Pan M. w drodze do Big Trees zatrzymał się w Maripozie. Spotkał tam Badeńczyka, który służył pod Mierosławskim, słynnym dowódcą.
Dowiedział się od mężczyzny, że w pobliskim lesie mieszka Polak — Pan. M., zaciekawiony, postanowił poznać rodaka. Okazało się, że był to starzec, nazwiskiem Putrament, od dwudziestu dwóch lat mieszkający w Stanach i od tamtego czasu nie używający w ogóle ojczystego języka w rozmowie. Faktycznie, jego mowa była dziwna, archaiczna, przypominająca polszczyznę sprzed kilkuset lat. Starzec przyznał, że nie chce zapomnieć polskiego języka, dlatego codziennie czyta Biblię w przekładzie Jakuba Wujka. Ten charakterystyczny język bardzo mocno wpłynął na mowę Putramenta.
Opowiadanie Wspomnienie z Maripozy zapowiedziane jest przez Sienkiewicza jako autentyczne, bazujące na opowieści rzeczywistego Pana M., który przekazał ją pisarzowi po lekturze Latarnika. Wspomnienie z Maripozy zostało opublikowane po raz pierwszy w 1889 roku w czasopiśmie „Słowo”.