- Cierpienie: 1
- Cnota: 1
- Duma: 1
- Fałsz: 1 2
- Flirt: 1
- Gniew: 1
- Grzeczność: 1 2
- Kobieta: 1 2 3 4 5 6 7
- Kochanek: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Krzywda: 1
- List: 1
- Literat: 1
- Mężczyzna: 1 2 3 4
- Miłość: 1 2 3 4
- Młodość: 1
- Obraz świata: 1
- Obyczaje: 1 2 3
- Plotka: 1
- Pobożność: 1 2
- Pochlebstwo: 1
- Poeta: 1 2
- Poezja: 1 2
- Pogarda: 1
- Poświęcenie: 1
- Pozycja społeczna: 1
- Prawda: 1 2
- Przyjaźń: 1 2 3
- Samotnik: 1 2 3 4
- Samotność: 1
- Sąd: 1
- Słowo: 1 2 3
- Sprawiedliwość: 1
- Starość: 1
- Ślub: 1
- Umiarkowanie: 1
- Uroda: 1 2 3
- Walka: 1 2 3
- Wdowa: 1
- Wierność: 1
- Zazdrość: 1 2
- Zdrada: 1
Informacja o dokonanych zmianach
Fleksja: każdem -> każdym; wysłuchanem -> wysłuchanym itp. Nie zmieniono brzmienia słów rymujących się z analogicznymi formami w wygłosie innego wersu.
Pisownia joty, np.: Eljanta -> Elianta.
Pisownia łączna/rozdzielna, np. jabym -> ja bym; możnaby -> można by; nacóż -> na cóż; cobądź -> co bądź.
Ubezdźwięcznienia, np. z przed -> sprzed.
Zmiany leksykalne, w tym ortograficzne, np.: ponoś -> ponoć.
Interpunkcja, m.in. wyeliminowanie zbitek znaków przestankowych (przecinek i bezpośrednio po nim pauza).
Inne: dlatego iż -> dlatego ponieważ (wstęp); zadawalając -> zadowalając; trzechwiekowy -> trzywiekowy; w przypisie do tekstu głównego: Rabelego ->Rabelais'go.
Z przypisu do tekstu głównego: „Scena, która następuje, jest jedną z najpiękniejszych w literaturze świata; komedia i dramat splatają się w niej w nieporównany sposób. Scena ta, niedościgniona do dziś, była w ówczesnym stanie teatru zdumiewającym wręcz fenomenem, cudem. Tradycyjną scenę kobiecego szelmostwa i męskiej łatwowierności Molier pogłębił tu o całe szlachetne uczucie Alcesta, opromienił całym wdziękiem Celimeny, ocieplił pół-szczerym liryzmem jej pół-uczucia. Szereg wierszy przeniósł tu Molier ze swojej pogrzebanej „komedii heroicznej” „Don Garcia z Nawary”, ale jakże tu inaczej są oprawione, jak innym tętnią życiem!” - usunięto frazę końcową: „Oto owe wiersze: 149–152; 155–178; 184–192; 199–200; 249–252; 269–276” ze względu na możliwą niezgodność numerów wersów z edycją WL.
MizantropKomedia w pięciu aktachtłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Wstęp
I
1Mizantrop jest obok Tartufe'a[1] najwyższym szczytem twórczości Moliera[2]; zarazem sztuką, którą — zwłaszcza w ostatnim stuleciu — ze wszystkich sztuk Molierowskich najwięcej się zajmowano, która zrodziła najwięcej sprzecznych sądów. Jest poniekąd w teatrze Moliera tym, czym Hamlet w teatrze Szekspira. Bo też ze wszystkich dzieł Moliera jest to najbardziej złożone, a „dwa wieki komentarzy i wykładów zaciemniły je jeszcze”, jak trafnie powiada Juliusz Lemaître. Mając w pamięci te słowa jako zbawienną przestrogę, pragnę wziąć za podstawę tego studium przede wszystkim to, co napisał Molier, a nie to, co osnuła dokoła niego obca fantazja; przede wszystkim uważnie przemyślany tekst sztuki.
2Ale o ile z pewnością nadużyto interpretacji Mizantropa jako rzekomej autobiograficznej spowiedzi poety, o ile zbyt daleko posunięto się w objaśnianiu tego utworu jego życiem i na odwrót, o tyle znów byłoby błędem odrywanie go od podłoża, na którym wyrósł. Potęga obiektywizacji jest wybitną cechą geniuszu Moliera; z chwilą gdy ujmował pióro w rękę, on sam, przeżycia jego, choćby najboleśniejsze, stawały się dlań jedynie materiałem twórczym na równi z resztą otaczającego go świata: tylko materiałem, pamiętajmy o tym; ale zrozumiałą jest chęć poznania tego materiału.
3Molier, zanim stał się świecznikiem literatury, był długie lata straceńcem teatru. Niepohamowana namiętność do sceny w połączeniu — jak zwykle bywa — z namiętnością do jednej z jej adeptek wykoleiła tego syna szanownej mieszczańskiej rodziny, starannie kształconego wychowanka jezuickiego kolegium w Clermont. W dwudziestym pierwszym roku życia, Jan Poquelin (Molière jest późniejszym pseudonimem) opuszcza, mimo perswazji ojca, dom rodzinny i zakłada do spółki ze swą ukochaną (dwudziestopięcioletnią „dyrektorową” Magdaleną Béjart) podrzędny teatrzyk w Paryżu. Teatrzyk bankrutuje; Molier zapoznaje się przelotnie z więzieniem; zaciąga długi; wyciska, na kilka zawodów, coś z ojca; wreszcie cała trupa puszcza się, aby szukać szczęścia na prowincji. Molier okazuje się dla tej cygańskiej bandy nieoszacowanym nabytkiem. Młody, czynny, obrotny, wymowny, staje się rychło duszą przedsięwzięcia. Sam grywa, najchętniej w tragedii, ale także i w szerokich farsach, które naprędce tłumaczy, przykrawa lub pisze na użytek swej trupy.
4Zrazu to życie koczujące, swobodne musiało mieć swój urok; ale trwa ono kilkanaście lat! Wiemy, czym jest dziś jeszcze egzystencja wędrownego aktora: czym musiała być w XVII wieku! Głód, chłód i wzgarda, zwłaszcza jednak nadęta buta i tępość tych, którym dostarcza się zabawy, musiały się mocno dać Molierowi we znaki, skoro w późniejszych utworach ściga prowincję tak nieubłaganą nienawiścią. Wśród tego rodzi się w Molierze autor dramatyczny. Obok wielu sztuk niższego i tradycyjnego typu, z których dwie tylko się zachowały (Latający lekarz, Zazdrość Kocmołucha), powstają wśród tej tułaczki dwie duże komedie wierszem (Postrzeleniec, Zwady miłosne), a także drobne arcydzieło Moliera, Pocieszne wykwintnisie. Molier ma wówczas lat trzydzieści pięć; niestosunek pomiędzy dotychczasową sferą działania a dojrzewającym w nim z wolna przyszłym twórcą staje się zbyt dotkliwy; jakoż Molier z upragnieniem chwyta sposobność dostania się raz jeszcze do Paryża.
5Wreszcie dzięki poparciu księcia Conti, a także księcia d'Anjou (brata królewskiego), chwila ta nadchodzi; Molier daje się poznać w Paryżu (1658) i to w najpomyślniejszych warunkach: gra przed młodym królem. Gra Nikodema, tragedię starego Corneille'a; po czym ma szczęście ubawić dostojne zgromadzenie jedną z tych zawiesistych fars, którymi raczył prowincję. Król, zadowolony, daje nowej trupie salę i coraz bardziej zaszczyca ją swą protekcją. W r. 1659 pojawiają się na scenie Pocieszne wykwintnisie. Sztuka odnosi tryumf, ale staje się zawiązkiem walki — jakże płodnej i błogosławionej dla literatury! — która zagoryczy Molierowi najlepsze lata życia. Farsa ta była jaskrawą satyrą na ówczesne salony i koterie literackie, a satyra, jak zawsze u Moliera, była tak trafna i ostra zarazem, iż rozpętała burzę wśród zaczepionych. Od pierwszej chwili Molier ma przeciw sobie kobiety, literaturę i salon, te trzy potęgi Paryża; za sobą króla i oświeceńszą część dworu oraz „parter”: tę szeroką, bezimienną publiczność, przyklaskującą głosowi zdrowego rozsądku, który się podniósł wśród chóru zmanierowanych szczebiotów.
6Coraz bardziej czując się pewnym łaski królewskiej, Molier ośmiela się w swoich satyrycznych wycieczkach; niebawem w skreślonych naprędce interludiach do baletu Natręci zbiera wzorki z samego otoczenia króla, ze dworu! Tuż potem rok po roku wystawia jeszcze dwie komedie: Szkoła mężów i Rogacz z urojenia, wciąż z równym powodzeniem. Niepokój ogarnia koterie i koteryjki literackie; patentowane wielkości czują instynktem w tym przybyszu, w tym włóczędze z prowincji lwi pazur; czują, iż światek miernoty, zadowolenia z siebie i wzajemnej adoracji może być łatwo zmącony. I to nie tylko w zakresie literatury. Aktorzy tzw. Pałacu Burgundzkiego, dotąd nadworni, a zepchnięci przez Moliera ze swego stanowiska, też patrzą wrogo na tego prowincjała, który ośmiela się wyszydzać ich nadęty sposób deklamowania wierszy i głosi hasła prostoty i prawdy. Burza wybucha z okazji nowej komedii Moliera Szkoła żon, której powodzenie przewyższyło jeszcze dotychczasowe sukcesy. Mimo zachwytu publiczności, pedanci widzą w tej sztuce wzgardę dla słynnych prawideł Arystotelesa, świętoszki podnoszą krzyk o igranie z rzeczami religii, wykwintnisie gorszą się swobodą wyrażeń… Pada ciężkie słowo, ten kamień, który świat rzuca z reguły prawie pod stopy każdego genialnego pisarza: niemoralność! Sypią się broszury, pamflety, parodie atakujące Moliera na wszystkich polach, a zwłaszcza trącające w najdrażliwszą — jak to wskażemy później — strunę: jego życie rodzinne.
II
Okres walki: „Świętoszek”, „Don Juan”. — Kapitulacja. — Gorycze dworskiego chleba. — Zapowiedź „Mizantropa”
Aż dotąd satyra Moliera obracała się w kręgu dość niewinnych śmiesznostek literackich czy towarzyskich, o ile nie brała za temat wiekuistych niedoli miłosnych i małżeńskich. Gwałtowna kampania, jaką podjęto przeciw niemu, a zwłaszcza metody, jakich użyto, zwróciły jego uwagę na poważniejsze zło społeczne, które z czasem, w drugiej połowie panowania Ludwika XIV (w epoce pani de Maintenon), miało zaciążyć nad Francją, a którego zarodki rozpoznał genialnym spojrzeniem: świętoszkostwo, obłudę religijną i obyczajową. Z kampanii o Szkołę żon[3] urodził się Tartufe. Niepodobna tutaj szczegółowo opisywać dziejów walki, której przedmiotem stała się ta sztuka; nie dość, iż wbrew życzeniom króla usunięto ją ze sceny i pięć lat upłynęło, zanim ostatecznie i tryumfalnie wróciła; nie było zniewagi, którą by nie obrzucono Moliera; fanatycy żądali dlań kary ognia, stosu. Puszczono w świat ohydną, zbrodniczą książkę i przypisano Molierowi jej autorstwo. Proboszcz św. Bartłomieja przedstawia go w petycji do króla jako „czarta obleczonego w ciało i przebranego za człowieka; największego libertyna i rozpustnika, jaki kiedykolwiek istniał, zasługującego za ten świętokradzki i bezbożny zamach na najcięższą i publiczną karę, na ogień nawet, nim dosięgnie go ogień wieczny”. A w owym czasie groźby takie nie były platoniczne; strach pomyśleć, co by się mogło stać, gdyby król zdecydował się opuścić Moliera w tej próbie… Szczęściem król, któremu dewoci starali się zamącić miłostki z panną de la Vallière, wytrwał podczas całej tej burzy wiernie po stronie Moliera.
8W odpowiedzi Molier wystawia Don Juana, krwawą satyrę na ówczesny typ młodego panka, w której — jakkolwiek mimochodem — wymierza jeszcze dotkliwsze, o ile to możliwe, smagnięcia biczem świętoszkom i obłudzie; wreszcie daje upust goryczy i oburzeniu w paru ustępach Mizantropa. Don Juana po piętnastu przedstawieniach musiano cofnąć z afisza; księgarz, który nabył prawo druku, nie odważył się wydać tej sztuki; ukazała się aż po śmierci pisarza. — Trzeba sobie zdać sprawę, czym był w oczach tego społeczeństwa teatr, a zwłaszcza komedia, aby ogarnąć śmiałość tego, co podjął Molier, poruszając — i to w ten sposób! — na scenie podobne tematy. Widzimy tedy, iż ten arcymistrz śmiechu i błazeństwa był w pierwszej połowie swej drogi zarazem nieubłaganym i śmiałym szermierzem o swój ideał życia; szermierzem zręcznym i giętkim nieraz w taktyce, zaciętym i nieustępliwym w treści. Kto wie, dokąd Molier byłby zaszedł jeszcze na tej drodze; ale siły jego stargały się w walce. Daje za wygraną; odtąd będzie bawił współczesnych, biorąc za cel satyry mniej niebezpiecznych wrogów: próżność czy skąpstwo mieszczucha lub nieuctwo lekarzy. Mizantrop zamyka okres bojowy w twórczości Moliera.
9A wśród tego życie osobiste Moliera? Zaszczycony łaską i protekcją króla, noszący (po ojcu) urzędowy tytuł „tapicera i pokojowca J. K. M.” (tym jedynie tytułem określa Moliera akt zgonu), stykał się poniekąd z najwyższym towarzystwem dworskim, traktowany na wpół po przyjacielsku, zapraszany, goszczony. Ale można przypuszczać, że ten wieloletni cygan, co jak ptak swobodny przebiegał gościńce Francji na czele oddanej sobie zgrai, nieraz musiał się dławić tym pańskim chlebem.
10Zapewne, że ten tylko, co dziś dworu blisko,Może zdobyć zaszczyty, rangę, stanowisko;Lecz kto umie się wyrzec tej szczęśliwej doli,Oszczędza sobie nieraz dość niemądrej roli.Nie potrzebuje możnym wciąż palić kadzideł,Ni wychwalać przed nikim nikczemnych wierszydeł,Zwijać się w komplementach dla lada jejmościI szczebiotem fircyków przyprawiać o mdłości.
Gdybyż choć przestawał z tym państwem jak równy z równymi! Ale cóż za pozycja tego genialnego pisarza i „pokojowca królewskiego”! co za mieszanina spoufalenia i zależności… Zwłaszcza iż Molier, zręczny i taktowny jako człowiek, wówczas gdy nim owładnął geniusz komedii, nie znał miary i względów. Jak samego siebie, jak swoje własne bóle, wstyd, chorobę i śmierć nawet, tak samo rzucał na pastwę temu demonowi wszystko. Na wpół świadomie, na wpół niechcący, zadawał straszliwie bolesne rany. „Szyderstwo Moliera było tak silne — pisał jeden ze współczesnych tuż po śmierci poety — iż działało niby uderzenie bicza; ten, którego ugodził, stawał się jak zapowietrzony, nie śmiano się doń zbliżyć”. Ksiądz Cottin, pierwowzór Trissotina w Uczonych białogłowach, dostał melancholii i umarł ze zgryzoty, stawszy się z dnia na dzień z szanowanego człowieka i poety pośmiewiskiem Paryża. A zważmy, iż Molier nie był zgoła paszkwilistą: kreślił swoje obrazy możliwie najogólniej; tylko — malował z modelu! A malował tak szeroko, iż w figurach jego rozpoznawano nie jedną, ale dziesięć żywych osób. Nie wszyscy zaczepieni przezeń znosili to cierpliwie. Książę de la Feuillade, domniemany „markiz” z Krytyki Szkoły żon, spotkawszy poetę w galeriach Wersalu, objął go jakoby z wylewem serdeczności i przyciskając głowę jego do piersi, rozorał mu do krwi twarz ostrymi guzami kaftana. I cóż z tego, że później król połajał sprawcę tej bolesnej i upokarzającej psoty!
11O ile tedy wielka walka o ideały zostawiła w duszy Moliera osad goryczy, oburzenia i wzgardy, tak znów codzienne życie musiało się znaczyć częstymi atakami zniecierpliwienia, niesmaku. Możemy sobie wyobrazić, iż nieraz Molier burzy się wewnątrz przeciw tym salonowym igraszkom i ceremoniom; iż gorąca, porywcza jego natura dławi się w tym stroju drobnej towarzyskiej obłudy. Równocześnie zaś — obserwuje: ta niesłychanie czuła matryca odbijająca w nim „komedię ludzką” chłonie wszystko i bez przerwy. Już w Improwizacji w Wersalu mamy niejako zapowiedź komedii, której treścią będzie salon:
12… czy sądzisz, że… wyczerpał cały stek ludzkich śmiesznostek?… Na przykład tych, co to sobie w oczy świadczą największe czułości, zaledwie zaś plecami odwrócą się do siebie, rozszarpują się żywcem najdowcipniej w świecie! etc., etc.
III
Walka z koteriami i szukanie nowych dróg. — Don Garcia. — Nieszczęśliwe małżeństwo Moliera. — Przepracowanie. — Choroba. — Charakter Moliera. — Paszkwil Sławna aktorka. — Echa w Mizantropie.
I w ówczesnym świecie pojęć literackich ten wielki odkrywca nowych dróg musiał się czuć ciasno. Przeżywszy całą młodość, aż głęboko w męskie lata, poza Paryżem i jego salonami, wyrosły jako pisarz z jędrnej i szerokiej, starej farsy francuskiej, Molier dziwnie niecierpliwy był na wszelkie literackie „wydwarzania” cieszące się takim odbytem w ówczesnym wykwintnym światku. Rozprawił się z nimi, zdawałoby się definitywnie, w Wykwintnisiach: gdzie tam! wróci do tego samego w Mizantropie i wróci jeszcze gwałtowniej w Uczonych białogłowach. A z drugiej strony, gnębi go niesprawiedliwe lekceważenie ciążące na twórczości komicznej w porównaniu do innych, dostojniejszych „rodzajów”. Już w Krytyce Szkoły żon pozwala sobie na taką wycieczkę, „bluźnierczą” poniekąd, wobec starego Corneille'a:
14…Co do mnie uważam, że łatwiej jest o wiele nadąć się podniosłymi uczuciami, rzucać w pięknych wierszach rękawicę przeznaczeniu, oskarżać losy i wykrzykiwać zniewagi bogom, niż wniknąć należycie w śmiesznostki ludzi i przedstawić na scenie w miły sposób ułomności świata…
Brzmi to bardzo sztywnie i nieśmiało; bo też Molier nie wypowiedział wówczas jeszcze całego swego słowa. Szuka dopiero sam siebie. Instynktem czuje, iż granica między komizmem a tragizmem jest sztuczna; ten pełny geniusz ogarnia wzrokiem życie w całej jego mieniącej się grze łez i śmiechu. Wśród tego szukania nowych dróg dla teatru Molier popełnia jedną omyłkę; ale omyłkę bardzo owocną na przyszłość.
15Raz w życiu dał się skusić pokusom „koturnu”: napisał „komedię heroiczną” pt. Don Garcia z Nawary, czyli Zazdrosny książę i sam zagrał w niej tytułową rolę. Sztuka, nudna i oschła, sromotnie padła, kładąc kres fałszywym ambicjom autora, ale nie poszła na marne; z czasem pomysł, wzbogacony i przetworzony do niepoznaki, wcieli się w Mizantropa, do którego nawet przeniesie wręcz Molier kilkadziesiąt wierszy z Don Garcii.
16W tej cierpliwej analizie momentów, które przygotowały powstanie Mizantropa, przychodzimy do jednego z najważniejszych: do małżeństwa Moliera. Ma ono tu podwójne znaczenie: raz, iż dzięki niemu Molier poznał osobiście wszystkie męki, upokorzenia i szaleństwa przemożnej i nierozsądnej miłości; po wtóre, iż małżeństwo to stanowiło w życiu poety ów słaby punkt, w który najboleśniej i najbardziej nieomylnie mogli trafiać jego wrogowie. Przystając za młodu do trupy aktorów, Molier przyjął i obyczaje właściwe temu cygańskiemu obozowisku. Stosunki z Magdaleną Béjart — mimo iż może niezupełnie wyłącznie — wiążą go przez lat kilkanaście; z czasem na tle zawodowego koleżeństwa przechodzą w wierną obustronną przyjaźń. W trupie tej chowała się dziewczynka — „dziecko pułku” — Armanda Béjart, rzekomo siostra Magdaleny; otóż Molier, mając lat czterdzieści, zakochał się bez pamięci w tej osiemnasto- czy dwudziestoletniej dziewczynie, na wpół swej wychowanicy, i zaślubił ją w roku 1662. Już sam ten fakt mógł dostarczyć nieżyczliwym sporo tematów do komentarzy; cóż dopiero, jeżeli powiemy, iż urodzenie Armandy było wielce zagadkowe i że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa była ona nie siostrą, ale córką Magdaleny! Najzawziętsi wrogowie Moliera posuwali się w swoich insynuacjach jeszcze dalej…
17Pożycie Moliera z Armandą nie było szczęśliwe. Niedługo po ślubie Armanda pojawiła się na scenie w teatrze Moliera; talent jej, wdzięk, uroda zyskały jej od razu niezmierne powodzenie i otoczyły chmarą wielbicieli, właśnie spośród tych dworskich fircyków, których Molier ośmieszał tak zawzięcie. Molier cierpiał bardzo; raz po raz przychodziło do burzliwych scen, z których poeta wychodzi zwyciężony urokiem i zręcznością kobiety. Istnieje współczesny paszkwil pt. Sławna aktorka kreślący z drobiazgowością godną lepszej sprawy miłostki Armandy. W książeczce tej anonimowy autor przytacza zwierzenia czynione przez Moliera jednemu z przyjaciół. Poeta opowiada mianowicie, jak odkrył miłostki jej z hr. de Guiche i jak jej przebaczył:
18„Mimo to wyrozumiałość moja nie wpłynęła na nią; i gdybyś wiedział, co cierpię, litowałbyś się nade mną. Miłość moja doszła do tego, iż wchodzi zgoła w jej czucia i w jej kąt widzenia… Wszystko, co istnieje, odnoszę w sercu do niej. Myśl moja tak jest nią zajęta, iż jedynie nieobecność może mnie od niej oderwać. Kiedy ją widzę, ogarnia mnie wzruszenie, które można czuć, ale którego niepodobna opisać; tracę zdolność zastanawiania się; nie widzę już jej wad, widzę jedynie wszystko, co w niej jest uroczego. Czyż to nie jest ostateczny stopień szaleństwa? I czyż to nie dziw, iż cały rozsądek służy jedynie na to, aby mi dać świadomość mej słabości bez możności jej przewalczenia?”
Jako dokument jest to bez wartości; ale mimo woli przywodzi na pamięć ową wspaniałą scenę z czwartego aktu Mizantropa:
19Och, jak ty dobrze umiesz używać w potrzebieTej słabości bezmiernej, jaką mam dla ciebie!Jak umiesz na swą korzyść zwracać czucie owo,Co z twych zdradzieckich oczu wciąż czerpie moc nową!Broń się więc od podejrzeń, co duszę mi łamią,Dowiedź mi, jeśli możesz, że pozory kłamią,Staraj się mnie przekonać, żeś wierną w istocie,A ja będę się starał uwierzyć twej cnocie.
Pierwsze cztery wiersze przeniesione są do Mizantropa z Don Garcii, wiem; ale cóż to znaczy? chodzi o to, jaki ton tutaj oddają. A to już nie z Don Garcii:
20
W epoce wystawienia Mizantropa stosunki między małżeństwem były tak naprężone, iż widywali się i mówili z sobą jedynie na scenie. Molier grał Alcesta, Armanda Celimenę!
21Wśród takich to trosk, walk i namiętności płynęło codzienne życie Moliera, wypełnione tak gorączkową, wytężoną czynnością, jak mało które inne. W zamian za stałą życzliwość i protekcję króla musiał być gotów na każde skinienie jako oficjalny dostawca rozrywek; często w dziesięć dni, w dwa tygodnie trzeba było napisać sztukę i przykroić ją do dworskiego widowiska lub baletu. Molier przybywa do Paryża mając lat 36; umiera — na scenie — mając lat 50: przez te 14 lat napisał z górą 30 sztuk, z tych wiele w pięciu aktach i wierszem, i arcydzieł! A równocześnie z pracą autorską gorączkowa praca dyrektora teatru, reżysera, aktora! A i na tym polu nie brakło goryczy: dość wspomnieć odstępstwo Racine'a… Wśród tego zdrowie Moliera od dawna już było poważnie nadwerężone. Choroba piersiowa, która go miała zmieść tak przedwcześnie, drążyła już ten organizm; raz po raz ciężko zapadał; z początkiem r. 1666, tuż przed wystawieniem Mizantropa, Molier zmuszony był na dwa miesiące zamknąć swój teatr. Bywały okresy, w których żył jedynie mlekiem; coraz cięższy roztrój nerwowy kazał mu się usunąć w zacisze wiejskie pod Paryżem.
22Tak przedstawiało się życie człowieka, który ze swoich gorzkich doświadczeń, przeplatanych chwilami gorączkowych tryumfów, wydobył tyle i tak różnorodnego śmiechu. A charakter? Zacny, szczery i ludzki człowiek, wierny przyjaciel, umiejący w trudnych stosunkach z ludźmi zachować swą godność, w potrzebie zręczny dyplomata, jak tego dowiódł ostatecznym zwycięstwem w niebezpiecznej sprawie Tartufe'a. Przy tym w męskich swych latach raczej poważny i skupiony, skłonny — jak przeważnie wielcy komicy — do zadumy i melancholii. O ile w towarzystwie pokrewnych sobie duchów, jak wierny Boileau, jak La Fontaine, dawał nieraz upust wesołości i werwie, o tyle w modnych salonach, gdzie go zapraszano jako osobliwość, spodziewając się, iż każde słowo, jakie z ust jego wyjdzie, będzie „dowcipem”, potrafił nie odezwać się przez cały wieczór.
23Ale ostatecznie trzeba powiedzieć, iż my wiemy o Molierze jako o człowieku bardzo mało. Nie posiadamy ani jednego świstka jego ręki, ani jednego listu. Obracamy się tu w dziedzinie konstrukcji psychologicznych, zawsze tak bardzo zawodnych. Dlatego podczas gdy jedni chcą widzieć w Molierze wcielenie galijskiej równowagi i radości życia, drudzy — jak np. J. J. Weiss w swoim bardzo zajmującym studium — znaczą jego duchową fizjonomię tragicznym i bolesnym piętnem.
IV
Stosunek Moliera do Mizantropa. — Alcest nie jest Molierem. — Dwoistość satyry. — Alcest, jego przymioty i wady. — Lekcja życia.
Jak wspomniałem, Mizantrop jest najbardziej osobistym utworem Moliera; dlatego też znajomość okoliczności życia pisarza zdawałaby się bardzo cenną dla zrozumienia tego utworu. Ale stało się, iż znajomość ta, zamiast objaśnić problem Mizantropa, przyczyniła się niejednokrotnie do jego zamącenia. Wielki cień Moliera padł na ten utwór[4] i powiększył nieskończenie figurę Alcesta. Świadomość, ile najkrwawszych bólów i goryczy, ile strzępów duszy samego pisarza znalazło się w tych wierszach, przesłoniła poniekąd wszystkie inne: satyrę Mizantropa, jaką napisał Molier, zmieniła w jego apoteozę. Z tej sugestii trzeba się wyzwolić, aby trafnie ocenić tę komedię: ani Alcest nie jest Molierem, mimo iż Molier dał mu wiele drgnień własnego serca, ani komedia ta nie przestaje być komedią[5], mimo iż chwilami ociera się o dramat.
25Satyra w Mizantropie posiada dwa oblicza: po jednej stronie mamy ową komedię salonów, którą planował sobie Molier od tak dawna — po drugiej „mizantropa” Alcesta. I salon (lub, jeżeli kto woli, społeczeństwo), i Alcest są przedmiotem satyry; a zarazem każdy z tych czynników znakomicie jest wyzyskany do oświetlenia komicznych stron przeciwnego obozu. Ale i Alcest ma dwie fizjonomie: jest komiczny i dramatyczny, wzniosły i śmieszny, zależnie od właściwego lub niewłaściwego użytku, jaki czyni ze swoich przymiotów. Bo podczas gdy w innych satyrach Moliera źródłem śmieszności jest jakaś organiczna wada charakteru (skąpstwo, próżność, pedantyzm, etc.), tutaj podłożem komizmu są cenne skądinąd, ale nie dość opanowane i zrównoważone przymioty. Mizantrop tedy jest o wiele bardziej skomplikowany niż inne komedie Moliera. A dopiero na tle tej podwójnej satyry rozgrywa się w Mizantropie dramat miłości: miłości dobywającej z siebie akcenty takie, jakie jeszcze nigdy nie dźwięczały na scenie francuskiej: miłości palącej płomieniem, od którego rozżarzy się przyszły teatr Racine'a. Już tych parę uwag wystarczyłoby, aby wskazać, jakim fenomenem była ta komedia na tle swojej epoki.
26Ponieważ Mizantrop jest przede wszystkim komedią charakterów, trzeba nam zatem poświęcić parę słów ich analizie. Zacznijmy od Alcesta.
27Alcest jest to zamożny szlachcic, człowiek młody, rozpoczynający dopiero swoje doświadczenia życiowe. Tak możemy wnosić ze świeżości jego oburzeń, jak również z nadziei, jakie w nim świat pokłada. Alcest jest otoczony powszechnym szacunkiem mężczyzn, a z trzech kobiet występujących w sztuce każda miałaby sobie za chlubę przywiązać go do siebie. Jest to natura na wskroś szlachetna; prawość, szczerość, prostota, bezinteresowność to jej znamienne cechy. Niezłomny w kwestii zasad, wierzymy, iż w przyjaźni umiałby być stałym i wiernym. Obce mu jest wszelkie modne wydwarzanie ówczesnych salonów; tak jak w poezji szczerość uczucia rozstrzyga dlań o wartości utworu, tak i w miłości jest to człowiek z jednej sztuki: daje całe serce i żąda wzajem całego. Alcest to chodząca prawda.
28Jakże się tedy dzieje, iż ten Alcest, przy wszystkich swoich przymiotach, odgrywa przez cały ciąg akcji dość komiczną rolę, z końcem zaś zostaje sam, skrzywdzony przez ludzi, zdradzony przez kobietę, spotwarzony, zgorzkniały, nie widząc dla siebie miejsca innego niż na „pustyni”? Odpowiedź Moliera brzmi: dla braku równowagi, dla braku tej domieszki sceptycyzmu, jaką daje doświadczenie, dlatego ponieważ żąda od ludzkości zbyt wiele i zbyt bezwzględnie. To jedno. A drugie: ponieważ jest w życiu jakieś tajemnicze prawo, które prze szlachetne natury tam, gdzie czeka je cierpienie. A trzecie: ponieważ charakter Alcesta, mimo że zacny i prawy, nie jest wyłącznie z najczystszego kruszcu; inaczej Alcest byłby abstrakcją, a nie żywym człowiekiem, Molier zaś tworzy zawsze żywych ludzi. Alcest posiada tedy wady i to wady ściśle związane z jego zaletami. Albowiem zalety od wad dzieli nieraz dość nieuchwytna granica; nie zawsze są to dwa przeciwległe bieguny; częściej, w życiu, jest to kwestia proporcji, miary i właściwego użycia. Stałość zasad łatwo wyradza się w upór, godność w dumę, prawdomówność w brak delikatności… To, co jest wzniosłe w wielkich okolicznościach, może się stać śmieszne w drobnych.
29Zestawmyż tedy litanię wad Alcesta, nie umniejszając bynajmniej naszej dlań sympatii. Pierwsze (jak w spisie grzechów głównych): pycha; pycha ta sprawia, iż Alcest lubuje się w swoich krzywdach i czyni sobie z nich piedestał, z którego wyżyn może do syta pogardzać ludzkością. Pycha ta nie pozwala mu nigdy przyznać się do błędu i każe brnąć aż do ostatnich konsekwencji. Z pychą tą wiąże się tedy upór. Z uporem tym wiąże się pewne doktrynerstwo: zbyt sztywne rozciąganie danej zasady na wszystkie okoliczności życia, niezdolność rozróżnienia rzeczy ważnych od drobnych, traktowanie wszystkiego na jednej płaszczyźnie. Egotyzm: wrodzona niezdolność wyjścia poza siebie, wejścia w charakter drugich; naiwne przeświadczenie, iż jemu należy się od ludzi wszystko, ludziom od niego nic; stąd czasami niewdzięczność (np. w stosunku do Filinta za jego tak wierne oddanie). Hiperkrytycyzm wobec drugich, brak krytycyzmu wobec siebie: gdyby Alcest posiadał ten krytycyzm, wiedziałby, jak bardzo ta „prawda”, którą uważa za obowiązek rąbać ludziom w oczy, jest produktem naszego stanu ducha, naszego stanu zdrowia, interesów, jak łatwo ulega w naszych oczach zmianie… Gdyby Alcest sam nie miał procesu, świat nie wydawałby mu się może tak zepsuty; gdyby Celimena nie grała mu tak na nerwach i sonet Oronta byłby może nie taki najgorszy…
30Ciągnijmy dalej listę. Gniew (już drugi grzech główny!). Scena ze służącym w IV akcie wskazuje, iż nie tylko występki świata zdolne są w nim ten gniew obudzić, ale że skłonność ta jest w nim wrodzona. Zgryźliwość, niewyrozumiałość, nieuprzejmość… Ale nie. Nie mam już serca pastwić się nad tym sympatycznym Alcestem. Idąc po tej drodze i rozważając bacznie jego postępowanie, każdy sobie dośpiewa tej litanii. To już wystarczy, aby wskazać, ilu przywar można się dopatrzyć w jednym z najzacniejszych ludzi, jacy istnieją w literaturze. Jest to ilustracja owego wykrzyknika Józefa de Maîstre: „Nie znam wnętrza łajdaka, ale znam wnętrze uczciwego człowieka: okropne jest!”.
31Jedna okoliczność łagodząca: Alcesta oglądamy przez cały czas sztuki nie w stanie normalnym, ale w stanie najwyższego podrażnienia, wytrącenia z równowagi: z jednej strony przegrywa najsłuszniejszy w świecie proces, z drugiej ukochana kobieta igra bezlitośnie z jego uczuciem. Ale znowuż oba te wydarzenia nie są wypadkami czysto zewnętrznymi; wiążą się one ściśle z charakterem Alcesta. W ten sposób w tym arcydziele Molierowskim wszystko zazębia się o siebie.
32Takim widzimy Alcesta w zaraniu jego życia wśród ludzi i to życie, za pośrednictwem Moliera, daje mu twardą lekcję. Alcest ma proces, jak wspomniałem najsłuszniejszy w świecie, ale przegra go, ponieważ nie chciał uczynić potrzebnych kroków, aby nastroić sędziów przychylnie dla swej sprawy. Trzeba tu zaznaczyć, iż popełnilibyśmy błąd, oceniając rzecz z dzisiejszego punktu widzenia. Dziś, kiedy można uzyskać wymiar sprawiedliwości bez osobistych starań, obchodzenie i nastrajanie sędziów, zabiegi o poparcie z zewnątrz, są przestępstwem; wówczas były one powszechnym obyczajem, niemal obowiązkiem (tak jak dziś jeszcze, mniej więcej, kiedy się ktoś ubiega o posadę). Alcest, wzbraniając się temu poddać, był w oczach współczesnych — może i w oczach samego Moliera[6] — szlachetnym wariatem, ale wariatem; tego typu mniej więcej jak ów szlachcic polski w początkach XIX wieku, który dał się licytować, ale nie zapłacił podatku, ponieważ „nie uznawał rządów zaborczych”. Molier widzi w tym niewątpliwie i przede wszystkim rys prawości Alcesta, ale także rys jego dumy, doktrynerstwa i uporu. Obrót procesu oświetla Alcestowi życie społeczne: gdzie spojrzy, widzi fałsz, niesprawiedliwość, postanawia kruszyć kopie z całym światem. I zważmy tu jedno. Chcę wierzyć, iż Alcest byłby równie wrażliwy na cudze krzywdy jak na swoje, ale nie leżało widać w intencjach Moliera poruszać tę strunę: w sztuce punktem wyjścia oburzeń Alcesta jest zawsze własna jego krzywda i osoba. W tym trzeba odróżnić Alcesta od don Kichota, z którym go nieraz zestawiono. Zatem Alcest zaczyna swoje dzieło reformatorskie od Oronta: dla błahostki niewartej wzruszenia ramion wchodzi w przykry zatarg, robi sobie możnego wroga, co, jak się pokaże, później ciężko odpokutuje. Omal nie przychodzi do sprawy z gośćmi Celimeny, okazując jawnie, jak bardzo mu się nie podoba ton salonu, w którym mimo to cały dzień przebywa. Niezręczną odprawą, jaką daje Arsenie, znów pomnaża listę nieżyczliwych o jedną wpływową osobę więcej. I z końcem sztuki następstwa błahych przewinień walą się na jego głowę, stawiając go tym razem w poważnym niebezpieczeństwie. Zgorzkniały, rozżalony, postanawia schronić się na pustynię, „gdzie uczciwym człowiekiem być nikt mu nie wzbroni”.
33I w istocie Alcest, z tymi zasadami i z tym usposobieniem, niezdolny jest żyć w społeczeństwie. Czy możemy go sobie wyobrazić na jakimkolwiek z wybitnych stanowisk, do których powołują go jego talenty i prawość charakteru? Nie. W każdej sprawie miałby do czynienia z ludźmi; każdą, bodaj najważniejszą, naraziłby tedy na szwank dla lada błahostki, dla sonetu Oronta. Czyli że człowiek, powołany może do wysokich przeznaczeń, strawi życie na jałowych dąsach — dla braku równowagi.
V
34Ale życie daje Alcestowi drugą jeszcze dotkliwszą lekcję. Ten wróg świata zakochał się, wiecznym prawem kontrastu, w istocie będącej wad tego świata wcielonym obrazem: w powierzchownej, błyskotliwej, zalotnej Celimenie. Alcest należy do typu, który zawsze ma urok w oczach kobiet: obok tych dworskich wymoczków, nawet obok zbyt zrównoważonego Filinta, on jeden jest tu pełnym mężczyzną, zdolnym do prawdziwego uczucia. Jego porywczość, jego wybuchy zazdrości pochlebiają kobiecie, dając zarazem pewien drażniący posmak niebezpieczeństwa; przy tym ujarzmić tego „dzikiego” Alcesta, którego wszyscy boją się po trosze, cóż za tryumf dla snobki Celimeny! I widzimy oto, co robi namiętność; widzimy jak ten dumny, drażliwy Alcest wysiaduje dzień cały w salonie Celimeny zbywany przez nią dość lekko, wodzony na pasku; jak wśród zgrai jej adoratorów odgrywa dość pocieszną rolę niedźwiadka oprowadzanego na łańcuchu. Wreszcie wielka scena: „życzliwa” osoba daje Alcestowi w rękę niezbity dowód zdrady Celimeny; przybywa do niej jako surowy sędzia, jako obrażony kochanek: i oto za chwilę ten Alcest noszący prawdę niby pióropusz u szyszaka znajdzie się niemal u jej stóp, błagając, by go okłamała. Mimo woli przypomina się Oront, rozsądny skądinąd człowiek, jak miłosiernie żebrał u Alcesta słówka bodaj kłamliwej pochwały dla swego sonetu. Tak, Alceście — zdaje się mówić Molier — każdy ma swoją namiętność, która jest niby rysa w jego pancerzu. Twoją jest Celimena i oto widzisz nie tylko, że „miłością rozsądek nie włada”, ale że pod wpływem namiętności można dojść do grubych kompromisów ze swymi ideałami. Otóż inni mają po prostu inne namiętności: czemuż tedy jesteś dla nich tak niewyrozumiały? A jeżeli już chcesz koniecznie świat poprawiać, schowaj swoje oburzenie, swoje zasady, swoją prawość na wielkie okazje; ale gdy chodzi o drobiazgi, o rzeczy nieprzynoszące nikomu krzywdy, pozwól ludziom żyć i nie znęcaj się nad nimi; dość są biedni i bez tego…
35Tak mówi Molier; czy Alcest skorzysta z nauki? Wątpię. U Moliera nikt nie leczy się nigdy z tego, co stanowi istotę jego charakteru; cechą zaś prawego Alcesta jest brak tej gibkości inteligencji pozwalającej wyjść z siebie i spojrzeć na świat pod innym kątem; dla niego ta sama rzecz zawsze będzie inaczej wyglądała, kiedy ją robi on, a kiedy nie on, lecz kto inny.
36Motyw miłości użyty tak, jak go tu użył Molier, jest czymś zupełnie nowym w teatrze francuskim i być może stanowi największy jego „wynalazek” w tej komedii. Miłość pojawia się dotąd rozmaicie. Czasem czysto konwencjonalnie: tak używał jej Molier np. w Zwadach miłosnych, Szkole mężów; tak użyje jej jeszcze nieraz jako motywu potrzebnego do intrygi będącej znów odczynnikiem na ujawnienie tej lub owej ludzkiej namiętności (Skąpiec, Mieszczanin szlachcicem etc.). Albo znowuż do celów komicznych: miłość małżeńska zwodzonego męża (lub dla konwenansu opiekuna) będąca raczej obroną swej własności i ambicji. To w „małej sztuce”, w komedii. (Ten ostatni rodzaj miłości umiał Molier pogłębić i ożywić tragiczną chwilami prawdą w Arnolfie w Szkole żon.) Z drugiej strony wysoka sztuka, tragedia. Tu miłość użyta na wpół konwencjonalnie, lecz z górnego tonu: rycerz gotów jest w każdej chwili poświęcić życie dla swej miłości, lecz znowuż z drugiej strony gotów jest w każdej chwili poświęcić swą miłość dla honoru i obowiązku. Każde słowo, które mówi, oddycha szacunkiem, godnością i, można powiedzieć, poprawnością heroizmu. W teatrze Corneille'a, zawsze człowiek panuje nad namiętnością. W teatrze Racine'a namiętność zapanuje nad człowiekiem. Ale pomiędzy Corneillem a Racinem był Molier: on był tym, który wskazał drogę Racine'owi, który dopomógł tragedii przejść od szczytów heroizmu do ludzkiej prawdy. Jego Alcest to miłość pełna, ludzka; szlachetna i heroiczna w potrzebie (czujemy to, że Alcest byłby zdolny, jak Cyd, wygrywać bitwy z szarfą ukochanej na hełmie), ale zarazem słaba, ledwie zatrzymująca się o krok przed spodleniem. Już jesteśmy blisko Andromaki Racine'a. A Molier nie ograniczył się na tym: pokazał, iż szczera, głęboka miłość, nie przestając być szlachetną i prawdziwą, może być zarazem komiczna. W paru scenach ogarnął całą skalę możliwości zawartych w jednym uczuciu.
37Alcestowi przydał Molier do boku Filinta; czy jako kontrast? Niezupełnie. Jeżeli chodzi o „mizantropię”, to Filint posuwa ją może dalej od Alcesta. Alcest chciałby świat poprawić, zatem wierzy w możliwość tej poprawy; Filint ma pod tym względem od dawna wyrobione zdanie. Jest to człowiek od Alcesta co najmniej o kilka lat starszy, człowiek, który swoje lata nauki i doświadczeń przebył już dawno i który wytworzył sobie w pożyciu ze światem swoją filozofię i swoją taktykę. Ale roli Filinta nie trzeba rozumieć fałszywie, jak to nieraz czyniono. Filint nie jest to bynajmniej oschły i nieużyty egoista. (Egoistą w sztuce bywa raczej Alcest, nigdy Filint.) Filint, wedle Moliera, jest to bardzo porządny i zacny człowiek. Jest idealnym przyjacielem: niezrażony opryskliwością i niewdzięcznością Alcesta, którego wyższość i zalety doskonale umie ocenić, staje przy nim wiernie w trudnych i niebezpiecznych przejściach. Kocha — nie namiętnością wprawdzie, ale uczuciem złożonym z szacunku i tkliwej sympatii — Eliantę; dopóki jednak wierzy, iż Alcest mógłby dać szczęście Eliancie i nawzajem Elianta jemu, nie uczyni nic, aby ten związek pokrzyżować, raczej przeciwnie. Z ludźmi wyrozumiały, gładki, nieszafujący sercem, ale nieodmawiający zdawkowej monety uprzejmości, posiada jedną tylko słabostkę (inaczej nie byłby żywym człowiekiem, tylko ideałem!), częstą słabostkę ludzi inteligentnych: lubi się nieco bawić kosztem drugich. Stąd drażniąc Alcesta swymi paradoksami, wciąga go na niebezpieczną drogę salonowej donkiszoterii. Ale to bodaj jedyna wada, jaką możemy znaleźć w Filincie. To znaczy osobiście; z punktu widzenia bowiem społecznego źle by wyglądał świat, gdyby nie było na nim zawsze szlachetnych szaleńców walczących z nim i chcących go naprawić.
38Jaki jest stosunek Moliera do tych dwóch figur? Można by odpowiedzieć po prostu, iż są to dwaj stworzeni przezeń ludzie o różnych charakterach, obaj żywi i obaj prawdziwi. Ale przez analogię z innymi komediami Moliera znamy jego sposoby wyrażania swojej myśli. Bardzo często Molier, kreśląc satyrycznymi rysami w głównej swej postaci zwichnięcie równowagi w jakimś danym kierunku, równocześnie wprowadza osobę drugą, która w tym samym przedmiocie prostuje wywodami swymi to zwichnięcie, wyrażając — nieraz wręcz w „rezonerskiej” tyradzie — mniemania samego Moliera (np. Kleant w Świętoszku, Berald w Chorym z urojenia, Aryst w Szkole mężów). Tak i tutaj; sądzę, iż Filinta można niemal uważać za rzecznika Moliera z tą różnicą od innych sztuk, iż nie jest on tutaj prostym „rezonerem”, ale żywą postacią sztuki. Uderza mnie jeszcze jedna analogia, na którą już raz na innym miejscu zwracałem uwagę: mianowicie iż wszystkie te miejsca, gdzie Molier wypowiada swoje credo, przesiąknięte są duchem Montaigne'a. A czy może być coś bardziej Montaignowskiego niż ten Filint, ten sceptyk intelektualny i pełen wyrozumienia, zdolny pojąć każde szaleństwo i dziwactwo, niekruszący kopii ze światem, a równocześnie prawy człowiek znający wartość ludzi i fanatyk przyjaźni?
39O ile jednak byłoby zapewne błędne — jak to niekiedy czyniono — utożsamiać Alcesta z Molierem, nie można również powiedzieć po prostu: Molier to Filint. Jeżeli chcemy rozumieć literaturę, strzeżmy się upraszczania. Sądzę, że można by powiedzieć tak: w Molierze zmagał się temperament Alcesta z filozofią i doświadczeniem życiowym Filinta. Jako pisarz (przynajmniej w pewnym okresie twórczości), walczy nieubłaganie i śmiało z tym, co go oburza, i tu nie zna kompromisu; ale jest o tyle w szczęśliwszym od Alcesta położeniu, iż może mówić prawdę światu piórem, nie czuje zatem tej potrzeby, aby ją każdemu rąbać z osobna. Dlatego w osobistym stosunku do świata udawało mu się najczęściej ukryć we wnętrzu oburzenia Alcesta i pokazać uśmiechniętą twarz Filinta; kiedy zaś nadto mu dokuczył ten przymus, chronił się na „pustynię”, niestraszną zresztą, i w towarzystwie wiernych przyjaciół. Jedynie w stosunku do swej Celimeny był znów tylko Alcestem i to niestety, co boleśniejsze, bez jego młodości!
VI
40Wielką sztuką Moliera jest, iż umie zawsze dobrać dla swych figur tło, na którym właściwości ich charakteru występują w najpełniejszym świetle. Tak np. Skąpca swego zrobi zakochanym i ojcem rozrzutnika. Alcesta wprowadzi do salonu modnisi; ale tu, jak wspomniałem, ubije dwa ptaki na jeden strzał: na tle tego salonu tym jaskrawiej wystąpi karykaturalność pewnych rysów Alcesta, jak znowuż z drugiej strony męska jego postać uwydatni czczość i lichotę „światowego poloru”. Zaznaczyć tu wypada, iż życie salonowe, nowoczesne życie towarzyskie, było wówczas właśnie w zawiązku. Jeszcze kilkanaście lat wprzódy cała niemal szlachta konno i zbrojno brała udział w walkach domowych Frondy, tak jak przedtem Ligi: Richelieu ją złamał, Mazarin ugniótł w ręku, Ludwik XIV zaś rozzuł z butów, przebrał w jedwabne pończochy i zamknął w złotej klatce dworu, aby tam dla bezpieczeństwa wszystkie ich ambicje wprząc w turniej uciech i próżności. Można sobie tedy wyobrazić, iż wśród tego brzęczącego roju znalazł się jeszcze nieraz rogaty szlachcic dawniejszego autoramentu, nieumiejący nagiąć hardego karku w lansadach i komplementach: jakoż współcześni wskazywali palcem niejednego oryginała i weredyka, który rzekomo służył za model do postaci Alcesta.
41Zatem salon. W paru scenach defiluje przed naszymi oczyma wszystko, co można by do dziś o życiu towarzyskim powiedzieć. A jeszcze Molier umie rozszerzyć ściany tego salonu i zręczną sceną „portretów” w drugim akcie z jednej strony charakteryzuje „rozmowę salonową”, z drugiej pomnaża niejako liczbę gości, wciągając w nią i nieobecnych. Cóż tedy widzimy? Ano, cóż: targowisko próżności, obłudy, obmowy, snobizmu, oszczerstwa, fałszu, zaledwie maskowanej nienawiści, głupoty, samochwalstwa, rozpusty, pieczeniarstwa, czy ja wiem wreszcie czego? I tylko to? Och, nie! Molier nie jest nigdy owym zdawkowym moralistą ad usum dorastającej młodzieży, jaki tkwi w ogromnej większości „satyryków”: Molier posiada w stosunku do życia owo przenikliwe, głęboko bezstronne spojrzenie, które odbija w całym bogactwie grę zjawisk i jeżeli uczy, to tym, iż zmusza do zadumania się nad nimi. Zatem w salonie tym — czy w życiu społecznym, którego salon jest zagęszczeniem — dostrzega jeszcze dwie rzeczy, które zeń wykwitły: ludzkość i wdzięk.
42Ludzkość to Filint. Filint to ów dobroduszny sceptycyzm, gibkość inteligencji, które pozwalają żyć w świecie i zachować własną indywidualność, nie urażając i nie gwałcąc cudzej; pozwalają korzystać z czyichś zalet towarzyskich, zachowując w duchu sąd o charakterze, słowem, wszystko to, co sprawia, iż mimo sprzeczności interesów i charakterów ludzie mogą współżyć, bawić się z sobą i znajdować w tym duchową korzyść i przyjemność. Bez tych przymiotów życie towarzyskie, a nawet społeczne, jest niemożliwe; w społeczeństwie Alcestów każdy byłby skazany na to, aby siedzieć w swojej norze, zadowalając się towarzystwem ludzi odeń zależnych: takim właśnie było życie szlachcica „starej daty”. Filint — wraz z Celimeną — to genialne odgadnięcie w samym zawiązku tego poloru kultury, który miał nadać piętno całej Francji później, w XVIII w.
43Wdzięk to Celimena. Nakreślić wówczas, w owej surowej epoce Corneillowskich heroizmów, ten pierwowzór, którego trzywiekowy rozwój społecznego życia nie zdołał wzbogacić prawie żadnym nowym rysem, to też z pewnością nie najmniejszy dowód geniuszu Moliera. Celimena to ów pewien odrębny krój inteligencji kobiecej, lekkiej, zwinnej, przenikliwej, który — również w XVIII w. — uczyni z jej salonu już nie miejsce płochej rozrywki, ale ważne centrum umysłowe, i nada całej literaturze francuskiej jej swoisty, uroczy charakter. Celimena — oprócz wiecznych pierwiastków kobiecości, których jest wcieleniem — to już owo nowoczesne zintelektualizowanie miłości, stwarzające cały świat uroków i podrażnień, o ileż trwalszych niż same podniety zmysłowe! I Molier, zawsze głęboko bezstronny w spojrzeniu na życie, mimo wszystkich mąk Alcesta, nie umie stanąć przeciw Celimenie. Nawet w tej „karze”, jaką wymierza jej z końcem sztuki, sympatie nasze raczej zostają po jej stronie: łapiemy się na tym, iż mimo woli jesteśmy skłonni widzieć w niej „niezrozumianą” ofiarę głupoty i brutalności męskiej. Molier, ten „filozof natury”, zanadto dobrze wie, iż przyrodzonym zadaniem kobiety jest wabić, aby mógł potępić tę, która wabność podniosła do wyżyn artyzmu. I Alcest kocha Celimenę; silna męska indywidualność jedynie w tym typie arcy-kobiecości znajdzie swoje dopełnienie; ona jedynie da mu poznać całą skalę upojeń, wzruszeń i męczarni, do jakich ludzkie serce jest zdolne, i którą bezwiednie pragnie wyżyć, choćby się miało skrwawić przy tym.
44I zważmy głęboki rys tej komedii: na przekór wszystkim swym teoriom, zasadom, oburzeniom ostatecznie jedynym człowiekiem, z którym Alcest może przestawać, jest Filint, jedyną kobietą, którą może kochać, Celimena. Czyż mógł ten „mizantrop” oddać większy hołd owemu „światu”, którego nienawidzi?
VII
Fałszowanie idei Mizantropa. — Cechy teatru klasycznego, a w szczególności Molierowskiego. — Ewolucja od farsy i komedii opartej na intrydze do komedii charakterów i obyczajowej. — Doskonałość konstrukcji Mizantropa. — Styl.
Wszystko, co tu zaznaczyłem, to jedynie drobna cząstka tego, co, czytając uważnie, można wyczytać w Mizantropie; tak wiele zamknął Molier w tej najgłębszej, najsubtelniejszej ze swoich komedii. Niektórym i to nie wystarczyło: chcieli widzieć w niej to, czego w niej nie ma. Mniej więcej w epoce Rewolucji, poniekąd pod wpływem Russa[7] zaczęła się znamienna „stylizacja” Alcesta: uczyniono zeń demokratę, rewolucjonistę, republikanina… Pojęcie to pokutowało niekiedy prawie aż do naszych czasów: Alcesta-republikanina znajdujemy jeszcze u Sarcey'a (Quarante ans de théâtre). Równolegle z tym strojeniem Alcesta w nowe szaty zaczęło się poniżanie Filinta: czyniono zeń chodzący „kompromis”, zimnego egoistę, etc. Ale to była faza przemijających wybryków; wystarczy nam tu aż nadto zajmować się tym, co Molier napisał, a nie tym, czego nie napisał.
46Na czym polega tajemnica sztuki Moliera, iż skrępowana tyloma pętami i konwenansami potrafiła w szczupłych swoich ramach zamknąć tak wiele?
47Można by odpowiedzieć, że na jej do najdalszych granic posuniętej ekonomii. O ile ramy powieści są nieskończenie rozciągliwe, o tyle ramy utworu teatralnego są bardzo ograniczone: każdy rys zbędny kradnie miejsce rysowi potrzebnemu. Otóż sztuką teatru klasycznego jest wyzyskanie miejsca, wyzyskanie (mimo pozornej rozwlekłości tyrad) każdego niemal słowa dla uwydatnienia czegoś istotnego w rysunku i grze charakterów. Gdyby ta komedia pisana była dziś, wiedzielibyśmy niezawodnie, jak się Celimena nazywa, czym był nieboszczyk jej mąż, ile ma rocznej renty, jakich perfum używa i gdzie się ubiera; tu nie wiemy nic z tego wszystkiego, ale w zamian za to ta Celimena nie przemija jak moda jej sukni, ale jest równie żywą i prawdziwą dziś jak przed dwustu laty. W zamian za to ileż perspektyw, ileż problemów przesuwa się nam przed oczyma w tym jednym pokoju Celimeny w ciągu kilku godzin obejmujących (zgodnie ze słynnym prawidłem trzech jedności) akcję sztuki. Molier operuje niezmiernie śmiało skrótami: taka np. scena porozumienia Filinta z Eliantą, zawarta w kilkunastu wierszach, w życiu rozłożyłaby się może na przeciąg pół roku. Charaktery, można powiedzieć, zagęszczone są jak bulion: każdy mówi tylko to, co przyczynia się do jego charakterystyki; ani jedno słowo nie pada na wiatr. Taka kwintesencja, taka abstrakcyjność psychologiczna, stałaby się dla talentu średniej miary zgubą: trzeba potężnego tchu Moliera, aby wlać w nią pełnię życia. Osobliwą tajemnicą jego geniuszu jest, iż ta komedia, tak wiecznie i ogólnie ludzka i prawdziwa, jest równocześnie bardzo znamiennym produktem swego kraju i dokumentem epoki: Mizantrop Moliera to z jednej strony społeczeństwo takie, jakim było i będzie zawsze — z drugiej to bardzo wierny obraz pewnego odłamu Francji w pierwszej dobie panowania Ludwika XIV.
48Wspomniałem na wstępie, iż Mizantrop i Tartufe to szczyty twórczości Moliera, a zarazem w ogóle rozwoju nowożytnej komedii. W ciągu kilku lat ten zdumiewający geniusz, wyszedłszy z pierwocin wpół-ludowego teatru, wzbił się na niedościgłe przed nim i po nim wyżyny. Komedia Moliera rodzi się początkowo z dwóch źródeł: ze starej, zawiesistej farsy francuskiej oraz z komedii włosko-hiszpańskiej wraz z jej zawikłaną intrygą, karkołomnymi imbroglio[8], przy pewnej tradycyjnej zdawkowości figur i sytuacji. I widzimy krok po kroku, jak Molier rozszerza te ramy i wypełnia je swoją treścią: z każdą nową sztuką coraz mniej mamy obcych domieszek, a coraz więcej samego Moliera. W Mizantropie mamy tego Moliera w najczystszej postaci, tak jak nigdy może przedtem i potem. Albowiem w gorączkowej swej pracy Molier, mimo iż pokazał, do czego sam jest zdolny, nieraz dla pośpiechu będzie świadomie czerpał z obcych źródeł[9]. Powiadano, iż w takim arcydziele jak Skąpiec zaledwie parę scen jest oryginalnych, a nie zapożyczonych[10]. Mizantrop jest absolutną własnością Moliera; nie szukał doń natchnienia nigdzie poza własną duszą oraz tym, co widział dokoła siebie.
49W ewolucji swojej komedia Moliera dąży od komedii opartej na intrydze (Postrzeleniec, Zwady miłosne) do komedii charakterów. Szkoła żon jest pod tym względem epoką w teatrze francuskim. Ale w Mizantropie ta komedia charakterów dochodzi do maximum swej doskonałości: w całej sztuce nie widzimy ani jednego rysu, który by był z zewnątrz; wszystko, co się dzieje, płynie jedynie z mistrzowsko oddanej gry charakterów. Że ta komedia jest równocześnie arcydziełem komedii obyczajowej, wskazałem już poprzednio.
50Jako umiar budowy Mizantrop przewyższa jeszcze Świętoszka. Świętoszek, napisany pierwotnie w trzech aktach, uzupełniony później do pięciu, ucierpiał nieco od tych przeobrażeń. Cały drugi akt stanowi poniekąd wkładkę luźno związaną z głównym motywem sztuki; zakończenie razi nieco swoim deus ex machina. W Mizantropie akcja — bardzo subtelna i nieomal zbyt wiotka — rozwija się z doskonałą harmonią, a rozwiązanie sztuki, zgodne z założeniem i rozwojem charakterów, nie ma w sobie nic z niedbałości owych częstych „molierowskich” zakończeń. Zawiera ono raczej cechy tego bardzo nowoczesnego rodzaju teatralnego, który nie jest ani dramatem ani komedią, a który na afiszach teatralnych nosi dziś po prostu miano „sztuki”. Jest to jeden dowód więcej śmiałości geniuszu Moliera. W epoce, kiedy on tworzył, rodzaj komiczny i tragiczny były najściślej od siebie oddzielone; nikomu w głowie nie postało, iż komedia może zarazem bawić, wzruszać, pobudzać do myślenia, poruszać doniosłe (ba, nawet najświętsze!) problemy; iż może odbijać zarazem komizm i tragizm życia. Molier jednym zamachem obala te sztuczne bariery: jego Mizantrop, Don Juan, Świętoszek, Skąpiec to już podwaliny nowoczesnego dramatu, a raczej to otwarcie dróg dla pełni twórczej swobody.
51Toteż Mizantrop był dla współczesnej publiczności dziełem zbyt śmiałym, zbyt odbiegającym od panujących pojęć o teatrze. Niektórzy, jak Boileau — zrozumieli, czym jest to dzieło; ogółowi brakło w nim tego szerokiego śmiechu, do którego Molier przyzwyczaił słuchaczy. Powodzenie sztuki słabło: aby je podeprzeć, Molier napisał naprędce małe arcydzieło Lekarz mimo woli, w którym publiczność mogła znaleźć śmiechu do syta i w ten sposób ocalił na scenie utwór zamykający najwyższy jego ideał sztuki.
52Mizantrop, jak wszystkie prawie wielkie komedie Moliera, pisany jest wierszem. Było to w owej epoce obowiązujące; proza była dozwolona jedynie dla farsy; donioślejszy utwór pisany prozą był jak gość, który wybrał się na bal bez godowego stroju. Molier parę razy próbował przełamać ten konwenans, ale zawsze napotkał na opór. Don Juan Moliera nie miał wielkiego powodzenia: zyskała go dopiero blada przeróbka tegoż Don Juana sporządzona przez Tomasza Corneille, dlatego że była wierszem. Ta sama przyczyna opóźniła podobno tryumf Skąpca. Jak wszystkie utwory teatralne klasycznej doby, komedie Moliera (z wyjątkiem Psyche i Amfitriona) pisane są aleksandrynem, długim, poważnym wierszem, odpowiadającym naszemu trzynastozgłoskowcowi. Klasyczny ten aleksandryn, pełny, ale nieco sztywny, kończący nieodmiennie myśl i zdanie z końcem wiersza, przetrwa w tej postaci aż do romantyków: Wiktor Hugo uczyni go żywszym, giętszym, łamiąc go, przenosząc myśl z jednego wiersza do drugiego, przesuwając swobodnie średniówkę i rozbijając jego tok szybkim, ucinanym dialogiem. Swobody te były jedną z głównych przyczyn zaciętej walki toczącej się około przedstawienia Hernaniego (1830). „Klasycznej” epoce obca jest żywość i przepych obrazowania poezji nowoczesnej; obraca się ona w szczupłym kręgu konwencjonalnych formuł: np. gdy mowa o miłości, zawsze mamy ognie, kajdany, katusze, groty, powolne służby, tkliwe starania etc. Trzeba nauczyć się czytać i oswoić się z tym konwenansem, aby pod tą skrzepłą dziś dla nas skorupą odczuć płonący potężny ogień. Ale pamiętajmy, że konwenans swój wytwarza każda epoka literacka i że bodaj czy nie dokuczliwsze jest już dla nas nadużycie anielstw i błyskawic u romantyków, a chuci, praiłów etc. u „Młodej Polski”.
53O ile nikt nie poważył się zaczepiać geniuszu komicznego Moliera, o tyle Molier jako stylista, jako pisarz, był — zwłaszcza w pewnych epokach — przedmiotem wielu zarzutów, a zarzuty te głównie tyczyły sztuk pisanych wierszem. Namiętnym sporom na tym tle, sporom, w które niepodobna mi tutaj bliżej wchodzić, położył koniec Brunetière, stwierdzając, iż wielki pisarz a poprawny pisarz są to pojęcia, które bynajmniej nie zawsze się pokrywają, i że być może nawet w tej właśnie „niepoprawności” tkwi tajemnica życia i siły danego stylu. Ani Corneille, ani Saint-Simon, ani Balzac nie byli „poprawnymi” pisarzami.
54A wreszcie pamiętajmy o jednym. Tekst komedii Moliera, taki jak go posiadamy, to przeważnie, brulion kreślony przezeń dla sceny i niedbale wydany obcą ręką po śmierci pisarza. Molier sam nie troszczył się o wydawanie swoich komedii, może właśnie dlatego, iż czuł, że oddając je do druku, trzeba by podjąć mozolną pracę oszlifowania i wykończenia, na co w swoim gorączkowym i szczelnie wypełnionym życiu nie miał ani dość czasu, ani swobody myśli.
*
55Bezpośredni wpływ Mizantropa na polską komedię jest mały, mniejszy niż innych utworów Moliera: mogę tu przytoczyć, za Kielskim[11], Dziwaka Rzewuskiego, Odludki i poetę Fredry oraz poniekąd scenę obmowy w Mężu i żonie.
56Przekładali go na nasz język Zabłocki (1774), Franciszek Kowalski, Szymanowski.
*
57Przekład niniejszy dokonany jest z oryginału na podstawie pomnikowego wydania Moliera w Les grands écrivains de la France.
58Główne prace z zakresu olbrzymiej bibliografii Molierowskiej:
59 60 61Maurice Donnay, Molière, 1911.
62 63Faguet, Rousseau contre Molière, 1912.
64Sarcey, Quarante ans de théâtre, I série. (Molière et la comédie), 1900.
65J. Lemaître, Impressions de théâtre, I série.
66Brunetière, Les époques du théâtre français.
67Lanson, Histoire de la littérature française.
68Mizantrop
OSOBY:
- ALCEST, zalotnik Celimeny
- FILINT, przyjaciel Alcesta
- ORONT, zalotnik Celimeny
- CELIMENA
- ELIANTA, kuzynka Celimeny
- ARSENA, przyjaciółka Celimeny
- AKAST, markiz
- KLITANDER, markiz
- SIERŻANT urzędu marszałkowskiego
- ERGAST, służący Alcesta
- LOKAJ Celimeny
Rzecz dzieje się w Paryżu, w domu Celimeny.
AKT I
SCENA PIERWSZA
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
Grzeczność, Przyjaźń, Obyczaje, PrawdaFILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
SCENA DRUGA
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
FILINT
ALCEST
ORONT
FILINT
ALCEST
ORONT
Jeśli moim ognistym zapałomKażesz czekać na się wieczność całą,Wkrótce grób mój łzy twoje obleją;Bo nie rozpacz zabija jedynie,Lecz, o Filis, z żałości też ginie,Kto zbyt długo musi żyć nadzieją[45].
PochlebstwoFILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
ORONT
FILINT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
FILINT
ORONT
ALCEST
SCENA TRZECIA
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
AKT II
SCENA PIERWSZA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
SCENA DRUGA[68]
CELIMENA
SŁUŻĄCY
CELIMENA
SCENA TRZECIA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
SCENA CZWARTA
SŁUŻĄCY
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
SCENA PIĄTA
ELIANTA
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
KLITANDER
CELIMENA
AKAST
CELIMENA
ELIANTA
KLITANDER
CELIMENA
AKAST
CELIMENA
KLITANDER
CELIMENA
AKAST
CELIMENA
KLITANDER
CELIMENA
ELIANTA
CELIMENA
FILINT
CELIMENA
FILINT
CELIMENA
AKAST
KLITANDER
ALCEST
KLITANDER
ALCEST
FILINT
CELIMENA
ALCEST
FILINT
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
KLITANDER
AKAST
ALCEST
CELIMENA
ELIANTA
ALCEST
CELIMENA
KLITANDER i AKAST
ALCEST
AKAST
KLITANDER
CELIMENA
ALCEST
SCENA SZÓSTA
SŁUŻĄCY
ALCEST
SŁUŻĄCY
CELIMENA
SCENA SIÓDMA
ALCEST
SIERŻANT
ALCEST
SIERŻANT
ALCEST
SIERŻANT
ALCEST
FILINT
CELIMENA
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
AKT III
SCENA PIERWSZA
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
KLITANDER
AKAST
SCENA DRUGA
CELIMENA
KLITANDER
CELIMENA
KLITANDER
SCENA TRZECIA
SŁUŻĄCY
CELIMENA
SŁUŻĄCY
CELIMENA
AKAST
CELIMENA
SCENA CZWARTA
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
SCENA PIĄTA[101]
ARSENA
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
ARSENA
CELIMENA
SCENA SZÓSTA
CELIMENA
SCENA SIÓDMA
ARSENA
ALCEST
ARSENA
ALCEST
ARSENA
ALCEST
ARSENA
ALCEST
ARSENA
ALCEST
ARSENA
ALCEST
ARSENA
ALCEST
ARSENA
ALCEST
ARSENA
AKT IV
SCENA PIERWSZA
FILINT
ELIANTA
FILINT
ELIANTA
FILINT
ELIANTA
FILINT
ELIANTA
FILINT
ELIANTA
FILINT
SCENA DRUGA
ALCEST
ELIANTA
ALCEST
ELIANTA
ALCEST
ELIANTA
ALCEST
ELIANTA
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
ELIANTA
ALCEST
ELIANTA
ALCEST
ELIANTA
ALCEST
SCENA TRZECIA[138]
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
SCENA CZWARTA[151]
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
ERGAST
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
ERGAST
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
AKT V
SCENA PIERWSZA
ALCEST
FILINT
Sprawiedliwość, Krzywda, Duma, Obraz świata, Samotnik, SądALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
ALCEST
FILINT
SCENA DRUGA
ORONT
CELIMENA
Kobieta, Mężczyzna, Flirt, Walka, SłowoORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
CELIMENA
ORONT
ALCEST
ORONT
CELIMENA
SCENA TRZECIA
CELIMENA
ELIANTA
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
ORONT
ALCEST
SCENA CZWARTA
AKAST
KLITANDER
ARSENA
AKAST
KLITANDER
AKAST
«Dziwny z ciebie człowiek, Klitandrze, aby mi brać za złe mą wesołość i czynić wymówki, że nigdy nie jestem tak rozbawiona jak wówczas, gdym z dala od ciebie. Jest to zarzut najniesprawiedliwszy pod słońcem; jeżeli się nie zjawisz dość szybko, aby mnie zań przeprosić, nie przebaczę ci póki życia. Nasz zacny wicehrabia, równie poczciwy, jak niezgrabny…»
«…zacny wicehrabia, od którego zaczynasz swe żale, nie jest człowiekiem który mógłby być dla mnie niebezpiecznym; zresztą od czasu, gdy go widziałam plującego trzy kwadranse w studnię i przypatrującego się kółeczkom na wodzie, nie mogłam nigdy przekonać się do niego. Co się tyczy tego głuptaska markiza…»
«Co zaś do sonecisty, który obecnie znęca się nad literaturą i chce na przekór całemu światu, zostać autorem, nie mam po prostu tyle cierpliwości, aby słuchać, co on do mnie mówi; proza jego nudzi mnie nie mniej od wierszy. Zrozum więc, że nie zawsze bawię się równie dobrze, jak sobie wyobrażasz, że wśród rozrywek, w które się czasem daję wciągnąć, brakuje mi pana więcej, niżbym pragnęła i że najlepszą zaprawą każdej przyjemności jest obecność kochanych osób».
KLITANDER
AKAST
SCENA PIĄTA
ORONT
SCENA SZÓSTA
ARSENA
ALCEST
ARSENA
SCENA SIÓDMA
Kobieta, Mężczyzna, Miłość, Samotnik, Samotność, Ślub, PoświęcenieALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
CELIMENA
ALCEST
SCENA ÓSMA
ALCEST
ELIANTA
FILINT
ALCEST
FILINT
Przypisy
Tartufe — Świętoszek; w oryg. tekście fr. tak brzmi nazwisko głównego bohatera. [przypis edytorski]
Molière — Jan Baptysta Poquelin, urodził się w Paryżu w r. 1622; w 1643 zakłada w Paryżu teatr, tzw. Illustre Théâtre, który bankrutuje. Od r. 1646 do 1658 wędruje z trupą po prowincji. Przybywszy do Paryża, zyskuje poparcie króla, towarzyszące mu aż do końca życia, i prowadzi teatr, w którym jest zarazem dyrektorem, reżyserem, aktorem i głównym dostawcą sztuk. Umiera na scenie, grając Chorego z urojenia, w r. 1673. Główne dzieła: Pocieszne wykwintnisie, Szkoła żon, Świętoszek, Don Juan, Mizantrop, Lekarz mimo woli, Amfitrion, Grzegorz Dandin, Skąpiec, Mieszczanin szlachcicem, Uczone białogłowy, Chory z urojenia. [przypis tłumacza]
kampania o Szkołę żon — Bezpośredni polemiczny charakter posiadają dwa jednoaktowe utwory Moliera napisane w tym czasie: Krytyka Szkoły żon oraz Improwizacja w Wersalu. [przypis tłumacza]
Wielki cień Moliera padł na ten utwór — Toż samo stało się z Grzegorzem Dandin, którego, niesłusznie moim zdaniem, zaczęto w ostatnich czasach „pogłębiać” i tragizować. Niedole małżeńskie Dandina, chama, któremu Molier nie dał ani jednego sympatycznego rysu, obracają się w ramach konwencji dawnego teatru (Zazdrość Kocmołucha); istotną treścią sztuki jest tu stosunek plebejusza do szlachty. [przypis tłumacza]
komedia ta nie przestaje być komedią — Pierwotny tytuł brzmiał: Mizantrop, czyli żółciowy kochanek. [przypis tłumacza]
w oczach samego Moliera — W całej sprawie Tartufe'a, Molier wykazał, jak umie być niezłomnym w rzeczy, a giętkim w środkach. [przypis tłumacza]
pod wpływem Russa — Rousseau, który w swojej naturze miał tyle z Mizantropa (pobyt jego w „Pustelni” i drobne siatki światowo-kobiece, w których się szamoce, łudząco przypominają Alcesta w salonie Celimeny!) wytoczył Molierowi proces w obronie ośmieszonego Alcesta (w słynnym Liście do d'Alemberta), dając tym początek przeróżnym fantazjom na temat Mizantropa. [przypis tłumacza]
świadomie czerpał z obcych źródeł — Słynne powiedzenie: Je prends mon bien où je le trouve. [przypis tłumacza]
zaledwie parę scen jest oryginalnych, a nie zapożyczonych — W owym czasie pojęcia w tej mierze były zresztą zupełnie różne od dzisiejszych: każdy autor mógł brać obcy pomysł i spożytkować go lub naśladować bez żadnych skrupułów i wstydu. [przypis tłumacza]
za Kielskim — Bolesław Kielski, O wpływie Moliera na rozwój komedii polskiej. [przypis tłumacza]
Cóż znowu? (…) Poszedłbym się powiesić na najbliższym drzewie — Jedną z cech Moliera jako komediopisarza, jest mistrzostwo ekspozycji. Główny rys charakteru, dominująca namiętność bohatera sztuki ujawnia się od pierwszych słów niby temat muzyczny, którego cała komedia będzie rozwinięciem. Widzimy tu dwóch przyjaciół w sprzeczce; Alcest znajduje się w stanie najwyższego podrażnienia, z ust jego padają ciężkie słowa: fałsz, zgnilizna, honor i oto za chwilę widzimy, iż rzecz, o którą chodziło, jest zdawkową błahostką towarzyską. Ten niestosunek pomiędzy wagą wydarzeń a oddziaływaniem na nie stanowi podkład charakteru Alcesta i główną treść sztuki. Stopniowo zapoznamy się z przyczynami tego stanu. [przypis tłumacza]
Nie uważam (…) zostawię — Filint zna już Alcesta z tej strony; że zaś umie pod szorstką powłoką ocenić jego zalety i jest doń szczerze przywiązany, stara się zbyć żartem jego gniewy, być może bawiąc się nawet nimi w duchu. [przypis tłumacza]
Jakże? (…) Przysięgi przysięgami, uczuciem uczucie — Filint, doskonały światowiec, dalej podtrzymuje ton łagodnej i żartobliwej ironii. [przypis tłumacza]
Ja chcę swe własne prawa mieć zawsze i wszędzie — Tutaj do motywu zasadniczego oburzenia dołącza się osobisty rys Alcesta: duma. [przypis tłumacza]
Tak. (…) przyćmiony? — Jako człowiek wytrawny i rozumny Filint wie, iż wystarczy sprowadzić dyskusję na teren ścisłych przykładów, aby oświetlić przesadę Alcesta oraz niewłaściwość, jaką byłoby ciągłe stosowanie wielkich zasad do drobnych rzeczy. Jakoż czujemy, że Alcest zagadnięty w ten sposób wprost, jeżeli się upiera, to więcej przez punkt honoru niż z szczerego przekonania. Potwierdzi nam to poniekąd następna scena. Ten jeden rys ukazuje nam w Alceście z jednej strony człowieka upartego i zaciskającego się, z drugiej strony skłonnego do prostolinijnego doktrynerstwa. Widzimy również, że aż do tej pory mizantropia Alcesta nie była jeszcze poniekąd czynna, skoro dopiero ma zamiar rozpocząć swą kampanię przeciw społeczeństwu. [przypis tłumacza]
androny (…) we znaki się dały — Jakże często Molierowi dało się we znaki towarzystwo tych panów i panków, których on, geniusz, największy człowiek swej epoki, musiał słuchać cierpliwie i z uszanowaniem przez wzgląd na ich stanowisko, kryjące często ciemnotę, pyszałkowatość i nieokrzesanie. [przypis tłumacza]
Gdzie spojrzeć, wszędzie zgraja pochlebców przebrzydła — Pochlebstwo to słowo, dziś już tak odległe, które powraca bez ustanku pod piórem dawnych satyryków i moralistów: był to wrzód toczący owo feudalne społeczeństwo oparte na nierówności i zależności. [przypis tłumacza]
Szkoła mężów — jedna z pierwszych komedii Moliera, przedstawia dwóch braci: cierpkiego i podejrzliwego Sganarela oraz pobłażliwego i ludzkiego Arysta. [przypis tłumacza]
Ty raczej przestań w pysze grzęznąć zbyt upartej — Filint, wytrawny psycholog, umie wyróżnić w postępowaniu Alcesta ten zasadniczy rys jego charakteru. [przypis tłumacza]
Dowodem jawny oszust, z którym wiodę sprawę — Ukazuje się tutaj, iż rozjątrzenie Alcesta przeciw społeczeństwu ma, jak zwykle bywa u ludzi, i osobisty podkład w jakiejś świeżej przykrości. [przypis tłumacza]
Z dala poznasz (…) umie zyskać względy — Postać, jaką Alcest kreśli, jest jakby sobowtórem Tartufa, jak w ogóle walka z powodu Tartufe'a (Świętoszka) jest poniekąd podłożem, na którym powstał Mizantrop. [przypis tłumacza]
Czyż to nie jest szaleństwo (…) przerabiać podług swego ładu? — „I lepiej wraz z innymi zostać w głupców rzędzie niż być mędrcem, co w wojnie z całym światem będzie”, mówi Molier ustami Arysta w Szkole mężów. [przypis tłumacza]
Czy i to wówczas ścierpisz z tak pogodną twarzą? — Tu znów Alcest przycisnął Filinta do muru, zagadując go tak wprost ad hominem; i z kolei Filint wpada po trosze w doktrynę, pragnąc podtrzymać do ostatnich krańców swą filozoficzną obojętność. Albowiem życie u Moliera nigdy nie jest teorią, tylko wciąż żywą i mieniącą się grą charakterów, namiętności, dążeń. [przypis tłumacza]
Nie postarasz się sędziów nastroić łaskawie — Z tej i z poprzedniej aluzji widzimy, że Alcest ma jakiś proces. Otóż w owej epoce przychylne nastrajanie sędziów za pomocą osobistych odwiedzin, wszelakich wpływów, a nawet podarków było nie tylko przyjęte, ale obowiązkowe; pominięcie tych dróg zakrawało wręcz na lekceważenie i obrazę władzy. Ten stan sądownictwa, będący od Rabelais'go i wcześniej nawet, przedmiotem satyry, przetrwa aż do Rewolucji francuskiej; ostatnim ciosem wymierzonym weń są słynne Memoriały Beaumarchais'go oraz Wesele Figara tegoż pisarza. Replika ta Filinta w odpowiedzi na poprzedni wiersz świadczy, iż Filint dość sceptycznie patrzał na bezstronność sędziów. [przypis tłumacza]
Nie poruszę nogą — Rys ten stanowi dowód uporu, ale i prawości charakteru Alcesta. Wyrasta on tutaj ponad swoje społeczeństwo, w którym nawet najzacniejsi ludzie nie wahali się używać w danym razie wszelkich wpływów, aby przeciągnąć wymiar sprawiedliwości na swoją stronę. Dla współczesnych ten rys Alcęsta musiał być raczej komicznym. [przypis tłumacza]
wprost dla ciekawości chciałbym przegrać sprawę. — Widzimy stąd, iż Alcest, bądź co bądź, musi być człowiekiem zamożnym, aby sobie pozwalać na takie doświadczenia. [przypis tłumacza]
Tę prawość (…) twarzą? — Tutaj Filint uderza w słabą stronę pancerza Alcesta. Zarazem w ekspozycji sztuki pojawia się nowy motyw; dowiadujemy się, że ten zacięty krytyk ludzkości kocha i to kocha osobę będącą wcieleniem tych właśnie wad, które tak potępia. [przypis tłumacza]
Nie. Miłość, jaką czuję dla tej młodej wdowy — Czujemy, jak na wzmiankę o Celimenie Alcest mięknie, jak podrażnienie jego ustępuje miejsca tkliwości. [przypis tłumacza]
Jeżeli tego dopniesz, dokażesz niemało. — Wytrawny Filint z powątpiewaniem odnosi się do tego odrodzenia moralnego Celimeny; jednakże swoim zwyczajem wyraża to bardzo dyskretnie. [przypis tłumacza]
serce kochające chce być bez rywala — Z tego, co poprzednio Alcest mówił o wyłączności w przyjaźni, możemy zgadnąć, czym dla tego dumnego serca musi być rywalizacja w miłości. [przypis tłumacza]
I właśnie (…) o tem. — Z tych słów widzimy, że Alcest przybył tu w zamiarze stanowczej i ostatecznej rozmowy z Celimeną; tym lepiej tłumaczymy sobie stan jego podrażnienia. [przypis tłumacza]
Gdyby o mego serca (…) szczęście twoje leży. — Ze słów Filinta dowiadujemy się, że istnieje osoba wcielająca wszystkie zalety charakteru po myśli Alcesta i której w dodatku Alcest nie jest obojętny. Słowa te, jak się okaże później, są dowodem bezinteresownej i oddanej przyjaźni Filinta. [przypis tłumacza]
Lecz, niestety, miłością rozsądek nie włada — Jedna z tych bolesnych prawd, które Molier opłacił wieloma goryczami życia. [przypis tłumacza]
Lecz zastawszy (…) pogardzenia — Scena ta jest żywą ilustracją owych zdawkowych stosunków towarzyskich, które tak drażnią i oburzają Alcesta: jakoż ujrzymy niebawem, że wszystkie te szumne wynurzenia Oronta są jedynie pozorem mającym go upoważnić do odczytania Alcestowi swojej poezji i wyłudzenia zeń pochwały. Wejście Oronta zastało Alcesta zatopionego w zadumie, w jaką wtrąciły go własne ostatnie słowa oraz myśl o Celimenie. Natręt ściąga go z obłoków. [przypis tłumacza]
Nie powinny (…) chwałą. — Komplementy te ujawniają przesadę właściwą ówczesnym światowym koteriom; dowodzą jednak równocześnie, że Alcest jest człowiekiem niepospolitym, na którego zdaniu Orontowi mocno zależy. [przypis tłumacza]
Panie (…) zbyt skoro. — Widzimy, iż Alcest, mimo iż nieustępliwy w zasadach, stara się je oblec w formę godną i dworną. [przypis tłumacza]
Wiadomo, że król na mnie dosyć jest łaskawy — Ten Oront jest, bądź co bądź, nie lada figurą (choćby nawet trochę przesadzał), co tym bardziej rzuca nam światło na szacunek, jakiego Alcest musiał zażywać w świecie. Z poprzedniego wiersza widzimy, iż jedno słowo Oronta mogło rozstrzygnąć proces Alcesta na jego korzyść, co Alcest zupełnie puszcza mimo uszu. [przypis tłumacza]
Odczytać ci sonecik, przed chwilą spisany — Ówczesne wykwintne towarzystwo przesiąknięte było literackością; miało to swoje ogromne korzyści, ale miało i komiczne strony. Z manią szarad, ballad, sonetów, jakie uważali sobie za obowiązek fabrykować światowi modnisie, rozprawiał się już Molier w Pociesznych wykwintnisiach. Ileż musieli z pewnością dać się we znaki poecie owi utytułowani amatorzy odczytujący mu swoje utwory! [przypis tłumacza]
Czy wart druku (…) twoje zdanie. — Czemu Orontowi zależy tak na zdaniu Alcesta? Być może Alcest był autorem, jak niejeden ze szlachty (np. książę de la Rochefoucauld); może tylko zażywał opinii znawstwa i smaku. Zresztą Oront zapewne komu tylko zdołał, odczytywał swoje utwory. Dopatrywano się też w „scenie sonetu” i wizerunku Boileau, nieprzejednanego krytyka, gdy chodziło o kwestię smaku. [przypis tłumacza]
Ależ (…) wykrętnie — Zdawkowe zapewnienia człowieka, który liczy na pochwałę, któremu tylko o nią chodzi i który tym sposobem chce jej dodać jeszcze smaku. [przypis tłumacza]
Gdy tak chcesz, zatem zgoda; wysłucham ich chętnie. — Alcest powziął decyzję szczerego powiedzenia całej prawdy. [przypis tłumacza]
Nie sądzę, aby czas w tym miał grać jaką rolę. — le temps ne fait rien à l'affaire. Cytat ten stał się przysłowiem. [przypis tłumacza]
Choć (…) nadzieją — Sonet Oronta jest typowym madrygałem, płaskim i zimnym, w stylu ówczesnej salonowej literaturki. [przypis tłumacza]
Bierz (…) całem! — W komedii tej Molier umie z przedziwnym artyzmem utrzymywać Alcesta między szlachetną powagą a komizmem; jest wzniosły, kiedy się porusza w sferze górnych uczuć; jest komiczny, kiedy schodzi z tym samym wielkim rozmachem na grunt małostek życia. Jest w Alceście coś z Don Kichota, szlachetnego a komicznego razem rycerza z Manczy. W tej chwili Alcest, którego Filint umyślnie, zdaje się, drażni swymi zachwytami, jest w swoich szeptanych wybuchach komiczny. Filint jest z pewnością zbyt wytrawnym znawcą, aby mieć złudzenia co do sonetu Oronta; chwali go trochę przez uprzejmość, trochę może dlatego, że Oront jest możnym panem, po trosze zaś robi sobie niewinne widowisko kosztem Oronta i Alcesta razem. [przypis tłumacza]
O tym nie mówię ni słowa — Widzimy, iż mimo swoich zapewnień w scenie I Alcest nie jest w stanie powiedzieć Orontowi wręcz, co myśli o jego sonecie. Są rzeczy, które nie chcą przejść przez gardło; pewien instynkt uprzejmości i poszanowania form stał się w człowieku drugą naturą, silniejszą niż wszystkie doktryny. Być może, iż gdyby nie obecność i poprzednie wyzwanie Filinta, świadka jego zapewnień, Alcest stchórzyłby jeszcze bardziej wobec nałożonego sobie obowiązku mówienia w oczy ludziom bezwzględnej prawdy. Tak więc Alcest, w chwili gdy właśnie mniema, iż najbardziej bezwzględnie strzeże swych zasad, jest może tylko igraszką przekomarzań Filinta. Także lekcja! [przypis tłumacza]
Rzuć go (…) wady. — Tu Alcest, rozgrzawszy się, przechodzi do zarzutów wprost. Zarazem Molier, który od pierwszego swego wystąpienia w Paryżu wydał wojnę nieszczerej i ckliwej literaturze cieszącej się uznaniem salonów, daje wyraz przez usta Alcesta swoim osobistym poglądom. Nie zapominajmy, iż Molier, który musiał posiadać świadomość swego geniuszu, stał w mniemaniu ogółu niżej od niejednego z płaskich wierszorobów. Na liście pensji królewskich figurował jako „wyborny poeta komiczny” z pensją 1000 funtów, podczas gdy taki Chapelain widniał tam jako „największy poeta francuski wszystkich czasów” z pensją 3000 funtów. Widzimy też, jak śmiało Molier rozszerza ramy komedii. W scenie pierwszej poruszył ważne problemy społecznego życia, pośrednio kwestię etyki sądownictwa, tutaj wprowadza ustęp krytyki literackiej. [przypis tłumacza]
Niewarte starej piosnki, którą gdzieś słyszałem — Cała twórczość Moliera jest nawiązaniem do krzepkich i zdrowych tradycji literatury francuskiej. Piosenka czy farsa ludowa są mu stokroć bliższe i milsze niż salonowe wydwarzania. [przypis tłumacza]
Gdyby (…) mą miłą! — Wiersz ten jest, zdaje się, oryginalną piosenką ludową. Molier, który grał rolę Alcesta i w którym piosnka ta musiała potrącać najtkliwsze struny serca, umiał nią wzruszyć widzów; następca zaś jego w tej roli, Baron, wywoływał wręcz, za drugiem powtórzeniem, płacz na widowni. Piosenka ta, a zwłaszcza jej refren: j'aime mieux ma mie, o gué, j'aime mieux ma mie, należy dzięki Molierowi do najpopularniejszych utworów W literaturze francuskiej. [przypis tłumacza]
Uniosłem się (…) uniżonym. — To rychłe opamiętanie (scena toczy się w domu kobiety) dowodzi, iż mimo swej krewkości są to dwaj ludzie wykwintnych form towarzyskich. [przypis tłumacza]
A z pewnością nasz Oront za słówko pochwały — Domyślne: „dopomógłby ci skutecznie w twoim procesie”. Poprzedni wiersz zdaje się zapowiadać, że ta sprawa będzie miała następstwa. [przypis tłumacza]
Wystarcza mi (…) bronisz się daremnie — Wychodzi na wierzch, o co chodziło wierszoklecie: prosił niby o szczerość, a kiedy się z nią spotkał, obraża się śmiertelnie. Stopniowo i Alcest się rozgrzewa; dochodzi do ostrej zwady: z przyczyny zupełnej błahostki Alcest zyskał potężnego wroga, który, jak zobaczymy, będzie go ścigał swą zemstą. I oto w tej doskonałej ekspozycji ujrzeliśmy charakter Alcesta nie tylko w słowach, ale i w czynie. Cały ten koniec drugiej sceny oraz króciutka scena trzecia tętnią życiem doskonale ujawniającym się w szybkim, ucinanym dialogu. Kłótnia zwłaszcza Alcesta z Orontem, ujęta w symetryczne repliki, prowadzona jest — jak to nieraz spotykamy u Moliera — niemal muzycznie. [przypis tłumacza]
Nie odstąpię cię na krok; bronisz się daremnie — Filint, widząc Alcesta w takim podrażnieniu, lęka się, aby nie popełnił jakiej gorszej nieostrożności. Może i sam ma trochę nieczyste sumienie, iż swoim droczeniem się przyczynił się do tego zajścia. [przypis tłumacza]
Chcesz (…) zdolny. — Jest to owa stanowcza rozmowa, do której gotował się Alcest w I akcie. Obfity materiał do niej znalazł zapewne Molier w swoim domowym pożyciu, gdyż dla tego geniusza komedii wszystko było materiałem twórczym, nawet własne najkrwawsze bóle. Osobliwej zaprawy nadaje tej scenie okoliczność, iż w czasie wystawienia Mizantropa stosunki między małżeństwem były tak naprężone, że rozmawiali z sobą jedynie na scenie. Jak wspomniałem, Molier grał Alcesta, żona jego Armanda, Celimenę. [przypis tłumacza]
Więc (…) morały? — Z odpowiedzi tej dowiadujemy się, że dumny Alcest, mimo dość niedbałego obejścia Celimeny, poszukuje aż nazbyt pilnie jej towarzystwa. Żadne słowo nie pada u Moliera na próżno, każde przydaje nowy rys, nowy odcień do gry charakterów. [przypis tłumacza]
Czyliż (…) podoba? — Od pierwszych słów Celimena, ten pierwowzór „wielkich zalotnic” późniejszego teatru, staje przed nami jak żywa. Świadoma swej siły wobec Alcesta, pewna, iż za lada czulszym spojrzeniem znajdzie się u jej stóp, igra z nim swobodnie, udając, od niechcenia zresztą, niewiniątko. [przypis tłumacza]
I gdy (…) kija? — Nieomylnym instynktem kobiecym Celimena umie sprowadzić sprzeczkę na teren, na którym rola Alcesta z konieczności staje się komiczną. Jakoż Alcest nie uniknie pułapki, jak nie uniknął jej poprzednio z Filintem: tyrada jego tuż potem jest z rzędu tych, które nieodzownie ośmieszają mężczyznę w oczach kobiety. Alcest sam czuje to może, mimo to brnie coraz więcej tym podrażniony. [przypis tłumacza]
Lecz powiedz (…) żywy? — Niejeden raz smagał Molier szyderstwem modnych paniczów dworskich (Szkoła mężów, I, 1). Tu jednak ostrze tego szyderstwa zwraca się raczej przeciw Alcestowi, który poddaje się takiej rywalizacji. [przypis tłumacza]
I że w procesie (…) sprawie? — Mamy tu zaznaczony kontrast, jak Celimena chodzi za swoim procesem (któż nie miał wówczas swojego procesu!), a jak Alcest. [przypis tłumacza]
Cóż ja więcej posiadam — Te słowa Alcesta rzucają światło na stosunek Alcesta do Celimeny. Można przypuszczać, iż dominującym jej uczuciem w stosunku do Alcesta jest zadowolenie próżności, iż posiada w swojej „menażerii” tego grubego zwierza, tego Alcesta tak trudnego do obłaskawienia, a którym świat się tak interesuje. [przypis tłumacza]
Ale czy mogę wiedzieć (…) te same wyrazy? — Ten zacny człowiek jest, jak zwykle zacni ludzie, nieco ciężki z kobietami: lubi nazywać rzeczy wyraźnie i po imieniu, czego kobiety nie znoszą. [przypis tłumacza]
Dobrze więc (…) sam siebie. — Klasyczny manewr kobiecy. Od Moliera do Becque'a niewiele zdołano przyczynić rysów do tej uroczej Paryżanki. [przypis tłumacza]
Bądź spokojny (…) muszę — Tu siłą swego uczucia Alcest przełamuje komizm sytuacji i wznosi się do wyżyn przejmującej dramatyczności. [przypis tłumacza]
Scena 2, 3, 4. — Mamy tu żywy obraz mąk, które cierpi człowiek z głębszą wartością, skoro miał nieszczęście zakochać się w światowej modnisi. Wśród tych mąk jedna z najbardziej znamiennych i dotkliwych to owe obojętne wizyty przypadające w chwili najwyższego uczuciowego napięcia i zmuszające do nakładania obojętnej maski wówczas, gdy miłość i gorycz rozsadzają piersi. Celimenie wizyty te są tu bardzo na rękę; ona właśnie chce uniknąć wyjaśnień i trzymać Alcesta w stanie niepewności. [przypis tłumacza]
Więc nie można (…) w domu? — Siłą rzeczy z wyżyn patetyczności sytuacja ściąga Alcesta z powrotem do roli komicznej. [przypis tłumacza]
Mój Boże (…) wielkich krzykaczy — Celimena, młoda wdowa, niemająca pozycji przez męża, wie, iż wszystko dla niej zależy od tego, jak się potrafi „postawić” w świecie; toteż pielęgnuje swoich wielbicieli niby ogrodnik roślinki. [przypis tłumacza]
Zostań tu — Rada jest pokazać światu, jak ten dziki, nieokiełzany Alcest „jada z ręki”. [przypis tłumacza]
Dobrze (…) już o to nie stoję — Wytrawna kokietka wie dobrze, iż skoro mu tak powie, Alcest zostanie na pewno. [przypis tłumacza]
I chcę (…) jawny i otwarty. — Raz przyjąwszy fałszywą sytuację, Alcest brnie coraz głębiej w śmieszności. Ten mocny człowiek miota się bezsilnie w cienkiej jak pajęczyna siatce światowego konwenansu. [przypis tłumacza]
Luwr — pałac królewski. Mam wrażenie, mimo iż tekst komedii milczy w tej mierze, że Celimena nie bywa w tak wysokich progach; dlatego może lada głuptas, ale przychodzący z królewskich pokoi, jest jej pożądanym gościem. Stosunek jej do Alcesta wygląda również na to, iż posiada spory podkład snobizmu, jak to nazywamy dzisiaj. [przypis tłumacza]
Na honor (…) mieście — Charakterystyka życia salonów: pierwsze otwarcie ust jest obmową i tak bez przerwy i wytchnienia, aż do końca wizyty. Molier zawsze ma odwagę malować najszerszym, najśmielszym rysem. [przypis tłumacza]
Początek (…) nie obronim — Elianta, którą poznaliśmy z sympatycznej strony już w rozmowie w I akcie, zaznacza tym odezwaniem swą odrębność od całego towarzystwa, do którego odnosi się, jak i Filint, z pobłażliwą wyrozumiałością. [przypis tłumacza]
Ten człowiek (…) cały — Trzeba zauważyć, iż, podczas gdy odezwania Klitandra i Akasta są jedynie zwykłym plotkowaniem, złośliwe sylwetki Celimeny iskrzą się werwą i dowcipem. Jakoż berło rozmowy przechodzi w jej ręce, młodzi panicze rzucają jej tylko raz po raz na żer jakieś nazwisko, aby ją wyciągnąć na zabawny portrecik. Nie ulega wątpliwości, iż ustami Celimeny Molier odmalował tu mimochodem tę i ową ze znanych wszystkim osób, jak to już uczynił w Natrętach. [przypis tłumacza]
Też (…) obrazem. — Celimena, podniecona powodzeniem, rozwija coraz to przedniejszą werwę. [przypis tłumacza]
Wszak go mieszczę w mych przyjaciół rzędzie — Co nie przeszkadza, iż słówko pochwały rzucone przez Filinta pobudzi ją do „oporządzenia” tego przyjaciela bardzo skrupulatnie. Zauważyć należy, iż Filint nie bierze udziału w tym turnieju obmowy: jedyne słowa, jakie wtrącił, są słowami pochwały. Ale kto wie, może ten salonowy bywalec zdaje sobie sprawę, iż ta pochwała pobudzi najsnadniej ostry języczek Celimeny? [przypis tłumacza]
skreślić portretu — Kreślenie portretów znajomych osób słowem lub na piśmie stanowiło ulubioną zabawę salonową tego tak literackiego społeczeństwa XVII wieku. Jak w literaturze głównym rysem tej epoki była psychologia (Kartezjusz, Pascal, Molier, Racine, La Bruyère, La Rochefoucauld), tak i w salonach psychologizowano zawzięcie, choć na mniejszą miarę i niekoniecznie tak jadowicie jak tutaj. Był w tej zabawie niewątpliwie podkład wysokiej kultury literackiej, a już Celimenie trzeba przyznać, że jest w tej sztuce graczem pierwszej wody. [przypis tłumacza]
Wybornie (…) przedsięwzięciu. — Przez cały czas rozmowy Alcest siedzi chmurny; wreszcie wybucha, instynktownie jednak zwracając swą złość i ironię nie przeciw kobiecie, którą kocha, ale przeciw Bogu winnym głuptasom, którzy go niecierpliwią i o których jest zazdrosny. [przypis tłumacza]
Czyż (…) słowy — Celimena, podrażniona, kreśli od ręki cięty, choć jednostronny portrecik Alcesta [przypis tłumacza]
ludzie nie myślą nigdy jak należy — Zdanie to jest najzwięźlejszym, a karykaturalnym wyrazem charakteru Alcesta. [przypis tłumacza]
Może (…) za słaby. — Zazwyczaj Molier starannie różniczkuje odcienie charakterów, ale cechą tych salonowych głupków jest spotykanie się w banalności. [przypis tłumacza]
Nie (…) płonie — Ustęp ten jest niemal dosłownym tłumaczeniem z Lukrecjusza, którego dzieło De natura rerum Molier w młodości całe miał przełożyć. Wstawka ta, nieco przydługa, wskazuje jednak, że dobra Elianta, przy swojej dobroci, nie jest bynajmniej gąską i że nie zbywa jej na dowcipie. [przypis tłumacza]
Och (…) nie ruszę — Trzeba przyznać, że Alcest dość sobie dziwnie poczyna w cudzym domu. Oto jakby chciał przestrzec Molier, do czego prowadzi brak miary: nazbyt wygórowane pojęcie własnej godności wiedzie go do uczynków wręcz sprzecznych z tą godnością. [przypis tłumacza]
urząd marszałkowski — Wobec surowego zakazu pojedynków urząd marszałkowski powołany był do rozstrzygania wszelkich sporów między szlachtą. [przypis tłumacza]
Póki (…) spłodził. — Znów komiczny niestosunek między hartem duszy Alcesta, tym hartem, który w godnych jego okolicznościach zrobiłby zeń pewnie bohatera, a błahością przedmiotu. A sprawcą tego zdrobnienia charakteru są znów rączki Celimeny, gdyż wysiadując w jej salonie, Alcest narażony jest na spotykanie takich Orontów, Akastów i Klitandrów i doprowadzony do ostateczności jej kokieterią reaguje na te błahostki tak gwałtownie. Ale czy to jej wina? Ona jest u siebie i w swojej przyrodzonej sferze; tylko Alcest nie jest tam na miejscu… I znowuż czy to jego wina, że ironicznie prawo życia każe Alcestowi znajdować szczęście w spojrzeniu Celimeny? [przypis tłumacza]
drogi markizie — Pod mianem „markizów” Molier smagał niejednokrotnie szyderstwem złotą młodzież ze Dworu i sprawił tyle, iż ten chlubny tytuł stał się komicznym epitetem. [przypis tłumacza]
Na honor! (…) nie mam — Cóż za soczysty portret skreślony własnymi ustami młodego furfanta! Co za radość życia! W istocie w owych czasach czyż taki panek samym faktem swego urodzenia nie posiadał wszystkiego, co ziemia dać może? I ileż razy z pewnością Molier byłby oddał cały swój geniusz za to, aby być jednym z tych strojnych i szumnych trutniów kradnących mu spojrzenia i serce Armandy! [przypis tłumacza]
dziw mi (…) daremne zapały — Klitander chce dać do zrozumienia, iż serce Celimeny należy do niego. [przypis tłumacza]
Co, ja? (…) wypadnie. — Akast pozwala się domyślać tegoż samego, w jeszcze jaskrawszej formie. Molier podkreśla tu znamienny rys tych salonowych motylków: chełpienie się łaskami kobiety, z podstawą lub bez podstaw. [przypis tłumacza]
Dobrze; ja się zaślepiam; łudzę się; to jasne — Akast, sprytniejszy od Klitandra, który jest już zupełnym dudkiem, obiera drogę ironicznej skromności, aby tym wymowniej a nieobowiązująco przedstawić się jako zdobywca Celimeny. [przypis tłumacza]
dowód oczywisty — Wystarczy czytać współczesne pamiętniki, aby poznać, jak grube i brutalne było w tej epoce odnoszenie się do kobiet pod powłoką strzelistych wzdychań i komplementów. Pierwszym np. i uświęconym dowodem czułości dla nowej kochanki było wydanie jej listów poprzedniej. [przypis tłumacza]
W okowach miłości — Kontrast: jakimi kobieta ogląda zawsze mężczyzn, a jakimi są, kiedy wyjdzie z pokoju. Jedno słowo starczy tu za całą scenę. [przypis tłumacza]
W duszy (…) nerwy — Nim Arsena (w oryg. Ársinoe) wejdzie, już znamy ją na wylot. Na każdym kroku ta mistrzowska ekonomia. [przypis tłumacza]
Cóż za traf szczęśliwy — Nowy rys obłudy towarzyskiej. Cóż za popis dla aktorki, to przejście! [przypis tłumacza]
Przybywam (…) przestrogi — Znów Molier nie traci ani chwili czasu: chwyta natychmiast rys zasadniczy. [przypis tłumacza]
Scena 5. — Widzieliśmy już salon w towarzystwie mieszanym: obmowa i plotkarstwo; widzieliśmy salon, gdy są w nim sami mężczyźni: chełpliwość i zniesławianie kobiet; zobaczymy teraz same kobiety. [przypis tłumacza]
Krótko (…) żywię. — Odwieczny, jak widzimy, „światowy” sposób mówienia komuś w oczy nieprzyjemnych rzeczy, niby jako zasłyszanych i którym się bynajmniej nie wierzy! [przypis tłumacza]
wdzięczna jestem szczerze — Można się domyślić, że podczas przemowy Arseny w Celimenie wszystko się gotuje z wściekłości. Mimo to panuje nad sobą: z uśmiechem, może trochę mieniąc się na twarzy, słucha jej do końca, po czym odpowiada drżącym z początku cokolwiek, później coraz jadowitszym głosikiem. [przypis tłumacza]
że w cudze sprawy wglądasz (…) głos boski. — Te osiem wierszy wolno i dobitnie. [przypis tłumacza]
tym, których do tych zadań powołał głos boski — W tej epoce, epoce Port-Royalu, dewocja ludzi świeckich, czyniących sobie powołanie z kierowania sumieniami drugich, była nader rozpowszechniona. Dewocja zaś jako zakończenie kariery miłosnej u kobiety jest zbyt częstym zjawiskiem, aby Molier mógł jej nie utrwalić w postaci Arseny. [przypis tłumacza]
Zbyt wiele przypisuję (…) żywię. — Ostatnie wiersze są dosłownym ironicznym powtórzeniem ostatnich słów Arseny. [przypis tłumacza]
O pani coś posłyszeć? — Trafiła kosa na kamień: żądełko Celimeny okazało się ostrzejsze. Toteż ona, świadoma swej przewagi, igra swobodnie z Arseną, której ostatnia replika jest już bardzo słaba. Teraz Celimena powoli i dobitnie, wymierzy jej ostatni cios. [przypis tłumacza]
z wiekiem wszystko przychodzi — Tutaj Celimena już nie przez omówienia, ale atakuje Arsenę wprost, brutalnie, z całym okrucieństwem, na jakie umie się zdobyć kobieta wobec drugiej kobiety. Ale trzeba przyznać, została zaczepiona i to we własnym domu. [przypis tłumacza]
w dwudziestym roku — Celimena ma dwadzieścia lat! Rysem tym Molier daje dowód wielkiego poczucia smaku, odejmując w ten sposób Celimenie to, co rola jej mogłaby mieć antypatycznego, gdyby to była dojrzała i zupełnie świadoma siebie kobieta. W tej Celimenie jest dużo z rozigranego dzieciaka, upitego uciechą życia, w które się rzuciła, korzystając ze swobody wdowieństwa. Wobec poważnego Alcesta jest ona trochę jak student wobec morałów profesora; sama jeszcze nierozbudzona i biorąc życie płytko, nie zdaje sobie może nawet sprawy z jego cierpienia. Któryś z krytyków francuskich zaznaczył trudność grania tej Celimeny, „która ma dwadzieścia lat, a którą, aby dobrze zagrać, trzeba być dwadzieścia lat na scenie”. [przypis tłumacza]
Stąd (…) do syta — Arsena, skupiwszy się po chwilowej porażce do nowej walki i odpłacając brutalnością za brutalność, zadaje Celimenie dotkliwy sztych. [przypis tłumacza]
Miej (…) karety — Celimena, wyprowadzona z równowagi i zapominając o światowej masce, odpowiada wręcz, porywczo; wówczas Arsena, korzystając z doraźnego zwycięstwa, chce z tryumfem opuścić pole walki. Ale już Celimena zdążyła się opanować. [przypis tłumacza]
Alceście, mam do kogoś napisać słów kilka — Zostawiając Arsenie Alcesta, Celimena chce jej okazać, jak bardzo lekce sobie waży jej rywalizację. [przypis tłumacza]
W istocie (…) ku sobie. — Alcest, stateczny i otoczony powszechnym szacunkiem, byłby kochankiem, na którego dewotka mogłaby sobie pozwolić, nie negując swego świątobliwego charakteru. [przypis tłumacza]
Miły Boże (…) pensje. — Apostrofa ta musiała królowi dość przypaść do smaku. [przypis tłumacza]
o mym własnym lokaju czytałem w gazecie — Są to, zdaje się, jedyne słowa, w których Alcest dotyka, choć ubocznie, kwestii socjalnej i nie bardzo są po temu, aby zeń robić „republikanina” i demokratę. Alcest jest po prostu zacnym i prawym szlachcicem swego czasu. [przypis tłumacza]
Co do mnie (…) przysłużyć. — Arsena, czując, iż same jej wdzięki nie byłyby może dość poważnym atutem, stara się najpierw trafić do próżności Alcesta, później zaś obiecuje mu niedwuznacznie możną protekcję. Zdaje się, że ta Arsena to musi być „gruba ryba”, jak Oront. Zważmy, iż to już druga wysoka protekcja, którą Alcest bez namysłu odtrąca. [przypis tłumacza]
brak mi na to talentu (…) krainie. — Śmiało powiedziane, jak na „tapicera i pokojowca” J. K. M.! Ale Molier, mając za sobą króla, wiedział iż może sobie na to pozwolić. [przypis tłumacza]
Któż z nas serca tajniki odgadnie? — Głęboki smutek drga w tych słowach Alcesta. Ileż razy zapewne samego Moliera uświadamiali „życzliwi” w ten sposób! [przypis tłumacza]
nad innymi mu pierwszeństwo daję — Słowa te są miarą uroku, jaki Alcest wywiera na ludzi zdolnych ocenić szlachetne źródło jego dziwactw. Komizm jego płynie tylko z sytuacji, w jakie zapędza go skrajność charakteru. [przypis tłumacza]
Czasem żyje (…) łudzi się tylko — Potwierdzenie, iż Celimenę charakteryzuje raczej lekkość i roztrzepanie niż wyrafinowana świadomość gry, którą prowadzi. Tym niebezpieczniejszą jest partnerką dla Alcesta: tu już ów Don Kichot walczy nie z wiatrakami, ale z samym wiatrem. [przypis tłumacza]
Co do mnie (…) wcale. — Ta dobra Elianta jest w istocie aż nadto zrównoważona! [przypis tłumacza]
Ja z mojej strony (…) serce. — Uczucie Filinta do Elianty, wyrosłe na gruncie wspólnego ich przywiązania do człowieka wyższej miary, nie jest bynajmniej w życiu bez przykładów. Całe to przejście jest psychologicznie prawdziwe, ale stanowi do ostatnich granic posunięty skrót sceniczny. W życiu ten proces psychiczny trwałby może pół roku. [przypis tłumacza]
Pan chyba żarty stroi — Elianta zaskoczona jest oświadczynami Filinta: zobaczymy, iż będą one kiełkować w jej sercu i wydadzą owoc. [przypis tłumacza]
Coś (…) prysły — To dzieło Arseny, która pokazała Alcestowi dokumenty zdrady Celimeny. [przypis tłumacza]
Wszakże (…) bezpiecznym! — Głęboki i szczery ból Alcesta staje się właśnie wskutek nicości tego rywala nieco komicznym, a ostatni wykrzyknik naiwnym. [przypis tłumacza]
Hamuj (…) uniesienia — Może pod wpływem świeżych oświadczyn Filinta, Elianta już solidaryzuje się z nim po trosze i odczuwa krzywdę, jaką Alcest wyrządza wiernemu przyjacielowi, odpychając tak szorstko jego życzliwość. [przypis tłumacza]
Przyjmij (…) w dani. — Sposób „zemsty”, jaki obiera Alcest, czyni zeń w tej chwili figurę zdecydowanie komiczną, nie licząc, że jest mocno niedelikatnym wobec Elianty. Ale natury takie jak Alcest niewiele się liczą z psychologią drugich. [przypis tłumacza]
Z cierpieniem twym (…) urazy. — Elianta zbyt jest inteligentna, aby nie wiedzieć, jak mało trwałe są takie wybuchy i jak łatwo Celimenie będzie odzyskać Alcesta; toteż nie narazi się z pewnością na to podwójne upokorzenie. Być może odczuła w tej chwili różnicę między delikatnymi oświadczynami Filinta a porywczą bezwzględnością Alcesta i zrozumiała, gdzie należy jej szukać spokojnego szczęścia, będącego jej ideałem. [przypis tłumacza]
Scena 3. — Scena, która następuje, jest jedną z najpiękniejszych w literaturze świata; komedia i dramat splatają się w niej w nieporównany sposób. Scena ta, niedościgniona do dziś, była w ówczesnym stanie teatru zdumiewającym wręcz fenomenem, cudem. Tradycyjną scenę kobiecego szelmostwa i męskiej łatwowierności Molier pogłębił tu o całe szlachetne uczucie Alcesta, opromienił całym wdziękiem Celimeny, ocieplił pół-szczerym liryzmem jej pół-uczucia. Szereg wierszy przeniósł tu Molier ze swojej pogrzebanej „komedii heroicznej” Don Garcia z Nawary, ale jakże tu inaczej są oprawione, jak innym tętnią życiem! [przypis tłumacza]
Że wszystkie najczarniejszych (…) od pani — Słowa te wypowiada Alcest w najwyższym dramatycznym napięciu; mimo to wszystkie te „czarności”, rzucone w roześmianą buzię Celimeny działają raczej komicznie. [przypis tłumacza]
Wiem (…) gotowy. — Całe to rozumowanie jest nienagannie logiczne, jak przystało na mężczyznę, a zwłaszcza na Alcesta, u którego skłonność do bezwzględnej i nieco sztywnej konsekwencji jest jednym z głównych rysów charakteru. Zobaczymy, co się stanie z całą tą logiką w rączkach Celimeny. Celimenie ani w głowie przyjąć bitwę na terenie zakreślonym tu przez Alcesta, męskim terenie logiki; wyda ją, sprowadziwszy wprzód Alcesta na swój teren, teren uczucia, i tam ją wygra. Dlatego całe to rozumowanie spłynie po niej bez najmniejszego śladu. [przypis tłumacza]
Lecz (…) zmysły? — Celimena wie, że Alcest niejedno mógłby jej mieć do zarzucenia, ale, w danym wypadku, nie wie jeszcze, na jaki trop wpadł; chce się rozpatrzyć w sytuacji i zyskać na czasie. [przypis tłumacza]
Gdzież znajdziesz moją winę w tej przygodzie całej? — Wykręt w istocie dość gruby; ale po cóż Celimena ma silić się na lepszy, skoro wie, że ten doskonale wystarczy? [przypis tłumacza]
Ani myślę o tem — Z iście kobiecą intuicją Celimena rzuca Alcestowi tę lichą wymówkę, ale nie popełni tego błędu, aby jej bronić, pozostawia to jemu, aby się uchwycił tej myśli jak deski ocalenia. [przypis tłumacza]
Nie, list jest do Oronta — Celimena widzi, iż sztuczka się udała: przeprowadzi ją teraz konsekwentnie do końca. [przypis tłumacza]
Och (…) cnocie — Wzruszającą w istocie jest myśl, że Molier, grając tę scenę, wygrywał może całą swoją duszę: co się w nim musiało dziać, kiedy je mówił do niewiernej Armandy! A publiczność, nieprzywykła do takiego „pomieszania rodzajów”, nie wiedząc, co myśleć o tym strzępie dramatu serca pośród scen komicznych, przyjmowała bardzo ozięble tę wspaniałą komedię. [przypis tłumacza]
Nie; za swoje szaleństwa — Celimena widzi, że Alcest już „dojrzał”. Zagra mu teraz z bezwstydną maestrią na najczulszych strunach serca. [przypis tłumacza]
Głos, co się wydarł sercu — Czy Celimena tak zupełnie kłamie w tej chwili? Przez to właśnie jest ona, od trzech wieków blisko, tak urocza i niebezpieczna, iż tego nikt nie wie, nawet ona sama. [przypis tłumacza]
Nie, ty mnie tak nie kochasz, jak kochać należy — Arcy-kobiece; zwłaszcza w tej sytuacji. [przypis tłumacza]
Gotowa by się zwrócić nawet przeciw tobie — Wzniosła niedorzeczność serca! Alcest chciałby, aby Celimena była inną, a kocha ją taką, jaką jest; chciałby, aby była jakąś zabiedzoną sierotką, którą by on odchuchał, a wabi go właśnie tym, że jest owym błyszczącym, nieuchwytnym motylem! Ale w tych słowach jest i coś więcej. Na pozór brzmią one bardzo szlachetnie i bezinteresownie; ale zastanówmy się nad nimi, a dojrzymy, jak głęboko pokazał nam Molier ów egoizm i zaborczość tkwiące na dnie silnej namiętności. I Celimena swoim przytomnym rozumkiem odczuła to w ten sposób. [przypis tłumacza]
Scena 4. — Z nieomylnym instynktem teatralnym, Molier wprowadza dywersję w napięcie tej sceny, która wzniosła się do szczytów dramatyczności: wprowadza Ergasta w ten sposób, aby samym zjawieniem swoim wywołał śmiech. Ergast (w oryg. Dubois) jest „dziwacznie przebrany”, ponieważ przerażony wypadkami, które zaszły w domu, gotuje się do ucieczki (jak przypuszcza, wraz z panem) i to incognito. Tak wplatają się w wielkie uczucia drobne wypadki i ściągają je z koturnu. [przypis tłumacza]
On proces wygrywa — Stało się, jak było do przewidzenia: Alcest przegrał proces, o którym była mowa w pierwszym akcie. Fakt, iż kto inny miał słuszność, a kto inny wygrał sprawę, musiał być aż nazbyt częsty w ówczesnym sądownictwie. [przypis tłumacza]
Lecz (…) autorem — Ustęp ten jest echem osobistych przejść Moliera i walk jego około Tartufa i Don Juana. Ustęp o owej książce opiera się na rzeczywistym fakcie; równocześnie z wystawieniem Don Juana ukazała się w Paryżu kacerska i bezecna książka, której autorstwo starali się wrogowie podsunąć Molierowi. Jakoż wkłada on w tę tyradę Alcesta akcenty najszczerszego własnego bólu i oburzenia. [przypis tłumacza]
Zaś Oront rad — Zdaje się, że dopiero współdziałanie tak wpływowej figury jak Oront uczyniło rzecz dla Alcesta niebezpieczną. [przypis tłumacza]
Zbyt (…) nie stoją. — Widzimy, iż Filint, niezrażony szorstkim obejściem Alcesta w poprzednim akcie, zawsze staje przy nim w najcięższych przejściach życia. [przypis tłumacza]
Owszem (…) nienawiść twardą — Alcest dochodzi w swej mizantropii niemal do rozpusty duchowej, do czego zdradzał już skłonność w 1 akcie. Raczej woli uczynić sobie ze swoich krzywd wspaniały (w swoim mniemaniu) piedestał, niż uniknąć ich i starać się żyć jak inni ludzie. [przypis tłumacza]
Owszem (…) surową — Filint, niepoprawny żartowniś, ironizuje łagodnie na temat, który może też w swoim czasie przebolał. [przypis tłumacza]
Chcę mówić z Cehmeną — Alcest powziął postanowienie ucieczki od świata i po ostatnich zapewnieniach Celimeny wierzy naiwnie, że ona podąży za nim. [przypis tłumacza]
więzach tak pełnych słodyczy — Widzimy, iż w istocie Celimena prowadziła z Alcestem grę co najmniej podwójną i że Oront miał poważne przyczyny, aby liczyć na jej wzajemność. [przypis tłumacza]
Co do mnie (…) wymaga — Niejednokrotnie Molier posługuje się tym symetrycznym sposobem prowadzenia dialogu. [przypis tłumacza]
Jak to! czyliż (…) ubierać w słowa — Nawet przyparta tak do muru, Celimena potrafi prowadzić grę w ten sposób, iż każdy z dwóch rywali może myśleć, że on jest tym wybranym (por. Szkoła mężów, II, 14). [przypis tłumacza]
Czy to jest gdzie w zwyczaju — Długie ociąganie się z wyznaniem uczuć i trzymanie wielbiciela w niepewności należało do stylu ówczesnej wykwintnisi. Julia d'Angennes, królowa „pałacu Rambouillet”, wytrzymała tak przez 14 lat pana de Montausier. Tego pana de Montausier wymieniano jako jeden z pierwowzorów Alcesta. [przypis tłumacza]
Obaj przybyli do mnie — Można raczej przypuszczać, że to Arsena pokierowała tym wszystkim. [przypis tłumacza]
drobnych poróżnień niepomna — Słowa te mówi Arsena obłudnie, z odcieniem ironii; przyszła oczywiście po to, aby się nacieszyć upokorzeniem znienawidzonej rywalki. [przypis tłumacza]
To piszesz — Ta nieopatrzność w pisaniu świadczyłaby, iż Celimena jest młodą jeszcze zalotnisią; dojrzała kokietka nie dawałaby takiej broni przeciw sobie. [przypis tłumacza]
Piękny wzór charakteru — Co myśleć o tej scenie z listami? W ich oświetleniu cała „zdrada” i „przewrotność” Celimeny zakrawałaby w istocie na pustotę pensjonarki! Czy Molier chciał pokazać, jaka to gąska owija nieraz koło małego paluszka poważnego i niepospolitego mężczyznę, i tym komiczniej oświetlić tragizm miłości Alcesta? Czy powodował się względami na obyczajność sceniczną, która nie dopuszczała wówczas pokazania w teatrze istotnie występnej kobiety i traktował te listy raczej jako niewinny symbol poważniejszych wykroczeń? A może Molier, mając, w chwili gdy pisał ten piąty akt, na myśli siebie i Armandę, silił się wmówić w siebie, że jej przewiny nie przekraczają granic płochej kokieterii? Trudno odpowiedzieć na to. Twórczość Moliera jest tak syntetyczna, iż obejmuje bardzo wiele odcieni i dopuszcza rozmaitą interpretację. Dowodem dyskusja około Mizantropa trwająca półtrzecia wieku i bynajmniej niewyczerpana. Bądź co bądź, podobnie jak Harpagon skąpstwa, tak Celimena zostanie najpełniejszym wyrazem zalotności. [przypis tłumacza]
Teraz śpieszym, (…) rozsławić dokoła — Nowy rys brutalności obyczajów, jaka kryła się pod dwornościami tego wielkiego, największego świata! I ciągnie się to długo, aż po koniec osiemnastego wieku: czytajmy Bussy Rabutma, Saint-Simona, Laclosa, panią d'Epinay i in. Słuszną uwagę na korzyść naszego społeczeństwa czyni J. Lemaître, iż „bez szczególnych w tej mierze pretensyj, większość mężczyzn odznacza się dziś rycerskością bardziej skrupulatną niż ci ludzie, dla których miłość i dworność była jedynym zatrudnieniem”. [przypis tłumacza]
markiz wyśmiany — Ostatnie słowa, jakie wypowiada każda figura w sztukach Moliera, streszczają zwykle jej charakter. Tak i tutaj: Klitander przede wszystkim plotkarz, Akast przede wszystkim zarozumialec. [przypis tłumacza]
Nie w twoim sercu — Ten Alcest ma jednak sposób mówienia „prosto z mostu” dosyć pozbawiony wdzięku. [przypis tłumacza]
Ech! (…) świat podziwia cały — Arsenie, zawiedzionej ostatecznie w swych nadziejach co do Alcesta, nie pozostaje nic innego, jak wykonać odwrót, wypuszczając jeszcze ostatnią zatrutą strzałę. [przypis tłumacza]
Uczyń to wiec, zezwalam — Celimena jest zawsze sobą: nieomylny instynkt wskazuje jej jako najlepszą drogę to odwołanie się do wielkoduszności Alcesta. [przypis tłumacza]
Dobrze zatem (…) losy — W tej tak ciężkiej dla duszy jego próbie, Alcest znajduje w sercu swoim ton szlachetny i godny. [przypis tłumacza]
Jeśli chcesz dzielić (…) świat ten cały? — Szlachetne i naiwne zarazem pojęcie miłości. [przypis tłumacza]
śluby z tobą — To, czego nie uzyskała wprzód gorąca miłość Alcesta, sprawiła zachwiana pozycja światowa Celimeny: naraziwszy się na zemstę wpływowych wielbicieli oraz groźnej „przyjaciółki”, rada będzie znaleźć tarczę w osobie Alcesta. [przypis tłumacza]
I węzeł ten (…) wyrywa — Rozważano nieraz kwestię, czy gdyby Celimena bardzo chciała, Alcest nie uległby jednak. Być może nie, zasadniczym bowiem rysem Alcesta jest duma: otóż o ile serce jego zdolne było przebaczyć Celimenie i ukryć przy jej boku swą miłość na „pustyni”, o tyle duma jego zanadto by cierpiała, gdyby mu przyszło pozostać z nią w Paryżu i stać się pośmiewiskiem wszystkich dudków. [przypis tłumacza]
Pani (…) niepokoje — Mimo swych wielkich cnót, ten Alcest, jak wszyscy ludzie wyłącznie zapatrzeni w siebie, ma w życiu codziennym geniusz niedelikatności: wobec Elianty dopuszcza się jej już po raz wtóry. Toteż Elianta, która ostatecznie jest kobietą, odpowiada mu dość sucho; mimo całego uznania, a może dawnej tkliwości dla Alcesta, już ma tego dosyć. [przypis tłumacza]
Będę szukał (…) nie wzbroni — To zakończenie, na pozór niedostateczne, jest jedynym tutaj prawdziwym i możebnym. Molier rozwiązuje niekiedy swoje komedie dorywczo i sztucznie, aby zakończyć na wesoło tragiczne konflikty, ale nigdy żadna postać nie zbacza u niego na włos z linii swego charakteru. W większości jego sztuk charaktery i namiętności rodziców czy opiekunów stoją na przeszkodzie do połączenia kochanków i wówczas można tę przeszkodę usunąć; ale tutaj pewne właściwości charakteru niepodobne do pogodzenia tkwią w samym Alceście i Celimenie. To, co ich dzieli, nie jest zewnątrz nich, ale w nich samych. Tak więc od początku do końca sztuka ta jako „komedia charakterów” jest bez skazy. [przypis tłumacza]