Trudno się przyznać dorosłemu, że krzywdzi dziecko. Zwłaszcza że ta krzywda nie zawsze jest oczywista — nie zawsze przybiera postać fizycznej przemocy. Jednak zdaniem Korczaka wykorzystywanie fizycznej przewagi, żeby do czegoś dziecko przymusić, nawet w dobrej wierze, to również przemoc. A przede wszystkim brak szacunku. Krzywda, która wcale nie musi być częścią wychowania.
Dziecko jest człowiekiem — tu i teraz — a nie człowiekiem kiedyś, w przyszłości — twierdzi pisarz i pedagog. Czy przyswoiliśmy sobie tę lekcję? Zrozumienie i szacunek dla drugiego człowieka powinny być fundamentem wszelkich relacji.
Co ważne, zrozumienie obejmuje również błędy wychowawców, ich stan psychiczny, poirytowanie, a nawet gniew wywołany dziecięcymi zachowaniami. Bardzo prawdziwy i bardzo smutny jest obraz dorosłości, która narzuca dzieciństwu restrykcje, próbując je ujarzmić. A gdyby spojrzeć na dziecko jak na cudzoziemca, który gubi się, bo nie zna języka ani topografii? Wymaga pouczeń i ograniczeń, czy życzliwej uwagi i wskazówek? Odpowiedź na te pytania otwiera zupełnie inną perspektywę.
Prawo dziecka do szacunku, po raz pierwszy wydane w 1928 r., jest syntezą poglądów Korczaka pojawiających się w jego wcześniejszych pismach i utworach. Niewiele wiadomo o genezie tego dzieła — najprawdopodobniej jest streszczeniem wykładów wygłaszanych we wcześniejszych latach przy różnych okazjach. Podobnie jak wiele innych pism Korczaka, mimo upływu lat pozostaje niepokojąco aktualne.