- Anioł: 1 2
- Bóg: 1 2 3
- Choroba: 1
- Cnota: 1
- Czyn: 1 2 3
- Duch: 1 2
- Dziedzictwo: 1 2
- Gwiazda: 1
- Historia: 1 2 3 4 5
- Krew: 1
- Literat: 1
- Lot: 1
- Lud: 1 2 3 4 5
- Matka Boska: 1
- Modlitwa: 1
- Naród: 1 2 3
- Niewola: 1
- Ojciec: 1
- Ojczyzna: 1
- Patriota: 1
- Poeta: 1
- Poezja: 1
- Polityka: 1
- Pozycja społeczna: 1 2
- Przekleństwo: 1
- Przemiana: 1
- Przywódca: 1 2 3
- Rewolucja: 1 2
- Samotność: 1
- Strach: 1
- Szatan: 1
- Szlachcic: 1 2 3 4
- Umiarkowanie: 1
- Upadek: 1
- Upiór: 1
- Władza: 1
- Wróg: 1
Wiersze Juliusza Słowackiego opublikowano na podstawie:
Juliusz Słowacki, Dzieła. Pierwsze krytyczne wydanie zbiorowe, t. I, Wiersze drobne, wyd. Bronisław Gubrynowicz, Lwów 1909. Przy redakcji uwzględniono wersje tekstu (w tym podział na strofy) w innych wydaniach. Tekst uwspółcześniono w zakresie: interpunkcji, pisowni łącznej/rozdzielnej (np. zato- za to; niepotrzeba - nie potrzeba), pisowni wielką/małą literą, pisowni partykuł, ubezdźwięcznień (np. z pod - spod; blizki-bliski), fleksji (usunięto é z wyjątkiem wyrazów tworzących rym w brzmieniu zmienionym przez é; poza tym np.: niemi-nimi, rozwahanem-rozwahanym), pisowni joty (uwzględniono jednak brzmienie wyrazu ze względu na rytmikę wiersza, np. milijony, dyjamenty). Pozostawiono (niekiedy przywrócono) niektóre charakterystyczne dla epoki i autora, niestosowane współcześnie formy (np. źrennica, przeklęstwo, spiemy, korónki, choralnie), w razie potrzeby opatrując je stosownymi przypisami z myślą o czytelnikach w wieku szkolnym.
Juliusz SłowackiOdpowiedź na „Psalmy przyszłości”[Ujęcie wcześniejsze]
1
Cnotą naszą — znieść niewolę.
Ty przemieniasz ziemską dolę
W żywot ducha na księżycu;
5
Czynu — czynu naród czeka!
Lecz ty wiesz, bez ducha gminu
Jaka słaba pierś człowieka…
A ty, który budzisz czyn,
10Gdy spojrzałeś w ludu oczy,
Rzekłeś, że z nich rzeź wyskoczy!!
A kto inny jest — niż gmin?
*
Bo czyn ludu nie piosenka.
15To nie w herbie z mieczem ręka,
To nie ród imieniem świetny,
To nie pieśni próżny twór,
To nie buntu próżna mara,
LotTo nie chmurny lot Ikara,
20Gdzie zasługą upaść z chmur!
To nie na słońc, gwiazd granicy
Z kochankami mdlejąc latać,
Włosy splatać i rozplatać,
Tchnienie tracić w błyskawicy;
25Ale twardo, ale jasno
Śród narodu swego stać,
Myślą bić, chorągwie rwać,
Świecić czynu tarczą własną!
W drogę, choćby niepowrotną,
30Ale prostą — naprzód twarzą,
Z piersią czystą, choć samotną,
Choć ją sztyletami rażą,
Z twarzą smętną, ale białą,
Chrystusową, choć zwiędniałą,
35A ciągnącą lud do siebie
Niesłychanym bożym czarem:
Takim duchem i sztandarem
Być na ziemi — jest być w niebie!
*
40Na kształt gwiazdy kałakuckiej
[1],
Nosić gwiazdę myśli ludzkiej
I z tą gwiazdą żyć surowie
[2].
I przybiegli aniołowie,
Aniołowie betleemscy
[3] —
45A odbiegli ludzie ziemscy
I drzwi moje pożegnali,
I przeklęli… me domowe
Duchy — serce — moję
[4] głowę —
Każdy włos poprzeklinali…
50A jam przecie bez ich wiedzy
I bez serc ludzkiego ciepła
Czuł, że w żyłach krew nie krzepła.
Ani na rozstajnej miedzy,
Która świat od Boga dzieli,
55A do przyszłych idzie światów,
Rosło mniej tęczowych kwiatów,
Choć suszyli ją i klęli.
I dlatego, żem się umiał
Pohamować — być nad zgraję —
60Wichr przeleciał i wyszumiał,
I legł martwy… a ja wstaję;
Widząc, miałem tę pokorę,
Żem żadnego nie klął ruchu…
65Czuł gorących — bo sam gorę,
Modlił się o czasy nowe
I o wrogów mych zwycięstwo,
Choć groziło mi męczeństwo
I w sąd… mogło pójść o głowę.
70
Tylko boża myśl nadchodzi;
Czasem Bóg ją we krwi rodzi,
Czasem rzuca przez Mongoły!…
*
75Bo cię nie znam, ale słyszę,
Słysząc twoje wierszowanie,
Że ktoś jak perłami pisze,
Że ktoś na kształt się proroka
Stawia ludziom — ale modny,
80Jak historyk świata — chłodny,
Obejrzawszy świat z wysoka,
Wieszcze rymy jako cugi
Posłał na świat równym kłusem
I napełnił wóz Chrystusem
85Jak Owidiusz Faetonem,
I rozesłał swoje sługi,
Swe kolory czcić pokłonem.
*
Honor myślom, z których błyska
Nowy duch i forma nowa!
90Bo są światu jak zjawiska,
Jako jutrznia są różowa,
Jak ogniste meteory,
Stopom ludu podścielona
95Pielgrzymowi, który od nich
Bierze ogień i kolory,
Gdy już gwiazd dochodzi wschodnich.
*
Poetyczna karm dla ludu,
100Objawienie pełne cudu;
Myśl jak mara niespodziana
Z piersi naszej wychodziła
Na kształt gwiazdy lub miesiąca,
Narodowi dźwiękiem miła,
105Ludu sen wspominająca,
To jak słońce w półobłoku
Oczom wschodziła i rosła,
To jak róża na potoku
Albo lekki Sylf
[6] bez wiosła,
110Jakaś siła niewidzialna,
Przez poetę na świat lana,
Wolna — jako anioł Pana!
Silna — jako skra zapalna!
*
115Każdy patron… lecz za sobą;
Nie z promieniem, lecz z wyrazem,
Nie duch-duchem, lecz osobą;
Kiedy gore świat cierpieniem,
Kiedy wzbiera czynu fala,
120On się kładzie sam kamieniem,
Na ruch ludzki nie pozwala;
Chce zawrócić w stare łoże
Nowe fale — rzeki boże;
Do zbolałych serc nie wnika,
125Gromu ludu nie ma w dłoni,
Ale w uszy formą dzwoni,
Albo dzwoni — albo syka.
Jego dźwiękiem, jego mową
Nie odetchnie pierś szeroka,
130Nie pomyśli jego głową,
Skier nie weźmie z jego oka;
Tylko nędzne ujrzy płachty,
Zamiast wieszcza — sztandar jego
I krzyk: „Na Boga żywego!
135Ty, kto jesteś? nie rznij szlachty!!…”
*
Któż i gdzie ci stanął sporem? —
Możeś spotkał się z upiorem,
Z całym dawnym Zaporożem
[7]?
140Możeś widział pochód głuchy,
Krzyki krwawe i namiętne
I księżyce nad krwią smętne,
I sokoły w mgle jak duchy?
Może tobie zastąpiły
145W poprzek twojej sennej stecki
[8]
Same tylko ich mogiły —
A ty zląkł się! — wódz szlachecki!! —
*
Upiór taki nadlatywał,
150Strzały sobie z ran wyrywał
I mgły krwią czerwienił własną,
Hełm rozpalił w błyskawicę,
Miecz potrząsnął purpurowy,
A okropne cztery głowy,
155Jako perły zausznice
Z twarzą nieznajomych plemion,
Niby róże — niósł u strzemion.
— A ty zaraz — w ręku kord,
W kosach przed nim cała wieś!
160Duch ten — krzyczysz — jest to rzeź!
Duch ten to czerwony mord!…
— Nie mord, nie rzeź: — to z girlandy,
Co leciała ponad Lidą,
Jakiś sługa dziewki Wandy,
165Jakiś złoty husarz z dzidą,
Jakiś krzyża kapłan świecki,
Z tęczy widzeń oderwany,
Znów powracał na kurhany —
A ty zląkł się! — syn szlachecki!! —
*
170Duchy lecą i nie giną —
Czasem pełne słów czerwonych:
Czy ty jeden z przestraszonych
Ręką rzezi — gilotyną?
Skądże taka w tobie trwoga
175I od ludu rów i przedział?
Prawdę mówisz?… Nie, na Boga,
Wiem, żeś prawdy nie powiedział!
Tylko jakieś sny czerwone,
Zaludnione czartów gminem,
180Twych firanek karmazynem
Owionięte, osłonione,
Jak róż jasne — jak sen płone
[9],
Pełne, mówię, mar szkaradnych,
Bez słońc, bez gwiazd, kwiatów żadnych,
185Przestraszyły cię, żeś krzyknął;
„Stójmy tak — na ojców kości!”
I twój anioł, już w przyszłości
Zabłyśniony, — jak sen zniknął.
*
190Naród cały hasła czeka —
A krzyk pierwszy z ust człowieka
Był krzyk: Stójmy! był krzyk strachu.
Bo to sen na końcu pieśni,
Że magnaty — kiedyś — staną
195Z wielką tęczą chorągwianą
Otrząśnięci z wieków pleśni,
Z wielką myślą w sercu — w głowie —
Chatom — niby aniołowie;
I bunt święty rozpłomienią,
200I świat cały od nich zgore…
— W tych magnatach serce chore:
Wąż im sercem, a proch rdzenią!…
*
Było szlachty z serc i z lica;
205Dziś jednegom znał szlachcica
I kraj cały nie znał więcej.
Jeden tylko serca męką,
Zamiarami, choć nie skutkiem,
Wielkim, cichym, dumnym smutkiem,
210Pełną zawsze darów ręką,
Smętną jakąś nieszczęść sławą
Był szlachcicem — i miał prawo…
Dziś i ten nie został z wami
I godności swej nie trzyma;
215Poszedł gnić między królami,
Już go nié ma — i was nié ma!
*
Nie myśl, że wszystko na naszej łące
Smutnieje, więdnie, zachodzi nocą,
Że nietoperze ociemniające
220W powietrzu cicho skrzydły
[10] łopocą,
Gdzie znajdą lampę — skrzydły zaduszą,
Gdzie znajdą ciepłą polską krew w żyłach,
To ją wysmokczą — serce wysuszą —
Mózg o wariackich zostawią siłach.
225Nie tak, tu nie tak… jak ci się może
Przyśniło, głośny szlachty upiorze!
*
Orla i żywa
Ogniem porywa
230I z ducha czerpie.
Nad nią, na sierpie
Z blasków księżyca,
Boga Rodzica
W zorzy czerwonej,
235Na wywróconej
Tęczy porannej !
A pod nią mgła
Z ognia i szkła
W skrze nieustannej
240Bałwany wznosząca,
By znieść ją z miesiąca,
Z gwiazdami złotemi
Postawić na ziemi,
Ogłosić królową,
245Piękność z płomieniem w sercu, z gwiazdami nad głową.
*
Wyszła, wyszła zza obłoku,
Ludom się pokaże,
I na żniwie, i na toku
Ujrzą ją żniwiarze!
250Cała w słońcach, cała w błyskach,
Z kwiatem złotym w dłoni;
Pastuszkowie przy ogniskach
Zaśpiewają o niéj!…
Ujrzą ją na polu trzody
255I smętnie zaryczą;
Zadrżą drzewa, staną wody,
Sny z niej tęcz pożyczą!
I zgromadzą się włódarze
Z kosami na roli;
260Bo się w sercach — w śnie pokaże
Człowiek dobrej woli…
*
Bądźże żywotniejszej cery,
Bo cię żywym być przymuszę;
Wygnaj z myśli Maryjusze
[11],
265
Z komet, z meteorów cyfer
Czytaj przyszłość, wieszczu młody,
Nie bądź w przyszłą noc pogody,
Jako gwiazda zła — Lucyfer,
270Gdy słoneczny wóz wyciąga,
Jak pies — węża mając szyję,
I zła skrzy… i w oczy bije,
I bezsennym się urąga. —
Bo my z bezsennego łoża
275Wzrok rzucamy gorączkowy,
A ty łyskasz blaskiem noża,
Dziecko lub zły duch Jehowy,
Bo nam tworzysz czarną marę
I w zrodzoną rodzisz wiarę.
*
280
Ten przeklęty: — więc się bój!
Polski lud to ojciec twój.
Zeń, jak z cierniowego krzaka,
Gotów znowu Bóg wybuchnąć,
285Z wichru mając twarz i lice,
I na ciebie, jak na świécę —
Iść — i dalej pójść — i zdmuchnąć!
*
Więc się bój: — bo nie ja grożę,
Marny człowiek i twój brat,
290Ale jakiś straszny świat
I widzialne światła boże,
Z ciszą, z wiatrem i z szelestem
Rzucające się na lud,
Strachy, które mówią: Cud!
295Ognie, które szepcą: Jestem!
*
Zewsząd i podważa wieże.
Słaby — mówisz — rzeź wybiera;
A czy wiesz, co on wybierze?
300Może ludów zatracenie.
Może nam przyniesie w dłoni
Komet wichry i płomienie,
W których drży król, matka roni,
Działa, wozy, hufce, konie
305Ogień pali, ziemia chłonie;
A nikt z mogił nie korzysta,
Jeno wszczynający ruch,
Wieczny Rewolucjonista,
Pod męką ciał — leżący Duch!
*
310
Odpuść nam nasze winy!
Niech będzie twoja wola na ziemi i na niebie;
Przez nas czyń twoje czyny!
Niechaj się twoje imię na wysokościach święci,
315Niech się święci trzy razy!
Abyśmy już nie byli z ksiąg żywota wyjęci
Dla naszych ran i zmazy.
Wspomnij, cośmy cierpieli pod chłostą tych mocarzy,
A duchaśmy nie dali;
320Nie poznaliby ojce naszych bolesnych twarzy,
Gdyby z grobowca wstali.
Gdyśmy cierpieli mocno, wołaliśmy do góry
Jak gołębie: „Nie ciśnij” —
Duchy jak gołębice rozleciały się w chmury;
325Zatrwóż! niech wrócą!… błyśnij!
W tej błyskawicy, Panie, ujrzym się i z daleka
Brat pozna swego brata —
I wejdzie nieśmiertelność jako anioł w człowieka,
I staniem ludem świata!…
*
330A tu niżej
Pan poniży
Namiętnych.
Głos uciszysz,
A usłyszysz
335Jęk smętnych.
Zebrzydowscy
I Zborowscy
W czerwonych deliach
[15],
Błyskawice
340I dziewice
W bladych kameliach.
Chór przychodzi
Zda się w łodzi,
O brzegi trąca.
345Nad smętnemi
Lampa ziemi
Okrąg miesiąca.
Zegar świata,
Ptak Piłata
350Godzinę pieje.
Strach i nudności,
W grobach drzą
[16] kości,
Bez-duch szaleje.
Duch uciska,
355Mroczy i błyska,
Aż uzupełni
Wiek idący,
Bogiem błyszczący
Jak miesiąc w pełni.
*
360W takim hymnie, wieszczu, stój;
Bo pieśń taka pójdzie górą,
Nad podlejszych dusz naturą
Panująca — boży strój
[17],
Do którego Bóg nagina
365Wszystkie tego wieku struny,
Złączy dźwięki i pioruny,
Świat, co kocha i przeklina,
I błękitu rzuci na tła,
Przemienioną krwawość w światła.
370Anioł się z aniołem zetrze,
Chrystus wyjdzie na ciał złamy
I z Chrystusem się spotkamy,
A spotkania plac… powietrze!…
*
375Duchem bożym nieskrzydlaci,
Tak jak szatan dotąd stoi
Ciałem — formą, która kuta
Od tysięcy lat we świecie,
380Choć spróchniała — duchy gniecie,
Wyrobiona i przeżuta,
Przeświecona piekłem mara,
Dla was święta tym, że stara…
Póki wy jakby z kamienia,
385A kryjący strach kobiecy,
Opieracie wasze plecy
O ten wiatr z gwiazd i z płomienia,
Który się jak słońce pali
I lud niesie, a was wali —
390Lecz dotychczas jeszcze szczędzi
Najpiękniejszych od zagłady,
A nie mogąc, dusz gromady
Przerażone z ciał wypędzi; —
To ja — pomny na potrzebę
395Przyszłych ludzi, tych cezarów,
Którym każdy stary narów
Kładł pod nogi kamień, glebę,
Męczenników pełną chatę,
Swój interes i prywatę;
400To my święci, to my młodzi
Jutrzenkami i błyskaniem
Charonowej Twojej łodzi,
Pełnej trupów — poprzek staniem!