- Błądzenie: 1
- Drzewo: 1
- Emigrant: 1
- Las: 1
- Modlitwa: 1
- Ojczyzna: 1
- Polska: 1
- Ptak: 1
- Sielanka: 1
- Tęsknota: 1
Uwspółcześnienia:
pisownia joty:
liljowe -> liliowe
pisownia łączna i rozdzielna: naprzemiany -> na przemiany;
interpunkcja: Jak chleb, pachnie i jak miody. -> Jak chleb pachnie i jak miody.
Maria KonopnickaNa obczyźnie
Jaskółeczka smętnie nuci,
Skrzydełkami wiatr rozmiata…
Wie, ot, z gniazdka że wylata,
Ale nie wie — czy powróci.
I
1Myśl się moja mgłami ściele
Na te pola, na te łąki,
Gdzie liliowe kwitną dzwonki,
Gdzie złociste brzęczą trzmiele.
5
Nic nie widzę dookoła,
Tylko nasze ciche łany,
Tylko nasze zbożne
[1] sioła
[2].
Co bolało — już nie pomnę,
10Ognie zgasły, przyschły rany…
Tylko szumy gdzieś ogromne
Słyszę z ciszą na przemiany
[3].
Kosowica
[4] z brzękiem płynie
Przez pszeniczne, złote szlaki;
15Słońce jarzy się w kalinie,
Lecą pieśnie — niby ptaki…
To rozhuknie echem niwa,
To zaśmieje się, jak żywa…
A jak trzcina, grube kłosy
20Z chrzęstem lecą na pokosy
[5].
Hej, gromada, wy, gromada!
Czy o bracie zapomnieli?…
Cichość… nocka przędzie blada
Srebrne nici swej kądzieli.
II
25Już najgorsza taka droga,
Już najgorsze takie wrota,
Co wywodzą z twego proga,
Chato moja! — Moja złota!
30Najsmutniejsza taka dola,
Co wypędza het, za morza,
Z swojej ziemi, z swego pola.
Choćby ci też gdzie świeciły
Trzy księżyce i trzy słońca,
35Już ty własnej nie masz siły,
Już twa dusza jest mdlejąca.
Choćby tobie dwoje żniwo,
Choćby w żniwie dwoje plonu,
Zawsze tęsknisz do zagonu,
40Coś go orał sochą
[6] krzywą.
Zawsze dusza ci ucieka
Za te góry, za te wody,
Zawsze chata ci daleka,
Jak chleb pachnie i jak miody.
45I z ptaszyną oną lotną,
Co po skraju niebios płynie,
Duszę puszczasz swą samotną
Ku zagrodzie… ku rodzinie…
III
Oj, ty morze, sine morze,
50Oj, ty drogo korabiowa
[7]!
Z trudna tutaj się uchowa,
Co wyrosło na ugorze.
Dech wydychał za swojemi
[8]…
55Truchleją mi oto kości,
Że na obcej legną ziemi…
Żeby chociaż jeden dzionek,
Choć ostatnie piersi tchnienie…
Choć śmiertelny z wieży dzwonek
60Na wieczyste odpocznienie…
Żeby chociaż trumna z sosny,
Co wyrosła w naszym boru
[9]…
Żebyż hejnał on żałosny:
«Niebieskiego Pani dworu…»
65Żeby chociaż krzyż u drogi
Na ostatnie te noclegi…
Żebyż wiosną białe głogi,
Żebyż zimą białe śniegi…
Cicho gasną złote zorze,
70Wiatr porywa moje słowa…
Oj, ty morze, sine morze,
Oj, ty drogo korabiowa!
IV
Żeby gdzieś wędrować światem,
75Jać się trzymał, jak jemioła,
Żywiciela mego sioła.
Świeciły mi różne zorze,
Ta gasnąca i ta złota…
A kto kiedy wiedzieć może,
80Jaka burza nim pomiota?
Poiły mnie różne zdroje,
Jeden śmiercią, drugi mocą,
A kto przyśni, choćby nocą
Wszystkie ciężkie drogi swoje.
85Oj, ptaszyny wy lecące,
Wy żałosne wędrowniki!
Leciałby ja — gołąb dziki —
Tam… za wami… pod to słońce…
90Pod jutrzenne te kolory,
Na mazurskie nasze piaski,
Na sosnowe nasze bory…
Leciałbym ja dniem i nocą
95Na te łany, co się złocą
Mazowieckim naszym chlebem.
V
Co po chlebie — kiedy dławi?
Co po miodzie — kiedy truje?
Czasem to ci tak sumuję,
100Że jak żywa mi się jawi
Ona dawna moja bieda,
One dawne ciężkie znoje,
Ono wszystko drogie moje,
Co nawrócić się już nie da.
105Oj, wziąłbym ja dziś na siebie
I nie takie jeszcze brzemię
I o czarnym kopał chlebie
Płonny
[13] ugór… płonną ziemię.
Oj, wziąłbym ja na ramiona
110I nie takie jeszcze krzyże,
Bylem wiedział, ty, rodzona,
Że do ciebie się przybliżę…
Jako czajki te nabłotne,
Za łąk twoich drżę zapachem…
115Dajże czoło mi samotne
Ukołysać pod twym dachem!
Tu bo serca nic nie bawi,
Nic tu duszy nie lubuje
[14]…
Co po chlebie — kiedy dławi?
120Co po miodzie — kiedy truje?…
VI
Sioło mi się śni ojczyste…
One
[15] olsze ponad strugą,
One lipy rozłożyste…
125One lasy, one knieje,
One dęby pradziadowe…
I aż chwytam się za głowę,
I aż w piersiach coś się dzieje…
Pod okiścią
[16] stoją bory,
130Drobny śnieżek puchem prószy,
Jamnik wietrzy lisiej nory,
Huk siekiery słychać w głuszy…
Aż tu patrzę — wiosna wstaje,
Młody liść się winie
[17] drzewem,
135Brzmią dąbrowy, brzęczą gaje
Rozhukliwym ptasim śpiewem…
Ja się budzę cały w męce,
Pot na czole stoi rosny
[18] —
I wyciągam obie ręce
140Do tej zimy — do tej wiosny…
VII
Przeżegnam się do pacierzy,
A gdy w cichość głos uderzy,
To aż w sobie się przelęknę.
145I już dusza taje rosą,
Jak gdy słonko szron zagrzeje —
Już się echem pieśnie niosą,
Co je lud pod krzyżem pieje…
Za daleką gdzieś drużyną
150Jąkam: Święty! Święty Boże!
A u stóp mi falą siną
Huczy wielkie, gniewne morze…
VIII
PtakOj, ty ptaszę wichrem gnane,
Ty jaskółko czarna, hoża,
155Nigdyż patrzeć nie przestanę,
Tam — za góry, tam — za morza?
Od godziny do godziny
Tęskna w duszy bije troska:
Gdzie to dym mej chaty siny,
160Gdzie to cicha moja wioska?
Jaskółeczka na skraj gniazda
Piersią pada, tuli dzieci,
A mnież błędna moja gwiazda
Do mogiły gdzie doświeci?…