Potrzebujemy Twojej pomocy!

Na stałe wspiera nas 457 czytelników i czytelniczek.

Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 500 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?

Szacowany czas do końca: -
William Shakespeare (Szekspir), Poskromienie złośnicy
  1. Artysta: 1
  2. Bieda: 1
  3. Bogactwo: 1 2 3
  4. Bunt: 1
  5. Córka: 1
  6. Głód: 1
  7. Gniew: 1 2 3 4 5
  8. Grzeczność: 1
  9. Hańba: 1
  10. Historia: 1
  11. Interes: 1 2 3
  12. Jedzenie: 1 2
  13. Kłamstwo: 1 2
  14. Kłótnia: 1 2 3 4 5
  15. Konflikt: 1 2 3
  16. Ksiądz: 1
  17. Książka: 1
  18. Księżyc: 1
  19. Łzy: 1
  20. Małżeństwo: 1 2 3
  21. Mąż: 1
  22. Melancholia: 1
  23. Miłość: 1
  24. Młodość: 1
  25. Muzyka: 1
  26. Nauka: 1 2
  27. Obyczaje: 1
  28. Odwaga: 1
  29. Ogień: 1
  30. Ojciec: 1 2
  31. Okręt: 1
  32. Oświadczyny: 1 2
  33. Panna młoda: 1
  34. Pieniądz: 1
  35. Pies: 1
  36. Pijaństwo: 1 2
  37. Pocałunek: 1 2
  38. Podstęp: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
  39. Pokora: 1 2
  40. Pozycja społeczna: 1
  41. Pożądanie: 1
  42. Prawnik: 1
  43. Przebranie: 1 2
  44. Przemiana: 1
  45. Przemoc: 1 2
  46. Przywódca: 1
  47. Ptak: 1
  48. Rozczarowanie: 1 2
  49. Rozkosz: 1
  50. Seks: 1
  51. Sen: 1
  52. Słońce: 1
  53. Spotkanie: 1
  54. Starość: 1
  55. Strach: 1
  56. Strój: 1 2 3 4 5
  57. Syn: 1
  58. Szaleństwo: 1
  59. Sztuka: 1 2 3
  60. Ślub: 1 2 3
  61. Śmiech: 1 2 3
  62. Tajemnica: 1
  63. Teatr: 1
  64. Władza: 1
  65. Zaręczyny: 1 2
  66. Zazdrość: 1 2 3 4
  67. Zdrowie: 1 2
  68. Zima: 1
  69. Żart: 1 2 3 4 5 6
  70. Żona: 1 2

UWSPÓŁCZEŚNIENIE PISOWNI:

pisownia o/ó/u: tłómaczył > tłumaczył;

pisownia joty: komedya > komedia; poezyę > poezję; akcyą > akcją itp.

pisownia z/s: nizkie > niskie itp.; z/ź: Dreznie > Dreźnie;

pisownia podwojonych liter: alluzya > aluzja; Brukselli > Brukseli; Xantyppa > Ksantypa;

pisownia ę/em: niestęplowanej > niestemplowanej;

pisownia nazwisk obcych: Meres'a > Meresa; Heywood'a > Heywooda; Peel'a > Peela; Green'em > Greenem; (Marlowe'em, Pembroke'a — pozostawiono); Slaj, Slaja > Sly, Slya; Wincencyo > Vincentio; Lucencyo > Lucentio; Hortensyo > Hortensjo; Xantyppa > Ksantypa;

pisownia łączna/rozdzielna: przedewszystkiem > przede wszystkim; okazywał niemniej dowcipu > nie mniej; gdzieindziej > gdzie indziej; jakto > jak to; niema > nie ma; nakoniec > na koniec;

pisownia skrótów: it.p. > itp.; rozwinięto nagłówki kwestii, np. Karczm. > Karczmarka;

UWSPÓŁCZEŚNIENIE FLEKSJI: przedewszystkiem > przede wszystkim; w zbiorowem wydaniu > zbiorowym; o czem > o czym itp.; innymi sposoby > innymi sposobami; mnogich cytat > mnogich cytatów (to może być też zmiana rodzaju rzeczownika ”cytata” > ”cytat”; aktorowie > aktorzy; skakaj > i skacz (dodano ”i” dla zachowania rytmu); ócz > oczu;

UWSPÓŁCZEŚNIENIE INTERPUNKCJI: dodano kropki na końcu zdań w didaskaliach; w przedmowie usunięto przecinki między podmiotem a orzeczeniem i między okolicznikiem a orzeczeniem: We wszystkich literaturach, zbiorach gadek i powieści starych, podobne powieści, mutatis mutandis się odzywają. > We wszystkich literaturach, zbiorach gadek i powieści starych podobne powieści mutatis mutandis się odzywają.

UWSPÓŁCZEŚNIENIA TŁUMACZENIA: (część zmian wynika z potrzeby dostosowania się do rytmu)

ZMIANY LEKSYKI, frazeologii i składni:

sekutnica > złośnica: To sekutnica jest albo wariatka > Złośnica straszna z niej albo wariatka.; Na sekutnice lepszy sekret wiecie? > O lepszym środku na złośnice wiecie?; pierwszą sekutnicą > największą złośnicą; z straszną sekutnicą > ze straszną złośnicą; Idź, boś ugłaskał sławną sekutnicę > Idź, boś poskromił straszliwą złośnicę. (Now, go thy ways; thou hast tamed a curst shrew.);

kochanek > konkurent (suitor); kochanka > ukochana (our fair mistress); Ty idź z kochanką > Idź z ukochaną; ochromiał > okulał; szory > uprząż; spółubiegania > współzawodnictwa (quarrel); urodną > urodziwą; hajdamak > hultaj; hajdamak > obelga; osieł > osioł (nowsza forma fonetyczna); aprobację > aprobatę; jednofarbne > jednobarwne; przody > najpierw; klęciami > przekleństwem; dziękami > wdzięcznością; przepęknie > tu pęknie (”tu” dla rytmu); dobieżeć > dosięgnąć; pogadance > pogawędce; swarzyć > kłócić; poczestne > napiwek; Kretyjskie > Kreteńskie; postrzegać > spostrzegać itp.; iglicą > figurką (aglet-baby = sprzączka na końcu tasiemki, uformowana w figurkę ludzką; dodano przypis z wyjaśnieniem); Rozbijem kobierce > Rozłożym kobierce (we will bestrew the ground); a tom uciął szpaka > a to niezła drzemka (by my fay, a goodly nap); Nie wyklinajmy się Owidyusza > Nie wyrzekajmy się wszak Owidiusza; wiecie (me postanowienie) > znacie (itp.); Wiem (jej odpowiedź) > Znam; jak się spikają młodziki > jak knują młodziki; to on takie jej na twarzy wymaluje figury, że ją zdefigurują > to on jej twarzy taki nada fason, że ją zdefasonuje (he will throw a figure in her face and so disfigure her with it); (I ja się także skąpym nie) pokażę > okażę; Tego dowiodą worki twoje raczej > Tego dowiedzie twa sakiewka raczej (And that his bags shall prove); Pojąć ją nawet > Nawet poślubić; używać chce wczasu > już mu nie tak pilno; >Łatwo na dudka wystrychnąć się żonie > Łatwo, jak widzę, zbłaźni się kobieta ( I see a woman may be made a fool); (Lubię otwartość twoją i twą) krótkość > zwięzłość; Nie wyklinajmy się Owidiusza > Nie wyrzekajmy się i Owidiusza; Chętnie, jeżeli do celu dobieży > Chętnie, jeżeli tylko cel osiągnie. (And so we will, provided that he win her.); Jedno przody słowo > Jedno tylko słowo (a word ere you go); (Częstujmy się suto.) Traktujmy > Częstujmy; (Dwa galeony i galer dwanaście) galiony > galeony; Dardański osieł > Kompletny osioł (Preposterous ass); Wyszedłem z kwitkiem > Zostałem z niczym; (Co chcesz mnie karmić potraw nazwą samą.) nazwiskami > nazwą samą; z buchastym rękawem > z bufiastym rękawem; (Czy już dopełniłeś Twego poselstwa do signor Baptysty?) danej komisji > twego poselstwa; (oni zajęci) układem fałszywego kontraktu > wymianą fałszywych zapewnień (they are busied about a counterfeit assurance: take you assurance of her); (Wierzaj mi, panie,) to pierwszy pies w łai > to z psów twych najlepszy (Trust me, I take him for the better dog); w tym wyrodnym wieku > w naszych smutnych czasach (in this waning age); Lub czyli marzę, czy dotąd marzyłem? > Czy teraz marzę, czy dotąd marzyłem?; Jak stoją rzeczy > Tak stoją rzeczy (, trudno mi będzie czekać tak długo; Ay, it stands so that I may hardly tarry so long.); Jest to rodzaj historii > To rodzaj historii (zmieniono dla rytmu); (poza domem,) Gdzie mało tylko doświadczenia rośnie > W którym niewiele doświadczenia rośnie (Where small experience grows); co mówisz Petruchio. Gdybym > co powiesz, Petruchio, gdybym; (tak groźna,) Adryatyckie jak groźne są fale > Jakby wzburzone fale Adriatyku; >(lecz wielka jej wada) jest (— że okrutna jest z niej sekutnica) > to; (Zła i swarliwa,) do tyle uparta > tak bardzo uparta; gdybym w gorszym stanie był, jak jestem > gdybym w gorszej biedzie był, niż jestem (were my state far worser than it is); Nie usnę, póki przód jej nie zobaczę > Nie usnę, póki sam jej nie zobaczę (I will not sleep, Hortensio, till I see her); (Daruj więc, jeśli) opuszczam cię zaraz. > opuszczę cię zaraz; groch na ścianę rzucać > groch o ścianę rzucać; Może mu ona przypiąć jakie pół tuzina hajdamaków > Może go ona obrzucić pół tuzinem obelg (she may perhaps call him half a score knaves); Nie znajdzie, ktoby chciał wziąć ją za żonę > Nie znajdzie męża, by ją wziął za żonę; Z których stron przybywasz? > Z jakich stron przybywasz?; Tak długo z dala żony cię trzymały > Z dala od żony tak cię przetrzymały; I spać nie będzie tej jak przeszłej nocy > I spać nie będzie, jak dzisiaj nie spała; Jest tylko skutkiem troskliwości o nią > Jest troskliwości o nią tylko skutkiem (dla rytmu); Przed trzema dniami > Nim trzy dni miną; Na toż mnie pojął > Po to mnie pojął; piję w twoje zdrowie > piję twoje zdrowie; (Teraz — dwadzieścia tysięcy talarów.) Zaraz, > Teraz —; On sam, Biondello > Ten sam, Biondello. (Even he, Biondello.); Że jest w istocie, za co go bierzemy > Że jest w istocie tak, jak mu powiemy;

Z jednej strony wchodzą: Biondello, Lucentio i Bianka, z drugiej przechodzi się Gremio — usunięto ”się”; co się to znaczy? > co to ma znaczyć?;

poprawiono błąd źródła — nazwy postaci (nagłówki kwestii) uporządkowano zgodnie z oryginałem, kolejno: Aktorowie, Aktor, 2 Aktor, I Aktor > Aktorzy, Aktorzy, Aktor, Aktor

uwspółcześniono REKCJĘ: nie zapłacisz potłuczonych szklanek > nie zapłacisz za potłuczone szklanki; po zwierzu gonił > za zwierzem gonił; (przebacz) ócz moich pomyłce > oczu mych pomyłkę; dramat przede wszystkim musiał być wyrazistym, dobitnym, niemal jaskrawym (dziś: musiał być wyrazisty), nie była wcale drukowaną (dziś: drukowana); na jadle nie brak > jadła mi nie brak; Na których pewno w Padwie nam nie braknie > Których nam pewno w Padwie nie zabraknie; Nie braknie pewno i na dobrym kąsku > Nie braknie pewno i dobrego kąska;

uwspółcześnienie cytatu w przedmowie: Od Piotra Baryki napisana i na dworze J. M. Pana A. Ł, wyprawiona, w Krakowie. Z drukarni Macieia Andrzejowczyka zmieniono formę spójnika y > i oraz Macieia > Macieja — uwspółcześnienie pisowni i/y/j dodano kropkę w skrócie: A. Ł, > A. Ł.

William ShakespearePoskromienie złośnicy[1]tłum. Leon Ulrich

OSOBY:

  1. Pan, w Prologu
  2. Krzysztof Sly[2], pijany kotlarz, w Prologu
  3. Karczmarka, Paź, Aktorzy, Strzelcy i Służba, w Prologu
  4. Baptysta, bogaty szlachcic z Padwy
  5. Vincentio, stary szlachcic z Pizy
  6. Lucentio, syn Vincentia, zakochany w Biance
  7. Petruchio, szlachcic z Werony, konkurent Katarzyny
  8. Gremio, konkurent Bianki
  9. Hortensjo, konkurent Bianki
  10. Tranio, sługa Lucentia
  11. Biondello, sługa Lucentia
  12. Grumio, sługa Petruchia
  13. Curtis, sługa Petruchia
  14. Pedant
  15. Katarzyna, złośnica[3], córka Baptysty
  16. Bianka, jej siostra, córka Baptysty
  17. Wdowa
  18. Krawiec, Kramarz, Słudzy Baptysty i Petruchia

Scena częścią w Padwie, częścią w wiejskiem mieszkaniu Petruchia.

PROLOG

SCENA I

Przed karczmą na polu.
Karczmarka i Sly

Kłótnia, PijaństwoSLY

1

Wygrzmocę cię, na uczciwość!

KARCZMARKA

2

Dyby dla ciebie, włóczykiju!

SLY

3

A ty przekupko! Nie było włóczykija w rodzinie Slyów. Czytaj kroniki; przybyliśmy do Anglii z Ryszardem Zdobywcą[4]. A więc: paucas palabris[5]; niech świat idzie swoją drogą: Sessa!

KARCZMARKA

4

Co? nie zapłacisz za potłuczone szklanki?

SLY

5

Nie, ani szeląga, na św. Hieronima! Ruszaj mi zaraz do twojego zimnego łóżka i rozgrzej się.

KARCZMARKA

6

Mam ja na ciebie lekarstwo; idę zawołać dziesiętnika[6].

Wychodzi.

SLY

7

Zawołaj sobie dwudziestnika i trzydziestnika; odpowiem mu artykułem prawa. Nie ustąpię jednej piędzi[7]; niech tylko przyjdzie, zobaczymy.

Kładzie się na ziemi i zasypia. — Przy odgłosie rogów wraca Pan z polowania i Służba.

PAN

PiesStrzelcze, miej dobre o psach mych staranie;
Biedny Wesoły na grudzie okulał;
10
Zesforuj zaraz Dudę z Zapaśnikiem.
A czy widziałeś, jak się Białek sprawił
Na skręcie płotu, gdy wszystkie ucięły?
Za sto talarów nie chciałbym go stracić!

I STRZELEC

Płaczek, mój panie, jest dobry jak Białek,
15
On jeden trzymał i za zwierzem gonił,
Gdy wszystkie inne dwa razy zatarły;
Wierzaj mi, panie, to z psów twych najlepszy.

PAN

Ba! gdyby Echo tak jak on był rączy,
Ja bym go nie dał i za tuzin Płaczków.
20
Lecz teraz wszystkim dobrą daj nawarę[8],
Bo jutro także zamierzam polować.

I STRZELEC

Idę i dojrzę wszystkiego, jak trzeba.

Pijaństwo, Bieda, BogactwoPodstęp, ŚmiechPAN

spostrzegając Slya
Cóż to? umarły człowiek, czy pijany?

II STRZELEC

25
Oddycha: gdyby nie grzała go wódka,
Zimne byłoby łoże na sen taki!

PAN

O, brudne bydlę! jak wieprz w błocie leży.
O, śmierci, jakże obraz twój jest szpetny!
Pijak ten dobrą stręczy mi zabawę.
30
Kiedy w wygodne poniesiem go łóżko,
Gdy go owiniem w wonne prześcieradła,
Włożym na palce kosztowne pierścienie,
Przy łóżku ucztę wykwintną zastawim,
Gdy zbudzonego sług przyjmie czereda,
35
Czy swej przeszłości żebrak nie zapomni?

I STRZELEC

Nie wątpię, że się za magnata weźmie.

II STRZELEC

Dziwne dla niego będzie przebudzenie.

PAN

Jak snów rozkosznych przelotna ułuda.
PodstępWeźcie go, wszystko przyrządźcie, jak trzeba;
40
Do najpiękniejszej komnaty go wnieście,
W koło najmilsze rozwieście obrazy,
Omyjcie kudły jego wonnościami,
Pachnącym drzewem dom okadźcie cały,
Słodką muzykę miejcie w pogotowiu,
45
Aby zbudzenie jego powitała,
A pamiętajcie, gdy otworzy usta,
Wszyscy z pokornym powtarzać ukłonem:
Co nam dostojność wasza rozkazuje?
Jeden ze srebrną niech stoi miednicą,
50
Pełną różanej wody, pełną kwiatów;
Z adamaszkowym inny znów ręcznikiem,
Inny ze dzbankiem niech pokornie mówi:
Czy wielkość wasza ręce pragnie umyć?
A inny znowu niechaj go zapyta,
55
Jakie dziś szaty z garderoby dobyć.
Niech inny prawi o jego psach, koniach,
O smutku pani z tej jego słabości;
I wmówcie w niego, że był lunatykiem.
Jeśli przypadkiem powie, że jest kotlarz,
60
Wołajcie wszyscy, że marzy na jawie,
Bo on jest panem wielkim i potężnym.
Wszystko to niech się dzieje naturalnie,
A będziem mieli wyborną zabawę,
Jeśli swe role dobrze odegracie.

I STRZELEC

65
Wszelkiego, panie, dołożym starania,
Aby na koniec głęboko uwierzył,
Że jest w istocie tak, jak mu powiemy.

PAN

A więc co prędzej nieście go do łóżka,
Bądźcie gotowi, jak tylko się zbudzi.
70
Wynoszą Slya; słychać za sceną trąbkę.
Idź i zapytaj, co trąbka ta znaczy?
Wychodzi jeden.
To może jaki pan podróżujący
Na wypoczynek chce się tu zatrzymać!
75
Wchodzi Sługa.
Cóż to?

Teatr, ArtystaSŁUGA

Aktorów wędrujących trupa,
Służby ci swoje ofiaruje, panie.

PAN

Niech się tu stawią.
80
Wchodzą Aktorzy.
Przybywacie w porę.

AKTORZY

Za dobre słowo dziękujem pokornie.

PAN

Czy chcecie noc tę w domu mym przepędzić?

AKTOR

Jeśli pan raczy służby nasze przyjąć.

PAN

85
Z całego serca. Przypominam sobie,
Że kiedyś tego widziałem aktora,
W roli dzierżawcy najstarszego syna,
Jak do szlachcianki stroił koperczaki[9];
Z pamięci imię twoje mi wybiegło,
90
Ale pamiętam dobrze, że swą rolę
Z naturalnością rzadką odegrałeś.

AKTOR

Jak sądzę, panie, to mówisz o Soto.

PAN

Zgadłeś. W twej roli byłeś niezrównany.
W szczęśliwą dla mnie przybywacie porę,
95
Bo mam na myśli wyborną zabawę,
W której mi wielką będziecie pomocą.
Jest tu pan, który dziś chciałby was widzieć;
Na wstrzemięźliwość mogę liczyć waszą?
Lękam się, żeby dziwactw jego widok
100
(Bo ten pan nigdy komedii nie widział)
Waszych niewczesnych śmiechów nie wywołał,
I dostojnego nie obraził widza,
Bo was ostrzegam, że uśmiech wasz jeden
Może rozbudzić jego niecierpliwość.

AKTOR

105
Nie bój się, panie, zdołamy się wstrzymać,
Choćby to pierwszy na świecie był cudak.

PAN

Prowadź mi zaraz gości do kredensu,
Niech każdy dobre znajdzie tam przyjęcie,
Niechaj żadnemu na niczym nie zbywa.
110
Wychodzi Sługa z Aktorami.
Podstęp, ŻartA ty dopilnuj, by paź mój, Bartłomiej,
Natychmiast damskie wdział na siebie szaty,
Wprowadź go potem do izby pijaka,
Z wielką pokorą panią go nazywaj;
115
Z mojej zaś strony dobrze mu wytłumacz,
Że gdy na łaski me zasłużyć pragnie,
W postępowaniu swym niech naśladuje,
Jak widział wielkie damy przy swych mężach;
Niech siądzie skromnie przy pijaka łożu,
120
Niech mu powtarza słodkim, cichym głosem:
Racz mi powiedzieć, mężu mój i panie,
Czym ci potrafi twa pokorna żona
I posłuszeństwa i miłości dowieść?
Niech potem głowę na piersiach mu oprze,
125
Niech go słodkimi kusi całunkami,
I łzy wylewa jak gdyby z radości,
Że pan szlachetny powrócił do zdrowia,
Gdy przez lat siedem upornie powtarzał,
Że był obrzydłym, ubogim żebrakiem.
130
Jeśli paź sztuki kobiecej nie umie
Łez gorzkich strugi na rozkaz wylewać,
Na to cebula wybornie się przyda;
Niechaj ją dobrze w swą zawinie chustkę,
A będzie płakał jakby Magdalena[10].
135
Bez straty czasu zrób co rozkazałem,
A później dalsze odbierzesz instrukcje.
Wychodzi Sługa.
ŚmiechMój paź potrafi dobrze naśladować
Głos, wdzięk i ruchy wykwintnej szlachcianki.
140
Chciałbym już słyszeć jak mężem go nazwie,
Chciałbym już widzieć, jak moi dworzanie
Śmiech będą tłumić, gdy pokorne służby
Będą składali temu prostakowi.
Teraz pośpieszę, aby moją radą
145
I obecnością miarkować rozpustę
I w należytych zamknąć ją granicach.
Wychodzą.

SCENA II

JedzenieStrójSypialny pokój w domu Pana.
Podstęp, Pozycja społecznaSly w bogatym szlafroku, otoczony Dworzanami; jedni trzymają różnego rodzaju suknie, inni miednicę i inne potrzeby toalety. Wchodzi Pan w ubiorze służącego.

SLY

148

Na miłość Boga, dajcie mi kwartę podpiwku.

1 SŁUGA

Czy wielkość wasza chce szklankę węgrzyna[11]?

2 SŁUGA

150
Czy godność wasza nie pragnie konfitur?

3 SŁUGA

Jakie dziś szaty wdzieje pan dostojny?

SLY

152

Nazywam się Krzysztof Sly — dajcie mi pokój z waszą wielkością i godnością, i dostojnością. Jak żyję, nie piłem węgrzyna, a jeśli chcecie dać mi konfitur, dajcie mi konfitur wołowych. Nie pytajcie, jakie chcę wdziać szaty, bo nie mam więcej sukni jak grzbietów, więcej skarpetek jak goleni, więcej trzewików jak nóg, a zdarza mi się nawet czasem, że mam więcej nóg jak trzewików, albo takie trzewiki, że wyglądają z nich pięty.

PAN

Niech Bóg odwróci pańskie przywidzenia!
Ach, czemuż magnat wielki i potężny,
155
Słynny majątkiem, rodem i powagą,
Tak niskie myśli w swojej duszy chowa!

SLY

157

Co? Czy wy chcecie do szaleństwa mnie doprowadzić? Czy to nie ja nazywam się Krzysztof Sly, syn starego Slya z Burtonheath; z urodzenia kramarz, z wychowania kartownik, dla odmiany niedźwiednik, a na teraz z profesji kotlarz? Zapytajcie się Marysi Hacket, tłustej szynkarki z Wincot, czy mnie nie zna; a jeśli wam nie powie, że stoję u niej zapisany na czternaście groszy za szumówkę, ogłoście mnie za największego łgarza w całym chrześcijaństwie. Dzięki Bogu, jeszcze nie zwariowałem; to jest —

SŁUGA

To właśnie budzi naszej pani boleść.

2 SŁUGA

Przepełnia smutkiem dworzan twoich serca.

PAN

160
Te przywidzenia dziwne, z twego domu
Wygnały, panie, wszystkich twoich krewnych.
Stare twe myśli przywołaj z wygnania,
A wygnaj podłe i niskie marzenia.
Patrz, jak cię koło wiernych sług otacza,
165
Każdy gotowy na twoje skinienia.
Czy pragniesz pieśni? Gra ci sam Apollo,
Muzyka.
W klatkach dwadzieścia śpiewa ci słowików, —
Czy usnąć żądasz? Pościelem ci łoże
170
Miększe, wonniejsze od miękkiej pościeli
Usłanej niegdyś dla Semiramidy[12].
Pragniesz przechadzki? Rozłożym kobierce.
Chcesz się przejechać? Koni twoich uprząż
Będzie kapała złotem i perłami.
175
Chcesz wyjść z sokołem? Twój Ćwik, wielki panie,
Wyżej skowronka uleci ku niebu.
Wolisz polować? Gończych twoich granie
Rozbudzi echo po lasach i skałach,
Nawet mu same chmury odpowiedzą.

SŁUGA

180
Chceszli z chartami polować? Smycz twoja
Wyprzedzi łatwo jelenia i sarny.

2 SŁUGA

SztukaLubisz obrazy? Zaraz ci przyniesiem
Nad przezroczystą strugą Adonisa[13],
Albo Wenerę[14] ukrytą wśród trzciny,
185
Która w oddechu jej zda się kołysać,
Jak gdy po trzcinie lekki wieje zefir.

PAN

Pokażem Io[15], gdy jeszcze dziewicą
Była Jowisza[16] wybraną kochanką;
Wszystko tak żywe, jakby rzeczywistość.

3 SŁUGA

190
Lub Dafne[17], kiedy przez ciernie ucieka,
Z nóg podrapanych, zda się, że krew płynie;
Łzy i krew sztukmistrz tak wiernie przedstawił,
By na ten widok płakał sam Apollo.

PAN

Ty jesteś panem i niczym[18] jak panem,
195
A twoja pani pięknością prześciga
Wszystkie kobiety w naszych smutnych czasach.

1 SŁUGA

A nim łzy, które dla ciebie wylała,
Twarz jej uroczą bladością powlekły,
Była najpierwszym świata tego cudem,
200
Choć i dziś jeszcze żadnej nie ustąpi.

SLY

Więc jestem panem? i taką mam panią?
Czy teraz marzę, czy dotąd marzyłem?
Ale nie, nie śpię, widzę, słyszę, mówię,
Wącham zapachy, czuję rzeczy miękkość;
205
Trudno już wątpić, tak jest, jestem panem,
A nie Krzysztofem Slyem, nie kotlarzem.
Więc mi co żywo przyprowadźcie panią,
A jak mówiłem, i kwartę podpiwku.

2 SŁUGA

Czy wielkość wasza pragnie umyć ręce?
210
Sługi przynoszą mu dzbanek, miednicę i ręcznik.
O co za radość, że rozum ci wrócił!
Że wiesz na koniec, czym byłeś i jesteś!
Igraszką marzeń byłeś lat piętnaście,
Lub rozbudzony byłeś jak w marzeniu.

SLY

215
Przez lat piętnaście! a to niezła drzemka!
I przez piętnaście lat nic nie mówiłem?

1 SŁUGA

Mówiłeś, panie, lecz zawsze bez ładu.
Bo gdy w tej pięknej leżałeś komnacie,
Wołałeś, że cię wyrzucono za drzwi,
220
I nieuczciwą łajałeś szynkarkę,
Chciałeś do wójta prowadzić, że piwo
W niestemplowanej podała ci kwarcie.
O Magdzie Hacket mamrotałeś czasem.

SLY

Ach, ach, to była służąca w szynkowni!

3 SŁUGA

225
Panie, szynkowni tej nie znasz ni dziewki,
Ani tych ludzi, o których prawiłeś,
Stefan Sly, albo Jan Trębacz z Podgórza,
Lub Piotr Murawa, lub Henryk Biedrzeniec,
Albo dwadzieścia nazwisk tym podobnych,
230
Których nie było, których też nikt nie zna.

SLY

Dziękuję Bogu, żem przecie wyzdrowiał.

WSZYSCY

Amen.

SLY

Dziękuję, — nie stracicie na tym.
Wchodzi Paź w ubiorze damy, Służba.

PAŹ

Jak stoi teraz z mego pana zdrowiem?

SLY

235
Stoi niezgorzej, bo jadła mi nie brak.
Przebranie, ŻonaGdzie żona moja?

PAŹ

Tu, szlachetny panie.
Co żądasz od niej?

SLY

Jesteś moją żoną?
240
Czemuż mnie, proszę, mężem nie nazywasz?
Ja pan dla moich ludzi, lecz dla ciebie,
Dla ciebie jestem mężulkiem, czy słyszysz?

PAŹ

Mężem i panem, panem mym i mężem,
A ja we wszystkiem posłuszną ci żoną.

SLY

245
Wiem o tym dobrze. Jak mam ją nazywać?

PAN

Pani.

SLY

Pani Elżbietka, czy pani Joasia?

PAN

Pani, nic więcej; taki panów zwyczaj.

Seks, PodstępZdrowieSLY

Pani i żono! słyszałem przed chwilą,
250
Żem spał piętnaście lat, a może więcej.

PAŹ

Które od łoża twego oddalonej
Zdały się długie jakby lat trzydzieści.

SLY

Nie ma co mówić, czas trochę za długi.
Wynoś się, służbo, zostawcie nas samych.
255
Rozbierz się, pani, i idźmy do łóżka.

PAŹ

Szlachetny panie, błagam cię pokornie,
Racz mi przebaczyć jedną lub dwie noce,
A jeśli nie chcesz, to choć do zachodu,
Bo mi twój doktor wyraźnie powiedział,
260
Że dawna słabość wróci niezawodnie,
Jeśli od twego nie wstrzymam się łoża.
Słowa te, sądzę, wymówką mi będą.

SLY

263

Tak stoją rzeczy, trudno mi będzie czekać tak długo; nie chciałbym przecie do starych marzeń powrócić. Co robić, trzeba czekać na przekór krwi i ciału.

Wchodzi Sługa.

Sztuka, ŚmiechSŁUGA

Melancholia, SzaleństwoNadworna trupa waszej wysokości,
265
Gdy o szczęśliwej usłyszała zmianie,
Pragnie wesołą przedstawić komedię,
Do czego doktor chętnie się przychyla;
Bo skoro smutek pańską krew oziębił,
A melancholia mamką jest szaleństwa,
270
Uznał za dobre, by wesoła sztuka
Do śmiechu pańskie myśli nastroiła;
Śmiech jest lekarstwem i życie przedłuża.

SLY

273

I owszem, niech grają. Komedia to coś niby jasełka, albo kuglarskie sztuki?

PAŹ

Nie, dobry panie, to rzecz zabawniejsza.

SLY

275

Cóż to być może?

PAŹ

276

To rodzaj historii.

SLY

277

Dobrze, zobaczymy. Pani żono, siadaj tu przy mnie; niech świat po staremu się toczy; nie będziemy nigdy młodsi. Siadają.

AKT PIERWSZY

SCENA I

Publiczny plac w Padwie.
Lucentio i Tranio

LUCENTIO

Na koniec, Tranio, ja, co tak pragnąłem
Zobaczyć Padwę, tę piękną sztuk mamkę,
280
Przybywam dzisiaj do żyznej Lombardii,
Tego Włoch wielkich rozkosznego sadu.
Z dobrego ojca chętnym przyzwoleniem,
Przybywam w twoim miłym towarzystwie,
Ty sługo wierny, w złej i dobrej doli.
285
NaukaSpocznijmy tutaj, aby się poświęcić
Literaturze i umiejętnościom.
Piza, powagą dzieci swych sławiona,
Jest mą kolebką, ojciec mój, Vincentio,
Kupiec po całej ziemi giełdach znany,
290
Swój ród prowadzi z domu Bentivolio.
Ja, syn Vincentia, chowany w Florencji,
Nie chciałbym zawieść ojcowskich nadziei,
Lecz wielkim skarbom wielkich czynów dodać;
Dlatego, Tranio, przez ciąg moich nauk
295
Chcę naprzód zgłębić tę część filozofii,
Która traktuje o prawdziwym szczęściu,
Jak na opoce opartym na cnocie.
Powiedz, co myślisz, bom opuścił Pizę,
I tu przybyłem, jak człowiek, co nagle
300
Z płytkiej kałuży w głębokie wpadł morze,
I chce ugasić palące pragnienie.

TRANIO

Mi perdonate[19], kochany mój panie,
Ja zdanie twoje podzielam we wszystkim;
Z radością widzę, że trwasz w przedsięwzięciu
305
Ssać soki słodkie słodkiej filozofii;
Lecz, dobry panie, mimo uwielbienia
Dla pięknej cnoty i moralnych nauk,
Nauka, RozkoszNiech nas stoicyzm w drewno nie przemienia,
A dla miłości Arystotelesa
310
Nie wyrzekajmy się i Owidiusza:
Zgłębiaj logikę w twych przyjaciół kole,
W zwykłych rozmowach ucz się retoryki,
Szukaj natchnienia w muzyce, poezji,
Matematyki i metafizyki
315
Bierz, ile zdoła strawić twój żołądek:
Nie ma korzyści, gdzie nie ma rozkoszy;
Ucz się więc tego, do czego masz pociąg.

LUCENTIO

Dzięki ci, Tranio, za twe dobre rady.
Gdyby Biondello był już wylądował,
320
Dziś bym rozpoczął me przygotowania,
Wziąłbym mieszkanie przyjaciół tych godne,
Których nam pewno w Padwie nie zabraknie.
Lecz cicho! któż to w te strony się zbliża?

TRANIO

Może procesja na nasze przybycie.
Wchodzi Baptysta, Katarzyna, Bianka, Gremio i Hortensjo. Lucentio i Tranio odchodzą na stronę.

BAPTYSTA

325
Proszę, panowie, nie nudźcie mnie dłużej,
Znacie niezmienne me postanowienie:
Póty nie wydam za mąż córki młodszej,
Póki dla starszej męża nie wynajdę.
Jeśli z was który kocha Katarzynę,
330
Gdy znam was obu i obu was kocham,
Pozwalam, niech się o rękę jej stara.

GREMIO

A raczej, niech się od ręki jej strzeże;
Trochę to dla mnie za twardy jest kąsek.
A ty, Hortensjo, czy chcesz pojąć żonę?

KATARZYNA

335
do Baptysty
Mój panie ojcze, czy jest twoją myślą
Pójść o mnie w targi z tymi ichmościami?

HORTENSJO

W targi o ciebie, moja piękna panno?
Zanim cię kupię, musisz wprzód osłodnąć.

KATARZYNA

340
Nie troszcz się o to, boś jeszcze nie przebył
Połowy drogi do mojego serca;
Gdybyś tam zaszedł, mym pierwszym staraniem
Byłoby główkę sczesać ci trójnogiem,
I tak cię ubrać, żebyś był rarogiem[20].

HORTENSJO

345
Od takich diabłów zachowaj mnie, panie!

GREMIO

I ja powtarzam tę samą modlitwę.

TRANIO

O, cicho, panie, komedia to rzadka:
Złośnica straszna z niej albo wariatka.

LUCENTIO

Drugiej milczenie i pogodne czoło,
350
Dziewiczy urok rozlewają w koło.
Cicho, mój Tranio!

TRANIO

Dobrze mówisz, panie,
Cicho! a oczy pięknym paś widokiem.

BAPTYSTA

Żeby uczynkiem moje stwierdzić słowa,
355
Bianko, natychmiast wracaj mi do domu;
A, dobra Bianko, niech cię to nie martwi,
Bo ja cię zawsze z całej kocham duszy.

PokoraKATARZYNA

Wsadź palec w oczy biednemu kurczątku,
Żeby przynajmniej miała czego płakać.

BIANKA

360
Z mojego smutku raduj się więc, siostro.
Z pokorą twoje wypełnię rozkazy:
A w moich książkach, moich instrumentach
Znajdę osłodę mojej samotności.

LUCENTIO

na stronie
365
O, słuchaj, Tranio, jak mówi Minerwa[21]!

HORTENSJO

Panie Baptysto, dziwny z ciebie ojciec.
Żal mi, że nasze dobre dla niej chęci
Tylko jej smutek przyniosły.

GREMIO

Więc pragniesz
370
Dla tego diabła do klatki ją zamknąć?
Ciężko ją karać za zły język siostry?

BAPTYSTA

Skończmy rzecz, proszę; taka moja wola.
Idź, Bianko.
Bianka wychodzi.
375
A że wiem dobrze, jak sobie podoba
W poezji, śpiewie, różnych instrumentach,
Na mistrzach w moim nie braknie jej domu,
Aby jej młodą kierowali zdolność.
Jeśli, panowie, znacie zdolnych ludzi,
380
Będę wam wdzięczny, gdy mi ich przyślecie,
A ja z należną nagrodzę szczodrością
Ludzi z talentem, co mi w pomoc przyjdą,
By dzieci moje uczciwie wychować.
Na teraz, żegnam. — Zostań, Katarzyno,
385
Bo mam co z Bianką sam na sam pogadać.
Wychodzi.

KATARZYNA

I ja też myślę, że pójść także mogę;
Moje godziny mają mi wyznaczać,
Jak gdybym sama nie mogła osądzić,
390
Co mi wziąć, a co opuścić należy?
Ha!
Wychodzi.

GREMIO

393

Możesz iść sobie do diablej maci. Posiadasz tak dobre przymioty, że wszyscy od ciebie uciekają. Miłość ich nie jest tak wielka, Hortensjo, abyśmy nie mogli dmuchać sobie w palce i pościć cierpliwie: nasze ciasteczka z dwóch stron jeszcze niedopieczone. Bądź zdrów! przez miłość dla mojej słodkiej Bianki, jeśli mi się zdarzy spotkać człowieka, zdolnego kształcić ją w przedmiotach, w których ma upodobanie, poślę go do jej ojca.

HORTENSJO

394

I ja zrobię to samo. Lecz nim się rozstaniemy, jeszcze jedno słowo. Choć natura naszego współzawodnictwa nie dozwoliła nam dotąd żadnej eksplikacji[22], dzisiejsze wypadki uczą nas, że jeśli chcemy znaleźć jeszcze przystęp do naszej pięknej ukochanej, Małżeństwojeśli pragniemy być szczęśliwymi rywalami w miłości Bianki, musimy przede wszystkim dołożyć starania, aby jedną sprawę załatwić.

GREMIO

395

Jaką, proszę?

HORTENSJO

396

Czy nie domyślasz się jeszcze? Znaleźć męża dla jej siostry.

GREMIO

397

Znaleźć męża? Znaleźć diabła!

HORTENSJO

398

Powtarzam, znaleźć męża.

GREMIO

399

Powtarzam, znaleźć diabła. Czy przypuszczasz, Hortensjo, że mimo bogactw jej ojca, znajdzie się człowiek tak szalony, żeby chciał piekło do swego domu wprowadzić?

HORTENSJO

400

Choć to przechodzi naszą cierpliwość znosić jej głośne klekotania, wierzaj mi, są na świecie zuchy, a szukając wpaść na nich można, którzy wziąć ją gotowi z wszystkimi jej wadami i dobrze wypchanym workiem.

GREMIO

401

Co do mnie, tyle mam chęci dostać jej posag pod tym warunkiem, co każdego rana odebrać chłostę na rynku.

HORTENSJO

402

Wyznaję, jak mówisz, że mały wybór w zgniłych jabłkach. Ale skoro ta prawna przeszkoda robi nas przyjaciółmi, zachowajmy przyjaźń, dopóki nie znajdziemy męża dla starszej córki Baptysty; później, gdy młodsza siostra będzie miała wolność pójść za mąż, odnowimy starą walkę. Słodka Bianko! Szczęśliwy, kto cię dostanie! Kto najdzielniej goni do pierścienia, wygrywa pierścień. Co mówisz na to, signor Gremio?

GREMIO

403

Zgoda. Dałbym najpiękniejszego konia z całej Padwy temu, co by chciał rozpocząć z nią umizgi, dobić targu, pojąć ją za żonę, do ślubnej poprowadzić komnaty i dom od niej uwolnić. Idźmy!

Wychodzą. — Tranio i Lucentio wracają na przód sceny.

TRANIO

Pożądanie, MiłośćPowiedz mi, panie, czy miłość tak nagle
405
Człowieka serce może opanować?

LUCENTIO

Pókim tej prawdy nie stwierdził na sobie,
Nie chciałem nigdy wierzyć drugich słowu;
Lecz gdym tu stojąc patrzył w nią bezczynnie,
W mej bezczynności miłość mnie podbiła.
410
A teraz z całą wyznam ci szczerością,
Tobie, co jesteś wierny mi i drogi,
Jak niegdyś Anna kartagińskiej pani[23],
Tranio, goreję, o Tranio mój! zginę,
Jeśli tej skromnej nie zyskam piękności.
415
Bądź mi, o, Tranio, bo wiem, że to możesz,
Bądź mi pomocą, wiem, że nie odmówisz.

TRANIO

Nie pora teraz łajać cię, mój panie,
Wyrzuty z serca uczuć nie wygonią:
Jeśli gorąca drasnęła cię miłość,
420
Jedyną teraz dać ci mogę radę:
Redime te captum, quam queas minimo[24].

LUCENTIO

Dzięki! mów dalej, bo każde twe słowo
Leje pociechę do zbolałej duszy.

TRANIO

Tak długo oczy w dziewkę tę wlepiałeś,
425
Żeś może sprawy tej nie dojrzał rdzenia.

LUCENTIO

W słodkiej jej twarzy tylem wdzięków widział,
Ile ich miała córka Agenora[25],
Przed którą Jowisz, choć świata był panem,
Kreteńskie brzegi całował kolanem.

TRANIO

430
Jak to? niczego więcej nie widziałeś?
Czy nie słyszałeś starszej siostry fuków,
Zaledwo znośnych dla śmiertelnych uszu?

LUCENTIO

Widziałem ruchy ust jej koralowych,
Czułem w powietrzu oddechu jej wonie.
435
Słodkie i święte, wszystko, com w niej widział.

TRANIO

Czas go, jak widzę, z zachwytu rozbudzić. —
Ocknij się, panie, gdy dziewkę tę kochasz,
Szukaj sposobów, jakimi ją dostać.
Rzeczy tak stoją: starsza jej siostrzyczka
440
Tak jest swarliwa, tak nieznośnie zrzędna,
Że póki się jej ojciec nie pozbędzie,
Musisz twą miłość zamknąć jak w klasztorze.
Dlatego ojciec w klatce trzyma młodszą,
By ją uchronić od natręctwa gachów.

LUCENTIO

445
O, Tranio, Tranio, okrutny to ojciec!
Lecz czy zważałeś, że jego jest myślą
Wyszukać dla niej mistrzów doskonałych?

TRANIO

Ja na tym wszystkie plany me gruntuję.

LUCENTIO

Ja także moje.

TRANIO

450
O zakład, mój panie,
W jedno ognisko myśli nasze biegną.

LUCENTIO

Powiedz mi twoje.

TRANIO

Podstęp, PrzebranieBędziesz bakałarzem,
Młody jej umysł kształcić się podejmiesz,
455
To jest twój zamiar.

LUCENTIO

Prawda. Co ty na to?

TRANIO

To być nie może. Kto na twoje miejsce
Syna Vincentia weźmie w Padwie rolę,
Będzie za ciebie nad księgami ślęczał,
460
Przyjmował gości, rodaków traktował?

LUCENTIO

Nie troszcz się wcale; mam na to sposoby.
Wszak nas w tym mieście nikt jeszcze nie widział
I z twarzy nikt nas rozpoznać nie zdoła;
Ty więc na moim miejscu będziesz panem
465
Będziesz sług trzymał, będziesz dom prowadził
Ja będę jakim biedakiem z Florencji,
Albo też z Pizy, albo z Neapolu.
Myśl się wylęgła, trzeba ją wychować.
Natychmiast, Tranio, zamieńmy ubiory,
470
Weź mój kapelusz i płaszcz mój barwisty;
Biondello twoim sługą jest, gdy przyjdzie;
Ja mu zalecę, by język miarkował.

TRANIO

To zalecenie bardzo jest potrzebne.
Zmieniają ubiór.
475
Skoro więc, panie, taka twoja wola,
Jestem ci moje winny posłuszeństwo,
Bo przy odjeździe mówił mi twój ojciec:
„Dla mego syna bądź zawsze usłużny”,
Chociaż to w innym mówił rozumieniu;
480
Więc dla miłości mojego Lucentia
Chętnie Lucentia podejmę się roli.

LUCENTIO

Zrób tak, Lucentio bowiem zakochany
Jest niewolnikiem na wszystko gotowym,
Aby dziewicę posiąść, której widok
485
Zabrał w niewolę ranne jego serce.
Wchodzi Biondello.
Otóż Biondello — Gdzieś ty był, hultaju?

BIONDELLO

Gdzie byłem, mniejsza; gdzieś ty jest, mój panie?
Czy płaszcz twój ukradł kolega mój, Tranio,
490
Albo, czy jego ty ukradłeś, panie,
Lub czyście razem okradli się oba?
Co się to znaczy? co to za nowości?

LUCENTIO

Słuchaj, hultaju, nie na żart to czasy,
Postępowanie stosuj więc do czasu.
495
Żeby me życie uratować, Tranio
Wziął moją odzież i mnie zastępuje,
A ja z potrzeby jego wziąłem miejsce,
Bo w nagłej kłótni, na brzeg wysiadając,
Zabiłem męża, lękam się odkrycia.
500
Służ mu więc wiernie, ja bowiem, bez zwłoki
Muszę ucieczką życie me ratować.
Czy mnie rozumiesz?

BIONDELLO

Ja? nie, ani słowa.

LUCENTIO

A przede wszystkim wygnaj z twych ust: Tranio;
505
Bo Tranio dziś się na Lucentia zmienił.

BIONDELLO

Więc szczęść mu Boże! tym lepiej dla niego,
I ja też chciałbym na jego być miejscu.

TRANIO

Przystałbym na to, gdyby tym sposobem
Lucentio córkę Baptysty otrzymał.
510
Teraz, nie dla mnie, lecz przez wzgląd na pana
Pomiędzy ludźmi prowadź się uczciwie:
Sam na sam, chętnie jestem z tobą Tranio,
Ale śród ludzi ja twój pan, Lucentio.

LUCENTIO

Idźmy! Rzecz jedna jeszcze pozostaje,
515
Której się, Tranio, ty sam podjąć musisz:
Ty będziesz jednym z liczby zalotników.
Nie pytaj, proszę, jakie mam powody,
Dość, że ci powiem, iż wielkiej są wagi.
Wychodzą.

Sen, Sztuka1 SŁUGA

520
do Slya Drzemiesz, mój panie, komedii nie słuchasz.

SLY

Na świętą Annę, najuważniej słucham.
Piękna to sprawa. Czy jeszcze nie koniec?

1 SŁUGA

Ledwo początek.

SLY

Moja pani żono,
525
Wyznaję, jest to nie lada robota;
Pragnąłbym jednak, żeby się skończyła.

SCENA II

Padwa — Przed domem Hortensja.
Petruchio i Grumio

PETRUCHIO

Moja Werono, żegnam cię na chwilę,
Dziś w Padwie moich odwiedzam przyjaciół,
A przed wszystkimi dobrego Hortensja,
530
Co mi dał tyle dowodów miłości.
To jest dom jego, jeśli się nie mylę.
No, dalej, Grumio, grzmoć mi z całej siły!

GRUMIO

533

Grzmocić, panie? kogo mam grzmocić? czy kto uchybił wielmożnemu panu?

PETRUCHIO

Hultaju, dobre daj mi tu grzmocenie!

GRUMIO

535

Dać tu panu dobre grzmocenie? Jak to, panie? Cóż ja jestem, panie, abym śmiał panu dobre dać grzmocenie.

PETRUCHIO

Mówię, hultaju, grzmoć dobrze w tę bramę,
Albo inaczej ja ci grzbiet wygrzmocę.

GRUMIO

Pan mój kłótliwy; gdybym go wygrzmocił,
Wiem dobrze, co by spotkało mnie potem.

PETRUCHIO

540
Co, nie chcesz? dobrze, to ja zacznę grzmocić,
Zobaczę, w jakim tonie sol, fa śpiewasz.
Ciągnie go za uszy.

GRUMIO

Rety, o, rety! toć pan mój szaleje.

PETRUCHIO

Co, czy rozkazów będziesz teraz słuchał?
Wchodzi Hortensjo.

HORTENSJO

Co to? co się tu dzieje? Stary mój przyjaciel
545
Grumio i dobry mój przyjaciel Petruchio!
Co tam słychać u was nowego w Weronie?

PETRUCHIO

Przybywasz w porę, by wojnę zakończyć.
Con tutto il cuore ben trovato[26], wołam.

HORTENSJO

Alla nostra casa ben venuto,
550
Molto honorato signor Petruchio[27].
No, wstawaj, Grumio, spór ten zakończymy.

GRUMIO

552

Mniejsza o to, co on tam szwargocze po łacinie. Jeśli to nie jest prawny dla mnie powód do opuszczenia jego służby! Słuchaj tylko, panie, chciał gwałtem, żebym dobre dał mu grzmocenie; no, i proszę, czy to przystoi słudze swojego pana tak traktować, człowieka, który, o ile wiem, może trzydzieści i dwa lata rachować.

Gdybym posłuszny zaraz go wychłostał,
Może by Grumio grzmocenia nie dostał.

PETRUCHIO

555
Bez mózgu hultaj; dobry mój Hortensjo,
Gdy mu kazałem w bramę twoją grzmocić,
Nie chciał, pomimo wszystkich mych nalegań.

GRUMIO

Co? w bramę grzmocić? panie, czyś nie mówił:
Hultaju, dobre daj mi tu grzmocenie?
560
A teraz prawisz o grzmoceniu bramy.

PETRUCHIO

Zmykaj, lub trzymaj język za zębami!

HORTENSJO

Cierpliwość, bracie, ja ręczę za Grumia,
Bo mi jest smutno, gdy cię widzę w gniewie
Przeciw staremu i wiernemu słudze.
565
Powiedz mi teraz, drogi przyjacielu,
Co za szczęśliwy wiatr z starej Werony
Dzisiaj do naszej przywiewa cię Padwy?

PETRUCHIO

Wiatr, który młodzież rozgania po świecie,
Aby szukała szczęścia poza domem,
570
W którym niewiele doświadczenia rośnie.
Słuchaj w skróceniu, jak me stoją sprawy:
Zamknął już oczy ojciec mój, Antonio,
Ja w zamęt świata rzucić się zamierzam,
Żony i szczęścia wedle sił tam szukać;
575
W worku grosiwo, zasoby mam w domu;
Tak więc przybywam, by się przyjrzeć światu.

HORTENSJO

Mówmy otwarcie: co powiesz, Petruchio,
Gdybym cię swatał ze straszną złośnicą?
Może za projekt nie będziesz mi wdzięczny,
580
Ręczę ci jednak, że będzie bogata,
Bardzo bogata; lecz przyjacielowi
Nie chciałbym żony podobnej nastręczać.

PETRUCHIO

Gdzie szczera przyjaźń, krótkie eksplikacje[28]:
Bogactwo, Pieniądz, Interes, MałżeństwoSłuchaj, Hortensjo, jeśli znasz kobietę
585
Dosyć bogatą na żonę Petruchia,
(A pieniądz treścią jest moich umizgów),
Niech będzie szpetna, jak Florenta[29] miłość,
Niech będzie stara, jak stara Sybilla[30],
A sekutnica, jak druga Ksantypa[31],
590
Ba! choćby nawet gorszego co trochę,
Na to nie zważam, bo to w moim sercu
Bynajmniej moich nie przytępi uczuć,
Choćby tak była burzliwa i groźna,
Jakby wzburzone fale Adriatyku.
595
Skoro bogatej szukam w Padwie żony,
Byle bogata, na ślepo ją biorę.

GRUMIO

597

ŻonaSłuchaj mojego pana; mówi otwarcie, co myśli. Daj mu dość złota, a żeń go z lalką lub figurką[32], lub starą czarownicą, która jednego nie ma zęba, a tyle chorób, co pięćdziesiąt dwa konie: to wcale nie przeszkodzi, wszystko dobre, byle były pieniądze.

HORTENSJO

Petruchio, gdyśmy daleko tak zaszli,
Com żartem zaczął, na serio ci skończę.
600
Wierzaj mi, mogę wynaleźć ci żonę
Z wielkim posagiem, młodą, urodziwą,
W szlacheckim domu uczciwie chowaną;
Jedyna tylko, lecz wielka jej wada
To — że okrutna jest z niej sekutnica,
605
Zła i swarliwa, tak bardzo uparta,
Że gdybym w gorszej biedzie był, niż jestem,
Za górę złota pojąć bym jej nie chciał.

PETRUCHIO

Nie znasz potęgi złota, przyjacielu.
Powiedz mi tylko ojca jej nazwisko;
610
Pójdę w zaloty, chociażby fukała
Głośniej od grzmotów w łonie chmur jesiennych.

HORTENSJO

Ojciec jej zwie się Baptysta Minola,
Szlachcic uprzejmy i pełny grzeczności,
A imię córki jego Katarzyna;
615
Padwa zna cała język jej swarliwy.

PETRUCHIO

Znam dobrze ojca, chociaż nie znam córki;
Znał on mojego ojca nieboszczyka.
Nie usnę, póki sam jej nie zobaczę;
Daruj więc, jeśli opuszczę cię zaraz,
620
Chyba że sam chcesz do niej mnie prowadzić.

GRUMIO

621

Proszę cię, panie, nie zatrzymuj go, niech idzie, póki trwa w swoim widzimisię. Przemoc, KłótniaDaję słowo, gdyby go ona tak dobrze, jak ja, znała, wiedziałaby, że fukać na niego, to jak groch o ścianę rzucać. Może go ona obrzucić pół tuzinem obelg, lub coś podobnego, ale to fraszka, bo jak on raz zacznie, pokaże jej dopiero, jak się swarzą przekupki. Czy wiesz, panie, co? Jeśli się ona odważy czoło mu postawić, to on jej twarzy taki nada fason, że ją zdefasonuje; a z tym, co jej zostanie z oczu, nie będzie widziała lepiej od kota. Nie znasz go, panie!

HORTENSJO

Czekaj, Petruchio, pójdę razem z tobą,
Bo mój skarb także w Baptysty jest straży;
W jego jest ręku klejnot mego życia,
625
Najmłodsza córka jego, piękna Bianka
On ją zazdrośnie przede mną zamyka
I przed rywali moich licznym kołem.
Pewny, że nigdy starsza Katarzyna,
(Dla wad, o których poprzednio mówiłem),
630
Nie znajdzie męża, by ją wziął za żonę,
Nie chce do Bianki nikogo przypuścić,
Póki swarliwej córki nie wyswata.

GRUMIO

Swarliwej córki! najgorsze przezwisko
Ze wszystkich przezwisk dla młodej dziewczyny.

HORTENSJO

635
Teraz, Petruchio, wyświadcz mi przysługę:
W skromną, poważną przybranego odzież,
Przedstaw Baptyście jak biegłego mistrza,
Zdolnego Biankę w muzyce ukształcić;
Tym bowiem tylko potrafię sposobem
640
Moją głęboką oświadczyć jej miłość,
Bez podejrzenia serce jej pozyskać.
Wchodzą: Gremio i Lucentio przebrany, z książkami pod pachą.

GRUMIO

642

Nie, żadnego nie ma w tym szalbierstwa! Patrzcie tylko, jak knują młodziki, żeby starowinę oszukać! Panie, panie! spójrz tylko za siebie, kto idzie?

HORTENSJO

Milcz, Grumio! jest to jeden z mych rywali.
Na krótką chwilę odejdźmy na stronę.

GRUMIO

645
Nie ma co mówić, ładna gachów para.
Odchodzą na stronę.

GREMIO

O, bardzo dobrze; odczytałem pismo.
Słuchaj mnie; Podstępkaż je prześlicznie oprawić;
Książki miłosne; nie zważaj na koszta,
Daj baczność, żeby nie czytała innych;
650
Czy mnie rozumiesz? A bądź przekonany,
Że oprócz płacy signora Baptysty
I ja się także skąpym nie okażę.
Papiery także twoje wyperfumuj,
Bo ta, do której domu je poniesiesz,
655
Od wszystkich perfum stokroć jest wonniejsza.
Powiedz, co naprzód czytać jej zamierzasz?

LUCENTIO

Cokolwiek będziem czytać, wierzaj, panie,
Że twojej sprawy nie zaśpię na chwilę,
Jak sprawy mego dobrego patrona;
660
Myślę, że choćbyś sam był na mym miejscu,
Słów wymowniejszych nie zdołałbyś znaleźć,
Jeśli nie jesteś biegłym literatem.

GREMIO

O, ta nauka! Co to za skarb wielki!

GRUMIO

Oj, dudku, dudku, co za osioł z ciebie!

PETRUCHIO

665
Cicho!

HORTENSJO

Milcz, Grumio!
Zbliżają się.
Witam, signor Gremio!

GREMIO

Rad jestem, że cię spotkałem, Hortensjo.
670
Czy wiesz, gdzie idę? Do domu Minoli.
Dałem mu słowo, że mu przyprowadzę
Dla pięknej Bianki uczonego mistrza,
I jakimś trafem szczęśliwym spotkałem
Tego młodzieńca, który mu się przyda
675
Przez swą naukę i swe ułożenie;
Biegły w poezji, oczytany w książkach,
Wybornych książkach, wierzaj mi na słowo.

HORTENSJO

To bardzo dobrze; ja też z mojej strony
Mam przyjaciela, który mi obiecał
680
Doskonałego znaleźć muzykanta;
I w tej więc sprawie nie gorszy od ciebie,
Dowiodę Biance, jak kocham ją szczerze.

GREMIO

Jak ja ją kocham, uczynkiem dowiodę.

GRUMIO

na stronie
685
Tego dowiedzie twa sakiewka raczej.

HORTENSJO

Nie pora mówić o naszej miłości.
Słuchaj mnie raczej, bo jak mi się zdaje,
Mam doskonałe dla obu nowiny.
Oto jest szlachcic, którego spotkałem,
690
Który za wspólną przyrzeka ugodą
Do sekutnicy w zaloty się udać,
Nawet poślubić przy dobrym posagu.

GREMIO

Targ wyśmienity, byleby go dobił.
Czy mu o wszystkich wadach jej mówiłeś?

PETRUCHIO

695
Wiem, że swarliwa jest z niej sekutnica;
Jeśli to wszystko, nic w tym nie ma złego.

GREMIO

Tak myślisz? brawo! Z jakich stron przybywasz?

PETRUCHIO

Jestem z Werony; ojciec mój, Antonio,
Umarł niedawno, dziś, pan mej fortuny,
700
Liczę na długie i szczęśliwe lata.

GREMIO

Przy takiej żonie? Dziwne to nadzieje.
Lecz, gdy masz serce, szczęść ci Panie Boże!
Proszę, na moją szczerą rachuj pomoc.
OdwagaCzy chcesz naprawdę udać się w zaloty
705
Do tego żbika?

PETRUCHIO

Czy chcę żyć, zapytaj.

GRUMIO

na stronie
Czy chce, nie wątpię, albo ją powieszę.

PETRUCHIO

Czy nie w tej myśli jedynie przybyłem?
710
Sądzisz, że wrzawy trochę mnie ogłuszy?
W swoim ja czasie lwów słyszałem ryki,
Widziałem morze wiatrami chłostane,
Jak dzik spocony pieniące się całe,
Na placu bitwy słyszałem dział grzmoty,
715
I w chmurach straszną niebios artylerię,
Słyszałem krzyki walczących rycerzy,
Rżenie rumaków i trąb głos chrapliwy,
I przed niewieścim ja drżałbym językiem,
Który nie głośniej w uchu się rozlega,
720
Jak pękający kasztan wśród ogniska?
Schowaj dla dzieci upiory i duchy.

GRUMIO

na stronie
Bo on samego diabła się nie zlęknie.

GREMIO

Słuchaj, Hortensjo, wszystko mi się zdaje,
725
Że pan ten w dobrą przyjechał tu porę,
Tak dla swojego, jak naszego szczęścia.

HORTENSJO

Ja mu przyrzekłem, że przez czas zalotów
Bierzem na siebie koszta jego wszystkie.

GREMIO

Chętnie, jeżeli tylko cel osiągnie.

GRUMIO

730
na stronie
Chciałbym tak pewnym dobrej być wieczerzy.
Wchodzą: Tranio, bogato ubrany, i Biondello.

KonfliktTRANIO

Dzień dobry! Raczcie przebaczyć, panowie,
Jeśli zapytam o najbliższą drogę
Do domu pana Baptysty Minoli.

BIONDELLO

735
Minoli, ojca dwóch nadobnych córek?

TRANIO

Ten sam, Biondello.

GREMIO

Nie przypuszczam, panie,
Byś o niej myślał —

TRANIO

I o niej, i o nim,
740
Wszystko być może. Co panu do tego?

PETRUCHIO

Byle nie o tej, co lubi się kłócić.

TRANIO

Nie lubię kłótni.
do Biondella
Idźmy, bo czas drogi.

LUCENTIO

745
na stronie do Trania
Dobry początek.

HORTENSJO

Jedno tylko słowo:
Czy chcesz się starać o rękę tej panny,
O której mówisz? Tak lub nie, odpowiedz.

TRANIO

750
A gdyby? Proszę, jaka w tym obraza?

GREMIO

Nie ma obrazy, jeżeli bez słowa
Co rychlej z tego wyniesiesz się miasta.

TRANIO

Alboż ulice nie są równie wolne
Dla mnie jak dla was?

GREMIO

755
Ale nie dziewczyna.

TRANIO

Czy wolno będzie o powody spytać?

GREMIO

Dla tych powodów, skoro chcesz to wiedzieć,
Że to signora Gremio ukochana.

HORTENSJO

Że to kochana signora Hortensjo.

TRANIO

760
Powoli! Jeśli dobrzy z was szlachcice,
Baczcie mnie, proszę, wysłuchać cierpliwie:
Baptysta jest to szlachcic urodzony,
I stary ojca mojego przyjaciel,
A choćby córkę miał, jak jest, piękniejszą,
765
Nie ma powodów, aby konkurentów
Nie miała więcej, a i mnie w ich liczbie.
Do córki Ledy[33] wzdychało tysiące,
Do Bianki jeden więcej może wzdychać:
Lucentio będzie konkurentem nowym,
770
Choćby z Parysem[34] mierzyć się gotowym.

GREMIO

Jak to? ten panicz wszystkich nas przegada?

LUCENTIO

Pozwól mu pędzić, okuleje w drodze.

PETRUCHIO

Hortensjo, jaki cel tej gadaniny?

HORTENSJO

Daruj mi, panie, jeśli cię zapytam.
775
Czy kiedy córkę Baptysty widziałeś?

TRANIO

Nie, lecz wiem dobrze, że on dwie ma córki,
Jedną tak sławną z ostrego języka,
Jak druga sławna ze skromnej piękności.

PETRUCHIO

Pierwsza jest dla mnie, zostaw ją w spokoju.

GREMIO

780
Pracę wielkiemu zostaw Alcydowi[35],
Większą od wszystkich prac jego dwunastu.

PETRUCHIO

A teraz, proszę, słuchaj, co ci powiem:
Najmłodszą córkę, do której chcesz wzdychać,
Ojciec dla wszystkich zamknął konkurentów,
785
Żadnemu nie chce ręki jej obiecać,
Póki nie wyda za mąż starszej córki;
Potem, nie wcześniej, młodsza będzie wolna.

TRANIO

Gdy tak jest, panie, gdy się podejmujesz
Mnie i rywalom mym otworzyć drogę,
790
Połamać lody, co nas dziś krępują,
Idź, pojmij starszą, a młodszą oswobódź!
Kto z nas, szczęśliwy, za żonę ją weźmie,
Pewno ci dowód szczodrej da wdzięczności.

HORTENSJO

Jak twoje myśli, piękne są twe słowa.
795
Skoro więc w liczbę konkurentów wchodzisz,
Tak jak my, panu temu będziesz wdzięczny
Za wielką wszystkim oddaną usługę.

TRANIO

Nie sądzę, panie, abym był ostatni.
Na dowód, robię przyjacielski wniosek,
800
Byśmy spędzili razem popołudnie,
Za Bianki zdrowie spełniając kielichy.
Konflikt, PrawnikJak adwokaci, kłóćmy się przed sądem,
Lecz jedzmy, pijmy, jak dobrzy koledzy.

GRUMIO I BIONDELLO

O, szczytny projekt! idźmy, przyjaciele!

HORTENSJO

805
Projekt wyborny! Częstujmy się suto.
Petruchio, jestem twoim benvenuto[36].
Wychodzą.

AKT DRUGI

SCENA I

Padwa — Pokój w domu Baptysty.
Katarzyna i Bianka

Gniew, Zazdrość, PrzemocBIANKA

Nie krzywdź mnie, siostro, nie krzywdź samej siebie,
Chcąc mnie zamienić w biedną niewolnicę.
810
To mnie oburza. Co do tych świecideł,
Rozwiąż mnie tylko, sama zrzucę wszystkie,
Zrzucę te szaty, zostanę w koszuli,
I wszystkie twoje wykonam rozkazy;
Takie dla starszych mam poszanowanie.

KATARZYNA

815
Powiedz mi zaraz, z wszystkich twoich gachów
Który najlepiej do myśli ci przypadł?
Mów tylko szczerze.

BIANKA

O, wierzaj mi, siostro,
Jeszcze na ziemi nie spotkałam męża,
820
Co by mi droższy od innych się zdawał.

KATARZYNA

Kłamiesz, pieszczotko. Czy to nie Hortensjo?

BIANKA

Przysięgam, siostro, że jeśli go kochasz,
Ja sama pójdę, aby cię z nim swatać.

KATARZYNA

Więc pewnie pieniądz ma dla ciebie wartość,
825
Wybierasz Gremia, ażeby cię stroił.

BIANKA

I on zazdrości twojej jest powodem?
O, więc to żarty, dobrze teraz widzę,
Że były żartem wszystkie twoje gniewy.
Więc proszę, Kasiu, rozwiąż mi już ręce!

KATARZYNA

830
Jeśli to żart jest — i tamto są żarty!
Uderza ją.
Wchodzi Baptysta.

BAPTYSTA

A to co znowu? Skąd tyle zuchwalstwa?
Oddal się, Bianko. Biedne dziecko! płacze.
Weź się za szycie, nie zbliżaj się do niej.
835
Fe, wstydź się, wstydź się, swarliwa diablico!
Dlaczego krzywdzisz tę, która cię nigdy
Nie pokrzywdziła? Powiedz, czy cię kiedy
Trochę zbyt żywym obraziła słowem?

KATARZYNA

Krzywdzi mnie milcząc i muszę się pomścić.
Goni za Bianką.

BAPTYSTA

840
Co? Na mych oczach? Bianko, odejdź, proszę!
Wychodzi Bianka.

KATARZYNA

ZazdrośćO, dobrze widzę, ścierpieć mnie nie możesz.
Ona jest skarbem, dla niej szukasz męża;
Ja na jej ślubie muszę boso tańczyć.
Przez miłość dla niej siać mi każesz rutę[37].
845
Więc nie mów do mnie; siądę, płakać będę,
Aż mi się zemsty sposobność nadarzy.
Wychodzi.

BAPTYSTA

Czy nieszczęśliwszy był ode mnie ojciec?
Lecz ktoś się zbliża.
Wchodzą: Gremio z Lucentiuszem w skromnym ubiorze; Petruchio z Hortensjem w ubiorze muzykanta; Tranio z Biondellem, który niesie lutnię i pakę książek.

GREMIO

850
Dzień dobry, miły sąsiedzie Baptysto!

BAPTYSTA

Dzień dobry, Gremio; Bóg z wami, panowie!

PETRUCHIO

I z tobą panie; proszę, racz powiedzieć,
Czy nie masz córki cnotliwej, urodnej,
A której chrzestne imię Katarzyna?

BAPTYSTA

855
Mam córkę, której imię Katarzyna.

GREMIO

Miarkuj się trochę; za ostro się bierzesz.

PETRUCHIO

Nie troszcz się, Gremio, zostaw mi tę sprawę.
Widzisz przed sobą szlachcica z Werony,
Co na wieść o jej wdziękach i dowcipie,
860
O jej skromności, uprzejmej dobroci,
Dziwnych przymiotach, łagodnym obejściu,
W twój dom gościną przybyć się ośmiela,
Aby własnymi zobaczyć oczyma,
O czym z powieści tak często już słyszał.
865
Ażeby znaleźć chętniejsze przyjęcie,
Śmiem ci przedstawić mojego człowieka,
przedstawia mu Hortensja
W matematyce, muzyce biegłego,
By ją w naukach tych wydoskonalił,
870
Które, wiem dobrze, już nie są jej obce.
Przyjm go, jeżeli nie chcesz mnie obrazić:
Zowie się Licjo, rodem Mantuańczyk.

BAPTYSTA

Dla twej miłości chętnie go przyjmuję;
Lecz co do córki mojej, Katarzyny,
875
Żal mi, lecz nie jest dla ciebie to żona.

PETRUCHIO

Pojmuję, że się nie chcesz z nią rozłączyć,
Lub raczej, że ci nie jestem po myśli.

BAPTYSTA

Mylisz się, panie, mówię to, co myślę.
Powiedz, skąd jesteś, jakie twe nazwisko?

PETRUCHIO

880
Zwę się Petruchio, ojciec mój Antonio
Dobrze jest znany, jak Włochy szerokie.

BAPTYSTA

Znam go, i syna przyjmuję z radością.

GREMIO

Mości Petruchio, pozwól też na koniec
Powiedzieć słówko innym suplikantom.
885
Na honor, widzę, że strasznie ci pilno.

PETRUCHIO

Przepraszam, ale chciałbym targu dobić.

GREMIO

Źle ten rzecz robi, kto chce prędko zrobić.
888

Sąsiedzie, podarunek tego pana jest miły, nie wątpię. Aby równej uprzejmości złożyć dowody, ja, co byłem przez ciebie traktowany uprzejmiej, niż ktokolwiek inny, ofiaruję ci całym sercem tego młodego literata, prezentuje Lucentia który długo w Reims studiował, ćwiczony w grece i łacinie, i innych językach, jak tamten w muzyce i matematyce. Nazywa się Kambio, proszę cię, racz przyjąć jego usługi.

BAPTYSTA

889

Tysiączne dzięki, signor Gremio. Witam cię, mój dobry Kambio. Do Trania Ale ty, łaskawy panie, o ile mi się zdaje, nie jesteś tutejszy. Czy mogę zapytać, jakiej okoliczności winienem twoje odwiedziny?

TRANIO

890
Racz panie mojej śmiałości przebaczyć,
Że chociaż obcy Padwie, twemu miastu,
Śmiem się ubiegać o rękę twej córki,
O rękę pięknej i cnotliwej Bianki.
Nie jest mi obce twe postanowienie,
895
Że pragniesz przody starszą wydać za mąż;
O nic też więcej nie proszę cię teraz,
Jak, byś ze względu na me pochodzenie,
Raczył tę samą dobroć mi okazać,
Jaką okażesz mym wszystkim rywalom.
900
Co się twych córek wychowania tyczy,
Przynoszę tylko mały ten podarek,
Te kilka greckich i łacińskich książek,
Które wysoką będą miały cenę,
Jeżeli raczysz przyjąć je ode mnie.

BAPTYSTA

905
Zwiesz się Lucentio? A z których stron jesteś?

TRANIO

Jestem Vincentia synem, rodem z Pizy.

BAPTYSTA

Mąż znakomity, jeśli wieść nie kłamie.
Signor Lucentio, witam cię w mym domu.
do Hortensja
910
Weź twoją lutnię,
do Lucentia
ty zabierz te książki,
Zaraz do waszych pójdziecie uczennic.
Hola!
915
Wchodzi Sługa.
Tych panów do córek mych prowadź,
Powiedz, że ja im mistrzów tych posyłam,
I liczę, że ich przyjmą jak należy.
Wychodzą za Sługą: Hortensjo, Lucentio i Biondello.
920
Teraz, nim obiad będzie zastawiony,
W ogrodzie małą zrobimy przechadzkę.
Raz jeszcze witam was z całego serca,
I proszę, bądźcie przyjaźni mej pewni.

Obyczaje, ZaręczynyPETRUCHIO

InteresSignor Baptysta, czas mój obliczony,
925
Nie mogę co dzień przychodzić w konkury.
Znałeś mojego ojca i wiesz dobrze,
Żem jest jedynym dóbr jego dziedzicem,
Że w moim ręku urosły dochody;
Jeśli więc zyskam córki twojej miłość,
930
Powiedz mi, proszę, jaki dasz mi posag?

BAPTYSTA

Po mojej śmierci połowę majątku,
Teraz — dwadzieścia tysięcy talarów.

PETRUCHIO

Za to z mej strony, jeśli mnie przeżyje,
Robię jej zapis mych nieruchomości;
935
Spiszemy kontrakt, aby obie strony
Danych obietnic wiernie dotrzymały.

BAPTYSTA

Dopełnij najpierw pierwszego warunku —
Miłość jej zyskaj, bo to grunt wszystkiego.

PETRUCHIO

Nie troszcz się o to, bo wierzaj, mój ojcze,
940
Dumie twej córki równy jest mój upór,
A gdzie dwa wściekłe spotkają się ognie,
Wszystko przetrawią, co im żywioł daje.
Jeśli wiatr mały mały wzmaga ogień,
To wicher gasi największe pożary.
945
Jam jest tym wichrem, ona ulec musi,
Bo konkurować nie myślę jak dziecko.

BAPTYSTA

Niech twym zamysłom pan Bóg dopomoże!
Na ostre słowa przygotuj się tylko.

PETRUCHIO

Jestem jak skała, niechaj wiatry wieją,
950
Nigdy jej posad wstrząsnąć nie zdołają.
Wchodzi Hortensjo z zakrwawioną głową.

BAPTYSTA

He, przyjacielu, czemu tak pobladłeś?

HORTENSJO

Przysięgam, jeślim blady, to ze strachu.

BAPTYSTA

Co myślisz? zrobisz z córki muzykantkę?

HORTENSJO

Myślę, że prędzej zrobię z niej żołnierza;
955
Być może, że z nią wytrzyma żelazo,
Lecz nigdy lutnia.

BAPTYSTA

Tak więc, przyjacielu,
Rąk jej do lutni włożyć nie potrafisz?

HORTENSJO

Nie, bo mi lutnię włożyła na głowę;
960
Gniew, MuzykaKiedym zobaczył, że źle stawia palce,
I chciałem uczyć ją aplikatury[38],
Ona z diabelską krzyknęła mi złością:
„Ha, ha! nazywasz to aplikaturą?
Zobacz więc, jak ja aplikować będę!”
965
To mówiąc, z taką trzasnęła mnie siłą,
Że głowa lutnię przebiła jak papier;
Stałem tak chwilę, cały odurzony,
Jak pod pręgierzem z lutnią, zamiast kuny[39],
A ona wrzeszczy: „Precz mi stąd, rzępoło!
970
Jarmarczny grajku!” I Bóg wie, co więcej,
Jakby czytała ze słownika obelg.

PETRUCHIO

Na honor, to mi rozkoszna dziewczyna;
Kocham ją za to dziesięć razy więcej.
Do pogadanki z nią jak mi się tęskni!

BAPTYSTA

975
Chodź tylko ze mną; nie martw się tak bardzo;
Rozpocznij lekcje z młodszą moją córką;
Znajdziesz w niej zdolną, wdzięczną uczennicę.
Signor Petruchio, czy zechcesz pójść ze mną,
Czy wolisz, żebym Kasię ci tu przysłał?

PETRUCHIO

980
Przyślij ją raczej; wolę tutaj czekać.
Wychodzą: Baptysta, Gremio, Tranio i Hortensjo.
Gdy przyjdzie, żwawo rozpocznę zaloty.
Gdy się ofuknie, rzeknę bez ogródki,
Że głos jej słodki jak pieśni słowika;
985
Jeśli się zmarszczy, powiem, że jej czoło
Jasne jak róża ranną myta rosą;
Jeśli milcząca, nie odpowie słowa,
Zacznę wychwalać łatwość wysłowienia,
Nieporównaną siłę jej wymowy;
990
Gdy każe zmykać, będę jej dziękował,
Jakby prosiła, bym z nią tydzień został;
Gdy da mi kosza, poproszę, niech raczy
Dzień zapowiedzi, dzień ślubu oznaczyć.
Lecz już nadchodzi. Śmiało więc, Petruchio!
995
Wchodzi Katarzyna.
Dzień dobry, Kasiu, jak bowiem słyszałem,
To twoje imię.

KATARZYNA

KłótniaWidzę, słuch masz twardy:
Kto do mnie mówi, zwie mnie Katarzyną.

PETRUCHIO

1000
Na honor, kłamiesz, bo cię zowią Kasią,
Czasem milutką, a czasem złą Kasią,
I najpiękniejszą Kasią w chrześcijaństwie,
Kasią z Kasina, Kasią Katarzynką,
Bo Katarzynki wszystkie — to pierniczki.
1005
Więc słuchaj, Kasiu, moja ty pocieszko,
Gdym wszędzie słyszał cnót twoich pochwały,
Twej łagodności i twojej urody,
(Choć wszystkie stoją przymiotów twych niżej),
Tym poruszony wyruszyłem w drogę,
1010
O twoją rękę przybywam się starać.

KATARZYNA

Jak wyruszyłeś, tak się i odruszysz,
Bo wiem, że jesteś tylko ruchomością.

PETRUCHIO

Co jest ruchomość?

KATARZYNA

Składane krzesełko.

PETRUCHIO

1015
Mówisz jak z książki; a więc siadaj na mnie.

KATARZYNA

Bóg stworzył osły, żeby nas nosiły.

PETRUCHIO

Bóg stworzył dziewki, żeby nas nosiły.

KATARZYNA

Nie ja tą szkapą, co ciebie poniesie.

PETRUCHIO

Nie będę, Kasiu, zbytecznym ciężarem,
1020
Bo wiedząc, żeś jest i młodą, i lekką —

KATARZYNA

Dość, by mnie taki jak ty gach nie dognał,
Chociaż mam wagę, jaka mi należy.

PETRUCHIO

Jaka należy? Bzz, bzz! piękna Kasiu.

KATARZYNA

Wybornie bzykasz, jak natrętna mucha.

PETRUCHIO

1025
Jak to? i mucha ta złapie turkawkę[40]?

KATARZYNA

Tylko że wcześniej turkawka ją połknie.

PETRUCHIO

Gniewasz się, widzę, proszę, nie bądź osą.

KATARZYNA

Jeślim jest osą, strzeż się mego żądła.

PETRUCHIO

Więc przez ostrożność żądło ci to wyrwę.

KATARZYNA

1030
Nie każdy błazen wie, gdzie żądła szukać.

PETRUCHIO

Któż nie wie, gdzie swe żądło osa chowa?
W ogonie.

KATARZYNA

Pleciesz, w języku.

PETRUCHIO

A czyim?

KATARZYNA

1035
Twoim, jeżeli mówisz o ogonie.
A teraz żegnam.

PETRUCHIO

zatrzymując ją
Nie, nie, moja Kasiu,
Wierzaj mi, jestem szlachcic.

KATARZYNA

1040
Zobaczymy.
Uderza go.

PETRUCHIO

Raz jeszcze spróbuj, oddam ci z nawiązką.

KATARZYNA

Gdybyś to zrobił, twój herb byś utracił.
Gdy mnie uderzysz, nie jesteś szlachcicem,
1045
A kto nie szlachcic, ten i herbu nie ma.

PETRUCHIO

Kasia heraldyk? O, wpisz mnie w twój herbarz!

KATARZYNA

A jaki herb twój? Grzebieniasty kogut?

PETRUCHIO

I bez grzebienia, bądź tylko mą kurą.

KATARZYNA

Nie, nie, nie będę, bo piejesz jak kapłon[41].

PETRUCHIO

1050
Dość tego, Kasiu, przestań być już kwaśną.

KATARZYNA

To w mej naturze, to od kwaśnych jabłek.

PETRUCHIO

Nie bądź więc kwaśna, nie ma kwaśnych jabłek.

KATARZYNA

Jest na nieszczęście.

PETRUCHIO

A więc mi je pokaż!

KATARZYNA

1055
Nie mam zwierciadła.

PETRUCHIO

Myślisz o mej twarzy?

KATARZYNA

Jak na młodego, dobra to odpowiedź.

PETRUCHIO

Widzę, że jestem za młody dla ciebie.

KATARZYNA

A przecie zwiędły.

PETRUCHIO

1060
Przez zbytnie kłopoty.

KATARZYNA

To z wszystkich moich kłopotów najmniejszy.
Chce odchodzić.

PETRUCHIO

Tak mi się, Kasiu, nie potrafisz wymknąć.

KATARZYNA

Puść mnie, lub wkrótce tego pożałujesz.

PETRUCHIO

Nigdy! Kobiety słodszej nie widziałem;
1065
Mówiono, żeś jest zła, dzika, ponura,
Dziś widzę, że to czarna była potwarz,
Boś jest wesoła, zabawna, uprzejma,
Powolna w mowie, wonna jak kwiat w maju,
Niezdolna zmarszczyć czoła, krzywo patrzyć,
1070
Jak rozdąsane panny ust przygryzać,
Nie ma dla ciebie wdzięku sprzeciwianie;
Chętnie przyjmujesz wszystkich zalotników
I wszystkich bawisz uprzejmą rozmową.
Skąd wieść ta poszła, że Kasia kuleje?
1075
Potwarczy świecie! Kasia tak wysmukła
I tak jest gibka, jak leszczyny gałąź,
Jak jej orzecha łupina tak smagła,
A stokroć słodsza od jądra orzecha.
Pozwól zobaczyć chód twój: nie kulejesz.

KATARZYNA

1080
Rozkazuj, błaźnie, twoim własnym sługom!

PETRUCHIO

Czy Febe[42] lasów piękniejszą ozdobą,
Jak tej komnaty Kasia z swym urokiem?
O, bądź Dianą, a Kasią Diana,
Ty czystą Kasią, a Diana czułą!

KATARZYNA

1085
Gdzie się tych pięknych nauczyłeś rzeczy?

PETRUCHIO

Mówiłem, co mi rozum mój dyktował.

KATARZYNA

Jakże twój rozum mało ma rozumu!

PETRUCHIO

Co, czyżbym nie miał rozumu i sensu?

KATARZYNA

Masz, tylko radzę, byś ciepło się trzymał.

PETRUCHIO

1090
Myślę to zrobić w twoim łóżku, Kasiu.
Lecz dajmy pokój próżnej gadaninie;
Rzecz ci wyłożę krótko, węzłowato:
Ojciec twój dał już swoje przyzwolenie,
I na twój posag zgoda między nami,
1095
Będziesz mą żoną, czy chcesz, czyli nie chcesz.
Mąż ze mnie, Kasiu, jakiego ci trzeba,
Bo, na to światło, w którym jasno widzę
Całą twą piękność, dla której cię kocham,
Mnie, nie innego pojąć musisz męża.
1100
Jam się urodził, aby cię ugłaskać,
Dzikiego kota w słodką zmienić Kasię,
Jak wszystkie Kasie domowe łagodną.
Otóż twój ojciec; nie rób ceregieli,
Bo chcę i będę mieć Kasię za żonę.
Wchodzą: Baptysta, Gremio i Tranio.

BAPTYSTA

1105
Signor Petruchio, jakże stoi sprawa?

PETRUCHIO

Alboż inaczej może stać jak dobrze?
Moje zaloty nie mogły być marne.

BAPTYSTA

No, jak tam, córko? Jak zawsze uparta?

KATARZYNA

Zowiesz mnie córką? Nie można zaprzeczyć,
1110
Żeś mi dał dowód ojcowskiej czułości,
Pragnąc mnie wydać za pół-wartogłowa,
Wariata, gbura, któremu się zdaje,
Że można wszystko przekleństwem załatwić!

PETRUCHIO

Słuchaj mnie, ojcze: i ty, i świat cały
1115
Fałszywe o niej wydaliście zdanie;
Jeśli się sierdzi, to tylko na pokaz,
W duszy jest bowiem skromna jak gołąbek,
I nie gorętsza od wiosny poranka;
Swą cierpliwością jest równa Gryzeldzie,
1120
Rzymskiej Lukrecji duszy swej czystością.
ZaręczynySłowem, po krótkiej zapadło rozmowie,
Że ślub nasz w przyszłą bierzemy niedzielę.

KATARZYNA

W przyszłą niedzielę najpierw będziesz dyndał.

GREMIO

Czy słyszysz? Mówi, że ty będziesz dyndał.

TRANIO

1125
I na tym koniec? A więc nic z układów.

PETRUCHIO

Cierpliwość! Wszak ją dla siebie wybrałem;
Jeśli my w zgodzie, w co się chcecie mieszać?
W porozumieniu wspólnym tak zapadło,
Że między ludźmi będzie wciąż złośnicą.
1130
Daję wam słowo, że trudno uwierzyć,
Jak ta Kasieńka serdecznie mnie kocha.
Drogie kurczątko! Zwisła mi na szyi
I przysięgami i całusów krocią
Zyskała moją miłość w mgnieniu oka.
1135
Ach, wy naiwni, wy jeszcze nie wiecie,
Że wszak sam na sam i tchórzliwy rycerz
Może poskromić najgorszą złośnicę.
Daj rękę, Kasiu; jadę do Wenecji,
Aby czym prędzej wyprawę zakupić.
1140
Tymczasem, ojcze, ślubne urządź święto,
Na którym Kasię w całym ujrzysz blasku.

BAPTYSTA

Nie wiem, co mówić; lecz dajcie mi ręce:
Petruchio, niechaj Bóg ci błogosławi!
To zaręczyny.

GREMIO I TRANIO

1145
Amen, my świadkami.

PETRUCHIO

Żegnam was, ojcze, żono, przyjaciele,
Muszę się spieszyć, sobota za pasem.
Będziesz mieć suknie, pierścienie, klejnoty.
Kasiu, daj buzi! — A więc do soboty.
Petruchio i Katarzyna wychodzą w przeciwne strony.

GREMIO

1150
Interes, Córka, Małżeństwo, OkrętKto widział stadło prędzej skojarzone?

BAPTYSTA

Dziś spekulację zrobiłem szaloną,
Dobiłem targu, chociaż stracę ponoć.

TRANIO

Chowany towar w twoim psuł się domu,
Na morzu korzyść przyniesie lub zginie.

BAPTYSTA

1155
Szukam jedynej korzyści — pokoju.

GREMIO

Kto chciałby przeczyć, że on pokój kupił?
Teraz, Baptysto, do twej młodszej córki.
Przyszedł na koniec dzień długo czekany,
Oświadczyny, Młodość, Starość, KonfliktJam twój jest sąsiad i pierwszy w zalotach.

TRANIO

1160
Ja kocham Biankę nad wszelkie wyrazy,
Nawet nad myśli twoich przypuszczenia.

GREMIO

Młodziku, kochać jej, jak ja, nie możesz.

TRANIO

Siwa twa broda wszelką mrozi miłość.

GREMIO

Miłość twa, trzpiocie, pusta tylko piosnka;
1165
Wiek jeden daje stateczność, dostatek.

TRANIO

Lecz w oczach kobiet młodość to jest kwiatek.

BAPTYSTA

Pozwólcie, proszę, ja spór wasz zakończę:
Czyny, nie słowa, rzecz rozstrzygną całą.
BogactwoKto większe wiano mej zapewni córce,
1170
Temu zaręczam Bianki mojej miłość.
Mów, signor Gremio, jaki robisz zapis?

GREMIO

Naprzód, wiesz dobrze, iż dom mój, tu w mieście,
W złote i srebrne opływa naczynia,
W drogie miednice dla pięknych jej rączek;
1175
W kufrach z słoniowej kości jest gotówka,
W szafach z cyprysu obicia, dywany,
Drogie tkaniny, zdobione firanki,
Pościel mięciutka, tureckie poduszki,
Wszystkie perłami suto haftowane,
1180
W złotych obiciach, weneckie koronki,
Z miedzi i cyny kuchenne naczynia,
Jak uczciwemu przystało domowi;
W moim folwarku sto krów dojnych stoi,
W moich oborach wołów sto dwadzieścia,
1185
A w miarę tego całe gospodarstwo.
Prawda, że w lata zaszedłem już trochę,
Lecz niechaj moją będzie, póki żyję,
Wszystko to dla niej, choćbym jutro umarł.

TRANIO

Z całej perory[43] koniec tylko dobry.
1190
Mnie teraz słuchaj; bogatego ojca
Jestem jedynym synem i dziedzicem;
Jeśli dostanę córkę twą za żonę,
W murach bogatej Pizy jej zostawię
Trzy albo cztery tak pięknych kamienic,
1195
Jak piękny w Padwie dom starego Gremia;
A dwa tysiące dukatów intraty,
Z mych żyznych łanów na wiano jej piszę.
Co, panie Gremio? Trochę ci dopiekłem.

GREMIO

W ziemi intraty rocznej dwa tysiące!
1200
Dóbr moich wartość tyle nie wynosi;
Wszystko jej daję, a w dodatku okręt,
Co dziś w Marsylii stoi na kotwicy.
Co, czy cię jeszcze okręt mój nie zdławił?

TRANIO

Rzecz to wiadoma, Gremio, że mój ojciec
1205
Ma trzy okręty podobne twojemu,
Dwa galeony[44] i galer[45] dwanaście:
Wszystkie są dla niej, i jestem gotowy
Każdy twój prezent natychmiast zdublować.

GREMIO

Nic więcej nie mam, com miał, wszystko dałem,
1210
Dać jej nie mogę więcej, jak posiadam,
Lecz dam jej siebie i wszystko, co moje.

TRANIO

Wedle podanych przez ciebie warunków,
Pobiłem Gremia, dziewczyna jest moja.

BAPTYSTA

Prawda, że lepsze twoje są ofiary;
1215
Niech teraz ojciec twe dary potwierdzi,
Daję ci córkę, inaczej przepraszam;
Co będzie z wiana, gdy umrzesz przed ojcem?

TRANIO

To są wybiegi; on stary, ja młody.

GREMIO

Nie umierająż młodzi tak jak starzy?

BAPTYSTA

1220
Słuchajcie teraz, jaka moja wola:
W przyszłą niedzielę jest ślub Katarzyny,
W tydzień powiedziesz Biankę do ołtarza,
Jeśli przyniesiesz ojca potwierdzenie,
Inaczej, signor Gremio ma pierwszeństwo.
1225
A teraz żegnam, obu wam dziękuję.
Wychodzi.

GREMIO

Bądź zdrów, sąsiedzie! Nie trwożę się wcale;
Stary twój ojciec byłby postrzelony,
Gdyby dał wszystko i na stare lata
1230
W twoim żył domu na łaskawym chlebie.
Próbuj, zobaczysz, że nie tak jest łatwo
Starego lisa włoskiego wykurzyć.
Wychodzi.

TRANIO

Idź na złamanie karku, stary pryku!
1235
Gram w grę wysoką i na swym postawię.
Ojciec, SynSkorom się uparł memu panu służyć,
Nie wiem, dlaczego fałszywy Lucentio
I w fałszywego nie zmieni się ojca:
Gdy się to uda, cud to będzie wielki,
1240
Bo zwykłym trybem ojciec syna płodzi,
A tutaj z syna ojciec się urodzi.
Wychodzi.

AKT TRZECI

SCENA I

Pokój w domu Baptysty.
Lucentio, Hortensjo i Bianka

LUCENTIO

Zazdrość, KłótniaSkrzypaku, wara! zbyt się zapominasz,
Czyś poczęstunku tak prędko zapomniał,
1245
Który dostałeś z ręki Katarzyny?

HORTENSJO

Zrzędny pedancie[46], pomnij, że stoimy
Przed opiekunką niebieskiej harmonii,
Że więc przed tobą służy mi pierwszeństwo.
Z końcem godziny ćwiczeń muzykalnych
1250
Przyjdzie godzina twej literatury.

LUCENTIO

Kompletny osioł! Tego nawet nie wie,
Co dało życie pieśniom i muzyce!
Celem muzyki myśl ludzką odświeżyć
Znużoną pracą lub długiem ślęczeniem;
1255
Więc po prelekcji mej filozoficznej
Będziesz miał porę dla twojej harmonii.

HORTENSJO

Nie ścierpię dłużej twojego grubiaństwa.

BIANKA

Panowie, proszę! obaj mnie krzywdzicie,
Wiodąc spór o to, co do mnie należy;
1260
Nie jestem dzieckiem, które w szkole chłoszczą,
I nie chcę godzin zostać niewolnicą;
Me lekcje od mej zależą fantazji.
Żeby spór skończyć, usiądźmy we troje,
Ty weź instrument, graj jaki kawałek,
1265
On skończy lekcję, nim lutnię nastroisz.

HORTENSJO

Więc rzucisz książki, gdy nastroję lutnię?
Wychodzi.

LUCENTIO

Więc nigdy! Zacznij stroić twój instrument.

Książka, Podstęp, OświadczynyBIANKA

Gdzieśmy stanęli?

LUCENTIO

1270
Tu, pani.
Hac ibat Simois; hic est Sigeia tellus;
Hic steterat Priami regia celsa senis[47].

BIANKA

1273

Tłumacz.

LUCENTIO

1274

Hac ibat, jak ci już powiedziałem, — Simois, nazywam się Lucentio, — hic est, jestem synem Vincentia z Pizy, — Sigeia tellus, tak przebrany, aby zyskać twoją miłość, — Hic steterat, a ów Lucentio, który w konkury przyjechał, — Priami, jest sługa mój Tranio, — regia, który zajął moje miejsce, — celsa senis, abyśmy mogli oszukać starego Pantalona. Wchodzi Hortensjo.

HORTENSJO

1275
Pani, instrument mój już nastrojony.

BIANKA

Słuchamy.
Hortensjo gra.
Wyższa struna brzmi fałszywie.

LUCENTIO

Pluń w dziurkę, człeku, strój lutnię na nowo.

BIANKA

1280

Zobaczmy teraz, czy będę w stanie tłumaczenie powtórzyć. Hac ibat Simois, nie znam cię; — hic est Sigeia tellus, nie ufam ci; — Hic steterat Priami, uważaj, żeby nas nie podsłuchano; — regia, nie bądź nazbyt pewny; — celsa senis, nie trać nadziei.

HORTENSJO

Lutnia już stroi.

LUCENTIO

Oprócz niskich tonów.

HORTENSJO

Strojne są tony wysokie i niskie,
Gbur tylko niski rozdźwiękiem jest tutaj.
1285
Patrzcie, jak pedant ognisty i śmiały!
Gbur się umizga do mej ukochanej;
Mam ja na ciebie oko, bakałarzu[48].

BIANKA

Może uwierzę z czasem, dziś nie ufam.

LUCENTIO

O, ufaj, pani!
1290
Spostrzegają zbliżającego się Hortensja.
Wierzaj! Aeacides[49]
Jest Ajaks[50], imię to po dziadku dostał.

BIANKA

Trudno nie wierzyć profesora słowu,
Chociaż mam jeszcze pewne wątpliwości.
1295
Skończmy na teraz. Licjo, twoja kolej.
Proszę, przebaczcie mi, drodzy mistrzowie,
Żem sobie z wami żartów pozwoliła.

ZazdrośćHORTENSJO

do Lucentia
Zostaw nas samych, bo w mojej muzyce
1300
Nie mam pisanych pieśni na trzy głosy.

LUCENTIO

Mopanku, wiele robisz ceregieli.
na stronie
Muszę tu zostać; jeśli się nie mylę,
Piękny muzykant kochać się zaczyna.

HORTENSJO

1305
Pani, nim weźmiesz instrument do ręki,
Nim zaczniesz palce do strun lutni wkładać,
Od pierwszych zasad sztuki muszę zacząć.
Mam ja skrócone tu prawidła gamy,
Dla mych uczennic milsze, skuteczniejsze
1310
Od innych mistrzów zwyczajnej metody:
Wszystko spisałem w skróceniu; racz czytać.

BIANKA

Lecz ja nad gamy dawno postąpiłam.

HORTENSJO

Lecz nie znasz jeszcze wszak gamy Hortensja.

BIANKA

czyta
1315
Ja, gama, wszelkiej harmonii podstawa,
A. re, Hortensja miłość ci przynoszę;
B. mi, O, Bianko! przyjmij go za męża!
C. fa, ut, Z serca całego cię kocha;
B. sol-re, Dwie mam nuty na klucz jeden;
1320
E. la-mi, Umrę, gdy się nie zlitujesz.
Zowiesz to gamą? Nie jest po mej myśli,
Przenoszę starą metodę, nie jestem
Dosyć wykwintną, abym chciała zmienić
Stare prawidła na wymysły nowe.
Wchodzi Sługa.

SŁUGA

1325
Na prośbę ojca porzuć, pani, księgi,
Pomóż mu siostry komnatę ozdabiać;
Wiesz, że na jutro ślub zapowiedziany.

RozczarowanieBIANKA

Żegnam was obu; muszę się oddalić.
Wychodzą: Bianka i Sługa.

LUCENTIO

I ja więc, pani, nie mam co tu robić!
1330
Wychodzi.

HORTENSJO

Lecz ja mam powód szpiegować pedanta[51],
Bo mi wygląda na zakochanego.
Lecz jeśli myśli twe, Bianko, tak niskie,
Że lada pedant twój wzrok błędny ściąga,
1335
Bierz, kogo zechcesz, nie mam chęci fukać;
Kwita z Hortensjem: pójdę innej szukać.
Wychodzi.

SCENA II

Przed domem Baptysty.
Baptysta, Gremio, Tranio, Katarzyna, Bianka, Lucentio i Służba

BAPTYSTA

do Trania
Hańba, Ślub, Panna młodaSignor Lucentio, dziś, wedle umowy,
1340
Miał ślub się odbyć mojej Katarzyny,
Lecz ani słychu o mym przyszłym zięciu.
Jak nam urągać świat się będzie cały,
Gdy nadaremnie kapłan będzie czekał
Z błogosławieństwem na pana młodego!
1345
Na hańbę naszą co mówi Lucentio?

KATARZYNA

Ta hańba na mnie jedną tylko spada.
Ty mnie zmusiłeś, mimo mego serca,
Rękę pustemu oddać wietrznikowi,
Który się spieszył, gdy szło o konkury,
1350
Ale do ślubu już mu nie tak pilno.
Czy nie mówiłam, że to postrzeleniec,
Szczerości płaszczem kryjący szyderstwo?
By sobie zjednać żartownisia sławę,
Tysiącom panien dzień ślubu oznaczy,
1355
Sprosi przyjaciół, da na zapowiedzi,
Choć o małżeństwie ani mu się nie śni.
ŁzyLudzie palcami będą mnie wytykać,
Wołać: „Patrz! Żona wariata Petruchia,
Gdyby przyjść tylko i pojąć ją raczył”.

TRANIO

1360
Cierpliwość, signor Baptysto i pani!
Uczciwe były Petruchia zamiary,
Choć nie znam przeszkód, które go wstrzymały.
Trochę jest szorstki, lecz pełny rozumu,
I choć wesoły, uczciwy jest razem.

KATARZYNA

1365
Bogdaj go oczy moje nie widziały!
Wychodzi, płacząc, za nią Bianka i Słudzy.

BAPTYSTA

Idź, biedna córko! Łez twoich nie ganię:
Czyn taki nawet świętą by oburzył,
A cóż podobną do ciebie złośnicę!
Wchodzi Biondello.

ŻartBIONDELLO

1369

Panie, panie! nowiny, stare nowiny, takie nowiny, jakich jeszcze nie słyszałeś!

BAPTYSTA

1370

Nowiny, a przecie stare nowiny? jak to być może?

BIONDELLO

1371

Jak to? alboż to nie nowina słyszeć o powrocie Petruchia?

BAPTYSTA

1372

Czy wrócił?

BIONDELLO

1373

Nie, panie.

BAPTYSTA

1374

Cóż więc?

BIONDELLO

1375

Wraca.

BAPTYSTA

1376

Kiedy tu będzie?

BIONDELLO

1377

Gdy stanie, gdzie ja stoję i zobaczy was, jak ja widzę.

TRANIO

1378

Ale wróćmy do twoich starych nowin; co widziałeś?

BIONDELLO

1379

PrzemianaStrójSłuchaj tylko, panie; Petruchio przybywa w nowym kapeluszu, a starej sukmanie; w starych spodniach, trzy razy nicowanych; w parze butów, które kiedyś na skład świec służyły, jeden zapięty sprzączką, drugi sznurowany; ze starą, zardzewiałą karabelą, dobytą z miejskiego arsenału, ze złamaną rękojeścią bez skuwki, o dwóch złamanych ostrzach. Koń jego osiodłany starą, robaczliwą kulbaką, której strzemiona nie z jednej familii; do tego nosaty, z grzbietem jak kolano, gruzłowaty, parchowaty, sednisty, guzowaty, poznaczony żółtaczką, zołzowaty nie do wyleczenia, na pół zdechły od zawrotu, rupiami toczony, łękowaty, z wybitą łopatką, kulawy na przednie nogi; munsztuk z jednym cuglem, z baraniej skóry nagłówek, który przez nieustanne ciągnienie, aby nie utknął, sto razy się zerwał i tylko węzłami się trzyma; z popręgiem sześć razy łatanym; z aksamitnym podogoniem od jakiejś pani siodła, na którym jeszcze widać dwie litery jej nazwiska, pięknie gwoździami wybite, a tu i owdzie cerowane szpagatem[52].

BAPTYSTA

1380

Kto z nim przybywa?

BIONDELLO

1381

O, panie, jego lokaj, jak koń jego cudacznie ubrany: z nicianą pończochą na jednej nodze, z wełnianą na drugiej; jedna podwiązka czerwona a druga niebieska; stary kapelusz, a na nim Wybór czterdziestu fantazji[53] zamiast piórka; potwór, prawdziwy potwór z ubioru, a nie chrześcijański pachołek albo lokaj szlachecki.

TRANIO

Tak się ustroił przez fantazji wybryk,
Choć nieraz w lichych widziałem go szatach.

ŻartBAPTYSTA

1384

Rad jestem, że przybywa, jakkolwiek przybywa.

BIONDELLO

1385

Lecz, panie, on nie przybywa.

BAPTYSTA

1386

Czy nie powiedziałeś, że przybywa?

BIONDELLO

1387

Kto? że Petruchio przybywa?

BAPTYSTA

1388

Tak jest, że Petruchio przybywa.

BIONDELLO

1389

Nigdy, panie; powiedziałem tylko, że koń jego przybywa, niosąc go na grzbiecie.

BAPTYSTA

1390

To na jedno wychodzi.

BIONDELLO

1391

Nie, panie, na świętego Kubę; o grosz się zakładam, że koń i człowiek to więcej jak jeden, a przecie nie kilku.

Wchodzą: Petruchio i Grumio.

PETRUCHIO

Gdzie są panowie? Kogom zastał w domu?

BAPTYSTA

Dobrze, żeś przybył.

PETRUCHIO

Jednak źle przybywam.

BAPTYSTA

1395
Wszak nie kulejesz.

TRANIO

Nie tak wystrojony,
Jakbym chciał widzieć —

PETRUCHIO

Szło mi o to głównie,
Ażebym przybył na dzień oznaczony.
1400
Lecz gdzie jest Kasia, droga narzeczona?
Cóż to, panowie? Zda się, brwi marszczycie?
Czemuż tak na mnie wytrzeszczacie oczy,
Jak gdyby nagle kościół z ziemi wyrósł,
Lub cud się jaki zjawił lub kometa?

BAPTYSTA

1405
Wszak wiesz, że dzisiaj jest twoje wesele;
Twa nieobecność smuciła nas przedtem,
Twój ubiór teraz zasmuca nas więcej.
Fe! zrzuć tę odzież, przez wzgląd na twą godność
Nie chciej zatruwać naszego wesela.

TRANIO

1410
Powiedz nam, jakie sprawy wielkiej wagi
Z dala od żony tak cię przetrzymały,
I sprowadziły taką w tobie zmianę?

PETRUCHIO

Nudna to powieść, słuchaczom niemiła;
Dość, że przybywam, wierny memu słowu,
1415
Pomimo kilku dziwactw przymuszonych,
Które w sposobnej porze wytłumaczę,
Pewny, że wszystkich zyskam aprobatę.
Lecz gdzie jest Kasia? Tęskno mi jest do niej.
Ranek ubiega, czas iść do kościoła.

TRANIO

1420
StrójStrzeż się, by w takim ujrzała cię stroju.
Idź do mej izby; przywdziej moją odzież.

PETRUCHIO

Uchowaj, Boże! Ujrzy mnie, jak jestem.

BAPTYSTA

Czy i do ślubu chcesz iść tak, jak jesteś?

PETRUCHIO

Bądź tego pewny; lecz dość gadaniny.
1425
Bierze za męża mnie, nie moją odzież.
Gdybym tak łatwo mógł siebie naprawić,
Jak łatwo zmienię te biedne łachmany,
Byłoby dobrze dla niej, dla mnie lepiej.
Lecz jaki błazen ze mnie! Tu gawędzę,
1430
Zamiast „dzień dobry” rzec mej narzeczonej,
Przypieczętować tytuł pocałunkiem.
Wychodzą: Petruchio, Grumio i Biondello.

TRANIO

Musi być sekret jakiś w tym przebraniu.
Nim do kościoła pójdziemy, spróbujmy,
Czy się nie zechce lepiej trochę ubrać.

BAPTYSTA

1435
Idę zobaczyć, jak tam stoją rzeczy.
Wychodzi, za nim Gremio.

TRANIO

Prócz jej miłości, ojca przyzwolenie
Równie potrzebne; aby je otrzymać,
PodstępJak ci poprzednio wyłożyłem, panie,
Znajdę człowieka, (kto on, mniejsza o to,
1440
Byle potrzebną oddał nam usługę)
Który Vincentia z Pizy przyjmie rolę,
I będzie w Padwie naszym ręczycielem
Na sumy większe, niż ta, którąm przyrzekł;
Tak więc twe piękne spełnią się nadzieje,
1445
I pojmiesz Biankę za zgodą jej ojca.

LUCENTIO

Gdyby mej Bianki kroków nie szpiegował
Tak bystrym okiem kolega profesor,
Byłoby dobrze ślub zawrzeć tajemny;
Raz ożeniony — niech świat, co chce, gada —
1450
Na przekór światu zatrzymam, co moje.

TRANIO

We wszystkim, panie, dobrze się rozpatrzym,
I nie zaśpimy żadnej sposobności,
Starego Gremia w pole wyprowadzim,
Poślemy za nim i ojca Minolę,
1455
I muzykanta, wykwintnego Licja,
Na korzyść pana mojego Lucentia.
Wchodzi Gremio.
Ha, signor Gremio! czy wracasz z kościoła?

GREMIO

A kontent, jakbym ze szkoły uciekał.

TRANIO

1460
Ślub, Gniew, GrzecznośćCzy z panią młodą powraca pan młody?

GREMIO

Pan, lecz nie młody, to pan nie na żarty,
Ostry i szorstki, aż mi żal dziewczyny.

TRANIO

Od niej zrzędniejszy? nie, to być nie może.

GREMIO

Tak jest; to diabeł, diabeł, żywy diabeł!

TRANIO

1465
Jeśli on diabeł, to ona diablica.

GREMIO

Ba! ona przy nim gołąbek lub jagnię.
KsiądzSłuchaj, Lucentio: gdy ksiądz go zapytał,
Czy on za żonę bierze Katarzynę,
„Biorę, do kroćset stu tysięcy beczek”,
1470
Głośno zawołał; kapłan zadziwiony
Upuścił brewiarz z swojej drżącej ręki,
A gdy się schylił, żeby książkę podnieść,
Takiego kuksa dał mu wariat młody,
Że za brewiarzem i ksiądz się powalił:
1475
„Niechże ich teraz zbiera, kto chce,” krzyknął.

TRANIO

Co dziewka, kiedy ksiądz na nogi powstał?

GREMIO

Drżała jak listek; on klął, nogą tupał,
Jak gdyby proboszcz chciał go brać na fundusz.
PocałunekPo rozmaitych w końcu ceremoniach,
1480
„Wina”, zawołał, „wiwat, wiwat!” krzyczał,
Jak na pokładzie sternik do swych ludzi
Po strasznej burzy; gdy kielich wychylił,
Plusnął mętami na twarz zakrystiana,
Dając za powód, że biedaka broda
1485
Zbyt rzadko rosła, chudą miała minę,
Jakby prosiła o napitku męty;
Potem swą żonę uchwycił za szyję,
Z tak głośnym cmokiem usta jej całował,
Że się po całym rozległo kościele.
1490
Świadek wszystkiego, ze wstydu uciekłem,
A wiem, że za mną wszystko się ruszyło.
Nikt szaleńszego nie widział małżeństwa.
Lecz cicho! odgłos muzyki już słychać.
Wchodzą: Petruchio, Katarzyna, Bianka, Baptysta, Hortensjo, Grumio i Służba.

PETRUCHIO

Dzięki, panowie! dzięki, przyjaciele!
1495
Wiem, że zamiarem waszym dać mi ucztę,
Że ślubny bankiet suto zastawiony;
Lecz interesy me nie cierpią zwłoki,
Natychmiast przeto pożegnać was muszę.

BAPTYSTA

Jak to? chcesz jeszcze tej nocy wyjechać?

PETRUCHIO

1500
Muszę wyjechać jeszcze przed wieczorem.
Nie dziw się, gdybyś znał me interesy,
Sam byś mnie naglił, bym co prędzej ruszał.
Zacni panowie, z serca wam dziękuję,
Żeście świadkami byli mego ślubu
1505
Z słodką, cierpliwą i cnotliwą żoną.
Z mym teściem jedzcie, pijcie za me zdrowie,
Ja muszę jechać; żegnam was raz jeszcze.

TRANIO

Odłóż twój odjazd choć do poobiedzia.

PETRUCHIO

Nie mogę.

GREMIO

1510
Zrób to na moje błaganie.

PETRUCHIO

Nie mogę.

KATARZYNA

Zrób to na moje błaganie.

PETRUCHIO

Rad jestem bardzo —

KATARZYNA

Że odjazd odkładasz?

PETRUCHIO

1515
Rad jestem bardzo, że prosisz, bym został;
Lecz jak chcesz błagaj, chwili nie zostanę.

KATARZYNA

Jeśli mnie kochasz, zostań.

PETRUCHIO

Grumio, konie!

GRUMIO

Stoją gotowe; owies zjadł już konie.

KATARZYNA

1520
Gniew, Bunt, MążGdy tak, to dobrze, rób po twojej woli,
Co do mnie, dzisiaj odjeżdżać nie myślę,
Ni dziś, ni jutro, ale kiedy zechcę.
Drzwi są otworem, tędy pańska droga;
Możesz bruk zbijać, póki służą buty,
1525
Ja zaś pojadę, gdy mi przyjdzie chętka.
Pięknego widzę dostałam mężulka,
Gdy już w dzień ślubu taką śpiewa piosnkę.

PETRUCHIO

Kasiuniu droga, nie gniewaj się, proszę.

KATARZYNA

Będę się gniewać. Uspokój się, ojcze,
1530
Mąż mój zostanie, dopóki ja zechcę.

GREMIO

Ha, ha! coś mięknąć jegomość zaczyna.

KATARZYNA

Panowie, proszę, czas do uczty zasiąść.
Łatwo, jak widzę, zbłaźni się kobieta,
Jeśli jej braknie serca do oporu.

PETRUCHIO

1535
Goście posłuszni będą twym rozkazom.
Raczcie wykonać panny młodej wolę;
Pijcie, hulajcie, popuszczajcie pasów,
Za jej panieństwo spełniajcie kielichy,
Bądźcie weseli — lub idźcie do diabła!
1540
Lecz moja Kasia musi ze mną jechać.
Nie tup tak nóżką, ocząt nie wytrzeszczaj:
Umiem być panem tego, co jest moje,
A żona moja, to własność jest moja,
Mój dom, me meble, spichlerz mój, me pole,
1545
Koń mój i wół mój, mój osioł, me wszystko.
Tu, przy mnie stoi; kto śmie, niech jej dotknie,
A największego padewskiego zucha,
Co chce mnie wstrzymać, rozumu nauczę.
Grumio, do szabli! śród bandy złodziei
1550
Ratuj twą panią, jeśli masz odwagę.
Nie bój się, Kasiu, włosek ci nie spadnie,
Będę ci tarczą przeciwko milionom.
Wychodzą: Petruchio, Katarzyna i Grumio.

BAPTYSTA

Niech z Bogiem jedzie ta gołębi para!

GREMIO

Pękłbym od śmiechu, gdyby dłużej został.

TRANIO

1555
Z szalonych małżeństw to jest najszaleńsze.

LUCENTIO

A ty co myślisz, pani, o twej siostrze?

BIANKA

Szalona sama, wzięła szalonego.

GREMIO

Okatarzony widzę nasz Petruchio.

BAPTYSTA

Drodzy sąsiedzi, choć brak państwa młodych,
1560
Aby na miejscu honorowym zasiąść,
Na smacznym kąsku wiecie, że nie zbywa.
Na miejscu męża niech siądzie Lucentio,
A miejsce żony niech Bianka zastąpi.

TRANIO

Żeby się uczyć swojej przyszłej roli?

BAPTYSTA

1565
Zgadłeś, Lucentio. Panowie, prosimy.
Wychodzą.

AKT CZWARTY

SCENA I

Sala w wiejskim domu Petruchia.
Wchodzi Grumio.

GRUMIO

1567

A niech piorun trzaśnie wszystkie zmordowane szkapy, wszystkich postrzelonych panów i wszystkie złe drogi! Czy był kiedy człowiek więcej niż ja zszargany, więcej niż ja strudzony? Ślą mnie naprzód, abym zapalał ogień, a oni później grzać się przyjeżdżają. Gdybym nie był małym garnuszkiem, co się łatwo rozgrzewa, prędzej by mi wargi do zębów przymarzły, język do podniebienia, a serce do brzucha, nim bym znalazł ogień do odtajania. Ale się rozgrzeję dmuchając na ogień, bo biorąc pod uwagę tę niepogodę, zakatarzyłby się większy ode mnie dryblas. Hej tam! Curtis! Wchodzi Curtis.

ZimaOgieńCURTIS

1568

Kto mnie tam tak zmarzłym woła głosem?

GRUMIO

1569

Kra lodu. Jeśli mi nie wierzysz, możesz się ślizgać po mnie od ramienia do pięty. Ognia, dobry Curtis!

CURTIS

1570

Czy przyjeżdża pan ze swoją żoną, Grumio?

GRUMIO

1571

Przyjeżdża, Curtis, przyjeżdża. Więc ognia! ognia! a nie lej wody na ognisko.

CURTIS

1572

Czy naprawdę taka z niej sekutnica, jak powiadają?

GRUMIO

1573

Była nią, Curtis, przed tymi mrozami; ale jak wiesz, zima łagodzi człowieka, kobietę i zwierzę, bo złagodziła mojego starego pana i moją młodą panią i mnie samego, kolego Curtis.

CURTIS

1574

Idź do diabła, trzycalowy błaźnie! nie jestem zwierzem.

GRUMIO

1575

Mam tylko trzy cale? Toć przecie twoje rogi mają przynajmniej stopę, a przynajmniej tyle co one jestem długi. Ale czy chcesz rozpalić ogień? Inaczej zaniosę na ciebie skargę do naszej pani, a wnet uczujesz zimną jej rękę za niedbalstwo w gorącej służbie.

CURTIS

1576

Powiedz mi, proszę, dobry Grumio, jak tam idą rzeczy na świecie?

GRUMIO

1577

Zimny to świat, mój Curtis, we wszystkich obowiązkach prócz twojego; a więc pal ogień! Zrób twoją należność, abyś dostał co ci się należy; bo pan mój i pani na pół skostniali od zimna.

CURTIS

1578

Ogień już gotowy; teraz więc, dobry Grumio, rozpowiadaj mi nowiny.

GRUMIO

1579

„Hej tam, Janku! słuchaj, Janku![54]” Masz nowin, ile zechcesz.

CURTIS

1580

Zawsze widzę jesteś pełny krotofili[55].

GRUMIO

1581

Pal ogień! Bo teraz jestem tylko pełny kataru. Gdzie kucharz? Czy wieczerza gotowa? Czy dom uprzątnięty, czy tatarak rozsypany, omieciona pajęczyna? Czy służba w nowej liberii[56], białych pończochach? Czy wszystkie kuchciki w niedzielnych szatach? Czy szklanki wymyte wewnątrz, a kociołki wyszorowane z zewnątrz? Czy obrus na stole? Czy wszystko w porządku?

CURTIS

1582

Wszystko gotowe. Więc proszę cię, co za nowiny?

GRUMIO

1583

Naprzód więc trzeba ci wiedzieć, że koń mój zmordowany, że pan mój i moja pani spadli.

CURTIS

1584

Jak?

GRUMIO

1585

Z siodeł w błoto. Długa o tym powieść.

CURTIS

1586

Opowiedz wszystko, dobry Grumio.

Żart, HistoriaGRUMIO

1587

Nadstaw ucha.

CURTIS

1588

Słucham.

GRUMIO

1589

Trzymaj. Uderza go.

CURTIS

1590

To się nazywa czuć powieść, a nie słuchać powieści.

GRUMIO

1591

Dlatego też nazywa się czułą powieścią. Kułak ten był tylko ostrzeżeniem, żebyś słuchał uważnie. Więc zaczynam: imprimis[57], zjechaliśmy ze strasznej góry, mój pan jechał za moją panią —

CURTIS

1592

Na jednym koniu?

GRUMIO

1593

Co przez to rozumiesz?

CURTIS

1594

No, konia.

GRUMIO

1595

Więc sam opowiadaj historię. Gdybyś mi nie był przerwał, usłyszałbyś, jak się jej koń powalił, jak ona powaliła się pod konia; usłyszałbyś, w jakiej kałuży, jak się zabłociła; jak ją pod koniem zostawił, a mnie zaczął kijami okładać za to, że się koń jej potknął; jak ona brodziła po błocku, żeby go ode mnie odciągnąć; jak on klął; jak ona prosiła, ona, co nie prosiła nikogo nigdy przedtem; jak ja wrzeszczałem; jak uciekły konie; jak się zerwały jej cugle; jak straciłem moje podogonie, i wiele innych rzeczy godnych pamięci, które teraz umrą w zapomnieniu, a ty wrócisz bez znajomości świata do grobu.

CURTIS

1596

Wedle takiego rachunku, większy z niego złośnik, jak z niej złośnica.

GRUMIO

1597

Bądź tego pewny; jak zresztą sam się przekonasz, gdy przybędzie do domu, i ty, i najdumniejszy z was wszystkich. Ale co o tym gadać? Zawołaj Nataniela, Józefa, Mikołaja, Filipa, Waltera, Cukrołyka i resztę. Niech włosy gładko uczeszą, swoje niebieskie kurtki wyczyszczą, jednobarwne dobiorą podwiązki; niech się kłaniają lewą nogą, a niech się strzegą dotknąć włosienia pańskiej szkapy ogona, nie pocałowawszy przód własnej ręki. Czy wszyscy gotowi?

CURTIS

1598

Wszyscy.

GRUMIO

1599

Przywołaj ich.

CURTIS

1600

Hej! czy słyszycie? Macie wyjść na spotkanie pana, aby pani przystojność okazać.

GRUMIO

1601

Co mówisz o przystojności? Ma ona dosyć swojej własnej.

CURTIS

1602

Kto tego nie wie?

GRUMIO

1603

Ty zdajesz się nie wiedzieć, skoro wołasz na kolegów, żeby jej przystojność okazać.

CURTIS

1604

Wołam ich, aby jej kredyt pomnożyć.

GRUMIO

1605

Nie myśli nic od nich pożyczać!

Wchodzą Słudzy.

NATANIEL

1606

Witamy z powrotem, Grumio.

FILIP

1607

Jakże zdrowie, Grumio?

JÓZEF

1608

Co tam, Grumio?

MIKOŁAJ

1609

Kolego Grumio!

NATANIEL

1610

Jakże zdrowie, staruszku?

GRUMIO

1611

Witam cię; — a u ciebie jakie zdrowie? A u ciebie, co tam, kolego? I na tym kończę pozdrowienia. Teraz, moje zuchy, czy wszystko gotowe? Czy wszystko wyczyszczone?

NATANIEL

1612

Wszystko gotowe. A pan, jak daleko?

GRUMIO

1613

Tylko co go nie widać; w tej chwili może zsiada z konia. Nie bądźcie więc — do stu katów! Cicho! Słyszę głos mojego pana.

Wchodzą: Petruchio i Katarzyna.

PETRUCHIO

Gdzie te hultaje? Nikogo przed drzwiami,
1615
By trzymać strzemię i odebrać konie!
Gdzie jest Nataniel, Grzegorz, gdzie jest Filip?

WSZYSCY

Tu, panie! tu, panie, tu, tu, panie!

PETRUCHIO

GniewTu, tu, tu, panie, tu, panie, tu, panie!
Zakute pałki, gbury, masztalerze!
1620
Żadnej pilności, względów, ni usługi!
Gdzie łotr, którego naprzód tu wysłałem?

GRUMIO

Tu jestem, panie, tak głupi jak wcześniej.

PETRUCHIO

Przeklęty chamie, pociągowa szkapo,
Czy nie kazałem, byś mnie w parku czekał,
1625
I przyprowadził tych wszystkich hultajów?

GRUMIO

Krawiec nie skończył kurtki Nataniela,
Trzewikom Ralfa brak było obcasów,
Piotr nie miał sadzy uczernić kapelusz,
A pochwy nie miał Waltera kordelas;
1630
Grzegorz był tylko i Adam w liberii,
Resztę znalazłem jak dziadów w łachmanach,
Lecz jak są, wyszli powitać cię, panie.

PETRUCHIO

Ruszajcie, łotry, zastawcie wieczerzę!
Kilku Służących wychodzi.
1635
śpiewa
„Ach, gdzie dawne moje życie!”
Gdzie są — siądź, Kasiu; nie bądź takim mrukiem.
Uf! jakże jestem zmęczony podróżą!
Wchodzą Słudzy z wieczerzą.
1640
Kasiu, powtarzam, nie bądź takim mrukiem.
Ściągnij mi buty, urwiszu, a śpiesz się.
śpiewa
„Ksiądz Bernardyn w pewnem mieście
Od klasztoru szedł po kweście” —
1645
Łotrze przeklęty, chcesz mi nogę skręcić?
Uderza go.
Masz coś zarobił; ściągnij drugi lepiej!
Rozjaśnij czoło, Kasiu. — Hej tam, wody!
Gdzie mój bonończyk, Troil? Ruszaj zaraz,
1650
Zaproś kuzyna mego, Ferdynanda.
Wychodzi Służący.
Musisz go, Kasiu, poznać, pocałować.
Gdzie me pantofle? doczekam się wody?
Przynoszą mu miednicę.
1655
Umyj się, Kasiu, i witaj w mym domu!
Służący upuszcza dzbanek.
A ty nicponiu! to tak znasz ty służbę?
Uderza go.

KATARZYNA

O, bądź cierpliwy! Zrobił to niechcący.

PETRUCHIO

1660
Przeklęty bękart i łotr długouchy!
Podstęp, Jedzenie, ZdrowieNo siadaj, Kasiu! wiem, że masz apetyt.
Siadają.
Chcesz ty, czy ja mam odmówić modlitwę?
Co na półmisku?

1 SŁUŻĄCY

1665
Baranina, panie.

PETRUCHIO

Kto ją tu przyniósł?

1 SŁUŻĄCY

Ja, panie.

PETRUCHIO

Spalona,
Jak wszystkie wasze potrawy spalone.
1670
A psy przeklęte! Gdzie ten nicpoń kucharz?
Jak śmiecie, łotry, służyć baraniną,
Wiedząc od dawna, że jej znieść nie mogę?
Zbierzcie półmiski i szklanki, i wszystko!
Zrzuca całe nakrycie ze stołu.
1675
Nieokrzesane i głupie gawrony!
Co, wy mruczycie? Ja was tu nauczę!

KATARZYNA

Proszę cię, mężu, nie bądź tak gwałtowny!
Pieczeń jest dobra, byleś chciał skosztować.

PETRUCHIO

Nie, Kasiu, pieczeń sucha jak podeszwa,
1680
A suchych mięsiw doktor mi zabronił,
Bo rodzą gniewy i budzą zły humor;
Już popędliwi jesteśmy z natury,
Lepiej więc będzie dla obojga pościć,
Niźli się żywić mięsem przypieczonym.
1685
Cierpliwość! Jutro lepszy będzie obiad.
Na dzisiaj, Kasiu, pośćmy dla kompanii.
Teraz twój ślubny pokażę ci pokój.
Wychodzą: Petruchio, Katarzyna i Curtis.

NATANIEL

Czy podobnego widziałeś co, Piotrze?

PIOTR

On ją zabija własnym jej humorem.
Wchodzi Curtis.

GRUMIO

1690
Gdzie pan?

CURTIS

W pokoju pani, gdzie jej teraz
Prawiąc kazanie o wstrzemięźliwości,
Klnie, wrzeszczy, tupie tak, że biedna dusza
Nie wie, co mówić, na której stać nodze;
1695
Siedzi jak człowiek ze snu rozbudzony.
Ale zmykajmy, bo widzę, pan wraca.
Wychodzą.
Wchodzi Petruchio.

PETRUCHIO

PodstępZacząłem moje rządy politycznie,
I myślę, że je szczęśliwie zakończę.
1700
Sokół mój teraz pusty ma żołądek,
Głodzić go będę, póki nie unoszę,
Inaczej, nigdy nie zwiąże wabika.
Mam drugi sposób ułożyć maiża[58],
By słuchał głosu swego sokolnika:
1705
Jak dzikie konie, morzyć bezsennością,
Kiedy uparte srożą się i dziobią;
Nic dziś nie jadła i nic jeść nie będzie,
I spać nie będzie, jak dzisiaj nie spała,
Bo jak w potrawach znalazłem przywary,
1710
Tak je wynajdę i w posłaniu łóżka:
Tu więc materac, tam rzucę poduszkę,
W jeden kąt kołdrę, w drugi prześcieradło;
A naturalnie, harmider ten cały
Jest troskliwości o nią tylko skutkiem:
1715
I koniec końców, nie przymruży oka.
Jeśli przypadkiem znużona zadrzemie,
Musi na moje obudzić się wrzaski.
Tak się miłością zabijają żony,
Tak ja szalony upór jej zwyciężę:
1720
O lepszym środku na złośnice wiecie?
Raczcie w gazetach rozgłosić po świecie.
Wychodzi.

SCENA II

Padwa. — Przed domem Baptysty.
Tranio i Hortensjo

TRANIO

Powiedz mi szczerze, Licjo, czy też Bianka
Może przenosić kogo nad Lucentia?
1725
Wyznaję, tkliwym strzela na mnie okiem.

HORTENSJO

Abyś uwierzył lepiej memu słowu
Jego prelekcjom z boku się przysłuchaj.
Odchodzą na stronę. — Wchodzą: Bianka i Lucentio.

LUCENTIO

Czyli korzystasz, pani, z twoich czytań?

BIANKA

Ty najpierw powiedz, mistrzu, co sam czytasz?

LUCENTIO

1730
Czytam kochania sztukę, której uczę.

BIANKA

Bogdajeś mistrzem w sztuce twojej został!

LUCENTIO

Póki ty jesteś duszy mej mistrzynią.
Wychodzą.

HORTENSJO

Podwójnym widzę maszerują krokiem.
1735
Czy jeszcze teraz gotów jesteś przysiąc,
Że twoja Bianka nikogo na świecie
Nie kocha czulej jak swego Lucentia?

TRANIO

O przeniewierczy ty rodzie niewieści!
Wyznam ci, Licjo, bardzo mnie to dziwi.

HORTENSJO

1740
Czas wyznać prawdę; ja nie jestem Licjo,
Nie jestem skrzypkiem, którego mam minę;
RozczarowanieGardziłbym sobą, gdybym chwilę dłużej
Wzdychał przebrany do takiej kobiety,
Co się nie waha porzucić szlachcica,
1745
By wziąć za bożka takiego wałkonia.
Wiedz, panie, że się nazywam Hortensjo.

TRANIO

Signor Hortensjo, słyszałem ja nieraz
O twych dla Bianki czułych sentymentach;
Gdym jej na własne oczy widział lekkość,
1750
Za twym przykładem, jeśli mi pozwolisz,
Miłości Bianki zrzekam się na zawsze.

HORTENSJO

Signor Lucentio, patrz, jak się całują!
Ściśnij tę rękę! przed niebem przysięgam,
Że więcej słowa miłości nie powiem
1755
Do tej istoty miłości niegodnej,
Którą tak długo w sercu mym chowałem.

TRANIO

I ja przysięgam, że choćby błagała,
Nigdy za moją nie wezmę jej żonę.
Patrz! patrz! bezwstydna, patrz, jak się z nią pieści!

HORTENSJO

1760
Z wszystkich kochanków bogdaj on jej został!
Co do mnie, aby przysięgi nie złamać,
Nim trzy dni miną do ołtarza wiodę
Bogatą wdowę, która mnie kochała
Tak długo, jak ja kochałem, szalony,
1765
Tę zalotnicę. Bądź mi zdrów, Lucentio.
Nie piękna buzia, ale czułe serce
Miłość mą zyska. Idę, a bądź pewny,
Że mej przysiędze wierny pozostanę.
Wychodzi Hortensjo. — Zbliżają się Lucentio i Bianka.

TRANIO

Piękna panienko, niech ci niebo ześle
1770
Błogosławieństwo szczęśliwych kochanków!
Aniołku, gdym cię na uczynku złapał,
Razem z Hortensjem wyrzekam się ciebie.

BIANKA

Czy to są żarty, Tranio, czy to prawda?

TRANIO

Prawda.

LUCENTIO

1775
Więc Licja pozbyłem się wreszcie.

TRANIO

Na zemstę, ciepłą śpieszy pojąć wdówkę;
Dzień mu wystarczy na ślub i zaloty.

BIANKA

Więc szczęść mu Boże!

TRANIO

Wnet on ją ugłaska.

BIANKA

1780
Jak sam powiada.

TRANIO

O, wierzaj mi, pani,
Kształcił się w dobrej szkole ugłaskania.

BIANKA

Gdzież to podobna znajduje się szkoła?

TRANIO

W szkole tej, pani, mistrzem jest Petruchio;
1785
Wykłada uczniom sposobów trzydzieści,
Jak kiełzać[59] humor i język niewieści.
Wbiega Biondello.

BIONDELLO

O, panie, panie! tak długom czatował,
Żem jak pies zbity; lecz ujrzałem w końcu,
Jak schodził z góry uczciwiec staruszek,
1790
Jakbym na urząd sam go obstalował.

TRANIO

Co to za człowiek?

BIONDELLO

Kupiec albo pedant[60],
Jedno lub drugie; w poważnej sukmanie,
A w każdym ruchu ojciec żywiuteńki.

LUCENTIO

1795
Co chcesz z nim zrobić?

TRANIO

Jeśli łatwowierny,
Za czystą prawdę powieść moją weźmie,
Chętnie Vincentia podejmie się roli,
I jak prawdziwy Vincentio potwierdzi
1800
Wszystkie zapisy Baptyście Minoli.
Idź z ukochaną, a nas zostaw samych.
Wychodzą: Lucentio i Bianka. — Wchodzi Pedant.

PEDANT

Bóg z tobą, panie!

TRANIO

I z tobą! witamy!
Czy idziesz dalej, czyś stanął u kresu?

PEDANT

1805
Jestem u kresu na jakie dni dziesięć,
A potem dalej, do Rzymu, a potem,
Przy bożej łasce, idę do Trypoli.

TRANIO

A skądże rodem?

PEDANT

Jestem Mantuańczyk.

TRANIO

1810
Co? Mantuańczyk? Uchowaj cię, Panie!
Czy życiem gardzisz, żeś do Padwy przyszedł?

PEDANT

Życiem? Co mówisz? To nie są przelewki.

TRANIO

Gardłem ma płacić każdy Mantuańczyk,
Który się waży w Padwie stanąć nogą.
1815
Nie znasz powodu? Na wasze okręty
W Wenecji książę położył embargo,
A przez nienawiść do waszego księcia
Krwawy ten wyrok publicznie ogłosił.
Gdybyś godzinę prędzej był tu przyszedł,
1820
Byłbyś to słyszał sam na własne uszy.

PEDANT

Tym gorsze, panie, moje położenie,
Że mam z Florencji ważne z sobą weksle,
Które koniecznie tu mam prezentować.

TRANIO

Ja ci przez grzeczność oddam tę usługę,
1825
W dodatku dobrą pomogę ci radą.
Powiedz mi, proszę, czyś był kiedy w Pizie?

PEDANT

Jakie sto razy zwiedzałem to miasto,
Obywateli swych słynne powagą.

TRANIO

Czyli nie znałeś tam czasem Vincentia?

PEDANT

1830
Nie, sam go nie znam, lecz znam jego imię,
Jak największego w mieście tym bogacza.

TRANIO

Jest to mój ojciec, żeby wyznać prawdę,
Jest między wami pewne podobieństwo.

BIONDELLO

na stronie
1835
Jak między jabłkiem a między ostrygą.

TRANIO

Tajemnica, PodstępŻeby kosztowne twe ratować życie,
Chcę ci dopomóc, dla jego miłości;
Uważaj tylko, co za traf szczęśliwy,
Że masz podobne rysy do Vincentia!
1840
Przybierz więc jego imię i powagę,
A w moim domu chętną przyjm gościnność;
Pamiętaj tylko dobrze grać twą rolę.
Wszak mnie rozumiesz? Będziesz u mnie mieszkał,
Póki spraw twoich w Padwie nie załatwisz.
1845
Przyjmij ofiarę, jeśli ci po myśli.

PEDANT

Przyjmuję z serca; odtąd dla mnie będziesz
Zbawcą wolności mojej, mego życia.

TRANIO

Nie traćmy czasu. Powiem ci nawiasem,
Że mego ojca czekamy co chwila,
1850
Ażeby ślubny mój podpisał kontrakt
Z córką pewnego Baptysty Minoli.
Później obszerniej o tym pogadamy,
Tymczasem idźmy, żebyś ubiór zmienił.
Wychodzą.

SCENA III

Pokój w domu Petruchia.
Katarzyna i Grumio

GRUMIO

1855
Nie, pani, nie śmiem; on mnie zabić gotów.

KATARZYNA

GłódCoraz jawniejsza złość jego, ma krzywda.
Po to mnie pojął, aby mnie zagłodzić?
U drzwi mojego ojca każdy żebrak
Na pierwsze słowo dostaje jałmużnę,
1860
Odepchniętego każdy sąsiad przyjmie;
A ja, com nigdy nie umiała prosić,
Com nigdy prosić nie potrzebowała,
Z głodu umieram, a od bezsenności
Kołowacieję; przekleństwem mnie budzi,
1865
Karmi krzykami, a co mnie oburza,
Wszystko pod czułej miłości pozorem,
Jakby snu chwila, chleba okruszyna
Zaraz mnie miały razić apopleksją.
Idź, proszę, przynieś mi trochę pokarmu,
1870
Przynieś, co znajdziesz, wszystko będzie dobre.

GRUMIO

Co mówisz, pani, o wołowych nogach?

KATARZYNA

Wielki rarytas! przynieś je co prędzej.

GRUMIO

To choleryczna zda mi się potrawa.
Ale na przykład flaki przysmażane?

KATARZYNA

1875
Wielki przysmaczek! przynieś mi je, proszę.

GRUMIO

Ale i flaki mogą żółć poburzyć.
A gdyby pieczeń wołowa z musztardą?

KATARZYNA

To ulubiona moja jest potrawa.

GRUMIO

Tylko musztarda, rzecz rozpalająca.

KATARZYNA

1880
To bez musztardy przynieś wołowinę.

GRUMIO

Ni myśleć o tym; przyniosę musztardę,
Lub bez musztardy nie ma wołowiny.

KATARZYNA

To przynieś jedno lub drugie, cokolwiek.

GRUMIO

A więc musztardę, lecz bez wołowiny.

KATARZYNA

1885
Idźże do diabła, zwodny kusicielu!
Bije go.
Co chcesz mnie karmić potraw nazwą samą.
Przepadnij, zdrajco, i wszyscy, co z tobą
Śmiecie się moim cierpieniom urągać!
1890
Precz z moich oczu! precz stąd, niewolniku!
Wchodzą: Petruchio z mięsem na talerzu i Hortensjo.

PETRUCHIO

No, co tam, Kasiu, czemu tak posępna?

HORTENSJO

Jak się masz pani?

KATARZYNA

Niepodobna gorzej.

PETRUCHIO

Nabierz więc ducha, spójrz na mnie wesoło!
1895
Patrz tylko, duszko, jak jestem troskliwy,
Patrz, własną ręką przysmak ten warzyłem.
Stawia półmisek na stole.
Na wdzięczność, Kasiu, sądzę, żem zarobił.
Co? ani słowa? Rzecz ci nie do smaku,
1900
I praca moja na nic się nie zdała.
do sługi:
Zabierz półmisek.

KATARZYNA

Nie, zostaw go, proszę.

PETRUCHIO

Lada usługa wdzięcznością się płaci:
1905
Nim mięsa dotkniesz, podziękuj mi przódy.

KATARZYNA

Dziękuję, panie.

HORTENSJO

Fe, wstydź się, Petruchio!
Siadajmy, pani, ucztę twą podzielę.

PETRUCHIO

na stronie
1910
Jeśli mnie kochasz, Hortensjo, zjedz wszystko.
głośno
Bogdaj ten obiad na dobre ci wyszedł!
Zajadaj smacznie, a potem, serduszko,
Pojedziem hucznie do twojego ojca,
1915
I będziem hulać jak za dobrych czasów,
W jedwabnych sukniach i złotych pierścionkach,
Kryzach, falbanach, rękawkach, koronkach;
Wspaniały wachlarz i szarfy jak tęcze,
I bursztynowe na rękach obręcze,
1920
Naszyjnik z pereł, szale i manele,
I Bóg wie jeszcze jakie ceregiele.
Skończyłaś? Krawiec czeka już gotowy
W jedwab cię owić od stopy do głowy.
Wchodzi Krawiec.
1925
No, krawcze, pokaż twoje kosztowności.
Wchodzi Kramarz.
StrójPokaż nam suknie. — Co nam waść przynosisz?

KRAMARZ

Obstalowany[61] przez pana kapelusz.

PETRUCHIO

To widzę, formę brałeś na miseczce;
1930
Na honor, czysty talerz z aksamitu.
Fe! to rzecz brudna, szpetna, nieprzystojna,
Coś na kształt muszli, łupiny orzecha;
Dla dziecka cacko, albo kapelusik.
Precz z czupiradłem! przynieś co większego.

KATARZYNA

1935
Nie chcę większego; taka teraz moda,
Taki kapelusz wszystkie noszą panie.

PETRUCHIO

Żebyś go wdziała, musisz najpierw zostać
Łagodną, słodką, jak przystało pani.

HORTENSJO

na stronie
1940
To na kapelusz długo będzie czekać.

KATARZYNA

Sądzę, że wolno mi jest jeszcze mówić;
Słuchaj, co mówię: nie jestem już dzieckiem;
Lepszym od ciebie powiedziałam prawdę,
Gdy jej nie możesz słuchać — zatkaj uszy.
1945
Język wypowie gniew mojego serca,
Albo mi serce od gniewu tu pęknie,
Wolę więc najpierw w słowach bez ogródki
Ostatnich granic wolności dosięgnąć.

PETRUCHIO

Masz rację, Kasiu, to nie jest kapelusz,
1950
To pasztetowa nakrywka z jedwabiu.
Lubię cię za to, że go ty nie lubisz.

KATARZYNA

Lub mnie, lub nie lub, ja lubię kapelusz,
I mieć go będę, lub nie chcę żadnego.
Kramarz wychodzi.

PETRUCHIO

1955
Mówisz o sukni? Krawcze, pokaż suknię.
Wszechmocny Boże! cóż to za straszydło?
Cóż to jest? rękaw? To raczej armata.
Z góry i z dołu w pasztet wykrojony,
A dziurek, kółek, rozporków w nim więcej,
1960
Niż na fajerce w sklepie golibrody.
Do kroć tysięcy! krawcze, jak to zowiesz?

HORTENSJO

na stronie
Widzę, że suknia pójdzie z kapeluszem.

KRAWIEC

Kazałeś, panie, piękną uszyć suknię,
1965
Wedle najlepszej i najnowszej mody.

PETRUCHIO

Prawda, kazałem; lecz czy zapomniałeś,
Że nie kazałem sukni modnie popsuć?
Zmykaj do domu i skacz przez rynsztoki,
Bo będziesz skakał bez mej klienteli;
1970
Nie chcę twej sukni, rób z nią, co sam zechcesz.

KATARZYNA

Modniejszej sukni nie widziałam jeszcze,
Lepszego tonu, albo z lepszym gustem.
Chciałbyś, jak widzę, lalkę ze mnie zrobić.

PETRUCHIO

To prawda, chciałby zrobić lalkę.

KRAWIEC

1975

Jejmość powiada, że to ty, panie, chciałbyś zrobić z niej lalkę.

PETRUCHIO

Łżesz, mości nitko, łżesz, mości naparstku,
Łokciu, półłokciu, ćwierćłokciu i calu,
Ty pchło, ty gnido, ty zimowy świerszczu!
W mym domu motek nici mi junaczy!
1980
Precz stąd, łachmanie, dokładku, okrawku,
Lub cię tak własnym twoim zmierzę łokciem,
Że póki życia będziesz mnie pamiętał!
Ja ci powiadam, żeś jej suknię popsuł.

KRAWIEC

Mylisz się, panie, suknia jest uszyta
1985
Wedle rozkazów wydanych majstrowi,
Które mu Grumio w twym przyniósł imieniu.

GRUMIO

Jam mu materię poniósł, nie rozkazy.

KRAWIEC

Ale jak chciałeś, by suknię uszyto?

GRUMIO

Rzecz naturalna, igłą i niciami.

KRAWIEC

1990
A czy nie w takim pragnąłeś ją kroju?

GRUMIO

1991

Słuchaj, wszak już niejedną sztukę materii przemierzyłeś?

KRAWIEC

1992

Prawda.

GRUMIO

1993

Mnie tylko nie mierz oczyma; niejednemu junaczyłeś, mnie tylko nie junacz! Powtarzam ci, że twojemu majstrowi nakazałem, żeby suknię skroił, nie żeby ją krajał na kawałki; czego kłamiesz?

KRAWIEC

1994

Patrz tylko, przynoszę na świadectwo notę nakazanego kroju.

PETRUCHIO

1995

Czytaj!

GRUMIO

1996

Nota bezczelnie kłamie, jeśli powiada, że ja to powiedziałem.

KRAWIEC

czyta
1997

Imprimis, suknia z przestronnym stanikiem” —

GRUMIO

1998

Panie, jeśli powiedziałem z przestronnym stanikiem, zaszyj mnie w jej spódnicę i bij mnie na śmierć kłębkiem szarych nici. Powiedziałem suknię.

PETRUCHIO

1999

Czytaj dalej!

KRAWIEC

czyta
2000

Z wąskim, okrągłym kołnierzykiem” —

GRUMIO

2001

Przyznaję się do kołnierzyka.

KRAWIEC

czyta
2002

Z bufiastym rękawem” —

GRUMIO

2003

Przyznaję się do dwóch rękawów.

KRAWIEC

czyta
2004

Rękawy ciekawie skrojone” —

PETRUCHIO

2005

A tu właśnie jest łotrostwo.

GRUMIO

2006

Omyłka druku, panie, panie, omyłka druku. Nakazałem, żeby rękawy były naprzód skrojone, a zaraz potem zszyte; a tego ci dowiodę, nie zważając na to, że mały twój palec zbrojny jest w naparstek.

KRAWIEC

2007

Co mówię, szczera jest prawda, a gdybym cię miał tam, gdzie wiem, musiałbyś się przyznać do wszystkiego.

GRUMIO

2008

Jestem na twoje rozkazy; weź twój rachunek, daj mi twój łokieć, a nie oszczędzaj mnie wcale.

HORTENSJO

2009

Przez Boga żywego, Grumio, to trochę zbyt nierówne warunki!

PETRUCHIO

2010

Krótko mówiąc, ta suknia nie dla mnie.

GRUMIO

2011

Masz pan rację, to suknia dla pani.

PETRUCHIO

2012

Weź ją, niech twój majster robi z nią, co mu się podoba.

GRUMIO

2013

Nie rób tego, hultaju, jeśli dbasz o życie; niech twój majster robi z suknią pani, co mu się podoba.

PETRUCHIO

2014

Cóż to, mopanku, co ci się roi po głowie?

GRUMIO

2015
O, panie! głębsza, niż sądzisz, myśl moja;
Niech majster z suknią pani co chce robi!
Uchowaj, Boże!

PETRUCHIO

na stronie
Dopilnuj, Hortensjo,
2020
By krawiec dostał za suknię należność!
głośno
Weź ją i zmykaj; ani słowa więcej.

HORTENSJO

Krawcze, za suknię jutro ci zapłacę.
Niech cię gorącość jego nie obraża;
2025
Wracaj, a twemu poleć mnie majstrowi.
Wychodzi Krawiec.

PETRUCHIO

Strój, PtakKasiu, jedziemy do twojego ojca,
Tak jak jesteśmy w sukniach niepozornych;
W skromnym odzieniu kieszeń będzie dumna,
2030
Bo myśl bogata bogactwem jest ciała.
Jak słońce chmury najgęstsze przenika,
Tak honor świeci i pod łachmanami;
Kto nad skowronka chciałby przenieść kraskę,
Że nosi pióra piękniej malowane?
2035
Kto by węgorza oddać chciał za węża,
Bo oko bawi skóry swej cętkami?
Nie, dobra Kasiu, i tyś nie jest gorsza,
Choć falbanami suknia ci nie furka.
Jeśli to hańbą w twych się wyda oczach,
2040
Zwal wszystko na mnie. Dalej więc! wesoło
Do domu ojca twego jedźmy hulać.
Gdzie moi ludzie? Każ im poprowadzić
Na koniec długiej alei rumaki,
Bo tam dopiero siodeł dosiądziemy.
2045
PrzywódcaKtóra godzina? Jeszcze siódmej nie ma —
Przyjedziem właśnie w godzinę obiadu.

KATARZYNA

Mylisz się, panie, już wybiła druga:
Może nie zdążym nawet na wieczerzę.

PETRUCHIO

Musi być siódma, nim konia dosiądę.
2050
Niech co chcę mówię, robię, albo myślę.
Musisz się zawsze sprzeciwiać. — Odejdźcie;
Nie jadę dzisiaj, lub, jeśli pojadę,
To być godzina musi, którą mówię.

HORTENSJO

Ten zuch chce nawet słońcu rozkazywać!
Wychodzą.

SCENA IV

Padwa. — Przed domem Baptysty.
Tranio i Pedant przebrany za Vincentia

TRANIO

2055
To jest dom, panie; chcesz, żebym zawołał?

PEDANT

Rzecz naturalna: Jeśli się nie mylę,
Baptysta może przypomina sobie,
Jak przed dwudziestu laty pod Pegazem
W pięknej Genui mieszkaliśmy razem.

TRANIO

2060
Właśnie. Bądź baczny, abyś w każdym kroku
Dawał świadectwo ojcowskiej powadze.
Wchodzi Biondello.

PEDANT

Nie troszcz się o to. Sługa twój nadchodzi;
Byłoby dobrze i jemu dać lekcję.

TRANIO

2065
O, bądź spokojny. Mopanku Biondello,
Radzę ci pilnie twej doglądać służby,
Jakby prawdziwy stał tutaj Vincentio.

BIONDELLO

To moja sprawa.

TRANIO

Czy już dopełniłeś
2070
Twego poselstwa do signor Baptysty?

BIONDELLO

Wie, że twój ojciec był wczoraj w Wenecji;
Dziś czekasz w Padwie na jego przybycie.

TRANIO

Zuch z ciebie chłopak; weź to na napiwek.
Widzę Baptystę; przybierz minę ojca.
2075
Wchodzą: Baptysta i Luncencjo.
Signor Baptysta, szczęśliwe spotkanie!
do Pedanta
To właśnie szlachcic, o którym mówiłem.
Pokaż się teraz moim dobrym ojcem,
2080
I daj mi Biankę za moją spuściznę.

PEDANT

Powoli, synku! Mości dobrodzieju,
Interesami do Padwy przygnany,
Aby zaległe długi tu pościągać,
Z ust mego syna Lucentia słyszałem
2085
O sprawie wielkiej dla obu nas wagi,
O sentymentach jego dla twej córki.
Zważając, panie, dobre twoje imię,
I miłość jego dla twej córki Bianki,
I jej wzajemność, aby krótko skończyć,
2090
Jak dobry ojciec nie robię trudności,
I na małżeństwo daję przyzwolenie.
Jeśli z twej strony nie będzie oporu,
Myślę, że kontrakt trudności nie dozna,
Bo bez wahania przyjmuję warunki,
2095
Które ten związek szczęśliwy skojarzą.
Z takimi ludźmi, jak ty, mości panie,
Drobne skrupuły nie byłyby w porę:
Signor Baptysta zbyt dobrze jest znany.

BAPTYSTA

Dozwól mi, panie, kilka słów powiedzieć:
2100
Lubię otwartość twoją i twą zwięzłość.
Wielka w tym prawda, że twój syn Lucentio
Córkę mą kocha, a jego ma córka,
Albo wybornie kryją swe uczucia.
Jeśli więc, panie, publicznie oświadczasz,
2105
Że po ojcowsku z twym postąpisz synem,
Wiano uczciwe córce mej zapiszesz,
Rzecz jest skończona, małżeństwo zawarte;
Twemu synowi chętnie daję córkę.

TRANIO

Dzięki ci, panie! Gdzie teraz najlepiej
2110
Przywieść do skutku nasze zrękowiny,
I formalności kontraktu dopełnić?

BAPTYSTA

Byle nie w moim domu; wiesz, Lucentio,
Że ściany mają uszy, a w mym domu
Sług jest czereda; przy tym stary Gremio
2115
Wciąż na podsłuchach; mógłby nam przeszkodzić.

TRANIO

Więc, jeśli łaska, to w moim mieszkaniu.
U mnie też ojciec mój gościną stanął;
Wszystko tej nocy zrobimy cichaczem.
Ty, panie, poślij sługę po twą córkę,
2120
Ja zaś mojego ślę po notariusza.
Martwi mnie tylko, że przez zbytni pośpiech
Lichą wam dzisiaj wieczerzę zastawię.

BAPTYSTA

Przyjmuję projekt. Kambio, śpiesz do domu,
I powiedz Biance, niech się przygotuje.
2125
Jeśli chcesz, możesz wszystko jej wyjawić,
Że dziś Lucentia ojciec w Padwie stanął,
Że pewno będzie małżonką Lucentia.

LUCENTIO

Ja bogów proszę, ażeby nią była!

TRANIO

Daj pokój bogom; idź, a nie trwoń czasu.
2130
Signor Baptysta, pokażę wam drogę.
Na jednej musisz przestać dziś potrawie,
Lecz naprawimy wszystko w Pizie.

BAPTYSTA

Idźmy!
Wychodzą: Tranio, Pedant i Baptysta.

BIONDELLO

2135

Kambio!

LUCENTIO

2136

Co chcesz powiedzieć, Biondello?

BIONDELLO

2137

Czy widziałeś, jak pan mój mrugał na ciebie i uśmiechał się?

LUCENTIO

2138

Cóż stąd, Biondello?

BIONDELLO

2139

Nic wcale. Lecz zostawił mnie za sobą, aby wytłumaczyć znaczenie i morał jego mrugań i znaków.

LUCENTIO

2140

Słucham, moralizuj.

BIONDELLO

2141

Tak więc stoją rzeczy: Baptysty jesteśmy pewni, póki rozmawia z fałszywym ojcem o fałszywym synu.

LUCENTIO

2142

A potem?

BIONDELLO

2143

Masz przyprowadzić jego córkę na wieczerzę.

LUCENTIO

2144

A co dalej?

BIONDELLO

2145

Podstęp, ŚlubStary proboszcz od świętego Łukasza czeka na ciebie w kościele gotowy o każdej godzinie.

LUCENTIO

2146

Jaki wyciągasz z tego sens moralny?

BIONDELLO

2147

Nie mogę powiedzieć. Zważaj, że gdy oni zajęci wymianą fałszywych zapewnień, ty możesz zapewnić sobie córkę cum privilegio ad imprimendum solum[62]. Więc do kościoła; weź księdza, zakrystiana i potrzebnych uczciwych świadków.

Jeśli nie czekasz na to, zrób inaczej:
Lecz wiem, kto Bianki nigdy nie zobaczy.
2150
Chce wychodzić.

LUCENTIO

2151

Biondello, słuchaj!

BIONDELLO

2152

Nie mogę zostać dłużej. Znałem dziewczynę zaślubioną jednego popołudnia, gdy poszła do ogrodu szukać pietruszki na faszerowanie królika; możesz to samo zrobić i ty, panie; więc żegnam! Mój pan kazał mi śpieszyć do świętego Łukasza i uprzedzić proboszcza, aby był gotowy na twoje przyjęcie, gdy przyjdziesz tam z twoim dodatkiem.

Wychodzi.

LUCENTIO

Zrobię tak, jeśli zgodne to z jej wolą.
Gdy ona chętna, jak mogę się wahać?
2155
Co bądź wypadnie, śpieszę — a źle będzie,
Jeżeli Kambio bez niej tu powróci.
Wychodzi.

SCENA V

Publiczna droga.
Petruchio, Katarzyna i Hortensjo

Księżyc, Słońce, Pokora, WładzaPETRUCHIO

Na Boga, śpieszmy ku domowi ojca.
Jak miłym światłem księżyc wszystko oblał!

KATARZYNA

2160
Księżyc? to słońce, nie księżyc nam świeci.

PETRUCHIO

Ja utrzymuję, że to blask księżyca.

KATARZYNA

A ja wiem dobrze, że to jest blask słońca.

PETRUCHIO

Na syna matki mojej, mnie samego,
To będzie księżyc, gwiazda, lub co zechcę,
2165
Nim ruszę krokiem do twojego ojca.
Wciąż sprzeciwianie! nic jak sprzeciwianie!

HORTENSJO

Przystań na wszystko lub się stąd nie ruszym.

KATARZYNA

Proszę cię, jedźmy, gdy już tu jesteśmy,
A niech to będzie, co chcesz: księżyc, słońce,
2170
Nawet łojowa świeczka, jeśli żądasz.
Odtąd, przysięgam, zgodzę się na wszystko.

PETRUCHIO

To księżyc, mówię.

KATARZYNA

Wiem, że to jest księżyc.

PETRUCHIO

Kłamiesz, to słońce jest błogosławione.

KATARZYNA

2175
A więc niech będzie Bóg błogosławiony,
Błogosławione że świeci nam słońce.
Lecz to nie słońce, gdy powiesz, że nie jest;
Księżyc się zmienia tak jak twoje myśli,
Tak zwać się będzie, jakie dasz mu imię,
2180
Dla Katarzyny będzie tym, czym zechcesz.

HORTENSJO

Petruchio! naprzód! bo wygrana bitwa.

PETRUCHIO

Naprzód! tak kula toczyć się powinna,
Lada zawadzie nie dając się skręcić.
Spotkanie, ŻartLecz cicho! kogóż to widzę przed sobą.
2185
Wchodzi Vincentio w podróżnym ubiorze.
do Vincentia
Dzień dobry, piękna pani! dokąd droga?
Kasiu, cukierku, powiedz, czyli kiedyś
Równie urodną widziałaś szlachciankę?
2190
Mleko z różami na licach jej walczy,
A gwiazd jaśniejszych nie znajdziesz na niebie,
Niż te źrenice dwie na boskiej twarzy.
O piękna dziewko, raz jeszcze cię witam!
Dla jej urody pocałuj ją, Kasiu.

HORTENSJO

2195

Gotów do szaleństwa przyprowadzić tego człowieka chcąc zrobić z niego kobietę.

KATARZYNA

Ty pączku młody, piękny, świeży, wonny,
Dokąd tak śpieszysz? gdzie twoje mieszkanie?
Szczęśni rodzice tak pięknego dziecka!
A mąż szczęśliwszy, któremu cię niebo
2200
Za towarzyszkę słodką przeznaczyło!

PETRUCHIO

Kasiu, czy ci się w głowie przewróciło?
To starzec zwiędły, wyschły, pomarszczony,
A nie dziewczyna, za którą go bierzesz.

KATARZYNA

Przebacz, staruszku, oczu mych pomyłkę.
2205
Olśnionej zbytnim blaskiem tego słońca,
Wszystko, co widzę, zielone się zdaje.
O, teraz widzę postać twą poważną;
Przebacz mi, proszę, błąd mój mimowolny.

PETRUCHIO

Przebacz, dziaduniu, a racz nam powiedzieć,
2210
Dokąd tak śpieszysz; jeśli w jedną stronę,
Chętnie przyjmiemy twoje towarzystwo.

VINCENTIO

Panie mój, i ty, krotofilna[63] pani,
Zdziwiony waszym pierwszym powitaniem,
Powiem wam, że się nazywam Vincentio,
2215
Że mieszkam w Pizie, a do Padwy jadę,
Aby tam syna mojego odwiedzić,
Którego długie nie widziałem czasy.

PETRUCHIO

Jego nazwisko?

VINCENTIO

Zowie się Lucentio.

PETRUCHIO

2220
Dla twego syna szczęśliwe spotkanie.
Przez wzgląd na wiek twój i na mocy prawa
Mogę cię teraz ojcem moim nazwać,
Bo siostra damy tej, a mojej żony,
W tej chwili żoną jest twojego syna.
2225
Niech cię to, ojcze, ni smuci, ni dziwi,
Bo masz synową piękną i cnotliwą,
Z zacnego rodu i z dobrym posagiem,
A wychowanie zrobiło ją godną
Małżeństwa choćby pierwszego magnata.
2230
Więc pozwól, niech cię uściskam, Vincentio!
Śpieszmy się! twoje do Padwy przybycie
Niemałą będzie dla syna uciechą.

VINCENTIO

Czy prawdę mówisz? czy też dla zabawy,
Zwyczajem wielu wesołych podróżnych,
2235
Stroisz żarciki z ludzi, których spotkasz?

HORTENSJO

Wierzaj mi, ojcze, wszystko to jest prawda.

PETRUCHIO

Niedługo sam się o prawdzie przekonasz,
Bo widzę, że cię pierwsze powitanie
Trochę nieufnym względem nas zrobiło.
2240
Wychodzą: Petruchio, Katarzyna i Vincentio.

HORTENSJO

Dzięki, Petruchio! dodałeś mi serca.
A więc do wdówki! gdy się zechce srożyć,
Tyś mnie nauczył, jak jarzmo jej włożyć.
Wychodzi.

AKT PIĄTY

SCENA I

Padwa. — Przed domem Lucentia.
Z jednej strony wchodzą: Biondello, Lucentio i Bianka, z drugiej przechodzi Gremio.

BIONDELLO

2245

Cicho a prędko, panie, bo ksiądz już gotowy.

LUCENTIO

2246

Lecę, Biondello; lecz możesz być w domu potrzebny, idź zatem.

BIONDELLO

2247

Nie, na uczciwość, dopóki was nie zobaczę w kościele; wrócę potem do pana, jak będę mógł najśpieszniej.

Wychodzą: Lucentio, Bianka i Biondello.

GREMIO

Dziwne, że Kambio jeszcze nie przychodzi.
Wchodzą: Petruchio, Katarzyna, Vincentio i Służba.

PETRUCHIO

Oto drzwi, panie, to jest dom Lucentia;
2250
Dom mego ojca leży trochę dalej,
Śpieszno mi przybyć, więc cię tu zostawiam.

VINCENTIO

Wpierw musisz ze mną spełnić puchar wina;
Z góry ci dobre zapewniam przyjęcie,
Nie braknie pewno i dobrego kąska.
2255
Stuka.

GREMIO

2256

Zbyt są w tym domu zatrudnieni; radzę ci stukać głośniej.

Pokazuje się Pedant w oknie.

PEDANT

Kto stuka, jakby wysadzić chciał wrota?

VINCENTIO

2258

Czy signor Lucentio jest w domu?

PEDANT

2259

Jest w domu, ale mówić z nim teraz nie można.

VINCENTIO

2260

A gdyby mu kto przyniósł jakie sto lub dwieście funtów na hulankę?

PEDANT

2261

Zatrzymaj twoje sto funtów w kieszeni; nie potrzebuje on ich wcale, dopóki ja żyję.

PETRUCHIO

2262

Czy ci nie mówiłem, że syn twój podbił wszystkie serca w Padwie? Słuchaj mnie, panie; aby niepotrzebnie czasu nie trwonić, Ojciec, Żartpowiedz, proszę, signorowi Lucentio, że ojciec jego przybywa z Pizy, i czeka przed drzwiami, chcąc się z nim rozmówić.

PEDANT

2263

Kłamiesz; ojciec jego już przybył do Padwy i z tego okna na was patrzy.

VINCENTIO

2264

To ty jesteś jego ojcem?

PEDANT

2265

Ja, panie; tak przynajmniej matka jego utrzymuje, jeśli mogę jej wierzyć.

PETRUCHIO

do Vincentia
2266

Jak to, mości panie? to wyraźne hultajstwo brać drugiego imię.

PEDANT

2267

Aresztuję tego hultaja; chce widocznie kogoś w tym mieście otumanić pod moim nazwiskiem.

Wchodzi Biondello.

BIONDELLO

2268

Widziałem ich razem w kościele. Szczęść im Boże w żegludze! — StrachAle kogóż to widzę? Stary pan mój Vincentio. Zginęliśmy! przepadliśmy!

VINCENTIO

spostrzegając Biondella
2269

Pójdź tu sam, wisielcze!

BIONDELLO

2270

Spodziewam się, panie, że wolny jest wybór.

VINCENTIO

2271

Pójdź tu sam, hultaju! czy mnie zapomniałeś?

BIONDELLO

2272

KłamstwoCzy cię zapomniałem, panie? Uchowaj Boże! nie mogłem cię zapomnieć, bo cię, jak żyję, nie widziałem.

VINCENTIO

2273

Jak to, wierutny łotrze? nigdy nie widziałeś Vincentia, ojca twojego pana?

BIONDELLO

2274

Mojego starego, uczciwego starego pana? widziałem, panie; patrz, jak się nam z okna przygląda.

VINCENTIO

2275

Czy tak, mopanku?

Bije Biondella.

BIONDELLO

2276

Rety! rety! rety! jakiś wariat chce mnie zamęczyć.

Wybiega.

PEDANT

2277

Na pomoc, synu! na pomoc, signor Baptysta!

Znika z okna.

PETRUCHIO

2278

Proszę cię, Kasiu, odejdźmy na stronę; czekajmy końca tego sporu.

Odchodzą na stronę.
Wychodzą na ulicę Pedant, Baptysta, Tranio i słudzy.

TRANIO

2279

Kto jesteś, panie, że śmiesz bić mojego sługę?

VINCENTIO

2280

Kto jestem, panie? powiedz mi raczej, kto ty jesteś, panie? O nieśmiertelne bogi! Co za łotr wymuskany! jedwabny spencer! aksamitne spodnie! płaszcz szkarłatowy! spiczasty kapelusz! O, jestem zrujnowany, jestem zrujnowany! Kiedy ja w domu, jak dobry gospodarz, oszczędzam, syn mój i mój sługa trwonią całą moją fortunę na uniwersytecie.

TRANIO

2281

Co chcesz powiedzieć? Co to ma znaczyć?

BAPTYSTA

2282

Czy to czasem nie jaki lunatyk?

TRANIO

2283

Kłamstwo, KłótniaWyglądasz z miny i ubioru na uczciwego starego szlachcica, a słowa twoje dowodzą, że jesteś wariatem. Co ci do tego, że się ubieram w perły i złoto? Dzięki mojemu dobremu ojcu, mam na to fundusze.

VINCENTIO

2284

Twojemu ojcu, hultaju? Ojciec twój robi żagle w Bergamo.

BAPTYSTA

2285

Mylisz się, panie, mylisz się, panie. Powiedz mi, proszę, jak sądzisz, że się nazywa?

VINCENTIO

2286

Jak się nazywa? Jakbym nie znał jego nazwiska; wychowałem go od trzyletniego dziecka; nazywa się Tranio.

PEDANT

2287

Precz stąd, precz stąd, szalony ośle! on nazywa się Lucentio, to syn mój jedynak, dziedzic włości należących do mnie, signora Vincentio.

VINCENTIO

2288

Lucentio! toć on zamordował swojego pana! aresztujcie go! rozkazuję wam w imieniu księcia. — O mój synu, mój synu! Powiedz mi, łotrze, gdzie syn mój Lucentio?

TRANIO

2289

Zawołajcie komisarza! Wchodzi Sługa z Komisarzem. Poprowadź tego szalonego łotra do aresztu. Ojcze Baptysto, dopilnuj, żeby się nam nie wymknął.

VINCENTIO

2290

Mnie poprowadzić do aresztu?

GREMIO

2291

Zatrzymaj się, komisarzu, człowiek ten nie pójdzie do aresztu.

BAPTYSTA

2292

Próżna gadanina, signor Gremio; powtarzam: prowadź go do aresztu!

GREMIO

2293

Daj baczność, signor Baptysta, żebyś się w tej sprawie na dudka nie wystrychnął. Ja przysiąc jestem gotów, że to jest prawdziwy Vincentio.

PEDANT

2294

Przysiąż, jeśli śmiesz.

GREMIO

2295

Nie, nie śmiem przysiąc.

TRANIO

2296

Więc powiedz także, że ja nie jestem Lucentio.

GREMIO

2297

Co do ciebie, wiem z pewnością, że jesteś signor Lucentio.

BAPTYSTA

2298

Precz z tym gadułą! do aresztu!

VINCENTIO

2299

I tu cudzoziemców turbować tak można! O łotrze potworny!

Wchodzą: Biondello, Lucentio i Bianka.

BIONDELLO

2300

Zginęliśmy! patrz, czy go tam widzisz? Wyprzyj się go, wyprzysiąż się go! albośmy wszyscy przepadli!

LUCENTIO

klęka
Przebacz mi, ojcze!

VINCENTIO

Słodki syn mój żyje!
Biondello, Tranio i Pedant uciekają.

BIANKA

klęka
2305
Przebacz mi, ojcze!

BAPTYSTA

W czymżeś przewiniła?
Gdzie jest Lucentio?

LUCENTIO

Lucentio tu stoi,
Syn prawdziwego Vincentia prawdziwy,
2310
Który w kościele córkę twą poślubił,
Gdy tu fałszywy łudził cię Lucentio.

GREMIO

2312

Toć jest świadkami stwierdzony spisek, aby wszystkich nas oszukać.

VINCENTIO

A gdzie się podział łotr przeklęty, Tranio,
Który mi stawić tak krnąbrnie się ważył?

BAPTYSTA

2315
Jak to? Mów jasno, czy to nie mój Kambio?

BIANKA

Kambio się teraz na Lucentia zmienił.

LUCENTIO

Wszystkie te cuda dziełem są miłości.
Miłość dla Bianki w Trania mnie zmieniła,
A Tranio w mieście rolę mą odgrywał,
2320
Aż mi na koniec udało się przybić
Do lubej szczęścia mojego przystani.
Co Tranio robił, robił na mój rozkaz,
I przez wzgląd na mnie, ojcze, wszystko przebacz.

VINCENTIO

2324

Rozetnę nos temu łotrowi, który do aresztu chciał mnie posłać.

BAPTYSTA

2325

do Lucentia Ale jak to, panie, zaślubiłeś moją córkę, nie pytając o moje pozwolenie?

VINCENTIO

Nie trwóż się, panie, rzecz całą załatwię,
Niech się wprzód tylko na łotrze tym pomszczę.
Wychodzi.

BAPTYSTA

A ja wprzód zgłębię hultajstw tych tajniki.
Wychodzi.

LUCENTIO

2330
Nie blednij, droga, ojciec twój przebaczy.
Wychodzą: Lucentio i Bianka.

GREMIO

Zostałem z niczym; za drugimi śpieszę —
Straciłem wszystko — ucztą się pocieszę.
Wychodzi.
Petruchio i Katarzyna występują na przód sceny.

KATARZYNA

Idźmy zobaczyć, jak się wszystko skończy.

PETRUCHIO

2335
PocałunekChętnie, lecz najpierw pocałuj mnie, Kasiu.

KATARZYNA

Co? na ulicy?

PETRUCHIO

Alboż się mnie wstydzisz?

KATARZYNA

Nie ciebie, ale całować się wstydzę.

PETRUCHIO

Chcesz więc do domu, jak z wszystkiego wnoszę.

KATARZYNA

2340
Już dam ci całus, tylko zostań, proszę.

PETRUCHIO

Słodka Kasiuniu, lubię cię i chwalę;
Boć lepiej późno, aniżeli wcale.
Wychodzą.

SCENA II

Pokój w domu Lucentia.
Zastawiona uczta. — Wchodzą: Baptysta, Vincentio, Gremio, Pedant, Lucentio, Bianka, Petruchio, Katarzyna, Hortensjo i Wdowa. Tranio, Biondello, Grumio i inni służą.

LUCENTIO

Choć nie bez trudów, przyszło do harmonii;
2345
Więc czas, gdy krwawa skończyła się wojna,
Śmiać się z minionych trosk i niebezpieczeństw.
Kochana Bianko, pozdrów mego ojca,
Ja równie chętnie twojego powitam.
Bracie Petruchio, siostro Katarzyno,
2350
I ty, Hortensjo, z kochaną twą wdową,
Spłaćcie me dobre chęci apetytem.
Deser dopełni, co uczcie mej brakło.
Siadajcie, proszę, przy dobrym jedzeniu
Nie zapomnijmy też o pogawędce.
2355
Siadają do stołu.

PETRUCHIO

A więc siadajmy i jedzmy a jedzmy.

BAPTYSTA

Synu Petruchio, tak w Padwie traktują.

PETRUCHIO

Wszystko jest dobre, co wychodzi z Padwy.

HORTENSJO

Niech się to sprawdzi dla obu nas dobra!

PETRUCHIO

2360
Hortensjo, widzę, swej boi się wdowy.

WDOWA

Jak to, czy takie ze mnie jest straszydło?

PETRUCHIO

Mimo dowcipu źle mnie zrozumiałaś;
Chciałem powiedzieć, że on drży przed tobą.

WDOWA

Kto zawrót czuje, mówi: świat się kręci.

PETRUCHIO

2365
Niezgorszy wykręt.

KATARZYNA

Jaka myśl twa, pani?

WDOWA

Gdy z nim poczęłam —

PETRUCHIO

Co? poczęłaś ze mną?
Słyszysz, Hortensjo?

HORTENSJO

2370
Moja wdowa mówi,
Że z ciebie wnosząc, myśleć tak poczęła.

PETRUCHIO

Wyznaję, pięknie błąd jej naprawiłeś:
O dobra wdówko, pocałuj go za to.

KATARZYNA

Kto zawrót czuje, mówi: świat się kręci;
2375
Czy mogę prosić o wytłumaczenie?

WDOWA

Mąż twój dostawszy za żonę dragona,
Myśli, że taką i Hortensja żona.
Wiesz teraz, pani, jakie miałam myśli.

KATARZYNA

Chude i płaskie —

WDOWA

2380
Bo były o tobie.

KATARZYNA

To się od ciebie, widzę, zaraziłam.

PETRUCHIO

Nuż na nią, Kasiu!

HORTENSJO

Nuże na nią, wdówko!

PETRUCHIO

Sto grzywien, że ją ma Kasia powali.

HORTENSJO

2385
To rzecz jest moja.

PETRUCHIO

Mówisz, jakby sędzia.
A więc, kolego, piję twoje zdrowie.
Pije.

BAPTYSTA

Co mówi Gremio na tę bystrą młodzież?

GREMIO

2390
Mówi, że wcale nieźle się trykają.

BIANKA

Żartowniś lepszy mógłby odpowiedzieć,
Że twą na wszystkich barkach widzisz głowę,
Głowę z rogami.

VINCENTIO

Ha, ha! pani młoda,
2395
Jak widzę, te cię słowa rozbudziły.

BIANKA

Lecz nie strwożyły; usnę też na nowo.

PETRUCHIO

Nie dam ci usnąć; gdy zaczęłaś sama,
Strzelę do ciebie kilku konceptami.

BIANKA

Ptakiem mnie robisz? w inny krzak polecę,
2400
A jeśli zechcesz, goń za mną z twym łukiem.
Żegnam, panowie!
Wychodzą: Bianka, Katarzyna, Wdowa.

PETRUCHIO

Ubiegła mnie, widzę.
Do tego ptaka celowałeś, Tranio,
Ale chybiłeś; ja więc piję zdrowie
2405
Strzelca, co trafił, i strzelca, co chybił.

TRANIO

Signor Lucentio puścił mnie jak charta,
Co dobrze goni, lecz chwyta dla pana.

PETRUCHIO

Lotna odpowiedź, tylko psiarnią pachnie.

TRANIO

Prawda, tyś panie dla siebie polował,
2410
Tylko, jak mówią, jeleń ci roguje.

BAPTYSTA

Ha, ha, Petruchio! dobrze Tranio strzelił.

LUCENTIO

Dzięki ci, Tranio, za dobry przygryzek.

HORTENSJO

No, wyznaj prawdę, że ci dobrze dopiekł.

PETRUCHIO

Trochę zadrasnął; nie mogę zaprzeczyć;
2415
Ale że ostry ześliznął się pocisk,
O zakład, że was obu okoślawił.

BAPTYSTA

Teraz bez żartu, synu mój, Petruchio,
Żona jest twoja największą złośnicą.

PETRUCHIO

Wręcz temu przeczę, a na dowód, wnoszę,
2420
Aby z nas każdy posłał po swą żonę;
A kto z nas pierwszy znajdzie posłuszeństwo,
Wygra przez wszystkich położoną stawkę.

HORTENSJO

Zgoda! o ile?

LUCENTIO

Dwadzieścia talarów.

PETRUCHIO

2425
Dwadzieścia tylko? Drobnostkę tę stawiam
Na psa mojego lub mego sokoła;
Dwadzieścia razy tyle na mą żonę.

LUCENTIO

Więc sto talarów —

HORTENSJO

Zgoda!

PETRUCHIO

2430
Targ dobity.

HORTENSJO

Który z nas zacznie?

LUCENTIO

Ja. Słuchaj, Biondello,
Idź, powiedz pani, żeby do mnie przyszła.

BIONDELLO

Śpieszę.
2435
Wychodzi.

BAPTYSTA

Gdy zechcesz, idę do połowy,
Że twoja Bianka na rozkaz się stawi.

LUCENTIO

Nie, w mym zakładzie żadnej nie chcę spółki.
Wraca Biondello.
2440
Co mi przynosisz?

BIONDELLO

Pani jest zajęta.
I przyjść nie może.

PETRUCHIO

Co? Pani zajęta,
I przyjść nie może? i to jej odpowiedź?

GREMIO

2445
Odpowiedź grzeczna; radzę ci, proś Boga,
Ażeby twoja gorszej ci nie dała.

PETRUCHIO

Nie, ja po mojej lepiej się spodziewam.

HORTENSJO

Teraz, Biondello, idź do mojej żony
I proś, ażeby natychmiast tu przyszła.
Wychodzi Biondello.

PETRUCHIO

2450
Proś! naturalnie, że przyjdzie na prośbę.

HORTENSJO

Boję się bardzo, że choć co chcesz zrobisz,
Prośby ni groźby twojej nie sprowadzą.
Wraca Biondello.
Gdzie moja żona?

BIONDELLO

2455
Pani odpowiada,
Że się tu pewno jakie stroją żarty,
Że przyjść nie myśli, a czeka na pana.

PETRUCHIO

Że przyjść nie myśli! gorzej, coraz gorzej!
To zgroza, to rzecz nie do wytrzymania!
2460
Grumio, czy słyszysz? idź do twojej pani
I powiedz, że jej przyjść tu rozkazuję.
Wychodzi Grumio.

HORTENSJO

Znam jej odpowiedź.

PETRUCHIO

Jaka?

HORTENSJO

Że przyjść nie chce.

PETRUCHIO

2465
Tym gorzej dla mnie, i na tym się skończy.
Wchodzi Katarzyna.

BAPTYSTA

Na wszystkich świętych! wchodzi Katarzyna!

KATARZYNA

Po co mnie wołasz? Jaka twoja wola?

PETRUCHIO

Gdzie twoja siostra i Hortensja żona?

KATARZYNA

Siedzą przy ogniu, prowadząc rozmowy.

PETRUCHIO

2470
Tu je przyprowadź, a jeśli się uprą,
To je korbaczem[64] do mężów tu przygoń.
Słyszysz? Natychmiast przyprowadź tu obie.
Wychodzi Katarzyna.

LUCENTIO

Kto cudów żąda, niech przyjdzie; to cuda.

HORTENSJO

To cud; ciekawym, co on zapowiada.

PETRUCHIO

2475
Co zapowiada? Miłość, pokój w domu,
Powagę męża, żony posłuszeństwo,
A słowem wszystko, co błogie i słodkie.

BAPTYSTA

Niech ci, Petruchio, pan Bóg błogosławi!
Wygrałeś zakład, a ja do ich straty
2480
Dodam dwadzieścia tysięcy talarów,
Jak drugi posag innej dany córce,
Bo to nie córka, którą dotąd znałem.

PETRUCHIO

Nie na tym koniec; lepiej wygram zakład,
Ona wam złoży dowód dobitniejszy
2485
Nowo nabytej cnoty posłuszeństwa.
Wraca Katarzyna z Bianką i Wdową.
Widzicie? Wraca, a z nią buntownice
Idą, niewieściej wymowy jej więźnie.
Kasiu, kapelusz ten ci nie do twarzy,
2490
Zrzuć to straszydło i zdepcz je nogami.
Katarzyna rzuca kapelusz na ziemię.

WDOWA

Nie daj mi, Panie, żadnych smutku przyczyn,
Póki nie zacznę szaleństw takich słuchać!

BIANKA

Jak nazwać takie głupie posłuszeństwo?

LUCENTIO

2495
Chciałbym, by twoje równie było głupie,
Bo, Bianko, mądrość twego posłuszeństwa
Już mnie talarów sto dziś kosztowała.

BIANKA

Czemuż się o nie głupio zakładałeś?

PETRUCHIO

Kasiu, upartym tym żonom wytłumacz,
2500
Co się należy mężom swym i panom.

WDOWA

Skończ, skończ te żarty, lekcji nam nie trzeba.

PETRUCHIO

Dalej, powtarzam, a zacznij od wdowy.

WDOWA

Ust nie otworzy.

PETRUCHIO

Da się to zobaczyć.
2505
Mów, Katarzyno, a zacznij od wdowy.

KATARZYNA

Rozjaśnij swe czoło groźne, zachmurzone,
Nie ciskaj spojrzeń, które mogą ranić
Twojego męża, twego króla, pana;
To piękność twoją, jak mróz warzy łąki,
2510
Jak burza pączkom, sławie twojej szkodzi,
Nigdy kobiecej nie przystoi twarzy.
Kobieta w gniewie, jak zmącona woda,
Jest błotna, gęsta, szpetna i niesmaczna,
Póki do dawnej czystości nie wróci,
2515
Nawet spragniony zaczerpnąć jej nie chce.
Mąż twój, jest pan twój, opiekun, twe życie,
Głowa i zwierzchnik; troszczy się o ciebie,
Pracuje ciężko na lądzie i morzu,
By ci uczciwe znaleźć opatrzenie,
2520
Dzień spędza w zimnie, noc bezsenną w burzach,
Gdy ty, bezpiecznie, w ciepłym drzemiesz domu,
A za to wszystko domaga się tylko
Miłości, spojrzeń słodkich, posłuszeństwa,
Za usług tyle uboga zapłata.
2525
Monarsze swemu co winien poddany,
To winna żona swojemu mężowi,
A gdy kłótliwa, kwaśna, opryskliwa,
I nieposłuszna uczciwym rozkazom,
Czyliż występnym nie jest buntownikiem,
2530
Niewdzięcznym zdrajcą dobrego monarchy?
Wstyd mi, gdy widzę szalone kobiety,
Toczące wojnę tam, gdzie na kolanach
Tylko o pokój błagać by powinny,
Gdy chcą panować i słów groźnych użyć,
2535
Tam, gdzie powinny kochać, słuchać, służyć.
Ciała są nasze i miękkie, i słabe,
I burzy świata niezdolne wytrzymać,
By czucia nasze, z ciałem naszym zgodne,
Były uprzejme, miękkie i łagodne.
2540
Biedne robaczki, słabe a uparte!
Myśli me były tak śmiałe jak wasze,
Serce tak dumne, rozum może lepszy,
Słowem odeprzeć słowo, groźbą groźbę,
Dziś widzę, lance nasze są ze słomy,
2545
Siła tym mniejsza, im większe pozory:
Niech was mój przykład nauczy pokory,
Ugnijcie czoła, bezsilne niebogi,
Podłóżcie ręce pod mężowskie nogi.
Aby uczynkiem stwierdzić moje słowa,
2550
Jeśli chcesz, mężu, dłoń moja gotowa.

PETRUCHIO

A to mi żona! Niech cię pocałuję.

LUCENTIO

Przegrałem, płacę, i z serca winszuję.

VINCENTIO

Posłuszne dziecko pociechą rodzica.

LUCENTIO

Jak smutkiem męża kobieta złośnica.

PETRUCHIO

2555
Trzech nas trzy żony w jednej wzięło chwili,
Lecz dwóch, już widzę, grzbiet pod jarzmo chyli.
do Lucentia
Choć tyś w cel trafił, moja jest wygrana.
Ale dobranoc! Czas nam iść, kochana.
Wychodzi Petruchio z Katarzyną.

HORTENSJO

2560
Idź, boś poskromił straszliwą złośnicę.

LUCENTIO

I przeszedł prawie mej wiary granice.
Wychodzą.
Tu kończy się komedia Szekspira. W pierwotnej sztuce, którą on obrobił, następujący znajduje się[65]

EPILOG:

Słudzy Pana wnoszą Slya w dawnym jego ubiorze i zostawiają go, gdzie go znaleźli. Po ich, odejściu wbiega Karczmarczyk.

KARCZMARCZYK

Teraz, gdy cienie nocy uleciały,
Gdy brzask już srebrzy kryształowe niebo,
2565
Czas iść do pracy. — Ale cóż to widzę?
To Sly! O dziwy! czy tu noc przepędził?
Zbudzę go; byłby biedak umarł z głodu,
Gdyby żołądka nie był dobrze nalał.
Fe, wstydź się, Slyu! wstawaj, bo już świta.

SLY

2570

Szymku, daj mi jeszcze szklankę wina. Jak to, czy już aktorzy odeszli? Alboż nie jestem magnatem?

KARCZMARCZYK

Fałszywy magnat; jeszcześ nie wytrzeźwiał?

SLY

2572

Kto to? Karczmarczyk! o Panie, co za rozkoszny sen miałem; jak żyjesz, nic podobnego nie słyszałeś.

KARCZMARCZYK

Ja bym ci radził powracać do domu,
Żona ci natrze uszu za marzenia.

SLY

2575
Myślisz? Lekarstwo mam na tę złośnicę:
Właśnie ja o tym całą noc marzyłem;
Tyś mnie rozbudził ze snu najmilszego.
Wracam do domu, a poskromię żonę,
Jeśli grać ze mną złośnicę znów zechce.

KARCZMARCZYK

2580
Poczekaj, Slyu, pójdę z tobą razem,
A w drodze sen mi opowiesz twój cały.
Wychodzą.

Komentarz J. I. Kraszewskiego

2583

Komedia ta należy do najpierwszych dzieł Szekspira; jest to utwór młodości; w całym znaczeniu tego wyrazu, dobroduszna i naiwna, pełna życia, ale w poezję nie obfita, ma na sobie jakąś barwę średniowieczną; dowcip w niej trochę rubaszny i gminny, lecz ostry i zabawny; filozofii owej późniejszej, którą Szekspir czerpał z życia, z doświadczenia, z Montaigne'a, z własnych przygód i smutnego widoku świata, nie czuć tu jeszcze wcale. Płynie to bardzo żwawo, raźno, hałaśliwie, ciągłą akcją, nie wdając się w żadne marzenia i poglądy, prosto do celu. Dla młodego poety teatr był jeszcze cały ruchem; dramat przede wszystkim musiał być wyrazistym, dobitnym, niemal jaskrawym, bo takim wziął go z rąk z swoich poprzedników.

2584

Za życia Szekspira komedia ta nie była wcale drukowaną, wyszła dopiero w zbiorowym wydaniu 1623 roku. To najmocniej dowodzi, że jest niewątpliwie dziełem jego. Chciano temu zaprzeczać, opierając się na tem, iż zupełnie podobna, ale bez imienia autora, ukazała się w roku 1594, pod tytułem: Pleasaunt Conceited Historie, called the Taming of a Shrew. As it hath beene sundry Times acted by the right Honourable the Earle of Pembrooke his Servants. Drugie jej wydanie z roku 1596, trzecie z 1607, nie mają także imienia autora.

2585

Tekst pomieszczony w wydaniu 1623, różni się znacznie od 1594, ale nie więcej, niż dwie redakcje Romea i Julii i dwóch Hamletów. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że komedia z 1594 jest tak dobrze Szekspira, jak późniejsza poprawiona. Inaczej byłby to plagiat dziwny, gdyż osnowa, sceny, rozmowy są te same, ale w ostatecznej redakcji nieskończenie umiejętniej i staranniej wykończone.

2586

Spór o tę komedię był gorący; Farmer zaprzeczał autorstwa Szekspira, Pope mu ją przyznawał. Oskarżano poetę o przerobienie tylko Greena, Marlowe'a lub Peela.

2587

Malone i Steevens opierali się na błahym tym fakcie, że trupa lorda Pembroke'a była współzawodniczką tej, do której Szekspir należał — chociaż wiadomo, że w pierwszych trzech latach pobytu w stolicy prawdopodobnie pracował razem z Marlowe'em i Greenem.

2588

W Meresa Palladis Tamia[66] sztuka nie jest wspomniana, Delius twierdzi, iż dlatego, że ją miano za przerobienie; W czwartym akcie jest aluzja do dramatu Heywooda Kobieta, którą czułością gubią, Henslowe zaś w dzienniku pisze, że dramat ten przedstawiany był w latach 1602–1603. Zdaje się też, że Flechtera Women pleased była znana Szekspirowi, a ta jest z r. 1604.

2589

Wedle wszelkiego podobieństwa Ugłaskanie Sekutnicy[67] musi być mniej więcej współczesne z Komedią Omyłek, Dwoma Panami z Werony, Straconymi zachodami miłości. Daje się to czuć szczególniej w oryginale, językiem, stylem i formą wiersza.

2590

Prolog, w którym pijanica przebrany jest za pana, zupełnie podobny do naszej starej komedii Z chłopa król Baryki[68] (o czym niżej), wzięty jest z Tysiąca Nocy, to jest z odwiecznych podań Wschodu (Abu Hassan i Kalif Arun). Użył go Calderon w dramacie Snem życie, Holberg w Jeppe paa Bierge. Podobną przygodę pijanicy jako fakt historyczny opisuje Heutterus i Goulard w swym Skarbcu. Z Goularda Richard Edwards ogłosił ją po angielsku w r. 1571. Z tej książeczki, którą Szekspir mógł czytać, będąc jeszcze w szkółce, kładziemy całe to opowiadanie naiwne.

2591

„Sen człowieka na jawie” — „Za czasów, gdy Filip, książę Burgundii (który uprzejmością swą i łagodnością nabył nazwiska Dobrego), trzymał wodze rządu w Flamskim kraju, książę ten, który był humoru wesołego i pełen dobroci rozważnej, częstokroć się zabawiał w sposób wielce osobliwy, a co się zowie pański; w czym okazywał nie mniej dowcipu niż roztropności.

2592

„Będąc on raz w Brukseli z całym dworem swym, gdy u stołu dużo rozprawiano o marności rzeczy ludzkich i wielkościach światowych, dał wszystkim mówić, jako się komu żywnie zdało. Potem zaś, nad wieczór, przechadzając się po mieście, a głowę mając różnego myślenia pełną, ujrzał wyrobnika śpiącego w kącie bardzo głęboko, bo mu wyziewy Bachusowe mózg przyćmiły. Na rozkazanie księcia, ludzie jego śpiącego chwycili, który jako drewno nieczułym będąc, nie ocknął się, i zanieśli go do najwspanialszej części pałacu, do komnaty po książęcemu przybranej. Tu złożywszy go na łożu bogatym, zdjęto zeń suknie jego odrapane, a nadziano mu koszulę bardzo cienką i czystą, w miejsce grubej i brudnej. Dano mu tedy spać tak do syta. A gdy trunek ów wysypiał, książę przygotował najzabawniejszą krotochwilę, jaką sobie wystawić można.

2593

„Rankiem ocknął się pijanica ów, rozsunął zasłony wspaniałego i bogatego łoża, a ujrzawszy się w izbie strojnej jako jeden Raj, poglądał na sprzęt bogaty ze zdumieniem, które sobie wystawić łatwo. Nie wierząc oczom swym, palcami w nich dłubał, choć czuł, że otwarte były, sądząc, że jeszcze je sen zamykał, i że to wszystko czczą było marą.

2594

„Jak tylko postrzeżono, że się przebudził, zbliżyli się dworzanie domu książęcego, już nauczeni, jak sobie postępować mieli, paziowie wspaniale przyodziani, urzędnicy i komornicy pańscy, dwór i wielki podkomorzy. Wszyscy w porządku wielkim, nie śmiejąc się, nieśli ubranie dla tego nowego gościa. Poczęli go czcić i honorować jakby książęcia panującego, służąc mu z odkrytymi głowami, a dopytując, jaki by strój wdziać chciał dnia tego.

2595

„Ów tedy parobek, zrazu przestraszony myślą, iż to czarami i marzeniem być mogło, wreszcie pokorą tych osób ubezpieczony, nabrał serca, ośmielił się, pogodną twarzą jął przyjmować wszystko, wybrał sobie z ubrania jedno, które mu przypadło do smaku, a miało mu najlepiej przystawać. Zaczem odziany po królewsku, usłużony z obrzędami cale dlań nowymi, poglądał na wszystko, nie mówiąc nic i wielce bezpiecznie.

2596

„Że się późno ocknął, a pora obiadowa już się zbliżała, pytano go, czy nie chciałby iść do stołu. Zgodził się na to… Jadł tedy ze wszelkim obyczajem książęcym, smacznie pożywając i zębów nie żałując, ale pił umiarkowanie, ażeby powagi swej nie tracić. Gdy potem ze stołu zebrano, zabawiano go coraz innymi sposobami, po obiedzie czas różnymi zajmując igrzyskami, muzyką, tańcem, teatrem… Godzina wieczerzy się zbliżała, więc go wiedziono przy odgłosie trąb i obojów do wielkiej sali, w której długie stoły zastawne były potrawami najdelikatniejszymi. Pochodnie płonęły po rogach, dzień z nocy czyniąc. Nigdy ów zmyślony książę uczty takiej nie kosztował. Poczęto zapijać krajowym obyczajem. Dano mu wina bardzo mocnego, hypokrasu dobrego, które łykał całą gębą, często doń powracając, a to tak skutecznie, że opiwszy się nad miarę, wreszcie uległ bratu śmierci i usnął.

2597

„Naówczas prawdziwy książę, który między dworem stał, aby się tą igraszką nacieszyć, rozkazał go z pięknych sukni zwlec, odziać w dawne łachmany, i odnieść na to miejsce, kędy go wprzód znaleziono. Co też natychmiast się spełniło. Spał tedy noc całą, nie czując wcale ani twardych kamieni, ani chłodu, tak miał dobrze opatrzony żołądek. Obudzony rano przez przechodnia, czyli też przez człowieka nasadzonego przez księcia — A, mój przyjacielu, — rzekł — cóżeś to uczynił! Ukradłeś mi królestwo. Wyrwałeś mnie z najsłodszego, najszczęśliwszego snu, jaki miałem w życiu.”

2598

Za prolog sztuki służy Szekspirowi ten pijanica, przed którym później aktorzy dworscy grają komedię o Sekutnicy. W pierwszym wydaniu prologowi odpowiada w końcu epilog który w edycji 1623 r. jest opuszczony.

2599

Do Ugłaskanej Sekutnicy, jako źródło, niedawno wskazane, służyła komedia z Ariosta wzięta, pod tytułem: Suppositi. W r. 1566 tłumaczył ją na język angielski Gascoigne. Szekspir albo angielski przekład ten, albo oryginał włoski musiał mieć pod ręką, a użyć go mógł, bo język włoski dobrze rozumiał. Znać to z mnogich cytatów w dramatach, poprawniejszych niż francuskie. Wszystkie postacie z Suppositi, z wyjątkiem pasożyta, znajdują się w Sekutnicy.

2600

W miejsce Bianki występuje Polinesta, której ojciec Damonio (Baptysta) chce ją wydać za starego doktora Cleandra (Gremio). Polinesta kocha Erostrata (Lucencjo), a ten nie jako nauczyciel wkrada się do domu, ale jako służący Dulippo (Tranio) itp.

2601

Historia Petrucchia i Kasi stanowi osobny dramat. Garrick w r. 1756 przerobił go oddzielnie na rodzaj farsy. Podanie, jak widać z całego charakteru jego, wzięte z ust ludu. Gervinus przywodzi powieści i farsy o takim ujarzmieniu złośnicy; my byśmy przypomnieli jedną z noweli Boccacia, o radzie Salomona i Gęsim Moście, gdzie też jest coś podobnego. W Chettle'a Gryzeldzie kontrast z łagodną bohaterką stanowi taka złośnica. We wszystkich literaturach, zbiorach gadek i powieści starych podobne powieści mutatis mutandis się odzywają. Niemcy mieli już w r. 1672 komedię tę przerobioną we dwóch częściach, którą o tym czasie grywano w Dreźnie. W naszych jowialites, facecjach i fraszkach powtarza się często ta zła opinia o niewiastach i przekonanie o potrzebie gwałtownych środków, o władzy i prawach mężczyzny. Stosunkowo jednak, w Polsce, choć na ucinkach nie brakło, niewiasta była w większym niż gdzie indziej poszanowaniu.

2602

Co do komedii samej — jako dzieło młodzieńcze, ma ona cechy właściwe wiekowi. Ostro i jaskrawo, choć nader dramatycznie występuje główny bohater; w innych postaciach znać przeważnie wpływ teatru włoskiego i jego typy niezmienne, powtarzające się, uświęcone: sług, ojców rozpustnych synów itp.

2603

Polska komedia Baryki, o której wyżej wspomnieliśmy, jest dziś wielką rzadkością bibliograficzną, dlatego dołączymy kilka o niej szczegółów. Tytuł brzmi: Z chłopa Król, Komedia Dworska, której argument podobny masz w Facecji pierwszej Facecyj Polskich o Pijanicy, co Cesarzem był. Od Piotra Baryki napisana i na dworze J. M. Pana A. Ł. wyprawiona, w Krakowie. Z drukarni Macieja Andrzejowczyka, roku Pańskiego 1637.

2604

Z dedykacji okazuje się, że sztuka napisana czasu koronacji Władysława IV, grana przez sługi p. A. Ł. na dworze jego „słuchana była z sąsiady i gośćmi chętliwymi.”

2605

Podobieństwo z prologiem Szekspira nie ciągnie za sobą, aby angielska sztuka za wzór służyć mogła. Raczej byśmy przypuścili przerobienie jakieś niemieckie lub holenderskie.

2606

Osoby w naszej komedii są następujące: Dworacy: Myśliwiec i Piwowski; Ciurowie, Żołnierze, Ospalski, Przecherski, Rotmistrz, dalej żołnierze także: Pijanowski, Kwasipiwski, Kuflowski, Dzbanowski, Czopowski, Zyburowski. W intermediach wychodzą: Moczygębski, Brzuchowski, Hryczko, Służalec, Skoczylas, Żyd. Komedia dla języka i niektórych szczegółów obyczajowych bardzo ciekawa, jako próba dramatyczna nader słaba.

Przypisy

[1]

Poskromienie Złośnicy — tytuł polskiego tłumaczenia, stanowiącego podstawę niniejszej publikacji, brzmi: Ugłaskanie sekutnicy. Późniejsza tradycja utrwaliła jednak nazwę Poskromienie złośnicy. W oryginale sztuka Shakespeare'a nosi tytuł Taming of the Shrew. [przypis edytorski]

[2]

Sly — wym.: Slaj. [przypis edytorski]

[3]

złośnica — tu i dalej zmieniono tytułową sekutnicę na złośnicę. [przypis edytorski]

[4]

przybyliśmy do Anglii z Ryszardem Zdobywcą — Sly myli królów ang., Wilhelma Zdobywcę (William the Conqueror, 1028–1087) i Ryszarda Lwie Serce (Richard the Lionheart, 1157–1199). [przypis edytorski]

[5]

paucas palabris (z hiszp.) — krótko mówiąc. [przypis edytorski]

[6]

dziesiętnik — dowódca dziesięciu żołnierzy; tu: niższy funkcjonariusz policji lub milicji. [przypis edytorski]

[7]

piędź — dawna jednostka długości równa około ośmiu calom, tj. ok. 20 cm; pierwotnie odległość, jaką może objąć między kciukiem a palcem wskazującym przeciętna męska dłoń. [przypis edytorski]

[8]

nawara (daw.) — karma dla psów, wywar z mięsa i kości zaprawiony mąką i chlebem. [przypis edytorski]

[9]

stroić koperczaki (daw. pot.) — umizgiwać się, zalecać się. [przypis edytorski]

[10]

Magdalena — Maria z Magdali, postać biblijna, nawrócona nierządnica, która obmyła nogi Jezusa własnymi łzami. [przypis edytorski]

[11]

węgrzyn — słodkie wino węgierskie. [przypis edytorski]

[12]

Semiramida (mit. asyryjska) — legendarna królowa babilońska, wg niektórych podań półbogini i założycielka imperium babilońskiego. Jej imieniem nazwano babilońskie wiszące ogrody, stworzone na rozkaz króla Nabuchodonozora II (604–562 p.n.e.) i uznane za jeden z siedmiu cudów starożytnego świata. Być może pierwowzór legendy o Semiramidzie stanowi postać królowej asyryjskiej Sammu-ramat, żyjącej w IX w. p.n.e. [przypis edytorski]

[13]

Adonis (mit. gr.) — piękny młodzieniec, o którego spierały się Afrodyta i Persefona. [przypis edytorski]

[14]

Wenera (mit. rzym.) — bogini miłości, odpowiednik gr. Afrodyty. [przypis edytorski]

[15]

Io (mit. gr.) — nimfa, kapłanka Hery, uwiedziona przez Zeusa (Jowisza), następnie zamieniona w krowę. [przypis edytorski]

[16]

Jowisz (mit. rzym.) — najwyższe bóstwo rzymskiego panteonu, bóg nieba, światła, dnia i pioruna, odpowiednik gr. Zeusa. [przypis edytorski]

[17]

Dafne (mit. gr.) — nimfa, która zamieniła się w drzewo laurowe, aby uciec przed miłością Apollina. [przypis edytorski]

[18]

niczym — w sensie: nikim innym. [przypis edytorski]

[19]

Mi perdonate (wł.) — proszę mi wybaczyć. [przypis edytorski]

[20]

raróg — ptak drapieżny z rodziny sokołów; tu: dziwadło, błazen. [przypis edytorski]

[21]

Minerwa (mit. rzym.) — bogini mądrości i sztuk, odpowiednik gr. Ateny; tu: dziewczyna mądra i piękna jak bogini. [przypis edytorski]

[22]

eksplikacja (z łac.) — wyjaśnienie, wytłumaczenie. [przypis edytorski]

[23]

Anna kartagińskiej pani (mit. rzym.) — Anna, siostra i powierniczka Dydony, królowej Kartaginy. [przypis edytorski]

[24]

redime te captum, quam queas minimo (łac.) — wykup się z niewoli możliwie najmniejszym kosztem. [przypis edytorski]

[25]

córka Agenora (mit. gr.) — Europa, córka króla fenickiego, porwana przez Zeusa pod postacią byka, matka Minosa, króla Krety. [przypis edytorski]

[26]

Con tutto il cuore ben trovato (wł.) — z całego serca, w porę przybywasz. [przypis edytorski]

[27]

Alla nostra casa ben venuto, molto honorato, signor Petruchio (wł.) — witam w naszym domu, wielce dostojny panie Petruchio. [przypis edytorski]

[28]

eksplikacje (z łac.) — wytłumaczenie, wyjaśnienia. [przypis edytorski]

[29]

Florenta miłość — Gower w poemacie De confessione amantis opisuje szpetną czarownicę, którą przyrzeka wziąć za żonę młody rycerz Florent, byle go nauczyła rozwiązać zagadkę, od której rozwiązania życie jego zależało. [przypis redakcyjny]

[30]

Sybilla — u starożytnych Greków i Rzymian: wieszczka i kapłanka Apollina. [przypis edytorski]

[31]

Ksantypa — żona Sokratesa; pot.: zrzędliwa, kłótliwa kobieta. [przypis edytorski]

[32]

figurka — tu w oryg. aglet-baby, tj. sprzączka na końcu tasiemki, uformowana w figurkę ludzką. [przypis edytorski]

[33]

córka Ledy (mit. gr.) — piękna Helena, córka Ledy i Zeusa, żona Menelaosa, króla Sparty, porwana przez Parysa Aleksandra stała się przyczyną wojny trojańskiej. [przypis edytorski]

[34]

Parys (mit. gr.) — zwany też Aleksandrem, syn Priama, króla Troi, poproszony o rozstrzygnięcie sporu bogiń jako najpiękniejszą wskazał Afrodytę, za co ta obiecała mu Helenę, żonę Menelaosa. Parys rozkochał w sobie i porwał Helenę, co sprowadziło na Troję wojnę i upadek. [przypis edytorski]

[35]

Alcyd (mit. gr., z rzym. Alcides) — heros Herkules. [przypis edytorski]

[36]

benvenuto (wł.) — mile widziany (gość); Hortensjo liczy, że Petruchio zapłaci za niego. [przypis edytorski]

[37]

ruta — roślina ozdobna i lecznicza, dawniej używana na wianki ślubne. [przypis edytorski]

[38]

aplikatura — optymalny układ palców w grze na instrumencie muzycznym. [przypis edytorski]

[39]

kuna — metalowa obejma na szyję, która utrzymywała skazańca przy pręgierzu. [przypis edytorski]

[40]

turkawka — gołębica. [przypis edytorski]

[41]

kapłon — kastrowany kogut, tuczony na mięso. [przypis edytorski]

[42]

Febe (mit. gr.) — imię kilku postaci z gr. wierzeń, tu: Artemida, tj. Diana, dziewicza bogini łowów. [przypis edytorski]

[43]

perora — tu: uroczysta mowa. [przypis edytorski]

[44]

galeon — statek żaglowy o trzech lub czterech masztach, używany dawniej jako okręt wojenny. [przypis edytorski]

[45]

galera — daw. okręt wojenny lub statek handlowy o niskich burtach, z dwoma lub trzema żaglami, poruszany głównie wiosłami. [przypis edytorski]

[46]

pedant (z daw. ang.) — tu pogard.: nędzny i nudny nauczyciel gramatyki łacińskiej. [przypis edytorski]

[47]

Hic ibat Simois; hic est Sigeia tellus; Hic steterat Priami regia celsa senis (łac.) — Tu płynęła rzeka Simois, tu jest Sigeja, tu stał wysoki zamek sędziwego Priama (fragment Eneidy Wergiliusza). [przypis edytorski]

[48]

bakałarz (daw.) — tu pogard.: nauczyciel. [przypis edytorski]

[49]

Aeacides (mit. gr.) — wym.: Eacides; dosł.: potomek Eaka; przydomek ten nosili wnukowie Eaka, bohaterowie Ajaks Wielki i Achilles; Eak (z gr. Ajakos, łac. Aeacus) — syn Zeusa i nimfy Eginy, urodzony na bezludnej wyspie, którą później nazwał imieniem swojej matki. Gdy uproszony Zeus zamienił żyjące na wyspie mrówki w ludzi, Eak został królem nowego ludu, Myrmidonów. Eak jest też, obok Radamantysa i Minosa, jednym z trzech sędziów w Hadesie. [przypis edytorski]

[50]

Ajaks a. Ajas (mit. gr.) — w wojnie trojańskiej brało udział dwóch Greków o tym imieniu, tu mowa o Ajaksie Wielkim, wnuku Eaka (Ajakosa) i kuzynie Achillesa. Ajaks Wielki, syn Telamona, króla Salaminy, był drugim (po Achillesie) pod względem dzielności wojownikiem achajskim, zabił wielu Trojan. Prawie udało mu się zabić trojańskiego królewicza Hektora za pomocą ogromnego głazu. Kiedy Achilles zginął z ręki Parysa, Ajaks razem z Odyseuszem wynieśli jego ciało z pola bitwy. Potem obaj rywalizowali o zbroję po Achillesie i wygrał Odyseusz. Gdy zmęczony Ajaks zasnął, Atena zesłała na niego szał. Kiedy się obudził, wyrżnął stado baranów, które wziął za achajskich przywódców (w tym Odyseusza i Agamemnona). Oprzytomniawszy, ze wstydu popełnił samobójstwo. [przypis edytorski]

[51]

pedant (z daw. ang.) — tu pogard.: nędzny i nudny nauczyciel gramatyki łacińskiej. [przypis edytorski]

[52]

szpagat — tu: cienki, mocny sznurek. [przypis edytorski]

[53]

Wybór czterdziestu fantazji — tytuł wyboru ballad i piosneczek. [przypis redakcyjny]

[54]

Hej tam, Janku! słuchaj, Janku! — początek żartobliwej piosenki; oryg.: Jacke Boy, ho boy, news the cat is in the well, Let us ring now for her knell, ding dong ding dong bell. [przypis edytorski]

[55]

krotofila a. krotochwila (daw.) — żart. [przypis edytorski]

[56]

liberia — oficjalny ubiór służby. [przypis edytorski]

[57]

imprimis (ang. z łac.) — przede wszystkim, po pierwsze. [przypis edytorski]

[58]

maiż — w łowiectwie: młody sokół, przyuczany do polowań. [przypis edytorski]

[59]

kiełzać a. kiełznać — dosł. zakładać koniowi uzdę lub wędzidło; tu: pohamować, poskromić, powściągnąć, ukrócić; por. okiełznać. [przypis edytorski]

[60]

pedant (z daw. ang.) — tu: nauczyciel gramatyki łacińskiej. [przypis edytorski]

[61]

obstalowany — zamówiony. [przypis edytorski]

[62]

cum privilegio ad imprimendum solum (łac.) — dosł.: z przywilejem monopolu drukowania; tu żart.: na wyłączność. [przypis edytorski]

[63]

krotofilny (daw.) — dowcipny, żartobliwy. [przypis edytorski]

[64]

korbacz (daw.) — bicz z długim rzemieniem. [przypis edytorski]

[65]

Tu kończy się komedia Szekspira. W pierwotnej sztuce, którą on obrobił, następujący znajduje się — komentarz J. I. Krawszewskiego. [przypis edytorski]

[66]

Palladis Tamia — książka księdza Francisa Meresa (1565–1647), wydana w 1598 r., zawierająca między innymi omówienie 12 sztuk Shakespeare'a. [przypis edytorski]

[67]

Ugłaskanie Sekutnicy — tj. Poskromienie złośnicy. [przypis edytorski]

[68]

Piotr Baryka (I poł. XVII w.) — polski żołnierz, dworzanin, autor komedii Z chłopa król, wydanej w 1637 roku, łączącej w sobie cechy teatru dworskiego i utworu sowizdrzalskiego. [przypis edytorski]

15 zł

tyle kosztują 2 minuty nagrania audiobooka

35 zł

tyle kosztuje redakcja jednego krótkiego wiersza

55 zł

tyle kosztuje przetłumaczenie 1 strony z jęz. angielskiego na jęz. polski

200 zł

tyle kosztuje redakcja 20 stron książki

500 zł

Dziękujemy za Twoje wsparcie! Uzyskujesz roczny dostęp do przedpremierowych publikacji.

20 zł /mies.

Dziękujemy, że jesteś z nami!

35 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na opłacenie jednego miesiąca utrzymania serwera, na którym udostępniamy lektury szkolne.

55 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na nagranie audiobooka, np. z baśnią Andersena lub innego o podobnej długości.

100 zł /mies.

W ciągu roku twoje wsparcie pozwoli na zredagowanie i publikację książki o długości 150 stron.

Bezpieczne płatności zapewniają: PayU Visa MasterCard PayPal

Dane do przelewu tradycyjnego:

nazwa odbiorcy

Fundacja Wolne Lektury

adres odbiorcy

ul. Marszałkowska 84/92 lok. 125, 00-514 Warszawa

numer konta

75 1090 2851 0000 0001 4324 3317

tytuł przelewu

Darowizna na Wolne Lektury + twoja nazwa użytkownika lub e-mail

wpłaty w EUR

PL88 1090 2851 0000 0001 4324 3374

Wpłaty w USD

PL82 1090 2851 0000 0001 4324 3385

SWIFT

WBKPPLPP

x
Skopiuj link Skopiuj cytat
Zakładka Istniejąca zakładka Notka
Słuchaj od tego miejsca