Spis treści
- Bieda: 1
- Cierpienie: 1
- Kobieta: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Kochanek: 1 2 3
- Małżeństwo: 1 2 3
- Mądrość: 1 2
- Mąż: 1 2 3 4 5
- Mężczyzna: 1 2 3 4 5
- Miłosierdzie: 1
- Miłość: 1 2 3
- Moda: 1
- Pieniądz: 1
- Podstęp: 1 2 3
- Pozory: 1
- Przeczucie: 1
- Przemiana: 1
- Rozpacz: 1
- Serce: 1
- Tajemnica: 1 2
- Wolność: 1
- Współczucie: 1
- Zazdrość: 1 2
- Zdrada: 1
- Żona: 1 2 3
Pisownia łączna i rozdzielna, np.: poco -> po co; naco -> na co; odemnie -> ode mnie; pokryjomu -> po kryjomu; naprzykład -> na przykład; niema -> nie ma;takbyś -> tak byś; jużbym -> już bym; coby -> co by; jakto -> jak to; cobądź-by -> co bądź by; powiedz-no -> powiedz no; zrzuć-że -> zrzućże.
Pisownia joty, np.: komedja -> komedia; Holandji -> Holandii; manja -> mania; serjo -> serio; ministerjum -> ministerium; marjonetek -> marionetek; talję -> talię; djabeł -> diabeł; etyopskie -> etiopskie; liberji -> liberii; historji -> historii.
Fleksja: końcówki fleksyjne Msc. i N. lp i lm: -em, -emi, np.: niczem -> niczym; niemi -> nimi; czemś -> czymś; poczem -> po czym; czemże -> czymże; czemkolwiek -> czymkolwiek; tem -> tym; twojemi -> twoimi.
Zmiany leksykalne (w tym ortograficzne): wziąść -> wziąć; rozprószyłaby -> rozproszyłaby; zmięszana -> zmieszana; siedm -> siedem; mięszam -> mieszam; wóźnicę -> woźnicę; uwięzgnie -> uwięźnie; ponsowy -> pąsowy; ciężyły -> ciążyły; trofej wojenny -> trofeum.
Składnia: Daremniem krzyczała na woźnicę (…) -> Daremnie krzyczałam na woźnicę; nie jej… poproszę -> nie ją poproszę.
Inne zmiany: Revue des Deux-mondes -> Revue des Deux Mondes; p. -> pan, pana.
Poprawione błędy źródła: zwróciłaby mi głowę -> zawróciłaby mi głowę; bezżerce -> berżerce; miejsa -> miejsca; swłożyć -> włożyć; wyprawiłem -> wyprawiłam.
Dostosowano interpunkcję do współczesnych zasad, pozostawiając zapis emocjonalny, wykrzykniki i pytajniki wstawiane w funkcji przecinków w środku zdania. Uwspółcześniono pisownię wielką literą po wykrzyknikach i pytajnikach.
KaprysKomedia w jednym akcie, drukowana w r. 1837, wystawiona w r. 1847tłum. Tadeusz Boy-Żeleński
OSOBY:
- Pan de Chavigny
- Matylda
- Pani de Léry
Rzecz dzieje się w sypialnym pokoju Matyldy.
SCENA PIERWSZA
MATYLDA
SŁUŻĄCY
MATYLDA
To nieznośne; proszę jeszcze raz posłać; prędko.
Trzeba mi było wziąć pierwsze, jakie były; jest ósma; ubiera się; jestem pewna, że przyjdzie tu, zanim wszystko będzie gotowe. Znowu dzień opóźnienia.
Robić po kryjomu sakiewkę dla własnego męża, to uchodziłoby w oczach wielu osób za więcej niż romantyczne. Po roku małżeństwa! Co by o tym, na przykład, powiedziała pani de Léry, gdyby wiedziała? A on sam, co pomyśli? Ba! będzie się może śmiał z tajemnicy, ale nie z podarku. Po co ta tajemnica, w istocie? Nie wiem; mam uczucie, że przy nim nie pracowałabym z takim zapałem; wyglądałoby to jakbym mówiła: „Patrz, jak myślę o tobie”; trąciłoby to wyrzutem; natomiast gdy mu pokażę moją robótkę po ukończeniu, to on sobie powie, że myślałam o nim.
SŁUŻĄCY
MATYLDA
Kiedy pan de Chavigny przyjdzie, proszę mi dać znać.
A teraz, droga sakiewko, wystroimy cię ostatecznie. Czy ci będzie do twarzy z tymi gałeczkami? Nieźle. Jak cię też przyjmą teraz? Czy opowiesz, z jaką przyjemnością pracowałam nad tobą, jak bardzo się troszczyłam o twoją osóbkę? Nie spodziewają się ciebie, moja panienko. Nie chciałam cię pokazać inaczej niż w pełnym blasku. Czy dostaniesz całusa za swoje trudy?
Biedna mała! nie wartaś wiele; nie danoby za ciebie ani dwóch ludwików[1]. Czym się dzieje[2], iż tak mi smutno jakoś rozstawać się z tobą? Czyż nie zaczęłam cię po to, aby cię skończyć możliwie najprędzej? Ach! zaczynałam cię weselej, niż skończyłam. A dopiero dwa tygodnie upłynęło od tego czasu; dwa tygodnie tylko, czy podobna? Nie, nie więcej; i ile rzeczy w tych dwóch tygodniach! Czy nie za późno przybywamy, maleńka?… Skąd takie myśli? Ktoś idzie, zdaje mi się; to on; kocha mnie jeszcze.
SŁUŻĄCY
MATYLDA
Ach, Boże! przyszyłam tylko jedną gałeczkę, a zapomniałam drugiej. O ja niemądra! Znowuż nie będę mogła dać mu jej dziś! Niech zaczeka chwilę, minutę, w salonie; prędko, zanim wejdzie…
SŁUŻĄCY
SCENA DRUGA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
Małżeństwo, Kochanek, Żona, MążWyglądasz zmieszana[3], jakby czymś zajęta… Zapominam zawsze, wchodząc do ciebie, że jestem twoim mężem, i za szybko otwieram drzwi.
MATYLDA
To, co mówisz, jest nieco złośliwe; ale ponieważ jest i bardzo miłe, uściskam cię i tak.
Czymże tedy[4] wydaje się panu, że jesteś, kiedy zapominasz, że jesteś moim mężem?
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
Nie bardzo; nie wiem, czy to moja wina, czy krawca, ale nie mam już tej figury, co dawniej, w mundurze.
MATYLDA
CHAVIGNY
Ba! a o kim? Czyż idę na bal po to, aby tańczyć? Przysięgam ci, że to męka i że wlokę się, sam nie wiedząc, po co.
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
Przypuszczałam… z tego co mówiłeś… Ale zegar idzie dobrze; dopiero ósma. Daruj mi jeszcze chwilkę. Chciałam ci zrobić małą niespodziankę.
CHAVIGNY
Wiesz, moja droga, że zostawiam ci swobodę i że wychodzisz z domu, kiedy ci się podoba. Sprawiedliwość wymaga, aby to było wzajemne. Jaką niespodziankę chciałaś mi zrobić?
MATYLDA
CHAVIGNY
Przesłyszałem się tedy; zdawało mi się. Czy masz tu te walce Straussa[6]? Pożycz mi, jeśli ci niepotrzebne.
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
Tak, i ja także; i ty także, o ile mi się zdaje. Jeden zwłaszcza: jakże to idzie? Zapomniałem… jak się to zaczyna?
MATYLDA
CHAVIGNY
To, to właśnie! Urocze, boskie; i grasz to jak anioł, lub, aby rzec lepiej, jak urodzona tancerka.
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
I słusznie. Mężczyzna, KobietaNie trzeba[7] nigdy, aby mężczyzna dał sobie zawrócić głowę, ani kobietą, ani walcem.
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
Czemu nie? Bieda, Miłosierdzie, Żona, Mąż, PieniądzO ile otwieram drzwi nazbyt szybko, nie otwieram za to twoich szufladek; i może popełniam podwójny błąd?
MATYLDA
Kłamiesz, mój panie mężu; niedawno bowiem spostrzegłam, żeś je otwierał, i zostawiasz mnie zawsze aż nadto bogatą.
CHAVIGNY
Nie, droga moja, dopóki istnieją biedni. Wiem, jaki użytek robisz ze swego majątku, i proszę, abyś mi pozwoliła pełnić dzieło miłosierdzia twoimi rękami.
MATYLDA
Drogi Henryku! jakiś ty szlachetny i dobry! Powiedz no mi, czy przypominasz sobie ów dzień, kiedy miałeś drobny dług do spłacenia i skarżyłeś się, że nie masz sakiewki?
CHAVIGNY
Kiedyż to było? A prawda. W istocie, kiedy się ma gdzieś iść, to nieznośna rzecz polegać na kieszeniach, które prawie zawsze…
MATYLDA
CHAVIGNY
Nie, nie lubię czerwonego. Prawda! przypominasz mi, że mam właśnie nowiuteńką sakiewkę; dostałem w podarku. Jak ci się wydaje?
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
SCENA TRZECIA
CHAVIGNY
Prosimy, prosimy, nie można trafić bardziej w porę. Matylda właśnie miała dystrakcję[9], doprawdy nieopłaconą[10]. Niech pani sobie wyobrazi, pokazuję jej tę sakiewkę…
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Pokazuję jej tę sakiewkę; patrzy, dotyka, obraca w palcach i oddając mi ją, czy pani wie, co mówi? Pyta, jakiego jest koloru!
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
No tak! niebieska… to zupełnie pewne… i to właśnie jest tak ucieszne[11]. Czy pani sobie wyobraża, aby można o to pytać?
PANI DE LÉRY
MATYLDA
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Ależ owszem. Któż to robił tę sakiewkę? A, już poznaję, to pani de Blainville. Jak to! doprawdy, nie ruszysz się?
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Po tym, że jest niebieska. Widziałam ją włóczącą się wieki całe w jej pokoju; siedem lat trwała ta praca i możesz się pan domyślić, że przez ten czas niejeden raz zmieniła przeznaczenie. Należała w intencjach do trzech osób spośród moich znajomych. Ma pan prawdziwy skarb, panie de Chavigny; to istna sukcesja[13].
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Nie, ale tylko jedna niebieska. Dla mnie zasadniczo niebieski kolor jest wstrętny; nie ma żadnego charakteru, ot, głupi kolor. Nie mogę się mylić w podobnej rzeczy; wystarczy, abym raz widziała. O ile ubóstwiam kolor lila, o tyle nie cierpię niebieskiego.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Ba! kolor perukarzy[14]. Wpadłam tylko po drodze; widzicie, jestem w pełnym rynsztunku; trzeba przybywać zawczasu do tej krainy, ścisk taki, że można ręce i nogi połamać. Czemu nie idziesz? Ja nie darowałabym sobie tego balu za nic w świecie.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Cóż znowu, czasu masz aż nadto. Pozwól tylko, o, zadzwonię. Każ podać suknię. Wyprosimy pana de Chavigny za drzwi wraz z jego cackiem. Uczeszę cię, upnę parę kwiatków i zabieram cię moją karetą. Więc cóż, rzecz załatwiona?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Och! och! pan, widzę, lubi niebieski kolor. A zatem, słuchaj, wiesz, co zrobię? Daj mi herbaty, zostanę tutaj.
MATYLDA
Och, jakaś ty poczciwa, droga Ernestyno! Nie, nie chcę pozbawiać balu jego królowej. Idź, przetańcz parę tur walca i wracaj o jedenastej, jeżeli będziesz miała jeszcze ochotę; pogawędzimy sobie we dwie przy kominku, skoro pan de Chavigny nas porzuca.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
A więc, rzecz ułożona[15], do zobaczenia niebawem. Ale, ale, słyszeliście wszak o moich niedolach: okradziono mnie jak w lesie.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Cztery suknie, moja droga, cztery cud-suknie prościuteńko z Londynu, przepadły na komorze[16]. Gdybyś je była widziała[17], to można się zapłakać! jedna gołąbkowa, druga kremowa; nigdy nie zrobią nic podobnego.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Ale gdzie tam. Gdybyż tylko to, krzyczałabym póty, ażby mi je oddano, bo to istne morderstwo. Na całe lato zostałam po prostu nago. Wyobraź sobie, naszpikowali mi suknie; wpakowali mi swój rożen, nie wiem już którędy, do skrzyni; porobili dziury takie, że można palec włożyć. Taką wiadomość podano mi wczoraj na śniadanie.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Nie, drogi panie; ani na lekarstwo. Do widzenia, ślicznotko, tylko pokażę się i uciekam. Przebyłam niedawno moją dwunastą grypę tej zimy; upoluję trzynastą. Skoro tylko tego dokonam, pędzę tu i tonę w tej berżerce[18]. Opowiem ci jeszcze raz o komorze, o szmatkach, nieprawdaż? Nie, smutno mi na sercu dzisiaj, będziemy sentymentalizować. Wszystko jedno zresztą! Dobrej nocy, lazurowy panie… Jeżeli mnie pan zechce odprowadzać, nie pokażę się wcale.
SCENA CZWARTA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
Bo znam twój charakter: pani de Léry jest dla ciebie wyrocznią. Doprawdy, to pomysł zupełnie niedorzeczny.
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
Toteż nie przeczę; pani de Blainville dała mi tę sakiewkę.
Dobranoc; wrócę może niedługo wypić herbatę w towarzystwie twojej przyjaciółki.
MATYLDA
CHAVIGNY
Co nazywasz „w ten sposób”? Czyśmy się pogniewali? Mnie się to wydaje bardzo proste: ktoś zrobił mi sakiewkę, noszę ją; pytasz mnie kto, odpowiadam. Nie ma w tym najmniejszego podobieństwa do sprzeczki.
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
A! a! nareszcie tedy jesteś szczera. Dobrze, zatem, również bardzo szczerze, zachowam tę sakiewkę, jeżeli pozwolisz.
MATYLDA
Masz zupełną swobodę, to pewne; ale przyznam ci się, przykro mi myśleć, że wszyscy wiedzą, czyjej jest roboty, i że ją będziesz wszędzie obnosił.
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
Przysięgam ci, że nie jestem zazdrosna; ale jeżeli mi dasz tę sakiewkę, ot tak, po przyjaźni, podziękuję ci z całego serca. Ofiaruję ci małą zamianę i sądzę, mam nadzieję przynajmniej, nie będziesz uważał, abyś na niej stracił.
CHAVIGNY
MATYLDA
Powiem ci, jeżeli ci na tym zależy; ale gdybyś mi dał tę sakiewkę przedtem, na słowo, byłabym bardzo szczęśliwa.
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
MATYLDA
CHAVIGNY
Wstań, Matyldo, ja znów ciebie błagam; wiesz, że nie lubię scen tego rodzaju. Nie mogę ścierpieć, aby się ktoś poniżał, a w tym wypadku mniej niż kiedykolwiek. Za wiele zajmujemy się dzieciństwem[20]; gdybyś żądała serio, rzuciłbym sam tę sakiewkę w ogień i nie potrzebowałbym żadnej wymiany. No, proszę, wstań i nie mówmy o tym więcej. Do widzenia dziś wieczorem; wrócę jeszcze.
SCENA PIĄTA
Zazdrość, Żona, Przeczucie, Zdrada, Mąż, Rozpacz, MiłośćSkoro nie mogę tamtej, tę zatem rzucę w ogień.
Biedna mała, całowałam cię przed chwilą; czy pamiętasz, co ci mówiłam? Przybywamy za późno, widzisz. On nie chce ciebie i nie chce już mnie.
Jakież to szaleństwo wszelkie marzenia! Nie ziszczają się nigdy. Po co ten powab, ten niezwalczony[21] czar, który nam każe pieścić jakąś myśl? Po co tyle rozkoszy w tym, aby iść za nią, aby ją wykonać w tajemnicy? Na co to wszystko? Na to, aby płakać potem. Czegóż żąda tedy bezlitosny los? Jakichż zabiegów, jakich modłów potrzeba, aby urzeczywistnić najskromniejszą, najbłahszą nadzieję? Dobrze powiedziałeś, Henryku, to dzieciństwo; ale słodko mi było upierać się przy tym dzieciństwie; ciebie zaś, ty, tak dumny albo tak niewierny, niewiele by kosztowało poddać się temu dzieciństwu. Och! nie kocha mnie już! nie kocha! Kocha panią de Blainville.
Nie! nie trzeba o tym myśleć. Rzućmy w ogień tę zabawkę dziecinną, która nie umiała zjawić się dość wcześnie; gdybym mu ją dała dziś wieczór, zgubiłby ją może jutro. Och! tak, bez żadnej wątpliwości! Sakiewka moja wałęsałaby się po stole, gdzie bądź, wśród rupieci, podczas gdy tamta będzie mu towarzyszyć wszędzie. Ot, w tej chwili, siadając do gry, wydobywa ją z dumą; widzę jak ją kładzie na stoliku, jak podzwania złotem w jej wnętrzu! O ja nieszczęśliwa! jestem zazdrosna; brakowało mi tylko tego, aby mu stać się nienawistną.
Ale cóżeś ty winna! Po cóż cię niweczyć[22], smutne dzieło moich rąk? Nie ma w tym twojej winy, ty czekałaś, ty spodziewałaś się także! Twoje świeże barwy nie zblakły w czasie tej okrutnej rozmowy; podobasz mi się, czuję że cię kocham; w tej drobnej wątłej siatce mieszczą się dwa tygodnie mego życia; och, nie, nie, ręka, która cię zrobiła, nie zabije cię; chcę cię zachować, chcę cię skończyć; będziesz dla mnie relikwią, będę cię nosiła na sercu; będziesz sączyć we mnie zarazem słodycz i cierpienie; będziesz mi przypominała moją miłość dla niego, jego zapomnienie, jego kaprysy; i kto wie, gdy cię ukryję w tym miejscu, może on, ten niedobry, zechce cię tam odszukać.
SCENA SZÓSTA
PANI DE LÉRY
Nigdzie nikogo! cóż to ma znaczyć? Wchodzi się tu jak do zajezdnego domu.
Witam cię jeszcze raz, kochanie; nie ma u was zupełnie służby; biegam po całym domu, aby znaleźć kogo. Uff! ledwie żyję.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Zaraz; przemarznięta jestem. Podobają ci się te lisy? Powiadają, że to kuny etiopskie, czy coś podobnego; pan de Léry przywiózł mi to z Holandii. Mnie, szczerze mówiąc, wydają się szkaradne; włożę to ze trzy razy przez grzeczność, a potem daruję Urszuli.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Owszem, pojechałam, ale nie dostałam się do środka. To można umrzeć ze śmiechu. Wyobraź sobie ogonek… ogonek…
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Tak, to bardzo przykre, kiedy się jest samej. Daremnie krzyczałam na woźnicę, aby się posuwał naprzód, nie ruszał się z miejsca; byłam w pasji! Miałam ochotę wsiąść na kozioł; ręczę ci, że byłabym przycięła ten ogonek. Ale to takie głupie siedzieć w tym pudle, ubrana, naprzeciw mokrej szyby: leje bowiem, na dobitkę, jak z cebra. Pół godziny zabawiałam się widokiem przechodniów brodzących w wodzie, po czym kazałam nawracać[23]. Oto i mój bal. — Cóż to za rozkosz ten ogień! czuję, że odżywam!
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Doprawdy? To bardzo grzecznie z jego strony; ale zasłużyłam na to, uważam bowiem, że on jest bardzo przystojny. Czy zechcesz mi pożyczyć szpilki?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Moda, KobietaTa Palmira robi suknie! Zupełnie nie czuje się ramion; zawsze się ma wrażenie, że wszystko opadnie[24]. Czy to jej roboty te rękawy?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Bardzo ładnie, doskonale, bardzo ładnie. Stanowczo, nie ma jak wąskie rękawy; ale długo nie mogłam się z nimi oswoić; przy tym uważam, że aby je nosić, nie trzeba być zbyt tęgą, inaczej bowiem wygląda się jak konik polny, duży korpus i cienkie łapki.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Nieprawdaż? Spójrz na pannę Saint-Ange. Nie trzeba być też wszelako za szczupłą; wówczas bowiem zupełnie nic nie zostaje. Zachwycają się margrabiną d'Ermont; dla mnie podobna jest do szubienicy. Ładna głowa, przyznaję, ale to głowa madonny zatknięta na patyku.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
A! pani d'Égly to znów inny okaz! Ze swoją fryzurą i nogami robi na mnie wrażenie miotełki do okurzania pajęczyny.
Naturalnie, że będę u niej jutro. Nie, nie mogę; idę na koncert.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Ależ tak, z pewnością, oczy masz czerwone, płakałaś, to jasne jak słońce. Cóż to się z tobą dzieje, droga Matyldo?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Szczerze? Zostaję, jeśli chcesz; ale powiesz mi swoje strapienia.
Nic? Zatem odchodzę, rozumiesz bowiem, iż z chwilą gdy nie zdam się na nic, mogę jedynie zaszkodzić niechcący.
MATYLDA
Zostań, twoja obecność dobrze mi robi, bawi mnie twój dowcip i gdybym w istocie miała jakąś przykrość, wesołość twoja rozproszyłaby ją.
PANI DE LÉRY
Wiesz, droga, kocham cię. Kobieta, Cierpienie, Serce, Mądrość, WspółczucieUważasz mnie może za istotę lekką; nikt nie jest bardzie serio ode mnie, gdy chodzi o rzeczy serio. Nie rozumiem, aby można było bawić się sercem; dlatego wyglądam na to, że go nie mam[25]. Wiem, co to cierpieć; nauczono mnie tego bardzo młodo. Wiem także, co to jest podzielić z kimś swoje zgryzoty. Jeżeli to, co cię gnębi, da się zwierzyć, mów śmiało: nie ciekawość mną powoduje.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Och, mój Boże! jestem w domu! niebieska sakiewka. Palnęłam straszne głupstwo, wymieniając panią de Blainville. Przyszło mi to na myśl, kiedym stąd wyszła; czyżby pan de Chavigny zalecał się do niej?
PANI DE LÉRY
PANI DE LÉRY
Wiesz, kochanie, że dentyści każą krzyczeć, kiedy komu zadają ból. Ja ci powiadam: Płacz! płacz! Łzy, słodkie czy gorzkie, zawsze przynoszą ulgę.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Ależ to nie do wiary! Niepodobna, aby ktoś kochał panią de Blainville; to kokietka niskiego rzędu, bez inteligencji i urody. Nie warta twego małego palca: nikt nie porzuci przecież anioła dla diabła.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Nie, moje dziecko, to niemożliwe; to kaprys, chwila zapomnienia. Znam pana de Chavigny lepiej niż myśli: jest wielkie nicdobrego[26], ale nie jest zły człowiek. Zrobił to na przekór; czyś płakała w jego obecności?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Ach, mój Boże, tak. Dopiero co skończyłam dwadzieścia pięć lat, ale przejrzałam już dno wielu rzeczy. Jak się to wszystko stało?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Mów. Czy się mnie boisz? Mogę ci dać rękojmię; jeżeli dla dodania ci śmiałości, trzeba i mnie postawić coś na kartę, dowiodę, że mam do ciebie zaufanie i zmuszę cię, byś je miała do mnie; czy to potrzebne? Gotowa jestem. Co chciałabyś wiedzieć z mojego życia?
MATYLDA
Jesteś moją najlepszą przyjaciółką; powiem ci wszystko, ufam ci. Nie chodzi tu o nic poważnego; ale ja biorę wszystko tak gorąco… Zrobiłam w sekrecie sakiewkę dla Henryka; chciałam mu ją ofiarować dzisiaj; od dwóch tygodni zaledwie że go widuję; przesiaduje u pani de Blainville. Ten mały podarek miał być łagodną wymówką za jego nieobecność i przypomnieniem, że mnie zostawia samą. W chwili gdy miałam mu wręczyć sakiewkę, wyjął z kieszeni tamtą.
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
Poprosiłam go o nią na kolanach. Chciałam, aby uczynił dla mnie tę małą ofiarę, byłabym mu dała moją sakiewkę w zamian. Prosiłam… błagałam…
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Masz słuszność, źle się wyrażam. Jest godny ciebie i kocha cię, ale jest mężczyzną, tworem pełnym pychy. Cóż za nędza! I gdzież twoja sakiewka?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Ta? No, wiesz, moja droga, jest cztery razy ładniejsza od tamtej. Najpierw nie jest niebieska, a potem jest prześliczna. Pożycz mi jej, podejmuję się sprawić, że przypadnie twemu mężowi do smaku.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Tego się doczekać po roku małżeństwa, to niesłychane! Muszą w tym być jakieś czary! Nienawidzę tej Blainville wraz z jej niebieską farbką, wstrętna mi jest cała. Oczy ma od ucha do ucha. Podstęp, Kobieta, PozoryMatyldo, chcesz zrobić jedną rzecz? Nic nie kosztuje spróbować. Czy twój mąż będzie tu dziś wieczór?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Przyjdzie. Czy umiesz być odważna? Kiedy mam jakąś myśl, trzeba mi ją chwytać w lot, znam siebie, uda się.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Idź do gotowalni; ubierz się naprędce i siadaj w moją karetę. Nie chcę cię wyprawiać na bal, ale trzeba ci udać za powrotem[27], żeś tam była. Każesz się wieźć, gdzie ci się podoba, do Inwalidów[28] albo do Bastylii[29]; to nie będzie może zbyt zabawne, ale ponieważ i tak byś nie spała, wszystko ci jedno, czy to będzie tu, czy gdzie indziej. A teraz weź sakiewkę, zawiń ją w ten kawałek papieru, ja napiszę adres. Tak, doskonale. Na rogu ulicy każesz stanąć; powiesz memu groomowi[30], aby przyniósł tu ten pakiecik, oddał pierwszemu z brzegu służącemu i odszedł bez dalszych wyjaśnień.
MATYLDA
PANI DE LÉRY
Co chcę zrobić, dziecko, tego nie da się powiedzieć, i dopiero przekonam się, czy da się zrobić. Raz na zawsze, chcesz mi zaufać?
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
MATYLDA
PANI DE LÉRY
SCENA SIÓDMA
Kobieta, MężczyznaNa kolanach! taka kobieta na kolanach! I taki sobie pan odmawia jej! Kobieta dwudziestoletnia, piękna jak anioł i wierna jak chart! Biedne dziecko, które błaga jak o łaskę, aby ktoś raczył przyjąć sakiewkę jej roboty, w zamian za podarek pani de Blainville! Och, cóż to za przepaść, serce mężczyzny! Nie, na honor, myśmy więcej warte od nich.
SCENA ÓSMA
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Pytanie niezbyt pochlebne. Nie, nie byłam, ale wyprawiłam nań Matyldę, której pan zdaje się szukać oczyma.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Nie rozumiem tego pomysłu, aby jechać na bal, nie uprzedzając mnie. Byłbym ją chociaż odwiózł z powrotem.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Czy pan wie, panie de Chavigny, że pan mnie zdumiewa? O ile mi się zdaje, słyszałam, że pan zostawia Matyldzie zupełną swobodę i że żona pańska bywa, gdzie się jej podoba.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Nie może pan usiedzieć na fotelu. Miałam o panu zupełnie inne pojęcie, wyznaję. Mówiąc poważnie, gdybym wiedziała, jak rzeczy stoją, nie pożyczyłabym Matyldzie karety.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Nie, nie, nie dziękuje mi pan; zaręczam panu, że jest pan niezadowolony. Szczerze mówiąc, zdaje mi się, że jeżeli Matylda pojechała, to po trosze dlatego, że pan tam był.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
No tak! To samo jej mówiłam. Ale taka już nasza kobieca natura: nie chcemy, potem znów chcemy… Stanowczo, nie pije pan herbaty?
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Dziękuję; niech pan postawi tutaj. Czy mamy już nowe ministerium[34]?
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Paradne domy zajezdne te nasze ministeria! Wchodzą tam, wychodzą, nie wiadomo czemu; istna procesja marionetek.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Zatem, jeżeli na nic, niech pan wyleje.
Och, mój Boże! jak mnie pan bawi! W życiu nie widziałam czegoś tak markotnego!
Zazdrość, Kobieta, MężczyznaCHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Ani trochę; nie mogę znosić, aby się ktoś krępował, albo krępował w czymkolwiek innych. Skądże tedy, wedle pani, mam być zazdrosny?
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Ba! kobiece gadanie. Mówi się: „Zazdrosny z miłości własnej”, bo to już jest gotowy frazes, tak jak się mówi: „Sługa uniżony”. Świat jest bardzo surowy dla tych biednych mężów.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Och, mój Boże, owszem. Wszystko jest względne. Czy można się zgodzić, aby kobiety żyły na tej samej zasadzie co my? To niedorzeczność, która bije w oczy. Istnieje tysiąc rzeczy bardzo poważnych dla kobiety, które dla mężczyzny nie mają najmniejszego znaczenia.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Czemu nie? Więc dobrze, tak, kaprys. Nie ulega wątpliwości, że mężczyzna może je mieć, a kobieta…
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
SŁUŻĄCY
CHAVIGNY
Tajemnica, PodstępPANI DE LÉRY
Psują cię, jak widzę, hrabio. Jeżeli zdarzy ci się zgubić pieniądze, to z pewnością nie z winy twoich przyjaciółek.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Może to niedyskretnie z mej strony, że je pani pokazuję; ale trudno: to wina osoby, która się na to naraża. Proszę. Jestem pewien, że widziałem już gdzieś to pismo.
PANI DE LÉRY
I ja także, z pewnością… Pismo angielskie, czystej krwi… Niech pan spojrzy, jaki wykwintny krój liter! Och! to dama starannie wychowana.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Na czym stanęliśmy w rozmowie? Prawda! zdaje mi się, mówiliśmy o kaprysach. Ten pąsowy prezencik zjawił się w samą porę.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Ładne zajęcie! Niechże pan da pokój; zdaje się, że to rzeczy nie dla pana. Będzie pan to przetrawiał, kiedy znajdziesz się w łóżku, choćby przez samą grzeczność.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Nie, doprawdy, czy pan się zarzekł nie myśleć o niczym tylko o tej sakiewce? Zostawię pana pańskim dumaniom.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Powiadam panu, że to pani de Blainville. Zastanowiła się nad kolorem swojej sakiewki i posyła panu inną, przez skruchę. Albo lepiej jeszcze: chce pana wystawić na próbę i przekonać się, czy pan będzie nosił tę czy tamtą.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Przypuśćmy, że osoba, która mi ją przysłała, zobaczy ją jutro w moich rękach; czy pani myśli, że mógłbym się omylić?
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Oto herbata przyrządzona moją białą dłonią; będzie lepsza niż ta, którą pan mnie uraczył przed chwilą. Ale niechże pan już przestanie wpatrywać się we mnie. Czy mnie pan bierze za list anonimowy?
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Podoba mi się ta pozycja, bardzo w niej panu do twarzy; ale radzę panu wstać, iżby mnie pan zanadto nie rozczulił.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Małżeństwo, Mężczyzna, Kobieta, Kochanek, Mąż, Wolność, MiłośćCHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Niezupełnie; ale może się zdarzyć, że człowiek żonaty ma dwa sposoby mówienia i, do pewnego stopnia, dwa sposoby działania.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Człowiek żonaty nie przestaje mimo to być człowiekiem; błogosławieństwo nie przeobraża go, ale zmusza niekiedy do wzięcia roli i przestrzegania jej tekstu. Chodzi na tym świecie tylko o to, aby wiedzieć, do kogo się ktoś zwraca: czy do istoty rzeczywistej, czy przybranej, do osoby czy do maski.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Sprytna kobieta, na przykład (sprytna kobieta wie tyle rzeczy!), nie powinna się mylić, jak sądzę, co do prawdziwego charakteru człowieka: powinna czytać w nim od pierwszego rzutu oka.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Mam wrażenie, że pani coś bardzo na tym zależy. Sprytna kobieta, nieprawdaż, pani, powinna umieć odróżnić męża od człowieka. Jak pani jest uczesana? Miała pani dopiero co masę kwiatów na głowie.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Jest w tym coś prawdy; i wyznam pani, zawsze raziło mnie postępowanie mężczyzn w tej mierze. Nie wiem, skąd im się bierze ta mania panowania, która zyskuje im tylko nienawiść.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Bardzo szczere; nie rozumiem, jak można sobie wyobrażać, iż dlatego, że ktoś znalazł w czyichś oczach łaskę dziś wieczór, jest w prawie nadużywać tego jutro.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Możebne[37]; dzisiejsze miłostki są istnym małżeństwem; kiedy zaś chodzi o ślub, warto się namyślić.
CHAVIGNY
Ma pani po tysiąc razy słuszność. Niechże mi pani powie, dlaczego tak jest? Czemu tyle komedii, a tak mało szczerości? Czy ładna kobieta, która się chce zawierzyć taktownemu mężczyźnie, nie umie go rozpoznać? Wszak nie sami głupcy są na ziemi.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Ale przypuszczam, iż trafem znajdzie się człowiek, który na tym punkcie nie dzieli mniemania głupców: i przyjmuję, iż zdarzy się sposobność, w której można być szczerym bez niebezpieczeństwa, bez ukrytej myśli, bez obawy niedyskrecji.
Przypuszczam, że ktoś powie kobiecie: „Jesteśmy sami, jest pani młoda i ładna, mam o pani sercu i umyśle mniemanie tak wysokie, jak na to zasługują. Tysiąc zapór nas dzieli, tysiąc przykrości czeka nas, gdybyśmy próbowali spotkać się znów jutro. Pani duma nie chce jarzma, pani przezorność nie chce więzów; nie potrzebuje się pani obawiać ani jednego, ani drugiego. Nie żąda nikt od pani ani zaklęć, ani obietnic, ani ofiary; jedynie uśmiechu tych różowych ust i spojrzenia tych prześlicznych oczu. Niech się pani uśmiecha, dopóki te drzwi są zamknięte; wolność pani jest na progu; odzyska ją pani, opuszczając ten pokój. To, co się ściele do pani stóp, to nie rozkosz bez miłości, to miłość bez utrapień i bez goryczy; to kaprys, skoro o nim mówimy: nie ślepy kaprys zmysłów, ale kaprys serca, który chwila rodzi, a którego wspomnienie jest wieczne”.
PANI DE LÉRY
Wspominał pan o komedii; widzę, że w potrzebie umiałby pan ją zagrać i to wcale niebezpieczną. Mam ochotę mieć kaprys, zanim odpowiem na to przemówienie. Zdaje mi się, że chwila jest po temu, skoro pan bronisz właśnie jego tezy. Czy ma pan talię kart?
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Niech mi pan da; mam swoją fantazję, pan zaś obowiązany jest być posłusznym, jeżeli nie chcesz przeczyć samemu sobie.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Z całego serca; ale zatrzymuję czerwoną i mimo że jej kolor przyprawił mnie o przegraną, nie będę jej tego nigdy wymawiał; wiem bowiem równie dobrze jak pani, czyja ręka ją robiła.
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
CHAVIGNY
Ale kto mógł pani powiedzieć, że ja myślę o tej kobiecie? Och! nie ją z pewnością poproszę o chwilę szczęścia; nie ona mi je da, to pewne!
PANI DE LÉRY
Ani ja też nie, panie de Chavigny. Uczynił mi pan małą ofiarę, to bardzo dwornie z pańskiej strony; ale nie chcę pana oszukiwać: czerwona sakiewka nie moim jest dziełem.
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Ładniejsza ręka od mojej. Małżeństwo, Mężczyzna, Kobieta, Mąż, Kochanek, Podstęp, Tajemnica, Przemiana, Miłość, MądrośćRaczy pan zastanowić się trochę i wyjaśnić znowuż mnie tę małą zagadkę. Złożył mi pan w przystępnych słowach oświadczyny bardzo pochlebne; ukląkł pan na oba kolana i to, zważ pan, na gołej posadzce; zażądałam niebieskiej sakiewki, pozwolił mi pan ją spalić. Czymże ja jestem, powiedz mi pan, aby zasługiwać na to wszystko? Co we mnie widzisz tak nadzwyczajnego! Niebrzydka jestem, to prawda; jestem młoda, mam małą nogę, przyznaję. Ale, ostatecznie, to nie jest tak rzadkie. Gdybyśmy sobie dowiedli wzajem, ja, że jestem kobietą łatwą, a pan, że jesteś nicponiem, jedynie dlatego, że jest północ i że znaleźliśmy się sam na sam, zyskalibyśmy, w istocie, bardzo heroiczny fakt do zanotowania w naszych pamiętnikach! A to przecież wszystko, nieprawdaż? I tego, czego mi pan użycza, śmiejąc się, co pana nie kosztuje nawet chwili żalu, tej błahej ofiary, którą czynisz dla jeszcze błahszego kaprysu, odmawiasz jedynej kobiecie, która pana kocha, jedynej, którą pan kochasz!
CHAVIGNY
PANI DE LÉRY
Niech pan mówi ciszej, oto Matylda wraca, a równocześnie powóz zajeżdża po mnie. Nie mam czasu roztrząsać panu sumienia; jesteś człowiekiem z sercem i serce pańskie uczyni to za mnie. Jeżeli ujrzysz, że Matylda ma oczy czerwone, obetrzyj je tą sakiewką, którą łzy jej poznają; to pańska dobra, dzielna i wierna żona spędziła dwa tygodnie nad tą robotą. Do widzenia; dziś będzie się pan na mnie dąsał, ale jutro zmieni się to w nieco przyjaźni, a wierzaj mi pan, to więcej warte niż kaprys. A jeżeli trzeba go panu koniecznie, masz oto Matyldę, śliczny kaprys na wypełnienie dzisiejszego wieczoru. Pozwoli panu, mam nadzieję, zapomnieć o innym, o którym nikt w świecie, nawet ona, nie dowie się nigdy.
CHAVIGNY
Przepraszam panią, owszem, dowie się i nie zapomnę nigdy przysłowia, że młody proboszcz miewa najlepsze kazania.
Przypisy
ludwik a. luidor (fr. Louis d'or: złoty Ludwik) — złota moneta francuska z podobizną króla, bita w latach 1640–1791; ludwikami nazywano później tradycyjnie złote 20-frankówki. [przypis edytorski]
Strauss, Johann Baptist (1804–1849) — austriacki kompozytor, dyrygent i skrzypek; autor tańców (poza walcami również polki, kadryle, kotyliony oraz marsze); ojciec Johanna Straussa, również kompozytora, autora słynnych operetek i walców. [przypis edytorski]
sukcesja — dziedziczenie, przejęcie po kimś stanowiska i praw, np. dziedziczność tronu; spadek, spuścizna. [przypis edytorski]
kolor perukarzy — fr. bleu perruquier a. bleu de perruquier, czyli niebieski perukarski, oznacza kolor intensywnie, jaskrawo niebieski, jakim malowali swoje sklepiki perukarze. [przypis edytorski]
Gdybyś je była widziała — przykład użycia czasu zaprzeszłego, wyrażającego czynność wcześniejszą niż opisana czasem przeszłym lub, jak w tym przypadku, niezrealizowaną możliwość; dziś: gdybyś je widziała. [przypis edytorski]
berżerka — zdr. od berżera (fr. bergere); wygodny, wyściełany fotel z pełnym, cofniętym oparciem i luźno położoną poduszką na niskim, szerokim siedzeniu. [przypis edytorski]
dzieciństwo (daw.) — dziecinada, rzecz dziecinna; właściwa dzieciom, a nie dojrzałym ludziom. [przypis edytorski]
Inwalidzi — fr. Les Invalides; kompleks budynków w Paryżu, na lewym brzegu Sekwany; składa się z Pałacu Inwalidów (dawniej szpital i pensjonat dla inwalidów wojennych, obecnie Muzeum Armii) i Kościoła Inwalidów. [przypis edytorski]
Bastylia — twierdza wybudowana w XIV wieku pod Paryżem, późniejsze więzienie. Zdobyta na początku rewolucji francuskiej przez lud Paryża, 14 lipca 1789 roku, później zburzona. [przypis edytorski]
„Revue des Deux Mondes” (fr.: Przegląd dwóch światów) — fr. czasopismo literacko-kulturalne ukazujące się od 1829. Na jego łamach publikowało wielu wybitnych pisarzy. [przypis edytorski]
George Sand (1804–1876) — właśc. Armandine Aurore Lucille Dudevant, po mężu Dupin; francuska pisarka epoki romantyzmu; autorka wielu powieści; kochanka Alfreda de Musseta i Fryderyka Chopina. [przypis edytorski]
Otello — bohater sztuki Szekspira o takim samym tytule; synonim zazdrosnego do szaleństwa męża. [przypis edytorski]