1Jedzie nas trzech z sejmiku imo
[1] dwór szlachecki;
Sam
[2] stał na grobli, baba w stawie płócze
[3] niecki;
Każe wskok do obiadu zakładać ognisko,
5A tym czasem do izby prowadzi nas siedzieć,
Chcąc się czego o przeszłym sejmiku dowiedzieć.
Gdzie nie tylko południe, lecz śródwieczerz mija;
Już byśmy po pieczeni w karczmie przy ogórku
10Jechali, nie czekając jego podwieczorku;
Dawno by konie obrok zjadły. Ów się boży
[5],
Że owsa nie namłócił. Wolałbym najdrożej
Kupić w karczmie, niżeli siedzieć, jak na szydłach,
Dla kapłona tłustego i gęsi w powidłach,
15Choć by i kuropatwa i cukrowe wety
[6].
Jakoż patrząc na obrus i świeże serwety,
Przejźrałby
[7] się w talerzu, bo dopiero z szkuty
[8].
Trzy godziny to leży na stole dla buty
[9],
Wielka aparencyja
[10] przyszłego obiadu.
20Nie byłoby inaczej, pomyślę, do ładu.
Aż też niesie parobek barszcz w kowanym pasie,
Panna petercymentu
[11] flaszkę. Pojźrym
[12] na sie.
Żołądków rano wódką zagrzawszy z hanyżem,
Ostrzyliśmy apetyt na kapłona z ryżem.
25
Uczą nas, będzie, prawi,
sine arte mensa[14].
Blomuz
[15], potaź i frykacz francuskie to brednie;
Proszę na ten barszcz polski, póki nie ostydnie
[16]».
A w barszczu trzy zapartki
[17] koło kury suchej.
30Znać w niem tydzień kucharka płókała pieluchy.
Kwokę, pomyślę sobie, a z nią wraz i jajca
Niewylęgnione, dla nas kazał warzyć zdrajca.
Potym kaszę jaglaną tenże kuchmistrz niesie,
Tak twardą, że pies skoczy, a nie załomie się.
35Toż syra
[18], bo z kapustą nie każe się kwapić,
Żeby petercymentu było po czym napić
[19].
Więc nie jadszy, nie piwszy, że już ku wieczoru,
Porwiemy się do karczmy niedaleko dworu,
Napatrzywszy obrusów i Gdańskiej
[20] się cyny.
40Co masz w wozie, kucharzu, daj; miasto
[21] zwierzyny
Na pieczeni przy kaszej pozbędziem oskomin
[22]!
Niech mija, komu w drogę, murowany komin.