Maria Pawlikowska-JasnorzewskaNitka Ariadny
1Jest w Zaleszczykach, nisko w dole, na Rybackiej
Pensjonat „Ariadna”. Do połowy nieba
Sięgały przed nim wzgórza jak zwieszony kilim,
W roślinowych barwikach jesiennie kwitnący…
5Dniestr, płytki i zaspany, czołgał się powolnie,
Dzieląc polską tragedię od rumuńskiej ciszy.
W górze, wśród chmur, monastyr był jak kępa dzwonków.
O świcie — słońca widać nie było w parowie,
Aż o dziewiątej — z dumą brało mur przeszkody,
10Jak złoty koń o skoku zwolnionym, rozwianym…
Przejaśniały się nagle wód ślimacze prądy,
Zwalniając krok do reszty. Z drzew olśnione liście
Na wiatr padały, w nurty niosąc się graniczne
I na ziemię sąsiedzką. W ogródkach nad rzeką
15Rozsypały się róże — przekwitała Polska.
Pensjonat „Ariadna” był ostatnim punktem
Mojego zamieszkania w Kraju. Od tej chwili
Weszłam w Labirynt. Lecz niech imię Ariadny
Będzie mi dobrą wróżbą! Kłębek trzymam w ręce —
20Nitkę tam uwiązałam, na progu. Powrócę.