- Kondycja ludzka: 1
- Los: 1 2
- Poeta: 1
- Samobójstwo: 1
- Słowo: 1
- Śmierć: 1 2
- Zaświaty: 1
- Zwycięstwo: 1
błąd źródła: kszałtować > kształtować
fleksja: twem > twym itp.
pisownia łączna i rozdzielna: niedozniesienia > nie do zniesienia; wgłębi > w głębi; zdawna > z dawna; wdół > w dół; jakgdyby > jak gdyby
leksyka - pisownia ó/u: brózdy > bruzdy
Rainer Maria RilkeRequiem za Wolfa hrabiego von Kalckreuth[1]tłum. Stefan Napierski
1Zaprawdę, nie widziałem ciebie nigdyż? Serce
tak mam ciężarne tobą, jak przez nadto
ciężki początek, który się odracza. Niechbym
rozpoczął ciebie, umarły, wymawiać, ty, coś
5umarły jest; ty chętnie, ty namiętnie
umarły. Byłoż to ci taką ulgą,
jakeś osądził
[2], albo zali jednak
to już-nie-życie wciąż dalekie jeszcze
od umarłości było? Tyś przypuszczał,
10że tam prawdziwiej posiądziesz, własności
gdzie nikt nie ceni. Zdało ci się: w dali
tamtej od wewnątrz wsnuty będziesz w pejzaż,
co tu przed tobą kroczył wciąż, jak obraz,
i w ukochaną przenikniesz od wnętrza,
15przejdziesz przez wszystko, silny i skrzydlaty!
Och, obyś teraz twych lat pacholęcych
pomyłki nadto długo nie wetował
[3].
Obyś, rozpłynion
[4] na prądach żałości,
porwany przez nie i wpół tylko świadom,
20w ruchu okrężnym wokół gwiazd dalekich
odnalazł radość, którąś stąd przełożył
w umarłość twoich snów. Jakże blisko, miły,
byłeś jej tutaj. Jak zadomowiona
była ta, którąś mniemał: twej tęsknoty srogiej
25poważna radość. Gdyś zarówno szczęściem,
jak i niedolą gdy rozczarowany,
ryłeś się w siebie i kiedyś z przejrzeniem
mozolnie wracał, pod uciskiem niemal
skruszon
[5] ciemnego twego znaleziska:
30wtedyś ty dźwigał
[6] ją, nierozpoznaną,
radość: drobnego twego Zbawiciela
brzemię przez krew dźwigałeś i ponad nią.
Czemuś nie czekał, aż ciężkość się stanie
nie do zniesienia: wtedy się przemienia,
35i tak jest ciężka, gdyż tak jest prawdziwa.
Widzisz, to może twa najbliższa chwila
była; we włosach wieniec układała
może przed drzwiami, kiedyś ty je zawarł
[7].
40gdy kędyś ostry twardy niecierpliwy
przeciąg na rygiel zatrzaskuje zamek.
Któż zaprzysięgnie, że zdrowe nasiona
nie popękają przezeń w głębi ziemi;
któż zbadał, czy w zwierzętach oswojonych
45rozkosz zabicia nie zadrga lubieżnie,
gdy to szarpniecie w mózg im padnie blaskiem
błyskawicowym? Któżże
[8] wpływ rozezna,
co z działań naszych przeskakuje w ostrze
bliskie, i któżże zdołałby nareszcie
50wieść go do końca, kiedy wszystko wiedzie?
To, żeś ty zburzył. Że po koniec czasów
to jedno trzeba będzie rzec o tobie.
A, jeśli zrodzić się będzie bohater
miał, co znaczenie, które my przyjmujem
[9]
55za rzeczy samych oblicze, jak larwę
[10],
zedrze i kiedy on to, oszalały,
oblicza nam odkryje, których oczy
znieruchomiałe z dawna są wpatrzone
w nas poprzez szpary, dotąd maskowane;
60to jest obliczem raz na zawsze, nigdy
się nie przemieni; żeś zburzył. Tu spoczywały
głazy, a na powietrzu wokół nich już rytm ten,
ledwo wstrzymany, drgał przyszłej budowli;
błądziłeś wokół, ale ich porządku
65nie postrzegałeś, każdy ci przesłaniał
następny; każdy zdał się wkorzeniony
[11],
kiedyś, przechodząc, próbował nieufnie,
czy nie podejmiesz go. I wszystkieś podjął
[12]
w twej desperacji, ale tylko po to,
70by je na powrót zawalić w ziejący
ów kamieniołom, w który już nie wejdą
kobieta lekką dłoń na twego gniewu
tak wątły jeszcze początek złożyła;
75gdybyż ktoś, wielce zajęty, w najgłębszym
zajęty wnętrzu swoim, gdyby ciebie
bez słowa spotkał, gdy niemy wyszedłeś
w świat czyn ów spełnić; — gdyby choćby ścieżka
twa mimo wiodła w pobliżu warsztatu
80czujnego, gdzie mężczyźni kują, gdzie z prostotą
urzeczywistnia się dzień; gdyby w twym wejrzeniu,
po brzegi wypełnionym, choćby tyle
przestrzeni pozostało, iż odbicie
żuka, co się mozoli, wejść weń
[13] mogło:
85nagle, ujrzawszy jasno, przeczytałbyś
pismo, którego znaki od dzieciństwa
powoli rytowałeś w sobie, próbujący,
czy jakie zdanie od czasu do czasu
samo nie złoży się, ach, niedorzeczne
90zdało się tobie. Wiem; o, wiem; leżałeś
przed nim i palce zdzierałeś o bruzdy,
jak po omacku wyczuwa się napis
na płycie grobu. Co ci się zdawało,
iż płonie jarko
[14], dzierżyłeś, jak żagiew,
95przed owym wierszem; ale płomień gasł,
zanim pojąłeś, być może oddechem
stłumiony, może dygotem twej dłoni;
a może z siebie sam, jak to płomienie
niekiedy gasną. Nigdyś nie przeczytał
[15].
100My się zaś czytać już nie ośmielamy
z oddali nadto wielkiej, przez ból wszystek
[16].
Tylko się wierszom tym przypatrujemy,
co słowa twe unoszą dobierane
w dół, z prądem twego czucia zawsze jeszcze.
105Nie, nie wybrałeś wszystkich; często bowiem
powierzon
[17] ci był początek, jak gdyby
gotowa całość, której zawierzałeś,
jak powołaniu. I zdał ci się smutny.
Ach, obyś nigdy był go nie usłyszał.
110Anioł twój zawsze jeszcze woła głośno
i tekst ten sam inaczej akcentuje,
a we mnie radość bezmierna wybucha,
gdy słyszę, jak on wymawia: nad tobą
zachwyt: albowiem to własnością twoją
115było jedyną: iż kochania godne
wszystko od ciebie znowu odpadało,
iż wyrzeczenie pojąłeś w nauce
długiej widzenia, a w śmierci twój postęp.
To jeno twoim było, ty, artysto;
120te trzy rozwarte formy. Oto odlew,
o, spójrz, tej pierwszej: obszar wokół twego
uczucia; z drugiej tej oto wykuję
patrzenie, które nic już nie pożąda,
wielkiego wzrok artysty, a zaś w trzeciej,
125którą przedwcześnie sam pogruchotałeś,
gdy w nią pokarmu ledwo pierwszy drżący
z rozpalonego do białości serca
haust wniknął — śmierć starannie wykończona
była, głębokim ukształcona dłutem,
130śmierć własna, której tak bardzo nas trzeba,
gdyż my ją żyjem
[18], a której przenigdzie
[19]
tak blisko nie jesteśmy, jako tutaj.
To wszystko było twym dobytkiem oraz
przyjaźnią twoją; czestoś to przeczuwał
[20];
135lecz potem próżnia form cię tych strwożyła,
sięgnąłeś w nie i zaczerpnąłeś pustkę
poetów, co się skarżą, miast wymawiać,
co sąd sprawują nad swoim uczuciem
140wtedy, gdy winni je kształtować, którzy
wciąż jeszcze myślą, iż to, co w nich smutne,
albo radosne, znają: że im wolno
żalić się nad tym w wierszu lub je sławić.
I używają mowy tak, jak chorzy,
145utyskujący, aby opisywać,
gdzie też ich boli, zamiast się przemienić
twardo w wyrazy, jak się przeobraża
kamieniarz w głazu obojętność, kiedy,
zawzięty, ciosa sklepienie katedry.
150To był ratunek. Gdybyś choć raz jeden
ujrzał, jak los przenika w strofy, stamtąd
już nie powraca, jak się wewnątrz staje
obrazem, tylko obrazem, podobnie,
jak przodek, który, gdy wzniesiesz niekiedy
155źrenice, w ramach zda ci się ten samy
[21],
to znowu inny —: byłbyś wytrwał.
Jednak
jest małostkowe to, co się nie stało,
myśleć. A także jest pozór wyrzutu
160w tym porównaniu, co cię nie dotyczy.
To, co się dzieje, tak bardzo wyprzedza
mniemanie o nim, że go nie dogonim
[22]
nigdy, nie pojmiem
[23], jako wyglądało
w rzeczywistości przenigdy.
165
zawstydzon
[24], kiedy cię muskać umarli
będą, ci zmarli inni, którzy aż do końca
wytrwali. (Cóżże znaczy słowo koniec?).
Spokojnie wymień, jak jest we zwyczaju,
170spojrzenie z nimi, wcale się nie lękaj,
iż żal za tobą nasz tak cię obarczy
dziwnie, że spojrzą zanadto uważnie.
Z tych czasów wielkie słowa, gdy zdarzenia
widzialne jeszcze były, nie są dla nas.
175
ZwycięstwoKtóż o zwycięstwie rzekł? Przetrwać jest wszystkim.