190Jaki Cezara —
BRUTUS
Nie, nie myślmy o tym;
A ty, Publiuszu, dobrej bądź otuchy,
Nikt tu zamiaru pokrzywdzić cię nie ma,
Jak i nikogo; powiedz to ludowi!
KASJUSZ
1195
A odejdź spiesznie, ażeby lud wściekły,
W nas godząc, siwej głowy twej nie skrzywdził.
BRUTUS
Usłuchaj rady; tylko sprawcy czynu
Niech odpowiedzą za czyn.
Wchodzi Treboniusz
KASJUSZ
TREBON
1200Do swego domu uciekł przestraszony.
Mężowie, dzieci i kobiety płaczą
I z obłąkanym uciekają wzrokiem,
Jak na dniu sądnym.
BRUTUS
Wkrótce się dowiemy,
1205Jaka jest wola twoja, przeznaczenie!
Wiem, musim umrzeć, i tylko dni liczba
Myśli człowieka trzyma w zawieszeniu.
KASKA
Odcina tyle lat bojaźni śmierci.
BRUTUS
1210A skoro tak jest, śmierć jest dobrodziejstwem,
I przyjaciółmi byliśmy Cezara,
Skracając liczbę lat bojaźni śmierci. —
Po same łokcie myjmy nasze ręce
We krwi Cezara, krwią miecze zbryzgajmy,
1215A potem wspólnie wystąpmy na rynek,
Krwawym żelazem machając nad głową,
Wołajmy: Pokój! Wolność i swoboda!
KASJUSZ
Tak, myjmy ręce! Po iluż to wiekach,
Na ilu scenach nasz czyn się powtórzy,
1220W nieznanych mowach, u ludów dziś jeszcze
Nieurodzonych!
BRUTUS
Jak często, dla żartu,
Popłynie struga czystej krwi Cezara,
Który dziś leży u stóp Pompejusza
1225Jak pył bezsilny, w którym się powalił!
KASJUSZ
A ile razy odnowi się scena,
Z ust do ust nasze polecą imiona,
Jak swej ojczyzny oswobodzicieli!
DECJUSZ
KASJUSZ
1230
Idźmy wszyscy razem,
Brutus na czele, my za nim, jak wianek
Serc najdzielniejszych i najlepszych Rzymian!
Wchodzi Sługa
BRUTUS
Cicho! Kto idzie? Klient
[76] Antoniusza.
SŁUGA
Pan mój, Brutusie, tak klęknąć mi kazał,
1235Tak mi zalecił do stóp twych się rzucić,
I słowa jego na klęczkach powtórzyć:
Brutus jest mądry, dzielny i uczciwy;
Cezar był śmiały, królewski, potężny
I kochający; powiedz, że Brutusa
1240Kochałem zawsze, że go dziś poważam;
Mów, żem Cezara poważał i kochał.
Jeśli pozwoli Brutus Antoniemu
Przyjść bez obawy, jeśli go przekona,
Że Cezar słusznie był śmierci tej godny,
1245Mniej umarłego Cezara Antoniusz
Niż żyjącego kochać będzie Bruta,
I wiernie wszystkie trudy z nim podzieli
Na ciemnej drodze nieznanych przeznaczeń.
Mój pan, Antoniusz, mówić mi tak kazał.
BRUTUS
1250
Twój pan jest mądrym, dzielnym Rzymianinem,
To było zawsze moje o nim zdanie,
Idź więc i powiedz, niech do nas tu przyjdzie.
Rozwiążę wszystkie jego wątpliwości,
A daję słowo, że wróci nietknięty.
SŁUGA
1255
Idę mu twoje ponieść zaręczenie.
Wychodzi
BRUTUS
Wiem, że zostanie moim przyjacielem.
KASJUSZ
Chciałbym; jednakże lękam się go bardzo,
A zawsze me się sprawdzały przeczucia.
Wchodzi Antoniusz
BRUTUS
Lecz się przybliża. — Witaj nam, Antoni!
ANTONIUSZ
1260Wielki Cezarze, upadłeś tak nisko!
Wszystkie podboje, chwała i triumfy
Do takiej małej skurczyły się miary!
Żegnaj Cezarze! — Szlachetni panowie,
Nie wiem, wyznaję, jakie wasze myśli,
1265Kto sądem waszym śmierci jeszcze godny;
Jeśli do liczby tej i ja należę,
Nie znajdę nigdy lepszej na to chwili,
Jak chwila śmierci wielkiego Cezara,
I nigdy lepszych nie znajdę narzędzi,
1270Jak wasze miecze, jeszcze krwią bogate
Najszlachetniejszą, jak ten świat szeroki.
Błagam więc, jeśli stoję wam na drodze,
W pierś tę uderzcie, póki wasze dłonie
Dymią się jeszcze krwią jego czerwoną,
1275Bo gdybym nawet żył lat tysiąc dłużej,
Nigdy do śmierci gotowszy nie będę,
Lepszego miejsca i lepszych narzędzi
Nigdy nie znajdę, jak tu, przy Cezarze
Ginąc z rąk ludzi, w których zawszem widział
1280Dusz najdzielniejszych wieku tego wybór.
BRUTUS
O śmierć z rąk naszych nie błagaj, Antoni.
Nasz czyn obecny i te nasze dłonie,
Prawda, pozory okrucieństwa noszą;
Ale, Antoni, widzisz tylko ręce
1285I tylko widzisz tych rąk krwawe dzieło,
Ale nie widzisz serc naszych litosnych,
Bo tylko litość nad krzywdami Rzymu
Ten czyn natchnęła (jak albowiem ogień
Wygania ogień, litość płoszy litość).
1290Ale dla ciebie, Marku Antoniuszu,
Z ołowiu tylko mieczów naszych ostrze
[77],
A dłonie nasze i serca braterskie
Zawsze gotowe przyjąć cię z miłością,
Z dobrym uczuciem i poszanowaniem.
KASJUSZ
1295
A gdy godności rozdawać dzień przyjdzie,
I twój głos chętne znajdzie posłuchanie.
BRUTUS
Lecz bądź cierpliwy; pozwól, niechaj wprzódy
Lud uspokoim bojaźnią szalony;
Wszystkie ci potem wyłożę powody,
1300Dla których Brutus, choć kochał Cezara,
Gdy go uderzył, nie wahał się przecie.
ANTONIUSZ
Nie wątpię wcale o waszej mądrości.
Niech mi z was każdy krwawą poda rękę;
Twoją, Brutusie, niech najpierwszą ścisnę;
1305A teraz twoją, Kajuszu Kasjuszu,
Twoją, Decjuszu, i twoją, Metellu,
I twoją, Cynno; twoją, dzielny Kasko,
I choć ostatnią, nie mniej przecie drogą,
Twoją prawicę, dobry Treboniuszu.
1310Obywatele — lecz ach! Co mam mówić?
Na śliskim gruncie mój wpływ dzisiaj stoi;
Z dwóch mnie surowych sądów jeden czeka:
Ujrzycie we mnie tchórza lub pochlebcę. —
Że cię kochałem, Cezarze, to prawda,
1315I jeśli duch twój patrzy na nas z nieba,
Czy ci nie większą niż śmierć jest goryczą
Widzieć, o drogi, jak przy twoim trupie
Z twymi wrogami Antoniusz się godzi,
Krwawe ich ręce swoją dłonią ściska?
1320Ach, gdybym tyle, co ty ran, miał oczu,
Gdyby łzy moje jak krew twoja ciekły,
To by mi lepiej, o lepiej przystało
Niż się z twoimi wrogami przyjaźnić!
Przebacz, Juliuszu! Tu, lwie nieulękły,
1325Tutaj upadłeś, a tam stoją strzelcy,
Krwią twą czerwoni, twym bogaci łupem.
O świecie! Byłeś lwa tego pustynią,
A on lwem twoim i prawdziwym królem.
Jakże podobny do lwa leżysz teraz,
1330Powalonego książąt mnogich dłonią!
KASJUSZ
ANTONIUSZ
Przebacz mi, Kasjuszu,
Tak nawet wrogi jego mówić będą;
Z ust przyjaciela zimna to pochwała.
KASJUSZ
1335
Nie chcę cię ganić, że Cezara chwalisz;
Lecz jakie z nami zawierasz układy?
Czy chcesz się liczyć do naszych przyjaciół,
Czy sami dalej mamy iść bez ciebie?
ANTONIUSZ
Dlatego wasze dłonie pochwyciłem,
1340I tylko smutny trupa tego widok
Myśli me zbłąkał; lecz, wierzcie mi, proszę,
Kocham was wszystkich, a mam tę nadzieję,
Że mi dowodnie, jasno wyłożycie,
W czym był dla Rzymu Cezar niebezpieczny.
BRUTUS
1345Inaczej dzikim byłoby to dzieło.
Nasze powody tak będą niezbite,
Że gdybyś nawet Cezara był synem,
Naszego czynu uznasz sprawiedliwość.
ANTONIUSZ
Niczego od was nie wymagam więcej.
1350Jeszcze jedynie o to was upraszam,
Bym mógł na rynek ciało jego ponieść,
A tam z mównicy przemówić do ludu,
Jak przyjaciela jest to powinnością.
BRUTUS
Chętnie na twoją zezwalamy prośbę.
KASJUSZ
Na stronie
Sam nie wiesz, co robisz;
Zabroń mu wszelkiej mowy na pogrzebie;
Alboż ty nie wiesz, jak mu łatwo będzie
Namiętnym słowem lud podburzyć cały?
BRUTUS
Na stronie
1360Nie troszcz się, pierwszy wstąpię na mównicę,
Cezara śmierci powody wyłożę,
Dodam, że wszystko, co powie Antoniusz,
Z naszym jedynie powie przyzwoleniem,
Bośmy pragnęli, by Cezara pogrzeb
1365Odbył się wedle zwyczajów ojczystych.
Zamiast nam szkodzić, to nam dopomoże.
KASJUSZ
Trudno przewidzieć, co może stąd wypaść;
Lecz pozwolenie nie jest po mej myśli.
BRUTUS
Marku Antoni, weź Cezara ciało;
1370W mowie naszego czynu nie potępiaj,
Lecz o Cezarze mów, co natchnie serce;
Dodaj, że taka nasza była wola,
Inaczej bowiem przy żadnym obrzędzie
Jego pogrzebu nie weźmiesz udziału.
1375Przemówisz po mnie z tej samej mównicy.
ANTONIUSZ
Niech i tak będzie; o więcej nie proszę.
BRUTUS
Przygotuj ciało i pośpiesz za nami.
Wychodzą wszyscy prócz Antoniusza
ANTONIUSZ
O przebacz, przebacz, glino zakrwawiona,
Żem tak łagodnie do zbójców tych mówił!
1380Jesteś ruiną największego męża,
Co w ciągu wieków zjawił się na ziemi!
O, biada dłoniom, co tę krew wylały!
Ja przepowiadam nad twymi ranami,
Które jak nieme zdają mi się usta
1385Otwierać wargi swoje rubinowe
I słów od mego wymagać języka,
Ja przepowiadam, że straszne przekleństwo
Na mnogie ludzkie spadnie pokolenia,
Wewnętrzne furie i wojna domowa
1390Ogarną wszystkie ziemi tej dzielnice;
Krew i zniszczenie tak będą powszednie,
Tak pospolite wszelkie okrucieństwo,
Że matki będą z uśmiechem patrzały
Na poszarpane niemowląt swych członki.
1395
I duch Cezara, na zemstę łakomy,
Wróci gorący z samego dna piekła,
Monarszym głosem zagrzmi po tej ziemi,
Wszystkie psy wojny puszczając ze smyczy:
1400„Wojna bez końca i bez miłosierdzia!”
Aż zapach śmierci ogarnie powietrze
Z trupów, o pogrzeb daremno żebrzących!
Wchodzi Sługa
Wszak panem twoim jest Oktawiusz Cezar?
SŁUGA
ANTONIUSZ
1405
Jeśli się nie mylę,
Do Rzymu listem Cezar go przywołał.
SŁUGA
List ten odebrał i w drodze jest teraz,
A mnie wyprawił, abym ci powiedział —
spostrzegając ciało
ANTONIUSZ
1410
Boleść twe przepełnia serce;
Idź i płacz! Widzę, płacz jest zaraźliwy;
Na widok pereł boleści w twym oku
I w moich oczach łzy się także kręcą.
Pan twój przybywa?
SŁUGA
1415
Ma tę noc przepędzić
ANTONIUSZ
Wracaj bez spóźnienia,
Powiedz, co zaszło; mów, że smutek w Rzymie,
Że pobyt w Rzymie jeszcze niebezpieczny
1420Dla Oktawiusza. Wracaj to powiedzieć.
Lecz nie, zaczekaj. Nie opuścisz miasta,
Póki na rynek trupa nie poniosę.
Tam głos zabiorę; wkrótce zobaczymy,
Jak lud przyjmuje krwawy czyn zbrodniarzy;
1425Naoczny świadek, stan rzeczy opowiesz
Oktawiuszowi. Bądź mym pomocnikiem.
Wychodzą z ciałem Cezara
SCENA II
Rzym — Forum
Wchodzą: Brutus, Kasjusz i tłum Obywateli
OBYWATELE
Wyłóż powody! żądamy powodów!
BRUTUS
Więc mnie słuchajcie, moi przyjaciele!
Idź, Kasjuszu
[79], na drugą ulicę
1430I jedną z sobą zabierz stąd połowę.
Kto mnie chce słuchać, niechaj tu zostanie,
Kto chce Kasjusza, niech z Kasjuszem idzie.
Naszym słuchaczom wyłożym powody
Cezara śmierci.
1 OBYWATEL
2 OBYWATEL
A ja Kasjusza, by potem porównać,
Co od każdego usłyszym z osobna.
Wychodzi Kasjusz z częścią Obywateli. — Brutus wstępuje na mównicę.
3 OBYWATEL
1438Szlachetny Brutus wszedł na mównicę; milczenie!
BRUTUS
1439Słuchajcie mnie cierpliwie do końca. Rzymianie, współobywatele, przyjaciele, słuchajcie mnie w mojej sprawie, a zachowajcie milczenie, żebyście mnie lepiej słyszeli. Wierzcie mi dla mojego honoru, a ufajcie w mój honor, abyście mogli uwierzyć. Sądźcie mnie wedle waszej mądrości, a rozbudźcie wszystkie wasze potęgi, abyście mnie tym lepiej sądzić byli w stanie. Jeśli jest w tym zgromadzeniu jaki serdeczny Cezara przyjaciel, to mu powiem, że Brutusa miłość dla Cezara nie ustępuje w niczym jego miłości; a jeśli przyjaciel ten zapyta, dlaczego Brutus podniósł rękę na Cezara, to mu odpowiem: nie dlatego podniosłem rękę, że mniej od ciebie Cezara kochałem, ale dlatego, że kochałem Rzym nad Cezara. Co byście woleli: czy żeby żył Cezar, a wy wszyscy niewolnikami umarli; czy żeby Cezar umarł, a wy wszyscy żyli jak wolni Obywatele? Cezar mnie kochał i dlatego płaczę po nim; był szczęśliwy, raduję się z tego; był waleczny, cześć jego pamięci; ale był chciwy władzy — i dlatego go zabiłem. Łzy dla jego miłości, dla jego szczęścia oklask, cześć dla jego odwagi, a dla jego ambicji — śmierć! Jestże tu choć jeden tak nikczemny, co by chciał zostać niewolnikiem? Jeśli jest, niech się odezwie, bo jego tylko obraziłem. Jestże tu choć jeden tak nieokrzesany, co by nie chciał być Rzymianinem? Jeśli jest, niech przemówi, bo jego tylko obraziłem. Jestże tu choć jeden tak podły, co by swojej nie kochał ojczyzny? Jeśli jest, niech się odezwie, bo jego tylko obraziłem. Czekam na odpowiedź.
KILKA GŁOSÓW
1440Nie ma, Brutusie, nie ma!
BRUTUS
1441Więc nie obraziłem nikogo. Nie zrobiłem nic więcej przeciw Cezarowi, jak co z was każdy zrobiłby przeciw Brutusowi w podobnym razie. Powody jego śmierci stoją zapisane w Kapitolu; chwała jego nie poniosła uszczerbku, o ile był jej godny, ani były powiększone jego winy, za które życiem zapłacił.
Wchodzi Antoniusz i kilku innych z ciałem Cezara.
1442Oto jego ciało, a na czele żałobnego orszaku Marek Antoniusz, który, choć nie miał udziału w jego śmierci, odbierze swoją cząstkę jej korzyści, miejsce w Rzeczypospolitej; a kto z was cząstki tej nie otrzyma? A teraz, nim zejdę z tej mównicy, to moje ostatnie będą słowa: Jeśli zabiłem najlepszego przyjaciela dla dobra
Rzymu, ten sam sztylet mam w pogotowiu dla siebie, jeśli śmierć moja wyda się wam korzystną dla mojej ojczyzny.
OBYWATELE
Niech żyje Brutus! niech żyje! niech żyje!
1 OBYWATEL
Wiedźmy
[80] Brutusa w triumfie do domu!
2 OBYWATEL
1445
Posąg mu stawmy tam, gdzie przodków jego
Stoją posągi!
3 OBYWATEL
4 OBYWATEL
Cezara cnoty uwieńczmy w Brutusie!
1 OBYWATEL
Odprowadzimy go pośród okrzyków.
BRUTUS
2 OBYWATEL
1 OBYWATEL
BRUTUS
Pozwólcie mi, proszę,
Niech sam odejdę, a dla
[81] mej miłości
1455Zostańcie chwilę z Markiem Antoniuszem,
Hołd ten oddajcie Cezara popiołom;
Przychylnym uchem wysłuchajcie mowy,
Którą Antoniusz, z naszym przyzwoleniem,
Na cześć zmarłego zamierza powiedzieć.
1460Raz jeszcze błagam, niech nikt nie odchodzi,
Prócz mnie jednego, nim skończy Antoniusz.
Wychodzi
1 OBYWATEL
Stójmy, słuchajmy, co powie Antoniusz.
3 OBYWATEL
Ale niech wprzódy wstąpi na mównicę.
Wstąp na mównicę, szlachetny Antoni!
ANTONIUSZ
1465
Dzięki wam składam w imieniu Brutusa.
Wchodzi na mównicę
4 OBYWATEL
Czyś słyszał? Co on mówi o Brutusie?
2 OBYWATEL
W jego imieniu wszystkim nam dziękuje.
4 OBYWATEL
Ja bym mu radził, żeby o Brutusie
Źle tu nie mówił.
1 OBYWATEL
3 OBYWATEL
A kto by wątpił? Ja bogom dziękuję,
Że się Cezara Rzym pozbył na koniec.
2 OBYWATEL
Cicho! Słuchajmy, co powie Antoniusz.
ANTONIUSZ
Obywatele
ANTONIUSZ
Obywatele, rodacy, Rzymianie,
[82]
O jedną chwilę posłuchania proszę.
Grzebać Cezara przychodzę, nie chwalić.
Złe czyny ludzi po śmierci ich żyją,
1480Dobre najczęściej w grób z nimi zstępują;
Niech i Cezara podobny los będzie.
Brutus wam mówił, Cezar był ambitny:
Gdyby tak było, prawda, grzech to ciężki,
I ciężko Cezar za grzech ten zapłacił.
1485Tu, z przyzwoleniem Brutusa i reszty
(A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem,
Jak oni wszyscy zacnymi są ludźmi),
Pogrzebną mowę Cezara mam do was.
On był mym wiernym, szczerym przyjacielem;
1490Lecz Brutus mówi, że on był ambitny,
A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem.
On jeńców tłumy do Rzymu wprowadził,
A ich okupem skarb publiczny wspomógł;
Czy to w Cezarze ambicją się zdało?
1495Gdy biedny płakał, Cezar łzy miał w oczach;
Z twardszego kuta metalu ambicja:
Lecz Brutus mówi, że on był ambitny,
A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem.
Pod waszym okiem, w święto Luperkaliów,
1500Trzykroć królewską dałem mu koronę,
Trzykroć odepchnął; czy to jest ambicja?
Lecz Brutus mówi, że on był ambitny,
A wiem, że Brutus zacnym jest człowiekiem.
Nie mam zamiaru zbijać słów Brutusa,
1505Pragnę jedynie to, co wiem, powiedzieć.
Wiem, że go kiedyś kochaliście wszyscy,
Nie bez powodu; dlaczegoż więc dzisiaj
Dla trupa jego jednej łzy nie macie?
Do nierozumnych bydląt sąd się schronił,
1510A ludzie rozum stracili. Przebaczcie!
Lecz serce moje w trumnie jest Cezara
I czekać muszę, dopóki nie wróci.
1 OBYWATEL
Mym zdaniem wiele sensu w tym, co mówi.
2 OBYWATEL
A kto rozważy dobrze sprawę całą,
1515Przyzna, że Cezar ciężko był skrzywdzony.
3 OBYWATEL
Tak się wam zdaje? I ja się obawiam,
By jego miejsca gorszy jaki nie wziął.
4 OBYWATEL
Czyście słyszeli? Nie przyjął korony,
A toć rzecz jasna, że nie był ambitny.
1 OBYWATEL
1520
Jak się to sprawdzi, zapłaci ktoś za to.
2 OBYWATEL
Nieborak! Patrzcie, jak mu się od płaczu
Czerwienią oczy jak węgle żarzyste.
3 OBYWATEL
Szlachetniejszego nie ma człeka w Rzymie,
Jak jest Antoniusz.
4 OBYWATEL
ANTONIUSZ
Wczoraj na słowo potężne Cezara
Drżały narody, dziś nie ma nędzarza,
Co by te szczątki choć pozdrowić raczył.
Obywatele, gdybym wasze serca
1530Pragnął rozbudzić do gniewu i zemsty,
Krzywdziłbym Kasja, krzywdziłbym Brutusa,
Którzy, jak wiecie, zacnymi są ludźmi.
Lecz tego nie chcę, i raczej przenoszę
[83]
Krzywdzić was, siebie, krzywdzić umarłego,
1535Niż krzywdzić ludzi tak wielkiej zacności.
Lecz ten pergamin, z pieczęcią Cezara,
Który w Cezara komnacie znalazłem,
A który jego zawiera testament
[84].
Gdyby go tylko rzymski lud posłyszał
1540(Ale, przebaczcie, nie chcę wam go czytać),
Wszystkie Cezara rany by całował,
W krwi jego świętej maczał swoje chustki,
O jeden włosek błagał na pamiątkę,
A testament ten, jak legat
[85] kosztowny,
1545Swoim dalekim wnukom przekazywał.
4 OBYWATEL
Marku Antoni, czytaj nam testament!
KILKU
Czytaj testament, chcemy znać testament!
ANTONIUSZ
TestamentNie, nie, nie mogę, nie byłoby dobrze,
Gdyby lud wiedział, jak go Cezar kochał,
1550Boć z was nie drewno, lub głaz, ale ludzie,
A jako ludzi, testament Cezara
Natchnąłby gniewem, przywiódł do szaleństwa.
Lepiej, żebyście nie wiedzieli nigdy,
Że was mianował swoim spadkobiercą;
1555Co by się stało, gdybyście wiedzieli?
4 OBYWATEL
Czytaj testament! Czytaj nam testament!
Musisz nam czytać testament Cezara.
ANTONIUSZ
Bądźcie cierpliwi, moi przyjaciele!
Widzę, żem słowo za wiele powiedział,
1560Nie chcąc, tak zacnych pokrzywdziłem ludzi,
Pod sztyletami których Cezar skonał.
4 OBYWATEL
Tak zacnych ludzi? Nie, to byli zdrajcy!
KILKU
Czytaj testament! Testament! Testament!
2 OBYWATEL
To rozbójniki! Czytaj nam testament!
ANTONIUSZ
1565
Czy chcecie gwałtem do tego mnie zmusić?
Więc stańcie kołem przy trupie Cezara,
Pokażę tego, co pisał testament.
Czy pozwalacie, bym zeszedł z mównicy?
KILKU
2 OBYWATEL
3 OBYWATEL
Antoniusz schodzi z mównicy
4 OBYWATEL
Obywatele, uformujmy koło!
1 OBYWATEL
Tylko od trumny usuńcie się trochę!
2 OBYWATEL
Odstąpcie, zróbcie miejsce Antoniemu!
ANTONIUSZ
1575
Zbyt mnie tłoczycie! Przez Boga, odstąpcie!
KILKU
Cofnijcie kroki! Miejsce Antoniemu!
ANTONIUSZ
Jeśli łzy macie, teraz płakać pora!
Ten płaszcz wam znany; pamiętam godzinę,
W której raz pierwszy odział się nim Cezar.
1580Było to w lecie, wieczór był gorący,
Po bitwie, w której rozbił Nerwian pułki.
Patrzcie! Tu sztylet rozdarł go Kasjusza,
A tutaj Kaska przeszył go zazdrosny,
Tu go uderzył Brutus ukochany,
1585A gdy przeklęte wyciągał żelazo,
KrewPatrzcie, jak za nim trysła krew Cezara,
Jakby wybiegła, żeby się zapewnić,
Czy tak okrutnie Brutus go uderzył;
Wiecie, Cezara aniołem był Brutus,
1590Ty wiesz, Jowiszu, jak Cezar go kochał.
To był ostatni cios, najokrutniejszy,
Bo gdy szlachetny Cezar go zobaczył,
Nad zdrajcy ramię niewdzięczność silniejsza
Przemogła
[86] męża i serce mu pękło;
1595W milczeniu płaszczem zasłonił oblicze,
I u podnóża posągu Pompeja
W krwi swej potoku wielki upadł Cezar.
Obywatele, jaki to upadek!
Z nim ja, wy wszyscy i Rzym upadł cały,
1600A zdrada okrzyk wydała triumfu.
Płaczecie teraz, widzę, w sercach waszych
Litość się budzi; o, krople to święte!
Poczciwe dusze! Jak to, już płaczecie
Na widok jego skrwawionego płaszcza?
1605Zobaczcie teraz samego Cezara,
Zobaczcie teraz krwawe zdrajców dzieło!
1 OBYWATEL
2 OBYWATEL
3 OBYWATEL
4 OBYWATEL
1610O, zdrajcy! O, nikczemnicy!
1 OBYWATEL
2 OBYWATEL
1612Musimy się pomścić! Pomsta! Naprzód! Szukajmy — palmy — zabijajmy — mordujmy; niech ani jeden zdrajca nie zostanie!
ANTONIUSZ
Czekajcie chwilę, współobywatele!
1 OBYWATEL
1614Cicho! Słuchajmy! Słuchajmy, co nam powie szlachetny Antoniusz.
2 OBYWATEL
1615Gotowi jesteśmy słuchać go, iść za jego przewodem, umrzeć z nim!
Antoniusz
Moi kochani, dobrzy przyjaciele,
Uchowaj Boże, bym was moim słowem
Do tak nagłego sprowadził wybuchu,
Boć zacnych ludzi dzieło to jest sprawą.
1620Nie wiem, dla jakich zrobili to uraz,
Ale wiem, że są i mądrzy, i zacni,
I bez wątpienia zdadzą wam rachunek.
Nie po tom przyszedł, by wam serca wykraść;
Nie mówca ze mnie równy Brutusowi,
1625Lecz żołnierz szczery, prosty i otwarty,
Do przyjaciela swego przywiązany,
Jak o tym wiedzą ci, którzy publicznie
Dali mi prawo mówić o nim do was,
Bo na dowcipie
[87] zbywa mi i słowach,
1630I na płynności, na wdzięku i geście,
Bym mógł poruszyć krew w słuchacza żyłach.
Mówię po prostu to, co w sercu czuję,
I co z was każdy wie lepiej ode mnie,
Nieme Cezara pokazuję rany,
1635Niech za mnie mówią biedne, drogie rany!
Gdyby Antoniusz zostać mógł Brutusem,
Gdyby tu Brutus stał za Antoniusza,
Jak by wam słowem dusze rozpłomienił!
Jaką wymową każdą natchnął ranę!
1640Jak by na słowa jego w całym Rzymie
Kamienie nawet miecz zemsty chwyciły!
KILKU
1 OBYWATEL
3 OBYWATEL
Więc naprzód, naprzód! Idźmy zdrajców szukać!
ANTONIUSZ
1645
Obywatele, jedno jeszcze słowo!
KILKU
Cicho! Szlachetny mówić chce Antoniusz.
ANTONIUSZ
Biegniecie robić co? nie wiecie sami.
Na taką miłość czym zarobił Cezar?
Jeszcze nie wiecie, a więc ja wam powiem.
1650Jego testament wybiegł wam z pamięci.
KILKU
Prawda, testament! Czytaj nam testament!
ANTONIUSZ
Oto testament z pieczęcią Cezara,
A w nim każdemu obywatelowi
Drachm
[88] siedemdziesiąt i pięć przekazuje.
2 OBYWATEL
1655
Szlachetny Cezar! Śmierć jego pomścimy!
3 OBYWATEL
ANTONIUSZ
KILKU
ANTONIUSZ
Prócz tego w darze wam zostawia
1660Swoje chłodniki
[89], sady i ogrody
Z tej strony Tybru, wam i dzieciom waszym,
Gdzie byście mogli przejść się i wypocząć.
Taki był Cezar; kiedyż jemu równy
Znajdzie się znowu?
1 OBYWATEL
1665Nigdy! Nigdy! Dalej!
Na świętym miejscu ciało jego spalim,
Potem, głowniami, zbójców jego domy.
Zabierzmy ciało!
2 OBYWATEL
3 OBYWATEL
4 OBYWATEL
Wychodzą Obywatele z ciałem Cezara
ANTONIUSZ
Reszta ich sprawą. Ty, zło rozbudzone,
Leć teraz drogą, jaką samo zechcesz!
Wchodzi Sługa
SŁUGA
1675
Oktawiusz jest w Rzymie.
ANTONIUSZ
SŁUGA
Z Lepidem w Cezara jest domu.
ANTONIUSZ
Śpieszę natychmiast połączyć się z nimi.
Przybywa w porę; widzę, że fortuna
[90]
1680W dobrym humorze wszystko da nam chętnie.
SŁUGA
Oktawiusz mówi, że Kasjusz i Brutus
Jak obłąkani z Rzymu się wymknęli.
ANTONIUSZ
Zapewne na czas dobiegły ich wieści,
Jaki był skutek mej pogrzebnej mowy.
1685Prowadź mnie teraz, gdzie pan twój, Oktawiusz.
Wychodzą
SCENA III
Ulica w Rzymie
CYNNA
Miałem sen, żem był na uczcie z Cezarem;
Czarne przeczucia duszę mą obsiadły;
Nie miałem chęci za drzwi się wychylić,
Lecz jakaś tajna wywiodła
[92] mnie siła.
Wbiegają Obywatele
1 OBYWATEL
2 OBYWATEL
3 OBYWATEL
4 OBYWATEL
1693Czyś żonaty, czy kawaler?
2 OBYWATEL
1694Odpowiedz każdemu wręcz!
1 OBYWATEL
4 OBYWATEL
3 OBYWATEL
1697A szczerze; słuchaj rady!
CYNNA
1698Moje nazwisko? Gdzie idę? Gdzie mieszkam? Czy jestem żonaty, czy kawaler? Na wszystko mam odpowiedzieć wręcz, a krótko, a mądrze, a szczerze; a więc odpowiem mądrze: jestem kawaler.
2 OBYWATEL
1699To jakbyś powiedział, że głupi, kto ma żonę. Boję się bardzo, żebyś za takie słowa nie dostał ode mnie cięgów. Odpowiadaj dalej, a wręcz!
CYNNA
1700Więc idę wręcz na pogrzeb Cezara.
1 OBYWATEL
1701Czy jak przyjaciel, czy jak nieprzyjaciel?
CYNNA
2 OBYWATEL
1703Na to pytanie wręcz odpowiedziałeś.
4 OBYWATEL
1704Gdzie mieszkasz? tylko krótko.
CYNNA
1705Krótko, mieszkam przy Kapitolu.
3 OBYWATEL
1706Twoje nazwisko? A szczerze.
CYNNA
1 OBYWATEL
1708Rozszarpmy go na kawałki, to sprzysiężeniec.
CYNNA
1709Ja jestem poeta Cynna, ja jestem Cynna, poeta.
4 OBYWATEL
1710Rozszarpmy go na kawałki za jego złe wiersze; rozszarpmy go na kawałki za jego złe wiersze!
CYNNA
1711Nie jestem bynajmniej Cynną sprzysiężonym.
2 OBYWATEL
1712Mniejsza o to; nazywasz się Cynna. Wyrwijmy mu tylko nazwisko z serca, a potem puśćmy go na wolność.
3 OBYWATEL
1713Rozszarpmy go na kawałki, na kawałki! Naprzód! Hola! Głownie! Hola, pochodnie! Do Brutusa! do Kasjusza! Palmy wszystko! Niech jedni lecą do domu Decjusza, inni do Kaski, inni do Ligariusza! Tylko żwawo! Naprzód!
Wychodzą
AKT CZWARTY
SCENA I
Rzym. Pokój w domu Antoniusza
Antoniusz, Oktawiusz, Lepidus siedzą przy stole
ANTONIUSZ
A więc ci umrą; każdy ma swój znaczek
[93].
OKTAWIUSZ
1715
I brat twój także umrzeć musi z nimi.
Zgoda, Lepidzie?
LEPIDUS
OKTAWIUSZ
do Antoniusza
LEPIDUS
Lecz pod warunkiem, Marku Antoniuszu,
1720Że twój siostrzeniec Publiusz los z nim dzieli.
ANTONIUSZ
Więc niech go dzieli! Patrz, daję mu kreskę.
Teraz, Lepidzie, idź bez straty czasu,
Przynieś testament z komnaty Cezara,
A zobaczymy, czy się nam nie uda
1725Z jego legatów część jakąś odtrącić.
LEPIDUS
OKTAWIUSZ
Wychodzi Lepidus
ANTONIUSZ
PogardaNajwiększą tego człowieka zdolnością
Lepszym od siebie służyć do posyłek.
1730Czy się też godzi ziemię na trzy dzielić,
Aby się jedna dostała mu cząstka
[94]?
OKTAWIUSZ
Tak sam myślałeś, gdyś go wziął do rady,
Na proskrypcyjny kogo wciągnąć regestr
[95].
ANTONIUSZ
Więcej dnim widział niż ty, Oktawiuszu;
1735A choć wkładamy na niego ten honor,
By nań część sprawy nienawistną zwalić,
Honor dlań będzie, czym złoto dla osła:
Będzie się pocił, stękał pod ciężarem,
Po naszej woli wiedziony lub gnany,
1740A gdy zaniesie skarb nasz, gdzie zechcemy,
Zdejmiem mu juki, odpędzim jak osła,
Ażeby wolny uszy swe otrząsnął,
I szczypał oset na publicznej drodze.
OKTAWIUSZ
Zrobisz, jak zechcesz; tylko nie zaprzeczysz,
1745Że dzielny z niego, doświadczony żołnierz.
ANTONIUSZ
Jak doświadczony i dzielny mój rumak,
Za to też siana nigdy mu nie braknie.
Jam go przyuczył do krwawego boju,
Zrobił posłusznym natchnieniom mej woli;
1750Skręca się, bieży lub staje, jak zechcę.
Pod pewnym względem podobny mu Lepid;
Trzeba go uczyć, trzeba nim kierować.
Umysł jałowy, dla którego strawą
Sztuki, nauki i naśladowania
1755Dawno zużyte przez bystrzejsze głowy:
Dla nas on tylko narzędziem być może.
Lecz słuchaj teraz nowin wielkiej wagi:
Brutus i Kasjusz już formują pułki;
Czas ruszyć w pole; szukajmy przyjaciół
1760I sprzymierzeńców, a natężmy siły;
Radźmy bez zwłoki, jak plany ich odkryć.
Niebezpieczeństwom jawnym jak zapobiec.
OKTAWIUSZ
Radźmy, bo wrogów bije na nas psiarnia,
Jakby na zwierzę przykute do słupa.
1765Wiem, że niejeden, z uśmiechem na twarzy,
Tysiąc złych myśli w sercu dla nas chowa.
Wychodzą
SCENA II
Przed namiotem
Brutusa, w obozie blisko Sardes
[96]
Przy odgłosie bębnów wchodzą: Brutus, Lucyliusz, Lucjusz, Żołnierze;
Tytyniusz i Pindarus idą na ich spotkanie
BRUTUS
LUCYLIUSZ
BRUTUS
do Lucyliusza
LUCYLIUSZ
1770
Będzie za chwilę, Pindar go wyprzedził
W imieniu swego pana cię pozdrowić.
Pindar wręcza list Brutusowi
BRUTUS
List jest uprzejmy. Lecz pan twój, Pindarze,
Przez własną winę lub podwładnych błędy
Niemałą żądzę w sercu moim zbudził,
1775Żeby się mogło odstać, co się stało.
Lecz sam zapewne da mi tłumaczenie.
PINDAR
A jestem pewny, że pan mój szlachetny
Dziś się pokaże takim, jak był zawsze,
Mężem mądrości pełnym i honoru.
BRUTUS
1780
Nie wątpię o tym. — Słowo, Lucyliuszu.
Jak cię on przyjął? Opowiedz mi wszystko.
LUCYLIUSZ
Przyjął uprzejmie, z niemałą względnością,
Lecz nie znalazłem starej jego cnoty:
Wolnej, poufnej, otwartej rozmowy.
BRUTUS
1785
Dałeś mi żywy obraz przyjaciela,
Z gorących uczuć z wolna stygnącego;
Bo kiedy miłość blednieje i słabnie,
Zwykle się słania zbytkiem ceremonii.
Szczerym uczuciom nie trzeba fortelu;
1790
SerceLecz puste serce, jak koń w pierwszej chwili
Nazbyt gorący, wiele obiecuje,
A gdy ostroga boki mu zakrwawi,
Pochyla głowę i jak zwodny szkapa
Stanowczej próby nie może wytrzymać.
1795Czy armia jego przybywa z nim razem?
LUCYLIUSZ
Tej nocy w Sardes ma kwaterą stanąć,
Część jednak większa, prawie cała jazda,
Idzie z Kasjuszem.
Marsz za sceną
BRUTUS
Słuchajmy! Przybywa.
1800Idźmy spokojnie na jego spotkanie.
Wchodzą: Kasjusz i Żołnierze
KASJUSZ
BRUTUS
GŁOS
GŁOS
GŁOS
KASJUSZ
Ciężką mi, bracie, wyrządziłeś krzywdę.
BRUTUS
Sądź mnie, Jowiszu! — Powiedz, czyli
[97] kiedy
Wrogom mym nawet krzywdę wyrządziłem?
I ja bym brata mojego pokrzywdził?
KASJUSZ
1810
Powagą formy owijasz niesłuszność,
Czując się winnym —
BRUTUS
Uspokój się, bracie;
Powiedz urazy twoje; znam cię dobrze.
Odłóżmy spory, bo dwie nasze armie
1815Powinny tylko miłość naszą widzieć.
Rozkaż im odejść, a w moim namiocie
Wszystkie mi twoje wypowiesz urazy.
KASJUSZ
Rozkaż, Pindarze, moim pułkownikom
Stanąć obozem w pewnej odległości.
BRUTUS
1820
Podobny rozkaz ponieś, Lucyliuszu.
Niech nikt do mego nie wchodzi namiotu,
Póki się nasza na skończy narada.
Niech drzwi pilnują Lucjusz i Tytyniusz.
Wychodzą.
SCENA III
W namiocie Brutusa.
Wchodzą: Brutus i Kasjusz; w pewnej odległości od namiotu Lucjusz i Tytyniusz
KASJUSZ
KaraWysłuchaj teraz, w czym mnie pokrzywdziłeś:
1825Lucjusza Pellę skazałeś na hańbę
Za to, że dał się Sardianom przekupić,
Bez żadnych względów na mój list i prośby
Za moim dobrym, starym przyjacielem.
BRUTUS
Sam się skrzywdziłeś, pisząc w takiej sprawie.
KASJUSZ
1830W czasach, jak nasze, niedobrze jest, bracie,
Surowo karcić drobne przekroczenia.
BRUTUS
O tobie także, daruj mi otwartość,
Mówią dość głośno, że długie masz ręce,
Że godnościami frymarczysz
[98] z hołotą
1835Bez czci i wiary.
KASJUSZ
Ja długie mam ręce?
Wiesz, gdy to mówisz, że imię twe Brutus,
Inaczej bowiem, przez boga! to słowo
Z ust mówiącego wyszłoby ostatnie.
BRUTUS
1840
Imię Kasjusza przedajność uzacnia,
I kaźń dlatego swe osłania czoło.
KASJUSZ
BRUTUS
Myśl o marcu, o marcowych Idach!
Za sprawiedliwość krew Cezara ciekła.
1845Gdzie nędznik, który ciało jego przeszył,
Nie myśląc, że jest świętych praw mścicielem?
Jak to, gdy naszą zgładziliśmy dłonią
Na wielkiej ziemi największego męża,
Za to, że siłą podpierał złodziejów,
1850Mamy przekupstwem palce nasze kalać,
Sprzedawać naszych godności obszary,
Za co? Za garstkę błyszczącego błota?
PiesWolę psem zostać i na księżyc szczekać,
Niżeli zostać takim Rzymianinem!
KASJUSZ
1855Nie drażń mnie, błagam, bo nie zniosę dłużej!
Mówiąc tak do mnie, zbyt się zapominasz;
Jestem żołnierzem, a starszym od ciebie,
A więc zdolniejszym kłaść moje warunki.
BRUTUS
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
Skończ, bo ja także mogę się zapomnieć!
Nie kuś mnie więcej przez wzgląd na swą całość.
BRUTUS
Zbyt jesteś mały, aby mnie przestraszyć.
KASJUSZ
BRUTUS
Słuchaj, co chcę mówić.
Mamże ustąpić twym dziecinnym gniewom?
Mam się ulęknąć spojrzeń szalonego?
KASJUSZ
O, Boże, Boże! Wszystkoż to znieść muszę?
BRUTUS
1870Wszystko i więcej. Wściekaj się od gniewu,
Aż twoje dumne w piersiach pęknie serce.
Dla niewolników porywczość twą schowaj
I niechaj sługi twoje drżą przed tobą.
Jażbym miał zważać na twoje wybuchy?
1875Jak pies się czołgać przed twym złym humorem?
Sam musisz połknąć jad twojego gniewu,
Choćbyś miał pęknąć, bo odtąd, Kasjuszu,
Będziesz przedmiotem żartów mych i śmiechów,
Ilekroć żądło twe osie pokażesz.
KASJUSZ
BRUTUS
Lepszy z ciebie żołnierz?
Pokaż to, sprawdź nam twoje samochwalstwo,
Pierwszy radosnie wielkość twą powitam,
Będę się uczył od lepszego wodza.
KASJUSZ
1885
Brutusie, w każdym twym krzywdzisz mnie słowie.
Mówiłem: starszym żołnierzem, nie lepszym;
Czym mówił lepszym?
BRUTUS
KASJUSZ
Sam by mnie Cezar traktować tak nie śmiał.
BRUTUS
1890Lub ty byś raczej nie śmiał go tak kusić.
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
BRUTUS
Za żadne skarby nie śmiałbyś, Kasjuszu.
KASJUSZ
Na miłość moją, nie licz na zbyt wiele,
1895Bom gotów zrobić, czego bym żałował.
BRUTUS
Jużeś to zrobił, coś winien żałować.
Dla mnie twe groźby nie mają postrachu,
Bo tak w uczciwość jestem uzbrojony,
Że nie zwracają mej baczności więcej
1900Jak
[99] wiatrów świsty. Kiedy cię prosiłem
O trochę złota, prośbę odrzuciłeś.
Nie umiem skarbów wyciskać gwałtami;
Wolałbym z serca mego bić monetę,
Krew kropelkami zamiast drachm wydawać,
1905Niż z dłoni pracą stwardniałej wieśniaka
Biedną chudobę
[100] okrutnie wydzierać.
Żądałem złota na płacę dla armii,
Ty odmówiłeś; czy to godne ciebie?
Czy na twą prośbę tak bym odpowiedział?
1910W dniu, w którym Brutus sknerą takim będzie,
Przed przyjacielem podły zamknie liczman
[101],
W dniu tym, Jowiszu, dłoni twej piorunem
Na proch go strzaskaj!
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
Nie, nie odmówiłem.
Jakiś ci głupiec odpowiedź mą przyniósł.
Bracie, głęboko serce mi rozdarłeś;
Przyjaźń przyjaciół wady każe znosić,
1920Brutus większymi niż są robi moje.
BRUTUS
Żalę się na nie, gdym jest ich ofiarą.
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
Przyjaciel ślepy na nie być powinien.
BRUTUS
1925
Pochlebca tylko byłby na nie ślepy,
Choćby tak były ogromne jak Olimp.
KASJUSZ
Śpiesz się, Antoni, młody Oktawianie!
Pomścijcie wasze krzywdy na Kasjuszu,
Bo dla Kasjusza ciężarem jest życie,
1930Nienawidzony przez tych, których kocha,
Dziś przez własnego pokrzywdzony brata,
Który go karci, jakby niewolnika,
Każdy błąd jego na regestr zaciąga,
Aby go później w oczy mógł mu cisnąć.
1935Z żałości mógłbym i duszę wypłakać.
Oto mój sztylet, to pierś moja naga,
W niej serce droższe od skarbów Plutusa
[102],
Jeśliś Rzymianin, wydrzyj je, Brutusie;
Jeślim ci nie dał złota, daję serce,
1940Utop w nim sztylet, jak niegdyś w Cezarze,
Bo wiem, że nawet gdyś go nienawidził
I wtedy jeszcze kochałeś go więcej,
Niż kiedykolwiek kochałeś Kasjusza.
BRUTUS
Schowaj ten sztylet. Unoś się, jak zechcesz,
1945I rób, co zechcesz; zezwalam na wszystko,
Sromota
[103] nawet żartem tylko będzie.
Z jagnięciem jesteś wprzągnięty do jarzma;
Gniew w jego sercu jak w krzemieniu ogień,
Pod silnym ciosem wyrzuci iskierkę
1950I znów ostygnie.
KASJUSZ
Tegoż Kasjusz dożył,
Że został szyderstw Brutusa przedmiotem,
Gdy go zły humor albo smutek dręczy?
BRUTUS
I ja, gdym mówił, w złym byłem humorze.
1955
KASJUSZ
Więc się przyznajesz do winy? Daj rękę!
BRUTUS
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
1960
Czy nie masz w sercu twym dosyć miłości,
By mi przebaczyć chwilę zapomnienia,
Gdy mnie namiętna unosi gwałtowność,
Którą po matce dostałem w dziedzictwie?
BRUTUS
Mam ją, Kasjuszu. Odtąd, ile razy
1965Wybuchniesz gniewem przeciw Brutusowi,
Brutus pomyśli, że twa zrzędzi matka
I będzie słuchał wyrzutów spokojnie.
Wrzawa za sceną
POETA
za sceną
Puść mnie! Zobaczyć naszych muszę wodzów.
Słyszę, spór wiodą, nie byłoby dobrze
1970Samych zostawić.
LUCJUSZ
POETA
za sceną
Śmierć tylko jedna zatrzymać mnie zdoła.
Wchodzi
KASJUSZ
POETA
Wstydźcie się, wodzowie!
1975Jeden drugiego sercem kochać winien całem;
Bo jestem od was starszy i więcej widziałem.
KASJUSZ
Ha, ha! Czy słyszysz, jak cynik rymuje?
BRUTUS
Cóż to za śmiałość? Precz mi stąd, zuchwalcze!
KASJUSZ
Przebacz mu, proszę, to jego natura!
BRUTUS
1980
Przebaczam żarty, byle były w porę;
Lecz co ma wojna wspólnego z błaznami
Tego rodzaju?
KASJUSZ
Wychodzi Poeta — Wchodzą: Lucyliusz i Tytyniusz
BRUTUS
Ponieście rozkaz wszystkim pułkownikom,
1985Niechaj na nocleg rozbiją namioty.
KASJUSZ
Natychmiast potem wróćcie tu z Messalą.
Wychodzą: Lucyliusz i Tytyniusz
BRUTUS
Teraz, Lucjuszu, daj mi puchar wina.
Wychodzi Lucjusz
KASJUSZ
Nigdym nie myślał, by się twoje serce
Do tego stopnia gniewem mogło unieść.
BRUTUS
1990
Tyle boleści spadło na mnie razem!
KASJUSZ
Tak bardzo mogło wziąć górę nad tobą?
BRUTUS
Nikt lepiej znosić nie umie boleści:
Porcja umarła.
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
A tyś mnie jednak trupem nie położył,
Gdy w tak złą chwilę spór ten wywołałem!
Okrutna strata! Na jaką chorobę?
BRUTUS
2000Ma nieobecność i bolesny widok
Nagłej potęgi srogich triumwirów,
(Bo wieść ta przyszła z wieścią o jej zgonie).
Wszystko to razem Porcję obłąkało,
A korzystając z sług nieobecności,
2005Żarzące węgle w rozpaczy połknęła.
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
Wchodzi Lucjusz z winem i pochodnią
BRUTUS
Nie mówmy o niej. Daj mi puchar wina:
2010Wszelką urazę w tym pucharze topię.
Pije
KASJUSZ
Z spragnionym sercem toast ten wychylę.
Po same brzegi puchar nalej winem,
Bo nigdy dosyć Brutusa miłości
Pić nie potrafię.
Pije. — Wchodzą: Tytyniusz i Messala
BRUTUS
2015
Zbliż się, Tytyniuszu.
Witaj, Messalo! Tu, przy tej pochodni,
O naszej sprawie naradźmy się społem.
KASJUSZ
BRUTUS
Nie mów o niej, błagam! —
2020Messalo, dzisiaj odebrałem listy,
Że młody Oktawiusz i Marek Antoniusz
Z potężną armią przeciw nam ruszyli,
I wstępnym bojem idą na Filippi
[104].
MESSALA
I ja mam listy takiej samej treści.
BRUTUS
MESSALA
Że triumwirowie
Stu senatorów skazali na gardło
[105].
BRUTUS
To się w tym nasze nie zgadzają listy,
Bo w moich czytam, że siedemdziesięciu
2030Wskutek proskrypcji legło senatorów,
Z nimi Cycero.
KASJUSZ
MESSALA
Zabity,
Zabity wskutek tablic proskrypcyjnych.
2035A czy od żony nie masz żadnych listów?
BRUTUS
MESSALA
BRUTUS
Dlaczego pytasz? Czy piszą ci o niej?
MESSALA
BRUTUS
2040
Powiedz prawdę, jeżeliś Rzymianin.
MESSALA
Więc jak Rzymianin słuchaj całej sprawy:
Porcja umarła dziwną bardzo śmiercią.
BRUTUS
Więc żegnaj, Porcjo! Wszyscy musim umrzeć;
A o jej śmierci tak myślałem często,
2045Że dziś spokojnie wieści o tym słucham
[106].
MESSALA
Tak wielkie serca wielkie znoszą straty.
KASJUSZ
I ja się tego z książek nauczyłem,
Lecz serce tego znieść by tak nie mogło.
BRUTUS
Teraz do rzeczy. Nie byłożby dobrze
2050Bez straty czasu ruszyć ku Filippi?
KASJUSZ
BRUTUS
KASJUSZ
Niechaj nas raczej szuka nieprzyjaciel,
Śród długich marszów rujnuje zasoby,
2055Męczy żołnierza i sam się osłabia,
Gdy armia nasza, na spokojnych leżach,
Z całą dzielnością przyjmie osłabionych.
BRUTUS
Dobre powody niech ustąpią lepszym.
2060Cały kraj między nami a Filippi
Ma dla nas tylko przyjaźń wymuszoną,
I tylko szemrząc spłaca kontrybucje
[107].
Wróg nasz, przechodząc niechętne powiaty,
Znajdzie tam pomoc w ludziach i w pieniądzach,
2065I przyjdzie świeższy, silniejszy, zuchwalszy.
Lecz mu te wszystkie odbierzem korzyści,
Jeśli mu stawim czoło pod Filippi,
Niechętną ludność w tyle zostawimy.
KASJUSZ
BRUTUS
2070Pozwól, jeszcze słowo.
Nie zapominaj, że mamy już wszystko,
Co nam przyjazne mogły dać narody,
Legie w komplecie i dojrzałą sprawę
[108];
Z dniem każdym rośnie wrogów naszych siła,
2075Gdy nas, u szczytu, dzień osłabia każdy.
Jest prąd we wszystkich ludzkich sprawach bystry,
Chwycony w porę wiedzie do zwycięstwa,
Lecz gdy go chybisz, żywota żegluga
Nędznie się kończy na biedy mieliznach.
2080Na takim prądzie stoimy obecnie,
Płyńmy odważnie, dopóki nam służy,
Lub wszystkie nasze zmarnieją nadzieje.
KASJUSZ
Więc, w imię boże, gdy chcesz, idźmy naprzód,
Stawmy im czoło na polach Filippi.
BRUTUS
2085Wśród długich rozmów noc zapadła ciemna.
Natura musi ulec konieczności,
Dajmy jej chwilę spoczynku w jałmużnie.
Czy nikt z was nie ma nic więcej powiedzieć?
KASJUSZ
Nie; więc dobranoc! A ze świtem naprzód!
BRUTUS
2090
Mój płaszcz, Lucjuszu.
Wychodzi Lucjusz
Żegnam was, Messalo
I Tytyniuszu! Szlachetny Kasjuszu,
Bądź zdrów! Dobranoc i dobry spoczynek!
KASJUSZ
Dobry mój bracie, źleśmy noc zaczęli.
2095O, mój Brutusie, niech nigdy raz drugi
Podobny rozbrat dusz nie dzieli naszych!
BRUTUS
KASJUSZ
BRUTUS
TYTYNIUSZ i MESSALA
BRUTUS
Żegnam was wszystkich, wszystkim wam dobranoc!
Wychodzą: Kasjusz, Tytyniusz i Messala — Wchodzi Lucjusz z płaszczem
Daj mi płaszcz, chłopcze. A gdzie twoja lutnia?
LUCJUSZ
BRUTUS
Mówisz na pół śpiący.
2105Biedne pacholę
[109]! Czuwałeś zbyt długo.
Zawołaj Klaudia i kilku mych ludzi,
W moim namiocie niech śpią na wezgłowiach
[110].
LUCJUSZ
Wchodzą Warro i Klaudiusz
WARRO
BRUTUS
2110
Proszę was, noc tę śpijcie w mym namiocie,
Być bowiem może, że wkrótce was zbudzę
I w ważnej sprawie poślę do Kasjusza.
WARRO
Będziem gotowi czekać na rozkazy.
BRUTUS
Nie, tego nie chcę i śpijcie w spokoju;
2115Może się jeszcze namyślę inaczej.
Do Lucjusza
Patrz, oto książka, której tak szukałem,
Sam ją do mojej włożyłem kieszeni.
Słudzy kładą się
LUCJUSZ
Byłem też pewny, że mi jej nie dałeś.
BRUTUS
Przebacz mi, chłopcze, często pamięć tracę.
2120Czy możesz jeszcze ze snem walczyć chwilę,
Wydobyć z lutni dwa lub trzy akordy?
LUCJUSZ
BRUTUS
Chciałbym, jeśli możesz.
Zbyt cię kłopoczę, lecz wiem, żeś jest chętny.
LUCJUSZ
BRUTUS
Nie chciałbym jednakże,
Żeby powinność przechodziła
[111] możność:
Wiem, że krwi młodej trzeba wypoczynku.
LUCJUSZ
BRUTUS
2130
I jeszcze spać będziesz,
Nie mam zamiaru długo cię zatrzymać.
Jeśli żyć będę, znajdziesz we mnie, chłopcze,
Dobrego pana.
Muzyka i pieśń
Jaka pieśń senna! O, śnie, rozbójniku,
2135Twą ołowianą trąciłeś maczugą
Chłopię, co pieśnią chciało cię powitać!
O, dobre moje pacholę, dobranoc!
Nie chcę cię dręczyć, nie myślę cię budzić.
Lecz się chylając, mógłbyś lutnię strzaskać,
2140Więc ją usunę; dobranoc, mój chłopcze! —
Zobaczmy teraz — czym nie zagiął karty,
Gdziem wczoraj stanął? A, tutaj, znalazłem.
Siada. — Wchodzi Duch Cezara.
DuchJak blade światło! Ha, kto się tu zbliża?
To tylko słabych oczu mych złudzenie
2145Straszne to stawia przede mną widziadło.
Coraz się zbliża. Czy to rzeczywistość?
Czy to bóg jaki, czy anioł, czy szatan
Krew moją mrozi, włos na głowie jeży?
Ktoś jest? odpowiedz!
DUCH
2150
Twój zły duch, Brutusie.
BRUTUS
DUCH
Aby ci powiedzieć,
Że się zobaczym znowu pod Filippi.
BRUTUS
Więc cię zobaczę jeszcze?
DUCH
BRUTUS
Więc dobrze, znów cię ujrzę pod Filippi.
Zaledwie zniknął, serce mi wróciło.
Zły duchu, chciałbym dłużej z tobą mówić. —
Chłopcze! Lucjuszu! Klaudiuszu! Warronie!
2160Zbudźcie się!
LUCJUSZ
BRUTUS
On jeszcze marzy, że ma lutnię w ręku.
Zbudź się, Lucjuszu!
LUCJUSZ
BRUTUS
2165
Czyś co marzył,
Żeś śpiąc tak wrzasnął?
LUCJUSZ
Nie wiedziałem, panie,
Żem przez sen wołał.
BRUTUS
A wołałeś przecie.
2170Czyś nic nie widział?
LUCJUSZ
BRUTUS
Śpij znowu.
Hola, Klaudiuszu! Obudźcie się wszyscy!
WARRO
KLAUDIUSZ
BRUTUS
Co mają znaczyć krzyki wasze we śnie?
WARRO i KLAUDIUSZ
BRUTUS
WARRO
KLAUDIUSZ
BRUTUS
Idź, Kasjuszowi zanieś pozdrowienie,
Powiedz, niech naprzód swe prowadzi pułki,
My pójdziem za nim.
WARRO i KLAUDIUSZ
2185
Idźmy spełnić rozkaz.
Wychodzą
AKT PIĄTY
SCENA I
Równiny pod Filippi
Wchodzą: Oktawiusz, Antoniusz i ich Wojska
OKTAWIUSZ
Wszystkie się moje spełniły nadzieje.
Wróg, twoim zdaniem, miał przylgnąć do wzgórzy
[112].
Miał nie mieć serca zstąpić na dolinę;
Nie tak się stało, armia się ich zbliża,
2190Na tych równinach chce na nas uderzyć,
I przed wyzwaniem jeszcze w szranki wstąpić.
ANTONIUSZ
W sercu ich czytam, przenikam ich myśli:
Chętnie ku innym ciągnęliby stronom;
A teraz z trwożnym nacierają męstwem,
2195Jakby nas chcieli pozorem przekonać,
Że mają serce, choć im na nim zbywa.
Wchodzi Posłaniec
POSŁANIEC
Szykujcie pułki do boju, wodzowie,
Wróg się przybliża w wojennym rynsztunku,
Krwawą chorągiew, znak bitwy, wywiesił,
2200I lada chwila z naszymi się zetrze.
ANTONIUSZ
Prowadź twe pułki i na lewym skrzydle
Rozwiń powoli szyk twój, Oktawiuszu.
OKTAWIUSZ
Ja zajmę prawe, ty weź lewe skrzydło.
ANTONIUSZ
W stanowczej chwili skąd to sprzeciwianie?
OKTAWIUSZ
2205
To wola moja, a nie sprzeciwianie.
Marsz. — Przy odgłosie bębnów wchodzą: Brutus, Kasjusz i ich Armie, Lucyliusz, Tytyniusz, Messala i inni
BRUTUS
Patrzcie, stanęli, chcą parlamentować.
KASJUSZ
Stój, Tytyniuszu! Wystąpmy, słuchajmy.
OKTAWIUSZ
Marku Antoni, czy damy znak boju?
ANTONIUSZ
Nie, nie, Cezarze, czekajmy ataku.
2210Zbliżmy się do nich, chcą nam coś powiedzieć.
OKTAWIUSZ
Stójcie w milczeniu, na znak nasz czekajcie.
BRUTUS
Słowa przed ciosem, czy nie tak, rodacy?
OKTAWIUSZ
Lecz nie my słowa nad ciosy przenosim.
BRUTUS
Nad zły cios jednak lepsze dobre słowo.
ANTONIUSZ
2215W złych twoich ciosach dobre dajesz słowa,
Dowiodłeś tego, gdy Cezara serce
Przebiłeś, wrzeszcząc: „Niech żyje nasz Cezar”!
KASJUSZ
Marku Antoniuszu, ciosów twych natura
Dotąd przynajmniej jeszcze nam nieznana;
2220Twe słowa pszczoły hyblejskie
[113] okradły,
Miód im zabrały…
ANTONIUSZ
KASJUSZ
Nie tylko żądła i głos im zabrały,
Brzęczenie także skradłeś im, Antoni,
2225Dlatego mądrze grozisz, nim ukłujesz.
ANTONIUSZ
Wy nie brzęczeli, gdyście podły sztylet
W Cezara piersiach pospołu szczerbili,
Nie, wyście łasić się jak psy woleli,
Wyście jak małpy wyszczerzali zęby,
2230Cezara nogi całując poddańczo,
Gdy z tyłu Kaska, ten kundel piekielny,
W szyi Cezara sztylet swój utopił.
O, wy pochlebcy!
KASJUSZ
Pochlebcy! — Brutusie,
2235Sam sobie teraz podziękuj za wszystko;
Ten by nas język nie krzywdził tak dzisiaj,
Gdyby me zdanie podówczas przemogło.
OKTAWIUSZ
Pot wilży czoła, gdy przyjdzie do próby,
2240Czerwieńsza rosa popłynie strugami.
Patrz, na spiskowców dobywam oręża;
A kiedy oręż ten wróci do pochwy?
Nigdy, dopóki nie będą pomszczone
Wszystkie trzydzieści trzy rany Cezara,
2245Albo dopóki na drugim Cezarze
Zdrajców sztylety nie spełnią morderstwa.
BRUTUS
Od zdrajców ręki nie zginiesz, Cezarze,
Chyba, że sam ich z sobą sprowadziłeś.
OKTAWIUSZ
Tak się spodziewam, bo się nie rodziłem,
2250Ażeby legnąć od szabli Brutusa.
BRUTUS
Choćbyś najpierwszym był z twojego rodu,
Nie mógłbyś piękniej umierać, nędzniku!
KASJUSZ
Niesforny student, pajaca hulaki
Godny towarzysz, śmierci takiej nie wart.
ANTONIUSZ
2255
Zawsze, jak widzę, ten sam stary Kasjusz.
OKTAWIUSZ
Idźmy, Antoni. Żeby skończyć, zdrajcy,
Teraz wam nasze ciskam w twarz wyzwanie
Jeżeli macie serce dzisiaj walczyć,
Wystąpcie dzisiaj, lub kiedy zechcecie.
Wychodzą: Oktawiusz, Antoniusz i ich Armia
KASJUSZ
2260Dmij teraz, wichrze! Wzdymajcie się, fale!
A ty, płyń, barko! Zaryczała burza,
Traf wszystkim rządzi.
BRUTUS
LUCYLIUSZ
Brutus i Lucyliusz rozmawiają na stronie
KASJUSZ
MESSALA
KASJUSZ
Messalo, dzisiaj moje urodziny;
W tym dniu, przed laty, urodził się Kasjusz.
Daj mi twą rękę, Messalo, bądź świadkiem,
2270Że jak Pompejusz
[114], mimo mojej woli,
Na jednej bitwy stawiłem wypadek
Nasze swobody i przyszły los Rzymu
[115].
Wiesz, żem był wiernym Epikura
[116] uczniem,
Ale dziś zmieniam dawną moją wiarę,
2275I wróżbom trochę dowierzać zaczynam.
Gdyśmy z Sard wyszli, na pierwszej chorągwi,
Jakby na grzędzie, usiadły dwa orły,
I z rąk żołnierzy naszych pastwę jadły,
Towarzyszyły nam aż do Filippi,
2280Ale dziś rano oba odleciały,
A na ich miejsce kruki, wrony, kanie
Krążą nad nami i patrzą nam w oczy,
Jak na żer pewny, na pół już umarły,
Cieniem swych skrzydeł, jak śmiertelną płachtą,
2285Owiły wszystkie armii naszej pułki,
Na śmierć skazane.
MESSALA
KASJUSZ
W części też tylko wierzę im, Messalo,
Bo duch mój świeży i zawsze gotowy
2290Z niebezpieczeństwem bez trwogi się mierzyć.
BRUTUS
KASJUSZ
Szlachetny Brutusie,
Niechaj nam bogi
[117] dzisiaj dopomogą,
Byśmy w pokoju starości dożyli!
2295Lecz gdy niepewne wszystkie ludzkie sprawy,
Przygotowanym na wszystko być trzeba.
Jeżeli bitwę przegramy, Brutusie,
To już ostatnia nasza jest rozmowa;
Jakie na potem są twoje zamysły?
BRUTUS
2300Tę filozofię wezmę za mistrzynię,
Z którą Katona
[118] potępiłem rozpacz,
Gdy własną ręką oswobodził duszę.
Mym sądem
[119], bojaźń ten nikczemną zdradza,
Kto sam żywota nić swego przecina,
2305Przyszłych wypadków obłąkany groźbą.
Co do mnie, zbrojny w cierpliwość chcę czekać,
Póki Opatrzność, która światem rządzi,
Swoich wyroków nie spełni nad nami.
KASJUSZ
Chcesz, zwyciężony, przez ulice Rzymu
2310Za triumfalnym postępować wozem
[120]?
BRUTUS
O nie, Kasjuszu, nie myśl, aby Brutus
Miał Rzym zobaczyć jak zwycięzców jeniec;
Zbyt wielkie serce w piersiach jego bije.
Ale co w Idach marca się poczęło,
2315To w dniu dzisiejszym rozstrzygnąć się musi.
Nie wiem, czy kiedy zobaczym się znowu,
Więc przyjm ostatnie moje pożegnanie.
Bądź zdrów, Kasjuszu, na wieki! Na wieki!
Gdy się zobaczym, uśmiechniem się znowu,
2320Gdy nie, na zawsze żegnamy się teraz.
KASJUSZ
Bądź zdrów, Brutusie, na wieki! Na wieki!
Gdy się zobaczym, uśmiechniem się znowu,
Gdy nie, na zawsze żegnamy się teraz.
BRUTUS
Więc naprzód! Naprzód! — O, gdyby mógł człowiek
2325Przewidzieć koniec sprawy przed dnia końcem!
Lecz dość jest wiedzieć, że dzień się ten skończy
I że z dnia końcem rozstrzygnie się sprawa.
Naprzód!
Wychodzą
SCENA II
Plac boju pod Filippi
Alarm. — Wchodzą: Brutus i Messala
BRUTUS
Na koń, Messalo! Na koń! I galopem
2330Na lewe skrzydło rozkazy te ponieś.
Głośny alarm
Niech żwawo natrą, bo widzę dowodnie,
Chwiać się zaczyna skrzydło Oktawiusza,
Całe w rozsypkę na pierwszy cios pójdzie.
Pędź, pędź Messalo! Niech masą uderzą.
Wychodzą
SCENA III
Inna część pola bitwy
Alarm. — Wchodzą: Kasjusz i Tytyniusz
KASJUSZ
2335
Patrz, Tytyniuszu, patrz, tchórze pierzchają!
Wrogiem mych własnych zostałem żołnierzy.
Tego sztandaru chorąży tył podał
[121],
Zabiłem tchórza, sam wziąłem chorągiew.
TYTYNIUSZ
Brutus za wcześnie wydał znak ataku,
2340Za pierzchającym skrzydłem Oktawiusza
Nazbyt gorąco w pogoń się zapuścił;
Gdy żołnierz jego na rabunek pobiegł,
Naszych zwycięski otoczył Antoniusz.
Wchodzi Pindarus
PINDAR
Uciekaj, wodzu, uciekaj co prędzej!
2345Marek Antoniusz zdobył twe namioty;
Uciekaj, wodzu, póki jeszcze pora!
KASJUSZ
Wzgórze to jeszcze dosyć jest odległe.
Spojrz, Tytyniuszu, czy mnie oczy mylą,
Czy to są moje namioty w płomieniach?
TYTYNIUSZ
KASJUSZ
Przez Boga! Konia mego dosiądź,
Nie szczędź ostrogi, dotrzyj, gdzie te pułki,
I wracaj do mnie z pewną wiadomością,
Czy to są nasi, czy nieprzyjaciele.
TYTYNIUSZ
2355Z szybkością myśli powrócę, Kasjuszu.
wychodzi
KASJUSZ
A ty, Pindarze, wdrap się na szczyt skały,
Wzrok mój zbyt słaby, patrz za Tytyniuszem,
Powiedz, jak stoi bitwa na dolinie.
Wychodzi Pindarus
W tym dniu raz pierwszy życie zobaczyłem,
2360Czas mój zbiegł koło — w tym dniu zamknę oczy.
PINDAR
KASJUSZ
PINDAR
Za Tytyniuszem wrogów pędzi szwadron —
Już go otoczył — lecz on pędzi jeszcze —
2365Już go dobiega — śmiało, Tytyniuszu! —
Już zsiadło kilku i on z konia zskoczył —
Już go pojmali — słyszysz krzyk triumfu?
Okrzyki
KASJUSZ
Dość tego, wracaj, dosyć już widziałeś! —
Jażbym tchórzliwie przeciągnąć chciał żywot,
2370Gdy pod mym okiem przyjaciel mój wzięty?
Wchodzi Pindarus
Wziąłem cię jeńcem, darowałem życie,
A ty przysiągłeś, że jak wierny sługa,
Ślepo me wszystkie rozkazy wykonasz.
2375Przyszła godzina, dotrzymaj przysięgi.
Wracam ci wolność, a dobrą tę klingę,
Która Cezara przeszyła wnętrzności,
W sercu mym utop.
Nie odpowiadaj — uchwyć tę rękojeść,
2380A gdy osłonię twarz, jak teraz, uderz!
Uderz! Cezarze, śmierć twoja pomszczona,
Tą samą klingą, co ciebie zabiła.
Umiera
PINDAR
Jestem więc wolny! Nie chciałbym nim zostać,
Gdybym własnego słuchać mógł natchnienia.
2385Bądź zdrów, Kasjuszu! Pindar tam się skryje,
Gdzie nigdy rzymskie nie ujrzą go oczy.
Wychodzi. — Wchodzi: Tytyniusz i Messala
MESSALA
To tylko klęska klęską okupiona.
BRUTUS przełamał skrzydło Oktawiusza,
Jak nasze legie pierzchły przed Antonim.
TYTYNIUSZ
2390
Ta wieść pociechą będzie dla Kasjusza.
MESSALA
TYTYNIUSZ
Na tym właśnie wzgórzu,
Z Pindarem, wiernym jego niewolnikiem.
TYTYNIUSZ
MESSALA
TYTYNIUSZ
To był kiedyś Kasjusz,
Lecz już go nie ma! — Słońce zachodzące,
Jak w twych czerwonych zapadasz promieniach,
2400Tak w krwi czerwonej zapadł dzień Kasjusza!
Z nim Rzymu słońce zagasło na wieki!
I nasz dzień zmierzcha, tu prac naszych koniec!
A mgły i chmury niebezpieczeństw wschodzą!
To dzieło trwogi to jazdy mej skutek.
MESSALA
2405
To dzieło trwogi o jazdy twej skutek.
Okrutny błędzie, melancholii synu,
Czemuż przedstawiasz łatwowiernej myśli
To, czego nie ma? Zbyt łatwo poczęty,
Nigdy szczęśliwie na świat nie przychodzisz,
2410Zawsze zabijasz własną twoją matkę.
TYTYNIUSZ
Gdzieś jest, Pindarze? Pindarze, czy słyszysz?
MESSALA
Szukaj go pilnie, ja tymczasem biegnę
Wieścią tą ucho Brutusowe przeszyć,
O tak jest, przeszyć, bo zatrutej strzały
2415Lub świst pocisku mniej by je przeraził,
Niż gorzka powieść, którą mu przyniosę.
TYTYNIUSZ
Śpiesz się; tymczasem wyszukam Pindara.
Wychodzi Messala
Po coś mnie wysłał, waleczny Kasjuszu?
Alboż przyjaciół twoich nie spotkałem,
2420Którzy złożyli ten zwycięski wianek
Na moim czole, abym ci go przyniósł?
Czy nie słyszałeś triumfalnych krzyków?
Wszystkoś, jak widzę, na opak tłumaczył.
Lecz przyjm ten wianek, Brutus mi polecił,
2425Bym ci go oddał; wypełniam rozkazy.
Przybądź, Brutusie! Zobacz, Kasjuszowi
Po śmierci nawet jaką cześć oddaję.
To Rzymianina święty obowiązek.
Mieczu Kasjusza — pozwólcie mi, bogi —
2430Do Tytyniusza serca szukaj drogi!
Umiera
Alarm. Wchodzą: Messala, Brutus, młody Kato, Strato, Wolumniusz, Lucyliusz
BRUTUS
Gdzie, gdzie, Messallo, ciało jego leży?
MESSALA
Patrz, tam. Tytyniusz nad umarłym płacze.
BRUTUS
Twarz jego w niebo patrzy.
KATO
BRUTUS
2435
Cezarze, jakżeś jeszcze jest potężny!
Twój duch, Juliuszu, błąka się po ziemi,
Ku piersiom naszym nasze zwraca miecze.
Alarm w odległości
KATO
O, Tytyniuszu! Patrzcie, żołnierz dzielny
Wianek ten złożył na Kasjusza trupie.
BRUTUS
2440
Czy jeszcze żyje dwóch podobnych Rzymian?
Ostatni z Rzymian, żegnam cię na wieki!
Nigdy już takich Rzym nie wyda mężów!
Więcej winienem łez mu, przyjaciele,
Niż moje oczy wylać teraz mogą.
2445Lecz, mój Kasjuszu, przyjdzie na to pora.
Teraz to ciało do Tassos wyprawcie,
W naszym obozie grzebać go nie możem,
Aby serc naszych hartu nie osłabić.
Naprzód, Katonie! Spieszmy, Lucyliuszu,
2450Na pole bitwy! A ty, Labeonie,
Prowadź twe hufce! Już trzecia godzina;
Dość mamy czasu przed zachodem słońca
Naszych przeznaczeń dowiedzieć się końca.
Wychodzą
SCENA IV
Inna strona placu bitwy
Alarm. Wchodzą, walcząc, Żołnierze dwóch armii; później Brutus, Kato, Lucyliusz i inni
BRUTUS
Jeszcze, rodacy, raz jeszcze uderzmy!
KATO
2455
Gdzie bękart, co by na krok chciał się cofnąć?
Kto chce iść za mną? Obwołam me imię:
Mym ojcem Marek Kato, jestem wrogiem
Wszystkich tyranów, wolnych przyjacielem.
Słuchajcie, ojcem moim Marek Kato!
Uderza na nieprzyjaciela
BRUTUS
2460
A jam jest Brutus, jam jest Markus Brutus,
Brutus, wolności ojczystej obrońca!
Wychodzi, atakując nieprzyjaciela. — Kato ranny upada
LUCYLIUSZ
Zginąłeś, młody, szlachetny Katonie!
Zginąłeś dzielnie, jak zginął Tytyniusz!
Więc cześć ci wieczna, o synu Katona!
1 ŻOŁNIERZ
2465
Poddaj się, albo z ręki mojej zginiesz!
LUCYLIUSZ
Tylko dlatego poddam się, by zginąć.
Zabierz to wszystko, ale wręcz mnie zabij.
Daje mu pieniądze
Zabij Brutusa, szczyć się jego śmiercią.
1 ŻOŁNIERZ
Uchowaj Boże! szlachetny to jeniec.
2 ŻOŁNIERZ
2470
Otwórzcie szyki, a wodzom donieście:
Brutus pojmany!
1 ŻOŁNIERZ
Ja tym będę posłem.
Lecz sam Antoniusz, wódz nasz, się przybliża.
Wchodzi Antoniusz
Brutus pojmany, Brutus naszym jeńcem.
ANTONIUSZ
LUCYLIUSZ
Bezpieczny, Brutus jest bezpieczny,
I nigdy, nigdy żaden nieprzyjaciel
Nie weźmie jeńcem żywego Brutusa.
Od tej go hańby niechaj Bóg wybawi!
2480A gdy go spotkasz, żywego lub trupem,
Ujrzysz, że Brutus zawsze jest Brutusem.
ANTONIUSZ
To nie jest Brutus, ale, przyjaciele,
Jeniec to równie jak Brutus kosztowny.
Bo takich mężów, jak on, chciałbym raczej
2485W liczbie przyjaciół, niż wrogów mych liczyć.
Idź teraz, zobacz, jaki los Brutusa,
Do Oktawiusza powracaj namiotu,
A przynieś pewną o wszystkim wiadomość.
Wychodzą
SCENA V
Inna część pola bitwy
Wchodzą: Brutus, Dardaniusz, Klitus, Strato i Wolumniusz
BRUTUS
Idźmy, ubogie przyjaciół mych resztki,
2490Idźmy wypocząć chwilę na tej skale.
KLITUS
Statyliusz swoją zapalił pochodnię,
Nie wrócił jednak — zginął lub pojmany.
BRUTUS
Usiądź, Klitusie. Zabójstwo jest hasłem,
To dziś obyczaj. Słuchaj mnie, Klitusie.
Mówi mu do ucha
KLITUS
2495
Co? ja, mój wodzu? Nie, za skarby świata!
BRUTUS
KLITUS
BRUTUS
DARDANIUSZ
KLITUS
DARDANIUSZ
KLITUS
Wyznaj bez obawy,
Co grzesznie Brutus zażądał od ciebie?
DARDANIUSZ
Chce, bym go zabił. Patrz, jak zadumany.
KLITUS
2505
ŁzyBoleść przepełnia szlachetne naczynie,
A zbytek żalu przez oczy wycieka.
BRUTUS
Zbliż się, chcę mówić z tobą, Wolumniuszu.
WOLUMNIUSZ
BRUTUS
Słuchaj, przyjacielu,
2510Dwakroć Cezara duch mi się pokazał,
Pierwszy raz w Sardes, a ostatniej nocy
Tu, pod Filippi. Czuję, Wolumniuszu,
Że przyszła moja ostatnia godzina.
WOLUMNIUSZ
BRUTUS
2515
Jestem tego pewny.
Widzisz, jak stoją świata tego sprawy:
Samym w nią skoczyć piękniej dla nas będzie
Niż czekać, póki on nas tam nie wtrąci.
2520Wszak razem młodość spędziliśmy w szkole;
Przez pamięć na tę lat dziecięcych przyjaźń
Trzymaj rękojeść szabli mej, aż ostrze
W piersiach utopię.
WOLUMNIUSZ
To nie jest usługa,
2525Którą przyjaciel winien przyjaciołom.
Alarm
KLITUS
Uciekaj, wodzu! Uciekaj! Czas drogi!
BRUTUS
Żegnam was wszystkich! I ciebie, Stratonie,
Choć mnie nie słyszysz, twardym snem ujęty.
Dla mego serca wielką to pociechą,
2530Że w całym ciągu smutnego żywota
Jednego nawet nie spotkałem zdrajcy.
Klęska ta większą będzie dla mnie chwałą,
Niż triumwirom podłe ich zwycięstwo.
Więc bądźcie zdrowi! Bo język Brutusa
2535W tych słowach kończy życia jego dzieje.
Już noc nad mymi zawisła oczyma,
Spocząć chcą kości, które pracowały,
By w końcu tej się doczekać godziny.
Alarm. Krzyki za sceną: uciekaj! uciekaj! uciekaj!
KLITUS
BRUTUS
Wychodzą: Klitus, Dardaniusz, Wolumniusz
Proszę cię, Strato, zostań przy twym panu.
Mnogie dowody uczciwości dałeś,
Odblask honoru twój upięknił żywot,
Więc miecz mój uchwyć, odwróć twe oblicze,
2545A nie drgnij, kiedy na klingę się rzucę.
Czy chcesz, Stratonie?
STRATO
Daj mi wprzód twą rękę.
Bądź zdrów, mój panie!
BRUTUS
Bądź zdrów, dobry Strato!
2550Cezarze, niech się twój duch dziś ukoi!
Mniej chętnie strugę krwi toczyłem twojej!
Rzuca się na swój miecz i umiera
Alarm. Ucieczka. Wchodzą: Oktawiusz, Antoniusz, za nimi Messala i Lucyliusz; wojsko
OKTAWIUSZ
MESSALA
Sługa mego wodza.
Strato, gdzie pan twój?
STRATO
2555Od kajdan tych wolny,
W których ty jesteś. Teraz nieprzyjaciel
Może go tylko na popiół obrócić,
Bo Brutus zginął od Brutusa ręki;
Nikt śmiercią jego szczycić się nie będzie.
LUCYLIUSZ
2560
O, Brutusowi tak przystało skończyć!
Tak jak żył, umarł. Dzięki ci, Brutusie,
Żeś Lucyliusza sprawdził przepowiednie.
OKTAWIUSZ
Biorę do siebie wszystkich sług Brutusa.
Czy chcesz w mym domu twych dni resztę spędzić?
STRATO
2565
Jeśli Messala polecić mnie zechce.
OKTAWIUSZ
MESSALA
STRATO
Trzymałem szablę, sam się na nią rzucił.
MESSALA
Weź do twej służby tego, który oddał
2570Mojemu panu ostatnią przysługę.
ANTONIUSZ
On jeden tylko ze wszystkich spiskowych
Nie podniósł ręki zazdrością popchnięty,
Ale w szlachetnej i uczciwej myśli
2575Związał się z nimi dla ojczyzny dobra.
Cały tok jego życia był łagodny:
Wszystkie żywioły tak się w nim skleiły,
Że na ten widok wstać mogła natura,
Rzec ziemi całej śmiało: „To był człowiek”!
OKTAWIUSZ
2580
Z należnym hołdem dla Brutusa cnoty
Zwłokom pogrzebne wyprawim obrzędy,
Na tę noc w moim niech spoczną namiocie
Ze czcią należną kościom wojownika.
A teraz idźmy, i w nagrodę męstwa
2585Dzielmy owoce naszego zwycięstwa.
2586„Przypomnijmy sobie — pisze Gervinus w swych studiach nad Szekspirem — z jaką swobodą i samoistnością poeta źródłami swymi się posługuje. Gdy mu się trafiło mieć do czynienia ze starym dramatem, najczęściej całą formę jego precz odrzucał, zatrzymując tylko sam wątek i imiona. Ze skąpej noweli włoskiego pochodzenia rzadko mógł skorzystać, dopóki jej wprzód zupełnie nie rozpruł, charaktery do niej tworzyć zmuszony na nowo. Potrzeba sobie przypomnieć płaskie, suche opowiadania, z których większa część dramatów jego powstała; przetworzone całkowicie, dopełnione logicznym wywodem pobudek czynności, zmienione częstokroć co do treści. Nawet kroniki swej historii angielskiej, jakkolwiek z poszanowaniem obchodził się z nimi, musiał wszakże, aby w nie wlać życie, wielekroć rozszerzać, uzupełniać treścią niehistoryczną; objaśniające motywy czynów często bardzo dodawać”.
2587„Cale[123] inny, zdumiewający stosunek zachodzi pomiędzy poetą naszym i jego Plutarchem[124], którego w tłumaczeniu Tomasza North (1579) czytał. Proste, naiwne, a przecież nie bez fantazji pojęcie i sposób przedstawiania spraw ludzkich tego historyka, tak mu do umysłu i uczucia przemawiało, że tu swobodę swą całkiem pohamował, samoistności się wyrzekł i historyczny tekst niemal tylko przepisywał. Nie umiemy powiedzieć, gdzie się nam Szekspir większym wydaje: tam, gdzie ze skąpych źródeł tworzył wszystko, czy tu, gdzie wszystko znalazł i przejął — czy jego twórczości siłę i bogactwo, czy wstrzemięźliwość i zaparcie bardziej podziwiać mamy. Daleki od wszelkiej zarozumiałości autorskiej i uganiania się za oryginalnością, idzie tu za klasycznym dziejów opowiadaczem, nie myśląc przerabiać natury, starając się owszem zachować jej kształty nietknięte, tak jak je znalazł u niego. Jeżeli gdzie, to w tym rysie maluje się to poczucie prawdy i skromności, która charakteryzuje poetę”.
2588Uwaga ta Gervinusa do wszystkich dramatów klasycznych Szekspira zastosować się daje, choć nie zawsze im na korzyść wychodzi. Plutarch niezaprzeczenie cenniejszym był materiałem, niż stare, ułomne dramata i nieforemne a blade nowele. Co się tyczy Holinsheda, Gervinus zdaje się zapominać, jak wiernie szedł za nim poeta, gdziekolwiek w nim znalazł tradycję i echo życia. Postępowanie z nim nie różni się wcale od użycia Plutarcha. Szekspir oboma posługiwał się jednakowo; poprawiał klasycznego dziejopisa, gdzie charakterystyka jego zdała mu się niedostateczną lub fałszywą, tak samo jak Holinsheda; obu przepisywał, gdy w nich znalazł prawdę. Geniusz Szekspira był nade wszystko sumiennym, szanował piękno i prawdę, gdziekolwiek natrafił na nie, a gdzie ich brakło, własnym poczuciem obojga dopełniał.
2589Z dramatów starożytnych Juliusz Cezar, zdaniem wielu, stoi niemal najwyżej. W Anglii, za czasów Szekspira, do którego najdojrzalszych prac się liczy, miał powodzenie nadzwyczajne.
2590Przedmiot, jak wyżej mówiliśmy, wzięty z dwóch życiorysów Plutarcha, ożywiony niewielu dotworzonymi szczegółami. Jak w Koriolanie[125], tak w Cezarze, poeta wyrzekł się dobrowolnie jednego żywiołu, który i własne jego usposobienie i tradycja teatralna gdzie indziej niezbędnym prawie czyniły: świat poziomy, sfery życia prozaiczne, ze swym uśmiechem chłodnym i szyderskim, z niewiarą odczarowującą, z sarkazmem na ustach, tu się wcale nie ukazują. Powaga przedmiotu, uroczystość sceny, nie potrzebowała kontrastu, który by ją podnosił i potęgował. Jak w Koriolanie, tak tu Szekspir strzegł się barwę ich świetną, nastrój wysoki nadwerężać czymś powszednim i trywialnym. Harmonia całości, żadnym tonem fałszywym nie zamącona, różni się od większej części dramatów Szekspira. Życie powszednie pozostaje za ramami obrazu, Koriolan i Brutus obracają się w atmosferze klasycznej, wśród postaci wybranych… Kobiety nawet występują tylko epizodycznie, nie samoistnie, dopełniająco, tak aby przez nie bohater główny tłumaczył się i w nich odzwierciadlał. Wolumnia, Wirgilia, Porcja, są to niby posągi na piedestałach w portyku ustawione, zaledwie z główną akcją związane. Jak w ówczesnym życiu Rzymian, tak na scenie role ich są wielce podrzędne.
2591Juliusz Cezar właściwiej winien by się nazywać Brutusem. Dramat tylko przez poszanowanie głośnego imienia, które miało urok pociągający, otrzymał tytuł niezupełnie usprawiedliwiony. Charakter Brutusa, myśl jego panuje tragedii; Cezar mniej czynny, ukazujący się w pewnym oddaleniu, niknie zupełnie w trzecim akcie.
2592Przeżyta już jego wielkość nie obudza takiego zajęcia jak surowa, posępna, z wielkim zamiłowaniem wyrzeźbiona postać republikanina– mściciela. Ten męczennik idei wielkiej, którego ideały rozbijają się o walkę z rzeczywistością, z przebiegłością Antoniusza, z testamentem Cezara, z niestałością tłumu, i tu, jak w Koriolanie, odmalowanego z Arystofanesowską[126] prawdą, jest widocznie bohaterem dramatu.
2593Lud ukazuje się tu znowu w znanych nam z Koriolana barwach. Niezbity to, wiekami stwierdzony pewnik, że masy równie łatwo uwieść, jak odwieść się dają, pchnąć do miłości i zwrócić do ostracyzmu[127], z miłości przejść do nienawiści, z zapalczywej niechęci do uwielbienia. W obu tragediach Szekspira ta chwiejność tłumów, ta płochość ich występuje dobitnie. Wspomnieliśmy, jakie z tych obrazów ciągniono wnioski. Przypomnieć też należy, że ówczesny dramat dla tych klas szczególniej był przeznaczony, które lud właśnie takim widzieć były skłonne. Szekspir pisał dla dworu królowej, dla szlachty i społeczeństwa wykształconego, masy jeszcze do życia powołane nie były.
2594Gervinus, a z nim wielu komentatorów Szekspira znajdują, iż wizerunek Brutusa jest w pewnym pokrewieństwie z Hamletem. Jest ono raczej pozorne niż rzeczywiste, w obu jedną widzimy melancholię, ponurość, pewną analogię fizjonomii, trudną do określenia, żywo w czytaniu uderzającą, lecz przypatrzenie się z bliska wskazuje różnice.
2595Mimowolnie może dwie te postacie w umyśle naszym się łączą, chociaż stoją w istocie bardzo od siebie daleko. Można by powiedzieć, że to są dwie braterskie twarze, jednego ojca synowie, na których różne wieki i wpływy odmienne położyły piętna. Hamlet jest marzycielem, człowiekiem słowa; Brutus mężem przekonań i czynu. Hamlet ulega uczuciu i wrażeniom; Brutus się im opiera i idzie za przewodnią gwiazdą idei. O ile Hamlet niepewnym jest, gdy chwila wykonania przychodzi, o tyle Brutus panem swej woli, mężnym i stanowczym. Hamlet modlącego się króla zabić nie chce; Brutusa uroczyste posiedzenie senatu nie wstrzymuje. On kocha Cezara i zabija go z przekonania o obowiązku, we krwi wziąwszy spadek idei republikańskich po starym swym imienniku. Życie wspólne z niewiastą surowego obyczaju i wielkiego męstwa, jaką jest Porcja, córka Katona, usposabia go na mściciela idei. Jedno może łączy i zbliża obu, to pewien rodzaj sceptycyzmu, przebijający się później w charakterze Brutusa: nie wierzy on w zwycięstwo tej idei, dla której się poświęca. Lecz to go większym jeszcze czyni.
2596Cezar, rzekomy bohater tragedii, nakreślony mistrzowsko, choć rysami niewielu i na drugim planie. Cały jego charakter występuje w scenie z Kalpurnią w domu, przed wyjściem do senatu. Wielki to mąż już w drugiej połowie swojego żywota, poza chwilą najwyższej siły, upojony potęgą, rozmarzony pochlebstwy[128], zmiękły powodzeniem, rojący o blaskach i czci, potrzebujący dworu, wieńców, okrzyków tłumu i kadzideł.
2597Każe się zmuszać do przyjęcia korony, odrzucając ją na pozór, a chciwie jej pragnąc w duszy. Tak samo, z równą potęgą prawdy przedstawiony jest Antoniusz: pełen ambicji, dla której do wszelkich ofiar jest gotów, przebiegły, umiejący przybrać ton właściwy w każdym położeniu, znający słabe strony wszystkich i korzystający z nich raczej, niż z dodatnich charakteru przymiotów. Wie on, jak mówić do ludu, jak pozyskać senat, czym ująć Brutusa; podstęp i zdrada nic go nie kosztują, gdy idzie o zdobycie panowania i władzy. Ludzie dlań są narzędziami, które gotów w każdej chwili poświęcić; mówi z krwią zimną o pozbyciu się tych, z którymi na innych spiskował przed chwilą. Lepidusa cierpi do czasu i listę proskrypcyjną z nim układa, jutro go na niej mając pomieścić. Brutus i on w scenie po zabiciu Cezara występują jako dwa kontrasty cnoty surowej i zręczności podstępnej, prawości, która ufa i przebiegłości, która korzysta. Nic lepiej nie uwydatnia cnoty republikanina nad tę politykę intryganta, który wielkimi słowy na wędkę łapie serca czyste, przed ludem gra rolę wspaniałomyślną, próbuje usposobień i narzuca mu te, jakich do swej gry potrzebuje. Mowa jego i cała scena z ludem jest w swym rodzaju arcydziełem. Tak samo charakterystyka Kasjusza i innych sprzysiężonych szczęśliwie bardzo wyrażona.
2598Historia nie potrzebowała tu być ani naciąganą ani gwałconą, aby wydała jako owoc tę wielką prawdę, że idee wielkich ludzi kruszą się i rozbijają o przebiegłość maluczkich, że w świecie rzeczywistości zręczność więcej waży niż cnota, przebiegłość chytra niż prawość, i że prosta droga nie zawsze do mety prowadzi. Dramat rozwija się szybko, nieprzerwanie, żadnymi epizodycznymi obrazy[129] nie wstrzymywany. Śmierć Porcji nawet, która by była dostarczyć mogła wątku do pięknej sceny, zaledwie jest wspomnianą, tak jak wspaniała jej postać na to tylko zdaje się wprowadzoną w początku, aby nam ukazała małżonkę godną takiego bohatera. Rozmowa jej, gdy usiłuje wybadać męża, dostateczną jest do uwydatnienia charakteru córki Katona.
2599Za życia Szekspira Juliusz Cezar drukowanym nie był. Zdaje się, że Globus[130], na którym go z wielkim powodzeniem przedstawiano, rękopis autora dla własnego tylko zachował użytku. Tragedia o Juliuszu Cezarze (the tragedie of Julius Caesar) wyszła po raz pierwszy w zbiorowym wydaniu l623 r.
2600Powodzenie tragedii miało być wielkie bardzo, o czym przekonywa najlepiej, wkrótce po ukazaniu się jej, mnóstwo w ślad goniących obrabiań tego przedmiotu na scenach i w druku.
2601Komentatorowie Szekspira, z formy i stylu wnosząc, Cezara do pierwszych lat XVII wieku odnoszą. Z wiersza w Miror of Martyrs Weewersa, dowodzi Halliwell, iż ukazanie się tragedii musiało poprzedzić rok 1601; wspomina on o tym, jak Brutus „wielogłowemu tłumowi umiał wmówić, iż Cezar był chciwym władzy, a wymowny Marek Antoniusz potrafił zmienić zręcznie to usposobienie ludu”.
2602W Draytona Baron’s Wars (1603) są zapożyczone wiersze Szekspira z mowy Marka Antoniusza. Najlepszym dowodem, że nie przypadkowa to analogia i podobieństwo, jest to, iż wiersze, zrazu z pamięci powtórzone niedokładnie, w późniejszych wydaniach, gdy po śmierci Szekspira rękopis sztuki stał się dostępnym, w roku 1619 już są dosłownie przepisane.
2603W literaturze angielskiej historia Cezara wspomnianą jest w Gossona School of Abuse w roku 1579 pod tytułem: History of Caesar and Pompey. W roku 1604 jest Julius Caesar W. Alexandra (Lorda Sterline); Henslowe’a dziennik w roku 1602 mówi o tragedii Caesar’s Fall kilku autorów, Mundaya, Draytona, Webstera i Midletona. W roku 1607 w prywatnym teatrze grali studenci oksfordzcy The tragedie of Caesar and Pompey, or Caesar’s Revenge. (Od Farsalos do Filippi). W roku 1582 wspomniony jest łaciński dramat Richarda Aedes, zaginiony.
2604Szekspira tragedię, przerobioną przez Drydena i Davenanta, drukowano w Londynie w roku 1719. (Julius Caesar, with the death of Brutus). Książę Buckingham podzielił ją na dwie: na Juliusza Cezara i Marka Brutusa, opatrzywszy prologami i chórami (drukowane w roku 1722).