U stolików śmiano się, gadano,
Papierosy kurzono, jak zwykle:
Koncypienci
[2], studenci, subiekci
[3],
Mecenasy
[4], pięknisie, poeci,
10Krótko mówiąc, ród nasz nienadobny.
Zadumani jedni za pismami,
Drudzy, gardząc małostkowym światem,
O artyzmie prawili wyniośle,
O Schillerze
[5], teatrze, ludzkości,
15Cytatami szpikując dostojność.
Inni rżnęli gorliwie w karcięta,
A ich widok był poczwarny.
Nuda.
30
ŚmierćPośród tłumu ktoś w czarnym surducie,
Elegancki od stóp aż do głowy,
Brylantyną lśniącej, wszedł niedbale:
Ważny facet! U blatu z marmuru
Zasiadł, nogi rozstawił, zażądał:
35«Mała, koniak!» Wychylił go duszkiem,
Po czym, w biodrach ważąc się, niespiesznie
Ku bilardom ruszył. Z miną znawcy,
Dobierając długo, wreszcie ujął
Kij za cienki koniec. Wtem, o, dziwo!
40Zawirował nim, jakby maczugą.
Wielka grozo! wszystko zeń opada
Jednym rzutem: śmierć przed nami stoi.
I zaczaja się ku nam rozważnie,
Z siłą straszną, dyndając czerepem,
45Jakby staruch. A my, zbitą ciżbą,
W drzwi walimy, przemieszani, w tłoku,
Ramionami prąc, łokciami robiąc
[6],
Gdy on ciosy wciąż szybsze wymierza,
Potężniejsze wciąż, wrzeszcząc okropnie:
50«Jazda, zgrajo, jazda na dno piekła,
Do koszarów niezmierzonej czczości,
Gdzie was tęsknie wyczekuje Nuda!»
Parka tylko siedzi nieulękła,
Nie dostrzegłszy zaiste niczego,
55Bezustannie patrzą sobie w oczy,
Z przekrzywionym on kapelusikiem,
Ona grzebień nasadziwszy krzywo.
Rzecze: «Róziu słodka, pokaż, proszę,
Twój buziaczek».
60«Nuda, nuda, nuda»,
Krzyczy, kośćmi dzwoniąc, szkielet, drągiem
Wywijając nad głową, aż wreszcie
Z przerażeniem uciekną oboje.
Wtedy wielki Połykacz ludzkości
65Sam zostaje. Jeszcze jeden koniak
Łyka duszkiem. Po czym kroczy dalej,
Elegancki od stóp aż do głowy,
Brylantyną lśniącej, znów przywdziawszy
Surdut czarny, wielce nienaganny.
70I jak echem brzmi wśród ścian kawiarni
Poprzez pustkę:
Nuda, nuda, nuda.