- Alkohol: 1
- Cnota: 1
- Czas: 1
- Klęska: 1
- Kłótnia: 1
- Kobieta: 1
- Kobieta "upadła": 1
- Ksenofobia: 1
- Los: 1
- Łzy: 1
- Małżeństwo: 1
- Miłość: 1 2
- Miłość niespełniona: 1
- Morderstwo: 1
- Muzyka: 1
- Myśl: 1
- Nadzieja: 1
- Namiętność: 1 2
- Obowiązek: 1
- Ogród: 1
- Ojciec: 1
- Opieka: 1
- Pieniądz: 1
- Pijaństwo: 1
- Podstęp: 1
- Potwór: 1
- Pozory: 1
- Praca: 1
- Rozum: 1
- Samobójstwo: 1
- Seks: 1 2
- Uroda: 1
- Wierność: 1
- Wstyd: 1
- Zazdrość: 1 2 3
- Zdrada: 1 2
- Zmysły: 1 2
- Zwątpienie: 1
- Zwycięstwo: 1
- Żołnierz: 1
- Żona: 1 2 3
Pisownia łączna / rozdzielna:
tobym > to bym (i to bym uczyniła);
któremby > którym by;
znaleźćby > znaleźć by;
ktoby > kto by;
w niwecz > wniwecz;
niema > nie ma;
niemali > nie ma li;
niedokonywać > nie dokonywać;
niemniejszą > nie mniejszą;
przedewszystkiem > przede wszystkim;
do koła > dokoła itp.
Pisownia/leksyka: tłómacz > tłumacz; śpilkę > szpilkę; łotrowstwa > łotrostwa; szlafmicę > szlafmycę; pius > pijus;
Pisownia joty: cywilizacyi > cywilizacji; tragedya > tragedia; Wenecya, Brabancyo, Gracyano, Kassyo > Wenecja, Brabancjo, Gracjano, Kassjo;
teorya > teoria; dyabeł > diabeł; itp.
Pisownia spółgłosek dźwięcznych/bezdźwięcznych: uledz > ulec; dopomódz > dopomóc; blizkości > bliskości; ślizki > śliski; shańbisz > zhańbisz itp.
Pisownia i odmiana obcych wyrazów i nazw własnych: expiacyę > ekspiację; nowelli > noweli; Ottomanów > Otomanów;
Collier'a > Colliera; Tom. Walkley'a > Thomasa Walkleya itp.
Fleksja: przedewszystkiem > przede wszystkim; naszem > naszym; szlachetnemi > szlachetnymi; podejrzywa > podejrzewa; ślej > ślij;
Składnia: było to trudnem > było to trudne; była przedstawianą > była przedstawiana;
Interpunkcja - dodano przecinki, np. po wtrąceniu: trzymali, i wybrali (Aż zdarzyło się, iż panowie weneccy zmienili załogę, którą na Cyprze trzymali, i wybrali Maura za wodza wojsk, jakie tam wysłali.); Z Murzynem mówisz? > Z Murzynem, mówisz?; dodano — na końcu wypowiedzi: On mówił, że nieraz,/ Że nieraz — nie wiem — że nieraz —
Uzupełniono: podobne > podobnej (Lecz nie spotykaż się podobnej roli co chwila?)
William ShakespeareOtellotłum. Leon Ulrich
Wstęp
„Był niegdyć[1] w Wenecji Maur bardzo waleczny, którego męstwo i dowody roztropności a biegłości, czasu wojny okazane, uczyniły drogim w oczach starszyzny Rzeczypospolitej. I stało się, że cnotliwa niewiasta, cudownej piękności, imieniem Desdemona, uwiedziona, nie żądzą jakąś skrytą, ale cnotą onego Maura, pokochała go, a on też ujęty pięknością i szlachetnymi uczuciami onej kobiety, rozgorzał ku niej. Miłość im tak sprzyjała, iż połączeni zostali małżeństwem, chociaż rodzina niewiasty czyniła, co było w jej mocy, aby kogo innego zaślubiła. I dopóki zamieszkiwali w Wenecji, żyli w tak doskonałej zgodzie i tak słodkim pokoju, że nigdy pomiędzy nimi nie tylko nic nie zaszło, ale i słowa do siebie nie rzekli, w którym by miłości nie było. Aż zdarzyło się, iż panowie weneccy zmienili załogę, którą na Cyprze trzymali, i wybrali Maura za wodza wojsk, jakie tam wysłali. Ten radował się ze czci, jaką mu wyrządzono, lecz radość tę truła myśl o długiej i trudnej podróży. Desdemona, widząc Maura pomieszanym, rzekła mu raz przy stole: — Drogi Maurze, dlaczego, gdy panowie taką ci cześć wyrządzili, ty jesteś smutnym? — Zatruwa moją radość, rzekł Maur, miłość, jaką mam ku tobie, gdyż widzę, że albo cię muszę narazić na długą i niebezpieczną przeprawę, albo cię w Wenecji zostawić. W pierwszym razie boleć będę, gdyż niewczasy, jakich doznasz i niebezpieczeństwo, na jakie będziesz narażoną, udręczenie mi sprawią — a drugiego nie zniosę, bo rozdzielić się z tobą, jest to z życiem się rozstać. — Kochany mężu! co znaczą te myśli, które ci serce poruszają? Pójdę za tobą, gdziekolwiek się udasz, gdyby przez ogień trzeba iść w koszuli jednej, i to bym uczyniła, a cóż znaczy z tobą się puścić na okręcie mocnym i dobrze opatrzonym? Maur objął rękami szyję żony, i całując ją czule, rzekł: Niech nas Bóg długo uchowa, droga moja, z tą miłością. I popłynęli, i przybyli do Cypru po szczęśliwej morskiej podróży.
Maur miał przy sobie Chorążego, mężczyznę pięknego, ale najniecniejszego w świecie człowieka. Niegodziwiec ten wiózł też z sobą żonę, która była piękną i uczciwą, a że Włoszką też była, miłowała ją żona Maura, i większą część dnia spędzały z sobą. Był też w tej wyprawie oficer, którego Maur lubił bardzo; ten przychodził często do domu Maura, razem z nim i żoną jego jadając. Pani widząc, iż go mąż jej kochał, przyjaźń mu też okazywała, z czego i Maur rad był. Niegodziwy Chorąży, nie zważając ani na wierność żonie przysiężoną, ani na przyjaźń, ani na wdzięczność, jaką Maurowi był winien, pokochał gwałtownie Desdemonę i próbował wszelkimi sposoby dać jej poznać swą miłość, a skłonić ją do wzajemności. Ale ona, która tylko Maura na myśli miała, nie zważała wcale na owe natręctwa Chorążego, jakby ich nie widziała… I zdało mu się, że musiała być zakochaną w oficerze… Miłość ku niej zmieniła się w straszną nienawiść, począł myśleć, jakby mógł, pozbywszy się oficera, posiąść niewiastę, lub przynajmniej Maurowi ją odebrać. A tak różne myśli knując niepoczciwe a zbrodnicze, postanowił obwinić Desdemonę o cudzołóstwo, udając, jakoby oficer był jej wspólnikiem. Było to trudne, póki się zręczność[2] nie podała. Wkrótce potem, gdy oficer żołnierza na warcie zranił mieczem, Maur mu odjął jego dowództwo. Desdemona zmartwiona tym, usiłowała go z mężem pojednać.
I jednego razu rzekł Maur do Chorążego, iż go żona tak męczy, prosząc za oficerem, że go nazad przyjmie. — Może też, rzekł zdrajca, Desdemona nie bez przyczyny tak go mile widzi. — Dlaczegożby? zapytał Maur. — Nie chcę między męża a żonę ręki kłaść, ale oczy miej otwarte, dopatrzysz się sam. I pomimo wszelkich nalegań Maura, nie powiedział mu nic więcej”.
1W ten prosty sposób Giraldi Cinthio, w swych Hekatommythi (ovvero Cento Novelle, Venezia 1608 r.) opisuje historię tę tragiczną, z której Szekspir swój dramat ułożył.
2Poeta, wedle zwyczaju, przedmiot wziął gotowy z podania, ale z suchej jego treści, z mało oznaczonych postaci, stworzył całość z największą sztuką zbudowaną, jednolitą, rozwijającą się z życiem potężnym z charakterów, których jest logiczną wynikłością. Jego to jest tajemnicą umieć, w ślad idąc za powieścią, podnieść ją, uczynić zrozumiałą, prawdopodobną i z prochu stworzyć życie.
3Zakończenie włoskiej powieści tylko zupełnie jest różne i w dramacie zmienione być musiało.
4W opowiadaniu tym, Maur i Chorąży (Jago) oba[3] razem zamordowują Desdemonę nocą, w izbie, w której spała, obalając na nią sufit, jak gdyby ten upadłszy, ją przytłukł. Przez czas jakiś przyczyna istotna jej śmierci jest niewiadomą. Maur wkrótce potem, obrzydziwszy sobie Chorążego, z wojska go wypędza. Ten, powróciwszy do Wenecji, oskarża Maura o zabójstwo żony; przywieziony do Wenecji Maur, wydany na męki, nie przyznaje się do niczego, zostaje skazany na wygnanie, a rodzina Desdemony nasyła nań zbójców i wydaje na śmierć. Po zgonie męża dopiero żona, która o wszystkim wiedziała, wydała tajemnicę.
5Z tej treści poeta zbudował dramat, w którym nie tyle Otello sam, jak idealnej, anielskiej cierpliwości łagodności Desdemona i najszkaradniejszej przewrotności Jago, są postaciami głównymi. Ostatni jest sprężyną główną, poruszającą całym dramatem.
6W Jagu poeta wystawił człowieka życiem awanturniczym, żołdaczym wniwecz zepsutego, istotę, dla której nie ma nic świętego, której serce ludzkie uschło, litość jest nieznana, który pomiata ludźmi, szydząc z nich, mści się na nich za własną nikczemność, ukrywając swą szkaradę o tyle tylko, o ile mu to dla bezpieczeństwa jest potrzebne. Postać ta zapożyczona ze starego teatru, z czasów Marlowe'a, której raz już podobną, w samych początkach swojego zawodu, nakreślił Szekspir w Aaronie; ogromna jednak różnica między dwoma, bo pierwszy jaskrawo i przesadnie wychodzi, jakby odblask Barrabasza Marlowe'a, drugi z nie mniejszą odmalowany siłą, doskonale jest nacechowany. Żołdak taki najemny, zazdroszczący wszystkiego wszystkim, chciwy życia a przewrotny, stanowi wyborny kontrast z Otellem, rycerzem szlachetnym, mężnym, nieulęknionym, ale charakteru niepohamowanego, gwałtownym, jak człowiek, którego cywilizacja okiełznała, ogładziła, nie mogąc ani mu odjąć pierwotnej prostoty i łatwowierności, ani namiętności w nim poskromić. Jago włada nim jak dzieckiem i na wszystkie jego wady i przymioty rachuje.
7Tłumacz nasz poszedł za zdaniem wielu swych poprzedników, którzy w Otellu chcą widzieć Murzyna, gdy poeta miał niezawodnie na myśli Maura śniadej płci, ogorzałego…
8Schlegel i wielu innych mają go także za Murzyna. Coleridge (Kolridż) z mniejszością jest za Maurem, my też z tłumaczem francuskim, Fr. V. Hugo, dzielimy przekonanie, iż Szekspir mieć go chciał Maurem. Nic nie dowodzi, iż poeta często czarnym go zowie (black); wyraz ten zarówno oznacza płeć ciemną, czego najlepszym dowodem Sonet (131) Szekspira, w którym woła do ciemnej płci czarnobrewej:
Thy black is fairest in my judgement's place
9— i dalej:
Then will I swear beauty herself is black
And all they foul that thy complexion lack… (Sonet 132).
10W Kupcu Weneckim książę marokański, zarówno jak Maur w Otellu, jest porównany do diabła. Prawda, że Aaron w Tytusie zowie się tak samo „Moor”, a jest Murzynem jawnie — lecz i to nie przesądza o Otellu. Szlachetność ta i męstwo, które ujęły Desdemonę, były cechą Maurów, nigdy Murzynów. Negr w XVI wieku był uważanym za istotę upośledzoną, której poeta nie śmiałby tknąć i podnosić. O Maurach w Hiszpanii prawiono cuda jako o narodzie rycerskim, krwi gorącej, namiętnym jak Otello i jak on szlachetnym. W roku 1601, na rok przed pierwszym przedstawieniem Otella na scenie, królowa Elżbieta przyjmowała na swym dworze ogorzałych maurytańskich posłów, którym Szekspir mógł się przypatrzeć.
11Dla nas zdaje się nie ulegać wątpliwości, że tradycje teatralne zostały zwichnięte. Dramat zyskuje na jaskrawości, na efekcie pewnym, odegrywany przez Murzyna; ale Maur byłby w nim prawdopodobniejszym i całość w nim wspanialszą — piękniejszą.
12Między dramatami Szekspira jest to jeden z najdoskonalszych, szczególniej wyrazistością charakterów. Sam Otello, natura pierwotna, przyswojona, ułagodzona, za najmniejszym dotknięciem staje się znowu synem pustyni, dziecięciem Afryki. Stosunek jego do zepsutego płodu cywilizacji fałszywej, przegniłej, rozuzdanej, polerowanej na pozór, a szkaradnej wewnątrz, którą przedstawia Jago, odmalowany po mistrzowsku. Żadna może z bohaterek poety nie ma tego wdzięku kobiecego, jakim jest obdarzona Desdemona, zakochana w Maurze dla jego bohaterskich czynów i z anielską słodyczą znosząca wszystko z rąk ukochanego. Miłość, zazdrość, nikczemność żołdaka, stanowią naturalne sprężyny tragedii, z niezmierną prawdą przeprowadzonej.
13Szekspirowskie:
14nigdzie się lepiej zastosować nie daje. Prawda charakterów, naturalność scen i języka, nawet w chwilach najwyższego natężenia uczuć, napiętnowanego taką rzeczywistości cechą, podnoszą złudzenie do najwyższego stopnia. Dosyć jest Otella porównać do francuskiej tragedii, aby odróżnić obraz z natury od konwencjonalnego utworu. Szekspira nic nie pęta, nie zna on innych wzorów nad to, co czerpie z natury i z siebie; dla podniesienia wrażenia nie poświęca prawdy, dla jednolitości obrazu nie wyrzeka się rysów na pozór dysharmonijnych; widzi wszędzie życie w kontrastach i w sztuce się ich nie lęka. Kreśli wizerunki człowieka w całej jego nagości, z blaskami razem i sromotą. Wśród postaci wprowadzonych w Otellu, nie ma też ani jednej, która by wyrazistą indywidualnością się nie odznaczała. Wrażenie tragiczne, jakie wywołuje szlachetna, anielska, czysta, dziewicza postać Desdemony rzuconej, wśród tego obozu brudnego, na łup ludziom wojaczką zdziczałym — jest przejmujące. Zdeptaną widzimy tu świętość, sponiewierany w błocie ideał. Lecz nie spotykaż się podobnej roli co chwila? Podobnych losów co kroku? Zetknięcie się dwóch światów, dwóch natur — jest w całym dramacie najpotężniejszym efektem tragicznym. Nie mamy potrzeby tłumaczyć Jaga. Jest to natura zepsuta, nikczemna, lubująca się w złem, bo niezdolna podnieść się nad kał, z którego wyszła. Nienawidzi Maura za to, że — obcy, przybłęda dobił się stanowiska w Rzeczypospolitej; za to, że jemu nie dał namiestnictwa, że pogłoski chodzą, jakoby w łaskach był u jego żony, za to wreszcie, iż Maur jest szlachetny, mężny, i że takie dwie postacie jak Otello i Jago nienawidzić się muszą. Szatańska złość i przewrotność Chorążego, jest to płód owej półcywilizacji, w obozie rozbestwionej, rozpasanej życiem rozpustnym na lagunach, okryty polorem, a przejedzony zgnilizną. Jak Maur wierzy wszystkim i nie podejrzewa nikogo, tak Jago nie kocha nic, nie ufa nikomu, żonę ma za nikczemną istotę, przyjaciółmi posługuje się jak narzędziami — jest to istotny szatan i nie dziw, że w ostatniej scenie Otello patrzy mu na nogi, czy kopyt u nich nie dostrzeże. Kassjo, człek prostoduszny i słaby, Roderigo chciwy rozkoszy głupiec, daje się wyzyskiwać i wyszydzać..
15„Ze wszystkich rozwiązań teatru Szekspira, powiada Hugo, śmierć Desdemony i Otella jest najboleśniejszym, najprzykrzejsze czyniącym wrażenie. W innych dramatach konieczność takiego krwawego końca sama z siebie tłumaczy się i usprawiedliwia. Hamlet musi umrzeć, bo zabił Ofelii ojca i winien jest jej śmierci; Romeo umiera, bo jest zabójcą Parysa; Lear własną córkę przekleństwem zamordował; Macbeth odpokutowuje za Banqua i Lady Macduff — lecz co zawinił Otello? Co uczyniła Desdemona? Padają oni ofiarą złości ludzkiej, a raczej losów człowieka, które na ziemi częściej są niezrozumiałe niż logiczne”.
16Schlegel widzi w tym karę Desdemony za nieposłuszeństwo ojcu, za połączenie się z obcym, ekspiację za namiętność, której ona poświęciła wszystko, ojca, rodzinę, dom… Lecz gdyby taką w istocie była myśl poety, nigdy by nie przedstawił bohaterki w takim blasku cnoty, pokory i rezygnacji.
17Malone pierwsze przedstawienie Otella odnosi do roku 1611; Fr. V. Hugo, uwiedziony rękopismem[5] znalezionym jakoby przez p. Colliera, sądzi, iż sztuka była przedstawiana na zamku Harefield (Herold), gdy królowę[6] Elżbietę przyjmowała Lady Derby w roku 1602 dnia 3 sierpnia, lecz wielkie odkrycia Colliera okazały się tak dowodnie fałszerstwami, iż się wcale dziś na nich opierać nie można.
18Drukowany wychodzi Otello dopiero w roku 1622 kosztem Thomasa Walkleya (Uokleja[7]) u. N. O., ze wzmianką, iż sztuka grywana bywała wielekroć w teatrze Globe i Black-Friars, przez sługi J. Kr. Mości.
19Walkley pisze w przedmowie:
Księgarz do Czytelnika.
Książka wydana bez przedmowy byłaby, jak mówi stare angielskie przysłowie, suknią niebieską bez galona. Autor umarł, zdało mi się właściwym podnieść jego dzieło. Polecać go nie będę, bo co dobre, to się samo, bez pośrednictwa zaleca wszystkim, a ja tu tym większą mam pewność, że imię autora starczy na postawienie dzieła. A więc, zostawując[8] każdemu sąd wolny, ośmieliłem się wydrukować tę sztukę i poddaję ją krytyce ogółu. Wasz
20Wydawca zabezpieczył się od przedruków, wpisując swe prawo w Stationer's Hall dnia 6 października 1621 roku. Drugi raz ukazał się Otello już w wydaniu zbiorowym (folio) 1623 roku podzielony na akty i sceny. Rękopism roku 1622, różni się od tego, który służył wydawcom 1623 roku, oba dopełniają się wzajemnie. Wydanie pierwsze ma o dziesięć wierszy więcej, które nie znajdują się w następnym, ale to o 163 innych jest pełniejsze. Rękopism Walkleya poprawniejszy, służył do sprostowania 1623 roku.
21Imię Otella, nie znajduje się w noweli Cinthio. Malone znalazł je w innej włoskiej powieści, nadane jakiemuś staremu żołnierzowi Niemcowi. Imiona Jago i Emilii zapożyczył pono poeta ze starego romansu o Evordanusie, księciu duńskim, i Jago, księciu saskim.
22W wydaniu 1622 roku osoby (na końcu) oznaczone są jak następuje: Otello, Maur wenecki; Brabanti, ojciec Desdemony; Kassjo, porucznik uczciwy; Jago, złoczyńca; Roderigo, szlachcic oszukany; Doża; Senatorowie; Montano, rządca Cypru; Szlachta; Lodowiko i Graciano, szlachcice; Majtkowie; Clown (Klaun); Desdemona, żona Otella; Emilia, żona Jago; Bianka, nierządnica.
23Pieśń o wierzbie, którą nuci Desdemona, znajduje się cała w zbiorze Percy'ego i ma charakter ludowy… lecz — u niego nuci ją opuszczony kochanek.
Otello
OSOBY:
- Doża Wenecki
-
Brabancjo, senator, ojciec Desdemony
- Dwaj inni Senatorowie
-
Gracjano, brat Brabancja
-
Lodowiko, krewny Brabancja
-
Otello, wódz, Murzyn
-
Kassjo, jego porucznik
-
Jago, jego chorąży
-
Roderigo, szlachcic wenecki
-
Montano, poprzednik Otella, gubernator Cypru
-
Pajac[9], sługa Otella
- Herold
-
Desdemona, żona Otella
-
Emilia, żona Jaga
-
Bianka, kortezana
-
Oficerowie, Szlachta, Posłańcy, Muzykanci, Majtkowie, Służba
Scena w pierwszym akcie w Wenecji, w innych aktach w porcie Cypryjskim.
AKT PIERWSZY
SCENA I
Ulica w Wenecji.
Wchodzą: Roderigo i Jago.
RODERIGO
Dość tego, przestań! Naprawdę się gniewam,
25Że ty, ty, Jago, coś miał kieskę moją,
Jakby jej sznurki w twoim były ręku,
Wiedziałeś o tym.
JAGO
Lecz nie chcesz mnie słuchać!
Brzydź się mną, jeślim marzył nawet o tym.
RODERIGO
30Mówiłeś nieraz, że go nienawidzisz.
JAGO
Gardź mną, jeżeli nie mówiłem prawdy.
Prosili za mną trzej senatorowie,
Żeby mnie swoim zrobił porucznikiem,
Chodzili za mną, czapkowali przed nim;
35Znam moją cenę; wiem, żem godzien stopnia;
Lecz on w swych własnych zakochany planach,
Ciągle ich łudził brzmiącymi słowami,
Epitetami wojny nadzianymi,
A w końcu, z kwitkiem odprawił proszących.
40„Prawdziwie, rzekł im, mam już porucznika”.
Któż on? Zaiste, wielki matematyk,
Jakiś Florentczyk, jakiś Michał Kassjo,
Co nie jak żołnierz, ale żył jak panna,
Co nigdy w polu nie rozwijał kolumn,
45A na manewrach tak zna się jak szwaczka.
Porządku bitwy z książek się nauczył;
Teoria, którą lada mowny rzecznik
Może wykładać; jego też wojskowość
Czczą jest gawędą. A ja, którym walczył
50Pod jego okiem na Cyprze i Rodus,
Po chrześcijańskich i pogańskich ziemiach,
Jak stara nawa muszę w tyle zostać,
Muszę ustąpić temu kupczykowi!
On porucznikiem, a ja, co za łaska!
55Jego murzyńskiej mości ot, chorążym!
RODERIGO
Wolałbym raczej jego być oprawcą.
JAGO
Nie ma lekarstwa; to jest klątwa służby.
Awans zależy od wpływu i łaski,
Nie od starszeństwa, jak dawniej bywało,
60Gdy drugi miejsce pierwszego dziedziczył.
Sam teraz osądź, czyli mam powody
Murzyna kochać.
RODERIGO
JAGO
Mój Roderigo, niech cię to nie dziwi:
65Idę z nim tylko w nadziei odwetu.
Toćże nie każdy panem może zostać,
I pan nie każdy wierne sługi znaleźć.
Czasem zobaczysz pokornego głupca,
Który w niewoli własnej zakochany
70Czas swój marnuje, niby osieł
[10] pański,
Za lichą strawę; na starość — idź z torbą!
Daj mi batogi tym głupcom uczciwym!
Są inni, biegli w wszystkich formach służby,
Którzy dla siebie baczne strzegą serca,
75A łudząc panów usługi pozorem,
Tuczą się na nich; podszywszy kieszenie,
Żyją swobodnie. Tacy mają duszę,
Do takich rzędu ja się także liczę.
Bo tak jest pewna jak to, żeś Rodrygo,
80Będąc Murzynem, nie chciałbym być Jagiem.
Niebo mi świadkiem, nie, nie dla miłości,
Choć to jest pozór, lecz dla własnych celów.
Bo kiedy moja zewnętrzna postawa
85Zdradzi rodzimą formę mego serca
Znakiem wyraźnym, niezadługo potem
Własne me serce przypnę do rękawa
Na żer dla kawek. Nie jestem, czym jestem!
RODERIGO
Co za fortunę znajdzie grubowargi,
90Jeśli mu jego udadzą się plany!
JAGO
Wołajże, krzyczże; ze snu rozbudź ojca;
Goń za nim w tropy, zatruj mu rozkosze;
Trąb o nim w mieście, podszczuwaj jej krewnych,
A chociaż żyje w szczęśliwym klimacie,
95Dręcz go muchami; choć radość radością,
Przynajmniej tyle frasunku mu dorzuć,
Żeby choć cząstkę blasku utraciła.
RODERIGO
To dom jej ojca. Głośno go zawołam.
JAGO
Niech głos twój będzie trwożny a wrzaskliwy,
100Jak kiedy w nocy, wśród ludnego miasta,
Ujrzy kto nagle płomień buchający.
RODERIGO
Hola, Brabancjo! hej, panie Brabancjo!
JAGO
Wstawaj, Brabancjo! Złodzieje! złodzieje!
Pilnuj twej córki, pilnuj twoich worków!
105Wstawaj! Złodzieje!
BRABANCJO
w oknie:
Co się to ma znaczyć?
Co za przyczyna tych krzyków ulicznych?
RODERIGO
Panie, czy w domu cała twa rodzina?
JAGO
BRABANCJO
JAGO
Boś okradziony; ubierz się co prędzej;
Pierś twa rozdarta, pół duszy straciłeś,
Bo teraz, teraz, stary czarny baran
Tryksa się z twoją bieluchną owieczką.
115Wstawaj! Chrapiących zbudź obywateli,
Albo cię wkrótce diabeł zrobi dziadkiem.
Wstawaj! powtarzam.
BRABANCJO
RODERIGO
Czyli znasz głos mój, przewielebny panie?
BRABANCJO
RODERIGO
BRABANCJO
Tym gorzej. Czym ci raz już nie powiedział,
Abyś się więcej przy mych drzwiach nie włóczył?
Wszak ci z uczciwą otwartością rzekłem,
125Że ręka córki mojej nie dla ciebie.
Teraz szalony wieczerzą i winem,
Chcesz mnie, jak widzę, próżno niepokoić,
Sen mój przerywać.
RODERIGO
BRABANCJO
130Ale bądź pewny, dość mam jeszcze wpływu,
Aby ci z lichwą złość twoją zapłacić.
RODERIGO
BRABANCJO
Mówisz o kradzieży;
Wszak to Wenecja, dom mój nie stodoła.
RODERIGO
135Panie Brabancjo, przychodzę do ciebie
W całej prostocie i szczerości ducha.
JAGO
137Ksenofobia, SeksNależysz, jak widzę, mój panie, do liczby ludzi, którzy nie chcą służyć Bogu, jeśli im diabeł to radzi. Przychodzimy oddać ci usługę, a ty, biorąc nas za łotrów, wolisz, żeby się twoja córka odstanowiła z afrykańskim ogierem; chcesz, żeby twoje wnuki rżały do ciebie; chcesz mieć rumaki za kuzynów, a za kuzynki klacze.
BRABANCJO
138Kto jesteś? wyuzdany nędzniku!
JAGO
139Jestem człowiek, który przychodzi powiedzieć ci, panie, że twoja córka i Murzyn robią teraz zwierzę o dwóch grzbietach.
BRABANCJO
JAGO
BRABANCJO
Odpowiesz za to; znam cię, Roderigo!
RODERIGO
Za wszystko jestem gotów odpowiedzieć.
Jeśli z twą radą, mądrym zezwoleniem,
145(Jak w części wierzę) piękna córko twoja,
W tej chmurnej nocy, tej późnej godzinie,
Sama, wątpliwej powierzona straży
Najemniczego wioślarza gondoli,
Biegnie w lubieżne objęcia Murzyna;
150Jeśli wiesz o tym, gdyś na to zezwolił,
Wtedy, wyznaję, masz powód mnie łajać;
Lecz jeśliś dotąd o niczym nie wiedział,
Wyznaj, żeś krzywdził przyjaciół niesłusznie.
Nie sądź, bym ustaw grzeczności niepomny
155Chciał szydzić z twojej wysokiej godności.
Twa córka, jeśliś na to nie zezwolił,
Bunt przeciw twojej podniosła powadze,
Łącząc swą piękność, dowcip i majątek
Z awanturnikiem obcego narodu,
160Który, bez domu, tuła się po świecie.
Patrz, czyli córka jest w swojej komnacie;
Jeśli ją znajdziesz, cała prawa srogość
Niech spadnie na mnie, żem śmiał cię tak łudzić.
BRABANCJO
Rozpalcie ogień! Dajcie mi pochodnię!
165Zwołajcie wszystkich moich domowników!
To wydarzenie zgadza się z snem moim,
Wiara w nie ciąży już na duszy mojej.
Światła! powtarzam; dajcie mi pochodnię!
Znika z okna.
JAGO
Bądź zdrów! Nie mogę z tobą dłużej zostać.
170W mym położeniu źle i niebezpiecznie
Stawać jak świadek przeciw Murzynowi,
A to mnie czeka, jeśli nie odejdę.
Senat nie może, chociaż obrażony,
Bez niebezpieczeństw odjąć mu dowództwa,
175Bo zbyt ma wiele i ważnych powodów,
By mu cypryjskiej wojny dać kierunek
[11];
I duszy kosztem znaleźć by nie zdołał
Równego jemu wyspy swej obrońcy.
Tak więc, zmuszony koniecznością życia,
180Choć się nim brzydzę jak mękami piekła,
Miłości flagę i znaki wywieszam;
Lecz znaki tylko! Dla większej pewności
Brabancja z dworem zaprowadź pod Strzelca,
A tam mnie znajdziesz z Otellem. Więc żegnam.
Wychodzi. — Wchodzą: Brabancjo i Domownicy z pochodniami.
BRABANCJO
185O, zbyt prawdziwe nieszczęście! Zniknęła!
A dla dni moich nędznego ostatka
Gorycz została. Powiedz, Roderigo,
Z Murzynem, mówisz? — Kto by chciał być ojcem! —
190Jakżeś ją poznał? — O, ty mnie zawiodłaś
Nad myśli miarę! — Co ci powiedziała?
Więcej pochodni! Rozbudźcie mych krewnych!
Czy sądzisz, że już ślub wzięli?
RODERIGO
BRABANCJO
195O nieba! Ale jakże wyszła z domu?
Zdrada krwi własnej! O, odtąd, ojcowie,
Przestańcie wierzyć, że zewnętrzne znaki
Szczerze tłumaczą córek waszych myśli! —
Nie ma li czarów, które tajną siłą
200Młodej dziewicy uwieść mogą duszę?
Czy nie czytałeś o podobnych czarach?
RODERIGO
BRABANCJO
Zawołać mi brata!
Teraz żałuję, że ci jej nie dałem.
205My tą, a tamtą wy pójdziecie stroną.
Czy wiesz, gdzie szukać córki i Murzyna?
RODERIGO
Myślę, że zdołam znaleźć ich schronienie.
Panie, racz tylko dobrą straż wziąć z sobą.
BRABANCJO
Prowadź nas, proszę. Wszystkie zburzę domy,
210Bo wszędzie prawie mogę rozkazywać.
Wszyscy do broni! Zbudzić komisarzy!
Naprzód, Rodrygo! licz na moją wdzięczność!
Wychodzą.
SCENA II
Ulica w Wenecji.
Wchodzą: Otello, Jago, Służba z pochodniami.
JAGO
Choć zabijałem w żołnierskim rzemiośle,
Za treść to jednak sumienia uważam
215Nie dokonywać rozmyślnego mordu.
Chciałbym mieć czasem więcej trochę złości,
Ażeby sobie w potrzebie poradzić.
Stokroć pod piąte chciałem pchnąć go żebro.
OTELLO
JAGO
220Aleć bo on, panie,
Tak w słowach swoich był niepowściągliwy,
Honor twój czysty tak zjadliwie szarpał,
Że ledwo, z trochą mojej pobożności,
Mogłem cierpliwie do końca go słuchać.
225Lecz przede wszystkim, wodzu, czy ślub dany?
W senacie wielka jest ojca jej miłość,
W Radzie głos jego silny i przeważny,
Jakby głos doży. Albo was rozwiedzie,
Lub zwali na was kłopoty i ucisk,
230Do jakich zdoła przy swojej powadze
Prawo naciągnąć.
OTELLO
Śmieję się z gróźb jego.
Usługi, którem oddał senatowi
Potrafią zgłuszyć skargi jego wszystkie.
235Jeśli przechwałki za honor tu służą,
I ja dowiodę, choć dotąd milczałem,
Że ród mój wiodę z królewskiego szczepu,
I że mi prawo dają me zasługi,
Abym z nakrytą przemawiać mógł głową
240Do tych, z którymi mój ślub dziś mnie łączy.
Gdybym nie kochał słodkiej Desdemony,
Nie chciałbym stanu mojego swobody
Ujmować w kluby domowego życia
Za morza skarby. Co znaczą te światła?
Wchodzą: Kassjo i Straż z pochodniami.
JAGO
245To pewno ojciec w przyjaciół swych gronie.
Ukryj się, wodzu.
OTELLO
Ja kryć się? Broń Boże!
Bo moja godność, charakter, sumienie
Każą mi czoło stawić im otwarcie.
250Oniż to idą?
JAGO
OTELLO
To straże doży z moim porucznikiem.
Pokój tej nocy z wami, przyjaciele!
Co przynosicie?
KASSJO
255Pozdrowienie doży,
I prośbę, wodzu, ażebyś bez zwłoki,
Żebyś natychmiast śpieszył do senatu.
OTELLO
Co jest, jak sądzisz, przyczyną pośpiechu?
KASSJO
Myślę, że jakieś z Cypru wiadomości,
260Które najmniejszej przewłoki nie cierpią.
Nasze galery przysłały tej nocy
Dwunastu, jeden po drugim, posłańców;
Większa część Rady, nagle rozbudzona,
Już się zebrała do pałacu doży;
265O ciebie, wodzu, pytają się ciągle;
Gdy powiedziano, że nie ma cię w domu,
Senat wyprawił trzy oddzielne straże
Szukać za tobą.
OTELLO
Dobrze, żeś mnie spotkał.
270W domu tym tylko kilka słów pomówię,
I razem z tobą śpieszę do senatu.
Wychodzi.
KASSJO
Nie wiesz, chorąży, co go tu sprowadza?
JAGO
Co? Abordował lądową karakę,
A jeśli zdobycz sąd za prawną uzna,
275Skarb posiadł wielki.
KASSJO
JAGO
KASSJO
JAGO
Wchodzi Otello.
A, wodzu, czyli idziesz z nami?
OTELLO
KASSJO
Otóż drugi oddział,
Który, jak widzę, szukać cię przychodzi.
JAGO
285Ha, to Brabancjo! Miej się na baczności,
Bo, jak mówiłem, w złej przychodzi myśli.
Wchodzą: Brabancjo, Roderigo, i Oficerowie z pochodniami.
OTELLO
RODERIGO
Ha, to jest głos Murzyna!
BRABANCJO
Z obu stron dobywają szabli.
JAGO
do Roderigo:
290Chcesz bitki? i owszem.
OTELLO
Włóżcie do pochew jasne wasze miecze,
Bo zardzewieją od rosy. Ty, panie,
Przemożesz więcej wiekiem niż żelazem.
BRABANCJO
Podły złodzieju, gdzie jest córka moja?
295Ty, potępieńcze, tyś ją zaczarował!
Bo odwołuję się do sądu świata,
Czy dziewczę młode, piękne i szczęśliwe,
Unikające przez wstręt do małżeństwa
Hożych, bogatych młodzianów Wenecji,
300Gdyby nie wpadło w czarodziejską matnię,
Chciałoby stać się szyderstwa przedmiotem,
Lecieć w czarnego potworu objęcia,
Przedmiotu trwogi, ale nie miłości?
Niech świat mnie sądzi, czy nie jest widoczne,
305Żeś czarodziejskich środków na nią zażył,
Żeś ziół sokami, proszkami kamieni
Osłabił władze delikatnej myśli.
To rzecz widoczna, to rzecz niewątpliwa!
Więc cię, Murzynie, aresztuję teraz,
310Jak zwodziciela, który śmiał używać
Sztuk przez weneckie prawa zabronionych.
Weźcie go, straże; jeśli opór stawi,
Weźcie go, choćby życia jego kosztem!
OTELLO
Ni kroku dalej! Niech się nikt nie waży,
315Z moich ni twoich, ręki wznieść do góry!
Gdybym chciał walczyć, wiem, jak szabli dobyć
Bez waszych podniet. Gdzie chcesz, abym poszedł
Na zaskarżenie twoje odpowiedzieć?
BRABANCJO
Do turmy
[12], póki nie przyjdzie godzina,
320W której cię wezwie sąd do zdania liczby!
OTELLO
Cóż, gdybym twego rozkazu usłuchał?
Mógłżebym razem spełnić rozkaz doży,
Którego posłów przy mym widzisz boku,
Ażebym śpieszył do izby senatu,
325Gdzie mnie wzywają państwa interesa?
1 POSŁANIEC
Tak jest, zaprawdę, godny senatorze,
Doża jest w Radzie; nie ma wątpliwości,
Że i do ciebie posłano wezwanie.
BRABANCJO
Co? Doża w Radzie? O tak późnej nocy?
330Weźcie go, straże! Moja także sprawa
Zwłoki nie cierpi, i równie sam doża
Jak bracia moi, członkowie senatu,
Krzywdę mą uczuć muszą jak swą własną,
Albo w senacie naszym, naszym sądzie
335Podły niewolnik, poganin zasiądzie.
Wychodzą.
SCENA III
Wenecja. Izba Senatu.
Doża, Senatorowie na ławach, Służba.
DOŻA WENECKI
Tyle sprzeczności w listach tych znajduję,
Że im nie mogę zupełnej dać wiary.
1 SENATOR
To prawda, sprzeczność granice przechodzi.
W liście mym czytam sto i siedem galer.
DOŻA WENECKI
340Ja znowu w moim czytam sto czterdzieści.
2 SENATOR
Ja w moim dwieście. Ale chociaż listy
Na liczbę statków zgodzić się nie mogą,
Co bywa zwykle, gdy je wieść dyktuje,
Lecz wszystkie mówią o tureckiej flocie,
345Wszystkie, że flota żegluje do Cypru.
DOŻA WENECKI
Zważywszy dobrze, wszystko to być może.
Nie uspakaja mnie tych nowin sprzeczność,
Przeciwnie, w groźną treść wszystkich tych listów
Zupełnie wierzę.
MAJTEK
1 SŁUGA
Nowy posłaniec od floty przybywa.
Wchodzi Majtek.
DOŻA WENECKI
MAJTEK
Tureckie okręty
Zwróciły nagle ku rodyjskim brzegom.
355Signor Angelo z wieścią tą mnie przysłał.
DOŻA WENECKI
1 SENATOR
Nie, to być nie może;
Wieści tej zdrowy rozsądek zaprzecza;
Puścił ją Turek, żeby nas oszukać.
360Bo gdy zważymy, jak wielkiej jest wagi
Posiadłość Cypru dla sprawy pohańców;
Gdy pomyślimy, że ważniejsza wyspa
Słabszy od Rodu stawić może opór,
Bo ani mur jej ściska naokoło,
365Ni mnogie środki upartej obrony,
W które ubrane są brzegi rodyjskie;
Gdy na uwagę wszystko to weźmiemy,
Trudno przypuścić w Turkach tyle głupstwa,
Aby, niepomni ważniejszej wyprawy,
370Korzyść i łatwość na bok usunęli,
Niebezpieczeństwo bezowocne budząc.
DOŻA WENECKI
Nie, nie do Rodu zmierzają pohańce.
1 SŁUGA
Wchodzi Posłaniec.
POSŁANIEC
Dostojny mój książę,
375Turecka flota, płynąca do Rodus
Tam się z oddzielną złączyła eskadrą. —
1 SENATOR
Ach, tak myślałem! W jakiej sądzisz liczbie?
POSŁANIEC
Trzydzieści żagli — ster zwróciła nagle,
I jak pozory zmuszają nas mniemać,
380Ciągnie z powrotem ku cypryjskim brzegom.
Wierny, waleczny sługa wasz Montano,
Śląc tę wiadomość, śmie senat upraszać,
By o jej prawdzie na chwilę nie wątpił.
DOŻA WENECKI
Do Cypru płyną. Czy Marco Lucchese
385Jest w naszym mieście?
1 SENATOR
DOŻA WENECKI
Pisać do niego, niech wraca piorunem.
1 SENATOR
Otóż Brabancjo i waleczny Murzyn.
Wchodzą: Brabanco, Otello, Jago, Roderigo, Służba.
DOŻA WENECKI
Dzielny Otello, musim cię natychmiast
390Słać na spólnego wroga chrześcijaństwa.
Witaj, Brabancjo, godny senatorze,
Trzeba nam twojej rady i pomocy.
BRABANCJO
Mnie trzeba waszej. Przebacz, dobry książę,
Ani mój urząd, ani sprawy państwa
395Sen mój przerwały. Narodowe troski
Obce są dla mnie, bo prywatna boleść
Pędem gwałtownym, jak potopu wody,
Topi, pożera wszystkie inne żale,
Sama niezmienna.
DOŻA WENECKI
BRABANCJO
O, córka moja, książę, córka moja!
DOŻA WENECKI
BRABANCJO
Dla mnie. Podły uwodziciel
Wykradł ją z domu, obłąkał jej duszę
405Zdradnym, czarami zaprawnym napojem;
Natura bowiem nie mogłaby nigdy,
Nie będąc ślepej ni kulawej myśli,
Bez czarodziejstwa dziwacznie tak błądzić.
DOŻA WENECKI
Ktokolwiek czarnej dopuścił się zbrodni,
410Córkę twą uwiódł i od siebie samej
I od twych objęć, w krwawej ustaw księdze
Sam przeciw niemu gorzkie czytaj słowo,
Sam po swej myśli, choćby syn nasz własny
Był skargi twojej występnym przedmiotem.
BRABANCJO
415Dzięki ci, książę! Oto jest ten człowiek,
Murzyn, którego, jak zdaje się, książę,
Wezwałeś nagle w interesach państwa.
WSZYSCY
DOŻA WENECKI
BRABANCJO
OTELLO
Potężny, wielki, poważny senacie,
Moi szlachetni i dobrzy panowie,
Żem uprowadził starca tego córkę
Jest prawda; prawda, że ją poślubiłem,
425Lecz na tym cała wielkość moich przestępstw,
Na tym się kończy. Niećwiczony w mowie,
Słodkich pokoju słówek nieświadomy,
(Bo odkąd ramię to lat siedm liczyło,
Oprócz dziewięciu ostatnich księżyców,
430Obóz był polem działań mych jedynym),
Mało o rzeczach świata prawić umiem
Prócz krwawych dziejów bitew i zatargów,
Sprawy też mojej upiększyć nie zdołam,
Sam siebie broniąc. W dobroć waszą ufny,
435Opowiem prostą, nieozdobną powieść
Miłości mojej, opowiem zaklęcia,
Proszki i czary, i magiczne wpływy,
(Bo o to wszystko jestem oskarżony)
Jakimim zyskał miłość jego córki.
BRABANCJO
440Mogłaż dziewica skromna i wstydliwa,
Którą ruch własny trwożył i rumienił,
Na przekór latom, naturze, opinii,
Znaczeniu ojca, wszystkiemu na koniec,
Pokochać tego, na którego widok
445Drżała z przestrachu? Gdzież jest myśl tak krzywa,
Co zechce wierzyć, aby tyle cnoty,
Tak niespodzianie, w błąd taki popadło
Przeciw odwiecznym natury ustawom?
O nie, do tego wciągnąć ją musiały,
450Chytrego piekła podstępy i sztuki!
Dlatego zarzut ponawiam raz jeszcze,
Że lekarstwami krew jej rozpłomienił,
I że napojem na cel ten zaklętym
Myśl jej przewrócił.
DOŻA WENECKI
455Skarga nie jest dowód.
Tu nam potrzeba świadectw wyraźniejszych
Nad czcze domysły, nad chude pozory,
Jedyne teraz skargi twej podstawy.
1 SENATOR
Otello, powiedz, czyli podstępami,
460Czyli przymusem nie podbiłeś myśli,
Czy nie zatrułeś dziewiczych jej uczuć?
Lub czyś ją zyskał przez czułe zaloty,
Jakimi dusza przemawia do duszy?
OTELLO
Błagam cię, książę, racz posłać pod Strzelca.
465Rozkaż ją przywieść do izby senatu,
Niech mówi o mnie w przytomności ojca;
A jeśli jego zarzuty potwierdzi,
Nie tylko odbierz mi godności moje,
Ale niech cała praw waszych surowość
470Na głowę moją bez litości spadnie.
DOŻA WENECKI
Niech Desdemona stawi się w senacie.
OTELLO
Wiedź ich, chorąży! najlepiej znasz miejsce.
Wychodzą: Jago i kilku ze Służby.
A zanim przyjdzie, tak szczerze jak niebu
Wyznaję grzechy mojej krwi namiętnej,
475Poważnym uszom senatu opowiem,
Jak pokochałem tę piękną dziewicę,
A jak mnie ona.
DOŻA WENECKI
OTELLO
Jej ojciec lubił mnie, często zapraszał,
480Pytał o dzieje mojego żywota.
O oblężenia, bitwy i przygody,
Śród których młode spłynęły mi lata.
Posłuszny, długą rozpocząłem powieść,
Com widział, robił od mych dni chłopięcych.
485Mówiłem często o strasznych przygodach,
O krwawych scenach na lądzie i morzu,
Szturmach, gdzie życie na włosku wisiało;
Mówiłem, jak mnie pojmał nieprzyjaciel,
Jak mnie zaprzedał, com w niewoli cierpiał,
490Kto mnie wykupił, co się potem stało.
Prawiłem później o moich wędrówkach,
O głuchych puszczach, o wielkich jaskiniach,
O dzikich skałach trącających niebo,
Jak ciąg powieści nastręczał kolejno,
495O kanibalach, co krew ludzką piją,
Antropofagach, o ludziach, co głowy
Pod ramionami mają. Desdemona
Wszystkiego pilnie słuchała, lecz nieraz
Wzywał ją od nas zarząd gospodarstwa;
500Skoro się tylko zdołała ułatwić,
Wracała do nas i łakomym uchem
Słowa powieści mojej pożerała.
To widząc, chwilę przyjazną schwyciłem,
Serdeczną od niej wyciągnąłem prośbę,
505Bym jej pielgrzymki moje rozpowiedział,
Których, choć części urywkowo znała,
Nie znała ciągu. Zezwoliłem chętnie.
Z jasnych jej oczu częstom łzy wywabiał,
Gdy przyszło mówić o niebezpieczeństwach
510Mojej młodości. Gdy skończyłem powieść
Za trudy moje świat mi westchnień dała.
Potem mówiła: co za dziwna powieść!
Dziwna a tkliwa, jak serdecznie tkliwa!
Raz by wolała nie słyszeć mnie, znowu
515Chciała, by Bóg jej takiego dał męża
[13].
Potem dziękując, powtarzała nieraz:
Jeśli przyjaciel twój kocha się we mnie,
Naucz go twojej powieści, a pewno
Miłość mą zyska. To mnie ośmieliło:
520Ona kochała mnie dla przygód moich,
A jam ją kochał za litość nad nimi.
Oto są czary, których używałem.
Niechaj mi teraz sama da świadectwo.
Wchodzą: Desdemona, Jago, Służba.
DOŻA WENECKI
Powieść i moją uwiodłaby córkę.
525Dobry Brabancjo, radzę ci zaniechać
W tej nieprzyjemnej sprawie dalszych kroków;
Bo lepiej walczyć połamanym mieczem
Niż nagą ręką.
BRABANCJO
Wysłuchaj jej, książę;
530Jeśli współudział swej skłonności przyzna,
Niech zginę, jeśli przeciw Murzynowi
Skargę ponowię. Zbliż się, mościa panno,
Czyli spostrzegasz, w tym szlachetnym kole
Komu najpierwsze winnaś posłuszeństwo?
DESDEMONA
535Szlachetny ojcze, w tym dostojnym kole
Moją powinność rozdzieloną widzę;
Bo tobiem winna życie, wychowanie,
A wychowanie i życie mnie uczą,
Jak cię szanować. Ty woli mej panem,
540Bom córką twoją. Lecz to mój małżonek,
A posłuszeństwo matki mej dla ciebie,
Dla twojej woli nad ojcowską wolę,
Niechaj mnie broni, jeśli dziś wyznaję
Równą powinność dla mego Otella.
BRABANCJO
545Bóg z tobą — przestań — dosyć mi już na tym!
Książę, przystąpmy teraz do spraw państwa.
Wolałbym przybrać dziecię, jak je spłodzić!
Zbliż się, Murzynie; całym daję sercem
To, czego gdybyś nie posiadał jeszcze,
550Całym bym sercem bronił przeciw tobie.
Tyś winna, perło, że cieszę się w duszy,
Że niebo drugiej nie dało mi córki,
Bo na tyrana krok twój by mnie zmienił,
Zmusił pod kluczem niewolnicę trzymać.
555Skończyłem, książę.
DOŻA WENECKI
Pozwól mi słów kilka;
Słowa te może za szczeble posłużą,
Po których oni do twej łaski wrócą.
Rozpacz z serc ludzkich z nadzieją ucieka;
560Z nadziei śmiercią łez wysycha rzeka.
Po niepowrotnej stracie kto się smuci,
Ten boleść nową do dawnej przyrzuci.
Ciosów fortuny skargi nie odstraszą:
Szydzić z nich możem cierpliwością naszą.
565Skradziony, śmiechem okrada złodzieje;
Sam się okrada, kto łzy próżne leje.
BRABANCJO
Niech Cypr w tureckich wpadnie dłoń korsarzy;
Nic nie tracimy, póki śmiech na twarzy.
Łatwo tam prawić mądre przypowieści,
570Gdzie serce żadnej nie czuje boleści;
Lecz ci, słuchając, po dwa razy tracą,
Którzy swe straty cierpliwością płacą.
Tym jak żółć gorzkie, tym jak miód przyjemne,
Mądre nauki zawsze są daremne,
575Bo słowo słowem, a jeszcze nie było,
By ranne serce słowo uleczyło.
Przystąpmy, proszę, do spraw narodowych.
DOŻA WENECKI
578Turek z potężną flotą żegluje ku Cyprowi. Otello, zasoby wyspy znane ci są najlepiej; a choć nasz tameczny namiestnik posiada niewątpliwe zdolności, opinia, wszechwładna pani wypadków, więcej liczy na ciebie. Musisz więc blask swojego szczęścia przyćmić tą twardą a niebezpieczną wyprawą.
OTELLO
Przyzwyczajenie, ten człowieka tyran,
580Wojny kamienne i stalowe łoże
Zmieniło dla mnie na posłanie z puchu.
Wyznaję silny, wrodzony mi pociąg
Do wojny trudów; wyznaję, że chętnie
Śpieszę do boju z tłuszczą Otomanów.
585Chyląc w pokorze czoło przed senatem,
Dla żony mojej błagam o opiekę,
O poważanie, o zaopatrzenie,
O towarzystwo takie, jak przystoi
I jej godności, i jej wychowaniu.
DOŻA WENECKI
590Czy chcesz ją z ojcem zostawić?
BRABANCJO
OTELLO
DESDEMONA
Nie chcę w domu ojca zostać,
Mą obecnością gniew jego rozbudzać.
595Dostojny książę, słuchaj mnie łaskawie.
I racz do mojej przychylić się prośby,
Racz przybyć mojej prostocie na pomoc.
DOŻA WENECKI
O co mnie błagać pragnie Desdemona?
DESDEMONA
Że z nim żyć pragnę, że kocham Murzyna,
600I krok mój śmiały, i burze fortuny
Przed światem głoszą. Serce me podbite
Kocha rzemiosło mojego Otella.
Jam w duszy jego twarz jego widziała,
A jego sławie, a jego odwadze
605Poświęcam duszę i moją fortunę.
Tak więc, panowie, jeśli tu zostanę,
Jak mól pokoju, gdy on walczyć pójdzie,
Stracę powody, dla których go kocham,
Nieprzytomności
[14] drogiej ciężkie brzemię
610Zwali się na mnie. Pozwól nam iść razem.
OTELLO
I ja was błagam, nie krępujcie słowem
Nie, żeby moje zaspokoić żądze,
Nasycić ogień młodych namiętności,
615W moim dziś sercu przez nią rozbudzonych,
Lecz żeby chęciom jej zadość uczynić.
Niechaj was niebo od myśli tej strzeże,
Że dla niej wielkie nasze interesa
Puszczę w niepamięć. Gdy skrzydlate cacko
620Miłości Boga czynne władze duszy
Zdoła lubieżnym przytępić lenistwem,
Zabawą świętość obowiązków skazić,
Niech hełm mój służy za kocieł
[15] kucharce,
I niechaj wszystkie hańbiące nieszczęścia
625Zadadzą kłamstwo przyszłej mojej chwale!
DOŻA WENECKI
Rób, jak sam zechcesz; weź ją albo zostaw;
Nie zwlekaj tylko; rzecz nie cierpi zwłoki.
Tej nocy musisz opuścić Wenecję.
OTELLO
Rozkazy wasze chętnym spełnię sercem.
DOŻA WENECKI
630Senat się zbiera jutro o dziewiątej.
Otello, w mieście zostaw oficera,
Który ci nasze poniesie rozkazy,
Wszystkie oznaki względów i honoru,
Które twej nowej przystoją godności.
OTELLO
635Książę, zostanie w mieście mój chorąży,
Człowiek uczciwy i godny ufności.
Jego opiece żonę mą zostawiam,
A razem wszystko, co senat zamierzy
Wyprawić za mną.
DOŻA WENECKI
640Niechże i tak będzie.
Teraz dobranoc! Szlachetny Brabancjo,
Nikt zięcia twego nie sprosta białości.
1 SENATOR
Bądź zdrów, Murzynie, kochaj Desdemonę!
BRABANCJO
645A niech jej strzeże bacznie twa źrenica:
Zwiedzie ta męża, co zwiodła rodzica!
Wychodzą: Doża, Senatorowie i Oficerowie.
OTELLO
O, za jej wierność życiem odpowiadam!
Uczciwy Jago, moją Desdemonę
Zostawiam w twojej żony towarzystwie;
650A ile możesz, nie zwlekaj przybycia.
Pójdź, Dedemono, godzinę mam tylko,
Którą mi wolno poświęcić miłości,
Słodkim rozmowom. Czas panem jest naszym.
Wychodzą: Otello i Desdemona.
RODERIGO
JAGO
655Co chcesz mi powiedzieć, szlachetne serce?
RODERIGO
Co mam począć, jak myślisz?
JAGO
RODERIGO
JAGO
659Jeśli to zrobisz, przestanę cię kochać na zawsze. Dlaczego chcesz się topić, szaleńcze?
RODERIGO
660Szaleństwem jest żyć, kiedy życie jest męczarnią. Naszą receptą jest umrzeć, kiedy śmierć jest naszym doktorem.
JAGO
661Co za nikczemność! Patrzę już na świat lat cztery razy siedem, a odkąd mogłem rozróżnić dobrodziejstwo od krzywdy, jeszcze nie znalazłem człowieka, który by umiał kochać samego siebie. Miłość niespełnionaNim bym powiedział: utopię się z miłości dla perlicy, pomieniałbym się wprzódy na życie z pawianem.
RODERIGO
662Ogród, Zmysły, RozumCo robić? Wyznaję, że wstyd mi do tego stopnia być zakochanym, lecz nie mam w sobie dość cnoty, aby tę miłość zwyciężyć.
JAGO
663Cnoty? fe! Od nas samych zależy być tym albo owym. Ciała nasze — to nasze ogrody, w których wola nasza jest ogrodnikiem. Czy to chcemy sadzić po krzywy, czy siać sałatę, hodować hizop, a plewić tymianek; czy to zapełnić go jednym rodzajem ziela, czy go rozdzielić między wiele; czy zrobić jałowym przez niedbalstwo, czy użyźnić przemysłem; siła do tego i wszechwładne środki leżą w naszej woli. Gdy by wagi naszego żywota nie miały jednej szali rozumu dla równoważenia drugiej szali zmysłowości, krew i ułomność naszej natury powiodłyby nas do najopłakańszych konkluzji. Lecz mamy rozum na ostudzenie naszych szalonych popędów, naszych cielesnych podniet, naszej niepohamowanej lubieżności; a tak więc wnoszę, że co ty nazywasz miłością, jest tylko pasożytną naroślą.
RODERIGO
JAGO
665Jest tylko wybrykiem krwi, a dopuszczeniem woli. A więc śmiało, pokaż się mężem! Utopić się? Top koty i ślepe szczenięta! Powiedziałem ci już, że jestem twoim przyjacielem, a teraz dodaję, że wiążą mnie do twoich zasług liny wiecznotrwałej siły. Nigdy jeszcze nie mogłem usłużyć ci lepiej, jak dzisiaj. Pieniądz, MiłośćWyładuj kieskę pieniędzmi; ruszaj na tę wojnę, a dla niepoznania, przypraw sobie fałszywą brodę; tylko powtarzam: wyładuj kieskę pieniędzmi! Niepodobna, żeby Desdemona trwała długo w miłości dla Murzyna — wyładuj kieskę pieniędzmi! — albo Murzyn w miłości dla niej. Początek był gwałtowny, taki będzie i koniec, zobaczysz. Wyładuj tylko kieskę pieniędzmi! Pokarm teraz mu tak smaczny, jak szarańcza, wyda mu się wkrótce gorzki, jak ośli ogórek. A i ona też trudno, żeby nie zapragnęła młodszego; jak się nim nasyci, odkryje błędy swego wyboru. Ona musi się zmienić, musi — a więc wyładuj kieskę pieniędzmi! Jeśli ci się chce gwałtem iść do piekła, toć szukaj przynajmniej przyjemniejszej drogi, niż utopienie. Zbierz, ile możesz pieniędzy! Jeśli święte a wiotkie przysięgi barbarzyńskiego włóczęgi a przechytrej Wenecjanki nie będą za twarde dla mojego dowcipu i wszystkich potęg piekielnych, będziesz ją miał; zbieraj więc pieniądze! Do diabła z utopieniem! Nie tędy do niej droga. ZwycięstwoStaraj się raczej wisieć po zadosyćuczynieniu twojej żądzy, niż tonąć przed jej spełnieniem.
RODERIGO
666Czy mnie tylko nie opuścisz, jeśli pójdę za twoją radą i oprę na niej moje nadzieje?
JAGO
667Licz na mnie. Idź, zbieraj pieniądze! Mówiłem ci często i powtarzam raz jeszcze: nienawidzę Murzyna! Sprawa moja tkwi mi w głębi serca; twoja nie mniejszej jest wagi. Połączmy się i razem szukajmy zemsty. Jeśli potrafisz rogi mu przyprawić, będzie to rozkoszą dla ciebie, a dla mnie zabawką. Los, Czas, NadziejaSą jeszcze wypadki w łonie czasu, co się później narodzą. A teraz marsz! Zbieraj pieniądze. Jutro pogadamy o tym obszerniej. Bądź zdrów!
RODERIGO
Gdzie się zejdziemy jutro rano?
JAGO
RODERIGO
670Przyjdę jak najwcześniej.
JAGO
Bądź zdrów! — Ale, ale, Roderigo —
RODERIGO
JAGO
Ani słowa więcej o utopieniu! Czy słyszysz?
RODERIGO
674Zmieniłem postanowienie. Sprzedam wszystkie moje posiadłości.
JAGO
675Dobrze zrobisz. Bądź zdrów! Wyładuj tylko dobrze sakiewkę!
Wychodzi Roderigo.
Tak zawsze głupca w kieskę moją zmieniam.
Krzywdę bym robił memu rozumowi,
Gdybym inaczej trawił czas z tym dudkiem,
Jak dla zabawy mojej i korzyści.
680Jak nienawidzę Murzyna! Wieść chodzi,
Że w mej łożnicy powinność mą pełnił;
Czy prawda, nie wiem; lecz za podejrzenie
Tak mu zapłacę, jak za pewność samą.
W cnotę mą wierzy — sprawa tym łatwiejsza.
685Posłuży Kassjo. Myślmy, jak najłatwiej
Miejsce mu zabrać, a zemstę nasycić
Przez dubeltowe łotrostwo. A jakże?
Po pewnym czasie szepnąć Otellowi,
Że z jego żoną zbyt jest poufale.
690Gładka twarz jego, jak gdyby stworzona
Zwodzić kobiety, zbudzi podejrzenie.
Murzyn jest prostej, otwartej natury,
Wierzy w uczciwość, gdzie widzi jej pozór.
Tak mi go łatwo za nos będzie wodzić,
695Jak osła — mam go! — myśl jest już poczęta.
Niech teraz ciemność i piekło swą władzą
Potwór
[16] co rychlej na dzień wyprowadzą!
Wychodzi.
AKT DRUGI
SCENA I
Portowe miasto w Cyprze.
Wchodzi Montano z dwoma Szlachcicami.
MONTANO
Co tam z przylądka spostrzegasz na morzu?
1 SZLACHCIC
Nic, jak gniewliwie wybujałe fale;
700Pomiędzy niebem a pomiędzy wodą
Daremno żagla chciwym szukam okiem.
MONTANO
Nigdy na lądzie gwałtowniejszy wicher
Nie wstrząsał jeszcze twierdzy naszej posad,
Jeżeli równie szalał i po morzu,
705Jaki dąb, fali górami tłuczony,
W fugach swych dostał? I cóż usłyszymy?
2 SZLACHCIC
Wieść o tureckiej floty rozproszeniu.
Bo stań na brzegu spienionym, a ujrzysz,
Jak gniewny bałwan, zda się, w chmury skacze,
710Zda się, że wodę rozdąsana fala
Ku Niedźwiedzicy płonącej wyrzuca,
Gasi strażnice wiecznego bieguna.
Nigdym podobnych nawałnic nie widział.
MONTANO
Jeśli turecka flota do przystani
715Jakiej nie wbiegła, na dnie teraz leży,
Bo takiej burzy nie wytrzyma okręt.
Wchodzi trzeci Szlachcic.
3 SZLACHCIC
Dobre nowiny! skończyła się wojna,
Bo burza flotę Turków skołatała
I kark skręciła wszystkim ich zamiarom.
720Szlachetny okręt wenecki na morzu
Widział rozbitki tej groźnej wyprawy.
MONTANO
3 SZLACHCIC
Już okręt jest w porcie
I na ląd wysiadł już Kassjo, namiestnik
725Nieulękłego Murzyna, Otella;
Sam Murzyn, teraz gubernator Cypru,
Do wyspy także pełnym płynie żaglem.
MONTANO
Rad jestem wieści. Dzielny to naczelnik!
3 SZLACHCIC
Lecz tenże Kassjo, choć z weselem mówi
730O Turków stratach, smutne wznosi oczy
I prosi nieba o całość Murzyna,
Z którym go wściekła rozdzieliła burza.
MONTANO
O, i ja błagam, niech go Bóg ocali!
Służyłem pod nim; człowiek ten dowodzi
735Jak stary żołnierz. Idźmy nad brzeg morza
Zobaczyć statek, który już zawinął,
I męczyć oczy za dzielnym Otellem,
Aż morskie fale i powietrzny błękit
Spłyną się w jeden niewyraźny obraz.
3 SZLACHCIC
740Idźmy, bo teraz możemy co chwila
Nowych przybyszów ujrzeć w naszym porcie.
Wchodzi Kassjo.
KASSJO
Dzięki walecznym tej walecznej wyspy
Za sąd tak chlubny dla mojego wodza.
Niechaj go niebo od żywiołów strzeże,
745Bo go straciłem śród
[17] fali ryczącej.
MONTANO
Czy tylko dobra niesie go tu nawa?
KASSJO
Z silnego dębu Otella jest barka,
A sternik jego z dawna doświadczony;
Jeszcze też w piersiach mych nadzieja żyje
750I umrzeć nie chce.
Głos
Wchodzi czwarty Szlachcic.
KASSJO
4 SZLACHCIC
Miasto nasze puste,
A na krawędzi pieniącej się wody
755Tłum ludu stoi i powtarza: żagiel!
KASSJO
A ja przypuszczam, że to wodza okręt.
Słychać huk dział.
2 SZLACHCIC
Nasze wybrzeża dział swych ogniem wita:
Przynajmniej pewna, że to przyjaciele.
KASSJO
Proszę cię, panie, udaj się do portu
760I przynieś pewną wiadomość, kto przybył.
2 SZLACHCIC
Wychodzi.
MONTANO
Lecz, panie, czy wódz twój ma żonę?
KASSJO
Szczęśliwym losem poślubił dziewicę
Wyższą nad opis, wyższą nad wieść wszelką,
765Nad wszelki polot piór panegiryków,
I w rzeczywistej stworzenia powłoce
Zamykającą wszelką doskonałość.
Wchodzi drugi Szlachcic.
Co za nowiny? Kto przybył do portu?
2 SZLACHCIC
Niejaki Jago, chorąży dowódzcy
[18].
KASSJO
770Miał więc żeglugę spieszną i szczęśliwą.
Burze i wody, i wyjące wiatry,
Nawiane piaski i drążone skały,
Niewinnych statków zdrajcy przyczajone,
Jak gdyby miały uczucie piękności,
775Z swej się okrutnej wyzuły natury,
Puszczając wolno boską Desdemonę.
MONTANO
KASSJO
Ona? Wódz naszego wodza,
Oddana straży walecznego Jaga;
780A jej przybycie myśl naszą wyprzedza
O tydzień cały. — Boże strzeż Otella!
Wydmij mu żagle potężnym twym tchnieniem!
Niech statek jego port ten błogosławi,
W uściskach żony serce silniej bije,
785Niechaj odnowi ogień już gasnący
Śród piersi naszych, wyspę tę pocieszy!
Wchodzą: Desdemona, Emilia, Jago, Roderigo, Służba.
O patrz, na lądzie już jest skarb okrętu!
Mieszkańcy Cypru, na kolana przed nią!
Witaj nam, pani! Niechaj łaska nieba
790Płynie przed tobą, za tobą, przy tobie,
Niech cię owieje dokoła!
DESDEMONA
Dziękuję.
Jakie o mężu moim wiadomości?
KASSJO
Nie przybył jeszcze, i nic więcej nie wiem,
795Jak, że jest zdrowy, że wkrótce przybędzie.
DESDEMONA
Ach, jak się lękam! — Czemuś go opuścił?
KASSJO
Wściekły spór między falami a niebem
Rozerwał nagle nasze towarzystwo.
Lecz słuchaj, żagiel!
GŁOS
za sceną:
800Żagiel, żagiel, żagiel!
Słychać huk strzału.
2 SZLACHCIC
Tym grzmotem okręt wita cytadelę:
A więc przyjaciel!
KASSJO
Wychodzi drugi Szlachcic.
do Emilii:
805I ty witaj, pani!
Dobry mój Jago, niech cię to gniewa,
Że tak daleko zażyłość posuwam,
Śmiała ta grzeczność w naturze jest mojej.
Całuje ją.
JAGO
Gdyby ci, panie, ust swych dała tyle,
810Ile mi często języka udziela,
To miałbyś dosyć.
DESDEMONA
JAGO
Zbyt tylko wiele; czuję to najlepiej,
Kiedy na moje oczy sen się ciśnie.
815Przyznaję pani, że w twej przytomności
Swój język trochę do serca zamyka
I w myślach gdera.
EMILIA
Do skarg tych jednakże
Mało, jak sądzę, dałam ci powodów.
JAGO
820
KobietaBa! na ulicy wyście obrazkami,
Żbikami w kuchni, dzwonkami w salonie,
Świętymi w krzywdach a diabłami w gniewie,
Komediantkami w waszym gospodarstwie,
Gospodyniami w łóżku.
DESDEMONA
JAGO
Pracuje w łóżku, bawi się, gdy wstanie.
EMILIA
Nie dam ci mojej pochwały napisać.
JAGO
DESDEMONA
830Cóż byś napisał, gdybyś mnie miał chwalić?
JAGO
O, słodka pani, nie naglij mnie proszę,
Bom nie jest niczym, gdym nie jest krytykiem.
DESDEMONA
No, spróbuj jednak. Poszedł kto do portu?
JAGO
DESDEMONA
835Chociaż nie jestem wesołą,
Smutek mój pragnę zwodzić pozorami.
Więc dalej, śmiało; jakżebyś mnie chwalił?
JAGO
Myślę; lecz widzę, że wynalezienie
Wyciskam z głowy jakby lep z flaneli —
840Z mózgiem mym razem. Ale muza moja
Zległa nareszcie; i oto jej dziecię:
Tam, gdzie z płcią
[19] białą w parze dowcip
[20] staje,
Drugi używa, co mu pierwsza daje.
DESDEMONA
Dobra pochwała! A czarna z dowcipem?
JAGO
845Gdy niebo czarnej dowcipu udzieli,
Znajdzie się biały, co czarność jej zbieli.
DESDEMONA
EMILIA
JAGO
Ta głupią nie jest, co gładką ma postać:
850Głupstwo pomoże jej dziedzica dostać.
DESDEMONA
851Stare to, niedorzeczne parodoksa, dobre do śmieszenia głupców po szynkowniach. Jakąż lichą znajdziesz pochwałę dla tej, co i brzydka, i głupia?
JAGO
Szpetna i głupia równie płatać umie
Te same figle, co wdzięk przy rozumie.
DESDEMONA
854 Co za nieświadomość! Najgorszą chwalisz najlepiej. Lecz jakąż przyznałbyś pochwałę prawdziwie zasługującej na nią kobiecie, która, wartości swojej pewna, zmusza samą nawet złośliwość do oddania jej sprawiedliwości?
JAGO
855Tę, co jednoczy skromność przy urodzie;
Mowny ma język, jednak żyje w zgodzie;
Dosyć ma złota, a skromnie się zdobi;
Mówi: to mogę, a jednak nie robi;
Gniewom przystępu do piersi swych broni,
860Przebacza krzywdy, choć zemstę ma w dłoni;
Tę, co nie wzięła, przez myśli sąd zdrowy,
Ogona śledzia miast łososia głowy;
Tę, która myśląc, skrycie myśli trzyma;
Na zalotników nie strzela oczyma;
865Tę, jeśli znajdziesz, ślij mi ją co żywo.
DESDEMONA
JAGO
Niańczyć dzieciom i szynkować piwo.
DESDEMONA
868Co za koślawa i niedołężna konkluzja! Nie ucz się od niego, Emilio, choć on twoim mężem. Czy nie przyznasz, Kassjo, że to najniezbożniejszy i najwyuzdańszy cenzor?
KASSJO
869Mówi, co myśli. Lepiej mu do twarzy żołnierka niż szkolarstwo.
Jago
na stronie:
870Bierze ją za rękę; ach, dobrze, szeptaj jej do ucha! W tak wątłą, jak ta, pajęczynę złapię muchę tak wielką jak Kassjo. Uśmiechaj się do niej; dobrze, dalej! Złapię ja cię w twoje własne umizgi. Prawdę mówisz; tak jest, niezawodnie! Jeśli takie jak ta sztuczki obedrą cię z twojego porucznikostwa, to byłoby lepiej, żebyś nie całował tak często twoich trzech palców, co znowu niewątpliwie powtórzysz, żeby grać rolę galanta. Bardzo dobrze; piękne pocałowanie; dworska grzeczność; tak, tak niezawodnie! I znowu do ust palce; a bodaj ci się w szprycę przemieniły!
Słychać odgłos trąbki.
871To Murzyn, znam jego trąbkę.
KASSJO
DESDEMONA
Idźmy na jego spotkanie, na jego przyjęcie.
KASSJO
Wchodzą: Otello i Służba.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
Zdziwienie moje rozkoszy mej równe,
Gdy cię tu widzę. Duszy mej pociecho,
Jeśli po każdej burzy taka cisza,
880Niech wiatry wieją, aż samą śmierć zbudzą,
Po morskich górach niech się barka drapie
Aż do Olimpu, potem niech się nurza
Aż na dno piekła! Gdybym skonał teraz,
Byłbym szczęśliwy, dusza moja bowiem
885Tyle posiadła rozkoszy bez granic,
Że się już nigdy jej podobna rozkosz
Z cieniów przyszłości nie wysnuje dla mnie!
DESDEMONA
Nie dopuść Boże, aby miłość nasza,
I szczęście nasze z naszego żywota
890Nie rosły dniami!
OTELLO
Potęgi niebieskie,
Domówcie: Amen! Ja mówić nie mogę,
Zbytek wesela tu słowa zamyka.
Niechaj to będą najsroższe zatargi
895Pomiędzy moim a między twym sercem!
Jago
na stronie:
Strojniście widzę dzisiaj do akordu;
Lecz ja potrafię odkręcić kołeczki,
Co ton ten dają, jak jestem uczciwy!
OTELLO
Teraz do zamku! Moi przyjaciele,
900Skończona wojna; Turcy potopieni.
Starzy znajomi wyspy jak się mają?
Cukierku, dobre znajdziesz tu przyjęcie,
Bom wielką miłość znalazł między nimi.
Słodka, spostrzegam, że plotę bez ładu;
905Zbytek mi szczęścia odejmuje rozum.
Dobry mój Jago, idź proszę do portu,
Niech na ląd moje sprowadzą bagaże;
Do cytadeli przyprowadź sternika,
Zacny to człowiek, a jego zasługi
910Względów są warte. Idźmy, Desdemono,
Raz jeszcze witaj na cypryjskiej ziemi!
Wychodzą: Otello, Desdemona, Służba.
JAGO
912Czekam cię w porcie bez zwłoki. Zbliż się. Jeżeli masz serce — a mówią, że i najpotulniejszej natury ludzie, gdy zakochani, wznoszą się do niezwykłej sobie szlachetności charakteru — słuchaj mnie. Porucznik trzyma dziś wartę na głównym odwachu — ale muszę ci powiedzieć sekret. Desdemona kocha się w nim szalenie.
RODERIGO
W nim? Jak to? Nie, to być nie może!
JAGO
914Połóż sobie palec tak na ustach, a słuchaj i ucz się! Rozważ, z jaką gwałtownością pokochała naprzód Murzyna za same junakierie i rozpowiadania łgarstw wierutnych. Będzież go ciągle kochała za gadulstwo? Niech tak nie myśli twoje niewinne serce. Jej oko potrzebuje pokarmu; a jakąż znajdzie rozkosz, przyglądając się diabłu? Kiedy krew ostygnie przez pożycie, do zapalenia jej na nowo, do dania świeżego apetytu sytości, potrzeba wdzięku postaci, sympatii lat, obyczajów i piękności, a na tym wszystkim zbywa Murzynowi. Więc dobrze, w braku tych koniecznych warunków, jej czuła delikatność spostrzeże się, że się oszukała, poczuje wstręt i obrzydzenie do Murzyna; sama natura tego ją nauczy i przymusi do innego wyboru. Więc dobrze, to przypuściwszy, — a przypuszczenie jest najwidoczniejsze i najprostsze — kto stoi bliżej tej fortuny od Kassja? Łotr z niego obrotny; sumienia nie więcej jak trzeba do przywdziania pięknych form obyczajności i uczciwych pozorów, aby tym łatwiej skryte, rozpasane namiętności utaić; nie, nikt bliżej, nikt od niego bliżej! Łotr to śliski i subtelny, wynalazca okazji, którego oczy umieją chytrze bić fałszywą monetę sposobności, gdy mu zbywa na prawdziwej; łotr wierutny, wcielony diabeł, a do tego piękny, młody, mający za sobą wszystko, za czym niedoświadczone głowy szaleją. Morowy łotr stemplowany, a kobieta oczyma już do niego strzyże.
RODERIGO
915Nie mogę temu wierzyć; ona, tak pełna myśli bogobojnych!
JAGO
916Zmysły, NamiętnośćDobryś sobie z jej bogobojnością! Wino, które ona pije, z winogron wytłoczone. Gdyby była bogobojną, nigdy by nie kochała Murzyna. Bogobojna lemieszka! Czyś nie widział, jak się cackała z jego ręką? Czyś nie widział?
RODERIGO
I owszem, widziałem, ale to była nic nieznacząca grzeczność.
JAGO
918Lubieżność, na moją rękę! wskazówka, niewyraźny prolog do historii rozwiozłości[21] i wszetecznych myśli! Usta ich tak były blisko, że się pomieszały ich oddechy. Paskudne myśli, Roderigo! Gdzie takie poufałości otwierają drogę, tam w trop za nimi przyjdzie stanowcze ćwiczenie i wcielona konkluzja. Pfe! Lecz mospanie, mnie słuchaj. Sprowadziłem cię z Wenecji. Stój na warcie; wydam potrzebne do tego rozkazy. Kassjo cię nie zna. Bądź niedaleko. Staraj się, żeby go w gniew wprowadzić, czy to zbyt głośno mówiąc, czy to szydząc z jego żołnierki, czy to w jakikolwiek inny sposób okolicznością podsunięty.
RODERIGO
JAGO
920Kassjo jest żywy i porywczy; może cię i uderzy; daj mu do tego powód, a zapewniam cię, iż potrafię taki rozruch w Cyprze wywołać, że go tylko oddalenie Kassja uspokoi. Będziesz więc miał krótszą drogę do osiągnienia twoich życzeń, bo znajdę wtedy potrzebne do tego środki, a przede wszystkim usuniemy szczęśliwie zawadę, która odejmowała nam wszelką nadzieję pomyślnego skutku.
RODERIGO
921Zrobię to, byleś mi nastręczył sposobność.
JAGO
922Bądź spokojny, znajdziesz ją. Przyjdź do mnie niebawem do cytadeli. Muszę teraz jego bagaże na ląd sprowadzić. Bądź zdrów!
RODERIGO
Wychodzi.
JAGO
Że Kassjo kocha ją, w to bardzo wierzę;
925Że ona Kassja, i w to wierzyć łatwo.
Murzyn, (przyznaję, choć go nienawidzę)
Jest kochającej, szlachetnej natury,
I śmiem przypuścić, że będzie dla żony
Najlepszym mężem. I ja też ją kocham,
930Nie przez lubieżność, chociaż może cięży
Grzech równie wielki na moim sumieniu,
Lecz, w części, żeby zemstę mą nasycić.
Mam podejrzenie, że lubieżny Murzyn
Mym był zastępcą. Już myśl sama o tym
935Toczy mi trzewia jakby witryolej
[22],
I nic nie zdoła duszy mej uleczyć,
Jak wziąć ząb za ząb i żonę za żonę.
Jeśli się na tym zawiodę, przynajmniej
W Murzyna piersiach zazdrość taką zbudzę,
940Że rozum na nią lekarstwa nie znajdzie.
Byle ten wyżeł wenecki dotrzymał,
Którego ogień karcić często muszę,
Nasz Michał Kassjo w moje wpadnie szpony,
Przysłużę mu się dobrze u Murzyna,
945Bo i on czyha na moją szlafmycę.
Murzyn mnie będzie kochał i dziękował,
Żem z niego osła ogromnego zrobił,
Pokój mu wydarł, do szaleństwa przywiódł.
O, tu mi wszystko, choć jeszcze w mgle, pływa;
950Kształty łotrostwa tylko czyn odkrywa.
Wychodzi.
SCENA II
Ulica.
Wchodzi Herold z proklamacją, za nim Lud.
HEROLD
951Oto jest wola Otella, naszego szlachetnego i walecznego generała: Skoro się potwierdza wiadomość o zupełnym zniszczeniu floty tureckiej, niech ją miasto przyjmie oznakami tryumfu; niech jedni tańczą, inni radosne puszczają fajerwerki, każdy, jak go naturalna skłonność pociąga, bo dzień ten, oprócz tych szczęśliwych wieści, jest także dniem obchodu małżeństwa generała. Taka jest jego wola. Wszystkie pokoje zamku są otwarte; zupełna każdemu wolność bankietowania tam od godziny piątej, dopóki zegar nie wybije jedenastej. Boże błogosław cypryjskiej wyspie i szlachetnemu naszemu dowódzcy Otellowi!
Wychodzi.
SCENA III
Sala w zamku.
Wchodzą: Otello, Desdemona, Kassjo, Służba.
OTELLO
Dobry Michale, sam dopilnuj straży.
Bądźmy pierwszymi w zachowaniu miary,
I nie przekroczmy granic przystojności.
KASSJO
955Jago potrzebne odebrał zlecenia;
Lecz dla pewności i ja osobiście
Dojrzę porządku.
OTELLO
Jago jest uczciwy.
Kassjo, dobranoc! Jutro o świtaniu
960Mam z tobą mówić. Chodź, moja pieszczotko!
Kto pole kupił, rachuje na żniwa:
A dzisiaj owoc i dla mnie dojrzewa.
Dobranoc!
Wychodzą: Otello, Desdemona, Służba. — Wchodzi Jago.
KASSJO
964Witaj, Jago! Musimy śpieszyć na odwach.
JAGO
965Nic śpiesznego, poruczniku, jeszcze nie ma dziesiątej. Nasz generał odprawił nas tak wcześnie z miłości dla Desdemony; nie ganię go jednak; toć on nie przebaraszkował z nią ani jednej nocy, a to kąsek godny Jowisza.
KASSJO
966Prawda, że zachwycająca to kobieta.
JAGO
967I, ręczę, pełna krotofilności.
KASSJO
968Prawda, że to najświeższe, najpiękniejsze stworzenie.
JAGO
969A co za oko! Zdaje się, że ciągle wyzywa do boju.
KASSJO
970Ponętne spojrzenie, a jednak, zda mi się, tak skromne!
JAGO
971A kiedy mówi, czybyś nie powiedział, że miłość na gwałt dzwoni?
KASSJO
972O prawda, prawda, to żywa doskonałość!
JAGO
973A więc szczęście ich prześcieradłom! A teraz chodźmy, poruczniku, znajdziemy u mnie buteleczkę wina i czekających na nas parę cypryjskich chwatów, którzy chętnie wytrząsną miarkę za zdrowie czarnego Otella.
KASSJO
974Nie tej nocy, dobry Jago. Mam nieszczęśliwą, słabą głowę do kieliszka. Pragnąłbym, żeby jaki polityk wynalazł inny sposób objawienia koleżeńskiej serdeczności.
JAGO
975O, to nasi przyjaciele! Tylko kubek. Będę pił za ciebie.
KASSJO
976Tej nocy wychyliłem tylko szklankę i to na pół z wodą, a patrz, jaka już we mnie zmiana. Nieszczęśliwa to słabość, nie chcę tej głowy nową dolewką przeciążać.
JAGO
977A to co znowu, człowieku! Toć to przecie noc hulanki, nasze chwaty życzą sobie tego gorąco.
KASSJO
JAGO
U drzwi czekają. Proszę cię, zawołaj ich.
KASSJO
980Zrobię to, choć z wielką niechęcią.
Wychodzi.
JAGO
AlkoholBylem wlał w niego jedną jeszcze szklankę,
Będzie tak pełnym burd i kłótliwości,
Jak mały piesek młodej mojej pani.
A i Rodrigo, chore me głupiątko,
985Któremu miłość przewróciła głowę,
Widziałem, jak dziś na cześć Desdemony
Spełniał gorliwie rzęsiste kielichy,
A będzie także z nami na odwachu.
Trzech Cypryjczyków, trzy dusze nadęte,
990Czystą saletrę tej rycerskiej wyspy,
Gdy o honoru punkt sprawa się toczy,
Do reszty pełną rozpaliłem szklanką.
Pośród tej bandy gorących pijaków
Podszczuję Kassja do jakiego czynu,
995Który oburzy wyspę. Otóż oni.
Jeżeli skutek z pomysłem się zgodzi,
Wiatry i prądy mej posłużą łodzi.
Wchodzą: Montano, Kassjo i kilku Szlachciców.
KASSJO
998Na uczciwość, wlali już we mnie jedną szklankę za wiele.
MONTANO
999Słowo uczciwości, ledwo kropelkę; nie więcej jak kwaterkę, jakem żołnierz!
JAGO
Śpiewa:
Niech szklaki i dzbanki dzwonią mi klik, klik,
Hej szklanki i dzbanki klik, klik!
Bo życie żołnierzy
Piędziami się mierzy,
1005Żołnierzu, co żywo łyk, łyk!
Hej, wina!
Przynoszą wino.
KASSJO
Daję słowo, przewyborna piosneczka.
JAGO
1008Nauczyłem się jej w Anglii, gdzie są najpotężniejsze suszykufle. Wasz Duńczyk, wasz Niemiec, wasz opasły Holender — hej, wina! — są niczym przy waszym Angliku.
KASSJO
Czy twój Anglik taki doskonały pijus?
JAGO
1010On? On ci, śmiejąc się, na śmierć zapije Duńczyka; nie spoci się, powalając z nóg Niemca, a Holendrowi da na wymioty, nim mu drugi kufel zdążą napełnić.
KASSJO
1011Zdrowie naszego generała!
MONTANO
1012Przyjmuję wyzwanie, poruczniku, i wychylę zdrowie sumiennie.
JAGO
Śpiewa:
Król Stefan, król Stefan, o, pan to jak mało!
1015Za pludry on swoje zapłacił talara,
I to mu dwa dytki za wiele się zdało,
I nazwał też krawca swojego niezdara.
Ze strugi szlacheckiej krew Stefana płynie,
A tyś jest chudeusz zrodzony pod ścianą:
1020Czy nie wiesz, mój bracie, przez dumę świat ginie,
Więc przykryj twą nagość opończą zszarzaną.
KASSJO
1023Na honor, ta piosneczka jeszcze piękniejsza od pierwszej.
JAGO
1024Czy mam ją powtórzyć?
KASSJO
1025Nie, nie, bo, moim zdaniem, niegodny swojego stanowiska, kto tak robi. O tak, tak — a Pan Bóg nad wszystkimi! — a są dusze, które będą zbawione, a są dusze, które nie będą zbawione.
JAGO
1026Wielka prawda, dobry poruczniku.
KASSJO
1027Co do mnie, bez obrazy generała i wszystkich dostojników, mam nadzieję, że będę zbawiony.
JAGO
1028I ja też, poruczniku.
KASSJO
1029PijaństwoPrawda, tylko, z przeproszeniem, nie przede mną; porucznik musi być zbawiony przed chorążym. Lecz dosyć tego; teraz, do służby! I odpuść nam nasze winy — panowie, nie zapominajmy służby! Nie myślcie tylko, panowie, żem pijany; to jest mój chorąży, to moja prawa, a to moja lewa ręka — nie jestem wcale pijany; mogę się niezgorzej trzymać na nogach i mówić niezgorzej.
Wszyscy
KASSJO
1031A więc dobrze, nie trzeba wam przeto myśleć, że jestem pijany.
Wychodzi.
MONTANO
1032Panowie, czas śpieszyć na odwach, czas porozstawiać warty.
JAGO
Czyście widzieli męża, który wyszedł?
To żołnierz godny stanąć przy Cezarze,
1035Prowadzić wojska. Lecz patrzcie, ta słabość
Jest porównaniem dnia z nocą cnót jego,
Równie potężna. Co za wielka szkoda!
Lękam się, by ta wada nieszczęśliwa,
Przez zbytnią ufność ku niemu Otella,
1040Nie wywołała rozruchów na wyspie.
MONTANO
Częstoż go w takim widzieć można stanie?
JAGO
Do snu to jego zwyczajny jest prolog.
Dwa by obroty skazówki
[23] przeczuwał,
Gdyby go napój do snu nie kołysał.
MONTANO
1045Trzeba by o tym uprzedzić Otella,
Bo lub nic nie wie, lub przez dobroć serca,
Cnoty szanując, które w Kassju znalazł,
Na słabość jego nie baczy. Co myślisz?
Wchodzi Roderigo.
JAGO
Przybyłeś przecie; proszę cię, Rodrigo,
1050Bez zwłoki tylko śpiesz za porucznikiem.
Wychodzi Roderigo.
MONTANO
Wielka to szkoda, że szlachetny Murzyn
Ważną posadę swego namiestnika
Nałogowemu oddał pijakowi.
Zdaniem też moim, byłoby uczciwie
1055Przełożyć całą sprawę Otellowi.
JAGO
Nie ja przynajmniej, za tę piękną wyspę!
Ja kocham Kassja i dałbym niemało,
Bylem go zdołał wyleczyć z tej wady.
Co to za wrzawa?
Wbiega Roderigo, za nim Kassjo.
RODERIGO
KASSJO
MONTANO
KASSJO
Mnie powinności mych uczyć, hultaju?
Na leśne jabłko zbiję cię!
RODERIGO
KASSJO
Co, łotrze! Jeszcze gębę śmiesz otworzyć?
Uderza go.
MONTANO
Przebacz mu, proszę, dobry poruczniku!
Wstrzymuje go.
Kochany panie, uspokój się tylko!
KASSJO
Puść mnie natychmiast, lub sam co oberwiesz!
MONTANO
1070Widzę, że jesteś pijany.
KASSJO
Dobywają szabli i biją się.
JAGO
na stronie do Rodrigo:
Bez straty czasu krzycz po mieście: rozbój!
Wychodzi Roderigo.
Mój namiestniku — przez Boga, panowie!
Ratujcie! — Kassjo! — panowie — Montano —
1075Ratujcie! To mi doskonała warta!
Słychać dzwon bijący na gwałt.
Któż to w dzwon bije? Tamże do szatana!
Zbudzi się miasto; wstydź się poruczniku!
Skończ, dosyć tego, zhańbisz się na wieki!
Wchodzi Otello z Orszakiem.
OTELLO
MONTANO
1080Krew moja upływa;
Czuję, że jestem raniony śmiertelnie.
Giń!
OTELLO
Stójcie, jeśli drogie wam jest życie!
JAGO
Stój, poruczniku, Montano — panowie!
1085Baczcie na miejsce i na obowiązki;
Wódz do was mówi! Stójcie! Co za hańba!
OTELLO
Skądże ta kłótnia? Kto w Turków nas zmienił?
Czy mamy własną prawicą dokonać,
Czego pohańcom niebo zabroniło?
1090Skończcie te szpetne, barbarzyńskie burdy!
Pierwszy, co swoją wściekłą dłoń podniesie,
Lekce swą duszę waży; jednym ruchem
Śmierć swą przywoła! Dzwon mi ten uciszcie!
Po co daremnie miasto ze snu trwożyć?
1095Uczciwy Jago, pobladłeś ze żalu;
Na przywiązanie twe ci rozkazuję,
Powiedz, kto pierwszy tę walkę rozpoczął?
JAGO
Nie wiem. Przed chwilą, ledwo przed minutą
Pełni miłości, niby małżonkowie
1100Wieczór po ślubie; wtem nagle, jak gdyby
Jaka planeta rozum im odjęła,
Dobyli mieczy, rzucili się wściekle
Na piersi swoje. Nie mogę powiedzieć,
Co wywołało tę waśń niepojętą.
1105O, czemu nóg tych w boju nie straciłem
Wprzód, nim mnie tutaj przywiodły na świadka!
OTELLO
Michale, jak się mogłeś tak zapomnieć?
KASSJO
Przebacz mi, wodzu, lecz nie mogę mówić!
OTELLO
Montano, zwykłą była ci przystojność;
1110Od lat już młodych poważna twa postać
Zwracała baczność; mądrość najsurowsza
Imię twe czciła; jakże się więc stało,
Że sławę zdawna nabytą marnujesz,
I dobrą świata opinię rozpustnie
1115Na imię burdy nocnego przemieniasz?
Odpowiedz!
MONTANO
Wodzu, ciężko jestem ranny.
Gdy mi krwi upływ odejmuje mowę,
Chorąży Jago wszystko ci opowie,
1120Co wiem; a nie wiem, abym miał tej nocy
Słowem lub czynem przystojność przekroczyć,
Chyba, że miłość życia będzie grzechem,
I grzechem w własnej obronie wystąpić,
Gdy gwałt nam grozi.
OTELLO
1125Czuję, że krew moja
Nad cierpliwością górę brać zaczyna,
Namiętność zimny rozsądek przygniata,
Chce rej prowadzić! Jeśli raz wybuchnę,
Jeśli to ramię do góry podniosę,
1130Od gniewu mego najlepszy z was padnie!
Mówcie, kto pierwszy ten brudny spór zaczął,
A na którego pierwsza wina spadnie,
Chociażby nawet mym bliźnim był bratem,
Przyjaźń mą straci! — Jak śmiecie w fortecy,
1135Gdy serca trwogą wojny przepełnione,
Prywatne kłótnie śród nocy rozniecać,
Gdzie straż porządku stoi na odwachu?
Ha, to potwornie! — Jago, kto spór zaczął?
MONTANO
Jeśli przez przyjaźń, związki koleżeństwa,
1140Powiesz mniej albo więcej, niż jest prawda,
Nie jesteś żołnierz.
JAGO
Nie trącaj w mą słabość!
Wprzód, nim zaszkodzę Michałowi Kassjo,
Niechaj mi w ustach grzeszny utną język:
1145Lecz jestem pewny, że mu nie zaszkodzi
Prawdy wyznanie. — Słuchaj, generale:
Gdym tu z Montanem spokojnie rozmawiał,
Człek jakiś wbiega, wołając: ratujcie!
Tuż za nim Kassjo z dobytym orężem,
1150Już, już go ciąć miał, gdy podbiegł Montano
I prosił Kassja, żeby się miarkował.
Ja za wrzeszczącym pobiegłem co żywo,
Aby krzykami nie potrwożył ludzi;
(Co na nieszczęście zrobił) szybkonogi
1155Zniknął mi z oczu; więc co rychlej wracam.
Bo już słyszałem szczękanie pałaszy,
I klęcia Kassja, jakie w jego ustach
Wprzód nie postały. Chwilę nieobecny,
Gdym wszedł do izby, znalazłem już obu
1160W tym samym wściekłym, krwawym pojedynku,
Który ty, wodzu, słowem rozdzieliłeś.
Otóż i wszystko, co o tej wiem sprawie.
Ludzie są ludźmi; chwile zapomnienia
Najlepsi mają; choć Kassjo go ranił,
1165(A ludzie w gniewie i własnych przyjaciół
Skrzywdzić gotowi) tego jestem pewny,
Że ten, co uciekł, musiał go obrazić
Nad wszelką miarę ludzkiej cierpliwości.
OTELLO
Znam ja cię, Jago; widzę, przez uczciwość
1170I przyjaźń, sprawy pragniesz zmniejszyć wagę,
Ocalić Kassja. Kassjo, choć cię kocham,
Od dziś nie jesteś moim porucznikiem.
Wchodzi Desdemona w gronie kobiet.
Patrz, moją miłość ze snu rozbudziłeś.
Będziesz przykładem.
DESDEMONA
OTELLO
Wszystko skończone; wróćmy do komnaty.
Montano, ran twych ja lekarzem będę.
Weźcie go! — Jago, zbież miasta ulice,
Uspokój ludzi, zbudzonych tą burdą.
1180Pójdź, Desdemono; żołnierza jest losem,
Sen balsamiczny wojny zrywać głosem.
Wychodzą wszyscy prócz Jaga i Kassja.
JAGO
Jakże, poruczniku, czy jesteś raniony?
KASSJO
JAGO
KASSJO
1185Dobre imię, dobre imię, dobre imię! O, straciłem moje dobre imię! Straciłem nieśmiertelną cząstkę samego siebie, a co zostało, jest bydlęce. — Moje dobre imię, Jago, moje dobre imię!
JAGO
1186Na uczciwość, myślałem, że jaką cielesną odniosłeś ranę: więcej jest w tym niebezpieczeństwa, niż w ranach dobrego imienia. Dobre imię, to puste i najwierutniejsze kłamstwo, zyskane często bez zasługi, a utracone bez winy. Nie utraciłeś wcale dobrego imienia, byleś tylko sam nie myślał, że je utraciłeś. Człowieku, alboż to nie ma sposobów odzyskania łaski generała? Odepchnął cię w paroksyzmie gniewu, więcej przez politykę, niż przez złośliwość, właśnie jak gdy kto chłosta swojego psa niewinnego, żeby przestraszyć lwa, króla zwierząt. Udaj się tylko do niego w prośby, a otrzymasz przebaczenie.
KASSJO
1187Wolałbym go raczej prosić o pogardę, niż oszukiwać tak dobrego naczelnika, narzucając mu lekkomyślnego pijanicę, nieroztropnego oficera. Upijać się! Paplać jak papuga! Bić się i kląć i hajdamaczyć! Kłócić się z własnym cieniem! O, ty niewidzialny duchu wina, jeśli nie masz dotąd nazwiska, niech cię nazwą diabłem!
JAGO
1188Za kimże to goniłeś z dobytym pałaszem? Co on ci zrobił?
KASSJO
JAGO
KASSJO
1191Przypominam sobie nawał wypadków, lecz wszystko jak we mgle; wiem, że była kłótnia, lecz nie pamiętam powodu. Oh, że też ludzie sami wlewają sobie w usta nieprzyjaciela, aby im rozum wykradał! Że też z radością, rozkoszą, weselem i dumą sami się przemieniamy w bydlęta!
JAGO
1192Ależ teraz jesteś zupełnie dobrze! Jakim sposobem wytrzeźwiałeś tak prędko?
KASSJO
1193Podobało się diabłu pijaństwa ustąpić miejsca diabłu gniewu. Jedna ułomność pokazuje mi drugą, abym sobą do szczętu pogardził.
JAGO
1194No, no, za surowym jesteś moralistą! W obecnym czasie, położeniu i stanie wyspy, pragnąłbym z serca, żeby się to nie było wydarzyło, ale skoro już raz tak są rzeczy, jak są teraz, staraj się je naprawić dla własnego dobra.
KASSJO
1195Gdybym zaniósł do niego prośbę o zwrócenie mi mojego stopnia, odpowie mi, żem pijak! Choćbym miał tyle ust co hydra, taka odpowiedź zamknęłaby mi wszystkie. Być rozsądnym człowiekiem, po chwili zostać wariatem, a wkrótce potem bydlęciem! O dziwy! Każdy kieliszek nad miarę jest przeklęty, a na jego dnie siedzi diabeł!
JAGO
Ba, ba! dobre wino dobre to i miłe stworzenie, byle dobrze użyte, nie wygaduj na nie dłużej. Bądź co bądź, dobry poruczniku, myślę, iż nie wątpisz o mojej przyjaźni.
KASSJO
1197Mam jej silne dowody. — Ja pijany!
JAGO
1198Ty, jak każdy żyjący człowiek może się upić przypadkiem. Powiem ci teraz, co masz zrobić. Żona naszego generała jest teraz generałem. Mogę tak mówić, bo on oddał i poświęcił się cały rozmyślaniu — uważaj! — i czci wszystkich jej przymiotów i wdzięków. Wyspowiadaj się jej szczerze, proś natrętnie, a ona ci pomoże odzyskać stracony stopień. Natura jej tak jest otwarta, tak dobra, tak przychylna, tak błogosławiona, że grzechem się jej zdaje przeciw własnej dobroci nie zrobić więcej niż to, o co jest proszoną. Proś ją, niech włoży łubki na złamaną przyjaźń między tobą a jej mężem, a zakładam się, o co zechcesz, że pęknięta miłość wasza zrośnie się silniej, niż była przedtem.
KASSJO
1199Dobrą mi dajesz radę.
JAGO
1200Przysięgam, że ją przynajmniej daję ze szczerej miłości i uczciwej przyjaźni.
KASSJO
1201Chętnie wierzę. Jutro rano pójdę z prośbą do cnotliwej Desdemony o wstawienie się za mną. Przepadłem bez nadziei, jeśli mnie ten krok zawiedzie.
JAGO
1202Na dobrej stanąłeś drodze. Dobranoc, poruczniku! Muszę teraz spieszyć na odwach.
KASSJO
Wychodzi.
JAGO
I kto mi powie, że jak łotr poczynam?
1205Wszak rada moja szczera i uczciwa,
I bez wątpienia najpewniej prowadzi
Do przebłagania wodza. Ją tak łatwo
Do każdej prośby uczciwej nakłonić!
Tkliwe jej serce tak jest dobrotliwe,
1210Jak dobroczynne są żywioły świata,
A jej tak łatwo pociągnąć Murzyna,
Choćby szło nawet o grzeszne odstępstwo
Od chrztu świętego i symbolów wiary!
On tak swą duszę w miłość jej uwikłał.
1215Że jej nietrudno wznosić i obalać
Wedle przywidzeń swoich, bo jej wola
Słabym rozumem jego jak Bóg rządzi.
Jestemże łotrem, jeśli daję radę,
Wiodącą Kassja niewątpliwą drogą
1220Do jego dobra? — Teologio piekieł!
Gdy szatan grzechy najczarniejsze knuje,
Naprzód niebieskie przybiera pozory,
Tak jak ja teraz. — Gdy uczciwy głupiec
Na swoją pomoc Desdemonę wzywa,
1225Ona gorąco do swego Murzyna
Wstawia się za nim, ja w uszy Otella
Wleję truciznę, że za Kassjem wzdycha
Dla nasycenia swoich żądz cielesnych.
Im silniej w jego wystąpi obronie,
1230Tym większą zbudzi w Murzynie nieufność,
A tak przetopię cnotę jej na smołę,
Z własnej dobroci jej siatkę udzierzgam,
W którą ich wszystkich połapię. — Rodrigo!
Wchodzi Roderigo.
Co mi nowego przynosisz, Rodrigo?
RODERIGO
1235Poluję ja tu, jak widzę, nie jak pies, który łapie, ale jak pies, który szczeka. Wydałem już prawie do ostatniego grosza moje pieniądze, a jak mi się zdaje, wszystko się na tym skończy, że za moje kłopoty nabędę trochę doświadczenia i wrócę do Wenecji z pustą kieszenią, lecz z odrobiną więcej rozumu.
JAGO
Jak jest ubogi człek bez cierpliwości!
Któż kiedy ranę uleczył od razu?
Wiesz, że działamy przez rozum, nie czary,
A rozum tylko z czasem się rozwija.
1240Źleż stoją rzeczy? Kassjo cię wygrzmocił,
Tyś trochą bólu Kassja zdegradował.
Choć wiele rzeczy w blasku słońca rośnie,
Co pierwej kwitło, dojrzeć pierwej musi.
Bądź więc cierpliwy. Na honor, już świta;
1245Rozkosz i praca godziny skracają.
Teraz, Rodrigo, wracaj do kwatery,
Wracaj! Niedługo dowiesz się o reszcie.
Wracaj, powtarzam!
Wychodzi Roderigo.
Dwie rzeczy mam zrobić:
1250Żonę za Kassjem do pani wyprawić —
O to nietrudno — a ja, z mojej strony,
Zręcznie Murzyna na stronę pociągnę,
A potem tak go wprowadzę, że znajdzie
Kassja z swą żoną. Droga to jest łatwa,
1255Niechże niedbalstwo planu nie zagmatwa!
Wychodzi.
AKT TRZECI
SCENA I
Przed zamkiem.
Wchodzi Kassjo i Muzykanci.
KASSJO
Tu mi zagrajcie — zapłacę wam trudy —
Krótko, na dobry dzień generałowi.
Muzyka. Wychodzi Błazen z pałacu.
BŁAZEN
1258Cóż to, panowie, czy wasze instrumenta były w Neapolu, że tak przez nos gadają?
MUZYKANT
Co, mospanie? Jak to rozumiesz?
BŁAZEN
1260Mniejsza, jak to rozumiem; ale weź te pieniądze dla was przeznaczone. Muzyka wasza tak przypadła do smaku generałowi, że zaklina was na waszą dla niego miłość, abyście nie robili więcej hałasu.
MUZYKANT
Dobrze, panie, przestaniemy.
BŁAZEN
1262MuzykaJeśli macie jaką muzykę, której nie słychać, to i owszem, prosimy o nią; ale jak powiadają, generał nasz nie bardzo się troszczy o słuchanie muzyki, którą słychać.
MUZYKANT
1263Nie mamy takiej muzyki.
BŁAZEN
1264Więc zapakujcie do miecha wasze piszczałki i w drogę! Dalej, rozpłyńcie się w powietrze i zgińcie!
Muzyka wychodzi.
KASSJO
1265Czy słyszysz, poczciwy mój przyjacielu?
BŁAZEN
1266Nie, nie słyszę twojego poczciwego przyjaciela, ale słyszę ciebie.
KASSJO
1267Jeśli łaska, schowaj na teraz te koncepta. Oto jest biedny dukat dla ciebie. Jeśli szlachcianka, która towarzyszy żonie generała, jest już na nogach, powiedz jej, że niejaki Kassjo błaga ją o chwilę rozmowy. Czy zrobisz to?
BŁAZEN
1268Już jest na nogach, panie, a byle zechciała nóg tych użyć, żeby przyjść do ciebie, zobaczę, jak by ją o tym zawiadomić.
KASSJO
Idź zobacz, dobry mój przyjacielu.
Wychodzi Błazen. — Wchodzi Jago.
JAGO
KASSJO
Nie, już świtało, gdyśmy się rozeszli.
Przebacz, że śmiałem do żony twej posłać,
Bo chcę ją prosić, bym mógł za jej wpływem
1275Chwilę z cnotliwą Desdemoną mówić.
JAGO
Czekaj, natychmiast przyślę ją do ciebie,
Sam zaś Murzyna usunę ci z drogi,
Żebyś swobodnie cały twój interes
Mógł jej przedstawić bez wszelkiej obawy.
Wychodzi.
KASSJO
1280Z serca dziękuję. Jeszcze nie spotkałem
Z lepszym, poczciwszym sercem Florentczyka.
Wchodzi Emilia.
EMILIA
Dzień dobry, Kassjo! Mocno ubolewam
Nad twym nieszczęściem; wszystko się naprawi.
Wódz o tej sprawie z żoną teraz mówi;
1285Ona cię broni, Murzyn odpowiada,
Żeś ranił męża z wielkim tu znaczeniem
I wielkim wpływem, że cię przez roztropność
Oddalić musiał, ale, że cię kocha,
Że miłość jego i bez protektorów
1290Pierwszą sposobność uchwyci bez zwłoki,
Aby cię wrócić do dawnego stopnia.
KASSJO
Błagam cię, pani, jeśli się to zgadza
Z przyzwoitością, jeśli to być może,
Wyproś mi chwilę rozmowy sam na sam
1295U Desdemony.
EMILIA
Chodź ze mną do zamku,
A znajdziem sposób, abyś mógł jej śmiało
Serce otworzyć.
KASSJO
Wychodzą.
SCENA II
Pokój w zamku.
Wchodzą: Otello, Jago i Służba.
OTELLO
1300Te listy, Jago, oddaj sternikowi,
Niech służby moje senatowi złoży.
Chcę teraz zwiedzić forteczne roboty,
Tam przyjdziesz do mnie.
JAGO
OTELLO
1305Czy chcecie ze mną iść do cytadeli?
SZLACHCIC
Jesteśmy, wodzu, na twoje rozkazy.
Wychodzą.
SCENA III
Przed zamkiem.
Wchodzą: Desdemona, Kassjo i Emilia.
DESDEMONA
Dobry mój Kassjo, nie wątp ani chwilę,
Że zrobię wszystko, co w mej będzie mocy.
EMILIA
Zrób, pani. Mąż mój nad tym ubolewa,
1310Jak gdyby sprawa jego własną była.
DESDEMONA
Uczciwy człowiek. Bądź pewny, mój Kassjo,
Że pragnę męża mojego i ciebie
Widzieć, jak dawniej, w przyjaźni i zgodzie.
KASSJO
Szlachetna pani, jaki bądź los czeka
1315Michała Kassjo, on zawsze zostanie
Twym najwdzięczniejszym, najwierniejszym sługą.
DESDEMONA
Wiem i dziękuję. Kochasz mego męża,
Znasz go od dawna, i wierzaj mi, Kassjo,
Że nigdy jego oziębłość ku tobie
1320Nie przejdzie granic politycznych względów.
KASSJO
Lecz ach, o pani, wszak względy te mogą
Lub trwać tak długo, albo też się karmić
Tak delikatną trawą, tak wodnistą,
Okoliczności tak je przewlec mogą,
1325Że gdy mój stopień kto inny posiędzie,
Wódz mej miłości i usług zapomni.
DESDEMONA
O, nie myśl o tym. Tu, wobec Emilii,
Bądź pewny, że gdy przyjaźń raz ślubuję,
1330Spełnię przyjaźni wszystkie powinności.
Lub bezsennością ułaskawię męża,
Prośbą wynudzę, albo mu zamienię
Łoże na szkołę, stół na konfesjonał,
Zaprawię wszystkie jego zatrudnienia
1335Kassja prośbami. Więc przestań się trwożyć,
Bo wprzódy umrze twoja protektorka,
Nim twoją sprawę puści w zapomnienie.
Otello i Jago pokazują się w odległości.
EMILIA
KASSJO
DESDEMONA
1340Nie, zostań, słuchaj, co będę mówiła.
KASSJO
Pani, nie teraz. Nie jestem dziś zdolny
Przemówić słowa w własnej mojej sprawie.
DESDEMONA
Wychodzi Kassjo.
JAGO
OTELLO
JAGO
Panie, nic — lub jeśli — nie wiem.
OTELLO
Czy to nie Kassjo od żony mej odszedł?
JAGO
Kassjo, mój wodzu? Nie mogę przypuścić,
Aby się Kassjo jak zbrodniarz wykradał
1350Na twoje przyjście.
OTELLO
Zdaje mi się jednak,
Że to był Kassjo.
DESDEMONA
Dzień dobry, mój mężu!
W porę przychodzisz, właśnie co mówiłam
1355Z człowiekiem, który ma prośbę do ciebie,
Którego twoja zabija niełaska.
OTELLO
DESDEMONA
O twym poruczniku.
Dobry mój mężu, jeśli mam u ciebie
1360Choć trochę łaski, chociaż trochę wpływu,
Daruj mu, przyjmij jego przeproszenie.
Bo jeśli Kassjo nie kocha cię szczerze,
Grzeszy z umysłu
[24], nie przez nieświadomość,
Nie znam się wcale na uczciwej twarzy.
1365Racz go przywrócić.
OTELLO
DESDEMONA
On, a tak smutny, tak upokorzony,
Że mi część smutku swojego zostawił.
I ja z nim cierpię. Przywołaj go, drogi.
OTELLO
1370Nie teraz, moja słodka; innym czasem.
DESDEMONA
OTELLO
Jak można najprędzej,
Dla twej miłości.
DESDEMONA
OTELLO
1375Nie, nie dziś wieczór.
DESDEMONA
OTELLO
Jutro nie w domu, ale w cytadeli
Z oficerami twierdzy obiaduję.
DESDEMONA
Więc jutro wieczór, lub we wtorek rano,
1380Albo w południe, lub we wtorek wieczór,
Lub, co najgorsza, choć we środę rano.
Powiedz mi, kiedy; ale czas, mój drogi,
Niech nie przechodzi trzech dni. On żałuje
Za błąd swój, który w moim biednym sądzie —
1385Gdyby, jak mówią, rygor nie wymagał
Czasem najlepszych kary dla przykładu —
Ledwo że wart jest prywatnej nagany.
Kiedyż ma wrócić? Powiedz mi, Otello.
Ja nie wiem, nie wiem, o co byś mnie prosił,
1390Co bym odmówić mogła, lub się wahać
Tak jak ty teraz. Jak to? Michał Kassjo,
Co był miłości twojej powiernikiem,
Stronę twą trzymał, jeślim kiedy słowo
Niechętne rzekła, jegoż mi tak trudno
1395Do twojej łaski przywrócić? O, ja bym —
OTELLO
Dość na tym, droga, kiedy chce, niech przyjdzie,
Nic ci odmówić nie mogę.
DESDEMONA
Otello,
To nie jest łaska, to jest, jakbym chciała
1400Prosić cię, żebyś rękawiczki nosił,
Zdrowy jadł pokarm, strzegł się przeziębienia,
I robił wszystko, co dobre dla ciebie.
O, gdy czas przyjdzie, w którym się odwołam
Prawdziwie do twej miłości, Otello,
1405Będzie to prośba ważna, jej spełnienie
Trudne i groźne.
OTELLO
Nic ci nie odmówię.
A za to, teraz, proszę cię, na chwilę
Dozwól mi, żebym sam z sobą pozostał.
DESDEMONA
1410Jaż bym odmówić miała? Nie, bądź zdrowy!
OTELLO
Bądź zdrowa! Wkrótce pośpieszę do ciebie.
DESDEMONA
Idźmy, Emilio. Rób, jak ci chęć przyjdzie,
A zawsze znajdziesz posłuszną mnie żoną.
Wychodzi z Emilią.
OTELLO
Drogie stworzenie! — Niech zginę, jeżeli
1415Nie kocham ciebie; gdy przestanę kochać,
Świat w chaos wróci!
JAGO
OTELLO
JAGO
Czyli Michał Kassjo
1420Wiedział cokolwiek o twojej miłości,
Gdyś się o rękę pani swojej starał?
OTELLO
Wiedział o wszystkim. Dlaczego się pytasz?
JAGO
Tylko ażeby myśl mą zaspokoić —
I nic, nic więcej!
OTELLO
JAGO
Nie byłbym sądził, że o wszystkim wiedział.
OTELLO
Wiedział, i nieraz był mi pośrednikiem.
JAGO
OTELLO
Tak, pewno. Co w tym złego widzisz?
1430Alboż on nie jest uczciwy?
JAGO
OTELLO
Tak jest, uczciwy, uczciwy!
JAGO
OTELLO
1435Jaka myśl jest twoja?
JAGO
OTELLO
Moja myśl, wodzu? Czemuż mnie powtarzasz,
Jak gdyby potwór jaki był w twej myśli,
Zbyt szpetny, aby na światło go wywieść.
1440Masz coś na myśli; słyszałem, jak rzekłeś,
Kiedy od żony mojej Kassjo odszedł:
Tego nie lubię! — i czegoż nie lubisz?
Gdym ci powiedział, że był mi pomocą
W moich zalotach, czy tak? zawołałeś,
1445I pomarszczyłeś, ściągnąłeś brwi twoje,
Jak gdybyś wtedy w mózgu twoim zamknął
Myśl jakąś straszną. Jeżeli mnie kochasz,
Myśl mi tę otwórz.
JAGO
OTELLO
1450Wierzę, że kochasz, a wiedząc zarazem
Żeś uczciwości i przyjaźni pełny,
Że ważysz słowa, nim je z piersi wypchniesz,
Twoje przestanki tym bardziej mnie trwożą,
Bo te oznaki w przeniewierczym łotrze
1455Zwykłą są sztuką, w człeku sprawiedliwym
Są ono skargą mimowolną serca,
Które wzruszenia utaić nie może.
JAGO
Co do Michała Kassjo, ja bym przysiągł
Że on, jak sądzę, uczciwy jest człowiek.
OTELLO
JAGO
Ludzie by powinni
Być, czym się zdają, lub bodajby nigdy,
Czym nie są, tym się i zdawać nie mogli!
OTELLO
Tak, ludzie winni być, czym się być zdają!
JAGO
1465Dlatego sądzę, że Kassjo uczciwy.
OTELLO
Nie, nie, coś więcej jeszcze w tym się kryje.
Mów proszę do mnie, jak do własnej myśli,
Jak sam do siebie, i daj, proszę ciebie,
Najgorszej myśli najgorsze nazwisko.
JAGO
1470Daruj mi, panie. Choć moja powinność
Zawsze ci z wiernym służyć posłuszeństwem,
W czym i niewolnik jest wolny. Myśl moją
Otworzyć! Powiedz, że fałszywa, podła.
1475Jestżeli pałac, gdzie się płaz obrzydły
Nie wczołga czasem? Gdzie jest pierś tak czysta,
Gdzie by występne czasem podejrzenie
Nie zasiadało do sądu pospołu
Z godziwą myślą?
OTELLO
1480A więc się sprzysięgasz
Na przyjaciela, Jago, skoro myśląc,
Że pokrzywdzony, jednak ucho jego
Dla myśli twoich obcym pozostawiasz.
JAGO
Błagam cię, panie — ja bowiem, mój wodzu,
1485Mylę się może w moich przypuszczeniach.
Wyznaję, plagą to mojej natury
Śledzić występki; często ma nieufność
Tam błędy widzi, gdzie ich wcale nie ma.
W twej więc mądrości nie przywięzuj wagi
1490Do słów człowieka, co tak błędnie widzi;
Na tak niepewnej i wątłej podstawie
Nie buduj sobie gmachu niepokoju.
Ni się to z twoim pokojem i szczęściem,
Ni się to zgadza z moją uczciwością,
1495Z moim honorem i moim rozsądkiem
Myśl ci mą odkryć.
OTELLO
JAGO
Bo dobre imię w mężu i kobiecie
Najkosztowniejszy to klejnot ich duszy.
1500Kto kradnie złoto, kradnie coś — nic — metal,
Który jest jego, był moim, przede mną
Służył tysiącom; ale dobre imię
Kto mi wykrada, sam się nie zbogaca,
A mnie prawdziwie ubogim zostawia.
OTELLO
1505Muszę znać myśli twoje.
JAGO
Nie, nie będziesz,
Choćbyś miał serce moje w twoim ręku,
Ani też będziesz, póki mam je w piersiach!
OTELLO
JAGO
1510O mój wodzu, strzeż się, strzeż zazdrości,
Zielonookiej potwory, co sama
Z swej szydzi strawy! Mąż, choć oszukany,
Choć losu swego pewny, szczęsny żyje,
Jeśli nie kocha swojej krzywdzicielki;
1515Lecz potępieńca godziny ten pędzi,
Kto wątpiąc kocha, nie wierzy a kocha!
OTELLO
JAGO
Nędzarz, gdy przestał na swoim,
Dość jest bogaty, lecz skarby bez granic
1520Są tak, jak zima, ubogie dla tego,
Którego ciągle trwoży myśl ubóstwa.
Boże, strzeż braci moich od zazdrości!
OTELLO
Po co to wszystko? Alboż ty przypuszczasz,
Że ja bym życie zazdrości chciał pędzić?
1525Co chwila nowym liczyć podejrzeniem
Zmiany księżyca? Wątpić raz, jest dla mnie
Raz postanowić. Przemień mnie na kozła,
Jeśli do duszy mej otworzysz przystęp
Twym podejrzeniom, czczym jak bańki wodne.
1530Ten mnie zazdrosnym nie zrobi, co mówi,
Że żona moja piękna i wesoła,
Lubi śpiew, uczty, tańce, towarzystwo:
Tam, gdzie jest cnota, wszystko jest cnotliwe.
Ani dla małej wartości mej będę
1535Stwarzał obawy i powątpiewania,
Boć miała oczy, mnie przecie wybrała.
Wprzódy chcę widzieć, niźli wątpić zacznę;
Gdy zwątpię, dowiedź, a z dowodem razem
Precz lub z miłością, albo precz z zazdrością!
JAGO
1540Cieszę się z tego; teraz się nie lękam
Dowieść ci mojej wiary i miłości.
Słuchaj, co w usta powinność mi kładzie;
Jeszcze nie mówię wcale o dowodach;
Uważaj bacznie żonę twoją z Kassjem,
1545Ani zbyt ufnie, ni zbyt podejrzliwie,
Nie chciałbym, żeby twą szlachetną dobroć
Zdradą płacono; miej czujne źrenice.
Znam dobrze miasta naszego zwyczaje:
Weneckie panie pokazują gwiazdom
1550Figle, troskliwie ukrywane mężom;
Ich też sumieniem nie jest nie popełnić,
Ale utaić.
OTELLO
JAGO
Pojmując ciebie, ojca oszukała;
1555Gdy się zdawała spojrzeń twoich lękać,
Wtedy je właśnie kochała najwięcej.
OTELLO
JAGO
Dobrze; ona, co tak młoda,
Mogła swym licom pozory te nadać,
1560I ojca ślepym jak sowa uczynić,
Tak ślepym, że w tym czary jakieś widział —
Ale źle robię: wodzu, racz wybaczyć
Zbytek miłości.
OTELLO
JAGO
1565Widzę, że słowa moje na twej myśli
Wrażenie robią.
OTELLO
JAGO
Zda mi się jednak, wodzu, że zrobiły.
Mam też nadzieję, że, co powiedziałem,
1570Weźmiesz za dowód mej szczerej przyjaźni.
Ale spostrzegam, że jesteś wzruszony —
Tylko cię proszę, słów mych nie naciągaj
Do rozleglejszych przypuszczeń i wniosków,
Jak podejrzenie.
OTELLO
JAGO
Gdybyś naciągał, wtedy mowa moja
Zgubne by tylko osiągnęła skutki,
Do których myśli moje nie zmierzały.
Kassjo jest moim zacnym przyjacielem —
1580Lecz, panie, widzę, że jesteś wzruszony.
OTELLO
Nie — nie, nie bardzo! — myślę, że cnotliwa
Jest Desdemona —
JAGO
Niech długo tak żyje!
I ty, o wodzu, długo żyj z tą myślą!
OTELLO
1585A przecie, jakże natura zbłąkana —
JAGO
Ach, tu sęk właśnie; bo otwarcie powiem,
Ozięble widzieć mnogich zalotników
Własnego miasta; urody i stopnia,
Odrzucić związki, do których, jak widzim,
1590Wszystko w naturze ciągnie mimowolnie,
Jasnym jest znakiem woli wyuzdanej,
Nienaturalnych i potwornych myśli.
Przebacz; nie mówię w moim przypuszczeniu
O niej wyraźnie, choć lękać się mogę,
1595Że myśl jej, sądem lepszym kierowana,
Zechce cię z dziećmi swej ziemi porównać,
I — i — żałować.
OTELLO
Bądź zdrów, bądź zdrów, Jago!
Powiedz mi więcej, gdy się więcej dowiesz.
1600I żonie powiedz, niech na nią ma oko.
Zostaw mnie, Jago.
JAGO
Chce odchodzić.
OTELLO
Po com się żenił? — Uczciwy to człowiek
A bez wątpienia on wie, widzi więcej,
1605Daleko więcej, niźli mi objawił.
JAGO
wracając:
Panie, ja chciałbym, ja śmiałbym cię prosić
Rzecz tę na teraz czasowi zostawić;
I choć jest słuszna, byś przywrócił Kassja,
Bo bez wątpienia ma zdolność po temu,
1610Gdybyś chciał jednak przywrócenie odwlec,
Będziesz mógł poznać myśl jego i środki.
Zważaj, czy ona prośbę jego wspiera
Z ciągłym, upartym, gwałtownym natręctwem —
Wiele stąd będzie wnieść można. Tymczasem
1615Myśl, że zbyt jestem w sądzie popędliwy,
Jak mam przyczyny lękać się, że jestem;
Miej za niewinną Desdemonę, błagam.
OTELLO
Bądź pewny, będę umiał się miarkować.
JAGO
A więc raz jeszcze żegnam cię, mój wodzu.
Wychodzi.
OTELLO
1620Uczciwość jego przechodzi granice,
A doświadczoną myślą sprawy ludzkie
Zna i przenika. Jeżeli ją znajdę
Błędnym sokołem, chociażby jej dłużec
Był do mojego przyczepiony serca,
1625Pognam ją świstem, z wiatrami ją puszczę,
Na los niech leci
[25]! Może, żem jest czarny,
Jak salonowiec nie umiem z pieszczotą
Słów cedzić słodkich, lub żem się pochylił
Na lat dolinie — ale mniejsza o to —
1630Ona mnie zwiodła, a gardzić nią odtąd
Ulgą mi będzie.
ZazdrośćO klątwo małżeństwa!
Czemuż tych słodkich stworzeń się możemy
Panami mienić, a nie mamy siły
Żądz ich okiełznać! Lepiej być ropuchą,
1635Karmić się wieży zapadłej wilgocią,
Niż jeden kątek istot ukochanych
Innym zostawić. To wielkości plaga,
Że los jej sroższy, twardszy od nędzarzy;
To przeznaczenie jak śmierć nieodzowne:
1640Dwurożna plaga wtedy już nam grozi,
Gdy nam dzień pierwszy wschodzi. Otoż ona.
Wchodzą: Desdemona i Emilia.
Ona fałszywa! Więc się niebo samo
Urąga sobie! Nie, wierzyć nie mogę!
DESDEMONA
Dobry Otello, obiad już gotowy;
1645Zacni wyspiarze, których zaprosiłeś
Czekają na cię.
OTELLO
DESDEMONA
Czemu tak słabym, cichym mówisz głosem?
Czyś chory?
OTELLO
1650Czuję niezwykły ból głowy.
DESDEMONA
Skutek niewczasu; ale za godzinę
Ból ten ustanie; skronie tylko twoje
Pozwól mi ścisnąć.
OTELLO
Odwięzuje chustkę i upuszcza.
1655Daj pokój, proszę. Śpieszmy się do gości.
DESDEMONA
O jak mi smutno, że cierpisz, mój drogi!
Wychodzą: Desdemona i Otello.
EMILIA
Szczęście, że chustkę tę znalazłam przecie;
To jej pamiątka pierwsza od Murzyna,
A mąż mój dziwak więcej niż sto razy
1660Prosił, nalegał, żebym ją wykradła;
Nie mogłam dotąd, Desdemona bowiem
Tak dar ten kocha, bo on ją zaklinał,
Aby go wiecznie przy sobie nosiła,
Że chustkę ciągle przy sercu swym trzyma,
1665Ciągle całuje, ciągle z nią rozmawia.
Z chustki dla męża wyhaftuję wzorek;
Co z nią chce zrobić, o tym Bóg wie tylko,
Ja przywidzeniom jego zadość czynię.
Wchodzi Jago.
JAGO
Cóż to? O czymże dumasz tak samotnie?
EMILIA
1670Tylko nie gderaj, bo mam coś dla ciebie.
JAGO
Coś dla mnie? Wierzę, masz, o co nie trudno.
EMILIA
JAGO
EMILIA
Tylko? I nic więcej?
1675A cóż byś teraz dał mi za tę chustkę?
JAGO
EMILIA
Co, za jaką chustkę?
Murzyna pierwszy dar swej Desdemonie,
Którąś tak często wykraść nakazywał.
JAGO
EMILIA
Nie, z rąk Desdemony
W mej obecności upadła przypadkiem,
I mam ją; widzisz?
JAGO
EMILIA
1685Co z nią chcesz zrobić? Czemu tak natrętnie
Nagliłeś o nią?
Jago
EMILIA
Jeśli przyczyna nie jest wielkiej wagi,
Zwróć mi ją, proszę. Biedna moja pani!
1690Gdy jej nie znajdzie, gotowa oszaleć.
JAGO
Mów, że nic nie wiesz; chustka mi potrzebna.
Zostaw mnie teraz.
Wychodzi Emilia.
Bez zwłoki tę chustkę
Podrzucę w domu Kassja, tam ją znajdzie.
1695Wszak małe, lekkie jak wietrzyk drobnostki
W oczach zazdrosnych mają wagę tekstu
Z Pisma Świętego. Może się to przydać.
Murzyn zaczyna czuć wpływ mej trucizny:
Te niebezpieczne myśli są trucizną,
1700Której smak naprzód ledwo czuć się daje,
Ale działając z wolna, krew jak miny
Siarczane pali. A więc, jak mówiłem —
Lecz patrz, nadchodzi! Mak ni mandragora
[26],
Ani napoje senne całej ziemi
1705Do oczu twoich słodkich snów nie wrócą,
Któreś miał wczora.
Wchodzi Otello.
OTELLO
JAGO
Co, generale? Nie myśl więcej o tym.
OTELLO
Precz, precz, tyś serce me ujął w tortury!
1710Przysięgam, lepiej wiele być zwiedzionym,
Niż wiedzieć o tym mało.
JAGO
OTELLO
Czułżem rozkosze ukradzione przez nią?
Jam ich nie widział, nie myślałem o nich;
1715Spałem spokojny, byłem wesół, Kassja
Całunków na jej ustach nie znalazłem.
Komu skradzionych nie potrzeba skarbów,
Nie mów mu o nich, nie jest okradziony.
JAGO
Z boleścią słucham słów twoich, mój wodzu.
OTELLO
1720
ZazdrośćByłbym szczęśliwy, gdyby obóz cały,
Cały, kosztował jej słodkiego ciała,
Bylem nie wiedział o tym! Lecz, ach! teraz
Spokojna myśli, na wieki bądź zdrowa!
Wojsk pływające pióra, groźna wojno,
1725Dla której duma cnotą, bądźcie zdrowe!
Bądźcie mi zdrowe, rżące me rumaki,
I głośna trąbko, i rycerskie bębny,
Ostra piszczałko, królewskie sztandary,
Chwało, przepychu, cała dumo wojny!
1730I wy, o działa, których groźne gardła
Nieśmiertelnego Jowisza głos straszny
Naśladowały, bywajcie mi zdrowe!
Otella praca skończona na wieki!
JAGO
Byćże to może? Mój panie, mój wodzu —
OTELLO
1735Podlcze, myśl, żebyś dowiódł jej niewiary,
Myśl, żebyś dowiódł, naocznie mi dowiódł,
Chwytając go:
Lub, klnę się na mą nieśmiertelną duszę,
Byłoby lepiej psem ci się urodzić,
Niż spotkać moją wściekłość rozbudzoną!
JAGO
1740Czy aż do tego przyszło?
OTELLO
Pokaż mi to,
Albo przynajmniej tak mi tego dowiedź,
By nie zostało dziurki, szparki jednej
Dla wątpliwości, lub biada ci, biada!
JAGO
OTELLO
Jeśli ją potwarzasz,
Jeśli mnie męczysz, przestań się już modlić,
Grozę do grozy przyrzucaj, twe zbrodnie
Niech ziemi trwogę, niebu łzy wycisną,
1750Bo do twojego potępienia więcej
Nic już nie dodasz!
JAGO
O ratuj mnie, Boże!
Jestżeś człowiekiem? Maszże zmysły, duszę?
Wodzu, Bóg z tobą! Odbierz godność moją.
1755Głupcze, uczciwość twoja jest twą zbrodnią!
Potworny świecie! Pamiętaj, pamiętaj,
Że niebezpiecznie uczciwą iść drogą!
Od dzisiaj, wodzu, dzięki twej nauce,
Nie znam przyjaciół, skoro miłość rodzi
1760Takie owoce.
OTELLO
Czekaj! Może jesteś
Uczciwym człekiem.
JAGO
Winienem być mądrym,
Uczciwe głupstwo traci swój zarobek.
OTELLO
1765Na niebo, myślę, że ona jest czystą,
I znowu myślę, że nie jest; raz myślę,
Żeś jest uczciwym i znowu, żeś nie jest!
Dowiedź mi tego! Jej imię tak świeże,
Jak twarz Diany, teraz jest tak czarne,
1770Jako twarz moja. Jeżeli są stryczki,
Noże, trucizna, ogień, wód głębiny,
Nie zniosę tego! Gdybym miał dowody!
JAGO
Spostrzegam, panie, toczy cię namiętność;
Żałuję teraz, że ją rozbudziłem.
1775Chciałbyś dowodów?
OTELLO
Chciałbym? Mieć je muszę!
JAGO
I możesz. Ale jakich chcesz dowodów?
Chceszli być widzem i oczy roztwierać,
Kiedy ją Kassjo —
OTELLO
1780Śmierć i potępienie!
O!
JAGO
Trochę trudno będzie ich nakłonić,
Żeby ci takie dali widowisko.
Wtrąć ich do piekła, jeśli tak ich kiedy
1785Inne jak własne zobaczą źrenice.
I cóż więc? Dobrze, gdzie szukać dowodów?
Niepodobieństwo, żebyś to mógł widzieć,
Chociażby byli jak małpy gorący,
Krewcy, jak kozły, a jak wilki w trui
1790Lubieżni, jak chłop pijany wszeteczni.
Ale, powtarzam, gdy okoliczności,
Wiodące prostą ku drzwiom prawdy drogą,
Wystarczą tobie, te możemy znaleźć.
OTELLO
Daj mi żyjący dowód jej niewiary!
JAGO
1795Nowy ten urząd nie jest mi do smaku,
Ale w tę sprawę raz już uwikłany,
Przez moją przyjaźń i głupią uczciwość,
Muszę iść dalej.
ZdradaPrzed kilkoma dniami
Kassjo noc spędził w jednym ze mną łóżku —
1800Ja z bólu zębów oka nie zmrużyłem —
Są pewni ludzie niespokojnej duszy,
Co przez sen czasem o sprawach swych mruczą:
Takim jest Kassjo. Tej nocy słyszałem,
Jak przez sen mówił: „Słodka Desdemono,
1805Bądźmy ostrożni, tajmy naszą miłość!”
Potem dłoń moją chwycił, ściskał, mówiąc:
„Słodkie stworzenie!” Potem mnie całował,
Jakby chciał wyrwać z korzeniem całunki
Na moich ustach rosnące; założył
1810Nogę na nogę, wzdychał i całował,
Mówiąc: „Przeklęty los ten, który ciebie
Dał Murzynowi!”
OTELLO
JAGO
OTELLO
1815Lecz sen, który zdradza
Czyn dokonany. Chociaż to sen tylko,
Dowód to wielki.
JAGO
A może dopomóc,
Poprzeć dowody, które podejrzenia
1820Słabo stwierdzają.
OTELLO
JAGO
Lecz bądź ostrożny; nie widzimy czynu;
Może być jeszcze niewinną. — Lecz powiedz,
Czyś kiedy w ręku żony twojej widział
1825Chustkę, na której szyte są poziomki?
OTELLO
Ta chustka była pierwszym moim darem.
JAGO
Ha! nie wiedziałem; lecz podobną chustką,
A jestem pewny, że była twej żony —
Widziałem, Kassjo pot ocierał z czoła.
OTELLO
JAGO
Czy ta albo nie ta,
Chustka jej była i przeciw niej świadczy.
OTELLO
Bodaj niewolnik miał w piersiach żyć tysiąc!
Jedno za mało, mało dla mej zemsty.
1835Widzę, że wszystko prawda. — Patrzaj, Jago,
Miłość mą całą tak puszczam z wiatrami —
I już jej nie ma! —
Z podziemnych pieczar powstań, czarna zemsto!
Miłości, ustąp korony i tronu
1840W mym sercu, ustąp wściekłej nienawiści!
Wezdmij się, piersi, bo jesteś ciężarną
Padalców żądłem!
JAGO
OTELLO
JAGO
1845Cierpliwość, powtarzam!
Twoja myśl jeszcze przemienić się może.
OTELLO
O nigdy, Jago! Jak Pontyjskie morze,
Którego pchnięte lodowate wody
Nie czują nigdy odstępnego biegu,
1850Do Helespontu wiecznym płyną prądem,
Tak myśl ma krwawa kroku nie odwróci,
Nigdy do cichej miłości nie spłynie,
Póki jej straszna zemsta nie pochłonie!
Klęka.
Teraz przez niebo to jasne nad głową,
1855Pomny świętości wykonanych ślubów,
Teraz przysięgam —
JAGO
Klęka.
Bądźcie mi świadkiem wy, światła niebieskie,
I wy, żywioły, świat ten ściskające,
1860Bądźcie świadkami, gdy Jago poświęca
Swój dowcip, serce, ramion swoich siłę
Pokrzywdzonego Otella usłudze!
Choćby mi wydał najkrwawsze rozkazy,
Sumienie moje zgryzoty nie znajdzie,
1865Aby mnie wstrzymać.
OTELLO
Miłość twą przyjmuję,
Nie czczą podzięką, ale chętnym sercem,
I bez przewłoki na próbę ją stawiam.
Powiedz mi, Jago, nim dzień trzeci minie:
1870Kassjo nie żyje.
JAGO
Przyjaciel mój umarł,
Umarł z twej woli. Lecz niech ona żyje.
OTELLO
O, z nierządnicą do piekła! Do piekła!
Pójdź ze mną, Jago, musimy wynaleźć
1875Śmierć jaką nagłą dla pięknego czarta.
A teraz jesteś moim porucznikiem.
JAGO
Wodzu, na zawsze jestem twoim sługą.
Wychodzą.
SCENA IV
Sala w pałacu.
Wchodzą: Desdemona, Emilia i Błazen.
DESDEMONA
Hej, błazenku, czy wiesz, gdzie się kryje Kassjo?
BŁAZEN
Nie śmiałbym powiedzieć, że się gdziekolwiek kryje.
DESDEMONA
BŁAZEN
1881Boć to żołnierz, a powiedzieć o żołnierzu, że się kryje, to pachnie sztyletem.
DESDEMONA
Więc dobrze, czy wiesz, gdzie mieszka?
BŁAZEN
1883Powiedzieć ci, gdzie mieszka, byłoby ogłosić się łgarzem.
DESDEMONA
BŁAZEN
1885Bo nie wiem, gdzie mieszka, musiałbym więc wymyśleć mieszkanie, a mówiąc, że tam mieszka, omieszkałbym prawdzie.
DESDEMONA
1886Czy nie mógłbyś się o niego wypytać, wywiedzieć się o nim od ludzi?
Błazen
1887 Będę o niego świat katechizował, to jest robił pytania, a przyniosę odpowiedź, jaką dostanę.
DESDEMONA
1888Poszukaj go, powiedz mu, niech tu przyjdzie, dodaj, że wymogłam na mężu przebaczenie dla niego i mam nadzieję, że wszystko skończy się szczęśliwie.
BŁAZEN
1889Sprawa nie przechodzi granic ludzkiego rozumu, spróbuję, czy mi się uda.
Wychodzi.
DESDEMONA
1890Gdzie bym tę chustkę zgubiła, Emilio?
EMILIA
DESDEMONA
Prawdziwie, wolałabym zgubić
Kieskę dublonów. Gdyby mąż mój nie był
Szlachetnej myśli, obcy nikczemności
1895Właściwej wszystkich zazdrośników sercom,
Ta strata chustki zbudzić by w nim mogła
Złe podejrzenia.
EMILIA
DESDEMONA
Nie. Zda się słońce, pod którym się rodził,
1900Wyssało z niego zazdrość do kropelki.
EMILIA
DESDEMONA
Teraz go nie puszczę,
Dopóki Kassja do łaski nie wróci.
Wchodzi Otello.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
Daj mi twoją rękę.
1910Jak widzę, pani, ręka jest wilgotna.
DESDEMONA
Nie czuła wieku, nie znała cierpienia.
OTELLO
To płodność znaczy, serce szczodrobliwe.
Ręka wilgotna, gorąca. Ta ręka
Wymaga postu, modlitw, samotności,
1915Utrapień ciała i ćwiczeń pobożnych;
Siedzi tam diabeł młody a gorący,
Który do buntu zbyt tylko pochopny.
Dobra to ręka, ręka szczodrobliwa!
DESDEMONA
Tak możesz śmiało powiedzieć, Otello,
1920Boć ci ta ręka serce me oddała.
OTELLO
O, hojna ręka! Dawniej zwykle serca
Dawały rękę; wedle nowej mody
Ręka bez serca.
DESDEMONA
Tego nie rozumiem.
1925Lecz wróćmy, mężu, do twej obietnicy.
OTELLO
Drogie kurczątko, jakiej obietnicy?
DESDEMONA
Wezwałam Kassja do rozmowy z tobą.
OTELLO
Jakże mi katar okrutnie dokucza!
Daj mi twą chustkę.
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
1935To bardzo źle robisz.
Mej matce dała chustkę tę Cyganka,
Która przez czary mogła w myślach czytać,
Mówiąc, że póki chustkę tę zatrzyma,
Ojciec mój będzie w miłości jej wierny;
1940Jeśli ją straci, lub da w podarunku,
Mój ojciec od niej swe odwróci serce,
Pogoni myśli do nowych miłostek.
W godzinę śmierci matka mi ją dała,
I zaleciła, jeśli pojmę żonę,
1945Dać jej tę chustkę. Spełniłem jej rozkaz.
Strzeżże jej pilnie, strzeż jej jak twych źrenic;
Dać ją lub stracić byłoby nieszczęściem,
Któremu nie ma równego na ziemi.
DESDEMONA
OTELLO
1950Powiedziałem prawdę.
Jest w jej tkaninie siła czarodziejska;
Sybilla, która zliczyła na ziemi
Dwieście obiegów koła słonecznego,
W szale wieszczego natchnienia ją szyła;
1955Jedwab był snuty z zaklętych robaczków,
Ufarbowany w serc dziewiczych soku,
Przez mądre głowy wydystylowanym.
DESDEMONA
OTELLO
Prawda niewątpliwa.
1960Pilnujże chustki!
DESDEMONA
Więc dałoby niebo,
Żebym jej nigdy, nigdy nie widziała!
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
1965Czy ją straciłaś? Mów, czy ją straciłaś?
DESDEMONA
OTELLO
Co mówisz? Odpowiedz, straciłaś?
DESDEMONA
Nie, nie straciłam. Lecz gdybym straciła?
OTELLO
DESDEMONA
1970Lecz powtarzam, że jej nie straciłam.
OTELLO
DESDEMONA
Chętnie, lecz nie teraz.
To wykręt, żeby prośbę mą odrzucić.
Proszę cię, przywróć Kassja do twej łaski.
OTELLO
1975Przynieś mi chustkę! Zaczynam się trwożyć —
DESDEMONA
Nie znajdziesz nigdy lepszego człowieka.
OTELLO
DESDEMONA
Mój drogi, mówże mi o Kassju —
OTELLO
DESDEMONA
1980Człowieku, który życie całe
Swe szczęście na twej miłości opierał,
Niebezpieczeństwa dzielił z tobą.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
Wychodzi.
EMILIA
DESDEMONA
W takim go stanie nigdy nie widziałam.
Tak jest, spostrzegam, w chustce czary były.
Co za nieszczęście, że ją utraciłam!
EMILIA
1990Poznajem mężów nie w rok ni w dwa lata.
Naprzód są tylko żołądkiem, my strawą,
Którą łakomo, chciwie pożerają,
A nasyceni odpychają z wstrętem.
Lecz widzę, Kassjo z mym mężem nadchodzi.
Wchodzą: Kassjo i Jago.
JAGO
1995Nikt, jeśli ona tego nie załatwi.
Patrz, co za szczęście! Idźże i nalegaj.
DESDEMONA
Jak się masz, dobry Kassjo? Co nowego?
KASSJO
Z starą przychodzę prośbą, droga pani.
Niech twoja dobroć przywróci mi życie,
2000Odda mi cząstkę przyjaźni dowódcy,
Któregom zawsze sercem przywiązanym
Czcił i szanował. Nie zniosę przewłoki.
Jeśli obraza moja tak śmiertelna,
Że żal obecny, minione zasługi,
2005Ni obietnice przyszłej gorliwości
W jego mnie przyjaźń wkupić nie potrafią,
Wiedzieć mi o tym dobrodziejstwem będzie;
Wtedy pociechy przymuszonej szatą
Myśli oblokę i na innych drogach
2010Pobiegnę szukać jałmużny fortuny.
DESDEMONA
Niestety, dobry Kassjo, ma obrona
Nie w porę dzisiaj; mąż mój bowiem dzisiaj
Nie jest mym mężem; nibym go poznała,
Gdyby twarz jego jak myśl się zmieniła.
2015Niechaj mi w niebie tak Bóg dopomoże,
Jak jam ci chciała na ziemi dopomóc;
Moje natręctwo zrobiło mnie celem
Gniewu Otella. Musisz być cierpliwy.
Zrobię, co będę mogła; zrobię więcej,
2020Niżbym dla siebie samej zrobić śmiała.
Przestań więc na tym.
JAGO
Czy pan mój był w gniewie?
EMILIA
Tylko co wyszedł w dziwnym niepokoju.
JAGO
Możeż się gniewać? Widziałem, jak kule
2025Szeregi z jego wyrywały kolumn,
Jak z objęć jego, niby duch piekielny,
Brata wydarły — możeż on się gniewać?
Coś w tym ważnego — muszę się z nim widzieć —
Coś jest ważnego, kiedy on się gniewa.
DESDEMONA
Wychodzi Jago.
Jakieś sprawy państwa,
Może z Wenecji, a może na Cyprze
Nagle odkryty spisek niebezpieczny
Zmąciły jego myśl czystą; w tym razie
2035Dusza, choć wielkich spraw zajęta myślą,
Z małymi walczy. Tak bywa zazwyczaj.
Niech nas zaboli palec, wnet rozleje
Po zdrowych członkach uczucie boleści.
Zresztą pomyślmy, człowiek nie jest Bogiem,
2040Nie można zawsze od niego wymagać
Dni jak dzień ślubu. O łaj mnie, Emilio!
Niezręczny szermierz, chciałam w mojej duszy
Skarżyć Otella o niedobre serce,
Lecz widzę, że mych przekupiłam świadków,
2045I że fałszywe moje zaskarżenie.
EMILIA
Daj Boże, aby wedle twojej myśli,
Były to skutki interesów państwa,
A nie podejrzeń, zazdrosnych przywidzeń!
DESDEMONA
Ach, dobry Boże! Dałamże mu powód?
EMILIA
2050Nie dość zazdrosnym na tej odpowiedzi.
Nie zawsze bowiem zazdrość ma powody,
Jest, bo jest; jest to okrutna potwora
Z siebie poczęta, z siebie urodzona.
DESDEMONA
Oddal ją, Boże, od duszy Otella!
EMILIA
DESDEMONA
Śpieszę do niego. Zatrzymaj się, Kassjo!
Jeśli myśl jego przystępniejszą znajdę,
Użyję wszelkich sprężyn w twojej sprawie.
KASSJO
Dziękuję, pani, z głębi mego serca.
Wychodzą: Desdemona i Emilia — Wchodzi Bianka.
BIANKA
2060Poszczęść ci Boże, przyjacielu Kassjo.
KASSJO
Co za przyczyna z domu cię wygnała?
Jakże się miewasz, piękna moja Bianko?
Słodka kochanko, właśniem szedł do ciebie.
BIANKA
A ja do ciebie. Nie przyjść tydzień cały!
2065Siedem dni i nocy! Dwadzieścia i cztery
Godzin siedm razy! A zegar kochanków,
W nieobecności, sto razy nudniejsze
Bije godziny; jak nudny rachunek!
KASSJO
Przebacz mi, Bianko, lecz przez ten czas cały
2070Gniotły mi duszę myśli ołowiane.
W szczęśliwszych chwilach, wierzaj, słodka Bianko,
Wszystkie stracone godziny odpłacę.
Dając jej chustkę Desdemony.
Chustki tej wzorek przehaftuj mi, proszę.
BIANKA
Ach, skądże, Kassjo, dostałeś tej chustki?
2075Pewno zadatek od nowej kochanki.
Ha, teraz widzę, co cię wstrzymywało!
Na toż mi przyszło? Kassjo, dobrze, dobrze!
KASSJO
Kobieto, słuchaj! Co ci się przyśniło?
Rzuć czartu w zęby twoje podejrzenia,
2080On ci je natchnął. Widzę, żeś zazdrosna;
W chustce dar widzisz mej nowej kochanki;
Tak nie jest, wierzaj.
BIANKA
Skądżeś do niej przyszedł?
KASSJO
Sam nie wiem; w moim domu ją znalazłem;
2085Wzorek jest piękny; nim się kto upomni,
Chciałbym, ażebyś kopią z niego zdjęła.
Zrób to; a teraz zostaw mnie na chwilę.
BIANKA
KASSJO
Czekam na Otella;
2090A to ni sprawie mojej dopomoże,
Ani się z moim zgadza też życzeniem,
Żeby mnie widział w kobiet towarzystwie.
BIANKA
KASSJO
BIANKA
2095Lecz brak kochania. Proszę cię, przynajmniej
Ku mojej stronie odprowadź mnie trochę,
I powiedz, czy cię zobaczę tej nocy.
KASSJO
Bianko, nie mogę iść z tobą daleko;
Tu muszę czekać. Lecz przyjdę wieczorem.
BIANKA
2100Co robić! Trzeba ulec konieczności.
Wychodzą.
AKT CZWARTY
SCENA I
Przed zamkiem.
Wchodzą: Otello i Jago.
JAGO
OTELLO
JAGO
OTELLO
JAGO
2105Albo przepędzić w łóżku z przyjacielem
Małą godzinkę bez żadnej złej myśli?
OTELLO
Przepędzić w łóżku bez żadnej złej myśli?
Jago, to przeciw piekłu hipokryzja!
Ci, co kochają cnotę, a tak robią,
2110Piekło ich cnotę, oni kuszą niebo.
JAGO
To grzech powszedni, jeśli nic nie robią.
Lecz jeśli żonie mej daruję chustkę —
OTELLO
JAGO
Co więc? Chustka jej własnością,
2115A własność swoją, komu chce, dać może.
OTELLO
Toć jej własnością honor jest jej także,
Czy i nim może zarówno szafować?
JAGO
Honor, to rzecz jest lotna, niewidzialna,
Często go mają ci, co go nie mają.
2120Lecz co do chustki —
OTELLO
Chciałbym jej zapomnieć.
Mówiłeś, Jago — słowa na mą pamięć
Jak kruk spadają na dom zarażony,
Wróżąc — mówiłeś, że miał chustkę moją.
JAGO
2125Tak jest, i cóż stąd?
OTELLO
JAGO
A cóż dopiero, gdybym ci powiedział:
Widziałem, jak cię skrzywdził, lub słyszałem,
Jak mówił o tym — są albowiem łotry,
2130Co gdy przez długie, przez namiętne prośby,
Albo przez chętny swej kochanki kaprys,
Po swojej woli myśli jej nagięły,
Natychmiast muszą wypaplać o wszystkim.
OTELLO
JAGO
2135Tak jest, lecz bądź pewny
Nie więcej, jak jest gotowy odprzysiądz.
OTELLO
JAGO
On mówił, że nieraz,
Że nieraz — nie wiem — że nieraz —
OTELLO
JAGO
OTELLO
JAGO
Leżał z nią lub na niej,
Możesz wybierać.
2145Leżał z nią! Leżał na niej! Leżał z nią! Och, to okropnie! Chustka — wyznania — chustka. Niech wyzna i umrze, nie, niech wprzódy umrze a potem wyzna! Drżę na myśl samą! Natura nie zabłąkałaby się w ten szał namiętności bez tajemniczego przeczucia prawdy. Nie słowa mną tak wstrząsają — fe — nosy — uszy — usta. Byćże to może? Wyznaj! Chustka! O szatanie!
Pada w konwulsjach.
JAGO
Działaj, wciąż działaj, moja ty trucizno!
Tak się to głupców łatwowiernych łapie;
Tak to niejedna pani skromna, czysta,
Niepokalana, potwarzom ulega.
2150Czy słyszysz, panie? Wodzu mój! Otello!
Wchodzi Kassjo.
KASSJO
JAGO
Nasz wódz Otello wpadł nagle w konwulsje;
Wczora miał jeden, dziś drugi paroksyzm.
KASSJO
JAGO
O nie, nie rób tego.
Niemoc mieć musi swój bieg naturalny,
Albo inaczej usta mu się pienią,
A potem dzika napada go wściekłość.
2160Rusza się, widzisz? Oddal się na chwilę;
Wraca do zmysłów; jak tylko odejdzie,
Mam mówić z tobą o ważnym przedmiocie.
Wychodzi Kassjo.
Jakże, mój wodzu? Czyś głowy nie ranił?
OTELLO
JAGO
2165Uchowaj mnie Boże!
Chciałbym, byś los swój męskim znosił sercem.
Człowiek z rogami jest potworną bestią.
JAGO
To w ludnym mieście potworów niemało,
Niemało bestii cywilizowanych.
OTELLO
JAGO
Dobry panie, bądź człowiekiem,
Pomnij, że każdy, co ma żonę, jarzmo
Ciągnąć twe może. Są miliony ludzi,
Którzy swe noce w spólnym
[27] pędzą łożu,
2175Gotowi przysiąc, że ich jest wyłącznie.
Los twój jest lepszy. Bo żart to piekielny,
Arcyszyderstwo szatana, całować
Usta niewiernej w bezpiecznej komnacie,
I myśleć, że jest czystą. Niech wiem wszystko;
2180Wiedząc, czym jestem, wiem, czym ona będzie.
OTELLO
O, bez wątpienia! Jago, mędrzec z ciebie.
JAGO
Odejdź na stronę a cierpliwie słuchaj.
Kiedyś tu leżał powalony żalem
I namiętnością duszy twej niegodną,
2185Wszedł Kassjo, ale odejść go skłoniłem,
Twą słabość zręcznym tłumacząc pozorem.
Przyrzekł mi jednak, że wróci za chwilę
Pomówić ze mną. Ukryj się, mój wodzu,
Patrz, jak szyderstwo i uśmiech pogardy
2190Po całej jego rozleje się twarzy,
Skoro go skłonię, by na nowo prawił,
Gdzie, jak, jak często, jak długo i kiedy
Z żoną twą miewał schadzki i mieć będzie.
Zważaj na gesta, ale bądź cierpliwy,
2195Lub powiem, żeś jest ulepiony z gniewu,
Że nie masz w sobie jednej żyłki męża.
OTELLO
Czy słyszysz, Jago? Będę najchytrzejszy
W mej cierpliwości, lecz Jago, czy słyszysz?
Razem najkrwawszy.
JAGO
2200Tego nie potępiam.
Jest czas na wszystko. Oddal się, mój wodzu.
Wychodzi Otello.
Pociągnę Kassja w rozmowę o Biance,
Kobiecie, która za całunków sprzedaż
Chleb swój i odzież kupuje. Biedaczka
2205Szaleje za nim; takich jejmościanek
Zwykłym jest losem uwodzić tysiące,
A przez jednego być znów zwiedzionymi.
Ilekroć razy Kassjo o niej słyszy,
Z serca się śmieje. Lecz otóż nadchodzi.
Wchodzi Kassjo.
2210Śmiech jego rozum Otella przewróci,
Bo jego zazdrość głupia wytłumaczy
Biednego Kassja uśmiechy i żarty
Zupełnie mylnie. Dobry poruczniku,
Jak się masz?
KASSJO
2215Gorzej, gdy mi tytuł dajesz,
Którego ujma właśnie mnie zabija.
JAGO
Miej Desdemonę za sobą a wygrasz.
Ciszej:
Ach, gdyby skutek od Bianki zależał,
Jakbyś już dawno do łaski powrócił!
KASSJO
OTELLO
na stronie:
Patrz, jak się już śmieje.
JAGO
Tak zakochanej jeszcze nie widziałem.
KASSJO
Ach, nieboraczka! Myślę, że mnie kocha.
OTELLO
na stronie:
Przeczy, a śmiechem zaciera przeczenie.
JAGO
Mówi z nim na stronie.
OTELLO
A teraz nalega,
By rzecz opisał. Dobrze, dalej, dalej!
JAGO
Ona powiada, że się z nią ożenisz.
Czy to myśl twoja, Kassjo?
KASSJO
OTELLO
na stronie:
Ha, tryumfujesz ze mnie, Rzymianinie!
KASSJO
2232Ja się z nią żenić? Ja? Żenić się z gamratką? Proszę cię, miej litość nad moim rozumem, nie myśl znowu, że do tego stopnia chory. Ha, ha, ha!
OTELLO
na stronie:
Tak, naturalnie; śmieje się, kto wygrał.
JAGO
Na uczciwość, biegają wieści, że się z nią ożenisz.
KASSJO
JAGO
Jestem łotrem, jeżeli zmyślam.
OTELLO
na stronie:
Już się rządzicie, jakby mnie nie było?
KASSJO
2238To plotki tej małpy. Zaślepiona miłością wmówiła w siebie, że ją wezmę za żonę, bo przyrzeczenia mojego nie ma, możesz mi wierzyć.
OTELLO
na stronie:
Jago znak daje; zaczyna się powieść.
KASSJO
2240Była tu przed chwilą; wszędzie włóczy się za mną. Rozmawiałem niedawno nad brzegami morza z kilku znajomymi Wenetczykami, aż tu wbiega mój gagatek i tak mi się rzuca na szyję —
OTELLO
na stronie:
2241Wołając: o drogi Kassjo! Jakbym ją słyszał. Jego ruch to oznacza.
KASSJO
2242I wiesza mi się na szyi, na piersiach opiera głowę i płacze, i szczypie mnie i ciągnie; ha, ha, ha!
OTELLO
na stronie:
2243A teraz opowiada, jak go wciągnęła do mojej alkowy. O, widzę twój nos, lecz nie widzę psa, któremu go rzucę!
KASSJO
Nie zostaje mi, jak zerwać z nią stosunki.
JAGO
2245W mojej obecności, bo patrz, otóż i ona.
Wchodzi Bianka.
KASSJO
2246Przez Boga, to tchórz mój choć uperfumowany. Czemu włóczysz się ciągle za mną?
BIANKA
2247Niech się diabeł i mać jego włóczą za tobą! Co znaczy ta chustka, którą mi dałeś przed chwilą? Biorąc ją sławne zrobiłam głupstwo. Wzorek ci przehaftować? Co za prawdopodobieństwo, że znalazłeś tak piękną robotę, a nie wiesz, kto ją tam zostawił. To zadatek jakiego wytłuczka; a ja mam wzorek kopiować? Daj ją, komu ci się podoba; skąd bądź ją masz, nie myślę ani listka z niej haftować.
KASSJO
Co się to znaczy, słodka Bianko? Co ci się przyśniło?
OTELLO
na stronie:
Na nieba, to jest pewno chustka moja!
BIANKA
2250Jeśli chcesz dziś wieczór wieczerzać ze mną, to dobrze; jeśli nie chcesz, przyjdź kiedy ci się spodoba.
Wychodzi.
JAGO
KASSJO
Muszę; inaczej gotowa narobić brewerii na ulicy.
JAGO
Czy pójdziesz dziś do niej na wieczerzę?
KASSJO
Taki przynajmniej mój zamiar.
JAGO
2255To dobrze; być może, że zajrzę do was, bo mam z tobą do pogadania.
KASSJO
Proszę cię, przyjdź; czy przyjdziesz?
JAGO
Rachuj na mnie i na tym koniec.
Wychodzi Kassjo.
OTELLO
Jak go mam zamordować, Jago?
JAGO
Czy widziałeś, jak się śmiał ze swojego łotrostwa?
OTELLO
JAGO
A chustkę, czy widziałeś?
OTELLO
JAGO
2263Twoja, na tę rękę! Jawny dowód, jak wysoko ceni szaloną kobietę, twoją żonę. Ona mu dała swoją chustkę, a on ją dał swojej gamratce.
OTELLO
Chciałbym go całe dziewięć lat mordować!
2265Piękna kobieta! O, słodka kobieta!
JAGO
Wodzu, trzeba ci o tym zapomnieć.
OTELLO
2267Niech zginie i przepadnie i pójdzie do piekła tej nocy, bo jej nie przeżyje! Nie, moje serce zmieniło się w kamień: uderzam w nie i czuję, że mi rani rękę. O, świat nie ma słodszego stworzenia! Godna zasiąść przy boku cesarza i rozkazy mu wydawać.
JAGO
Nie, wodzu, nie twoja rzecz o tym myśleć.
OTELLO
2269Na gałąź z nią! Ja tylko mówię, jak jest; a jak ćwiczona w kobiecych robotach! A jaka śpiewaczka! Ach! Ona by z niedźwiedzia dzikość jego wyśpiewała. A myśli jej jak szczytne, jak bujne!
JAGO
2270Tym występniejsza dla wszystkich tych przymiotów.
OTELLO
O tysiąc, tysiąc razy! A potem jak uprzejma!
JAGO
To prawda, zbyt tylko uprzejma.
OTELLO
2273Bez wątpienia. A jednak, co za szkoda, Jago! Och Jago, co za szkoda! Jago!
JAGO
2274Jeśli się tak rozczulasz nad jej grzechem, to daj jej patent wolnego krzywdzenia cię, boć jeśli to ciebie nie obchodzi, to pewno nie obejdzie nikogo.
OTELLO
2275Posiekam ją na kawałki. Mnie rogi przyprawić!
JAGO
Co za nikczemność z jej strony!
OTELLO
JAGO
OTELLO
2279Postaraj mi się o truciznę, Jago, tej nocy; nie będę się z nią rozprawiał, żeby jej postać i jej piękność nie zmieniły znowu mojego postanowienia. Tej nocy, Jago!
JAGO
2280Po co trucizna? Uduś ją w jej łożu,
W tym samym łożu, które pokalała.
OTELLO
O dobrze, dobrze! Sprawiedliwość kary
Podoba mi się; dobrze, bardzo dobrze!
JAGO
A co do Kassja, zostaw mi tę sprawę;
2285Usłyszysz o niej więcej przed północą.
Słychać trąbkę za sceną.
OTELLO
Wybornie, Jago. Co znaczy ta trąbka?
JAGO
LODOWIKO
Przybył od doży; z nim jest żona twoja.
Wchodzą: Lodowiko, Desdemona, Orszak.
LODOWIKO
Niech Bóg cię strzeże, godny generale!
OTELLO
LODOWIKO
Doża, senat cię pozdrawia.
Oddaje mu listy.
OTELLO
Całuję wyraz wszechwładnej ich woli.
Czyta.
DESDEMONA
Co za nowiny, dobry mój kuzynie?
JAGO
Rad jestem, panie, że cię widzieć mogę;
2295Witaj nam w Cyprze!
LODOWIKO
Dziękuję; a Kassjo
Jakże się miewa?
JAGO
DESDEMONA
Wielki jest rozbrat między mężem moim
2300A między Kassjem; lecz ty to naprawisz.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
czyta:
„Nie zaniedbaj
Dokonać tego śpiesznie, a gdy będziesz” —
LODOWIKO
2305On nic nie mówił, czytaniem zajęty.
Jest między nimi, jak mówisz, oziębłość?
DESDEMONA
Najnieszczęśliwsza. Pragnę ich pogodzić
Z szczerej przyjaźni, którą mam dla Kassja.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
LODOWIKO
Może list to sprawił.
Senat podobno wracać mu nakazał,
2315A zarząd wyspy w ręce Kassja złożyć.
DESDEMONA
Wierzaj, kuzynie, bardzo mnie to cieszy.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
O, i ja się cieszę,
2320Widząc, że rozum tracisz i szalejesz.
DESDEMONA
Cóż to jest, słodki Otello?
OTELLO
Uderza ją.
DESDEMONA
LODOWIKO
Generale,
2325W Wenecji nikt by uwierzyć mi nie chciał,
Choćbym przysięgał, że sam to widziałem.
ŁzyTo nadto. Przeproś ją; czy widzisz? Płacze.
OTELLO
O ty diablico! Gdyby łzy niewieście
Mogły zapłodnić ziemię, owoc wydać,
2330Z każdej by kropli wylągł się krokodyl.
Precz z moich oczu!
DESDEMONA
Nie chcę cię dłużej widokiem mym gniewać.
Chce odchodzić.
LODOWIKO
Posłuszna żona. Błagam cię, mój wodzu,
Pozwól, niech wróci.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
LODOWIKO
OTELLO
Ty, ty. Wszak chciałeś, ażeby wróciła.
2340O, ona może powracać, odchodzić,
I wracać znowu; może płakać, płakać,
I jest posłuszna, jak mówisz, posłuszna,
Bardzo posłuszna, no, proszę, płacz dalej!
Co do tej sprawy, dobrze grana boleść!
2345Mam wracać śpiesznie. Idź precz! A niebawem
Poślę po ciebie; do Wenecji wrócę
Wedle rozkazu. Idź precz!
Wychodzi Desdemona.
Moje miejsce
Kassjo zastąpi. Spodziewam się, panie,
2350Że raczysz przyjąć dziś u mnie wieczerzę.
Witaj nam, panie, na cypryjskiej ziemi!
Kozły i małpy!
Wychodzi.
LODOWIKO
Jestże to Murzyn, którego nasz senat
Nazywa mężem do wszystkich spraw zdolnym?
2355Jestże to dusza, której wstrząść
[29] nie mogła
Namiętność żadna?Dusza, której hartu
Żaden strzał losu, żaden cios wypadków
Nie zdołał przeszyć i zadrasnąć nie mógł?
JAGO
LODOWIKO
2360Czy zmysły utracił?
Czy mu się w głowie mózg nagle przewrócił?
JAGO
On tym jest, czym jest; nie moja rzecz sądzić,
A czym by mógł być, jeżeli tym nie jest,
Daj Bóg, by został!
LODOWIKO
2365Jak to, bić swą żonę!
JAGO
To źle, wyznaję. Ale z duszy pragnę,
By uderzenie złem największym było.
LODOWIKO
Zwykłeż to jego jest postępowanie?
Lub czy te listy krew jego zburzyły,
2370I wywołały chwilowe szaleństwo?
JAGO
Niestety, panie, uczciwość mi broni
Mówić, com widział, czegom się dowiedział;
Sam go uważaj, własne jego czyny
Bez słów go moich dokładnie opiszą.
2375Nie trać go z oczu, patrz tylko, co robi.
LODOWIKO
Żal mi, żem w sądzie o nim tak się zawiódł.
Wychodzi.
SCENA II
Pokój w zamku.
Wchodzą: Otello i Emilia.
OTELLO
Więc utrzymujesz, żeś nic nie widziała?
EMILIA
Ani słyszała, nie marzyła nawet.
OTELLO
Przecież z nią razem widywałaś Kassja?
EMILIA
2380Ale nic złego wtedy nie widziałam;
Słyszałam każde wymówione słówko.
OTELLO
Jak to? Czy nigdy nie szeptali cicho?
EMILIA
OTELLO
Czy cię z rozkazami
2385Nie odsyłali?
EMILIA
OTELLO
To po wachlarz,
Po rękawiczki, maskę, po cokolwiek?
EMILIA
OTELLO
EMILIA
Ja za jej cnotę, panie, daję w zakład
Mą duszę własną. Gdy inaczej sądzisz,
Odepchnij myśl tę, bo zwodzi twe serce.
Jeśli łotr jaki szepnął ci do ucha,
2395Niech go przekleństwem węża niebo skarze!
Bo jeśli ona nie jest czysta, wierna,
Nie ma szczęśliwych mężów na tej ziemi,
Najczystsza żona, jak potwarz jest czarna.
OTELLO
Powiedz, niech przyjdzie!
Wychodzi Emilia.
2400Nagadała dosyć;
Aleć ostatnia rajfurka to samo
Z równą wymową powiedzieć by mogła;
A to jest zręczna i chytra gamratka,
Klucz i szkatuła wszetecznych tajemnic;
2405A jednak klęknąć, modlić się gotowa,
Toć ją widziałem modlącą się nieraz.
Wchodzą: Desdemona i Emilia.
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
2410Podnieś twoje oczy
I w twarz mi spojrzyj!
DESDEMONA
Otello
do Emilii:
A ty, waćpani, do twego rzemiosła;
Zostaw kochanków, drzwi zamknij na rygiel,
2415Chrząkaj lub kasłaj, jeśli się kto zbliży.
No, do rzemiosła twego, do rzemiosła!
Wychodzi Emilia.
DESDEMONA
Na klęczkach błagam, co znaczy to wszystko?
Rozumiem wściekłość, w słowach twych zawartą,
Słów nie rozumiem.
OTELLO
2420Powiedz mi, kto jesteś?
DESDEMONA
Jestem twą żoną, twoją wierną żoną.
OTELLO
Przysiąż więc na to i potęp się sama,
Bo diabły, widząc twą anielską postać,
Lękałyby się chwycić cię. Więc przysiąż,
2425Żeś jest uczciwą; potęp się podwójnie!
DESDEMONA
OTELLO
Niebo ci jest świadkiem,
Żeś jest fałszywą, jak piekło!
DESDEMONA
I komuż?
2430I z kim, mój mężu? Jak jestem fałszywą?
OTELLO
O, Desdemono! Precz, precz, precz!
DESDEMONA
Niestety!
O dniu boleści! I dlaczegóż płaczesz?
Jamże łez twoich powodem, Otello?
2435Jeśli przypuszczasz, że wpływ mego ojca
Stał się przyczyną twego odwołania,
Nie skarż mnie o to; jeśliś ty utracił,
I jam też jego utraciła miłość.
OTELLO
Gdyby zesłało niebo na mnie próby
2440Ciężkich utrapień, na mą głowę nagą
Lunęło deszczem hańby i boleści,
W nędzy bezdenne popchnęło mnie morze,
Mnie, me nadzieje, w niewolę podało,
Jeszcze bym znalazł w jakim duszy kątku
2445Pociechy kroplę; lecz zrobić mnie celem,
Który pogardy wytykają dłonie
Swoim leniwym a szyderczym palcem —
Ale to nawet, i to bym wycierpiał!
Lecz być wygnanym z świątyni, gdziem złożył
2450Serce me całe, której tak mi trzeba,
Że bez niej chwili jednej żyć nie mogę;
Źródło to stracić, bez którego strumień
Mego żywota albo do dna wyschnie,
Lub się w kałużę zmieni, gdzie plugawe
2455Płodzą się żaby — spojrzyj, cierpliwości,
Ty cherubinie z różanymi usty,
A na ten widok na twoim obliczu
Uśmiech na wściekłość zmieni się piekielną!
DESDEMONA
Tuszę, mój mężu, że w cnotę mą wierzysz.
OTELLO
2460Tak, jak w much letnich, co ledwo wylęgłe,
A już się płodzą. — O ty jasny kwiecie,
Tak wdzięczny, piękny i tak słodkiej woni,
Że wszystkie zmysły mdleją odurzone,
Bodajeś nigdy był się nie urodził!
DESDEMONA
2465Jakąż nieznaną popełniłam zbrodnię?
OTELLO
By napisano na nim: nierządnica!
Coś popełniła? Ty, ty wszetecznico!
Lica bym moje na kuźnię przemienił,
2470A skromność moją na węgiel w niej spalił,
Gdybym chciał twoje czyny rozpowiadać.
Coś popełniła? Na czyny twe niebo,
Nos swój zatyka, księżyc oczy mruży;
Rozpustny wietrzyk, co wszystko całuje,
2475Chowa się z wstydu wśród ziemskich przepaści,
Słuchać ich nie chcąc! Ha, coś popełniła?
Ty nierządnico bezczelna!
DESDEMONA
OTELLO
2480Toś więc nie jest nierządnicą?
DESDEMONA
O nie, nie, mężu, jakem chrześcijanka!
Jeżeli ciała tego strzec dla ciebie
Od wszelkich dotknięć nieprawych, występnych,
Być nierządnicą nie jest, to nie jestem.
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
Więc cię przepraszam. Ja cię dotąd brałem
2490Za tę wenecką, chytrą nierządnicę,
Co Otellowi swą oddała rękę.
Hej, mościapani, co pełniłaś urząd
Na opak z Piotra świętego urzędem,
Strzegąc bram piekła, ty! ty! o tak, ty!
Wchodzi Emilia.
2495Rzecz już skończona — weź to za fatygę —
Teraz drzwi zamknij, a zachowaj sekret.
Wychodzi.
EMILIA
Niestety, pani, co to wszystko znaczy?
Pani, co tobie? O pani, co tobie?
DESDEMONA
EMILIA
2500Co się z panem dzieje?
DESDEMONA
EMILIA
DESDEMONA
EMILIA
Ten, słodka pani, co jest twoim mężem.
DESDEMONA
2505Ja nie mam męża. Przestań do mnie mówić!
Nie mogę płakać, nie mam odpowiedzi,
Prócz tej, co może we łzach gorzkich płynąć.
Proszę cię, połóż ślubne prześcieradło
Dziś na mym łożu — nie zapomnij tylko! —
2510Zawołaj twego męża.
EMILIA
Wychodzi.
DESDEMONA
Na los ten ciężki zasłużyłam przecie:
Czym jednak mogłam tej największej zbrodni
Choćby najmniejsze dać mu podejrzenie?
Wchodzą: Emilia i Jago.
JAGO
2515Co mi rozkażesz, pani? Co ci, pani?
DESDEMONA
Nie wiem, o Jago. Ci, co uczą dzieci,
Łatwą je pracą i dobrocią uczą;
On środków równie łagodnych mógł użyć,
Bo jestem dzieckiem, kiedy mnie kto łaje.
JAGO
EMILIA
Niestety, pan mój tak ją znierządniczył,
Tak wzgardliwymi obrzucił ją słowy,
Że znieść uczciwe nie może ich serce.
DESDEMONA
Czy zasłużyłam, Jago, na to imię?
JAGO
DESDEMONA
Na imię to, którym,
Jak ona mówi, nazwał mnie Otello?
EMILIA
On nierządnicą ją nazwał; pijany
Żebrak tak swojej nie zwałby gamratki!
JAGO
DESDEMONA
Nie wiem; to wiem tylko,
Że tym nie jestem.
JAGO
Pani, nie płacz! Nie płacz!
O dniu boleści!
EMILIA
2535Po toż pani moja
Tylu szlachetnych wyrzekła się związków,
Swojego ojca, przyjaciół, swej ziemi,
By ją nazwano w końcu nierządnicą?
Kto by nie płakał?
DESDEMONA
2540To jest los mój gorzki!
JAGO
A bodaj przepadł! Skądże mu to przyszło?
DESDEMONA
EMILIA
Niech mnie powieszą, jeśli tej potwarzy
Jaki przeklęty łotr nie ukartował,
2545Jaki zausznik, nikczemny pochlebca,
Jaki niewolnik liżący się, chytry,
Aby w nagrodę urząd jaki dostał.
JAGO
To być nie może; nie ma takich ludzi.
DESDEMONA
Jeśli są tacy, niech im Bóg przebaczy!
EMILIA
2550Niechaj im stryczek przebaczy! Niech piekło
Kości ich pożre! Czemuż nierządnicą
Ma ją nazywać? Z kimże ją kto widział?
I gdzie, i kiedy? Jakie podobieństwo?
Murzyna uwiódł jakiś łotr wierutny,
2555Jakiś nikczemny, jakiś podły łajdak.
Czemuż go, Boże, czemu nie odkryjesz,
W wszystkie uczciwe ręce nie dasz bicza,
Aby nagiego chłostały potwarcę
Po ziemi całej, od wschodu na zachód?
JAGO
EMILIA
Wieczna hańba na nich!
I tobie także podobny jegomość
Przewrócił głowę i rozum tak zmącił,
Żeś mnie z Murzynem w podejrzeniu trzymał.
JAGO
2565Wariatka z ciebie — ale dosyć na tym!
DESDEMONA
Niestety! Jago, jakże mego męża
Przebłagać zdołam? Idź, proszę, do niego,
Na to niebieskie światło ci przysięgam,
Czym rozgniewałam go, nie wiem; tu klękam,
2570Jeżelim kiedy wolą albo słowem,
Czynem lub myślą złamała mu wiarę;
Jeśli me oczy, uszy, zmysły moje,
Dla innych, chwilę o nim zapomniały;
Jeśli nie kocham, jeśli nie kochałam,
2575Jeśli go wiecznie nie będę kochała,
Choćby rozwodem żebraczką mnie zrobił,
Niech bez pociechy umrę! Gniew jest silny;
Gniew jego może pozbawić mnie życia,
Lecz mej miłości skazić nie potrafi.
2580Ha, nierządnica! Nie mogę bez zgrozy
Wymówić słowa, a popełnić czynu,
Którym na imię bym to zasłużyła,
Skarby całego świata mnie nie skłonią!
JAGO
Ukój się, pani! Gniew jego przeminie.
2585Pewno sprawami państwa rozdrażniony
Mści się na tobie.
DESDEMONA
JAGO
Słychać trąby.
To znak wieczerzy. Weneccy posłowie
2590Czekają na was w pałacowej sali.
Idź, pani, nie płacz; wszystko będzie dobrze.
Wychodzą: Desdemona i Emilia. — Wchodzi Roderigo.
RODERIGO
2593Coś mi się wszystko zdaje, że nie postępujesz ze mną uczciwie.
JAGO
RODERIGO
2595Jago, co dzień zbywasz mnie jakim nowym wykrętem, a jak teraz spostrzegam, usuwasz raczej ode mnie wszelkie sposobności, zamiast pokrzepiać moich nadziei choćby najmniejszym postępem. Nie zniosę tego dłużej, jak nie myślę schować do kieszeni w milczeniu, co już przez moją głupotę wycierpiałem.
JAGO
2596Czy chcesz mnie słuchać, Roderigo?
RODERIGO
2597Słuchałem cię już zbyt długo, bo słowa twoje nie idą w parze z czynami.
JAGO
2598Najniesłuszniej mnie oskarżasz.
RODERIGO
2599Prawdę tylko mówię. Zmarnotrawiłem cały mój majątek. Za połowę klejnotów, które ci dałem, aby je wręczyć Desdemonie, uwiódłbym zakonnicę. Powiedziałeś mi, że je przyjęła, a w zapłatę dała mi oczekiwania i nadzieje śpiesznych względów i zażyłości, lecz dotąd czekałem na nie daremno.
JAGO
2600Dobrze, dalej, bardzo dobrze!
RODERIGO
2601Bardzo dobrze, dalej! Nie mogę już dalej, a nie ma w tym nic dobrego. Myślę, że mnie traktujesz nieuczciwie, i zaczynam spostrzegać, że mnie wystrychnąłeś na dudka.
JAGO
RODERIGO
2603A ja ci powiadam, że nie bardzo dobrze! Dam się poznać Desdemonie, a byle mi chciała zwrócić klejnoty, wyrzeknę się zalotów, oświadczę żal za moje występne nalegania; w przeciwnym razie możesz być przekonany, że będę na tobie strat moich poszukiwał.
JAGO
RODERIGO
2605Tak jest, skończyłem, a przysięgam, że nie powiedziałem słowa, którego bym nie miał na myśli wykonać.
JAGO
2606No, teraz dopiero spostrzegam, że masz ducha; odtąd też lepsze niż kiedykolwiek buduję na tobie nadzieje. Daj mi rękę, Roderigo. Powziąłeś ku mnie najsprawiedliwszą urazę, choć przysięgam, że szczerze pracowałem w twoim interesie.
RODERIGO
2607Nie pokazało się to wcale.
JAGO
2608Wyznaję, że się to nie pokazało; twój zarzut nie jest bez dowcipu[30] i sensu. Lecz, Roderigo, jeżeli prawdziwie masz w sobie to, co teraz mam więcej niż kiedykolwiek przyczyn wierzyć, że masz, to jest postanowienie, odwagę i męstwo, dowiedź tego tej nocy, a jeżeli następującej zaraz nocy nie będziesz miał Desdemony, spiskuj na moje życie, sprzątnij mnie podstępnie.
RODERIGO
2609Zobaczmy, o co idzie. Czy to w granicach rozsądku i możebności?
JAGO
2610Słuchaj: przyszedł szczególny rozkaz z Wenecji, mianujący Kassja następcą Otella.
RODERIGO
2611Czy być może! Więc Otello i Desdemona wracają do Wenecji?
JAGO
2612O nie! Otello płynie do Maurytanii i zabiera z sobą piękną Desdemonę, chyba że jaki niespodziewany wypadek jego tu pobyt przedłuży, a najpewniejszym takiego rodzaju wypadkiem byłoby sprzątnienie Kassja.
RODERIGO
2613Co rozumiesz przez sprzątnienie Kassja?
JAGO
2614Rozumiem zrobienie go niezdolnym do zajęcia posady Otella: rozpłatanie mu czaszki.
RODERIGO
2615I chciałbyś, żebym ja to zrobił?
JAGO
2616Tak jest, jeśli chcesz oddać sobie usługę i sprawiedliwość. Kassjo wieczerza tej nocy z pewną jejmościanką, u której mam się z nim spotkać. Nic on jeszcze nie wie o swojej świetnej fortunie; jeżeli zechcesz czatować na niego przy wyjściu, które tak urządzę, że wypadnie między dwunastą a pierwszą, możesz go napaść w najlepszą porę; ja też będę w bliskości, żeby ci dopomóc w potrzebie; toć przecie we dwóch przyjdziem z nim do ładu. Chodź ze mną, a nie wytrzeszczaj tak oczu; chodź tylko za mną, a ja ci tak wykażę potrzebę jego śmierci, że zadać mu ją będziesz uważał za obowiązek. Już czas wieczerzy; noc przemija; do dzieła!
RODERIGO
Chcę wprzódy coś więcej słyszeć o twoich przyczynach.
JAGO
Wychodzą.
SCENA III
Inny pokój w zamku.
Wchodzą: Otello, Lodowiko, Desdemona, Emilia, Orszak.
LODOWIKO
Tylko się dalej nie fatyguj, proszę.
OTELLO
2620O nie, przechadzka potrzebna mi teraz.
LODOWIKO
Dobranoc, pani; dzięki za uprzejmość!
DESDEMONA
Jesteś nam, panie, miłym zawsze gościem.
OTELLO
A teraz, panie, idźmy! — Desdemono —
DESDEMONA
OTELLO
2625Idź natychmiast spać się położyć; za chwilę wrócę.
Odeślij twoją towarzyszkę; zrób, jak ci mówię.
DESDEMONA
Wychodzą: Otello, Lodowiko i Orszak.
EMILIA
A jak on teraz? Zda się spokojniejszy.
DESDEMONA
Słyszałaś, mówił, że za chwilę wróci;
2630Polecił, żebym natychmiast spać poszła,
Żebym bez zwłoki ciebie odesłała.
EMILIA
DESDEMONA
Taka jego wola.
Dlatego daj mi, proszę, nocny ubiór,
2635I bądź mi zdrowa; nie chcę go rozgniewać.
EMILIA
Bodaj go nigdy oczy twe nie znały!
DESDEMONA
Tego nie powiem, bo ja go tak kocham,
Że nawet jego groźby, gniewy, fuki —
Odejm tę szpilkę — urok dla mnie mają.
EMILIA
2640Wedle rozkazu w ślubne prześcieradła
Łoże oblekłam.
DESDEMONA
Wszystko mi to jedno.
O Boże, co za dziwne myśli nasze!
Jeśli przed tobą umrę, moje ciało
2645W jedno z tych owiń, proszę, prześcieradeł.
EMILIA
Ach, nie myśl o tym! Co za myśl dziwaczna!
DESDEMONA
Matki mej panna
[31], nazwiskiem Barbara,
Miała kochanka, który ją opuścił,
Umiała ona piosenkę o wierzbie.
2650Pieśń była stara, ale malowała
Dobrze jej losy; nucąc ją umarła.
Ta pieśń mi teraz ciągle w myśli stoi,
I coś mnie nagli, bym zwiesiła głowę
I tak śpiewała, jak biedna Barbara.
2655Spiesz się.
EMILIA
Czy nocny mam znieść pani ubiór?
DESDEMONA
Rozbierz mnie tylko. Jakże ci się zdaje?
Ten Lodowiko miły bardzo człowiek.
EMILIA
DESDEMONA
EMILIA
Znam w Wenecji jedną panią, która by poszła boso
do Palestyny za jedno dotknięcie jego dolnej wargi.
DESDEMONA
śpiewa:
I.
Szumią nad dziewczyną gałązki wierzbowe,
O wierzbo zielona!
2665Dłoń sparła na sercu, na kolanach głowę,
O wierzbo zielona!
Świeża srebrna struga jej wtórzy westchnienie,
O wierzbo zielona!
Słone łzy jej oczu zmiękczyły kamienie.
2670Włóż to do szufladki.
Śpiesz się tylko, bo wkrótce powróci.
O wierzbo zielona, ty będziesz mi wiankiem.
II.
2675Niech nikt go nie gani, on słusznie mną gardzi —
Nie, nie ten wiersz teraz. — Cicho! Kto stuka?
EMILIA
DESDEMONA
śpiewa:
Jam rzekła, niewierny! On na to, cóż z tego?
O wierzbo zielona!
2680Gdy inną ja kocham, ty kochaj innego.
A więc dobranoc! Swędzą mnie powieki;
Czy to łzy znaczy?
EMILIA
DESDEMONA
A mnie mówiono, że to łzy ma znaczyć,
2685O ci mężczyźni! Powiedz mi, Emilio,
Zdolne tak ciężko mężów swych pokrzywdzić?
EMILIA
O są, są, pani, wątpliwości nie ma.
DESDEMONA
Chciałabyś zrobić to za ziemię całą?
EMILIA
2690Czybyś ty, pani, nie chciała?
DESDEMONA
Emilio,
O nie! Te gwiazdy niebieskie mi świadkiem.
EMILIA
I ja przy gwiazdach świadkach bym nie chciała;
Rzeczy te lepiej robią się po ciemku.
DESDEMONA
2695Więc byś zrobiła to za świata cenę?
EMILIA
2696Świat, rzecz to wielka, i wielka to cena za grzech niewielki.
DESDEMONA
2697Nie, nie wierzę, abyś chciała to zrobić.
EMILIA
2698A mnie się zdaje, że bym zrobiła, a odrobiłabym, zrobiwszy. Naturalnie, nie chciałabym takiej dopuścić się sprawy ani za obrączkę, ani za łokieć batystu, ani za sukienkę, ani za spódniczkę, ani za kapelusz, ani za jakie inne podobnego rodzaju bagatele, ale za świat cały! Ba! kto by nie przyprawił rogów, żeby go zrobić monarchą? Za taką cenę gotowam ryzykować się na czyściec.
DESDEMONA
2699Niech zginę, jeślibym występek ten popełniła za świat cały!
EMILIA
2700Lecz pomnij, pani, że występek jest tylko występkiem na świecie, a mając świat za twoją pracę, byłby to występek na twoim własnym świecie i mogłabyś go łatwo na cnotę przemienić.
DESDEMONA
Nie myślę, żeby była taka kobieta na ziemi.
EMILIA
O, tuzinami; a w dodatku tyle, że by nimi można
było zaludnić świat, który w grze tej był stawką.
2705Mężów to wina. Lub stygną w uczuciach,
Skarb nasz na obce wylewają łona,
Lub wybuchają z zazdrością zgryźliwą,
Krępują wolność, biją nas czasami,
W gniewie zbyt nasze ścieśniają wydatki;
2710My też żółć mamy, choć skore przebaczać,
Nie gardzim zemstą. Niech wiedzą mężowie,
Że tak jak oni, żony zmysły mają,
Widzą, smakują kwasy i słodycze,
Wąchają wonie. Czego oni pragną,
2715Gdy inne nad nas przenoszą? Rozkoszy.
Tak sądzę; czyli namiętność ich goni?
Tak myślę; czyli ułomność w tym ludzka?
Tak, bez wątpienia. A w naszych też piersiach
Czy namiętności, ułomności nie ma?
2720Niech nas szanują, lub niech pamiętają,
Że grzesząc, przykład do grzechu nam dają.
DESDEMONA
Dobranoc! — Boże, racz mną tak kierować,
By złe naprawić, a nie naśladować!
Wychodzą.
AKT PIĄTY
SCENA I
Ulica.
Wchodzą: Jago, Roderigo.
JAGO
Stań za tym murem. Za chwilę nadejdzie:
2725Dobądź twej dobrej szabli, a mierz w serce,
Żwawo, bez trwogi! Będę niedaleko.
Wzrośniem lub zgnijem, pomnij tylko na to
I utwierdź silnie twe postanowienie.
RODERIGO
Bądź tylko blisko, dłoń może mnie zawieść.
JAGO
2730Widzisz, tam będę. Zajmij stanowisko.
Odchodzi na stronę.
RODERIGO
Niewielką w sercu czuję chęć do tego;
Przyczyny jednak dał mi dostateczne.
Mniej jeden człowiek i koniec. Niech ginie!
Zajmuje swoje stanowisko.
JAGO
Młodą wrzodziankę przytarłem do żywa;
2735Wścieka się z gniewu. Czy zabije Kassja,
Czy Kassjo jego, czy też oba zginą,
Ja zawsze wygram. Roderigo, żyjąc,
O zwrot mnie będzie bez ustanku dręczył
Złota i pereł, którem zeń wyłudził,
2740Dla Desdemony niby na prezenta.
Tak być nie może. Jeśli Kassjo żyje,
W dniu każdym jasna czynów jego piękność
Mnie szpetnym robi, a przy tym, co gorsza,
Otello mógłby wszystko mu wyjawić.
2745On musi zginąć! Tak! Otóż nadchodzi.
Wchodzi Kassjo.
RODERIGO
Chód mi ten znany; to on.
Wybiega z zasadzki i uderza Kassja.
KASSJO
Cios był mistrzowski, mógł być niebezpieczny,
Lecz karacena
[32] lepsza, niźliś myślał.
2750Spróbujmy teraz twojej!
Walczą. Roderigo ranny upada.
RODERIGO
Wbiega Jago, rani Kassja w udo i wychodzi.
KASSJO
O, jam kaleką na wieki! Ratujcie!
Upada. — Wchodzi Otello w odległości.
OTELLO
Głos Kassja! Jago dotrzymał mi słowa.
RODERIGO
OTELLO
KASSJO
Zbójcy! Ratujcie! Światła! Och, doktora!
OTELLO
To on! Uczciwy, sprawiedliwy Jago,
Krzywd przyjaciela szlachetnym uczuciem
Uczy mnie — Duszko, kochanek twój zginął,
2760I twój los bliski! — Idę, nierządnico!
Precz z serca czary siane jej oczami!
Splamione przez cię łoże krew twa splami!
Wychodzi. — Wchodzą: Gracjano i Lodowiko w odległości.
KASSJO
Niktże nie przyjdzie? Och, zbójcy! Ratujcie!
GRACJANO
Jakieś nieszczęście; to jest krzyk boleści!
KASSJO
LODOWIKO
RODERIGO
LODOWIKO
Dwa lub trzy jęki! Wszystko ciemność kryje;
Może to podstęp; zbyt jest niebezpiecznie
2770W tak małej liczbie za krzykiem tym śpieszyć.
RODERIGO
Niktże nie przyjdzie? Na śmierć mnie krew ujdzie!
Wchodzi Jago z pochodnią.
LODOWIKO
GRACJANO
Z szablą i światłem ktoś w koszuli bieży.
JAGO
Kto tam? Kto wołał: zbójcy! Na ratunek!
LODOWIKO
JAGO
KASSJO
Tu! Tu! Na Boga! Ratujcie! Ratujcie!
JAGO
GRACJANO
Jak widzę, to chorąży wodza.
LODOWIKO
2780To on, zaprawdę; zuch to próbowany.
JAGO
Kto jesteś, co tak miłosiernie wołasz?
KASSJO
O Jago, jestem raniony przez łotrów,
Ratuj mnie, ratuj!
JAGO
Drogi poruczniku,
2785Cóż to za łotry zbrodni tej sprawcami?
KASSJO
Jeden z nich musi blisko tutaj leżeć,
Bo nie mógł uciec.
JAGO
Do Lodowika i Gracjana:
Kto idzie? Śpieszcie, śpieszcie tu na pomoc!
RODERIGO
KASSJO
To jeden z nich, słyszysz?
JAGO
O podły zbójco! Nędzny niewolniku!
Przebija Roderigo.
RODERIGO
Przeklęty Jago! O ty psie nieludzki!
Umiera.
JAGO
Krwawi złodzieje! Po nocy zabijać.
2795Jak głuche miasto! Ratujcie! Ratujcie!
Kto idzie? Mówcie; czy wróg, czy przyjaciel?
LODOWIKO
Po czynach naszysz zdołasz nas osądzie.
JAGO
LODOWIKO
JAGO
2800Śpieszcie, proszę!
Tu leży Kassjo przez zbójców raniony.
LODOWIKO
JAGO
Mój bracie, co ci jest takiego?
KASSJO
Och, noga moja rozcięta na dwoje!
JAGO
2805Uchowaj Boże! Hej światła, panowie!
Niech ranę jego owinę koszulą.
Wchodzi Bianka.
BIANKA
Co się tu dzieje? Czyje to są krzyki?
JAGO
BIANKA
O mój drogi Kassjo?
2810Mój słodki Kassjo! Kassjo! Kassjo! Kassjo!
JAGO
Ty nierządnico! Czyli się domyślasz,
Dobry Kassjo, kto cię mógł tak ranić?
KASSJO
GRACJANO
Z szczerym żalem w tym widzę cię stanie.
2815Właśniem cię szukał.
JAGO
Daj mi twą podwiązkę.
Tak. Gdyby można znaleźć gdzie nosidła!
BIANKA
Boże! On mdleje. Kassjo, Kassjo, Kassjo!
JAGO
Panowie moi, mam powody mniemać,
2820Że ta szurgotka w zbrodni miała udział.
Cierpliwość, Kassjo! Przybliżcie się, proszę,
Dajcie pochodnię. Czy znam ja te rysy?
Ach, mój przyjaciel, drogi mój spółziomek,
Rodrigo! Lecz nie — tak — to on, Rodrigo!
GRACJANO
JAGO
Tak jest. Czyli go pan znałeś?
GRACJANO
JAGO
Signior Gracjano?
Przebacz mi, proszę. Te krwawe wypadki
2830Mej niegrzeczności niech tłumaczem będą.
GRACJANO
JAGO
Jak się masz, Kassjo?
Prędzej, nosidła! nosidła!
GRACJANO
JAGO
2835Tak, on. O szczęście! Otóż i nosidła!
Wnoszą lektykę.
Niech go stąd dobrzy jacy ludzie wezmą;
Ja zamkowego poszukam chirurga.
Do Bianki:
Ty, mościa panno, oszczędź sobie pracy.
Ten, co tu leży, był mym przyjacielem;
2840Jakiż mu dałeś powód nienawiści?
KASSJO
Żadnego w świecie; ja go nie znam nawet.
JAGO
do Bianki:
Cóż to? Bledniejesz? Wnieście go do domu!
Wynoszą Kassja i Roderiga.
Panowie, chwilę! Zbladłaś, mościapanno?
Czy uważacie wzrok jej obłąkany?
2845Trwożysz się, ptaszku? Wnet usłyszym więcej,
Tylko uważnie raczcie spojrzeć na nią;
Czy spostrzegacie? Występek przez siebie
Dość jest wymowny — słów mu nie potrzeba.
Wchodzi Emilia.
EMILIA
Co się tu stało, mężu, co się stało?
JAGO
2850Na Kassja napadł pośród nocy cieniów
Rodrigo z bandą nieodkrytych zbójców;
Rodrigo zginął, Kassjo ciężko ranny.
EMILIA
Ach, dobry, biedny, nieszczęśliwy Kassjo!
JAGO
Oto są skutki nierządnego życia.
2855Emilio, proszę, idź, zapytaj Kassja,
Gdzie wieczór spędził. Co? Drżysz na pytanie?
BIANKA
Spędził go u mnie, lecz nie drżę dlatego.
JAGO
Spędził u ciebie? A więc pójdziesz ze mną.
EMILIA
Hańba ci, hańba, podła nierządnico!
BIANKA
2860Nie jestem wcale podłą nierządnicą,
Ale uczciwą, tak jak ty kobietą.
EMILIA
JAGO
Łaskawi panowie,
Idźmy o stanie Kassja się dowiedzieć.
2865Ty, aśćko, będziesz inną śpiewać piosnkę.
Do cytadeli spiesz co tchu, Emilio,
Panu i pani zdarzenie opowiedz!
Idźmy, panowie!
Na stronie:
Za krótką godzinę
2870Urosnę, albo bez nadziei zginę.
Wychodzą.
SCENA II
Sypialny pokój.
Desdemona uśpiona w łóżku; wchodzi Otello z lampą i mieczem.
OTELLO
Te mam powody, te mam, moja duszo!
Wy, czyste gwiazdy, nie pytajcie o nie!
Ani zadrasnę nad śnieg bielszej skóry,
2875Nad alabaster monumentów gładszej.
Kładzie na stronę miecz.
Lecz musi umrzeć, albo innych zdradzi.
Zagaśmy światło, potem — zgaśmy światło.
Ty, lampo, jeśli twój zagaszę płomień,
Wzniecić go mogę, gdyby żal mi było,
2880Żem go przydusił; ale ciebie, lampo,
Najczulszy wzorze arcydzieł natury,
Jeżeli zgaszę, gdzie jest Prometeusz,
Który cię zdoła rozpalić na nowo?
Jeśli tę różę uszczknę raz z gałęzi,
2885Żywotnych soków nie zdołam jej wrócić,
I zwiędnąć musi. Na krzu
[33] ją powącham.
Całuje ją.
O słodki oddech, który sprawiedliwość
Prawie przymusza, aby miecz strzaskała!
O, jeszcze jeden! Bądź tak, kiedy umrzesz,
2890Ja cię zabiję, potem kochać będę.
O, jeszcze jeden, jeden i ostatni!
Tak słodki nie był nigdy tak fatalny!
Ja płakać muszę; lecz to łzy okrutne.
Żal mój niebieski: uderza, gdzie kocha.
2895Ona się budzi.
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
Czyś wieczór twoje zmówiła modlitwy?
DESDEMONA
OTELLO
Jeśli, Desdemono,
Grzech jeszcze jaki przypominasz sobie,
Którego szczerą nie omyłaś skruchą,
To módl się teraz!
DESDEMONA
2905Niestety, mój mężu,
Co myślisz przez te słowa?
OTELLO
Spiesz się tylko!
Odejdę na bok, bo nie chciałbym razem
Zabić twej duszy nieprzygotowanej;
2910Nie, broń mnie Boże, nie chcę duszy zabić!
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
Więc niech się niebo zlituje nade mną!
OTELLO
Ja na to: Amen, z głębi serca wtórzę.
DESDEMONA
2915Choć mówisz, ty mnie przecie nie zabijesz.
OTELLO
DESDEMONA
Lecz drżę jednak, bo śmierć niedaleka,
Gdy oczy twoje tak srogo się iskrzą.
Czemu drżę, nie wiem, bo się w sercu moim
2920Niewinną czuję; lecz wiem, że drżę cała.
OTELLO
DESDEMONA
Chyba grzechem będzie
Miłość ku tobie.
OTELLO
DESDEMONA
2925O jak okropnie ginąć dla miłości!
Niestety, czemuż tak przygryzasz wargi?
Cała twa istność drga od namiętności;
Wszystko strasznego coś tu zapowiada;
Lecz mam nadzieję, że nie mnie ta groźba.
OTELLO
DESDEMONA
Będę, mężu. Lecz o co mnie skarżysz?
OTELLO
Tą chustkę, którąm dał ci w upominku,
Którąm tak kochał, ty Kassjowi dałaś.
DESDEMONA
Nie, na me życie, nie, na duszę moją!
2935Poślij po Kassja, zapytaj go o to!
OTELLO
O duszko, strzeż się, strzeż krzywoprzysięstwa;
Pomnij, że jesteś na śmiertelnym łożu!
DESDEMONA
Lecz ach! nie umrę jeszcze!
OTELLO
Tak, natychmiast!
2940Więc szczerze wyznaj wszystkie grzechy twoje,
Bo przecząc jeden po drugim przysięgą,
Nie zdołasz zmienić silnych postanowień,
Które szaleją w mej śmiertelnej duszy.
Ty musisz umrzeć.
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
A i ty miej litość!
Nie obraziłam ciebie nigdy, nigdy!
Inną miłością nie kochałam Kassja,
2950Jak tą, na którą niebo przyzwoliło.
Jam mu żadnego nie dała podarku.
OTELLO
Na Boga! Chustkęm w jego ręku widział.
Krzywoprzysięstwem serce me na kamień
Zmieniasz, przymuszasz, abym czyn mój nazwał
2955Morderstwem, gdy go brałem za ofiarę.
Widziałem chustkę!
DESDEMONA
Więc Kassjo ją znalazł.
Jam jej nie dała. Każ posłać po niego,
Niech prawdę wyzna.
OTELLO
2960On już wyznał prawdę.
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
OTELLO
Nie, usta jego zamknięte na wieki;
Uczciwy Jago zaradził już temu.
DESDEMONA
Wytłumaczona teraz trwoga moja.
On zginął?
OTELLO
2970Gdyby każdy włosek jego
Na jego głowie udzielnym bił życiem,
Ma wielka zemsta wszystkie by pożarła.
DESDEMONA
Ach, on zdradzony, a jam jest zgubiona!
OTELLO
Ha, nierządnico! Przy mnie płaczesz po nim?
DESDEMONA
2975Wygnaj mnie, panie, lecz mnie nie zabijaj!
OTELLO
DESDEMONA
Pozwól mi żyć dzisiaj,
Zabij mnie jutro!
OTELLO
Jeśli chcesz się bronić —
DESDEMONA
OTELLO
DESDEMONA
Choć daj mi zmówić modlitwę!
OTELLO
Dusi ją.
Cóż to za wrzawa? Czy jeszcze oddycha?
2985Chociaż okrutny, jestem miłosierny,
I nie chcę twoich przedłużać boleści.
Tak, tak!
EMILIA
za sceną:
Hej, panie! Mój panie! Mój panie!
OTELLO
EMILIA
za sceną:
2990Mój panie, pragnę mówić z tobą.
OTELLO
Tak, to Emilia. Zaraz! Już skonała.
Chce pewno donieść mi o śmierci Kassja.
Krzyk tam był wielki. — Żadnego już ruchu.
Już jak grób cicha. — Mamże jej otworzyć?
2995Rusza się znowu? Nie. Co ja mam począć?
Gdy wejdzie, mówić z moją zechce żoną.
Z mą żoną? Jaką żoną? Nie mam żony!
O ty fatalna, ty straszna godzino!
Zda mi się teraz, że księżyc i słońce
3000Zaćmić się winny, a strwożona ziemia
Drżeć z przerażenia!
EMILIA
za sceną:
Błagam cię, mój panie,
Pozwól mi z sobą mówić!
OTELLO
Zapomniałem.
3005O wejdź, Emilio! Ale czekaj chwilę.
Spuśćmy firanki.
Otwiera drzwi.
EMILIA
wchodząc:
Jak tam okropne spełniono zabójstwo!
OTELLO
EMILIA
3010Przed chwilą mój panie.
OTELLO
Wina księżyca, który bliżej ziemi
Toczy się dzisiaj, niż miał zwyczaj dawniej.
Nic też dziwnego, że ludzie szaleją.
EMILIA
Kassjo młodego zabił Wenetczyka,
3015Rodriga.
OTELLO
Zabił? Lecz i Kassjo zginął?
EMILIA
OTELLO
Nie? Kassjo nie zginął?
Więc odstrojone jest, widzę, morderstwo,
3020I słodka zemsta ostre daje tony.
DESDEMONA
Zamordowana niewinnie! Niewinnie!
EMILIA
Niestety! Co ten krzyk znaczy?
OTELLO
EMILIA
Tam. Ha, niestety! To był krzyk mej pani.
3025Och! Na ratunek! Pani, przemów jeszcze!
Przemów, o słodka pani, Desdemono!
DESDEMONA
EMILIA
DESDEMONA
Nikt, nikt; ja sama. Bądź zdrowa! Bądź zdrowa!
3030Poleć mnie męża mojego pamięci.
Kona.
OTELLO
Jak to, i któż by miał ją zamordować?
EMILIA
OTELLO
Lecz nie ja przynajmniej,
Wszak sama z ust jej wyznanie słyszałaś.
EMILIA
3035Tak powiedziała; prawdę zeznać muszę.
OTELLO
Z kłamstwem na ustach poszła w piekła ogień:
Ja ją zabiłem!
EMILIA
Tym czystszym aniołem
Ona, czarniejszym diabłem ty, morderco!
OTELLO
3040Żyła nierządnie, była mi niewierną.
EMILIA
Ty ją potwarzasz, a sam diabłem jesteś.
OTELLO
Jak fale wody była mi fałszywą.
EMILIA
A ty jak ogień jesteś popędliwy,
O fałsz ją skarżąc. Ona była wierną
3045Jak niebo.
OTELLO
Kassjo posiadał ją. Jaga
Pytaj się o to. Niechaj się zapadnę
Głębiej niż piekła dno, jeślim ją zabił
Bez ważnych przyczyn! Twój mąż wie o wszystkim.
EMILIA
OTELLO
EMILIA
OTELLO
Niewierną z Kassjem. Gdyby wierną była,
A Bóg mi drugi taki świat ulepił,
3055Z nieskażonego diamentu cały,
I tak bym w zamian dać jej nie chciał.
EMILIA
OTELLO
Twój mąż. On pierwszy odkrył mi rzecz całą.
Uczciwy człowiek, co się z serca brzydzi
3060Szlamem, sromotne kryjącym występki.
EMILIA
OTELLO
Dopókiż powtarzać ci muszę;
Tak jest, tak, mąż twój.
EMILIA
Droga moja pani,
3065Czemuż łotrostwo miłość oszukało!
Mój mąż powiedział, że była niewierną?
OTELLO
On, mąż twój, mówię. Czy mnie nie rozumiesz?
Twój mąż, przyjaciel mój, uczciwy Jago.
EMILIA
Jeśli tak mówił, niechaj po pół grama
3070Co dzień przeklętej jego duszy gnije!
Kłamca bezczelny! Zbyt tylko kochała
Swój lekkomyślny wybór a potworny.
OTELLO
EMILIA
Rób, co zechcesz. Ten czyn twój okrutny
3075Nie więcej nieba wart, jak ty jej serca!
OTELLO
Milcz! Dla twojego dobra ci to radzę.
EMILIA
Krzywdzić mnie nie masz połowy tej siły,
Którą ja czuję do zniesienia krzywdy.
O głupcze! głupcze! plugawy i głupi,
3080Szydzę z twej szabli! Czyn odkryję światu,
Choćbym dwadzieścia razy miała zginąć.
Ratujcie! Murzyn zabił panią moją!
Ratujcie! Zbójcy!
Wchodzą: Montano, Gracjano i Jago.
MONTANO
EMILIA
3085Dobrze, żeś przyszedł. Jago, coś ty zrobił,
Że ludzie zbrodnie swe na grzbiet twój kładą?
GRACJANO
EMILIA
Jeżeliś jest mężem
Zaprzecz, o zaprzecz temu zbrodniarzowi,
3090Który śmie mówić, iż od ciebie słyszał,
Że żona jego była mu niewierną.
Ja wiem, żeś tego nie powiedział, Jago,
Boś nie jest łotrem. Odpowiedz mi Jago,
Serce me pełne!
JAGO
3095Mówiłem, com myślał;
Nie powiedziałem ani słowa więcej,
Jak sam mógł stwierdzić i za prawdę uznać.
EMILIA
Lecz, Jago, czy mu powiedziałeś kiedy,
Że mu niewierną była?
JAGO
EMILIA
Podłe, piekielne powiedziałeś kłamstwo,
Zbrodnicze kłamstwo, na duszę przysięgam!
Niewierna z Kassjem! Z Kassjem powiedziałeś?
JAGO
Tak, mościapani; kiełznaj tylko język!
EMILIA
3105Mam kiełznać język? Muszę, muszę mówić!
Zabita pani na łożu tym leży.
WSZYSCY
EMILIA
A twoje raporta
Stały się tego morderstwa powodem.
GRACJANO
MONTANO
EMILIA
Pojmuję teraz — myślę — widzę — zbrodnia!
Zaraz myślałam — zabiję się z żalu!
O zbrodnia! Zbrodnia!
JAGO
3115Czy straciłaś rozum?
Wyjdź stąd natychmiast i do domu wracaj!
EMILIA
Dobrzy panowie, pozwólcie mi mówić.
Mą powinnością słuchać go — nie teraz.
Już nigdy może do domu nie wrócę.
OTELLO
Pada na łóżko.
EMILIA
Wij się i rycz wśród rozpaczy,
Boś zamordował najsłodszą niewinność,
Co kiedykolwiek na ziemi tej żyła!
OTELLO
Była niewierną! Ledwo cię poznałem.
3125Stryju; patrz, oto twoja synowica.
Ta dłoń jej żywot przed chwilą przecięła.
Czyn się wam zdaje czarny i okrutny.
GRACJANO
O Desdemono moja biedna, teraz
Cieszę się z tego, że ojciec twój umarł!
3130Ślub go twój zabił, ciężki żal po tobie
Nić życia jego na dwoje rozerwał.
Widok ten pewno w rozpacz by go pochnął,
Anioła stróża odkląłby od siebie
I w potępieńców rzucił się gromady!
OTELLO
3135O, to okropnie! Lecz Jago wie dobrze,
Że z Kassjem tysiąc razy dokonała
Sprośnego czynu. Sam Kassjo to wyznał,
A ona, w jego uczynków nagrodę,
Dała mu mojej miłości zadatek,
3140Który ja w Kassja sam widziałem ręku.
Była to chustka niegdyś mojej matce
Przez ojca dana.
EMILIA
JAGO
EMILIA
3145Ja milczeć? O nigdy! O nigdy!
Jak wiatr północny wolna mówić będę;
Niechaj powstaną przeciw mnie niebiosa,
Ziemia i piekło, i tak mówić będę!
JAGO
Roztropność radzę, a wracaj do domu.
EMILIA
Jago chce ją sztyletem uderzyć.
GRACJANO
Wstydź się! Jak to, miecz przeciw kobiecie?
EMILIA
Głupi Murzynie, przypadkiem znalazłam
Tę twoją chustkę i dałam mężowi,
Bo często, długo, uroczystą prośbą,
3155Większą niż warta podobna drobnostka,
Błagał, zaklinał, abym ją ukradła.
JAGO
EMILIA
Dała ją Kassjowi?
Jam ją znalazła i mężowi dała.
JAGO
EMILIA
Nie kłamię, Bóg widzi!
Nie, nie, panowie! Podły rozbójniku!
Co miał z tak dobrą żoną taki głupiec,
Co miał spólnego?
Jago przebija Emilię i ucieka.
OTELLO
3165O czyliż w niebiosach
Pocisków nie ma? Na co są pioruny?
O łotr nikczemny!
GRACJANO
Kobieta upada:
Nie ma wątpienia, on żonę swą zabił.
EMILIA
3170Zabił. Połóżcie mnie przy pani mojej.
GRACJANO
On uszedł, ale żonę zamordował.
MONTANO
Ha, łotr nikczemny! Zachowajcie oręż,
Który z Murzyna dłoni odebrałem.
Drzwi te obsadźcie; niechaj wprzódy zginie,
3175Nim próg przestąpi; ja biegnę tymczasem
Za tym zbrodniarzem, za tym potępieńcem.
Wychodzą: Montano i Gracjano.
OTELLO
Nie mam odwagi; lada dzieciuch może
Miecz mi odebrać; lecz dlaczegoż honor
Chwilą ma przeżyć straconą uczciwość?
3180Niech ginie wszystko!
EMILIA
O pani, o pani,
I cóż nam twoja piosenka wróżyła?
Czy mnie ty słyszysz? Niech będę łabędziem,
Niech w pieśni skonam! O wierzbo zielona!
3185Murzynie, słuchaj, ona była czystą;
Srogi Murzynie, ona cię kochała;
Jak prawdę mówię, niech Bóg mnie tak zbawi!
Mówię, co myślę — umieram! Umieram!
Kona.
OTELLO
Mam tu miecz drugi; hiszpańska w nim klinga,
3190A w lodowatej hartowana wodzie.
Mam go. Mój stryju, muszę wyjść z tej izby.
GRACJANO
za sceną:
Strzeż się, bo drogo twój przypłacisz zamiar.
Jesteś bezbronny, musisz ulec sile.
OTELLO
A więc przyjdź do mnie na chwilę rozmowy,
3195Lub z gołą ręką rzucę się na ciebie.
GRACJANO
OTELLO
Czy widzisz miecz w mojej prawicy?
Nigdy przy męskim nie wisiała boku
Wierniejsza klinga. Wierz mi, dnie widziałem,
3200W których tą dłonią i tą dobrą szablą
Przez więcej zawad przerąbałem drogę,
Niźli dwadzieścia razy piersi twoje.
Lecz próżna chwalba! Kto swój los przemoże?
Nie tak jest dzisiaj. Nie lękaj się miecza,
3205Bo tu jest koniec, tu cel mych podróży,
Dla żagli moich tu port jest ostatni.
Czemu się cofasz? Daremna obawa;
Zwróć wiotką trzcinę ku piersiom Otella,
A on ustąpi. Gdzież pójdzie Otello?
3210Jakże wyglądasz teraz, Desdemono,
Kobieto pod złą urodzona gwiazdą?
Jak twe osłonki blada! Tam, w dniu sądu,
Twój widok z niebios duszę moją strąci
I czartom wyda. O dziewico moja,
3215Zimnaś jest, zimna tak jak twoja czystość!
O niewolniku przeklęty! Szatanie.
Odpędź mnie od tej niebieskiej postaci,
Wiatrem mnie miotaj, siarką pal me ciało,
Rzuć mnie w ocean ognia płynącego!
3220O Desdemono! Desdemono moja!
Umarła! O! O!
Wchodzą: Lodowiko, Montano, Kassjo niesiony na krześle, Oficerowie, Jago pod strażą.
LODOWIKO
Gdzie ten szalony, nieszczęśliwy człowiek?
OTELLO
Jam jest, co niegdyś zwałem się Otello.
LODOWIKO
A gdzie ta żmija? Przywiedźcie tu łotra.
OTELLO
3225Patrzę na stopę jego — lecz to bajka
[34].
Jeśliś jest diabłem, nie zdołam cię zabić.
Rani Jaga.
LODOWIKO
JAGO
OTELLO
Cieszę się z tego. Bodajeś żył długo!
3230Bo śmierć, mym zdaniem, jest błogosławieństwem.
LODOWIKO
O ty, Otello! niegdyś tak szlachetny,
Zgubiony podłą niewolnika sztuką,
Jak cię mam nazwać?
OTELLO
Daj mi, jeśli zechcesz,
3235Honorowego mordercy nazwisko,
Bo mną kierował honor, nie nienawiść.
LODOWIKO
Ten nędznik zbrodnię swą po części wyznał.
Czy z nim o Kassja śmierć się ułożyłeś?
OTELLO
KASSJO
3240Do tego, drogi generale,
Nigdy ci żadnych nie dałem powodów.
OTELLO
Wierzę ci, Kassjo, i przebacz mi, proszę.
Zapytaj teraz tego pół-szatana,
Czemu me ciało i duszę uwikłał?
JAGO
3245Daremno pytać; co wiecie już, wiecie,
Odtąd z ust moich słowa nie usłyszysz.
LODOWIKO
Jak to, ni słowa jednego modlitwy?
GRACJANO
Czekaj, męczarnie otworzą ci usta.
OTELLO
LODOWIKO
3250Potrzeba, Otello,
Abyś zrozumiał cały bieg wypadków;
Nie znasz go jeszcze. Oto są dwa listy,
Wzięte z kieszeni zmarłego Rodriga.
Jeden z nich mówi, że morderstwo Kassja
3255Miało być dziełem ręki Roderiga.
OTELLO
KASSJO
LODOWIKO
Drugi list, przy nim także znaleziony,
A zda się w wielkim napisany gniewie,
3260Miał być do tego wyprawiony łotra,
Ale, jak sądzę, widział się z nim Jago,
I wybuch gniewu umiał załagodzić.
OTELLO
O ty nędzniku! Lecz wytłumacz, Kassjo,
Jak otrzymałeś chustkę mojej żony?
KASSJO
3265Przypadkiem w mym ją znalazłem mieszkaniu,
A i sam Jago przed chwilą nam wyznał,
Że tam dla własnych podrzucił ją celów,
I celów dopiął.
OTELLO
Głupcze! głupcze! głupcze!
KASSJO
3270W Rodriga liście znajduje się ustęp,
W którym Jagowi surowo wyrzuca,
Że go podmówił, aby gniew mój drażnił
W tej nocy, która nieszczęść mych początkiem,
Z pozornej śmierci rozbudzony wyznał,
3275Że gdy mnie ranił, na podszepty Jaga,
Jago mu zdradnie cios śmiertelny zadał.
LODOWIKO
A teraz musisz pójść z nami, Otello,
Bo ci odjęta władza i dowództwo;
Gubernatorem Cypru Kassjo teraz.
3280Jeśli męczarnie jakie nowe, długie,
Odkryje twórczy okrucieństwa przemysł,
Na tym nędzniku pierwszą znajdą próbę.
Otello, jesteś teraz naszym więźniem,
Aż o naturze twojego występku
3285Senat się dowie. Śpieszmy się, czas nagli.
OTELLO
Stój, jedno słowo, zanim się oddalisz.
Wie senat, żem mu nieraz służył wiernie.
Nie mówmy o tym. Błagam cię, w twych listach,
Opowiadając te straszne wypadki,
3290Mów o mnie tak, jak jestem; nic nie ujmij,
Lecz nic nie dodaj przez złośliwość serca.
Mów, że niemądrze, ale zbyt kochałem;
Obcy zazdrości, gdy ją raz uczułem,
Ostateczności dosięgnąłem granic;
3295Że jak Indianin głupi odrzuciłem
Perłę niż całe jego plemię droższą;
Że oczy moje, choć do łez niezwykłe,
Roniły krople jak arabskie drzewa
Gummy woniące. Wszystko to opowiedz,
3300A dodaj potem, że niegdyś, w Alepie,
Złośliwy Turek, z turbanem na głowie,
Szydził z Wenecji, krzywdząc jej mieszkańca,
Jam za kark chwycił psa obrzezanego
I tak go skarcił!
Przebija się.
LODOWIKO
GRACJANO
Daremne wszystkie nasze polecenia.
OTELLO
Jam cię całował w śmierci twej godzinie,
Niech teraz duch mój z całunkiem wypłynie!
Umiera.
KASSJO
Tegom się lękał, bo wielkie miał serce;
3310Ale sądziłem, że bez broni został.
LODOWIKO
do Jaga:
Ty psie spartański, sroższy niźli wściekłość,
Niż głód, powietrze, niźli morza fale,
Patrz na tragiczny łoża tego ciężar!
To dzieło twoje; widok wzrok zatruwa.
3315Spuśćcie zasłonę. A teraz, Gracjano,
Na ciebie spada fortuna Otella;
Zabierz dziedzictwo. Ty, gubernatorze,
Ukarzesz zbrodnię piekielną nędznika;
A niech męczarnie będą srogie, długie.
3320Ja sam pośpieszę w senacie się stawić,
By smutne dzieje smutnym sercem prawić.
Wychodzą.