- Antysemityzm: 1
- Dziecko: 1 2
- Literat: 1
- Mądrość: 1
- Młodość: 1
- Morderstwo: 1
- Nauka: 1
- Obowiązek: 1
- Ojciec: 1 2
- Okrucieństwo: 1
- Patriota: 1
- Pogrzeb: 1
- Pokora: 1
- Przemijanie: 1 2
- Przemoc: 1
- Przysięga: 1
- Radość: 1
- Smutek: 1
- Strach: 1
- Twórczość: 1
- Walka: 1
- Wojna: 1 2
- Wychowanie: 1
Uwspółcześnienia
Pisownia łączna / rozdzielna: jużbym > już bym; ludzieby > ludzie by; wysokoby > wysoko by; biedy-by > biedy by itp.;
w około > wokoło; dla tego > dlatego;
poniewoli > po niewoli; napróżno > na próżno;
po pod > popod; po za > poza; po nad > ponad; w pośród > wpośród; bezemnie > beze mnie;
wal-że > walże; tak-to > tak to; chcesz-li > chceszli;
niema > nie ma; nietrzeba > nie trzeba;
niebardzo > nie bardzo; co niebądź > co nie bądź;
Cicho-no > Cicho no; Chodź-no > Chodź no; Bez ojca-m została > Bez ojcam została; hersztu > hersz tu.
Pisownia małą i wielką literą: Tykicz gniły > Tykicz Gniły; ujednolicono: sicz, Sicz > Sicz.
Pisownia wielką i małą literą w zdaniu: Gdzie watażka? kto obroni? > Gdzie watażka? Kto obroni? itp.
Pisownia joty: djabelska > diabelska; historya > historia; kierezyach > kierezyjach (zachowano niektóre daw. formy dla rytmu wiersza).
Zamieniono é pochylone zgodnie z dzisiejszą pisownią na e: mojéj > mojej itp., na y: tém > tym itp. lub na i: odpoczeniéj-że > odpocznijże.
Pisownia spółgłosek dźwięcznych i bezdźwięcznych: nizko > nisko; zaporozki > zaporoski; z po za > spoza; zkąd > skąd; strzedz > strzec.
Pisownia poszczególnych wyrazów: nócą > nucą; półkownikiem > pułkowinikiem; skłóli > skłuli; niewymówne > niewymowne; wskróś > wskroś;
tłómacz > tłumacz;
Pobłogosław' > Pobłogosław; cerkiew' > cerkiew (opuszczono daw. zapis miękkości wygłosowego w) itp.; żałośna > żałosna; dowódzca > dowódca; zejdzie > wzejdzie (słońce).
Pisownia numerów w nazwach osób w części dramatycznej: 1szy STARSZY > I STARSZY; 2gi STARSZY > II STARSZY itp.
Fleksja: tém > tym itp.; niememi > niemymi itp.; moję > moją itp.; hetmanowę > hetmanową; mię, mnie > mnie; zeszle > ześle.
Interpunkcja: zamieniono formę wielokropka (…. > …); uzupełniono przecinki, np. Rźniéj kobzarzu, lej szynkarzu! > Rżnij, kobzarzu, lej, szynkarzu!
Poprawiono omyłki źródła: nas > nasz (Ot taki-to nasz ataman, Orlisko nas miły!); urźniéjmy > urżnijmy itp.; łosiczka > łasiczka.
Taras SzewczenkoHajdamacy[1]tłum. Leonard Sowiński
1
Lecz o tym, skąd idzie i kędy przepada —
I dureń, i mądry nie wiedzieć co gada…
Ten żyje, ów kona… Owo się rozwinie,
5A tamto zwiędnieje, na wieki zwiędnieje —
I liście pożółkłe gdzieś wicher rozwieje.
A świat tak i będzie, taki sam wschód słońca,
I gwiazdy tak samo popłyną bez końca,
I ty, jak i zwykle, o mój białolicy!
10Po niebios błękitach w noc jasną przelecisz,
Popatrzysz się w czyste zwierciadło krynicy
I w morze bez granic — i znowu zaświecisz,
Jak nad Babilonu wiszącym ogrodem,
Nad starą mogiłą i biednym jej rodem.
15O wieczny mój! z tobą, sam nie wiem dlaczego,
Jak z bratem czy siostrą rozmawiam z ochotą
I dumkę ci śpiewam z natchnienia twojego…
Nie jestem samotny, nie jestem sierotą…
20Mam dziatki — a nie wiem, co robić mam z nimi!
Grzech ukryć je w sobie — te duchy żyjące,
Bo może to braci pocieszy na ziemi,
Gdy ujrzą te słowa i łzy te palące,
Którymi pieśń moja płakała nad nimi…
25O, nie! nie ukryję — wszak to duch żyjący!
Jak błękit niebieski bez granic widnieje,
Tak duch bez początku i śmierci istnieje…
Lecz gdzież to on będzie?… dźwięk przemijający!..
Ach! dajcież przynajmniej choć pamięć mi swoją,
30Bo ciężką jest piersi bezsławna mogiła…
Kochała was ona, o kwiaty wy moje!
I dolę tę waszą opiewać lubiła…
Tymczasem do świtu zaśnijcie, me dzieci,
A ja wam Watażki
[2] poszukam po świecie.
*
35Hajże, zuchy, Hajdamacy!
Świat wielki do woli,
Lećcie chłopcy, pohulajcie,
Poszukajcie doli.
Syny moje niedorosłe,
40Nierozumne dzieci,
Kto was szczerze, sierot biednych,
Przygarnie na świecie?…
Syny moje! orły moje!
Ej, na Ukrainę!
45Choć i licho tam się zdarzy,
Toć pośród rodziny.
Tam znajdziecie dusze szczere,
Zginąć wam nie dadzą;
A tu… a tu… ciężko, dziatki!
50Kiedy w dom wprowadzą,
Ten już zwyczaj mają —
Wszyscy wielcy, drukowani,
Słońce nawet łają…
55„Nie z tej strony — mówią — wschodzi,
I nie dobrze świeci,
Tak by — mówią — należało…”
Co tu robić, dzieci!
Trzeba słuchać, któż wie? może
60Nie tak słońce wschodzi —
Toć piśmienni wyczytali…
Rozum dziwy płodzi!
A cóż na was rzekną oni?
O, znam waszę sławę!
65„Niech, powiedzą, spoczywają
Póki ojciec wstanie
I rozpowie po naszemu
O tym tam hetmanie!
Co tam kiep ten wygaduje
70Zmarłemi słowami —
I jakiegoś tam Jaremę
Prowadzi przed nami,
Odzianego w świtę
[3] szarą
I w łapcie łyczane…
75Ej, na próżno widać w szkole
Łatano ci boki!
Po Kozactwie, po Hetmaństwie
Mogiły wysokie,
Nic się więcej nie zostało,
80I te — rozkopane.
Próżna praca, panie bracie!
Jeśli chcesz mieć grosze
A w dodatku sławę próżną,
Śpiewaj nam Matroszę,
85Lub Nataszę, radost' naszę,
Sułtàn, parkét, szpory[4] —
Ot gdzie sława!… a on śpiewa
I sam płacze, za nim szlocha
90Siermiężna gromada…”
Prawda, prawda; mędrce moi
Dzięki — i to rada…
Kożuch ciepły, szkoda tylko,
Że nie na mnie szyty,
95A rozumne słowo wasze
Łgarstwami podbite.
Wybaczajcie — dla słów takich
Uszu nie ma u mnie.
Nie zaproszę was do siebie!
100Wy bardzo rozumni,
A ja dureń; wolę sobie
W kącie mojej chatki
Sam zaśpiewać i zapłakać,
Jak dziecię bez matki.
105Oj, zaśpiewam… — igra morze,
Wichry powiewają,
Step czernieje i mogiły
Z wiatrem rozmawiają.
Oj, zaśpiewam… — rozwarły się
110Mogiły wysokie,
Kryje step szeroki,
Atamani na bachmatach
115
Między sitowiami
Ryczą, jęczą — gniewają się,
Nucą coś strasznego;
Przysłucham się, rozżalę się,
120Zapytam którego:
Czemu, starzy, smutni tacy?
— „Synu! zła godzina…
Dniepr się na nas gniewa czegoś,
Płacze Ukraina!…”
125I ja płaczę… A tymczasem
Świetnymi pocztami
Występują atamani,
Setnicy z popami
I hetmani… każdy w złocie,
130Chatki mej nie minie…
Weszli, kupią
[9] się koło mnie,
I o Ukrainie
Rozmawiają, wspominają:
135Jak Kozacy na bajdakach
[11]
Porohy mijali,
Jak po morzu buszowali,
Grzali się w Skutarze
[12] —
I jak lulki
[13] zapaliwszy
140W Polsce na pożarze,
Znów witali Ukrainę,
Jak bankietowali…
„Rżnij, kobzarzu
[14], lej, szynkarzu!”
Kozacy hukali!
145Dziad nalewa, nie poziewa,
Nie odpocznie, rwie się,
Kobzarz uciął, a Kozacy
Aż Chortyca
[15] gnie się…
150Hurtem odcinają,
Kufle chodzą i przechodzą,
Tak i wysychają.
Hulaj, panie, nie w żupanie,
Wichrze pośród pola!
155Graj, kobzarzu, lej, szynkarzu,
Póki wstanie dola,
W bok się wziąwszy, na przysiadki
[17]
Parobcy z dziadami:
„Ot tak, chłopcy, dobrze, dziatki!
160Będziecie panami!”
Atamani wpośród uczty —
Niby jaka Rada —
Chodzą sobie, rozmawiają…
Wielmożna gromada
165Nie wytrzyma — i tupnęła
Starymi nogami…
A ja patrzę, wpatruję się,
I śmieję się łzami.
Ach, śmieję się, patrzę, zalewam się łzami, —
170Nie jestem sam jeden, jest z kim żyć na świecie;
Wśród domku mojego, jak w stepie gdzieś przecie,
Kozacy hulają, gaj szumi drzewami,
Mogiła śni dumki osnute żałobą,
I morze gra sine, topola powiewa,
175
Cichuteńko dziewczę Hrycia
[18] sobie śpiewa,
Nie jestem sam jeden, — jest żyć z kim do grobu.
Ot, gdzie dobro moje, grosze
I sława poczciwa;
A za radę dziękuję wam,
180Bo rada zdradliwa.
Póki życia — poprzestanę
Na martwym tym słowie,
By wylewać łzy i smutek…
Bywajcie mi zdrowi!
185Czas mi w drogę już wyprawiać
Dziatki serca mego.
Niech ruszają! może znajdą
Kozaka starego,
Co powita syny swoje
190Sędziwymi łzami —
Dość mi tego, raz więc jeszcze:
Pan ja nad panami!
*
Tak to siedząc w końcu stoła,
Myślę po kolei;
195Kogo prosić, kto powiedzie?…
Na dworze już dnieje,
Zagasł księżyc, słońce świeci,
Hajdamacy wstali,
Pomodlili się, odziali, —
200Naokoło stali —
I posępnie, jak sieroty,
Milcząc spoglądali.
„Pobłogosław, mówią, ojcze —
Pokąd silne dzieci;
205Pobłogosław szukać doli
Po szerokim świecie…”
— Poczekajcie, świat nie chata,
A wy — małe dzieci,
Głupie jeszcze… Któż na czele
210W świat was poprowadzi?
Gdzie watażka? Kto obroni?
Kto w biedzie poradzi?
Wzrośliście jak dęby…
215W świat idziecie, a tam każdy
Na książkach zjadł zęby.
Bo i mnie choć bili,
Dobrze bili, lecz niewiele
220Czego nauczyli!
………………………..
………………………..
Cóż wam rzekną? — chodźmy, dzieci,
Biedna moja głowa!
225Ach, jest u mnie ojciec szczery,
Chociaż nie rodzony,
Da on mi poradę dla was,
Bo sam doświadczony:
Wie, jak ciężko żyć na świecie
230Sierocie biednemu.
Nie pogardził on tym słowem,
Co śpiewała jemu
Matka niegdyś, spowijając
I nucąc dziecinie;
235Nie pogardził on tym słowem
Co o Ukrainie
Lirnik ślepy tak żałośnie
Śpiewa gdzieś przy płocie!
On je kocha — on najprędzej
240Poradzi sierocie.
Gdyby nie on mi dopomógł
O strasznej godzinie,
Już bym dawno leżał w śniegu
Gdzieś w obcej krainie —
245A ludzie by powiedzieli:
„Dobrze łajdaczynie!”
Przeszło licho, niech się nie śni,
Chodźmyż więc do niego;
A jeżeli w obcym kraju,
250Wspomógł mnie biednego,
Toć was także przyjmie szczerze
Jak własną dziecinę;
A od niego, po modlitwie
Dalej w Ukrainę…
255Hej, dobry dzień tacie w chacie!
U twojego progu,
Pobłogosław dziatki moje
Przed daleką drogą.
Introdukcja
Była niegdyś szlachetczyzna,
260Wszystko butne pany,
Wojowała Moskwę, Niemce,
Ej, co było — to już nie jest.
Wszystko w bożej mocy!
265Lach bywało nas zadziera,
Hula w dzień i w nocy,
I królami poniewiera…
Nie mówię Stefanem:
Bo ci obaj niezwyczajni
270Ze zwycięskim Janem, —
A innymi. Nieboracy
Milczkiem panowali,
Wrzały sejmy i sejmiki
Sąsiedzi czekali,
275Spoglądając, jak królowie
Z Polski uciekają,
I słuchając, jak panowie
Szalenie hukają:
„Nie pozwalam! nie pozwalam!”
280Bracia repetują,
A magnaty palą chaty,
Szablice hartują.
Długo, długo tak się działo,
Aż na tron Piastowski
285Skoczył figlem ponad Lachy
Żwawy Poniatowski.
Zapanowawszy, myślał szlachtę
Przydusić trochę… Nic z tego!
Pragnął ich dobra po ojcowsku,
290A może jeszcze chciał czego.
Jedyne słowo nie pozwalam
Myślał, że wydrzeć im zdoła,
A potem… Polska wybuchnęła,
Szlachta zawzięła się… woła:
295„Słowo honoru! Próżna praca!
Pohaniec! Moskiewski sługa!”
Na okrzyk Puławskiego, Paca,
Szlachta odbiega od pługa,
I — razem sto konfederacji.
300Rozbiegły się kupy zbrojne
Po Polsce, Wołyniu,
Po Multanach i po Litwie
I po Ukrainie.
Rozbiegli się, zapomnieli
305Swobodę ocalać,
Zwąchali się z Żydziskami
I dalej podpalać.
Podpalali, mordowali,
Cerkwi nie szczędzili…
310A tymczasem Hajdamacy
Hałajda
„Jaremo! hersz tu
[21]? Chamie, świnio!
A idź, kobyłę z dworu weź,
Patynki
[22] podaj gospodyni,
315Ta
[23] zamieć izbę, wody wnieś,
Do lochu
[24] zajrzyj, jeść daj krowie,
Posyp indykom, gęsiom daj,
PokoraTylko nie zaśnij gdzie tam w rowie,
A narąb drew i sieczki skraj!
320A prędzej, chamie!… do Olszany
Jejmości czegoś dzisiaj trza…”
Jarema mruknął coś, znękany,
Żydzisko wrzasło: „Cicho! sza!”
I Kozak nic nie odpowiedział.
325Oj, tak to, tak, spadł Kozak nisko,
Poniewierało go Żydzisko.
Jarema giął się, bo nie wiedział,
Nie wiedział sierota, że skrzydła urosły,
Że gdyby podleciał, wysoko by wzniosły,
330Nie wiedział — i giął się…
O Boże mój, Boże!
Tak ciężko, na świecie, a jednak żyć chce się,
I chce się ze słońcem popatrzyć wokoło,
I chce się posłuchać jak sine gra morze,
335Jak płacze mogiła, topola powiewa,
Jak ptaszę szczebiocze, jak szumi liść w lesie,
Jak dziewczę żałośnie gdzieś w gaju zaśpiewa…
O Boże mój miły, jak żyć też wesoło!
Jarema — sierota, sam jeden, ubogi,
340Ni siostry, ni brata, zamęcza się, trudzi;
Popychacz żydowski, zalega ich progi;
A nie klnie swej doli, nie szemrze na ludzi.
Bo za cóż ich łajać? Alboż oni wiedzą
Kogo pieścić trzeba, a kogo katować?
345Niech sobie ucztują! Niech piją i jedzą…
Im dola — sierota sam musi pracować;
Czasami gdzieś w kątku cichutko zapłacze,
I to nie dlatego, że serce mu
[25] boli,
A wspomni co niebądź, albo co zobaczy…
350I znowu do pracy… trza żyć po niewoli!
Przecz
[26] ojciec i matka i złote komnaty,
Jeżeli brak serca, by z sercem pogwarzyć?
Jarema — sierota, lecz jakże bogaty,
Bo jest z kim zapłakać, bo jest z kim pomarzyć!
355Są czarne oczęta — jak gwiazdki mu tleją,
Są białe rączęta — w objęciu aż mdleją,
Jest serce jedyne, serduszko dziewicze,
Co śmieje się, płacze, jak on sobie życzy.
Ot, taki to mój Jarema,
360Sierota bogaty,
I ja takim, czarnobrewki
[27],
Bywałem przed laty…
Przeminęło, uleciało,
I ślady zawiało.
365
Pierś zamiera, kiedy wspomnę…
Czemuż nie zostało?…
Czemu nie zostało, czemu nie potrwało?
Lżej byłoby jęknąć i zalać się łzami.
Ludzie mi odjęli, bo im było mało:
370„Na co jemu dola? Podzielmy się sami,
On i tak bogaty….”
O! bogaty w łaty
I w drobne łzy krwawe — któż otrzeć je zechce?
Dolo moja, gdzie ty? Wróć się do mej chaty,
375Albo choć się przyśnij… i spać mi się nie chce.
Wybaczajcie ludzie dobrzy!
Trochę zabłądziłem:
O przeklęte dni me czarne
Myślą zawadziłem.
380Może jeszcze spotkamy się,
Póki nie przepadnę,
Za Jaremą w świat się wlokąc,
A może… nie zgadnę.
Oj, źle ludzie, wszędzie bieda,
385Za nic nie ma wziąć się;
Kędy, mówią, chyli dola
Tędy trza i giąć się, —
Giąć się milczkiem i ze śmiechem,
Żeby nie poznali,
390Co się w głębi serca dzieje, —
Żeby nie witali,
Bo ich łaska… kto szczęśliwy,
Niech ujrzy ją we śnie,
A sierocie, ubogiemu,
395Niech się nigdy nie śni!
Ciężko mówić, a zamilczeć —
Nie w mojej naturze.
Lejcie się więc słowa łzawe:
Słonko gdzieś tam w chmurze,
400Nie ogrzeje, nie osuszy…
Podzielę się łzami…
Lecz nie z braćmi, nie z siostrami —
Z niemymi ścianami,
W obcym kraju… A tymczasem
405
Spójrzmy na karczmisko.
Pochylony koło łóżka
Trzęsie się Żydzisko
Nad kagankiem: worki liczy,
Bestyja przeklęta!
410A na łóżku… ach, aż słabo!.
Bialutkie rączęta
Rozrzuciła, odkryła się…
Jak kwiatek na błoniu
Czerwienieje; a koszulka…
415Koszulka na łonie
Rozerwana… samej, jednej,
Gorąco w pierzynie;
Biedna szepcze, — gwarzyć chce się
Młodziutkiej dziewczynie.
420Śliczna, śliczna niewymownie
Dziewka Izraelska!
Oto córka! a to ojciec —
Kieszenia diabelska!
Chajka stara leży dalej,
425Cała w stosach pierza.
Gdzież Jarema? Wziąwszy torbę,
Do Olszany zmierza.
Konfederaci[28]
„Hej, odmykaj, podły Żydzie!
Będziesz bity…” — „W to mu graj!
430Drzwi wywalić póki wyjdzie
Psisko stare!”
Żyd — „Aj waj!
Zaraz, zaraz!”
— „Nahajami
435Juchę! Co to? Będziesz spać,
Czy żartować?”
„Ja? Z panami?
Chowaj Boże! Dajcie wstać,
Jasne pany (ciszej — głupi)!”
440— „Co tam czekać! walże już!”
Drzwi runęły… nahaj wzdłuż
Po żydowskim karku łupi.
„A! Jak się masz, świnio, Żydzie!
Trzymaj psiego syna!”
445Ta nahajem, ta nahajem.
Żyd kurczy się, zgina:,
„Nie żartujcie, mości panie!”
— „Dzień dobry, niezdaro!
Jeszcze parcha, jeszcze!… dosyć!
450Wybaczaj, psia wiaro!
Masz dobrydzień! a gdzie córka?”
— „Umarła, panowie.”
— „Łżesz, Judaszu! pal go batem!
Na zdrowie, na zdrowie!”
455— „Oj, panie mój, gołąbku mój,
Dalibóg nie żyje!”
— „Łżesz, łajdaku!”
— „Jeśli kłamię,
Niech mnie Bóg zabije!” —
460„Nie Bóg, a my. Przyznawaj się!”
— „Na co bym ja chował,
Gdyby żyła? Bodaj mnie tak
Pan Bóg poratował!…”
— „Cha, cha, cha, cha!… Patrzcie, państwo,
465Czart pacierze mruczy.
Przeżegnaj się!”
„Jakże ono?
Niech mnie pan nauczy.”
— „Ot tak, patrzaj!…”
470Lach żegna się,
Za nim Żyd parszywy:
„Brawo! brawo! ot i ochrzcił.
No! za takie dziwy
Mohoryczu, mości panie!
475Słyszysz? Ty ochrzczony!
Mohoryczu!”
— „Zaraz, zaraz!”
Każdy jak szalony
Ryczy, wrzeszczy, a po stole
480Kufle postukują.
„Jeszcze Polska nie zginęła!”
„Dawaj, Żydzie!”
Nowochrzczeniec
485To w lochu, to w chacie,
Miga, biega i dolewa;
A konfederaci
Znów hukają: „Żydzie! miodu!”
Żyd lata zziajany.
490„Gdzie cymbały? Graj, psia wiaro!”
Aż trzęsą się ściany —
Odcinają krakowiaka,
Walca i mazura,
A Żyd spojrzy — tu pod nosem:
495„Szlachecka natura!”
— „Dobrze, dosyć! śpiewaj teraz!”
— „Dalibóg, nie mogę!”
— „Nie przysięgaj się, psia jucho!”
— „Jakąż wam? Niebogę?
500Była sobie Handzia,
Kaleka nieboga,
Bożyła się, prosiła się,
Że boli jej noga:
Na pańszczyznę nie chodziła,
505A za parobkami
Po cichutku i ładniutko
Między burzanami.”
— „Dość! to jakaś schizmatycka
[30],
I słowa nieskromne!”
510— „Jakiejże wam? chyba taką?
Czekajcie! przypomnę…”
„Oj, przed panem Todorem
Chodził Żydek ślad w ślad,
Oj, przed panem Todorem
515Chodził w przód, chodził w zad.”
„Dobrze, dosyć! teraz zapłać!”
— „Żartujecie, panie;
Za co płacić?”
— „Że słuchali.
520Nie krzyw się, bałwanie!
To nie żarty. Dawaj grosze!”
„Jakie grosze? Czyje?
U mnie nie ma ni szeląga,
Łaską pańską żyję.”
525„Łżesz, sobako! przyznawaj się!
Hajże go tu znowu
Nahajami!”
Zaświstały,
Chrzczą Lejbę na nowo.
530I ćwiczyli i łupili
Aż pierze leciało…
„Dalibógże, ani grosza!
Zjedzcie moje ciało!
Ani grosza! Gwałt! Ratujcie!”
535„My tu tobie damy.”
„Poczekajcie, ja coś powiem.”
„Słuchamy, słuchamy,
Tylko nie łżyj, bo choć zdechniesz,
Łgarstwo nie pomoże.”
540— „Nie, w Olszanie…”
— „Grosze twoje?”
— „Moje!… chowaj Boże!
Nie, ja mówię, że w Olszanie…
545Po trzy domy i po cztery
Żyją w jednej chacie.”
— „My to wiemy, bośmy sami
Tak ich ociosali.”
— „Nie to, nie to… Bodajże was…
550Biedy by nie znali,
Niech pieniądze się wam przyśnią…
Widzicie… Olszana…
Tam jest cerkiew… u starosty…
Jest córka Oksana.
555Chowaj Boże! Jaka śliczna!
A jakie to mile!
A dukatów! Choć nie jego —
To co? Byle były!”
— „Byle były, jednakowo!
560Dobrze Lejba radzi:
Lecz, by większa pewność była,
Niechże sam prowadzi.
Ubieraj się!”
Pojechali
565Lachy do Olszany;
Jeden tylko gdzieś pod ławą
Wstać nie zduża, lecz wesoły
Przyśpiewuje sobie:
570……………………
……………………
„Oj w gaju, w gaju
Wietrzyk nie wieje,
A tam, na niebie
575Gwiazdki migają,
Księżyc bieleje.
Serce jedyne, —
Wyglądam ciebie:
Wyjrzyj, rybeczko!
580Choć na godzinę;
Wyjdź, gołąbeczko!
Wyjdź, pomarzymy,
I pogruchamy
I potęsknimy:
585Bo ja daleko
Pójdę od ciebie.
Wyjdźże dziewczyno,
Serce ty moje,
Wyjrzyj ptaszyno,
590Póki bliziutko,
To pogruchamy
We łzach i w smutku!…”
Tak to, błądząc popod gajem,
Zawodzi Jarema —
595I wygląda, a Oksany
Jak nie ma, tak nie ma;
Gwiazdki płoną; wpośród nieba
Świeci białolicy;
Wierzba cieszy się słowiczkiem,
600Patrzy sie w krynicę;
Na kalinie, ponad wodą,
Aż się rozbryzguje,
Jakby wiedział, że na dziewczę
Kozak oczekuje.
605A Jarema na dolinie,
Niby martwa kłoda,
I nie patrzy i nie słucha…
„Na co mi uroda,
Kiedy szczęścia nie ma, gdy taka już dola?
610Daremnie me lata młodzieńcze zmarnieją,
Ach, sam ja na świecie, jak trawka wśród, pola:
Stepowe ją wichry bez śladu rozwieją!
I mnie się tak ludzie i ty, o mój Boże,
Wyparli — a za co? I sami nie wiecie.
615Było jedno serce, jedno w całym świecie,
Jedna dusza szczera, lecz i ta już może,
I ta się wyparła.”
I spłakał się srodze,
Pojęczał, serdeczny, łzy otarł rękawem:
620„Bądź zdrowa, ptaszyno! Ja w drogę, odchodzę
Po dolę, jeżeli za Dnieprem sinawym
Nie złożę gdzie głowy… A ty nie zapłaczesz
A ty nie zobaczysz, jak kruk mi je poje —
Te oczy me czarne, te oczy kozacze,
625Coś ty całowała, o serce ty moje!
Zapomnij łzy moje; ja tobie nie para,
Zapomnij sierotę; pokochaj innego,
Ja w szarej świcinie
[34], ty córka tytara.
Co tobie Jarema? Znajdź sobie lepszego, —
630Ach, znajdź kogo zechcesz… taka mi już dola,
Zapomnij mnie, serce, i wyprzyj się smutku.
A kiedy posłyszysz, że gdzieś tam, wśród pola
Schowali Jaremę, — pomódl się cichutko,
Ty choć, ptaszko, w całym świecie
635Pomódl się cieplutko!”
I oparłszy się na kiju,
Płacze po cichutku.
Płakał, płakał, biedaczysko,
Wtem… dola kochana!
640Popod gajem, jak łasiczka,
Skrada się Oksana.
Pobiegł, porwał, objęli się,
„Serce!” i omdleli.
Długo, długo, tylko — „serce”
645I znowu milczeli.
„Dość ptaszyno!”
— „Jeszcze trochę,
Jeszcze… mój sokole!
Duszę wyrwij!… jeszcze… jeszcze…
650Aż serce zaboli!”
— „Odpocznijże, gwiazdko moja!
Ty z nieba mi spadła!”
Zasłał świtkę. Jak wiewiórka,
Zaśmiała się, siadła.
655„Siadajże i ty koło mnie.”
I znów się tuliła.
„Serce moje, gwiazdko moja,
Komuż ty świeciła?”
— „Opóźniłam się dziś trochę:
660Ojcam doglądała;
Stary czegoś zachorował…
— „A mnieś zapomniała?”
— „Jakiż bo ty, dalibóg że!”
I łezka błysnęła.
665— „Nie płacz, serce.”
— „Ty żartujesz?”
Znów się uśmiechnęła,
Przytuliła główkę śliczną
I niby zasnęła.
670„Widzisz, serce, ja żartuję,
A ty jeszcze płaczesz.
Nie płacz, luba, spojrzyj na mnie:
Jutro nie zobaczysz.
Jutro będę ja daleko,
675Daleko, Oksano…
Jutro w nocy ja w Czehrynie
Święcony dostanę.
Ej, da mi on srebra, złota,
I da mi on sławę;
680Ubiorę cię, obuję cię,
Niby jaką hetmanową, —
Wpatrzę się jak w zorzę,
Patrzeć będę aż do śmierci.”
685— „Ej, zapomnisz może?
Zbogaciejesz, gdzieś w Kijowie
Poznasz wielkie panie,
I zapomnisz przy szlachciankach
O biednej Oksanie!”
690— „Jestże inna, jak ty piękna?”
— „Kto wie? — jest gdzie może…”
— „Co ty gadasz, serce moje?
O Boże mój, Boże!
Ni za morzem, ni za niebem,
695Ani w samem niebie —
Nigdzie nie ma, rybko moja,
Piękniejszej od ciebie.”
— „Co ty mówisz?”
— „Prawdę, luba!”
700I znowu, i znowu…
Długo oni słodką, rzewną,
Bawili się mową.
Całowali się, płakali,
Miłość przysięgali,
705Przysięgali i płakali…
I znów przysięgali.
Jej Jarema opowiedział,
Jak to żyć im będzie,
Jak okuje w złoto całą,
710Jak dolę zdobędzie,
Jak to Lachów Hajdamacy
Wyrżną w Ukrainie,
Jak on panem sobie będzie
Jeśli nie zaginie.
715Ej, dziewczęta! zbrzydło słuchać
Jedno i to samo!
„Patrzcie jaki! Ktoś by myślał,
Że prawda!”
A mama
720Albo ojciec gdy zobaczą
Że wy, moje lube,
Tak zawzięcie wczytały się
W grzeszne takie duby?…
„Wtenczas, wtenczas… ejże, nie pleć!”
725A bardzo ciekawe?
Jeszcze bym wam opowiedział,
Jak Kozak czarniawy
Popod wierzbą, koło wody,
I świata nie czuje;
730A Oksana, jak gołąbka,
Zamiera, całuje,
To zapłacze, to omdleje,
Tuli, co ma siły;
„Serce moje, dolo moja!
735Sokole mój miły!
Mój!…“ aż wierzby schylają się
Posłuchać tej mowy,
Oto mowa! Ej, dziewczęta,
Zawracam wam głowy.
740Niebezpiecznie słuchać na noc,
Spać, dziewczyno, chceszli
[36].
Niechaj sobie rozejdą się
Tak jak się i zeszli, —
Po cichutku i ładniutko,
745— By nikt nie zobaczył
Ni dziewiczych łezek drobnych,
Ni szczerych kozaczych.
Niechaj sobie… może, jeszcze
Spotkają się oni,
750Na tym świecie… Zobaczymy…
A tymczasem płonie
Światło w oknach u tytara.
Co się też tam robi?
Trzeba spojrzeć, a opowiem…
755Ach, bodaj choć w grobie,
A nie być, nie widzieć! bo wstyd mi za braci,
Bo serce na widok okropny zaboli.
Ach, spójrzcie, popatrzcie: to konfederaci,
To ludzie, co bronić porwali się woli
[37].
760Ach, bronią, przeklęci… I toż to są dzieła,
Do których powstali?… Przekleństwo i matce,
Przekleństwo godzinie, o której poczęła,
O której zrodziła i na świat wydała!
Popatrzcie, co robią — u tytara w chatce
765Piekielne wyrzutki.
W piecu ogień pała
I światło rozlewa po chacie,
Zda się, że ludziom w oczy lży;
Rabusiów pełno; w kącie drży
770Przeklęty Żyd; konfederaci
Do starca krzyczą: „Łotrze, mów,
Gdzie są pieniądze?”
Nie ma słów,
„Dawajcie sznurka! ręce wiąż.”
775Nie ma ni słowa.
„Męcz go więcej!”
Pchnęli o ziemię — milczy wciąż.
„Dawajcie żaru! Smoły, prędzej!
Krop mi go! Tak! A co? Nie mięknie?
780Zawzięta jucha! Żaru syp!
Nie powiesz?” — Tytar ani jęknie!
„To szelma twarda — stary grzyb!
Nasypcie mu w cholewy żaru…
Gwoźdź wbijcie w skronie! diabła zjadł!”
785Stary nie wytrwał: jęknął — padł
Pod niewymowną bożą karą!
„Oksano! Córko!” tak i zmarł.
Ach, bez spowiedzi pójdzie w grób!…
W milczeniu Lachów tłum się zwarł…
790„Panowie rada! pomiarkujcie!
Już nie zrobimy nic z nim — trup!
Zapalmy cerkiew!”
— „Gwałt! Ratujcie!
Kto w Boga wierzy! Krzyk kobiéty
[38]
795Przeleciał… Lachy marszczą brwi…
„To co?” Oksana wpada w drzwi,
I z całej siły: „Ach, zabity!”
I pada krzyżem w ojca krwi.
Dowódca skinął na gromadę.
800Ponura zgraja, jak te psy,
Za próg się wlecze. A sam w ślady
Bierze omdlałą…
„Gdzież to ty,
Jaremo? Gdzie ty? Wróć się ptakiem
[39]!”
805On szedł i śpiewał — śpiewał w czas —
Jak Nalewajko
[40] bił się z Lachem…
Lachy przepadli; z nimi wraz
Przepadła także i Oksana.
Gdzieniegdzie szczeknie pies w Olszanie
810I wszyscy we śnie z biedy kpią.
Bieleje księżyc; ludzie śpią,
I tytar śpi… Nie rano wstanie:
Na wieki sen świętego zdjął.
Światło iskrzyło się, paliło
815I zgasło… Zmarły niby drgnął —
I smutno, smutno w chacie było.
Święto w Czehrynie[41]
Hetmani! hetmani! ach, gdybyście wstali,
Wstali i spojrzeli po owym Czehrynie,
Co wy budowali, gdzie wy panowali!
820Ciężko byście łkali, bo by nie poznali
Kozaczej swej sławy w ubogiej ruinie.
Bazary, gdzie wojska, bywało, jak maku
Przed rojem buńczuków w purpurze się sypie,
A Jaśnie Wielmożny na karym rumaku;
825Połyśnie buławą — i morze zakipi…
I zakipi i leje się
Stepami, jarami;
Licho zmyka gdzieś przed nimi
A za Kozakami…
830Po co mówić? Przeminęło;
Dawno zapomniano,
Żaden z braci nie przypomni,
By nie podsłuchano!
I co z tego, że przypomni?
835Przypomni — zapłacze.
Ej, choć spójrzmy na ten Czehryn,
Kiedyś to kozaczy.
Ponad borem, ponad mrokiem,
Księżyc w niebie tonie,
840Czerwienieje, wielki, krągły,
Nie świeci, a płonie.
Może wiedział, że dla ludzi
Światła dziś nie trzeba,
Że pożary Ukrainę
845Oświecą do nieba.
I zmierzchało, a jak w trumnie
Tak dzisiaj w Czehrynie
Smutno, smutno. (Tak to było
W całej Ukrainie,
850
Kiedy w noc przed Makowejem
Noże poświęcano).
Nigdzie człeka; środkiem rynku
Nietoperz kościany
Zaszeleszcze, albo puszczyk
855Huknie nad kominem.
A gdzież ludzie?… W ciemnym gaju,
Nad rzeczką Taśminem
[42],
Zebrali się — wszyscy razem,
I starzy, i mali,
860I bogaci, i ubodzy —
Na święto czekali.
Oj, w ciemnym tym gaju, w zielonej dąbrowie, .
Koniki na paszy okryły polanę,
Do jazdy gotowe, koniki siodłane.
865Lecz gdzież to pojadą i pod kim? Kto powie?
Ot, pod kim, patrzajcie: pierś całą doliny
Jak gdyby pobici, zalegli bez głosu…
Ach, to Hajdamacy! Na gwałt Ukrainy
Orły naleciały: one to rozniosą
870Lachom, Żydom kary;
Oni — Hajdamacy —
Za krew i pożary
Piekłem im odpłacą.
Pod dąbrową huk żelaza,
875Taran przy taranie:
To serdeczny, hojny, szczery
Nic nie szkodzi; niech panuje,
Niech w cudze się wtrąca!
880Pełno wszędzie, stać gdzie nie ma!
Bez liku, bez końca
Niby ptastwa
[44] się zleciało:
Czehryn, Smilańszczyzna
[45],
I siermiężni
[46], i Kozactwo,
885I wszelka starszyna.
A Kozacy w kierezyjach
[47]
Chodzą i nie dbają,
I na Czehryn spoglądając,
Z cicha rozmawiają:
I STARSZY
890
Stary Hołowaty coś bardzo chytruje.
II STARSZY
891Mądra głowa, siedzi sobie na futorze[48] i niby nic nie wie,
a patrz tylko — wszędzie Hołowaty. „Kiedy sam, powiada, nie dokonam, to synowi przekażę.”
III STARSZY
892Sztukaż bo to i synek! Spotkałem się wczoraj z Żeleźniakiem[49]; takie rzeczy opowiada o nim, że niech go licho
nie zna! „Koszowym[50], powiada, będzie i koniec, a może
jeszcze i hetmanem, jeżeli tego…”
II STARSZY
893A Gonta[51] na co? a Żeleźniak? do Gonty sama… sama[52]
pisała: „Skoro, powiada…“
I STARSZY
894Cicho no, zdaje się dzwonią!
II STARSZY
895Ej nie, to ludzie tak gwarzą.
I STARSZY
896Gwarzą, gadają, aż Lachy posłyszą. Oj, stare głowy,
a rozumne; chymerują, chymerują i zrobią z lemiesza szydło. Do czego torba, kiedy rańtuch mieć można? Kupili chrzanu, niechajże jedzą; płaczcie oczy, choć powyłaźcie, widziały co kupowały, — a daremnie płacić nie
można. Namyślają się, namyślają, ni to w głos, ni to milczkiem, a Lachy domyślą się — ot tobie i raz.
Co tam za rada? Czemu oni nie dzwonią? Jakże
ludowi przeszkodzić, ażeby nie gadał? Wszak to nie
dziesięć dusz, a chwała Bogu, Smilańszczyzna cała,
jeżeli nie cała Ukraina. Ot, czy słyszycie? Śpiewają.
III STARSZY
897A doprawdy coś śpiewa: pójdę, zabronię.
I STARSZY
898Nie zabraniaj, niech sobie śpiewa, byle nie głośno.
II STARSZY
899A to musi być Wołoch[53]. Nie wytrzymał, stary dureń;
trzeba, i koniec.
III STARSZY
900A mądrze śpiewa! Kiedybyś nie posłuchał, zawsze
inną. Podejdźmy no bracia i posłuchajmy, a tymczasem zadzwonią.
I i II STARSI
III STARSZY
Starsi ukradkiem stanęli za dębem, a pod dębem siedzi kobzarz
[54] ślepy; naokoło, Zaporożcy i Hajdamacy. Kobzarz śpiewa z powagą i nie bardzo głośno.
„Oj, Wołochy, Wołochy,
Was zostało się trochę;
905I wy Mołdawiany,
Teraz wy nie pany:
Wasze hospodary
Okuli Tatary,
Tureckie sułtany,
910W kajdany, w kajdany!
Ejże się nie smućcie:
Ładnie się pomódlcie,
Bratajcie się z nami,
Z nami Kozakami;
915
Starego hetmana.
Będziecie panami,
I jak my z nożami,
Z nożami świętymi,
920
W tę noc pohulamy,
Lachów pohajdamy,
I tak pohulamy,
By piekło się śmiało,
925Niebo płomiemało,
Ziemia się zatrzęsła…
Dobrze pohulamy.
ZAPOROŻEC[57]
928Dobrze pohulamy! Prawdę stary śpiewa, jeżeli nie
łże. Ej, cóż by to za kobzarz był z niego, gdyby nie
Wołoch!
KOBZARZ
929Tać ja i nie Wołoch; tak tylko — byłem kiedyś na
Wołoszczyźnie, a ludzie i ochrzcili Wołochem, sam
nie wiem za co.
ZAPOROŻEC
930A jużciż daremnie. Utnijże jeszcze co nie bądź.
A no do ojca Maksyma urżnij[58].
HAJDAMAKA
931Ale po cichu, żeby starszyzna nie słyszała
ZAPOROŻEC
932A co nam wasza starszyzna? Posłyszy — to i posłucha, jeżeli ma czym słuchać, ta i koniec. U nas
jeden starszy — ojciec Maksym; a on, jak posłyszy,
to jeszcze da karbowańca[59]. Śpiewaj, starcze boży, nie
słuchaj jego.
HAJDAMAKA
933Tać to tak, kumie, i ja to wiem dobrze; ale ot co:
nie tak pany jak podpanki, albo nim słońce zejdzie,
rosa oczy wyje.
ZAPOROŻEC
934Et, łgarstwo! śpiewaj, starcze boży, jaką umiesz; a to
i dzwonu nie doczekamy się — pośniemy.
RAZEM
935Doprawdy, pośniemy; śpiewaj jaką nie bądź.
KOBZARZ
śpiewa
Lata orzeł, lata siwy
Ponad obłokami;
Hula Maksym, hula stary
Stepami, lasami.
940Oj, lataż to orzeł siwy,
A za nim orlęta;
Hula Maksym, hula stary,
A za nim chłopięta:
Zaporożce ci chłopięta
945I syny jedyne.
Pomiarkuje i powróży,
Do bitki czy pitki,
Czy do tańca — to i urżną,
Aż ziemia się chwieje;
950A zaśpiewa — zaśpiewają,
Aż licho się śmieje.
Gorzałkę, miód, nie czarkami
A kuflami spija,
I zamknąwszy oczy, wroga
955Wali, nie omija.
Ot taki to nasz ataman,
Orlisko nasz miły!
I wojuje, i harcuje
Ile starczy siły.
960Nie ma on ani siedliska,
Ni sadu, ni stawu…
Step i morze — wskroś
[60] bity szlak,
Wskroś złoto i sława!…
Szanujcież się dobrze teraz,
965
Maksym idzie Czarnym Szlakiem,
Za nim Hajdamacy.
ZAPOROŻEC
968W to mi graj! Odwalił jak się należy: i do ładu,
i prawda. Dobrze, dalibóg dobrze! Co chce, ta i
utnie. Bóg zapłać, Bóg zapłać!
HAJDAMAKA
969Ja coś nie zrozumiałem, co on o Hajdamakach śpiewa?
ZAPOROŻEC
970Jaki bo ty kiep! Doprawdy! Widzisz, on śpiewał,
ażeby Lachy ohydne pokutowali, bo Czarnym Szlakiem idzie Żeleźniak z Hajdamakami, ażeby ich rznąć…
HAJDAMAKA
971I wieszać, i mordować! Dobrze, dalibóg, dobrze! Ej,
dałbym karbowańca, jeżelibym nie przepił wczoraj!
Szkoda! No, niech stara grzęźnie, mięsa więcej będzie.
Poborguj[62], bądź łaskaw, jutro oddam. Utnij co nie bądź jeszcze o Hajdamakach.
KOBZARZ
972Na pieniądze nie bardzo ja łapczywy. Byle łaska
była posłuchać, a śpiewać będę, dopóki nie ochrypnę,
a ochrypnę — czarka jedna i druga pani Ladaco[63],
i znowu gotów. Słuchajcie panowie gromada:
Zajechali Hajdamacy
Na noc do dąbrowy,
975Na polanie paśli konie,
Siodłane, gotowe.
Nocowali panki-Laszki
W budynkach z Żydami,
Popili się, pokładli się,
980Ta i…
GROMADA
981Cicho no! Zdaje się dzwonią. Słyszysz?… znowu… o!…
KOBZARZ
Zadzwonili, echo w gaju
Płynie między drzewa.
Idźcież i wy, pomódlcie się,
985A kobzarz dośpiewa.
Powalili Hajdamacy
Aż jęczy dąbrowa;
Nie powieźli, a na plecach
Czumackie wołowe
990Niosą wozy. A za nimi
Ślepy Wołoch znowu:
„Zajechali Hajdamacy
Na noc do dąbrowy” —
Dybie, śpiewa, przyśpiewuje
995Różnemi głosami.
Ej że inną, starcze boży!”
Na plecach z wozami
Hukają mu Hajdamacy.
„Dobrze, sokolęta!
1000Ot tak, ot tak, dobrze, chłopcy!
Ej, razem chłopięta,
Ta urżnijmy!”
Aż drży ziemia —
A oni z wozami
1005Tak i walą. Dziad wygrywa
[64],
Pomaga słowami:
„Oj hop tak i tak!
Woła Handzię Kozak:
«Chodź no, Handziu, pożartuję,
1010Chodź no, Handziu, pocałuję;
Chodźmy, Handziu, do popa,
Do cerkwi troszeczkę;
Nie ma żyta ni snopa
Warz mi gorzałeczkę.»
1015Ożenił się, nie zmienił się,
I jak zawsze goły;
Pośród śmieci rosną dzieci
A Kozak wesoły:
«I po chacie ty-ny-ny,
1020I po sieniach ty-ny-ny,
Gotuj, żonko, liny,
Ty-ny-ny, ty-ny-ny.»”
„Dobrze! Dobrze! Jeszcze! Jeszcze!”
Krzyczą Hajdamacy.
1025„Oj, hop, tego dziwa!
Nawarzyli Lachy piwa,
A my będziem szynkowali,
Laszków-panków częstowali;
Laszków-panków poczęstujem,
1030Z panienkami pożartujem.”
Oj, hop, tak i tak!
Woła pannę Kozak:
„Panno, ptaszko moja!
Nie lękaj się, daj rączynę,
1035Chodźmy, pohulajmy,
Niechaj ludziom licho śni się,
A my zaśpiewajmy,
A my zaśpiewajmy,
A my posiadajmy,
1040Panno, ptaszko moja!
Panno, dolo moja!”
— „Jeszcze, jeszcze!”
— „Jakby tak, albo taki, albo siak,
Jakby taki zaporoski Kozak,
1045Jakby taki młody zuch, młody zuch,
Choć po chacie mnie pokręcił — ej, w duch!
Strach, jak mnie już nie chce się
Z dziadem starym męczyć się.
Jakby taki…”
1050— „Ej! a zamilczcie, wściekłe czarty!
Ot, w porę opętał ich bies!
A modlić się! Im w głowie żarty!
Och, ten bo jeszcze stary pies!”
Ataman krzyczy nad głowami.
1055Wszyscy ucichli — wyszedł chór,
Wyszli i popi z chorągwiami;
Gromada milczy niby mur…
A popi w rząd między wozami
Kadzideł blady szerzą dym,
1060Jak na Wielkanoc nad paschami
[65].
A Błahoczynny
[66] trzyma prym:
„O bracia, módlcie się błagalnie!
Ten gród nasz święty, Czehryn nasz,
Potrójnym rzędem, niewidzialnie
1065Anielska otoczyła straż.
Ach, nie dawajcie Ukrainy —
Najświętszej naszej — na krzyż wbić!
Czyż pozwolicie wy — jej syny —
Rodzicy waszej w pętach gnić?
1070Od Sahajdacznych
[67] lud w niewoli;
Nie gaśnie pożar; tam i tu
Konają w turmach
[68], bosi, goli…
Dziatwa kozacka nie zna chrztu;
A dziewic poczet, tak już liczny —
1075Kozackich krain kwiat prześliczny —
W objęciu Lacha z wolna schnie,
Warkocze jasne hańba tnie
[69],
W niewoli gasną ich oczęta:
A Kozak nie podniesie bark,
1080By siostrze własnej rozkuć pęta —
I sam nie wstydzi się giąć kark
W jarzmie u Lacha… Biada! biada!
Módlcie się, dzieci! Straszny sąd
Lach Ukrainie zapowiada —
1085Aż jęknie płaczem gór tych rząd.
Wspomnijcie sławne swe hetmany:
Gdzie Bohdan leży ukochany?
Gdzie Ostranicy
[70] widać grób?
Gdzie Nalewajki biedny trup?
1090Spalili wszystkich — śladu nie ma!
Gdzie Bogun
[71] ten, gdzie owa zima?
Co roku Inguł
[72] kryje lód;
Nie wstanie Bogun — głębi wód
Nakarmić szlachtą! Bohdan sławny
1095Nie poczerwieni Żółtych Wód
[73];
Nie mają komu żalu zbyć,
I Alta
[76] płacze: „Ciężko żyć;
Ja schnę, ach, schnę… gdzie Taras mój?
1100Nie słychać… Nie po ojcu dzieci
[77]!”
Nie płacz, o ludu! W górze świeci
Opatrzność boska… Ojciec twój
W pomoc ci ześle Archanioła;
Męczeńskie dusze bronią was.
1105Nie za górami pomsty czas.
Módlcie się, bracia!…”
Chylą czoła,
Gorąco błaga biedny lud,
Kozactwo uwierzyło w cud…
1110Ach, cóż się stało z ich nadzieją? —
Nad Kozakami chusty wieją…
Jedno dobro, jedna sława —
W białej tej chuścinie —
I tę zdejmą…
1115A diakon:
„Niechaj wróg zaginie!
Bierzcie noże! Poświęcili!”
Jęk dzwonów rozdziera,
W gaju ryczy: „poświęcili!”
1120Aż serce zamiera.
Poświęcili, poświęcili,
Ginie szlachta, ginie,
Rozerwali, zabłyszczeli
Po wszej Ukrainie.
Trzeci kur
1125Jeszcze dzień jeden w Ukrainie
Panował nienawistny Lach,
Jeden, ostatni, szerzył strach
Po Ukrainie i w Czehrynie.
Ale i ten — dzień Makoweja
[78],
1130Świąteczny dzień, i ten z kolei
Przeminął wreszcie. Lach i Żyd,
Krwi ludzkiej i gorzałki syt,
Klęli Schizmatyków
[79], łajali,
Że nic już więcej nie ma brać,
1135A Hajdamacy wyglądali,
Aż nienawistni pójdą spać.
I legli i nie przypuszczali,
Iż trudno będzie jutro wstać.
1140Nim stulą jeszcze brudny pysk,
Po ciemku liczą dzienny zysk.
By ktoś czasami nie szedł z bliska.
I ci na złoto popadali
I snem nieczystym zadrzemali.
1145Niech drzemią… na wieki bodaj zadrzemali!
A księżyc tymczasem obejrzeć wypływa
I niebo, i gwiazdy, i ziemię, i morze,
I spojrzeć na ludzi — co też tam się zrywa,
By z rana coś o tym w ucho szepnąć boże.
1150Świeci białolicy ponad Ukrainą,
Świeci… a czy widzi sierotę bez doli —
Oksanę z Olszany? Gdzie płacze w niewoli?
Gdzie zbrodnia się znęca nad biedną dziewczyną?
Czy wie już Jarema? Czy serce mu
[80] boli?
1155Dowiemy się później, a dziś nie do tego,
Dziś inną wam kobzarz piosenkę zanuci,
Nie dziewki, a licho tańcować się rzuci; —
Niedolę zaśpiewam kraju kozaczego.
Słuchajcież — by synom powtórzyć, co mieli;
1160By i syny znali, wnukom powtarzali,
Jak Kozacy szlachtę ciężko ukarali,
Za to, że panować dobrze nie umieli.
Zaszumiała Ukraina.
Ach, długo szumiała,
1165Długo, długo, krew stepami
Ciekła, czerwieniała.
Ciekła, ciekła — wyschła wreszcie,
Stepy zielenieją;
Dziady leżą, a nad nimi
1170Mogiły czernieją.
I cóż z tego, że wysoko?
Nikt imion ich nie wie,
Nikt serdecznie nie zapłacze,
Nikt nie wspomni w śpiewie.
1175Wietrzyk tylko cichuteńko
Powiewa nad nimi,
Rosa tylko raniuteńko
Łzami drobniutkimi
Umywa je. Wzejdzie słońce,
1180Osuszy, rozgrzeje!
A cóż wnucy? Ba i bardzo,
Żyto sobie sieją.
Mnóstwo ich jest, a kto powie,
Gdzie Gonty mogiła, —
1185Gdzie relikwije męczeńskie
Ziemia przytuliła?
Gdzie Żeleźniak, dusza szczera,
Z dolą wiekopomną?
Ciężko, smutno!…
1190A o tych nie wspomną.
Zaszumiała Ukraina,
Ach, długo szumiała
Ciekła, czerwieniała.
1195I dzień, i noc, gwałt, armaty,
Aż ziemia się chwieje;
Smutno, straszno, a przypomnisz —
Serce się zaśmieje.
O mój białolicy! z wysokości nieba
1200Schyl się poza górę, bo światła nie trzeba!
Bo strach cię ogarnie, choć ci się zdarzało
Roś widzieć i Altę, — i tam się rozlało
Daremnie, bez celu, krwi morze szerokie,
Cóż teraz dopiero? Ach, wryj się w obłoki!
1205Uciekaj, mój druhu, bo na cóż się zdało
Na starość zapłakać?
Smutno, smutno, pośród nieba
Świeci białolicy.
Ponad Dnieprem Kozak idzie,
1210Może z wieczornicy.
Idzie smutny, niewesoły,
Ledwie niosą nogi.
Może dziewczę nie miłuje
Za to, że ubogi?
1215I dziewczyna kocha jego,
Choć łata na łacie;
Czarnobrewy
[81], a nie zginie —
To będą bogaci.
Czegóż smutny czarnobrewy,
1220Że ledwie nie płacze?
Ciężką jakąś to niedolę
Przeczuwa kozacze,
Czuje serce, lecz nie powie
Jakie licho będzie.
1225Minie licho… Naokoło
Jakby w trumnie wszędzie…
Cicho…ni psa, ni koguta:
Tylko spoza gaju
Gdzieś daleko wycia wilków
1230Ciszę przerywają.
Co tam! Głupstwo! Idź Jaremo,
Lecz nie do Oksany,
Nie na śpiewki i doświtki —
Na Lachy, na pany,
1235Do Czerkasów. Kur już trzeci
Piać się tam zabiera…
Wtenczas… wtenczas… Idzie Kozak
I na Dniepr spoziera.
„O Dnieprze mój, Dnieprze, szeroki ta
[82] duży!
1240Bez miary ty, ojcze, do morza nosiłeś
Kozaczej krwi; jeszcze poniesiesz, mój druże!
Rumieniłeś sine
[83], lecz nie napoiłeś;
A dziś się upije. Igrzysko szatańskie
Po wszej Ukrainie tej nocy zawyje,
1245I wiele, ach! wiele strumieni krwi pańskiej
Z falami popłynie. I Kozak ożyje;
Ożyją hetmani; odmieni się dola;
„Ni Lacha, ni Żyda!” — głos zagrzmi kozaczy —
O Boże mój, Boże, stań się twoja wola —
1250Niech step Ukrainy buławę zobaczy.”
Tak dumał, wędrując w siermiędze łatanej
Jarema z orężem święconym u łona.
I Dniepr go zrozumiał — i wzbił się w bałwany
I wściekły się rzucił w sitowia ramiona.
1255Jęczy, wyje, porykuje,
Oczeret nagina;
Piorun huczy, błyskawica
Niebiosa rozrzyna.
Rusza sobie nasz Jarema,
1260I na nic nie baczy;
Jedna dumka zaśmieje się
A inna zapłacze.
„Tam Oksana, tam wesoła
I w szarej świcinie;
1265A tu… kto wie, co się stanie?
Może jeszcze zginę…”
A tymczasem kur gdzieś w gaju
Kukuryku wrzeszczy…
„A, Czerkasy!… Boże miły,
1270Życia dozwól jeszcze!”
Czerwona uczta
Zadzwoniły wszystkie dzwony
Po wszej Ukrainie;
Zakrzyczeli Hajdamacy:
„Ginie szlachta, ginie!
1275Ginie szlachta! pohulajmy,
Chmura niech się grzeje!”.
Płomień objął Smilańszczyznę,
Chmura czerwienieje.
A najpierwiej Medwedówka
1280Obłoki ogrzewa.
Płonie Smiła, Smilańszczyzna
Posoką się zlewa.
Płonie Korsuń, płonie Kaniów,
Czehryn i Czerkasy,
1285Czarnym Szlakiem pożar pędzi
I krwi idą pasy
Aż po Wołyń. Na Polesiu
Gonta bankietuje,
A Żeleźniak w Smilańszczyźnie
1290Szablicę hartuje, —
Tam, w Czerkasach, i Jarema
„Dobrze, chłopcy! nie żałujcie!
Pierwszego lepszego!
1295Dalej, dzieci!” pośród rynku
Maksym ryczy wściekle;
Wkoło piekło; Hajdamacy
Hulają po piekle.
A Jarema — spojrzeć straszno —
1300Po troje, po czworo,
Tak i wali. „Dobrze, synu,
Niech ich diabli biorą!
Morduj, morduj: w raju będziesz
Albo pułkownikiem.
1305Hulaj, synu! hajże, dzieci!”
Dziatwa jednym migiem
Pod strychami, po komorach,
Po lochach
[85] i wszędzie;
Wszystkich skłuli, wszystko wzięli.
1310„Teraz chłopcy, będzie!
Zmęczyli się, odpoczniecie!”
Ulice, bazary
Kryją trupy, krew się leje.
„Nie dość, mało kary
1315Jeszcze trzeba podomęczać,
Żeby nie powstali
Odszczepieńcze klęte syny!”
W rynku się zbierali
Hajdamacy. Ną Jaremę
1320Żeleźniak: „Hej, Wasze!
Chodź no, chłopcze! Nie lękaj się,
Ja cię nie przestraszę.”
— „Nie lękam się!” zdjąwszy czapkę,
Stoi niezmieszany.
1325„Skąd ty jesteś? Kto ty taki?”
— „Ja, panie, z Olszany.”
— „Z tej Olszany, gdzie tytara
Psy zamordowali?”
— „Gdzie? Jakiego?”
1330— „A w Olszanie;
Mówią, że porwali
Córkę jego, jeśli znałeś.”
— „Córkę?… co?… w Olszanie?…
— „U tytara, jeśli znałeś.”
1335— „Oksano! Oksano!”
Ledwie jęknąć mógł Jarema
I upadł na ziemię.
„Ehe! ot co!… szkoda chłopca,
Przewietrz go, Artemie!”
1340Ocucił się. „Ojcze! bracie!
Przecz
[86] ja nie sturęki?
Dajcie noża, siłę dajcie,
Męki Lachom, męki!
Męki straszne, niewymowne,
1345By aż piekło drgnęło!”
— „Dobrze, synu, noże będą.
Dziś na święte dzieło
Pójdziesz z nami do Łysianki,
Tam to pohulacie!”
1350— „Chodźmy, chodźmy, atamanie,
Ojcze, ty mój, bracie,
Mój jedyny! Na kres świata
Polecę, dostanę,
Z piekła wyrwę, atamanie…
1355Na kres świata, panie…
Na kres świata. Och, nie znajdę,
Nie znajdę Oksany!”
— „Może znajdziesz. Jak ci imię?
Jeszcze nie pytałem.”
1360— „Mnie? Jarema.”
— „A nazwisko?”
— „Nazwiska nie miałem.”
— „Chyba bękart? Bez nazwiska —
Tak i pisz, Mikoło,
1365Na rejestrze. Niechaj będzie…
Niechaj będzie Goły.
Tak i zapisz!”
— „Ej, paskudnie!”
— „No, to chyba Znajda?…
1370— I to źle.”
— „No, to poczekaj…
Zapisz go Hałajda.”
Zapisali.
„No, Hałajdo,
1375Teraz pohulamy.
Znajdziesz dolę… a nie znajdziesz…
Ej, chłopcy, ruszamy!”
I Jaremie dali konia
Z obozu, luźnego.
1380To zapłacze biedaczysko,
To pieści karego.
Wyjechali za kołowrót;
Czerkasy pałają…
„Wszyscy, dzieci?”
1385— „Wszyscy, — ojcze!”
— „Hajda!”
Przeciągają
Po dąbrowie, ponad Dnieprem
Kozacze gawiedzie,
1390A za nimi kobiarz Wołoch,
Kiwając się, jedzie.
Dybie sobie na koniku
I śpiewa dziadulo:
„Hajdamacy, Hajdamacy,
1395Stary Maksym hula.”
Pojechali… a Czerkasy
Pałają, pałają…
Licho z nimi, ani spojrzą —
Śmieją się i łają
1400Szlachtę klętą. Ten gawędzi,
Ów kobzarza słucha.
A Żeleźniak jedzie przodem
I nastawia ucha.
Jedzie sobie, lulkę kurzy,
1405Do nikogo słowa.
Tuż milczący w ślad Jarema.
Zielona dąbrowa
I gaj ciemny, i Dniepr duży
I góry i pola,
1410Gwiazdy, nieba, ludzie, mienie
I żałosna dola —
Wszystko znikło; nic nie słyszy
I na nic nie baczy,
Jak zabity. Ciężko jemu,
1415Ciężko, a nie płacze,
Nie, nie płacze. Zła godzina
Łakomie wypija
Łzy gorące, ściska duszę
I serce obwija.
1420„Oj wy łezki, łezki drobne!
Omyjcież wy jego!…
Zmyjcie rozpacz… Ciężko! tęskno!
I morza sinego
I całego Dniepru nie dość,
1425By zmyć opętaną,
Duszę chyba zgubić młodą?
Oksano, Oksano!
Gdzie ty? Gdzie ty? Spojrzyj na mnie,
Rybko ulubiona!
1430Spojrzyj, serce, na Jaremę!
Gdzie ty? Może kona,
Może ciężko płacze biedna
I klnie umierając
Dolę swoję, w pętach pańskich
1435W więzieniu konając.
Może myśli o Jaremie,
Wspomina Olszanę,
Woła jego: „Serce moje,
„Obejmij Oksanę!
1440Obejmijmy się, sokole!
Na wieki zamrzemy!
Niechaj. Lachy znęcają się, —
My nie poczujemy!…”
Wieje wietrzyk zza Limanu,
1445Chyli się topola,
I dziewczyna, pochyli się,
Kiedy gnie niedola.
Posmuci się, pożałuje,
Zapomni… a może.
1450W kontusiku sama pani;
A Lach… Boże, Boże!
Piekłem skaraj duszę moją,
Męki wylej morze,
Pomstę swoją rozbij o mnie,
1455Lecz nie takim razem
W pierś uderzaj: rozerwie się
Choćby była głazem.
Dolo moja! serce moje!
Oksano! Oksano!
1460Gdzie ty jesteś, gdzie, ptaszyno?
I twarz zadumaną
Drobne, wrzące, łezki zlały.
Skąd też one w oku?
A Żeleźniak Hajdamakom
1465Zwolnić każe kroku.
Ejże, chłopcy! w las! Już dnieje
I konie ustają:
Popasiemy” — i cichutko
Wszyscy w las wjeżdżają.
Hupalowszczyzna
1470Zaszło słońce; Ukraina
Płomieniała, tlała,
Po budynkach, zamknąwszy się,
Szlachta zamierała.
Wskroś po siołach szubienice,
1475Trup wisi przy trupie —
Sami starsi, a tak szlachty
To kupa na kupie.
Po ulicach, po rozdrożach
Psy i kruki wszędzie
1480Jedzą szlachtę, oczy dziobią;
I nikt nie odpędzi.
Nie ma komu: zostało się
Bydło i dzieciaki;
1485Poszły w Hajdamaki.
Ot, takie to było licho
Po wszej Ukrainie!
W piekle gorzej być nie może…
A za co lud ginie?
1490Jednej matki, jedne dzieci, —
Żyć by i nie sarkać.
Nie, nie chcieli, nie umieli,
Trzebaż się potargać!
Trzeba krwi braterskiej… za co?
1495Za to, że u brata
Jest w komorze i we dworze
I wesoła chata!
„Zduśmy brata! spalmy chatę!”
Rzekli, wykonali.
1500Wszystko dobrze; lecz na karę
Sieroty zostali.
We łzach rośli, i urośli;
Ręce, Bogu dzięki,
Rozwiązane — krew więc za krew
1505I męki za męki.
Serce boli, skoro wspomnisz:
Słowian starych dzieci
Krwią się spili, a kto winien?
Księża, Jezuici.
1510
Wędrowali Hajdamacy
Lasami, jarami;
A za nimi i Hałajda
Z drobniutkimi łzami.
Już minęli Woronówkę,
1515Wierzbówkę; w Olszanę
Wjeżdżają już. — „Spytać może,
Spytać o Oksanę?
Nie zapytam, niech nie wiedzą,
Na co wiedzieć mają?”
1520
A tymczasem Hajdamacy
Olszanę mijają.
Zapytuje u chłopczyny:
„Tytara zabili?”
— „Ba, nie,
diad'ku[88]; ojciec mówił
1525Że jego spalili
Ot ci Lachy, co tam leżą,
I córkę porwali.
Nie dosłuchał… „Nieś mnie, koniu!
I cugle opuścił.
1530„Czemuś, Boże, gdym nie wiedział,
Zginąć nie dopuścił?!…
A dziś chociażbym i umarł,
To z trumny powstanę
Lachów męczyć. Serce moje!
1535Oksano! Oksano!
Gdzie ty?”
Zamilkł, rozżalił się,
Pojechał powoli.
Ciężko, ciężko biedakowi
1540Wydrzeć się niedoli.
Dognał swoich. Ot i futor
[89]
Borowika… jadą…
Karczma tleje ze stodołą
A Lejby ni śladu.
1545
Uśmiechnął się mój Jarema,
Serce się ścisnęło,
Tutaj, tutaj, pozawczoraj
[90]
Przed Żydem się gięło,
A dziś… a dziś… żal mu prawie,
1550Że licho minęło.
Hajdamacy ponad jarem.
Zboczyli ze szlaku.
Napędzają niedorostka
W łatanym kubraku,
1555W łapciach, z torbą idzie sobie —
„Słuchaj no, biedaku!
Chodź no, tutaj!”
— „Ja nie biedak!”
— „Któż ty?”
1560— „Hajdamaka.”
— „Ależ brudny i paskudny!”
Ten oczy wytrzeszcza.
„Skąd ty jesteś?”
— „Z Korolówki.”
1565— „A czy znasz Budyszcza?
I jezioro koło Budyszcz?”
— „Ba, i jeszcze czego!
Ot tam ono! ot tym jarem
Traficie do niego!”
1570— „A widziałeś Lachów dzisiaj?”
— „Nigdzie ni jednego..
Ale wczoraj dość ich było;
Wianków nie święcili;
Przeszkodzili potępieńcy.
1575Za tośmy ich bili,
Ja i ojciec nożem świętym, —
I to chciała.”
— „Dobrze, chłopcze!
1580
Ten dukacik, ale nie zgub.”
Wziął go nasz ubogi,
Popatrzył się: „Bóg wam zapłać!”
— „No chłopcy, do drogi!
1585Ale cicho, bez hałasu.
Hałajda! tu, bliźej!
Ot, w tym jarze jest jezioro
I las trochę wyżej,
A w lesie skarb. Gdy przyjedziem,
1590Każ, by otoczyli.
Może kogo strzec podziemia
Lachy zostawili.”
Przyjechali, naokoło
U lasu stanęli;
1595Patrzą się — nikogo nie ma…
„Djabli ich nie wzięli!
Ile gruszek urodziło!
Bijcie do stu katów!
Prędzej! żwawo! dobrze, chłopcy!”
1600Rój konfederatów
Posypał się z drzew na ziemię,
Jak gruszki lecieli.
Pozbijali, pokończyli,
Aż się diabli śmieli.
1605Loch znaleźli, skarb zabrali,
U Lachów kieszenie
Przewietrzyli — i ruszyli
Na wrogów zginienie.
Uczta w Łysiance
Zmierzchało się. Nad Łysianką
1610Łuny zapłonęły:
To u Gonty i Maksyma
Lulki tak buchnęły!
Strasznie, strasznie zakurzyli!
W piekle nie umieją
1615Tak zakurzać. Tykicz Gniły
[93]
Krwią aż czerwienieje,
Krwią szlachecką i żydowską;
A nad nim w pożarze
I chacina, i gmach duży;
1620Dola równa karze
Wielmożnego i lichego.
A pośród bazaru
Stoi Gonta z Żeleźniakiem,
Rycząc: „Kara, kara,
1625Kara Lachom! Niech nie grzeszą!”
I dziatki karają.
Jęczą, płaczą; jedni proszą,
Inni przeklinają.
Ten modli się i przed bratem
1630Zimnym już spowiada
Grzechy swoje… Nie zżali się
Zawzięta gromada,
Jak śmierć sama — nie żałuje
Ni lat, ni urody,
1635Ni szlachcianek, ni Żydówek.
Krew płynie do wody.
Ni kaleki, ni chorego,
Ni małej dzieciny
Nie zostało… Nie zaklęli.
1640Złowrogiej godziny.
Wszyscy legli, wszcyscy rzędem:
Ani żywej duszy
Izraelskiej i szlacheckiej.
Tymczasem od burzy
1645Podwojone, do obłoków
Sięgają pożary.
A Jarema ciągle huka:
„Kary Lachom, kary!”
Jak szalony, wiesza, pali,
1650Sieka trupie ciało:
Dajcie Lacha, dajcie Żyda!
Mało mi ich, mało!
Dajcie Lacha, krwi dawajcie,
Mięsa z krwią i pianą!
1655Morze krwi… nie dosyć morza…
Oksano! Oksano!
Gdzie ty?” krzyknie i chowa się
W płomieniach, w pożarze.
A tymczasem Hajdamacy
1660Stoły na bazarze
Postawili, niosą strawę,
Co tylko gdzie wzięli,
By do nocy powieczerzać.
„Hulaj!” zaryczeli.
1665Wieczerzają — a wokoło
Łuny czerwienieją,
Śród płomieni oświecone
Na krokwiach czernieją
Trupy pańskie… krokwie płoną
1670I padają z nimi.
„Pijcie, chłopcy! pijcie! lejcie!
Z panami takimi
Może jeszcze spotkamy się,
Jeszcze pohulamy.”
1675I Żeleźniak goli starkę
Całymi kuflami.
„Za przeklęte trupy wasze,
Za przeklęte dusze
Jeszcze piję! Pijcie chłopcy!
1680Pijmy, Gonto, druże!
Pijmy bracie, pohulamy
Razem, tutaj, w parze!
A gdzie Wołoch? śpiewaj, stary…
Graj, śpiewaj, kobzarzu!
1685Nie o dziadach, bo nie gorzej
I my Lachom damy;
Nie o lichu, bośmy jego
Ani znać nie znamy.
A wesołą utnij, starcze,
1690By aż ziemia drżała:
O wdóweczce gołąbeczce
Co męża płakała.”
KOBZARZ
gra i przyśpiewuje
„Od sioła do sioła
Tańce i muzyki,
1695Kurę, jajam przedała
[94] —
Ot i mam trzewiki.
Od sioła ku sioła
Tańczę sobie biedna;
Ni jałówki, ni wołu —
1700Chatka tylko jedna.
Ja oddam, ja przedam
Kumowi chateczkę,
A zrobię ja sobie
Pod płotem ławeczkę.
1705Targować, szynkować
Będę czareczkami,
Tańcować i hulać
Będę z parobkami.
Oj, wy, dziatki wy me,
1710Gołębięta wy me!
Nie płaczcie no, a patrzcie no,
Jak matula hula,
Sama w najem ruszam,
Dziatki do szkół oddam,
1715A czerwonym trzewiczkom mym
Taki dam, taki dam.”
— „Dobrze! Dobrze! No, do tańca,
Do tańca, kobzarzu!”
Stary urżnął — na przysiadki
1720Poszli po bazarze,
Aż ziemia drży. „Hajże, Gonto!”
— „Maksymie! utniemy!
Urżnijmyż bo, sokole mój,
Póki nie zginiemy!”
1725
„Nie dziwujcie się, dziewczęta
Że się obszarpałem:
Bo mój ojciec robił gładko
I ja się weń wdałem.”
— „Dobrze, bracie, dalibógże!
1730— „A no ty, Maksymie!”
— „Poczekaj no!”
„Ot tak czyń mi, jak ja czynię,
Kochaj córkę byle czyją,
Czy to chłopską, czy diakowską,
1735Byle ładną, choć popowską.”
Wszyscy tańczą, a Hałajda
Nie słyszy, nie baczy;
Siedzi sobie w końcu stołu,
Ciężko, ciężko płacze,
1740Jak dziecina. Co mu braknie?
Czerwone żupany
I złoto jest, i sława jest…
Ach, nie ma Oksany,
Nie ma doli z kim podzielić,
1745Nie ma z kim pogadać;
Biedny, musi jak sierota
Sam jeden przepadać,
A nieborak nie wie o tem,
Że jego Oksana
1750Z tamtej strony, za Tykiczem,
Na zamku, u pana,
Z tymi samymi Lachami,
Co zamordowali
Jej rodzica. Okrutnicy
1755Teraz się schowali
Za murami! Widzieliścież
Jak Żydzi konali —
Bracia wasi? Dziewczę w oknie
Dumką w świat gdzieś goni;
1760Spojrzy w okno — miasto całe
Czerwienieje, płonie.
„Gdzie to terazi mój Jarema?
Nie wie, że koło niej
Tuż, w Łysiance, nie w siermiędze,
1765A w pięknym żupanie
Siedzi sobie i przemyśla
O swojej Oksanie.
„Gdzie też ona? Gdzie gołąbka
Pognębiona płacze?”
1770Ciężko jemu.
A wtem z jaru
W sukmanie kozaczej
Ktoś się skrada.
„Kto ty taki?”
1775Kozak zapytuje.
„Ja posłaniec pana Gonty.
Niechaj potańcuje,
Ja poczekam.”
— „Nie doczekasz,
1780Żydowska sobako!”
— „Chowaj Boże! Jaki ja Żyd!
Widzisz? Hajdamako!
Patrz no tylko — chyba nie znasz?
Masz — tobie — szeląga.”
1785
— „Znam cię dobrze!” i święcony
Z cholewy wyciąga.
„Przyznawaj się, podły Żydzie,
Gdzie moja Oksana?”
I zmierzył się.
1790
„Chowaj Boże!…
Na zamku… u pana…
Cała w złocie…”
— „Wyręczajże
Wyręczaj, przeklęty!”
1795
— „Dobrze, dobrze!… Jakiż bo ty
Jaremo zawzięty.
Zaraz idę i wyręczę;
Pieniądz mury kruszy, —
Powiem Lachom — zamiast pana…”
1800
— „Dobrze, dobrze! Ruszaj,
Ruszaj prędzej!”
— „Zaraz, zaraz!
Gontę zabawiajcie
Choć momencik, a tymczasem
1805I sami hulajcie.
A gdzie wieźć?”
— „Do Lebedyna!
Pamiętaj mi, Żydzie!”
1810I Hałajda
Z Gontą w taniec idzie.
A Żeleźniak chwyta kobzę:
„Potańcuj, kobzarzu!
Ja ci zagram.”
1815
Na przysiadki
Ślepy po bazarze
Łupi, stary, łyczakami,
Dodaje słowami:
„Na ogrodzie pasternak, pasternak:
1820Czyż ja tobie nie kozak, nie kozak?
Czyż ja ciebie nie lubię, nie lubię?
Czy ja tobie trzewiczków nie kupię?
Kupię, kupię, czarnobrewa,
Kupię, kupię tego dziwa,
1825Będę, serce, chodził,
Będę, serce, wodził.”
„Oj hop, hopaka!
Pokochała Kozaka
I rudego, i starego —
1830Lichaż dola taka.
Ruszaj, dolo, po tęsknotę,
A ty, stary, idź po wodę,
A ja — do szyneczku.
Golnę czarkę — jedną, drugą,
1835Potem trzecią niezadługo,
Piątą, szóstą i koniec.
Rusza baba wieść taniec,
A za babą wróbel w duch
Wykrętasem, wychylasem…
1840Tęgi wróbel, zuch, zuch!
Stary rudy babę łaje,
A ta jemu figi daje:
„Ożenił się stary kiep —
Zarabiajże mi na chleb;
1845Trzeba dziatki hodować,
Trzeba dziatki odziewać —
Toć i muszę pracować.
A ty stary mi nie grzesz,
Siedź za piecem i kołysz,
1850Cicho, milcz, ani dysz!”
Kiedym jeszcze była młodą siostrą zakonniczką,
Powiesiłam fartuszeczek ponad okienniczką;
Kto idzie — nie minie,
To mrugnie, to skinie.
1855A ja sobie jedwab skubię,
To w okienko liczko wściubię:
Semeny, Iwany,
Bierzcie prędko żupany,
Ta pójdziemy, pohulamy,
1860Ta siądziemy, zaśpiewamy.”
„Zapędzajcie kurę w dziurę,
A kurczęta w kojec.”
„Hu ha!
1865
Żona chomąt wlecze,
„Jeszcze, choć i tłustą
[97],
1870Bo nogi się proszą.”
„Oj, syp, syp no barszcz
I grzybki do kadzi:
Dziad i baba, toć do ładu,
Oboje też radzi.
1875
Oj syp, syp no barszcz
I dodaj pietruszki:
„Oj, syp, syp-no barszcz
I nie żałuj chrzanu:
„Oj, lej wode, wodę,
1880I poszukaj brudu, brudu…”
— „Dosyć! dosyć! krzyczy Gonta —
Dosyć, ogień gaśnie.
A gdzie Lejba?… jeszcze nie ma?
Niech go piorun trzaśnie!
1885Wynaleźć go i powiesić,
Wyrodek sobaczy!
Hajda, dzieci! już przygasa
A Hałajda: „Atamanie!
1890
Patrzaj — płonie; na bazarze
I widno, i gładko.
Potańcujmy. Graj, kobzarzu!”
„Nie chcę hulać więcej!
1895Ognia, chłopcy! dziegciu, kłaków!
Armaty co prędzej!
Ogień wpuścić do podkopów!
Myślą, że to żarty?”
— „Dobrze, bat’ku!” Hajdamacy
1900Ryknęli jak czarty —
I przez groble powalili
Z hukiem i śpiewami.
A Hałajda krzyczy: „Ojcze!
Ach, stójcie, Bóg z wami!
1905Poczekajcie, nie gubcie mnie!
Tam moja Oksana.
Choć godzinę, ojce moi!
Ja ją wydostanę!”
— „Dobrze, dobrze!… Żeleźniaku!
1910Huknij, niechaj palą;
Ta — z Lachami, a ty inną
Pocieszysz — się lalą.”
Obejrzał się — gdzie Jarema?…
Wtem ryknęły góry
1915I zamczysko wraz z Lachami
Hula gdzieś u chmury.
Wszystko poszło… Co zostało
Ogniem zapałało…
„Gdzie Hałajda?” Maksym woła —
1920I śladu nie stało.
Dopóki chłopcy tańcowali,
Jarema z Lejbą się dostali
Do środka zamku, aż do lochów;
Porwał Oksanę ledwie żywą
1925I ruszył razem z nieszczęśliwą
Do Lebedyna…
Lebedyn
„Ja sierota, babciu moja,
Sierota z Olszany;
Ojca Lachy zamęczyli,
1930A mnie… zimne ściany
Płakałyby… wspomnieć straszno…
Wzięli martwe ciało…
Nie rozpytuj, babciu moja,
Co się ze mną działo,
1935Modliłam się i płakałam,
Pierś się rozrywała.
Łzy gdzieś wyschły, dusza marła…
Och! gdybym wiedzała,
Że raz jeszcze go zobaczę,
1940Że zobaczę znowu, —
Stokroć więcej bym wyniosła
Za jedyne słowo!
Czy ja może przeciw Bogu
Kiedy wykraczała!…
1945Nie wiem… może za to skarał,
Za to, żem kochała, —
Żem kochała oczy czarne
I duszę i ciało,
Pokochała jak umiała,
1950Jak serce zachciało…
Nie za siebie, nie za ojca
Błagałam w niewoli,
Nie, babuniu, a za niego,
Za miłego dolę.
1955Skarż mnie, Boże! — prawdę twoją
Ja wycierpieć muszę…
Strach powiedzieć; już myślałam
Zaprzepaścić duszę…
Gdyby nie on, to może bym
1960I zaprzepaściła.
Ciężko było! Lecz myślałam:
„O Boże mój miły!
On sierota, — kto beze mnie
Jego tam powita?
1965Kto o dolę i niedolę
Jak ja go rozpyta?
Kto obejmie? kto podzieli
Duszę po połowie?
Kto sierocie ubogiemu
1970Kocham ciebie! powie?”
Tak myślałam, babciu moja,
I serce się śmiało:
„Ja sierota, bez matuchny,
Bez ojcam została,
1975I on jeden w całym świecie,
Tak wiernie mnie lubi;
A posłyszy, żem zginęła
To i siebie zgubi
Czekałam, płakałam:
1980Nie ma jego, nie przybędzie, —
Sama się zostałam…”
I znów płacze. A czernica
[100]
Koło chorej stoi,
Smutna także.
1985„Gdzie ja, babciu?”
— „U mnie, serce moje,
W Lebedynie, rybko droga,
Nie wstawaj, ty chora.”
— „W Lebedynie! a od dawna?”
1990— „Nie, od pozawczora
[101].”
— „Pozawczora?… Czekaj, czekaj…
Nad wodą się pali…
Żyd, zamczysko, Majdanówka…
Hałajdą go zwali…”
1995— „I ten także był Hałajda,
Coś z nim przyjechała…
Ten, Jarema…”
— „Gdzie on? Gdzie on?”
Wreszcie zrozumiała.
2000„On za tydzień obiecywał
Przyjechać po ciebie.”
— Co? Za tydzień? Serce moje!
Boże! Czy ja w niebie?
Babciu moja, skończyła się
2005Przeklęta godzina!
Ten Hałajda — mój Jarema!…
Cała Ukraina
Mówi o nim. Jam widziała,
Jak płonęły sioła;.
2010Jam widziała, jak u Lachów
Chyliły się czoła,
Gdy mówiono o Hałajdzie:
Ach, wiedzieli oni,
Kto on taki, skąd przychodzi,
2015I za kim on goni!…
Mnie on szuka, i znalazł mnie
Orzeł mój zuchwały!
Przylatujże, mój sokole,
Gołąbku mój biały!
2020Och, jakże mi tu wesoło!
Jak ślicznie i biało!
Wszak za tydzień, babciu moja?…
Trzy dni pozostało…
Ach, jak długo!…
2025„Zagartuj, mamo, żar, żar,
Będzie tobie córki żal, żal.”
Oj, wesołoż mi na świecie!
A tobie, babeczko,
Czy wesoło?”
2030— „Ja za ciebie
Cieszę się, rybeczko:;
— „A czemuż ty nie zaśpiewasz?”
— „Jam już odśpiewała…”.
Zadzwoniono na nieszpory;
2035Oksana została,
A czernica na modlitwę
Po tygodniu w Lebedynie.
Cerkiew śpiewem brzmiała:
2040Przed południem para młoda
U ołtarza stała;
A wieczorem już Jaremę
Żegnała Oksana:
Ot, zwyczajnie — nie chciał Kozak
2045Gniewać atamana!
— Kończy z Lachem; z Żeleźniakiem,
Z Gontą się zabawia;
W Humańszczyźnie, na pożarach
Weselisko sprawia.
2050Żona czeka, czy nie idzie
Z bojarami w goście,
By ją przewieźć z celi biednej
W chatę na pomoście.
Ej, nie tęsknij, miej nadzieję
2055I módl się serdecznie.
A mnie teraz do Humania
Potrzeba koniecznie.
Gonta w Humaniu[103]
Minęły dni i lato całe,
Odbiegli domów ojciec, mąż;
2060A Ukraina płonie wciąż;
Po siołach płaczą dzieci małe;
Pożółkłym liściem drżą dąbrowy,
Nie widać słońca spoza chmur,
Nie słychać nigdzie ludzkiej mowy;
2065Zwierz tylko, wyjąc, rzuca bór
Dla siół, po trupy. Nie chowali,
Wilków Lachami hodowali,
Aż znikli w zaspach śnieżnych gór.
Nie wstrzymała ludu zima
2070I w pomście i w karach;
Lachy marzną, a Kozacy
Grzeją się w pożarach,
Przyszła wiosna, czarną ziemię
Ze snu rozbudziła,
2075Ukwieciła ją porostem,
Barwinkiem okryła;
I na polu skowroneczek,
I słowiczek w gaju,
Ziemię strojną w płaszcz wiośniany
2080Z porankiem witają…
Raj i koniec! A dla kogo?
Czy ludzie go widzą?
Gdzież tam! Spojrzeć nawet nie chcą,
A spojrzą — ohydzą.
2085
Oświecić łunami;
Kwiatów mało, słońca mało,
Za dymów chmurami.
Piekła mało!… Ludzie, ludzie!
2090Kiedy wam dość będzie
Dobra tego, co dziś macie?
Dziwniście wy wszędzie!
Nie wstrzymała ludu wiosna,
Boga się nie boi.
2095Ciężko spojrzeć; a pomyślisz —
Tak było i w Troi;
Tak i będzie.
Hajdamacy
Hulają, szaleni.
2100Kędy przejdą — ziemia płonie
I krwią się rumieni.
Przybrał Maksym sobie syna
Zna go Ukraina
Choć Jarema nie rodzony,
2105Lecz szczera dziecina.
Maksym rżnie — a co Jarema,
Nie rżnie, a katuje,
Z nożem w ręku, na pożarach,
Czuwa i nocuje.
2110Nie opuszcza, nie żałuje
Nigdzie ni jednego:
Za tytara Lachom płaci,
Za starca świętego,
Za Oksanę… ta i zamrze,
2115Myśląc o Oksanie.
A Żeleźniak: „Hulaj, synu,
Póki dola wstanie,
Pohulajmy!”
Pohulali —
2120Kupą koło kupy
Od Kijowa do Humania
Legły polskie trupy. —
Jak ta chmura, Hajdamacy
Humań otoczyli,
2125O północy; a do świtu
Miasto zapalili;
Zapalili, zakrzyczeli:
„Morduj Lacha znowu!”
Potoczyli się po rynku
2130Konni Narodowi;
Potoczyli się kalecy
I dzieci, i chore,
Gwałt i hałas. Na bazarze
Jakby krwawe morze.
2135A wśród morza stoi Gonta
Z Maksymem zawziętym,
Krzycząc we dwóch: „Dobrze, dzieci!
Tak to im przeklętym!”
Wtem gromada Hajdamaków
2140Z Jezuitą leci,
Z nim dwaj chłopcy: „Gonto, Gonto!
To są twoje dzieci.
Nas mordujesz — i tych porżnij,
Oni katolicy.
2145Czego stoisz? Czemu nie rżniesz?
Wszak to heretycy!
Póki mali — rżnij! Wyrosną —
To ciebie zabiją…”
— „Zabijcie psa! a szczenięta
2150Ja i sam pobiję.
Zbierz gromadę. Przyznajcie się,
To nie prawda, może?”
— „Prawda, ojcze… bo nas matka…”
— „O Boże mój, Boże!
2155Milczcie, milczcie! Wiem już, dosyć!”
Zeszła się gromada,
„Dzieci moje — katolicy…
By nie było zdrady,
By nie było gadaniny,
2160Panowie gromada,
Jam przysięgał rznąć ich wszystkich,
Biorąc nóż ten w ręce…
Syny moje! syny moje!
Czemu wy maleńcy?
2165Czemu Lacha wy nie rżniecie?…”
— „Będziemy rznąć, tatku!”
— „Nie będziecie! Nie będziecie!
Przeklęta bądź, matko —
2170Coś ich porodziła!
Lepiej byś przed wschodem słońca
Potopiła była!
Mniej by grzechu: zmarlibyście
Nie katolikami;
2175A dziś, a dziś… syny moje!
Biadaż mi dziś z wami!
Pocałujcie mnie, dziateczki,
Nie ja was zabiję,
A przysięga.”
2180Machnął nożem
I dziatki nie żyją.
Popadały krwią oblane:
„Ojcze!” bełkotnęły,
„Ojcze, ojcze… my nie Lachy!
2185„My…” i zamilczały.
— „Trza pochować?”
— „ Nie potrzeba!
Oni odszczepieńcy.
Syny moje, syny moje!
2190Czemu wy maleńcy?
Czemu wroga wy nie rznęli?
Matki nie zabili,
Tej przeklętej katoliczki,
Co was porodziła?…
2195Chodźmy, bracia!”
Wziął Maksyma,
Idą wzdłuż bazaru,
I obydwa wykrzykują:
„Kara Lachom, kara!”
2200I karali: strasznie, strasznie
Humań się zakrwawił;
Ani zamek, ani kościoł
Nikogo nie zbawił,
Wszyscy legli. Nigdy, nigdy
2205I w głowach szatanów
Nie postała zemsta taka…
Dom Bazylianów,
Gdzie uczyli się synowie,
Sam Gonta rujnuje:
2210„Wyście zjedli dzieci moje!”
Ryczy i katuje.
„Wy pożarliście maleńkich,
Czegóż nauczyli?!…
Walcie mury!”
2215Hajdamacy
Mury rozwalili, —
Rozwalili, — o kamienie
Księży rozbijali,
A uczniaczków żywcem w studni
2220Wszystkich pochowali.
Aż do samej nocy Lachów mordowali,
A Gonta jak wściekły nie przestaje wyć:
„Gdzie wy, ludożercy? gdzieście się schowali?
Zjedliście me dzieci — ach, ciężkoż mi żyć!
2225Nie ma z kim zapłakać, pogwarzyć życzliwie.
Syny moje lube, moi czarnobrewki!
Gdzie wy?… Krwi mi dajcie, bo chce mi się pić,
I chce mi się patrzyć, jak ona czernieje,
I chce się pierś zalać… Czemu wiatr nie wieje,
2230Lachów nie nawieje?… Ach, ciężko mi żyć!
Ciężko mi zapłakać… ach, gwiazdki wy święte!
Za chmurę, za chmurę! Niech żadna nie świeci!
O biada mi, biada! Jam porznął me dzieci!
Gdzie się ja przytulę? O, życie przeklęte!…
2235I biegał po mieście. A pośród bazaru
Hajdamacy we krwi poznosili ław,
I skąd co wyrwali z napojów i straw —
I siedli wieczerzać. Ostatnia to kara,
Ostatnia wieczerza!
2240„Pohulaj, gromado!
Bij, dopóki można, — póki starczy, pij!”
Żeleźniak zawrzasnął: „ A nuż, stary dziadu,
Choćby ziemia drżała, nie pytaj a rżnij;
Pohulajmy, bracia! kto wie, co ma być!
2245Dalejże, Kozacy! Kiedy żyć, to żyć!”
I urznął dziadzisko:
„A mój ojciec arendarz
I rymarz:
Moja matka praczka
2250I szwaczka.
Bracia moi zuchwali
Przygnali
Czarną krowę spod dąbrowy
I nanieśli korali.
2255
W koralach,
A na lisztwie liście
I liście,
I buciki i podkówki.
2260Wyjdę z rana do mej krówki,
I króweczkę napoję,
Wydoję,
Z parobkami postoję,
Postoję.”
2265„Oj, hop po podkurku
[105],
Zamykajcie drzwi w podwórku;
A ty, stara, nie lękaj się,
Bliżej do mnie przytulaj się!”
Wszyscy tańczą — a gdzież Gonta?
2270Czemu nie tańcuje?
I nie pije z Kozakami
I nie wyśpiewuje?
Nie ma jego — biedakowi
Nie do śpiewki marnej,
2275Nie do tańca.
Ktoż to taki
W kierezyi czarnej
Środkiem rynku się przemyka?
2280Lachów martwych, szuka kogoś.
Nagiął się, dwa trupy
Młodociane wziął na barki
I poza bazarem,
Po umarłych depcząc ciałach,
2285Skrył się za pożarem
U kościoła. Któż to taki?
Gonta — drogie brzemię
Chować niesie, nieszczęśliwy,
Zakopać do ziemi,
2290By kozacze ciało małe
Psy nie rozrywały.
Ciemniejszymi ulicami;
Gdzie ognie dotlały,
Poniósł Gonta dzieci swoje,
2295By nikt nie zobaczył,
Gdzie pochowa syny swoje,
Wyniósł w pole, poświęcony
Wyjął nóż z kieszeni,
2300I święconym jamę kopie,
A Humań w płomieniach
Świeci Goncie do roboty
I na chłopce
[107] świeci:
Zda się we śnie leżą biedni.
2305Czegóż straszne dzieci?
Czemu Gonta niby złodziej
Ze skarbem się tai?
Aż się trzęsie. Od Humania
Słychać, jak hukają
2310Towarzysze Hajdamacy;
Lecz Gonta nie słyszy,
Synom chatę wpośród stepu
Buduje w zaciszy
I zbudował. Bierze synów,
2315Kładzie w ciemną chatę,
I nie patrzy, zda się słyszy:
„My nie Lachy, tata!”
Włożył obu — spod zanadrza
2320Pocałował martwych w oczy,
Żegna i nakrywa
Kitajeczką purpurową
Oblicza kozacze.
Odkrył, jeszcze się popatrzył…
2325Ciężko, ciężko płacze.
„Syny moje, syny moje!
Na tę Ukrainę
Popatrzcie się: i wy za nią
I ja za nią ginę.
2330Któż to teraz mnie pochowa?
Śród obcego pola
Kto zapłacze nad umarłym?
Doloż moja, dolo!
Dolo moja nieszczęśliwa!
2335Coś ty narobiła?
Na coś ty mi synów dała —
A mnie nie zabiła?
Im by dla mnie grób budować —
A to ja buduję…”
2340Pocałował i przeżegnał,
Okrył, zasypuje.
„Spoczywajcie w zimnym grobie —
Taka wola boża!
Nie przydbała
[109] suka matka
2345Piękniejszego łoża.
Bez fijołków i bez ruty
Spoczywajcie, dzieci!
I błagajcie, proście Boga:
Niechaj na tym świecie
2350Na mnie za was spadnie kara,
Biedni heretycy!
Proście, syny! Ja daruję
Żeście katolicy.”
Zrównał ziemię, pokrył darnią,
2355By nikt nie zobaczył,
Gdzie poległy Gonty dzieci —
Lilije kozacze.
„Spoczywajcie, wyglądajcie,
Oczekujcie na mnie!
2360Odebrałem ja wam życie,
Bliski czas i dla mnie.
I ja zginę niezadługo —
Któż po mnie zapłacze? —
Hajdamacy… hej, raz jeszcze
2365Pohulaj, Kozacze!”
Poszedł Gonta pochylony,
Słania się jak pjany
[110].
Pożar świeci — Gonta spojrzy,
Spojrzy — zadumany —
2370I uśmiechnie się straszliwie,
Patrząc w step olbrzymi; —
Wstrząsł się wreszcie, otarł oczy
I zniknął gdzieś w dymie.
Epilog
Oj, dawno to było, jak małej dziecinie,
2375 Bez chleba, samemu, jak czajce po fali,
Wypadło mi błądzić po tej Ukrainie,
Gdzie Gonta i Maksym z nożami hulali;
Co szli Hajdamacy, drobnymi stopami
2380Błądziłem, płakałem i ludzi szukałem,
By dobra uczyli. A teraz wspomniałem,
Wspomniałem i przykro, że licho zginęło.
Ej, lichoż ty młode! Dlaczegoś minęło,
Zamieniłbym dolę dzisiejszą na ciebie,
2385Gdy wspomnę te stepy, te chmury po niebie,
I ojca, i dziada przypomnę ja sobie…
Dziadunio żyw jeszcze, a ojciec już w grobie.
Bywało w niedzielę
Mineje[111] zamknąwszy,
Po czarce z sąsiadem serdecznym łyknąwszy,
2390Ojciec prosi dziada, by o Hetmańszczyźnie
Opowiadał stary, lub o Koliszczyźnie
[112].
I oczy stuletnie jak gwiazdki pałały,
A słowa po słowach potokiem się lały:
Jak Gonta z Maksymem mierzyli się z Lachy,
2395Jak wrogi konały, jak miasta gorzały…
Sąsiedzi drętwieli z żałości i strachu
I mnie też małemu łzy w oczach stawały
Nad śmiercią tytara. A nikt i nie baczy,
Że mała dziecina w kąteczku gdzieś płacze.
2400Bóg zapłać, dziaduniu, żeś wiernie przechował
W stuletniej swej głowie te dzieła kozacze,
Com teraz wnuczętom powtórzyć sprobował.
Wybaczajcie, ludzie dobrzy,
Iż kozaczą sławę
2405Wyśpiewałem po prostacku,
Bez książkowej sprawy.
Tak i dziad mój opowiadał,
Daj mu Boże zdrowie!
I ja za nim. Któż bo wiedział,
2410Iż mądrzy panowie
Rzeczy takie czytać będą?
Wybaczże im, dziadu, —
Niechaj łają: a tymczasem
Ja z moją gromadą,
2415Z Kozakami serdecznymi
Co prędzej się zwinę,
I spać pójdę — i polecę
Na tę Ukrainę,
Gdzie chodzili Hajdamacy
2420Z świętemi nożami, —
Na te szlaki, com wymierzył
Drobnemi nogami.
Pohulali Hajdamacy, —
Dobrze pohulali:
2425Blisko roku krwią szlachecką
Hojnie napawali
Ukrainę, i zamilkli: —
Noże poszczerbili,
Nie ma Gonty, nie ma nad nim
2430Krzyża ni mogiły.
Wiatry bujne gdzieś rozwiały
Prochy hajdamacze,
Nikt się nawet nie pomodli
I nikt nie zapłacze.
2435Jeden tylko brat przybrany
Został się na świecie, —
I ten, słysząc jak okrutnie
Od piekielnych dzieci
Brat zamęczon, po raz pierwszy
2440Załkał Maksymisko;
Łkał i płakał; łez nie otarł,
Umarł biedaczysko.
Żałość jego zadusiła
Śród obcego pola,
2445W cudzą ziemię położyła —
Taka jego dola!
Smutno, tęskno Hajdamacy
Żelazną tę siłę
Pochowali, usypali
2450Wysoką mogiłę,
Zapłakali, rozeszli się
Odkąd i przybyli.
Jeden tylko mój Jarema
Na kij się pochylił,
2455I stał długo: „Spocznij, ojcze,
Śród obcego pola,
Bo na swoim miejsca nie ma
Śpij, Kozacze. Wspomni ciebie
2460Dusza jaka szczera.”
Poszedł stepem biedaczysko
I łezki ociera.
Długo, długo oglądał się,
Serce mu się rwało…
2465Zniknął… w stepie prócz mogiły
Nic nie pozostało.
Ej, posiali Hajdamacy
W Ukrainie zboże;
Lecz nie oni go wyżęli…
2470Coż robić, mój Boże!
Nie ma prawdy, nie wyrosła,
Krzywda wybujała…
Rozeszli się Hajdamacy
Gdzie dola pognała.
2475Kto do domu, kto w dąbrowę
Z nożami w cholewach
Kończyć Żydów. Tak i dzisiaj
Sława szepcze w śpiewach.
A tymczasem Sicz
[114] prastarą
2480Zrujnowały wrogi;
Kto nad Kubań, kto za Dunaj
Pozostały pośród stepu;
Syczą, zawywają:
2485„Pochowano dziatki nasze
I nas rozrywają.”
Ryczą sobie, ryczeć będą,
Dola ich minęła,
I na wieki Ukraina,
2490Na wieki zasnęła.
Odtąd w bujnej Ukrainie
Żyto zielenieje;
Nigdzie jęków, dział nie słychać,
Wicher tylko wieje,
2495Naginając wierzby w gaju
I burzan wśród pola.
Wszystko zmilkło — niechaj milczy
Taka boża wola!
Czasem tylko gdzieś wieczorem
2500Ponad Dnieprem, w gaju,
Idą starzy Hajdamacy,
Idąc zaśpiewają:
„U naszego Hałajdy chata na pomoście,
Graj, morze! dobrze, morze!
2505Dobrze będzie, Hałajda!”