- Chrystus: 1
- Ciało: 1
- Cierpienie: 1
- Czas: 1
- Dusza: 1 2
- Dźwięk: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Los: 1
- Miłość: 1
- Natura: 1
- Niewola: 1
- Pamięć: 1
- Poezja: 1
- Przyroda nieożywiona: 1
- Sen: 1
- Słowo: 1
- Twórczość: 1
- Wolność: 1
- Zwątpienie: 1
Uwspółcześniono:
fleksję: wszystkiem -> wszystkim; czerwonemi -> czerwonymi; jednem -> jednym; nadludzkiem -> nadludzkim; etc.
pisownię łączną i rozdzielną: cóżbym -> cóż bym; napróżno -> na próżno; niema -> nie ma; z pod -> spod;
ubezdźwięcznienia: z pod -> spod;
interpunkcję: Czy nigdy oczy ludzkie nie będą, jak kwiaty uśmiechnięte ku słońcu? -> Czy nigdy oczy ludzkie nie będą, jak kwiaty, uśmiechnięte ku słońcu?;
pisownię joty: melodyi -> melodii; poezya -> poezja; abdykacya -> abdykacja; wszechmateryi -> wszechmaterii.
Inne zmiany: nigdzie nieistniejące idealny światy -> nigdzie nieistniejące idealne światy.
Kazimierz Przerwa-TetmajerNa szczycie
P. Franciszkowi Kvapilowi.
1Wkoło złomy
[1] granitów dzikie i olbrzymie,
pode mną gdzieś jeziora, a tam niżej, niżej
świat, życie, nędza ludzka, tłumy nieszczęśliwych
i garstka panów świata — i tych zagrożonych
5tysiącem niebezpieczeństw, cierpień, nędz i bólów!
Nad wszystkim jest cierpienie… O! gdybym z tej góry
sięgnąwszy ręką, schwycić mógł kołowrót świata
i bieg mu zmienić, ażby jedna pieśń olbrzymia,
jedna pieśń szczęścia w niebo runęła i gwiazdy
10zdumiała, jakby nagle ziemia, czerwonymi
wybuchając ogniami, między nie wybiegła
szalona i podobna do racy puszczonej
między ciche łabędzie na spokojnej wodzie…
15Czy nigdy tryumfalny twój głos się nie wmiesza
do cudownej melodii wichrów, mórz i lasów?
Czy nigdy oczy ludzkie nie będą, jak kwiaty,
uśmiechnięte ku słońcu? Nigdy ludzkie piersi,
jak łąki, co oparem oddychają złotym
20O świcie w dzień wiosenny? Nigdy ludzkie myśli
nie będą jak obłoki swobodnie płynące,
zanurzone w topieli błękitu i światła?
I nigdy dusza ludzka nie będzie jak słońce
promienna i gorąca, jednym tylko czuciem
25przejęta, aby ciepło rozrzucać i świecić?
Nigdy?… I wieczny, wieczny będzie rozdźwięk w świecie
między tym, co śni człowiek, i tym, co snem nie jest?…
tysiące już ból ludzki wykrwawiło w słowach,
30nigdy jednak nikt Dobra i Szczęścia nie stworzył.
Cóż, choć nam filozofia i poezja cały
bezmiar, całą głąb złego przed oczy postawi,
pokaże całą nędzę ludzkiego żywota,
całą niemoc człowieczej samoistnej woli,
35całą jego zawisłość od Woli Tajemnej,
i wszystkich jego pragnień źródła i maszynę
wszystkich jego postępków, uczynków i myśli
na najdrobniejsze cząstki składowe rozbierze?
Czyż przez to ludzkość będzie szczęśliwszą? zło mniejszym?…
40
MiłośćSą, którzy ukochali ludzkość: czyż nie widzą,
że ta miłość jest niczym?… Najstraszliwsze z uczuć,
najstraszliwsze, najgorsze, najsroższe uczucie
niemocy woli ludzkiej, bezsilności ludzkiej
wobec Woli Tajemnej i Jej głuchej Siły!
45Czym jest życie ludzkości? Od tysięcy wieków
patrzeniem wciąż w zwierciadło jedno i to samo
i ciekawym śledzeniem w tym jednym odbiciu
coraz nowych wyrazów bólu i rozpaczy.
50Jak jesteście szczęśliwe wy, co nie możecie
nic czuć, nic myśleć, nic chcieć!… Jesteście bezwładne
jak my, lecz bezwładności swojej nieświadome:
I to jest szczęście wasze!.. — O! Cóż bym dał za to,
gdybym mógł, jak wy, nie mieć wiedzy mojej doli!
55Wietrzeje granit szczytów, piorun go rozbija,
od lawin głazów zwolna znikają jeziora,
ale nie wiedzą o tym. Tak ziemia się cała
od swoich pierwopłodów, od praepok swoich
rozwija bezświadomie, naprzód ciągle dąży,
60bez pamięci, co przeszło, bez troski, co będzie,
nie obarczona gorzkim ciężarem doświadczeń.
PamięćA my, bogaci przodków naszych doświadczeniem,
wiemy, że nas nie czeka nic, prócz tego tylko,
co było — i bogactwo to jest straszną nędzą,
65jest Strachem, który pęta ramiona Odwadze.
Przed niedolą rozwagi, przed niedolą wiedzy
dwie są tylko ucieczki: szał i wyobraźnia.
Kiedy kobietę, ciało, nazywam aniołem,
gdy dla idei życie poświęcam bez żalu,
70kiedy mnie twórcza władza w zaświaty uniesie,
w nigdzie nieistniejące idealne światy,
gdy stracę pamięć: wtedy mogę być szczęśliwy.
Lecz jest to abdykacja ducha, który przecież
jest we mnie czymś najwyższym — zaprzeczenie Myśli,
75najszlachetniejszej cząstce mojego istnienia —
gdyby wznieść się tak Myślą, ażby ponad wszystkim
zawisnąć, niedostępnym niczemu, co ziemskie…
Być czystą myślą… Przebóg! Co za widmo wstało
z czarnej czeluści skalnej?! Okiem jak sztyletem
80przebija mnie i krew mi swym uśmiechem ścina,
swym okropnym uśmiechem!… Ktoś ty jest?!…/
Znam cię, o znam cię, widmo! Ty z pierwszym promieniem
słońca przychodzisz rano, w południowym dzwonie
85ty dźwięczysz ponade mną, ty o zmroku we mgłach
wieczornych nad mą głową zawisasz w przestworze,
ty z nocnych cieniów i z gwiazd wychylasz się ku mnie,
znam cię!… Niegdyś alpejski ów samotnik, władca
duchów elementarnych, słyszał ponad sobą
90rzuconą klątwę życia za zbrodnię spełnioną,
lecz jakaż moja zbrodnia? Jedna chyba tylko:
pierwszą podstawą dzieła: wiara w jego koniec.
Tylko kto ślepo wierzy, potrafi iść naprzód,
95zwycięży, albo padnie, ale z raną w piersiach,
jak rycerz… Żyć, to tworzyć, a tworzyć, to wierzyć…
Nie wierzyć, wątpić: lepiej znicestwieć i przepaść!…
Płynę cichy i świetlany
100przez przestrzenie nieskończone,
przez wieczności oceany
w nadświatową płynę dal;
w gwiazd otchłanie, w mgieł oponę
patrzę jasnym, świetnym wzrokiem,
105widzę światła, co potokiem
w bezmiar rwą się z pramgły fal…
CzasPrzy mnie ziemie się rodziły
ze słońc swoich pryskające;
widzę ciche ich mogiły,
110jak szybują ścięte w lód
i padają znów na słońce:
giną, aby wstać z kolei,
wstają, aby w lat zawiei
zginąć, jak powstały wprzód…
115Wieczny ruch, przemianę bytu,
wieczną śmierć i życie wieczne
widzę, płynąc wskróś
[2] błękitu
przez bezdenie pustych sfer;
bryły toczą się słoneczne,
120grzmiąc i hucząc na przestworza,
szumią lotnych mgławic morza,
brzmią miliardy świetlnych skier…
SenW ponadziemskich gędźb
[3] tych toni
płynę cichy, niewidzialny,
125u stóp moich czas się kłoni
i z gwiazd gwiazdy tworzą się…
Gdzie wszechmocny, tryumfalny
ruch istnienia koło toczy:
w sfer głębinie mknąc przezroczej,
130cicho, słodko, bosko śnię…
DźwiękO dziwny głosie, jak gdyby w mej duszy
słyszany własnej, a razem w przestworze
płynący kędyś
[4]… Dziwny, słodki śpiewie!
Świetlana struno przestrzennego światła!
135Brzmisz tak nade mną, jednak mi się zdaje,
jakobyś wespół brzmiał w mej własnej duszy…
DuszaDusza człowieka! Czyli nie jest ona
częścią wszechduszy świata oderwaną
i w część zamkniętą wszechmaterii świata?
140Lecz czemuż, czemuż, ah! czemuż tak bardzo,
tak strasznie więzom materii podległą?!…
Ciszy! Przestrzeni! Światło! o ty święta
ojczyzno ducha! Wszystkiemu odjęty
145w was on jest taki, jak wy, czysty, święty!
W was, kiedy skrzydła związane rozpęta,
tęcze z nich biją i płomienne łuny,
usta są jego, jak wichrowe struny,
oczy, jak gwiazdy, serce, jak kwiat z pola,
150ramiona jego są jak pioruny,
jak oceanu przypływ — jego wola!
Wtenczas on stwarza Piękno, Dobro świata,
zło, wstręt, brzydotę skrzydłem jak pył zmiata,
leci, jak anioł pokoju po ziemi,
155jak anioł szczęścia ku ludzkości zlata,
rany jej koi ustami własnemi
[5],
własnego serca darzy ją pokojem,
krew jej oczyszcza własnej krwi swej zdrojem,
jest dla niej chlebem i różdżką oliwy
[6]…
160
mógł wieczne kupić jej błogosławieństwo,
wieczną szczęśliwość: umarłby szczęśliwy…
Lecz owa klątwa, co się ciałem zowie,
to pęto ducha, to upokorzenie,
165budzi go ze snów, jak orła, co ranny
śnił, że ma słońca purpurę na głowie,
pod skrzydłem wichry, pod piersią bezdenie,
i gdzieś w błotnistym ocknął się parowie…
Na próżno! Nie ma mocy zwyciężenia,
170nie ma zwycięstwa nad życia przemocą…
Na próżno!… Skrzydła, co się tu szamocą,
do piersi łańcuch ziemski opierścienia.
Ciszy! Przestrzeni! Światło! O ty święta
175trójco mej duszy! Do ciebie ramiona
wznoszę bolesne… Otom jak w pustyni:
wiatr na pierś piasku mi rzuca brzemiona,
nogi me tuman rozżarzony pęta,
strach w kość mi wchodzi, w oczach noc się czyni…
180Co jest przed światem? Co jest przed człowiekiem?
Co jest przed duchem?… Milczenie!… Milczenie!…
W uszach mych huczy rwący wiek za wiekiem…
Pędzą… Przelata
[7] cała ludzka fala,
przelata całe odwieczne Istnienie…
185Jak się lawina głazów w przepaść zwala
z skalnego zrębu: tak wieki się toczą
z hukiem i grzmotem i giną w Bezdeni— —
a ponad ziemią niebo lśni przezroczo
i słońce wiecznie jasno się płomieni…
190
SłowoSłowa, oh, słowa!… Słowa rozwiązania
zagadki bytu, cierpień tajemnicy!
Pociechy w chwili szału i konania!…
Chryste! Na górę wchodzisz mi olbrzymią!
Pod nią się morza kotłują i dymią,
195wąż ją opasał światła błyskawicy…
ChrystusChryste! Dlaczego masz tę twarz straszliwą?
Włosy jak z miedzi? oczy jak ze grzmotów?
Dlaczego ręką wstrząsasz jak lew grzywą?
Dlaczego usta twe pełne milczenia
200gorszego, niźli pożarnych łoskotów?
Dlaczego milczysz? Na górze z płomienia
dlaczego milczysz?!… Chryste! Chryste! Chryste!
Przez męki świata i bóle wieczyste,
przemów!… Posągu olbrzymi na stropie
[8]!
205Straszna Światłości w błyskawic potopie!
Straszna Białości na nieba błękitach!
Straszliwa Głuszo wśród jęków i zgrzytów!
Straszliwa Góro na chmurach i szczytach!
Straszna Kolumno wśród wieków i bytów!…
210Chryste! Patrz! Niezmiar, ogrom Twej Miłości
jest czymś nadludzkim tak i niepojętem,
że co być miało żywotem ludzkości,
staje się trwogą, otchłanią i wstrętem…
Nie mogąc zdążyć za Tobą, upada!
215Spod nieba w piekieł upada płomienie,
a Ty jej nikniesz i odchodzisz z oczu,
i gdzieś w błękitnym, dalekim przezroczu
postać się Twoja ukazuje blada
i niedościgła rośnie w Przerażenie…
220Chryste!…
O! Matko! Naturo! Wszechwierna,
wszędy obecna, wszechmocna, niezmierna,
Naturo, Matko, co szumiącem drzewem
duszę unosisz z błękitów powiewem;
225co rzeczną falą niesiesz ją w bezdenie
za rubież ziemi i za gwiazd świecenie;
co wierchem górskim dźwigasz ją w bezmiary,
skąd widać obrót kołowrotu świata;
której szum głuchy podziemnej pieczary
230woła w praczasie przeminione lata
i zmartwychwstawać im przed oczy każe;
NaturaNaturo! Matko! co Bogu ołtarze
stawiasz na górach, pustyniach i morzach,
kurzem wulkanów śląc kadzidła mszalne,
235
grzmotami Boga sławiąc na przestworzach:
do ciebie ręce wyciągam błagalne!
Naturo! Matko! Oto w twoim łonie
wszechwiernym istność niech moja zatonie;
w twojej potędze, pod twoim ogromem,
240niech się ma dusza uczuje atomem,
cząstką tych szumów, które w drzewach szumią,
cząstką tej fali, która w rzece płynie,
cząstką tych głosów, co się w grotach tłumią,
cząstką gry słońca na górskiej dolinie…
245Naturo! Matko! Tak pragnę dla ducha
tej świętej chwili, gdy czysty i szczytny
jak orzeł, co się wzniesie w sklep błękitny,
gdy pod nim huczy burzy zawierucha:
wydarty burzom, w które krew go ciska,
250wzniesie się w czystej myśli uroczyska,
na Cisz zawrotnych wwiedziony krawędzie,
tylko twą piękność czuć i widzieć będzie,
tylko pięknością twoją żyć się zgodzi,
podobny dumnej i spokojnej łodzi,
255co przewalczywszy wiry i orkany,
żaglem na toni błyszczy zwierciadlanej.
Wówczas niech biali przyjdą aniołowie
rozmawiać z duszą; wówczas im odpowie
nie jękiem bólu, nie klątwą, nie krzykiem,
260ale odpowie im cichym spokojem
wód, co się w lesie kołyszą, językiem,
mową drzew górskich pod mgławic zawojem.
chcę duszę rozbić na bezkresną przestrzeń,
265chcę być jak cisza na łąk pierwobycie…
O duszo! Wzbij się! Skrzydła twe rozprzestrzeń!
Wzbijaj się! Wyżej!… Pękajcie więzadła
ramion i skrzydeł! Lecz wpierw tam, z zenitu,
raz, jak Bóg spojrzyj na otchłanie bytu,
270a jeśli runiesz, toś spod nieba spadła!…