Spis treści
Nie udało siętłum. A. W.
1Ilia Sergeicz Pepłow i jego żona Kleopatra Pietrowna stali pode drzwiami i chciwie podsłuchiwali. Za drzwiami w maleńkim saloniku odbywała się widocznie rozmowa miłosna między ich córką Nacią, a nauczycielem szkoły powiatowej, Szczupkinem.
2— Bierze! — szepnął Pepłow, drżąc z niecierpliwości i zacierając ręce. — Pamiętaj więc, Pietrowno, jak tylko zaczną mówić o uczuciach, to natychmiast zdejmuj ze ściany ikonę — i idziemy błogosławić. Błogosławieństwo ikoną jest święte i nienaruszalne… Nie wykręci się już, chociażby do sądu podawał.
3Za drzwiami zaś odbywała się następująca rozmowa:
4— Niech pani da spokój z tym swoim charakterem — mówił Szczupkin, zapalając zapałkę o kraciaste spodnie. — Wcale do pani listów nie pisałem!
5— Masz tobie! Niby to ja nie znam pańskiego charakteru pisma — sepleniła panna zmanierowanym, piskliwym głosem, co chwila spoglądając w lustro. — Od razu poznałam. I jakiś pan dziwny! Nauczyciel kaligrafii — a pisze jak kura patykiem. Jakże pan uczy pisać, kiedy pan sam nie umie.
6— Hm… To nic nie znaczy. W kaligrafii — to główna rzecz nie pismo, jeno żeby uczniowie nie zbytkowali. Jednego uderzy się linijką po głowie, innemu każe się klęczeć… Ale co tam pismo! Głupstwo! Niekrasow był literatem, a pisał — pożal się, Boże! W zbiorze jego utworów pokazane jest jego pismo.
7— Co innego Niekrasow, a co innego pan… (Westchnienie). Za literata z przyjemnością bym wyszła, Ten by mi ciągle wiersze pisał do albumu!
8— Wiersze to i ja mogę pani napisać, jeżeli pani chce.
9 10— O miłości… o uczuciu… Przeczyta pani i osłupieje. Łzy wystąpią! A jeżeli napiszę pani poetyczne wiersze, to pozwoli pani ucałować sobie rączkę?
11— Wielka rzecz… A niech pan całuje choćby zaraz!
12Szczupkin podskoczył i wyłupiwszy oczy, przylgnął do pulchnej, pachnącej jajecznym mydłem rączki.
13— Zdejmuj ikonę! — porwał się gwałtownie Pepłow, pchnąwszy żonę łokciem w bok, blednąc ze wzruszenia i zapinając marynarkę. — Idziemy! Prędzej!
14I nie zwlekając ani sekundy, pchnął drzwi.
15— Dzieci… — bełkotał, wznosząc ręce ku górze i mrugając załzawionymi oczyma. — Bóg was pobłogosławi, dzieci moje… Żyjcie i rozmnażajcie się.
16— I ja… błogosławię — powiedziała mamusia, płacząc ze szczęścia. — Bądźcie szczęśliwi, moi drodzy, O zabiera mi pan mój jedyny skarb — zwróciła się do Szczupkina. — Kochaj moją córkę, opiekuj się nią!
17Szczupkin rozdziawił usta ze zdumienia i strachu. Atak rodziców był tak niespodziany i zuchwały, że nie mógł wymówić ani słowa.
18…Złapałem się!… Oplątali mnie — pomyślał, zamierając z przerażenia, — Kaput, bracie! Nie wykręcisz się…
19I pokornie schylił głowę, jakby chciał powiedzieć.
20— Bierzcie mnie, jestem ujarzmiony!
21— Bło… błogosławię — ciągnął dalej papa i również zapłakał. — Nateczko, córko moja… stań tu obok. Pietrowno, dawaj ikonę!
22Lecz nagle rodzic przestał płakać i twarz jego wykrzywiła się gniewem.
23— Głąbie! — z wściekłością krzyknął na żonę. — Cielęca głowo! Czyż to jest ikona?!…
24 25Co się stało? Nauczyciel kaligrafii nieśmiało podniósł oczy i spostrzegł, że jest uratowany: mamusia w pośpiechu zdjęła ze ściany, zamiast ikony, portret pisarza Łażecznikowa.
26Stary Pepłow i jego połowica Kleopatra Pietrowna stali, zmieszani, z portretem w ręku, nie wiedząc, co robić, co mówić…
27