1Gdyby raz się już z życiem tułaczym uporać,
Mieć wioskę i czarnoziem zacnym pługiem orać!
Inszym
[1] oddałbym chęci wielkich w świecie czynów,
Sam, czytał cichą mądrość z ziemi pergaminów:
5Orał, siał, żął i młócił, zasie
[2] na spoczynek
Nad stawem chadzał albo doglądał drzewinek.
W dom wprowadziłbym żonę; stąd potomstwo zdrowe
Byłoby dla ojczyzny i pożytek rzadki:
10Bo, sposobem szlacheckim wychowując dziatki,
Uczyłbym je miłować narodowe bogi,
Prawiąc: «Cnota skarb wieczny
[7], cnota klejnot drogi».
Żona, domu ozdoba i przyjaciel wierny,
Cukrowałaby
[8] żywot w wymaganiach mierny
[9],
15Szczęśliwa, że z małżonkiem w cnej
[10] prostocie żywie
[11],
A pierś ojczystych łanów karmi ją poczciwie.
Gdy goście by zjechali, wzorem stateczności
Rodziłaby w przyjezdnych szlachetne zazdrości,
A każdy, pozierając
[12] na dobrane stadło
[13],
20Myślałby, że mu niebo do stóp ziemskich padło.
Zwiódszy
[14] gościa na ganek, przy pisanym
[15] dzbanie
O Reju gawędziłbym, Czarnoleskim panie,
O Rzeczypospolitej, Królach Ich Miłościach,
Stateczności i cnocie, pychy znikomościach;
25A gdyby dobry sąsiad w pieśniach też smakował,
Wiersze Kochanowskiego w głos bym recytował;
I może zdałoby się, że spod chłodnej deski
Wyszedł wiersze na ganek czytać — Czarnoleski.
Sam, pod lipą miodową, w wieczór świętojański,
30Układałbym wiersz gładki, uczuciami pański,
Gwiazdy by mnie wiejskimi usty całowały,
Dziateczki sobótkową pieśń w oddali piały
[16],
A, od żabińców płynąc, skrzek coraz tęskliwszy
Mówiłby: śród szczęśliwych jesteś najszczęśliwszy.