Maria Pawlikowska-JasnorzewskaDary kochanków
1Jaś z jarmarku przywiózł figę.
Józio dwie figi —
dla intrygi.
Adaś z traw uplótł pierścioneczek,
5w ciągu dalekich w las wycieczek.
Ten przyniósł bukiet z ostromleczów —
(bo jest pogodny — lubi żarty —)
— tamten — w prezencie —
(jakby przeczuł,
10że się ucieszę): stare karty.
— Zepsuty kompas —
— nudną powieść —
którą mnie czytać nikt nie zmusi,
i granat znaleziony w rowie,
15który wybuchnąć kiedyś musi.
W skrzynce cedrowej chowam dary
moich kochanków, tych trzech króli…
— pierścionek z trawy —
— kompas stary,
20— granat podobny srebrnej kuli…
Wreszcie za żonę wziął mnie Zbyszek.
(Wmawiano w niego: ty idioto!)
A ten — o dziwy, co za zbytek!
obrączkę dał mi szczerozłotą.
25Nie bez wzdychania, wzdychał bowiem,
sam jeździł po nią swą Minerwą,
— jak się targował! — wreszcie z werwą
rzekł:
«Drogo, ale nic nie powiem!»
30(Bo już od wieków i Wierzynków,
sarmacka szlachta gardzi złotem,
a ceni miedź!
i stal uczynków!
złoto do złota idź z powrotem.)
35Na tym się wprawdzie i skończyło
z podarunkami już na amen.
Choć, by nie skłamać — coś tam było…
— ach tak!
Gazeta i atrament.
40Lecz na obrączkę patrzę z pychą —
że nie jest dęta, wiem dokładnie.
Niejeden patrząc na nią wzdycha…
jeszcze mnie kiedyś zbój napadnie!
Gdy mi potrzeba płaszcza, sukni,
45gdy mam trzewiczki
jak rzeszoto,
Zbych mówi:
„W czółko ty się puknij!
a kto obrączkę dostał złotą?”
50
— Ha! znikli Jasio, Józio, Adaś,
poodprawiani w świat kolejno —
Zbigniew już o rozwodzie gada —
ale mi został — boski klejnot.
„Cyrulik Warszawski”, październik 1929