- Brat: 1
- Drzewo: 1
- Hańba: 1
- Kara: 1
- Kobieta: 1
- Koń: 1
- Kwiaty: 1
- Las: 1
- Łzy: 1 2
- Morderstwo: 1
- Ofiara: 1 2
- Omen: 1
- Podstęp: 1 2
- Poświęcenie: 1
- Przebranie: 1 2
- Religia: 1
- Rycerz: 1 2 3 4
- Rzeka: 1
- Sąd: 1
- Słońce: 1
- Szczęście: 1
- Szpieg: 1
- Śmierć: 1 2
- Śmierć bohaterska: 1
- Świątynia: 1 2 3
- Trup: 1
- Ucieczka: 1
- Uroda: 1
- Walka: 1
- Wieczór: 1
- Woda: 1
- Zamek: 1 2
- Żałoba: 1
Uwspółcześniono pisownię łączną / rozdzielną: zdala > z dala; plątał by > plątałby itp.
Uwspółcześniono pisownię joty: dyamentowy > dyjamentowy (ze względu na rytm wiersza); chrześciańskiej > chrześcijańskiej.
Uwspółcześniono pisownię wielką / małą literą: jezioro Trockie > Jezioro Trockie; zamek Trocki > zamek trocki; morze Bałtyckie > Morze Bałtyckie; krzyżak > Krzyżak. W zdaniach złożonych zmieniono na wielką literę po wykrzyknikach i pytajnikach, np.: to > To (Słyszysz! to poseł okropnych wyroków!).
Uwspółcześniono fleksję: wschodzącem słońcem > wschodzącym słońcem itp. Ujednolicono: mię, mnie (w bierniku) > mnie (np. Księżyc mię żegna, żegnają mnie fale).
Juliusz SłowackiHugo
I. Ucieczka
1
Bogu na całe poświęcona życie,
Gdy odrzucała świeże wianku róże,
Łzy z pięknych oczu płynęły obficie;
5Gdy pod całunem
[1] legła na marmurze,
Ustało prawie drżące serce bicie;
Łzy już nie płyną, lecz bladość straszliwa
Jak w chwilę śmierci jej lica pokrywa.
10Wróciły niebu barwy lazurowe
[2].
Przed krzyżowymi kryjąc się narody
[3],
Chowało w Morza Bałtyckiego wody;
Lecz nim się skryło w fale bursztynowe,
15Zajrzało w gmachu zasępione skrzydła
Przez szyb kościelnych ciemne malowidła.
RycerzJuż lud ze świętych wychodzi podwoi
[4],
Skończone boskich tajemnic ofiary.
Czemuż ten rycerz nieruchomy stoi,
20O marmurowe oparty filary?
Twarzy nie widać, ale znać ze zbroi,
Że to obrońca chrześcijańskiej wiary.
Lecz w noc tak późną czegoż jeszcze czeka,
Gdy wszyscy wyszli, on odejście zwleka?
25Stał nieruchomy, jako posąg z głazu,
Co strzeże grobów zimnego marmuru.
Tam coś mignęło? — Nie, to błysk obrazu,
Co tak pozłotą odbija od muru.
UcieczkaJakiś szmer słychać? — To odgłos wyrazu
30Cichej modlitwy, przyniesiony z chóru.
A rycerz zadrżał, to może ze strachu?
W tak ciemną porę! W tak posępnym gmachu!
Już księżyc wstąpił na niebieskie smugi,
I patrzał w ciche klasztoru ustronie
[5].
35Wychodzi rycerz, z rycerzem ktoś drugi;
Oba skoczyli z pośpiechem na konie;
Pewnie miał giermka
[6], pazia
[7] do posługi;
Lecz czemuż pędzą tak spiesznie przez błonie
[8]?
Czemuż tak prędko z bitej zeszli drogi,
40Biorąc się w lasy i dzikie odłogi
[9]?
Z początku żadnej nie wiedli rozmowy;
Starszy ostrogą zachęcał rumaka,
Wyrwał się z piersi gorącej Krzyżaka:
45«Z radosnym sercem jam rzucić gotowy
Kraj ten przeklęty; chciałbym lotem ptaka
Z miejsc tych ulecieć, kędy mojej głowie
Grożą tajemnych wyroków sędziowie.
Lubię zakonu turnieje, gonitwy,
50Ale nie znoszę szpiegów tajnej sprawy;
Od nich uciekam w kraje dzikiej Litwy;
Lasy mi słodsze nad ciągłe obawy.
Jagiełło z bratem tocząc krwawe bitwy,
Przyzwał nas w swoje odległe dzierżawy;
55Już zamek trocki
[11] do niego należy,
I tam krzyżackich osadził rycerzy.
Tam ja nad braćmi zakonu przewodzę,
Śledzę Litwinów i spraszam biesiady;
A ufny w silnej i licznej załodze,
60Wrogów choć licznych nie lękam się zdrady;
I sąd, co trzymał mych czynności wodze,
Puścić je musiał i stracił ich ślady.
W Litwie podstępem zdrady nie otoczy,
W Litwie nie dojrzy, choć ma bystre oczy.
65
I błyszczy Niemen
[12] szeroki przed nami!»
Zaraz się w rzekę rzucił rumak skory
[13],
Parskał i pianę mieszał z wód pianami.
Na drugim brzegu czerniły się bory,
70Srebrnymi nocy uwieńczone mgłami.
Księżyc posępny, płonąc na zachodzie,
Długim się słupem srebrzył w Niemna wodzie.
LasNim je grom spali, nim je ludzie wytną,
Piękne są bory, cudny las sosnowy!
75Tysiączne kwiaty w jego głębiach kwitną,
Wiatr tajemnicze prowadzi rozmowy;
Tam dzwonki
[14] barwą błyszczą się błękitną,
Owdzie kobierce ściele wrzos różowy.
Przez takie bory zarośnięte wrzosem,
80Prędkim tętniły kopyta odgłosem.
W pośpiechu szybko mijają rycerze
Rozległe książąt na Lidzie
[15] dziedziny.
Z wschodzącym słońcem witały się wieże,
Choć cień pod zamkiem zalegał doliny,
85Ze słońcem jeźdźców migały puklerze
[16],
Słońcu nadbrzeżne kłaniały się trzciny,
Niejeden pączek przed słońcem rozkwita,
Błyszczy się ziemia kwiatami okryta.
Lecz prędko szybkie przemknęły rumaki.
90Znikł obraz Lidy jak senne marzenie,
Znów ciemne bory, zarośla i krzaki,
I jednostajne rumaków tętnienie.
Słońce, przebiegłszy lazurowe szlaki,
Już za Ponary
[17] chowało promienie;
95Już cień na ziemię spuszczał się ponury,
Gdy starszy Krzyżak wskazał zamku mury.
To ich dzierżawy, kędy zajrzysz okiem.
Nad zamkiem wieża, to pogan kaplica;
100Tam między gęstym kadzidła obłokiem,
Boga piorunu szczerozłote lica,
Patrzą się jasnym, brylantowym wzrokiem.
Widzisz to wielkie błękitu przestworze?
To trocki zamek! A to Trockie Morze
[19]!»
*
II.
Rycerz sądów tajemnych
105
Niż te posępne Kiejstuta komnaty;
Ani je srebrne rozjaśniają blachy,
Ani kobierców
[21] złocą jasne szaty.
Sala zamkowa jak głuche więzienie,
110Wiatr po niej szumi i wolno przewiewa,
Jej głębie wieczne zalegają cienie;
A setne z ziemi wybiegłszy filary,
To się zrastają jak altany drzewa,
To się znów dzieląc na setne konary,
115Wspierają różnie łamane sklepienie;
A okna cięte w gwiazd rozlicznych wzory
W dzień dają światło słabe jak o świcie,
Inne, okrągłe lśnią w tęczy kolory,
Dziś okna, jutro strzelnice w potrzebie.
120A jedno w sklepień zasępionych szczycie,
Tak błyszczy z dala, jak miesiąc
[22] na niebie.
RycerzChoć noc głęboka, choć w tak późnej chwili,
Jeszcze się lampa w ciemnym gmachu pali;
I dwaj rycerze czuwają na sali,
125Dwaj, którzy wczoraj jeszcze z Prus przybyli.
Starszy miał szyszak
[23] i pancerz stalowy,
I płaszcz szeroki z wizerunkiem krzyża;
A ile razy do światła się zbliża,
Na piersiach miga krzyż dyjamentowy
[24],
130I miecz u boku obosieczny, długi.
Znam go! To komtur
[25] zakonu krzyżaków,
Ile z widocznych poznać mogłem znaków,
Nie miał on jeszcze ostrogi rycerza,
135Ani swej piersi krył ciężką kolczugą
[26];
Ubiór miał pazia, lecz pan mu się zwierza,
Pan z nim rozmawia nie tak jak ze sługą.
Słowa Hugona skryte, tajemnicze;
Często na pazia spogląda oblicze.
140Bo też oblicze tak piękne, czarowne,
Spojrzenie pazia tak czułe, dobitne,
I oczy jasne jak niebo błękitne,
Ćmią długie rzęsy, gdy nadto wymowne;
Włos jego spływa w złociste pierścienie,
145Ale na twarzy smutek, zamyślenie.
ŚmierćJakiż to rycerz w tę porę przybywa?
Czarną miał ściśle zamkniętą przyłbicę
[27],
I czarny pancerz i naramiennice
[28].
Olbrzymią postać żelazo okrywa,
150Schylił się wchodząc pod wielkie filary,
Stanął w milczeniu i załamał dłonie.
«Czegoś tu przyszedł?» rzekł Hugo ponuro,
«Czyś jest brat rycerz chrześcijańskiej wiary?
OmenCo mi przynosisz?» «Twoją śmierć, Hugonie!»
155Czoło komtura okryło się chmurą,
I rzekł do siebie: «Wybadać go muszę»…
«Twa mowa, bracie, śmiercią mi zagraża?
Czyliś gdzie widział Bodelszwingu gruszę?
Czyli z Saudkirchen powracasz cmentarza?»
[29]
160Na te nazwiska rycerz spuścił dłonie,
I milcząc, tylko dwakroć głowę skłonił…
KwiatyPielęgnowany troskliwie w wazonie
W oknach zamkowych kwiat róży się płonił.
[30]
Zerwał go Hugo i rycerza bada;
165A rycerz milczy, milcząc wziął kwiat róży,
Do piersi niesie i do ust przykłada.
Czoło Hugona posępniej się chmurzy,
Zgasły na licu rumieńca szkarłaty;
Ale dowodów jeszcze nowych szuka.
170
Brat«Powiedz, rycerzu, czyliś jest bogaty?
Gdzie twoi bracia? Gdzie twoja rodzina?»
«Bogactwem moim jedna złota sztuka,
Bogactwem moim są trzy miary wina
[31];
A brat mój tutaj na mieczu wyryty;
175W jednej ma ręce wieniec z róż uwity,
A w drugiej sztylet, co w krwi wroga tonie.
Tacy rycerze są braćmi moimi,
Taka rodzina jest w Czerwonej ziemi
[32],
180Znasz mnie! I dom mój, i moją rodzinę.
Słuchaj więc, krótkie są wyroku słowa:
Zbrodnia spełniona i kara gotowa.
Znasz wielkość zbrodni, umrzesz za godzinę!
A ty! co pazia pożyczasz ubioru,
185Ażeby kazić ludzi świętej wiary;
Tam, skąd przybyłaś, wracaj do klasztoru,
Tam cię czekają wstyd, hańba i kary.»
«Czy słyszysz, luba, odgłos jego kroków?
190Słyszysz! To poseł okropnych wyroków!
On mi śmierć przyniósł, gdym się szczęściem łudził.
O, łatwiej, łatwiej było skonać wczora,
Dziś szczęśliwemu trudniej mi umierać.
Patrz! Księżyc zaczął przez szyby przezierać,
195Słyszysz, jak szumią tam fale jeziora;
Księżyc mnie żegna, żegnają mnie fale.
A sen mój jaki będzie za godzinę?…
Mieliżby życiem zarządzać zuchwale?
200Czekaj tu, Blanko, zostawiam w tej sali
Ten płaszcz, on w boju plątałby mi dłonie,
Ten hełm z piórami z nadto kruchej stali,
I miecz ten nadto lekki na ich głowy.
Weź, moja luba, i krzyż brylantowy,
205On długo, długo błyszczał mi na łonie,
Może ci kiedy przypomni po zgonie…
Nie, ja żyć będę, chcę żyć, moja luba!
Wszak jam w krzyżackim zhodował
[33] się domie
[34],
I nieraz sławy szukałem za domem;
210Mam miecz, co zdziwia
[35] Polaków ogromem;
Mam zbroję, której stal tak twarda, gruba,
Że ją żelazo żadne nie przełomie
[36].
Gdy się tak Hugo na boje ustroi,
Nie wydrą serca spod żelaznej zbroi.
215
Może w świątyni pogańskiego boga,
Można się ukryć w jej lochach podziemnych,
W krętych przechodach i kryjówkach ciemnych;
Ta droga bardziej pewna i ostrożna,
220Wszak zdradą zdrady uchronić się można.»
To rzekł i wyszedł. Straszną zbroję wkłada,
W której już nieraz występował w szranki;
Potem zbiegł szybko przez zakryte ganki
[37]
Do świątyń Boga, który gromem włada.
225Tu ogień Znicza dymny i ponury,
Czarne filarów łamały się cienie.
Szedł rycerz, ciemne przeglądając mury,
Może w tych murach tajemne schronienie
Zbiegów bezpiecznie do świtu zatrzyma?
230Lecz przebóg! Zadrżał: kamienne bożyszcza
Stojąc wokoło święconego zgliszcza,
Żywymi w niego patrzały oczyma.
III.
Zgon
Znów wszedł do sali mściciel tajnych zbrodni,
235Wszedł pod filary i zatrzymał kroku.
Przy świetle blado tlejącej pochodni
Na dłoni rycerz oparty spoczywa,
Ofiara śmierci. Znany płaszcz komtura
Z posępnym krzyżem na barkach mu spływa;
240
I dobrze znany krzyż na piersiach miga,
I dobrze znany miecz u jego boku.
Lecz czyliż męstwo tak prędko ostyga?
Hugo ów śmiały, mężny przed godziną,
245A teraz śmierci lęka się widoku?
Dlaczegoż kryje lica w obie dłonie,
Czy łzy zasłania, co po twarzy płyną?
Cichość ponura.
Trup«Czyś gotów Hugonie?
Biada ci! Milczysz?» Błysnął zamach stali.
250Krzyżak się długo nad trupem nie bawił,
Sztylet mu w piersiach rozdartych zostawił,
Spojrzał i z wolna wyszedł z krwawej sali.
Lecz przebóg! Drzwi się otwarły zarazem,
Wszedł młody rycerz. To on! Hugo młody!
255Cały hartownym odziany żelazem,
Męstwem młodzieńcze płonęły jagody
[38].
ŻałobaWszedł, spojrzał bystro: «Blanko! Blanko droga!
Po co ten ubiór? Te pióra? Ta zbroja?
Czemu tak milczysz? Ach! Na miłość Boga
260Odpowiedz słowo? Droga! Luba moja,
Odpowiedz słowo! Przebóg twarz jak sina?
Jej dłoń jak zimna! I szklisty blask oka!
I sztylet w piersiach! Więc biła godzina!
On był tu!…» Zamilkł, tak boleść głęboka
265I żal tak ciężki jego serce ścisnął!
Piersi pracują jak wzburzone fale;
Na chwilę w oczach płomień zemsty błysnął,
Lecz go zgasiły nowe łzy i żale.
«Może myślała Blanka nieszczęśliwa,
270Że mnie swym zgonem od zgonu zachowa?
Nie, kiedy szczęścia zerwane ogniwa,
Ja mam żyć? Luba, bądź zdrowa, bądź zdrowa!»
Woda, ŁzyKsiężyc nad rankiem srebrzył zamku wieże,
Niech on nam powie dalszy los Hugona.
275Zbójeccy sądów zniknęli rycerze,
A strasznym losem pana przerażona
Cała się służba rozbiegła z wieczora…
Hugo już nigdy nie postał w zakonie.
Gdzież się więc podział? Niech powiedzą tonie!
280Niech mówią Nimfy
[39] Trockiego Jeziora!
Płakały po nim, a gdy z nocy końcem
Słońce promienną ukazało głowę,
Długo w dzień jeszcze ich łzy brylantowe
Na srebrnych liliach lśniły się przed słońcem.