Witold Pilecki trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu dobrowolnie. Podjął się wykonania zadania polegającego na rozpoznaniu sytuacji w Auschwitz i zorganizowania tamże wojskowego ruchu oporu. W tym celu oddał się w ręce okupantów podczas tzw. „łapanki” (akcji masowych aresztowań przypadkowych przechodniów) przeprowadzonej na ulicach Warszawy 19 września 1940 roku. Spędził w obozie dwa i pół roku, a wywiązywanie się z powierzonego mu zadania podtrzymywało go na duchu w najtrudniejszych warunkach.
Jak sam pisze w niniejszym raporcie, po wyjściu z Oświęcimia nie udał się do rodziny, lecz przebywał w okolicach Krakowa i organizował oddział w okolicach Bochni, podejmując jednocześnie próby porozumienia się z władzami AK w Warszawie i uzyskania stamtąd zgody, „chcąc akcję zbrojną na Oświęcim doprowadzić do skutku”. Pomagał mu w „montowaniu” oddziału Tomasz Serafiński, pod którego nazwiskiem przebywał w Auschwitz, a którego poznał dopiero po ucieczce z obozu, przypadkowo trafiwszy do jego domu. Usiłowania te trwały trzy i pół miesiąca, ostatecznie oczekiwanie na decyzję z Warszawy nie przyniosło rezultatu, więc zdecydował się udać do Warszawy osobiście. Kiedy udało mu się dotrzeć do osoby decyzyjnej w Komendzie Głównej AK, usłyszał: „Po wojnie pokażę panu grube archiwum na temat Oświęcimia”, a choć z wyraźną goryczą zauważył, że „fakt istnienia tak grubego archiwum więźniom w Oświęcimiu wcale ulgi nie przynosi”, podporządkował się po żołniersku dyspozycjom dowódców, by dalej czekać.
Tzw. „Raport W” o konspiracji wojskowej w KL Auschwitz powstał w 1943. Został napisany po ucieczce z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, przeprowadzonej tuż po świętach wielkanocnych, w nocy z poniedziałku 26 kwietnia na wtorek 27 kwietnia tegoż roku. Trzej uciekinierzy: Witold Pilecki, Jan Redzej i Edward Ciesielski, byli członkami działającej w obozie organizacji podporządkowanej władzom ZWZ/AK, której tworzeniu oddawał się Pilecki podczas dwuipółletniego uwięzienia w Auschwitz. Zgodnie z tym, jak podzielili między sobą zadaniami, raport Pileckiego dotyczyć miał głównie spraw samej tajnej organizacji, zaś Redzej i Ciesielski przygotowali odrębne raporty, dotyczące innej tematyki. Sprawozdania te — idąc w ślad za meldunkami przekazywanymi z Auschwitz — były rodzajem podsumowania działań prowadzonych w obozie.
Po ucieczce z obozu, a przed dotarciem do Warszawy, również w 1943 r. powstała wersja szkicowa tekstu zakopana pod jabłonką u gospodarzy, którzy przyjęli uciekinierów. W Warszawie, gdzie Pilecki mieszkał m.in. u Aleksandra Palińskiego (kolegi z Oświęcimia), raport przepisany na maszynie przez p. Palińską został następnie przekazany przez znajomą Pileckiemu osobę (Tadeusza Bairda, kierownika Biura Wojskowego Rolnictwa) do Szefostwa Biur Wojskowych Komendy Głównej AK — na ręce zastępcy szefa, Stefana Miłkowskiego. Jedna kopia została zakopana na Bielanach przez Mariana Kołaczkowskiego obok jego domu, a po wojnie wykopana (29 marca 1945 r.) i oddana prokuraturze z listem przewodnim wyjaśniającym, że właściciel się nie zgłosił, a chciał, żeby treść była ujawniona jako dokument dla przyszłych procesów zbrodniarzy oświęcimskich. Jeśli to istotnie prawdziwa deklaracja, świadczy ona, że cel raportu zmienił się w przekonaniu samego autora: już wiedział, że nierealne jest myślenie o wznieceniu powstania w Auschwitz w oparciu o działającą tam organizację wojskową. Czuł się natomiast w obowiązku dać świadectwo temu, czego doświaczył.
Po pobycie w Warszawie, otrzymaniu nominacji na rotmistrza w uznaniu zasług i udziale w Powstaniu Warszawskim Pilecki trafił do oflagu w Murnau. Tam usilnie chciał komuś przekazać swój raport, ale też pracował nad nim nadal. Publikowana tu wersja pochodzi z czerwca 1943 roku, ale została poświadczona przez kilka osób już w Murnau. Tymczasem sytuacja ulegała dynamicznym przemianom, a raport Pilckiego — rozszerzeniu i przeredagowaniu; powstałą w 1945 roku drugą jego wersję (Raport Witolda) rotmistrz czuł się w obowiązku doręczyć władzom AK. Bór-Komorowski go nie przyjął, nikt nie był zainteresowany dokumentem Pileckiego. Przychylność okazał mu jedynie gen. Tadeusz Pełczyński i jemu wraz z listem przewodnim swój raport Pilecki przekazał. Ten tekst, datowany na 1945 r., znalazł się w dokumentach rządu londyńskiego, później został przekazany do archiwów Studium Polski Podziemnej w Londynie i po raz pierwszy opublikowany już XXI w., w opracowaniu Adama Cyry w biografii Pileckiego (Witold Pilecki. Ochotnik do Auschwitz) w Aneksie 3.
Publikacja niniejsza to wersja z 1943 roku, ta sama, która została przekazana w Warszawie przez Bairda do KG AK i którą zakopano na Bielanach i po wojnie przekazano do prokuratury. Mając w warunkach wojennych możliwość sporządzenia maszynopisu, Pilecki najpewniej skorzystał z tego i sporządził kilka kopii. Podstawą niniejszej publikacji jest wydanie w „Biuletynie Towarzystwa Opieki nad Oświęcimiem” z 1991.
Pilecki był świetnym dowódcą średniego szczebla. Doskonały organizator, sam żarliwy, słowny, honorowy i niezłomny — doceniał te same cechy u innych, umiał zakładać i podtrzymywać struktury ruchu oporu. Przy tym nie oglądał się na „przynależność”, obca mu była stronniczość wielkiej polityki, gotowej poświęcić i ludzi, i żarliwość wielu serc gotowych do walki z wrogiem. Stał się też Pilecki ofiarą swojej gorliwej uczciwości i prostolinijności. Swój drugi raport kończył słowami będącymi apelem do przełamania stronniczości politycznej: „tutaj chciałbym pisać tak wielkimi literami, jakich nie ma, niestety, w maszynowym piśmie, żeby te wszystkie głowy, co pod pięknym przedziałkiem mają wewnątrz przysłowiową wodę (…) — niech się trochę zastanowią głębiej nad własnym życiem, niech się rozejrzą po ludziach i zaczną walkę od siebie, ze zwykłym fałszem, zakłamaniem, interesem podtasowanym sprytnie pod idee, prawdę, a nawet wielką sprawę”.