Zygmunt KrasińskiResurrecturis
1Swiat ten cmętarzem z łez, ze krwi i błota!
Świat ten jak wieczna każdemu Golgota!
Darmo się duch miota
Kiedy ból go zrani!
5Na burze żywota
Niema tu przystani!
Los z nas szydzi w każdéj chwili!
Dzielnych strąca do otchłani —
Giną święci — giną mili —
10Żyją niecierpiani!
Wszystko się plącze — i nierozgmatwanie!
Śmierć w pobliżu — a w oddali
Gdzieś na wieków późnéj fali
Zmartwychwstanie!
*
15Więc trzeba skrzepnąć — stwardnieć — być bez serca!
Pośród morderców, stanąć jak morderca!
Pośród zbrodniarzy, wystąpić zbrodniarzem?
Kłamać — nienawidzić —
Zabijać i szydzić —
20Tak swiat, tém samém co dawa, obdarzem!
— Oto potęga! — lub stańmy się niczém!
Jedzmy i pijmy — bądźmy śmiecią złotą —
Ciała wygodą a myśli nędzotą —
Tak się do głupich i szczęśliwych wliczem!
*
25O! nie! O Duchu mój!
Wstecz się cofnij — stój!
Nie takąć to bronią
Na ludzkości czele
Z złem na ostre gonią
30Zła Okróciciele!
Jedna tylko w świecie
Moc ofiary cicha
Los gniotący zgniecie —
Oto dziejów lew!
35A podłość czy pycha
To jednakie śmiecie,
Które w otchłań spycha
Lada dziejów wiew!
*
40O! poznaj sam siebie!
Nie żądaj być panem
Jak Pan, który w niebie!
Nie chciéj jak bydle, gnić nad paszy łanem!
Z téj strony grobu przed zmartwychwstań wschodem
45Bądź ty w człowieku, męką z niebios rodem,
Bądź arcydziełem nieugiętém woli!
Bądź cierpliwością — tą panią niedoli —
Co gmach swój stwarza z niczego — powoli!
Bądź tą przegraną — któréj cel daleki,
50A która w końcu wygrywa na wieki!
Bądź spokojnością — śród burz niepokoju —
W zamęcie miarą — i strojem w rozstroju —
Bądź wieczném pięknem — w wiecznym życia boju!
Dla podłych tylko i Faryzeuszów
55Bądź groźbą — gniewem — lub świętém milczeniem!
I nie miéj żadnych z obłudą sojuszów!
Dla wszystkich innych bądź anielskiém tchnieniem!
Bądź tym pokarmem, który serca żywi —
Bądź im łzą siostry — kiedy nieszczęśliwi —
60A głosem męzkim — gdy się w męztwie chwieją!
Tym którzy z domu wygnani — bądź domem!
Tym co nadzieję stracili — nadzieją!
A śpiącym trupio — bądź przebudzeń gromem!
W walce z tém piekłem świata co się złości,
65Zawsze i wszędzie, bądź siłą co skłania —
Nad śmierć silniejszą siłą ukochania —
Bądź piekłem miłości!
*
W ciągłéj przykładu i słowa postaci
Rozdawaj siebie samego, twéj braci!
70Mnóż ty się jeden przez czyny żyjące
A będą z ciebie jednego — tysiące!
Bądź i w kajdanach niestrudzonym trudem!
Niech ból cię każden choć boli, nie boli!
W jednéj twéj piersi — bądź twym całym ludem!
75Bądź niebo z ziemią spajającym cudem!
Świętością w niewoli!
*
Ni spiesz się na śmierć — aż jak ziarno w ziemi
Myśl twa się w serca wsieje — i rozplemi!
80Póki męczeństwo nie pewnią zwycięztwa —
— Twém dobrem tylko — a nie człowieczeństwa,
Unikaj męczeństwa! —
Marnéj sławy wieńce
Chwytają szaleńce!
85W niebezpieczeństw wiry
Skaczą bohatyry!
Lecz wyższa moc Ducha
Tych ułud nie słucha!
*
Dopiero kiedy jęczący dokoła
90Dzwon zdarzeń wszystkich na ciebie zawoła,
Byś ty się w odkup ofiarował za nie —
A usłyszawszy to ziemi wołanie
Ty padniesz duszą w pokornianéj skrusze
U rozstajnego obu światów proga
95I w twą rozsłaną tam przed Bogiem duszę
Spłynie śród ciszy natchnienny głos Boga
Wstań — i jak szermierz dobiegły do mety,
Ze stóp twych strząśnij pył tego planety —
Wstań — i z miłości co gdy kocha, kona,
100Odlatujące wznieś w niebo ramiona!
Wstań i do katów co spieszą ku tobie
Sam spiesz się naprzód i witaj tych gości
Cicho — spokojnie — błogo — w bezżałobie —
Litośnym wzrokiem twéj nieśmiertelności!
105Wtedy świadectwem skończ w przyszłość obfitém,
Śmiercią, bądź życia najwyższym wykwitem.
Co świat przezwał snem i marą
Uczyń jawem,
Uczyń wiarą,
110Uczyń prawem,
Czemciś pewném i ujętém,
Czemciś świętém,
Co głęboko w serca
Jak sztylet się wwierca
115I tkwi w nich bez końca,
Choć tylko je trąca
Westchnienia powieniem…
Aż świat twój morderca
Sam klęknie i wyzna
120Że Bóg i ojczyzna
Narodów sumieniem!
*
Gdy z krwi płynnéj twego ciała
Myśl twa, szkarłat będzie miała,
125Myśl twa będzie — światła prądem,
Skrzącym w górze bożym sądem
Nad bezbożnych dolną zgrają. —
Jej nie dotrzymają
Ni męże ni działa,
130Ni kłamstwa ni złudy,
Ni Geniusz ni chwała,
Ni króle ni ludy!
I o trzeciéj dobie
Na męki twéj grobie
135Ze zdarzeń powodzi
Po nad klęsk otchłanie,
Niezrodzone się narodzi —
Sprawiedliwość wstanie! —