Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Szacowany czas do końca: -
William Shakespeare (Szekspir), Król Lear
  1. Bieda: 1
  2. Bogactwo: 1
  3. Córka: 1 2
  4. Dziecko: 1
  5. Gwiazda: 1 2
  6. Kara: 1
  7. Kobieta: 1
  8. Księżyc: 1
  9. List: 1
  10. Los: 1
  11. Miłość: 1 2
  12. Niebo: 1
  13. Ojciec: 1 2
  14. Prawda: 1
  15. Rozum: 1
  16. Seks: 1
  17. Sen: 1
  18. Serce: 1
  19. Słońce: 1
  20. Słowo: 1 2
  21. Strój: 1
  22. Szaleniec: 1
  23. Wierzenia: 1 2
  24. Wina: 1
  25. Władza: 1

Informacja o dokonanych zmianach

Uwspółcześnienia we „Wstępie”:

Fleksja, np. swojemi -> swoimi; Kent'a -> Kenta.

Pisownia małą/wielką literą, np. Oksfordski -> oksfordzki.

Pisownia joty, np.: archidyakon -> archidiakon; Kambryi -> Kambrii; genijalny -> genialny.

Zmiany leksykalne, w tym ortograficzne, np.: Oksfordski -> oksfordzki; bretańskiej -> brytańskiej; White-Hall -> White Hall; tłómaczy -> tłumaczy; clowna -> klauna.

Pisownia łączna/rozdzielna, np: nie znający -> nieznający; odrazu -> od razu.

Interpunkcja. Uwspółcześniono interpunkcję, dostosowując ją do obowiązujących zasad.

Składnia.

jest piękniejszem (…) prawdziwszem -> jest piękniejsze (…) prawdziwsze; wydało się niesprawiedliwem i okrutnem -> wydało się niesprawiedliwe i okrutne.

Inne zmiany: Usunięto wyjaśnienia co do wymowy nazwisk w liście osób dramatu: Lir; Maps, Ues itp.; usunięto we wstępie skrót: d.

Błędy źródła:

własego -> własnego
wątpienienia -> wątpienia
jeszczcze -> jeszcze
przedpotowego -> przedpotopowego

Uwspółcześnienia w tekście głównym:

Fleksja, np. przejrzej -> przejrzyj; spojrzej -> spojrzyj; podejrzywać -> podejrzewać; drzej -> drzyj; mojem -> moim, tem -> tym; niczem -> niczym; własnemi -> własnymi itp., ośm -> osiem; argumenta -> argumenty; przywięzują -> przywiązują; zwodźcie -> zwódźcie; królowę -> królową.

Ubezdźwięcznienia, np. blizkości -> bliskości.

Pisownia joty, np.: Francyi -> Francji; Burgundyi -> Burgundii; penyonaryusza -> pensjonariusza; dyamentów -> dyjamentów (wyjątkowo: żeby nie zmieniać rytmu wiersza); dyabeł -> diabeł.

Pisownia łączna/rozdzielna np.: jakto -> jak to; troniebym -> tronie bym; dobrzebyś -> dobrze byś; nigdyby -> nigdy by; zrobićby -> zrobić by; nie wiele -> niewiele; niedawać -> nie dawać; niema -> nie ma; na prawdę -> naprawdę; w koło -> wkoło; na raz -> naraz; czegobądź -> czego bądź.

Zmiany leksykalne, w tym ortograficzne: tłomaczą -> tłumaczą; mógłeś -> mogłeś; chałastra->hałastra; Ajaxa -> Ajaksa; śpilki -> szpilki; pomódz -> pomóc; zyz -> zez; niewinniątko -> niewiniątko; sukiennicki -> sukienniczy; halebardy -> halabardy.

Składnia: co idą za nosem, kierują oczy -> co idą za nosem, kierują oczyma

Inne zmiany: Król francuski -> Król Francji, Lear -> Król Lear (w oznaczeniu osób w didaskaliach).

Uwspółcześniono interpunkcję zgodnie z obowiązującymi zasadami. Przykłady szczególne:

Ha! ha! ha! -> Ha, ha, ha!;
Orszak pięćdziesięciu? Czy to nie dosyć? -> Orszak pięćdziesięciu czy to nie dosyć? (zdanie podzielone na dwa wersy)

Błędy źródła: powiedzienia -> powiedzenia; śwat -> świat; rozwiozłość -> rozwiązłość; Marmocąc -> Mamrocąc; znamiary -> zamiary; zasiągnąć -> zasięgnąć; mętswo -> męstwo; ostatną -> ostatnią; sprawcah ->sprawcach; ztary -> stary; Bnrza -> Burza; Masi->Musi; zwruszoną -> wzruszoną; Spotrzegam -> Spostrzegam; kólewska -> królewska.

William ShakespeareKról Leartłum. Leon Ulrich

Wstęp

1

Stara to jak świat legenda, jak dzieje pierwszych rodzin… Odnawiająca się do dziś dnia; jeden z tych tematów wiecznie prawdziwych, zużytych, a mimo to świeżych, które poetom najobfitszego dostarczają wątku, bo w świecie objawiają się coraz innymi przystrojone barwami, zawsze tętniące prawdą, płynące krwią naszą — napiętnowane ułomnością człowieka. W baśniach ludowych prastarych, wszystkich niemal narodów, znajdziecie tego króla w postaci żebraka, córki może przekształcone na synów i miłość milczącą, bo prawdziwą, obok chełpliwej, gadatliwej, a zmyślonej.

2

Król Lear ginie w pomroce podań odwiecznych; ze swoim nazwiskiem zaś i jako postać historyczna ukazuje się w kronice brytańskiej z legend spisanej, którą archidiakon oksfordzki, Walter Mapes przywiózł w początku XII w. do Anglii; a inny archidiakon z Monmouth, Artur Geoffroy, przełożył na język łaciński. Wace, trubadur normandzki, zrobił z niej poemat francuski w r. 1155; w XIII w. Layamon i Robert Gloucester, w XIV Piotr Langtoft i Robert Manning, w XV John Mandeville, w XVI Sackville i Spencer przerabiali to podanie, aż się stało historycznym i tak wrosło w dzieje stare, że Holinshed wpisał je w swoją kronikę, wiedząc już na pewno, że król Lear wstąpił na tron Brytanii w r. 3105, gdy Joas panował w Judei[1]. Z tak popularnej treści w r. 1594 bezimienny autor stworzył dramat, który był w r. 1605 drukowany pod tytułem: Wierna kronika historyczna króla Leara i jego trzech córek[2].

3

Autor czerpał niewolniczo z kroniki Holinsheda, sceny u niego następują w tym porządku, co w legendzie i zachowują charakter swój, który i Szekspir poszanował, uwydatniając go tylko.

4

W sztuce tej pierwotnej król Lear rozpoczyna od badania córek, dzieli swe królestwo między dwie z nich, wydziedziczając najmłodszą — Kordelia wychodzi za króla Gallów; Goneril i Ragana niewdzięcznością się ojcu wypłacają, Lear ucieka do Francji, godzi się z Kordelią i — koniec następuje szczęśliwy, gdyż pobiwszy swych zięciów, królów Kornwalii i Kambrii, starzec tron odzyskuje.

5

Wedle obyczaju ówczesnego teatru angielskiego, który wymagał, aby nawet w tragedii coś słuchaczów rozweselało, wstawiano trzy mało znaczące figury komiczne, przy królu Galii niejakiego Montforta, przy Learze powiernika Perillusa (z którego Szekspir stworzył Kenta) i jeszcze jednego bezimiennego błazna zastępującego niedołężnie genialnie u Szekspira wprowadzonego Oswalda, marszałka dworu Gonerili. Z własnego wymysłu bezimienny robotnik do materiału Holinsheda dołożył niewiele. Sztukę tę historyczno-legendową, przyobleczoną w szaty nowe Szekspir przedstawił w r. 1606 26 grudnia przed Jakubem I, w pałacu White Hall.

6

W owych czasach Lear mógł się uważać za równie historyczny obraz jak inne wzięte z dziejów Anglii; wiele w nim oprócz tego okolicznościowych było napomknień, wiele ustępów niemal proroczych… Tryb tworzenia ten sam tu, co zawsze u naszego poety, twórczość jego objawia się nie w surowym materiale, ale w ukształtowaniu go i obrobieniu, w natchnieniu życia… w odgadnięciu prawdy ludzkiej… Bierze on imiona i przedmioty znane i ulubione, a z nich lepi świat żywy…

7

Co było lalką sztywną, pod jego ręką staje się człowiekiem. Legenda ma swą logikę, której poeta nie zmienia, dopełnia ją tylko i tłumaczy charakterami. Nie potrzebuje wiele do odgadnięcia ich, znajduje jakiś odłamek przedpotopowy, jakąś cząstkę niedogniłą i z niej wskrzesza żywą postać.

8

Nie będziemy powtarzali treści znanej dramatu. Szekspir legendę wypełnił, wplatając w nią drugą, pokrewną jej naturą swą, a tej pomysł wziął z Arkadii Sidneya, czyniąc hrabiego Gloucester pokrewnym Learowi. Zakończenie zmienił poeta na korzyść tragedii; artystycznie jest ono u niego piękniejsze, a razem moralnie prawdziwsze. Sprawiedliwość nie przychodzi na tym świecie, nie domierza się widomie — rzadko cnota dostępuje tryumfu i dlatego właśnie jest cnotą, że się go nie spodziewa, że nań nie rachuje. U Szekspira też umiera Kordelia i ojciec kończy życie przy jej zwłokach.

9

To zakończenie ludziom rutyny i nawyknienia wydało się niesprawiedliwe i okrutne. Johnson wyrzuca Szekspirowi, iż cnocie natychmiast nie dał zapłaty należnej; Garrick, jak w Romeo i Julii, dorobił tu zakończenie inne dla przypodobania się tłumowi i rozwiązania trywialnego, wedle ogólnej reguły.

10

Rozpatrzywszy źródła, z których poeta czerpał do Leara wszystko, co mógł zapożyczyć z powieści i legendy, na ostatek ze starej sztuki tego samego nazwiska i treści — możemy ocenić cały kunszt i siłę jego twórczą. Związanie umiejętne dwóch historii Leara i Gloucestera, układ, budowa są samodzielne i dramat podnoszą ponad wiek, w którym się ukazał na scenie.

11

Charakterem tragicznym, rozmiarem tych dzikich obrazów rozkiełznanych namiętności poeta bez wątpienia chciał i z wiedzą a umyślnie malował tymi barwami wieki odległe, pogańskie czasy, pierwotne dzieje zamierzchłej epoki.

12

Guizot dostrzega ślady tej intencji w samym nawet języku, który niekiedy przybiera pewne formy archaiczne, dla nas to wyraźniejsze jest jeszcze w kroju i budowie dramatu. Jest to świat przedchrześcijański, nieznający światła objawionego i na naturalnych popędach budujący wątły porządek społeczny, który lada podmuch namiętności obala i kruszy. Wszystko tu wije się posłuszne chwilowym porywom, bez stałej zasady moralnej, bez wiedzy zła i dobra. Nic nie hamuje tych prądów burzliwych… Sam Lear występuje od razu, nawet względem córek własnych, jako wszechwładny pan, nakazujący nawet miłość i sposób, w jaki się ona ma objawiać. Gwałtowny, niepohamowany, dziki od pierwszej sceny, przechodzi w szał, gdy go dotknęło nieszczęście. Rezygnacja, przebaczenie są nieznane temu światu dzikiemu. Dziwnie fantastyczne otaczają go postacie, nadające sztuce bardziej jeszcze przejmującą tragiczność; błazen królewski urąga się boleści pana, Edgara szaleństwo odbija dziwacznie przy rozpaczy jego… wycie nieszczęśliwego, któremu przygrywa ta świstałka klauna, barwą dziką piętnują dramat.

13

Boleść najstraszliwsza miesza się z ironicznym śmiechem, wtórując mu rozpaczliwie…

14

Rodzina pogańska w istocie zda się do barbarzyńskich należeć wieków — ojciec, dzieci, bracia, żony i mężowie — wszystko to zwierzęco walczy z sobą, pożera się, krwawi, zdradza. Węzły łączące ją pękają; czuć, że tego hamulca, który przyniosło chrześcijaństwo, nie znają ci ludzie, tak jak nie znają sromoty, nie czują zgryzot i nie mają litości. Miłość sama rodzi tu nawet zepsucie — najczulej ukochani są najbardziej rozpasani — namiętności rozlewają się bezbrzeżnie, popędy unoszą bez sternika na skały, żądze są nienasycone. Poeta widocznie chciał i szukał tego wrażenia — nadał ten koloryt historyczny tragedii z wiedzą i myślą. Jest to świat przed narodzeniem sumienia, rządzony instynktami tylko, które dla niego są bodźcem i siłą, która stanowi prawo.

15

Lear tą barwą swą i potęgą poezji, która całą gamę swych tonów rozwija w nim, należy do najgenialniejszych kreacji Szekspira. W teatrze musiał on straszliwe czynić wrażenie jakby widok jakiegoś przedpotopowego świata… dobytego z fal przeszłości.

16

Angielscy krytycy epokę, w której Lear powstał, odnoszą do lat między 1603 a 1606. Nie mógł być napisany przed 1603 r., gdyż w tym roku ukazało się dzieło Dra Harsneta (Discovery of Popish Impostors), z którego wiele szczegółów zapożyczył poeta.

17

W r. 1607 dnia 26 listopada w rejestrach księgarzy londyńskich pierwsi wydawcy Butler and Jo-Busby wpisali Historię „of Kinge Lear”, którą wydali w ciągu roku 1608 trzy razy. Od tego roku do 1623, to jest do wydania zbiorowego, nie był król Lear drukowany. Pierwsze trzy druki prawie się nie różnią między sobą, następne jest widocznie poobcinane i wymagało dopełnienia z poprzednich. Dziwnym sposobem dramat tak popularny wkrótce potem tak popadł w zapomnienie, że niejaki Nohum Tate przerobił go i przywłaszczył sobie, zowiąc Szekspira tragedię: an obscure performance commended to his notice by a friend[3].

Król Lear

OSOBY:

  1. Król Lear, król Brytanii
  2. Król Francji
  3. Książę Burgundii
  4. Książę Cornwall
  5. Książę Albany
  6. Hrabia Kent
  7. Hrabia Gloucester
  8. Edgar, syn Gloucestera
  9. Edmund, syn naturalny Gloucestera
  10. Curan, dworzanin
  11. Stary Wasal Gloucestera
  12. Doktor
  13. Błazen
  14. Oswald, marszałek Gonerili
  15. Oficer w służbie Edmunda
  16. Dworzanin Kordelii
  17. Herold
  18. Orszak księcia Cornwall
  19. Goneril, córka króla Leara
  20. Regan, córka króla Leara
  21. Kordelia, córka króla Leara
  22. Orszak króla, Oficerowie, Posłańcy, Żołnierze i Służba

Scena w Brytanii.

AKT PIERWSZY

SCENA I

Pałac króla Leara.
Wchodzą: Kent, Gloucester i Edmund.

KENT

18

Myślałem, że król więcej sprzyjał księciu Albany niż Cornwall.

GLOUCESTER

19

Tak się nam zawsze zdawało; ale teraz przy rozdziale królestwa nie pokazał, którego z książąt ceni wyżej, bo części tak są odmierzone, że najskrupulatniejsze porównanie nie znajdzie różnicy.

KENT

20

Czy to nie syn twój, milordzie?

GLOUCESTER

21

Urósł moim kosztem. Tak często rumieniłem się, uznając go za syna, że teraz jestem już na to jak ze spiżu.

KENT

22

Jeszcze rozumieć nie poczynam.

GLOUCESTER

23

Ale matka jego poczęła; toteż i łono się jej zaokrągliło, i miała wprzód syna do kolebki niż męża do łożnicy. Czy czujesz teraz zapach grzechu?

KENT

24

Nie mogę pragnąć, żeby go nie było, skoro owoc tak jest piękny.

GLOUCESTER

25

Ale mam także syna według prawa, który jest o kilka lat od tego starszy, mimo tego jednak nie droższy mojemu sercu. Chociaż ten hultaj przyszedł na świat trochę bez pytania i nim po niego posłano, matka jego była piękna, a przy jego robocie było niemało radości; trzeba będzie uznać bękarta. — Edmundzie, czy znasz tego szlachetnego pana?

EDMUND

26

Nie, milordzie.

GLOUCESTER

27

To milord Kent; zapisz go sobie na przyszłość w pamięci jako mojego dostojnego przyjaciela.

EDMUND

28

Jestem na twoje usługi, milordzie.

KENT

29

Trudno cię nie kochać; pragnę też twojej bliższej znajomości.

EDMUND

30

Dołożę starania, aby stać się godnym tej łaski.

GLOUCESTER

31

Przepędził za granicą lat dziewięć i jeszcze tam wróci. — Ale król się zbliża.

Odgłos trąb za sceną. Wchodzą: Król Lear, Cornwall, Albany, Goneril, Regan, Kordelia i Orszak.

KRÓL LEAR

Monarchę Francji i księcia Burgundii
Wprowadź, Gloucesterze.

GLOUCESTER

Śpieszę spełnić rozkaz.
Wychodzi z Edmundem.

KRÓL LEAR

35
My zaś otworzym myśli naszych tajnie.
Podajcie mapę. Wiedzcie, żem podzielił
Królestwo moje całe na trzy części.
Postanowieniem moim jest niezmiennym
Od trosk zarządów starość mą wyzwolić,
40
A zostawiając młodszym siłom ciężar,
Do wrót się śmierci lżejszą czołgać nogą.
Synu mój Cornwall i ty, sercu memu
Zarówno drogi, synu mój Albany,
Za krótką chwilę córek mych posagi
45
Ogłoszę światu, aby raz na zawsze
Zamknąć drzwi wszelkim sporom i niezgodzie.
Zarazem Francji i Burgundii panom,
Których na dworze moim od tak dawna
Trzyma dla córki mej najmłodszej miłość,
50
Dzisiaj stanowczą dam także odpowiedź.
Powiedzcie córki, skoro mym zamiarem
Jest zrzec się rządów i kłopotów władzy,
Miłość, Słowo, Ojciec, Dziecko, CórkaPowiedzcie, która kocha mnie najwięcej,
By szczodrobliwość tam moją przechylić,
55
Gdzie ją pociągnie miłość i zasługa.
Pierwsza, Goneril, mów jako najstarsza.

GONERIL

Więcej cię kocham niż język wypowie,
Więcej niż światło, niż powietrze, wolność,
Więcej niż wszystkie świata tego skarby;
60
Kocham jak życie, zdrowie, piękność, honor,
Jak nigdy ojca nie kochało dziecię.
Zbyt jest ubogi język, by wyrazić
Miłość mą całą — kocham cię nad miarę.

KORDELIA

na stronie:
Co będzie mogła Kordelia powiedzieć?
65
Kochać i milczeć.

KRÓL LEAR

Od tych do tych kresów
Cieniste gaje i bogate łany,
Rozległe smugi, rzeki rybołowne
Twą są własnością i będą na zawsze
70
Twego i księcia Albany potomstwa.
A cóż mi teraz odpowie z kolei
Żona Cornwalla, Regan, druga córka?

REGAN

Z tej samej jestem gliny, co ma siostra,
Jestem jej równą i każde jej słowo
75
Zda się wyjęte z głębin mego serca.
Ja tylko dodam, co jej słowom braknie:
Nie ma uciechy na szerokiej ziemi,
Która by dla mnie urok jaki miała,
Całe albowiem szczęście moje leży
80
W twojej miłości, panie mój i ojcze!

KORDELIA

na stronie:
Biedna Kordelio! Ale nie, bo czuję,
Że miłość moja od mych słów bogatsza.

KRÓL LEAR

Tobie i twemu zostawiam potomstwu
Tę część bogatą mojego królestwa
85
Równą przestrzenią, dochodem, pięknością
Dzielnicom twojej siostrze przekazanym.
Teraz z kolei ty, moja pociecho,
Chociaż ostatnia, nie mniej przecie droga,
O której młodą ubiega się miłość
90
Wino francuskie i burgundzkie mleko,
Co powiesz ojcu, by sobie zapewnić
Trzecią, bogatszą niż sióstr twych dzielnicę?

KORDELIA

Nic.

KRÓL LEAR

Nic?

KORDELIA

95
Nic, ojcze.

KRÓL LEAR

Z niczego nic rośnie.
Przemów raz jeszcze.

KORDELIA

Ach, ja nieszczęśliwa,
Nie mogę serca mego do ust podnieść!
100
Kocham cię, panie, jak powinność każe,
Ni mniej, ni więcej.

KRÓL LEAR

Popraw twoje słowa,
Jeżeli nie chcesz twej popsuć fortuny!

KORDELIA

Ojciec, Córka, MiłośćDałeś mi życie, ojcze, wychowałeś,
105
Kochałeś, za te wszystkie dobrodziejstwa
Czczę cię i kocham, jestem ci posłuszną.
Czemuż pojęły siostry moje mężów,
Jeżeli ciebie jedynie kochają?
Być może, jeśli oddam komu rękę,
110
Że z moją ręką mąż uniesie razem
Mych powinności i względów połowę,
Bo nigdy męża jak siostry nie wezmę,
Ażeby tylko mego ojca kochać.

KRÓL LEAR

Z serca to mówisz?

KORDELIA

115
Tak jest, dobry panie.

KRÓL LEAR

Tak młoda, a tak zimna i nieczuła!

KORDELIA

Tak młoda, królu, a szczera.

KRÓL LEAR

Więc dobrze,
Niech twoja szczerość twym będzie posagiem,
120
Bo na to jasne przysięgam ci słońce,
Na tajemnice Hekaty i nocy,
Na gwiazd potęgę, których bieg po niebie
Żywotem naszym i śmiercią rozrządza,
Mojej ojcowskiej wyrzekam się pieczy,
125
Krwi obowiązków; i odtąd na zawsze
Obcą mojemu pozostaniesz sercu.
Surowy Scyta, ojciec, co pożera
Własne swe dzieci, by swój głód nasycić,
Równą przychylność w moich znajdą piersiach
130
Co ty, przed chwilą jeszcze moja córka!

KENT

Królu —

KRÓL LEAR

Milcz, Kencie! Nie stawaj zuchwale
Pomiędzy smokiem a jego wściekłością!
Jam ją nad inne kochał, ja myślałem
135
Dni moje skończyć pod czułą jej strażą.
Do Kordelii:
Precz z moich oczu! Niech w grobie spoczynku
Moim nie znajdę, jeśli nie odwracam
Na zawsze od niej ojcowskiego serca!
140
Przywołać króla Francji. Czy słyszycie?
Księcia Burgundii. Cornwall i Albany,
Część trzecią z córek dwóch weźcie posagiem.
Niech duma, którą ona zwie szczerością,
Znajdzie jej męża. Wam łącznie zostawiam
145
Władzę mą, zwierzchność, wszystkie przywileje
Towarzyszące królewskiej godności.
Sobie jedynie to zastrzegam prawo,
Że w towarzystwie stu wiernych rycerzy
W każdego domu kolejno przez miesiąc
150
Na waszym koszcie będę miał schronienie.
Królewski przy tym tytuł zatrzymuję
I blask zewnętrzny; władzę i dochody,
Drodzy synowie, w wasze składam ręce;
Na zakład tą się podzielcie koroną.
155
Daje koronę.

KENT

Learze, któregom czcił jak mego króla,
Kochał jak ojca, a jak panu służył,
Nie zapominał nigdy w swych modlitwach
Jak opiekuna —

KRÓL LEAR

160
Łuk mój natężony,
Lękaj się strzały!

KENT

Niech raczej wyleci
I w piersiach moich serce mi rozedrze!
Gdy Lear szaleje, Kent nie będzie baczył
165
Na dworskie słowa. Co zrobić chcesz, starcze?
Nie myśl, że mówić zlęknie się powinność,
Gdy się potęga chyli przed pochlebstwem,
Boć jest honoru powinnością szczerość,
Gdy obłąkanie uwodzi majestat.
170
Odwołaj sąd twój, niech chwila rozwagi
Popędliwości zmieni hydny[4] wyrok!
Głową za moje odpowiadam zdanie:
Najmłodsza córka nie najmniej cię kocha;
Serce, SłowoNie jest tych serce puste, których słowa
175
Czczym nie brzmią dźwiękiem.

KRÓL LEAR

Jeśli kochasz życie,
Ni słowa więcej!

KENT

Przeciw twoim wrogom
Życie me zawsze na rozkaz twój było
180
I bez wahania zawsze je poświęcę,
Gdzie idzie, panie, o twe bezpieczeństwo.

KRÓL LEAR

Precz z moich oczu!

KENT

Przejrzyj, królu, jaśniej,
Przy twej, jak dotąd, zostaw mnie osobie,
185
A nie odwracaj twych ode mnie źrenic!

KRÓL LEAR

Na Apollina —

KENT

Tak, na Apollina!
Na twoich bogów daremnie przysięgasz.

KRÓL LEAR

Wasalu! Zdrajco!
Kładzie rękę na mieczu.

ALBANY I CORNWALL

190
O wstrzymaj się, królu!

KENT

Zabij doktora, należną mu płacę
Na twoją szpetną sam obróć chorobę!
Odwołaj wyrok lub póki me usta
Przemówić zdolne, nie przestanę wołać:
195
Źle robisz, królu!

KRÓL LEAR

Słuchaj mnie, nędzniku,
Słuchaj na twoje należne mi maństwo!
Gdyś mnie chciał skłonić do złamania słowa,
(Czegom się jeszcze nigdy nie dopuścił)
200
Gdy się zuchwale poważyłeś stawić,
(Czego znieść broni honoru uczucie)
Oto zapłata twojej jest śmiałości:
Pięć dni ci daję, byś się zaopatrzył
W potrzebne środki przeciw nędzy życia,
205
Szóstego plecy odwróć nienawistne
Moim dzielnicom; jeśli dziesiątego
Wygnany kadłub twój jeszcze się znajdzie
Na mojej ziemi, śmierć czeka cię straszna.
Precz! Na Jowisza, nigdy tu nie wrócisz.

KENT

210
Gdy taka wola twoja, żegnaj, panie!
Tam wolność znajdę, bo tu jest wygnanie.
Do Kordelii:
Niech Bóg, dziewico, w swej cię pieczy chowa
Za myśl uczciwą i uczciwe słowa!
215
Do Regany i Goneril:
Bodaj dźwięk głośny wasz uczynkiem został!
Słowom miłości miłości czyn sprostał!
Tymi na zawsze Kent żegna was słowy,
Gdy starą nogą w świat puszcza się nowy.
Wchodzi: Gloucester z Królem Francji, Księciem Burgundii i Orszakiem.

GLOUCESTER

220
Oto król Francji i książę Burgundii.

KRÓL LEAR

Książę Burgundii, który z królem Francji
O mej się córki ubiegałeś rękę,
Do ciebie naprzód moje słowa zwracam.
Jakiego żądasz z córką mą posagu
225
Lub się usuwasz?

KSIĄŻĘ BURGUNDII

Dostojny monarcho,
Nie żądam więcej jak ofiarowałeś,
A sam mniej nie dasz.

KRÓL LEAR

Szlachetny mój książę,
230
Tak ją ceniłem, gdy mi była drogą,
Dziś spadła w cenie. Spojrzyj na nią, książę,
Jeśli w tej małej, nadobnej postaci
Coś albo wszystko z mą razem niełaską,
Ale nic więcej, jeszcze ci po myśli,
235
Weź ją, jest twoją!

KSIĄŻĘ BURGUNDII

Nie wiem, co powiedzieć.

KRÓL LEAR

Czy chcesz z wszystkimi, jakie ma, wadami
Przysposobioną gniewu mego córkę
Za posag w moje bogatą przekleństwo,
240
Której z przysięgą wyrzekłem się dzisiaj,
Czy chcesz za żonę pojąć lub odrzucić?

KSIĄŻĘ BURGUNDII

Na tych warunkach trudny wybór, królu.

KRÓL LEAR

Więc się jej wyrzecz[5], bo ci wyliczyłem
Wszystkie jej skarby.
245
Do króla Francji:
Nie mam chęci, królu,
Tej krzywdy naszej wyrządzać przyjaźni,
Bym cię z tą łączył, której nienawidzę.
Racz więc twe myśli ku godniejszej zwrócić
250
Niż ku nędznicy, której za swe dzieło
Sama natura dziś uznać się wzdryga.

KRÓL FRANCJI

O dziwy, żeby ta, która przed chwilą
Nad wszystko twemu sercu była drogą,
Pochwał twych celem, starości balsamem
255
Najkosztowniejszym, w jednym oka mgnieniu
Tak się potwornych dopuściła czynów,
Że tyle węzłów miłości stargała!
Lub czyn jej straszny jest i niesłychany,
Lub dawna ku niej miłość twoja grzeszna;
260
Lecz, by uwierzyć temu, trzeba wiary,
Której bez cudu mój rozum mi nie da.

KORDELIA

Królu, o jedną jeszcze błagam łaskę:
Skoro mi obcą ta śliska jest sztuka,
Co mówi, czego dotrzymać nie myśli,
265
Gdy mogę tylko, nim z ust wyjdzie słowo,
Spełnić uczciwe me postanowienie,
Racz sam powiedzieć, że żaden występek,
Żadne morderstwo, żaden czyn hańbiący
I żadna plama na moim honorze
270
Twej mi królewskiej łaski nie wydarła,
Ale brak tylko, co mym jest bogactwem,
Spojrzeń żebrzących wiecznie, brak języka,
Brak, który serca mego jest pociechą,
Chociaż miłości twojej mnie pozbawia.

KRÓL LEAR

275
Stokroć ci lepiej było się nie rodzić,
Niż mnie obrazić!

KRÓL FRANCJI

Jak to? I nic więcej?
Powolność ducha często niezdolnego
Wyrazić słowem, co zamierza spełnić?
280
Książę Burgundii, co powiesz dziewicy?
Miłość miłością nie jest, jeśli miesza
Zewnętrzne względy z głębokością uczuć,
Czy chcesz ją pojąć? Sama jest posagiem.

KSIĄŻĘ BURGUNDII

Daj tylko królu, co dać jej przyrzekłeś,
285
A twa Kordelia księżną jest Burgundii.

KRÓL LEAR

Nie, nie, przysiągłem i słowa nie zmienię!

KSIĄŻĘ BURGUNDII

Żal mi, lecz skoro tak straciłaś ojca,
I męża tracisz.

KORDELIA

Pokój z tobą, panie!
290
Mężem ten moim nie będzie, co mierzy
Miłość fortuną.

KRÓL FRANCJI

O piękna,
Ubóstwo skarb ci daje, opuszczenie
Urok nieznany, a wzgarda powaby.
295
Ciebie i cnoty twe łakomo[6] chwytam,
Chętnie, co inni odrzucili, biorę.
Jaki cud, Boże! To, co innych studzi,
Silniejszy ogień w moim sercu budzi.
Twa córka, królu, wzgardzona, bez wiana,
300
Dziś będzie panią pięknej Francji pana.
Książę, wodniste twoje księstwo całe,
By skarb tak drogi kupić, jest za małe.
Kordelio, żegnaj wszystkich; pokrzywdzona,
Co traci córka tu, znajdzie tam żona.

KRÓL LEAR

305
Jest twoją, weź ją; ja sobie nie życzę
Na córki takiej poglądać oblicze,
Idź, lecz miłości mojej ci na drogę
Ni błogosławieństw moich dać nie mogę!
Książę Burgundii, racz mi towarzyszyć.
Przy odgłosie trąb wychodzą: Król Lear, Książę Burgundii, Cornwall, Albany i orszak.

KRÓL FRANCJI

310
Pożegnaj teraz siostry twe, Kordelio.

KORDELIA

Klejnoty ojca, Kordelia was żegna
Łzawą źrenicą; wiem ja, czym jesteście,
Lecz mam jak siostra wstręt niezwyciężony
Po ich nazwisku wady nazwać wasze.
315
Kochajcie ojca, ja sercom go waszym
Wedle świadectwa waszych słów powierzam.
Lecz gdybym jeszcze w łasce jego żyła,
Na lepszym tronie bym go osadziła.
Bądźcie mi zdrowe!

REGAN

320
Naszych powinności
Nie ucz nas tylko!

GONERIL

A dołóż starania,
Aby twojego męża nie obrazić,
Który żebraczkę wziął przez miłosierdzie,
325
Przeciw ojcowskiej zbuntowaną woli
Cios sprawiedliwy dotknął cię niedoli.

KORDELIA

Gdy czas chytrości kryjówki odsłoni,
Hańba dziś tajne kryjówki dogoni.
Bóg daj wam szczęście!

KRÓL FRANCJI

330
Czas nam iść, Kordelio.
Wychodzi Król Francji i Kordelia.

GONERIL

331

Siostro, niemało mam ci rzeczy do powiedzenia, które dla nas obu są bardzo wielkiej wagi. Zdaje mi się, że ojciec nasz chce się tej nocy stąd oddalić.

REGAN

332

Niewątpliwie. Udaje się do was; na przyszły miesiąc nasza będzie kolej.

GONERIL

333

Widzisz, jak zmienna jego starość; a czego byłyśmy teraz świadkami, nowym jest tego dowodem. Zawsze kochał siostrę naszą najwięcej, a sposób, w jaki ją wydziedziczył, jest wyraźnym znakiem obłąkania.

REGAN

334

Jest to wieku ułomność, choć nigdy nie umiał on być panem siebie.

GONERIL

335

W najlepszych latach siły i zdrowia zwyczajne mu były te uniesienia. Należy się więc nam przygotować w jego starości nie tylko na wkorzenione wady charakteru, ale zarazem na gwałtowne wybuchy niecierpliwości, które zwykle prowadzi z sobą gniewliwa i niedołężna starość.

REGAN

336

Czekają nas z jego strony kaprysy podobne do dzisiejszego wygnania Kenta.

GONERIL

337

Ceremonie pożegnania z królem Francji zabiorą mu jeszcze niemało czasu, naradźmy się więc spólnie. Jeśli nasz ojciec, przy swoim charakterze, zatrzyma jaką władzę, ostatnie jego rozporządzenia obrócą się na naszą tylko krzywdę.

REGAN

338

Naradzimy się o tym później.

GONERIL

339

Musimy coś postanowić, póki pora.

Wychodzą.

SCENA II

Przysionek w zamku hrabiego Gloucestera.
Wchodzi Edmund z listem.

EDMUND

340
Ty jesteś moją boginią, naturo,
I tylko twoim prawem chcę się rządzić.
Dlaczegóż mam być ofiarą zwyczajów,
Dać się narodów dziwactwom obedrzeć?
Dlatego, żem się o kilka miesięcy
345
Za bratem spóźnił? Bękart! Upodlony!
Czemu? Gdy kształty moje równie piękne,
Myśl równie wzniosła, rysy regularne,
Jak u potomka uczciwej matrony?
Bo i dlaczegóż świat nas ma piętnować
350
Plamą bękarta, upodleniem rodu,
Nas, co w gorącej kradzieży natury
Czerpiemy więcej ognia i dzielności,
Niźli potrzeba w zimnym, nudnym łożu
Na pokolenia całe wiercipiętów,
355
Poczętych między snem a przebudzeniem?
Prawy Edgarze, muszę mieć twe ziemie!
Ojciec nasz równie bękarta Edmunda,
Jak i prawego swego syna kocha.
Prawego syna, co za piękne słowo!
360
Dobrze, mój prawy! Jeśli plan się uda,
A pożądany skutek list osiągnie,
Spodlony Edmund prawego przeskoczy,
Urośnie w szczęście. Więc błagam was teraz,
Stańcie, o bogi, po stronie bękartów!
Wchodzi Gloucester.

GLOUCESTER

365
Kent tak wygnany! Francuz rozgniewany!
Król zrzekł się władzy i w nocy odjechał,
U swoich dzieci na rocznym jurgielcie[7]!
Wszystko tak nagle! Edmund! Co nowego?

EDMUND

chowając list:
Nic nowego, milordzie.

GLOUCESTER

370
Czemu ten list chowasz tak skwapliwie?

EDMUND

Nie wiem nic nowego, milordzie.

GLOUCESTER

Co za pismo czytałeś?

EDMUND

Nic, milordzie.

GLOUCESTER

374

Nic? Dlaczego więc z tak strasznym pośpiechem chowałeś list do kieszeni? Nic nie potrzebuje tak się chować. Zobaczmy; pokaż! Jeśli to nic jest, obejdę się bez okularów.

EDMUND

375

Błagam cię, panie, daruj! To list od mojego brata, którego jeszcze nie przeczytałem w całości, a o ile go przebiegłem, nie zdaje mi się odpowiedni twoim oczom.

GLOUCESTER

376

Daj mi ten list, mopanku!

EDMUND

377

Równie cię obrażę, czy go dam, czy zatrzymam. Treść, o ile mogłem zrozumieć, jest naganna.

GLOUCESTER

378

Zobaczmy, zobaczmy!

EDMUND

379

Spodziewam się, na usprawiedliwienie mojego brata, że list ten pisał jedynie, żeby wziąć na próbę moją cnotę.

GLOUCESTER

czyta:
380

„To poszanowanie, ta cześć oddawana starości, zaprawia nam życie goryczą w najlepszych latach naszej młodości, pozbawia nas dostatków aż do czasu, w którym starość nie pozwoli nam ich używać! Zaczyna mi się to wydawać głupią i nieznośną niewolą pod jarzmem zgrzybiałej tyranii, która nami rządzi nie dlatego, że ma siłę, ale dlatego, że ją cierpliwie znosimy. Przyjdź do mnie, żebyśmy się w tym przedmiocie porozumieli. Gdyby nasz ojciec chciał spać, póki go nie obudzę, używałbyś połowy jego dochodów na zawsze, a żył kochany przez twojego brata Edgara”. Hm, spisek! „Chciał spać póki go nie obudzę, używałbyś połowy jego dochodów”. Syn mój, Edgar! Miałże on rękę[8], aby coś podobnego napisać? Serce i mózg coś podobnego pomyśleć? Jak dawno list ten odebrałeś? Kto ci go przyniósł?

EDMUND

381

Nikt mi go nie przyniósł, milordzie, w tym właśnie sztuka; list ten znalazłem na oknie mojego mieszkania.

GLOUCESTER

382

Czy poznajesz w tym piśmie rękę twojego brata?

EDMUND

383

Gdyby treść była uczciwa, przysiągłbym, milordzie, że to jego ręka, ale zważając na to, co list zawiera, pragnąłbym wierzyć, że nie on to pisał.

GLOUCESTER

384

To jego ręka!

EDMUND

385

To jego ręka, milordzie, ale spodziewam się, że jego serce nie ma udziału w tym, co list zawiera.

GLOUCESTER

386

Czy nigdy poprzednio nie badał cię w tym przedmiocie?

EDMUND

387

Nigdy, milordzie. Ale słyszałem często, jak utrzymywał, że stosowną byłoby rzeczą, gdy synowie są w sile wieku a ojcowie na schyłku, żeby ojciec żył pod opieką syna, a syn zarządzał dochodami.

GLOUCESTER

388

O nikczemnik! Nikczemnik! To właśnie jego zdanie w tym liście! Obrzydły nikczemnik! Wyrodny, przeklęty, bestialny[9], gorszy od bestii nikczemnik! Idź, mopanku, wyszukaj go! W więzieniu go zamknę. Obrzydły nikczemnik! Gdzie on teraz?

EDMUND

389

Nie wiem z pewnością, milordzie. Gdybyś raczył powstrzymać twoje oburzenie przeciw mojemu bratu, póki nie znajdziesz jaśniejszego dowodu jego zamiarów, pewniejsza byłaby twoja droga; gdy przeciwnie, uciekając się do gwałtownych przeciw niemu kroków, w mylnym może sądzie o jego zamiarach, niemałą wyrządzisz krzywdę własnemu honorowi, a w jego sercu zabijesz wszelkie posłuszeństwo. Nie waham się ręczyć własnym życiem za niego. List ten pisał jedynie na wypróbowanie moich ku tobie uczuć, dostojny lordzie, a nie w żadnej niebezpiecznej myśli.

GLOUCESTER

390

Czy tak sądzisz?

EDMUND

391

Jeśli to uznasz za stosowne, milordzie, poprowadzę cię na miejsce, gdzie usłyszysz nasze w sprawie tej narady. Własnymi uszyma położysz koniec twojej niepewności, a to bez żadnej prawie zwłoki, bo jeszcze dziś wieczór.

GLOUCESTER

392

Niepodobna, aby taką był potworą!

EDMUND

393

I nie jest nią, jestem pewny.

GLOUCESTER

394

Względem własnego ojca, który go kocha tak czule, tak serdecznie! O niebo i ziemio! Edmundzie, wyszukaj go, odsłoń mi jego tajniki, błagam cię! Kieruj tą sprawą wedle twojej własnej mądrości, bo nie byłbym ojcem, gdybym był panem siebie w takim położeniu.

EDMUND

395

Wyszukam go natychmiast, milordzie. Pokieruję sprawą, jak będę mógł najlepiej i uwiadomię cię o wszystkim.

GLOUCESTERGwiazda, Niebo, Wierzenia, Słońce, Księżyc

396

Te ostatnie zaćmienia słońca i księżyca nie rokują nam nic dobrego. Choć świadomi rzeczy przyrodzonych mogą je tak lub owak tłumaczyć, to przecie ich następstwa mącą przyrodzony porządek. Miłość stygnie, przyjaźń się zrywa, rozłączają się bracia; po miastach bunty, między narodami niezgoda, w pałacach zdrada; węzły między synem a ojcem rozcięte. Ten nikczemnik przeze mnie spłodzony sprawdza przepowiednie: to syn przeciw ojcu; król nie słucha głosu natury: to ojciec przeciw własnemu dziecku. Ubiegły już najlepsze nasze lata; spiski, obłuda, zdrada i nieład burzący wszystko będą nam towarzyszyć aż do grobu! Wyszukaj tego łotra, Edmundzie! Nic na tym nie stracisz. Bądź tylko ostrożny! — Szlachetny, wierny Kent wygnany, a jego występkiem uczciwość! O dziwy!

Wychodzi.

EDMUND

397

Zabawne ludzkie szaleństwo! Gdy nasza fortuna omdlewa, najczęściej przez własne nasze błędy, składamy winę naszej niedoli na słońce, księżyc i gwiazdy, niby że zostaliśmy łotrami z konieczności, głupcami przez niebieskie zrządzenie, hultajami, złodziejami i oszustami przez sfer przewagę, pijakami, kłamcami i cudzołożnikami przez wymuszone posłuszeństwo wpływom planetarnym; słowem, że wszystkie nasze występki są tylko bożym zrządzeniem. Doskonały wykręt wszetecznika zwalić swoje koźle pociągi na gwiazdy! Ojciec mój poznał moją matkę pod ogonem Smoka, moje urodziny przypadły pod Ursa Major, stąd idzie, że jestem surowy i lubieżny; ale byłbym ja, czym jestem, gdyby i najdziewiczejsza gwiazda firmamentu błyszczała nad moim bękarctwem. Edgar! Wchodzi Edgar. Przychodzi właśnie w porę jak katastrofa w starej komedii. Moją rolą jest obłudna melancholia z towarzyszeniem westchnień pensjonariusza bonifratrów. O, te zaćmienia przepowiadają nam te niezgody; fa, sol, la, mi.

EDGAR

398

Co się to znaczy, bracie Edmundzie, w jakichże to poważnych rozmyślaniach się zatopiłeś?

EDMUND

399

Rozmyślam, bracie, o przepowiedniach, które tymi dniami czytałem, o następstwach tych zaćmień.

EDGAR

400

Czy się takiego rodzaju rzeczami zajmujesz?

EDMUND

401

Możesz mi wierzyć, że wypadki przepowiedziane sprawdziły się na nieszczęście: niezgoda przeciw naturze między dzieckiem a rodzicami; śmierć, głód, zerwanie starych przyjaźni, niesnaski w narodzie, przekleństwa i groźby królom i szlachcie; nieufność bez powodu, wygnanie przyjaciół, rozpędzenie wojsk, małżeńska niewierność i nie wiem, co tam jeszcze.

EDGAR

402

Od jakże to dawna zostałeś adeptem astronomii?

EDMUND

403

Dajmy temu pokój. Kiedy widziałeś mojego ojca po raz ostatni?

EDGAR

404

Przeszłej nocy.

EDMUND

405

Czy z nim rozmawiałeś?

EDGAR

406

Przez dwie godziny.

EDMUND

407

I rozstaliście się w dobrej komitywie? Czy nie dostrzegłeś żadnego znaku niechęci w jego słowach lub twarzy?

EDGAR

408

Najmniejszego.

EDMUND

409

Rozważ, czym mogłeś go obrazić. Radzę ci, unikaj jego obecności, póki czas nie ostudzi gniewu, który obecnie płonie w nim tak gwałtownie, żeby go ledwo śmierć twoja ugasiła.

EDGAR

410

Pewno mnie jaki łotr oszkalował.

EDMUND

411

Lękam się tego. Błagam cię, bądź cierpliwy i wyrozumiały, póki jego wściekłość nie zwolnieje. Słuchaj mojej rady; schroń się ze mną do mojego mieszkania, gdzie rzeczy tak urządzę, że sam usłyszysz moją rozmowę z milordem. Proszę cię, idź tam; oto mój klucz, a wychodząc na ulicę, wychodź zbrojno[10].

EDGAR

412

Zbrojno, bracie?

EDMUND

413

Bracie, daję ci najlepszą radę. Jestem łotr, jeżeli się tam warzy co dobrego dla ciebie. Powiedziałem ci, com widział i co słyszałem, łagodząc tylko rzeczy, o ile można, bo nic ci dać nie potrafi dokładnego obrazu groźnej rzeczywistości. Proszę cię, oddal się.

EDGAR

Czy zobaczę cię wkrótce?

EDMUND

415
Licz na moje usługi w tej sprawie.
Wychodzi Edgar.
Zbyt łatwowierny ojciec, brat szlachetny,
Którego serce podstępom tak obce,
Że nie jest zdolny innych podejrzewać.
420
Jak łatwo głupią osiodłać uczciwość!
Widzę dokładnie cały bieg tej sprawy.
Których ród nie dał, dowcip da mi niwy:
Do moich celów nie ma drogi krzywej.
Wychodzi.

SCENA III

Sala w pałacu księcia Albany.
Wchodzą: Goneril i Oswald.

GONERIL

Czy prawda, że mój ojciec uderzył mojego dworzanina za to,
425
że łajał jego błazna?

OSWALD

Prawda, pani.

GONERIL

We dnie i w nocy krzywdzi mnie, co chwila
Jakichś się nowych dopuszcza wybryków,
Które porządek domu wywracają.
430
Ale nie myślę dłużej tego znosić.
Jego rycerze co dzień niesforniejsi,
On sam o lada fraszkę nas strofuje.
Nie chcę go widzieć, gdy z łowów powróci,
A zapytany, powiedz, żem jest chora.
435
Gdybyś się trochę w twej służbie zaniedbał,
Dobrze byś zrobił: za wszystko odpowiem.
Słychać rogi za sceną.

OSWALD

Już wraca, pani, słyszę odgłos rogów.

GONERIL

Ty i dworzanie byle zbyć mu służcie,
Bo pragnę, żeby skargę na was zaniósł.
440
Jeśli mu pobyt u nas nie po myśli,
Niech jedzie do mej siostry; wiem ja dobrze,
Że tam, jak tutaj, równy znajdzie opór.
Zabawny starzec, który chce używać
Tej władzy, której zrzekł się dobrowolnie.
445
Na honor, stare głupcy dziecinnieją,
Trzeba też z nimi surowo postąpić,
Gdy zaczynają pieszczot nadużywać.
Pamiętaj o tym, co mówię.

OSWALD

Pamiętam.

GONERIL

450

Traktujcie jego rycerzy z większą oziębłością, mniejsza, co z tego wypadnie. Uprzedź o tym twoich towarzyszy. Chciałabym na tej drodze znaleźć sposobność wytłumaczenia się i znajdę ją. Napiszę bez zwłoki do mojej siostry, aby poszła za moim przykładem. Przygotujcie wszystko do obiadu.

Wychodzą.

SCENA IV

Sala w pałacu księcia Albany.
Wchodzi: Kent przebrany.

KENT

Jeśli potrafię równie dobrze nadać
Moim wyrazom obcy im wprzód akcent,
Dobiegną celu moje dobre chęci,
W których zmieniłem moją postać całą.
455
Wygnany Kencie, jeśli ci się uda
Usłużyć panu, który cię potępił,
Na jaw wystąpi wierna twa gorliwość.
Odgłos rogów za sceną. Wchodzą: Król Lear, Rycerze i Orszak.

KRÓL LEAR

458

Bylem nie czekał jednej chwili na obiad! Idź, każ go zastawić. Wychodzi Sługa. A to co się znaczy? Co ty za jeden?

KENT

459

Człowiek, panie.

KRÓL LEAR

460

Jakie twoje rzemiosło? Czego od nas żądasz?

KENT

461

Moim rzemiosłem jest nie być gorszym od tego, czym się być zdaję; służyć wiernie temu, który mi zaufa; kochać uczciwego; przestawać z mądrym a małomównym; lękać się sądu; bić się, gdy nie ma wyboru, a ryb nie jadać.

KRÓL LEAR

462

Co ty za jeden?

KENT

463

Uczciwe człeczysko, a ubogie jak król.

KRÓL LEAR

464

Jeśli jesteś tak ubogi na poddanego, jak on na króla, to niewątpliwie dość jesteś ubogi. Czego żądasz?

KENT

465

Służby.

KRÓL LEAR

466

U kogo?

KENT

467

U ciebie, panie.

KRÓL LEAR

468

Czy znasz mnie, człowieku?

KENT

469

Nie, panie, ale widzę coś w twojej twarzy, co mi daje chęć nazywać cię panem.

KRÓL LEAR

470

Co takiego?

KENT

471

Władzę.

KRÓL LEAR

472

Jaką możesz oddać mi usługę?

KENT

473

Mogę uczciwie zachować tajemnicę, cwałować na koniu, biegać, popsuć zabawną historię w opowiadaniu, a proste zlecenie po prostu wypowiedzieć. Wszystko, do czego są zdolni zwyczajni ludzie i ja potrafię wykonać, ale głównym moim przymiotem jest gorliwość.

KRÓL LEAR

474

Jaki twój wiek?

KENT

475

Nie jestem ani tak młody, żebym się zakochał w kobiecie dla jej głosu, ani tak stary, żebym za nią szalał dla jakiej bądź przyczyny. Na moich barkach czterdzieści i osiem lat niosę.

KRÓL LEAR

476

Chodź ze mną, będziesz moim sługą. Jeśli nie będziesz mi po obiedzie wstrętniejszy, nie tak prędko się rozstaniemy. Obiad! Hej tam, obiad! — Gdzie jest ten hultaj, mój błazen? Idź i przywołaj tu mojego błazna. Wchodzi Oswald. A, to ty, mopanku? Gdzie moja córka?

OSWALD

477

Z przeproszeniem —

Wychodzi.

KRÓL LEAR

478

Co ten pachołek tam mruczy? Przywołaj mi tego ciurę! — Gdzie błazen mój? Hola! Zdaje mi się, że śpi świat cały. No, gdzie ten kundel?

RYCERZ

479

Powiada, panie, że córka twoja chora.

KRÓL LEAR

480

Dlaczego niewolnik ten nie wrócił na moje zawołanie?

RYCERZ

481

Wręcz mi odpowiedział, panie, że nie chce.

KRÓL LEAR

482

Że nie chce!

RYCERZ

483

Nie wiem, milordzie, co się tu święci, ale moim zdaniem wasza wysokość nie znajduje przyjęcia z tą samą uroczystą życzliwością, do której nawykła. Widoczny jest ubytek życzliwości tak we wszystkich sługach, jak w samym księciu i twojej córce.

KRÓL LEAR

484

Ha, czy tak mówisz?

RYCERZ

485

Przebacz mi, proszę, milordzie, jeśli się mylę, ale moja powinność milczeć mi zabrania, gdzie widzę krzywdę waszej wysokości.

KRÓL LEAR

486

Przywodzisz mi na myśl moje własne spostrzeżenie; uderzyło mnie w ostatnich czasach pewne niedbalstwo; ale wolałem oskarżać moją własną, zbyt drażliwą niecierpliwość, niż widzieć w tym wyrachowaną i rozmyślną obrazę. Wglądnę ja w to bliżej. — Ale gdzie mój błazen? Od dwóch dni go już nie widziałem.

RYCERZ

487

Od czasu oddalenia się naszej młodej pani do Francji, błazen niemało podupadł na siłach.

KRÓL LEAR

488

Nie mówmy o tym więcej; nie uszło to mojej baczności. Idź i powiedz mojej córce, że chciałbym z nią mówić. A ty przywołaj tu mojego błazna. Wraca Oswald. A, ty mopanku, przybliż się, mopanku! Czy wiesz ty, kto ja jestem, mopanku?

OSWALD

489

Pani mojej ojcem.

KRÓL LEAR

490

„Pani mojej ojcem”! Pana twojego ciuro! ty psie sk…synie, ty niewolniku, ty kundlu!

OSWALD

491

Nie jestem ani tym, ani owym, milordzie, z przeproszeniem.

KRÓL LEAR

492

I ty śmiesz się ze mną mierzyć oczyma, ty hultaju?

Uderza go.

OSWALD

493

Nie chcę, aby mnie tak traktowano, milordzie.

KENT

494

I nie chcesz usiąść na podstawionym ci stołku, nikczemny piłkarzu?

Obala go uderzeniem w nogę.

KRÓL LEAR

495

Oddałeś mi usługę; zasłużyłeś na moją miłość.

KENT

496

Wstań, mospanie i zmiataj! Nauczę cię lepiej znać różnicę między ludźmi. Zmiataj, zmiataj! Jeśli chcesz zmierzyć powtórnie długość twojego głupiego kadłuba, zostań; ale radziłbym ci zmiatać. Czy masz choć trochę rozumu? Żwawo!

Wypycha Oswalda.

KRÓL LEAR

497

Raz ci jeszcze dziękuję, dobry mój przyjacielu. Weź ten zadatek twojej płacy.

Daje pieniądze Kentowi. Wchodzi: Błazen.

BŁAZEN

498

Toć i ja go wezmę na służbę. Oto mój kapturek.

Daje swój kaptur Kentowi.

KRÓL LEAR

499

Piękny mój błazenku, jak się masz?

BŁAZEN

500

Najlepiejbyś zrobił, paniczu, gdybyś wdział mój kapturek.

KENT

501

Dlaczego, błazenku?

BŁAZEN

502

Dlaczego? Dlatego, że stajesz po stronie, która wpadła w niełaskę. Wierzaj mi, jeśli nie możesz uśmiechać się, jak wiatr zawieje, zakatarzysz się niedługo. Weź przeto mój kaptur. Patrz, ten jegomość wygnał dwie ze swoich córek, a trzeciej dał błogosławieństwo mimo woli. Jeśli pójdziesz za jego przykładem, chcąc nie chcąc, musisz nosić mój kapturek. — Co tam nowego, wujaszku? Ale ja bym pragnął mieć dwa kaptury i dwie córki.

KRÓL LEAR

503

Dlaczego, błazenku?

BŁAZEN

504

Gdybym im dał całe moje mienie, zatrzymałbym przynajmniej moje kapturki dla siebie. Odstępuję ci mojego, a idź żebrać o drugi u twoich córek.

KRÓL LEAR

505

Miej się na baczności, mopanku, bo baty!

BŁAZEN

506

PrawdaPrawda jest psem, który musi chować się w psiarni; wypędzają go batogiem; ale bonońskiej suczce wolno siedzieć przy ogniu i smrodzić.

KRÓL LEAR

507

Gorzki to dla mnie kąsek!

BŁAZEN

508

Nauczę cię, mopanku, pięknej gadki.

KRÓL LEAR

509

Słucham.

BŁAZEN

510
Słuchaj, wujaszku.
Niż pokazujesz, więcej posiadaj,
Ale mniej za to, niźli wiesz, gadaj;
Mniej wypożyczaj, niźli masz grosza;
Częściej używaj niż nóg gniadosza;
515
Szczodry w słuchaniu, bądź skąpy w wierze;
Wydatki trzymaj z dochodem w mierze;
Nie goń za dziewką, wyrzecz się szklanki,
Przenoś nad wszystko własne zaścianki,
A wróżę, że ci każdy dziesiątek
520
Przyniesie więcej niźli dwie piątek.

KENT

521

To nie ma sensu, błazenku.

BŁAZEN

522

Więc to podobne do obrony niezapłaconego adwokata; za to nic, nic mi dałeś. Czy nie mógłbyś, wujaszku, wyciągnąć jakiej korzyści z niczego?

KRÓL LEAR

523

Żadnej, moje dziecko; trudno co zrobić z niczego.

BŁAZEN

do Kenta:
524

Powiedz mu, że tyle właśnie wynosi intrata jego ziemi, bo nie uwierzy błaznowi.

KRÓL LEAR

525

Gorzki to błazen!

BŁAZEN

526

Znasz ty różnicę, moje dziecko, między gorzkim, a słodkim błaznem?

KRÓL LEAR

527

Nie, mój chłopcze, naucz mnie jej.

BŁAZEN

Pana, co ci doradził, byś twe oddał ziemie,
Staw przy mnie lub sam przyjmij roli jego brzemię,
530
A słodki z gorzkim błaznem będą na usługi,
Jeden tu, w pstrej katance, a tam będzie drugi.

KRÓL LEAR

532

Więc mnie nazywasz błaznem, moje dziecko?

BŁAZEN

533

Wyrzekłeś się wszystkich innych twoich tytułów, ten jeden posiadasz od urodzenia.

KENT

534

Nie taki on to błazen jak się zdaje, milordzie.

BŁAZEN

535

Nie, na uczciwość! Panowie i wielcy ludzie nie chcą mi zostawić wszystkiego. Gdybym nawet miał i monopol błazeństwa, to i tak chcieliby mieć z niego swoją cząstkę. Panie także nie chcą mi zostawić całego błazeństwa, i one też skubią z niego, co mogą. Wujaszku, daj mi jaje, a ja ci dam dwie korony.

KRÓL LEAR

536

Co to za dwie korony?

BŁAZEN

537

Przetnę jaje na dwie połowy, zjem środek, zostaną mi z jaja dwie korony. Gdy twoją koronę na dwie części rozciąłeś, a obie oddałeś, poniosłeś swojego osła na grzbiecie przez błoto. Niewiele miałeś rozumu w twojej łysej koronie, gdy się swojej złotej wyrzekłeś. Jeśli to mówię jak błazen, którym jestem, wart chłosty pierwszy, który się na tym spostrzeże.

Śpiewa:
Dla błaznów rok to ciężki jest dosyć,
Mądrzy ich rolę grać raczą;
Nie wiedząc, jakby swój rozum nosić,
Lepiej od błaznów dziwaczą.

KRÓL LEAR

Odkądże to, mopanku, zostałeś gędźbiarzem[11]?

BŁAZEN

539

Od dnia, wujaszku, w którym swoje córki przemieniłeś na swoje matki. Bo gdy dałeś im rózgę, a spuściłeś szarawary,

Z nagłej radości płakały córki,
Mnie śpiewać kazały bole,
Że król tak wielki poszedł grać w żmurki[12]
I w błaznów stanął sam kole.
540

Proszę cię, wujaszku, przyjmij bakałarza[13], który by nauczył twojego błazna kłamać. Chciałbym gwałtem nauczyć się kłamać.

KRÓL LEAR

541

Jeśli będziesz kłamał, mopanku, dostaniesz ćwiczenie[14].

BŁAZEN

542

Nie wiem, jakie może być twoje pokrewieństwo z twoimi córkami: one chcą mnie ćwiczyć za to, że mówię prawdę; ty chcesz mnie ćwiczyć za to, że kłamię, a czasem dostaję ćwiczenie za to, że trzymam język za zębami. Wolałbym być czymkolwiek raczej niż twoim błaznem; nie chciałbym jednak być tobą, wujaszku, oberznąłeś twój rozum po obu stronach. Właśnie zbliża się jeden z twoich obrzynków.

Wchodzi Goneril.

KRÓL LEAR

543

Cóż to jest, córko? Co znaczy ta chmura na czole? Zdaje mi się, że od pewnego czasu zbyt często marszczysz czoło.

BŁAZEN

544

Byłeś paniczem, gdy nie potrzebowałeś troszczyć się o jej marszczenie; teraz jesteś zero bez liczby na początku, jam dziś od ciebie lepszy, bo jestem błaznem, a ty jesteś niczym. Do Gonerili: Tak jest, zaprawdę, będę trzymał język za zębami, bo to mi twoja twarz nakazuje, choć nic nie mówisz. Cyt, cyt!

Gdyś oddał skórkę, oddał ośrodek,
Nie dziw się, gdy cię nawiedzi głodek.
Pokazując króla Leara:
545

Oto wyłuskany strączek.

GONERIL

Nie tylko, panie, ten zuchwały błazen,
Ale i reszta twej hardej drużyny
Co chwila nowe wywołuje swary,
Których mi dłużej znosić niepodobna.
550
Myślałam długo, że raz uprzedzony
Sam nadużyciom tym położysz tamę,
Lecz z żalem widzę, że słowem i czynem
Sług twoich gwałty zdajesz się pochwalać,
A pobłażaniem we złem ich utwierdzać.
555
Gdyby tak było, ten błąd byłby godny
Słusznej nagany, naprawy niezwłocznej;
Co nam ogólne dobro nakazuje,
W twych może oczach obrazą się zdaje,
Lecz, co by dawniej mogło być obrazą,
560
Konieczność nazwie dzisiaj roztropnością.

BŁAZEN

Bo, jak wiesz, wujaszku,
Tak długo kukułkę karmiła wróblica,
Aż mamkę zjadła wychowanica.
564

A wtem zgasła świeca i zostaliśmy w ciemności.

KRÓL LEAR

565
Jestżeś ty moją córką?

GONERIL

Pragnę, byś użył swojego rozsądku,
A masz go dosyć, pragnę, byś się wyrzekł
Wybryków, które od pewnego czasu
Twój dawny dobry zmieniły charakter.

BŁAZEN

570

Czy nie pozna osieł, kiedy wóz ciągnie konia? Nuże, osiełku! Kocham cię.

KRÓL LEAR

Zna tu kto Leara? Ja Learem nie jestem;
Czy Lear tak chodzi lub czy Lear tak mówi?
Gdzie oczy jego? Lub stępiały zmysły,
Lub rozum jego zasnął letargicznie.
575
Śpię ja, czy czuwam? Nie, to być nie może!
Powiedz mi, kim ja jestem?

BŁAZEN

Leara cieniem.

KRÓL LEAR

578

Chciałbym się o tym z pewnością dowiedzieć, bo wedle świadectwa zmysłów i rozumu mógłbym mylnie przypuścić, że miałem córki —

BŁAZEN

Które chcą zrobić z ciebie posłusznego ojca.

KRÓL LEAR

580
Jak się nazywasz, piękna pani?

GONERIL

To zapytanie godne, żeby w parze
Iść z wybrykami zwykłymi ci teraz,
Lecz, proszę, zechciej myśl moją zrozumieć;
Twój wiek poważny wymaga rozsądku.
585
Trzymasz tu z sobą orszak stu rycerzy
Tak rozpasanych, nierządnych, zuchwałych,
Że obyczajem ich dwór nasz skażony
Zda się szynkownią; rozwiązłość i zbytek
Zrobiły karczmę z królewskiego zamku.
590
Sam wstyd lekarstwa bezzwłocznego żąda.
Do życzeń przeto racz się tej przychylić,
Co by rozkazać mogła, o co prosi;
Bacz zwinąć trochę orszak twój zbyt liczny,
A przy osobie swej zatrzymaj tylko
595
Ludzi wiekowi twemu odpowiednich,
Świadomych tego, czym są, czym ty jesteś.

KRÓL LEAR

Na piekła ciemność! Siodłajcie mi konia!
Zwołajcie orszak! Wyrodny bękarcie!
Nie myślę chwili dłużej cię kłopotać;
600
Jeszcze mi jedna córka pozostała.

GONERIL

Bijesz mych ludzi, a twoja hałastra
W swe sługi zmienić chce lepszych od siebie.
Wchodzi: Albany.

KRÓL LEAR

O biada, biada późno żałującym!
Do Albany: Przychodzisz, panie? Czy twoja to wola?
605
Odpowiedz! Konie gotujcie do drogi!
Z sercem kamiennym diable! Niewdzięczności,
Kiedy się w dziecka objawiasz postaci,
Hydniejszą[15] jesteś od morskiej potwory!

ALBANY

Miarkuj się, panie!

KRÓL LEAR

do Goneril:
610
Szpetna kanio, kłamiesz!
Orszak mój rzadkim ludzi jest wyborem,
Znających wszystkie swoje powinności,
A każdy ścisłym prawa dopełnieniem
Swego imienia utrzymuje honor.
615
O drobny błędzie, jak mi się potwornym
W Kordelii zdałeś! Jak potężny taran
Natury mojej strzaskałeś podstawy,
Wyrwałeś miłość z serca, na jej miejsce
Żółć wlałeś gorzką. Learze! Learze! Learze!
620
Uderzając się w głowę.
Bij drzwi, którymi szaleństwo się wkradło,
A rozum uciekł! Jedźmy!

ALBANY

Wierzaj, panie,
Jestem niewinny, ani mogę pojąć,
625
Co mogło takie oburzenie zbudzić.

KRÓL LEAR

Być może, panie.
Słuchaj mnie, droga bogini, naturo!
Zmień myśl, jeżeli twym było zamiarem
Stworzeniu temu dać płodność w udziale,
630
A do jej łona ponieś jałowiznę!
Wszystkie płodzenia wysusz w niej organa!
Z jej niegodnego niechaj nigdy ciała
Syn nie wyrośnie, co by ją uzacnił!
Lub, jeśli z twojej począć musi woli,
635
Stwórz dziecię z żółci, aby dla niej było
Przez ciąg żywota wyrodną męczarnią,
Okryło młode jej czoło marszczkami,
Lica jej gorzkich łez orało strugą,
Płaciło miłość, troski macierzyńskie
640
Śmiechem i wzgardą, by i ona czuła,
Że głębiej dziecka przenika niewdzięczność
Niż żmii zęby! Precz stąd, precz, co prędzej!
Wychodzi.

ALBANY

643

Przez Boga! Powiedz, jaki tego powód?

GONERIL

Nie troszcz się o to; zostaw wolną drogę
645
Zdziecinniałego starca przywidzeniom!
Wraca król Lear.

KRÓL LEAR

Co? Pięćdziesięciu na raz mych rycerzy?
Po dwóch tygodniach?

ALBANY

Co się stało panie?

KRÓL LEAR

Powiem ci. Do Goneril:
650
Na śmierć i życie! Wstyd mi, że w twej mocy
Do tego stopnia męskość moją wstrząsnąć,
Że łzy gorące, które z moich oczu
Gwałtem tryskają, robią cię ich godną.
Niech mgły i burze zwalą się na ciebie!
655
Ojcowskich przekleństw niezgłębione rany
Niechaj roztoczą istność twoją całą!
Stare me oczy, jeśli jeszcze dłużej
Łzy chcecie sączyć dla takiej przyczyny,
To sam was wydrę, rzucę was o ziemię
660
Wilżyć tam glinę! Ha! Niech i tak będzie!
Mam jeszcze córkę, która, jestem pewny,
Dziecinną miłość w sercu zachowała,
A gdy usłyszy o twej wyrodności,
Twarz twoją wilczą ręką swą podrapie.
665
Jeszcze mnie ujrzysz w dawnej mej postaci,
Którą, jak myślisz, na zawsze straciłem!
Wychodzą: król Lear, Kent i Orszak.

GONERIL

Czy uważałeś?

ALBANY

Nie mogę, Goneril,
Mimo miłości, którą mam dla ciebie,
670
Tyle być stronnym[16]

GONERIL

Dajmy temu pokój.
Hola! Oswaldzie! Do Błazna:
A ty, mości panku,
Podobno więcej hultaju niż błaźnie,
675
Idź za twym panem!

BŁAZEN

676

Wujaszku Learze, wujaszku Learze, poczekaj! zabierz z sobą błazna!

Schwytana liszka[17] w żelaznej więzi,
Razem z wzorem dobrych córek,
Dyndać na jednej będzie gałęzi,
680
Gdybym mógł kupić stryczek za kapturek.
Trudno popasać tu dłużej,
Bierz się, błaźnie, do podróży!
Wychodzi.

GONERIL

Mądry to pomysł, stu zbrojnych rycerzy!
Prawdziwie, krok to bardzo polityczny
685
Dać mu na rozkaz stu zbrojnych rycerzy,
Aby na lada sen lub przywidzenie,
Na lada skargę, na lada obrazę
Mógł siłą poprzeć swoją zdziecinniałość,
Życia naszego być panem! — Oswaldzie!

ALBANY

690
Może obawa twoja jest zbyteczna.

GONERIL

Lepszy obawy zbytek niż ufności.
Wolę uprzedzić złe, które mi grozi,
Niźli drżeć, by mnie złe nie uprzedziło.
Znam jego serce. Każde jego słowo
695
Przesyłam siostrze. Jeżeli go przecie
Chce podejmować ze stu rycerzami,
Mimo wskazanych jej niedogodności —
Oswaldzie!
Wchodzi Oswald.
700
Listy do siostry gotowe?

OSWALD

Gotowe, pani.

GONERIL

Dobierz kilku ludzi
I dalej na koń! Wyłóż jej szeroko
Wszystkie powody mej niespokojności,
705
A jeśli możesz, dodaj argumenty
Jeszcze dokładniej myśl mą stwierdzające.
Idź, nie trać czasu i wracaj co prędzej!
Wychodzi Oswald.
Nie, nie, milordzie, tę mleczną łagodność,
710
Choć jej nie ganię — przebacz mi otwartość! —
Świat więcej gani jako brak mądrości,
Niźli pochwala miękkie pobłażanie.

ALBANY

Nie wiem, jak wzrok twój daleko przenika:
Za lepszym goniąc często psujem dobre.

GONERIL

715
Więc —

ALBANY

Dobrze, dobrze; czekajmy na skutki.
Wychodzą.

SCENA V

Dziedziniec przed zamkiem księcia Albany.
Wchodzą: król Lear, Kent i Błazen.

KRÓL LEAR

717

Idź naprzód do Gloucestera z tymi listami. Nie mów mojej córce o tym, co wiesz, więcej niż potrzeba, żeby odpowiedzieć na pytania, które ci zada po odczytaniu listu. Jeśli się nie pospieszysz, stanę tam przed tobą.

KENT

718

Nie zmrużę oka, póki nie wręczę twojego listu.

Wychodzi.

BŁAZEN

719

Gdyby człowiek mózg nosił w piętach, czy by nie groziło mu odmrożenie?

KRÓL LEAR

720

Bez wątpienia.

BŁAZEN

721

Więc bądź dobrej myśli; nigdy twój dowcip nie będzie chodził w łapciach.

KRÓL LEAR

722

Ha, ha, ha!

BŁAZEN

723

Zobaczysz, że druga córka przyjmie cię uprzejmie, bo choć podobna do tej jak leśne jabłko do ogrodowego, mogę jednak powiedzieć, co mogę.

KRÓL LEAR

724

A co możesz powiedzieć, chłopcze?

BŁAZEN

725

Że smak tamtej będzie tak różny od tej smaku, jak smak leśnego jabłka od leśnego jabłka. Czy nie mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego nos ludzki stoi w pośrodku ludzkiej twarzy?

KRÓL LEAR

726

Nie.

BŁAZEN

727

No to ja ci powiem: dlatego, żeby trzymać oczy po obu stronach nosa, aby mógł człowiek dojrzeć, czego nie może zwąchać.

KRÓL LEAR

728

Pokrzywdziłem ją.

BŁAZEN

729

Czy nie mógłbyś mi powiedzieć, jak ostryga lepi swoją skorupę?

KRÓL LEAR

730

Nie.

BŁAZEN

731

Ani ja też; ale ci powiem, dlaczego ślimak ma domek.

KRÓL LEAR

732

Dlaczego?

BŁAZEN

733

Aby w nim chować głowę, a nie dawać go córkom, zostawiając własne rogi bez futerału.

KRÓL LEAR

734

Zapomnę własnej natury. Tak dobry ojciec! Czy konie moje gotowe?

BŁAZEN

735

Twoje osły poszły się tym zająć. Przyczyna, dla której siedem gwiazd nie jest więcej niż siedem, jest śliczną przyczyną.

KRÓL LEAR

736

Dlatego, że nie jest osiem?

BŁAZEN

737

Zgadłeś. Byłby dobry z ciebie błazen.

KRÓL LEAR

738

Odebrać wszystko gwałtem! Potworna niewdzięczność!

BŁAZEN

739

Gdybyś był moim błaznem, wujaszku, kazałbym cię oćwiczyć za to, że się postarzałeś przed czasem.

KRÓL LEAR

740

Dlaczego?

BŁAZEN

741

Nie należało ci się starzeć, póki nie przyszedłeś do rozumu.

KRÓL LEAR

Strzeż mnie, o Boże, strzeż mnie od szaleństwa!
Ocal mój rozum! Nie chcę być szalonym.
Wchodzi: Rycerz.

KRÓL LEAR

744

Co tam nowego? Czy konie gotowe?

RYCERZ

745

Gotowe, milordzie.

KRÓL LEAR

746

Więc idźmy, chłopcze!

BŁAZEN

Dziewica, co z mojego odjazdu się śmieje,
Żałobę po dziewictwie swym niedługo wdzieje.
Wychodzą.

AKT DRUGI

SCENA I

Dziedziniec w zamku hrabiego Gloucester.
Edmund i Curan wchodząc, spotykają się.

EDMUND

749

Szczęść Boże, Curanie!

CURAN

750

I tobie, panie! Właśnie co opuściłem twojego ojca; przyniosłem mu wiadomość, że książę Cornwall i księżna jego Regan przybędą tu do niego tej nocy.

EDMUND

751

Co ich do tego spowodowało?

CURAN

752

Nie wiem. Czy słyszałeś, jakie krążą wiadomości? Chcę mówić o nowinach, które ludzie szepcą sobie do ucha; bo dotąd są to sprawy tylko w poufałych rozmowach dotykane.

EDMUND

753

Nie słyszałem nic wcale. Powiedz mi, proszę, co to za nowiny?

CURAN

754

Czy nie słyszałeś, że jak się zdaje, przyjdzie do wojny między książętami Cornwall a Albany?

EDMUND

755

Ani słowa.

CURAN

756

To usłyszysz o tym niebawem. Żegnam cię, panie.

Wychodzi.

EDMUND

Przybywa książę! Tym lepiej, tym lepiej!
To w sprawę moją wybornie się wplata.
Ojciec na brata pozastawiał czaty;
760
Ja mam odegrać delikatną rolę;
Pośpiechu, przybądź na pomoc z fortuną!
Zejdź, bracie! Bracie, mam ci coś powiedzieć.
Wchodzi Edgar.
Ojciec mój czuwa; radzę ci, uciekaj!
765
Twoja kryjówka już mu jest wiadoma,
Ale na szczęście noc cię uratuje.
Czy nie mówiłeś źle o księciu Cornwall?
Tej nocy z wielkim zjeżdża tu pośpiechem,
Z nim Regan. Rozważ, czyś się nie wygadał
770
O jego przeciw Albany knowaniach?

EDGAR

Nie, nigdy słowa o tym nie mówiłem.

EDMUND

Ojciec się zbliża. Przebacz, dla pozoru
Muszę oręża dobyć przeciw tobie;
Ty udaj opór. A teraz uciekaj!
775
Poddaj się! Musisz iść ze mną do ojca.
Hej, światła! Hola! Uciekaj, mój bracie!
Hola, pochodni! Bądź zdrów! Nie trać czasu!
Wychodzi Edgar.
Kilka krwi kropli lepszym będą świadkiem rani się
780
Wściekłego starcia. Widziałem pijaków,
Siekących głębiej dla prostej zabawy.
Stój! Ojcze! Niktże w pomoc mi nie przyjdzie?
Wchodzą: Gloucester i Słudzy z pochodniami.

GLOUCESTER

Powiedz Edmundzie, gdzie jest ten nikczemnik?

EDMUND

Tu stał w ciemności, z dobytym orężem,
785
Mamrocąc czary, zaklinając księżyc,
By mu dopomógł —

GLOUCESTER

Lecz gdzie jest? Odpowiedz.

EDMUND

Widzisz krew moją, panie?

GLOUCESTER

Gdzie ten nędznik?

EDMUND

790
W tę uciekł stronę. Próżno usiłując —

GLOUCESTER

Hej, w pogoń za nim! Wychodzi Sługa.
A co usiłując?

EDMUND

Wciągnąć mnie, ojcze, w spiski na twe życie,
Bo mu odrzekłem, że na ojcobójców
795
Wszystkie pioruny mściwe niebo ciska,
Mówiłem, jak są potężne łańcuchy
Wiążące dziecko do ojcowskich piersi,
On też, gdy spostrzegł upór nieugięty
Przeciw wyrodnym swoim przedsięwzięciom,
800
Rzucił się na mnie z dobytym orężem,
I gdym nie myślał o zdradnej napaści,
Przeszył mi ramię; lecz gdy się przekonał,
Że mi nie brakło na duchu i woli
Stanąć w obronie dobrej mojej sprawy,
805
Może i moim przestraszony krzykiem,
Uciekł co prędzej.

GLOUCESTER

Niechże więc ucieka!
Lecz mu niełatwo skryć się na tej ziemi;
Raz schwytanego spieszny czeka koniec.
810
Pan mój łaskawy tej nocy przybywa,
Jego powagą ogłoszę po kraju,
Że ten na wdzięczność moją ma rachować,
Który zbrodniarza pod miecz przyprowadzi:
Kto go ukryje, gardłem to zapłaci.

EDMUND

815
Gdym mu odradzał występne zamiary,
A on upornie[18] w swym trwał przedsięwzięciu,
Odkryciem całej sprawy mu groziłem,
A on mi na to: «At, biedny bękarcie!
Czy myślisz, jeśli kłamstwo ci zarzucę,
820
Twe słowa ludziom wiarę jaką dadzą
W twą zacność, cnotę, wartość lub przymioty?
Nie, nie, bo proste moje zaprzeczenie
(A rachuj na nie, choćbyś miał na dowód
Własne me pismo), proste zaprzeczenie
825
Starczy, by całej sprawie dać pozory
Twych spisków, twoich knowań i podstępów.
Musiałbyś wprzódy świat cały odurzyć,
By nie pomyślał, że mnogie korzyści,
Które z mej śmierci dla ciebie urosną,
830
Nie były dosyć potężną ostrogą,
By cię do knowań na życie me popchnąć».

GLOUCESTER

O zatwardziały, o występny nędznik!
Świadectwu własnej zaprzeczyłby ręki!
Nie jam go spłodził! Słychać trąby za sceną.
835
Słyszysz? trąby księcia.
Nie wiem, dla jakich przybywa powodów.
Wszystkie mu zamknę porty; nie ucieknie;
Książę tę łaskę musi mi wyświadczyć.
Roześlę przy tym jego wizerunek,
840
Żeby na niego oko miał kraj cały.
Wynajdę sposób, ty wierny mój synu,
By ci zapewnić moich ziem dziedzictwo.
Wchodzą: Cornwall, Regan i Orszak.

CORNWALL

Ledwo żem przybył, a już, przyjacielu,
O jakże dziwnych usłyszałem wieściach!

REGAN

845
Jeśli to prawda, na zbrodnię podobną
Nie ma dość ciężkiej kary! Jak twe zdrowie,
Milordzie?

GLOUCESTER

Pani, serce moje pękło,
Pękło!

REGAN

850
Co? Chrzestny syn mojego ojca
Na twoje godził życie? Ten, któremu
Mój ojciec swoje dał imię, twój Edgar?

GLOUCESTER

O pani, wstyd mój chciałby to utaić!

REGAN

Czy nie przestawał z rozpustnym rycerstwem,
855
Ojca mojego strażą?

GLOUCESTER

Nie wiem, pani.
O, zbyt to straszny, zbyt to grzeszny zamach!

EDMUND

Tak, pani, zwykle żył w ich towarzystwie.

REGAN

To mnie nie dziwią złe jego uczucia.
860
Oni na życie starca go podszczuli,
By spólnie jego przemarnować mienie.
Dziś właśnie siostra ich postępowanie
Dokładnie w swoim opowiada liście.
Jeśli przybędą w moim osiąść domu,
865
Mnie tam nie znajdą.

CORNWALL

Ani mnie, zaręczam.
Edmundzie, mówią, że twojemu ojcu
Synowskich uczuć złożyłeś dowody.

EDMUND

Tylkom dopełnił mojej powinności.

GLOUCESTER

870
Odkrył mi jego spiski, a tę ranę
Odebrał, pragnąc zatrzymać zbrodniarza.

CORNWALL

Czyś wysłał za nim pogonie?

GLOUCESTER

Wysłałem.

CORNWALL

Jeśli go schwycą, bądź pewny, na przyszłość
875
Nikomu nowej krzywdy nie wyrządzi.
Wedle twej woli rządź moją potęgą.
A ty Edmundzie, który nam w tej sprawie
Złożyłeś dowód cnót i poświęcenia,
Będziesz na przyszłość moim, bo nam trzeba
880
Ludzi tak wiernych i tak poświęconych.
Biorę cię z sobą.

EDMUND

Możesz liczyć, panie,
Na wierność moją, jeśli nie na więcej.

GLOUCESTER

Panie, dziękuję w jego ci imieniu.

CORNWALL

885
Nie wiesz, dlaczego tutaj przybywamy —

REGAN

W niezwykłą porę, o tak późnej nocy.
Ważna to sprawa, szlachetny Gloucesterze,
W której pragniemy twej zasięgnąć rady.
Odbieram listy od ojca i siostry
890
O ich niezgodzie; uznałam za dobre
Nie z mego domu przesłać im odpowiedź;
Stąd moje do nich wyprawię poselstwo.
Pociesz się, dobry, stary przyjacielu;
Twej nam potrzebnej nie odmówisz rady
895
W sprawie najmniejszej zwłoki niecierpiącej.

GLOUCESTER

Na twe rozkazy, pani, jestem gotów;
Tymczasem przyjmij w mym domu gościnność.
Wychodzą.

SCENA II

Przed zamkiem Gloucestera.
Wchodzą z przeciwnych stron: Kent i Oswald.

OSWALD

898

Dzień dobry, przyjacielu. Czyś z tego domu?

KENT

899

Tak jest.

OSWALD

900

Gdzie możem postawić nasze konie?

KENT

901

W błocie.

OSWALD

902

Proszę cię, jeśli mnie kochasz, powiedz.

KENT

903

Nie kocham cię wcale.

OSWALD

904

W takim razie i ja o ciebie nie dbam.

KENT

905

Gdybym cię trzymał, gdzie myślę, nauczyłbym cię dbać o mnie.

OSWALD

906

Dlaczego mnie w ten sposób traktujesz? Nie znam cię wcale.

KENT

907

Ale ja znam cię dobrze, mopanku,

OSWALD

908

Za kogo mnie bierzesz?

KENT

909

Za hultaja, za łotra żyjącego niedogryzkami; za podłego, dumnego, płytkiego, żebrzącego, trójbarwnego, stofuntowego, rudnopończosznego hultaja; za procesowicza z zajęczym sercem, za sk…syna, fircyka, lizusa, dubeltowego opryszka; za gałganiarza, za łotra, co chciałby zostać rajfurem przez zbytek usłużności, a jest tylko mieszaniną hultaja, żebraka, tchórza, rajfura, a synem i dziedzicem kundlicy. Zbiję cię na kwaśne jabłko, jeśli zaprzeczysz jednej sylabie twoich przymiotów.

OSWALD

910

Co za potworne z ciebie stworzenie, że możesz tak lżyć człowieka, którego nie znasz i który cię nie zna.

KENT

911

Miedzianego czoła z ciebie pachołek, skoro utrzymujesz, że mnie nie znasz. Czy nie dwa dni temu, jak ci przystawiłem stołek i wygarbowałem ci skórę w przytomności króla? Dobądź szabli, łotrze! bo choć noc jeszcze, to księżyc świeci; na placek cię spłaszczę, ty sk…synie, obrzydliwy golibrodo! Dobądź szabli!

Dobywa szabli.

OSWALD

912

Idź sobie z Bogiem! Nie mam nic z tobą do czynienia.

KENT

913

Dobądź szabli, hultaju! Przybywasz z listami przeciw królowi; trzymasz stronę lalki próżności przeciw majestatowi jej ojca. Dobądź szabli, hultaju, albo cię zbiję na zrazy! Dobądź szabli, hultaju, i broń się!

OSWALD

914

Rety! Hola! Rozbój! Rety!

KENT

915

Rąb, niewolniku, broń się! Broń się, niewolniku, a rąb!

Bije go.

OSWALD

916

Rety! Hola! Rozbój! Rozbój!

Wchodzą: Edmund, Cornwall, Regan, Gloucester i Służba.

EDMUND

917

A to co się znaczy? Rozłączcie się!

KENT

918

A więc i z tobą, dobry chłopczyku, jeśli łaska! zbliż się, poskrobię cię, zbliż się młody paniczu!

GLOUCESTER

919

Nie gwałćcie pokoju, jeśli życie ma dla was cenę! Zapłaci gardłem, kto raz jeszcze uderzy. O co wam idzie?

REGAN

920

To są posłańcy naszej siostry i króla.

CORNWALL

921

Co dało powód do waszej sprzeczki? Mówcie!

OSWALD

922

Ledwo oddycham, milordzie.

KENT

923

Nic dziwnego, tak zmordowałeś twoje męstwo. Tchórzliwy hultaju, natura ciebie się wyrzeka; krawiec cię uszył.

CORNWALL

924

Dziwne z ciebie stworzenie; krawiec uszył człowieka?

KENT

925

Krawiec, panie! Rzeźbiarz albo malarz nie mógłby tak źle go zrobić, choćby tylko dwie godziny swoje praktykował rzemiosło.

CORNWALL

926

Powiedz, skąd wszczęła się wasza kłótnia?

OSWALD

927

Ten stary hajdamak, panie, któremu darowałem życie na prośbę siwej jego brody —

KENT

928

A ty iks, sk…synie, ty niepotrzebna litero! Milordzie, jeśli mi pozwolisz, na wapno rozdepcę tego łajdaka i potynkuję nim mury wychodka. Ulitowałeś się nad moją siwą brodą, ty pliszko!

CORNWALL

Cicho, hultaju! Czy nie znasz respektu?

KENT

930
Znam, ale swoje ma gniew przywileje.

CORNWALL

Powiedz mi, gniew twój jaki powód zbudził?

KENT

Że miecz podobny śmie nosić niewolnik,
Co odrobiny nie nosi honoru.
Tacy hultaje z uśmiechem na ustach,
935
Jak szczury święte przegryzają węzły,
Zbyt ścisłe, żeby rozwiązać je można;
I namiętności wszystkie zbuntowane
W swych panów sercu podsycają skrzętnie,
Na ogień olej, śnieg na lód ciskają;
940
Przeczą i twierdzą, i dziób zimorodka
Wedle przywidzeń panów obracają[19],
Jak pies za tropem tylko iść umieją.
Do Oswalda:
Zaraza na twą twarz epileptyczną!
945
Z mych słów się śmiejesz jak z błazeńskiej mowy?
O gdybym, gąsko, pod Sarum cię trzymał,
Do Camelotu gęgałbyś przede mną[20]!

CORNWALL

Czy oszalałeś, starcze?

GLOUCESTER

Skąd ta kłótnia?

KENT

950
Nie ma dwóch rzeczy antypatyczniejszych[21],
Jak ja z tym łotrem.

CORNWALL

Czemu zwiesz go łotrem?
W czym ci zawinił?

KENT

Twarz mi jego wstrętna.

CORNWALL

955
Może nie więcej jak moja, jej, jego.

KENT

Rzemiosłem moim, panie, szczerze mówić;
Zdarzyło mi się lepsze widzieć twarze,
Niźli te, które obecnie spostrzegam,
Na jakichkolwiek stojące ramionach.

CORNWALL

960
To jakiś ptaszek, co czasem chwalony
Za swą rubaszność, teraz afektuje
Zuchwałą szorstkość, na gwałt swej naturze
Przybiera rolę. Nie może pochlebiać!
Uczciwy prostak, prawdę musi mówić!
965
Kto się nie zgorszy, tym lepiej; kto zgorszy,
Tylko szczerotę[22] jego może ganić.
Znam ja te ptaszki; prostoty płaszcz kryje
Więcej chytrości i celów występnych
Niż czołobitne, pokorne pokłony
970
Dwudziestu dudków kornie się płaszczących.

KENT

Na prawdę, panie, a na szczerą prawdę,
A z przeproszeniem waszej dostojności,
Której wpływ niby ogień promienisty
Na jasnym czole Feba —

CORNWALL

975
Co to znaczy?

KENT

976

Zmianę mojego stylu, który się dostojnemu panu tak nie podobał. Wiem, panie, że nie jestem pochlebcą; ten, który cię oszukał udanym tonem szczerości, był hultajem, którym, co do mnie, być nie chcę, choćby mnie do tego zachęcała nadzieja ułagodzenia twojego gniewu, milordzie.

CORNWALL

Czym go skrzywdziłeś?

OSWALD

Nie skrzywdziłem wcale.
Król, a pan jego, źle myśl mą tłumacząc,
980
Niedawno rękę podniósł na mnie w gniewie,
A on, by panu swojemu pochlebić,
Podstępem z nóg mnie powalił na ziemię,
Obalonego z szyderstwem pokrzywdził,
I tyle swoim junactwem dokazał,
985
Że pochwałami swymi król obsypał
Gwałt na bezbronnym spełniony człowieku.
Zapewne pamięć tej jego dzielności
I tu mu dobyć kazała oręża.

KENT

Każdy z tych łotrów tchórzliwych językiem
990
Na tchórza zmieni samego Ajaksa.

CORNWALL

Przynieście dyby! Stary ty hultaju,
Sędziwy śmiałku! My cię nauczymy —

KENT

Za stary jestem, panie, do nauki.
Daj pokój dybom; ja królewski sługa,
995
Na króla rozkaz do ciebie przybywam;
Byłoby znakiem zbyt wielkiej pogardy
Dla pana mego dostojnej osoby,
Złośliwie w dyby kuć jego posłańca.

CORNWALL

Przynieście dyby! Na honor przysięgam,
1000
Że do południa musi w nich wysiedzieć.

REGAN

Co, do południa? Do nocy, milordzie,
I przez noc nawet.

KENT

Gdybym psem był tylko
Twojego ojca, nie powinnaś, pani,
1005
Tak mnie traktować!

REGAN

Ale tak traktuję
Jego pachołków.

CORNWALL

To jeden z paniczów,
O których nasza siostra nam donosi.
1010
Przynieście dyby!
Przynoszą dyby.

GLOUCESTER

Nie rób tego, panie!
Wiem, że zawinił; dobry król, pan jego,
Skarci go za to, lecz sromotna kara,
Którą mu grozisz, dotyka jedynie
1015
Lud najpodlejszy, ostatnią hołotę
Za kradzież albo i gorsze występki.
Król to za krzywdę weźmie osobistą,
Jeżeli jego sługa i posłaniec
Ulegnie karze tak upadlającej.

CORNWALL

1020
Odpowiem za to.

REGAN

Moja by też siostra
Jeszcze za większą wziąć mogła obrazę,
Że jej dworzanin, pełniąc jej rozkazy,
Był w tak niegodny sposób pokrzywdzony.
1025
Skujcie mu nogi! Biorą Kenta w dyby.
Idźmy teraz, panie!
Wychodzą: Regan i Cornwall.

GLOUCESTER

Żal mi cię, bracie; to wola książęcia,
Którego światu znany jest charakter:
Wstrętny mu opór. Wstawię się za tobą.

KENT

1030
Nie, dobry panie, nie rób tego, proszę!
Czuwałem, drogę odbyłem mozolną,
Część nocy prześpię, a resztę prześwistam.
Z pięt może wyróść szczęście uczciwemu.
A więc dobranoc!

GLOUCESTER

1035
Źle postąpił książę;
Czyn jego będzie na złe tłumaczony.
Wychodzi.

KENT

Dobry mój królu, stwierdziłeś przysłowie,
Z chłodu pod skwarne dostałeś się słońce.
Zbliż się, księżycu, do tej ciemnej kuli,
1040
Pożycz mi światła, by ten list przeczytać!
Nędzarze tylko czasem cuda widzą.
To list Kordelii. Szczęśliwym zrządzeniem
Doszły ją wieści o moim przebraniu.
Znajdzie czas ona w tych bolesnych sprawach
1045
W pomoc nam przybyć i krzywdy uleczyć.
Sen, LosPrzymruż się, oko, czuwaniem znużone,
Aby nie widzieć tego hańby domu.
Teraz dobranoc, fortuno! Uśmiechnij
Znowu się do mnie, a koło twe obróć!
Usypia.

SCENA III

Step.
Wchodzi Edgar.

EDGAR

1050
Publikowane me imię słyszałem;
W spróchniałym drzewie uszedłem pogoni;
Nie ma jednego portu, nie ma miejsca,
Gdzie by straż czujna nie czyhała na mnie.
Postanowiłem, aby się ratować,
1055
Przybrać pozory najpodlejszej nędzy,
Co kiedykolwiek wzgardzonego człeka
Do bydlęcego przybliżyła stanu.
Twarz skalam błotem, płachtą się owinę,
Włosy me wszystkie w kołtuny pozwijam,
1060
W mojej nagości z wiatrów będę szydził
I z niepogody surowego nieba.
Już wzór znalazłem sobie na tej ziemi:
Żebraków z Bedlam, co wśród dzikich ryków
Tkają w gangreną otrętwiałe ręce
1065
Szpilki, gałązki rozmarynu, gwoździe,
A potem, hydne pokazując rany,
Po biednych siołach, młynach i owczarniach,
Czasami prośbą, czasem przekleństwami
Zmuszają ludzką litość do jałmużny.
1070
Tylko Tomaszkiem biednym jestem teraz;
To jest coś jeszcze — a Edgar jest niczym.
Wychodzi.

SCENA IV

Przed zamkiem Gloucestera.
Wchodzą: król Lear, Błazen i Dworzanin.

KRÓL LEAR

To jednak dziwna, że dom opuszczając,
Nie odprawili mojego posłańca.

DWORZANIN

Wiem, że ostatniej nocy nie myślano
1075
O tej podróży.

KENT

Witaj, dobry panie!

KRÓL LEAR

Czy na rozrywkę takąś wybrał hańbę?

KENT

O nie, milordzie.

BŁAZEN

1079

Ha, ha! Nosi okrutne podwiązki. Konie przywiązują za głowy, psy i niedźwiedzie za szyje, małpy za lędźwie, a ludzi za nogi. Zbyt gorącemu w nogach człowiekowi dają drewniane pończochy.

KRÓL LEAR

1080
Kto tak nie zważał na twe stanowisko,
Że cię tu wsadził?

KENT

On, panie, i ona,
Twój syn i córka.

KRÓL LEAR

Nie.

KENT

1085
Tak jest.

KRÓL LEAR

Nie, powtarzam.

KENT

A ja powtarzam: tak jest.

KRÓL LEAR

Nie, nie, nigdy by się na to nie odważyli!

KENT

Odważyli się jednak.

KRÓL LEAR

1090
Nie, przysięgam na Jowisza!

KENT

A ja przysięgam na Junonę, tak jest!

KRÓL LEAR

Na krok ten nigdy by się nie ważyli,
Zrobić by tego nie mogli, nie chcieli.
Czyn od morderstwa gorszy, taką krzywdę
1095
Poszanowania godnemu wyrządzić.
Powiedz natychmiast, jaka twoja wina,
Że w taki sposób ważyli się karać
Mego posłańca?

KENT

Panie, w ich pałacu
1100
Zaledwo twoje listy im wręczyłem,
Zanim powstałem, bo im na kolanach
Mój hołd złożyłem, przybywa posłaniec,
Oblany potem, zziajany pośpiechem,
Bez tchu, zaledwo zdolny wybełkotać
1105
Goneril, pani swojej, pozdrowienie;
Oddał list, który czytali z pośpiechem,
Zwołali orszak, bez najmniejszej zwłoki
Dosiedli koni, a z zimnym spojrzeniem
Dali mi rozkaz, bym gonił za nimi
1110
I na odpowiedź ich cierpliwie czekał.
Tu, gdy spotkałem drugiego posłańca,
Co pozdrowieniem swoim zatruł moje
(A tym posłańcem był właśnie ów panicz,
Co się tak krnąbrnie panu memu stawił),
1115
Chętniejszy słuchać serca niźli głowy,
Dobyłem szabli, a tchórz ten nikczemny
Krzykami trwogi cały dom poruszył
I sądem syna twojego i córki
Czyn mój zasłużył na hańbiącą karę,
1120
W której mnie widzisz.

BŁAZEN

Zima nieskończona,
Gdy dzikie gęsi w tamtą lecą stronę.
Ślepe są dzieci przed ojcem w łachmanach;
Przed ojcem z workiem dzieci na kolanach.
1125
Drzwi swych fortuna biednym nie otwiera.
1126

Ale z tym wszystkim, dostaniesz od twych córek tyle krzyżów, ile potrafisz zliczyć przez rok cały.

KRÓL LEAR

Niewieścia słabość, hysterica passio,
Pnie się do serca! Spadnij, czarny smutku,
Nie tak wysoko twoje są żywioły!
1130
Gdzie jest ta córka?

KENT

W pałacu tym z hrabią.

KRÓL LEAR

Czekajcie na mnie, sam się z nią rozmówię.
Wychodzi.

DWORZANIN

I prócz obrazy, którąś opowiedział,
Nie było innej?

KENT

1135
Nie, nie było żadnej.
Ale dlaczego z tak małym orszakiem
Król tu przybywa?

BŁAZEN

1138

Gdyby cię za to pytanie w dyby okuto, dobrze byś na to zasłużył.

KENT

1139

Dlaczego, błaźnie?

BŁAZEN

1140

Poślemy cię do szkoły mrówek, abyś się tam nauczył, że się w zimie nie pracuje. Wszystkimi, co idą za nosem, kierują oczyma, wyjąwszy ślepych; a nie ma jednego nosa na dwadzieścia, który by nie zwietrzył tego, co śmierdzi. Puść wielkie koło, kiedy się z góry toczy, bo gdybyś chciał za nim pędzić, kark sobie skręcisz; ale gdy to koło pnie się pod górę, daj mu się ciągnąć bezpiecznie. Jeżeli jaki mądry człowiek da ci lepszą radę, zwróć mi moją; chciałbym, żeby tylko urwisze[23] jej słuchali, bo daje ją błazen.

Ten, który goni tylko za zyskiem,
I tylko z pozoru służy,
Z pierwszym piorunów ucieknie błyskiem
I zostawi cię śród burzy.
1145
Lecz ja zostanę, co bądź mnie czeka,
Niech mędrek ucieka sobie;
Błaznem się robi łotr, co ucieka,
Ja z błazna łotra nie zrobię.

KENT

Gdzie się tego nauczyłeś, błaźnie?

BŁAZEN

1150
Nie w dybach, błaźnie.
Wchodzi król Lear z Gloucesterem.

KRÓL LEAR

Nie chcą mnie widzieć? Chorzy są, znużeni
Nocną podróżą? Marne to wybiegi,
Jawne oznaki buntu i odstępstwa!
Przynieś mi lepszą odpowiedź.

GLOUCESTER

1155
Mój panie,
Znasz dobrze księcia ognisty charakter,
Wiesz, jak w zamiarach swoich nieugięty.

KRÓL LEAR

Zemsta! Zaraza! Śmierć i zamieszanie!
Co, nieugięty? Charakter? Gloucesterze,
1160
Z księciem i żoną jego pragnę mówić.

GLOUCESTER

Już mu doniosłem o tym, dobry panie.

KRÓL LEAR

Doniosłem? Człeku, czy mnie ty rozumiesz?

GLOUCESTER

Rozumiem, panie.

KRÓL LEAR

Król chce się rozmówić
1165
Z księżęciem Cornwall; ojciec kochający
Od swojej córki chce usługi żądać.
Czy wiedzą o tym? — Na krew mą i oddech!
Ognisty! Książę ognisty! Idź, powiedz
Temu książęciu ognistemu! — Czekaj!
1170
Jeszcze nie; może naprawdę jest chory.
Choroba zawsze zaniedbuje służby,
Której spełnienie potrzebuje zdrowia.
Nie jest sam sobą człowiek, gdy natura
Z cierpiącym ciałem duszy każe cierpieć.
1175
Poczekam; własną popędliwość winię,
Że w gorączkowym wybryku choroby
Postanowienie zdrowej widzę woli.
Spoglądając na Kenta.
Śmierć i zagłada! Dlaczego on w dybach?
1180
Czyn mi ten stwierdza, że ta ich choroba
Jest czczym wybiegiem. Wypuście mi sługę!
Idź do nich, powiedz, że chcę z nimi mówić,
Teraz, natychmiast! Niechaj się tu stawią,
Albo pod drzwiami ich bić będę w bębny,
1185
Aż sen zabiję!

GLOUCESTER

Idę, chciałbym, panie,
Spór ten zagodzić.
Wychodzi.

KRÓL LEAR

O Boże, me serce!
Wzdęte boleścią serce! Ale cicho!

BŁAZEN

1190

Wołaj do niego, wujaszku, jak kucharka do węgorzy, gdy je żywcem wsadzała do pasztetu. Bijąc je po łbie kijem: „cicho, cicho, psubraty!” wołała. Jej to był brat, co przez czystą dobroć dla swojego konia siano masłem mu smarował.

Wchodzą: Cornwall, Regan, Gloucester i Służba.

KRÓL LEAR

Dzień dobry obu!

CORNWALL

Witamy cię, panie!
Kent wypuszczony.

REGAN

Dostojny królu, z radością cię widzę.

KRÓL LEAR

Wierzę ci, córko, mam tego powody;
1195
Gdyby mój widok nie był ci radosny,
Ja bym się rozwiódł z twojej matki grobem:
Byłby to tylko grób cudzołożnicy.
Do Kenta.
Ha, jesteś wolny? Ale później o tym.
1200
Droga Regano, siostra twa niegodna,
pokazując na serce:
Tu utopiła jakby szpony sępa
Ostry ząb swojej grzesznej niewdzięczności.
Zaledwie mogę mówić; nie uwierzysz,
1205
Z jaką wyrodną złością — o Regano!

REGAN

Cierpliwość, panie! Zdaje mi się bowiem,
Żeś jej wartości łatwiej mógł nie poznać,
Niż nie dopełnić ona powinności.

KRÓL LEAR

Jak to rozumiesz?

REGAN

1210
Sądzę, że ma siostra
Niezdolna zgwałcić swoich obowiązków.
Jeśli przypadkiem położyła tamę
Wrzaskliwej twego orszaku rozpuście,
Tak słuszne miała do tego powody,
1215
Że od wszelkiego wolną jest zarzutu.

KRÓL LEAR

Niech Bóg ją skarze!

REGAN

Panie, jesteś stary;
Natura w tobie kresów swych dobiega.
Czas byłby dać się kierować rozumom,
1220
Lepiej od ciebie stan twój pojmującym.
A więc cię proszę, wróć do naszej siostry,
Wyznaj otwarcie, że ją obraziłeś.

KRÓL LEAR

Co? Więc ją prosić mam o przebaczenie?
Zważ, jak to godne ust ojcowskich słowa:
1225
«Wyznaję, droga córko, żem jest stary;
Starość nie radość; błagam na kolanach,
Racz mi dać pokarm, ubranie i łoże!»

REGAN

Dość tego! Są to żarty nieprzystojne;
Wróć do mej siostry!

KRÓL LEAR

1230
Nie, nigdy, Regano!
Pół mi mojego odjęła orszaku,
Z gniewnym spojrzeniem serce mi przeszyła
Od żądła żmii zjadliwszym językiem.
Niech niebios zemsta wszystkie swe pioruny
1235
Wyrzuci na nią! Zatrute powietrze
W młode jej kości niech powieje niemoc!

CORNWALL

Fe, wstydź się, panie!

KRÓL LEAR

Lotne błyskawice,
Zgaście swym ogniem wzrok jej pogardliwy!
1240
Zniszczcie jej piękność, wyziewy bagniste,
Wyssane ogniem potężnego słońca!

REGAN

Ach, dobry Boże! Te same przekleństwa
W wybuchu gniewu na mnieś gotów rzucić.

KRÓL LEAR

Nie, nigdy me cię nie dotknie przekleństwo;
1245
Obca czułemu sercu twemu twardość.
Jej wzrok jest straszny, gdy twoje źrenice
Tylko pociechę przynoszą, nie palą.
Moim zabawom nie będziesz ty skąpić,
Zmniejszać orszaku, słowem mnie obrażać,
1250
Szczuplić[24] dochodów, na wszystkiego domiar
Bram twych zakładać przede mną ryglami.
Ty powinności natury znasz lepiej,
Lepiej dziecinnych[25] obowiązków prawa,
I wymagania należnej wdzięczności;
1255
Nie zapomniałaś połowy królestwa,
Którą ci dałem.

REGAN

Do rzeczy, mój ojcze!

KRÓL LEAR

Kto w dyby okuł mojego człowieka?
Słychać trąbkę za sceną.

CORNWALL

Co to za trąbka?
Wchodzi Oswald.

REGAN

1260
Wiem, to moja siostra;
List jej donosi, że wkrótce przybędzie.
To pani twoja?

KRÓL LEAR

To właśnie niewolnik,
Który pożyczył dumy i zuchwalstwa
1265
Od zmiennej łaski tej, której jest sługą.
Precz z moich oczu!

OSWALD

Co to znaczy, panie?

KRÓL LEAR

Kto w dyby okuł mego sługę? Myślę,
Że nie wiedziałaś nic o tym, Regano.
1270
Kto się to zbliża?
Wchodzi Goneril.
Jeśli starość kochasz,
Jeśli, o niebo, twoich praw nakazem
Jest posłuszeństwo, jeśliś samo stare,
1275
Twoją ma sprawa, stań po mojej stronie!
Do Goneril:
Czy nie masz wstydu na brodę tę spojrzeć?
Zdołaszli[26] ścisnąć rękę jej, Regano?

GONERIL

Cóż jej zabrania? W czymże przewiniłam?
1280
Nie wszystko winą, czemu winy imię
Sąd lekkomyślny lub zgrzybiałość daje.

KRÓL LEAR

O piersi moja, jakżeś jest[27] kamienna,
Że znieść to możesz! Kto mojego sługę
W dyby śmiał okuć?

OSWALD

1285
Ja rozkaz wydałem,
Lecz on zuchwalstwem na więcej zasłużył.

KRÓL LEAR

Ty rozkaz dałeś?

REGAN

Proszę cię, mój ojcze,
Czas już na koniec, byś swą słabość uznał.
1290
Jeżeli wrócisz do siostry mej domu
Z końcem miesiąca z połową orszaku
Będziesz mógł przybyć do mego pałacu.
Dziś jestem w drodze; dziś byś tam nie znalazł
Nic potrzebnego na twoje przyjęcie.

KRÓL LEAR

1295
Ja wrócić do niej? Z połową orszaku?
Nie, nigdy! Wolę raczej zrzec się dachu,
Wolę z wichrami i burzą wojować,
Być towarzyszem wilków i puszczyków.
O konieczności twarda! Wrócić do niej!
1300
Królu Francuzów, z krwią gorącą w żyłach,
Coś bez posagu najmłodszą wziął córkę,
Równie bym chętnie przed tronem twym klęknął
I o jałmużnę jak giermek cię błagał.
Aby spodlone życie me przeciągnąć.
1305
Ja, wrócić do niej! O nie, radź mi raczej,
Bym popychadłem został obrzydłego
Twego pachołka!
Wskazując na Oswalda.

GONERIL

Jak ci się podoba.

KRÓL LEAR

Proszę cię, córko, nie rób mnie szalonym!
1310
Nie chcę cię dłużej trudzić, bądź mi zdrowa!
Na tej się ziemi nie zobaczym więcej.
A przecie jesteś mym ciałem, krwią, córką!
Lub raczej ciała mojego chorobą,
Którą konieczność zwać mi każe moją,
1315
Czyrakiem, krwi mej zgniłej karbunkułem.
Lecz cię nie będę gromił; niechaj hańba
Przyjdzie, gdy zechce, nie ja ją przyzywam,
Przed sąd Jowisza nie ja skargi niosę.
Czas ci zostawiam; popraw się, gdy możesz;
1320
Czekać cierpliwie mogę u Regany
Z stu rycerzami mojego orszaku.

REGAN

Nie tak zupełnie; nic u mnie w tej chwili
Nie jest gotowe na twoje przyjęcie.
Usłuchaj siostry; bo ci, co rozumem
1325
Twe uniesienia mierzą, sprawiedliwie
Zgodzić się muszą, żeś stary, że starość —
Wie ona dobrze, co robi.

KRÓL LEAR

Tak sądzisz?

REGAN

Tak sądzę szczerze. Orszak pięćdziesięciu
1330
Czy to nie dosyć? Potrzebaż[28] ci więcej?
Czy nawet tyle? Gdy przeciw tej liczbie
Niebezpieczeństwo i wydatek mówią?
Pod jednym dachem jak żyć może zgodnie
Taki tłum ludzi pod dwoma panami?
1335
Bardzo to trudno, raczej niepodobna.

GONERIL

Czy równie dobrej nie miałbyś usługi
Od dworzan siostry naszej lub od naszych?

REGAN

Prawda, a wtedy łatwo by nam było
Wszelkie niedbalstwo naszych sług ukarać.
1340
Jeśli więc zechcesz przybyć do mnie, ojcze,
By grożącego ujść niebezpieczeństwa,
Proszę cię, przybądź z dwudziestu i pięciu;
Na więcej nie mam miejsca ni zasobów.

KRÓL LEAR

Wszystko wam dałem.

REGAN

1345
A czas już był wielki.

KRÓL LEAR

Na opiekunów moich was wybrałem,
Lecz liczbę mego orszaku zastrzegłem.
Mamże[29] z dwudziestu pięciu tylko przybyć
Do twego zamku? Czy tak powiedziałaś?

REGAN

1350
I tak powtarzam; ni jednego więcej.

KRÓL LEAR

A jednak piękna jest grzesznic tych postać!
Obok grzeszniejszych i najgorszą nie być
Jest już zasługą. Do Goneril:
A więc pójdę z tobą:
1355
Pięćdziesiąt dwakroć jest dwadzieścia i pięć,
Twoja więc miłość jest dwa razy większa.

GONERIL

Słuchaj mnie, ojcze, na co ci się zdadzą
Dwudziestu pięciu, dziesięciu lub pięciu
W domu, gdzie służba dwa razy liczniejsza
1360
Na twój jest rozkaz?

REGAN

Po co jeden nawet?

KRÓL LEAR

O, nie mierz życia tylko koniecznością!
Ostatni żebrak ma zbytek w swej nędzy.
Zamknij człowieka w granicach potrzeby,
1365
A będzie tani wiódł żywot jak bydlę.
Ty jesteś panią; gdyby twoim sądem
Ciepło się trzymać wielkim było zbytkiem,
Jestże potrzebny ten przepych ubioru,
Który zaledwo ogrzać cię jest w stanie?
1370
Lecz co koniecznie potrzebne — o Boże,
Daj mi cierpliwość! Jej mi tylko trzeba!
Widzisz tu, Boże, ubogiego starca
Lat i boleści zgiętego brzemieniem!
Jeśli ty serca córek tych buntujesz
1375
Przeciwko ojcu, nie rób ze mnie głupca
W pokorze ducha znoszącego krzywdę,
Ale szlachetnym pierś mą natchnij gniewem!
Niech broń niewieścia, łza, lic mych nie kala!
Nie, czarownice wyrodne! Ja na was
1380
Takiej dokażę zemsty, że świat cały —
Dokonam — jeszcze nie wiem, co dokonam —
Lecz wiem, że będzie to postrachem ziemi!
Myślicie może, że ja płakać będę?
Nie będę płakał.
1385
Mam ja powody płakać, lecz to serce
Na sto tysięcy kawałków wprzód pęknie,
Niźli zapłaczę. Błaźnie, oszaleję!
Wychodzą: król Lear, Gloucester, Kent, Błazen.

CORNWALL

Czas się oddalić, bo nadciąga burza.
Burza w odległości.

REGAN

Ten dom jest mały, trudno, aby starzec
1390
Z całym orszakiem mógł się w nim pomieścić.

GONERIL

To jego wina, sam się z domu wygnał,
Niech teraz cierpi za swoje szaleństwo.

REGAN

Samego chętnie przyjmę w moim zamku,
Lecz ni jednego z jego towarzyszy.

GONERIL

1395
I ja tak myślę. Gdzie jest milord Gloucester?

CORNWALL

Poszedł za starcem. Ale oto wraca.
Wchodzi Gloucester.

GLOUCESTER

Król jest jak wściekły.

CORNWALL

Gdzie pragnie się udać?

GLOUCESTER

Nakazał wyjazd, lecz nie wiem, gdzie zmierza.

CORNWALL

1400
Najlepiej będzie wolność mu zostawić,
Niech gdzie chce jedzie.

GONERIL

Nie proś, żeby został.

GLOUCESTER

Ach, noc nadciąga, wściekły wicher wyje,
A krzaka nie ma na kilka mil wkoło!

REGAN

1405
Nauczycielem dla upartych ludzi
Musi być krzywda, która ich dosięga
Przez własną winę. Rozkaż bramy zamknąć.
Orszak się jego składa z paliwodów[30];
Roztropność radzi mieć się na baczności
1410
Przeciw zamachom, do których zbyt łatwo
Mogą swoimi pchnąć go podszeptami.

CORNWALL

Noc straszna! Zamknij bramy! Dobra rada
Mojej Regany. Schrońmy się przed burzą!
Wychodzą.

AKT TRZECI

SCENA I

Step. Burza, błyskawice i grzmoty.
Wchodzą: Kent i Dworzanin.

KENT

Kto się tu waży prócz straszliwej słoty?

DWORZANIN

1415
Ten, który w duszy równą czuje burzę.

KENT

Znam cię. Lecz powiedz, gdzie pan, król nasz teraz?

DWORZANIN

Z rozpasanymi żywiołami walczy,
Wzywa wiatr, żeby ziemię w morze cisnął
Lub lądy zalał karbowaną falą,
1420
By świat się zmienił lub przepadł. Rwie włosy,
Które ze ślepą wiatr chwyta wściekłością
I na przestrzenie bez śladu rozwiewa.
W małym swej duszy świecie stawia czoło
Wściekłości burzy z deszczami walczącej.
1425
W nocy, śród której niedźwiedź przy szczeniętach
Drzymie w jaskini, lew i wilk zgłodniały
Nie śmią na słotę futer swych wystawić,
On z gołą głową błąka się po polach,
Zagłady wzywa.

KENT

1430
Kto jest przy nim teraz?

DWORZANIN

Nikt oprócz błazna, który chce żartami
Bolesne krzywdy od serca odegnać.

KENT

Znam cię, wiem dobrze, że bez żadnej trwogi
Mogę ci wielką zwierzyć tajemnicę.
1435
Niezgoda, chytrze dziś jeszcze tajona,
Tli się już między Cornwall i Albany;
Przy nich (jak zwykle przy tych, których gwiazdy
W swym szczytnym locie na tron posadziły),
Nie braknie dworzan z równą im chytrością,
1440
Co francuskiego króla są szpiegami.
Oni dostrzegli, co jeszcze ukryte,
Tajny wstręt książąt, tajne ich fortele,
Ze starym królem okrutne obejście
I coś głębszego, czego tylko znakiem
1445
Może te wszystkie razem są wypadki.
To tylko pewna, że francuski zastęp
Do niezgodnego przybywa królestwa.
Silny niedbalstwem naszym, bez przeszkody
W naszych najlepszych wylądował portach,
1450
I wkrótce swoją rozwinie chorągiew.
Jeżeli słowu mojemu dość ufasz,
I bez wahania do Dover pośpieszysz,
Znajdziesz tam kogoś, co ci podziękuje
Za wierny obraz okrutnych boleści
1455
Dręczących króla przez wyrodne dzieci.
Jestem szlachcicem z krwi i wychowania,
Możesz mi wierzyć, że ci to poselstwo
Z zupełną rzeczy daję świadomością.

DWORZANIN

Pomówim o tym jutro.

KENT

1460
Nie, natychmiast.
By cię przekonać, że jestem czymś więcej
Niż me pozory, otwórz tę sakiewkę,
Weź, co tam znajdziesz. Gdy ujrzysz Kordelię
(A ujrzysz pewno), pokaż jej ten pierścień,
1465
Ona ci powie, kto był ten towarzysz,
Którego imię nieznane ci teraz.
Przeklęta burza! Idę szukać króla.

DWORZANIN

Daj mi twą rękę. Czy nic nie masz dodać?

KENT

Słów mało, ale wielkiej za to wagi:
1470
By króla znaleźć, bądź mi pomocnikiem,
Idź go tą stroną szukać, ja zaś tamtą,
Kto pierwszy znajdzie, drugiego zawoła.
Wychodzą.

SCENA II

Inna część stepu. — Burza.
Wchodzą: Król Lear i Błazen.

KRÓL LEAR

Dmij wściekły wietrze, aż twe lica[31] pękną!
Lej katarakty twoje, uraganie[32],
1475
Póki wież naszych kurki nie utoną!
Siarczane ognie z szybkim jak myśl lotem,
Gońce piorunów dęby trzaskających
Spalcie me siwe włosy! Wy, pioruny,
Na proch rozbijcie wielką ziemi kulę
1480
I naraz zniszczcie formy i nasiona,
Z których niewdzięczny kształtuje się człowiek!

BŁAZEN

1482

O mój wujaszku, święcona woda w suchym domu lepsza od deszczowej wody pod gołym niebem. Dobry wujaszku, wracaj! Proś o błogosławieństwo twoich córek. Noc ta nie ma litości ani dla mądrych ani dla głupców.

KRÓL LEAR

Grzmij z całej piersi! Pluj ogniu! Lej deszczu!
Deszcz, wicher, grzmoty to nie moje córki;
1485
Nie was, żywioły, o niewdzięczność skarżę:
Nic wam nie dałem, nie zwałem was dziećmi,
Czego bądź od was żądać nie mam prawa,
Zwróćcie więc na mnie całą srogość waszą!
Biedny, schorzały, pogardzony starzec,
1490
Jak wasz pokorny stoję tu niewolnik.
Służalczą jednak drużyną was zowię,
Z dwiema córkami wyrodnymi zgodną,
By całą waszą potęgę wysilić
Na głowę starą i białą jak moja.
1495
O, rzecz to szpetna!

BŁAZEN

1496

Ten, co ma dom, w którym schronić może głowę, dobrą ma czapkę.

Kto rozporkom szuka schrony[33],
Nim zapewni ją swej głowie,
Ten wszy na niej znajdzie mrowie,
1500
To żebraków zwykłe żony.
Kto posadził tam swą piętę,
Gdzie kłaść serce należało,
Będzie płakał przez noc całą
Na nagniotki swe przeklęte.
1505

…bo jeszcze nie było pięknej kobiety, która by nie sznurowała ust przed zwierciadłem.

Wchodzi Kent.

KRÓL LEAR

Nie! Będę wzorem wszelkiej cierpliwości,
Nie rzeknę słowa.

KENT

Kto tam?

BŁAZEN

1509

Ba i któżby? Majestat i rozporek, to jest mądry człowiek i błazen.

KENT

1510
Ach, to ty, panie? Te nawet stworzenia,
Co noc kochają, nocy tej się boją.
Pioruny trwożą wędrowców ciemności,
Kryć się im każą w swych jaskiń głębinach.
Jak żyję, nigdy jeszcze nie pamiętam
1515
Takich błyskawic, grzmotów tak potężnych
I takich ryków wiatru i ulewy.
Ludzka natura niezdolna wytrzymać
Podobnej burzy, takiego przestrachu.

KRÓL LEAR

Potężne bogi, co nad głową naszą
1520
Tej grzmotnej burzy rozpalacie ognie,
Wynajdźcie teraz waszych nieprzyjaciół!
Drżyj podlcze, zbrodni którego tajonych
Sprawiedliwości chłosta nie dosięgła!
W ciemnościach nocy skryj się, krwawa ręko!
1525
Krzywoprzysięzco, pozorny świętoszku,
Kryjący płaszczem cnoty kazirodztwo!
Drżyj, nikczemniku, co w mądrej obłudzie
Czyhałeś zdradnie[34] na życie człowieka!
Tajemne zbrodnie, wystąpcie z kryjówek,
1530
Tych strasznych woźnych błagajcie o litość!
Jam pokrzywdzony więcej niż krzywdziciel.

KENT

Ach, z gołą głową! Łaskawy mój panie,
Uboga chata, o kilka stąd kroków,
Da ci przed burzą schronienie przyjazne.
1535
Spocznij tam, ja zaś do twardszego domu
Od twardych głazów, z których zbudowany,
Raz jeszcze wrócę. Gdym o ciebie pytał
Przed chwilą, bram mi swych otworzyć nie chciał,
Lecz go do skąpej zmuszę gościnności.

KRÓL LEAR

1540
Rozum w mej głowie zaczyna się mącić.
Pójdź tu, mój chłopcze, powiedz, czy ci zimno?
I mnie też zimno. Gdzie jest ta lepianka?
Jak dziwną sztukę posiada konieczność!
Na skarb przemienia rzeczy najpodlejsze.
1545
Gdzie jest lepianka? Biedny mój błazenku,
Jeszcze jest kątek w sercu moim, chłopcze,
Gdzie mieszka litość nad twoim cierpieniem.

BŁAZEN

Śpiewa.
Kto trochę sensu w głowie zachował,
Czy to deszcz szumi, czy to wiatr wieje,
1550
Do swych się losów będzie stosował,
Choć każdej doby deszcz leje.

KRÓL LEAR

To prawda, chłopcze. Prowadź mnie do chaty!
Wychodzą: król Lear i Kent.

BŁAZEN

Ta noc ochłodzić zdolna kortezanę[35].
Nim się oddalę, ogłoszę proroctwo:
1555
Gdy ksiądz będzie słowami, nie przykładem uczył,
Kiedy słód swój piwowar wodą będzie tuczył,
Gdy szlachcic będzie mistrzem swojego krawczyka,
Gdy będą za kacerza palić zalotnika,
Gdy trybunał każdemu dobry sąd wymierzy,
1560
Gdy nie będzie ubogich giermków ni rycerzy,
Kiedy potwarz z ludzkiego ucieknie ozora,
Z jarmarków rzezimieszki znikną jak kamfora,
Gdy lichwiarz będzie złoto na polu rachował,
A rajfur z kortezaną kościoły budował,
1565
Na angielskiej wtedy grzędzie
Wszystko tak się zamajaczy,
Że kto dożyje, zobaczy,
Lud nogami chodzić będzie.
1569

Proroctwo to ogłosi Merlin, bo ja żyję przed jego czasami.

Wychodzi.

SCENA III

Izba w zamku Gloucestera.
Wchodzą: Gloucester i Edmund.

GLOUCESTER

1570

Niestety, niestety, Edmundzie! Nie podoba mi się to wyrodne postępowanie. Gdy ich prosiłem, aby mi wolno było nad nim się litować, odebrali mi użycie własnego mego domu; zabronili mi pod karą wiecznej niełaski mówić do niego, wstawiać się za nim, być mu pomocą w jakikolwiek bądź sposób.

EDMUND

1571

Dzikie i wyrodne postępowanie!

GLOUCESTER

1572

Dość na tym; ani słowa więcej. Tli już niezgoda między książętami, a gotuje się coś gorszego. Odebrałem list tej nocy — niebezpieczna rzecz o tym mówić — zamknąłem list w mojej komnacie. Krzywdy, które teraz król znosi, będą pomszczone na ich sprawcach; już część wojska wylądowała; trzeba nam się przechylić na stronę króla. Wyszukam go i pomogę mu tajemnie. Idź tymczasem, baw księcia rozmową, aby nie dostrzegł mojego miłosierdzia. Jeśli się o mnie zapyta, powiedz, że jestem chory i poszedłem do łóżka. Choćby mi przyszło gardłem zapłacić, jak mi to zagrożono, muszę pomóc królowi, staremu mojemu panu. Dziwne gotują się rzeczy, Edmundzie; proszę cię, bądź ostrożny.

Wychodzi.

EDMUND

O tej dobroci twojej zakazanej
I o tym liście zawiadomię księcia;
1575
Będzie to służba, która mi zapewni,
Co ojciec straci, wszystkie jego grody:
Gdzie stary upadł, niech urośnie młody.
Wychodzi.

SCENA IV

Chata na stepie.
Wchodzą: król Lear, Kent i Błazen.

KENT

To chata, panie; wejdź, dobry mój panie.
Noc to zbyt sroga, aby znieść ją mogła
1580
Ludzka natura.
Burza wciąż trwa.

KRÓL LEAR

Zostaw mnie samego.

KENT

1582

Wejdź, panie.

KRÓL LEAR

Chceszże[36] serce mi rozedrzeć?

KENT

1584

Wprzód bym me własne rozdarł. Wejdź, mój panie!

KRÓL LEAR

1585
Rzecz to twym sądem straszna, że nas burza
Do kości chłosta; straszna jest dla ciebie,
Lecz kto jest większej choroby ofiarą,
Nie czuje mniejszej. Gdy niedźwiedź cię trwoży,
Skoro przed tobą morze ryczy gniewne,
1590
Pójdziesz z niedźwiedzia mierzyć się paszczęką.
Gdzie dusza wolna, drażliwe tam ciało.
Burza mej duszy z mych wydziera zmysłów
Wszystkie uczucia, prócz tych, co tu palą.
Niewdzięczne córki! Czy to nie to samo,
1595
Jak gdyby usta rozszarpać pragnęły
Tę rękę, która pokarm im przynosi?
Lecz je ukarzę, nie chcę dłużej płakać!
Śród takiej nocy drzwi przede mną zamknąć!
O lej, lej deszczu! Potop ten wytrzymam.
1600
Przed starym ojcem, który szczodrą ręką
Wszystko wam oddał! O Regan! Goneril!
O, do szaleństwa droga ta prowadzi!
Nie chcę iść dalej, nie mówmy już o tym!

KENT

Wejdź, panie.

KRÓL LEAR

1605
Własnej szukaj tam wygody.
Burza ta myśleć broni mi o rzeczach,
Co by mnie ciężej dotknęły. Lecz wejdę.
Chłopcze, wejdź pierwszy. Biedaku bez strzechy,
Wejdź, ja tymczasem odmówię pacierze,
1610
A potem usnę.
Błazen wchodzi do chaty.
O nadzy nędzarze,
Gdzie bądź jesteście, których w tej godzinie
Ta bez litości siecze zawierucha,
1615
Jak mogą wasze podarte łachmany
Przed taką wichrów osłonić dzikością
Bez dachu głowy, boki bez pokarmu?
O, nazbyt mało troskałem się o to!
Przepychu świata, wypij to lekarstwo,
1620
Uczuj na chwilę, co czują nędzarze,
Abyś im resztki twego zbytku rzucił,
Pokazał większą nieba sprawiedliwość!

EDGAR

za sceną:
Półtora sążnia wody! Półtora sążnia wody!
O biedny Tomku!
Błazen wybiega z chaty.

BŁAZEN

1625
Nie wchodź tam, wujaszku,
Bo duch tam mieszka. Ratujcie! Ratujcie!

KENT

Podaj mi rękę. Kto tam?

BŁAZEN

Duch tam mieszka,
A jak powiada, zwie się biedny Tomek.

KENT

1630
Kto ty, co jęczysz na słomie? Wyjdź do nas.
Wchodzi Edgar przebrany za szaleńca.

EDGAR

Precz stąd! Bo czarny goni za mną szatan;
Po ostrych cierniach świszczący wiatr wieje:
Ha! Idź do łóżka i ogrzej się trochę.

KRÓL LEAR

Czy i ty wszystko twym oddałeś córkom?
1635
Czyliż i tobie na to także przyszło?

EDGAR

1636

Kto da co biednemu Tomkowi, którego zły duch przeprowadził przez ogień i płomienie, przez brody i wiry, przez bagna i topiele; który mu podkładał noże pod poduszkę, a stryczki na kościelnej ławie; który mu stawiał trutkę przy rosole, natchnął mu taką dumą serce, że przejeżdżał na gniadym kłusaku po mostach na cztery cale szerokich, goniąc za własnym cieniem jak za zdrajcą? Daj Boże zdrowie twoim pięciu zmysłom! Zimno Tomkowi! O, do de, do de, do de! Niech cię niebo strzeże od zawieruch, złych planet i czarów! Daj jałmużnę biednemu Tomkowi, którego zły duch prześladuje. Ach, gdybym mógł tu go złapać albo tu, albo tam znowu!

Burza trwa ciągle.

KRÓL LEAR

Do tegoż stopnia przywiodły go córki?
Nic żeś zatrzymać nie mógł, wszystko dałeś?

BŁAZEN

1639

O nie, zatrzymał płachtę, inaczej musieliby się wszyscy rumienić.

KRÓL LEAR

1640
Niechaj więc plagi, które nad ludzkimi
Grzechami ciążą, spadną wszystkie razem
Na twoje córki!

KENT

Lecz on nie ma córek.

KRÓL LEAR

Giń, kłamco! Nic by nie mogło sprowadzić
1645
Ludzkiej natury do tego spodlenia
Prócz niewdzięczności córek. Czy dziś zwyczaj,
Że odepchnięty ojciec tak znajduje
Mało litości u własnej krwi swojej?
Słuszna to kara! To ciało poczęło
1650
Te pelikany córki.

EDGAR

Na górze Pillicok
Siedział Pillicok. Hola! Hej tam, hola!

BŁAZEN

1653

Ta zimna noc zrobi z nas wszystkich błaznów i szaleńców.

EDGAR

1654

Strzeż się złego ducha; słuchaj rodziców; dotrzymaj danego słowa; nie przysięgaj; nie grzesz ze ślubną żoną bliźniego; nie przyuczaj twojej kochanki do bogatych strojów. Zimno Tomkowi!

KRÓL LEAR

1655

Czym byłeś?

EDGAR

1656

Sługą hardego serca i duszy; trefiłem sobie włosy; nosiłem rękawiczkę u kapelusza; służyłem chuciom mojej kochanki i dopuszczałem się z nią czynów ciemności; każde moje słowo było przysięgą, którą łamałem w jasnym obliczu niebios; zasypiałem w rozpuście i budziłem się do rozpusty; wino kochałem serdecznie i kostki serdecznie, a z kobietami przechodziłem samego Turka; fałszywe było moje serce, lekkie było moje ucho, krwawa ręka; byłem wieprzem w próżniactwie, lisem w chytrości, w żarłoctwie wilkiem, psem w wściekłości, a lwem w grabieży. Nie daj twojego biednego serca kobiecie, na lada skrzypnięcie trzewików lub szelest bławatów trzymaj nogi daleko od zamtuzów[37], ręce od spódniczek, pióro od lichwiarskich regestrów, a śmiej się potem ze złego ducha. Ciągle przez ciernie wieje zimny wiatr i mówi: suum, mun, nonny! Delfinie, moje dziecko, stój! Daj mu przykłusować.

Burza trwa ciągle.

KRÓL LEAR

1657

Lepiej byłoby ci w grobie, niż wystawiać twoje nagie ciało na tę nieba surowość. Nie jestże człowiek niczym więcej? Przypatrz mu się dobrze: tyś niedłużny robakowi za jedwab, bydlęciu za skórę, baranowi za wełnę, a kotu za perfumy. Ha, my trzej jesteśmy sfałszowanym towarem, ty jeden jesteś prawdą! Człowiek bez przyborów jest tylko biednym, nagim, rosochatym jak ty zwierzęciem. Precz, precz co pożyczone! Dalej! Odepnijcie!

Rozdziera odzież.

BŁAZEN

1658

Proszę cię, wujaszku, uspokój się; zła to noc do pływania. — Teraz trochę ognia na tym pustym polu byłoby jak serce starego rozpustnika: mała iskierka, a reszta ciała zimna. Ale patrz, nadbiega błędny ognik.

EDGAR

1659

To ten zły duch Flibbertigibbet, zaczyna on swoje figle z ciemną nocą a kończy z pierwszym pianiem koguta; on to zaciąga oczy kataraktą, wykrzywia je zezem, daje zajęcze wargi; on śnicią[38] pokrywa białą pszenicę i dręczy wszystkie ziemskie stworzenia.

1660
Święty Wit trzykroć obleciał pole
I spotkał Zmorę w rzeszy swej kole,
I «precz stąd!» krzyknął,
I tabun zniknął;
Precz, czarownico, o precz stąd!

KENT

1665
Jak ci jest, panie?
Wchodzi Gloucester z pochodnią.

KRÓL LEAR

Kto to?

KENT

1667

Kto tam? Czego szukasz?

GLOUCESTER

1668

Co wy za jedni? Wasze nazwiska?

EDGAR

1669

Biedny Tomek, który je pływające żaby, ropuchy, kijanki ziemne i wodne jaszczurki; który w szaleństwie swojego serca, gdy zły duch harcuje, je krowieniec zamiast sałaty, pożera stare szczury i psy utopione w rowie, pije zieloną powłokę bagniska; którego od parafii do parafii, chłostając, prowadzą, kują w dyby, karcą i więżą, a który miał niegdyś trzy ubrania na grzbiet swój, trzy koszule dla swojego ciała, konia do podróży i oręż do bitki.

1670
Ale myszy i szczury i podobna fraszka
Całe siedem lat długich karmiły Tomaszka.
1672

Strzeż się ducha, co za mną goni. Cicho, Smolkin, cicho, ty szatanie!

GLOUCESTER

1673

I to jest, panie, twoje towarzystwo?

EDGAR

Książę ciemności to prawdziwy szlachcic,
1675
A imię jego Modo albo Mahu.

GLOUCESTER

Jak są wyrodne krew nasza i ciało,
Że nienawidzą tego, co je począł.

EDGAR

Zimno Tomkowi!

GLOUCESTER

Chodź ze mną, panie, nie mogę we wszystkim
1680
Słuchać surowych rozkazów twych córek.
Choć ich jest wolą, bym wrota me zamknął,
Na łup cię wydał tej nocy okrutnej,
Dość miałem serca, aby cię wyszukać,
Powieść, gdzie ogień i pokarm gotowy.

KRÓL LEAR

1685
Wprzód z filozofem tym pozwól pogadać.
Powiedz mi, jaka piorunów przyczyna?

KENT

Usłuchaj, panie, dobrej jego rady,
Idź z nim do domu.

KRÓL LEAR

Jeszcze jedno słowo
1690
Do uczonego tego Tebańczyka.
Nad czym rozmyślasz?

EDGAR

Jak diabła oszukać,
A bić robactwo.

KRÓL LEAR

Pragnąłbym na stronie
1695
Jeszcze ci jedno postawić pytanie.

KENT

Nalegaj, lordzie, aby poszedł z tobą,
Bo rozum jego zaczyna się mącić.

GLOUCESTER

Któż by go ganił? Własne jego córki
Chcą jego śmierci. Ach, ten Kent uczciwy!
1700
On nam to wróżył. O, biedny wygnaniec!
Król traci rozum, mówisz, przyjacielu,
I ja ci wyznam, żem prawie oszalał.
I jam miał syna, dziś go się wyrzekłem;
Na moje życie godził on niedawno,
1705
Bardzo niedawno. Ja go tak kochałem!
Nigdy syn ojcu swemu nie był droższy.
Żeby ci prawdę wyznać, przyjacielu, ciągle burza Żal mnie obłąkał. — Co za noc okrutna!
Błagam cię, panie —

KRÓL LEAR

Z waszym pozwoleniem,
1710
Bądź towarzyszem moim, filozofie.

EDGAR

Tomkowi zimno!

GLOUCESTER

Schroń się do tej chaty,
A tam ogrzejesz nagie twoje ciało.

KRÓL LEAR

Idźmy tam wszyscy.

KENT

1715
Tędy.

KRÓL LEAR

Lecz z nim razem;
Nie chcę opuścić mego filozofa.

KENT

Ustąp mu, panie; niech go z sobą weźmie.

GLOUCESTER

Niech i tak będzie.

KENT

1720
No, dalej, idź z nami!

KRÓL LEAR

Chodź, Ateńczyku zacny.

GLOUCESTER

Teraz cicho
I ani słowa więcej, ani słowa!

EDGAR

Sir Roland przed czarną zatrzymał się wieżą
1725
I krzyknął: «Fe, cóż to i cóż się tu stało?
Wszak ci ja tu czuję Bretona krew świeżą».
Wychodzą.

SCENA V

Sala w zamku Gloucestera.
Wchodzą: Cornwall i Edmund.

CORNWALL

1727

Pomszczę się, nim dom ten opuszczę.

EDMUND

1728

Mogą mnie ludzie potępić, milordzie, że pozwoliłem uczuciom powinności wziąć górę nad popędami natury; ta myśl przejmuje mnie strachem.

CORNWALL

1729

Widzę teraz, że nie same złe skłonności podsunęły twojemu bratu myśl godzenia na jego życie, ale przewrotność ojca dała podnietę występnej złośliwości syna.

EDMUND

1730

Jak los mój okrutny, że nie mogę bez zgryzoty być sprawiedliwym! Oto list, o którym mówił, a który dowodzi, że czynny miał udział w knowaniach na korzyść Francji. O nieba! Bodaj zdrady tu nie było lub bodajem nie ja był jej donosicielem!

CORNWALL

1731

Chodź ze mną do księżny.

EDMUND

1732

Jeśli treść tego listu jest prawdziwa, wielkie sprawy macie do załatwienia.

CORNWALL

1733

Prawdziwa czy fałszywa zrobiła cię hrabią Gloucester. Wywiedz się, gdzie jest twój ojciec, aby mógł być pojmany na pierwsze skinienie.

EDMUND

na stronie:
1734

Jeśli go znajdę niosącego pomoc królowi, to nowej doda siły podejrzeniom. Głośno. Wytrwam w mojej wierności, choć zażarta toczy się wojna między nią a krwią moją.

CORNWALL

1735

Zupełną pokładam w tobie ufność: znajdziesz lepszego ojca w mojej miłości.

Wychodzą.

SCENA VI

Izba w oficynach zamku.
Wchodzą: Gloucester i Kent.

GLOUCESTER

1736

Lepiej jest tu jak na otwartym powietrzu; przyjmij gościnność tę wdzięcznym sercem. Dodam, co mogę, na wasze pokrzepienie. Wrócę niebawem.

KENT

1737

Wszystkie potęgi jego umysłu uległy niecierpliwości. Bóg ci zapłać za twoją dobroć!

Wychodzi Gloucester. — Wchodzą: Król Lear, Edgar i Błazen.

EDGAR

1738

Frateretto mnie woła i powiada, że Nero łowi ryby na wędkę w jeziorze ciemności. Proszę cię, niewiniątko, miej się na baczności od złego ducha.

SzaleniecBŁAZEN

1739

Powiedz mi, wujaszku, czy wariat jest szlachcicem, czy mieszczuchem?

KRÓL LEAR

1740

Królem! Królem!

BŁAZEN

1741

Nie, jest mieszczuchem, co ma syna szlachcica; bo wariat to mieszczuch, który widzi swojego syna szlachcicem, wprzódy nim sam nim został.

KRÓL LEAR

Z rozpalonymi gdybym miał rożnami
Tysiąc szatanów i z świstem wpadł na nie!

EDGAR

Zły duch w krzyże mnie kąsa.

BŁAZEN

1745

Szalony to człowiek, co ufa ugłaskaniu wilka, zdrowiu konia, miłości dziecka lub przysiędze ladacznicy.

KRÓL LEAR

Tak jest; natychmiast oskarżyć je muszę.
Do Edgara:
Chodź, usiądź tutaj, ty przemądry sędzio;
Do Błazna:
1750
A ty, uczony panie, siadaj tutaj.
Wy zaś, lisice —

EDGAR

Jak oczyma strzyże!
Czy sędziów uwieść pragniesz, mościa pani?
Do mnie, Bessy, po głębinie.

BŁAZEN

1755
Lecz szczelina jest w jej łodzi,
A wyznać się jej nie godzi,
Czemu do ciebie nie płynie.

EDGAR

1758

Czarny duch nawiedza biednego Tomka w głosie słowika. Hołupnik krzyczy w Tomka brzuchu o dwa białe śledzie. Nie kracz, czarny aniele! Nie mam dla ciebie strawy.

KENT

O nie stój, panie, w takim osłupieniu!
1760
Czy nie chcesz na tym wypocząć wezgłowiu?

KRÓL LEAR

Chcę wprzód zobaczyć sąd ich. Gdzie świadkowie?
Do Edgara:
Ty, gronostajny sędzio, zabierz miejsce.
Do Błazna:
1765
A ty siądź przy nim, jego towarzyszu.
Do Kenta:
Ty zaś dodany jesteś do kompletu.

EDGAR

Sądźmy sprawiedliwie!
Czy śpisz, czy czuwasz piękny mój pasterzu?
1770
Twoje owce wlazły w zboże;
Jedno świstnienie twoich pięknych ustek
Twą trzodę ocalić może.
Pur! To kot czarny.

KRÓL LEAR

1774

Sądźcie tę najpierwej; to Goneril. Składam pod przysięgą przed tym dostojnym trybunałem, że wygnała biednego króla, swojego ojca.

BŁAZEN

1775

Zbliż się, mościa pani. Imię twoje Goneril?

KRÓL LEAR

Nie może temu zaprzeczyć.

BŁAZEN

Przebacz, proszę; wziąłem cię za stołek.

KRÓL LEAR

A to jest druga, ukośne spojrzenie
Dowodzi jasno, jakie jest jej serce.
1780
Ucieka! Trzymaj! Do broni! Do broni!
Do trybunału wkradło się przekupstwo!
Fałszywy sędzio, czemuś dał jej uciec?

EDGAR

Błogosław Panie twoim pięciu zmysłom!

KENT

Boże! — Gdzie teraz, panie, twa cierpliwość,
1785
Z której się często tak dumnie chełpiłeś?

EDGAR

na stronie:
Łzy me ku jego tak stronie się chylą,
Że zdolne zdradzić moje są przebranie.

KRÓL LEAR

I małe pieski, i cała ta sfora,
Białek i Miłka, patrz, szczekają na mnie!

EDGAR

1790
Tomek im swą głową rzuci.
Precz stąd, kundle!
Czarna czy biała twa gęba,
Czy trucizna cieknie z zęba,
Bonończyk czy brytan srogi,
1795
Chart czy jamnik krzywonogi,
Ogar, wyżeł czy pijawka,
Będzie skomlał — ma to sprawka,
Gdy mą głowę cisnę na nie,
Śladu po nich nie zostanie.
1800

Do de, do de. Sessa! Dalej, śpieszmy na wieczernice, jarmarki i targi! Biedny Tomku, pusto na twojej miseczce.

KRÓL LEAR

1801

Anatomizujcie Reganę; zobaczcie, co jest w jej sercu. Czy jest w naturze jaka siła, która kształtuje te twarde serca? Do Edgara: Ciebie, panie, biorę na jednego z moich stu rycerzy; tylko mi się nie podoba krój twojego stroju; powiesz mi, że to ubiór perski? Zmień go przecie.

KENT

1802

Teraz, mój panie, spocznij tu na chwilę.

KRÓL LEAR

1803

Nie róbcie hałasu, nie róbcie hałasu; zasuńcie firanki. Tak, tak! Pójdziemy wieczerzać z porankiem.

BŁAZEN

1804

A ja pójdę do łóżka o południu.

Wraca Gloucester.

GLOUCESTER

1805
Mów, przyjacielu, gdzie jest król a pan mój?

KENT

Tu, lecz go nie budź, rozum mu się zbłąkał.

GLOUCESTER

Na twych go rękach unieś, przyjacielu,
Bom tu na życie jego odkrył spisek.
Czeka przed drzwiami gotowa lektyka,
1810
Nieś go do Dover, a tam, przyjacielu,
Znajdziesz przyjęcie dobre i opiekę.
Śpiesz się, bo jeśli stracisz pół godziny,
Jego i twoja, i jego obrońców
Śmierć niezawodna. Unieś go natychmiast,
1815
A ja ci drogę ratunku pokażę.

KENT

Znękana bólem śpi teraz natura.
Sen będzie może balsamem twych zmysłów,
Które uleczyć trudniej może będzie,
Gdy raz sposobna przeminie godzina.
1820
Do Błazna:
I ty nam pomóż twego unieść pana,
Nie możesz zostać tutaj.

GLOUCESTER

Dalej w drogę!
Wychodzą: Kent, Gloucester i Błazen, unosząc króla Leara.

EDGAR

Gdy lepsi od nas razem cierpią z nami,
1825
Ciosy boleści mniej czujemy sami;
Najboleśniejsze samotne są płacze,
Gdy wszystko wkoło śmieje się i skacze;
Łatwiej tam dusza skargi swe uciszy,
Gdzie widzi smutków swoich towarzyszy;
1830
Trosk własnych brzemię jak cięży mi mało,
Kiedy pod równym gnie się króla ciało!
Ojciec mój dla mnie, czym dla niego dzieci.
Uciekaj, Tomku, a gdy dzień zaświeci,
W którym potwarcze zbić potrafisz słowo,
1835
Wystąp i z światłem pogódź się na nowo.
W tej strasznej nocy niech się co chce stanie,
Byle się tylko król mógł uratować!
Więc baczność! Baczność!
Wychodzi.

SCENA VII

Sala w zamku Gloucestera.
Wchodzą: Cornwall, Regan, Goneril, Edmund i Służba.

CORNWALL

1839

Wracaj co prędzej do milorda, twojego małżonka; pokaż mu ten list. Armia francuska wylądowała. Szukajcie zdrajcy Gloucestera!

Wychodzi kilku Sług.

REGAN

1840

Powieś go natychmiast!

GONERIL

1841

Wyłup mu oczy!

CORNWALL

1842

Zostawcie go mojemu gniewowi! — Edmundzie, zostań przy mojej siostrze. Pomsta, którą obowiązani jesteśmy dokonać na zdrajcy, twoim ojcu, nie jest to właściwy widok dla ciebie. Radź księciu, do którego się udajesz, aby się gotował z największym pośpiechem; my zrobimy to samo z naszej strony. Przez szybkich posłańców należy nam w ciągłym być porozumieniu. Bądź zdrowa, droga siostro! Żegnam cię, lordzie Gloucesterze! Wchodzi Oswald. Co nowego? Gdzie król?

OSWALD

Króla stąd milord Gloucester uprowadził.
Trzydziestu pięciu lub sześciu rycerzy
1845
Zdołali w końcu przy bramach go znaleźć,
Z pomocą kilku lorda domowników,
Z królem do Dover ciągną, gdzie, jak mówią,
Znajdą gotowych zbrojnych przyjacieli[39].

CORNWALL

Dla twojej pani idź konie przygotuj!

GONERIL

1850
Bądź zdrów, milordzie, i ty, droga siostro!
Wychodzą: Goneril i Edmund.

CORNWALL

Bądź zdrów, Edmundzie! Szukajcie Gloucestera,
Stawcie go tutaj w dybach jak złodzieja.
Wychodzi kilku Służących.
Choć mi nie wolno życia mu odbierać
1855
Bez formy sądu, władza ma dość wielka,
Abym potrafił zemstę mą nasycić,
Ludzie mnie mogą ganić, lecz nie wstrzymać.
Kto tam? A, zdrajca?
Wchodzą Słudzy z Gloucesterem.

REGAN

To on, lis niewdzięczny!

CORNWALL

1860
Zwiążcie mu ręce!

GLOUCESTER

Dobrzy przyjaciele,
Zważcie, że gośćmi jesteście moimi,
Tak wielkiej krzywdy nie róbcie mi, proszę!

CORNWALL

Zwiążcie go, mówię!
Słudzy wiążą go.

REGAN

1865
Silniej! Szpetny zdrajco!

GLOUCESTER

Niemiłosierną jesteś dla mnie panią,
Lecz ja nie jestem zdrajcą.

CORNWALL

Do tej ławy
Przywiążcie zdrajcę! Zobaczysz, nędzniku —
Regan szarpie go za brodę.

GLOUCESTER

1870
Jak czyn niegodny szarpać moją brodę!

REGAN

Jak biała broda, a on taki zdrajca!

GLOUCESTER

Okrutna pani, włosy twoją ręką
Z mej siwej brody wydarte ożyją,
By cię oskarżyć! Jestem wasz gospodarz,
1875
Jakże śmiesz ręką kalać rozbójniczą
Twarz mą gościnną? Powiedz, czego chcecie?

CORNWALL

Mów, co za listy odebrałeś z Francji?

REGAN

Mów tylko szczerze, wiemy bowiem prawdę.

CORNWALL

Jakie przymierze z zdrajcami zawarłeś,
1880
Którzy na brzegach tych wylądowali?

REGAN

Gdzie wyprawiłeś króla lunatyka[40]?
Mów!

GLOUCESTER

Odebrałem list pełny przypuszczeń,
List napisany ręką neutralną,
1885
Nie wrogą.

CORNWALL

Wykręt!

REGAN

A wykręt kłamliwy.

CORNWALL

Gdzieś wysłał króla?

GLOUCESTER

Do Dover.

REGAN

1890
Dlaczego?
Czyś nie odebrał rozkazu pod karą —

CORNWALL

Czemu do Dover? Niech na to odpowie!

GLOUCESTER

Do pnia związany muszę hece znosić!

REGAN

Czemu do Dover?

GLOUCESTER

1895
Bo nie chciałem widzieć
Ócz jego starych wydartych okrutnie
Twymi palcami i twej srogiej siostry,
Topiącej pazur w ciele pomazańca.
Morze, śród burzy, którą z gołą głową
1900
W piekielnych nocy wytrzymał ciemnościach,
Morze by samo wzdęło się, by zgasić
Gwiazd wieczny ogień; przecie, biedny starzec,
Łzami niebieską powiększał ulewę.
Gdyby wilk przy twej bramie w taką porę
1905
Zawył, do twego rzekłabyś klucznika:
Idź, otwórz wrota! Bo w całej naturze
Miękły z litości i najtwardsze serca,
Oprócz waszego. Lecz skrzydlatą zemstę
Ujrzę na takie spadającą dzieci!

CORNWALL

1910
Nie ujrzysz nigdy! Przytrzymajcie ławę!
Na twoich oczach postawię mą nogę.

GLOUCESTER

Niech mi na pomoc pospieszy, kto pragnie
Lat starych dożyć! Okrutny! O Boże!

REGAN

Jedna by strona urągała drugiej,
1915
Więc drugie teraz!

CORNWALL

Jeśli ujrzysz zemstę —

SŁUGA

Wstrzymaj się, panie! Od dziecka ci służę,
Alem ci nigdy nie usłużył lepiej
Jak teraz, twoją zatrzymując rękę.

REGAN

1920
A, ty psie podły!

SŁUGA

Gdybyś miała brodę,
Za takie słowa dobrze bym nią trząsnął!
Co chcesz?

CORNWALL

Mój sługa!
1925
Dobywa oręża i rzuca się na niego.

SŁUGA

Jeśli twoja wola
Zbliż się, wytrzymaj próbę mej wściekłości!
Dobywa oręża — walczą — Cornwall ranny.

REGAN

do innego sługi:
Daj mi twój oręż! Chłop, stawiać nam czoło!
Wydziera oręż, zbliża się z tyłu i przebija go.

SŁUGA

1930
Zginąłem! Lordzie! Zostało ci oko,
Byś widział jego upadek. Umieram!
Umiera.

CORNWALL

Jest sposób, aby nie zobaczył więcej.
Precz galareto podła! A gdzie teraz
Blask się twój podział?

GLOUCESTER

1935
Noc straszna! Noc wieczna!
Gdzie syn mój Edmund? Edmundzie, w twej duszy
Wszystkie natury roznieć teraz iskry,
By czyn okrutny ten pomścić!

REGAN

Ha, zdrajco!
1940
Wołasz na tego, co cię nienawidzi;
On nam o zdradzie twojej dał wiadomość,
Zbyt dobry, by się litować nad tobą.

GLOUCESTER

O, ja szalony! Edgar był spotwarzon!
Przebacz mi, Boże, a jemu błogosław!

REGAN

1945
Rzućcie go za drzwi, niechaj sobie wietrzy
Drogę do Dover! — Jak ci jest, milordzie?

CORNWALL

Jestem raniony. Oddalmy się, pani.
Ślepego zdrajcę wygońcie co prędzej,
Na gnój mi tego rzućcie niewolnika!
1950
Czuję, Regano, że mnie krew uchodzi;
W niedobrą porę przyszła mi ta rana.
Podaj mi rękę.
Wychodzi Cornwall, prowadzony przez Reganę.Słudzy odwiązują i wyprowadzają Gloucestera.

1 STRÓŻ

Na wszystko się ważę,
Jeśli on dobrze skończy.

2 SŁUGA

1955
Jeśli ona
Żyć długo będzie, jeśli się doczeka
W podeszłych latach zwykłej starcom śmierci,
Wszystkie kobiety zmienią się w potwory.

1 STRÓŻ

Idźmy za hrabią, skłońmy Bedlamczyka,
1960
By go prowadził, gdzie zechce; na wszystko
Gotowe jego hultajskie szaleństwo.

2 SŁUGA

Idź ty, ja pójdę po płótno i białko,
By je przyłożyć na skrwawione oczy.
Bądź mu pomocą, miłosierny Boże!
Wychodzą.

AKT CZWARTY

SCENA I

Otwarte pole.
Wchodzi Edgar.

EDGAR

1965
Lepiej wzgardzonym być, a wiedzieć o tym,
Niż być wzgardzonym, a słuchać pochlebstwa.
Ostatni żebrak przez losy deptany
Bez trwogi żyje, karmi się nadzieją;
Tylko szczęśliwy blednie na myśl zmiany,
1970
Zmiana przynosi uśmiech nędzarzowi.
Czcze więc powietrze, które ściskam, witaj!
Nędzarz, któregoś w przepaść cierpień wwiało,
Nic ci nie winien. Lecz któż się to zbliża?
Wchodzi Gloucester prowadzony przez Starca.
1975
Mój ojciec, a w tak ubogim orszaku?
O świecie, gdyby dziwne twe przemiany
Wstrętu ku tobie w nas nie rozbudzały,
Z życiem by rozstać nie chciała się starość!

STARZEC

1979

Dobry mój panie, byłem twoim lennikiem i lennikiem twojego ojca przez te lat osiemdziesiąt.

GLOUCESTER

1980
Opuść mnie, odejdź, dobry przyjacielu,
Twoja mi pomoc na nic się nie przyda,
A tobie może zaszkodzić.

STARZEC

Nie możesz
Twej drogi widzieć.

GLOUCESTER

1985
Nie ma dla mnie drogi,
A więc i żadnych nie trzeba mi oczu.
Widząc, upadłem; ach, bo jakże często
Zawodem dla nas to, co posiadamy,
A wybawieniem nasze niedostatki!
1990
Drogi mój synu Edgarze! Ofiaro
Oszukanego rodzica wściekłości!
Gdybym choć tchnieniem zobaczyć cię dożył,
Rzekłbym, że moje wrócone mi oczy.

STARZEC

Kto tam?

EDGAR

na stronie:
1995
O bogi, kto może powiedzieć:
Teraz już ze mną nie może być gorzej?
Mnie teraz gorzej, niźli było kiedy.

STARZEC

To biedny Tomek.

EDGAR

na stronie:
A może być gorzej.
2000
Nie jest najgorzej, póki możem mówić:
To jest najgorzej.

STARZEC

Gdzie idziesz, kamracie?

GLOUCESTER

Czy to jest żebrak?

STARZEC

Żebrak i szalony.

GLOUCESTER

2005
Ma trochę zmysłu, skoro żebrać może.
Widziałem jemu podobne stworzenie
W ostatniej burzy; człowiek jest robakiem,
Wyrzekłem w duchu; syn na myśl mi przyszedł,
Choć myśl ma wtedy nie była mu skłonną.
2010
Wiele się rzeczy później dowiedziałem.
Jesteśmy bogom, czym są muchy dzieciom,
I dla zabawy swej nas zabijają.

EDGAR

na stronie:
Co tutaj począć, liche to rzemiosło
W obliczu smutku udawać szaleństwo,
2015
I siebie dręczyć, i drugich zasmucać.
Głośno. Witam cię, panie!

GLOUCESTER

Czy to nagi żebrak?

STARZEC

To on.

GLOUCESTER

Idź. Jeśli zechcesz nas dogonić
2020
O jaką milę na drodze do Dover,
Przez pamięć starej uczyń to przyjaźni,
Przynieś odziewek dla tego łazarza,
A on tymczasem na mą będzie prośbę
Mym przewodnikiem.

STARZEC

2025
Panie, on szalony.

GLOUCESTER

Czasów to naszych klątwa, że ślepego
Wiedzie szalony. Zrób, o co cię proszę,
Albo zrób raczej, co ci się podoba,
Oddal się tylko.

STARZEC

2030
Co mam najlepszego
Chętnie przyniosę, niech się co chce stanie.
Wychodzi.

GLOUCESTER

Hola, łazarzu!

EDGAR

Zimno jest Tomkowi!
Na stronie. Nie zdołam dłużej!

GLOUCESTER

2035
Przyliż się, kamracie.

EDGAR

na stronie:
A muszę jednak. Głośno. Niech Bóg błogosławi
Słodkim źrenicom twoim zakrwawionym!

GLOUCESTER

Czy znasz drogę do Dover?

EDGAR

2039

Wszystkie rogatki i bramy, gościńce i ścieżki. Strach wygonił rozum z głowy biednego Tomka. Niech cię Bóg strzeże, uczciwcze, od złego ducha. Pięciu diabłów wprowadziło się naraz do biednego Tomka; diabeł rozpusty Obidicut; Hobbididance, książę niemoty; Mahu, kradzieży; Modo, mężobójstwa; Flibbertigibbet, grymasów i wydrzeźniań, który teraz opętał pokojówki i garderobiane. Niechże ci więc Bóg błogosławi, paneczku!

GLOUCESTER

2040
Weź tę sakiewkę. Gdy cię niebios wola
Na losów chłostę wydała okrutną,
Moja niedola szczęściem twoim będzie.
Spraw, spraw, o Boże, by tak zawsze było!
Opływający w zbytki niech rozpustnik,
2045
Co z twych praw szydzi, który nie chce widzieć,
Nie czuje bowiem, pozna twą potęgę,
A dostatkami swymi się podzieli,
I każdy znajdzie, ile mu potrzeba.
Znasz Dovr[41]?

EDGAR

2050
Znam, panie.

GLOUCESTER

Jest przy mieście skała
Na przepaść u swych stóp spoglądająca,
Tylko na krawędź skały tej mnie wprowadź,
A ja obecnej ulżę twojej nędzy
2055
Kosztownościami, które mam przy sobie;
Stamtąd przewodnik już mi niepotrzebny.

EDGAR

Daj rękę. Biedny powiedzie cię Tomek.
Wychodzą.

SCENA II

Przed pałacem księcia Albany.
Wchodzą: Goneril i Edmund, Oswald spotyka się z nimi.

GONERIL

Witaj, milordzie! Dziwna, że nie wyszedł
Mąż mój łaskawy na spotkanie nasze.
2060
Gdzie pan twój?

OSWALD

W zamku; ale jak zmieniony!
Gdy mu o armii najezdnej mówiłem,
Rozśmiał się; słysząc o waszym przybyciu,
Odrzekł «tym gorzej», o zdradzie Glocestera
2065
I o lojalnej służbie jego syna,
Głupcem mnie nazwał, dodał, żem przewrócił
Nice na lice; zdaje się radować
Z wypadków, które smucić go powinny,
A opłakiwać wszystko, co pomyślne.

GONERIL

do Edmunda:
2070
Więc nie idź dalej! Duch jego lękliwy
Nie śmie przedsięwziąć, nie chce krzywdy uznać,
Która o pomstę woła, i być może,
Że nasze w drodze poczęte życzenia
Sprawdzą się tutaj. Wróć do mego brata,
2075
Przyśpiesz zaciągi i stań na ich czele.
Ja muszę w domu przemienić nazwiska
I kądziel złożyć w męża mego dłonie.
Ten wierny sługa będzie naszym posłem.
Wkrótce odbierzesz damy twej rozkazy,
2080
Jeśli masz serce sprawie służyć własnej.
Daje mu kokardę:
Przypnij to godło! Szczędź słów! Uchyl głowę!
Ten pocałunek, gdyby śmiał przemówić,
Uniósłby ducha twojego do niebios.
2085
Zrozum mnie; żegnaj!

EDMUND

Jestem twym do śmierci!

GONERIL

Drogi Gloucesterze!
Wychodzi Edmund.
O jakże odmienny
2090
Mąż jest od męża! Tobie się należy
Kobiety służba; głupiec ma me ciało.

OSWALD

Książę się zbliża.
Wychodzi. — Wchodzi Albany.

GONERIL

Wartam była świstu[42].

ALBANY

Nie jesteś warta pyłu, o Goneril,
2095
Który wiatr miota na twoje oblicze!
Twój mnie charakter straszy, bo natura,
Która swym własnym pogardziła szczepem,
Trudno, by w pewnych trzymała się karbach.
Gałąź rodzimy sok odpychająca,
2100
Musi uwiędnąć i śmierci dojść kresów.

GONERIL

Skończ, bo niemądry tekst twego kazania!

ALBANY

Mądrość i dobroć podłe są dla podłych;
Zgnilizna tylko smakuje w gniliźnie.
Co wy zrobiły, tygrzyce[43] nie córki?
2105
Wy ojca, starca pełnego dobroci,
Którego stopy i niedźwiedź by lizał,
Wy do szaleństwa przywiodły, wyrodne!
Jak mógł pozwolić na to brat mój, książę,
Dobrodziejstwami jego obsypany?
2110
Jeżeli niebo nie ześle na ziemię
Widomych duchów, by grzechy te pomścić,
To przyjdą czasy, w których ludzie wzajem
Jak mórz potwory będą się pożerać!

GONERIL

Z mleka jest twoja wątroba, człowieku.
2115
Sam swe policzki na ciosy podstawiasz,
I nie masz oczu, byś zdołał rozróżnić
Honor od hańby. Nie, ty tego nie wiesz,
Że tylko głupcy czują w sercu litość
Dla tych nędzników, co przyjmują chłostę,
2120
Zanim się jeszcze złego dopuścili!
Gdzie twoje bębny? Francuz już rozwinął
Na tej spokojnej wyspie swe chorągwie;
Zbójca ci grozi hełmu swego piórem,
A ty, pobożny głupcze, cicho siedzisz
2125
I płacząc, pytasz, czemu on to robi?

ALBANY

Spojrzyj na siebie, okrutna diablico,
Szpetność mniej szpetną zdaje się w szatanie
Niż w złej kobiecie!

GONERIL

O ty, pusty głupcze!

ALBANY

2130
Ofiaro własnej hańby dobrowolna,
Nie kaź twych rysów taką potwornością!
Gdybym był zdolny dłoniom tym nakazać
Krwi posłuszeństwo mojej, sam bym teraz
Na części szarpał ciało twe i kości,
2135
Ale choć jesteś wcielonym szatanem,
Tarczą jest twoją kobieca twa postać!

GONERIL

Co za odwaga!
Wchodzi Posłaniec.

ALBANY

Jaką wieść przynosisz?

POSŁANIEC

Ach, dobry panie, książę Cornwall skonał.
2140
Zabił go własny sługa, gdy zamierzał
Z Gloucestera głowy drugie wyrwać oko.

ALBANY

Gloucestera oczy!

POSŁANIEC

Tknięty miłosierdziem,
Sługa od dziecka u niego chowany,
2145
Chciał go zatrzymać i na swego pana
Wymierzył oręż; książę, gniewem wściekły,
Jednym go cięciem u nóg swych powalił,
Lecz sam był ranny i z rany tej umarł.

ALBANY

Więc jest tam w górze jeszcze sprawiedliwość,
2150
Spiesznie karcąca ziemskie nasze zbrodnie!
Więc biedny Gloucester jedno stracił oko?

POSŁANIEC

Ach, stracił oba! Oto pismo, pani,
Które wymaga śpiesznej odpowiedzi;
To list twej siostry.

GONERIL

na stronie:
2155
Rzecz pod pewnym względem
Jest po mej myśli: ale, gdy mój Gloucester
Jest przy mej siostrze teraz owdowiałej,
Gmach mych nadziei może się obalić
Na moją głowę. Zresztą, wieść jest dobra.
2160
Głośno.
List ten przeczytam i wyślę odpowiedź.
Wychodzi.

ALBANY

Gdzie był syn, gdy mu wydzierano oczy?

POSŁANIEC

Tu z panią dążył.

ALBANY

Tu jednak nie przybył.

POSŁANIEC

2165
Gdy wracał, panie, spotkałem go w drodze.

ALBANY

Czy wie on o tym?

POSŁANIEC

Wie o wszystkim, panie.
On go oskarżył, a zamek opuścił,
Aby ich zemście pełną dać swobodę.

ALBANY

2170
Żyję, Gloucesterze, by ci podziękować
Za twoją wierność dla twojego króla,
Oczy twe pomścić! Idźmy, przyjacielu,
Abyś mi wszystko, co wiesz, opowiedział.
Wychodzą.

SCENA III

Obóz francuski w bliskości Dover.
Wchodzą: Kent i Dworzanin.

KENT

2174

Czy wiesz, dla jakich powodów król francuski tak śpiesznie do swojego kraju powrócił?

DWORZANIN

2175

Zostawił jakąś ważną sprawę w zawieszeniu, a która po jego tu przybyciu groziła królestwu tak wielkim niebezpieczeństwem, że przytomność[44] jego osobista stała się koniecznością.

KENT

2176

Komu zostawił dowództwo?

DWORZANIN

2177

Marszałkowi Francji Monsieur La Far.

KENT

2178

Czy listy, które wręczyłeś, wyrwały z ust królowej jakie oznaki boleści?

DWORZANIN

W mej przytomności odczytała listy,
2180
A w jej źrenicach od czasu do czasu
Łzy się kręciły, była jednak panią
Swego uczucia, które, zbuntowane,
Pragnęło nad jej istnością królować.

KENT

Była wzruszoną?

DWORZANIN

2185
Ale nie do gniewu.
Cierpliwość wojnę ze smutkiem toczyła,
Kto jej obliczu piękniejszy da wyraz.
Widziałeś panie, deszcz i słońce razem?
Taki wdzięk miały łzy jej i uśmiechy,
2190
Słodkie uśmiechy, które na jej ustach,
Zdały się igrać, jakby nie wiedziały,
Jacy z jej źrenic wypadali goście,
Niby sznur pereł z jasnych dyjamentów.
Smutek najmilszą stałby się rzadkością,
2195
Gdyby tak każdej przystać mógł niewieście.

KENT

Czy nic nie rzekła?

DWORZANIN

Raz albo dwa razy
Z cichym westchnieniem wyszepnęła: ojcze!
Jakby ten wyraz na sercu jej ciężał.
2200
«O siostry, siostry! Hańbo kobiet, siostry!
Kent! Ojcze! Siostry! Co? W nocy? Śród burzy?
Niech odtąd w ludzką litość nikt nie wierzy!»
Gdy tak mówiła, z niebieskich swych źrenic
Obfite strugi świętych łez strząsała
2205
Na swoje łkania i w końcu wybiegła,
By sama swojej oddać się boleści.

KENT

Gwiazda, WierzeniaGwiazdy kształtują ludzkich serc naturę;
Jakby z jednego ojca, jednej matki
Mogły tak różne puścić latorośle?
2210
Nie rozmawiałeś z nią później?

DWORZANIN

Nie, panie.

KENT

Czy się to działo przed powrotem króla?

DWORZANIN

Nie, panie, później.

KENT

Biedny Lear jest w mieście,
2215
Czasami jasno sobie przypomina,
Co nas tu wiodło, ale żadną miarą
Nie chce swej córki widzieć.

DWORZANIN

A dlaczego?

KENT

Dręczony wstydem, gdy sobie przypomni,
2220
Jak jej odmówił swoich błogosławieństw,
Przytułku szukać śród obcych przymusił,
A wszystkie prawa jej okrutnie przelał
Na dwie jej siostry z wilczym w piersiach sercem;
Taka zgryzota zatruła mu duszę,
2225
Że wstydem płonąc, unika Kordelii.

DWORZANIN

O nieszczęśliwy!

KENT

Czy masz wiadomości
O ruchach książąt Cornwall i Albany?

DWORZANIN

Ciągną tu z wojskiem.

KENT

2230
Powiodę cię teraz
I króla Leara straży twej poruczę.
Ważne powody jeszcze mnie zmuszają
Na dłużej w moim ukryciu pozostać;
Lecz gdy mnie poznasz, nie będziesz żałował,
2235
Żeś mi te ważne przyniósł wiadomości.
A teraz, panie, racz mi towarzyszyć.
Wychodzą.

SCENA IV

Obóz francuski w bliskości Dover. Namiot.
Wchodzą: Kordelia, Doktor i Żołnierze.

KORDELIA

Ach, to on! Właśnie spotkano go teraz,
Gdy głośno śpiewał, szalony jak morze,
W wianku dymnicy, łopianu, szaleju,
2240
Pokrzyw, kąkolu i ze wszystkich chwastów
Rosnących w zboża polu życiodajnym.
Wypraw setnika, niech badawczą nogą
Przebieży niwy bujnie zarośnięte,
Niech go przywiedzie. Wychodzi Oficer. Zdołaż[45] ludzka mądrość
2245
Wrócić mu znowu rozum obłąkany?
Kto mu pomoże, wszystko, co mam, weźmie.

DOKTOR

Jest jeszcze, pani, nadzieja ratunku.
Mamką natury naszej jest spoczynek;
Snu mu potrzeba; by mu sen sprowadzić,
2250
Mamy lekarstwa, których wpływ potężny
Samej boleści zamknąć mógłby oczy.

KORDELIA

Błogosławione wszystkie cnoty ziemi,
Dotąd ukryte, pod łez moich rosą
Na świat wystrzelcie i bądźcie lekarstwem
2255
Nieszczęśliwego starca obłąkaniu!
Idźcie go szukać lub szalona wściekłość
Bez przewodnika żywot jego strzaska.
Wchodzi Posłaniec.

POSŁANIEC

Przynoszę wieści. Brytańskie zaciągi
W tę śpieszą stronę.

KORDELIA

2260
Już nam to wiadomo;
Na ich przyjęcie wszystko tu gotowe.
O, drogi ojcze, w twojej sprawie walczę!
Wielki król Francji zlitować się raczył
Nad mą żałobą, nad moimi łzami.
2265
Broń nam podaje nie pycha nadęta,
Lecz święta miłość i prawa ojcowskie.
Ach, kiedyż ujrzę, kiedyż go usłyszę?
Wychodzą.

SCENA V

Izba w zamku Gloucestera.
Wchodzą: Regan i Oswald.

REGAN

Czy wyruszyły brata mego wojska?

OSWALD

Od dawna, pani.

REGAN

2270
A on na ich czele?

OSWALD

Z wielką niechęcią. Z siostry twojej, pani,
Lepszy jest żołnierz.

REGAN

Czy w zamku, z twym panem
Lord Edmund nie miał tajemnej rozmowy?

OSWALD

2275
Nie.

REGAN

Jakie może zawierać sekreta
List jej do niego?

OSWALD

Nie umiem powiedzieć.

REGAN

W ważnych on sprawach tak nagle odjechał.
2280
Wielkim to było błędem Gloucesterowi
Zostawić życie po wydarciu oczu;
Gdzie się pokaże, przeciw nam buntuje,
Serca mieszkańców. Edmund, jak przypuszczam,
Pobiegł, z litości nad jego niedolą,
2285
Dać koniec życiu bez światła, a razem
Powziąć języka o wrogów zastępach.

OSWALD

Z mym listem muszę śpieszyć za nim, pani.

REGAN

Jutro wyruszysz razem z naszym wojskiem,
Dziś zostań; drogi zbyt są niebezpieczne.

OSWALD

2290
Nie mogę, pośpiech nakazała pani.

REGAN

Ale dlaczego pisze do Edmunda?
Czy ci nie mogła ustnych dać poleceń?
Zapewne, nie wiem dla jakich powodów —
Wdzięczną ci będę, jeśli mi pozwolisz
2295
List ten otworzyć.

OSWALD

Pani, wolę raczej —

REGAN

Wiem i zupełnie jestem tego pewna,
Że swego męża pani twa nie kocha,
Bo, gdy ostatnią była tutaj razą,
2300
Dziwnie wymowne ciskała spojrzenia
Na szlachetnego Edmunda; wiem także,
Że powiernikiem jesteś jej.

OSWALD

Ja, pani?

REGAN

Ty, a nie mówię tego bez przyczyny.
2305
Korzystaj przeto z rady, którą daję.
Mąż mój nie żyje; są pewne układy
Między Edmundem a mną; z wielu względów
Właściwsze jego ze mną jest małżeństwo
Niż z nią; sam łatwo reszty się domyślisz.
2310
Jeśli go znajdziesz, oddaj mu ten pierścień.
Daje mu pierścień.
A gdy to wszystko pani twej opowiesz,
Radź, niech przywoła swój rozum na pomoc.
Bądź zdrów! Jeżeli usłyszysz przypadkiem
2315
O ślepym zdrajcy, ogłoś, że sowitą
Otrzyma płacę mąż, który go sprzątnie.

OSWALD

Jakżebym pragnął sam go spotkać, pani,
By złożyć dowód, z którą trzymam stroną!

REGAN

Bądź zdrów!
Wychodzą.

SCENA VI

Okolica w bliskości Dover.
Wchodzą: Gloucester i Edgar przebrany za wieśniaka.

GLOUCESTER

2320
Kiedy wejdziemy na wierzchołek skały?

EDGAR

Pniemy się teraz, czujesz, jak mozolnie.

GLOUCESTER

Mnie by się zdało, że to jest równina.

EDGAR

Straszna spadzistość. Czy słyszysz ryk morza?

GLOUCESTER

Nie słyszę wcale.

EDGAR

2325
To z twoich ócz stratą
I reszty zmysłów omdlała potęga.

GLOUCESTER

Bardzo być może. I głos twój, mym zdaniem,
Zmienił się także; we wszystkim, co mówisz,
Lepsza jest teraz treść i wyrażenie.

EDGAR

2330
Mylisz się; tylko ubranie zmieniłem.

GLOUCESTER

Zda mi się jednak, że mówisz poprawniej.

EDGAR

Oto szczyt skały; wstrzymaj twoje kroki.
Głowa się kręci, patrząc w straszną przepaść.
Wrony i kawki dołem szybujące
2335
Zdają się chrząszcze; na połowę drogi
Zbieracz rozłupu huśta się na linie;
Straszne rzemiosło! W takiej odległości,
Od swojej głowy nie zdaje się większy.
Na morskim brzegu wędrujący rybak
2340
Myszą się zdaje. Okręt na kotwicy
Do swej szalupy skurczył się rozmiarów,
Sama szalupa beczką się wydaje,
Ledwo ją widać! Szum morskich bałwanów,
Z gniewem chłoszczących nadbrzeżne kamyki,
2345
Do wysokości takiej nie dosięga.
Odwracam oczy; w głowie mi się mąci,
A wzrok niepewny pchnąłby mnie za chwilę
W bezdenną przepaść.

GLOUCESTER

Staw mnie, gdzie sam stoisz.

EDGAR

2350
Daj rękę; jesteś teraz od krawędzi
Na jedną stopę. Nie chciałbym tam skoczyć
Za skarby świata.

GLOUCESTER

Puść mi teraz rękę.
Weź, przyjacielu, drugą tę sakiewkę,
2355
Znajdziesz tam klejnot godny rąk biedaka,
Niech ci z nim szczęście Bóg i wróżki dadzą!
Oddal się teraz; pożegnaj się ze mną.
Niech twój chód słyszę.

EDGAR

Bądź zdrów, dobry panie!
Zda się oddalać.

GLOUCESTER

2360
Dzięki ci!

EDGAR

Z jego igram tak rozpaczą,
By ją uleczyć.

GLOUCESTER

Wszechmogące bogi,
Świat ten opuszczam i w waszym obliczu
2365
Bez gniewu z moich cierpień się otrząsam!
Gdybym mógł dłużej znosić je bez skargi
Na waszą wolę nieprzezwyciężoną,
Czekałbym chwili, w której sam by zagasł
Knot lampy mego nędznego żywota.
2370
Waszej opiece polecam Edgara,
Jeżeli żyje. Bądź zdrów, przyjacielu!

EDGAR

Żegnam cię, panie! Czas mi się oddalić.
Gloucester skacze i upada.
A przecie łatwo może wyobraźnia
2375
Skarb życia ukraść, jeśli samo życie
Zezwala na tę kradzież dobrowolnie.
Gdyby naprawdę tam był, gdzie być myślał,
Już by go teraz wszelka myśl odbiegła.
Żyw czy umarły? Ho, panie! Czy słyszysz?
2380
Ho, panie! Jak to, czy naprawdę skonał?
Wraca do zmysłów. Kto ty jesteś, panie?

GLOUCESTER

Oddal się, pozwól umrzeć mi w pokoju.

EDGAR

Gdybyś był piórkiem, wiatrem, pajęczyną,
Nie mógłbyś z takiej upaść wysokości
2385
Niepotrzaskany w kawałki jak jaje.
Oddychasz przecie; ciało twoje ciężkie,
A jednak całe; nie tracisz krwi, mówisz.
Jeden na drugim i dzięsięć by masztów
Nie sięgło[46] szczytu, z którego upadłeś.
2390
Twe życie cudem; ale przemów jeszcze.

GLOUCESTER

Czym spadł naprawdę?

EDGAR

Z groźnego wierzchołka
Wapiennej skały. Podnieś tylko oczy!
Z tej odległości ucho nie dosłyszy,
2395
Nie dojrzy oko śpiewnego skowronka.
Spójrz tylko w górę!

GLOUCESTER

Ach, ja nie mam oczu!
Czyż nędzy zbywa i na tym ratunku,
By koniec znaleźć w dobrowolnej śmierci?
2400
Nędzy pociechą było, kiedy mogła
Oszukać wściekłość dumnego tyrana
I zawieść woli jego mściwe plany.

EDGAR

Podaj mi rękę, wstań! Czy czujesz nogi?
Widzę, że stoisz.

GLOUCESTER

2405
Zbyt dobrze, zbyt dobrze!

EDGAR

To cud nad cudy! Na wierzchołku skały
Kto był przy tobie?

GLOUCESTER

Ubogi był żebrak.

EDGAR

Gdym stąd spoglądał na was, jego oczy
2410
Świeciły niby dwa księżyce w pełni,
Tysiąc miał nosów, krzywe jego rogi
Jak fale morskie zdały się kołysać.
To czart być musiał; więc, szczęśliwy ojcze,
Nie wątp, że ręka opiekuńcza bogów,
2415
Których jest chwałą zwyciężyć, gdzie mdleje
Moc ludzka, w tej cię zbawiła potrzebie.

GLOUCESTER

Pojmuję teraz. Odtąd zniosę boleść,
Aż sama powie: już dosyć, umieraj!
To, o czym mówisz, zdało mi się mężem;
2420
«Czart! czart!» powtarzał; on mnie tam wprowadził.

EDGAR

Bądź dobrej myśli; uzbrój się w cierpliwość!
Lecz kto się zbliża?
Strój, RozumWchodzi król Lear, fantastycznie ubrany w kwiaty.
Nigdy umysł zdrowy
2425
W ten sposób pana nie ubrałby swego.

KRÓL LEAR

Tknąć mnie nie mogą, że biłem monetę;
Wszak królem byłem.

EDGAR

Bolesny widoku!

KRÓL LEAR

2429

Natura przechodzi sztukę w tym względzie. Oto wasz jurgielt. Ten wyrostek włada kuszą jak pastuch; wypuść mi strzałę długą jak łokieć sukienniczy. Patrz, patrz, to mysz! Cicho, cicho! Kawałek pieczonego sera wystarczy. Oto moja rękawica, cisnę ją olbrzymowi. Przynieście szare halabardy! — Zaprawdę, pięknie latasz mój ptaszku! W sam cel! W sam cel! Hura! — Zdaj hasło!

EDGAR

2430
Wonny majeranek.

KRÓL LEAR

Przechodź!

GLOUCESTER

Znam ten głos.

KRÓL LEAR

2433

Ha! Goneril! — Na białą brodę! — Głaskały mnie jak psa; mówiły mi, że miałem białe włosy na brodzie, nim czarne puściły. Powtarzały: tak i nie na wszystko, co powiedziałem. Ale to tak i to nie, nie były dobrą teologią. Dopiero gdy deszcz mnie zmoczył, a wiatr kazał mi dzwonić zębami, dopiero gdy piorun nie chciał zmilknąć na mój rozkaz, dopiero wtedy je odkryłem, wtedy je zwąchałem. Ba! Nie są to słowni ludzie; mówili mi, że byłem wszystkim, ale to kłamstwo, nie jestem zahartowany na febrę.

GLOUCESTER

Ach, przypominam sobie ten dźwięk głosu.
2435
Czy to król?

KRÓL LEAR

Zgadłeś, tak, król w każdym calu.
Patrz, kędy spojrzę, drżą moi poddani!Seks, Kobieta
Tobie przebaczam. Za coś był skazany?
Za cudzołóstwo. Śmierć za cudzołóstwo?
2440
Nie, ty nie umrzesz! Królik cudzołoży,
W mych oczach złota muszka ta wszeteczni.
Wiwat parzenie! Toć bękart Gloucestera
Tkliwszym dla ojca był, niźli me córki,
Chociaż poczęte w prawych prześcieradłach.
2445
Śmiało, rozpusto! Trzeba mi żołnierzy.
Widzisz tę damę mizdrzącą się skromnie.
Twarz zda się mówić, że z śniegu ma ciało,
Gra też świętoszkę i potrząsa głową,
Gdy słowo: rozkosz przy niej kto wymówi;
2450
Do sprawy jednak klacz albo łasica
Nie idą z takim jak ona pochopem.
2452

Niżej pasa to Centaury, choć kobiety wyżej. Wszystko co do pasa, do bogów należy, wszystko co niżej, jest diabła własnością; tam jest piekło, tam jest ciemność tam jest siarczysta przepaść, żar, opalenizna, smród i zgnilizna. Fe, fe! Puah, puah! Daj mi łut piżma, dobry aptekarzu, okadź moją wyobraźnię. Oto pieniądze dla ciebie.

GLOUCESTER

O, pozwól dłoń tę pocałować!

KRÓL LEAR

Czekaj,
2455
Niech ją wprzód otrę, czuć ją śmiertelnością.

GLOUCESTER

O zrujnowany utworze natury!
I świat ten wielki tak w nic się obróci.
Czy znasz mnie?

KRÓL LEAR

2459

Przypominam sobie dosyć dobrze twoje oczy. Zerkiem na mnie spozierasz? Nie, rób, co ci się podoba, ślepy Kupidynie, nie zakocham się już więcej. Czytaj to wyzwanie; daj tylko baczność na pismo.

GLOUCESTER

2460
Gdyby litera każda była słońcem,
Nie mógłbym widzieć.

EDGAR

Ani bym uwierzył,
Gdybym to słyszał. To jest — na ten widok
Serce mi pęka.

KRÓL LEAR

2465
Czytaj!

GLOUCESTER

Czym? Ocznymi jamami?

KRÓL LEAR

2467

Oho! Czy tak sobie ze mną postępujesz? Ani oczu w głowie, ani pieniędzy w kieszeni? Oczy twoje w ciężkim są stanie, ale w lekkim twoje kieszenie. Widzisz przecie, jak świat ten idzie.

GLOUCESTER

Widzę, bo czuję.

KRÓL LEAR

2469

Co? Czy oszalałeś? Człowiek może widzieć, jak świat ten idzie, bez pomocy oczu. Patrz uszyma. Czy widzisz, jak ten sędzia wymyśla nad tym głupowatym złodziejem? Słuchaj teraz, co ci powiem do ucha: zmień miejsca, a zgadnij zgadula, który sędzia, a który złodziej. Widziałeś, jak pies gospodarski szczekał na żebraka?

GLOUCESTER

2470

Widziałem, panie.

KRÓL LEAR

2471

I jak biedaczyna przed kundlem uciekał? To widziałeś wielki obraz władzy; i psa słuchają, gdy na urzędzie.

Wina, Kara, Bogactwo, Bieda, WładzaObrzydły kacie, wstrzymaj krwawą rękę;
Dlaczego chłostasz biedną wszetecznicę?
Grzbiet obnaż własny, bo pragniesz gorąco
2475
Sam z nią to robić, za co ją tak chłostasz.
Lichwiarz oszusta wiesza. Małe grzechy
Skryć się nie mogą pod dziurawą kurtką;
Wszystko zasłania płaszcz gronostajowy.
Powlecz grzech złotem, a strzaska się na nim
2480
W bezsilnym ciosie miecz sprawiedliwości;
Daj mu łachmany, a karła go słomka
Na wskróś przeszyje. Nie, nie ma występnych,
Nie ma, powiadam! (bo wszystkim przebaczam)
Możesz mi wierzyć, mnie, który mam władzę
2485
Zapieczętować skarżącego usta.
Radzę ci teraz szklane kupić oczy,
Jak wyszarzany polityk udawać,
Że widzisz jasno to, czego nie widzisz.
A teraz, teraz, teraz ściąg[47] mi buty!
2490
Ciąg[48] silniej, dobrze!

EDGAR

Co za mieszanina
Sensu i dziwactw! To rozum w szaleństwie.

KRÓL LEAR

Jeżeli pragniesz nad mym płakać losem,
Weź moje oczy. Znam ja cię dość dobrze;
2495
Imię twe Gloucester; musisz mieć cierpliwość;
Wszak płacząc, na tę przybyliśmy ziemię;
Wiesz, że smakując raz pierwszy powietrze,
Kwilimy. Słuchaj, powiem ci kazanie.

GLOUCESTER

O dniu boleści!

KRÓL LEAR

2500
Rodząc się, płaczemy,
Żeśmy na wielką błaznów przyszli scenę. —
Co za kapelusz! — Pyszny byłby fortel
Dać szwadronowi pilśniane podkowy.
Spróbuję, a gdy zięciów mych podejdę,
2505
Na kark im wpadnę, siekaj, rąb, zabijaj!
Wchodzi Szlachcic z Oddziałem.

SZLACHCIC

To on; musimy zabrać go. O panie,
Twa droga córka —

KRÓL LEAR

Nikt mnie nie odbije?
Co? Jestem jeńcem? Widzę, żem stworzony,
2510
Aby fortuny wieczną być igraszką.
Miejcie wzgląd dla mnie; dostaniecie okup.
A gdzie jest chirurg? Cięto mnie do mózgu.

SZLACHCIC

Będziesz miał wszystko.

KRÓL LEAR

Sam? Bez pomocników?
2515
Toć starczy, żeby człowieka w sól zmienić,
Z ócz jego zrobić ogrodową konew,
By kurz jesienny polewać.

SZLACHCIC

O panie —

KRÓL LEAR

Umrę walecznie jak hoży pan młody;
2520
Będę rubaszny; dalej, jestem królem!
Mości panowie, czy wy o tym wiecie?

SZLACHCIC

I jak królowi będziem ci posłuszni.

KRÓL LEAR

2523

Więc jest tu jeszcze ratunek. Dalej! Jeśli mnie złapiecie, to cwałem. Cmyk! Cmyk, cmyk!

Wybiega, a za nim Oddział.

SZLACHCIC

Bolesny widok w ostatnim nędzarzu,
2525
A w królu mowy przechodzi granice.
Masz córkę, która wybawi naturę
Od klątwy wiecznej, co na nią ściągnęły
Dwie inne córki.

EDGAR

Pozdrawiam cię, panie.

SZLACHCIC

2530
Bóg z tobą także! Czego chcesz ode mnie?

EDGAR

Czyś słyszał, panie, o bliskiej potyczce?

SZLACHCIC

Kto o tym nie wie? Każdy o tym słyszał,
Który rozróżnić może dźwięki mowy.

EDGAR

Lecz jak daleko są wrogów zastępy?

SZLACHCIC

2535
W spiesznym pochodzie i za lada chwilę
Ujrzysz je tutaj.

EDGAR

Dziękuję ci, panie.

SZLACHCIC

Chociaż królowa dla ważnych powodów
Jeszcze tu bawi, ruszyło już wojsko.

EDGAR

2540
Dzięki ci, panie.
Wychodzi Szlachcic.

GLOUCESTER

Weź duszę moją, miłosierny Boże,
Aby mnie znowu zły duch nie podkusił
Umrzeć, nim twoja zawoła mnie wola!

EDGAR

Dobra modlitwa, ojcze.

GLOUCESTER

2545
Kto ty jesteś?

EDGAR

Jestem biedakiem, do fortuny ciosów
Z dawna przywykłym, a na litość czułym,
Przez długie ciężkich smutków doświadczenie.
Daj rękę! Pójdziem szukać ci przytułku.

GLOUCESTER

2550
Z serca dziękuję. Niech na twoją głowę
Wszystkie swe niebo śle błogosławieństwa!
Wchodzi Oswald.

OSWALD

O, co za szczęście! Spostrzegam banitę!
Na to stworzona twoja ślepa głowa,
By podwaliną mej była fortuny.
2555
Więc, stary zdrajco, krótki zrób rachunek,
Bo miecz dobyty, który z tobą skończy.

GLOUCESTER

Daj Bóg twej dobrej ręce dosyć siły.
Edgar zasłania Gloucestera.

OSWALD

Zuchwały chłopie, bronić chcesz banitę?
Precz, jeśli nie chcesz, ażeby los jego
2560
Spadł i na ciebie! Usuń się na stronę!

EDGAR

Nie opuściwa[49] my się, dobrodzieju,
Bez dobrych przyczyn.

OSWALD

Puść go albo zginiesz!

EDGAR

2564

Dobry panecku, idźta sobie z Panem Bogiem, a nie zastępujta drogi biednemu ludkowi. Gdybym miał od grubych słów ginąć, toćby mnie już nie stało od dwóch tygodni. Nie, nie przybliżajta się do starowiny, trzymajta się w dali, albo spróbuję, cy wasa caska twardsa od mojej pałki! Mówię bez ceregieli.

OSWALD

2565
Precz stąd, kupo gnoju!

EDGAR

2566

Wybiję wam wsyćkie zęby, panecku. Zbliżta się tylko, kpię ja z wasego młynka.

Biją się, Edgar powala Oswalda.

OSWALD

Zabił mnie, nędznik! Chamie, weź tę kieskę,
Pogrzeb me ciało, jeśli szczęścia pragniesz;
List, który przy mnie znajdziesz, oddaj w ręce
2570
Edmunda, księcia Gloucester; idź go szukać
W angielskiej armii. O śmierci przedwczesna!
Umiera.

EDGAR

Znam ja cię dobrze, usłużny nędzniku,
Grzesznych rozkazów wierny wykonawco
Występnej pani.

GLOUCESTER

2575
Co, czy go zabiłeś?

EDGAR

Usiądź, mój ojcze, i wypocznij sobie.
ListZajrzyjmy w kieszeń; list, o którym mówi,
Może mi dobrym będzie przyjacielem.
Umarły. Tego jedynie żałuję,
2580
Że nie kto inny jego był oprawcą.
Zobaczmy. Laku, nie stawiaj oporu,
A ty, honorze, nie bierz tego za złe;
By nieprzyjaciół naszych poznać myśli,
Kto by się wahał serce ich rozedrzeć?
2585
Rozedrzeć papier uczynek godziwszy.
Czyta:
2586

„Nie zapominaj wzajemnych naszych ślubów. Masz niemało sposobności sprzątnienia[50] go. Byle ci na dobrej woli nie brakło, znajdziesz na to dogodny czas i miejsce. Wszystko przepadło, jeżeli wróci zwycięzcą. Będę wtedy niewolnicą, a jego łożnica będzie moim więzieniem. Wyzwól mnie od jego obrzydłego ciepła, a weź jego miejsce za swoje trudy. Twoja (jakbym chciała powiedzieć żona!) przywiązana służebnica, Goneril.”

Żądz niezgłębiona niewieścich otchłani!
Spisek na życie cnotliwego męża,
Ażeby miejsce jego brat mój zajął!
2590
W tym cię zakopię piasku, grzeszny pośle,
List ten występny poniosę przed oczy
Zagrożonego spiskiem tym książęcia.
Szczęście to jego, że się razem dowie
O twojej śmierci i o twym poselstwie.
Wychodzi, ciągnąc za sobą ciało.

GLOUCESTER

2595
Król obłąkany. Jak rozum mój twardy,
Że mogę żywe zachować uczucie
Wielkich mych smutków! Lepiej by mi było
Utracić rozum; myśli wtedy moje
Od mych by ciężkich odbiegły boleści,
2600
A w obłąkaniu wyobraźni dusza
Swoich by własnych nie poznała cierpień.
Wraca Edgar.

EDGAR

Zda mi się, słyszę bęben w odległości.
Daj rękę ojcze, czas nam się oddalić.
Pieczy przyjaciół moich cię polecę.
Wychodzą.

SCENA VII

Namiot w obozie francuskim.
Król Lear uśpiony na łożu, około niego Doktor, Szlachta i inni. — Wchodzą: Kordelia i Kent.

KORDELIA

2605
O dobry Kencie, jak zdołam twą dobroć
Godnie zapłacić? Życie me zbyt krótkie
I wszelka miara jest niedostateczna.

KENT

Twe słowa, pani, z lichwą mi już płacą.
Prawda natchnęła każde moje słowo,
2610
Nic nie odjąłem, nic nie dorzuciłem.

KORDELIA

Weź lepszą odzież, ta, którą masz teraz,
Zbyt przypomina złe życia godziny.
Odrzuć ją, proszę.

KENT

Zostaw mi ją, pani.
2615
Dać się dziś poznać plany me niweczy.
Traktuj mnie, pani, jakbyś mnie nie znała,
Póki nie powiem: «teraz przyszła pora».

KORDELIA

Niech i tak będzie. do Doktora Jakże zdrowie króla?

DOKTOR

Śpi ciągle, pani.

KORDELIA

2620
Miłosierny Boże,
Napraw ten wielki wyłom w jego duszy!
Wróć ład do myśli dziko rozstrojonych
Ojca na dziecko teraz zmienionego!

DOKTOR

Czy nam pozwalasz, pani, zbudzić króla?
2625
Śpi już dość długo.

KORDELIA

Rządź się swoją sztuką,
Rób, jak sam zechcesz. Czy jest już ubrany?

SZLACHCIC

W śnie jego ciężkim nietrudno nam było
Zmienić mu odzież.

DOKTOR

2630
Bądź przytomną[51], pani,
Gdy go obudzim. Nie mam wątpliwości,
Będzie spokojny.

KORDELIA

Dobrze.

DOKTOR

Zbliż się, pani!
2635
Głośniej, muzyko!

KORDELIA

O, mój drogi ojcze,
Bodaj lekarstwo dla ciebie na ustach
Moich zawisło, a ten pocałunek
Uleczył ciosy przez dwie moje siostry
2640
Majestatowi twojemu zadane!

KENT

Droga, szlachetna pani!

KORDELIA

Gdybyś nawet
Nie był ich ojcem, to włos ten twój biały
W ich sercach litość winien był rozbudzić.
2645
Tożli jest[52] głowa, aby ją wystawiać
Na wściekłość wichrów, na piorunów strzały,
Śród grzmotów, pośród siarczystych błyskawic?
Trzymać straż, biedny, zgubiony strażniku,
W tak wiotkim hełmie! Pies mojego wroga
2650
Śród takiej nocy, choćby mnie pokąsał,
Znalazłby miejsce przy moim ognisku.
A tyś był, biedny ojcze, przymuszony
Na garści zgniłej słomy skronie złożyć,
W chlewie z wieprzami, w łotrów towarzystwie!
2655
Ach, jak rzecz dziwna, że z twoim rozumem
I życie twoje razem nie odbiegło!
Budzi się; przemów!

DOKTOR

Lepiej będzie, pani,
Gdy ty przemówisz.

KORDELIA

2660
Królu, jak twe zdrowie?

KRÓL LEAR

Na moją krzywdę z grobu mnie budzicie.
Tyś duchem w niebie, lecz jam jest wpleciony
W ogniste koło, a łzy moje własne
Palą mnie niby ołów roztopiony.

KORDELIA

2665
Czy znasz mnie, panie?

KRÓL LEAR

O wiem, jesteś duchem.
Kiedyś umarła?

KORDELIA

Zawsze obłąkany!

DOKTOR

Ledwo się zbudził; zostawmy go chwilę.

KRÓL LEAR

2670
Gdziem był? Gdzie jestem? Jasny dzień pogody?
Dziwne złudzenie! Umarłbym z litości,
Gdybym innego w takim widział stanie.
Nie wiem, co mówić, i nie chciałbym przysiąc,
Że to me ręce; zobaczmy; ja czuję
2675
Szpilki tej ostrze. Jakbym o mym stanie
Chciał się zapewnić!

KORDELIA

O panie, spójrz na mnie,
Nie, nie, nie klękaj!

KRÓL LEAR

Proszę, nie szydź ze mnie,
2680
Wszak ci ja stary i biedny gaduła!
Osiem krzyżyków z górą, ni godziny
Mniej albo więcej, a mówiąc ci szczerze,
Myślę, żem trochę na umyśle chory.
Myślę, że znam cię i tego człowieka,
2685
A jednak wątpię, nie wiem bowiem wcale
Gdzie jestem; darmo chcę sobie przypomnieć,
Skąd mam tę odzież; nie pamiętam także,
Jak, gdzie ostatnią noc tę przepędziłem.
Nie śmiej się ze mnie, ale, jakem człowiek,
2690
Zda mi się, że to córka ma, Kordelia.

KORDELIA

To ona, ona!

KRÓL LEAR

Czy mokre łzy twoje?
Mokre, zaprawdę. O proszę cię, nie płacz!
Jeśli masz dla mnie truciznę, wypiję.
2695
Że mnie nie kochasz, wiem, bo twoje siostry,
Ile pamiętam, ciężko mnie skrzywdziły.
Ty masz powody, one ich nie miały.

KORDELIA

Żadnych, o żadnych!

KRÓL LEAR

Czy jestem we Francji?

KORDELIA

2700
W własnym królestwie.

KRÓL LEAR

Nie zwódźcie mnie tylko.

DOKTOR

Bądź dobrej myśli, pani; wielka wściekłość
Przeszła, jak widzisz; lecz jest niebezpiecznie
Na myśl ubiegłe przywodzić mu czasy.
2705
Proś, niechaj wejdzie; zostaw go w pokoju,
Póki wszystkiego czas nie ułagodzi.

KORDELIA

Wejdź, panie.

KRÓL LEAR

Przebacz, bądź wyrozumiałą,
Zapomnij! Jestem starzec zdziecinniały.
Wychodzą: Lear, Kordelia, Doktor i Służba.

SZLACHCIC

2710
Czy się potwierdza wieść, że książę Cornwall
Zabity?

KENT

Żadnej nie ma wątpliwości.

SZLACHCIC

A kto na czele pułków jego stanął?

KENT

Lorda Gloucestera bękart, powiadają.

SZLACHCIC

2715
Słychać, że Edgar, syn jego wygnany,
Do Niemiec z lordem Kentem się ratował.

KENT

Zwodne są wieści. Czas myśleć o wojnie,
Bo niedaleko królewskie zaciągi.

SZLACHCIC

Potrzeba[53] będzie krwawa, jak się zdaje.
2720
Żegnam cię, panie.
Wychodzi.

KENT

Bitwa ta rozstrzygnie,
Czy źle czy dobrze skończą się me plany.
Wychodzi.

AKT PIĄTY

SCENA I

Obóz wojsk brytańskich w bliskości Dover.
Wchodzą przy odgłosie bębnów, z rozwiniętymi chorągwiami: Edmund, Regan, Oficerowie, Żołnierze i inni.

EDMUND

Zapytaj księcia, czy trwa w pierwszej myśli,
Czy też ją zmienił, bo ciągle się waha,
2725
Sam z sobą w wojnie. Przynieś mi odpowiedź,
Co chce stanowczo.
Wychodzi Oficer.

REGAN

Zapewne nieszczęście
Spotkało siostry posłańca na drodze.

EDMUND

Bardzo się lękam.

REGAN

2730
Teraz, słodki panie,
Wiesz, co zamierzam dla twojego szczęścia.
Powiedz, lecz szczerze, powiedz mi otwarcie,
Czyli nie kochasz siostry mej?

EDMUND

Uczciwie.

REGAN

2735
Ale czy nigdy brata mego drogi
Na zabronione nie znalazłeś miejsce?

EDMUND

Mylisz się, pani.

REGAN

Wszystko[54] mi się zdaje,
Że się tak wasze połączyły piersi,
2740
Iż ona twoją, a ty jej połową.

EDMUND

Nie, pani, przeczę temu, na mój honor!

REGAN

Od dziś na zawsze znieść jej nie potrafię.
Mój drogi, nie bądź tak z nią poufały!

EDMUND

Nie troszcz się, pani. Ona, z swym małżonkiem —
Wchodzą: Albany, Goneril i Wojsko.

GONERIL

na stronie:
2745
Wolę tę bitwę przegrać, niźli widzieć,
Że go ode mnie siostra ma oderwie.

ALBANY

Kochana siostro, szczęśliwe spotkanie.
Król, jak słyszałem, z córką się połączył,
Z nim wielu panów, których oburzyła
2750
Zbyteczna rządu naszego surowość.
Nie miałem nigdy serca, gdzie nie było
Uczciwej sprawy, i w obecnej wojnie
Dobyłem szabli tylko na Francuza,
A nie na króla, ni jego przyjaciół,
2755
Których, jak myślę, zbyt słuszne powody
Do podniesienia buntu przymusiły.

EDMUND

Szlachetne słowa!

REGAN

Po co te rozprawy?

GONERIL

Połączmy siły na nieprzyjaciela.
2760
O osobistych, prywatnych rozterkach
Nie teraz pora właściwa rozmyślać.

ALBANY

Idźmy o planie bitwy się naradzić
Z posiwiałymi w wojnie rycerzami.

EDMUND

W waszym namiocie stawię się za chwilę.

REGAN

2765
Chodź z nami, siostro.

GONERIL

Nie.

REGAN

Chodź proszę, z nami,
Rzecz to konieczna.

GONERIL

na stronie:
Odkryłam zagadkę!
2770
Głośno. Idę.
Gdy się chcą oddalić; wchodzi Edgar przebrany.

EDGAR

Jeżeli kiedykolwiek, panie,
Raczyłeś słuchać biednego człowieka,
Słuchaj mnie.

ALBANY

Wkrótce przyjdę. Co chcesz mówić?
Wychodzą: Edmund, Regan, Goneril, Oficerowie, Żołnierze i Służba.

EDGAR

2775
Nim stoczysz bitwę, przeczytaj to pismo.
Jeśli zwyciężysz, niech przywoła trąba
Tego, co przyniósł. Choć jestem nędzarzem,
Stawię rycerza, który szablą stwierdzi
Prawdę litery każdej tego listu.
2780
Gdy przegrasz, wszystko dla ciebie na ziemi
Już się skończyło i skończą się spiski.
Bóg z tobą!

ALBANY

Czekaj, aż list ten przeczytam.

EDGAR

To mi wzbroniono. Lecz gdy przyjdzie pora,
2785
Na pierwszy sygnał twojego herolda
Ujrzysz mnie znowu.
Wychodzi.

ALBANY

Niechże i tak będzie.
Bądź zdrów! A teraz przeczytajmy pismo.
Wchodzi Edmund.

EDMUND

Wróg się przybliża; szykuj twoje pułki.
2790
Oto wiadomość o jego potędze,
Przez naszych zwiadów troskliwie zebrana.
Śpiesz się, czas nagli!

ALBANY

Znajdzie nas gotowych.
Wychodzi.

EDMUND

Obu tym siostrom miłość mą przysiągłem.
2795
Jak ukąszony na żmiję ze zgrozą
Patrzą na siebie. Którąż z nich wybiorę?
Obie? Czy jedną? Czy żadnej? Nie mogę
Żadnej z nich posiąść, póki obie żyją.
Gdybym wziął wdowę, siostra jej, Goneril,
2800
Będzie szalała; póki mąż jej żyje,
Trudno mi będzie celów moich dobiec.
Na dziś on w boju będzie mi pomocą,
A niech ta potem, co się chce go pozbyć,
Najkrótszą drogę do tego wynajdzie.
2805
A co do łaski, o której wspominał,
Dla króla Leara i jego Kordelii,
Byle raz w nasze dostali się ręce,
Jego przebaczeń nie będzie im trzeba.
Bo, jeśli własną głowę chcę ratować,
2810
Bronić się muszę, a nie dyskutować.
Wychodzi.

SCENA II

Pole między dwoma obozami.
Alarm za sceną. Przechodzą przy odgłosie bębnów z chorągwiami: Król Lear, Kordelia i ich Wojsko. Następnie wchodzą: Edgar i Gloucester.

EDGAR

Tu, ojcze, drzewa tego cień niech będzie
Twoją gospodą. Proś Boga gorąco,
By sprawiedliwość odniosła zwycięstwo.
Jeżeli wrócę, przyniosę ci w datku
2815
Wielką pociechę.

GLOUCESTER

Niech cię Bóg prowadzi!
Wychodzi Edgar. — Alarm. Odwrót. Wbiega Edgar.

EDGAR

Uciekaj, starcze! Daj rękę, uciekaj!
Król Lear pobity i z córką pojmany.
Daj rękę; idźmy!

GLOUCESTER

2820
Nie, nie, ani kroku!
Zarówno dobrze i tu człowiek zgnije.

EDGAR

Znowu złe myśli? Musimy posłusznie
Na świat przychodzić i świat ten opuszczać.
Być w pogotowiu nasza jest powinność.
2825
Więc idźmy!

GLOUCESTER

Idźmy, bo prawda, co mówisz.
Wychodzą.

SCENA III

Brytański obóz w bliskości Dover.
Wchodzą: Edmund tryumfalnie, przy odgłosie bębnów, z chorągwiami, Król Lear i Kordelia jako jeńcy, Oficerowie, Żołnierze itd.

EDMUND

Pod dobrą strażą trzymajcie tych brańców,
Dopóki woli swojej nie objawią
Ci, którym prawo sądzić ich należy.

KORDELIA

2830
Nie pierwsi, chęcią wiedzeni najlepszą,
Złą mamy dolę. Królu zwyciężony,
Twój los jedynie dolega mi ciężko;
Łatwo bym sama wzgardą odepchnęła
Wzgardę fortuny. Czy wolą jest twoją
2835
Na chwilę widzieć siostry me, twe córki?

KRÓL LEAR

Nie, nie, nie, nigdy! Idźmy do więzienia,
Będziem tam śpiewać jak dwa ptaszki w klatce.
Gdy prosić będziesz o błogosławieństwo,
Uklęknę, prosząc o twe przebaczenie,
2840
I tak przeżyjem śród modłów i śpiewu,
Będziemy stare powtarzali baśnie,
Śmiać się będziemy do złotych motyli;
A kiedy biedak przyniesie nam jaki
Dworskie nowiny, będziemy go pytać,
2845
Kto spadł, kto urósł, kto wygrał, kto przegrał,
I wszystkie świata zgłębim tajemnice,
Jakby na zwiady Bóg nas tam wyprawił.
W ciasnych więzienia murach przeżyjemy
Potężnych panów spiski i stronnictwa,
2850
Którzy jak morze pod księżyca wpływem
Rosną, spadają.

EDMUND

Do więzienia z nimi!

KRÓL LEAR

Moja Kordelio, na takie ofiary
Bogowie sami rzucają kadzidła!
2855
Więc cię znalazłem? Ten, co nas rozdzieli,
Z niebios płonącą przynieść musi głownię
I ogniem z jamy jak lisów wykurzyć.
Otrzyj źrenice, bo wprzódy zaraza
Pożre ich ciało i skórę, bo wprzódy
2860
Na śmierć ich głodną będziemy patrzyli,
Nim z naszych źrenic jedną łzę wycisną!
Chodź.
Wychodzą Król Lear i Kordelia pod strażą.

EDMUND

Zbliż się do mnie, rotmistrzu i słuchaj.
Czytaj ten papier. Daje mu papier. Pośpiesz do więzienia;
2865
O jeden stopień już cię posunąłem;
Jeśli wykonasz, co pismo zawiera,
Staniesz na drodze do świetnej fortuny.
Wiedz, że się ludzie stosują do czasu,
Mieczowi serce nie przystoi czułe.
2870
Nie cierpi rozpraw wielkie to zlecenie;
Lub powiedz, że je do słowa wykonasz,
Albo idź szczęścia w inny szukać sposób.

OFICER

Wykonam, panie.

EDMUND

Więc śpiesz się do dzieła.
2875
Zwij się szczęśliwym, gdy wszystko się skończy.
Uważaj tylko, powtarzam: natychmiast,
A słowo w słowo, jak tu napisałem!

OFICER

Nie mogę ciągnąć wozu ni żyć owsem;
Co człowiek może wykonać, wykonam.
Wychodzi.
Trąby. Wchodzą: Albany, Goneril, Regan, Oficerowie, Służba.

ALBANY

2880
Złożyłeś męstwa twego dziś dowody,
A szczęście szabli twej towarzyszyło:
Twymi jeńcami nasi przeciwnicy.
Wymagam teraz, żebyś mi ich oddał,
Jak zasłużyli, bym z nimi postąpił,
2885
I jak wymaga nasze bezpieczeństwo.

EDMUND

Stosowną rzeczą zdało mi się, książę,
Nędznego starca do więzienia posłać.
Jego wiek, tytuł jego mają urok
Zdolny pospólstwa serca doń przyciągnąć,
2890
I lance nasze zaciężne obrócić
Przeciw nam samym. Dla tych samych przyczyn
W jednym więzieniu zamknąłem królową,
A jutro albo na dniu oznaczonym
Tam ich przywiodę, gdzie sąd wasz zasiądzie.
2895
Dziś krwią i potem jesteśmy oblani,
Dzisiaj przyjaciel przyjaciela płacze;
Najlepszą sprawę śród upałów wojny
Gotów przeklinać, kto ostrość jej uczuł.
Sprawa Kordelii i króla, jej ojca,
2900
Musi właściwszej doczekać się pory.

ALBANY

Przebacz mi, panie, ale moim zdaniem
W tej wojnie jesteś poddanym, nie bratem.

REGAN

Stosownie, jak go zechcemy nagrodzić.
Nim doń w ten sposób przemówiłeś, książę,
2905
Mogłeś się spytać, jaka nasza wola.
On wiódł me pułki, był mym namiestnikiem,
A godność taka może, moim sądem,
Bratu go zrównać.

GONERIL

Trochę mniej gorąco!
2910
Wyżej go własne wynoszą zasługi
Niż twoja łaska.

REGAN

Praw moich potęgą,
Moją powagą równy jest najwyższym.

GONERIL

To chyba gdyby mężem twoim został.

REGAN

2915
Nie raz żartowniś w proroka się zmienił.

GONERIL

Hola! To oko, co tak ci mówiło,
Patrzało zezem.

REGAN

Jestem zbyt cierpiąca,
Inaczej, pani, dałabym odpowiedź
2920
Z pełnego serca. — Ty, mój generale,
Weź moje wojska, jeńców, ojcowiznę,
Bądź ich jak moim panem; wszystko twoje.
W obliczu świata ogłaszam cię teraz
Mężem i panem.

GONERIL

2925
Więc myślisz go pojąć?

ALBANY

Wyrok w tej sprawie nie będzie zależał
Od twojej woli.

EDMUND

Ni od twej, milordzie.

ALBANY

Owszem, od mojej, mości pół-szlachcicu!

REGAN

do Edmunda:
2930
Niech bęben powie, że tytuł mój twoim.

ALBANY

Wstrzymaj się chwilę! Edmundzie, na ciebie
Jako na zdrajcę stanu areszt kładę,
A z tobą razem na tę złotą żmiję,
Bo twojej woli opieram się, siostro,
2935
W obronie żony mojej interesów,
Jest bowiem panu temu zaręczoną;
Jej mąż, sprzeciwiam twym się zapowiedziom.
Jeśli chcesz męża, umizgaj się do mnie,
Bo on poprzednio panią tę zamówił.

GONERIL

2940
Co za komedia!

ALBANY

Zbrojnyś jest, Gloucesterze —
Uderzcie w trąby! — jeśli nikt nie stanie,
By twoich mnogich, czarnych zdrad ci dowieść,
Oto mój zakład! Rzuca rękawicę. Krwią twoją dowiodę,
2945
Nim kąsek chleba do ust moich włożę,
Że jesteś, czym cię w tej chwili ogłaszam.

REGAN

Słabo mi, mdleję!

GONERIL

na stronie:
Gdyby nie tak było,
Wszelkiej truciźnie przestałabym ufać.

EDMUND

rzucając rękawicę
2950
To ma odpowiedź! Kto bądź się odważy
Zdrajcą mnie nazwać, temu pojedynkiem,
Tobie, każdemu, śród szranków dowiodę,
Że moja wiara i honor mój czysty.

ALBANY

Wystąp, heroldzie!

EDMUND

2955
O wystąp, heroldzie!

ALBANY

Na własne tylko rachuj teraz męstwo,
Bo w mym imieniu twe zaciężne pułki
Już są zwinięte.

REGAN

Słabość się ma wzmaga!
Wchodzi Herold.

ALBANY

2960
Mdleje; do mego wiedźcie ją namiotu!
wyprowadzają Reganę
Zbliż się, heroldzie, każ w trąbę uderzyć!
Czytaj to głośno!

OFICER

Ozwijcie się, trąby!
Odgłos trąb.

HEROLD

czyta:
2965

Jeśli jest mąż znakomity rodem albo stopniem w szeregach armii, chcący dowieść Edmundowi, mniemanemu hrabi Gloucester, że jest wielokrotnym zdrajcą, niech wystąpi na trzeci odgłos trąby: on sam stanie śmiało w swojej obronie.

EDMUND

Zatrąb!
Pierwszy odgłos trąb.

HEROLD

Jeszcze!
Drugi odgłos trąb.

HEROLD

Jeszcze!
Trzeci odgłos trąb.
Trąba odpowiada za sceną. Wchodzi Edgar uzbrojony, przed nim Trębacz.

ALBANY

Spytaj, dla jakich wystąpił powodów
2970
Na odgłos trąby?

HEROLD

Odpowiedz, kto jesteś?
Twe imię, godność? Czemu na głos trąby
Stawiasz się tutaj?

EDGAR

Straciłem me imię
2975
Zatrutym zębem zdrady przegryzione.
Lecz jestem szlachcic i nie niższy rodem
Od tego, z którym przychodzę się mierzyć.

ALBANY

Kto twoim wrogiem?

EDGAR

Kto tu odpowiada
2980
W imieniu hrabi Edmunda Gloucestera?

EDMUND

On sam cię pyta, co mu chcesz zarzucić?

EDGAR

Dobądź oręża, aby twoje ramię,
Gdy słowem serce szlachetne obrażę,
Pomściło krzywdę! Oto moja szabla.
2985
Wiedz, że powagą moich przywilejów,
Mego honoru, przysiąg i rzemiosła,
Mimo twej siły, młodości, zaszczytów,
Mimo twej szabli zwycięskiej fortuny
Świeżo ukutej, odwagi i serca,
2990
Ogłaszam światu, że ty jesteś zdrajcą,
Żeś przeniewiercą Bogu, bratu, ojcu,
Że knujesz spiski na twojego pana,
Że od wierzchołka głowy aż do prochu
Twoją zdradziecką deptanego nogą
2995
Jesteś ropuchy jadu pełnym zdrajcą.
Jeśli mi powiesz «nie!» ten miecz, to ramię
I moje męstwo gotowe są dowieść
Krwią twego serca, że twe zaprzeczenie
Jest łgarstwem!

EDMUND

3000
Gdybym roztropności słuchał,
Naprzód o imię winien bym cię pytać,
Lecz gdy twa postać piękna i rycerska,
Gdy słowa twoje tchną szlachectwa duchem,
Zwłokę rycerskim dozwoloną prawem,
3005
Chociaż mi służy, z pogardą odrzucam.
Twe słowo zdrady na twą ciskam głowę,
Z piekielną zemstą łgarstwo ci oddaję,
A jeśli słowa moje bez twej krzywdy
Po twojej zbroi ślizgają się teraz,
3010
Niedługo miecz ten drogę im otworzy
Do serca, w którym na wieki zostaną.
Uderzcie trąby!
Alarm. Walczą. Edmund upada.

ALBANY

O, daruj mu życie!

GONERIL

To szpetny podstęp, bo rycerskim prawem
3015
Mogłeś, Gloucesterze, nieznanego wroga
Gardzić wyzwaniem; jesteś oszukany,
Nie zwyciężony!

ALBANY

Zamknij usta, pani,
Albo sam tym ci zamknę je papierem!
3020
Do Edmunda:
Patrz! Do Goneril: A ty, gorsza niż najgorsza nazwa,
Czytaj twą niecność! Tylko nie drzyj pisma!
Widzę, że znasz je.
Daje list pisany do Edmunda.

GONERIL

I cóż, choćbym znała?
3025
Jestem tu panią, tu prawa są moje
Nie twoje; kto by śmiał mnie tu oskarżać?
Wychodzi.

ALBANY

O zgrozo, zgrozo! Czy ty znasz to pismo?

EDMUND

Co znam, nie pytaj.

ALBANY

do jednego z Oficerów:
Spiesz za nią, jej sercem
3030
Owładła rozpacz, idź i czuwaj nad nią!
Wychodzi Oficer.

EDMUND

Spełniłem wszystko, co mi zarzuciłeś,
I więcej, więcej! Czas odkryje wszystko;
Lecz wszystko przeszło, tak jak moje życie.
Lecz kto ty jesteś, szczęśliwy zwycięzco?
3035
Jeśliś szlachcicem, chętnie ci przebaczam.

EDGAR

Przebaczmy sobie wzajemnie, Edmundzie,
Jam ci krwią równy, a jeżeli wyższy,
To mi tym większą krzywdę wyrządziłeś.
Me imię Edgar, ojciec twój mym ojcem.
3040
Bóg sprawiedliwy nasze słodkie grzechy
Zmienia w narzędzia grzechów naszych kaźni.
Występne dzieło twojego poczęcia
Spłacił ócz stratą.

EDMUND

Prawdę powiedziałeś.
3045
Koło skończyło swój krąg i tu jestem!

ALBANY

Już krok twój każdy królewską szlachetność
Zdawał się wróżyć. Muszę cię uścisnąć.
Niech boleść serce w mych rozedrze piersiach,
Jeślim był wrogiem twym lub twego ojca.

EDGAR

3050
Wiem o tym, książę.

ALBANY

Gdzie się ukrywałeś?
Skąd wiesz o ojca twojego niedoli?

EDGAR

Czuwając nad nią. Krótka moja powieść,
A gdy ją skończę, niech serce to pęknie!
3055
By się ocalić przed krwawym wyrokiem,
Co gonił za mną (jak słodkie jest życie,
Gdy ciągłe śmierci przenosim męczarnie
Nad śmierć bezzwłoczną!), w szaleńca łachmany
Oblokłem ciało, z łachmanem przybrałem
3060
Szaleńca postać, psom nawet obrzydłą.
Spotkałem ojca, gdy z jego pierścieni
Właśnie co drogie wydarto kamienie,
Wiodłem go, w drodze żebrałem dla niego
I od rozpaczy go uratowałem.
3065
Nigdy (to grzech mój) nie dałem się poznać,
Dopiero chwila temu, uzbrojony,
Niepewny skutku, choć pełny nadziei,
Kiedym go prosił o błogosławieństwo,
Całąm mu naszą opisał pielgrzymkę,
3070
Ale, ach! serce jego nadwątlone
Nie mogło ciosu takiego wytrzymać,
I w zbytku razem smutku i radości
Pękło w uśmiechu.

EDMUND

Tknęła mnie twa powieść
3075
I może dobre przyniesie owoce.
Lecz mów, bo widzę, że pragniesz coś dodać.

ALBANY

Jeśli twa powieść ma być boleśniejsza,
Przestań, bo istność ma prawie topnieje
Pod wrażeniami tego, co słyszałem.

EDGAR

3080
Tutaj zapewne należało skończyć
Dla ludzi, którym wstrętne jest cierpienie,
Inny by jeszcze nowy dodał smutek,
Prowadząc powieść do szczytu boleści.
Śród mych narzekań przybliżył się człowiek,
3085
Który, gdy widział mnie w mym poniżeniu,
Z wstrętem unikał mego towarzystwa,
Ale gdy odkrył, kto był tym nędzarzem,
W silnym uścisku moją objął szyję,
A rycząc, jakby niebo chciał roztrącić,
3090
Na ciało ojca mojego się rzucił,
A prawił powieść o królu i sobie,
Że boleśniejszej ucho nie słyszało.
Za każdym słowem rosła jego rozpacz,
Żywota nici rwać się zaczynały,
3095
Gdy drugi odgłos trąby usłyszałem
I omdlałego musiałem opuścić.

ALBANY

Kto był ten człowiek?

EDGAR

To był Kent wygnany;
W przybranym stroju pośpieszył za królem,
3100
Swym srogim sędzią, oddał mu usługi,
Których by nie chciał oddać i niewolnik.
Wbiega Szlachcic z zakrwawionym nożem.

SZLACHCIC

Przebóg! Ratujcie!

EDGAR

Co mamy ratować?

ALBANY

Mów!

EDGAR

3105
Co ten krwawy nóż w ręku twym znaczy?

SZLACHCIC

Jeszcze gorąca krew na nim się kurzy;
To krew jest z serca, niestety! Skonała.

ALBANY

Mów, mów, kto skonał?

SZLACHCIC

Żona twoja, książę.
3110
Przez nią to siostra była jej otruta;
W chwili skonania sama to wyznała.

EDMUND

Jednej i drugiej byłem zaręczony;
Za chwilę będziem we troje złączeni.

EDGAR

Kent się przybliża.

ALBANY

3115
Przynieście tu ciała,
Żywe czy trupy. Ten straszny sąd boży
Przenika serce strachem, nie litością!
Wychodzi Szlachcic. — Wchodzi Kent.
To on. Wypadki mi nie dają czasu
3120
Zwykłej grzeczności pozdrowić cię słowem.

KENT

Przynoszę panu memu i królowi
Wieczne dobranoc; czy tutaj go nie ma?

ALBANY

Ach, o jak ważnej zapomniałem sprawie!
Edmundzie, gdzie jest król, gdzie Kordelia?
3125
Czy widzisz, Kencie?
Wnoszą ciała Gonerili i Regany.

KENT

Przebóg! Co to znaczy?

EDMUND

Kochany jednak był Edmund, gdy jedna
Otruła drugą dla mojej miłości,
A potem własną zabiła się ręką.

ALBANY

3130
Tak właśnie; prawda. Zasłońcie ich twarze!

EDMUND

Śmierć się przybliża. Przeciw mej naturze
Chcę dobrze zrobić. Wyślijcie co prędzej,
Bez chwili zwłoki, wyślijcie do zamku,
Moje rozkazy zagrażają życiu
3135
Leara, Kordelii. O, nie traćcie czasu!

ALBANY

Leć! Leć!

EDGAR

Do kogo? Kto otrzymał rozkaz?
Daj mi znak jaki, że rozkaz ten cofasz.

EDMUND

Weź moją szablę, pokaż ją dowódcy.

ALBANY

3140
O śpiesz się, śpiesz się, jeśli kochasz życie!
Wybiega Edgar.

EDMUND

Odebrał rozkaz mój i twojej żony,
Aby w więzieniu powiesił Kordelię,
A potem winę na rozpacz jej zwalił
I samobójstwu tę jej śmierć przypisał.

ALBANY

3145
Ocal ją, Boże! Weźcie go na stronę!
Wynoszą Edmunda. — Wchodzi Lear z umarłą Kordelią na ręku, Edgar, Oficerowie i inni.

KRÓL LEAR

O wyjcie, wyjcie! Kamienni z was ludzie!
Gdybym miał wasze języki i oczy,
Tak bym ich użył, żeby niebo pękło!
Ach, ona znikła na zawsze! Na zawsze!
3150
Wiem ja, kto żywy, a kto jest umarły.
Ona umarła. Dajcie mi zwierciadło!
Jeśli jej oddech blask zwierciadła przyćmi,
To jeszcze żyje.

KENT

Czy to świata koniec
3155
Zapowiedziany?

EDGAR

Grozy jego obraz?

ALBANY

Przepadnij, świecie!

KRÓL LEAR

Piórko się to chwieje.
Żyje! Jeżeli żyje, to mi szczęście
3160
Zapłaci wszystkie minione boleści.

KENT

Dobry mój panie —
Klęka.

KRÓL LEAR

O, oddal się, proszę!

EDGAR

To twój przyjaciel, to jest Kent szlachetny.

KRÓL LEAR

Zgińcie! Wy wszyscy mordercy i zdrajcy!
3165
Jeszcze ją mogłem ocalić, a teraz
Zgasła na wieki! Kordelio! Kordelio!
Poczekaj chwilę! Ha! Co do mnie mówisz?
Głos jej był zawsze słodki, miły, cichy;
W głosie kobiety wielki to jest przymiot.
3170
Tąm ręką zabił[55] łotra, co ją wieszał.

OFICER

To prawda, panie.

KRÓL LEAR

Czym nie zabił? Powiedz.
O, były czasy, w których moją szablą
Ostrą, siekącą, tańczyć bym ich uczył!
3175
Dziś jestem stary, a śród przeciwności
Osłabło ramię. Powiedz, kto ty jesteś?
Bo oczy moje w nie najlepszym stanie,
Powiem ci szczerze.

KENT

Jeśli los się chełpi
3180
Że kochał kiedyś dwóch i nienawidził,
Widzim jednego.

KRÓL LEAR

Smutny to jest widok!
Czy Kent twe imię?

KENT

Tak jest, Kent, twój sługa.
3185
A gdzie twój sługa Kajus?

KRÓL LEAR

Możesz wierzyć,
Dobry to chłopak; mógł siec, a siec żwawo;
Ale już umarł i zgnił.

KENT

Jam jest tym sługą.

KRÓL LEAR

3190
Zaraz zobaczymy.

KENT

Który od pierwszej nieszczęść twoich chwili
Szedł zawsze wiernie za smutnym twym śladem.

KRÓL LEAR

Witam radośnie!

KENT

Nie ma tu radości,
3195
Wszystko jest smutne, ciemne i śmiertelne!
Twe starsze córki same się zabiły
W chwili rozpaczy.

KRÓL LEAR

I ja też tak myślę.

ALBANY

Nie wie, co mówi. Próżno byśmy chcieli,
3200
Żeby nas poznał.

EDGAR

Daremne zachody.
Wchodzi Oficer.

OFICER

Panie mój, Edmund skonał.

ALBANY

Mała strata.
Słuchajcie teraz, jakie nasze myśli.
3205
Zrobimy wszystko, co może osłodzić
Wielkiej ruiny ciężkie utrapienie.
Przez ciąg żywota starego monarchy
Składamy w jego ręce naszą władzę.
Do Edgara i Kenta:
3210
Was przywracamy do waszych praw dawnych,
Dodając godność, choć wiemy, że nigdy
Nie może waszym równą być zasługom.
Każdy przyjaciel z naszych rąk odbierze
Cnót swych zapłatę, każdy nieprzyjaciel
3215
Wychyli kielich należnej goryczy.
O, patrzcie, patrzcie!

KRÓL LEAR

I biedny mój błazen
Był powieszony! Nie, nie, nie chcę życia!
Ach! I dlaczegóż pies, koń i szczur żyje,
3220
A ty bez ducha? Nigdy już nie wrócisz.
Nigdy i nigdy, ach! Nigdy i nigdy!
Proszę, odepnij guzik ten. Dziękuję.
Czy widzisz? Spojrzyj na nią, na jej lice,
Patrz, tam, tam!
kona

EDGAR

3225
Mdleje! Panie, panie!

KENT

O, pęknij serce! O, błagam cię, pęknij!

EDGAR

Panie, spójrz na nas!

KENT

Nie dręcz próżnym słowem
Smutnego ducha; pozwól, niech uleci.
3230
Ten wrogiem jego, kto by jeszcze pragnął
Wplatać go dłużej w twarde świata koło.

EDGAR

Skonał naprawdę.

KENT

W tym dziw, że tak długo
Mógł przywłaszczonym tylko istnieć życiem.

ALBANY

3235
Wynieście ciała. Pierwszą troską naszą
Będzie powszechna, królewska żałoba.
Do Kenta i Edgara:
W ręce wam daję rządy, przyjaciele,
Namiestnikami wy bądźcie moimi,
3240
Opatrzcie rany zakrwawionej ziemi.

KENT

Na mnie już długa podróż czeka, panie;
Za królem idę na jego wezwanie.

ALBANY

Woli przeznaczeń poddać się musimy,
Nie co chcem mówić, ale co czujemy.
3245
Co zniósł najstarszy w złych czasów powodzi,
Nigdy już tego nie dożyją młodzi.
Wychodzą przy odgłosie pogrzebowego marsza.

Przypisy

[1]

w r. 3105, gdy Joas panował w Judei — data wg kalendarza żydowskiego; orientacyjnie chodzi o VIII w. n.e. [przypis edytorski]

[2]

Wierna kronika historyczna króla Leara i jego trzech córekThe true Chronicle history of King Lear and his three daughters. [przypis redakcyjny]

[3]

an obscure performance commended to his notice by a friend (ang.) — mało znane przedstawianie polecone jego uwadze przez znajomego. [przypis edytorski]

[4]

hydny — ohydny. [przypis edytorski]

[5]

wyrzecz — dziś popr.: wyrzeknij. [przypis edytorski]

[6]

łakomo — dziś: łakomie. [przypis edytorski]

[7]

jurgielt (z niem.) — żołd. [przypis edytorski]

[8]

miałże on — konstrukcja z partykułą -że; znaczenie: czy on miał. [przypis edytorski]

[9]

bestialny — dziś raczej: bestialski. [przypis edytorski]

[10]

zbrojno — dziś: zbrojnie. [przypis edytorski]

[11]

gędźbiarz — muzykant i poeta zarazem, gęślarz; por. gędźba: muzyka towarzysząca recytacji lub śpiewowi a. daw. instrument strunowy, gęśl. [przypis edytorski]

[12]

grać w żmurki — grać w ciuciubabkę. [przypis edytorski]

[13]

bakałarz — tu: nauczyciel. [przypis edytorski]

[14]

ćwiczenie — tu: chłosta; por. oćwiczyć kogo. [przypis edytorski]

[15]

hydny — ohydny. [przypis edytorski]

[16]

stronny — stronniczy. [przypis edytorski]

[17]

liszka (daw.) — lis. [przypis edytorski]

[18]

upornie — uporczywie. [przypis edytorski]

[19]

Przeczą i twierdzą, i dziób zimorodka (…) obracają — było mniemanie, że powieszony zimorodek w tę stronę dziób obraca, z której wiatr wieje. [przypis redakcyjny]

[20]

Do Camelotu gęgałbyś przede mną! — wedle jednych aluzja do miasta Camelot, słynnego w romansach o królu Arturze; wedle innych Camelot jest miasteczko w hrabstwie Somerset, otoczone bagnami, na których chowają wielkie stada gęsi. [przypis redakcyjny]

[21]

antypatyczny — tu: odpychający się z innym przedmiotem; nawiązanie do działania sympatycznego i antypatycznego wyjaśnianego przez teorię magnetyzmu. [przypis edytorski]

[22]

szczerota — szczerość. [przypis edytorski]

[23]

urwisz — urwis, łobuziak. [przypis edytorski]

[24]

szczuplić — uszczuplać. [przypis edytorski]

[25]

dziecinny — dziś w tym znaczeniu: dziecięcy (właściwy dziecku). [przypis edytorski]

[26]

zdołaszli — konstrukcja z partykułą -li; znaczenie: czy zdołasz. [przypis edytorski]

[27]

jakżeś jest — konstrukcja z partykułą -że i ruchomą końcówką czasownika; dziś: jakże jesteś. [przypis edytorski]

[28]

potrzebaż — konstrukcja z partykułą -że (skróconą do -ż); znaczenie: czy potrzeba. [przypis edytorski]

[29]

mamże — konstrukcja z partykułą -że; znaczenie: czy mam. [przypis edytorski]

[30]

paliwoda — buntownik, zawadiaka. [przypis edytorski]

[31]

lica — tu: policzki. [przypis edytorski]

[32]

uragan — huragan. [przypis edytorski]

[33]

schrona — schronienie. [przypis edytorski]

[34]

zdradnie — dziś: zdradziecko. [przypis edytorski]

[35]

kortezana — kurtyzana. [przypis edytorski]

[36]

chceszże — konstrukcja z partykułą -że; znaczenie: czy chcesz. [przypis edytorski]

[37]

zamtuz — dom publiczny, burdel. [przypis edytorski]

[38]

śnić — choroba kłosów powodująca, że nie rośnie w nich ziarno i pozostają puste. [przypis edytorski]

[39]

przyjacieli — dziś popr.: przyjaciół; tu: forma wydłużona ze względu na rytm wiersza. [przypis edytorski]

[40]

lunatyk — tu: szaleniec. [przypis edytorski]

[41]

Dovr — Dover; tu: skrócone do jednej sylaby ze względu na rytm wiersza. [przypis edytorski]

[42]

Wartam była świstu — aluzja do przysłowia: „Zły to pies, który niewart świstu”. [przypis redakcyjny]

[43]

tygrzyca — tygrysica. [przypis edytorski]

[44]

przytomność (daw.) — obecność. [przypis edytorski]

[45]

zdołaż — konstrukcja z partykułą -że (skróconą do -ż); znaczenie: czy zdoła. [przypis edytorski]

[46]

sięgło — dziś popr.: sięgnęło. [przypis edytorski]

[47]

ściąg — dziś popr.: ściągnij. [przypis edytorski]

[48]

ciąg — dziś popr.: ciągnij. [przypis edytorski]

[49]

opuściwa (gw.) — opuścimy; tu: znak stylizacji gwarowej. [przypis edytorski]

[50]

sprzątnienie — dziś popr.: sprzątnięcie. [przypis edytorski]

[51]

przytomny (daw.) — obecny. [przypis edytorski]

[52]

Tożli jest — konstrukcja z partykułą -że (skróconą do -ż) oraz partykułą -li; znaczenie: czyż to jest. [przypis edytorski]

[53]

potrzeba (daw.) — potyczka, bitwa. [przypis edytorski]

[54]

wszystko — tu: ciągle (daw.) a. mimo wszystko. [przypis edytorski]

[55]

tąm ręką zabił — konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; znaczenie: tą ręką zabiłem. [przypis edytorski]

15 zł

tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

35 zł

tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

55 zł

tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

200 zł

tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

500 zł

Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

20 zł /mies.

Dziękujemy, że jesteś z nami!

35 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

55 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

100 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

Dane do przelewu tradycyjnego:

nazwa odbiorcy

Fundacja Wolne Lektury

adres odbiorcy

ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

numer konta

75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

tytuł przelewu

Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

wpłaty w EUR

PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

Wpłaty w USD

PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

SWIFT

WBKPPLPP

x
Skopiuj link Skopiuj cytat
Zakładka Istniejąca zakładka Notka
Słuchaj od tego miejsca