Uwspółcześnieniu poddano jedynie teksty wstępów oraz przypisów źródła.
Wstęp redaktora wydania (Lucjana Rydla) uwspółcześniono w zakresie:
* pisowni wielką/małą literą (Krzyżowcami > krzyżowcami; Proroka > proroka; Aniołowie > aniołowie; Święci > święci; Kardynał > kardynał; Jubileuszu > Jubileuszu; Inkwizycyą > inkwizycją itp.);
* pisowni joty (Porcyi > Porcji, poezyi > poezji, Wenecyi > Wenecji, Studyuje > Studiuje, Lucyan > Lucjan itp.);
* pisowni łącznej/rozdzielnej (przytem > przy tym, to też > toteż; itp.);
* fleksji (wszystkiem > wszystkim, niemi > nimi, rodzinnem> rodzinnym, swem > swym, czem > czym; najciekawszem > najciekawszym, niepospolitem > niepospolitym itp. oraz: grób Chrystusów > grób Chrystusowy);
* ortografii niektórych wyrazów (ośmnastoletni > osiemnastoletni; karolingskich > karolińskich; rękopism > rękopis; Tłomaczenie > Tłumaczenie, tłomacz > tłumacz itp.).
Ponadto rozwinięto zapisy skrótowe lub zastosowano współczesny ich zapis (X. > książę, księcia itp.; W. > Wielkim, Dr. > Dr).
Poprawiono błąd źródła: jak Molino. Veniero, Ruscelli, Atangi > jak Molino, Veniero (…).
Poprawiono błędy źródła:
obran (V 82) > obrany;
beła w boiu (VI 80) > beła w boiu. (dodano brakującą kropkę);
zdrowia pozbędę (VI 104) > zdrowia pozbędę. (dodano brakującą kropkę);
samey postrzeżono (VI 112) > samey postrzeżono. (dodano brakującą kropkę);
[podobnie dodano brakujące kropki na końcu strof w innych miejscach utworu]
We Wstępie tłumacza (Piotra Kochanowskiego) uwspółcześniono pisownię wielką/małą literą (Włoskiego > włoskiego, Heroika > heroika) oraz fleksję (polskiem > polskim, nieprzywykłem > nieprzywykłym; szczęśliwszem > szczęśliwszym).
W tekście głównym:
Zrezygnowano z uwspółcześnień na rzecz przypisów wyjaśniających staropolskie słownictwo oraz struktury zdaniowe. Włączono również w postaci przypisów zawartość „Słowniczka” przygotowanego przez prof. Jana Czubka, a opublikowanego w źródle osobno, na końcu II tomu (nie uwzględniono jedynie niewielkiej liczby haseł, które nie pełniły roli objaśnień, lecz inwentaryzacji słownictwa).
Pozostawiono nieuwspółcześnioną interpunkcję, jedynie w niektórych miejscach zwracając uwagę w przypisach na odmienność zapisu od współcześnie obowiązującego.
Pozostawiono, zgodnie z intencjami redaktorów źródła, niespójności zapisu poszczególnych słów i ich form, jako dokument historycznego kształtowania się języka. Na ujednolicenie zapisu zdecydowano się tylko w kilku przypadkach: nieba-ć > niebać (konstrukcja z partykułą); Między-ziemnem Morzu > Międzyziemnem Morzu (tj. Morzu Śródziemnym).
Dokonano zamiany nawiasów kwadratowych [] na okrągłe (), z uwagi na szczególną, odmienną rolę, jaką pełnią obecnie.
Skorygowano pomyłki w druku wykazane w erratach do obu tomów oraz poprawiono pozostałe błędy źródła: Na nasze zgubę > Na naszę zgubę; przyiażliwy > przyiaźliwy; Widząc iego żal y srogie tęsknicę > (…) tęsknice.
Uwspółcześnienia. Wstęp:
Tłomaczenie > Tłumaczenie, tłomacz > tłumacz itp.;
wszystkiem > wszystkim, niemi > nimi, własnemi > własnymi, rodzinnem> rodzinnym, swem > swym, czem > czym; najciekawszem > najciekawszym, szczęśliwem > szczęśliwym, niepospolitem > niepospolitym itp.;
Porcyi > Porcji, poezyi > poezji, Wenecyi > Wenecji, Studyuje > Studiuje itp.; Lucyan > Lucjan
X. > książę, księcia itp.; W. > Wielkim, Dr. > Dr;
przytem > przy tym, to też > toteż; itp.;
ośmnastoletni > osiemnastoletni; karolingskich > karolińskich; rękopism > rękopis
grób Chrystusów > grób Chrystusowy;
Krzyżowcami > krzyżowcami; Proroka > proroka; Aniołowie > aniołowie; Święci > święci; Kardynał > kardynał; Jubileuszu > Jubileuszu; Inkwizycyą > inkwizycją
błędy źródła:
jak Molino. Veniero, Ruscelli, Atangi > jak Molino, Veniero (…);
w tekście głównym: Na nasze zgubę > Na naszę zgubę; przyiażliwy > przyiaźliwy [do rymu]
wstęp tłumacza: Włoskiego > włoskiego, Heroika > heroika; polskiem > polskim, nieprzywykłem > nieprzywykłym; szczęśliwszem > szczęśliwszym;
Torquato TassoJerozolima wyzwolonatłum. Piotr Kochanowski
[Wstęp]
1Pierwszy tom Goffreda abo[1] Jerozolimy Wyzwolonej, który obecnie w świat puszczamy, jest początkiem całkowitego wydania spuścizny po Piotrze Kochanowskim. Z własnych utworów, jakie po tym bratańcu Czarnoleskiego Jana pozostać mogły, nie przechowało się wprawdzie nic zgoła, wszelako dwa przekłady z Tassa i Ariosta stawiają Kochanowskiego w rzędzie największych
mistrzów polskiej mowy.
2Tłumaczenie Ariostowego Orlanda Szalonego jest niemal nieznane, bo wyszła tylko pierwsza jego połowa i to z wadliwego rękopismu drukowana, druga zaś dotąd czeka
w manuskryptach.
3Przekład Goffreda, ogłoszony po raz pierwszy jeszcze za życia tłumacza w roku 1618, ukazywał się następnie w licznych wydaniach, podziwiany przez całe pokolenia poetów, które się na nim kształciły. Mickiewicz i Słowacki zawdzięczali mu wiele i uznawali w nim arcydzieło polskiego stylu, języka i wiersza.
4Przedruki pierwszego wydania, obecnie już wyczerpane, nie we wszystkim są wierne: wkradły się do nich mimowolne myłki[2], a nie brak i świadomych zmian, poczynionych ręką wydawców.
5Wobec tego należało w niniejszym, zbiorowym wydaniu powrócić do pierwotnego tekstu, zachowując wszelkie, choćby najdrobniejsze szczegóły językowe.
6Nasuwało się przy tym pytanie, jak postąpić z pisownią? Biblioteka Pisarzów Polskich trzyma się stale pisowni nowożytnej, ale z drugiej strony Piotr Kochanowski przeprowadza w pierwszym wydaniu swoją pisownię, związaną ściśle z formami poetyckimi i gramatycznymi przekładu, tak iż nieraz rytmika, częściej rymy, a także i język byłyby na szwank narażone lub nawet wprost zepsute wskutek niezachowania starej pisowni. Droga pośrednia, polegająca na częściowej zmianie pisowni, wydawała się zrazu najwłaściwszą, lecz doprowadzała — jak zresztą wszelka połowiczność — do sprzeczności i zamieszania. Nie pozostawało przeto nic innego, jak dla Piotra Kochanowskiego uczynić wyjątek i pozostać wiernie przy pisowni pierwodruku.
7Co prawda, nie jest i ona zupełnie jednolitą, przynajmniej w drobnych szczegółach. Zboczenia te jednak, acz nieznaczne, charakteryzują epokę powstania dzieła, zachowaliśmy tedy w pisowni owe małe sprzeczności, które wskazują właśnie na przeradzanie się i przetwarzanie języka XVI w. na późniejszy siedemnastowieczny. Jedynie co do znaków pisarskich, dzielenia wyrazów i używania wielkich liter odstąpiliśmy świadomie od edycji z r. 1618. Wydanie obecne obejmie siedem tomów: dwa Goffreda, pięć zaś Orlanda Szalonego. Dopełnieniem całości będzie tom ósmy poświęcony monografii Piotra Kochanowskiego. Słowniki wyrazów i zwrotów staropolskich, dla dzisiejszego czytelnika mniej zrozumiałych, dodane będą na końcu każdego poematu z osobna. Objaśnienia nazwisk osób i miejscowości, wykład zawilszych ustępów, jednym słowem przypisy odnoszące się do poszczególnych miejsc, podajemy na końcu każdego tomu[3].
*
8Torquato Tasso, urodzony 11 marca 1544 r. w Sorrento, był synem Bernarda i Porcji de Rossi. Rodzina jego pochodziła z Bergamo, lecz ojciec, wstąpiwszy w służbę księcia Ferranta San-Sevirino, osiadł był pod Neapolem. Wygnała go niebawem stamtąd burza polityczna: książę, związany z Franciszkiem I, naraził się na zatarg z Karolem V, skutkiem czego książę Alba zajął Neapol, a Bernardo Tasso, jako zaufany domu San-Sevirino, unosić musiał głowę do Rzymu, zostawiając żonę i córkę. Torquato, zaledwie jedenastoletni, towarzyszył ojcu. Gdy Alba opanował Ostię, Bernardo z synem uchodzi do rodzinnego Bergamo, potem czas jakiś żyje na dworze książąt Urbino w Pesaro.
9Miał Bernardo skłonność do poezji, a nawet i trochę talentu, który się objawił w Amadisie, rycerskim poemacie. Wydanie tej książki ściągnęło go do Wenecji, dokąd wraz z synem piętnastoletnim udał się w roku 1559. Tu Torquato wchodzi w osobistą styczność z uczonymi weneckimi, jak Molino, Veniero, Ruscelli[4], Atangi, i pomimo młodego wieku zwraca na siebie ich uwagę. Studiuje w tym czasie z całym zapałem Danta[5]. Ojciec jednak woli poświęcić go prawu i w tym celu wysyła go do Padwy, gdzie Torquato słucha wykładów znakomitego jurysty Pancirole. Nie zaniedbuje przy tym i literacko-filozoficznych nauk; Sygonius, Sperone Speroni[6], Federigo Pendasio[7] są jego mistrzami na tym polu.
10Twórczy talent objawia się w nim już wtedy: w Wenecji wychodzi w r. 1562 poemat jego Rinaldo. Młodziuchny, bo dopiero osiemnastoletni autor przeniósł się tymczasem do Bolonii, gdzie właśnie przyszło do zreorganizowania uniwersytetu, a równocześnie wstąpił do „Etherei”, literackiego towarzystwa młodzieży bolońskiej.
11W tej atmosferze powstaje pierwszy pomysł, a nawet podobno i pierwszy rzut[8] Jerozolimy Wyzwolonej.
12Minęło było[9] właśnie trzydzieści lat od zgonu Ariosta; jego fantastyczno-romantyczny poemat, Orland Szalony czarował całe Włochy przepychem wyobraźni, świetnością kolorytu i misterną plątaniną tysiąca bajecznych przygód rycerskich. W tej olbrzymiej baśni występowali wszyscy bohaterowie średniowiecznych podań i legend z frankońskich cyklów karolińskich, a nici fantastycznego opowiadania snuły się na kształt kunsztownie powikłanych arabesek, zaplatały się i krzyżowały kapryśnie, urywając się w najciekawszym miejscu, nawiązując się najniespodziewaniej. Autor, uśmiechnięty na pół tęsknie, na pół ironicznie, mistrzowską ręką zbierał ową plątaninę stubarwnych nitek i, niby igrając nimi, wiązał je w mieniącą się, tęczową osnowę swego poematu.
13Nic dziwnego, że średniowieczny świat rycerski zaprzątał również wyobraźnię młodego Tassa. Umiał on jednak w ten świat wpatrzyć się własnymi oczyma i z innej zgoła przedstawić go strony. Nie przygody błędnych rycerzy, ale świadome swego świętego celu czyny bohaterów krzyżowych uczynił on przedmiotem swej epopei; nie kapryśna gra olśniewających fantastycznych obrazów, ale wielki dziejowy moment zdobycia Jerozolimy przez Gotfreda z Bouillonu[10] — poruszył jego twórczość. Nie wyrzekał on się wszelako żywiołu fantastycznego, ale kiedy w Orlandzie cuda i dziwy, potwory i czarnoksiężnicy są tylko poetyckim ornamentem, to w Goffredzie świat nadprzyrodzony dzieli się na dwa przeciwne sobie obozy: niebieski i piekielny, a z walką pomiędzy nimi wiążą się ściśle ludzkie boje o grób Chrystusowy staczane między krzyżowcami a wyznawcami proroka[11].
14Pod tym względem zbliżał się Tasso — a zbliżał się umyślnie i świadomie — do Homera: wszak w Iliadzie w zupełnie podobny sposób do walk ludzkich miesza się Olimp i niejednokrotnie sami bogowie po obu stronach biorą w bitwach bezpośredni udział. W przeciwieństwie do Ariosta, a wzorem Homera, obraca się cały poemat Tassa około jednej sprawy: zdobycia Jerozolimy, a jeśli epizody zbaczają od jednolitego toku opowiadania, to jednak ostatecznie zmierzają one zawsze do wspólnego celu. Podobieństwo z Iliadą i w tym nawet, że jak tam rozgniewany Achilles, tak tu dotknięty do żywego Rynald opuszcza obóz oblężników i dopiero powrót jego umożliwia zdobycie miasta; mało na tym: pojedynek śmiertelny Tankreda z Argantem jest w Jerozolimie Wyzwolonej mniej więcej tym, czym ostateczny bój Achillesa z Hektorem.
15Nie bez poprzedników w swoim romantycznym kierunku epopei był Ariost: poniekąd wytknęli mu drogę Pulci[12] swoim Morganie Maggiore[13] i Bojardo[14] Orlandem Zakochanym[15]; miał też i Tasso poprzednika w osobie Giambattisty Trissina[16], który historyczne epos, Italię wyzwoloną od Gotów usiłował wzorować na Homerze i zastosować do klasycznych przepisów poetyki Arystotelesa. Nie zdobył się jednak Trissino na zerwanie z mitologią klasyczną i zastąpienie jej nadprzyrodzonym światem chrześcijańskim — jak Tasso — toteż Italia Liberata jest płodem poronionym, przedstawiającym cudaczną maskaradę: Bóg, aniołowie i święci występują tam poprzestrajani za starożytne bóstwa.
16Natomiast Goffred jest niezmiernie szczęśliwym połączeniem obu przeciwnych sobie prądów, które charakteryzują późne Odrodzenie włoskie: klasycznego humanizmu (forma epopei) i reakcji katolickiej (duch poematu). Na obu tych pierwiastkach wyrósł umysł Tassa, talent zaś jego umiał je organicznie połączyć w żywą i świetną całość poetyczną.
17Z rozpoczętą Jerozolimą posuwają się równolegle bardzo poważne studia literackie, których owocem były Discorsi Poetici, świadczące o niepospolitym wykształceniu. Toteż kardynał d'Este zajął się młodym człowiekiem o tak pięknej przyszłości i powołał go na dwór ferrarski. Przy jego boku Tasso w charakterze sekretarza odbywa podróż do Francji, a za powrotem w r. 1572 przechodzi, jako dworzanin, w służbę Alfonsa II, księcia Esteńskiego. Dwór książęcy w Ferrarze odgrywa w roku następnym pasterski dramat Tassa, zatytułowany Aminta. Zajęty pisaniem Goffreda lekce sobie ważył poeta ten drobny utwór, bo nawet nie kwapił się z jego ogłoszeniem. Ukazał się Amintas dopiero znacznie później (w r. 1581), dzięki znakomitemu humaniście Aldusowi Manucyusowi, który przypadkowo dostawszy rękopis, podał go do druku, zdjęty podziwem dla talentu poety.
18W r. 1575 Tasso wykończył Goffreda i przed wydrukowaniem rozsyła w rękopisie największym ówczesnym powagom naukowym i literackim, aby według ich uwag dzieło jeszcze raz wygładzić.
19W tymże samym roku widzimy go w Rzymie, gdzie bierze on całą duszą udział w odbywającym się właśnie jubileuszu[17]. Ale już w parę miesięcy później objawia się początek rozstroju nerwowego, który później miał przybrać tak groźne rozmiary.
20Tasso cierpi na rodzaj manii prześladowczej: trapią go nieustanne skrupuły religijne i zasnąć mu nie daje obawa przed inkwizycją. W końcu opuszcza Ferrarę i dobrowolnie stawia się w Rzymie przed Wielkim Inkwizytorem, pragnąc i sumienie swoje uspokoić, i o religijnej prawowierności swojej się przekonać. Ani odbyta spowiedź powszechna, ani zapewnienia Inkwizytora na nic się nie zdały. Trawiony ciągłym niepokojem poeta przez lat kilka tuła się po całych Włoszech: widocznie ustawiczna zmiana miejsca staje się dlań jakąś nieodbitą moralną potrzebą. Kolejno przebywa w rodzinnym swym Sorrento, w Ferrarze, w Piemoncie, w Padwie, w Wenecji, w Pesaro, w Turynie, skąd znowu do Ferrary powraca w r. 1579. Chorobliwe rozdrażnienie jego dochodzi do tego stopnia, że na pokojach książęcych rzuca on się na jednego z dworzan. Z rozkazu Alfonsa II, jako szaleniec dostaje się Tasso do szpitala św. Anny, gdzie spędza w zamknięciu z górą lat siedem. Podanie, przypisujące rozstrój umysłowy i uwięzienie Tassa jego nieszczęśliwej miłości ku siostrze księcia Alfonsa, Eleonorze, zdaje się być późniejszym, romantycznym wymysłem, a to choćby tylko ze względu na lata księżniczki, która w tym czasie była już na dobre przekwitającą osobą.
21Obłąkanym chyba nigdy Tasso nie był: zeznania współczesnych i zupełnie wiarogodnych świadków stwierdzają u niego tylko silne rozdrażnienie i chorobliwy niepokój; umysł jego zachował jednak przez cały czas zupełną świadomość i jasność, a talent całą dawną siłę, czego dowodzą liryczne utwory pisane w szpitalu.
22Rozdrażnienie zaś potęgować się mogło poniekąd i wypadkami zewnętrznymi: dręczył poetę zerwany stosunek z domem Esteńskim[18], trapiło go to, że nie może zająć się drukiem swego arcydzieła, a już wprost do rozpaczy doprowadzać musiała go wiadomość o bezecnym postępku Celia Malaspiny, który poważył się wydać Jerozolimę (w Wenecji 1580) pod swoim nazwiskiem i to jeszcze z poprzekręcanego i wadliwego rękopisu. Na szczęście jeden z przyjaciół poety, Angelo Ingegneri zdołał złe naprawić, postarał się bowiem o poprawny rękopis i wydał Goffreda — kładąc na czele nazwisko prawdziwego autora. Powodzenie poematu było tak niesłychane, że Ingegneri musiał zaraz przystąpić do drugiego wydania, a Tasso niebawem puścił z swej celi szpitalnej trzy nowe wydania: tak chciwie rozkupywano książkę. Ogółem w ciągu 6 miesięcy pięć wydań Jerozolimy nastarczyło ledwo pokupowi[19].
23Począwszy od papieża Grzegorza XIII mnóstwo dostojnych osób wstawiało się do Alfonsa d'Este o uwolnienie Tassa: kardynał Albano, księżna Toskany, księstwo d'Urbino i Mantuy, lecz wszystkie te orędownictwa nie odniosły skutku. Dopiero Vincenzio Gonzaga, szwagier Alfonsa, zdołał wpływami swoimi uzyskać uwolnienie poety (5 listopada 1586 r.). Jak gdyby dla powetowania sobie długich lat więzienia, Tasso przerzuca się odtąd z miejsca na miejsce, dając folgę swej chorobliwej skłonności do ciągłych zmian pobytu. W Mantui, w Bergamo, w Lorecie, w Rzymie, w Neapolu, w Sorrento, wszędzie próbuje on się osiedlić i nigdzie nie znajduje ukojenia. Wyczerpało się w nim źródło natchnień, osłabła twórcza potęga; wprawdzie nie porzuca on pióra, ale nie stać go już na dzieło szerszego zakroju, wszelkie wysiłki w tej mierze nie mogą wytrzymać najmniejszego porównania z Goffredem, jeszcze tylko na polu liryki zdobywa się Tasso na prawdziwą, szczerą twórczość.
24A ciężar życia przygniatał go coraz bardziej. Strawiony pracą, wstrząśniony[20] tyloma przykrymi przejściami, stargany wewnętrzną rozterką, udręczony przez pedantyzm drobiazgowej a bezdusznej krytyki, gnębiony niedostatkiem, miał Tasso gorzkie i twarde ostatnie lata. Dopiero przed samą śmiercią odwróciło się szczęście: papież wyznaczył mu roczną pensję i postanowił uwieńczyć go na Kapitolu. Było już jednak za późno. Podczas przygotowań do tej poetyckiej koronacji zgasł twórca Jerozolimy w klasztorze San Onofrio w r. 1595. Zwłoki jego w purpurowy płaszcz uwinione[21], z wieńcem na skroniach, po całym Rzymie obnoszono na odkrytych marach, lecz hołd stokroć większy od tego pośmiertnego tryumfu, oddała mu potomność: Göthe w dramacie Torquato Tasso, Byron w Żalach Tassa — opromienili jego postać aureolą najczystszej poezji.
Goffred
abo
Ieruzalem
wyzwolona,
Torquata Tassa.
Przekładania
Piotra Kochanowskiego,
sekretarza Iego K. M.
Wielmożnemu a mnie wielce
Miłościwemu Panu
IEGO MCI P. IANOWI
GRABI NA TĘCZYNIE,
Podczaszemu Iey Król. Mci
etc. etc.
1Komuż słuszniey oddane moie
[22] nowe rymy
O wyzwoleniu maią bydź
[23] Jerozolimy?
Ieno
[24] tobie, Toporów starożytny synie
[25],
Moia czci y ozdobo, Grabio na Tęczynie
[26].
5Tyś tak o nich rozumiał, takeś ie poważał,
Żeś mi się z niemi
[27] światu ukazać roskazał
[28];
Świadome dobrze swoich niedoskonałości.
Ale skoro od ciebie poprawy dostały,
10Y iuż się w kosztownieyszy stróy poubierały:
Nie mogąc ze mną wytrwać, gwałtem się wydarły,
Iam ich też nie chciał trzymać, kiedy się naparły.
Czas odkryie, ieśli ich nie włożą do braku
[32],
Ale zdarzyli się iem
[33], że będą do smaku
15Y że iakiey pochwały u ludzi dostaną,
Tobie za to, cny Grabio, powinny zostaną
[34].
17Do Czytelnika
18Masz czytelniku łaskawy, partum ocii non omnino ociosi[35], poema przednieyszego włoskiego poety Torquata Tassa przeplatanem ośmiorakiem[36] rymem — iakiem ie on sam pisał y iakiem Włoszy, Hiszpani y insze narody polerowańsze swoie heroika[37] piszą — po polsku przełożone. Wiersz w naszym ięzyku przytrudnieyszy y podamno uszom polskiem, iako nieprzywykłem — zwłaszcza póki się weń kto nie wczyta — niesmaczny; iednak aby się pokazało, że ięzyk nasz nie iest nad insze uboższy y aby się szczęśliwszem dowcipom do ubogacenia go dalsza podała droga, atoć go posyłam, abyś osądził ieśli uydzie. Zdrów bądź, a najdzieszli[38] co do smaku, z łaską[39] przymi[40].
GOFFREDA
ALBO
IEROZOLIMY
WYZWOLONEY
Pieśń pierwsza
Argument
Do Tortozy się Anyoł wyprawuie,
Goffred w tem zbiera chrześciańskie pany:
Ich iednostayna
[41] zgoda to sprawuie,
Że iest naywyższym Hetmanem obrany.
Woysko się w polu pierwey popisuie,
Potem pod Syon idzie zawołany;
Ierozolimski król się barzo trwoży,
Słysząc, że bliskie nadchodzą obozy.
1.
1Woynę pobożną śpiewam y Hetmana,
Który święty Grób Pański wyswobodził;
O, iako wiele dla Chrystusa Pana
Rozumem czynił y ręką dowodził.
5Darmo miał sobie przeciwnym Szatana,
Co nań Libią
[42] y Azyą zwodził:
Dał mu Bóg, że swe ludzie rozprószone
Zwiódł pod chorągwie święte rościągnione.
2.
1Panno, nie ty co laury nietrwałemi
Zdobisz w zmyślonem czoło Helikonie
[43],
Lecz mieszkasz między chóry niebieskiemi
Z gwiazd nieśmiertelnych w uwitey koronie
[44] —
5Ty sama władni
[45] piersiami moiemi,
Ty day głos pieśni; a ieśli przy stronie
Prawdzie gdzie iakiey ozdoby przydawam,
Niech twey niełaski za to nie uznawam.
3.
1Wiesz, że za światem wszyscy tam bieżemy
[46],
Gdzie więcey Parnas leie swey słodkości,
Y prawdę pręcey
[47] w ludzie więc wmówiemy,
Kiedy rym miękki doda iey wdzięczności.
5Tak zchorzałemu dziecięciu kładziemy
Na brzeg u kubka różne łagodności:
To gorzki napóy pije oszukane,
Żywot y zdrowie biorąc pożądane.
4.
1Ty cny Alfonsie
[48], coś do bezpiecznego
Portu w złą chwilę łódź mą nakierował
Sameś wydźwignął y sameś ratował
[51]:
5Nie broń tym kartom czoła wesołego,
Którem ci iako ślub iaki zgotował
[52].
Z czasem cię głosić będzie ponno
[53] ieszcze,
Co cię ledwie tknie teraz, pióro wieszcze.
5.
1Słuszna, ieśli się kiedy Chrześciaństwo
[54],
Uspokoiwszy wnętrzne
[55] nienawiści,
Wodą y lądem ruszy na pogaństwo,
Niesprawiedliwe odiąć mu korzyści —
5Aby cię sobie wzięło na hetmaństwo.
Ziemią, lub morzem: czegoć życzym wszyscy.
Tym czasem słuchay, o naśladowniku
Goffreda, a wczas gotuy się do szyku.
6.
1Szósty rok mijał iako
[56] ku wschodowi
Chrześciańskie się woysko wyprawiło.
Nicea zdzierżeć
[57] nie mogła szturmowi,
Antyochijey fortelem dobyło,
5Którą przeciwko możnemu Persowi
Wygraną w polu bitwą obroniło.
Potym
[58] Tortozę
[59] wziąwszy, mieysce dało
Zimie y roku nowego czekało.
7.
1Iuż też y zima, w którą odpoczywa
Miecz woyny chciwy, prędko schodzić miała,
Kiedy Bóg wieczny z nieba, gdzie przebywa,
Co iaśnieyszego (co od gwiazd
[60] bez mała
5Iest tak wysokie, y podobno zbywa,
Iako się nisko ziemia na dół dała),
Spuścił wzrok z góry, y we mgnieniu oka,
Wszytko, co świat ma, obeyźrzał
[61] z wysoka.
8.
1Obeyźrzał wszytko
[62] y w Syryey święte
Na chrześciańskie oko skłonił Pany
Y wzrokiem — którem myśli niepoięte
Bada y umysł
[63] ludzki niezmacany
[64] —
5Widzi Goffreda, że by rad przeklęte
Z miasta świętego wyrzucił pogany,
To iego wszytka myśl y to staranie,
Nad świecką sławę y nad panowanie.
9.
1Zasię w Baldwinie
[65] widzi umysł chciwy
Szerokiey władzey y ziemskiey wielkości;
Widzi Tankreda
[66], że żywot troskliwy
Wzgardził
[67] dla próżney y marney miłości.
5A zaś Boemund
[68] zwłoki niecierpliwy
[69]
W Antyochijey
[70] zakłada w radości
Nowe królestwo, prawa ustawuie
[71],
Wierze prawdziwey kościoły buduie;
10.
1Y tak wszytkę myśl w tem utopił swoię,
Że inszem sprawom trudno iuż ma sprostać;
Widzi w Rynaldzie
[72] chęć wielką do zbroie,
Że złotem gardzi, królem nie chce zostać.
5Woyny mu się chce, krwawe lubi boie,
Sławy chce szukać, sławy pragnie dostać —
A Gwelff
[73] mu dzieła dawne wielkich ludzi
Czyta y chęć w nim ieszcze więtszą
[74] budzi.
11.
1A skoro wieczny Stworzyciel do końca
Do serca skryte ich wnętrzności zbadał,
Wnet Gabryela iaśnieyszego słońca
[75]
(Co nad inszemi Anyołami władał —
5Tego za posła, tego miał za gońca,
Przezeń z duszami pobożnemi gadał,
On ich modlitwy do nieba odnosił,
Y wolę Boską ludziom na świat nosił)
12.
1Przyzwał y rzekł mu: «Powiedz Goffredowi,
Czemu próżnuie? czemu tak leniwy?
Niech Ieruzalem nieprzyjacielowi
Wydrze, a to ia chcę mu bydź
[76] życzliwy.
5Niech rady zwoła, niech rząd postanowi.
Niech będzie wodzem; to móy niewątpliwy
[77]
Wyrok, na ziemi będzie także drugi,
Bo z towarzyszów iuż będzie miał sługi».
13.
1To rzekł, a
Aniołnic się Gabryel nie bawił
[78],
Ale posłuszny był Stworzycielowi:
Swą niewidomą postawę zostawił,
A podłożył ią ludzkiemu zmysłowi.
5Członki człowiecze y twarz sobie sprawił,
A wziął wiek na się równy młodzieńcowi,
Który się z laty ztyka
[79] dziecinnemi —
A włosy okrył promieńmi iasnemi.
14.
1Skrzydła
[80] wziął białe, malowane złotem,
Niespracowane y niepoścignione;
Temi nad ziemią bieży rączem lotem,
Obłok y wiatry rwie nieokrócone.
5Gdy tak był w drogę gotów, zaraz potem
Na dół obrócił pióra rościągnione
[81],
Kęs nad libańską górą
[82] wytchnął sobie,
Y w iedney mierze trzymał skrzydła obie
[83].
15.
1Potym
[84] się spuścił na dół ku Tortozie,
Prosto iak strzała puszczona z cięciwy.
Iuż też y Phebus
[85] na złoconym wozie
Z morza wydawał swóy promień życzliwy:
5A Goffred, iako zwykł był, w swym obozie
Odprawował swe modlitwy troskliwy
[86];
Gdy równo z słońcem — iaśnieyszego słońca,
Uyźrzał
[87] na wschodzie niebieskiego gońca.
16.
1Który mu tak rzekł: «Czem się więcey bawisz?
Zima precz poszła, pogoda nastaie;
Czemu świętego miasta nie wybawisz
Z ciężkiey niewoley? czegoć niedostaie
[88]?
5Czemu na leże zaraz nie wyprawisz,
Y woysk nie zwiedziesz w kupę? Bóg wydaie
Wyrok, że masz być wodzem y Hetmanem,
A wszyscy radzi przyznaią cię Panem.
17.
1Bóg ci swą przez mię wolą opowiada
[89],
O! iakoś pilne winien mieć staranie,
Abyś urząd ten, który na cię wkłada,
Dobrze sprawował a miał w Niem ufanie».
5To rzekłszy Anyoł, daley nie odkłada
Swey drogi nazad w niebo, a w Hetmanie —
Zniknąwszy, w sercu wielki zostawuie
Strach: zmartwiał wszytek y ledwie się czuie
[90].
18.
1Lecz skoro k' sobie przyszedł, a rozbierać
Począł poselstwo y kto ie sprawował,
Zaraz iść w pole y lud myśli zbierać,
Aby do końca pogaństwo zwoiował.
5Nie żeby przeto, że go Bóg obierać
Chce przed inszemi, tym się popisował,
Lecz, że wie wolą Bożą
[91] wyrażoną,
Wszytką swoią myśl ma w niey utopioną.
19.
1Zacne panięta, swoie towarzysze
Zwoływa
[92], którzy po leżach mieszkali;
Gęste śle posły, listy częste pisze,
Prosi y radzi, aby się zieżdżali:
5
Wszytko przekłada, czymby się wzbudzali,
A takie słowa wynayduje na nie,
Że ich przymusza chętnych na swe zdanie.
20.
1Co przednieyszy
[94] się wodzowie ziechali.
Lecz Boemunda samego nie było;
Iedni w namieciech y polu zostali,
Wiele ich w mieście Tortozie stanęło.
5Potym w dzień święty w radę się zwołali,
(A czoło to tam pierwszych panów było)
Tam Goffred, y w twarz poważny, y w mowę
[95],
Takową do nich uczynił przemowę:
21.
1«Zacni Rycerze, od Boga obrani,
Abyście wiarę świętą rozmnożyli,
Którzyście łaską Iego warowani,
Tak wiele ziemie y morza przebyli.
5Nieprzyiaciele mieczem zwoiowani,
Za czas tak krótki karki nam skłonili.
Iuż skróconemi między narodami
Gramy bezpiecznie swemi chorągwiami.
22.
1Nie dlategośmy miłey odbieżeli
Oyczyzny y swe domy opuszczali,
Morzuśmy zdrowia swego wierzyć śmieli
[96],
Na tak daleką woynęśmy iechali
[97] —
5Abyśmy ten głos tylko lichy mieli,
Żeśmy pogańską ziemię zwoiowali:
Bobyśmy słabey dostali nagrody,
Za krew przelaną, za tak wielkie szkody.
23.
1To nasz cel pierwszy, to było staranie,
Abyśmy murów Syońskich
[98] dobyli,
Ciężką niewolą
[99] — którą Chrześcianie
Cierpią — precz znieśli, potym założyli
5Tu w Palestynie nowe panowanie,
Y w niey prawdziwą wiarę rozmnożyli,
Tak żeby pielgrzym iuż bezpiecznie Bogu
Ślub swóy mógł oddać u świętego progu.
24.
1Dotąd się wiele trudów ucierpiało,
Ale na sławie małośmy wskurali
[100]
I przedsięwzięciu nie dośćby się stało,
Gdziebyśmy indziey siły obracali;
5Na co się woysko tak wielkie zebrało?
Nacośmy mieczem Azyą
[101] zmieszali?
Ieśli królestwa tylko będziem psować,
A na to mieysce inszych nie budować.
25.
1Na słabym gruncie pewnie ten buduie
Wielkie królestwa y godzien przygany,
Co iedney wiary węzłem nie związuie
Nieżyczliwemi swych między pogany
[102]
5Darmo posiłkow
[103] greckich upatruie,
Darmo się spuszcza na zachodnie pany.
Prawda, że państwa y królestwa wali,
Ale się y sam na koniec obali.
26.
1Antyochia, kraie zwoiowane
Tureckie, Perskie
[104] — wątpić nie potrzeba:
Wielkie są rzeczy, ale niedostane
Przez nasze siły, bo ie mamy z nieba,
5A teraz, ieśli będą obracane
Indziey, niż Bóg chce, obawiać się trzeba,
Że naostatek póydą w pośmiewisko
Wszytkim narodom, czego barzo
[105] blisko.
27.
1Dla Boga, lepiey ważmy Iego dary.
Tak o to niechay nie mamy przywary
[108],
Żebyśmy iey zaś dorobić niechcieli.
5Czasy pogodne, rok ustąpił stary,
Gościniec wolny wszędzie będziem mieli.
Niech Ieruzalem zaraz dobywamy,
To cel nasz, w który wszyscy mierzyć mamy.
28.
1Ia się oświadczam — a będzie to wiedzieć
Wiek teraźnieyszy y ten, co nastanie,
Y będą o tem umieli powiedzieć
Po wszytkim prawie świecie Chrześcianie —
5Że wczas
[109] przestrzegam, że nie trzeba siedzieć
Dłużey na mieyscu, że prętko
[110] poganie
Dadzą z Aegyptu pomoc Palestynie,
Jeśli nam pierwsza pogoda
[111] upłynie».
29.
1Skoro tak skończył, szemranie powstało,
W tym
[112] Piotr pustelnik
[113] — co tę woynę radził,
A w tenczas
[114] w radzie prywatny był — mało
Co pomyśliwszy, taką rzecz prowadził:
5«To wszytko co się Goffredowi zdało,
To co wywodził y na czem się sadził
[115],
Y ia pochwalam; na przestrogę tylko
Tego dołożę y słów rzekę kilko:
30.
1Kiedy sam w sobie myślę y rachuię,
Skąd spólne waśni rostą
[116] między wami,
Y kiedy pilnem okiem upatruię,
Skąd to, że z sobą różnicie się sami —
5Przyczynę własną
[117] tego być nayduję,
Że wszyscy chcecie być rówiennikami
Y wszyscy rządzić iednakowo chcecie,
A wzaiem sobie nie ustępuiecie.
31.
1Gdzie wszyscy władną, gdzie ieden nie rządzi,
Który ma w mocy kaźni
[118] y nagrody,
Tam rządu nie masz, tam każdy pobłądzi,
Tam rozerwanie y nastąpią szkody.
5Niech ieden władnie, niech was ieden sądzi.
Tak staną
[119] waśni y spólne niezgody;
A wy mu złote sceptrum
[120] w rękę daycie,
Y za pana go y wodza przyznaycie».
32.
1Tu przestał starzec, a wnet nieużyte
[121]
Serca Duch Święty rozgrzał swym płomieniem:
Iuż pustelnicze słowa w sercu wryte
Niosą przednieyszy za iego natchnieniem.
5Myśli — czci y mieysc wysokich nie syte
[122],
Ustępuią w nich z wielkiem podziwieniem.
Tak że Gwelf, Gwilelm pierwszymi się stali,
Co Gotyfreda za pana witali.
33.
1A wszyscy inszy
[123] zaś poszli za temi,
Aby narody, miasty
[126] dobytemi,
Wojną, pokoiem, jako chce, szafował.
5A co dopiero równo chodził z niemi,
Posłuszeństwo mu każdy obiecował.
O czem zarazem prędko wieści poszły
Y między ludzie na świat głosy
[127] niosły.
34.
1On się żołnierzom swoiem ukazuie.
Którzy go sądzą mieysca tego godnem
[128],
Które mu dali — y od nich przyimuie
Życzliwe krzyki weyźrzeniem
[129] łagodnem.
5Wszytkich przyiemną mową odprawuie;
Co mu winszuią
[130] szczęścia głosem zgodnem.
Na dzień iutrzeyszy po tem wszytkiem kazał,
35.
1Iaśnieysze w on
[133] czas nadzwyczay rumiany
Słońce dzień miało, kiedy z promieniami
Nowego światła równo lud wybrany
Pod rozwitemi wyszedł chorągwiami.
5Każdy, iako mógł, naystrojniey ubrany
Ukazował się tam, gdzie nad łąkami
Stał w mieyscu Hetman, przed którym ochotne
Mijały roty iezne
[134] y piechotne.
36.
1
PamięćMyśli, łakomych lat nieprzyiaciółki,
Wierne wszytkich spraw stróże y szafarki,
Zdarzcie, abym mógł rotmistrze y półki
[135]
Wszytkie przypomnieć; od was te podarki.
5Niech z nieśmiertelną sławą maią spółki.
Niech im nie szkodzą zazdrościwe Parki.
Ozdóbcie ięzyk móy z skarbu waszego
Tem, coby trwało do wieku późnego.
37.
1Francuzowie się wprzód okazowali,
Ugon królewski brat był wódz nad niemi;
Których na wyspie rotmistrze zbierali
Między czterema rzekami możnemi.
5Skoro zszedł
[136] Ugon, starszego obrali
Klotareusza
[137], głosami zgodnemi,
Któremu tylko na tem samem schodzi:
Królestwa nie ma, choć się na nie godzi
[138].
38.
1Tysiąc ich było, wszyscy kiryśnicy
[139].
Za niemi hufce prowadzili swoie
W takieyże liczbie mężni Normandczycy
[140],
Którzy iednakie z Francuzami zbroie,
5Iednakie — iak to bywa przy granicy —
Mieli ćwiczenie y iednakie stroie;
Robert ie, ich pan przyrodzony, wiedzie,
Za niemi Gwilelm y Ademar
[141] iedzie.
39.
1Do duchowieństwa mieli się zarazem
Ci z młodu, potem biskupy zostali:
A teraz, twardem okryci żelazem,
Na świętą woynę miecze przypasali.
5Gwilelm z Uranges
[142] wywiódł pięćset razem,
Ów także pięćset z Podździu
[143]; a tak trwali
Y tak ćwiczeni byli Gwilelmowi
Na woynach, iako y Ademarowi.
40.
1Baldowin zatem wielką część zastąpił
Pola z swoiemi Bonończyki
[144] po niem.
Bratni to był pułk, co mu go ustąpił.
Bywszy Hetmanem; za niem — dzielnem koniem
5Obracając — Groff z Karnutu
[145] nastąpił,
Chłop to był czysty; tak trzymano o niem.
Cztery sta ieznych
[146] ten pod swoią sprawą —
Dwanaście set miał Baldwin pod buławą.
41.
1Za niemi iedzie w zupełnej zbroicy
Gwelf od fortuny bogacie
[147] nadany.
Ten po Latynie
[148] oycu sobie liczy
Krewne Esteńskie
[149] starożytne pany.
5German, brat iego, co z nim spółdziedziczy,
W dom Gwelfonowy wstąpił zawołany;
Y dawni mieli przy Rhenie Szwabowie.
42.
1
Ten do dziedzictwa swoiego z macierze
[152],
Nazdobywał państw y miast możnych wiele,
Z których wiódł lud, co ku swem panom w wierze
Nieporównany, na śmierć idzie śmiele.
5Ieden drugiego na ucztę rad bierze,
A zimie
[153] łoża w ciepłych izbach ściele.
Pięć ich tysięcy spełna z domu wyszło,
A z perskiey woyny ledwie tysiąc przyszło.
43.
1Za temi szedł lud biały y żółtawy,
Co z Francuzami y Niemcy graniczy,
Nad morzem mieszka tam, gdzie gęste stawy
Y Rhen y Moza czynią w okoliczy.
5A na ocean groble y zastawy
Sypie, któremi trzyma go w granicy;
Który się gwałtem y przez tamy wdziera,
Z wsi y miasta y państwa pożera.
44.
1Tysiąc był spełna tych Niderlandczyków,
Ruperta mieli nad sobą starszego;
Ale zaś było iuż więcey Anglików
Gwilma
[154], młodszego syna królewskiego,
5Który wiódł przytem siła Irlandczyków,
Y lud co bliższy Tryona
[155] zimnego:
Naród kosmaty, wychowany w lesie,
A każdy saydak y łuk cięgły
[156] niesie.
45.
1Za temi idzie Tankred, co dzielnością
Oprócz Rynalda samego, przodkuie
[157].
Sercem, urodą, dworstwem y ludzkością,
We wszytkiem woysku nikt go nie celuie
[158].
5Ale tak wielkiem przymiotom — miłością
Siła
[159] ozdoby y chwały uymuie:
Miłością w boiu nagle urodzoną,
Troskliwą
[160], silną y niewymówioną.
46.
1Tak słychać
[161]: w ten czas, kiedy bitwę nasi
Z Persem wygrali — który porażony
Rozsypką w góry uchodził y lasy —
Poszedł wciąż za niem Tankred zagoniony;
5A iż gorące zbytnie
[162] były czasy,
Po pracey
[163] oney srodze upragniony,
W polu przy piękney łące dla ochłody
Zsiadł z konia, kędy był zdróy zimney wody.
47.
1Tam niespodzianie mu się ukazała
Dziewica wszytka zbroyna okrom
[164] głowy:
Poganka była y wody szukała
Także z pragnienia, w on
[165] znóy południowy.
5Twarz gładką, oczy dziwnie piękne miała,
Zaraz Tankreda uiął ogień nowy.
Iaki cud! Miłość, co się ledwie zrodzi,
Iuż w łykach
[166] wielkie bohatyry wodzi.
48.
1Widząc go, szyszak na głowę włożyła,
Y koniecznie się z nim kosztować
[167] chciała,
Lecz, że za sobą drugich obaczyła,
Nic się nie bawiąc, tył nazad podała
[168].
5Ale twarz, której z hełmu uchyliła,
Tak w Tankredowem sercu wykowała
[169],
Że nic nie myśli nigdy, tylko o niey;
Tak schnie nieborak, y tak tęskni po niey.
49.
1Iego żołnierze tak się domyślali,
Widząc iego żal y srogie tęsknice.
Y między sobą w głos o tem gadali,
Że to dla iakiey cierpiał miłośnice.
5Ośm set miał konnych, którzy go słuchali,
Wszytkich od piękney kampańskiey granice,
Z kraiu na świecie co naobfitszego,
Tuż niedaleko morza tyrrheńskiego
[170].
50.
1Po Tankredowych ludziach się pisało
[171]
Przed Gotyfredem dwieście mężnych Greków.
Ci zbroie
[172] żadney nie kładą na ciało,
Łuk przez się, szable wieszają u łęków.
5Ich pracowite konie iedzą mało,
A rohatyny
[173] z twardych noszą sęków.
Za przednieysze ich naiezdniki maią:
Naywięcey biją, kiedy uciekaią.
51.
1Latyna
[174] starszem ta ich rota miała,
Co z greckich krajów sam był na tey woynie.
Azaś
[175] tey woyny tak blisko nie miała,
O ziemi grecka? a przedsię spokoynie
5Siedząc, o hańbo! tylkoś wyglądała
Końca wielkich dzieł, źle y nieprzystoynie.
Przeto nie skarż się y niech cię nie boli:
Dobrze tak na cię
[176], żeś teraz w niewoli.
52.
1Ostatni po tey rocie się pisali,
Lecz w urodzeniu pierwszy y w zacności:
Co na swą szkodę y szczęście iechali,
Pierwszy y w męstwie, pierwszy y w dzielności.
5O Argonautach błędnych nabaiali
Siła Grekowie, lecz bez wątpliwości
Nigdy nie mogą iść zarówno z temi;
Zgadnicież, który starszym iest nad niemi?
53.
1Cny Dudon
[177] z Konse
[178], ten ich hufiec wodził.
A iż rozsądek
[179] trudny w tym baczyli:
Który zacnością y męstwem wprzód chodził?
Zgodnie mu władzę nad sobą zlecili,
5Zwłaszcza, że inszych y laty przechodził,
Y więcey czynił, niż inszy czynili,
Na rożnych woynach, na których się schował
[180]
Y ran uczciwych blizny ukazował.
54.
1Między pierwszymi położyć też przydzie
[181]
Eustacyusa
[182], hetmańskiego brata:
Po nim Gernanda, którego ród idzie
Z norweyskich królów od dawnego lata
[183].
5Rugiera mi też pewnie się nie zeydzie
[184]
Kłaść na ostatku, także Engerlata;
Gentoni, Rambald
[185] niechay idą za tem,
A po Rambaldzie Gierard z swoim bratem.
55.
1Wielką ma sławę Ubald na wsze strony,
Y Rosmund, który w Linkastrze
[186] dziedziczy:
Palamed, Sforca y trzeci rodzony
Achilles także, wszyscy Lombardczycy.
5
Więc mężny Otton zarazem się liczy.
Który ma za herb węża, a on w gębie
Ma dziecię nagie y trzyma ie w zębie.
56.
1Gwaszek
[189] y Rydolf są też pewnie wzięci
Y z Gernierem oba Gwidonowie
Y Eberarda będą mieć w pamięci
Potomne wieki y późni wnukowie.
5
Nierozerwanym związkiem małżonkowie,
Y wy na wieki pewnie się wsławicie,
Bo y po śmierci się nie rozdzielicie.
57.
1Patrzcie, co umie miłość przeraźliwa
[191],
Ona iey władać bronią ukazała:
W nasroższey bitwie zawsze nielękliwa
Męża miłego nie odstępowała.
5A ieśli kiedy (iako to więc bywa)
Rana lub iego, lub onę potkała,
Oboie cierpią, y oboie mdleie,
Ieśli iedno z nich ranne y krew leie.
58.
1Ale nie tylko te, com ich mianował
[192],
Lecz y tych wszytkich, którzy się pisali.
Młodzieńczyk Rynald urodą celował;
Tak mu to wszyscy zgodnie przyznawali,
5Y pierwey owoc niż kwiat ukazował,
A wszyscy mu się barzo dziwowali:
Mars własny
[193] z niego, kiedy zbroyny bije,
Kupido — kiedy piękną twarz odkryie.
59.
1Piękna Zophia z Bertoldem go miała,
A pierwey ieszcze, niźli go odięto
Mamce od piersi, co go piastowała —
Do Matyldy go na chowanie wzięto.
5Ta mu królewskie wychowanie dała
Y mieszkał przy niey dotąd, aż poczęto
W ogromny bęben bić na wschodzie słońca,
Ten w niem chętną myśl przeraził
[194] do końca.
60.
1Ieszcze w piętnastem spełna nie był lecie,
Gdy uciekł z domu y szedł do przewozu
Morz' Egeyskiego
[195] y błądził po świecie,
Aż naostatek
[196] trafił do obozu.
5Czemu go zacni nie naśladuiecie
Wnukowie? nie chciał długo w miękkiem łożu
Gnuśnieć y nie miał nic na gębie prawie
[197],
A iuż trzeci rok na rycerskiey sprawie.
61.
1
Rajmund z Tolozy
[200] następował, który
Zbierał piechotę z pireneyskiej góry.
5Cztery tysiące było ich bez mała;
Na niepogody twarde noszą skóry,
Wszyscy świetnemi zbroiami okryci.
62.
1Pięć zaś tysięcy było Stephanowych,
Którzy się w Blessie
[206] y w Turzie
[207] zbierali;
A chociaż wszyscy w zbroiach byli nowych,
5Doświadczona to
[210], że w rozkosznych owych
Krajach ludzie też rozkoszni
[211] bywali.
Iużci się oni naprzód potkać śmieią:
Ale cóż potem? prętko osłabieią.
63.
1Alkastus zatem w ogromnej postawie
Z nienagła
[212] sobie z swemi Szwaycarami —
Których miał pod
[213] sześć tysięcy — szedł w sprawie,
Co siedząc między krzywemi Alpami,
5Skuli ku lepszey y godnieyszey sprawie
Na ostre miecze pługi z lemięzami
[214].
64.
1Pod siedm
[219] tysięcy wyborney piechoty
Za Szwaycarami poszło prawą stroną.
Proporzec miała wszytek
[220] szczerozłoty.
W nim złote klucze z papieską koroną.
5Kamillus
[221] ich wódz, wielki z swoiey cnoty
Y z dawnych dziadów: dzielność zapomnioną
Myśli odnowić we włoskim narodzie
A chciwość sławy niezmierna go bodzie.
65.
1A skoro było po okazowaniu
Y wszyscy się iuż byli odprawili,
Hetman o dalszem woyny dokonaniu
Z starszemi radzi, którzy przy nim byli.
5Y rozkazuie, aby na świtaniu
W drogę się zaraz z obozu ruszyli
A pod Syońskie miasto
[222] w ten czas przyszli,
Gdy nieprzyiaciel namniey
[223] o nich myśli:
66.
1Więc żeby byli do bitwy gotowi,
Żeby zwycięstwa pewnego czekali.
Y pułkownicy, y starszy woyskowi
Za temi iego słowy serce brali.
5Y niecierpliwi, nierychłemu dniowi
Łaiąc, rannego świtu wyglądali.
Lecz opatrznego Hetmana troskliwa
[224]
Myśl trapi, choć to na twarzy pokrywa.
67.
1Bowiem szpiegowie, których wszędzie chował,
Z różnych mieysc wszyscy iednoż mu pisali:
Że król egipski woyska wyprawował,
Y iuż się ludzie ku Gazie
[225] ruszali.
5Tak sobie myślił
[226], tak sobie rachował,
Że mąż wojenny — iako powiadali,
W te czasy pewnie nie miał darmo leżeć;
W tym zaraz kazał po Henryka bieżeć
[227].
68.
1Temu roskażał, aby się nie bawił
[228],
Wsiadł w lekki okręt y nieobciążony
A conapręcey
[229] aby się przeprawił
Przez morze y szedł zaraz w greckie strony,
5«Iużem się, prawi, o tem dobrze sprawił,
Że towarzyszem chce nam być liczony
Królewicz szwedzki y że do nas iedzie,
Y wielki orszak ludzi z sobą wiedzie,
69.
1A iż mię nie raz grecki cesarz zdradził,
Y teraz mi się obawiać przychodzi,
Aby mu drogi do nas nie rozradził
[230],
(Jako on zawsze na złe nasze godzi
[231])
5Przeto cię tam ślę, abyś mu się radził
Spieszyć co pręcey
[232]; widzi, że czas schodzi,
Bo gdzieby
[233] z pierwszey spuścił co ochoty
[234],
70.
1Nie wracay się z nim, ale zaś poiedziesz
Wciąż do cesarza zarazem greckiego:
Aza
[237] go iako do tego przywiedziesz,
Aby posiłku nam obiecanego
5Nie zwłóczył
[238] daley. A niźli wyiedziesz,
Nie zapominay listu wierzącego
[239]».
W tym Henryk żegnał, a Goffred kłopoty
Złożył na chwilę y spał pod namioty
[240].
70.
1Nazaiutrz, kiedy pochodnie zażegał
Y światło Phebus
[241] miotał z swego wozu,
Dźwięk trąb krzykliwych, który się rozlegał,
Y głośnych bębnów — poszedł do obozu.
5Nie tak rad grzmieniu, skąd nadzieją sięgał
Dżdża
[242] nędzny oracz zgorzałomu zbożu:
Jako ci byli radzi y weseli,
Kiedy woienne muzyki słyszeli.
72.
1Wszyscy tem więtszą
[243] chęcią pobudzeni,
Iako napręcey
[244] się poubierali
Y do rotmistrzów swoich zgromadzeni,
Zbroyno przed nimi się ukazowali.
5Potem w piękny szyk od wodzów sprawieni,
Proporce piękne na wiatr rozwiiali
[245],
Wielką hetmańską chorągiew wnet potem
Rozwito
[246], krzyżem przetykaną złotem.
73.
1
Promienie na świat rozciągało swoie
Y oczy blaskiem uraźliwym psuiąc,
Płomień od świetney wyciągało zbroie,
5A ogniem iasnym powietrze farbuiąc,
Chrzęst lśniących się zbróy, krzyk wesołych koni
Ogłusza pola y wiatr lekki goni.
74.
1Ostrożny Hetman nigdy nie próżnował:
Chcąc znieść zasadki
[250] y różne zawady,
Co lżeysze ludzie iezne
[251] wyprawował
Przed woyskiem, w pola przestrone
[252] na zwiady.
5Iuż też lud pieszy był ponaprawował
[253]
Drogi, co woyska zwykły trudnić rady
[254],
Y gdzie ku miastu wiódł gościniec prosty,
Doły porównał y porobił mosty.
75.
1Nie hamuią ich w koło opasane
Miasta mocnemi ze wszytkich stron mury,
Rzeki y woyska pogańskie zebrane,
Y ieśli się las gęsty trafi który:
5
Wody rozpuści od góry do góry —
Wszytko to, co iey kolwiek zastępuie,
Rwie wielkim gwałtem y wali y psuie.
76.
1Sam król trypolski
[255], który lud zebrany
Y skarby w mieściech
[256] obronnych zawierał
[257],
Mógłby był pono wstrącić
[258] Chrześciany,
Ale ich drażnić zgoła nie nacierał;
5Y owszem dary pierwsze uiął pany
[259]
A dobrowolnie miasta swe otwierał
Y przyiął pokój y spiski
[260] podane,
Iakie mu były od naszych posłane.
77.
1Ci Chrześcianie, co w górach mieszkali
Blisko od miasta, zaraz na dół zeszli,
Swoie dostatki hoynie rozdawali,
Y różną żywność do obozu nieśli;
5Niewidanem
[261] się stroiom dziwowali
Dzieci, niewiasty, młódź y ludzie zeszli,
Od których Hetman wziął wodze świadome
Y dróg y kraiów tamtecznych wiadome.
78.
1
Y ta w nim wola nieodmienna trwała,
Aby przy morzu zawżdy postępował,
Na którem można armata
[264] pływała;
5Tak swych żywnością snadnie
[265] opatrywał,
Którey mu ona hoynie dodawała:
Owsy, ięczmiony y chleby z Grecyey,
79.
1Pod okrętami wielkiemi stękaią
Wody, a morze nad zwyczay się pieni,
Na Międzyziemnem Morzu
[268] iuż nie maią
5
Y Wenetowie w tem dziele ćwiczeni,
Insze Sycylczyk, insze Francuzowie,
Insze śle Anglik, insze Olandrowie
[273].
80.
1Ci wszyscy spięci sercami zgodnemi,
Iednostayną się wolą powiązali;
Żywnością dla woysk, które szły po ziemi,
Y rynsztunkami nawy ładowali,
5A wiedząc, że iuż tamci byli w ziemi.
Y do Solimy
[274] iuż się przybliżali,
Niechcąc omieszkać y oni też nagle
Do Palestyny obrócili żagle.
81.
1
Wieści roznosi, wszytkich uprzedzała;
Ta — że iuż idą woyska ukwapliwe
[276]
Y że iuż blisko były — powiadała,
5Pułki, rotmistrze, wodze nielękliwe,
Y co mężnieysze wszytkie mianowała
[277],
Ich dzielność y ich zwycięstwa sławiła,
A swoią twarzą straszliwą groziła.
82.
1A chocia ieszcze nie tak blisko maią
Nieprzyiaciela, samo rozbieranie
[278]
Przyszłych plag, które z woyną przychadzaią
[279],
Strach y niezmierne czyni w nich lękanie;
5Myśli y uszy wszyscy nadstawiaią
Na lada wieści y ciche szemranie
Wszędzie powstaie, sam król potrwożony,
Błędną
[280] obraca myśl na różne strony.
83.
1
Tyran okrutny y wielkiey srogości,
Ale wiek zeszły trochę go hamował,
Że z pierwszey nieco spuścił okrutności.
5Ten wiedząc, że iuż Goffred następował,
Y że pod miasto szedł bez wątpliwości,
Dawny strach z nowem podeyźrzeniem
[281] dwoi,
Y nieprzyiaciół, y swoich się boi.
84.
1Różną miał wiarę w mieście: bo obrzędy
[282]
Mnieysza i słabsza miała Chrystusowe,
Ale więtsza
[283] część zachowała błędy
5Zostawszy królem po wszem
[287] państwie wszędy
Dań y pobory ustawował
[288] nowe,
Ale z nich swoie wyzwolił pogany,
A na biedne ie włożył chrześciany.
85.
1Ta myśl — okrutność iego przyrodzoną,
Którą iuż była oziębła za laty
[289] —
Teraz ożywia y nienasyconą
Krwie
[290] chciwość wznawia: tak wąż, kiedy szaty
5Pierwsze y skórę złoży pochodzoną
[291],
Srożeie barziey
[292]; tak y lew kudłaty,
Chowany w domu, kiedy go uderzy,
Do przyrodzoney swey srogości mierzy.
85.
1«Widzę — pry
[293] — w tym złym, niewiernym narodzie
Niezwykłą radość y takich iest wiele,
Co w spólnym płaczu y wspólney przygodzie
Śmiech sobie czynią y nowe wesele.
5A ku naszemu zginieniu y szkodzie
Wszyscy podobno
[294] sprzysięgli się śmiele,
Myśląc, aby mię żywota zbawili,
A chrześcianom bramy otworzyli.
87.
1Ale ia fortel na nieprzyiacioły
Y na zamysły naydę niecnotliwe:
Wszytkich, co ich iest
[295], puszczę na miecz goły
[296],
Pospołu z dziećmi, bo i te są krzywe
[297];
5Spalę ich domy, spalę y kościoły,
Do szczętu plemię wytracę złośliwe.
U ich sławnego Grobu pełne mary
88.
1Na to się iuż był srogi tyran puścił,
Ale nie przywiódł do skutku swey złości;
A że niewinnym okrutnik przepuścił,
Szło to z boiaźni, nie z iakiey litości.
5Bo się bał, aby sobie nie upuścił
[300]
Drogi do zgody, dla
[301] tey okrutności.
A iako pokóy miał zawrzeć z naszemi,
Uczyniwszy mord ten nad niewinnemi?
89.
1Przeto z tey miary w sobie uhamował
Tyrański zamysł, ale z drugiey strony
Ieszcze okrutniey sobie postępował,
Niemiłosiernem gniewem zaiuszony.
5Wsi wkoło palił, żywność wszelką psował,
Pyszne pałace nie miały ochrony,
W studnie y w źródła, y w rzeki przeyźrzyste
[302],
Mieszał trucizny y iady nieczyste.
Pieśń wtóra
Argument
Izmen czaruie, ale nadaremnie;
Król chce wytracić wszystkie chrześciany
[303],
Tam Zoffronia y Olind wzaiemnie
Chcą umrzeć, aby król był ubłagany,
Klorynda, szczęściem przybywszy foremnie
[304],
Wolne ie czyni — Argant zagniewany,
Iż Goffred na to, co Alet powiada,
Niedba
[305] — woyną mu srogą odpowiada.
1.
1Gdy się takiemi król mocnił sposoby,
Izmen
[306] do niego przyszedł dnia iednego,
Izmen, co zimne trwoży często groby.
Y kiedy zechce, wzbudza umarłego,
5Izmen, którego rymów
[307] i osoby
Boią się państwa Pluta
[308] podziemnego:
On czarty wiąże, on ie rozwięzuie,
On im, iako pan sługom, roskazuie
[309].
2.
1Był przedtym
[310] zrazu Chrystusowej wiary,
Y do swey sprosney
[313] y brzydkiey ofiary,
Miesza pospołu obadwa Zakony
[314].
5A teraz z iaskiń, w których zdrayca stary
Odprawował swe zwykłe zabobony,
Szedł w spólney trwodze do pana swoiego,
Y niósł złą radę do tyranna
[315] złego.
3.
1
«Iuż — prawi — królu, nieomylnie wiemy,
Że na nas woyska możne następuią,
Ale my czyńmy, co czynić możemy,
Mężnym fortunę nieba obiecuią.
5W tobie ostrożność y czułość
[316] widziemy,
Iakiey woienne czasy potrzebuią,
Stanieli
[317] tak w swey każdy powinności —
Grób sobie sprawi u nas ten lud gości.
4.
1Cokolwiek rady ma w sobie wiek stary,
Co iedno umiem y co iedno mogę,
Co czarnoksięstwo, co umieią czary,
Tam ci rad wszytkiem, o królu, pomogę.
5Moią nauką piekielne maszkary
Wdam w tę robotę, wyprawię w tę drogę;
Ale skądby się to rozpocząć miało,
Powiem ci krótko, a ty słuchay mało
[318]:
5.
1Iest w chrześciańskim kościele zakryty
Ołtarz pod ziemią, gdzie ksiądz ustawiony
Matki ich Boga obraz chowa ryty,
W iedwabny, ciężki rąbek uwiniony,
5Przed nim kaganiec wisi złotem lity,
Który na wszytkie światło miece
[319] strony.
Które nabożni pielgrzymowie dali.
6.
1Ten obraz, który chowaią tak skrycie,
Z niepobożnego gwałtem weź kościoła
Y własną ręką podstaw w twey meszkicie
[322],
A ia tak sprawię czarnoksięskie koła,
5Że póki u nas będzie to zawicie
[323],
Nie pożyie cię
[324] nieprzyiaeiel zgoła.
Y owszem wiecznie, przez tę taiemnicę,
Utwierdzisz swoię
[325] królewską stolicę».
7.
1Posłuchał tyran niepobożney rady
Y do kościoła pobiegł ukwapliwy
[326],
Zaraz uczynek wykonał szkarady
[327]:
Wydarł kapłanom obraz świętobliwy
[328]
5Y wniósł go do swey bożnice
[329], z porady
Izmena, który zwłoki niecierpliwy
[330],
Tamże zarazem nad nim z czarnoksięstwa
Niezrozumiane zaczynał bluźnierstwa.
8.
1Ale kiedy świt rany
[331] następował,
Niewiedzieć
[332], iako zginął obraz święty,
O czem ten, co go za swym kluczem chował,
Królowi dał znać; który gniewem zięty
[333],
5Pomstę y męki okrutne gotował,
Tak tusząc
[334], że był od
[335] chrześcian wzięty,
Y że go oni z meszkity
[336] wykradli,
Za co pod ogień y pod miecz podpadli.
9.
1Albo to ręka ludzka wykonała,
Albo to boska wszechmocność sprawiła,
Że świętey Panny obrazu niechciała
[337]
Mieć na tem mieyscu, którem się brzydziła.
5Bo y teraz w tym wątpliwość została,
Boskali sprawa, ludzkali to była
[338].
Lecz dobrze, iż w tem pewności nie maią,
Że to nabożnie na Boga składaią.
10.
1Z wielką pilnością zatem król roskazał
[339],
Aby, co ich iest, kościoły trzęsiono
[340];
Ktoby
[341] złodzieia lub obraz ukazał,
Kaźni y wielkie nagrody kładziono.
5Sam czarnoksiężnik na swe wróżki kazał,
Nie chciał koniecznie Bóg tego obiawić
Y iego czary nie mogły nic sprawić.
11.
1A kiedy iuż tak między Chrześciany
Nie naleziono, choć szukano wszędy,
Dobrze się nie wściekł
[344] tyran rozgniewany,
Chce się mścić srodze, zrzuca wszytkie względy;
5Niech będzie, co chce, zaraz lud wybrany
Roskazał tracić przez swoie urzędy:
«
Wina, KaraKiedy miecz — prawi — żadnego nie minie,
Y niewiadomy złodziey pewnie zginie.
12.
1By tylko winny wziął swoie karanie,
Niechay się żaden niewinny nie żywi!
Ale co mówię, wszyscy chrześcianie
Winni y wszyscy iednakowo krzywi
[345].
5A choć tę kradzież źle
[346] wkładaią na nie,
Za to niech giną, że nam nie życzliwi
[347].
Przeto y ogniem, y ostrem żelazem,
Do szczętu wszytkich niech wygładzą razem».
13.
1
Te iadowite tyrańskie powieści
Rozniosły się wnet między lud ubogi,
Wszędzie płacz męski, wszędzie krzyk niewieści,
Wszytkich przeiął strach bliskiey śmierci srogi.
5Zapomnieli się prawie na te wieści.
Uciekać nie masz nigdzie żadney drogi,
Ale skąd się mniey nędzni spodziewali,
Ztąd
[348] utrapieni ratunku dostali.
14.
1Panna się iedna u nich wychowała,
Która iuż była lat słusznych dorosła,
Dziwney gładkości, o którą niedbała
[349],
Lub tyle dbała, ile cnota niosła
[350].
5W ciasnem się barzo mieyscu uchowała
Tak wielka piękność y nigdy nie poszła
Z domu, kradnąc się — zaniedbana — chciwem
Wzrokom młodzieńców y chwałom
[351] życzliwem.
15.
1
Nie mogła, choć iey barzo
[353] pilnowała.
Y tyś tego znieść nie chciała, miłości,
Boś ią młodemu chłopcu ukazała.
5Miłości ślepa, teraześ
[354] ciemności
Zbyła, a wzrokuś
[355] bystrego dostała,
Tyś przez sto straży czystey dziewki doszła,
Y wzrokeś
[356] chciwy cudzy do niey niosła.
16.
1
Iako ta gładka, tak on urodziwy,
Skromny, wstydliwy; miłości szaloney
Nie śmie, nie umie odkryć nieszczęśliwy.
5A ta im
[361] gardzi albo zapaloney
Dotąd iey służył albo pogardzony,
Albo nieznany y nie upatrzony
[364].
17.
1W tem usłyszawszy, że iuż lud wybrany
Po wszytkiem mieście kazano mordować,
Poczęła myślić
[365], aby chrześciany
Mogła od śmierci gotowey
[366] zachować;
5Męstwo ią y wstyd ruszał na przemiany:
To podbudzało, ten ią chciał hamować.
Wygrało męstwo, owszem szło zgodliwe,
Bo wstyd był mężny, a męstwo wstydliwe.
18.
1Sama pobiegła, a swey nie zakryła
Gładkości, ani iey też wystawiała:
Płaszczem się wszystka
[367] do ziemie okryła,
Oczy wstydliwe sama w się zebrała,
5
Ieśli umyślnie stroiów zaniedbała.
Lecz zaniedbaną gładkość y postawę
Stroiła miłość y niebo łaskawe.
19.
1Wszyscy w nię patrzą, wszyscy utopieni
W iey twarzy, a ta ani ruszy okiem,
Przed królem stanie y twarzy nie zmieni,
Chocia
[370] ią trwoży zagniewanem wzrokiem.
5«Nie sroż się — prawi
[371] — prosiem
[372] utrapieni,
A z twym się zadzierż
[373], o królu, wyrokiem,
A ia winnego oddam ci do ręki,
Którego wyday na iakie chcesz męki».
20.
1Na męstwo śmiałe, na niespodziewany
Piorun cudowney y świetney gładkości,
Zmiękczył się zaraz tyran rozgniewany,
Wziął
[374] wzrok łaskawszy, złożył
[375] z okrutności.
5Wpadłby był w miłość, by był nie trzymany
Od swey srogości y od iey twardości;
Lecz płocha gładkość y nieokrócone
[376]
Serce ponęty mają podrzucone.
21.
1Ieśli tyrana miłość nie ruszyła,
Poruszyło go pewnie spodobanie:
«Chcę — prawi — abyś winnego odkryła,
Niech będą wolni twoi chrześcianie».
5Ona tem śmieley przedeń wystąpiła:
«Nic nie zataię na twe roskazanie
[377],
Iam winna, królu, iam obraz ukradła,
Karz mię, iako chcesz, bom śmierci podpadła».
22.
1Tak pospolitey śmierci
[378] swą osobą
Zabiegła y kaźń sama wzięła na się.
O piękne kłamstwo, która prawda z tobą
Może porównać? Niewie
[379] w onym czasie,
5Co czynić tyran; sam się biedzi z sobą.
Łagodniey nad swóy zwyczay pyta zasię
[380],
Aby mu prawdę własną
[381] powiedziała,
Kto z nią był y zkąd
[382] radę na to miała?
23.
1A ona na to: «Nikogom niechciała
[383]
Wziąć w towarzystwo do tak piękney chwały,
Nikt inszy, samam tylko to wiedziała,
Rękęm
[384] y umysł niosła na to stały».
5«Więc sama będziesz — król rzecze — cierpiała,
Według wyroku y moiey uchwały».
«Słuszna — odpowie — y rzecz sprawiedliwa.
Niech sama cierpię, kiedym sama krzywa».
24.
1Począł się srożyć tyran urażony,
Dowiaduie się, gdzie obraz podziała?
Że obraz w ogień zaraz był wrzucony,
Y że go spalić niźli skryć wolała,
5
Niewierną ręką — tę sprawę dawała.
«Złodziey przed tobą, a ty czyń, co raczysz,
Obrazu pewnie wiecznie nie obaczysz.
25.
1Ale złodzieyką niech mię nikt nie zowie:
Wzięłam to, co nam odięto gwałtownie
[387]!»
Słysząc to, tyran srogo iey odpowie,
Wściekłem zażarty gniewem niewymownie:
5«Dasz gardło wnetże, wnet położysz zdrowie
[388]!
Zwiążcie ią zaraz y wiedźcie warownie
[389]».
Próżno ią tarczą zasłania gładkości —
Miłość od złego króla okrutności.
26.
1Wzięto ią zaraz, ręce iey związano,
A prętko
[390] potem miała być spalona,
Płaszcz z niey y z głowy podwikę
[391] zerwano
Y tak została nędzna obnażona.
5Nie wylękła się, tylko, że na ono
[392]
Szarpanie nieco była poruszona.
Wprawdzie swą własną barwę odmieniła,
Y to nie bladą, ale białą była.
27.
1Zbiegał się tam lud, acz niewiedział
[393] o tem,
Co się za panna na to ośmieliła;
Troskliwy Olind biegł tam także potem,
Domyślaiąc się, że to ona była.
5Zięty
[394] okrutnem żalem y kłopotem,
Wiedząc iuż, że to ona uczyniła
Y że ią na śmierć srogą osądzono,
Trącał lud bieżąc, gdzie ią prowadzono.
28.
1Zawoła głosem, co iedno
[395] miał mocy:
«Nie wierz iey królu, plotkić powiedziała!
Panna y sama y okrom pomocy,
Nigdyby
[396] tego uczynić nie śmiała.
5Ieśli z meszkity
[397] obraz wzięła w nocy,
Niech powie, iako stróże oszukała?
Iam winien, ia sam będę pokutował».
Tak twardo dziewkę nieborak miłował.
29.
1Y daley mówił: «Dałem sobie długi
Powróz urobić z wysoką drabiną,
Oknem wlazł w kościół y związawszy liną
5Obrazem
[400] spuścił; niechayże mi drugi
Sławy nie bierze, niech inszy nie giną
Niewinnie dla mnie, mnie pal postawiono,
Y mnie samemu ogień napalono».
30.
1To Zoffronia
[401] skoro usłyszała,
Użali się go y wzrok k' niemu skłoni:
«Co cię za rada do tego przygnała,
Że chcesz być w tak złey dobrowolnie toni?
5Y taklim
[402] się to boiaźliwą zdała,
Że mi ktoś śmierci pożądaney broni?
Mam ia toż serce
[403], ognia się nie boię,
O towarzysza do śmierci nie stoię
[404]».
31.
1Takiemi mu śmierć mowami rozwodzi
[405],
Lecz on zostawa
[406] z pierwszą statecznością
[407].
Iest na co patrzyć, gdy zapasy chodzi
[408]
Czci chciwe męstwo z gorącą miłością.
5Tamta chce umrzeć y śmierć sobie słodzi,
Ten, że żyć będzie, zostawa z żałością.
Król patrząc na to, sroższy tyle troie
[409].
32.
1Mówi, że lekce od nich poważony
[412]
Y że się na złość śmierci napieraią:
Wierzyć im trzeba, maią swe obrony,
Niechże oboie śmierć, iako chcą, maią.
5Skoro to wyrzekł gniewem zapalony,
Zaraz Olinda katom w ręce daią,
Y tak do pala nędznych przywiązano,
A do siebie ich tyłem zobracano.
33.
1Iuż kat, iuż ogień wielki był gotowy,
Iuż go dwuiętne miechy
[413] rozdymały,
Kiedy iął Olind żałosnemi słowy
[414]
Narzekać, które kamienie ruszały:
5«Tenli to łańcuch, teli to okowy,
Które mię z tobą wiecznie związać miały?
Tenli to ogień
[415], który nas płomieniem
Równym miał palić y ziąć
[416] ożenieniem?
34.
1Nie ten nam węzeł miłość ślubowała,
Nie te płomienie, które będziem mieli!
A to, bezecna, słowa nie strzymała,
Lecz to nic, kiedy śmiercią nas nie dzieli.
5A iż nam łoża spólnego nie dała,
A tobie tę śmierć bogowie przeyźrzeli
[417],
Ciebie żałuię, nie samego siebie,
Dosyć mam, kiedy umrę podle
[418] ciebie.
35.
1O iako tę śmierć będę znał szczęśliwą
[419],
Ieśli uproszę, że ty umieraiąc
We mnie wyleiesz duszę świętobliwą,
Pospołu zemną
[420] z światem się rozstaiąc.
5Y z chęcią moie ostatnie życzliwą,
Tchnienie w się weźmiesz…» Chciał tak narzekaiąc
Ieszcze coś mówić — ale mu przerwała,
Y łagodnie mu tak odpowiedziała:
36.
1«Inszych iuż myśli, przyjacielu, trzeba,
Inszych lamentów czas ten potrzebuie:
Pływałeś dotąd, czas się mieć do brzega
[421],
Szczęśliwy, który za grzech pokutuie.
5Cierp w Imię Boże, zapłata cię z nieba
Potka
[422], którą On swym wiernym gotuie.
Samo nas niebo nad zwyczay pogodne
Cieszy y siebie rozumie bydź godne
[423]».
37.
1Na te iey słowa poganie płakali,
Płakał też, ale skrycie, lud wybrany,
Sam się król zmiękczył, iako powiadali,
Lecz niechciał
[424] dać znać, że był ubłagany.
5Y żeby tego z twarzy nie poznali,
Oczy umyślnie obrócił do ściany.
Ty Zoffronia sama łez nie leiesz,
Y w płaczu wszystkich ledwie się nie śmieiesz
[425].
38.
1Iuż ich tylko co
[426] w ogień nie włożyli,
W tem
[427] iakiś rycerz iedzie niepoznany,
Bo go za tego wszyscy osądzili,
Y za mężczyznę od wszytkich był miany
[428].
5Tygrys na hełmie na dół mu się chyli,
A z cudzoziemska wszytek był ubrany,
Że to Klorynda
[429], tak się domyślali,
Bo u niey ten znak na woynie widali
[430].
39.
1
Ta z młodu swey płci dziełom odwykała
[431],
Nad które więtszey
[432] mieć nie mogła męki,
A ieśli kiedy haftować musiała,
Szło iey to z musu y prawie przez dzięki
[433].
5Do igły y do wrzeciona niechciała
[434]
Nigdy obrócić swoiey pyszney ręki.
Miękką twarz y stróy pieszczony
[435] złożyła,
A męską na się postawę włożyła.
40.
1Ieszcze z dziewczyny była nie wyrosła
[436],
A iuż szalone konie obiezdżała,
Kopiią w ręku, miecz u boku niosła,
Łuk tęgi dziewczą ręką wyciągała.
5A ieśli w lasy na łów kiedy poszła,
Nie raz się ze lwy mężnie uganiała
Mężem się zwierzom, ludziom zwierzem zdała.
41.
1
Teraz z Persyey, gdzie była na woynie,
Do Palestyny szła na chrześciany,
Których krew nie raz wylewała hoynie,
Nie raz im srogie zadawala rany.
5Wiechawszy w miasto — iako zwykła — zbroynie,
Uyźrzała wielki ogień zgotowany,
Zdziwi się barzo y natrze tam koniem,
Pyta, na kogo y co było po niem?
42.
1Ustępuią się wszyscy y popycha
Ieden drugiego, aby mieysce miała,
Druga wzrok w niebo wlepiwszy milczała.
5Ów od litości, nie od bólu, zdycha,
Oczy nabożnie w niebo obróciła,
Y przed śmiercią się z światem iuż dzieliła
[443].
43.
1Zdięta Klorynda żalem zapłakała
Na tak żałosne y smutne weyźrzenie
[444],
Nie tak się płaczem owego ruszała,
Iako ią ówtey
[445] ruszało milczenie.
5Zatym
[446] iednego starca zawołała,
Który się iey zdał mieć dobre baczenie,
«Powiedz mi — prawi
[447] — z iakiey ci przyczyny
Iść maią na śmierć y dla iakiey winy?»
44.
1
Na wszytko, o co Klorynda pytała,
Domyślała się zaraz z iego mowy,
Że on y ona winy w tem nie miała.
5Gdzieby
[450] królewski on wyrok surowy
Nie był zniesiony, o co prosić chciała —
Tak tuszy, że ich odbić gwałtem zdoła,
Przymknie się bliżey y na katy
[451] woła:
45.
1«To wam powiadam, abyście z więźniami
Temi poczynać nic daley nie śmieli,
Aż króla uyźrzę, a uznacie sami,
Że stąd kłopotu nie będziecie mieli».
5Ostremi słowy zięci
[452] y groźbami,
Tak, iako chciała, uczynić musieli.
To opatrzywszy daley poiechała,
Y króla, w drodze do siebie, potkała
[453].
46.
1«Jam — pry
[454] — Klorynda, ieśli kiedy moie
Imię, o królu, słyszałeś mianować
[455];
Przyiechałam tu, aby państwo twoie
Y spólna wiara mogła się ratować.
5Miła mi woyna y surowe
[456] boie,
Chceszli
[457] mię w mieście y w murzech
[458] spróbować,
Chceszli y w polu, na wszytkom gotowa».
A król iey na te odpowiedział słowa:
47.
1«Mężna dziewico y niezwyciężona,
Żaden kray od nas nie iest tak daleki,
Gdzieby twa dzielność nie była sławiona;
O czem y późne wiedzieć będą wieki,
5Będzieli
[459] z moią szablą twa złączona
Y twey to miasto dostanie opieki;
W naywiększem woysku nie ma tey dufności,
Którą mam w męstwie y w twoiey dzielności.
48.
1Iuż niechay Goffred swoie woyska wiedzie,
Niechay nie mieszka
[460], a ia mu ślubuię,
Że pole stawię
[461], ieśli bitwę zwiedzie,
Y że mu strzymam, co mu obiecuię.
5Żołnierz, co w mieście y co ieszcze iedzie,
Niech pod twą sprawą
[462] będzie — roskazuię
[463].
Ty nad wszytkiemi będziesz hetmaniła».
Za co Klorynda dzięki mu czyniła,
49.
1Mówiąc tak daley: «Usłyszysz rzecz nową,
Że nie służywszy, o nagrodę proszę;
Bespiecznie
[466] prośbę swą do ciebie niosę:
5Niech owych na śmierć skazanych ogniową
Za upominek od ciebie odniosę
[467].
Zamilczę tego, że mam swe przyczyny,
Dla których żadney w nich nie widzę winy.
50.
1To tylko powiem: wszyscy rozumiecie
[468],
Że chrześcianie obraz ten ukradli.
Ale ia trzymam swoie przedsięwzięcie,
Że nie wiecie kto y żeście nie zgadli.
5
Nie godzi się nam mieć swoich bałwanów
[473],
Tem więcey
[474] tych, co są, u chrześcianów.
51.
1Niechay to każdy za cud pewny liczy,
Który Machomet
[475] bez wątpienia sprawił,
Ołtarzów iego obrzędy plugawił.
5Niechay swe czary maią czarownicy,
Niechby się Izmen iemi
[478] także bawił;
W te bałamuctwa my się nie wdawaymy,
Szabla rzecz nasza y tey się trzymaymy».
52.
1Król na to, lubo
[479] nie rad y z trudnością
Miał do litości myśl gniewliwą skłonić,
Lecz trudno było nieludzkie
[480] się z gością
[481]
Obyść
[482] y owych dwoyga ludzi bronić.
5«Daruię ich — pry
[483] — zdrowiem
[484] y wolnością
Y chcę ich na twą przyczynę
[485] ochronić.
Lubo to dekret, lubo łaska — krzywi,
Albo nie krzywi: niech zostaną żywi».
53.
1
Rozwiązano ich. Wprawdzie Olindowy
Los był szczęśliwy y mało słychany
[486],
Bo miłość w sercu twardey białeygłowy
Miłością wzbudził y z nagłey odmiany:
5Od ognia na ślub oblubieniec nowy
Idzie, od swoiey miłey miłowany,
Która pozwala, aby z nią żył wiecznie,
Kiedy y umrzeć chciał z nią tak statecznie
[487].
54.
1Ale dzielności takiey król ostrożny
Nie dufał y miał tego swą przyczynę,
Zaczem, iako chciał tyran niepobożny,
Opuścili swą miłą Palestynę.
5Iednych precz z państwa wyganiał niezbożny,
Drugich odsyłał aż na ukrainę
[488].
O iako ciężko było małe syny
Porzucać oycom — y miłe rodziny.
55.
1A czyniąc dosyć przedsięwziętey radzie,
Dorosłe tylko y młódź urodziwą
Wygnał, a dzieci (iakoby w zakładzie),
Y płeć niewieścią zostawił lękliwą.
5Siła
[489] ich, myśląc o nowey osadzie,
Błądzili różnie
[490], siła, pomsty chciwą
Myśl w sobie maiąc, do naszych iechali
[491],
Y z Goffredem się w Emaus potkali
[492].
56.
1
Emaus miasto tak daleko kładą
Od Ieruzalem: kiedy wyieżdżaią
Ze wschodem słońca — choć nie spieśnie
[493] iadą —
Gdy biie dziewięć, właśnie przyieżdżaią.
5Naszy
[494] się cieszą, że swych nie odiadą,
Wszyscy się kwapią
[495], wszyscy pospieszaią,
Ale południe iż iuż było blisko,
Kazał tam Goffred obrać stanowisko.
57.
1Zaczem namioty świetne rozbiiali,
A wieczór też iuż prawie następował,
Kiedy dway iacyś w obóz przyiachali
[496];
Że cudzoziemcy — stróy sam pokazował
[497],
5Że przyiaźń niosą — tak się domyślali,
Tak sobie o nich każdy obiecował.
Króla z Egyptu byli to posłowie,
Wprzód szły osoby, a pozad
[498] giermkowie.
58.
1
Ten, co wprzód idzie, Aletem
[499] go zową:
Ale dowcipem
[502] y słodką wymową
Urósł u dworu y był podwyższony;
5Co chciał, to wszytko przewiódł swoią głową,
Chytry, obrotny, fortelny, ćwiczony.
A tak potwarzy swoie udać umiał,
Że drugi skargę za chwałę rozumiał
[503].
59.
1Drugi był Argant
[504], Argant urodziwy,
Który w dalekich Cyrkasiech
[505] się rodził;
Ten z cudzoziemca (patrzcie iakie dziwy)
W Egyptcie równo z satrapami chodził.
5Wściekły, okrutny, hardy, niecierpliwy,
Uporny y co z nikim się nie zgodził,
Bogu samemu ledwieby co złożył
[506],
A wszystkę
[507] słuszność w szabli swey położył.
60.
1A skoro przystęp uprosili sobie,
Posłano po nich przednieysze dworzany.
Na niskim stołku siedział między pany,
5Lecz wielką dzielność znać było w osobie,
Choć nisko siedział, choć nie był ubrany.
Argant się hardy — wszedszy
[510] — nie ukłonił,
Tylko co
[511] trochę na dół głowy skłonił.
61.
1Ale wzrok Alet na dół obróciwszy,
Do samey prawie ziemie schylił głowę,
Y rękę prawą na piersi włożywszy,
Nisko bił czołem, niźli
[512] począł mowę.
5Potym
[513] łagodne usta otworzywszy,
Wypuścił słodszą niżli miód wymowę.
A niemal wszystko naszy
[514] rozumieli,
Bo po syriysku
[515] iuż nieźle umieli.
62.
1«O ieden tylko godny naleziony
[516]
Bohatyrami władać tak mężnemi,
Twoie są dzieła: dostane korony
Y możne państwa, z tryumphy wielkiemi.
5Dźwięk twoiey sławy niezastanowiony
[517],
Między słupami Herkulesowemi
[518]
Nie został, ale y my o niey wiemy
Y o twem męstwem w Egypcie słyszemy.
63.
1Między tak wielą
[519] nie naydzie żadnego,
Coby się twoiem dziełom nie dziwował;
Te w podziwieniu u pana moiego
Nie tylko były, lecz się z nich radował.
5Twych spraw słucha rad, a co u drugiego
Iest w nienawiści, to on umiłował.
A iż nie może wiarą, więc przymierzem
Chce z tobą związku y z twoiem żołnierzem.
64.
1Y z tem posłani do ciebie iedziemy,
Toż mu radziła iego mądra rada.
Statecznąć
[520] przyiaźń od niego niesiemy,
Milszy mu z tobą pokóy niźli zwada.
5A iż usłyszał — iako to widziemy
[521] —
Że wygnać z państwa chcesz iego sąsiada,
Chciał, abyć się to od niego odniosło
Pierwey, niżby co złego ztąd
[522] urosło.
65.
1Ieśli chcesz na tem, coś dotąd wziął woyną,
Przestać y rzeczy mieć uspokoione
A Palestynę zachować spokoyną
Y kraie, które wziął pod swą obronę —
5Chceć ubespieczyć
[523] swoią ręką zbroyną
Państwo, do końca niepostanowione
[524].
A kiedy się dway tak wielcy panowie
Złączycie — siedli
[525] Turcy i Persowie.
66.
1Wieleś uczynił za tak małe czasy
[526],
Świadczą przebyte złe drogi y lasy,
Dobyte miasta y woyska poległe.
5Na co nie tylko zdumieli się naszy
[529],
Ale y kraie daleko odległe.
Państwać przyczynić ponno łatwie
[530] sprostać,
Ale nie możesz więtszey
[531] sławy dostać.
67.
1Przyszła twa sława do kresu słusznego,
Przeto wątpliwey woyny strzeż się wszędzie,
Bo ieśli wygrasz — granic państwa twego
Pomkniesz
[532], lecz sławy nic ci nie przybędzie.
5A ieśli zaś co przyidzie przeciwnego,
Hańba y strata pewna z tego będzie.
Kłaść na niepewne — pewne (rzekę śmiele)
Głupstwo iest wielkie: y na trochę — wiele.
68.
1Ale podobno fortuna życzliwa,
Którać się dotąd łaskawie stawiła,
Więc y ta — która w wielkich sercach bywa
Y z przyrodzenia w nie się wkorzeniła —
5Myśl władze wielkiey y szerokiey chciwa
Tak cię do woyny chętnem uczyniła,
Że barziey
[533] pragniesz wątpliwego boiu,
A niżli
[534] drugi pewnego pokoiu.
69.
1Będąć powiadać, abyś się gotował
Iść za pogodą, którąć sam Bóg daie,
A żebyś szable swey nie odpasował
[535].
Którać się dotąd szczęśliwie nadaie,
5Ażbyś Azyą do końca zwoiował,
Y ażbyś wiarę y dawne zwyczaie
Z niey wykorzenił — piękne to są mowy,
70.
1Ale ieśli się rozumu poradzisz,
A zbytnia dufność wzrokuć
[538] nie odbierze,
Wierzże
[541] mi, żeć się na wielkie złe bierze.
5Więc y na szczęściu niesłusznie się sadzisz
[542],
Bo to nie stoi nigdy w iedney mierze;
Y ci, co nazbyt w górę wylataią,
Szwankuią radzi y na dół spadaią.
71.
1Powiedz mi, ieśli będzie przeciw tobie
Egypt y w złoto możny, y w lud mężny,
A Turczyn y Pers w teyże właśnie dobie,
Y syn Kassanów
[543] ruszy się potężny —
5Sam przeciw wielom, iako poczniesz sobie,
Słaby (y że tak rzekę) niedołężny?
Czy na posiłki cesarza greckiego
Spuścić się, z tobą, chcesz — zprzymierzonego
[544]?
72.
1Cóż? azaś
[545] greckiey wiary nieświadomy?
Z postępku tylko miarkuy ią iednego:
O iako często ten naród łakomy,
Zły, chytry, pragnął zginienia waszego!
5Pomnisz to dobrze y dobrześ wiadomy
[546],
Bronił ci drogi y chciał cię hamować,
A teraz ci ma krew swoię darować?
73.
1Lecz ufasz ponno
[550] żołnierzowi twemu
Y masz nadzieię w rotmistrzach ćwiczonych?
A żeś to kilku skukłał
[551] po iednemu —
Masz zwalczyć wespół wszytkich ziednoczonych?
5Choć siła
[552] woysku ubyło twoiemu,
Choć masz rot wiele niewczasem
[553] zmnieyszonych
Y długą woyną — choć razem Turkowie
Uderzą na cię, Egypt y Persowie.
74.
1Ale niech będzie, iakoś uprządł w głowie:
Żeć żaden w polu równy bydź
[554] nie może;
Niech taki wyrok uczynią bogowie,
Iaki chcesz — przedsię
[555] małoć to pomoże.
5Bo (iedno
[556] mieysce day prawdziwey mowie)
Głód cię zwoiuie, głód cię pewnie zmoże:
Ten — kiedy przypnie
[557], wiesz dobrze, co broi,
Żadnych się kopiy y mieczów nie boi.
75.
1Przedtem, niźliście z woyskiem nastąpili,
Zboża z pól do miast obronnych zwieziono,
Miasta żywnością tylko opatrzyli,
Wsi w okolicy wszytkie
[558] popalono,
5Iakoż się — pytam — będziecie żywili,
Kiedy wszytek kray w około ogłodzono?
Ale swey morskiey ufacie armacie,
76.
1Podobno ony
[561] na twe roskazanie
Póydą, gdzie każesz — y morze gniewliwe,
Głuche na prośby y na narzekanie,
Będzieć posłuszne y będzieć życzliwe.
5Cóż? aza
[562] Turczyn, Pers, Egypt — Hetmanie!
Złączywszy na cię siły przyiaźliwe
[563],
Nie mogą wysłać na morze okrętów,
Przeciwko tobie, dla potężnych wstrętów
[564]?
77.
1Dwa razyćby
[565] nas potrzeba porazić,
Y tu na ziemi, y ówdzie na wodzie;
Ieśli raz przegrasz, pierwszą sławę skazić,
Y hańbę przydać musiałbyś ku szkodzie.
5Gdzieby
[566] nam przyszło twych na morzu zrazić,
Lud twóy na ziemi zginąłby o głodzie.
A ieślibyście polem
[567] zaś przegrali,
Tamci na morzu małoby wskórali.
78.
1Przeto ieśli w twych rzeczach tak wątpliwych,
Gardzisz przyjaźnią króla tak wielkiego —
O twych przymiotach wszyscy osobliwych,
Mniey trzymać będą z postępku takiego.
5Uymi
[568], radzimy, myśli woyny chciwych,
A do pokoiu nakłoń się świętego,
Niech wżdy co wytchnie Azya po woynie,
A ty coś dostał, trzymay to spokoynie.
79.
1Y ciebie, mądra rado, dzielna młodzi,
Któraś się na tę woynę z nim udała,
Niech tak omylne szczęście nie uwodzi,
Abyś chcąc nowych woien szukać miała,
5Lecz — iako żeglarz czyni swoiey łodzi —
Do bespiecznego
[569] portu doiechała,
Iużbyście słusznie mieli żagle zbierać,
A więcey na złe morze nie nacierać».
80.
1Tu przestał Alet, a mężni żołnierze
Cicho się sami z sobą zszeptywali,
A że się pokóy y ono przymierze
Wszytkim nie zdało — twarzą znać dawali.
5Groffred poyźrzawszy
[570] na swoie rycerze,
Co w koło stali y tego czekali,
Iaką odprawę mieli mieć posłowie,
Tak Aletowey odpowiedział mowie:
81.
1«Raz dosyć gładko, drugi raz groźbami
Poselstwo swego pana sprawuiecie;
Ieśli nas chwali y w przyiaźni z nami
Chce mieszkać — za to mu podziękuiecie.
5A że grozicie iakiemiś spiskami
[571],
W które y inszych do siebie wziąć chcecie,
Abyście wszyscy przeciwko nam byli,
Y wszyscy razem na nas uderzyli —
82.
1Tak macie wiedzieć: cokolwiek na ziemi
Y na morzuśmy dotąd ucierpieli,
Wszytko dla tego, abyśmy, z Pańskiemi
Mury, Grób Iego święty wolny mieli.
5Więc y lud wierny szablami naszemi
Z ciężkiey niewoley wyiąćbychmy
[572] chcieli,
Natośmy
[573] miłe domy opuścili,
Natośmy żywot y wszystko ważyli.
83.
1
To przedsięwzięcie y ten umysł
[574] stały
Nie żadna chciwość świecka w nas sprawiła,
Ty sam tę iędzę, Panie wieczney chwały,
Wykorzeń z serca, ieśliby w kim była.
5Boday w nas takie myśli nie postały!
Sama to ręka boska uczyniła,
Ta, kiedy zechce, twarde serce ruszy,
Ta skamieniałe piersi łatwie
[575] kruszy.
84.
1Ta nas od przygód różnych zachowuie,
Ta z niebespieczeństw
[576] wszelakich wywodzi
[577],
Znóy latu, zimie mrozy odeymuie,
Błaga
[578] y wiatry, y morskie powodzi,
5Góry nam równa, drogi naprawuie
[579],
Żadna moc ludzka przez nię nam nie szkodzi,
Tąśmy
[580] mocnych miast i zamków dobyli,
Tąśmy potężne woyska porazili.
85.
1
Ta nam nadzieie
[581], ta nam y śmiałości
Dodaie, a nie żadne nasze siły:
W armacie
[582] żadney nie mamy dufności,
Greckie posiłki małoby sprawiły.
5Byleśmy byli w Iego opatrzności —
Kiedy pod Iego mocną ręką stoiem.
86.
1Lecz, ieśliby nas chciał za nasze złości
Skarać y z swoiey wypuścić obrony —
Któżby z nas nie rad tam położył kości,
Gdzie Bóg y Pan nasz leży pogrzebiony?
5Pomrzemy radzi w takiey stateczności,
Szczęśliwszy
[587] niżli żywi, z każdey strony.
Ale śmierć nasza będzie sławna wszędzie,
Azya się z niey pewnie śmiać nie będzie.
87.
1Prawda, że sobie pokoiu życzemy
Z królem egypskiem y przyimiem go radzi,
Y z nim się pewnie radzi ziednoczemy,
Ieśli się z nami umyślnie nie zwadzi.
5Ale, ieśli nic nie ma — iako wiemy —
Do Palestyny, a cóż mu to wadzi,
Że przeciw inszym woynę podniesiemy,
Kiedy z nim samym przyiaźń chować chcemy?»
88.
1Barzo beł oną mową Goffredową,
Iako pies wściekły, Argant urażony
Y nie krył się z tem, ale trzęsąc głową
Pomknął się daley na plac zapędzony.
5«Nie będziem się — pry
[588] — więcey ścierać mową,
Krótko ia powiem, iako niećwiczony:
Kto niechce
[589] zgody, kto niechce pokoiu,
Niechay ma woynę, niech się ma do boiu
[590]!»
89.
1Potem u szaty, którą miał na sobie,
(A twarz mu gniewem i pałały skronie)
5«Te upominki — prawi — niosę tobie:
W lewem masz pokóy, woynę w prawem łonie.
Obierzże
[596] sobie, na które pozwolisz,
A zaraz powiedz, co chcesz y co wolisz».
90.
1Na postępek tak hardy Argantowy
Y tak zuchwały, wszyscy się gniewali
Y nie czekaiąc Goffredowey mowy,
Wszyscy, na woynę, głosem zawołali.
5On szatę wytrząsł y rzekł temi słowy:
«Czegoście chcieli, toście otrzymali».
Zdało się — na te słowa wymówione —
91.
1Y że z onego rzuconego łona,
Wypadł gniew wściekły y zwada krwie
[599] chciwa.
W oczy mu płomień kładła Tyzyphona
[600],
Y swą pochodnią Megera
[601] złośliwa.
5
Twarz iego beła, kiedy ią budował,
Y z niey swą pychę niebu pokazował
[606].
92.
1Potem rzekł Goffred: «Powiedzcie królowi:
Kiedy niechciał
[607] żyć w swem państwie spokoynie,
Niech się nam stawi, albo ku Nilowi
My póydziem, tam się skosztuiem
[608] na woynie».
5Przedsię
[609] się zdało cnemu Goffredowi,
Uczęstować ich y darować hoynie.
Hełm Aletowi dziwnie piękny dano,
93.
1Argantowi zaś szabla się dostała,
Robota się w niey drożey szacowała,
Bo barzo stucznie
[614] była urobiona.
5Z żelaza mu się barziey podobała,
Y ztąd
[615], że była dobrze wyostrzona.
Rzekł do Goffreda: «Nie długo
[616] pokażę,
Iako sobie twóy upominek ważę».
94.
1Zatem uderzył czołem Aletowi:
«Ieszcze dziś nocą wyiechać — pry
[617] — mogę
Ku Ieruzalem; ty ku Egyptowi
Iutro, skoro dzień, wyprawisz się w drogę.
5Wszak tam na ten czas nic po mnie królowi.
Ty odnieś wszytko, ia tam nie pomogę.
Potrzebnieyszym tu
[618], gdzie słyszę o boiu,
A ty się pręcey
[619] zeydziesz do pokoiu».
95.
1Nieprzyjaciel się zaraz z posła staie;
Lub
[620] źle, lub dobrze — nie słucha wywodów,
Nie myśli, nie dba, ieśli w tem zwyczaie,
Y prawo wszytkich urazi narodów.
5
Ierozolimskich kwapiąc się do grodów
[624],
Srodze mu przykre namnieysze mieszkanie
[625],
Ale y Alet iuż się skarży na nie.
96.
1Noc była cicha, wiatry ubłagane
Nie ruszały się y odpoczywały;
Zwierzęta wszytkie
[626] za dnia spracowane,
5Ptastwa złotemi pióry malowane,
Po swoich gniazdach sobie wytychały
[629],
Y pod cichego milczenia zasłoną
Trzymały pamięć we śnie utopioną.
97.
1Ale y Goffred, y mnieyszy
[630] wodzowie,
A zgoła wszyscy prawie nic nie spali,
A Ieruzalem tylko maiąc w głowie,
Ranego
[631] świtu z ochotą czekali.
5A kto wymówi, a kto to wypowie,
Iakoby radzi miasta doiechali?
Coraz iutrzenki złotey wyglądaią,
A leniwemu dniowi wszyscy łaią.
Pieśń trzecia
Argument
Pod Syon woysko przyszło, które srodze
Klorynda, z ludźmi swoiemi, witała;
W Erminiey się płomienie niebodze
Zaymuią, skoro Tankreda uyźrzała
[632];
Lecz y on nie mniey zagrzał się, gdy w drodze
Klorynda mu twarz gładką ukazała;
Dudon zabity, swoi go chowaią,
Cieśle dla drzewa w lasy wysyłaią.
1.
1
Znać dawał, że się iutrzenka ruszała,
Która, tym czasem
[635], w różą przeplatany
Wieniec swą złotą głowę ubierała.
5Każdy ochotnie, we zbroię ubrany,
Ruszał się, kiedy ogromna zabrzmiała
Trąba y w głośne bębny uderzano.
Zaczem się woysku ruszyć roskazano
[636].
2.
1Roztropny Hetman umie ich sprawować,
Słodkie wędzidło ochocie obiera:
Łatwiey szaloną Wisłę
[637] nakierować,
Kiedy swe wszytkie
[638] wody w kupę zbiera;
5Łatwiey wiatr wstrącić
[639], łatwiey go hamować,
Gdy Krępak
[640] z lasów wysokich odziera.
Kto za kim iść ma w drodze — ukazuie,
Sam wszystkich w hufce dzieli y szykuie.
3.
1Tak spiesznie iadą, że się im tak zdało,
Iakoby sobie skrzydła przyprawili;
Iuż się też słońce do południa miało,
W którey więc bywa naygorętszey chwili,
5Kiedy się Święte Miasto pokazało,
Mało co
[641] daley, niźli w równey mili.
Wszyscy wesołe krzyki wypuszczaią,
A Ieruzalem pożądne
[642] witaią.
4.
1Tak pospolicie żeglarze bywali,
Którzy czas długi, przez morskie bałwany,
Pod cudzem niebem, tam y sam
[643], pływali
Przez różne wiatrów szalonych odmiany —
5Kiedy nakoniec
[644], nędzni, oglądali
Miłą oyczyznę y dom pożądany,
Wzaiem go sobie palcem ukazuią,
Y przeszłych więcey niewczasów
[645] nie czuią.
5.
1Kiedy się tak w nich serdeczna krzewiła
Radość y szczęścia dalszego otucha,
Po niey w nabożne myśli nastąpiła
— Pełna pokory Bogu miłey — skrucha.
5A bez wątpienia sama to sprawiła
Łaska Świętego w twardych serca Ducha:
Tam, kędy
[648] odniósł Bóg śmiertelne rany.
6.
1Ciche wzdychanie, słowa przerywane,
Iako więc czynią, którzy zfrasowane
[651]
Serca swe maią — y zaraz im miło.
5Taki dźwięk czynią lasy rozdymane
Od
[652] wolnych wiatrów y kiedy ruszyło
O skałę albo o brzeg odtrąconych.
7.
1
PokoraPierwszy wodzowie idą nogą bosą,
Co widząc drudzy, także też czynili;
Y kit, y pierza u czapek nie niosą,
Iedwab y świetne stroie porzucili.
5O odpuszczenie grzechów Boga proszą,
Serca y myśli górne poniżyli,
A ieśli z płaczu które słowo gwałtem
Mógą przemówić — mówią takim kształtem
[655]:
8.
1«Tuś na tem mieyscu raczył, Wieczny Panie,
Krew swą przelewać, tuś raczył omdlewać,
A ia, o grzeszny, teraz patrząc na nie
Niegodnem okiem, nie mam łez wylewać?
5O wielka złości, o zapamiętanie!
Czegóż się więcey po tobie spodziewać,
Kamienne serce, ieśli się nie ruszysz,
Ieśli się teraz od żalu nie kruszysz?»
9.
1Na ten czas w mieście, co z naywyższey wieże
[656],
Co wszytkie strony z góry odkrywała,
Ieden kurzawy z daleka postrzeże,
Która się, iako chmura iaka, zdała;
5Właśnie tak, gdy się na deszcz wielki bierze,
Błyskawica się po niey przebiegała.
Lecz blask, który z zbróy świetnych wyskakował
[657],
10.
1Ten pocznie wołać: «O iaki z kurzawy,
O iaki z prochu obłok widzę z góry!
Straży zawodźcie, opatruycie mury,
5Iuż teraz inszey nie trzeba zabawy;
Podnoście wałów, zaprawuycie dziury,
Patrzcie, jaki tam proch idzie do nieba,
Nieprzyjaciel to, do zbróy się mieć trzeba
[662]!»
11.
1Niespodziewaną wszyscy zięci
[663] trwogą,
Bogom oddaiąc oyczyznę ubogą,
Do swoich meszkit
[666] małe dzieci nieśli.
5A ci, co duży
[667] y co się bić mogą,
Pod chorągiew się y do bębnów zeszli.
Co żywo — do bram bieży, mosty wzwodzi,
A król sam wszystkich z pilnością obchodzi.
12.
1To sporządziwszy, nic się tam nie bawił
[668].
Ale na wieżę szedł, którą uczony
Tak budowniczy przy bramie postawił,
Że z niey na wszytkie
[669] widać było strony.
5
Którą był przyiął litością ruszony
Do siebie na dwór, kiedy iey dobyto
[672]
Antyochiey y oyca zabito.
13.
1W tem
[673] iuż Klorynda była wyiechała,
A za nią hufiec iazdy szedł nie mały
[674],
Argant iey czekał w bramie między wały
[677].
5Wszystkiem ochoty swoiem dodawała,
Ukazuiąc twarz y swóy wzrok zuchwały.
«Dziś się nam — prawi
[678] — trzeba dobrze stawić,
Y na początku co dobrego sprawić».
14.
1Ledwie te słowa do nich wymówiła,
Kiedy się stroną
[679] rota ukazała,
Co stado owiec y bydła pędziła
Y do obozu nazad się wracała.
5Na rączem koniu zaraz poskoczyła,
Y z rotmistrzem się — co w przód szedł — potkała
[680]:
Gard był rotmistrzem, człowiek wielkiey siły,
Lecz iego siły małe ku niey były.
15.
1Zbiła go z konia na pierwszem potkaniu,
Co y poganie y naszy
[681] widzieli;
Że się im w onem
[682] pierwszem harcowaniu
Zdarzyło dobrze — za szczęście to mieli.
5Tak mężnie naszych w onem uganianiu
Gromiła, że się oprzeć ani śmieli,
Co raz
[683] to barziey z swemi nacierała,
Y może
[684] tak rzec, że na nich iechała.
16.
1Tak nasi korzyść zdobytą stracili,
Co im sromoty więcey przyczyniło.
Gdzie iakokolwiek
[687] mieysce ich broniło.
5
Tankred — co iemu słyszeć było miło,
Iako więc piorun wypada z obłoku,
Tak na nich natarł y przyskoczył z boku.
17.
1Drzewo
[690] tak złożył y tak potem toczył
Swem dzielnem koniem Tankred pomieniony
[691],
Że to był rycerz iakiś doświadczony.
5Y Erminiey pytał — kiedy skoczył —
Co z nim patrzała na utarczki ony
[695]:
«Tyś chrześciany
[696] często widywała,
Y podobnobyś y tego poznała».
18.
1Nic Erminia nie odpowiedziała
Na to, o co iey na ten czas
[697] pytano,
Ale westchnęła y tylko płakała,
5Wprawdzie płacz w sobie potężnie trzymała,
Lecz nie tak przedsię
[700], aby nie doyźrzano
[701],
Kiedy niepełne westchnienie puściła
19.
1Potem tak rzecze, skrytą pokrywaiąc
Miłość zmyśloney płaszczem nienawiści:
«Miałabym go znać, kiedy podieżdżaiąc
Pod mury — choć nań nacierali wszyscy —
5Mordował moich, w przykop
[704] przyganiaiąc,
Więźnie y wielkie często brał korzyści.
Ach iako bije! Iego rany zgoła
Nie zleczą czary, ani żadne zioła.
20.
1Tankred mu dzieją
[705]; gdzieżbym to tak była
Szczęśliwa kiedy, żebym go dostała.
Ale — żebym się nad nim napastwiła —
Żywegobym
[706] go raczey rada miała».
5Taką iey mowę obracało siła
[707]
Inaczey, niźli ona rozumiała.
Z płaczem zmieszała te ostatnie słowa,
Srogiem zagrzana ogniem białagłowa
[708].
21.
1A w tem
[709] Klorynda, widząc przeciw sobie
We wszytkim biegu rzeźwiego ionaka
[710],
Chcąc go ugodzić w gębę nieboraka.
5Trafili się w łeb y skruszyli obie
Drzewa
[713]; iey się sznur zerwał u szyszaka
Y spadł iey z głowy na ziemię, że potem
[714]
Błysnęła twarzą y warkoczem złotem.
22.
1Oczy się, iako słońce, rozświeciły
Wdzięczne, chocia się była rozgniwała:
Cóż? kiedyby
[715] się do śmiechu skłoniły,
Cóż? kiedyby w nich łaskę ukazała.
5Nie stóy Tankredzie: onci
[716] to wzrok miły,
Kiedyś ią znalazł z trafunku
[719] u zdroiu,
Po zbyt gorącem upragniony znoiu.
23.
1Tankred — co przedtym
[720] nie był na to dbały,
Iaką tarcz miała, w iakiey była zbroi —
Poznawszy ią w twarz teraz, skamieniały
Y iako martwy, w ziemię wryty stoi.
5Ona naciera, on — na inszych śmiały
[721] —
Iey się obrazić, iey się ranić boi.
Na inszych siecze, na nię żadnym kształtem
[722]
Niechce
[723], chocia go ona goni gwałtem.
24.
1Nie bije wzaiem rycerz uderzony,
Y nie tak się iey ostrey szable
[724] chroni,
Iako, śmiertelnym grotem przerażony,
Iey piękney twarzy pilnuie w pogoni.
5Mówi sam z sobą: «Otom nie raniony
[725],
Chocia mam ciężkie razy od iey broni,
Ale te cięcia, które wypadaią
Z iey piękney twarzy, w serce ugadzaią
[726]».
25.
1Nakoniec
[727] na to skłonił myśl wątpliwą,
Aby nie umarł miłośnik nieznany;
Chce prosić, żeby nie była tak mściwą
Nad tym, co iey iest więzień y poddany.
5
Że mnie samemu tylko daiesz rany,
Wyiedź kęs
[730] od swych, tam się skosztuiemy,
Tam się — który z nas mężnieyszy — dowiemy».
26.
1Skoro Klorynda tych słów wysłuchała,
Na to podanie iego pozwoliła,
A że bez hełmu była, nic niedbała
[731].
Y tak go z głową odkrytą goniła.
5Uciekał Tankred, ale go dognała,
Y doganiaiąc trochę go raniła.
«Stóy — rzecze do niey — pierwey zawrzeć mamy
Pewne umowy, niźli się potkamy
[732]».
27.
1Stanęła zaraz na tę iego mowę,
Iemu też miłość dodała śmiałości:
«Tę — prawi — ze mną zachoway umowę,
Nim dobrowolnie umrę od żałości:
5Wydrzy mi serce albo utni
[733] głowę,
Kiedy mieć nie chcesz nademną
[734] litości.
Twoie to serce, a ieśli go żywo
Nie chcesz mieć — niechay umrze, kiedy krzywo
[735].
28.
1To serce winno y te piersi krzywy
[736],
Przebiy ie mieczem, a toć ich nie bronię;
Chceszli
[737] też z prętkiey
[738] strzelić w nie cięciwy?
5Chciał ieszcze daley Tankred nieszczęśliwy
Skarżyć się, od swych daleko, na stronie;
Lecz onę skargę, ono narzekanie
Przerwali ludzie, co przypadli na nie.
29.
1Bo nieprzyjaciel od naszych pędzony,
Nasz ieden — widząc włos iey rozpleciony,
Który po wietrze y tam y sam
[743] chodził —
5Skradł się y przypadł w tył, niepostrzeżony,
Aby ią w głowę odkrytą ugodził.
Krzyknie nań Tankred srodze wylękniony,
Kiedy na nię miecz uyrzał wyniesiony.
30.
1Przedsię
[744] iey trochę drasnął w koniec głowy,
Iey warkocz złoty taki miał blask nowy,
5Iaki więc miewa kamień rubinowy,
Misterną ręką w złoto oprawiony.
Roziadł się
[749] Tankred y z dobytą bronią
Za tym, który ią ranił, szedł w pogonią
[750].
31.
1Tamten uciekał, ledwie więc
[751] z cięciwy
Puszczona strzała tak prędko bieżała.
Ta się zdumiała, widząc one dziwy,
Lecz daley bieżeć za niemi nie chciała,
5Ale skoczywszy, swóy lud boiaźliwy
Y uchodzących nazad nawracała.
Czasem naciera, tył podaie
[752] czasem
32.
1
Równie tak szczwany na puszczy zubr
[755] srogi,
Kiedy ucieka, wszyscy go psi
[756] gonią,
A ieśli stanie y obróci rogi,
Nie nacieraią y daleko stronią.
5Dzielna Klorynda broni strzałom drogi,
Od wyciśnionych
[759] tak się zasłaniaią
Trzcin
[760] Murzynowie, kiedy uciekaią.
33.
1Kiedy tak długo, oni uciekaiąc,
A nasi goniąc, pod mur podieżdżali:
Nieprzyiaciele, swe fortele maiąc,
Nazad się zasię zprętka
[761] obracali.
5Y iako znowu, śmiele
[762] nacieraiąc
Na naszych z tyłu y z boku strzelali.
A wtem też Argant — na co dawno godził —
Naszem
[763] na czoło z swoiemi zachodził.
34.
1Daleko od swych Argant się wysadził,
Chcą się sam potkać naprzód przed wszystkiemi,
Pierwszy, w którego kopiią
[764] zawadził,
Został y z koniem obalon na ziemi.
5Nikt mu nie zdołał, żaden mu nie radził
[765],
Nikt nie porównał z nim między naszemi,
A gdzie się z mieczem ogromnem zawinął,
Kilka ich razem, rzadko ieden zginął.
35.
1Klorynda także mężnie się stawiła,
Ardeliona rotmistrza starego
Na obie stronie
[766] sztychem przepędziła,
Dwu tuż przy sobie synów maiącego;
5Barzo
[767] szkodliwie przez piersi raniła
Alkaliandra, syna co starszego.
Polfernus młodszy ledwie uszedł zdrowy,
36.
1A kiedy nie mógł Tankred zapędzony
Dognać owego, bo miał koń leniwszy
[770]:
Że się daleko uniósł zagoniony
5A widząc, że był zewsząd okrążony,
Biegł mu na pomoc konia rozpuściwszy.
Za nim poskoczył pułk niezwyciężony,
W naygorszych raziech
[773] zawsze doświadczony.
37.
1O pułku mówię sławnym Dudonowem,
(Będzie go Muza często wspominała)
Przed nim w przód
[774] Rynald szedł w kirysie
[775] nowem,
A uroda go sama wydawała.
5Po białym orle w polu lazurowem
Erminia go zarazem poznała.
Rzecze królowi, co nań patrzył pilnie:
«O tem ci, co wiem, powiem nieomylnie».
38.
1Z tem żaden w dziełach nie zrówna Marsowych,
Choć mu szesnaście dopiero lat liczą;
Iużby Syrya była niewolniczą,
5Łatwieby
[778] przez miecz państw dostał wschodowych
[779],
Y królestw, które z południem graniczą,
Sam Nil, choć głowę tak dalego
[780] kryie,
Pewnieby musiał mieć łańcuch u szyie
[781].
39.
1Rynald mu imię. Iego rozgniewaney
Ręki się srodze nieprzyjaciel boi;
Ten zasię drugi w zbroi smalcowaney
[782],
Co się po prostu y statecznie stroi,
5Dudo iest z Konse, który tey wybraney
Roty iest wodzem, co to za nim stoi:
Rycerz to wielki, choć ma zeszłe
[783] lata,
Siła
[784] ten widział, siła zwiedził świata.
40.
1To zasię drugi w czarnym złotogłowie
[785]
Gernand, rodzony króla norweyskiego;
Ten taką pychę uprządł sobie w głowie,
Że w świecie nie masz nadeń
[786] zacnieyszego.
5Z tych dwu zaś tamten, Odoard się zowie,
Ta Gildylippa, z dzieła rycerskiego
Sławni, lecz ieszcze sławnieyszy
[787] z miłości,
Y z zobopólney
[788] ku sobie szczerości».
41.
1Słuchaiąc król tey Erminiey
[789] mowy,
Widział, że iego ludzie iuż przegrali,
Bo mężny Rynald y Tankred surowy
[790]
Iuż ich z obustron
[791] byli rozerwali.
5Gdy zaś potem pułk natarł Dudonowy,
Nikt się nie oparł, wszyscy uciekali.
Sam od Rynalda koniem potrącony,
Ledwie wstał z ziemie
[792] Argant obalony.
42.
1Y nie wstałby był
[793] po tem uderzeniu,
Zaczem
[796] mu noga uwięzła w strzemieniu
5Nieprzyiaciel też po tem pogromieniu,
Do miasta pod mur rączo ustępował.
Sama Klorynda tylko w swey osobie,
Z Argantem, wszystkich trzymała w złey dobie
[800].
43.
1Y on, y ona mężnie y statecznie,
Postawaiąc wraz, tak naszych wspierali
[801],
Ci, co do miasta naprzód uciekali.
5Dudon zaś chciwy, chce szczęścia koniecznie
Pierwszego zażyć, siecze, bije, wali,
Raz tylko w łeb ciął mężnego Tygrana,
A zdechł zarazem
[804], taka była rana.
44.
1Nic nie pomogła zbroia Korbanowi.
Ani Halemu szyszak znamienity:
Obu od szyie
[805] tak ciął ku brzuchowi,
Że dusza zaraz wypadła z ielity
[806].
5Z zawoiem łeb zdiął Alimansorowi,
Machomet
[807] poległ na wylot przebity.
Nakoniec
[808] y sam Cyrkaszczyk się boi,
45.
1Zgrzyta zębami Argant rozgniewany,
Zastanawiał się
[811], lecz czasem uchodził;
W tem
[812] iakoś przypadł mało spodziewany,
Y pod zbroię go koncerzem
[813] ugodził;
5Utopił go w niem, a od oney rany
Dudon iuż więcey po świecie nie chodził.
Ległeś, niestetyż! rycerzu wybrany
Y uiął cię sen twardy, nieprzespany
[814].
46.
1Trzykroć się wspierał y podnosił oczy,
Chcąc co słonecznych zachwycić
[815] promieni,
Trzykroć upadał; pierwszey zbywa mocy,
5Nakoniec
[818] oczy, ciężkiey pełne nocy,
Zawarł
[819] y poszedł do podziemnych cieni.
A Argant, skoro tę robotę sprawił,
Biegł wciąż y nic się nad trupem nie bawił
[820].
47.
1
Czasem się wracał y naszych wyzywał:
«On to miecz, co mi Hetman wasz darował,
Daycież mu sprawę
[823], iakom go używał,
5Y odnieście
[824] mu, że go będę chował
Y lada iako nie będę go zbywał;
Mniemam, że mu to słyszeć będzie miło,
Że mi się iem
[825], tak szczęśliwie zdarzyło.
48.
1A powiedzcie mu, że y sam skosztuie,
Iako iest dobry, iako doświadczony.
Y że go prętko
[826] sam w boku poczuie,
Kiedy w niem także będzie utopiony».
5Słysząc to nasi, iako ich szkaluie
[827],
Skoczyli za niem śmiele
[828] przez zagony.
Ale on iuż był ustąpił
[829] pod mury,
Pod pewną basztę, z którey bito z góry.
49.
1Tem, którzy murów wysokich bronili,
Drudzy kamienie gęste z dołu nieśli
Y naszych z łuków wiele poszkodzili,
Co byli blisko pod mury podeśli
[830].
5Tak, nie bez szkody, nazad
[831] się wrócili,
A Saraceni do swych w miasto weśli
[832];
Iuż też y Rynald, próżen oney trwogi,
Wstawszy, z pod
[833] konia dobył sobie nogi.
50.
1Biegł wielkiem pędem, chcąc na Cyrkaszczyku
Zemścić się srogiey śmierci Dudonowey;
Krzyknie na swoich, co po pułkowniku
W oney przygodzie smętnie stali nowey:
5«Takli
[834] stać tylko darmo macie w szyku
A nic nie czynić w żałości takowey?
Czemu się wodza naszego nie mściemy?
Czemu do murów zaraz nie bieżemy
[835]?
51.
1Niechay z żelaza, niechay będą z stali,
Z basztami iako nawarownieyszemi
[836],
By
[837] wszyscy, co ich
[838], na nich także stali —
Nie będzie Argant bespieczny
[839] za niemi.
5Będą się y tam Saraceni bali;
Ia wprzód do szturmu póydę przed wszystkiemi».
To rzekszy, skoczy ku wysokiej ścienie
[840],
Niedba
[841] na strzały, ognie y kamienie..
52.
1Ogromną głowę y oczy gniewliwe
Y straszliwą twarz tam y sam
[842] obraca:
W nieprzyiaciołach trwożą się lękliwe
Serca, mniemaią, że iuż mur wywraca.
5Kiedy tak Rynald swoie szturmu chciwe
Prowadził pod mur, Sygier ie odwraca
Gdy co ważnego Goffred roskazował
[845].
53.
1Ten pocznie wołać: «Barzoście to śmieli
[846].
Wrócić się nazad Goffred rozkazuie;
Będziecie inszy czas do szturmu mieli,
Którego teraz Hetman nie nayduie
[847]».
5Skoro te iego słowa usłyszeli,
Stanęli wszyscy, Rynald się hamuie,
Lecz gniewu twarzą nie barzo
[848] pokrywa,
Hetmana nazbyt ostrożnem nazywa.
54.
1Tak nasi nazad ustąpili cało,
Bo Saraceni na nich nie wypadli.
Potem umarłe Dudonowe ciało,
Cni towarzysze na ramiona kładli,
5Y do obozu — tak się wszystkiem zdało
[849] —
Prowadzili ie smętni y pobladli;
Temczasem
[850] Goffred oględował z góry
Mieyskie przykopy y wysokie mury.
55.
1Ierozolima na dwu górach leży,
Które usiadły właśnie przeciw sobie:
Iedna z nich wyższa, środkiem wielka bieży
Dolina, która dzieli góry obie.
5Ze trzech stron — na czem niemało należy,
Tak ku obronie, iako ku ozdobie —
Zbyt przykry przystęp, ale bok północny,
Kędy równina, ma mur barzo
[851] mocny.
56.
1W mieście y krynic, y studzien iest wiele,
Y lochów ziemnych na deszczowe wody;
W polu wód niemasz, trawa ani ziele
Nie roście
[852], rzadko gdzie widać ogrody.
5Wszystko wygore
[853], tak iako w popiele,
Drzew niemasz
[854] w polu, które czynią chłody,
Las tylko ieden widać na półtory
[855]
Mile od miasta y gęsty, y spory.
57.
1
Ma iordanowe wody przeźrzoczyste
[858],
Na zachód słońca Międzyziemne Morze
[859]
Zdaleka
[860] widać y brzegi piaszczyste.
5Przeciw północy Samarya orze
Y płodna Bethel
[861] pola rozłożyste.
Ku południowi Betleem zaległa
[862],
W której Dziewica niezmazana zległa
[863].
58.
1Kiedy tak Hetman mury oględował
[864],
Y syońskiego miasta położenie,
A z ćwiczonemi ludźmi upatrował
[865],
Zkądby
[866] łatwieysze było oblężenie —
5Królowi, który na wieży pilnował,
Erminia go, na pierwsze weyźrzenie
[867]
Poznawszy, palcem ukazała potem:
«Onoż się Goffred świeci w płaszczu złotem.
59.
1Ten do królestwa właśnie się urodził,
Y roskazować
[868] y być umie panem;
A iest — w co rzadko kto kiedy ugodził
[869] —
Dobrym żołnierzem y dobrym hetmanem.
5Nie wiem, ktoby go w tey kupie przechodził
[870]
Y któryby z niem miał być porównanem:
Tankred z Rynaldem równo się z nim kładzie
W dzielności, ale Raymund tylko w radzie».
60.
1Wtem król na piękną weyźrzał
[871] Erminią
Y rzekł: «Pomnię
[872] go na francuzkim
[873] dworze,
Kiedy w Paryżu goniwał
[874] z kopiją,
A nie był ieszcze w słuszney swoiey porze,
5Iam w ten czas
[875] posłem nawiedził Francyą,
Gdy król egipski słał mię tam przez morze:
Młodzieńczykiem był, a iuż głos
[876] był taki,
Że z niego miał być wielki człowiek iaki.
61.
1Prawdęć
[877] mówili! — To kto? co ozdobny
Płaszcz ma na sobie, złotem przetykany,
Twarzą y wzrostem barzo
[878] mu podobny:
Pewnie ktoś zacny między chrześciany?»
5Ta mu odpowie: «Y to rycerz godny,
Baldowin własnem imieniem nazwany.
Brat iego własny, co y twarz wydaie,
Lecz barziey sprawy y cne obyczaie.
62.
1Ten zasię starzec, co to z siwą głową,
A zda się, że coś na palcach rachuie,
Mądry, ostrożny, Raymundem go zową,
W sztukach woiennych nikt go nie celuie
[879].
5Równego radą y słodką wymowę
W woysku mu wszystkiem Hetman nie nayduie
To zaś iest, z kitą u hełmu złotego,
Gwilhelm, syn młodszy króla angielskiego.
63.
1Gwelf podle niego stoi, urodzony
Z starożytney krwie
[880] włoskiego narodu,
Z męstwa, z zacności daleko wsławiony,
Znam go z postawy y z samego chodu.
5Ale na wszytkie
[881] pilnie patrząc strony,
O Boemundzie mówię okrutniku,
Moiey królewskiey krwie prześladowniku
[884]».
64.
1Tak Erminia z królem rozmawiała,
Który się barzo iey powieścią trwożył:
A widząc Goffred, że gdzie przykra skała,
Trudnoby szturmem Ieruzalem pożył
[885] —
5W równinie, która północney sięgała
Bramy, namioty y obóz położył
Y aż do wieże narożney zaymował,
65.
1Trzecią część miasta ledwie obegnało
[888],
Y to nie spełna
[889], woysko Goffredowe,
Bo niepodobna, aby było miało
[890]
Wszystko okrążyć koło obozowe.
5Ale na drogi, któremi czekało
Posiłków iakich, słał ludzie gotowe
[891],
Któremi wszystkie gościńce osadził,
Gdzieby
[892] kto żywność albo lud prowadził.
66.
1W tem
[893] kazał, aby obóz umocnili
Wielkiem przykopem, aby tak beł
[894] cało,
Ieśliby z miasta wycieczkę czynili,
Albo też z pola chciał kto natrzeć śmiało.
5A skoro przykop przy nim wymierzyli,
Gdzie zastał pierwszych towarzyszów czoło,
Którzy płakali, stoiąc nad nim w koło
[895].
67.
1Ci go na mary wysokie włożyli,
Goffred, widząc go, żałość swą pokrywał:
Twarz niewesołą — tem, co nań patrzyli —
Y nie barzo
[896] też smętną ukazywał.
5Tak powiadali, co tam w ten czas byli,
Że się nań patrząc długo zamyśliwał
[897];
Myśliwszy
[898] długo, potem podniósł głowę,
Y taką nad niem uczynił przemowę:
68.
1«Coć po łzach naszych? rycerzu wybrany!
Ten iest nas wszystkich koniec ostateczny;
Tuś umarł, tam wiek żyiesz nieprzetrwany
[899],
5Iakoś żył, takeś umarł bez przygany
[903],
Ty teraz w niebie odpoczynek wieczny
Y za pobożność y za twoie cnoty,
Za śmierć o wiarę, wieniec bierzesz złoty.
69.
1Tam żywiesz
[904] wiecznie, a my tu płaczemy,
Nie twego, ale nieszczęścia naszego:
Y samych siebie lepszą część niesiemy
5Ale ieśli nas ta, którą zowiemy
[907]
Śmiercią, pozbawi ratunku ziemskiego:
Na to mieysce nam, na płacz y frasunek
Uprosisz w niebie niebieski ratunek.
70.
1A iakoś, będąc w tem śmiertelnem ciele,
Śmiertelney broni nam gwoli
[908] dobywał —
Tak teraz będziesz na nieprzyiaciele,
Nie ziemskiey, ale niebieskiey używał.
5Y iuż cię odtąd twóy będzie w kościele
Lud o ratunek, w złych przygodach, wzywał
Y ślubyć
[909] odda, pełen nabożeństwa,
Za zdarzone z twey przyczyny zwycięstwa».
71.
1
Y iuż wszytek
[911] świat pod swe skrzydła kryła,
A narzekanie y łzy hamowała,
Y w niepamięci słodki żal topiła.
5Ale Hetmana troska nie puszczała
Y snu mu mało albo nic życzyła:
Myśli, skąd tramów
[912] na tarany zdobyć,
Któremi by mógł Ieruzalem dobyć.
72.
1Wstał równo ze dniem, chciał sam iść za ciałem,
Które przednieysi wszyscy prowadzili,
Gdzie mu z cyprysów przy pagórku małem
Grób towarzysze iego postawili
5Tuż przy obozie; nad niem z okazałem
Liściem gałęzie wielka palma chyli —
Tam go włożyli, tem czasem
[913] śpiewali
Kapłani zołtarz
[914] y Boga błagali.
73.
1Świetne chorągwie między gałęziami
Porozwiiali, dostane w Syryey,
Z różnem rynsztunkiem, z różnemi łupami,
Których szczęśliwie zdobywał w Persyey;
5We śrzodku zbroia y z nakolankami,
Y z hełmem złotem tkwiała
[915] na kopiey,
A napis taki na wierzch był włożony:
«Tu wielki Dudon leży położony».
74.
1A skoro Goffred pogrzeb ten odprawił,
Radził, iakie miał porobić tarany:
Cieśle woyskowe do lasa
[916] wyprawił,
(Przydawszy im lud lekki y przebrany)
5Który — w dolinach skryty — był obiawił
Naszem Syryiczyk ieden poimany;
A ci iechali drzewo wyprawować
[917],
Z którego mieli tarany budować.
75.
1Ieden drugiego wzaiem napomina,
Aby robotę wskok
[918] odprawowali:
Zaraz się walić głuchy las poczyna,
Cedry, cyprysy, topole rąbali.
5Ten buki twarde y iesiony ścina,
Ten wielkie sośnie
[919] y iedliny wali;
Drudzy
[920] wysokie ciosali modrzewie,
Drudzy gałęzie ścinali na drzewie.
76.
1Świerki y dęby ogromne spadały,
Pod same prawie niebo wyniesione,
Co się piorunom nie raz
[921] opierały
Y nic nie dbały
[922] na wiatry szalone.
5Leśne Dryady
[923] w pole uciekały,
Gwałtem z oyczyzny miłey wypędzone,
Ptastwa powietrzne y zwierzęta samy
[924]
Poopuszczały y gniazda, y iamy.
Pieśń czwarta
Argument
Wszystkiey piekielney zwoływa
[925] czeladzi
Do iedney kupy Pluton
[926] zagniewany,
Którą najwięcey dla tego
[927] gromadzi,
Aby szkodzili
[928] zewsząd chrześciany.
Za ich powodem Hidraot się radzi
Z swoją Armidą y chce, aby pany
Co naprzednieysze
[929] swą gładkością bodła
Y uwikłane miłością uwiodła.
1.
1Kiedy tak pilnie y tak ukwapliwie
Robili cieśle do lasa
[930] posłani,
Straszliwy tyran piekielney odchłani.
5A widząc, że się im wiodło szczęśliwie
Y że od Boga byli miłowani —
Z iadu się kąsał y iako byk ryknął,
Tak mu ból serce przeiął y przeniknął.
2.
1
Według swoiego dawnego nałogu;
Na to złych duchów zbór sobie poddany
Zbiera do swego królewskiego progu.
5Mniema tak, sprosny
[934] głupiec opętany,
Że to rzecz łatwa, przeciwić
[935] się Bogu
Y nie chce pomnieć szaleniec przezdzięki
[936],
Iaki z gniewliwey piorun Iego ręki
[937].
3.
1
Którey się straszne dźwięki rozlegały,
Przechodząc piekła y przepaści ciemne.
5Nigdy tak nieba ogromnie nie grzmiały,
Gdy miecą
[941] gromy na doliny ziemne,
Nie tak ziemia drży y trzęsie się na dnie,
Gdy wiatr chce wypaść, co się w nię
[942] zakradnie.
4.
1Zbiegli się zaraz piekielni duchowie,
Na pałac, w którym mieszka Pluton srogi,
W różnych postaciach: a kto ie wypowie?
Strach y wspominać! Iedni kurze nogi,
5Drudzy wielbłądzie, trzeci maią krowie;
Są y ci, którzy na łbie niosą rogi,
Inszy zaś warkocz z wężów upleciony
Y smocze niosą za sobą ogony.
5.
1
Gwiżdżące Hydry, świszczące Pitony
[949],
5Chimery
[950] sadze pluiące ogniste,
Straszne Cyklopy, srogie Geryony
[951]
Y wiele dziwów nigdy niewidzianych,
Z różnych postaci w iedne pomieszanych.
6.
1Starsze po prawey posadzono stronie,
Po lewey młodsze y nie tak wspaniałe,
SzatanWe śrzodku Pluton straszliwy, na łonie
Trzyma żelazne sceptrum
[952] zardzewiałe;
5Tak był sam w sobie, tak wielki w ogonie,
Że się y Alpy przy nim zdały małe,
Y Atlas
[953], chocia sięga pod obłoki,
Nie iest tak wielki ani tak wysoki.
7.
1Oczy miał wściekłe, wzrok by
[954] u komety,
Powagę mu twarz surową czyniła,
Wszytek był czarny od głowy do pięty,
Kosmate piersi gęsta broda kryła,
5Miąższy
[955] u gęby wąs wisiał pomięty,
A ukrwawiona gęba była taka,
Iako głęboka straszna przepaść iaka.
8.
1Iako Mongibel
[958] zaraźliwe pary
Y smród wypuszcza, tak y iemu z gęby
Śmierdziało właśnie, a z nosa bez miary
Puszczał, aż brzydko, plugawe otręby.
5Gdy począł mówić, umilkł Cerber stary,
Hydra ścisnąła
[959] wylękniona zęby.
Kiedy iego słów straszliwych słuchały:
9.
1«Zacne książęta, godnieyszy
[962] na niebie
Mieszkać nad słońcem, skąd ród prowadzicie,
Których niesłusznie Bóg wypchnął od siebie,
Z państw, do których z Nim równo należycie:
5Bał się nas pewnie, widział nas w potrzebie
[963]
Y miał nas z kaszel
[964], co dobrze pomnicie
[965];
Teraz On nieby
[966] y gwiazdami rządzi,
A nas za swoie przeciwniki sądzi
[967].
10.
1Y miasto
[968] światła y dnia pogodnego,
Zamknął nas w kluzie
[969] y w wieczney ciemności,
Zayrząc
[970] nam nieba y słońca iasnego
Y oney pierwszey naszey szczęśliwości.
5
Bólu przydaie męki y żałości:
Woła do nieba człowieka lichego,
Z błota y z podłey gliny zlepionego.
11.
1Mało miał na tem
[971]: Syna na śmierć srogą,
Nam na złe
[972], skazał y na świat wyprawił,
Który, pomnicie, z iaką naszą trwogą
Piekielne bramy wyparł y wystawił
[973];
5Wydarł nam gwałtem korzyść naszą drogą,
Dusze zdobyte z więzienia wybawił.
Y tryumphuie, że piekło dobyte
[976].
12.
1Ale puśćmy precz krzywdy starodawne
Y szkody, które nam wyrządzał z wieku
[977];
Te były zawsze y teraz są sławne,
Iako przeciw nam pomagał człowieku;
5Lecz tylko świeże y weźmy niedawne,
Iak nas chce w niwecz obrócić od wieku.
Cóż? nie widzicie, na co teraz godzi
[978]?
Wszystkie nam ludzie do siebie odwodzi.
13.
1
Poglądać mamy? a On tak naciera!
Widzicie, iako ten lud Iego wiary
Tak się w Azyey barzo rospościera
[980].
5Nam weźmie wszystkę
[981] chwałę y ofiary,
Iuż w Palestynie kościoły otwiera.
W ięzykach Iego uyźrzycie
[982] wnet nowych.
W miedzi y w słupach Imię marmorowych.
14.
1A nasze będą bóżnice próżnować
[983],
Nasze bałwany pewney doydą zguby;
Iemu Samemu będą ofiarować
Złoto y mirrę, Iemu wieszać śluby
[984];
5Do swych nam nie da kościołów wstępować,
A z czegośmy swe dotąd mieli chluby:
Iuż z dusz nie będą poddanych grzechowi
Trybutu więcey płacić Plutonowi
[985].
15.
1Oy! nie będzieć to
[986]. Będziem o się dbali
[987],
Ieszcze w nas dawne nie wygasło męstwo,
Kiedyśmy ognie na niebo ciskali
Y mieczem siekli na niebieskie księstwo;
5Myśmy tam przedsię
[988] sławę otrzymali
Z śmiałego serca, a oni zwycięstwo.
Trudno tego przeć
[989], że oni wygrali,
Ale nam przedsię dzielność przyznawali.
16.
1Idźcież, a wzaiem siły swoie znoście
[990]
Na ich zginienie, o rycerze mężni!
Dokąd w Azyey nieznaiomi goście
Nie będą mocni y barziey potężni.
5Gdzie ieden słaby, drudzy mu pomożcie,
Naprowadźcie mi co naywięcey więźni
[991],
Lub mocą, lubo
[992] dowcipem y radą,
Szkodźcie im wszędzie y bądźcie zawadą.
17.
1
Ci niech w roskoszach
[993] — iako wieprze — tyią,
Ten zaś w miłości sprosney
[994] opętany
Niechay gnuśnieie, tego niech zabiią;
5Niech się buntuią na swoie hetmany,
Niechay się sami między sobą biią,
Niech woysko ginie, niech mu się to stanie,
Że go pamiątka żadna nie zostanie
[995]».
18.
1Daley królowi dać mówić nie chcieli,
Tak się gniewały piekielne pokusy
[996],
Nieprzyiaciele wieczni ludzkiey duszy.
5A z takim szumem szli ciemni Anyeli,
Iako gdy wicher zawieruchy ruszy,
Świata nie widać, chmury czarne wstaią,
Które y ziemię, y morze mieszaią.
19.
1Wnet się po wszytkiem świecie
[997] rozprószyli
[998],
Na różne strony — pokusy przeklęte;
Sidła na ludzie
[999] skryte poczynili
Y rady chytre, nowe, niepoięte.
5Ale iako ich naprzód poszkodzili,
Y z którey strony, wy! o Panny święte
Powiedzcie — wy to wiecie; a człowieka
Ledwie głos tych spraw dochodzi z daleka.
20.
1W Damaszku w ten czas bogatym panował
Hidraot
[1000], sławny czarnoksiężnik stary,
Który się w czarach z młodych lat uchował
Y dyabłom zawżdy oddawał ofiary,
5Ale daremnie. Nie wypraktykował
[1001],
Nie zgadły końca oney woyny czary:
Omylili go y dyabli zaklęci,
Y w charaktery
[1002] poryte pieczęci.
21.
1Ten tak rozumiał (ale ludzkie zdanie
Nie raz
[1003] błądziło y nie raz chybiało)
Że mieli bitwę przegrać chrześcianie,
Iako mu niebo przyobiecywało.
5Y że egypskie możne woysko na nie
Radby
[1006], z obietnic swego czarnoksięstwa,
Był uczestnikiem onego zwycięstwa.
22.
1Lecz, iż o męstwie naszych trzymał siła
[1007],
Bał się w swych ludziach iakiey wielkiey szkody
[1008],
Chciałby, żeby się ich potężna siła
Przez wnętrzne pierwey zmnieyszyła niezgody:
5
Przez iego y przez egypskie narody.
Tey myśli
[1011] szatan postrzegł nieżyczliwy
Y barziey
[1012] umysł podżegał złośliwy.
23.
1I ukazał mu iednę taiemnicę.
Co nienagorzey
[1013] do tego służyła:
Miał z rodzonego brata synowicę,
Która zbyt
[1014] chytra y dowcipna była,
5Wielką y barzo
[1015] sławną czarownicę;
Że w kraiach wschodnich gładszey nie widziano,
Y udatnieyszey
[1018]: tak to powiadano.
24.
1Do tey tak mówił: «O, która w postawie
Mdłey białogłowskiey
[1019] z męskiem sercem chodzisz!
Y iuż mię w trudnem czarnoksięstwem prawie
Y w czarowniczey nauce przechodzisz —
5Chciałbym cię użyć w iedney pilney sprawie;
Przywiedź do skutku
[1022] starca ostrożnego
Tę radę, podług dowcipu
[1023] zwykłego.
25.
1
Serc nieużytych y twardych dobyway
[1024].
Gdzie czas ukaże, nie droż się z miłością,
Wzdychania y słów łagodnych używay.
5Płacz kiedy trzeba, narabiay śmiałością,
A śmiałość wstydem panieńskim pokryway,
Wzaiem ich łzami y śmiechem zagrzeway,
A kłamstwo płaszczem prawdy przyodzieway.
26.
1
Łaskawym wzrokiem wpraw w napięte wniki
[1027],
Niech sobie wzmierzi
[1028] Marsa surowego,
5
Co naprzednieysze zwłaszcza pułkowniki;
Dla wiary wszytko uczynić się godzi,
Y dla oyczyzny, bo to społem chodzi
[1033]».
27.
1Piękna Armida
[1034] zaraz się gotuie,
Pobrawszy z sobą zwykłe swoie stroie,
Wieczór
[1035] się w drogę cicho wyprawuie
Y zostawuie
[1036] oyczyste podwoie.
5
Wielkie rycerze, bez miecza, bez zbroie
[1039].
Ludziom iey odiazd, gdy o nię
[1042] pytano.
28.
1Mały czas wyszedł
[1043], kiedy przyiechała,
Gdzie chrześcianie rozbili namioty,
Y chód, y swoie cudowne przymioty,
5Iako gdy iaka kometa nastała
Y na niebieskie weszła kołowroty —
Bieży, co żywo
[1044]; drudzy posyłaią,
Zkąd
[1045] cudzoziemka tak piękna? pytaią.
29.
1Bogini z morskich zrodzona powodzi
[1046]
Nie iest tak stroyna, nie tak urodziwa:
Warkocz ma złoty, co czasem przechodzi
Blaskiem przez rąbek, czasem się odkrywa —
5Tak więc, kiedy się niebo wypogodzi
To się z obłoku potrosze
[1047] dobywa,
To z niego — wszystko wyszedszy
[1048] — możnieyszy
Słońce ma promień y dzień śle iaśnieyszy.
30.
1Włos z przyrodzenia ukędzierzawiony,
Puszczony na wiatr, w pierścienie się wiie,
Wzrok sam w swe oczy wszytek
[1049] zgromadzony,
Y skarb miłości, y swóy własny kryie.
5Twarz miała, iako kiedy kto gładzony
Rumianą różą słoniowy ząb zmyie
Ust — iako godne — nigdy nie pochwalem
[1050]:
Przechodzą piękne rubiny z koralem.
31.
1Śnieg biały z piersi y z szyie wynika,
Gdzie ma swe gniazdo miłość przeraźliwa
[1051],
Mnieysza część piersi na wierzch się wymyka,
Większą część kryie szata zazdrościwa
[1052];
5
Przechodzi rąbek y szatę myśl chciwa:
Ta nie ma dosyć na zwierzchney piękności,
Wdziera się gwałtem w taiemne skrytości.
32.
1Jako przez wody y iasne kryształy
Bez szkody promień słoneczny przechodzi,
Tak y myśl, kiedy co widzi do chwały
[1053],
Przeydzie na wylot, a szacie nie szkodzi
5Y swey rozkoszy owoc niedostały
[1054],
Powoley
[1055] sobie dopiero rozwodzi;
Potem z nią żądzey
[1056] y chciwego sięga
Serca
[1057], w którem swe płomienie zażega.
33.
1Wszyscy cudowną gładkość wychwalaią,
A ona tego wrzekomo
[1058] nie widzi,
Baczy, że śmiele na sieć nacierają,
Śmieie się w sercu y cicho z nich szydzi.
5Chce do Goffreda, tych co zabiegaią
Prosić o wodza: lecz się wrzekomo wstydzi.
Zayźrzawszy
[1061] iey kęs, Goffredów rodzony.
34.
1Gdy tak Armida o wodzu się pyta
[1062],
Idąc przez obóz w gładkość
[1063] uzbroiona —
Przystąpiwszy się, Eustacy ią wita.
Ukłoni mu się, wrzkomo zawstydzona.
5Zachwycił
[1064] zaraz ognia, iako chwyta
Płomienia słoma blisko położona.
Y rzecze do niey (śmiałem go czyniła
Młodość y miłość, która go paliła):
35.
1«Panno — ieślić to należy nazwisko,
Boginią raczey zwaćbyśmy cię mieli
[1065] —
Nie pochlebuię y prawdy to blisko,
Żeśmy tak gładkiey nigdy nie widzieli;
5Co cię zagnało w nasze stanowisko,
Radzibyśmy się tego dowiedzieli:
Ktoś iest y skądeś, niechay cię poznamy,
Że będziem wiedzieć, iako cię czcić mamy».
36.
1Armida na to: «Barzo mię chwalicie,
Czegom wam nigdy nie zasługowała
[1066],
Y nie tylko mię śmiertelną widzicie,
Ale umarłą, a tylkom została
5Żywą na żałość, iako usłyszycie:
W nieszczęściu, w krzywdzie, która mię potkała,
Do waszego się Hetmana uciekam,
Od niego rady y ratunku czekam.
37.
1Przeto ieśli masz w sobie co litości,
Ziednay mi przystęp coprędzey
[1067] u niego».
— «Słuszna, o panno, że w twey doległości,
Iego tu brata używasz do tego.
5Nie zawiedziesz się na iego ludzkości
[1068],
Y ia pomogę, że buława iego
Będzieć
[1069] pomocna y ta szabla moia,
Czego uroda y twarz godna twoia».
38.
1Tamże do niego przezeń wprowadzona,
Do samey ziemie
[1070] nisko się skłoniła,
Potem na piękney twarzy zawstydzona,
Stoiąc na mieyscu, słowa nie mówiła,
5
Od Eustacego, z boiaźni spuściła
[1073],
Co iey dodawał serca y śmiałości;
Zaczem
[1074] tak swoie zaczęła chytrości:
39.
1«Wielki Hetmanie y niezwyciężony!
O twey dzielności świadectwo dawaią,
Dobyte miasta, dostane korony,
A żeś ie posiadł, chluby ztąd
[1075] szukaią:
5Y takeś twoią dobrocią wsławiony
Y męstwem, które wszyscy wychwalaią,
Że o ratunek w swych potrzebach śmiele
[1076]
Idą do ciebie y nieprzyiaciele.
40.
1Pewnam — chociam się w pogaństwie rodziła,
Które ty mieczem swoim chcesz okrócić
[1077] —
Że mię twa dobroć y twa można siła
[1078]
Może do miłey oyczyzny przywrócić.
5
Miał się o pomoc do swoich obrócić —
Ia przeciwko krwi
[1081] mey pomocy muszę
U obcych szukać, ieśli kogo ruszę
[1082].
41.
1Ty mię sam tylko możesz poratować,
Y posadzić mię
[1083] w państwach utraconych,
A iakoś hardych zwykł mieczem woiować
[1084].
Tak masz być
[1085] łaskaw na upokorzonych
5Y tak ztąd
[1086] sobie możesz obiecywać
Tryumph, iako z woysk wielkich porażonych
[1087].
Wielką masz sławę, wiele państw zdobywszy,
Równo będziesz miał, moie mi wróciwszy.
42.
1Dla różney wiary — tak się domyśliwam
[1088] —
Nie będziesz ponno
[1089] w moię krzywdę wglądał,
5Spólnego Boga na świadectwo wzywam,
Że nikt od ciebie słusznieyszey nie żądał;
Lecz żebyś wiedział, co mi się dostało
[1094]
Od moich krewnych: słuchay — proszę — mało
[1095].
43.
1Iam oyca króla Arbilana miała,
Który był w równem szczęściu urodzony,
Ale mu matka Karyklia dała
Damaszek, murem mocnym otoczony.
5Ta niemal pierwey z światem się rozstała,
Niźlim
[1096] ia, z każdey nieszczęśliwa strony,
Wyszła nań: iedney iam się urodziła
Godziny, ona żywota położyła.
44.
1Ale podobno nikt tego nie rzecze
Y nikt tak łatwie
[1097] temu nie uwierzy,
Iako są rzeczy odmienne człowiecze.
Umarł mi ociec, w pięć lat po macierzy,
5Zostawiwszy mię stryiowi w opiece;
Patrz, gdy się komu kto czego powierzy
[1098],
Rzadko mu się to od niego oddaie,
Zginęły z cnotą dobre obyczaie.
45.
1Ten mię w mym stanie
[1099] zrazu pięknie chował,
Moie królestwo dosyć dobrze rządził
[1100]
Y oycowską mi miłość pokazował
[1101].
Każdy go dobrem opiekunem sądził
[1102].
5Lecz kto się dobrze rzeczom przypatrywał,
Nie tak, iako gmin pospolity, błądził,
Kiedy mię chciał dać synowi za żonę.
46.
1
On był nikczemny, sprosny
[1107] y plugawy,
Nigdzie iako żyw, nie postał na świecie,
Doma
[1108] się chował, rycerskiey zabawy
5Żadney nie umiał; czasem prości kmiecie
Do każdey będą sposobnieyszy
[1109] sprawy.
Co ieszcze więtsza
[1110], przy tey nikczemności,
Był y łakomy, y pełen hardości.
47.
1Za takiego mię chciał wydać szpetnika
Dobry opiekun, chcąc, żebym go była
Wzięła za łoża mego uczestnika
Y do królestwa mego przypuściła.
5Ruszał rozumu, używał ięzyka,
Abym mu była na to pozwoliła,
Alem mu nigdy nie obiecowała
[1111],
Albom milczała, albom odmawiała.
48.
1Odszedł nakoniec
[1112] z twarzą rozgniewaną
O to, żem mu tak odmawiała śmiele
[1113],
Żem historyą
[1114] mogła napisaną
Mego nieszczęścia czytać mu na czele
[1115].
5
Snym
[1118] miała dziwne, nie sypiałam wiele;
49.
1Iednego mi się czasu ukazała
Postać nieboszki
[1123] matki mey kochaney:
Smętna, wybladła y barzo
[1124] się zdała
Daleko różną od wymalowaney.
5Iam się wylękła, a ona wołała:
»Strzeż się, o córko, śmierci zgotowaney,
Uciekay rychło
[1125], uciekay z oyczyzny,
Gotuyą na cię miecze y trucizny«.
50.
1Cóż to pomogło? choć mi przyszłe trwogi,
Przyszłe nieszczęście serce przekładało —
Bo przez wiek młody, w on
[1126] frasunek srogi,
Poradzić sobie ieszcze nie umiało:
5Wszystkiego odbiec
[1127] y oyczyste progi
Zostawić wiecznie — ciężko się widziało
[1128],
Żem raczey umrzeć nieboga wolała,
A niżbym
[1129] tego kiedy doczekała.
51.
1
Przed niąm
[1132] uciekać strapiona nie śmiała.
Trudno powiedzieć swóy strach było na się,
Z tem, żem się bała, kryćem
[1133] się musiała:
5Tak w ustawicznych mękach w onem czasie,
Iako złoczyńca na plac wywiedziony,
Kiedy miecz na się widzi wyniesiony.
52.
1W tem — lub to był los iaki przyiaźliwy,
Lub coś gorszego ma mię potkać ieszcze —
Dawny oycowski sługa mnie życzliwy,
Upatrzywszy czas pogodny
[1137] y mieysce,
5Powiedział mi to, że tyran złośliwy
Żywić mię dłużey żadną miarą nie chce
Y że mu przysiąc musiał na to wczora,
Że mię onegoż miał otruć wieczora.
53.
1Dołożył tego: ponieważ nie była
Podobna
[1138] zdrowia inaczey zachować,
Abym uciekła y dom opuściła,
W czem mię obiecał z swey strony ratować.
5To słysząc, iam się prętko
[1139] namyśliła,
W drogęm
[1140] się zaraz poczęła gotować,
Chcąc z niem pospołu z złego stryia mocy
Uciec, zakryta płaszczem ciemney nocy.
54.
1Iuż noc swoiemi czarnemi skrzydłami,
Wszystek świat y mnie razem nakrywała,
Gdym sama, tylko ze dwiema pannami,
Taiemnie z mego zamku wychadzała
[1141],
5A corazem
[1142] się zalewaiąc łzami,
Na móy Damaszek nazad oglądała
Y żałość serce zbolałe kraiała,
Kiedym się z miłą oyczyzną żegnała.
55.
1
Zostawowały
[1145] y oczy, y nogi,
Tak zostawuie
[1146] brzeg umiłowany
Łódź, gdy ma wyniść
[1147] na iaki szturm srogi.
5Całą noc y dzień, niosąc skryte rany
W żałosnem sercu, mieliśmy tey drogi.
Przyszliśmy potem do zamku iednego,
Tuż przy granicy królestwa moiego.
56.
1A ten zamek był własny Arontowy,
Co mię z okrutney ręki wyswobodził;
A skoro tyran obaczył surowy,
Że mię y przestrzegł y że mię uwodził
[1148],
5Potwarz y fałsz kładł na oboie
[1149] nowy,
Y na to chytrze niecnotliwy godził
[1150]:
Aby to, co sam chciał ze mną uczynić,
Mógł na nas złożyć y w tem nas obwinić.
57.
1Tak to udawał, żem ia przenaięła
[1151]
Tego Aronta na taką robotę,
Że go miał otruć; żebym na kieł wzięła
Y udała się zatem na niecnotę,
5A sprosnego
[1152] się wszeteczeństwa ięła,
Nie maiąc względu na żadną sromotę
[1153].
Ieśli to prawda, bodaybym umarła,
Y ziemia żywo
[1154] niechby mię pożarła.
58.
1Znośna
[1155] to była y nie wielkie dziwy,
Że krwie
[1156] y moyey pragnął namiętności,
Ale że szczypał żywot moy uczciwy,
To była ciężka, to były żałości.
5Potem się boiąc, aby moy życzliwy
Lud się nie uiął o me doległości,
Za nierządnicę mię do nich udawał
[1157]
Y co mógł na mię zmyślał y dostawał.
59.
1Mało miał na tem
[1158], że na wierzch swey głowy
Włożył koronę, co mnie należała
[1159];
Mało, że takie mówił o mnie mowy,
Na iakiem nigdy ia nie zarabiała
[1160];
5Teraz chce spalić zamek Arontowy,
Gdziebym
[1161] mu się z niem zaraz nie poddała.
Nie tylko woyną, ale y mękami,
Ale srogiemi grożąc nam śmierciami.
60.
1Y tę udawa, y tę ukazuie
Przyczynę tego postępku swoiego,
Że dobrey sławy wesprze y ratuie —
Zelżoney przez mię — stanu królewskiego.
5Ale to plotki: strach to w nim sprawuie
[1162],
Żeby nie pozbył
[1163] państwa, do którego
On przyść
[1164] nie może, tylko przez zgładzenie
Własney dziedziczki y moie zginienie
[1165].
61.
1Niewątpliwa
[1166] to, że ten swóy zawzięty,
Bo, co ma na płacz tyran dbać
[1169] przeklęty?
Tem go nie zwalczę nędzna utrapiona,
5Ieśli ty ku mnie litością nie zdięty,
Nie ratuiesz mię; proszę uciśniona,
Nędzna sierota, niech darmo nie leię
Łez, bo pewnie krew nie długo
[1170] wyleię.
62.
1Przez tę twą rękę, przez buławę złotą,
Przez one
[1173], które z taką chcesz ochotą,
Wyrwać z niewoley
[1174] syońskie kościoły —
5Miey miłosierdzie nad lichą sierotą,
A ieśli nie chcesz pomóc mi z litości,
Więc y z słuszności, y z sprawiedliwości.
63.
1O! którego Bóg obrał na hetmaństwo,
Mężnego woyska y dzielnych rycerzów —
Ia żywot, a ty możesz mieć me państwo,
Twoie iuż będzie sprawą twych żołnierzów.
5Ratuy niewinney, wykorzeń tyraństwo,
Siła
[1181] mam takich, co ze mną trzymaią.
64.
1Owszem, z nich ieden, co ma w swoyey mocy
Zamkową bramę y klucz od niey nosi,
Otworzyć mi ią obiecuie w nocy,
Sam upomina, sam mię o to prosi,
5Każe mi szukać u ciebie pomocy,
Y tak daie znać: skoro się ogłosi,
Że mi co ludzi chrześcianie dadzą,
65.
1To rzekłszy, zmilkła, a swóy wzrok wstydliwy
Na dół ku ziemi, smętna, obracała,
Boi się, by go w czem nie oszukała,
5Wiadom
[1186], co umie poganin zdradliwy;
Z drugiey go strony — że krzywdę cierpiała
[1187] —
Y dobroć iego rusza przyrodzona,
W szlachetnych sercach zawsze wkorzeniona.
66.
1Widzi, że słuszna
[1188] ratować niebogę,
Lecz y to myślił
[1189] swoią mądrą głową,
Żeby
[1190] w te państwa wstawił dobrze nogę:
Kiedyby
[1191] przezeń została królową
5Y otworzyłby sobie łatwie
[1192] drogę
Do rzeczy dalszych y na Egyptową
Siłę z Damaszku rynsztunki y złoto,
Y ludzie mógł mieć, bo tam łatwie o to.
67.
1Gdy się tak Goffred długo namyśliwał
[1193],
Pilnie na niego Armida patrzała:
Lubo
[1194] się ruszył, lubo co postawał,
Twarzy y wzroku iego pilnowała.
5A że iey długo odprawy nie dawał,
Frasowała
[1195] się y często wzdychała;
Lecz iey dał przedsię
[1198] łaskawą odprawę:
68.
1«Byśmy się byli nie ięli
[1199] statecznie
O Bożą krzywdę y nie obrócili
Mieć z nich ratunek w teraźnieyszey chwili;
5Ale, iżeśmy
[1202] lud Pański koniecznie
Z ciężkiey niewoley wyrwać umyślili,
Nie godzi się nam teraz sił rozrywać
Y rozpoczętych rzeczy omieszkiwać
[1203].
69.
1
Lud nasz z niewoley
[1206] y tych murów świętych
Za łaską Iego wrychle
[1207] dostaniemy
Y dokończemy rzeczy iuż rosczętych
[1208] —
5Przyrzekamyć
[1209] to y obiecuiemy,
Teraz mi woysko rozrywać nie grzeczy
[1214]».
70.
1Na tę odpowiedź krótką Goffredowę
[1215],
Armida oczy ku ziemi trzymała,
Potem podniosła ociężałą głowę,
Y twarz gęstemi łzami polewała.
5A zdobywszy się zaledwie na mowę,
Takiemi słowy smętna narzekała:
«Nikomu, ach, złe, nigdy nieżyczliwsze
Nie były nieba y nieprzyiaźliwsze
[1216]!
71.
1Próżno sobie mam co dobrego tuszyć
[1217],
Wszystkie na móy
[1218] płacz serca skamieniały:
A iako złego tyranna
[1219] mam ruszyć?
Kiedyś
[1220] ty sam nań został zatwardziały.
5Tyś nic nie winien, że cię moia wzruszyć
Krzywda nie może, żeś na nię niedbały.
Nieba mi winny
[1221], nieba to sprawiły,
Nieba cię twardem ku mnie uczyniły.
72.
1Czemuż mię raczey źle
[1222] nie zabiiecie
Wieczne wyroki? na co mię chowacie?
(Na cię nie skarżę: wiadoma na świecie
Iest twoia dobroć) mało na tym macie
[1223]:
5Że mię w dziecinnem pozbawiwszy lecie
Miłych rodziców, wytchnąć mi nie dacie.
Chcecie mię ieszcze z królestwa wyzutą,
Albo zabitą, albo mieć otrutą.
73.
1A iż panieńskiey prawo uczciwości
Dłużey mi się tu nie dopuści bawić;
Gdzież się mam podzieć? któż mię z okrutności
Srogiego stryia będzie śmiał wybawić?
5Żaden nademną
[1224] nie chce mieć litości:
Nikt się o krzywdy me nie chce zastawić
[1225].
Niechayże umrę raczey od swey ręki».
74.
1To powiedziawszy, więcey nie mówiła,
Wspaniałem gniewem na twarzy zagrzana.
Y dawała znać, że iuż odchodziła
Smętna, żałosna y ukłopotana.
5
Iaki ma żałość z gniewem pomieszana,
A łzy iey były — kiedy ku słońcowi —
Podobne perłom albo kryształowi.
75.
1Iagody
[1226] piękne, łzami pokropione,
Które od twarzy na łono spadały,
Zdały się kwiecie białe y czerwone
[1227],
Które się z sobą wespół pomieszały,
5Kiedy swe głowy na dół pochylone
Niebieską rosą wdzięczną opłókały
[1228],
A iutrzenka z nich, wydaiąc świt rany
[1229],
Na głowę kłaść ma wieniec przeplatany.
76.
1A mokre perły, które na iagody,
Iedna po drugiey kroplami spadaią,
Tysiąc serc twardych — nie bez wielkiey szkody
Nieugaszonem ogniem zapalaią.
5O! iakie cuda: ogień idzie z wody,
Ogniste z mokrych łez skry wylataią.
Ma miłość zawsze moc nad przyrodzeniem
[1230].
77.
1Ten płacz zmyślony prawdziwe wywodził
Łzy y kamienne serca się zmiękczały.
Y o Goffredzie, co iey nie dogodził,
Szły mowy różne, które go szczypały:
5«Aboć się — prawi
[1231] — z tygrysa urodził,
Albo ze lwice, albo z twardey skały,
Że się takowey gładkości da psować
[1232]
Y nie chce nędzney sieroty ratować».
78.
1Tak ci szeptali; lecz Eustacy młody,
Pełen ognistey płomienia miłości,
Nie szeptał; ale — niż drudzy — swobody
Zażywał więtszey, a więtszey śmiałości.
5«Wżdy się do spólney przychyl — prawi — zgody,
A spuść co, panie, z tey twey surowości,
Day też co woyska wszystkiego przyczynie
[1233],
Day spólney prośbie, a pomóż chudzinie
[1234].
79.
1Nie mówię, aby pułkownicy, ani
Iść z nią rotmistrze co przednieyszy
[1235] mieli:
Nie iesteśmy tak w baczenie obrani
[1236],
5Ale z tych, co są mniey obowiązani
Y na swą szkodę
[1239] na woynę iść chcieli,
Dziesiąci obrać, albo y mniey, możesz,
Tak sił nie zmnieyszysz y oney
[1240] pomożesz.
80.
1
Niewinney panny, Bogu się nie bierze:
Milsza iest Bogu ofiara, tyranny
[1241]
Niebożne niszczyć, niż długie pacierze,
5Iam tą iey krzywdą do żywego ranny
Y swą powinność zachowam w tey mierze,
Która należy cnemu rycerzowi:
Pomagać tey płci y temu stanowi.
81.
1Przebóg, niechay tey niesławy nie mamy
Dla rzeczy słuszney y tak sprawiedliwey.
5Ach niegodniśmy, że na koń wsiadamy,
Że broń nosiemy
[1247]; ia iuż szable krzywey
Nosić y zwać się nie będę rycerzem:
Składam ten szyszak y zbroię z pancerzem».
82.
1Tak tam Eustacy mówił zapalony,
Pozwolić musiał, tak go nalegali
[1252].
5«Niech — pry
[1253] — tak będzie, a tom zwyciężony!
Lecz chcę, abyście nie zapominali,
Że na to nigdy wola ma nie była,
Wasza to prośba uporna
[1254] sprawiła.
83.
1Iednak wam daię rękę z tą przestrogą,
Abyście żądze swoje hamowali».
Daley nie mówił y puścił swą drogą
Upór; więcey też nie potrzebowali.
5
Miękczeią na nie rycerze zuchwali,
A złoty łańcuch z pięknych ust wychodzi,
Co twarde serca, kędy zechce, wodzi.
84.
1Zatym
[1255] Eustacy pobiegł ku Armidzie,
Która na stronie narzekaiąc stała:
«Nie trwóż się, panno, nasz lud z tobą idzie,
Słuszna
[1256], abyś się iuż więcey nie bała».
5Iako, gdy słońce z obłoku wynidzie
[1257],
Tak się na ten czas, Armida rozśmiała,
Że nieba do swey miłości wzbudzała,
A zapłakane oczy ucierała
[1258].
85.
1Za tę ich łaskę y za one chęci,
Wszystkiem przez krótkie dziękowała słowa,
Y obiecała chować ie w pamięci
Y wdzięcznością ie płacić bydź
[1259] gotowa.
5
A czego nie mógł ięzyk, to wymowa
Niema milczeniem lepiey wyrażała
Y nikt nie postrzegł, że wszystko zmyślała.
86.
1A widząc, że iey one chytre sztuki
Na początku się tak dobrze zdarzyły,
Okiem y twarzą proste zwieść nieuki,
Y czynić więcey chce, niźli czyniły
5
Co ludzi w różne postaci mieniły —
Y na kształt Syren, chce słodkiemi słowy
[1263]
Włożyć na zmysły człowiecze okowy
[1264].
87.
1A żeby ich w sieć naywięcey wprawiła
[1265],
Różnych sposobów z niemi używała,
Nie iednę wszystkiem postawę czyniła,
Ale ią według czasu odmieniała:
5Czasem wstydliwie w ziemię oczy kryła,
Czasem ie chciwie na nich obracała,
Iako kto rączy, albo był leniwy,
Wzrok iey niechętny, albo był życzliwy.
88.
1Bo ieśli widzi, że kto boiaźliwy,
Nie dufa w sobie albo osłabieie —
Ukazuie mu swóy wzrok przyiaźliwy
[1266]
Albo z niem mówi, albo się nań śmieie.
5
Sam w sobie zimne ożywia nadzieie
Y przyszedszy iuż zatem do śmiałości,
Otuchę
[1269] sobie czyni w iey miłości.
89.
1Gdzie też postrzeże, że kto zapalony,
Nazbyt bespiecznie
[1270] chwyta się miłości —
Y wzrok, y ięzyk trzyma odwrócony,
Y tak zostaie w swoiey poważności
[1271],
5Lecz nie tak przedsię
[1272], aby z iakiey strony
Nie dawała znać po sobie litości,
Y im iest twardsza — tem ich więcey grzeie.
90.
1Czasem się sama na stronie uczyła
Y w różną postać swą twarz ubierała:
Płacz sobie, kiedy chciała uczyniła,
Y kiedy chciała, wzad
[1275] go hamowała.
5Tak nieostrożnych y prostych serc siła
[1276]
Do prawdziwego płaczu przymuszała,
Ogniem litości hartuiąc swe strzały,
Z których śmiertelne szły w serca postrzały.
91.
1Czego niewieścia chytrość nie wymyśli?
Nagle w wesele smutek odmieniała:
Śmiała się z niemi, kiedy do niey przyśli
[1277],
Y swe w pogodę czoło ubierała;
5A wzrokiem iasnym, z nagłey dobrey myśli,
Na smutnych sercach chmury rozbiiała,
Tak, że co się wprzód żalem zachmurzyły —
Na niebieski się śmiech wypogodziły.
92.
1Śmiechem y mową wdzięczną smak dawała
Zmysłom dwoiaką roskoszą opitem
[1278].
Że iakby serca z piersi wydzierała —
Wprzód nieprzywykłe wdziękom tak obfitem.
5A miłość, iako zwykła, zabiiała
Tak miodem, iako piołunem zakrytem,
W którey śmiertelne równo, każdey doby,
Tak są lekarstwa, iako i choroby.
93.
1Śmiechy wesołe, ze łzami smętnemi,
Boiaźń, nadzieie, lód z ogniem złożyła:
Rzeczy przeciwne — y tak sobie z niemi
Igrzysko własne nędznemi czyniła.
5A ieśli iey kto, słowy przerwanemi
Śmie miłość odkryć, która go paliła —
Tak, iakoby w tem nigdy nie bywała,
Że nie wiedziała — złośnica zmyślała.
94.
1Albo się nagle wrzkomo zawstydziła
Y uraziła na bespieczne słowa
[1279],
Że świeże śrzony
[1280] różami nakryła,
Na piękney twarzy gładka białogłowa.
5Taka więc, kiedy twarz urumieniła,
Na świat wychodzi żona Tytonowa.
A ta rumianość, którą w niey gniew rodzi,
Z ową, którą wstyd — miesza się y schodzi.
95.
1Lecz, ieśli iey kto swoie zapalony
Żądze chce odkryć, w rzecz się z niem nie wdawa
[1281];
A czasem sama nagle naleziony
Sposób mu do mów umyślnie podawa
[1282]
5Y zaś go bierze tak, że z każdey strony
Iako myśliwiec, co cały ieżdżęcy
[1286]
96.
1Teć były sztuki, te były chytrości,
Któremi ona tysiąc serc pożyła
[1289],
Y owszem
[1290], miecze cudowney gładkości,
Któremi mężne rycerze gromiła.
5Cóż tedy za dziw, że uwiązł w miłości
Ieśli się y ci iey nie wybiegali
[1293].
Co dla Chrystusa miecze przypasali.
Pieśń piąta
Argument
Gniewa się Gernand, że się zawołany
Iednagoż mieysca Rynald z nim napiera,
Czyni z niem zwadę y od srogiey rany,
Którą mu zadał, w obozie umiera.
Rynald uieżdża, z woyska wywołany
[1294];
Armida chytra w drogę się wybiera,
Sprawiwszy wszystko. Oneyże
[1295] godziny
Goffred od morza gorzkie ma nowiny.
1.
1Gdy tak rycerzów wiele przychęconych
Swoią gładkością Armida łudziła
Y nie tylko tych dziesięć pozwolonych
[1296],
Lecz inszych siła mieć sobie tuszyła
[1297] —
5Ktoby
[1298] był wodzem tych, z nią wyprawionych?
W Goffredzie ta rzecz wątpliwość czyniła;
Tych, co z niem na swą szkodę
[1299] szli, staranie
Wielkie — wielkie w niem czyni rozerwanie
[1300].
2.
1Tey ostrożności użył w onym czasie,
Że kazał, aby iednego obrali,
Wstąpił, którego wszyscyby
[1303] słuchali.
5A ten ono wziął obieranie na się,
Bo takby mu to wszyscy iuż przyznali,
Że ich poważał y gdzieby się chcieli
Skarżyć nań, iużby przyczyny nie mieli.
3.
1Przeto ich zwołał do siebie y mowy
Tey do nich użył: «Iużeście słyszeli,
Żem ia ratować chciał tey białeygłowy,
Kiedybyśmy wprzód miasto w ręku mieli.
5Tożem y teraz uczynić gotowy,
Gdziebyście
[1304] y wy przypaść na to chcieli.
Ten iest na mylnem świecie bez wątpienia
Stateczny, co myśl częstokroć odmienia.
4.
1Lecz mniemacieli
[1305], że się wam nie godzi
Odiąć tey pracey y nie iść w tę drogę,
Y wielka chciwość sławy was uwodzi,
Że porzucacie ostrożną przestogę,
5Com raz dał — mieycie: na mnie nic nie szkodzi
[1306].
Nad wolą waszą wściągać was nie mogę
[1307],
Wiem ia — co ponno
[1308] przyznacie mi sami —
Iako mam władzey używać nad wami.
5.
1Wolno iść, wolno niechodzić
[1309] każdemu,
Iuż to na waszey woley
[1310] niechay będzie,
Ale wprzód macie Dudonowi cnemu
Dać namiestnika, który po niem siędzie;
5Ten niech dziesiąci
[1311] z was, którzy się iemu
Podobać będą — wybierze w tym rzędzie;
Bo się wam z tem w czas opowiedzieć wolę,
Że mu dziesiąci — więcey nie pozwolę».
6.
1Tak mówił Groffred; któremu dziękować
Wszyscy kazali Eustacyuszowi:
Y bydź
[1312] ostrożnem trzeba Hetmanowi —
5Tak zaś należy ręką dokazować
[1313],
Y niestrwożonem sercem żołnierzowi;
Insza iest twoia, insza nasza cnota,
Tobie ostrożność, nam służy ochota.
7.
1A iż na wagę pożytek włożony,
Niebespieczeństwo y szkodę przechodzi,
Tak iako ty chcesz, dziesięć dla obrony
Sieroty póydzie, dziesięć iey dogodzi».
5Tak Gotyffredów na ten czas rodzony
Miłość taiemną chytrze pokryć godzi
[1314],
Ale i drudzy także powiadaią,
Że się dla sławy iść z nią napieraią.
8.
1A iż Eustacy nie rad widział syna
Bertoldowego, dla iego dzielności
Y dla urody — ta była przyczyna,
Że przeciw niemu zawżdy był w zazdrości
5Y że go nie chciał (iak to nie nowina)
Mieć w towarzystwie oney swey miłości;
Przeto na stronie, kiedy wszyscy wyśli
[1315],
Mówi z niem y tak oszukać go myśli:
9.
1«Z rodziców zacnych synu zawołany,
Ale zacnieyszy wielkiemi dziełami;
Co ty rozumiesz? kto będzie obrany,
Po cnem Dudonie pułkownik nad nami?
5Ia, którym tylko dla wieku poddany
Był Dudonowi — iako wiecie sami —
Nie mam iuż teraz, komubym w tey dobie
Tego ustąpił, tak wiedz, tylko tobie.
10.
1Ciebie, co z każdem zrównasz urodzeniem,
A mnie przechodzisz sławą y dzielnością,
(A co niech będzie z iego odpuszczeniem)
Y przed Hetmanem masz
[1316] umieiętnością —
5Chciałbym mieć starszem, z twoiem pozwoleniem,
Ieślibyś niechciał
[1317] w drogę iść z tą gością
Bo to wiem, że ty ukradkiem nabytey,
Y nocą sławy nie pragniesz nakrytey.
11.
1Będziesz tu miał czas y lepszą pogodę
Ukazać swoie serce nielękliwe,
A ia w tem inszych do tego przywiodę.
Że na cię dadzą swe głosy życzliwe
5Y upewniam cię, że tego dowiodę.
A iż ia dotąd myśli mam wątpliwe,
Niechay mi będzie — gdzie do tego przydzie
[1318]
Wolno tu zostać, albo przy Armidzie».
12.
1Ostatnich tych słów swoich domawiaiąc,
Tak się zapłonął barzo w oney chwili,
Że sobie insi
[1319] z niego przeszydzaiąc,
Łatwie się, o co mu szło, domyślili.
5Lecz, iż Rynalda — skórę tylko kraiąc —
Miłość raniła y nie tak się sili
W niem, iako w inszych ta żądza ognista,
W drodze z Armidą mało co korzysta.
13.
1Dudonowey mu żal niewymówiony
Śmierci ustawnie pamięć w sercu ryie,
Y że do tego czasu niezemszczony,
Ma za sromotę y że Argant żyie.
5Lecz Eustacego przedsię mowy ony
[1320]
Przyimuie y swey radości nie kryie,
Którą ma z chwały prawdziwey u ludzi
Y chęć do sławy więtszą w sobie budzi.
14.
1Y rzekł: «Żem godzien tego mieysca, na tem
Mam dosyć, ale sam na nie niegodzę
[1321];
Y kiedym w sławę y cnotę bogatem,
Niedbam
[1322] nic, chociaż w koronie nie chodzę.
5Iednak się z niego nie wymawiam, za tem
Staraniem twoiem, gdzie
[1323] się na nie zgodzę;
Y tym mię samem do tego wzbudzacie,
Że wszyscy o mnie tak dobrze trzymacie.
15.
1Między dziesiącią ty będziesz obrany.
Ieśli się zdarzy, że starszem zostanę».
Zatem Eustacy obszedł pierwsze pany,
Y sposabiał ie na przyszłą odmianę.
5Lecz na toż godził Gernand zawołany
Y choć Armida zadała mu ranę,
Więcey w nim chciwość wysokiego miesca,
Niż ostre mogą miłości żeleśca
[1324].
16.
1Z królów norweyskich Gernand był zrodzony,
Szerokiey władzey
[1325] y wielkiey możności
Oyca y dziadów, sceptra
[1326] y korony
Do niezmierney go przywodzą hardości.
5Ten zaś z swey własney dzielności wsławiony,
Swey — nie swych przodków trzyma — się zacności;
Acz y przodkowie słynęli, tak w boiu
Od piąciuset
[1327] lat, iako y w pokoiu.
17.
1Ale Norweyczyk, co tylko wielkiemi
Tytuły zacność y państwy miarkuie,
Y wszystkich kładzie przy sobie podłemi
[1328],
W których królewskich ozdób nie nayduie —
5Nie może zcierpieć
[1329], że się z nierównemi
Sciera
[1330] y że mu Rynald zastępuie;
Y tak się iął tey swey nadętey dumy,
Że wszystkie z głowy wypędził rozumy.
18.
1Postrzegł z Awernu
[1331] ieden duch przeklęty,
Co królewica hardego dolega
[1332];
Wlazł mu w zanadrze y ogień zaięty
Ieszcze tem barziey wzdyma y zażega;
5Nienawiść i gniew szerzy w niem zawzięty
Y serca prawie samego dosięga
Y taki mu głos posyła do słuchu,
Który mu dzwoni ustawicznie w uchu:
19.
1«Sciera
[1333] się z tobą Rynald y tak śmiele
Sławi swe iakieś przodki znamienite;
Chcećli
[1334] bydź rówien, nie trzeba tu wiele,
Niech ci ukaże narody podbite.
5Niech okrócone da nieprzyjaciele,
Sceptra, korony, królestwa obfite.
Patrz tego Włocha! radby
[1335] równo chodził
Z królmi, a on się w niewoley
[1336] urodził.
20.
1Wygra lub przegra — acz iuż do tey doby
Wygrał, kiedy się z tobą śmiał pocierać —
Co rzeką wszyscy ludzie? Ten to, coby
Chciał się z Gernandem o to mieysce spierać.
5Mógł ci ten stopień przydać co ozdoby,
Nie mniey ią też mógł od ciebie odbierać;
Ale tem spodlał, y tem się znieważył,
Że się ten o nie starać na się ważył.
21.
1Y ieśli prawda, że maią na pieczy
Umarli żywych y cokolwiek czuią —
Co mniemasz? iako na niebie te rzeczy
Dobrego starca Dudona frasuią.
5Ieśli to słuszna y ieśli to grzeczy
[1337],
Że się takowi bez wstydu nayduią
I że ten młodzik, niedorosły ieszcze,
Śmie po niem prosić o tak zacne mieysce.
22.
1A nie tylko śmie y nie tylko prosi
Y towarzystwo na się praktykuie
[1338],
Ale pochwałę od ludzi odnosi
Y tem się chlubi, tem się popisuie.
5Lecz ieśli Goffred to zuchwalstwo znosi,
Albo go y sam na to forytuie
[1339],
Obaczyszli to
[1340], y z niego zrozumiesz:
Pokaż mu, ktoś iest, co możesz, co umiesz».
23.
1
Gniew się w Gernandzie żarzy zapalczywy;
Znieść go nie może serce zaiątrzone,
Śle go przez oczy y ięzyk dotkliwy
[1341].
5
Pysznem go czyni człowiek zazdrościwy,
Męstwa nie zowie
[1344] śmiałością y męstwem,
Desperacyą raczey y szaleństwem.
24.
1Rycerską iego dzielność, obyczaie,
Umysł wspaniały y insze przymioty
Y krzci
[1347] nie swemi nazwiskami — cnoty
5Y — choć to iuż wie Rynald — nie przestaie
Tych mów, wszystkie iuż pełne ich namioty:
Y wszystko woysko, ani się hamuie,
Lży go, gdzie może, y nań następuie.
25.
1Bo chytry szatan, co mu na ięzyku
Usiadł y wszystkie tworzył iego mowy:
Co raz w gniewliwem sposób Norweyczyku
Słów uszczypliwych wynaydował nowy.
5Co wiedzieć? czego o swem przeciwniku
Uraźliwemi nie powiadał słowy?
Był plac nie mały, gdzie się więc zieżdżało
Y do pierścienia rycerstwo ganiało.
26.
1Tam, w towarzystwa nie małej
[1348] gromadzie
Źle go wspominał Gernand popędliwy
Y nań w piekielnem omoczony iadzie,
Wszystek obracał ięzyk uszczypliwy.
5Usłyszy Rynald, że nań potwarz kładzie,
Nie może wytrwać, ale niecierpliwy,
Dobywszy broni, głosem mu to zada:
Że łże, iako pies, y że fałsz powiada.
27.
1Tak mieczem błysnął, iako więc błyskaią
Pełne swych gromów y piorunów nieba;
Zlękł
[1349] się Norweyczyk, bo go doieżdżaią,
Widzi, że doydzie koniecznie potrzeba
[1350].
5Jednak, iż wszyscy na to patrzyć
[1351] maią,
Stawił się przedsię
[1352] mężnie, iako trzeba:
Dobywszy broni, którą miał u boku,
Nieprzyiaciela czekał, stoiąc w kroku.
28.
1Przez
[1353] pięć tysięcy (podobnom rzekł mało)
Dobytych szabel w ten czas widać było,
Bo co raz ludzi więcey przybiegało,
Y na tamten plac gwałtem się kupiło.
5Powietrze z głosów pomieszanych drżało,
Krzyk się y wielkie wołanie szerzyło:
Jako nad morzem, kiedy w niepogody
Szum się spół miesza y z wiatru y z wody.
29.
1
Okrzyki Rynald, ani się hamuie;
Pnie się do niego gniewem zapalony,
Ogień mu szczery z oczu wyskakuie;
5Na obie strony kręci miecz stalony
[1356],
Y coraz to się bliżej przystępuie,
Tak, że nakoniec
[1357] przebił się do niego,
Posiekszy
[1358] sługi y żołnierze iego.
30.
1Y ręką dobrze, choć w gniewie, ćwiczoną,
Podaie razy cięte y sztychowe:
Raz nań tnie lewą, drugi prawą stroną,
Raz w piersi mierzy, a drugi raz w głowę
5Y ostrą bronią, okiem nie ścignioną
[1359],
Na rany drogi wynayduie nowe:
Y niespodzianą szablą razy miecze
Y — kędy się mniey strzegą — kole, siecze.
31.
1Tak długo nań siekł mieczem w obie stronie
[1360],
Że go przez piersi dwakroć przebił srodze:
Upadł na ziemię Gernand obalony
Y duszę ze krwią wylał przez dwie drodze
[1361].
5On też miecz w pochwy włożył ukrwawiony,
A niechcąc
[1362] więcey ludzi trzymać w trwodze,
Złożył gniew, skoro zuchwalca okrócił
[1363],
Y do swego się namiotu obrócił.
32.
1
Y zgiełk tak wielki w ludzie pospolitem,
Przypadł na on
[1366] plac y niespodziewanie
Uyźrzał
[1367] Gernanda przez piersi przebitem.
5A przyiaciele płacz y narzekanie
Y słudzy smętni czynią nad zabitem;
Zdziwi się, pyta, kto się tego ważył,
Kto srogi zakaz woyskowy znieważył.
33.
1Arnald, zmarłego książęcia kochany,
Przydawał wagi złemu uczynkowi:
Y że go z lekkich przyczyn rozgniewany
Niewinnie zabił — skarżył Goffredowi.
5Y, dla Chrystusa tylko przypasany,
Miecz przeciw Iego podniósł rycerzowi:
Przeciwko władzey y hetmańskiey grozie,
W głos obwołaney po wszystkiem obozie.
34.
1Y że trąbiono, że ktoby
[1368] się zwadził
W woysku, śmierć srogą przez to zasługował
[1369] —
A on nie tylko niewinnego zgładził.
Lecz y to mieysce tak nie uszanował
[1370];
5Bo ieśliby kto kiedy na to radził,
Aby nikt za swóy grzech nie pokutował —
Wszyscyby
[1371] ludzie krzywd się swoich mścili,
Niechcąc
[1372], aby ich sędziowie sądzili.
35.
1Y żeby zwady dla tego samego
Urosły, między różnemi stronami;
Przypomniał potem służby umarłego
Y budził w nim gniew płaczem y prośbami.
5Nie zniósł Arnalda Tankred skarżącego
Y przed Hetmanem y przed rotmistrzami
Bronił Rynalda. Lecz gdy dawał sprawę,
Surową Goffred czynił mu postawę.
36.
1
Wspomni
[1373] na zacne iego urodzenie,
Na rodowitość y na zawołanie,
Na przednich domów spowinowacenie,
5Na stryia Gwelfa; nie iedno karanie
Wszystkim należy
[1374], miey na to baczenie,
Że iedenże grzech, różny w różnych bywa,
W iednem iest więtszy, w drugiem go ubywa».
37.
1A Goffred na to: «Y wielcy y mali,
Wszyscy iednako niech prawa słuchaią.
Cóż będzie za rząd, ieśli źli, zuchwali,
Grzeszyć bespiecznie
[1375] bez karania maią?
5Nie na toście mi tę buławę dali
[1376],
Niechay iey równo wszyscy podlegaią,
Bo ieśli tylko małych karać chcecie,
Wolę daleko, że mi ią weźmiecie.
38.
1Tak wiedz Tankredzie, nie trzebać w tem błądzić,
Malowanem być niechcę
[1377] na urzędzie,
Ja tu Hetmanem, ia tu sam chcę rządzić,
Rad uyźrzę
[1378], kto mi rozkazować będzie?!
5Umiem ia, iako, kiedy kogo sądzić
[1379],
Możnem y chudszem
[1380] iednoż prawo wszędzie».
Nie odpowiedział Tankred nic na ony
[1381]
Słowa, powagą iego zwyciężony.
39.
1Raymund pochwalał te hetmańskie mowy,
Przy starożytney stoiąc surowości:
«Dobrze tak — prawi — na te harde głowy,
Nie może być rząd bez sprawiedliwości.
5Iuż tam upadek prętki y gotowy,
Gdzie grzeszyć wolno, gdzie nie karzą złości.
Y namożnieysze państwa upadaią,
Tem, że występki winnem odpuszczaią».
40.
1Tak on tam mówił, a Tankred to sobie
Brał w rozum, ani więcey tam się bawił,
Koniowi włożył w bok ostrogi obie,
Y do obozu ztamtąd
[1382] się wyprawił.
5
Skoro Gernanda żywota pozbawił;
Tamże mu Tankred wszystko wypowiedział,
Co mówił Hetman, co Raymund powiedział.
41.
1Dołożył tego: «Acz to moie zdanie,
Że twarz nie zawżdy umysłu odkrywa
Y częstokroć to bywa nad mniemanie,
Że zwierzchnia postać ludzi oszukywa
[1385] —
5Iednak, ile ia widzę po Hetmanie,
Y z tych słów, których w tey sprawie używa
Mniemam, ieśli się nie mylę w mem zdaniu,
42.
1Rynald się rozśmiał na te iego mowy,
Lecz z onem
[1388] śmiechem gniew był pomieszany:
«Na niewolnika niech kładą okowy,
Iuż też to siła, Tankredzie, na pany.
5Wolnym był zawsze, umrzećem
[1389] gotowy
Pierwey, niźlibych miał bydź poimany;
Ieszcze te ręce mogą władać bronią,
Pęta się pewnie y powrozów chronią.
43.
1Ale ieśli mam w nagrodę otrzymać
Za me zasługi takie obelżenie
[1390]
Y chce mię ponno w łańcuchu dotrzymać,
Iako hultaia, y dać na więzienie —
5Niechże mię przyidzie albo pośle imać,
Ieszcze się Rynald tą szablą ożenie
[1391]
Y doczeka go, iedno niech się śpieszy,
Wszak dobrze uyźrzy, iako się ucieszy».
44.
1To rzekłszy, zbroię na się kładł zarazem,
A gniew mu pałał z twarzy y ze wzroku;
Paisz
[1392] na ramię przywiązał y razem
Szablę śmiertelną
[1393] przypasał do boku.
5Tak wszystek iasnem okrytym żelazem,
Stał bardzo straszny y ogromny w kroku:
Marsowi rówien
[1394], gdy na srogie rany
Idzie, żelazem y strachem odziany.
45.
1Ale rostropny Tankred, w oney dobie
[1395],
Błagał y miękczył serce zagniewane:
«Wszyscy to — prawi — trzymnaią o tobie,
Że twoie męstwo iest nieporównane,
5Y takąś sławę wszędzie ziednał sobie,
Że twoie siły niewypowiedziane;
Lecz nie day Boże, abyś się miał z niemi
Tu popisować
[1396] nad swemi własnemi.
46.
1Pytam cię, ieśli męstwa dokazować
[1397]
Masz nad swoią krwią y nad chrześciany,
Y Zbawiciela znowu chcesz krzyżować,
Do dawnych — nowe przydaiąc mu rany,
5Y świecką chwałę bardziey chcesz miłować,
Doczesną, krótką y godną przygany,
Niźli nagrody, które nas czekaią,
W niebie, a wiecznie, nieodmiennie trwaią.
47.
1Boże cię takich myśli racz, uchować,
Zwycięż sam siebie, skróć wodze gniewowi;
Nie boiaźni to będą przypisować,
Lecz pobożnemu twemu postępkowi.
5A ieślim godzien, że mię naśladować
Y mieysce memu chcesz dać przykładowi:
Y iam miał krzywdę, alem sobie radzić
Umiał y z swemi niechciałem
[1398] się wadzić.
48.
1Gdym z Cylicyey
[1399] pogaństwo wyrzucił
Y rozwinąłem w niey chorągwie swoie:
Nadszedł Baldowin, y na nię się rzucił
Y wziął niesłusznie to, co było moie;
5Tak dla łakomstwa przyiaźń ze mną zrzucił,
(Niech za to cierpi, Boże, sądy Twoie!)
Niechciałem
[1400] ia z niem obyść się tym kształtem,
Chociam mu to zaś mógł odebrać gwałtem.
49.
1Ale ieśli się swem uczciwem
[1401] bronisz,
Y koniecznie być nie chcesz zatrzymanem:
Y iako ten, co na hańbę nie gonisz,
Nie chcesz być więźniem, ani poimanem —
5U Boemunda, lepiey że się schronisz
W Antyochiey, na czas przed Hetmanem,
Bo tak bespiecznie być możesz na stronie,
Aż w nim gorącość po woley
[1402] opłonie.
50.
1Bo ieśli prawda — iako powiadaią —
Że Egypt na nas woyska zbiera wszędzie,
W ten czas dopiero męstwo twe poznaią
Y twoię dzielność, kiedy cię nie będzie,
5Y że bez ciebie woysko, które maią,
Iest, iako ciało, co ręki pozbędzie».
W tem
[1403] Gwelf, przyszedszy — co Tankred powiadał —
Chwalił y radził, aby zaraz wsiadał.
51.
1Na te wywody, które mu czynili,
Na tak gorące y długie namowy,
Przypadł na koniec — iako mu radzili —
Ustąpić na czas młodzieniec surowy.
5W tem się do niego domowi kupili,
Każdy z nim w drogę iachać był gotowy;
Nikogo nie chce, a wszystkiem dziękuie
Y z parą się sług tylko wyprawuie.
52.
1Iedzie, a iadąc wielką niesie w sobie
Do sławy chciwość, która się w nim nieci:
Chce co wielkiego sprawić w oney dobie
[1404],
Do tego wszystkie swe obraca chęci.
5O nowem iakiem zamyśla sposobie,
Dostania sławy y wieczney pamięci,
Chce y wzdłusz
[1405] y wszerz Egypt wielki zwiedzić,
Y skryte źrzódła
[1406] nilowe nawiedzić.
53.
1A Gwelf, skoro go z Tankredem wyprawił
Y widział, że iuż w swoię drogę iedzie —
Na onem mieyscu więcey się nie bawił,
Ale się iachał pytać o Goffredzie.
5Aby się zaraz obmówił
[1407] y sprawił.
Goffred widząc go, w stronę go odwiedzie
Y poważnemi y mądremi słowy,
Cicho do niego użył takiey mowy:
54.
1
Iuż dawno po cię odemnie
[1410] posłany:
Zaprawdę, Gwelfie, chwalić się nie godzi,
Co twóy synowiec zbroił wyuzdany
[1411].
5Niechay, iako chce z tego się wywodzi,
Winien y godzien, aby był karany.
Rad będę widział, iako mi się sprawi,
Bo wszystkiem Goffred iednako się stawi.
55.
1Y pokaże to każda iego sprawa,
Że stoi zawsze przy sprawiedliwości
Y nie odstąpi słuszności y prawa,
Dla żadnych względów y rodowitości.
5Ale ieśli zaś woyskowa ustawa,
Z przyczyny cudzey, nie z iego winności
Zgwałcona przezeń — iako powiadacie —
Do sądu niego stawić mi go macie.
56.
1Niech będzie wolnem ślubem
[1412] zawiązany,
Tę łaskę niech ma y to pozwolenie;
Ale, ieśli się nie stawi pozwany,
Y wszystko w lekkie puści poważenie
[1413] —
5Przydzie
[1414] mi, widzę, do takiey odmiany,
Że — com miał miękkie zawżdy przyrodzenie —
Muszę, rad nie rad, przy sprawiedliwości,
Nad niem, podług praw, użyć surowości».
57.
1Gwelf odpowiedział na to Hetmanowi:
«Człowiek w uczciwe swoie urażony
[1415],
Nie mógł wycierpieć złemu ięzykowi,
Co nań szczery fałsz rozsiewał zmyślony.
5Ieśli go zabił — iakoż kres gniewowi
Sprawiedliwemu ma bydź
[1416] zamierzony?
Któż w gniewie liczy, albo w zwadzie — razy?
Kto w ten czas mierzy krzywdy y urazy?
58.
1A, iż mi każesz przed sobą go stawić,
Żal mi, że tego uczynić nie mogę:
Możesz się o tem i od inszych
[1417] sprawić.
Że zaraz iechał, nie wiem, dokąd w drogę.
5Gotowem tego i ręką poprawić,
Ieśli się ozwie, każdemu pomogę
[1418]
Y ieśli go kto udawa, że winien —
Wszędzie swoyey czci bronić był powinien.
59.
1Słusznie hardego zuchwalca ukrócił.
Norweyczykowi słusznie utarł rogi;
Tego nie chwalę, że prawo wywrócił
Woyskowe, że twóy zakaz wzgardził srogi».
5A Hetman na to: «Boday się nie wrócił
Więcey do woyska z tamtey swoyey drogi!
Niechay gdzie indziey zwady takie sieie,
Lepiey, że indziey — nie tu — wyszaleie».
60.
1Tem czasem, chytra, pilnie popierała
Przyobiecaney Armida pomocy:
Około tego cały dzień biegała —
Co dowcip y co gładkość miała mocy.
5A kiedy zorza w morze zapadała,
Y mrok z czarnawey występował nocy —
W namiot odległy z dwiema ochmistrzami
Wchodziła, z dwiema staremi paniami.
61.
1Ale, choć się tak dobrze wyćwiczyła,
Choć tak umiała użyć swey chytrości,
Choć żadna takiey, na świecie nie była
Y potem ponno
[1419] nie będzie — gładkości.
5Y chocia wielkiem rycerzom włożyła
Powróz na szyię, mocą swey miłości:
Nie może słodkich roskoszy
[1420] ponętą,
Przywieść Goffreda pod swą sieć napiętą.
62.
1Darmo mu swoie chęci pokazuie,
Darmo go piękną twarzą swą uwodzi:
Iako ptak, gdy się nakarmionem czuie,
Na wyrzuconą pszenicę nie godzi
[1421].
5Tak on, syt świata, świecką zostawuie
Roskosz, a niebo tylko sobie słodzi;
Wszystkie postrzały, które nań wychodzą
Z oczu y z twarzy, namniey mu nie szkodzą.
63.
1Y choć fortelów wszystkich używała,
Nie mogła nigdy miłości weń włudzić
[1422]:
Coraz się, iako Proteus
[1423], odmieniała,
Chcąc iakokolwiek do niey go pobudzić,
5Wszystkie swe skutki na to obracała,
Że naospalszą
[1424] mogłaby obudzić
Y nazimnyeyszą
[1425] miłość swą gładkością,
Lecz został cały Boską opatrznością
[1426].
64.
1Udatna dziewka, co sobie tuszyła
[1427],
Dobyć nayczystszych serc samem weyźrzeniem,
Siła z powagi y z pychy spuściła,
Widząc, że Goffred stawił się kamieniem.
5
Y powolnieyszych
[1430] sięgać swem płomieniem:
Tak, niedobyte miasto zostawuie
Hetman, a indziey
[1431] z woyskiem się gotuie.
65.
1Lecz niemniey mężne na one iey zdrady
Pokazało się serce Tankredowe,
Bo dla dawnieyszey miłości zawady
Nie miały mieysca w nim płomienie nowe.
5Iako ieden iad drugie psuie iady,
Tak iedna miłość, kiedy wlezie w głowę,
Nie puści drugiey; tych dwu nie pożyła
[1432],
Lecz wszystkich inszych Armida paliła.
66.
1Barzo ią boli, że nic nie sprawiła
Swoią gładkością w Goffredzie, w Tankredzie;
Po wielkiey części iednak się cieszyła,
Że co przednieyszych z woyska z sobą wiedzie.
5Pierwey, niżby się zdrada iey odkryła,
Myśli, iako ich w bespieczne
[1433] uwiedzie
Mieysce, gdzie insze
[1434] y różne powrozy
Od teraźnieyszych, w rychle
[1435] na nich włoży.
67.
1A kiedy iuż czas przyszedł zamierzony.
Którego iey dać pomoc obiecano,
Szła do Hetmana: «Dzień iuż naznaczony
Minął, którego odprawić mię miano.
5A ieśli tyran będzie przestrzeżony,
Że mi część woyska na pomoc posłano —
Będzie gotowszy y o to mi idzie,
68.
1Przeto — nim mu to odniosą szpiegowie,
Co na to wszędzie po stronach pilnuią —
Niech obiecani od ciebie wodzowie
Teraz się ze mną zaraz wyprawuią.
5Bo — ieśli krzywdy nie lubią bogowie,
Ieśli niewinność y prawdę miłuią —
Pewnam, że w rychle w oyczyźnie usiędę
[1439],
Z którey ci trybut zawżdy płacić będę».
69.
1Musiał to Hetman pozwolić
[1440] stroskany,
Coby bez niego była otrzymała;
Widział to wprawdzie, że on miał te pany
5Ale cóż? każdy pragnął bydź
[1443] obrany,
Y bydź w dziesiątku
[1444], który poiąć miała.
Wszyscy go wielkiem gwałtem nalegali
[1445],
Prosząc go o to, aby z nią iachali.
70.
1Ona widząc to, że się w nich odkrywa
Serce tak łatwe — nowe sieci miecze
[1446]:
Bicza z zawisney boiaźni używa,
Tem ich po bokach pogania y siecze.
5Wie, że bez tego miłość słabsza bywa,
Wie, iako zawsze leniwo się wlecze:
Tak zawodnika widziem leniwszego,
71.
1Y tak, swoiego weyźrzenia każdemu
Y łagodnego śmiechu udzielała,
Że ieden zayźrzał
[1449] iey łaski drugiemu,
Nadzieia się w nich z boiaźnią mieszała.
5Tak, nędzni, w on czas wzrokowi zdradnemu,
(Którem do siebie chytrze przywabiała)
Dawszy się uwieść, biegli wyuzdani
[1450],
Darmo ich Hetman strofuie
[1451] y gani.
72.
1Choćby był równo wszystkiem rad dogodził,
Bo iednakowo wszytkiem był przychylny,
(Acz go nieieden do gniewu przywodził,
Pokazuiąc mu on
[1452] upór, tak silny)
5Lecz widząc, że iem darmo to rozwodził,
Wolał to na los puścić nieomylny:
«Spiszcie — pry
[1453] — wasze imiona y na dno
Włóżcie w co, a los rozsądzi was snadno
[1454]».
73.
1Zatem przezwiska wszystkich popisano
Y popisawszy, mieszać ie poczęto
W pewnem naczyniu y po iednem brano;
5Artemidora, po grabi czytano
Gerharda, po nim Wacława wyięto:
Ten iuż miał lata y słynął z mądrości,
A teraz się iął na starość miłości.
74.
1Iako się ci trzey z tego radowali,
Y iako byli na on czas weseli —
Trudno powiedzieć, bo tego dostali
Wprzód przed inszemi, czego wszyscy chcieli.
5A ci, co ieszcze na spodku zostali,
Niewymówioną boiaźń w sercu mieli:
Każdy z niezmierną chciwością pilnuie
Tego, co kartki z naczynia wyimuie.
75.
1Gwaszek był czwarty. Rydolf po Gwaszkonie,
Po Rydolfie zaś Henryk z Oldorykiem,
Więc Gwilelm książę na Roncylionie
[1457],
Szedł z Eberardem, z rodu Bawarczykiem;
5Rambald wychodził na ostatniem zgonie
[1458],
Co potem Bożem został przeciwnikiem,
Poturczywszy się — o sromoto wieczna! —
A czego miłość nie czyni bezecna?
76.
1Inszy
[1459], których los minął w obieraniu,
Złą, nieżyczliwą fortunę winili,
Łaiąc miłości, że w swem panowaniu
Dopuszczała iey sądzić w oney chwili.
5Ale iż ludzka żądza w zakazaniu
Zawżdy przeciwna y na to się sili,
Czego iey bronią y każą zaniechać:
Siła
[1460] ich, szczęściu na złość, z nią chce iechać.
77.
1Chcą z nią bydź
[1461] zawsze y we dnie y w nocy
Y żywot za nię położyć gotowi;
Ona wesołe miecąc
[1462] na nich oczy,
Mową y słodkiem westchnieniem ich łowi.
5Ieśli gdzie kupę zacnych paniąt zoczy
[1463],
Żegna ich, życząc, aby byli zdrowi.
Y Gotyffreda w namiecie
[1466] żegnała.
78.
1On im przestrogi dawał y nauki,
Aby pogańskiey nie dufali wierze.
Żeby fortelne znać umieli sztuki,
Żeby, ostrożni, w pewney stali mierze.
5Lecz miłość nie dba na prośby, na fuki,
Wiatr one iego słowa z sobą bierze;
W tem ich odprawił. Ona też iechała
W nocy z obozu, ani dnia czekała
[1467].
79.
1Iadąc, onych swych dziesięć hołdowników —
By
[1468] na tryumfie więźnie — prowadziła!
Co gorsza, drugich wiele miłośników
Na wielką szkodę w woysku zostawiła,
5Że rzadko który uchybił iey wników
[1469].
A skoro ziemię ciemna noc okryła,
Potayemnie się z woyska wykradali
Y za nią cicho w też tropy iachali
[1470].
80.
1Wprzód szedł Eustacy za nią zapędzony
Y ledwie mroku doczekał ciemnego:
Bieży, co koń ma mocy, prowadzony
Przez ślepe cienie od boga ślepego.
5Całą noc prawie onę
[1471], obłądzony,
Tam y sam
[1472] ieździł do świtu samego;
Skoro odniało, tam gdzie nocowała
Przypadł, gdy się iuż z noclegu ruszała.
81.
1Po zwykłem zaraz poznawszy go znaku,
Pocznie nań wołać Rambald iadowity:
(Bo iego przyiazd nie był mu do smaku)
«A ty tu po co? masz tu rok zawity
[1473]?»
5Eustacy na to: «Wiem, że nie ma braku
[1474]
Armida; chcę iey służyć iako y ty».
«Kto cię iey oddał? nie służą tu tacy».
«Miłość uprzeyma» — odpowie Eustacy.
82.
1«Iam od miłości — tyś szczęściem obrany.
Któż się iey sługą słuszniey ma nazywać?»
Odpowie Rambald srodze rozgniewany:
«Nie możesz tego tytułu używać
5Y nie godzieneś być między dworzany
Y z iey własnemi sługami przebywać;
A co gorszego, chcesz ukradkiem ieszcze
Dostać tey służby y mieć takie mieysce».
83.
1Nie mógł mu wytrwać Eustacy tey mowy,
Ale do niego wielkim pędem skoczy;
Nie złożył
[1475] mu nic — y gorszemi słowy
Łaiąc — śmiele mu Rambald poszedł w oczy.
5Wyciągnie rękę królewna, gotowy
Chcąc poiedynek rozwieść. (Patrzcie mocy
Gładkości) «Ze mnie przybywa czeladzi,
84.
1Y ieśliś łaskaw co na moie zdrowie,
Przecz mię ratunku zbawiasz potrzebnego?…
— Wcześnieś mi przybył (drugiemu zaś powie)
Obrońco sławy y zdrowia moiego.
5Nie da Bóg, abym zostać miała w słowie
[1478]
Y nie być wdzięczna
[1479] sługi tak zacnego».
Tak im mówiła, a co raz
[1480] niemało
W drodze iey inszych z woyska przybywało.
85.
1
A nic o sobie wszyscy nie wiedzieli;
Ona każdego wdzięcznie przyimowała
Y wzrok łaskawy między wszystkie dzieli.
5A skoro też noc dniowi mieysce dała,
Goffred y inszy ich odiazd uyźrzeli:
Któremu serce iuż prorokowało,
Że ich co złego w rychle
[1483] potkać miało.
86.
1
Kiedy to sobie Hetman utrapiony
Rozbierał
[1484], smutek maiąc niepoięty,
Uyźrzy
[1485]: a ono ieden ukurzony
Bieży do niego, żalem wielkiem zdięty:
5«Król — pry
[1486] — z Egyptu iuż na wszystkie strony
Z możnemi pływa po morzu okręty
[1487].
Gwilelm, admirał genueńskich łodzi
Do wiadomości wczas
[1488] ci to przywodzi.
87.
1Do tego, kiedy ięczmiony y żyto
Od morza woyska lądem prowadzono,
Wszystkie wielbłądy y konie rozbito,
Które żywnością beło naiuczono
[1489] —
5Y na głowę ich wszystkich prawie zbito,
Część ich w niewolą
[1490] daleką wiedziono.
Zasadzili się byli po krzewinie
Zbóycy arabscy na nie
[1491] przy dolinie.
88.
1Którzy do takiey śmiałości iuż przyśli
Y takie czynią w tamtem kraiu trwogi,
Że naostatek
[1492] to łotrostwo myśli
Wszystkie zastąpić gościńce y drogi.
5Przeto potrzeba, aby ludzie wyśli
[1493]
Z woyska, ten rozbóy pohamować srogi
Y ubespieczyć
[1494] drogi, z tey przyczyny,
Co tu od morza idą Palestyny».
89.
1Pełen był obóz y wszystkie namioty
Nowin y wieści niepociesznych
[1495] onych;
Żołnierz — dla głodu — rozczętey roboty
Odbiec
[1496] y murów myśli odbieżonych.
5Hetman w nich zwykłey nie znaiąc ochoty
Y wszystkich barzo
[1497] widząc potrwożonych,
Twarzą wesołą y pięknemi słowy,
Ciesząc ich, takiey użył do nich mowy:
90.
1«Wy! coście ze mną, przez różne przygody,
Tak wiele świata bespiecznie przebyli;
Wy, coście mieczem potężne narody,
Pod Chrystusowe chorągwie podbili;
5Wy, coście wiatry, morza, niepogody,
Głody, pragnienie, zimna zwyciężyli —
Czego się teraz tak barzo boicie?
Cóż? opatrzności Boskiey nie wierzycie?
91.
1Bóg, który w gorszem razie was ratował
Y dotąd ieszcze cało was prowadzi —
Iako was zawsze w swey opiece chował,
Tak w tych trudnościach teraz o was radzi.
5Każdy z was w rychle
[1498] będzie Mu dziękował
Za łaski, które czyni Swey czeladzi;
Przeto cierpliwie znoście te niewczasy
[1499],
A na szczęśliwsze chowaycie się czasy».
92.
1Wiele inszych słów takowych używał,
Ciesząc
[1500] żołnierze swoie skłopotane,
A wielkie twarzą wesołą pokrywał
Troski y serce swoie zfrasowane
[1501].
5Myślił
[1502] sam sobie y rady zdobywał,
Iako miał woysko pożywić zebrane,
Iako egipską armatę
[1503] odwrócić,
A iako zbóyce Araby okrócić
[1504].
Pieśń szósta
Argument
Otton się porwie, choć nienaznaczony,
Ale wypadszy z siodła, konia zbywa
[1507]
Y do miasta beł za więźnia wiedziony
[1508].
Tankred się biye, lecz go noc pokrywa,
Y poyedynek tem beł rozwiedziony.
Erminia chce zleczyć swego pana
I idzie z miasta nocą przyodziana.
1.
1Lecz z drugiey strony, w mieście oblężonych
Daleko lepsza nadzieya cieszyła:
Bo, krom dostatków dawno nawiezionych,
Nocą żywności wprowadzili siła.
5Koło murów też słabych y zwątlonych
Wielka moc ludzi ustawnie robiła;
Zbyt miąższe
[1509] barzo y wysokie stoyą,
I naytęższych się taranów nie boyą.
2.
1Król sam, skończywszy mury od pułnocy
[1510],
Potem zaś baszty narożne warował
[1511]
5Płatnerzom
[1516] zbroye y we dnie y w nocy,
Z wielką pilnością robić rozkazował
[1517].
Kiedy się tem król utroskany bawił
[1518],
Argant się przedeń w oney dobie
[1519] stawił.
3.
1«Długoż — pry
[1520] — nas chcesz trzymać w tem więzieniu
Y między temi zawierać
[1521] murami?
Widzęć ia pilność w rynsztunków robieniu,
Słyszę, że młoty brzmią z nakowalniami
[1522].
5Na cóż to? kiedy, nam ku obelżeniu
[1523],
Nieprzyjaciel się wrywa
[1524] przedmieściami.
Nikt się iem oprzeć nie śmie z naszych ludzi,
Y nasza trąba
[1525] ze snu ich nie budzi.
4.
1Tak swe obiady y sny nieprzerwane,
Właśnie, iako w swych domach — odprawuią
Wieczerze u nich rzadko nie piiane
[1526],
Wysypiaią się, wycieczek nie czuią.
5Y tak nas wrychle tu pozamykane,
Głodem y samem niewczasem
[1527] zwoiuią
Y umrzeć musiem
[1528] nikczemnie po chwili,
Ieśli nas pomoc z Egyptu omyli
[1529].
5.
1Ia sie z mey strony, królu, opowiadam,
Że końca nie chcę tak obelżywego
Y tak sromotney śmierci; zaraz wsiadam,
Ani tu dnia chce
[1530] czekać iutrzeyszego.
5Wyrokówci
[1531] ia niebieskich nie badam,
Niech będzie, co chce, z przeyźrzenia
[1532] wiecznego:
To wiem, że umrę szablę w ręku maiąc,
Sławy y śmierci poczciwey szukaiąc.
6.
1Ale ieśli co w sercach naszych żywie
Chęci do sławy nieoszacowaney —
Nie tylko umrzeć mężnie i uczciwie,
Alebym się też spodziewał wygraney.
5Wsiadaymy na koń, iedźmy nie leniwie
[1533],
Sprobuymy
[1534] szable dawno zapomnianey!
Nayśmielsze rady naylepsze bywaią.
7.
1A ieśliście też nie tak barzo śmieli
Y nie tak wiele siłom swym ufacie,
Abyście z woyskiem wszystkiem wyniść mieli —
Na dwu rycerzów, lepiey, że to dacie
[1536].
5Niech chrześcianie, ieśli będą chcieli,
(Bo tego słusznie pozwolić iem macie)
Broń obieraią, niech mieysce wydadzą
Y te sposoby, które się iem zdadzą.
8.
1Bo nieprzyiaciel, ieśli iednę duszę
Y dwie ma tylko ręce, iako drugi —
Ia nieomylnie swey wygraney tuszę
[1537],
Ieśli mię do tey użyiesz posługi.
5Przeto cię proszę, niech kopiją
[1538] kruszę,
Tak się ten zaciąg
[1539] — skończy prędzey — długi.
Nie zawiodę cię, daiąc rękę na to,
Y przyrzekam ci y ślubuięć
[1540] za to».
9.
1Król mu krótkiemi odpowiedział słowy:
«Choć mnie tak widzisz starem y szedziwem
[1541],
Nie takem słaby
[1542], nie tak niegotowy,
Nie takem — iako mniemasz — boiaźliwem,
5
Y chciał sposobem umrzeć obelżywem.
Kiedybym się bał iakiey znaczney szkody,
Albo przyść na mię miały iakie głody.
10.
1Lecz, żebyś wiedział, dla którey przyczyny
Myślę się z woyskiem do czasu zawierać
[1545]:
Soliman
[1546] (o czem pewne mam nowiny)
Z Niceey
[1547] do mnie począł się wybierać
5Y kazał aż od libiyskiey krainy
Hufce Arabów rozproszone zbierać,
Na chrześciany
[1548] chcąc uderzyć w nocy,
Wprowadzić żywność y dać nam pomocy.
11.
1Że nieprzyjaciel trzyma zamki małe
By tylko było Ieruzalem całe,
Y ta stolica — niech cię nie obchodzi.
5Przeto skróć na czas
[1551] zamysły wspaniałe;
Nie tak głęboko w rzeczy patrzą młodzi,
Schoway swe na czas pogodnieyszy męstwo
Sobie na sławę, a mnie na zwycięstwo».
12.
1Gniewał się ponno
[1552] Argant w oney dobie,
Nie barzo tam rad beł Solimanowi,
Nieprzyjaciółmi zawżdy byli sobie;
Zaperzywszy się, odpowie królowi:
5«Mnie milczeć o tem należy, a tobie
Uczynić, co chcesz — lecz to rozumowi
Przeciwna, aby ten, co państwa swego
Nie mógł obronić, obronił cudzego.
13.
1Niech przydzie, iako wyprawiony z nieba,
Wyswobodzić was z tego obleżenia;
Niech wam wprowadzi żywności y chleba,
Niechay was z tego wyzwoli więzienia.
5Mnie niczyjego ratunku nie trzeba,
Iuż wy tu siedźcie, a ia pozwolenia
Proszę: niech w polę iadę, nie od ciebie
Kruszyć kopiją, ale sam od siebie».
14.
1A król mu na to: «Rycerzu cnotliwy,
Wolałbym cię był na inszy
[1553] czas chować,
Ale, iżeś tak boiu barzo chciwy
[1554],
Pozwalam na to, niechcę
[1555] cię hamować».
5Za temi słowy Argant ukwapliwy,
Na poiedynek pocznie się gotować
Y przyzwanemu rzecze trębaczowi:
«Iedź, a przy wszystkich powiedz Goffredowi:
15.
1Że ieden rycerz, którego to boli,
Że go za temi trzymają murami —
W przestronem
[1556] polu — a nie w mieście — woli
Popisować się
[1557] z swoiemi siłami
5Y że go uyźrzy, gdzie na to pozwoli,
W równi, pod swemi zaraz obozami;
A że wyzywa na rękę, którego
Ma w swoiem woysku co namężnieyszego
[1558].
16.
1Y tak powiada, że tego dowiedzie:
Nierzkąc
[1559] się z iednem y dwiema probować,
Niech po trzech, czwarty y piąty wyiedzie,
A po iednemu maią następować.
5Tego, co przegra, niech zwyciężca
[1560] wiedzie:
Ieśli go też chce wolnością darować —
Wolno mu będzie». Tak mu roskazował
[1561],
A trębacz się też zaraz wyprawował.
17.
1Przyjechawszy tam, kędy przy Hetmanie
Co nayprzednieysi siedzieli wodzowie:
Beł prowadzony y począł: «O panie!
Pytam, dacieli
[1562] mieysce wolney mowie?»
5Odpowie Goffred: «Nic ci się nie stanie,
Wszędzie bespieczni bywaią posłowie» —
«Więc powiem — prawi — cierpliwie słuchaycie
A na pana się, nie na mię — gniewaycie».
18.
1Potem poselstwo tak hardzie sprawował
Y tak zuchwale, że ci co słuchali —
By ich beł samże Hetman nie hamował —
Podobnoby mu byli nie wytrwali.
5Goffred po sobie sam niepokazował
[1563]
Gniewu, rzekł tylko: «Barzoście zuchwali,
Powiedz, że piąty pewnie się nie stawi —
Kto wie? ieśli go pierwszy nie odprawi.
19.
1Niechże nie mieszka
[1564], a Goffred ślubuie,
Że bez zasadek da mu wolne pole
Y iednego z swych stawić obiecuie
Przeciwko niemu, w rozmierzonem kole» —
5Trębacz się zatem nazad
[1565] wyprawuie,
A ostrogami konia w boki kole;
Wiechawszy w miasto, poszedł ukwapliwy
Tam, gdzie go czekał Argant boiu chciwy.
20.
1«Gotowi się bić — prawi — chrześcianie
[1566],
Nie baw się
[1567] więcey, a odziey się zbroią.
Nie tylko ci, co blisko przy Hetmanie,
Ale y mnieyszy, znać, że się nie boią.
5Zuchwałe iem się zdało twe wskazanie,
Wszyscy się pychą urazili twoią;
Wierzyć iem strony bespieczeństwa — możem,
Plac między miastem, a między obozem».
21.
1Wziął na się zbroię Argant nie mieszkaiąc
[1568],
A pałasz przez się zawiesił na bindzie
[1569];
Król, chrześcianom nie bardzo dufaiąc,
Kazał go przedsię prowadzić Kloryndzie:
5«Dla bespieczeństwa, pilne oko maiąc,
Niechay — pry
[1570] — z tobą tysiąc iazdy wyńdzie,
A kiedy mu się bić przydzie samemu,
Zdaleka
[1571] stanąć każ ludowi swemu».
22.
1A w tem
[1572] ci, co go z miasta prowadzili
Na plac, który beł na to naznaczony,
Wszyscy we zbroiach z bramy wychodzili,
A wprzód szedł Argant świetno
[1573] ustroiony.
5Plac ten od miasta w ćwierci
[1574] leżał mili,
Wszystek odkryty y nie zasłoniony
[1575],
W równi
[1576], która się do tego tak zdała,
Iakoby się też umyślnie szukała
[1577].
23.
1
Stanął tam Argant, Argant urodziwy,
Z serca mężnego, z wzroku ogromnego,
Z szerokich plecu
[1580], srogi y straszliwy;
5Do Encelada
[1581] y philistyńskiego
Męża podobny, a wzrok niósł gniewliwy,
Ale się z niem bić przedsię wszyscy chcieli,
Bo iego siły ieszcze nie widzieli.
24.
1Ieszcze był w ten czas Goffred nie mianował,
Kogo miał na to obrać między swemi —
Tankreda iednak każdy upatrował,
Przyznawaiąc mu męstwo przed inszemi,
5Y w rycerskiem mu dziele ustępował,
Kładąc go między co nadzielnieyszemi
[1582];
Y w głos iuż o tem y wielcy y mali,
Po wszystkiem
[1583] prawie obozie szemrali.
25.
1To beło wszystkich zdanie o Tankredzie,
Poiedynki mu były nie nowina,
Toż rozumienie beło y w Goffredzie.
«Iedź — prawi — okróć
[1584] tego poganina» —
5Tankred wesoły zaraz w pole iedzie,
Szczęścia mu dobra winszuie drużyna,
Która go piękney pełnego ochoty
Wyprowadziła w pole za namioty.
26.
1Od tego placu daleko był ieszcze,
Gdy iuż pociechę swoię serce wieszcze
Czuło, bo piękna bohatyrka w bieli
5Nagle się na to podemknęła miesce;
Nigdyście śniegów bielszych nie widzieli,
Iako ta szata, co na zbroi miała,
A z szyszaka twarz wszystkę ukazała.
27.
1Obaczywszy ią więcey nie pilnuie,
Gdzie go na placu czeka Argant śmiały;
Ale po mału
[1587] za nią następuie,
5Mróz z wierzchu, wewnątrz srogi ogień czuie,
Stoi na mieyscu podobien
[1590] do skały,
Wlepiwszy w nię
[1591] wzrok i czyni postawę,
28.
1On też uyźrzawszy
[1594], że nikt przeciw niemu
Nie idzie w szranki y nie chce się ruszyć,
Woła: «Cóż to iest? wżdy
[1595] każcie któremu
Stawić się na plac y kopiją kruszyć!»
5Tankred nie słyszy y oku chciwemu
Woli dać obrok
[1596] y wnątrz serce suszyć;
W tem
[1597] Otton wodze wypuścił koniowi
Y skoczył na plac przeciw Argantowi.
29.
1Otton beł ieden, który się napierał
Czynić z Argantem, z inszemi zacnemi;
Z Tankredem potem o to się nie spierał
Y prowadził go z obozu z drugiemi.
5A teraz słysząc, że Argant wywierał
[1598]
Y słowy
[1599] nasze lżył uszczypliwemi,
A że się Tankred zapomniał bez mała —
Porwał pogodę
[1600], która się podała.
30.
1Nie tak lew młody, kiedy byka zoczył
[1601],
Bieży do niego, głodem przemorzony —
Iako na ten czas Otton rączo skoczył;
Argant do niego także z drugiey strony.
5Dopiero Tankred nazad koniem toczył,
Iako z twardego spania obudzony —
Woła nań: «Postóy, mnie się bić należy!»
31.
1
Pałały, bo był srodze rozgniewany:
Że go uprzedził — za hańbę ma sobie;
Widzi, że wielkiey nie uydzie przygany.
5Wtem Cyrkaszczyka Otton w oney dobie
Uderzył drzewem w szyszak hecowany
[1606],
A on mu paiż
[1607] wprzód, a zbroię potem,
Za iednem razem ostrem przebił grotem.
32.
1Barzo
[1608] się Otton nieborak omylił,
Bo wypadł z siodła, nad mniemanie swoie;
Ale poganin ani się nachylił,
Bo był mocnieyszy pewnie tyle troie
[1609].
5Potem się z konia do Ottona schylił,
Mówiąc mu hardzie: «Day się w ręce moye,
Dosyć masz sławy y możesz się chlubić,
Żeś się bił ze mną y żeś mię chciał ubić».
33.
1«Nie tak się prętko
[1610] naszy poddawaią,
Iako rozumiesz
[1611] — Otton mu odpowie —
Niech mię z nieszczęścia drudzy wymawiaią,
Ia się chcę pomścić, albo stracić zdrowie».
5W Argancie oczy płomieniem pałaią —
Roziadł
[1612] się, iak pies — y słów kilka powie:
«Poznayże — prawi — iaka moia siła,
Kiedyć y dobroć y ludzkość nie miła
[1613]».
34.
1Ledwie się Otton na nogi postawił,
On konia zwarwszy
[1614] natrze na pieszego;
Uskoczył Otton y zaś się poprawił
Y bronią boku dosiągł mu lewego.
5Prawda to, że miecz dobrze w niem ukrwawił,
Lecz bez pożytku y skutku żadnego;
Bo nie osłabiał namniey z oney rany,
Ale był duższy
[1615] — Argant rozgniewany.
35.
1Zatrzymał konia y nazad go wrócił
Y na Ottona, iako ptak, przypadnie,
Że się nie postrzegł, kiedy się obrócił
Y tak mu przyszło potrącić go snadnie
[1616].
5Tem potrąceniem zaraz go ukrócił:
Drżą mu kolana, twarz mu wszystka
[1617] bladnie,
36.
1Sroży się Argant, piersi leżącemu
Podeptał, zwarwszy konia ostrogami,
«Tak będzie — woła — każdemu hardemu,
Iak temu, co mi leży pod nogami».
5Dopiero Tankred koniowi swoiemu
Nie da stać, ale popuści wodzami;
Żal mu Ottona, widzi, że źle sprawił,
Radby
[1622] się po swem występku poprawił.
37.
1Z wielkiem ku niemu poskoczy okrzykiem,
Na rączem koniu, głosem nań wołając:
«Ty, psie pogański, co się okrutnikiem
Czynisz nad więźniem, w ręku go trzymaiąc.
5Znać to po tobie, żeś był rozbóynikiem,
Nawykłeś tego z Araby zbiiaiąc
[1623];
Nie godzieneś tey słoneczney światłości,
Dla
[1624] swoiey dzikiey, zwierzęcey srogości».
38.
1Ostatek Tankred Marsowi poruczy,
Cyrkaszczyk zgrzyta, ściska z gniewu zęby,
Chce odpowiedzieć, ale tylko mruczy,
Niezrozumiany dźwięk mu pada z gęby.
5Iako więc obłok w niepogodę huczy,
Z którego piorun wypada trozęby
[1625] —
Tak każde słowo Argantowe było.
Zdało się, że grzmi — kiedy wychodziło.
39.
1A kiedy oba z onego łaiania
[1626]
Wzaiemnego, gniew w sobie pobudzili,
Tak ten, iako ów, rączo do potkania
Szli y obadwa
[1627] do siebie skoczyli.
5Wy mi, o Panny, daycie do śpiewania
Głos tey woienney równy krotofili
[1628] —
Wy samy
[1629] rymy prowadźcie niegodne,
Niech będą z dzieły
[1630] tak wielkiemi zgodne!
40.
1Wielkie w rzemiennem drzewa niosąc toku
[1631],
Poszli do siebie oni
[1632] dway rycerze;
Takiego biegu, albo raczey skoku
Nie było nigdy w żadnym bohaterze:
5Bo, bez wątpienia, niedościgłe oku,
Ledwie tak leci wystrzelone pierze
[1633];
Drzewa się obie
[1634] o zbroie złamały,
Skry szły, a trzaski pod niebo leciały.
41.
1Dźwięki z tych razów po różney się stronie
Y po przyległych górach rozlegały,
A samem
[1635] głowy, ani pyszne skronie,
Ani wyniosłe czoła nie zadrżały;
5A tak się oba uderzyły konie,
Że, iako zdechłe, na pował
[1636] leżały —
Których skoro tak obadwa pozbyli,
Od boków mieczów ogromnych dobyli.
42.
1Ostrożnie niosą rękę, oko, nogę,
A wzaiem sobie obadwa
[1637] nie wierzą;
Co raz
[1638] nayduią do ran nową drogę,
To w łep
[1639], to w piersi, to do brzucha mierzą;
5A podawaiąc
[1640] omylną przestrogę,
Nie tam, gdzie mierzą, lecz indziey
[1641] uderzą —
To wprzód, to pozad kroków pomykaią,
A czasem się, chcąc, sobie odkrywaią.
43.
1Ukazał Tankred bok tarczą odkryty,
Znać beło, że był ćwiczonem szermierzem —
Wyniósł się z mieczem Argant iadowity,
W tem bok swóy lewy odsłonił puklerzem;
5Tankred miecz odbił tak, że raz odbity
Szedł wniwecz — y wraz dosiągł go koncerzem
Y wskok się cofnął y stanął zaś w kroku,
A temu pluszczy krew z rannego boku.
44.
1Poczuwszy Argant, że iuż beł
[1642] raniony,
Y namacawszy znaczną w boku dziurę,
Zrże się sam w sobie y iako szalony
Miece się, czuiąc zdziurawioną skurę
5Y wściekłem, iak pies, gniewem zapalony,
Wyniózwszy y głos y miecz wielki wzgurę,
Z obu rącz nań tnie; on w tem ranę nową
Zadał mu w ramię, drugi raz sztychową.
45.
1Iako, na Tatrach, wieprz dziki poszczwany,
Widząc na sobie zsiadłe ze krwie lepy
[1643],
Krzywemi kłami — wielkie tocząc piany —
Gwałtem się miece y drze na oszczepy,
5Tak Argant ranę odniózwszy
[1644] do rany,
W niebespieczeństwo
[1645] idzie, iako ślepy;
Y tak na pomstę biegł nieokrócony
[1646],
Że swoiey własney zapomniał obrony.
46.
1Co iedno
[1647] miał sił w sobie w oney dobie,
Wszystkie gromadzi y w kupę ie ściska;
A mieczem, który beł na ręce obie,
Iako piorunem po powietrzu błyska.
5Drugi iuż wytchnąć nie ma iako sobie,
Bo nań śmiertelne raz w raz razy ciska,
Tak wielkiey mocy żadne strzymać sztuki,
Żadne szermierskie nie mogą nauki.
47.
1
Aza
[1648] się kiedy poganin zmorduie;
Czasem się składa, czasem przez zagony
Na koło mu się rączo ustępuie.
5A widząc, że ów trwa nieprzełomiony
Y co raz barziey siekąc, następuie —
Z obu rącz
[1649] mieczem, także nie przestaiąc,
Siekł, iako y on, nie odpoczywaiąc.
48.
1Iuż umieiętność za nic prawie
[1650] stoi,
Na siłach zgoła należało wiele,
Za każdem cięciem blachy miecz ukroi:
Albo w niey dziura, albo rana w ciele;
5Pot płynie z czoła, krew ciekąc po zbroi
Miesza się w piasku y suchem popiele;
Miecze się, iako pioruny błyskały,
Zbroie od razów, iako nieba grzmiały.
49.
1Bohatyrowi swoyemu życzliwi,
Patrzą z niezmierną boiaźnią poganie;
Z niemnieyszem strachem y nie mniey wątpliwi
[1651]
Czekaią także końca chrześcianie.
5Y ci y owi, równo boiaźliwi,
Nikt nie rozdziewi
[1652] gęby, patrząc na nie.
Żaden nie trunie
[1653], żaden się nie ruszy,
Tylko, że się kęs rusza serce w duszy.
50.
1Iuż się obadwa byli zmordowali
Y podobnoby koniec beli mieli,
Ale noc zaszła, że ci co patrzali
[1654],
Nic albo mało — choć zbliska
[1655] — widzieli.
5
Którzy ie
[1658] rozwieść y rozwadzić chcieli;
Co z tamtey strony, Pindorem go zwano,
Chrześciańskiemu Arydeus dziano
[1659].
51.
1
Że laski swoie kładą miedzy
[1660] miecze;
Taki z zwyczaiu i dawnego prawa,
Bóy nagorętszy rozwiedzie y zwlecze.
5«Równiście sobie, zła w pociemku
[1661] sprawa,
Przestańcie się bić — Pindor pierwszy rzecze —
Widzicie, że mrok ciemny następuye,
Niech odpoczynek swóy noc zachowuye:
52.
1Wszystkie zwierzęta pokóy w nocy maią,
A dnia się do prac iasnego używa;
Wspaniałe serca o dzieła nie dbaią,
Które ciemnością swoią noc pokrywa».
5Odpowie Argant: «Mnie y w nocy znaią,
Niech kiedy kto chce sobie odpoczywa,
Ia ztąd
[1662] nie ziadę y bić się z niem będę
Tak długo, aż mu na gardle usiędę;
53.
1Chybaby przysiągł, że tu zaś przyiedzie».
A Tankred na to: «Ia też nie odiadę,
Aż mi przysięże, że więźnia przywiedzie,
A na rozczętą stawi się biesiadę».
5Przysiągł Cyrkaszczyk zaraz po Tankredzie
Tak araldowie odłożyli zwadę,
A żeby one rany wyleczyli,
Szósty do bitwy dzień im naznaczyli.
54.
1Tak straszny y tak poiedynek srogi
Został pamiętny u oboiey strony
[1663]:
Nie bez wielkiey go wspominaią trwogi
Y nie tak rychło będzie zapomniony
[1664];
5Pełne takich mów y domy y drogi,
Iako ten y ów beł w boiu ćwiczony;
Lecz komu więcey przyznawać się miało —
Różnie pospólstwo sobie rozbierało.
55.
1Wszyscy czekali y o tem mówili,
Co się za koniec naostatek
[1665] stanie;
Ieśli gniew wściekły y szaleństwo, czyli
Męstwo y dzielność na placu zostanie.
5Ale naywięcey trapi w oney chwili
Erminią
[1666] to przyszłe ich potkanie;
Bo samey siebie część lepszą widziała,
Że tam na Marsie wątpliwem wisiała.
56.
1Kassana
[1667] oyca Erminia miała,
W Antyochiey co przedtem panował;
Potem się w łupie zwyciężczy dostała.
Kiedy królestwo ono opanował;
5Wszelaką ludzkość po Tankredzie znała,
Wielką iey łaskę zawżdy
[1668] pokazował:
Pańskie — w upadku oyczystey stolice
[1669] —
Miała chowanie
[1670], a nie niewolnice.
57.
1Czcił ią, ważył ią, iako się godziło
Ważyć w królewskiem stanie urodzoną;
Perły y złoto y co skarbów było,
Dał iey y wolność nawet utraconą;
5Co ią tem bardziey ieszcze pobudziło,
Że wpadła w miłość dla niego szaloną —
A taką miłość, że podobno więtszey
[1671]
Y nigdy w nikiem nie było gorętszey.
58.
1Tak, chocia ciało darował wolnością,
Serce y dusza w niewoley
[1672] została.
Z gęstemi łzami, z okrutną żałością,
Swoiego pana, nędzna, zostawiała.
5Ale choć taką pałała miłością,
Na swe uczciwe
[1673] tak się oglądała,
Że matkę, w leciech
[1674] podeszłą niebogę,
Poiąwszy z sobą, puściła się w drogę.
59.
1Do Ieruzalem naprzód się trafiła,
Gdzie ią król przyiął y chował przy sobie.
Prętko iey potem matka ustąpiła
[1675]
Y po niey tamże chodziła w żałobie.
5Ale ani żal, że matki pozbyła,
Ani wygnanie mogło w oney dobie
Onę iey miłość z serca wykorzenić,
Albo iey ulżyć, albo iey uplenić.
60.
1Gore nieboga, okrutnie miłuie,
A żadney nie ma nadzieie
[1676] w miłości;
Coraz się więtszy
[1677] ogień w niey zaymuie,
Dosiągł iuż wszędzie wysuszonych kości;
5Ztąd
[1678], że go taić w sobie usiłuie.
Barźiey
[1679] się żarzy y szerzy w skrytości;
Ale w niey martwe nadzieie ożyły,
Gdy z woyskiem przyszedł pod miasto iey miły.
61.
1Gdy chrześciańska moc następowała
Y szły chorągwie pod miasto rozwite,
Wszystkich okrutna trwoga zdeymowała,
Widząc narody obce rozmaite.
5Ona się sama tylko radowała
Y z chciwem — między namioty rozbite
Y między zbroyne hufce — okiem lazła,
Tak długo, aż gdzie Tankreda nalazła.
62.
1Podle pałacu była królewskiego
Wysoka wieża, tuż przy samem murze.
Z którey mógł przeyźrzeć
[1680] do chrześciańskiego
Obozu prosto tak, iako po sznurze.
5Tam Erminia od świtu ranego
[1681]
Do samey nocy siadała na gurze
[1682],
Tam chciwe myśli y oczy karmiła,
Tam sama z sobą rozmowy czyniła.
63.
1
A od boiaźni, która ią trapiła,
Lękliwe serce drżało u niebogi
5Y Mars wątpliwy, na który patrzyła,
Czynił, że mdlała z oney wielkiey trwogi:
Zawsze, kiedy się Cyrkaszczyk zamierzył —
Czuła, iakby ią miecz w serce uderzył.
64.
1Potem, kiedy się tego dowiedziała,
Że mieli znowu wrócić się do boiu;
Łzy bez przestanku smętna wylewała,
Z frasunku, z strachu, z żalu, z niepokoiu.
5Nakoniec iuż łez tak wiele nie miała,
Ale na zimnem wsparwszy się podwoiu
[1685],
Wzdychała, mdlała, czasem z mdłości padła,
A wszystka srodze wyschła y wybladła.
65.
1Ieśli też kiedy oczy wypłakane
Zawarła, albo iaki kęs usnęła,
Widziała przez sen larwy, że w zamianę
5Czasem miłemu swoiemu zadane
Rany uyźrzawszy
[1688], nagle się ocknęła,
Co raz się przed nią ukrwawiony stawi —
Tak nędzna płacze we śnie y na iawi.
66.
1Nie tylko serce y umysł niewieści
Ale ią różne trwożyły powieści
[1691]
Y Tankredowe niebespieczne
[1692] rany.
5
Między chciwemi tych nowin pogany
[1695],
Że niebespiecznie w onych ranach leżał
67.
A iż od matki wzięła i wiedziała
10Iaką moc w sobie wszystkie zioła maią
Y słowa pewne y rymy
[1698] umiała,
Które naiwiętsze
[1699] bóle uśmierzaią —
(Która nauka tam się więc chowała
W samych królewnach — iako powiadaią)
15Myśli, by iako pospołu bydź
[1700] z chorem
Y uleczyć go y bydź mu doktorem.
68.
1Zleczyćby sobie miłego życzyła,
Y dać mu zdrowie, iako inszem wielem;
A musząc leczyć Arganta, myśliła
Otruć go iakiem iadowitem zielem.
5Ale się ręka panieńska chroniła
Złych nauk, chocia nad nieprzyjacielem,
Y chce z tey miary, aby nie ważyły
Rymy — i zioła wszystkę
[1701] moc straciły.
69.
1Nie bałaby się iść miedzy
[1702] namioty
Do nieprzyjaciół, bo iuż nie raz woyny
Widziała, niewczas i różne kłopoty
Cierpiała, żywot wiodła niespokoyny.
5Miała y serca i dosyć ochoty
Y umysł śmiały, tey płci nieprzystojny
[1703],
Nie wylękła się na strach ladaiaki
[1704]
Y na przypadek zmężniała wszelaki.
70.
1Y tak iey w on czas dodawała tyle
Zła miłość — serca y męskiey śmiałości,
Że afrykańskie między krokodyle
[1705]
Poszłaby była okrom
[1706] wątpliwości.
5
Uczciwe
[1708] całe miała przy czystości;
Cnota y miłość, dway rycerze mężni,
Spieraią się w niey, a oba potężni.
71.
1Ieden tak mówi: «O któraś me prawa
Przez ten czas wszystek y zakon chowała,
Moia to praca y moia to sprawa,
Żeś swe panieństwo wcale
[1709] zachowała.
5Miałaś w niewoley dobrego przystawa
[1710],
U nieprzyiaciól iam cię pilnowała —
A ty ustrzegszy czystości w niewoley
[1711],
Teraz ią stracić chcesz, będąc na woley
[1712]?
72.
1Y tak rozumiesz, że to tytuł goły,
Y cnotliwą być y dobrą rzeczoną
[1713];
Chcesz między harde iść nieprzyiacioły,
5Potka cię tem
[1716] kto: (a prawda na poły)
Straciłaś cnotę pospołu z koroną,
Ia nie dbam o cię; tak cię wypchnie z domu
Y da wzgardzoną zdobycz lada komu».
73.
1Drugi tak mówi y wstyd ieszcze cały
Chce iey wyrazić
[1717] słowy łagodnemi:
«Nie z twardeieś się urodziła skały,
5Aby cię ruszyć miłości nie miały
Y żebyś miała uciekać przed niemi —
Dać sobie chciała; co za grzech miłować?
74.
1Nie mieszkay, a idź, gdzie cię chęć zawodzi
[1722],
A nie wierz, aby miał bydź tak surowy;
Coć to zawadzi albo coć zaszkodzi —
Do zobopólnej że z niem przyidziesz mowy?
5O sroga dziewko, takli się to godzi?
Tylko nie skona ten, co
[1725] go miłuiesz,
A ty inszego leczysz y pilnuiesz!
75.
1Leczysz Arganta przedsię po staremu,
Żeby go potem srodze zamordował;
Takąż to masz dać wybawcy twoiemu
Nagrodę? co cię wolnością darował,
5Iakoć się służyć nie przykrzy tamtemu,
A tego odbiec, coć się zasługował?
Do któregobyś
[1726] w lot ztąd bieżeć miała,
Abyś go we złem zdrowiu ratowała.
76.
1Dobrzebyś była więtszey godna dzięki,
Y prętkobyś się z tego ucieszyła,
Kiedybyś mu ty sama z własney ręki
Lekarskiey, rany iego pogoiła.
5Y zbawiwszy go y bólu y męki —
Do zdrowiabyś go pierwszego wróciła,
A w twarzybyś się iego przeglądała,
Y w tey piękności, którąbyś mu dała.
77.
1Do tego ieszcze miałabyś niemałą
Część między iego wielkiemi dziełami.
Y tak miłością zięci
[1727] doskonałą.
Zostalibyście sobie małżonkami.
5Y chodziłabyś, palcem ukazała
[1728]
Między pierwszemi wielkiemi paniami
We włoskiei ziemi, kędy starożytnie
Prawdziwa wiara z piękną cnotą kwitnie».
78.
1Tak długo iey zła miłość pochlebiała,
Ale w tem trudność wątpliwą widziała,
Iakoby ztamtąd
[1731] uszła y ubiegła.
5Straż się na koło
[1732] wszędzie przechadzała,
Która y murów y pałacu strzegła
79.
1Pospolicie się z Kloryndą bawiła,
Barzo się w sobie obiedwie kochały
Y kiedy zorza z morza wychodziła
Y kiedy gasła — pospołu bywały.
5Czasem, kiedy noc mrokiem świat okryła,
Na iedney z sobą pościeli sypiały,
Iedna się drugiey wszystkiego zwierzała,
Okrom miłości, tę w sobie trzymała.
80.
1Tę Erminia tylko pokrywała,
A maiąc często zapłakane oczy,
Gdy o przyczynę Klorynda pytała,
Wszystko na swóy stan składała sierocy.
5Z nią w towarzystwie ustawnie bywała.
Wolno iey beło y we dnie y w nocy
Do iey łożnice y do yey pokoiu,
Lub z królem w radzie, lubo beła w boiu.
81.
1Y przyszła tam raz y siedziała sobie
Chwilę, swe myśli sobie rozbieraiąc
Y o swoiego skrytego sposobie
Wyszcia
[1737] za miasto w pole — rozmyślaiąc.
5Kiedy tak długo stała w oney dobie,
Umysł wątpliwy
[1738] różnie obracaiąc,
Y uyźrzy zbroię swoiey towarzyszki.
82.
1Westchnąwszy, rzecze: «O błogosławiony
Stan cney dziewice w takiey szczęśliwości,
Zayźrzeć
[1739] iey muszę, nędzna z każdey strony,
Nie płci panieńskiey chwały, nie gładkości —
5Ale, że iey nóg nie trudnią ogony,
Gmach iey zawarty nie bierze wolności
[1740],
Wychodzi, gdzie chce y chodzi we zbroi,
83.
1Czemu mię niebo, albo przyrodzenie
Tak nie stworzyło, iako tę dziewicę,
Żebym te rąbki i miękkie odzienie
Mogła, odmienić w pancerz i przyłbicę,
5Pewniebym — maiąc na to pozwolenie —
Wolała zbroię, niż tę iedwabnicę
[1743];
W polubym
[1744] zawsze pod niebem mieszkała,
Znóy, deszcz, wiatr, zimno, wszytkobym wytrwała
[1745].
84.
1
Nie bił z mem miłem, hardy Cyrkaszczyku!
Pierweyby mu się przyszło potkać zemną
[1748]
Y podobnoby iuż był u mnie w łyku
[1749] —
5Lekkąbyś beł miał, słodką y przyiemną
Niewolą
[1750] u mnie, ty móy okrutniku;
Y z twych powrozów y z twoiego węzła,
Lżeyszyby beł móy, w któremem
[1751] uwięzła.
85.
1Albobyś mię też w serce trafił grotem
Y umarłabym z tey rany zarazem,
A dopierobym ozdrowiała potem,
Zleczywszy miłość życzliwem żelazem;
5Y iużbym więcey nie myśliła
[1752] o tem,
Miałoby pokóy ciało z duszą razem
Y — a co wiedzieć — ieśliby mych kości
Niepogrzebł
[1753], albo nie płakał z litości.
86.
1Lecz niepodobnych
[1754] napieram się rzeczy
Ladaczego
[1760] się licha dziewka boię,
5A choć mi rozum pochlebia człowieczy,
Mieczem nie władnę, nie udźwignę zbroie
[1761],
Lękliwe serce, słaba moia siła…
— Owszem udźwignę, by
[1762] naycięższa była!
87.
1Gdzieby iey też me siły nie zdołały,
Miłość ią na mię dźwignie y poniesie;
Za iey zdarzeniem ieleń bywa śmiały
Y mężnie rogiem w gęstem kole lesie.
5Iać się bić nie chcę, ale ieden mały
Fortel mi pono
[1763] ta zbroia przyniesie:
Chcę się Kloryndą udać
[1764] y w postawie
Iey wyniść
[1765] z miasta y pomóc tey sprawie.
88.
1Stróże y którzy bramy zamykaią,
Puszczą ią zaraz — ile baczyć mogę —
Wszystkie mię insze sposoby miiaią,
Tę samę iednę widzę na to drogę;
5Miłość, fortuna, niech mi pomagaią
Niewinney zdrady
[1766] y wiodą niebogę,
Lecz to wykonać próżno przy Kloryndzie,
89.
1Naostatek
[1769] iuż tak się namyśliła,
(Miłość ią gwałtem wiodła niecierpliwa)
Y Kloryndzinę zbroię
[1770] wynosiła
Cicho do swego gmachu ukwapliwa
[1771];
5Łatwie się iey to zdarzyło: nie była
Z nią tam na ten czas żadna dusza żywa.
Życzliwa tem, co miłuią y kradną.
90.
1A kiedy tylko małe światło daiąc,
Gwiazdy świeciły, a noc pociemniała —
W iedney się dawney słudze swey kochaiąc,
Do pokoiu iey sobie zawołała;
5Z iednem lokaiem, któremu ufaiąc,
Oboygu część swych myśli odkrywała:
Że uciec musi — na to tylko składa,
Ale dlaczego — tego nie powiada.
91.
1Lokay, kiedy się miała iuż wybierać,
Wszystkie zgotował potrzeby ku drodze;
Ona też zatem ięła się rozbierać
Z szaty, która szła do ziemie
[1773] po nodze.
5Potem się w kawtan
[1774] przeszyty ubierać
Poczęła
[1775], w którem przystało iey srodze;
A tak się ubrać zarazem umiała,
Że iey mało co sługa pomagała.
92.
1
Okryła w ten czas y swóy warkocz złoty,
Nie szatą iaką miękką y ozdobną,
Ale twardemi urobioną młoty;
5Rękę pieszczoną y przedtem swobodną
Przyniewoliła do męskiey roboty:
Dźwiga tarcz. Miłość śmieie się, na ono
Herkulesowe wspomniawszy wrzeciono
[1776].
93.
1
Kiedy on
[1779] ciężar tak wielki dźwigała,
Ale iey panna służebna pomogła:
Iakokolwiek się na niey podpierała.
5Potem, kiedy się spracowana zmogła,
Miłość z nadzieią sił iey dodawała,
Tak, że tam obie skwapliwie przypadły,
Gdzie lokay czekał y na konie wsiadły.
94.
1Tak przebrawszy się zaraz poiechały,
Naustronnieyszey trzymaiąc się drogi,
A blask się w nocy z zbroie świecił srogi;
5Każdy zstępował, którego miiały,
Nie bez boiaźni, nie bez wielkiey trwogi;
Bo znak Kloryndzin
[1782] straszny, chocia w cieniu
Y zbroyę znali przy białem odzieniu.
95.
1Acz się iey nie źle z początku powiodło,
Przedsię się iakiey przeszkody boiała
[1783],
Coś ią straszyło, coś ią w serce bodło,
Że ią przygoda iaka potkać miała;
5Iednak do bramy śmiele szła y godło
[1784]
«Król mię śle w pole, co pręcey mię puszczay!
Iam — pry
[1787] — Klorynda, wzwód
[1788] mi zaraz spuszczay».
96.
1Głos białogłowski, podobny onemu
Głosowi, którem Klorynda mówiła,
Zdał sią bydź własny Kloryndzin wrotnemu
[1789],
Tak go udała y dobrze zmyśliła.
5Więc, ktoby beł rzekł, ktoby wierzył
[1790] temu,
Żeby ta mdła płeć we zbroi ieździła?!
Tak wypuszczeni poiechali sami,
Zakryci chrósty
[1791], albo dolinami.
97.
1A kiedy beli w dobrey ćwierci mili,
Dopiero konia wodzą zawściągnęła.
Mniemali, że iuż złe razy przebyli
Y że co więtsze zawady minęła;
5Ale dopiero myślić w oney chwili —
Co iey wprzód na myśl nie przyszło — poczęła:
Coraz to więtszą
[1792] trudność naydowała,
98.
1Wielkie szaleństwo y głupstwo widziała,
Tak po żołniersku iachać tam ubraną;
To przedsięwzięcie y tę wolą miała
Nieznacznie w obóz przyiechać nieznaną,
5A swemu tylko miłemu się chciała
Dać znać, z czystością cało zachowaną;
Przeto stanąwszy, lokaia przyzwała:
Wrzkomo to iuż bydź ostroźnieyszą
[1795] miała.
99.
1«Idź wprzód przedemną do chrześciańskiego
Obozu, ale spiesz się y bież sporo
[1796],
Tam się dopytay do Tankredowego
Namiotu zaraz, kędy leży choro
[1797];
5Powiedz, że yedna dla niebezpiecznego
Zdrowia iego chce przybyć tu, a skoro
On będzie przez nię
[1798] zdrowy, za nagrodę
Ma iey dać pokóy, wolność y swobodę;
100.
1A że mu dufa, że ią w mocy maiąc,
Nie uczyni iey żadney zelżywości.
Będzieli więcey chciał wiedzieć, pytaiąc —
Mów, że ni o czem
[1799] nie masz wiadomości;
5A ia tu sobie tak odpoczywaiąc,
Będę cię czekać nie bez teskliwości
[1800]».
Tak go uczyła, a on się nie bawił
[1801],
Biegł, iakoby mu skrzydła kto przyprawił.
101.
1Do obozu go zarazem
[1802] puszczono,
Bo ten lokay beł sprawny y bywały;
Tankredowe mu także ukazano
To stanowisko, gdzie leżał zchorzały
[1803].
5Odniósł
[1804] mu wszystko, co mu rozkazano
Y wracał się wzad
[1805] — gdzie obie czekały —
Z tem, że ią wdzięcznie chciał przyiąć i miała
Bydź zataioną inszem
[1806], iako chciała.
102.
1A w tem tak małey znieść nie mogła zwłoki,
Frasowała się, że się długo bawił:
Liczyła cudze sama w sobie kroki.
«Iuż — prawi — doszedł, iuż poselstwo sprawił».
5Potem na wzgórek wiechała wysoki,
Tusząc, że idzie y że się odprawił;
A kiedy go tak pilno wyglądała,
Nieprzyiacielskie namioty uyźrzała.
103.
1Noc na się była rąbek z gwiazd włożyła,
A niebo iasne świeciło pogodnie —
Iuż y Cynthya
[1807] pełna prowadziła
Swe złote wozy między mnieysze ognie;
5Erminia też swoie rozłożyła
Pospołu z niebem, gorące pochodnie.
Czyniąc ich świadkiem życzliwe milczenie
Y nieme pola y miesięczne
[1808] cienie.
104.
1Patrzy na obóz, cieszy się nadzieią
Y mówi z sobą: «O! piękne namioty,
O! iako miłe wiatry od was wieią
Y niezwykłey mi dodaią ochoty;
5Niechay mię wierzchy wasze przyodzieją,
Niech ze mnie zdeymą te ciężkie kłopoty,
Bo pewnie, ieśli pod niemi nie będę,
Żywot położę y zdrowia pozbędę.
105.
1Przyimcie mię! a niech doznam tey litości,
Którą mi miłość po was obiecała,
Y doświadczoney przedtem łaskawości,
5Nie chcę straconey od was maiętności
Y abym znowu królową została —
Wielką mi łaskę, wielką pokażecie,
Kiedy mi służyć u siebie każecie».
106.
1Tak do nich mówi, a nie myśli o tem,
Iako Fortunę miała iadowitą.
Miesiąc
[1812] pogodny swem promieniem złotem
Bił z nieba z góry w zbroyę niezakrytą
5Y odtrącony zasię od niey potem.
Światłość daleką posyłał odbitą;
Więc po poświecie
[1813] szata się bielała,
A na szyszaku tygrys
[1814] się błyszczała.
107.
1Iako zły los chciał, rotmistrze ćwiczeni
Straży tam beli w tych mieyscach zawiedli;
Polifern, Alkandr, bracia dwa rodzeni
Starszemi beli y te ludzie wiedli;
5Pilnuiąc tego, aby Saraceni
Z pola do miasta bydła nie nawiedli.
Że lokay z strażą pominął się oną —
Musiał daleko obbieżeć
[1815] gdzie stroną.
108.
1Polifern młodszy, któremu zabiła
Oyca Klorynda czasu niedawnego,
Rozumiał, że to ona sama była,
Zayrzawszy stroiu zwykłego białego
5Y ztąd
[1816], gdzie się straż była zasadziła,
Konia w tą stronę obracał rączego
Y krzycząc głosem, biegł na Erminią,
109.
1Iako więc ieleń na puszczy pierzchliwy,
Kiedy z pragnienia szuka swey ochłody,
Tam, gdzie przy skale strumień widzi żywy,
Znienagła
[1819] idzie bespieczny do wody;
5A ieśli na psy wpadnie, gdy leniwy
Między leśnemi napić się chce chłody —
Skoczy y nazad bieży wylękniony
Y zapomina, że beł upragniony
[1820]:
110.
1Tak y ta będąc srodze upragniona
Z skrytego ognia gorącey miłości,
Y tusząc zgasić pragnienie — strapiona —
W swego miłego przyszłey obecności;
5Teraz, nieboga, będąc omylona
Y słysząc groźby niespodzianych gości —
Siebie y pierwszey zapomina chęci
Y uciekaiąc, bieży bez pamięci.
111.
1Ucieka nędzna, a swoiego kole
Ze wszytkiey
[1821] mocy konia ostrogami;
Panna służebna tuż za nią przez pole,
A Polifern ie goni z żołnierzami.
5W tem
[1822] się skradaiąc niziną przy dole,
Z późnemi lokay wracał nowinami;
Widzi pogonią wielką za swą panią
Y ucieka też, w różną stronę, za nią.
112.
1
Za Kloryndę ią własną
[1825] także maiąc,
Nie chciał iey gonić, ale utaiony
W chróście
[1826] się na nię zasadził, czekaiąc;
5A z iego ludzi ieden wyprawiony,
Biegł do obozu zarazem znać daiąc,
Że stad do miasta żadnych nie pędzono,
Ale Kloryndy samey postrzeżono
[1827]
113.
1Y że tam sobie wszyscy tak mówili,
Że ona maiąc hetmańską buławę,
Nie darmo z miasta wyszła w oney chwili
Y wzięła na się sama tę wyprawę;
5Przeto, niechayby ostrożnemi byli,
A pilne oko na tę mieli sprawę.
Iako to skoro do obozu doszło,
Po wszystkiem woysku zaraz się rozniosło.
114.
1Tankred nowiną pierwszą przerażony,
Kiedy do iego przyszła wiadomości
Świeża wieść ona, myślił
[1828] utrapiony,
Że się dla niego wdała w te trudności
5Y w pancerz tylko lekki obleczony,
Troski y wielkiey pełen wątpliwości,
Wsiadszy na swóy koń, wodze mu wypuścił
Y we wszystkiem
[1829] się biegu za nią puścił.
Pieśń siódma
Argument
Tu Erminią do siebie przyimuie
Pasterz, Tankred wpadł w Armidzine sidła;
Raymund się pychę okrócić gotuie
Cyrkaszczykowę, co Bogu obrzydła
Y z niem, sam a sam w polu się kosztuie,
Od anyelskiego obroniony skrzydła;
Belzebub widząc, że Argant słabieie,
Pioruny ciska, wichry dmie, dżdże leie.
1.
1W tem Erminia, nieboga, zmartwiała,
Y bez pamięci biegła w onem czesie
[1830],
Wodzę puściwszy, za łęk się trzymała,
A koń ią, gdzie chce po krzewinie niesie.
5Y to tam, to sam, nędzna uciekała
Po różnych drogach i po gęstem lesie,
Że naostatek
[1831] z oczu ią stracili
Ci, co się za nią w pogonią
[1832] puścili.
2.
1Iako po długiey pracey
[1833] zmordowani,
Charci
[1834] się nazad do smyczy wracaią,
Którą ogonić w chróście
[1837] trudno maią —
5Tak ci daremno oną
[1838] spracowani
Pogonią, w ten czas barzo
[1839] się sromaią.
3.
1Całą noc y dzień cały uciekała
Po różnych ścieżkach y po różney stronie
Y nic, okrom
[1846] swych wrzasków nie słyszała,
W straszliwey lasu głuchego zasłonie;
5A kiedy ciemna noc ustępowała
Y dzień wyprzągał
[1847] z wozu swoie konie,
Nad Iordanową wodą z konia zsiadła
Y poszła na brzeg y tam się układła
[1848].
4.
1Ieść nie pomyśli, ale kłopotami
Y swem nieszczęściem utrapiona żyie:
Płaczem nieboga y gęstemi łzami
Karmi się tylko y łzy same piie;
5W tem ią sen swemi obłapił skrzydłami,
Pod które troski y frasunki kryie,
A miłość przedsię
[1849], iako y na iawi
We śnie ią trapi y we śnie ią bawi.
5.
1
Drobnego ptastwa wesołe śpiewanie
Y wody, która cicho się ruszała,
Ku dniowi z wiatry lekkiemi igranie;
5
Domki, ubogich pasterzów mieszkanie,
A między wodą y lasem się zdało,
Że ią coś znowu do płaczu wołało.
6.
1Ale on
[1853] iey płacz nieuhamowany
Zastanowił
[1854] się od dźwięku nowego,
Który się zdał bydź
[1855] z piszczałki zmieszany
Y z pasterskiego śpiewania prostego;
5Postąpi daley do chróścianey
[1856] ściany
Y uyźrzy w cieniu pasterza starego:
On plótł koszyki, stado pasąc swoie,
A przed niem śpiewa chłopiąt małych troie.
7.
1Uyźrzawszy zbroię, poczęły przez płoty
Uciekać w gęstwę dzieci wylęknione;
Erminia iem
[1857] włos ukaże złoty
Z hełmu y oczy do śmiechu skłonione.
5— «Nie przerywaycie — prawi — swey roboty,
Skończcie śpiewanie y rymy uczone,
Szczęśliwi ludzie! a wiedzcie, że moia —
Woyny nie niesie waszey pieśni — zbroia.
8.
1Ale to u mnie, oycze, wielkie dziwy,
Iako po wszytkiey kiedy Palestynie,
Żołnierz tam y sam biega drapieżliwy —
Ty tak bespiecznie mieszkasz w tey krainie».
5Na to iey pasterz powiedział szedziwy
[1858]:
— «Minął mię dotąd y da Bóg, mię minie
Żołnierz w tych lesiech
[1859], ani tu o woynie
Słychać y dotąd mieszkam tu spokoynie.
9.
1Lubo
[1860] to nieba sprawuią życzliwe,
Że tu pasterza niewinnego bronią,
Lubo — iako więc pioruny straszliwe
Wysokie wieże pospolicie gonią —
5Tak y łakomych żołnierzów krwie chciwe
Szable przed nędzą y ubóstwem stronią,
A na królewskie tylko ważą głowy
Y gdzie łup wiedzą bogaty gotowy.
10.
1Łatwiey się w swoiey chudobie ukryię,
Skarbów y żadnych nie chcę maiętności —
Wolno bez troski y kłopotu żyię,
W sercu niezbędney
[1861] nie noszę chciwości;
5Z przeźroczystego zdroiu wodę piię,
To moie skarby, to me szczęśliwości!
Z tego ogródka mam swe wyżywienie
Y z tego bydła moye dobre mienie.
11.
1Małą się rzeczą ludzkie przyrodzenie
Obeydzie zawżdy y człowiecze zdrowie;
Czeladzi nie mam, ci tylko przy żenie
Pilnuią bydła moyego — synowie;
5Mam swe uciechy: tu dzikie ielenie,
Tu wyskakuią przedemną kozłowie,
Ptacy bespieczni przedemną śpiewaią,
Ryby bespieczne po wierzchu pływaią.
12.
1Beły te czasy, ieszcze w młodem lecie
[1862],
Kiedy baczenia
[1863] u człowieka mało,
Żem też umyślił wędrować po świecie:
Paść mi się bydła w oyczyźnie nie chciało;
5Chwilem żył w Memphim
[1864] y w tam tem powiecie
Służyć mi się też królowi dostało
[1865]
Y chociam tylko ogroda pilnował,
Wiem, co dwór umie, bom go też skosztował.
13.
1Długom był śmiałą nadzieią bogaty,
O iakom wytrwał y wycierpiał siła
[1866]!
Ale z młodszemi iako skoro
[1867] laty,
Próżna nadzieia ze mnie ustąpiła;
5Płakałem długo, wspominaiąc na ty
[1868]
Oyczyste mieysca y to moia była
Ostatnia wola, żem dwory opuścił,
A na ten żywot spokoynym się puścił!»
14.
1Gdy Erminia oney słodkiey mowy
Y słów starego pasterza słuchała,
Swoich trosk wielkich y kłopotów z głowy
Część iakąkolwiek sobie wybiiała
5Y w swem nieszczęściu ratunek gotowy
Wziąć w onych skrytych lesiech
[1869] zamyślała,
Chcąc w nich tak długo mieć swoię zabawę
[1870],
Ażby się szczęście wróciło łaskawe.
15.
1Y pocznie mówić onemu starcowi:
— «Szczęśliwyś trzykroć y błogosławiony!
Żeś poznał, co złe y twemu stanowi
Spokoyneś mieysce obrał z każdey strony;
5Skłopotanemu memu żywotowi
Życz też pokoiu — proszę — y obrony:
Złożę na chwilę troski y niewczasy
[1874].
16.
1Y ieśliby cię miała chęć uwodzić
Do złota, pereł — mam ich część przy sobie
Y gotowamci
[1875] zarazem nagrodzić
Twą dobrą wolą
[1876] przeciw mey osobie!»
5W tem iey łzy z smętnych poczęły uchodzić
— Iedna po drugiey — oczu w oney dobie,
Gdy powiadała swoie doległości,
A on słuchaiąc, płakał iey
[1877] z litości.
17.
1Cieszył
[1878] ią długo starzec, ale ona
Pocichu
[1879] sama w sobie narzekała;
Potem ią zawiódł, kędy iego żona,
Podeszła w leciech
[1880], krosien pilnowała.
5Tak z oney twardey zbroie zewleczona,
Lecz okiem, stanem, postawą ozdobną
Nie bardzo beła
[1883] pasterce podobną.
18.
1Podły on ubiór pańskiey nie zakrywa
Powagi, ale ma iey w sobie wiele:
Ta potłumiona gwałtem się dobywa —
Lub
[1884] owce pasie, lubo ogród piele,
5Lub z lasu bydło do domu zwoływa
[1885],
Lub krosien, albo pilnuie kądziele;
Lubo z motowidł
[1886] na kłębki prządziona
Zwiia, lub krowom wyciska wymiona.
19.
1Częstokroć, kiedy owce w południowe
Gorąco, w cienie y w chłody wegnała,
W bukowe albo w drzewo iaworowe
Kochane imię nożem wkarbowała
[1887].
5Y swe miłości y przypadki nowe
Na skórach różnych drzew powyrzynała
Y czytaiąc zaś one obiecadła,
Łzy wylewała, wzdychała y bladła.
20.
1Z drzewy
[1888] zaś potem mówiła niememi:
— «Chowaycie w sobie, drzewa przyiaźliwe,
Nieszczęsną miłość z kłopotami memi,
W które mię wdały nieba nieżyczliwe!
5Odpocznieli
[1889] kto pod chłody waszemi,
Ukażcie mu łzy moie nieszczęśliwe —
Że rzecze, moie czytaiąc przygody:
Ach, złe za miłość tak wierną nagrody!
21.
1Może być, ieśli bogowie łaskawi
Niewinnych prośby maią na swey pieczy —
Że się tu kiedy móy niewdzięcznik stawi
(Choć się to zdadzą niepodobne rzeczy)
5Y nad moiem się grobem co zabawi,
W którem ten zewłok położę człowieczy —
Y późnych nad niem łez wyleie kilko,
Albo — ieśli to siła — westchnie tylko.
22.
1Tak, ieśli dusza nie była szczęśliwa
Żyiąc, szczęśliwsza po śmierci zostanie!
Y czegom będąc nie dostała żywa,
Móy zimny popiół pod ziemią dostanie!»
5Tak z niemem drzewem rozmawia troskliwa
[1890],
A płacz iey częste przerywa wzdychanie.
Temczasem Tankred, długo obłądzony,
Daleko od niey w różne ieździ strony.
23.
1Zaraz z obozu biegł do przyległego
Lasu przez pole za nią prosto w tropy,
Lecz od gałęzia y liścia gęstego,
Żadney na ziemi nie znać było stopy;
5A gdy iuż śladu nie widział bitego,
Ani chałupy, ani żadney szopy —
Nakłada ucha, ieśli w oney ciszy
Dźwięk albo tentent iaki gdzie usłyszy;
24.
1Ieśli się kędy suche liście
[1891] kruszy,
Albo na dębie, albo na sośninie;
Ieśli się także albo zaiąc ruszy,
Albo ptak iaki po gęstey krzewinie.
5Bieży tam wzawód nadstawiaiąc uszy,
Aż naostatek, tam koń rączy kinie
[1892],
Gdzie dźwięk usłyszy iakiś, na to mieysce
Przybiegł, a iasny miesiąc świecił ieszcze.
25.
1Przybiegł tam, kędy w gęstem leśnem cieniu
Z skały przeyźrzysta woda wypadała
Y daley bieżąc po drobnem kamieniu,
Między pięknemi brzegami spadała.
5Tam począł wołać, ale przy strumieniu
A w tem
[1895] iutrzenka swoye złote włosy
Ukazowała, raney pełne rosy.
26.
1Wzdycha żałośnie a nieba winuie
[1896],
Że tak z niem sobie czyniły igrzyska
Y nad swą panią zemścić się ślubuie
5Naostatek
[1899] się powrócić gotuie,
By mógł wybłądzić wzad do stanowiska
[1900],
Wspomniawszy na dzień blisko naznaczony,
Bić się z rycerzem od przeciwney strony.
27.
1Iuż noc iasnemu uchodziła dniowi,
Poiechał daley y poyźrzy po oku:
Aż w górę z dołu ktoś, kuryerowi
Podobny, bieży ze wszystkiego skoku;
5Bicz trzymał w ręku na dół ku koniowi,
Trąbka na sznurze wisiała u boku.
Zastanowi
[1901] go Tankred y przywita
Y o drogę go do obozu pyta.
28.
1«Tam — prawi — prosto iadę, wyprawiony
Od Boemunda» — Tak oba iachali,
Bo mniemał Tankred, że go stryi w te strony
Wysłał do woyska. Potem przyiechali,
5Kędy ieziorem wielkim otoczony
Był mocny zamek y tam się udali
O tey godzinie, kiedy się zmierzkało
Y słońce iasne w morze zapadało.
29.
1Zatrąbił w trąbę kuryer przed mosty,
Zaczem spuszczono na dół wzwód
[1902] drzewiany.
«Do obozu — pry
[1903] — ztąd gościniec prosty,
Dziś się tu prześpiem, aż świt przydzie rany
[1904].
5Grabia z Kosence, dzień dopiero szósty,
Wziął tu ten zamek szturmem pod pogany».
Tankred się murom wysokiem dziwuie
Y obronie się wielkiey przypatruie.
30.
1
Myśląc o iakiey zdradzie w oney dobie
[1908],
Lecz, iako ten, co śmierci się nie boi.
Namniey tego znać nie daie po sobie;
5Dufa swey ręce, dufa mocney zbroi,
Która iuż nieraz wytrwała na próbie,
O poiedynku iednak wiedząc bliskiem,
Nie radby się bił w onem czasie z ni-skiem
[1909].
31.
1Tak, naprzeciwko onemu zamkowi,
Z którego był most do łąki przytkniony
[1910],
Zatrzymał się kęs
[1911], zdradnemu wodzowi
Niedowierzaiąc — łagodnie wabiony.
5W tem czasie na most przeciw Tankredowi
W zupełną
[1912] wszystek zbroię obleczony
Wyszedł ktoś srogi, który iadowitą
Mową nań wołał, a broń miał dobytą:
32.
1«Lubo umyślnie, luboś tu trafunkiem
Przyszedł w Armidy zawołaney kraie,
Każdy tu wolne w pęto ręce daie;
5Wnidź do iey zamku, ale z tem warunkiem,
Abyś iey prawa chował y zwyczaye,
Ani sobie tusz więcey widzieć świata,
Ale tu musisz bydź
[1916] na wieczne lata.
33.
1Chybabyś przysiągł, że będziesz woiował
Każdego, co się od Chrystusa zowie!»
Tankred, gdy mu się pilnie przypatrował,
Poznał go zaraz po herbie, po mowie:
5Gaskończyk to był, Rambald się mianował,
Który z Armidą iechal, białeygłowie
Dawszy się uwieść, iey być dworzaninem
Chciał y iey gwoli
[1917] został poganinem.
34.
1Święty Tankreda zdiął gniew w oney dobie:
«Iam — prawi — Tankred, o zdrayco bezecny!
Iam dla Chrystusa miecz przypasał sobie,
Iegom iest rycerz i ten twóy wszeteczny
5Ięzyk chcę skarać; pokażę ia tobie,
Żeć dzień dzisieiszy będzie ostateczny
Y że mię niebo na to naznaczyło,
Aby się przez mię twych niecnót zemściło
[1918]!»
35.
1Zbladł, słysząc imie sławne, wylękniony
Rambald, lecz przedsię zdał się śmiały z mowy:
«Po coś tu przyszedł, nędzniku w te strony?
Dasz gardło wnetże y pozbędziesz głowy
[1919].
5Tem moiem mieczem będziesz okrócony
[1920];
A rzeczą to chce pokazać, nie słowy
Y ten twóy poślę łeb ucięty w dary
Twem towarzyszom Chrystusowey wiary!»
36.
1Tak mówił Rambald. — A iż iuż czarnemi
Skrzydłami gęste noc siała ciemności —
Lampy się z światły
[1921] odkryły gęstemi,
Że ledwie mógł bydź
[1922] dzień więtszey iasności;
5Zamek się świecił, iak między nocnemi
Pompami scena. Nieznacznie, w skrytości
Na wierzchu siedzi Armida ubrana,
Gdzie wszystko widzi, sama niewidziana.
37.
1
Do poiedynku y broni dobywał,
Lecz iż poganin pieszo następował
Y on, widząc to, konia nie używał;
5Pieszo szedł także, głowę obwarował
Hełmem, a piersi paiżą
[1924] zakrywał,
Miecz goły trzymał w ręku. Tak z okrzykiem
Skoczywszy, starł się śmiele z Gaskończykiem.
38.
1Gaskończyk kołem w wielkiem chodzi kroku
Y zmyślone nań razy wynayduie,
Ten zaś, choć sobie nadpracował boku,
Iako nabliżey
[1925] podeń się szańcuie;
5Y ieśli ów wzad ustąpi — ten oku
Ledwie dościgły, rączo następuje
Y miecz nań wkoło ciska piorunowy,
Nieustrzeżoney chcąc gdzie dosiąc
[1926] głowy.
39.
1Gdzie przyrodzenie naywięcey zchowało
[1927]
Żywota, tam się naybarziey napiera;
A przy śmiertelnych razach — tak, że grzmiało,
Ogromnem głosem, na niego naciera;
5Kręci się Rambald — nieborak — y ciało
Prędkością kradnie y tarczą zawiera
[1928],
To mieczem, to mu puklerzem odbiia,
Że go cięty raz y sztych ieszcze miia.
40.
1Lecz nie tak iest ten prętki
[1929] do obrony,
Iako ów drugi prętki do obrazy
[1930]:
Posiekł na niem tarcz y szyszak stalony
[1931]
Iuż podziurawił, nie bez wielkiey skazy;
5Iuż ten skrwawiony, a ów niedraśniony
Aż dotąd wszystkie wytrzymywa razy;
Trwoży się Rambald, razem go sromota
[1932],
Gniew, miłość gryzie, zdrada y niecnota.
41.
1A zwątpiwszy iuż po części o sobie,
Ostatniego z niem szczęścia chce skosztować:
Porzucił paiż, miecz wziął w ręce obie
Y siekł nań, więcey nie chcąc ustępować,
5Y zwarł się cieśniey y miecz w oney dobie
Wyniózszy — ciął tak, że żadna hamować
Blacha nie mogła razu tak tęgiego…
Y żebra trochę dosiągł mu lewego.
42.
1Potem go w głowę kilkakroć wymierzył,
Że dźwięk szedł taki, iaki daią dzwony,
Hełmuć
[1933] nie przeciął, ale tak uderzył,
Że nieprzyiaciel przyklękł pochylony;
5
Iako beł
[1936] potem Tankred zapalony:
Oczy mu szczerem płomieniem pałaią,
Gniewliwe zęby straszliwie zgrzytaią.
43.
1Tak srogi beł wzrok w ten czas
[1937] Tankredowy,
Że go znieść nie mógł Rainbald wielozmienny;
Słyszy, że mu miecz świszczy koło głowy,
Mniema, że mu iuż brzuch przeciął bezdenny,
5Uskoczy w stronę, a miecz piorunowy
Uderzył w filar przy moście kamienny,
Skry y kamienie poszły pod obłoki.
A zdraycę zimny mróz uiął za boki.
44.
1Ucieka przez most, tak w niem trwoga tęga,
Żeby go same nogi ratowały;
Ów go za kołnierz tylko co nie sięga
I iuż od niego tylko przez krok mały;
5W tem wszystko światło obudwu odbiega:
Lampy pogasły, gwiazdy pociemniały,
Iasności nocy namniey nie zostało,
Miesiąca wszystko światło odbieżało.
45.
1W cieniu od nocy y czarów sprawionem
Iuż go nie goni zwyciężca
[1938] w mrok srogi,
Ani go widzi — tylko w mieyscu onem,
Omacnie
[1939] stawia niebespieczne nogi;
5Y wszedł we wrota krokiem obłądzonem,
A nie postrzegł się, że przestąpił progi,
Lecz słyszał potem, że drzwi za niem trzasły,
Kiedy za progi błędne
[1940] nogi zaszły.
46.
1Równie tak ryba na wielkiem iezierze,
W które swą słoną morze wchodzi wodą,
Gdy się na pokóy y na ciszą wzbierze
Y przed morską się chroni niepogodą —
5Zawrze się sama, wzad się darmo bierze
Y z utraconą żegna się swobodą;
Bo przyrodzenie te wrota — otwarte
47.
1Tak nieszczczęśliwy Tankred w one czasy,
Wpadł w niewidomą ciemnicę bespiecznie
[1943]
Ciemnego mroku — nie mógł wyniść
[1946] wiecznie;
5Wprawdzie drzwi ruszył y mocne zawiasy
Silił się urwać rękoma koniecznie,
Lecz próżno, tylko głos słyszał: «Iuż w łyku
Wiecznie — Armidzin
[1947] będziesz niewolniku!
48.
1Tuć naznaczone na wieki mieszkanie.
Śmierci się nie bóy iednak z żadney strony!»
Nie odpowiada nic na to wołanie,
Lecz wzdycha tylko rycerz obłądzony;
5Nieszczęściu łaye
[1948] y narzeka na nie,
Głupstwo y miłość winuie
[1949] strapiony:
Czasem sam z sobą rozmawia w milczeniu:
«Mnieysza — zbyć słońca, mnieysza — być w więzieniu;
49.
1Więtsza
[1950] — zbyć słońca dobrze iaśnieyszego,
Którego, ato, na wieki pozbędę
Y iuż z iey wzroku — nędzny — wesołego,
Nigdy podobno cieszyć się nie będę».
5Wtem na Arganta wspomni zuchwałego,
Dopiero westchnie: «Gdzie — pry
[1951] — kolwiek siędę,
Gdzie się obrócę, wszyscy będą szydzić
Y tak, o hańbo, wiecznie się mam wstydzić!?»
50.
1Tak cześć y miłość niewidomie psuie
Y gryzie serce w wielkiem bohaterze;
A gdy się ten tak nieborak frasuie,
Arganta dawno miękkie mierzi pierze.
5Tak go chciwość krwie y sławy morduye
Y gniew na pokóy y długie przymierze:
Że choć ma ieszcze niezgoione rany,
Pragnie, żeby niósł dzień szósty świt rany.
51.
1Nocy tey, która on dzień uprzedzała,
Ledwie się trochę położył do spania,
A wstał tak rano, że ieszcze bez mała
Pod kilka godzin było do śniadania;
5Mówi o zbroię, co w głowach leżała,
A giermek mu ią dał bez omieszkania,
Nie iego zwykłą, ale darowaną
Od króla, wszystkę złotem nabiianą.
52.
1Weźmie ią zaraz y na się oblecze
Y bynaymniey ią
[1952] nie beł obciążony,
A miecz ogromny, co z obu stron siecze,
Do boku sobie z lewey przypiął strony.
5Iako się świeci kometa, gdy miece
[1953]
Krwawem ogonem promień rościągniony
[1954],
Co państwa mieni
[1955] y wiedzie choroby,
A króle straszy y wielkie osoby —
53.
1Tak się on w ten czas świecił w lśniącey zbroi,
A oczy krwią niósł y gniewem piiane;
W twarzy surowey strach mu szczery stoi
Y śmierć w niey sroga gniazdo ma usłane;
5Śmiałe to serce, które się nie boi,
Kiedy — gdzie oczy rzuci zagniewane —
Macha ogromnem po powietrzu mieczem,
A głosem woła więtszem
[1956], niż człowieczem:
54.
1«Niedługo zdraycy y rozbóynikowi
Chrześciańskiemu moc ukażę swoię;
Oduczę się go równać Argantowi,
Pozna wnet siłę, pozna rękę moię!
5Na więtszą wzgardę iego Chrystusowi,
Utnę mu głowę y złupię mu zbroię,
A potem takiem ozdobiony łupem,
Nakarmię kruki y psy iego trupem».
55.
1
Którego miłość bodzie zazdrościwa,
Ogromnie ryczy y z onego ryku
Na więtszy się gniew i siłę zdobywa
5Y gdy o bliskiem wie spółmiłośniku,
Rogi o twarde dęby wyostrzywa
[1957],
Piasek nogami miece
[1958] niespokoyny,
Z przeciwnikiem swem prędkiey chciwy woyny.
56.
1Taką wściekłością pobudzony, wkłada
Harde poselstwo z gniewem trębaczowi:
«Iedź do obozu, a skoroć się nada
[1959],
Chrystusowemu powiedz rycerzowi,
5Żem ia iuż gotów!» Za tem słowem wsiada,
A iść przed sobą każe Ottonowi;
Tak spiesznie z miasta wypuszczony iedzie,
A więźnia swego przy strzemieniu wiedzie.
57.
1Wtem w róg zatrąbił, a na wszystkie strony
Przez stanowiska dźwięk szedł niecierpliwe,
Bo po obozie wszytkiem rozgłoszony,
Uszy y serca uraził gniewliwe.
5Iuż też w naywiętszem senat zgromadzony
Namiecie
[1960] — czekał, gdzie wszedszy dotkliwe
Trębacz poselstwo sprawił. Wprzód mianował
[1961]
Tankreda; inszych iednak nie wyimował
[1962].
58.
1Wątpliwą myślą y leniwem wzrokiem,
Między swoiemi Goffred upatruie,
Lecz długo myśląc, długo miecąc
[1963] okiem
Godnego w swoich na to nie nayduie:
5Przednieyszych nie masz, nie wie o niokiem
[1964],
Coby z niem zrównał; Tankred gdzieś próżnuie,
Do Boemunda daleko, Rynalda
Nie masz, co zabił hardego Gernanda.
59.
1Nad dziesięć, losem co byli wybrani,
Iechało inszych — co mężnieyszych — siła,
Które Damaszku bogatego pani
Swoią chytrością z woyska wywabiła;
5A drudzy tylko milczą zasromani,
U których słabsze y serce y siła:
Każdy się sławy niebespieczney boi,
Wstyd od
[1965] boiaźni zwyciężony stoi.
60.
1Z milczenia Hetman y poznał z postawy,
Że ich strach wielki wszystkich opanował —
Wstał zaraz z mieysca y porwał się z ławy,
(Co w niem żal y gniew pobożny sprawował).
5«Byłbych — pry
[1966] — nie mąż, lecz niewieściuch prawy
[1967],
Gdziebych
[1968] żywota dziś nie odżałował
Y gdziebym
[1969] sławę memu narodowi
Zdeptać — dopuścić miał poganinowi.
61.
1Niechayby woysko y moi żołnierze,
Na stronie na me potkanie patrzali;
Daycie mi zbroię, przynieście pancerze!»
Skoczyli słudzy y zaraz ie dali —
5Lecz ty Raymundzie, stary bohaterze,
Któremu z męstwem rozum przyznawali,
Nie dałeś takiey wolności wodzowi
Y takeś w ten czas mówił Goffredowi:
62.
1«Uchoway tego, o wszechmocny panie!
Iść na szańc. Tyś wódz, nie żołnierz — Hetmanie!
Wszystkiemby
[1972] się nam przy tobie dostało.
5Ciebie na wiary świętey zachowanie,
Na skazę niebo pogaństwa obrało;
Ty rządź rozumem, ty władni
[1973] buławą,
Inszy niech dzieła pod twą czynią sprawą
[1974].
63.
1Ia, chociam się to skrzywił od starości
Y iużem zgrzybiał, jako mię widzicie —
Będę się z niem bił, kiedy powinności
Rycerzów dobrych wszyscy nie pomniecie.
5Gdzieżbych
[1975] to teraz w takiey był młodości,
W iakiey was widzę, co tylko stoicie
Y nie rusza was y gniew y sromota,
Słuchaiąc, iako bluźni ten niecnota.
64.
1Iakim beł wtenczas, kiedy seymowała
Ziemia niemiecka, kiedym ogromnego
Zbił Leopolda, co wszystka
[1976] widziała
Rzesza na dworze Konrada Wtórego;
5A więtsza się to rzecz na on czas zdała,
Pożyć
[1977] rycerza tak doświadczonego,
Niźli
[1978], kiedyby teraz ieden tylko,
Tego motłochu gnał przed sobą kilko
[1979].
65.
1
Iużby beł Argant nie żyw
[1983] o tey dobie,
Lecz y starość mi nie tak dokoczyła
[1984],
Abym żywego serca nie czuł w sobie.
5Ieśli mi też śmierć Parka naznaczyła,
Pozna poganin, że mam ręce obie;
Ia wsiadam. Dzień ten moie przeszłe lata
Lepiey ozdobi u wszystkiego
[1985] świata».
66.
1Tak mówił starzec, a ta iego mowa
Stoi
[1986] za dobre do męstwa ostrogi.
Ci, co dopiero rzec nie śmieli słowa,
Śmiałość y ostre pokazuią rogi;
5Każdemu teraz siła Argantowa
Słaba się widzi, każdy teraz srogi:
Chce z niem Baldowin czynić
[1987], chce z Rugierem
Gwelf, Gwidowie dwa, Stephan z Giernierem.
67.
1Y Pirrus, który dał naszem na zmowie
(Którą miał skrytą z mężnem Boemudem)
Antyochią – y dway Anglikowie:
Eberard wielki zapaśnik z Rosmundem;
5Za niemi potem zaraz się ozowie
[1988]
Rydolf Irlandczyk z Szotem Rotermundem,
Gildyppa także z swoiem Odoardem —
Chcą się probować z poganinem hardem.
68.
1Lecz nadewszystkie
[1989] Raymund serce chciwe
Y pokazował wzór piękney ochoty:
Iuż, okrom
[1990] głowy, członki nieleniwe
Oblókł we zbroię zbyt
[1991] piękney roboty.
5Goffred mu rzecze: «O zwierciadło żywe
Dawnego męstwa! niech na twoie cnoty
Naród nasz patrzy, niechay za twem wzorem
Dzielności wyknie
[1992] y idzie twem torem.
69.
1Kiedybym
[1993] dziesięć miał między młodemi,
Którzyby
[1994] beli tey, co ty dzielności —
Iść pod Babilon z krzyżami złotemi,
5Teraz schoway się za prośbami memi
Do przystoynieyszych spraw twoiey starości;
W naczynie karty włóż który w tem rzędzie,
A niechay sędzią szczęście y los będzie.
70.
1Owszem Bóg sędzią, nie te będą karty!
Iemu są losy y szczęście poddane».
Lecz Reymund tak był twardy y uparty,
Że chciał imię swe podać napisane.
5Wtem Goffred w szyszak nazwiska zawarty,
Włożywszy, wtrząsnął społem
[1997] pomieszane.
Tam w pierwszey kartce, którą rozwiniono,
Grabie z Tolozy imię naleziono.
71.
1Krzyknęli wszyscy wesoło, przygany
Żaden nie może przyczytać losowi;
Sam w ochotnieyszą grabia twarz ubrany,
Młodszem się widzi, podobny wężowi,
5Gdy nową skórą na wiosnę odziany,
Połyskuie się przeciwko słońcowi.
Hetman mu szczęścia wesoły winszuie
[1998]
Y zwycięstwo mu pewne obiecuie.
72.
1W tem
[1999] miecz od boku sobie odpasywał
Y podał mu go, mówiąc temi słowy:
«To iest miecz własny, którego używał
Saski odstępca swoiey zwierzchniey głowy;
5Tenem
[2000] mu odiął, kiedym mu dobywał
Serca z złośliwych piersi. A ty zdrowy
Bierz go ode mnie, a iako mnie służył,
Day Boże, byś go tak szczęśliwie użył».
73.
1A w tem tak długiey zwłoki niecierpliwy
[2001]
Cyrkaszczyk woła, sromoci i łaye:
«O iako mężny, iako urodziwy,
Iako rycerski lud Europa daie!
5Niech wyńdzie
[2002] Tankred, ieśli boiu chciwy,
Ieśli mu serca y siły dostaie
[2003];
Czy leżąc w pierzu podomno
[2004] do nocy,
Iako y pierwey, chce od niey pomocy?
74.
1Ieśli się boi, niech idą rotami,
Iedna po drugiey, iezda y piechota,
Sam a sam
[2007] nie chce — o iaka sromota!
5Grób swego Boga macie pod murami,
Niech wżdy was ruszy do niego ochota!
Prostą do niego tędy drogę macie,
Na cóż więtszego miecze swe chowacie?»
75.
1Tak, iako biczem Saracen zuchwały
Siecze po sercu naszych tem łaianiem,
Ale naybarziey uraża się śmiały
Grabia z Tolozy y chce pomsty na niem;
5
Ostrzy sromotnem
[2008] iego urąganiem
,
Z prętkiemi niemal równo biega pióry
[2010].
76.
1Ten się tam rodził, kędy nieprzebrniona
[2011]
Woda Tagowa
[2012] wiedzie swe strumienie;
Gdzie woiennych stad matka przychęcona
Ogniem, który w niey budzi przyrodzenie,
5Przeciw wiatrowi gębą obrócona,
Płodne od niego przyimuie nasienie
Y tak bez konia rodzi się — o dziwy! —
Z ciepłego wiatru źrzebiec urodziwy.
77.
1Rzekłbyś y o tem, że Aquilin zgoła
Z co nayprętszego wiatru urodzony.
Kiedybyś widział, kiedy ciasne koła
To na te czyni, to na owe strony;
5Albo, kiedy wciąż — podgrzawszy kęs
[2013] czoła —
Bieży, iako ptak prętki, przez zagony.
Na takiem grabia w ten czas siedział koniu
Y tak się modlił, będąc iuż na błoniu:
78.
1«Ty, któryś pomógł przeciw olbrzymowi
Na Terebincie ubogiey dziecinie,
Że ten, co wszemu był Izraelowi
Straszny, dał gardło małey chłopięcinie
[2014] —
5Hardemu przepych
[2015] skrusz poganinowi,
A zdarz, o Panie! że tem mieczem zginie:
Niech starzec pychę zetrze iuż przerdzały
[2016],
Iako ią w on czas starł młodzieńczyk mały».
79.
1
Z pewną ufnością do Boga posłane,
Tak, iako ogień górolotny rące
[2017],
Przeszły niebieskie sfery malowane;
5Przyiął ie Twórca y weyźrzawszy
[2018] w lśniące
Woyska anyołów y ćmy nieprzebrane;
Iednemu go z nich roskazał
[2019] pilnować
Y w niebespiecznych złych raziech
[2020] ratować.
80.
1Anyoł, który mu stróż beł naznaczony,
Z wieczney niebieskiey Boskiey opatrzności,
Od tego czasu iako urodzony
Na świat, słoneczney zachwycił
[2021] iasności —
5Teraz słuchaiąc, że Bóg nieskończony
Około niego więtszey chce miłości,
Szedł na wysoki zamek, kędy stały
Niebieskich broni pełne arsenały.
81.
1Tam oszczep, którem ogromnego smoku
Przebito
[2022], wisi u iedney komory,
Tam strzały, które strzelaią z obłoku
Płaczliwe
[2023] woyny y śmiertelne mory;
5Tam y pioruny niewidome oku,
Tam y chowaią tróząb
[2024] wielki spory,
Którem z samego gruntu ziemie maca
Y wielkie miasta Stworzyciel wywraca.
82.
1Między inszemi — puklerz — niebieskiemi
Rynsztunkami się lśniał dyamentowy,
A był tak wielki, że zaiął na ziemi
Od Kaukazu
[2025] po wierzch Atlantowy,
5Co świętych panów y z sprawiedliwemi
Miasty
[2026] pobożnych królów strzeże głowy;
Ten niewidomy
[2027] anyoł na się włoży
Y stanie blisko przy grabi z Tolozy.
83.
1Tem czasem
[2028] ludzi, co się dziwowali,
Wieże y mieyskie pełne beły mury —
Iuż też z Kloryndą ludzie wyiezdżali,
Nie przeiezdżali iednak wierzchu góry;
5Chrześcianie też osobno czekali,
Sprawieni w półki
[2029]. W środku był plac, który
Zostawał wolny y niezastąpiony
[2030]
Między woyskami — gońcom naznaczony.
84.
1Hardy Cyrkaszczyk pyta o Tankredzie
[2031],
Nowego kogoś, nowe widząc stroie;
Przymknie się grabia y podeń podiedzie:
«Gdzieindziey — prawi — iest na szczęście twoie.
5Nim się on wróci y niźli przyiedzie,
Atom ia gotów odprawić te boie
Y bić się z tobą za niego, a ktemu
[2032]
Wolno to ma bydź
[2033]: iako to trzeciemu».
85.
1Rozśmiał się Argant: «A Tankred co? żyie
Czy umarł? gdzie iest? cóż się — pry
[2034] — z niem dzieie?
Dopiero groził, a teraz się kryie
Y w nogach tylko pokłada nadzieie;
5Ale niechay się y pod ziemię wryie,
Niech naostatek
[2035] dzwonem się odzieie —
Namacam go ia!». Iuż więcey nie czekał
Raymund, ale rzekł: «Łżesz, by on uciekał!»
86.
1Zgrzytnął gniewliwy Cyrkaszczyk zębami
Y surowemi odpowiedział słowy
[2036]:
«Więc się ty zań biy! A z bohaterami
Ukażęć
[2037], iakiey używaią mowy».
5
A oba sobie mierzyli do głowy,
Grabia tak, iako wymierzył — nie zmylił,
Ale cóż potem
[2038]? ani go nachylił.
87.
1Argant zaś chybił ponno
[2039] z wielkiey chęci,
Co wielka była u niego nowina;
Albo też anyoł grabię na pamięci
5Gniew się okrutny w Cyrkaszczyku nieci
[2042],
Porzucił drzewo
[2043], na chrześcianina
Chce inszey broni y pewnieyszey użyć,
Kiedy mu pierwsza nie chciała posłużyć.
88.
1Na rączem koniu przeciw niemu w oczy
Bieży — iako ptak — a miecz ma dobyty,
Ale mu Raymund w prawy bok uskoczy
Y zaś przypadszy, tnie go w łeb zakryty;
5Znowu nań zewrze, co ma w koniu mocy,
Znowu on w lewo skoczywszy, w hełm lity
Tnie, ale darmo ciął, bo oba razy
Nie bał się żadney twardy szyszak skazy.
89.
Chce się z niem Argant cieśniey związać zgoła,
10Żeby go iako na dół z konia zwalił,
Lecz uskakuiąc grabia chroni czoła,
Boiąc się, by go z koniem nie obalił;
Y to tam, to sam, wielkie czyniąc koła,
To natarł, to się od niego oddalił;
15
Wyprawuie się, to natrze, to minie.
90.
1Iako, gdy dzielny hetman mocney wieże
[2046],
Albo wysokiey dobywa gdzie góry,
Wszystkich przystępów kusi
[2047]: tak odzieże
Stalone
[2048] siekąc y on szuka dziury;
5Ale, iż piersi mocna zbroia strzeże,
Pilnuiąc dobrze powierzoney skóry —
W blach
[2049] godzi słabszy y gdzie cienkie nity,
Chce gwałtem swóy miecz wrazić iadowity.
91.
1
Tak, że mu ciekła krew między żelazy,
A sam nie tylko, że się nie ukrwawił,
Ale y w zbroi znaczney nie miał skazy;
5A Argant dotąd ieszcze nic nie sprawił
Y na wiatr tylko próżne ciskał razy,
Niespracowany, iednak pełen pychy,
Siecze, a czasem srogie czyni sztychy.
92.
1
Uczynił — bo się grabia beł nadstawił —
Że, chocia tak beł swą żartkością
[2052] wzięty,
Aquilin by go iuż beł nie wybawił;
5Ale zdaleka
[2053] uyźrzał anyoł święty
Y z niewidomą pomocą się stawił,
Wyciągnął rękę y dyamentowy
Puklerz podstawił pod miecz Argantowy.
93.
1Miecz poszedł w sztuki, bo od rzemieślnika
Broń śmiertelnego z ziemie
[2054] uczyniona,
Nieśmiertelnego była urobiona;
5Cud się to wielki zda u Cyrkaszczyka,
Że mu zostawa
[2057] ręka obnażona,
Myśli zdumiały, widzi, że nie żarty,
Że tarcz grabina
[2058] ma tak twarde harty.
94.
1Bo mniemał Argant y tak mu się zdało,
Że o tarcz iego on
[2059] miecz beł stłuczony;
Toż y w Raymundzie mniemanie zostało,
Nie wiedząc, że beł z nieba zasłoniony.
5Nie wiedząc, że się żelazo spadało
Y że beł z miecza Argant obnażony —
Stał w mieyscu, niechcąc
[2060] zwycięstwa podłego,
Z nieprzyjaciela swego bezbronnego.
95.
1Chciał iuż rzec, aby miecza kędy dostał,
Lecz zasię potem rozmyślał to sobie,
Że gdzieby
[2061] przegrał y na placu został,
Wszystkoby woysko zelżył w swey osobie:
5Niechciał
[2062] niegodnie wygrać, choćby sprostał,
O pospolitey myśli też ozdobie…
A w tem mu (patrzcie foremnego strzelca!)
Puścił w twarz Argant ułomione ielca
[2063].
96.
1Y zaraz boyce
[2064] dawsze w bok koniowi,
Chce go w pas porwać. Wtem ielca z głowicą
Dosięgły twarzy y Tolozanowi
[2065]
Nadtłukły nosa dobrze pod przyłbicą;
5Nie zlękł się y w bok skoczył Argantowi,
Y kiedy go chciał porwać w rękę prawą,
Zadał mu iednę małą ranę krwawą.
97.
1Potem, iak piorun, niedościgły oku,
Y zawsze go tnie po piersiach, po boku,
Kiedy odskoczy y kiedy się wraca;
5Co w sobie mocy, co w koniu ma skoku,
Wszystkiego kusi
[2070] y wszystkiego maca;
Nayskrytszey siły na niego dosięga,
A szczęście z sobą z niebem poprzysięga.
98.
1
Odpiera przed się y nic się nie boi
Y iako okręt, co ma sztyr
[2071] urwany,
Stargany żagiel — ieszcze cało stoi,
5A choć iuż ieden bok ma zgruchotany,
Y morze iuż go słoną wodą poi,
Chocia się iuż weń ze wszystkich stron leie,
Ieszcze ostatniey nie traci nadzieie.
99.
1
Argancie, gdy cię Belzebub ratował!
Ten, cień w zmyślone oblókł człowieczeństwo
Y z obłoku mu członki posprawował,
5A Kloryndzine
[2072] wziąwszy podobieństwo,
Iey mu postawę y mowę darował:
Dał chód, dał mu głos, dał iey zwykłe stroie,
Dał y zwykły blask od iey świetney zbroie.
100.
1Do Oradyna strzelca szła sławnego
Mara y rzekła: «Sławny Oradynie!
Ciebie słuchaią strzały y każdego
Celu — kiedy chcesz — żadna z nich nie minie;
5Iaka to będzie narodu naszego
Szkoda, ieśli ten wielki rycerz zginie
Y iaka hańba, ieśli do swych cały
Uydzie z zwycięstwem nieprzyjaciel śmiały!
101.
1Pokaż y teraz, co umiesz: a w ciele
Tego psa utop twóy belt
[2073] iadowity,
A my u króla, twoi przyjaciele,
Ziednamyć
[2074] łaskę y dar znamienity».
5W tem się Oradyn nie rozmyślał wiele.
Obietnicami onemi upity —
Strzałę do prętkiey przyłożył cięciwy
Y wymierzywszy, łuk wyciągnął krzywy.
102.
1
Y trafi w pasy przęczką pospinane
Y między nity uczyni kęs dziury;
5Ostre żeleśce, krwią zafarbowane,
Zwierzchniey dosięgło trochę tylko skóry.
Bo anyoł strzale odiął lotu siła
[2077]
Y uczynił tak, że się wysiliła.
103.
1Ciągnie raniony strzałę grabia stary
Y widzi, że mu krew po zbroi ciecze
Y z niestrzymaney poganina wiary
Strofuiąc, z oczu ogień szczyry miece.
5Hetman umowę spólną z oney miary
Zgwałconą widzi, a że strzałę wlecze
Raymund od niego zawsze pilnowany,
Barzo się boi iakiey wielkiey rany.
104.
1Y swych do pomsty ręką y ięzykiem
Budzi y chciwey dodawa ochoty,
A ci za wielkiem swoiem woiownikiem
Drzewa w tok kładą y składaią groty,
5
Do straszney Marsa wściekłego roboty.
Iuż pola nie znać, a iako rozwlokły
Dym, kurzawy się aż pod niebo wlokły.
105.
1Złamane drzewa
[2079] trzeszczą, tu koń zdycha,
Tu drugi bieży samopas, tu zbity
Rycerz od koni podeptany — wzdycha,
Ten ręki nie ma, ten w poły przebity.
5Ten iuż umarły, a ten ieszcze dycha,
Ten świeci srogą przez ranę ielity
[2080],
A im się barziey y cieśniey
[2081] mieszaią —
Krew między sobą hoyniey rozlewaią.
106.
1Dostał buławy Argant zapędzony
Y gdzie naywiętsza bitwa beła — skoczył,
Tą sobie wszędzie czynił plac przestrony,
Rozrywał hufce y we krwi ią moczył,
5A na Raymunda wszystek obrócony
Gniew niósł, pilnuiąc, żeby go gdzie zoczył:
Właśnie iako wilk, który głodne zęby
Krwią chce napoić — swey łakomey gęby.
107.
1Ale go wielcy wtrącili mężowie
Y na sobie go trochę zabawili:
Ormin, Gwid ieden y dway Gerardowie,
Rugier y zacny grof na Balnawili
[2082];
5Lecz im go barziey cni bohaterowie
Ściskali, tem beł sroższy w oney chwili,
Tak, iako ogień, co gwałtem zamkniony
Wychodzi y mur niesie wywalony.
108.
1Zabił Ormina, w łeb ranił Gwidona,
Z Rugiera się też dusza gotowała,
W tem koło niego wielka zgromadzona
Kupa zewsząd go oszczepy sięgała;
5Kiedy tak — iego siłą — bitwa ona
Z oboiey strony w równey wadze trwała.
Skoczywszy Hetman, rzekł Baldowinowi:
«Następuy z rotą swą ku posiłkowi.
109.
1A z prawego się uderz o nie boku,
Gdzie się naywięcey biią y mieszaią».
Ledwie to wyrzekł — ze wszystkiego skoku
Bieżą y z boku śmiele się potkaią.
5Za tem natarciem ustępuią kroku
Y wciąż poganie hurmem uciekaią;
Iuż się szyk zmieszał, hufce rozerwane,
Chorągwie zbite y w ziemię wdeptane.
110.
1Iuż prawe skrzydło także ustępuie,
Iuż niewidomey wszędzie pełno trwogi
Y wszyscy zgoła (tak ich strach zdeymuie)
5Ten tyłu
[2085] tylko sam nie ukazuie,
Ten twarz, ten y wzrok tylko trzyma srogi:
Ktoby sto mieczów, sto rąk miał przy ciele.
Nie uczyniłby — iako on — tak wiele.
111.
1Trzyma na sobie miecze, groty, konie,
A przedsię
[2086] za tak wielkiem nacieraniem,
Czasem to tego, to owego żonie
[2087]
Y pełno trupów y przed niem y za niem;
5Iuż zbroię, iuż ma potłuczone skronie,
Iuż krwią ściekł, a wżdy
[2088] nie znać tego na niem,
Ale nakoniec
[2089] gęsty w onem czesie
Lud go obraca y z sobą go niesie.
112.
1Musiał tył podać za onemi wały
[2090],
Które go wielkiem gwałtem zabieraią.
Lecz iego kroki nie owych się zdały
Y serce także — którzy uciekaią:
5Z oczu mu szczyre skry wyskakowały
Y postaremu
[2091] zwykły gniew chowaią;
Zaiezdża swoich, żeby się wracali,
Nic nie pomogło — wszyscy uciekali.
113.
1
Rządne
[2094] mieć, żeby sprawą uchodzili,
Ale strach nie dba na żadne łaianie,
Darmo się groźba y proźba nań sili.
5A widząc Hetman, że słabsi poganie
Y że ich iego ludzie przełomili,
Ieden posiłek posyła za drugiem.
114.
1
Dzień, co od Boga z wieku beł przeyźrzany
[2097] —
Iużby beł zastęp on niezwyciężony
Miał oney woyny koniec pożądany.
5
Za tem zwycięstwem rząd iego z bałwany
[2098] —
Za dopuszczeniem Pańskiem w mgnieniu oka,
Chmury y wiatry wypuścił z obłoka.
115.
1
Które wychodzą z piekielney ciemnice;
Świata nie widać, ze wszech stron się błyska,
Z gromów straszliwe idą trzaskawice
[2099],
5Niebo pioruny bez przestanku ciska;
Grad ścina trawy y piękne pszenice,
Pola zalewa; wicher z gruntu maca
Y góry trzęsie i dęby wywraca.
116.
1W iednem czasie deszcz, grad, wiatr, zimna woda
Lękliwe biią chrześciany w oczy
Y ona sroga zbytnia niepogoda
Stanowi
[2100] roty — równa czarney nocy;
5Chorągwi nie znać, w ludziach wielka szkoda,
Którzy sobie dać nie mogą pomocy,
Bo tey Klorynda pogody zażyła
Y koniowi w bok ostrogi włożyła.
117.
1Wołała na swych: «Za nami życzliwe
Niebo pomaga
[2101] y za nas woiuie!
Patrzcie, iako nam samem przyiaźliwe
Twarzy y ręce wolne zostawuie,
5A ich y w oczy y w czoła lękliwe
Biie y gniew swóy na nich ukazuie,
Światło im bierze, a nam drogę ściele
Dziś do zwycięstwa, następuymy śmiele».
118.
1To rzekłszy, z ludźmi swoiemi natarła,
Tył niepogodzie tylko podawaiąc,
Y z chrześciany tak się mężnie zwarła,
Że poszła przez nie, mało wstrętu
[2102] maiąc;
5A co dopiero mało nie dał garła
[2103]
Zaczem iuż wszyscy gwałtem uciekali,
A tyły mieczom y dżdżom podawali.
119.
1Gniew nieśmiertelnych y śmiertelnych miecze
Uciekaiące grzbiety prześladuią,
Krew strumieniami wytoczona ciecze,
Którą się wody y drogi farbuią.
5Tu trupy końskie, tu leżą człowiecze,
Pyrrus y Rudolph iuż więcey nie czuią:
Tamtemu Argant srogi ściął wierzch głowy,
Ten legł od szable
[2104] mężney białeygłowy.
120.
1Tak uciekali bici chrześcianie,
A piekielnie ie goniły pokusy
[2105];
Hetman sam tylko na grad, na łyskanie
Nie dba
[2106], grom go nic y piorun nie ruszy;
5Na swych surowe groźby y łaianie
Obraca, a iż iuż przegraney tuszy
[2107],
Na koniu stoiąc, w obóz otworzony
Przed bramą zbiera lud swóy rozprószony.
121.
1Dwa razy konia na on czas
[2108] rozpuścił,
Chcąc swych ratować przeciw Argantowi,
Dwakroć się okrył
[2109] y nic nie opuścił,
Co należało cnemu Hetmanowi;
5Potem z inszemi
[2110] ustąpił y puścił
Wolny zwyciężcy plac poganinowi.
Zatem się oni do miasta wracali,
A ci strapieni w obozie zostali.
122.
1Ale przed wielką y tam niepogodą
Y wściekłem wiatrem pokoiu nie maią,
Ognie pogasły, obóz spłynął wodą,
Powrozy się rwą, koły się padaią
5Y — ze wszystkiego
[2111] woyska wielką szkodą —
Szalone wichry namioty targaią;
Gromy, dżdże, wiatry społem
[2112] się mieszały
Z ludzkiemi głosy y świat ogłuszały.
Pieśń ósma
Argument
O królewicza szwedzkiego słuchaią
Śmierci y iako iego lud był zbity:
Z podobieństw płonnych Włoszy tak mniemaią,
Że ich Rynald beł okrutnie zabity.
Alekto
[2113] broi, wszyscy się mieszaią,
Na Goffreda gniew roście iadowity —
Każdy mu grozi y każdy nań zmierza,
On słowy tylko tę wrzawę uśmierza.
1.
1Iuż beły wiatry ucichły szalone
Y niepogoda iuż się spokoiła
[2114],
Iuż y na ziemię y na morze słone,
Złote iutrzenka świty prowadziła;
5Lecz podziemna ćma, która wichry one
Wzbudziła, przedsię
[2115] sztuki swe robiła;
Astragor
[2116] chytry tusząc, że co zyszce,
Tak Alekcie
[2117], swey mówi towarzyszce:
2.
1«Patrzay Alekto, że się tu iuż stawił
Y do Goffreda idzie ten, którego
Sam Bóg bez chyby
[2118] nam na złość wybawił
Żywo od miecza Solimanowego;
5Ten chrześcianom
[2119] będzie wszystko prawił
O królewicza porażce szwedzkiego,
Słać po Rynalda muszą w tak złey toni.
3.
1
Skry skrytey często ognie wielkie były,
Idź do chrześcian, zmieszay ich — niech płochy
Żołnierz sam na się użyie swey siły:
5Między Angliki, Szwaycary y Włochy
Wrzuć ogień, a iad puść im w krew y w żyły,
Niechay się wściekłe gniewy w nie wprowadzą,
Niechay się sami między sobą wadzą.
4.
1Godna ta sprawa rąk y twey roboty,
Masz plac
[2124] panu się naszemu przysłużyć!»
Tak rzekł Astragor
[2125], a ona ochoty
Pełna, chce zaraz w oney sprawie służyć;
5W tem w obóz, między ozdobne namioty
Wiechał on
[2126] rycerz, myśląc kogo użyć,
Aby mu przystęp ziednał u Hetmana,
Chcąc mu oznaymić śmierć swoiego pana.
5.
1Kiedy się pilnie o Hetmanie pytał
[2127],
Każdy mu namiot iego ukazował;
Tam wprowadzony, z ukłonem go witał
Y rękę iego uczciwie całował,
5Potem tak począł: «Kto twe dzieła czytał
Y wie, iakoś te kraie powoiował —
Zdziwi się, bo twa sława, iako trzeba,
Od oceana sięga aż do nieba.
6.
1Radbym ci beł niósł
[2128] weselsze nowiny,»
(Tu srodze westchnie y westchnąwszy rzecze:)
«Sweno
[2129], szwedzkiego króla syn iedyny,
(Ach iako rzeczy omylne człowiecze!)
5Chciał być ieden z tych, co do Palestyny
Szli, dla Chrystusa przypasawszy miecze;
Niebezpieczeństwa y ociec ubogi,
Iuż zeszły
[2130] — nie mógł rozwieść mu tey drogi.
7.
1Chciał spraw pod tobą nawyknąć marsowych
[2131],
Tak dobrem mistrzem — y z wielkiey chciwości
[2132],
Gniewał się na się, że dotąd w domowych
Schowany państwach, gnuśniał w nikczemności;
5Słyszał o wielkich dziełach Rynaldowych
Y sławie ieszcze w niedoszłey młodości;
Ta go chęć święta do tey drogi wiodła,
Lecz miłość Boża naybarziey
[2133] go bodła.
8.
1Przeto, iako się iedno nagotował,
Z przebranem
[2134] ludem z domu wyszedł w pole
Y na Tracyą
[2135] drogę swą kierował
Y szedł na wielkie Konstantynopole
[2136].
5Tam cesarz grecki hoynie go częstował,
Tam mu poseł twóy powiadał przy stole,
Antyochiiey
[2137] iakoście dostali
Y iakoście iey potem dotrzymali.
9.
1Iako was beli oblegli
[2138] Persowie.
W mieście z swoiemi woyski tak wielkiemi,
Że się tak zdało, że wszystko pogłowie
[2139]
Wyszło y ledwie został który w ziemi.
5Ciebie też w swoiey nie zapomniał mowie
Y inszych kilku, ale przed inszemi
Rynalda, iako wykradł się rodzinie,
Co potem zrobił y iako dziś słynie.
10.
1Powiedział y to, żeście iuż myślili
[2140]
Szturmem się kusić o
[2141] syońskie grody,
Radząc, abyśmy z niem nie opuścili
Tey do zwycięstwa tak piękney pogody
[2142].
5Taką zagrzany mową w oney chwili
Tak posła twego beł
[2143] królewic młody,
Że sobie z serca przybydź
[2144] na czas życzył
Y nie tylko dni, lecz godziny liczył.
11.
1Tak mu się zdało, że mu wymawiano
Iego nikczemność w cudzem zalecaniu
[2145],
Y kiedy mu się zatrzymać kazano,
5Niebespieczeństwo
[2148], które przekładano,
Za nic sobie ma; a to na świtaniu,
To utęskniony w nocy zawsze myśli,
12.
1Sam się na swą śmierć ukwapliwy
[2151] bierze
Y w nieszczęście nas wielkiem gwałtem ciągnie,
Noc mu się zdała bydź
[2152] nie w swoiey mierze,
Nad zwyczay dłuższa y ledwie go wściągnie
[2153].
5Co krótszą drogę sam sobie obierze
Y tak skoro się lud do kupy ściągnie,
Ruszy się z mieysca, myśląc złe przechody
Y niebespieczne przebyć bez swey szkody.
13.
1Siłaśmy
[2154] nędze na drodze użyli.
Ale y głody y zasadzki skryte,
Y niewczasyśmy
[2155] wszystkie zwyciężyli,
Pogaństwo uszło, albo beło
[2156] bite.
5Iużeśmy nazbyt bespiecznemi byli
Dla szczęścia, które beło znamienite —
Kiedyśmy gęste pospinali wozy
[2157],
— Przy palestyńskiey granicy — w obozy.
14.
1Tam ci, co naprzód chodzili — przybiegli,
Daiąc znać, że zbróy srogi chrzęst słyszeli,
Y że chorągwi nie mało
[2158] postrzegli
5Wiele ich beło, co srodze pobledli
Na te nowiny y uciekać chcieli;
Postaremu
[2161] się królewic rumieni
Y ani twarzy, ani głosu mieni
[2162].
15.
1
Iednę zwycięstwa, drugą męczennictwa:
W tamtey nie wątpię, tę włożyć na skronie
Pragnę, z świętemi pewien uczesnictwa
[2165];
5Y tu nas późny wiek niezapomionie
[2166] —
Y tam dostąpiem wiecznego dziedzictwa.
Tu na tem polu świat nasze ozdoby
Y nasze będzie ukazował
[2167] groby».
16.
1
Dzieląc urzędy z pracą między swoie
Y kazał, aby każdy zbroyno leżał,
Sam także z siebie nie zdeymował zbroie
[2170].
5Nocy był ten czas, gdy naybarziey bieżał
Sen na troskliwe
[2171] ludzkie niepokoie —
Kiedy pogańskie okrzyki i głosy
Wstały, które szły pod same niebiosy.
17.
1Uderzą w larmę
[2172]; on zaraz wesoło
Y z pięknem okiem okazałe czoło
W barwę śmiałości pospolitą stroi.
5Wnet nas pogaństwo otoczy. Iuż koło
Obozu woysko niezliczone stoi,
Las gęstych kopiy przeciwko nam stanie,
Chmurę strzał na nas wypuszczą poganie.
18.
1W nierówney bitwie — bo przeciw iednemu,
Ieśli nie więcey, do dwudziestu było —
Siła ich legło, siła po nocnemu
Cieniu z okrutnych ran z świata schodziło.
5Oko zakryte pobitych żadnemu
Uyrzeć nie dało y nie dopuściło,
Bo razem szkody y nasze dzielności
Noc okrywała płaszczem swey ciemności.
19.
1Iednak królewic tak się ukazował,
Że go znać było dobrze, chocia
[2175] w nocy,
Ieśli mu się kto z bliska przypatrował
Y iego siłom y sercu y mocy.
5
Gdzie mieczem kinie
[2178] y gdziekolwiek skoczy —
Krew wielka płynie wszędzie w onem czesie
[2179],
Strach srogi w oczu
[2180], a śmierć w ręku niesie.
20.
1Aż dotąd, kiedy na świat wychodziła
Złota jutrzenka — ona bitwa trwała;
Ale skoro noc dniowi ustąpiła,
Która strach gęstych śmierci zakrywała —
5Dopiero światłość niebieska odkryła
Y oku woysko zbite ukazała:
Po polu gęsty trup leży y mało
Rycerstwa co iuż naszego zostało.
21.
1Sto nas zostało ode
[2181] dwu tysięcy.
Kiedy królewic uyrzał zbite szyki,
Pobite pierwsze swoie woiowniki —
5Nie dał tego znać, tak do swych mówięcy
[2184]:
»Mamy, o bracia, dobre przewodniki
Y my za niemi w niebo ich przykładem
Idźmy, krwią od nich
[2185] naznaczonem śladem«.
22.
1Y wesół z śmierci, że iuż beła
[2186] bliska,
Niósł piersi pełne niebieskiey
[2187] ochoty;
Nieprzyjaciel nań zewsząd gęste ciska
Miecze, kopiie, strzały, ostre groty.
5Że nie tylko ta z stali zbroia śliska,
Lecz Wulkanowey
[2188] podobno roboty
Nie wytrwałaby — tak że iego ciało
Skłóte
[2189], iedną się tylko raną zdało.
23.
1Nie żywot trzyma, ale niepożyty
[2190]
Węzeł dzielności członki iuż zemdlałe:
Kole — sam skłóty y biie — sam zbity
Y w skłótem ciele serce ieszcze śmiałe.
5W tem wzrostem wielki, wzrokiem iadowity
Mąż, maiąc oczy groźne i zuchwałe,
Siekł nań tak długo z drugiemi swoiemi,
Że naostatek
[2191] Sweno beł na ziemi.
24.
1Poległ, niestetysz
[2192]! kwiat piękney młodości
Y nie beł żaden, ktoby go ratował
[2193].
Wami, droga krwi y szlachetne kości!
Świadczę, iakom się na ten czas sprawował:
5Wzgardziłem żywot y z wielkiey żałości
Szedłem na miecze, piersim
[2194] nadstawował
Y by
[2195] to beło wiecznych losów zdanie,
25.
1Iam tylko ieden sam między trupami
Żyw leżał y to tylko też co
[2198] żywy,
Y niewiem
[2199], co się potem działo z nami,
Tak mi był odiął zmysł mrok nieżyczliwy.
5
Noc mi się zdała y że w onem mroku
Płomień się błyszczał zemdlonemu oku.
26.
1Nie miał wzrok w ten czas w sobie takiey mocy,
Aby beł
[2204] rzeczy rozeznał widziane;
Lecz beł, iak gdy kto raz otworzy oczy,
5Osurowiałe
[2207] rany w zimney nocy,
Dopiero bóle czuły niesłychane:
Bólu to ieszcze więcey przydawało,
Że się na wietrze pod niebem leżało.
27.
1W tem
[2208], gdy się ona światłość przemykała,
Usłyszę iakąś cichą dwu rozmowę
Iam podniósł z strachu ociężałą głowę;
5Aż w szacie, która do ziemie sięgała,
Uyźrzę
[2211] dwu z ogniem y usłyszę mowę:
»Dufay
[2212], o synu, Boskiey opatrzności,
Ten cię ratuie w twoiey doległości«.
28.
1Potem przystąpił y tknąwszy mi głowy,
Żegnał mię, w wielką pokorę ubrany
Y patrząc w niebo, nabożnemi słowy
5Y rzekł: »Wstań!« A ia wstawam zaraz zdrowy,
Bólu nie czuię, ani żadney rany,
Y (o cud wielki!) dobrze ochotnieyszy.
29.
1Zadziwiłem się y myśli lękliwe
Wierzyć nie chciały onemu cudowi,
Aż mi ieden z nich: »Czemu — pry
[2217] — wątpliwe
Małowiernemu
[2218] zmysły rozumowi
5Poddawasz
[2219]? Uwierz, my ciało prawdziwe
Nosiem y słudzy sąśmy
[2220] Iezusowi,
Którzyśmy światem wzgardzili obłudnem
Y tu na mieyscu mieszkamy bezludnem.
80.
1Mnie Twórca świata, Miłośnik człowieczy
Kazał o tobie pilne mieć staranie
[2221],
Któremu nie dziw wielkie czynić rzeczy
Przez podłe środki, nad ludzkie mniemanie.
5Ten y to ciało ma na swoiey pieczy,
W którem cna dusza miała swe mieszkanie
Y chce, żeby z nią w iasność obleczone
Y w nieśmiertelność beło ziednoczone.
31.
1Y żeby mu był grób taki sprawiony,
Iaki należy ciału tak zacnemu;
Który u świata będzie poważony
Y oznaymiony wiekowi późnemu.
5Poyrzy
[2222] po gwiazdach, a patrz z prawey strony
Na iednę
[2223], słońcu podobną iasnemu:
Tać przewodnikiem będzie y pobieży
[2224]
Żywem promieniem, tam gdzie twóy pan leży«.
32.
1
Że z oney gwiazdy światłość wychodziła
Y rościągnionem
[2226] do ziemie promieniem,
Gdzie ciało beło — prosto wymierzyła.
5Y królewica swem iasnem płomieniem
Y wszystkie iego rany oświeciła,
A potem nagle ode mnie bieżała
Y tak, iako krew, wszystka szczerwieniała
[2227].
33.
1Nie na nos leżał; ale iako żywy
Miewał do nieba umysł obrócony:
Tak y na on czas — choć martwy — wzrok chciwy
Do gwiazd obrócił, na wznak położony;
5Miecz w iedney pięści ściskaiąc pierzchliwy
[2228]
— Iakoby chciał bić — trzymał wyniesiony,
Drugą do piersi nabożnie przykładał,
Tak iakoby się za grzechy spowiadał.
34.
1
Nie bez żałości, nie bez wielkiey męki —
Królewicowi miecz mocno trzymany,
Z pięści pustelnik wyimował przez dzięki
[2229]
5Y rzekł mi zatem: »Ten miecz krwią rumiany,
Którem dopiero wyiął z mężney ręki,
Iest tak hartowny y tak doskonały,
Że dawne wieki takiego nie miały.
35.
1Bóg w dyamencie wyrok ten wykował:
Ponieważ pana utracił pierwszego,
Aby w tey stronie darmo nie próżnował,
Lecz aby prędko poszedł do drugiego,
5Któryby w równey sile niem woiował,
Ale szczęśliwiey i czasu dłuższego
Y niem się pomścił: iego to robota,
Nad tem, co Swena pozbawił żywota.
36.
1Soliman Swena zabił, w Solimanie
Ten miecz ma zostać y być utopiony.
Przeto zanieś go tam, gdzie chrześcianie
Pod miastem maią obóz zatoczony.
5Nie bóy się, abyć w drodze wstręt poganie
Mieli uczynić z iakieykolwiek strony;
Ten, który cię śle, tak cię poprowadzi,
Żeć nic przygoda żadna nie zawadzi.
37.
1Ten każe, aby od ciebie wiedzieli,
Iakoście pana pobożnego mieli,
Iako dzielnego, iakoście go zbyli
[2232] —
5Aby drudzy bydź
[2233] ochotnieysi chcieli
Y chętniey zbroye krzyżami znaczyli,
A wielkie serca tem ogniem zagrzane,
Mnożyły wiarę y krzyże rumiane.
38.
1A żebyś wiedział, kto mieczowi temu
Ma tak dobremu własnem
[2234] zostać panem:
Ten iest Bertoldow mężny syn, któremu
Nikt nie może bydź
[2235] w męstwie porównanem.
5Temu go odday a mów mu, że iemu
Pomsta należy y że iest obranem
Do siebie mię zaś obrócił cud nowy.
39.
1Tam, kędy beło
[2237] Swenowowe ciało,
Uyrzałem wielki grób wybudowany,
Które weń weszło. Iako się to stało —
Y oko y zmysł nie wie obłąkany.
5Ktoś tylko na niem (iako mi się zdało)
Z iego wielkich dzieł rym pisał zebrany,
A iam wzrok chciwy obrócił do góry,
Patrząc na napis y gładkie marmury.
40.
1»Tu — mówi starzec — między przyiacioły
Ma twego pana ciało odpoczywać,
A iego drogi — na niebie z anyoły
Wiecznego dobra — duch będzie zażywać.
5Ale ty przestań płakać y wesoły
Chciey się na lepszą teraz myśl zdobywać,
Dokąd z gwiazdami ciemna noc nie minie«.
41.
1Tu starzec zmilknie y potem mię wiedzie
Po przykrych górach, co mię spracowały;
Ażeśmy weśli po zwierzęcem śledzie
[2240]
W straszną iaskinią iedney ostrey skały,
5Gdzie srodzy wilcy y dzicy niedźwiedzie
[2241]
Y lwice z swemi szczenięty
[2242] mieszkały.
Tu z uczniem mieszkał: święta go broniła
Niewinność lepiey, niźli mieczów siła.
42.
1Iabłkami tylko, które z lasu bierze,
A twardem łożem starzec mię częstował.
W tem świt rumiany we złotem ubierze
[2243]
Ogniem pleciony warkocz ukazował.
5Pustelnicy też wstali na pacierze,
Iam też modlitwy swoie odprawował;
A potemem
[2244] ich pożegnał y w drogę
Powróciłem tu ukwapliwą
[2245] nogę».
43.
1Skoro Szwed skończył, Goffred zasmucony
Tak mu na iego odpowiedział mowę:
«Y ia y wszystek żołnierz — utrapiony
Musi być na tę żałosną ponowę
[2246]:
5Ponieważ lud wasz mężny i ćwiczony
Od nieprzyiaciół pobity na głowę
Y wasz pan, iako błyskawica, razem
Y kazał się y poległ żelazem
[2247].
44.
1Ale szczęśliwsza to śmierć, niż dostane
Wielkie królestwa y bogate księstwa
Y dawnych wieków dzieie opisane,
Większego nad to nie ukażą męstwa.
5Iuż oni w złote wieńce opasane
Ubrali głowy dla swego męczeństwa;
Ia wierzę, że tam każdy ukazuie
Swe drogie rany y z nich tryumphuie.
45.
1A ty, którego Bóg na tey dolinie
Nędznego świata ieszcze chciał zostawić,
Miałbyś — oddawszy troski złey godzinie —
Lepszey się myśli y weselszey stawić.
5A co się pytasz o Bertolda synie
[2248] —
Błąka się, ale gdzieby się miał bawić,
Aż o niem rzeczy dowiesz się prawdziwey».
46.
1Gdy taka była o Rynaldzie mowa,
Wszyscy go barzo w on czas
[2251] żałowali
Y ozwał się ktoś, który rzekł te słowa:
«Ato go z woyska niewinnie wygnali».
5Wszyscy, iakoby na to beła zmowa,
Szwedowi iego dzieła powiadali:
Iaki mąż z niego, iako się sprawował
W różnych potrzebach — a Szwed się dziwował.
47.
1Gdy tak na ono wszyscy wspominanie
Miłość ku niemu w sobie pobudzili —
Ci, którzy byli szli na picowanie
[2252],
Do obozu się z pól nazad wrócili;
5Pędzili woły y stada baranie
Y różną żywność z sobą prowadzili,
Słomy y owsy y bydła dostatek,
Tamto dla koni, a to zaś dla iatek.
48.
1Ci tę nowinę nieśli nieszczęśliwą,
Którą za pewną wszystkim udawali,
Że Rynaldowy puklerz y cierpliwą
[2253]
Zbroię, krwią świeżą spluskaną — poznali.
5Zewsząd (bo ktoby rzecz tak żałościwą
Mógł zakryć) ludzie do nich się zbiegali;:
Co żywo, o śmierć pyta Rynaldowę
[2254]
Y zbroyę widzieć chce bohaterowę.
49.
1Poznali blachę y u miąższey
[2255] zbroie
Znak zwykły y herb na iego puklerzu,
Na którem beł ptak ten, co dzieci swoie
Doświadcza słońcem y nie wierzy pierzu
[2256].
5Ten, ilekowiek znaczne były boie,
Zawsze widali
[2257] na wielkiem rycerzu.
A teraz z żalem, z gniewem pomieszanem,
Widzą go bydź
[2258] krwią srodze popluskanem.
50.
1Kiedy tak różnie po woysku szemrano
Y tę rzecz sobie rozbierali
[2259] sami,
Roskazał
[2260] Goffred, aby zawołano
Alpranda, co był nad picownikami
[2261].
5Człek to był dobry — iako powiadano —
Prosty, prawdziwy między rotmistrzami.
Ten od Hetmana o zbroię pytany,
Tak odpowiedział, cnotą zawiązany
[2262]:
51.
1«Ztąd mil dwunastu, przy gościńcu, który
Idzie do Gazy, tuż blisko granice
[2263],
Równina mała leży, wszedszy
[2264] w góry,
Które obeszły tamte okolice.
5
Stoki
[2267] w niey gęste y żywe krynice,
Mieyscami gęstwa y drzewa ozdobne,
Zakrytem barzo zasadkom
[2268] sposobne.
52.
1Myśmy tam stada szukali iakiego,
Zwłaszcza, że kray beł w pastwiska obfity.
A w tem uyrzemy kogoś umarłego,
Który tam leżał przy wodzie zabity.
5Biegli tam wszyscy, bo z herbu zwykłego
Zbroię poznali, trup sam beł nakryty;
Gdym go chciał odkryć, kiedy go podięto,
Tułów beł
[2269] tylko, a głowę ucięto.
53.
1Ręki nie beło prawey, ran miał wiele,
Na obie stronie
[2270] wszystek przebodziony;
Przy niem hełm próżny
[2271] — co orła na czele
Białego niesie — leżał położony.
5Radbym beł komu, coby o tem ciele
Sprawę dać umiał. A w tem z iedney strony
Obaczę chłopa niedaleko, który
Zayrzawszy nas, chciał spiesznie uciec w góry.
54.
1Lecz dościgniony y od naszych wzięty
Tę samę tylko powiadał nowinę,
Że wczora, kiedy pasł bydło z chłopięty
[2272].
Zayrzawszy konnych, skrył się w rokicinę.
5Ieden z nich trzymał w ręce łep
[2273] ucięty;
A kiedy pilnie patrzał przez krzewinę,
Tak mu się zdało, że to był ktoś młody
Y nie zarosły
[2274] y ieszcze bez brody.
55.
1Y że go w torbę zaraz potem włożył,
Którą do łęku sobie przywięzował.
A naostatku
[2275] y tego dołożył,
Że stróy — że nasi beli — ukazował.
5Iam zatem zbroię onę z niego złożył
Y serdeczniem go, Bóg widzi, żałował.
Zbroię tę z sobą przywiozłem, a ono
Ciało — kazałem, aby pogrzebiono.
56.
1Lecz, ieśli to iest Rynaldowe ciało,
Inszego pewnie godne było grobu».
A iż Aliprand nadto wiedział mało,
Odszedł zarazem z hetmańskiego progu.
5Goffredowi się przedsię iednak zdało
Pytać się pilniey. Ma nadzieię w Bogu,
Że się z pewnego znaku o tem sprawi
Y mężobóyca
[2276] wrychle się obiawi.
57.
1
Świat, iako wielki, wszytek zasłoniła,
A zmysł człowieczy słodkiem opoiony
Snem, odpoczywał y troska się kryła.
5Ty, Argillanie
[2277], ostrą przerażony
Złośliwe myśli pokoiu nie maią.
58.
1Ten zły, zuchwały, nieuhamowany
Prętki, porywczy ręką y ięzykiem,
W zwadach, beł nocnem domów naieźnikiem,
5Potem banitem y z ziemie wygnany,
Łupił po drogach y beł rozbóynikiem
Dotąd, aż woyna w Azyey urosła,
Która mu sławę iuż lepszą przyniosła.
59.
1
Y to w niem nie beł przyiemnny y miły.
Ale podobny sen — paraliżowi,
Bo mu iad lała brzydka iędza w żyły
5Y wnętrznemu coś czyniła zmysłowi,
Że mu się myśli snem niespokoiły
Y sama mu się wnet potem stawiła
W straszliwey larwie
[2286], która go straszyła.
60.
1Tułów mu wielki y straszny stawiła
Y w oczy kładła — wrzkomo Rynaldowy,
W lewey ucięty łep
[2287] ręce trzymała,
Straszny, wybladły, krwawy y surowy —
5Mowę
[2288] mu od krwie ochrapiałą dała,
A takie słowa wychodziły z głowy:
«Uciekay — prawi — iuż dzień, Argillanie,
Cóż? nie widzisz zdrad w niezbożnem Hetmanie?
61.
1Mnie zabił — ale choć na to niedbacie
[2289] —
Strzeżcie, abyście do tegoż nie przyśli
[2290].
Zazdrość go gryzie a wy mu ufacie,
Wiedzcie, że y was pozabiiać myśli;
5Lecz — ieśli chęci co do sławy macie
Y mężną rękę przy wysokiey myśli
[2291] —
Zostańcie raczey y nie uciekaycie,
A krwią tyrańską duszę mą błagaycie
[2292].
62.
1Ia z tobą będę y we dnie y w nocy,
Siłyć
[2293] y serca będę dodawała».
Tą mową więtszey dodała mu mocy
Y gniew mu srogiem iadem hartowała.
5Sen wylękniony iadowite oczy
Opuścił, z których wściekłość wynikała
[2294];
Zbroię oblókszy zaraz się prowadzi
Y Włochy naprzód do kupy gromadzi.
63.
1Prowadzi ich tam, kędy
[2295] beł ogromny
Szyszak Rynaldów
[2296] z zbroią zawieszony —
Gniew y głos przedtem wymiata myślony:
5«Takli nam ten zły naród wiarołomny,
Łakomy, pyszny, pychą wyniesiony,
Zawsze kłaść będzie — by na niewolniki —
Iarzmo na karki, munsztuk
[2298] na języki?
64.
1Takeśmy siedm lat wycierpieli wiele
Wzgardy, która nas od nich potykała,
Że przez tysiąc lat będzie (rzekę śmiele)
Gniewać się o co włoska ziemia miała.
5A to y Tankred zbił nieprzyjaciele
Y ziemia mu się cylicka dostała,
A Francuzowie pod niem iey dostali
Y cudzą zdobycz zdradą otrzymali.
65.
1A kiedy się bić, kiedy wyciągaią
Czasy przewagę albo męstwo iakie —
Nami naygorszą dziurę zatykaią
Y na złe razy idziemy wszelakie;
5Kiedy zaś zdobycz y łup dzielić maią,
Myśmy na stronie y niegodni. Takie
Nasze korzyści: krew tylko y szkody,
A ich tryumphy, sława y nagrody.
66.
1Był czas, kiedy nas od nich potykały
Nieznośne krzywdy y lekkości
[2299] siła,
Ale — chocia się barzo wielkie zdały —
Teraźnieysza ie małe uczyniła:
5Zabity Rynald, zgwałcone zostały
Prawa, sława się włoska znieważyła,
A przedsię
[2300] niebo piorunem nie biie?
Ziemia ich nie źrze
[2301] y pod się nie kryie?!
67.
1Rynald, obrońca zabit świętey wiary,
A dotąd ieszcze został nie zemszczony
[2302];
Na gołey ziemi — takie iego mary! —
Leży zrąbany y niepogrzebiony.
5Kto sprawcą takiey niezbożney ofiary?
A iako ma być (proszę) zataiony?
Z włoskiey dzielności urosła przyczyna,
Która Goffreda trapi y Baldwina.
68.
1Dziwną wam powiem, a powiem prawdziwą
[2303],
Przysięgam na to żywemu Bogowi
[2304]:
Widziałem iego duszę nieszczęśliwą,
Kiedy iuż było ku samemu dniowi.
5Ach! iaką radę hetmańską zdradliwą
Przeciw naszemu odkrył narodowi!
Nie sen powiadam albo iaką marę…
Y teraz go mam w oczach — na mą wiarę!
69.
1A my co? Czy być pod iego buławą
Y miłey przedsię
[2305] zbyć chcemy swobody?
Czy przed ręką, krwią niewinną plugawą
[2306],
Uydziem do piękney Eufratowey wody?
5Gdziebyśmy
[2307] rządem dobrem, dobrą sprawą
Wygnali tamte nikczemne narody
Y w kraiach beli obfitych panami,
Nie mieszaiąc się więcey z Francuzami.
70.
1Idźmyż, niechby krew bez pomsty została,
(Ieśli tak chcecie) tak wielkiey osoby;
Sprawy swey ręki y dawne ozdoby —
5Nie długoby
[2310] się ta złość pokarała
Y nie trudnoby o takie sposoby,
Że krwie
[2311] niewinney rozlewca — przykładem
71.
1Ieśli tak będą wasze siły śmiałe,
Iako potężne, iako wiele mogą,
Ia mu sam wrażę miecz w serce zuchwałe;
Wiem, że mi tego y drudzy pomogą”.
5To skoro wyrzekł, zaraz pułki całe
Za Argillanem iedną idą drogą:
Wściekła młódź bieży, wszyscy się mieszaią,
Do mieczów wszyscy y do zbróy wołaią.
72.
1Miecz między niemi — wzgórę
[2314] wyniesioną
Ręką — Alekto trzyma, którem siecze;
A gniewy wściekłe y nienasyconą
Krwie chciwość między gęste roty miecze
[2315].
5Coraz pomyka chmurę niewściągnioną
Iędza y ostre wszędzie ciska miecze;
Z włoskich stanowisk do Szwaycarów poszła
Y do Anglików potem się przeniosła.
73.
1
Pospolitą się szkodą urażaią,
Ale y dawne gniewy umorzone
Teraz się znowu w sercach odnawiaią.
5Francuzy: harde y niepowściągnione,
Chełpliwe, pyszne, chciwe — nazywaią;
Nienawiść, która przedtem beła skryta,
Teraz wychodzi na wierzch, iadowita.
74.
1Tak bywa w garcu
[2316], kiedy woda wrząca
Wewnątrz bełkoce u zawartey dziury
Y nie mogąc się w sobie zmieścić, rąca
[2317]
Wylewa na brzeg y drze się do góry.
5Nie da się tłuszcza zawściągnąć
[2318] gorąca,
Ieśli ią baczny
[2319] chce hamować który
;
Tankred z Kamillem y Gwilelm nie byli
Y insi starsi, co niemi rządzili.
75.
1W kupy zmieszane pospólstwa odmienne
[2320]
Bieżą y wszyscy na larmę
[2321] wołaią,
Trąby y bębny y insze
[2322] woienne
Muzyki — na krew serca pobudzaią.
5Gotyfredowi nie barzo przyiemne
Nowiny to ten, to ów — posyłaią;
Baldowin pierwszy przybieży we zbroi
Y podle
[2323] niego niestrwożony stoi.
76.
1On słysząc na się szczyrą
[2324] potwarz onę,
Do nieba umysł obraca troskliwy
[2325]:
«Ty mię sam, Panie, weźmi
[2326] w swą obronę,
Wiesz, żem na swych krew nie beł nigdy chciwy
5Zdyim
[2327] iem z błędnego rozumu zasłonę
Y uśmierz sam w nich gniew tak popędliwy,
A iakoś świadom moiey niewinności,
Tak ią iem
[2328] odkryi z twey dobrotliwości».
77.
1Poczuł, że go duch niebieskiey roboty
Niezwykły zagrzał y wnątrz go przeymował;
Pełen nadzieie
[2329] y piękney ochoty
Swą twarz wesołą śmiałością farbował.
5Na ostre miecze, na wytknione groty
Niewylękniony śmiele następował
Y chocia słyszy przegróżki zuchwałe,
Idzie y czoło niesie okazałe.
78.
1Zbroię zupełną
[2330] y płaszcz miał na sobie
Drogiem iedwabiem wszystek przeszywany,
Twarz miał odkrytą y tak szedł w ozdobie
Niebieskiey, w straszną powagę ubrany.
5
Tuszy
[2333] uśmierzyć woysko zagniewane —
Tak do nich wyszedł y te mówił słowa,
Lecz nie człowiecza zda się iego mowa:
78.
1«Zkąd się wziął ten zgiełk? kto go śmie prowadzić?
W takiememli
[2334] to u was poważeniu,
Po częstem y tak długiem doświadczeniu?
5Udawa snadź
[2337] ktoś, że Goffred chce zdradzić
Y są ci, co mię maią w podeyrzeniu.
Czekacie ponno, abym się sprawował,
Albo dowody iakie ukazował?!
80.
1Nie da Bóg, aby od takiey sprosności
[2338]
Miało być imię moie pomazane:
Z przeszłem mem życiem broni niewinności
Sumienie czyste y niezasromane
[2339].
5A teraz — miasto
[2340] słuszney surowości —
Miłosierdzie wam będzie pokazane,
Dla przeszłych zasług, odpuszczam błędowi
Y waszemu was daię Rynaldowi.
81.
1Argillanową krwią będzie omyty
Grzech spólny: on sam będzie pokutował,
Że was w kupę zwiódł y lud pospolity
Przeciw zwierzchności swoiey pobuntował».
5Kiedy to mówił, piorun mu zakryty
Straszney powagi z oczu wyskakował
[2341],
Tak, że Argillan wylękniony stoi
Y gniewliwey się iedney
[2342] twarzy boi.
82.
1A drudzy, którzy dopiero zuchwali
Wstydu y względu żadnego nie mieli,
Ale grozili y srodze łaiali,
A miecze we krwi ostre topić chcieli —
5Teraz słów groźnych z pokorą słuchali
Y podnieść oczu ku górze nie śmieli;
A Argillana — zaraz po tey mowie —
Woyskowi od nich wiedli profosowie
[2343].
83.
1Taki lew bywa, kiedy naieżoną
Grzywą potrząsa y kiedy się sroży;
Ieśli ten przydzie
[2344], co mu przyrodzoną
Srogość okrócił
[2345] — ogon pod się włoży
5Y pod mistrzową ręką wyniesioną
Cierpi karanie y surowe grozy;
Iuż y paznokci y straszliwey gęby
Z wyostrzonemi zapomina zęby
[2346].
84.
1Tak powiadaią, że w ten czas widziany
Beł przy Goffredzie bohater skrzydlaty,
Co przedeń
[2347] puklerz wystawiał miedziany
(Cud przed dawnemi niesłychany laty!)
5W ręce miecz goły krwią trzymał spluskany,
Która kroplami ściekała na szaty:
Podobno to krew z miast y królestw ciekła,
Które gniewliwa ręka iego siekła.
85.
1Skoro zgiełk ucichł, wszyscy kładli miecze
Y z mieczmi
[2348] zaraz zmiękczone niechęci.
Goffred odszedszy, to tam, to sam — miecze
[2349]
Myśli wątpliwe
[2350] y pilnie się kręci
5Kilku dni więcey szturmu nie odwlecze
Y potrzeby ma wszystkie na pamięci;
Czasem sam idzie, czasem kogo ześle
Tam, gdzie tarany gotowali cieśle.
Pieśń dziewiąta
Argument
Brzydka Alekto radzi Sułtanowi,
Na chrześciany uderzyć w pułnocy
[2351],
Ale świętemu kazał Michałowi
Stworzyciel — wygnać piekielne pomocy;
A te iak skoro poszły ku domowi
Y ci, co wyszli z Armidziney
[2352] mocy,
Pomogli naszem. Iuż więcey nie czeka,
Ale zwątpiwszy, Soliman ucieka.
1.
1A kiedy brzydka iędza obaczyła,
Y że nie mógł być — iakoby życzyła
[2355] —
Przedwieczney Myśli wyrok odmieniony:
5Leciała stamtąd, a gdzie przechodziła,
Słońce się ćmiło, rodne schły zagony
[2356];
A ukwapliwa
[2357] do nowey roboty,
2.
1Od towarzyszów swoich to wiedziała,
Że Rynald w woysku nie beł w onem czesie
[2360],
To o Tankredzie y inszych
[2361] słyszała
5«Y długoż — rzecze — będę próżnowała?
Niechay Soliman woynę zaraz niesie,
Rostyrków
[2366] pełne y źle ziednoczone».
3.
1To rzekszy — poszła, gdzie między błędnemi
[2367]
Rotami mieszkał Soliman zuchwały,
Po wszystkiey prawie nad którego ziemi
Sroższego wieki tamteczne nie miały
[2368]
5Y ledwie między olbrzymy dawnemi
Nalazł się który tak wściekły, tak śmiały;
W Turczech
[2369] królował, mieszkać się był złożył
W Niceey, w którey stolicę założył.
4.
1Miał po brzeg, który trzymaią Grekowie,
Gdzie przedtem dawni mieszkali Mizowie
[2372],
5Lecz chrześciańscy iak skoro panowie
Na woynę poszli azyiską
[2376] w zawody,
Państwa mu iego y miasta pobrali
Y bitwę na niem dwa razy wygrali.
5.
1Próbował nie raz
[2377] szczęścia y odmiany,
Lecz o tem inszy
[2378] wyrok beł na niebie
Y do Egiptu udał się wygnany,
Gdzie mu król beł rad
[2379] y wziął go do siebie.
5Ważył
[2380] go równo z przednieyszemi pany,
Aby go potem w swey użył potrzebie,
Myśląc się nie dać więcey rozpościerać
Y chrześciany w Palestynie wspierać.
6.
1Lecz pierwey, niż im woyną odpowiedział
Y niż się ruszyć miał do Palestyny,
Za iego wolą służbę przypowiedział
[2381]
Soliman zbóycom arabskiey krainy.
5A w tem kiedy król w swem Egipcie siedział
Y lud azyiski y zbierał Murzyny —
Soliman łatwie
[2382] uiął chciwe żądze
Łakomych zbóyców, za iego pieniądze.
7.
1Tak będąc wodzem u nich, tyran srogi
Po ziemi iudzskiey wielkie czynił szkody
Y wszystkie w koło
[2383] opanował drogi,
Które z obozu szły do morskiey wody.
5A maiąc w sercu boyce
[2384] y ostrogi
Do pomsty: pamięć swoiey świeżey szkody —
Więtsze iuż rzeczy myśli na czas przyszły,
Ale ieszcze ma wątpliwe zamysły
[2385].
8.
1A w tem Alekto przedeń się stawiła
W zawoiu
[2386], w męża starego osobie,
Twarz chudą y skroń zmarskami
[2387] okryła,
Do kostek miała delią
[2388] na sobie.
5Wąsa nic, tylko brodę ogoliła,
Z wypustów
[2389] ręce ukazała obie;
U boku saydak z krzywą szablą miała,
A w prawey ręce łuk cięgły
[2390] trzymała.
9.
1«My — prawi — tylko przebiegać będziemy
Te suche piaski y pola niepłodne,
Gdzie sławy żadney dostać nie możemy,
Ani zdobyczy, coby chwały godne.
5A Goffred miasto tłucze — iako wiemy —
Dziurę iuż wybił, czasy ma pogodne
[2391];
Wrychle
[2392] o szturmie mieć będziem nowiny
Y ztąd
[2393] uyrzemy ognie y perzyny.
10.
1Takli zwycięstwa są
[2394] Solimanowe:
Wsi popalone, zaięte barany?
Wspomni
[2395] na swoie dawne krzywdy owe,
Wspomni na państwo, z któregoś wygnany.
5Odważ się, a zbiy woysko Goffredowe,
Uderz na obóz w nocy niespodziany,
Wierz Araspowi, któregoś spróbował
Y w tem wygnaniu y kiedyś królował.
11.
1On teraz o tem nic nie myśli, aby
Ludzie tak nadzy
[2396] y tak boiaźliwi
Mieli się o to kusić; zna Araby,
Że tylko na łup y na zdobycz chciwi.
5Teraz masz nań czas, obóz bardzo słaby
Y twoi póydą z tobą nie leniwi».
To mówiąc iad mu w zanadrze
[2397] miotała,
Potem się sama między wiatr wmieszała.
12.
1Woła Soliman, pochutnywa sobie
[2398],
«Ty, co mi grzeiesz oziębione żyły,
Nie człowiekiemeś
[2399], ale cię w osobie
Człowieczey widząc, oczy pobłądziły.
5Prowadź, gdzie raczysz — ia idę przy tobie
Y na krew wszystkę
[2400] ofiaruię siły;
Ty mi bądź tylko życzliwa, a oczy
Y szablę moię
[2401] sprawuy w ciemney nocy!»
13.
1To rzekszy
[2402], wszystkie roty w kupę zwodzi
Y pięknemi w nich serca budzi słowy
[2403];
Ochoty pełen kwiat arabskiey młodzi,
Grzeie się z głosu swoiey starszey głowy.
5Alekto naprzód przed woyskami chodzi,
Sama proporzec wielki niesie nowy,
A woysko idzie tak spiesznie, że wieści
Y wszystkie ludzkie uprzedza powieści.
14.
1
W owego postać, co niesie nowinę
Y w Ieruzalem wchodzi, kiedy biie
Po zeszciu
[2406] słońca ostatnią godzinę.
5Idzie, a wszyscy wyciągaią szyie,
Ona królowi nocnego przyczynę
Naścia na obóz, więc y czas powiada,
Znaki y hasła arabskie wykłada.
15.
1
Czerwieniało się niebo niełaskawe,
A ziemia smętna, miasto
[2407] chłodney rosy,
Puszczała pary straszliwe y krwawe;
5Z szumem y z wichrem poszły na niebiosy
Podziemne dziwy y larwy
[2408] plugawe,
Wypuścił Pluton wszystkie ćmy y mało
Duchów piekielnych w Abissach
[2409] zostało.
16.
1Przez tak straszną noc, srogiey pełną grozy,
Arabowie swe woysko prowadzili,
A gdy w pół biegu noc swe lotne wozy
Tam postawiła, skąd się nadół
[2410] chyli —
5Pod chrześciańskie podeszli obozy,
Mniey ieszcze ponno
[2411], niźli w ćwierci mili,
Gdzie pokarmiwszy, zwycięstwa bespieczny
[2412],
Tak do nich mówił Soliman waleczny:
17.
1«Widzicie woysko zbóyców niecnotliwe,
Które złodzieyskie
[2413] tak wiele państw zdarło
Y iako morze łakome y chciwe,
Wszystkie Azyey bogactwa pożarło;
5A teraz oto szczęście wam życzliwe
Na rzeź ie wszystko w ten obóz zawarło;
W złoto ubrane y zbroye y konie
Wam będą na łup, nie im ku obronie.
18.
1Więc nie ci to są, którzy zwyciężyli
Persy y Turki, co byli tak mężni,
Po różnych woynach; dawno tych stracili,
Sami zostawszy słabi, niedołężni.
5Ale, choćby też spełna wszyscy byli
Tak śpią — iako drwa — nadzy
[2414], niepotężni,
Łatwie
[2415] bezzbroyne y pobić ospałe,
Od snu do śmierci przeszcie
[2416] barzo małe.
19.
1Puśćcie to na mię
[2417], moie to staranie.
Że przez przekopy wszyscy przeydziem snadnie
[2418],
A wy przy wodzu i swoiem hetmanie
Biycie psi naród, co te kraie kradnie!
5Dzisia
[2419] Azya swobody dostanie,
Dziś Chrystusowe królestwo upadnie!»
Tak ich zagrzewał, tak im tyran tuszył
[2420],
Potem się daley z woyskiem cicho ruszył.
20.
1A w tem się w cieniu ludzie ukazali,
Zkąd
[2423] łatwie poznał, że nie wszyscy spali
Tak, iako o tem miał swoie otuchy
[2424].
5Oni wołaiąc, wzad
[2425] ustępowali,
Wołaniem wielkiem budząc obóz głuchy,
Tak, że pierwsza straż rozruch usłyszała
Y do sprawy
[2426] się y do broni miała.
21.
1Wraz
[2427] Arabowie we wszystkie muzyki
Uderzą: trąby, surmy głośnie
[2428] graią.
Ogromne końskie y człowiecze krzyki,
Idą pod niebo y wiatry mieszają.
5Ryczą przepaści y góry, lecz ryki
Straszliwsze dobrze — piekła wypuszczają;
A z Flegetontu
[2429] pochodnią trzymała
Alekto, którą znak miastu dawała.
22.
1Soliman pędem na straży
[2430] przypadnie,
Z ziemie — y wiatry nie tak są szalone;
5Grom, kiedy z ogniem y z piorunem spadnie;
Rzeka, co niesie domy wywalone —
Na iego wściekłość y na serce śmiałe,
Tylko iest iakieś podobieństwo małe.
23.
1Nigdy się darmo mieczem nie zamierzy,
Ledwie go spuści, wielkie widać rany,
A kogo zaymie y kogo uderzy —
Leci od dusze zaraz odbieżany;
5A sam nie czuie, choć weń każdy mierzy,
Każdy nań siecze, choć hełm porąbany
Brzmi tak, iako dzwon, choć skry wylatuią
Od częstych razów, które mu doymuią.
24.
1A kiedy wszyscy przed niem
[2433] uciekali
Y pierwsze roty rozgromione gonił —
Arabowie też w obozy wpadali
Y przez przykopy przeszcia
[2434] nikt nie bronił.
5Iuż się zwycięzcy z temi pomieszali
Co uciekali; iuż się każdy chronił;
Iuż nieprzyjaciel wpadał y w namioty
Y krwią płócienne pofarbował płoty.
25.
1
Soliman niesie skrzydlatego smoku
Z ogromną szyią — na hełmie stalonem
[2435] —
Który się wspina wzgórę
[2436], a po boku
Biie z obu stron dwoistem ogonem,
5Pianę ma w gębie, a iad brzydki w oku,
Świszczy ięzykiem wielkiem roztroionem,
A z panem równo okrutnie się burzy
Y dymem z gęby y płomieniem kurzy.
26.
1Tak się straszliwy zdał między woyskami
Na Solimanie wielki smok ognisty,
Iako więc w ciemną noc z błyskawicami
Zda się żeglarzom ocean pienisty.
5
Wciąż uciekaią, a mrok nieprzeyrzysty
Y noc w rozruchu wszystko pomieszała
Y kryiąc trwogę — trwogi przyczyniała.
27.
1W tem z iedney roty, która nastąpiła,
Skoczył Włoch ieden przy Tybrze zrodzony,
Którego siły ani okróciła
[2437]
Praca, ani wiek laty
[2438] nachylony.
5Piąci
[2439] miał synów, któremi — gdzie była
Naysroższa bitwa — chodził otoczony,
A z młodu ieszcze wyknęli
[2440] do zbroie,
Wczas
[2441] się na przyszłe zaprawuiąc boie.
28.
1Za oycowskiemi y teraz przykłady
[2442],
Ostrzyli na krew y serca y broni:
Pastwi się tyran y lud płochy goni!
5Żaden się nie trwóż, żaden nie bądź blady,
Że naszych biią, że są we złey toni;
Mała to sława — moia droga młodzi —
Która bez żadney przewagi przychodzi».
29.
1Tak lwica sroga libiyskiey pustyniey
Dzieci — u których ieszcze zęby małe,
Małe paznokcie — wywodzi z iaskiniey
Y wprawuie ie w zwierze okazałe.
5
W co urodziwszych tylko zęby śmiałe
— Biorąc z macierze
[2447] przykład — utapiaią,
A zwierz co mnieyszy imo
[2448] się puszczaią.
30.
1Szedł za młodemi dobry ociec syny
[2449]
Y Solimana wszystka sześć
[2450] opadli,
Chcąc go wraz wszyscy wziąć na rohatyny
[2451].
Które mu w boki z obie stronie
[2452] kładli;
5Ale syn starszy uprzedził rodziny
Y kiedy bracia z oycem na niem padli,
On rzucił oszczep y z tasakiem
[2453] spodniem,
Skoczywszy podeń
[2454], chciał konia skłóć pod niem.
31.
1
— Co do pół boków w morzu wielkiem stoi,
Odpiera deszcze, wiatry, gromy, wały
Y Iowiszowych gniewów się nie boi:
5Tak na oszczepy, na miecze niedbały,
Bespieczny stoi poganin w swey zbroi
Y temu, co chciał dosiąc
[2455] sztychem brzucha
Iego koniowi — przeciął łep
[2456] do ucha.
32.
1Aramant widząc, że brat iego miły
Iuż beł na ziemi tak srodze raniony,
Chciał go wznieść, ale próżne prace były,
Bo y sam na niem poległ obalony:
5Podciął mu wszystkie u ramienia żyły
Y tak upadał koniem potrącony;
Ieden na drugiem obadwa konaią,
Oba krew y dech ostatni mięszaią
[2457].
33.
1Przeciął we środku oszczep u Sabina,
Którem go sięgał z daleka po oku,
Lecz y ten ranę wziął od poganina,
Cięty w słabiznę u lewego boku.
5Długo się męczył y nie chciał chudzina
Wielkiem oporem do wiecznego mroku;
Dusza przez dzięki
[2458] ciała odbiegała
Y przez gwałt prawie świat zostawowała
[2459].
34.
1Lorenc z Bonfinem, ci beli zostali;
Oba bliźnięta, a tak iednakowi,
Że się rodzicy sami omylali
Y często swemu śmiali się błędowi
[2460].
5Ale się teraz barzo różni stali,
Bo łep
[2461] do czysta uciął Lorencowi —
Tobie (o twarda różnico) Bonifinie,
Z piersi rościętych
[2462] krew strumieniem płynie!
35.
1Ociec — nie więcey ociec
[2463] — (o żałości!)
Straciwszy wszystkie syny, nieszczęśliwy,
Patrzy na trupy, a żal mu przez kości
Przeymuie serce wielki, przeraźliwy.
5Żaden tak mocney nie widział starości:
Że żywy został — u mnie wielkie dziwy!
Że konaiące nie patrzył na syny
[2466].
36.
1Więc y życzliwe ciemności tak chciały,
Że mu część żalu zakryły onego;
Nie chce w niem umysł zwycięstwa wspaniały,
Gdzieby
[2467] nie zgubił sam siebie samego.
5Żywotem wzgardził, o swą krew niedbały,
Nieprzyiaciela krwie
[2468] pragnie swoiego
Y nie rozeznać, co chce y co woli:
Umrzeć, czy zabić — tak go serca boli.
37.
1Zawoła potem: «Takli
[2469] to wzgardzona
Ta moia ręka y takiey słabości,
Że wszystką siłą na cię usadzona,
Nie może na mię wzbudzić twey srogości?!»
5W tem ią wyniesie, ona — wyniesiona,
Spadaiąc z góry, przecięła do kości
Lewego boku — tak, że mu krew z ciała
Polerowaną zbroię popluskała.
38.
1Za oną raną, za onem
[2470] wołaniem,
Obróci się nań tyran iadowity:
Przeciął mu zbroię, przeciął puklerz na niem,
Choć siedmioraką skórą beł
[2471] okryty;
5Y w brzuchu mu miecz utopił, że za niem
Wypadła dusza pospołu z ielity:
Mdleye nieborak, a krew na przemiany
To z gęby leie, to z otfartey
[2472] rany.
39.
1Iako na Tatrach
[2473] dąb nieprzełomiony,
Na gniew Iowiszów
[2474] długi wiek niedbały,
Wywrócą — wali za sobą las mały:
5Tak y ten poległ; a z oboiey strony
[2477]
Kupami trupy na koło leżały.
Z taką cny rycerz umierał ozdobą,
Ciągnąc na on świat tak wielu za sobą.
40.
1Kiedy tak serca przykładem y krzykiem
Dodawał swoiem Sułtan niebłagany
[2478] —
Arabowie też za swem przewodnikiem
Uciekaiące bili chrześciany.
5Henryk Angielczyk z Witem Bawarczykiem
Legli od srogiey Dragutowey rany,
Tenże Gilberta y Aryodena
Y Frąca zabił
[2479] — wszystkich trzech od Rhena.
41.
1Mechmet — Ernesta, Albadzar — Ottona
Zabił: ten mieczem, ów pierzystą
[2480] trzciną;
Murat na wylot przebił Andrapona
Pod lewą pachę perską rohatyną
[2481].
5Ale kto może pamiętać imiona
Goffred w tem
[2484] bieżał, krzykiem obudzony,
Zbieraiąc w kupę swóy lud rosproszony
[2485].
42.
1Skoro naypierwsze usłyszał rozruchy,
Których w obozie co raz
[2486] przybywało —
Że to arabskie łotrostwo być miało,
5Bo często o niem przychodziły słuchy,
Że go po drodze siła rozbiiało;
Lecz mniemał, że tak być nie mogli śmieli,
Aby uderzyć na obozy mieli.
43.
1Bieżąc na on zgiełk, słyszy z drugiey strony,
Że w larmę
[2489], w larmę biią y wołaią,
A krzyk ogromny w górę wyniesiony
Y gęste głosy — obłoki mieszaią.
5Z Kloryndą to szedł z miasta wyprawiony
Argant; ci także srodze nacieraią.
Trochę się tylko Hetman zastanowi
[2490]
Y tak mężnemu mowi Guelfonowi:
44.
1«Słyszysz ten okrzyk y tę nową trwogę,
Która od miasta y gór następuie?
Idź przeciwko niem y zaydzi
[2491] im drogę,
Niech nieprzyjaciel wstręt
[2492] tam iaki czuie;
5A ia tem czasem
[2493] lud arabski mogę
Trzymać na sobie, że się zahamuie.
Ci z tobą póydą, a idź spiesznie z niemi,
Ia w inszą stronę, nastąpię z moiemi».
45.
1Iednakie szczęście, iednaki los wiedzie
Obydwu w on czas
[2494], różnemi drogami:
Guelf przeciw górom y ku miastu iedzie,
Hetman się idzie potkać
[2495] z Arabami.
5Ale ten co krok, co dziesięć uiedzie,
Ludzi mu zewsząd przybywa kupami,
Tak, że iuż możny y dosyć potężny
Szedł tam, kędy krew lał Soliman mężny.
46.
1Tak gdy z oyczystych gór wody wywodzi
Głęboka Wisła
[2496] — nie zakrywa brzegu,
Ale im daley swych źrzódeł odchodzi,
Tem hardsza bieży z gwałtownego biegu;
5
Mosty łamią kry z umarzłego śniegu
[2499],
A sama morze kilką rogów
[2500] bodzie
47.
1Goffred, tam gdzie się nabarziey mieszaią,
Bieży y daley uchodzić swem broni
Y zawraca tych, którzy uciekaią:
«Wiedzcie przynamniey kto was — prawi
[2503] — goni!
5Ci rany tylko w tył biorą y dayą,
A w samey tylko ufaią pogoni,
Ale skoro im twarzy ukażecie,
Zaraz ucieką y bić ie będziecie
[2504]».
48.
1Tam się obraca y tam ostrogami
Rączego konia w oba boki kole,
Kędy Soliman z swemi Arabami
Gnał płoche roty przez szerokie pole.
5Między gęstemi mieczmi
[2505] y śmierciami
Bieży przez mokre y krwią ściekłe role
[2506],
Rwie mocne hufce, a gdzie wodze skłoni
[2507] —
Z obu stron lecą Arabowie z koni.
49.
1Przez kupy trupów czasem przeskakuie,
Tak iako piorun ciśniony z obłoka;
Soliman — wielki następ na się czuie,
Lecz się nie trwoży y nie mruży oka —
5
Y miecz wynosi chcąc go ciąć z wysoka;
O iako wielcy dway bohaterowie,
Zeszli się czynić
[2510] o krew y o zdrowie!
50.
1Stanęła wściekłość przeciwko dzielności,
O państwo wielkie bić się w placu małem.
Ten poiedynek, okrom
[2511] wątpliwości,
Musiał być wielkiem y srogiem y śmiałem,
5Lecz, iż go nocne zakryły ciemności —
Y ia go piórem minę zapomniałem
[2512];
Był iednak godzien, aby iasne słońce
Odkryło było światu takie gońce
[2513].
51.
1Iuż wziąwszy serce
[2514] ludzie Chrystusowi,
Nieprzyjaciołom mężnie odpierali
[2515],
Przy swoiem wodzu y Solimanowi
Co natarciwszy w koło dogrzewali.
5Nie więcey tamci mogli, niźli
[2516] owi,
Nie więcey tamci, niż ci — przemagali
[2517];
Iako na wadze strony się równaią:
Tak zabiiaią, iako umieraią.
52.
1Iako, gdy Auster
[2518] na powietrznem dworze
Z gniewliwem stoi Aquilonem
[2519] w zwadzie,
Nie złożą
[2520] sobie, a niebo y morze,
Obłok na obłok y wał
[2521] na wał kładzie —
5Tak y tam żadna strona w oney porze
[2522]
Nie przemagała
[2523] w Marsowem zakładzie:
Miecze na miecze y konie na konie,
Obiedwie
[2524] równo zastawuią stronie.
53.
1Lecz nie mnieysza się bitwa zaczynała
Y niemniey krwawa daley, w drugiey stronie:
Ćma niezliczona w chmurach się wieszała
Duchów piekielnych, swoiem ku obronie.
5Ta serc pogaństwu y sił dodawała,
Ale kto ogniem swem Arganta sięga,
Choć iego własny dosyć go użega.
54.
1On, iako wściekły, srogi y surowy,
Na straży poszedł y przez przykop skoczył
Y drugiem przezeń przeyazd dał gotowy
Y gęstemi go trupami natłoczył.
5Szańce poznosił, powypełniał rowy
Y krwią swych panów namioty pomoczył
[2527];
Klorynda z niem wraz, albo trochę za niem
Szła, urażona onem uprzedzaniem.
55.
1Iuż chrześcianie wszędzie uciekali,
Kiedy Gwelf przypadł z posiłki świeżemi
[2528],
Za iego przyściem
[2529] twarzy obracali,
Y mężnie znowu potkali
[2530] się z niemi.
5A kiedy się tak z sobą pomięszali,
A krew z obu stron płynęła po ziemi —
BógStworzyciel świata święte oczy swoie
Obrócił w on czas na surowe boie.
56.
1Płaszczem odziany chwały y wieczności,
Maiąc wszystkie swe stworzenia na pieczy
[2531],
Siedział na tronie swoiey wielmożności,
Kędy zmysł nigdy nie doydzie człowieczy.
5Trzy światła w iedney świeciły światłości,
O niepoięte rozumowi rzeczy!
Natura, Wróg, Czas beli
[2532] pod nogami
57.
1
Która bogactwo y złoto ma w mocy
Y świecką chwałę; a iako kazała
Wieczna Myśl, tak swem kołowrotem toczy.
5Taka Go chwała y iasność odziała,
Że y godnieyszych blaskiem się ćmią oczy;
Ćmy nieśmiertelne okryte iasnością
Nierównie — równą cieszą się radością.
58.
1Muzyka wdzięczna świętych pieśni brzmiała,
Którą mistrz y dźwięk niepoięty stroi.
Ztamtąd
[2536] Świętego zawołał Michała,
Który stał przed Niem w płomienistey zbroi.
5«Nie widzisz — prawi
[2537] — co to podziałała
Móy lud wybrany trapi y swe siły
Wszystkie nań prawie piekła obróciły.
59.
1Idźże, a mów iey, że nie iey należy
Woyny prowadzić, od tego hetmani,
Niechże mi więcey na świecie nie leży,
Niech tu nie rządzi, niech tu nie hetmani;
5Niech nie zaraża powietrza, niech bieży
Do swych Abissów
[2538], do swoich otchłani
Na wieczne męki y wieczne karanie —
Tak chcę y to iest moie rozkazanie!»
60.
1
AniołSkłonił się nisko Anyoł y ochoty
Pełen, tak rączo niósł pióra pierzchliwe
[2539],
Że myśli ludzkiey niedościgłe loty
5
ZaświatyWprzód empireyski przeszedł pałac złoty,
Tam, kędy dusze mieszkaią szczęśliwe;
Więc kryształowe, więc, gdzie iasne koło,
Gwiazdami wite, obraca się w koło.
61.
1Potem przechodził spherami różnemi
Wprzód Suturnową, potem Iowiszową,
Które Anyeli rękami własnemi
Sprawuią, choć ie ludzie — błędne zową
5Ztamtąd się puścił pólmi przestronemi,
Gdzie się grom rodzi y śnieg z wodą dżdżową,
Gdzie świat sam siebie żywi y pożera
Y w swey się zwadzie rodzi y umiera.
62.
1Odganiał Anyoł złotemi skrzydłami
Plugawe chmury y czarne ciemności,
A noc swóy warkocz pleciony gwiazdami
Iuż odkrywała, z anyelskiey światłości.
5W takiey więc słońce między obłokami
Po niepogodzie wychodzi iasności,
Tak piękna gwiazda po długiem ogonie
Upada wielkiey macierzy na łonie.
63.
1A kiedy przyszedł, gdzie piekielne ony
[2542]
Larwy, z pogaństwem mieszały lud Boży —
Na wyciągnionych skrzydłach zawieszony,
Taką ie mową y oszczepem trwoży:
5«To wiecie dobrze, iakie Nieskończony
Pan gromy ciska, iakie Iego grozy,
O! źli, uporni — chocia
[2543] w męce wieczney,
O! hardzi — chocia w nędzy ostateczney.
64.
1To wyrok Iego, że krzyż święty stanie
W Ierozolimie z Iego możney ręki!
Cóż po tych burzach? w kiem macie ufanie,
Że mu się chcecie przeciwić przezdzięki
[2544]?
5Idźcie — przeklęci — na wieczne karanie,
Na wieczny ogień y na wieczne męki;
Tam w Acheroncie
[2545] swych woien pilnuycie
Y iako chcecie, tam z nich tryumphuycie;
65.
1Tam się wy srożcie y tam swoich — wściekli —
Sił dokazuycie, pod ognistem sklepem;
Tam złe będziecie dusze biczmi
[2546] siekli;
Tam ogień palić w swem więzieniu ślepem!»
5Mało co dbaiąc, leniwo się wlekli,
Aż na nie Anyoł uderzył oszczepem,
Dopiero pędem wielkiem uciekały
Piekielne larwy y świat opuszczały.
66.
1Y do Abissów prosto polecieli
Nieprzyiaciele wieczni ludzkiey duszy;
W takiey gromadzie nigdy nie lecieli,
Ptacy za morze, iako te pokusy;
5Nigdyście liścia tyle nie widzieli,
Kiedy ie iesień y pierwszy mróz ruszy.
A skoro poszły one
[2547] szpetne larwy,
Świat się wyiaśnił y beł piękney barwy.
67.
1Ale nie przeto Cyrkaszczyk słabieie,
Albo mnieyszego serca być poczyna,
Choć go pochodnią Alekto nie grzeie,
Choć go piekielnem biczem nie zacina.
5W naygęstsze hufce wpada y krew leie,
Kto się nawinie — siecze, wali, ścina;
Chude pachołki z bogatemi pany
68.
1Lecz y Klorynda w ten czas Argantowi
Męstwem y sercem na przód nic nie dała
[2550]:
Trafiła mieczem Berlingierowi
Właśnie w puł
[2551] serca, gdzie dusza mieszkała;
5A tak go pchnęła, że nieborakowi
Koniec broń wściekła tyłem ukazała.
Albin przez szyszak uderzony w kręgi,
Spadł z konia, tak raz od niey bywał tęgi.
69.
1
Lecz mu ucięła rękę; ta na ziemi
Wpół żywa, chce się nieboga pokrzepić
Y trzyma przedsię łuk palcy drżącemi.
5Tak więc wąż ogon ucięty chce zlepić —
— Ale daremnie — z członkami inszemi;
Nie czyniła nic więcey Rykardowi,
Ale skoczyła ku Gernierowi.
70.
1Tego zaś w szyię miecz nielitościwy,
Spadł mu łeb — z krtaniem
[2554] przeciętem — nieżywy
Y w piasku ze krwią pomieszanem brodził,
5A tułów martwy długo, (iakie dziwy!)
Siodła się trzymał y koń pod niem chodził
Y nierychło go z siebie zbył wierzganiem,
Czuiąc, że słaby ieździec siedział na niem.
71.
1Kiedy tak mężna bohaterka biła
Swem ostrem mieczem płoche chrześciany,
Nie mniey po długiem obozie gromiła
Cna Gildylippa y siekła pogany
[2555];
5Iednaż płeć w obu, iednaż była siła,
Iednakie serce y małey odmiany,
Lecz się nie zeszły z sobą w tey potrzebie,
Inaczey o nich przeyrzano
[2556] na niebie.
72.
1Ta z tey, a owa z drugiey także strony
Gwałtem przełomić hufiec gęsty chciała;
A w tem Gwelf przypadł, gdzie iuż nachylony
Mężna Klorynda lud przed sobą gnała
5Y z góry na nię ciął niepostrzeżony
Y kęs z pięknego krwi wytoczył ciała;
Ale mu sztychem oddała zarazem,
Między żebrami pod świetnem żelazem.
73.
1Wyniósł się znowu, lecz niespodziewaną
Przygodą podpadł Ośmid
[2557] z Palestyny
Y tak nie sobie należącą raną
Zabity, z gęby plwał zkrwawione
[2558] śliny.
5A w tem do Gwelfa gromadą zebraną
Iego lud bieżał z oney mieszaniny —
Kloryndzie także ludzie przybywali,
Zaczem się z sobą znowu pomieszali.
74.
1Iuż na świat niosła iutrzenka świt rany
[2559]
Y noc iasnemu dniowi uchodziła,
Kiedy Argillan wyszedł, rozwiązany
Z woley
[2560] hetmańskiey, która na to była;
5Y z prętka
[2561] w zbroię niepewną ubrany,
Lub złą, lub dobrą
[2562] — iaka się trafiła,
Bieżał zelżony żywot na szańc stawić
Y błędów przeszłych przewagą poprawić.
75.
1Iako koń, w pańskiey stayniey urodziwy,
Którego tylko do woyny chowaią —
Kiedy się urwie, bieży niewściągliwy
Na łąki, albo gdzie stada pasaią,
5Wyniosłem karkiem trzęsie, a u grzywy
Plecione kosy
[2563] z wiatrami igraią,
Y rże
[2566] ogromnie y nozdrzami pryska —
76.
1Tak szedł Argillan, tak miecz ostry toczył,
A twarz mu gniewem y oczy pałały,
A tak biegł rączo, że stopy nie tłoczył
Y piaski śladu żadnego nie miały.
5Między naygęstszy huf arabski skoczył,
Wołaiąc głosem — odważony, śmiały:
«O! rozbóynicy, skąd wam tey dostaie
Teraz śmiałości y kto ią wam daie?
77.
1Nie wasze dzieło, ubierać we zbroię
Zupełne — ciała, bo ich nie wytrwacie;
Wy nadzy, marni, wiatrom tylko swoie
Strzały, a żywot nogom polecacie.
5Nie są po waszem plecu
[2567] dzienne boie,
Bo wy tylko w noc y w cienie ufacie;
Ale, iakoto teraz świat odkryły
[2568],
Trzeba zdolnieyszey y zbroie
[2569] y siły».
78.
1
Taki ciężki raz y ranę takową,
Że w ten czas właśnie, gdy Argillanowi
Chciał odpowiedzieć — uciął mu krtań z mową.
5Zaraz wieczny mróz wpadł Arabinowi
W serce — y w piersi biie martwą głową
Y czołem w ziemię, a u zbladłey gęby,
Kąsaią piasek potrętwiałe
[2570] zęby.
79.
1Po Algadzelu zabił Saladyna,
Muleaszowi zadał ranę srogą,
Ściął Agrykalta y Aryadyna
Wyprawił iednąż za inszemi
[2571] drogą.
5Kiedy rannego obalił Gradyna,
Przeganiał z niego
[2572] y deptał go nogą.
Podniesie Gradyn oczu y mdłey głowy,
Do Argillana mówiąc temi słowy
[2573]:
80.
1«Y ty nie długo
[2574] z śmierci y mey męki
Cieszyć się będziesz y tobie przeyźrzały
[2575]
Nieba śmierć prętką od mężnieyszey ręki,
Coś to teraz tak dufny y zuchwały».
5
Co to wiesz
[2578], co mi nieba obiecały
Y karm swem ścierwem głodne psy y kruki!»
W tem weń miecz wraził za one nauki.
81.
1
Iego kochany był piękney urody
Ieden młodzieńczyk; a ieszcze ostremi
Włosami gładkiey nie okrywał brody
5Y ledwie kwiaty dopiero pierwszemi,
Y mchem mu beły porosły iagody,
Włos zaniedbany przydawał wdzięczności
Y twarz przy męskiey piękna surowości.
82.
1Koń miał pod sobą podobny
[2579] do śniegu,
Który dopiero spadł na dół z obłoku,
A tak beł żartki, że takiego biegu
Wiatry nie miały y takiego skoku;
5Trzcinę wpół trzymał złocistą po brzegu,
Szablę oprawną zawiesił u boku,
Z cienkiey bawełny zawóy miał na głowie,
Sam beł — w miesiące tkanem złotogłowie
[2580].
83.
1Gdy tak młodzieńczyk sławą uwiedziony,
W srogiego Marsa dzieło się wprawował
Y gęste roty y lud potrwożony
Mieszał y śmiele wszędzie następował —
5Chytry Argillan zachodząc go z strony
[2581],
Nieostrożnego iakoś upilnował:
Konia pod niem skłół
[2582], że ledwie na nogi
Wstał, a on iuż miecz nad niem trzymał srogi.
84.
1W samey miał tylko nadzieię litości,
Ręce do niego złożone obrócił,
Lecz w okrutniku kwiat piękney młodości,
Zatwardziałego serca nie okrócił.
5Ciął nań, ale miecz więtszey był ludzkości
Y żałuiąc go — płazą się wywrócił;
Cóż potem
[2583]? znowu zadał mu sztych srogi
Y miecz przezdzięki
[2584] musiał iść w swe drogi.
85.
1Soliman, z którem pobliżu straszliwy
On poiedynek Goffred odprawował,
Widząc, że iego Lezbin nieszczęśliwy
Beł we złem razie — on plac zostawował
5Y z wielkiem pędem bieżał zapalczywy,
Lecz tylko pomstę — nie pomoc — gotował,
Podcięty pługiem, Lezbin beł zabity.
86.
1Oczy zemdlone znienagła
[2585] konały,
Szyia się na grzbiet wywrócona kładła,
Ale choć w śmierci wdzięczność wydawały
Y twarz mu piękną iakąś barwą bladła.
5Piersi kamienne w Sułtanie zmiękczały,
Nie iedna mu łza w puł
[2586] gniewu wypadła.
Ty, Solimanie, płaczesz? coś swoiego
87.
1A widząc, że krwią świeżą Lezbinową
Nieprzyjacielskie żelazo kurzyło,
Płacz ścisnął w piersiach; a serce surową
Wygnawszy żałość, gniewem się burzyło.
5Ciął Argillana tak barzo, że z głową
Żelazo, szyszak y tarcz przepędziło:
On
[2589] tak wielki raz y tak wielka rana,
Mężnego beła godna Solimana.
88.
1Mało miał na tem
[2590], ale między kości
Pcha nieżywego mieczem pomsty chciwem,
Iako pies wściekły od nieznanych gości
Ciśniony kamień — kłem kąsa gniewliwem.
5O! niepotrzebna pociecho w żałości,
Mścić się nad ziemią y trupem nieżywem!
Ale tem czasem
[2591] Goffred nie próżnował
Y na Araby śmiele następował.
89.
1Pod tysiąc Turków beło z paiżami
[2592],
Wszyscy we zbroiach y wszyscy ćwiczeni:
Serdeczni, mężni, różnemi woynami,
W różnych potrzebach nie raz
[2593] doświadczeni.
5Między staremi beli żołnierzami,
U Solimana z dawnych lat liczeni
Y za niem w iego nieszczęściu szli wszędy,
90.
1Ci się rozerwać swoiemu nie dali
Hufcowi, pewni nie ustąpić kroku;
Wpadł Goffred na nie y wprzód Korkutowi
Po ielca
[2596] w lewem miecz utopił boku.
5W łeb Rossanowi — ale Selimowi
Zadał raz cięty tuż przy samem oku;
Zabił Murata, który iem hetmanił,
Inszych moc zabił y srodze poranił.
91.
1Kiedy tak długo mieszanina ona
Między pogany y naszemi trwała
Y ieszcze namniey
[2597] saraceńska strona
Nienachylona mocno się trzymała —
5Zdaleka chmura z gęstego złożona
Prochu, nagle się stroną ukazała;
Potem z niey zbroye y miecze błysnęły
Y serca Turkom dopiero odięły
[2598].
92.
1Pięćdziesiąt mężnych, wielkich naieźników
[2599]
Z chorągwią białą z krzyżem złotem biegło.
Chociabym sto gąb y sto miał ięzyków,
By
[2600] się sto głosów do nich także zbiegło —
5
Pobitych pogan: tak ich wiele legło:
Zbity Arabin y niezwyciężony
Turczyn po części iuż był przełomiony.
93.
1
ŚmierćStrach, smętek, boiaźń, trwoga żałościwa,
Co raz to
[2603] więtsza wszędzie się szerzyła,
We krwi śmiertelną kosę swą moczyła.
5Król też czuiąc iuż, że się ukwapliwa
[2606]
Ona wycieczka
[2607] niedobrze zdarzyła —
Z ludem przed miasto wyszedł y pod mury
Na wątpliwy bóy z swemi patrzał z gury
[2608].
94.
1A skoro uyrzał, że się Arabowie
Gęste słał posły, aby lud wodzowie
Argant z Kloryndą zaraz uwodzili.
5Ale choć do nich wskazował surowie
[2611] —
Krwią opoieni długo się bawili
[2612],
Acz naostatek
[2613] ustąpić musieli
Y ludzie sprawą swe uwodzić chcieli
[2614].
95.
1Ale kto prawa na boiaźń stanowi?
Kto strach przywiedzie do dobrego końca?
Tarcze y zbroię miecą, chcąc być zdrowi;
Miecz teraz wadzi, co wprzód był obrońca.
5Pod miastem wielka przeciw południowi
Dolina leży od zachodu słońca:
Przez tę pogaństwo nazad uciekało,
A proch przed sobą gęstą chmurą gnało.
96.
1Kiedy pochyło na dół uciekali,
Srodze ie nasi siekli y pędzili,
Lecz kiedy z dołu w gurę
[2615] się udali,
Gdzie świeży ludzie na posiłku byli —
5Nie chciał Gwelf, aby w górę nacierali
Y kazał, aby daley nie gonili.
Tak swe stanowił hufce zagonione,
A król też swoie zbierał rozproszone.
97.
1Tem czasem
[2616] Sułtan czynił, co człowiecze
Y co te ziemskie czynić mogły siły;
Więcey nie może, pot z krwią z niego ciecze,
Bokami robi y tchnie
[2617] w oney chwili;
5Iuż ręką słabo y leniwo siecze,
Tarczy mu dźwignąć mdłe
[2618] nie mogą żyły,
Miecz nie tnie, ale tłucze — iako stępy
[2619],
Tak ostrze stracił y tak został tępy.
98.
1A widząc iuż swą przegraną, na obie
Ieśli
[2623] swą ręką śmierć miał zadać sobie,
Żeby go ięzyk nie szczypał dotkliwy
[2624]?
5Czyli
[2625] — straciwszy woysko w oney dobie —
Zachować cało żywot nieszczęśliwy?
Nakoniec
[2626] rzecze: «Niech nieba wygraią,
Niech swe tryumphy z mey sromoty
[2627] maią.
99.
1Niechay móy widzą tył
[2628] nieprzyiaciele,
Niech znowu patrzą na moie wygnanie,
Byle widzieli, kiedy znowu śmiele
[2629]
Będę ich słabe mieszał panowanie;
5Nie ustąpię iem póki dusza w ciele,
Pamięć moich krzywd wiecznie nie ustanie
Y nieprzyiaciel sroższy się iem wrócę
[2630],
Chocia się w popiół y w ziemię obrócę».
Koniec pieśni dziewiątey.
Pieśń dziesiąta
Argument
Ukazuie się Izmen Sułtanowi,
Ten znowu serca dodaie królowi,
Co iuż o sobie wątpił z każdey strony.
Swe powiadaią błędy
[2633] Goffredowi
Iego rycerze: Rynald umorzony,
Z ich się powieści żyw y zdrów nayduie,
A Piotr o iego dziełach prorokuie.
1.
1To mówiąc ieszcze, blisko siebie zoczył
[2634],
Że koń ku niemu bieżał obłąkany;
Poimawszy go, zarazem nań wskoczył,
Chocia y ranny y beł spracowany.
5Hełm na niem pierzem ogromnem nie toczył
Y kity pozbeł, wszystek porąbany,
Zwierzchnią dołomę
[2635], którą miał na zbroi,
2.
1Iako uchodzi szczwany od obory
Y kryie się wilk z okrzykiem pędzony,
A choć w brzuch głodny włożył obrok spory
Y choć się ledwie wlecze obkarmiony,
5Przedsię na gębie znać dawne przemory
[2638]:
Ssie krew y ięzyk trzyma wywieszony —
Od głodów krwawych nie maiąc pokoiu.
3.
1Przez gęste hufce, przez nieprzyiaciele
Szczęście go iego bespiecznie
[2641] uwodzi:
Leci strzał, mieczów y grotów tak wiele,
On przedsię
[2642] zdrowy na koniec przechodzi.
5Y tak nieznany w drogę idzie śmiele
[2643],
Gościniec miia, ścieszkami
[2644] uchodzi;
A rozbieraiąc
[2645] swe przygody sobie,
Różny brał przed się rozmysł w oney dobie.
4.
1Y namyślił się potem ku końcowi,
Do Egiptu się udać bogatego
Y przyszłey woyny pomagać królowi
Y znowu skusić
[2646] Marsa surowego.
5Tak umyśliwszy, prosto ku Nilowi
Puścił się, wodza nie maiąc żadnego;
Wiadom dróg y sam trafi do piaszczystych
Pól starodawney Gazy nieprzeyrzystych
[2647].
5.
1A choć się w bitwie bardzo beł zmordował,
Chocia go rany okrutnie bolały —
Zbroye
[2648] y hełmu z siebie nie zdeymował,
Ale w niey iechał wszystek
[2649] on dzień cały.
5A kiedy Phebus
[2650] iasny ustępował
Y chmury nocne światło wyganiały —
Rany powiązał y potem po kęsie
Owocu z palmy ręką chorą trzęsie.
6.
1Tam nakarmiony daktyły
[2651] onemi,
Radby
[2652] się przespał, radby się położył
Y tak na trawie y na gołey ziemi
5Lecz za ranami osurowiałemi
[2655]
Ból mu doymował
[2656], ból się barzo srożył
Do tego wnętrzni
[2657] gryźli go sępowie:
Żal y gniew w sercu y w strapioney głowie.
7.
1A gdy iuż beło cicho z każdey strony
Y noc się beła dobrze nachyliła,
Przykre kłopoty — trudem zwyciężony —
Y troskę uśpił, która go trapiła.
5Mdły
[2658] iednak beł sen, którego zasłony
Y oko y myśl błędna przechodziła,
Atoli usnął y usnąwszy — nowy
Dźwięk mu taki brzmiał głośny koło głowy:
8.
1«Śpisz Solimanie twardo y nie czuiesz!
O tem nie myślisz, ani się frasuiesz
[2662],
Że twoia dotąd oyczyzna w niewoley
[2663] —
5Y bez pogrzebu swego zostawuiesz
Ciała rycerstwa, leżące po roley
[2664]
Y czekasz tu dnia, gdzie tak gęste szlaki
Y tak świeże są twey sromoty
[2665] znaki».
9.
1Ocknął się ze snu Soliman słabego
Y przebudzony mdłe otworzył oczy
Y uyźrzał
[2666] kogoś przed sobą starego,
Który o lasce, nie o swey stał mocy.
5Y z gniewem rzecze do starca onego:
«A tyś kto? czemu ludzie budzisz w nocy.
Skąd to, że mię masz na tak pilney pieczy?
Coć do sromoty y do moich rzeczy
[2667]?!»
10.
1Odpowie starzec na ono łaianie:
«Mnie twoie myśli dały wiedzieć nieba,
A iż o tobie dawno mam staranie
[2668] —
Twa mię tu własna zagnała potrzeba.
5A nie gnieway się na mię o to, panie,
Żem ci przymówił: czasem tego trzeba,
Bo się tem często w sercach wielkich ludzi
Chciwość
[2669] do męstwa y do sławy budzi.
11.
1A wiedząc, że chcesz do Egiptu iechać —
Miey nieomylną przestrogę ode mnie,
Żeć lepiey teraz drogi tey zaniechać,
Bobyś się tylko zatłukł tam daremnie:
5Bo król egipski wrychle
[2670] chce wyiechać,
Albo iuż w drodze — a tybyś nikczemnie
Czas strawił y nam twoieby się siły
Przy niem pod ten czas mało przygodziły
[2671].
12.
1Ale ieśli chcesz, ia temu poradzę,
Że cię w dzień biały bez wszelkiey trudności,
Do Ieruzalem bespiecznie wprowadzę,
Na więtszą sławę, okrom
[2672] wątpliwości.
5Na którem mieyscu skoro cię posadzę,
Iuż miasto będzie w twoiey opatrzności
Obrony pewne, dokąd naszych rzeczy
Króla Egiptu nie wesprą odsieczy».
13.
1Kiedy tak oney pilnie słuchał mowy
Hardy Soliman, barzo się dziwował
Y zaraz z twarzy złożył gniew surowy,
A starcowi się pilnie przypatrował.
5Potem mu tak rzekł: «Iam oycze gotowy!
Wiedź, gdzie chcesz; ia cię będę naśladował
[2673].
Gdzie niebespieczeństw y trudów iest więcey».
14.
1Chwali go starzec, a iż naziębione
Z wiatru — ból wielki rany mu czyniły,
Wódką od niego pewną zakropione,
Skórą zakryte, zaraz się goiły.
5
ŚwitIuż też Apollo swe wozy złocone
Na świat gotował y zorze schodziły.
«Czas — prawi — iechać, iuż drogi odkrywa
Słońce y ludzi do zwykłych prac wzywa».
15.
1
CudY na wóz, który czekał go przy stronie,
Wziął podle
[2677] siebie Solimana potem
Y długie lece
[2678] trzymaiąc na łonie,
Poganiał biczem zawodniki
[2679] złotem.
5Tak rączo biegły nieścignione konie,
Że mogły zrównać z prętkich orłów lotem;
Tchnęły
[2680] od biegu y dymem kurzyły,
A posrebrzone wędzidła pieniły.
16.
1Słuchaycież cudu: wiatr lekki, skupiony
Obłokiem stanął, z wielkiem podziwieniem
Y wóz z oboiey okrył w koło strony,
Że go nie mogło oko prześć
[2681] promieniem
5I tak beł mocno y gęsto ściśniony,
Żeby go z proce nie przebił kamieniem,
Tylko sami dway obłok — iako trzeba —
Widzieli w koło y pogodne nieba.
17.
1Skrzywi brwi Sułtan y namarszczy czoła
Y wozowi się pilnie przypatruie;
Że po powietrzu nieścignione koła
Lecą w obłoku — barzo się dziwuie.
5Starzec uyrzawszy, że Soliman zgoła
Z onego dziwu ledwie się co czuie —
Trącił go y słów kilka mu powiedział,
Wezdrgnął się Sułtan y tak odpowiedział:
18.
1«O który, gdzie chcesz, przyrodzenie wodzisz
Y cuda czynisz nieznane od wieka —
Y iako widzę, w skrytych się przechodzisz
Gmachach taiemnych myśli u człowieka,
5Proszę cię (ieśli rozumem dochodzisz
Y przyszłe rzeczy przeglądasz zdaleka
[2682])
Powiedz, co nieba Azyey przeyrzały?
Iaki te woyny koniec będą miały?
19.
1Ale, niech pierwey wiem, iako cię zową
[2683]
Y iako cuda czynisz tak foremnie
[2684].
Bo iako się mam sprawić twoią mową,
5Rozśmiał się starzec y zatrzasnął głową:
«Iedney wszak rzeczy dowiesz się odemnie
[2688]:
Iam Izmen, magiem swoiem mię ięzykiem
Syrowie
[2689] zowią, wy — czarnoksiężnikiem.
20.
1
Y tak rozumiesz, że to wiedzieć snadnie
[2690] —
Nie chciey być w takiem Solimanie błędzie,
Bo tego człowiek śmiertelny nie zgadnie;
5Żaden tem swoich kłopotów nie zbędzie.
Ratuy się każdy, ieśli co przypadnie,
Bo często człowiek swego na tey próbie
Szczęścia iest mistrzem y robi ie sobie.
21.
1A ty na ognie y miecze prawicę
Niezwyciężoną teraz chciey zachować,
Którey nie tylko obronić stolicę,
(Do którey myśli
[2691] srogi lud szturmować)
5Ale nietrudno, przeszedszy granicę,
Trząsnąć Europą y onę
[2692] zwoyować;
Ia dobrze tuszę
[2693], ty śmiey; a ia co wiem
Y co, iakoby przez mgłę widzę — powiem.
22.
1Nim stokroć koły
[2694] rok zbieży lotnemi,
Będzie mąż ieden w Azyey panował,
Który ią dzieły ozdobi wielkiemi
Y w płodnem będzie Egipcie królował
5Y w pokoiu rząd uczyni w swey ziemi,
Kiedy się zdarzy, że będzie próżnował
Y kiedy wytchnie od woienney chwile
[2695];
Ten chrześciańskiey cięszki
[2696] będzie sile.
23.
1Y źle nabyte państwo y kradziony
Łup gwałtem wydrze mocą swoiey broni
Tak, że ostatków — wodą otoczony
Wysep y morze ledwie mu obroni.
5Ten ze krwie twoiey ma być urodzony!»
Soliman na to wzrok wesoły skłoni:
«Szczęśliwy — prawi — że mu to gotuie
24.
1Dołożył tego: «Niech się szczęście stawi,
Lub źle, lub dobrze, na mnie nie utyie!
Moie mię serce y ta ręka sprawi
Niezwyciężonem, póki dusza żyie.
5Pierwey swóy zwykły miesiąc bieg zostawi,
Pierwey go chybi, niźli mię pożyie
[2699]!»
To mówiąc, wszystek aż do samych kości,
Płomieniem spłonął ognistey śmiałości.
25.
1Tak rozmawiaiąc, przyśli
[2700] lotnem wozem
Gdzie pełne trupów pod samem obozem
Pola widzieli y poboiowiska.
5Zmartwiał od żalu, ciężkiem tkniony mrozem,
Na gęste trupy Sułtan patrząc z bliska
Y na leżące swoie między niemi,
Przedtem — tak straszne — chorągwie po ziemi.
26.
1A twarz y piersi zwycięzce
[2702] deptali,
Iego rycerzów, którzy w bitwie legli
Y nieszczęśliwe trupy odzierali,
A różni na łup zewsząd ludzie biegli;
5Drudzy znaiomych przyiaciół chowali
Y ciała miłych towarzyszów grzebli;
Drudzy na kupy Araby włóczyli
I iednem ogniem z Turki ie palili.
27.
1Westchnął Soliman y miecz, iak szalony,
Porwał y z wozu skoczyć się gotował,
Ale nań krzyknął czarownik uczony,
Y wielkiem gwałtem
[2703] ledwie go hamował.
5A skoro usiadł, wóz niedościgniony
Izmen do góry, co wyżey, kierował;
Y tak szli chwilę kołami lotnemi,
28.
1Potem wysiedli oba
[2706] z wozu, który
— Nie wiedzieć iako — zniknął ich wzrokowi;
Okryci płaszczem niewidomey chmury,
Szli ku wielkiemu pieszo Syonowi;
5
Tam gdzie obraca tył ku zachodowi —
Iuż nie szedł więcey czarnoksiężnik, ale
29.
1Tam miał iaskinią
[2711] wielką, kamień żywy,
Którą wykował
[2712] król ieden bogaty,
Weszcie
[2713] w nie gęste zakryły pokrzywy,
Bo tam dawnemi nie chodzono laty.
5Odrzuci zielsko Izmen ukwapliwy
Y ukasaney
[2714] zatknie za pas szaty
Y iedną ręką maca, gdzie co wadzi
[2715],
A drugą — króla mężnego prowadzi.
30.
1Rzecze mu Sułtan: «A to co za drogi?
Kraść mię gdzieś wiedziesz tem podziemnem piecem
[2716]?
Byś beł dopuścił — inszą bez tey trwogi,
Mogłem ią sobie uczynić tem mieczem».
5On na to: «Godna ta droga twey nogi,
Z dawnych lat śladem nie bita człowieczem,
Którą król Herod chodził z swemi pany,
On
[2717] król tak wielki y tak zawołany.
31.
1Ten ią wykował, gdy mu wszystkie zgoła
Wierzgnęły
[2718] beły co przednieysze domy
Y aż od wieże — którą od sokoła,
Sokolą zwano — przez ten dół kryiomy
[2719]
5Do zbyt
[2720] dawnego iednego kościoła,
Często, kiedy chciał, chodził niewidomy
[2721];
Tędy lud zbroyny do miasta przywodził,
Tędy sam z niego za mury wychodził.
32.
1Ale na świecie żaden człowiek żywy
Tędy doydziemy tam, kędy wątpliwy
[2724]
Król rady zbiera do pałacu swego.
5Który, niż trzeba, więcey boiaźliwy
[2725],
Trwoży się barzo
[2726] z nieszczęścia przeszłego.
Tyś na czas przyszedł, ale wytrway mało
[2727]
Y milcz, aż kiedy mnie się będzie zdało».
33.
1Skoro to wyrzekł, pierwszy zamysł niemi
[2728]
Y w ciemną iamę wielki Sułtan wchodzi;
On go omacnie
[2729], mrokiem gęstych cieni,
Wziąwszy za rękę po świadomu
[2730] wodzi.
5Pierwey zgarbieni i szli pochyleni,
Że potem łatwie
[2733] doszli połowice
— Y wolno idąc — podziemney ciemnice
[2734].
34.
1W tem drzwi uchylił odiąwszy zapory
Y wiódł go Izmen po niezwykłem wschodzie
[2735],
Gdzie świecił promień mały y niespory,
5Tam z końca iamy wyszedł Sułtan skory
Y z przewodnikiem na wysokiem grodzie
Stanął na sali, gdzie na świetnem tronie
Siedział król w złotem płaszczu y w koronie.
35.
1Z obłoku patrzą oni dway mężowie,
A ich (iaki cud) wszyscy nie widzieli,
Oni zaś wszystko — y słowo po słowie
Tak iako trzeba, obadwa
[2738] słyszeli.
5Król naprzód począł: «Zaprawdę, synowie,
Ten nam powątlił
[2741] y pomieszał rzeczy,
Sama
[2742] nadzieia w egipskiey odsieczy.
36.
1Ale widzicie, co się z nami dzieie
Egipskie barzo daleko nadzieie,
Przeto niech każdy radę na to niesie».
5W tem szmer cichy wstał, iako kiedy wieie
Wolny wiatr y szum w gęstem czyni lesie,
Ale szmer ucichł, kiedy wstawszy z ławy
Cyrkaszczyk począł mówić do tey sprawy:
37.
1
Y szczęcie
[2747] różnie koło swe prowadzi,
Lecz o to pytasz, na co nie potrzeba
Naszego zdania: żaden tu nie radzi.
5W samych nam sobie mieć nadzieię trzeba,
Bo się na sobie samo męstwo sadzi
[2748];
W to się ubierzmy, zdrowia odżałuymy
Y nie więcey ie, niż trzeba, miłuymy.
38.
1Nie mówię, aby wątpliwa bydź
[2749] miała
Pomoc z Egiptu w czasy teraźnieysze,
Bo obietnica, która się wam dała
Y te posiłki będą napewnieysze
[2750];
5Alebym zaś rad, żeby się obrała
[2751]
W niektórych y myśl y serce mężnieysze,
Żeby z ręku
[2752] swych zwycięstwa czekali,
A na cudzą się pomoc nie spuszczali
[2753]».
39.
1Więcey nie mówił Argant pomieniony
[2754],
Iako ten, który pewny beł
[2755] wygraney —
Wstał, urodzony ze krwie
[2756] zawołaney.
5Mąż to beł wielki, ale zniewolony
[2757]
Miłością dzieci y żony kochaney:
Znikczemniał barzo, barzo się odmienił,
Iakoby nie on — skoro się ożenił.
40.
1Ten tak wotował
[2758]: «Tey gorącey mowy,
O wielki królu, ia nie mogę ganić,
Bo śmiałe serce śmiałemi się słowy
Znać dawa
[2759] y z swych występuie granic.
5A iż — iako zwykł — zagrzał się surowy
Y niebespieczeństw
[2760] Argant nie ma za nic,
To iemu wolno, bo iako wotuie,
Tak rzeczą samą śmiałość ukazuie.
41.
1Lecz ty, któremu dawny wiek przynosi
Wiadomość rzeczy, masz to upatrować
[2761],
Że ieśli się gdzie Cyrkaszczyk unosi,
Trzeba go mądrem rozumem hamować
5Y te pomocy, które Egipt głosi,
Z niebespieczeństwem równać y zrachować:
Ieśli
[2762] twe — królu — mury wydołaią
Tem siłom, które chrześcianie maią.
42.
1Mówią (bo na to trzeba odpowiedzieć)
Że miasto dobrze opatrzone mamy;
Ale zaś u nich, musi
[2763] to powiedzieć,
Gotowość wielka y szturmu czekamy.
5Tego, co ma bydź — nikt nie może wiedzieć,
Ale się słusznie wątpliwych lękamy
Marsowych sądów y bać się potrzeba,
Że nam nie stanie naostatek
[2764] chleba.
43.
1Wczora, kiedy się nasi w polu bili,
Z wielką trudnością — iako się widziało —
Bydłaśmy
[2765] trochę w miasto wprowadzili
Y za wielkie się to zdarzenie miało;
5Ale ieśliby dłużey nas trapili
[2766],
Na tak wielki głód barzoby
[2767] to mało,
A nie odstąpią pewnie, choć posłany
Posiłek przydzie na dzień obiecany.
44.
1Cóż — kiedy chybi
[2768]? ale niech się dzieie,
Tak iako sobie wy obiecuiecie,
Niech obietnice y staną nadzieie,
Niechay odsieczy
[2769] przyidą, iako chcecie.
5Kto was w zwycięstwie upewnia — szaleie;
Z tem się Hetmanem — Królu — bić będziecie
Y z temże woyskiem, które pogromiło
Turki, Araby y Persy
[2770] pobiło.
45.
1Sameś, o mężny Argancie, spróbował,
Iako są bitni, iako natarczywi
[2771]
Y ci z Kloryndą rycerze cnotliwi
5Y ia sam — acz ia nie będę winował
Nikogo, bo w tem nie iesteście krzywi
[2774]
Y mężnieście się z niemi zawżdy
[2775] bili
Y coście mogli, wszystkoście czynili.
46.
1A choć mi Argant krzywem
[2776] grozi okiem,
Iam winien zawżdy prawdę mówić wszędzie:
Widzę, że lud ten za Boskiem wyrokiem
W bogatey panem Palestynie będzie —
5Y ani woyskiem, ani tem wysokiem
To mówię — Bóg wie — z samey powinności
Y ku oyczyźnie y panu miłości.
47.
1Lepiey trypolski król postąpił sobie,
Uprosił pokóy y nie ma tey trwogi,
A hardy Sułtan albo dotąd w grobie,
Albo mu pęto włożono na nogi,
5Albo ucieka y błądzi w tey dobie,
Wszędzie się kryiąc — wygnaniec ubogi!
Y za trybutem
[2781] spokoynie panować».
48.
1
Nieznacznie Orkan swoię rzecz prowadził,
Bo iawnie trybut postąpić gotowy
Y słać o pokóy — dla strachu
[2784] nie radził.
5Nie mógł znieść dłużey Soliman tey mowy
Y chciał się porwać, iedno obłok wadził —
Kiedy rzekł Izmen: «Każesz iuż mgłę spuścić?
Czy mu chcesz dłużey wotować
[2785] dopuścić?»
49.
1On na to: «Iam tu gwałtem
[2786] otoczony
Od twoiey chmury, która mię okryła!»
Skoro to wyrzekł, zniknęły zasłony
Y mgła się w poły zaraz rozstąpiła
5Y wyszedł na dzień iasny y przestrony
[2787],
Tam w straszney twarzy stanął rozgniewany
Na wielkiey sali, nic niespodziewany.
50.
1«Iam — pry
[2790] — iest Sułtan, a kto mu to zadał,
Żeby uciekał, ma się tego sprawić
Y łże, iako pies, ten kto to powiadał!
A gotów tego y ręką poprawić:
5Góry w równinie z gęstych trupów składał,
Ze krwie wylaney mógł rzeki zastawić!
W nieprzyiacielskiem obozie się biie,
Tak to ucieka? y tak się to kryie?
51.
1Ieśli się taki naydzie między wami
Zdrayca oyczyzny y z tem się odkryie,
Że chce odkupić pokóy trybutami —
(Odpuść, o królu) wnet pozbędzie szyie!
5Pierwey się wilcy pogodzą z owcami
Y z gołębiami w iednem gniaździe
[2791] źmiie,
Niż chrześciańskie przemierzłe
[2792] narody
Do iakiey kiedy z nami przydą
[2793] zgody».
52.
1Kiedy to mówił — trzymał się za krzywą
Szablę, a groził iadowitem wzrokiem.
Wszyscy umilkli na mowę straszliwą
Y z wylęknionem na dół pośli okiem
[2794].
5Potem z łaskawszą y nie tak gniewliwą
Twarzą — do króla kwapionem
[2795] szedł krokiem:
«Nie trwóż — pry
[2796] — więcey, wielki królu, sobą,
Wielki posiłek, gdy Soliman z tobą».
53.
1Aladyn
[2797] na to powstawszy ku niemu:
«O iakom ci rad, przyiacielu miły!
Iuż teraz lepiey (ufam męstwu twemu)
Póydą me rzeczy, choć się nachyliły;
5Ty swe z niewoley — a nie długo temu —
Państwo wyzwolisz y stolec
[2798] pochyły
Móy, da Bóg, wesprzesz». Zatem się pokwapił
Y obiema go rękami obłapił
[2799].
54.
1Po przywitaniu, między gęstem gminem
Król na swóy stołek Sułtana prowadził
Y dał mu mieysce pod swem baldekinem
[2800],
A podle
[2801] siebie Izmena posadził.
5A skoro chwilę posiedział z Turczynem
Y Izmen cicho z niemi się naradził —
Klorynda go wprzód witała, więc drudzy
Panowie, więc dwór y królewscy słudzy.
55.
1Między inszemi
[2802] witał go też pany
Ormus arabski zacny rotmistrz, który —
Kiedy się drudzy bili z chrześciany —
On przyodziany płaszczem nocney chmury,
5Niezwykłą drogą lud lekki przebrany
Zdrowo wprowadził między mieyskie mury
Y głodne miasto posilił żywnością,
Za swą przewagą y za swą dzielnością.
56.
1Sam go nie witał Argant y gniewliwy
Stał nienawiścią dawną przerażony
[2803]:
Iako lew kiedy leży, a straszliwy
Wzrok miece
[2804] na te y na owe strony;
5Orkan też nie śmiał weyrzeć nań lękliwy,
Ale wzrok w ziemię wlepił zamyślony.
Tak tam na on czas obadwa
[2805] królowie
Y oni w radzie zostali panowie.
57.
1Goffred tem czasem kończył swe zwycięstwo,
Goniąc pogaństwo, które uciekało;
To odprawiwszy, swoie grzebł żołnierstwo,
Które na placu pobite zostało.
5Potem obwołał, aby się rycerstwo
Do iutrzeyszego szturmu gotowało.
O mury swoie boią się poganie,
Widząc przyprawy, które czynią na nie.
58.
1A iż znał rotę onę niezwalczoną,
Co go na on czas w bitwie ratowała,
Z miłych przyjaciół swoich zgromadzoną,
Które mu była
[2806] Armida pobrała;
5Gdzie był y Tankred, którego za broną
[2807]
Mocnego zamku w więzieniu chowała —
Sam z pustelnikiem y co z bacznieyszemi
Zostawszy tylko, tak rozmawiał z niemi:
59.
1«Radbym, żebyście teraz powiedzieli,
O waszych błędach
[2810]; iakoście wiedzieli
O bitwie, żeście prawie na czas przyszli».
5Bespiecznie
[2811] w oczy poyrzeć mu nie śmieli
Y wstyd przenikał niewidome myśli,
Ale nakoniec
[2812] angielski powiedział
Królewic wszystko, gdzie był y co wiedział:
60.
1«My wszyscy, cośmy na on czas losami
Nie byli w drogę z Armidą obrani,
Miłością gładkiey (bo tego przed wami
Próżno przeć
[2813] mamy) twarzy uwiązani;
5Szliśmy — niezgodni między sobą sami —
Tam gdzie nas chytra prowadziła pani,
Miłość y gniewy mnożył w nas niezgodne
Iey wzrok łaskawy y słowa łagodne.
61.
1Przyszliśmy daley, pozbywszy swobody,
Tam kędy ognie z nieba spadły żywe,
Które sodomskie karały narody
Za wszeteczeństwa y grzechy brzydliwe.
5Przedtem kray piękny, teraz ciepłe wody,
Ryba w nich żadna — tak mówią — nie żyie,
Śmierdzą z niey pary y siarczyste kliie
[2816].
62.
1Tam iest iezioro, w którem — w gęstey wodzie
Kamień, żelazo y ołów nie tonie,
A co dziwnieysza, bez promu, bez łodzie
[2817],
Znosi po wierzchu y ludzie y konie
5W środku iest zamek, na który po wzwodzie
[2818]
Wchodzą, kiedy kto przydzie ku tey stronie:
Tam nas nieszczęsnych z sobą prowadziła,
Gdzie beła
[2819] ogród pyszny uczyniła.
63.
1Tam zawżdy nieba świeciły pogodne,
Przez cały się rok łąki zieleniały,
Między mirtami wesołemi chłodne
— Gdzieśkolwiek stąpił — wiatry powiewały.
5Szum z drzew pachnących sny czynił łagodne,
Fontany wody przeyrzyste strzelały,
Ptastwo śpiewało, a we śrzodku
[2820] nowy
Stał dziwnie piękny pałac marmurowy.
64.
1Tu w chłodzie między ziołami wonnemi,
Przy ciekącem nas zdroiu posadziła,
Gdzie z potrawami wielki stół drogiemi
Y służbę złotą beła
[2821] postawiła.
5Co się nayduie w morzu, co na ziemi,
Co na powietrzu y co wymyśliła
Uczona kuchnia — to wszystka tam było,
A sto nam panien do stołu służyło.
65.
1
Potraw, to śmiechem, to mową łaskawą,
A niepamięcią długą napawała
Błędne rozmowy, za każdą potrawą.
5Potem się wrócić obiecawszy, wstała
Y wnet zaś przyszła z gniewliwą postawą
Y w iedney rózgę, w drugiey ręce księgi
Maiąc, czytała klątwy y przysięgi.
66.
1Czytała; mnie w tem nowa myśl napadła:
PrzemianaNa inszy żywot dziwnie się zdobywam,
Twarz mi y postać człowieczą ukradła,
Wskoczę do rzeki y po wodzie pływam,
5Oboia ręka y noga
[2822] w mię wpadła;
Niewiedzieć iako łuską grzbiet okrywam,
Daley też więcey nie pamiętam — chyba,
Że bywszy człowiek, beła ze mnie ryba.
67.
1Y insze także w ryby obróciła
[2823]
Y także ze mną pływali po stawie;
Po małey chwili zaś nas postawiła
W człowieczem ciele y w pierwszey postawie.
5Ale z boiaźni, która w sercu była
Y z dziwu w oney niepodobney
[2824] sprawie —
Y iednogośmy słowa nie mówili,
Aż sama do nas rzekła w oney chwili:
68.
1«Mniemam, że iuż moc podobno
[2825] czuiecie
Moię nad sobą y nad przyrodzeniem
[2826] —
Y ieśli zechcę, na wieki będziecie
W niewoley
[2827], wiecznem trapieni więzieniem.
5Słońca żaden z was nie uyrzy na świecie,
Ten będzie drzewem, ten będzie kamieniem,
Ten koniem, ten psem, temu przydam skrzydła,
A tych zaś w nieme poobracam
[2828] bydła.
69.
1Ci iednak uydą moiemu gniewowi,
Którzy mą wiarę y moie obrzędy
Przyimą — y stanąć przeciw Goffredowi
Y chrześcianom będą winni
[2829] wszędy».
5Każdy się wezdrgnął
[2830], tylko Rambaldowi
Poszło to w posłuch
[2831], który na iey błędy
Przystał
[2832]; ale nas zamknęła w ciemnicy
Skrytey — na żywot wieczny… niewolnicy!
70.
1Wrychle
[2833] zaś potem Tankreda dostała,
Ale nas krótko w więzieniu trzymała
— Bo ieślim dobrze o tem beł sprawiony
[2836] —
5Króla z Damaszku posłowi nas dała,
Który beł po to do niey wyprawiony;
Ten nas królowi w pętach y bez broni
Wiódł egipskiemu w dary, we stu koni.
71.
1A iako Bóg chciał, na tey drodze z nami
Który wielkiemi nowemi dziełami
Między różnemi wsławił się narody
[2839]
5Y bił się mężnie z naszemi stróżami,
Aż ie pogromił. Takeśmy swobody
Miłey — za iego dzielnością
[2840] — dostali,
A w zbroieśmy się ich poubierali
[2841].
72.
1Y ia sam y ci wszyscy go widzieli:
Znać go po samem złożeniu kopiey
[2842],
Plotki to, co tu o niem powiedzieli!
W tey mierze mowie nie wierzcie niczyiey.
5Zdrów dobrze y szedł — iakośmy słyszeli —
Trzeci dzień temu do Antyochiey
Y swoię tu gdzieś zbroię ukrwawioną,
Od nieprzyiaciół zrzucił posieczoną».
73.
1Tak mówił, a w tem w niebo oczy obie
[2843]
Podniósł pustelnik nabożeństwem tkniony
[2844],
Nie iednę barwę y twarz miał na sobie:
Ieden raz blady, drugi beł czerwony.
5O, iako się zdał poważny w osobie,
Gdy pełny Boga umysł zachwycony
Między Anyoły niósł, gdzie przyszłe rzeczy
Y wiek potomny poymował człowieczy!
74.
1Y głośnieyszemi nad swóy zwyczay słowy
[2845]
Począł odkrywać przyszłe taiemnice;
Wszyscy weń patrzą, uważaiąc nowy
Głos y niezwykłe mowy pustelnice
[2846]:
5«Żyw — prawi — Rynald! Niewieściey to głowy
Żywie y niebo iego młode lata
Chowa dla sławy dostalszey
[2849] u świata.
75.
1Dziecinne to są dopiero roboty,
Którym się teraz Azya dziwuie:
Widzę go, a on rwie się przez namioty
Y niezbożnego cesarza woiuie —
5Y pod swe skrzydła orzeł iego złoty
Rzym z Apostolską stolicą przyimuie,
Na którą srogi zwierz wyostrzył głodne
Zęby… A syny ma mieć sobie godne.
76.
1Syny po syniech
[2850] y po wnukach wnuki,
Ci bronić będą od
[2851] cesarzów chciwych
Pasterzów świętych — z przodków swych nauki,
5Pomoc niewinnem — te ich będą sztuki,
A hardych niszczyć y niesprawiedliwych!
Takie maią być ze krwie zacney dzieci,
Tak w słońce orzeł esteński wyleci.
77.
1Y ieśli wieczne — tak iako potrzeba —
Światło Piotrowi otworzyło oczy,
Gdzie o Chrystusa bić się będzie trzeba,
Tam tryumfalne pióra swe roztoczy;
5Bo mu to za dar ieden dały nieba
Y stanie mu zto
[2854] y serca y mocy…
Y Bóg tak chce mieć
[2855], aby poń posłano,
Y na tak sławną woynę go wezwano».
78.
1Tu zmilkł prorockiem duchem obciążony
Mąż święty, ale serce z swych wnętrzności
— Choć iuż beł ięzyk niemy y zemdlony —
Kładło mu na twarz esteńskie dzielności.
5
NocIuż też noc zaszła y płaszcz rościągniony
[2856]
Rozwiła
[2857] na świat — uszyty z ciemności:
Wszyscy spać na swe odchodzili wczasy
[2858],
Ale pustelnik nie śpi w one czasy.
Koniec pieśni dziesiątey.
Pieśń iedenasta
Argument
Woysko w nabożne idzie processye,
Mszą
[2859] duchowieństwo świętą odprawuie;
Tak Boga błaga
[2860]; potem miasto biie,
Y wielką siłą do niego szturmuje.
Klorynda z łuku bez przestanku szyie
[2861],
Od którey rany Hetman odstępuie,
Lecz od
[2862] Anyoła wraca się zleczony,
Ale iuż noc swe rozwiła zasłony.
1.
1Iuż chrześciański Hetman w oney dobie
[2863]
Do szturmu się miał
[2864] wszystkiemi siłami
Y o woiennych taranów sposobie
Ciągnienia pod mur — rozmawiał z mistrzami,
5Kiedy pustelnik odwiódszy go sobie
Mówił mu, gdzie dway tylko beli sami:
«Iuż masz Hetmanie wszystko, co potrzeba,
Lecz nie poczynasz, skąd poczynać trzeba.
2.
1Od Boga poczni
[2865]: pierwey obwołane
Wczas pospolite
[2866] modlitwy być maią;
Niech do niebieskich zastępów zebrane
Rothy
[2867], o prośbę za sobą wołaią.
5Wprzód Duchowieństwo niech idzie ubrane,
Niech processye nabożnie śpiewaią,
A wy za niemi wodzowie przednieyszy
[2868],
Żeby z was przykład drudzy brali mnieyszy
[2869]».
3.
1Ruszył Hetmana pustelnik surowy,
Skrucha weń zaraz poczęła wstępować:
«O sługo Boży, święte twoie mowy,
Chcę — prawi — twoyey rady naśladować
[2870].
5Iuż ia obmyślę porządek woyskowy,
A ty się też każ biskupom gotować:
Niech kto zarazem
[2871] do Guilelma bieży
Y Ademara, onem
[2872] to należy».
4.
1Nazaiutrz wszyscy księża y plebani
Do biskupów się poranu
[2873] zebrali
Hetmańscy święte msze odprawowali.
5W białe się mnieyszy
[2876] ubiory kapłani,
W złotogłowowe biskupi ubrali
Spięte na piersiach na białe koszule,
A głowy nieśli w poważnej infule.
5.
1Wprzód sam Piotr
[2877] idzie y wielki rozwiia
Krzyż na chorągwi, złotem malowaniem,
A duchowieństwa długa processya
Dwiema
[2878] rzędami postępuie za niem.
5Y zlekka rothy y namioty miia,
A na przemiany dzieli się śpiewaniem.
Gruilm z Ademarem, co beli biskupy,
Szli naostatku
[2879] wzdłuż puszczoney kupy.
6.
1Potem sam tylko wielki Hetman w tropy,
Bez towarzysza szedł za biskupami,
A zaś panowie radni w iego stopy,
Y pułkownicy pierwszy szli parami.
5Tak idąc daley wyśli
[2880] za okopy,
A dla obrony woysko szło stronami
[2881].
Trąby nie słychać, ani ogromnego
Bębnu, tylko dźwięk głosu nabożnego.
7.
1Ciebie, o Twórco wszelakiego czyna
[2882],
Ciebie o Synu z Duchem Świętem, Ciebie
Czysta Dziewico, Matko Boga Syna
Proszą o łaskę y pomoc w potrzebie;
5Y was wodzowie skrzydlatego gmina
[2883],
Z lotnemi woyski
[2884] na wysokiem niebie;
Y z tem, z którego ręki przeźroczyste
Wody omyły człowieczeństwo czyste
[2885].
8.
1Proszą y twardey równego opoce,
Która się gruntem Kościołowi staie.
Grdzie iego godny Namiestnik — owoce
Łaski niebieskiey y teraz rozdaie;
5Y was, którzyście roznieśli szeroce
[2886]
Ziawioną
[2887] Prawdę na świat w różne kraie;
Y tych, którzy ią śmiercią oświadczyli
[2888],
Y zdrowie dla niey chętnie położyli
[2889].
9.
1Więc którzy z Pisma Świętego krynice
[2890]
Błąd potępili piórem i kazaniem;
Y Chrystusowey miłey służebnice
[2891],
Wsławioney części — co lepszey — obraniem
5Y was, o Panny, y Oblubienice
Wiecznego Króla, któreście szły za Niem;
Y tych co na miecz, na ogień niedbały
[2892],
Y srogie męki dla Niego wytrwały.
10.
1
Tak Świętych wzywał lud nabożny, który
Maiąc za sobą swoie stanowiska,
Do Oliwetu prosto ciągnął góry,
Co od oliwy dostała przezwiska:
5Góry na świecie sławney, co na mury
Mieyskie od wschodu słońca patrzy z bliska,
A między nią się a miastem przestrona
[2893]
Dolina ciągnie, Jozaphat rzeczona
[2894].
11.
1Tam szły na on czas y tam kierowały
Woyska śpiewaiąc, a za raney
[2895] rosy
Góry się z lasy
[2896] zewsząd odzywały,
A Echo gęste dawała odgłosy.
5Y tak się zdało, że się przeciwiały
[2897]
Inszego
[2898] chóru insze w lesie głosy.
Raz Chrystusowe imię, raz Maryey
[2899]
Rozlegało się w głośney armoniey
[2900].
12.
1Pogaństwo z murów wysokich patrzało
Na niewidane
[2901] porządki y szyki,
Y cicho zrazu z pilnością słuchało
Nowey y uszom niezwykłey muzyki.
5Ale kiedy się dziwować przestało,
W niebo straszliwe wypuściło krzyki
Pełne brzydliwych bluźnierstw, a głębokie
Doły się trzęsły y góry wysokie.
13.
1Ale bezpiecznie przedsię
[2902] swe śpiewanie
Y litanie zaczęte kończyli,
Y na pogańskie niedbaiąc
[2903] wołanie,
Ani się nawet ku niem obrócili;
5Strzały też, które z murów lecą na nie,
Nic iem nie szkodzą, bo w puł
[2904] ćwierci mili,
Y tak daleko szły od muru roty,
14.
1Potem na wzgórku wielki postawiony
Dla świętych Ofiar ołtarz ubierali,
A białe na niem z tey y z owey strony
W złotych lichtarzach świece zapalali.
5Wtem Guilm z pierwszego ubioru zwleczony,
Inszy wziął na się, który mu podali.
Tam chwilę myśląc, rozmyślał y zasię
Głosem dziękował y skarżył sam na się.
15.
1Dalszy
[2907] patrzali tylko, ale dźwięki
Bliższych kapłańskiey dochodziły mowy;
A skoro skończył y odprawił dzięki
Świętey Ofiary, temi mówił słowy:
5«Idźcie!» A wtem kładł z wyciągnioney ręki
Błogosławieństwo na schylone głowy.
Tak nabożeństwo skoro odprawili,
Pierwszą
[2908] się nazad drogą obrócili.
16.
1W obóz wiechawszy, półki się wracały
Do swych stanowisk. Hetman też do swego
Namiotu iechał; którego niemały
Hufiec prowadził do progu samego.
5Insze się zatem rothy
[2909] roziezdżały;
Przednieyszych tylko i grabie starego
Z Tolozy z sobą do stołu prowadził,
Tego naywyższey
[2910] po sobie posadził.
17.
1
Y urzędnicy odeśli
[2913] stołowi,
Goffred przednieyszych na stronę odwiedzie:
5Każdy do swego namiotu niech iedzie,
A swego czasu będziecie gotowi.
Dziś lud obwieśćcie
[2916], dziś odpoczywaycie,
A iutro w sprawie skoro dzień — czekaycie».
18.
1
Odeszli zaraz, a trębacze potem
Po wszystkiem woysku tam y sam trąbili,
Aby — skoro świat swem iutrzenka złotem
Oświeci ogniem — po gotowiu
[2917] byli.
5Tak onego dnia, częścią
[2918] myśląc o tem
Część się gotuiąc — ostatek strawili.
NocAż noc nadeszła y ziemię okryła,
Y pokóy na czas
[2919] z troską uczyniła.
19.
1Jeszcze wątpliwe do ludzkiey posługi
Iutrzenka światło y dzień słała mały
Y malowane ptastwa swóy sen długi
Kończyły ieszcze y odpoczywały;
5Ieszcze zagonów nie orały pługi,
Ieszcze się stada do łąk nie wracały —
Kiedy na larmę
[2920] trąby uderzyły,
Trzęsły się nieba i larmę głosiły.
20.
1Na larmę wszystko
[2921] woysko w iedney mierze
Zgodliwe głosy wypuszczało swoie;
Wstanie wtem Goffred, y na się nie bierze
5Ale w co lżeyszem woiennem ubierze
[2924],
Iako się pieszy
[2925] ubieraią w boie;
Gotowy między swoie szedł obozy,
A wtem do niego przyszedł grof z Tolozy.
21.
1
Ten widząc on
[2926] stróy na Hetmanie nowy,
Zrozumiał iego umysł w oney dobie
Y przystąpiwszy rzekł mu temi słowy:
«Przecz zbroie nie masz zwyczayney na sobie?
5Czemu w hełm zwykły nie ubierzesz głowy?
Tę nieopatrzność muszę ganić w tobie,
Że tak odkryty do szturmu wychodzisz;
22.
1
Nie chcemy takiey śmiałości od ciebie:
Prości żołnierze, mniey potrzebne dusze,
Powinni w takiey odważać potrzebie.
5Ty iżeś Hetman (prawdę mówić muszę)
Szanuy się dla nas, ieśli nie dla siebie;
Twem zdrowiem prawie wszystko
[2932] woysko stoi,
Przeto mu odpuść, że się o nie
[2933] boi».
23.
1On na to: «Gdy mi miecz Namiestnik Pański
Żebym niem kraie y naród pogański
Stawszy się Bożem rycerzem — woiował:
5W tenczasem
[2936] Bogu nie tylko hetmański
Urząd sprawować taiemnie ślubował,
Ale y ręki tey na woynie użyć,
Y ieśli trzeba krwią Mu w szturmie służyć.
24.
1Przeto kiedy iuż wszystko rozporządzę
Y lud do szturmu — iako ma iść — sprawię,
Nie wiele ieszcze (moiem zdaniem) zbłądzę,
Że się podemknę y pod mury stawię.
5Bo się sumnieniem sam w tey mierze sądzę,
Na którem Bogu długu nie zostawię;
Uiszczę się rad y ślub obiecany
Będzie Mu przez mię cale zachowany
[2937]».
25.
1
To rzekł, a zaraz dway Bulionowie
Y inszy
[2938] drudzy przykład z niego brali;
Niektórzy także przednieyszy
[2939] panowie,
Tak iako pieszy — lekko się ubrali.
5Wtem się na murze pogańscy wodzowie,
Czuiąc o bliskim szturmie
[2940] — ukazali,
Gdzie się na zachód od pułnocy
[2941] chyli,
Skąd z pola przystęp łatwieyszy baczyli;
26.
1Bo miasto na szturm z każdey inszey strony
Mało co dbało y beło bespieczne.
Tam beł nietylko
[2942] żołnierz obrócony
Y co mężnieysze pospólstwo tameczne
[2943],
5Ale y starych z dziećmi do obrony
Ostatniey słało szczęście ostateczne
[2944],
Siarki przyprawne y kamienie nieśli.
27.
1Mur od równiny różnemi broniami
Obwarowany dobrze, mniey się boi.
Tu z ogromnemi Sułtana piersiami
Po pas z daleka w świetney widać zbroi;
5Tu Argant między mocnemi basztami,
Wielkiemu równy olbrzymowi, stoi —
Tam co naywyższey w temże mieyscu wieże
Narożney, mężna bohatyrka
[2948] strzeże.
28.
1
Saydak z niey wisi, a na bok cierpliwy
[2949]
Złotem oprawną szablę przypasała
Y widać beło — kiedy swóy łuk krzywy
5Y przyłożywszy strzałę do cięciwy,
Nieprzyiacielskich wodzów pilnowała.
Tak więc swe strzały niedościgłe oku
Królewna z Delu posyła z obłoku.
29.
1Sam król pod mury
[2952] — laty obciążony —
Pieszo od bramy do bramy przebiega
Y śle rynsztunki na mur osadzony
Y świeżych coraz obrońców dosięga
5Y lud — miłością miłey przerażony
[2953]
Oyczyzny — słowy
[2954] tem więcey podżega.
Matki szły wzywać swych omylnych
[2955] bogów:
30.
1«Ty sam, o Panie, Panie sprawiedliwy
Skrusz francuskiego oszczep rozbóynika.
Skłoń ku ludowi Twemu wzrok życzliwy,
Obal pod mury Twego przeciwnika».
5Tak się modliły, lecz w piekle fałszywy
Bóg tego nie chciał rozumieć języka.
Gdy się tak miało miasto do obrony
[2956],
Goffred też z drugiey następował strony.
31.
1Z wielkiem — porządkiem szykował przebrane
W przestronem polu woysko przed namioty,
A we dwa rzędy iuż uszykowane
Przeciw murowi obrócił piechoty;
5We śrzodku kusze y pobudowane
Straszne woienne postawił roboty,
Z których kamienie ogromne ciskaią,
Y wież y murów oszczepy sięgaią.
32.
1Za piechotą iuż ieznych
[2957] postawiono,
Żeby ią we złem razie posilali;
Potem w krzykliwe trąby uderzono,
A strzelcy zatem wraz następowali.
5Z woiennych także strzelby
[2958] wież puszczono,
A z muru gęsto poganie spadali:
Ten zdechł, ten ranny na dół leci z gury
[2959],
Coraz mniey maią swych obrońców mury.
33.
1Wprzód Francuzowie pod mury skoczyli
Z wielką ochotą z swemi chorągwiami;
Y tarcze wszystkie do kupy złożyli
Y tak ie sobie nieśli nad głowami.
5Drudzy, aby się kamieniom bronili,
Za dębowemi idąc zasłonami,
Pod przekopy się coraz podmykali
[2960],
Aby ie równo z ziemią wyrównali.
34.
1
Przekopy mieyskie wód w sobie nie miały
Y — iako trzeba — suche beły na dnie,
Ziemia, chrust, kamień wyrównał je snadnie
[2963],
5Napierwszy głowę odkrył Adrast śmiały
Y pod mur z długą drabiną przypadnie,
Po którey z wielką przewagą wstępował,
Ani go srogi, twardy grad hamował.
35.
1
Połowicę swey drabiny przechodził,
Y choć nań zewsząd bito — niestrwożony,
Oślep zaczętej odwagi dowodził;
5Aż iednem razem w łeb go obalony
Zbyt cięszki
[2966] kamień przez szyszak ugodził,
Który go na dół z drabiną obalił:
Ten kamień Argant swą ręką nań zwalił.
36.
1
Lecz cięszki, k'temu
[2970] z wysoka spadł z góry;
Argant wtem począł wykrzykać
[2971] zuchwale:
«Iuż ieden zleciał, kto polezie wtóry
[2972]?
5Nie kryicie się tak za tarcice, ale
Wyleźcie na świat, wychylcie się z dziury.
Przecz
[2973] z tych drzewianych iam nie wychodzicie?
Bo y tam pewnie się nie wysiedzicie!»
37.
1Tak wołał Argant, ale na te mowy
Namniey nakryci rycerze nie dbali
Y pod skupione tarcze kryiąc głowy,
Strzały y cięszkie kamienie trzymali.
5
Iuż wypełnione — bliżey pomykali
[2976],
Które na mury, nie bez wielkiey trwogi,
Niosą żelazem okowane
[2977] nogi.
38.
1Poganie na te zgromadzone siły
Drzewa z kamieniem cięszkiem powiązane
Puścili na dół, które przywaliły
Tarczami kryte piechoty przebrane.
5Te wielką w ludziach szkodę poczyniły,
Bo tarcze w trzaski poszły zgruchotane.
Y nieiednemu przepadły przez czoło;
39.
1
Iuż Chrześeianie za swemi twierdzami
Więcey nie stali, ani iem dufali
[2979],
Ale wypadszy śmiele
[2980] gromadami,
W przestrzeni męstwo swe ukazowali
[2981].
5
Drudzy ze spodu mury wywracali,
Który iuż y wierzch stłuczony wysoki
Y powątlone ukazował boki.
40.
1
Y upadłby beł, bo rozkołysany
Tram wielki raz
[2985] mu zadawał śmiertelny,
Ale go mężnie lud niespracowany.
Bronił, miłości swey oyczyzny pełny.
5Y gdzie go biły rogate tarany,
W tem mieyscu z wierzchu miękkie spuszczał wełny,
Które gwałtowne bicie przyimowały
Y ustępuiąc — razy
[2986] hamowały.
41.
1Gdy się tak na mur lud piął natarczywy
Y tamta strona mężnie się broniła —
Siedmkroć
[2987] Klorynda wyciągnęła krzywy
Łuk swóy i siedmkroć także go spuściła.
5A ile swych strzał wypchnęła z cięciwy,
Tyle ich we krwi w on czas omoczyła
Przednieyszych wodzów, nie gminu podłego,
Strzegąc się — harda — celu niegodnego.
42.
1
Tyś, o angielski młodszy królewice
[2988],
Pierwszy beł, któryś dostał od niej rany;
Iednoś co
[2989] głowy z dębowey tarcice
Wychylił trochę, którąś beł odziany.
5Przez pancerzowey nity rękawice
Przebił ci rękę prawą bełt pierzany
[2990],
Tak, żeś ustąpić z placu musiał pręcey
[2991],
Mniey bólu czuiąc, ale gniewu więcey.
43.
1Klotareusa
[2992], gdy lazł po drabinie,
Pod murem — grabię trafiła z Ambozy
[2993];
Obiema z piersi przebitych krew płynie,
Obu umarłych niesiono w obozy.
5Kiedy wielkiego tarana na linie
Rupert wyciągał y spuszczał powrozy —
Odniósł w ramieniu strzałę, którey z ciała
Część wyrwał, a część z żeleścem
[2994] została.
44.
1Ademarowi, który na te dziła
Z daleka patrzał, trefna
[2995] się rzecz stała:
Właśnie go w czoło z łuku wymierzyła,
Y twarz mu hoyną krwią zafarbowała
5Y rękę, co bełt z rany wywłóczyła,
Nowem postrzałem przytknęła do ciała;
Tak zacny biskup na woynie z pogany
[2996]
Żywot położył od niewieściey rany.
45.
1Palamed nazbyt do sławy się kwapił
Y szedł po szczeblach z odwagą na mury,
Y iuż wierzch muru rękami obłapił
Y nogi dźwignął za sobą do gury
[2997];
5Lecz właśnie wtenczas, gdy się go ułapił,
W oko mu siódmy bełt wpadł prętkopióry
[2998]
Y tyłem wyszedł. Tak nieborak leży,
Przy poimaney umieraiąc wieży.
46.
1Tak ta strzelała. Ale inszą
[2999] stroną
Z nowemi czyny
[3000] Goffred następował,
Y co naywyższy przed wysoką broną
[3001]
Ieden postawił y z niego szturmował.
5Wieża to beła, którą — z drzew złożoną
Co namocnieyszych
[3002] — tak był pobudował,
Że szła na kołach y zbroyne
[3003] dźwigała
Y wierzchem z murem wysokiem równała
[3004].
47.
1
Co raz to bliżey, niosąc lud w się wzięty,
Woienna wieża pomykała
[3005] koła
Y chciała — iako okręty z okręty
Na morskiey woynie — spiąć się z murem zgoła.
5
Sięgaiąc boków y twardego czoła —
Oszczepami ią nazad odpychaią,
Y koła tłuką y na wierzch ciskaią.
48.
1
Strzały z obu stron tak gęste leciały,
Że nieba beło
[3008] nie widać przed niemi
Y trafiało się, że się zaś wracały
— Wzad
[3009] odtrącone — drogami pierwszemi.
5Iako gdy owoc biie niedordzały
[3010]
Grad niepogodny — pełno go na ziemi:
Tak gęsto w ten czas z muru Saraceni
Spadali od strzał, oszczepów, kamieni.
49.
1
Bo rzadko który u nich w dobrey zbroi;
Iuż niemal wszyscy mury opuścili,
Każdy się oney srogiey wieże
[3014] boi.
5Sam tylko mężny Sułtan w oney chwili
Na murze z kilką
[3015] co mężnieyszych stoi,
Do których Argant z wielkiem tramem bieży
Odpierać gwałtem przystawioney wieży.
50.
1Y tak daleko, iako beł tram długi,
Trzymał od muru wieżę ludzi pełną;
Iuż się Klorynda do teyże posługi
Zbiegała, w zbroię ubrana zupełną.
5Wtem lud nasz świeży następuiąc drugi,
Ścinał powrozy, co wisiały z wełną,
Aby tak mury nagie i odkryte
Łatwiey mogły bydź
[3016] taranami bite.
51.
1
Wielka ie wieża srodze biła z góry,
A odespodku
[3017] rogate tarany,
Że naostatek
[3018] poczynały mury
Przeyrzyste w sobie ukazować rany.
5Hetman też iuż beł
[3019] niedaleko dziury
Y następował do stłuczoney ściany,
A wszystek wielką tarczą się nakrywał,
Którey więc
[3020] rzadko w inszy czas używał.
52.
1
Y widział dziurą, kiedy dla obrony
Soliman złaził y na dół zstępował,
Gdzie niebezpieczną — tramy rozwalony —
Mur Chrześcianom drogę ukazował.
5Y że na górze Argant zostawiony,
Z Kloryndą przeszcia
[3021] bronić się gotował.
To widząc poczuł serce mężne w sobie,
Skacząc z radości wielkiey w oney dobie
[3022].
53.
1Y do Sygiera mowę obracaiąc,
«Poday mi — prawi — puklerz, nie mieszkaiąc
[3025],
Lżeyszy y memu znośnieyszy ramieniu.
5Chciałbym wpaść pierwszy — ciężko nie dźwigaiąc —
Po rozwalonem do miasta kamieniu;
Czas iuż, żeby wżdy
[3026] kiedy co wielkiego
Świat widział po mnie y co przeważnego
[3027]».
54.
1Ledwie to wyrzekł, strzała przyleciała
Y nad kolanem nogę mu przebiła
Y ostrem żyły żeleźcem porwała,
Gdzie ból nawiętszy
[3028], y krwią się poiła.
5Żeś mu, Kloryndo, ranę tę zadała —
Tak ich powiada, tak ich twierdzi siła;
Y ieśli w ten dzień miasto się nie wzięło,
Twoia to sprawa y twoie to dzieło.
55.
1
Ale iakoby nie czuł oney rany.
Nie chce zaniechać rozpoczętey drogi
Y po kamieniu do dziurawey ściany
Bieży y chromey
[3029] nie szanuie nogi.
5Lecz prętko
[3030] potem poczuł, zmordowany,
Że nie mógł stąpić y ból cierpiał srogi,
Tak że rad nierad musiał ku końcowi
Przedsięwziętemu dać pokóy szturmowi.
56.
1Zaczem Guelfowi w on czas rozkazował.
Aby na iego mieysce następował,
Aby hetmanił y ludzie
[3033] przywodził.
5A sam się zaraz wrócić obiecował
[3034],
Y że na krótki tylko czas odchodził.
Tak na koń lekki odiezdżał
[3035] wsadzony.
Lecz nie tak, aby nie beł obaczony
[3036].
57.
1Skoro ustąpił Hetman pod namioty,
Zarazem woysko znacznie osłabiało;
Ale pogaństwu serca y ochoty
Y siły coraz więcey przybywało.
5Sam Mars y Szczęście
[3037] odmiennemi wroty
Do przeciwney wóz strony kierowało:
Iuż chrześciańskie miecze iakoś mdleią,
Nakoniec
[3038] dźwięki trąb samych słabieią.
58.
1Zgraia pogańska dopiero spędzona,
Znowu ochotnie na mury bieżała.
Płeć białogłowska — przykładem wzbudzona
Cney bohatyrki, na który patrzała —
5Z ukasanego gęsty kamień
[3039] łona,
Na chrześciańskie rycerze ciskała.
Y śmiele ostrey — gołych piersi — broni
[3040]
Dla lubych murów oyczystych nie chroni.
59.
1A czem się nasi nabarziey strwożyli,
A serce wziął lud w mieście oblężony:
Y z tey y z tamtey strony obaczyli,
Kiedy na ziemię Gwelf padł uderzony.
5Między tysiącem inszych w oney chwili
Nalazł go kamień z muru wyciśniony
[3041].
W tenże czas właśnie trafiony pociskiem
Padł Rynald y beł śmierci barzo bliskiem.
60.
1Y Eustacemu także się dostało:
Mięso mu w nodze od kości odbito
Y takie szczęście woysko w ten czas miało,
Że kiedy z muru kamieniami bito,
5Żadne ciśnienie
[3042] darmo nie leciało,
Lubo raniono, lub kogo zabito.
Argant srożeie y szczęściem piiany
Na uchodzące woła Chrześciany:
61.
1«Ieruzalem to, nie Antyochiia!
Nie noc na wasze złodzieystwa łaskawa,
Słońce tu teraz iasny dzień rozwiia;
Insza tu woyna, insza teraz sprawa.
5Tak was to prętko
[3043] chęć do sławy miia?
Czynicie sobie do państw cudzych prawa,
Niewieściuchowie na sławę niedbali!»
62.
1Tak mówił y tak gniewem zapalony
Grzał się sam w sobie Cyrkaszczyk zuchwały,
Że mu się zdało, że plac otoczony
Murami, iego śmiałości beł
[3046] mały.
5Y uczyniwszy z góry krok szalony,
(Gdzie obalone — przeszcia
[3047] pozwalały
Mury) wypadał y tak wypadaiąc,
Solimanowi przymawiał, wołaiąc:
63.
1«Y czas y mieysce Solimanie mamy,
Skutkiem — nie słowy — męstwa dokazować
[3048]
Sam wynidź za mur, sam się sądzić damy,
Komu z nas dzielność będą przypisować
[3049]».
5Tak rzekł y zaraz niedaleko bramy
Wypadszy dziurą, ięli następować:
Ow gniewem, a ten sromotą
[3050] wzbudzony
Y od Arganta w uczciwe
[3051] ruszony.
64.
1Niespodziewanie na nieprzyjaciele
Wypadszy, oba mężnie się stawili:
Tarczy, szyszaków, taranów tak wiele,
Drabin nasiekli y ludzi nabili,
5Że w onem mieyscu (może
[3052] tak rzec śmiele)
Z trupów, zbróy, z drzewa górę uczynili.
Którą wysoko podnieśli u dziury,
Czyniąc bezpieczne — powątlone mury
[3053].
65.
1A Chrześcianie, co się ubiegali
Przez gwałt do piękney murowey korony,
Teraz nietylko, żeby o nię dbali,
Ale y do swey słabieią obrony.
5Iuż y woiennych czynów odbiegali,
A nieprzyiaciel na lud potrwożony
Śmiele naciera y tłucze tarany,
Że się nie zeydą drugi raz do ściany.
66.
1
Kiedy tak nasi uciekali sprośnie
[3054],
Y poganie ie przez pole pędzili,
O prętki ogień wołał w oney chwili.
5Oba potem dwie zapalone sośnie
[3057]
Nieśli do wieże, aby ią palili:
Tak więc piekielne siostry z pochodniami
Na świat wychodzą y trzęsą wężami
[3058].
67.
1
Tem czasem Tankred, który z swemi Włochy
[3059]
Zdaleka mieyskich wycieczek pilnował,
Widząc dwie wielkie zapalone sochy
[3060],
Y że poganin wieżę opanował —
5Zawracał nazad na czoło lud płochy,
Y z swoiem pułkiem śmiele następował
Y tak się potkał, że ci co wygrali,
Podawszy tyły
[3061] znowu uciekali.
68.
1Tak Mars odmienne czyniąc dotąd próby,
Kierował dyszel u lotnego wozu.
Iuż też beł ranny Hetman do tey doby
Przyprowadzony do swego obozu.
5Sygier, Baldowin y insze osoby
Przednieysze stały na koło
[3062] przy łożu.
On sam sobie chcąc — imo wszystkich zdanie:
Strzałę wyciągnąć — przyłomił ją w ranie.
69.
1Ból wielki cierpiał y rozkazał, żeby
Około strzały radę uczynili,
Aby głęboko y według potrzeby,
Wyrżnąwszy mięso, ranę otworzyli.
5«Wróćcie mię — prawi — rychło do potrzeby,
Co mayą czynić niechayby czynili».
To mówiąc, nogę wystawił zarazem
Y kazał ią rżnąć barwierzom
[3063] żelazem.
70.
1Erotym stary — który się gdzie brody
Erydan
[3064] swoie prowadzi — uchował
Y wszystkie źródła y ciepliczne wody
[3065]
Znał y rozumiał; ten go opatrował.
5Beł pisorymem wielkiem będąc młody.
Lecz potem tylko Galena
[3066] pilnował
Y porzuciwszy zabawę z Muzami,
Leczył choroby śmiertelne z ranami.
71.
1Między wszystkiemi płacz beł wielki pany
[3067],
Którzy widzieli ból i iego męki;
On się nie trwoży, a wtem ukasany
Doktor doświadcza swey uczoney ręki.
5Ale uporney strzały koniec z rany
Nie chce się na wierzch ukazać przezdzięki
[3068].
Czasem kleszczami maca, czasem zioła
Kładzie, ale nic nie pomogą zgoła.
72.
1Nie zna w swey pracey
[3069] szczęścia mistrz uczony
Y umieiętność iakoś mu nie idzie;
Wszyscy on iego ból nieuśmierzony
Widząc, mniemaią, że mu umrzeć przydzie;
5Ale Stróż Anyoł żalem poruszony
Ziela z czerwonem kwiatem dziwney mocy,
Y napewnieyszey na rany pomocy.
73.
1Przyrodzenie to samo tak sprawiło,
Że iest znaiome każdey dzikiey kozie,
Kiedy którey w bok żeleźce trafiło
Od rozbóynika strzelca w gęstey łozie.
5Z tem — chocia sto mil y coś więcey było —
We mgnieniu oka Anyoł beł w obozie
Y wyciśniony sok wlał niewidziany
W kubek z lekarską wodą zgotowany.
74.
1Y kęs oleyku z lidyiskiego stoku
Y wmieszał wonney panaceey
[3072] ziele;
A skoro w ranę starzec wkropił soku,
Z swey dobrey woley
[3073] — co widziało wiele —
5Wyszło żelazo, że wolnego kroku
Mógł użyć, bólu nic nie czuiąc w ciele.
Krzyknie Erotym, y głosem tak powie:
«Nie od mey ręki Hetmanie masz zdrowie!
75.
1Nie te cię proste uzdrowiły zioła,
Cud ia tu iawnie widzę niewątpliwy
Y wierzę, że Bóg zesłał tu Anyoła.
Któryć dał zdrowie y sprawił te dziwy.
5Wróć się do szturmu». Goffred strętwiał zgoła,
Ale czuiąc się czerstwem — boiu chciwy,
Szyszak na głowę, tarcz na ramię włożył,
Którą raniony niedawno beł złożył.
76.
1Przypadł z obozu pod wysokie mury,
Pod tysiąc
[3074] koni iazdy z niem iechało;
Ziemia się trzęsie, a od wielkiey chmury,
Wielkiey kurzawy, nieba widać mało.
5Co raz to lepiey widzieć było z gury
[3075],
Kiedy się świeże woysko przybliżało.
Z strachu lękliwi pobiegli poganie,
On wielkiem głosem trzykroć krzyknie na nie
[3076].
77.
1Swego — po wielkiey części nachyleni
[3077] —
Głos Chrześcianie Hetmana poznali
Y wziąwszy serce
[3078], znowu poprawieni,
Daleko płoche pogaństwo pognali.
5Sułtan y Argant tylko niestrwożeni,
Jeden drugiego lepiey odpierali
Y od
[3079] Tankreda strzegli pilnie dziury,
Który szedł gwałtem między zbite mury
[3080].
78.
1O tych się naprzód cny Hetman uderzył,
Wszystek we zbroję złocistą ubrany
Który stał, broniąc rozwaloney ściany.
5
Brzmi wielki oszczep, Argant się nie boi,
Y śmiele
[3087] tarczą zasłoniony stoi.
79.
1Tarcz
[3088] się na on gwałt wielki otworzyła,
Ale y zbroia razu
[3089] nie strzymała,
Y krew łakomie z Cyrkaszczyka ssała.
5Nie czuie Argant (tak w niem wielka siła)
Y ukrwawiony wyrwie oszczep z ciała
Y uderzył niem znowu na Hetmana:
«Niech się — pry
[3092] — wróci do swoiego pana».
80.
1Oszczep się z pomstą wzad wracał zarazem
Y przez powietrze szedł wiadomą drogą,
Lecz chybił celu, bo przed onem razem
Umknął się Goffred y krok stąpił nogą.
5A miasto niego, krwie chciwem żelazem
Ranę dał w gardło Sygierowi srogą.
On — że umiera — namniey
[3093] nie żałuie,
Kiedy swoiego pana zastępuie.
81.
1Sułtan kamieniem dał w łeb Normandowi
[3094],
Właśnie na ten czas, kiedy Sygier zginął;
Nie mógł wytrzymać
[3095] tęgiemu razowi,
Zatoczywszy się, na ziemię się zwinął.
5Już też przycięższem beło Goffredowi,
Rzadko go który z góry kamień minął,
Atoli przedsię
[3096], choć z niemałem trudem,
Na rozwalinach iuż beł z swoiem ludem
82.
1Y zrobiłby beł pewnie co wielkiego
Y świat czarnemi skrzydłami okryła.
5Y na śmiertelne narodu ludzkiego
Gniewy, swych cieniów wędzidło włożyła.
Tak, że odstąpić musiał od tej sprawy:
Taki miał w on czas koniec on dzień krwawy.
83.
1
Kazał nieść nazad w szturmie obrażonych
[3101],
A potem pilne uczynił staranie
Koło woiennych czynów potłuczonych:
5Wieżę — którey się najbardziey poganie
Bali, od
[3102] mistrzów zrobioną uczonych —
Y w wielu mieyscach barzo
[3105] powątloną.
84.
1Ze złego razu zaraz ią uwodzi
W bezpieczne mieysce okrom
[3106] żadney zwłoki;
Ale iako łódź na morskiey powodzi,
Co pełnem żaglem nurt siecze głęboki,
5Kiedy bezpieczna do portu przychodzi,
O skałę łamie roztrącone boki;
Abo więc iako zawodnik ćwiczony
Przed samem kresem padnie powalony:
85.
1
Tak właśnie w on czas
[3107] wieża szwankowała,
Gęstem kamieniem barzo potłuczona
Y obie
[3108] zadnie koła połamała,
Y iść nie mogła daley — powalona.
5Ale piechota pod nię stęplowała
[3109]
Tramy, na których legła zawieszona,
Aż nauczeni mistrzowie przybyli,
Którzy koło niey z pilnością robili.
86.
1Surowie cieślom Goffred rozkazował,
Aby przededniem
[3110] koła zgotowali;
Potem po drogach straży zostawował
[3111]
Y ludzie
[3112], którzy wieże pilnowali.
5Tem czasem król mur zbity oprawował,
Y słyszeć beło, iako się mieszali,
Bo w mieście tysiąc pochodni świeciło,
Od których niemal wszystko widzieć było.
Koniec pieśni iedenastey.
Pieśń dwanasta
Argument
Klorynda słucha o swem urodzeniu,
Potem wyszedszy wieżę zapaliła;
Tam się z Tankredem w nocnem zszedszy cieniu,
Na poiedynku żywota pozbyła.
Ale przed śmiercią, przy ostatniem tchnieniu
Nawróciła się i krztem się omyła.
Tankrod zabitey od
[3113] siebie żałuie,
Cyrkaszczyk się mścić iey śmierci ślubuie.
1.
1Noc beła, ale ludzie zmordowani
Z oboiey strony, do tych dob
[3114] nie spali:
Około wieże straż odprawowali
[3117];
5Tam zaś poganie swe — niespracowani —
Zwątlone mury pilnie oprawiali
[3118];
A gdzie beł który ranny albo chory,
Słano barwierze
[3119] y mądre doktory.
2.
1
Iuż beło
[3120] chorem opatrzono rany,
Iuż się y dziura była zaprawiła,
Iuż y co słabszey poprawiono ściany,
A noc głęboka na spanie radziła.
5Ale Klorynda na sen pożądany
Pozwolić nie chce y wielkie myśliła
Dzieła — gdy wszyscy poszli na swe wczasy
[3121]
Y tak do siebie mówi w one czasy:
3.
1«Ey toć się wżdy
[3122] dziś dobrze popisali
Z mężnem Sułtanem, Argant natarczywy.
Kiedy oni dway tylko wypadali
Na wszystko woysko y robili dziwy.
5A o mnie co też będą powiadali?
Użyła — prawi — z daleka cięciwy
Dosyć szczęśliwie. To te będą mowy,
Cóż, czy nie mogą więcey białogłowy?
4.
1Toć beło lepiey gdzie między lasami
Strzelać ielenie abo dzikie świnie,
Niźli się mieszać między rycerzami
Wielkiemi, mdłey płci y lichey dziewczynie.
5Białogłowskiemi nie gardzę szatami,
Słusznie ich godna ta, która tak słynie».
To mówiąc, na rzecz wielką się udała
Y Argantowi o niey powiadała:
5.
1«Serce mię na coś wielkiego podwodzi;
Że to Bóg czyni, tak sobie rachuię,
Lub też za własną człowiek wolą chodzi.
Coś niezwykłego sobie obiecuię.
5Widzisz tę wieżę, co tak miastu szkodzi,
Na tę się z ogniem y mieczem gotuię.
Tak myślę, tak chcę y tego potrzeba,
Niech o ostatku pieczą maią nieba!
6.
1Abo ią spalę, abo ią posiekę,
A ieśli się też nazad nie ukażę,
Tobie swe panny oddaię w opiekę
Z starcem, którego iako oyca ważę.
5Pomni to, proszę, coć dopiero rzekę,
Że do Egyptu odesłać ie każę.
Ta płeć y ten wiek nie ma żadney mocy,
Y godzien wszelkiey, Argancie, pomocy».
7.
1Zdziwił się Argant przeważney dziewicy
[3123],
Y poczuł w sercu chęć na wielkie czyny:
«Ty sama póydziesz, a my nikczemnicy
Między podłemi mamy zostać gminy
[3124]?!
5Y tak ma Argant tylko na ulicy
Patrzeć na dymy y twoie perzyny?!
Nic z tego. Iako beł z tobą w potrzebie
[3125],
Tak go weź na śmierć y sławę do siebie.
8.
1Y ia frymarczę za sławę żywotem
[3126].
Y dla niey zdrowie rad położę wszędzie».
Ona zaś: «Świadczy twa dzisieysza o tem
Wycieczka, która wiecznie słynąć będzie,
5Iam białogłowa, y zginęli
[3127] potem,
Mną mało miastu, albo nic ubędzie.
Ale gdziebyś
[3128] ty miał polec (strzeż Boże)
Kto murów zbroni? Kto miastu pomoże?»
9.
1Argant iey na to krótko odpowiedział:
«Nie może to być, próżne twoie mowy,
Y bez ciebie tam drogę będę wiedział,
5Wtem zgodnie poszli, gdzie król w radzie siedział,
Gdzie z niem radziły starsze, mądre głowy
Klorynda pocznie: «Słuchay co myślemy
10.
1
Argant tę wieżę spalić chce y na tem
Mieyscu czyni-ć tę obietnicę głośną.
Ia przy niem będę; czeka tylko zatem,
Że się pokładą y że ludzie posną».
5Król płakał — długiem obciążony latem
[3133],
Y mowę do nich uczynił żałosną:
«leszcze chcesz Boże sług swoich ratować,
Ieszcze to w cale
[3134] królestwo zachować!
11.
1Y potrwa pewnie, kiedy ludzie takie,
Takiego serca y takiey mam ręki.
A ty, o zacna paro ludzi, iakie
Masz mieć odemnie nagrody y dzięki?
5Będą te wasze dzielności iednakie
Podawać światu wieczney sławy dźwięki.
To samo wielka nagroda na świecie,
Lecz y odemnie część państwa weźmiecie».
12.
1To mówiąc starzec zalewał się łzami,
Y z płaczem w głowę oboie całował;
Ale Soliman, co siedział z radami,
Wielką z tey sprawy zazdrość pokazował:
5«Y ia nie darmo miecz noszę y z wami
Póydę y tu też nie będę próżnował11.
Klorynda na to: «O Królu, o Panie,
Póydziemli
[3135] wszyscy, kto z tobą zostanie?»
13.
1Iuż się chciał ozwać Argant niecierpliwy,
Że nie chciał z niem bydź
[3136] na tę drogę zgodny,
Ale uprzedził y wzrok Król szedziwy
Do Solimana obrócił łagodny:
5«Na każdem mieyscu, rycerzu cnotliwy
Pokazowałeś, żeś sobie podobny
Y na naygorsze razy zawsze śmiele
[3137]
Szedłeś y biłeś swe nieprzyiaciele.
14.
1Y wiem, żebyś mógł co godnego sprawić
Tey wielkiey sławy, którą masz na świecie,
Ale wżdyć
[3138] kogo muszę z was zostawić
Przy sobie, którzy dzielnością słyniecie.
5
Bo wiem, iako wy krwie nie szanuiecie;
Kiedyby
[3141] się kto inszy tego ważyć
Y na tak wielki chciał się czyn odważyć.
15.
1
Więc iż po wszystkich stronach, iako wiemy,
Gęsta straż w koło
[3142] wielkiey wieże chodzi
Y trochą ludzi nic nie uczyniemy,
Woysko też wszystko wywieść się nie godzi;
5Ta para, co się — iako to słyszemy
[3143],
Tego chce podiąć, niech na to wychodzi,
Która takich dzieł nieraz dowodziła,
Y którą może kłaść za inszych siła
[3144].
16.
1A ty tak iako królowi należy,
W bramie — proszę cię — bądź gotów z inszemi,
Że kiedy ci w zad póydą y na wieży
Uyrzymy ognie z dymami gęstemi,
5
Ty ich zratuiesz z rotami świeżemi».
Tak się królowi koniecznie to zdało,
Ale Sułtana przedsię
[3147] to bolało.
17.
1Przymówił się też Izmen do tey sprawy:
«Lepiey — powiada — że późniey wyńdziecie
[3148],
A ia wtem siarki y insze przyprawy
Zgotuię, które z sobą poniesiecie;
5Przeto czekaycie odemnie
[3149] odprawy,
Y straży śpiące pręcey
[3150] tak najdziecie»
Podobało się Izmenowe zdanie,
Y rozeszli się, pozwoliwszy na nie.
18.
1Klorynda zatem zwyczayny złożyła
Szyszak y zbroię srebrem nabiianą,
A inszą na się niezwykłą włożyła,
(Co iuż beł zły znak) czarno smalcowaną
[3151],
5Żeby się na niey w nocy nie świeciła,
Tusząc tak łatwiey udać się nieznaną.
Był przy niey Arset
[3152], który ią wychował,
Y prawie z pieluch dotąd iey pilnował.
19.
1Ten kędykolwiek iedno
[3153] się udała,
Wszędzie szedł za nią laty obciążony
[3154],
A widząc, że się niezwykło
[3155] ubrała,
5Y przez życzliwość, którą po niem znała
[3158],
Y przez siwy włos na niey wysłużony
Prosił, aby się na to rozmyśliła,
Ale daremna iego prośba była.
20.
1Potem rzekł: «Iż cię prośby nie obeszły
Y takeś na złe swoie
[3159] zatwardziała,
Żeś ty na te łzy y na wiek móy zeszły
[3160]
Y na tę radę życzliwą niedbała —
5Powiem ci teraz twóy stan y wiek przeszły,
Od tego czasu kiedyś beła mała
Wszystko prawdziwie, wszystko nieomylnie».
Zatem tak pocznie, a ta słucha pilnie:
21.
1«Synap
[3161] bogaty szczęśliwie sprawował
Ethyopią
[3162] z inszemi kraiami,
Który obrzędy y wiarę zachował
Maryey Syna — z swemi murzynami,
5Gdziem poganinem będąc, posługował
Królowey między białemi głowami
Za niewolnika, która czarna była,
Ale gładkości czarność nie wadziła.
22.
1
Król ią miłował, ale się z miłością
Tak w niem zawisna bojaźń pomieszała,
Że choć słynęła cnotą y czystością,
Zupełney wiary u niego nie miała.
5Tem niedowiarstwem, tą zięty
[3163] zazdrością,
Chciał, żeby zawsze w zamknieniu mieszkała.
Ona to wszystko, co król chciał — czyniła,
23.
1Tam obrazami między nabożnemi
[3166],
Biała dziewica beła malowana,
Która okrutnie powrozy mocnemi
U twardey skały beła uwiązana.
5Smok do niey bieżał y kiedy ostremi
Kłami od
[3167] niego miała być szarpana —
Ostrem go rycerz przepędził żelazem.
Przed tem się często
madlała
[3168] obrazem.
24.
1Wtem dziećmi zaszła y by wszy brzemienną,
Ciebie dziecinę białą urodziła,
A widząc barwę w dziecięciu odmienną,
Niezwykłemu się cudowi zdziwiła.
5Y potem troską strapiona codzienną,
Płód ten przed królem taić umyśliła.
Obawiaiąc się, aby z twey białości
Źle nie rozumiał o iey stateczności.
25.
1Y na twe mieysce inszego szukała
— Boiąc się króla — dziecięcia czarnego.
A iż tam żywa dusza nie mieszkała,
5Mnie cię na ten czas beze krztu
[3171] oddała,
(Świadoma moiey wierności) którego
Tak prętko
[3172] dzieciom nigdy tam nie daią:
Różny w tem zwyczay w tamtych kraiach maią.
26.
1Oddała mi cię z płaczem y zleciła
Daleko cię gdzie zanieść na chowanie.
A kto wymówi, iako się trapiła!
Iakie ostatnie beło iey żegnanie!
5Całowała cię, łzami twarz moczyła,
Powtarzaiąc swe smętne narzekanie.
Nakoniec w niebo weyrzawszy tak rzecze:
»O Ty, co skryte myśli wiesz człowiecze —
27.
1Ieślim chowaiąc niezmazane łoże,
Przeciw małżeńskiey nie zgrzeszyła wierze —
(O się nie mówię: wiem na się, móy Boże,
Insze swe grzechy, ale nie w tey mierze).
5Za niewinniątkiem proszę, co nie może
Od swoiey własney mleka mieć macierze
[3173]. —
Niech żyie matce podobne czystością,
Za twoią łaską y dobrotliwością.
28.
1Y ty rycerzu święty, coś na srogą
Śmierć nie dał dziewki niewinney smokowi,
Ieśli co z lichem nabożeństwem mogą
Stawiane świece twemu obrazowi —
5Weź w swą opiekę dziecinę ubogą,
Bądź niewinnemu obrońcą wiekowi«.
Y od żałości ledwie nie umarła.
29.
1
Ia przyiąwszy cię, niosłem cię z kłopotem
W małey nakrytey skrzynce w one czasy,
Y takem umiał potrafić, że o tem
Nic nie wiedzieli y obcy y naszy.
5Szedłem nieznany polmi
[3176], ale potem,
Kiedym wszedł z tobą między gęste lasy,
Uyrzę, że lwica prosto do mnie bieży,
Gębę rozdziewia
[3177], a grzbiet ostry ieży.
30.
1Iam uciekł na dąb, a tyś porzucona
Odemnie
[3178], w trawie pod drzewem leżała;
Ona przypadnie y zastanowiona
[3179]
Straszliwą głowę nad tobą trzymała.
5Potem postawszy mało
[3180], coś zmiękczona,
Iuż okiem na cię łaskawem patrzała.
Y chropawem cię lizała ięzykiem…
Ktoby rzekł, że iest litość w zwierzu dzikiem?
31.
1Tyś iey małemi straszney ręczynami
Sięgała gęby y na nięś się śmiała
[3181];
W temci
[3182] się swemi zniżyła piersiami,
Ssałaś ią zatym
[3183], gdy nad tobą stała.
5A ia zakryty między gałęziami
Strętwiałem
[3184], widząc iaka się rzecz działa.
A skoro cię swem mlekiem nakarmiła
Poszła y gęstem lasem się zakryła.
32.
1Wziąwszy cię potem, szedłem daley w drogę
Y do miasteczka trafiłem iednego,
Gdziem
[3185] mamki dostał, która cię niebogę
Karmiła — godną chowania inszego.
5Tamem
[3186] rok cały, ile pomnieć mogę,
Y połowicę wymieszkał drugiego;
Tyś iuż niektóre słowa wymawiała
Y postępować
[3187] iużeś poczynała.
33.
1
Ale kiedy mi dobrze nachylony
Radził na pokóy wiek w podeszłem lecie —
Złotem od matki twoiey obciążony
Tak, żem mógł nędze
[3188] nie cierpieć na świecie,
5Porzucić żywot błędny, uprzykrzony
Y żyć w oyczystem myśliłem
[3189] powiecie
Y z przyiacioły zażyć lepszych czasów,
Wetuiąc przeszłych trudów y niewczasów
[3190].
34.
1
Tak do Egyptu do swoiey rodziny
Ale nad rzeką — wypadszy z krzewiny,
Ze wszystkich mię stron zbóyce
[3193] zaskoczyli.
5Cóż było czynić? porzucić dzieciny
Nie chcę; mnieby
[3194] też iuż beli zabili.
Puściłem się w pław
[3195], iedną cię trzymaiąc,
A drugą ręką, iakom mógł — pływaiąc.
35.
1Ze dżdża
[3196] y długiey rzeka niepogody
A kiedym przyszedł, gdzie najgłębsze wody,
Zakręciwszy mię, na dół mię porwała.
5Próżno iuż było uść
[3199] widomey szkody:
Upuściłem cię, ale cię trzymała
Y wyniosła cię woda na brzeg niski,
Iam też wypłynął, bywszy
[3200] śmierci bliski.
36.
1Noc zatem przyszła, iam się też położył,
A kiedy beło o pułnocy
[3201] prawie,
We śnie ogromny rycerz na mię złożył
Drzewo
[3202], w surowey y groźney postawie.
5»Czemuś krzest
[3203] dotąd dziecięciu odłożył?
Iakoć zleciła matka na odprawie.
Okrzcisz ią — prawi — Bóg tak chce koniecznie,
Y ia iey mam być opiekunem wiecznie:
37.
1Iam y dzikiemu litość dał źwierzowi,
Y bystrey wodzie, y bronię iey wszędzie.
A ty — gdzie
[3204] temu nie uwierzysz snowi,
Któryć Bóg zsyła — obaczysz, coć będzie«.
5Wtem wstawszy, ztamtąd wyszedłem ku dniowi,
O krzcie nie myśląc, bom został w tem błędzie,
Żem we śnie tylko iakąś widział marę
Y swąm rozumiał bydź prawdziwą wiarę
[3205].
38.
1Taiłem tego
[3206]; tyś się uchowała
Poganką zatem y tąś dotąd była,
Y śmiałąś potem y mężną została
[3207],
Y przyrodzenieś
[3208] y płeć zwyciężyła.
5Sławyś y państwa dzielnością dostała,
Y sama pomnisz
[3209] iakoś potem żyła —
Y żem na wszystkich woynach w każdey dobie,
Był iako ociec y sługa przy tobie.
39.
1Ale zaś wczora, kiedy miał świt rany
[3210]
Wychodzić na świat swem promieniem złotem —
We śnie on pierwszy rycerz rozgniewany
Stanął przedemną
[3211] y tak mówił potem:
5»Iuż czas nadchodzi niezahamowany,
Że się Klorynda rozstać ma z żywotem,
A chociaś nie chciał, gwałtem przedsię
[3212] ona
Póydzie do nieba y będzie zbawiona«.
40.
1Wtem zniknął. A ty uważ to u siebie,
Żeć
[3213] coś strasznego te sny obiecuią;
Y nie wiem, iak to tem póydzie na niebie,
Co swych rodziców wiarę prześladują.
5Przeto — ieśli co łaski mam u ciebie —
Zostań y te łzy niechay cię hamuią».
Wtem umilkł; z strachem Klorynda słuchała,
Bo taki drugi niedawno sen miała.
41.
1Potem tak rzekła: «Tę wiarę chcę chować,
Którą rozumiem bydź dotąd prawdziwą
[3214],
Y w któreyeś
[3215] mię ty sam chciał uchować,
A teraz ią chcesz udać za wątpliwą.
5Więc dla bojaźni nie chcę odstępować
Rzeczy zaczętych — nie takem lękliwą,
Abym się na strach iaki oglądała,
Choćbym też dobrze umrzeć zaraz miała».
42.
1Potem go mową łagodną cieszyła
[3216],
A iż iuż ich czas przychodził wyprawy,
Z Cyrkaszczykiem się, odszedszy
[3217] — złączyła,
Co towarzyszem miał być do tey sprawy.
5Dzielność (co przez się sama się kwapiła
[3218])
Izmen zagrzewa y dawa
[3219] przyprawy
Do zapalenia z siarki uczynione
Y świece skryte y w miedzi zamknione
[3220].
43.
1Wychodzą spiesznie przez nocne ciemności
Z miasta pospołu one dwie osobie
[3221]
Y pełni dotąd szczęśliwey śmiałości,
5Serce w nich skacze od wielkiey radości
Y nie może się zmieścić samo w sobie,
Na krew ich chciwość podwodzi niesyta;
Wtem straż postrzeże y o hasło pyta.
44.
1Ci przedsię
[3224] w ciemnem idą cicho mroku —
Straż w larmę biie
[3225], hasła iuż nie bada;
Ale cna para cicho więcey kroku
Nie niesie y iuż więcey się nie skrada.
5Iako więc piorun Iowiszów z obłoku
Razem się błyska y grzmi y wypada,
Tak y ci razem do strażey skoczyli,
Razem natarli, razem się przebili.
45.
1Przez tysiąc mieczów ostrych prześć
[3226] musieli,
Y to, na co się udali — sprawili:
Do przypraw, które od Izmena mieli,
Nagotowane knoty przyłożyli.
5Zaiął się ogień, y tak iako chcieli,
Ogromną wieżę iemi
[3227] zapalili.
Płomień się szerzy, gęste dymy wstaią
Y iasne twarzy
[3228] gwiazdom zasłaniaią.
46.
1Widać: a ono, okrutne płomienie
Idąc ku niebu z dymem się mieszaią,
A z którey strony wiatr na wieżę wienie
[3229] —
Błędne się ognie do kupy zbieraią.
5Światła niezwykłe — nocne pędzą cienie,
Y Chrześciany blaskiem urażaią;
Gdzie poyrzysz wszędzie strach między namioty
[3230]:
Giną w godzinę tak długie roboty
[3231].
47.
1Tem czasem rączo prosto ku ogniowi
Hufiec z obozu bieżał
[3232] wyprawiony;
Cyrkaszczyk woła y grozi ludowi:
«Ten ogień waszą krwią będzie zgaszony».
5Ale nie mogąc wytrzymać gwałtowi,
Zlekka
[3233] uchodził z Kloryndą ściśniony.
Iako po deszczu wielkiem potok zbiera,
48.
1
W otwartey bramie z ludźmi przebranemi
[3236]
Czekał Soliman na nich w oney chwili:
Przed pogoniami nieprzyjacielskiemi
Uwieść ich w miasto, gdzieby się wrócili.
5Iuż beli za próg uszli, lecz za niemi
Wpadli ci w bramę, którzy ie
[3237] gonili,
Ale ich wyparł Sułtan y wzwód
[3238] spuścił
Y samey tylko Kloryndy nie puścił.
49.
1Tak wszyscy twierdzą iednostainie o tem,
Że właśnie kiedy wzwód beł podniesiony
Zagoniła się za Ardeliotem,
Który iey zadał raz niepostrzeżony.
5Y Argant tego nie widział, że potem
Wróciła się wzad
[3239] y wypadła z brony;
Bo y noc beła y w oney pogoniey
[3240]
Y mieszaninie, nie mógł wiedzieć o niey
[3241].
50.
1
A skoro swóy gniew y serce zażarte
W chrzęścijańskiey krwi w on czas
[3242] zaprawiła
Widząc, że bramy y miasto zawarte
[3243],
Po wielkiey części o sobie zwątpiła
[3244].
5Ale nadzieią płochą
[3245] myśli wsparte
Prętko
[3246] na nowy fortel obróciła:
Za iednego się z ich woyska udała
[3247]
51.
1Potem iako wilk, co stado rozbiie,
Idzie ukradkiem y łatwie
[3253] się kryie
W nocy y w oney wielkiey mieszaninie
[3254].
5Lecz Tankredowi przecie się nie skryie;
Ten widział, kiedy w oneyże
[3255] godzinie
Ardeliota przed bramą zabiła
Y pilnował iey, gdzie się obróciła.
52.
1Mniema, że to mąż iaki doświadczony,
Chce się z nią spatrzyć
[3258], a ta z iedney strony
5
Na chrzęst się iego zbroie obeyrzała:
«Co — prawi — niesiesz?» On iey na to powie
«Y śmierć y woynę». Ona zaś odpowie:
53.
1«Jeśli chcesz śmierci y ta cię nacieszy,
Dam ci ią wnetże». W tem stanęła w kroku.
On widząc, że beł nieprzyiaciel pieszy,
Zarazem z siodła w prętkim wypadł skoku.
5Tak zbywszy konia, do niey się pospieszy
Y oboie szli po miecze do boku
[3263]:
Y tak się zwarli iako srodzy bycy
[3264]
Przy swey się lubey bodą iałowicy.
54.
1Iasnego słońca godne to czynienie
Wasze tam beło, o rycerze wzięci;
A ty, o nocy, coś na nie swe cienie
Y płaszcz z zawisney kładła niepamięci,
5Dopuść mi — proszę — y day pozwolenie,
Aby mem piórem beli z niey wyjęci.
Niechay trwa wiecznie sława ich dzielności
Y niech się świeci pamięć twey ciemności.
55.
1
Nie dybią na się, ani się składaią,
Nie iem
[3265] szermierskie sztuki nie pomogą;
Pełneli razy, skąpeli bydź maią
[3266] —
W cieniu y w gniewie rozeznać nie mogą.
5
A żaden kroku nie ustąpi nogą:
Ta stoi w mieyscu, a ręką pracuie,
— Co raz nowy sztych y cięcie znayduie.
56.
1
Pomsta przydawa
[3271] potem obelżenia;
5Mięsza
[3277] się bitwa, coraz cieśniey chodzi;
Iuż iem nie służą miecze do czynienia
[3278]:
Biią się srodze wzaiem głowicami,
Tłuką się hełmy, tłuką się tarczami.
57.
1Trzykroć ią ścisnął, trzykroć także ona
Wydarła mu się z węzła tak mocnego,
Którem nie była z miłości ściśniona,
Lecz z nieprzyiaźni y z gniewu wielkiego.
5Znowu do mięczów
[3279] poszli. Iuż raniona
Y ona, y on, iuż y tchu samego
Ledwie iem staie. Potem się cofnęli,
Aby po wielkiey pracey
[3280] odpoczęli.
58.
1Tak na mieczowej wsparszy się głowicy,
Patrzali na się — ta z tey, ów z tey strony
Kiedy Apollo swoiemu woźnicy
Nieść kazał na świat dzień światłem pleciony.
5Widzi krwie siła Tankred na dziewicy,
Cieszy się hardy, że mniey obrażony.
Ze się za lada szczęściem unosicie!
59.
1Z czego się cieszysz, o Tankredzie? czemu
Chełpisz się szczęściem omylnem piiany;
Y będziesz płakał tey krwie y tey rany…
5Chwilę się milcząc — on iey, ona iemu
Przypatrowali sobie na przemiany
[3284],
Nakoniec
[3285] Tankred ozwał się z swą mową,
Pytaiąc, kto beł y iako go zową:
60.
1«Spólne to — prawi — nieszczęście sprawuie,
Że naszą dzielność pokrywa milczeniem,
A iż nam zły los sławę odeymuie
Słusznie nabytą, tak mężnem czynieniem
[3286];
5Proszę cię (ieśli gniew prośbę przyimuie)
Powiedz mi twóy stan, z twem własnem imieniem.
Niech wiem lub przegram, lub wezmę zwycięstwo
[3287]
Kto śmierć ozdobi, albo moie męstwo».
61.
1Ona mu na to: «Imienia inoiego
Nie będziesz wiedział, iuż
[3288] cię to omyli;
Dosyć masz na tem, że widzisz iednego
Z tych dwu, co wielką wieżę zapalili».
5Harda odpowiedź rycerza zacnego
Tak uraziła barzo
[3289] w oney chwili,
Że do niey znowu wielkiem pędem skoczył,
Aby się zemścił y miecz w niey umoczył.
62.
1Wraca się iem gniew
[3290] w serca zajątrzone,
Choć się każdy z nich barzo słabem czuie;
Nauka za nic, siły iuż zemdlone,
A na ich mieysce wściekłość następuie.
5O iako wielkie y niewymówione
Rany miecz czyni, gdzie iedno
[3291] zaymuie:
W zbroi y w ciele — a że żywot ieszcze
Nie wyszedł, gniew mu w sercu czyni mieysce.
63.
1Iako ocean, choć wiatry ustały,
Które go z gruntu dopiero wzburzyły,
Długo nadęte trzyma swoie wały
[3292],
Niźli
[3293] swóy straszny gniew uspokoiły —
5Tak y ci, choć iuż wszytkie osłabiały,
Choć w nich upadły spracowane siły,
Swą popędliwość pierwszą zachowuią
Y wielkiem gwałtem na się następuią.
64.
1Ale iuż przędzę Parka nieużyta
[3294]
Kloryndzinego
[3295] żywota zwiiała:
Pchnął ią w zanadrze Tankred y obfitą
Miecz utopiony krew wytoczył z ciała
5Y zmoczył złotem koszulę wyszytą,
Którą panieńskie piersi sznurowała.
Czuie, że ią iuż noga ledwie wspiera
Y że iuż rndleie y że iuż umiera.
65.
1
Idzie za szczęściem zwycięzca surowy
Y sztych śmiertelny pędzi między kości;
Ona konaiąc, rzekła temi słowy,
Zwykłey na twarzy nie tracąc śmiałości,
5Którą znać, że w niey duch sprawował nowy,
Duch skruchy, wiary i świętey dufności —
Że choć poganką za żywota była,
Umieraiąc się ato
[3296] nawróciła:
66.
1«Odpuść ci Boże, ato masz wygraną,
A ty też, proszę, odpuść moiey duszy,
Proś Boga za nię y grzechem spluskaną
Oczyść krztem świętem y zbroń od pokusy
[3297]».
5Tą żałościwą, tą niespodziewaną
Prośbą iey Tankred zarazem się ruszy:
Y wewnątrz żalem okrutnem dotkniony
[3298],
Umarza gniewy y płacze zmiękczony.
67.
1Do przezroczystey pobieżał krynice
[3299],
Która z przyległey góry wynikała
[3300]
Y w hełm porwawszy wody, do dziewice
Wracał się, która iuż dokonywała
[3301].
5Kiedy iey dotąd niepoznane lice
Odkrył z szyszaka, ręka mu zadrżała:
Pozna ią zaraz y iako słup stanie…
O, nieszczęśliwe y przykre poznanie!
68.
1Nie umarł zaraz, bo wszystkie swe mocy
[3302]
Zebrane, serca pilnować wyprawił
Y dusząc w sobie żal, koło pomocy
Świętey się wszytek na on czas zabawił.
5Śmiech wdzięczny piękne wydawały oczy,
Skoro krzest
[3303] święty cny rycerz odprawił;
Y tak się zdało iakoby mówiła:
69.
1Mało co pierwszey straciwszy piękności,
Iako lilia białą barwą bladła,
Na iasne niebo zda się, że z litości,
Gdy w nię
[3306] patrzało — czarna chmura padła.
5A nie mogąc iuż mówić, życzliwości
Znak: zimną rękę na rycerza kładła.
Tak piękna dziewka w on czas umierała.
Że kto nie wiedział, rozumiał, że spała.
70.
1
ŻałobaOn widząc ią iuż umarłą, strapiony
Siły niedawno zebrane rozpuścił,
Z których tak nagle będąc obnażony,
Władzey
[3307] nad sobą żalowi dopuścił;
5Ten w żywot w małem mieyscu utaiony
Y w twarz y w zmysły śmierć zarazem puścił.
Mdleie, trupowi rówien
[3308] każdą sprawą:
Barwą, milczeniem y krwią y postawą.
71.
1Y pewnieby beł żywot rozgniewany
Gwałtem się wydarł z śmiertelnego ciała
Y w towarzystwie szedł nieutrzymany
Z szlachetną duszą, co go uprzedzała;
5Ale z trafunku
[3309] tam beł nadiechany
Od iedney roty, co wody szukała.
Ta wzięła dziewkę i
Żałobarycerza cnego
W niey umarłego, w sobie źle żywego.
72.
1Rothmistrz z daleka, gdy się rozedniało,
Poznał po zbroi książe Chrześcijańskie
[3310]:
Uyrzał też przy tem martwey dziewki ciało,
Okrutną raną przebite tyrańskie
[3311].
5Y nie chciał, aby na pokarm zostało
Wilkom, choć mniemał, że beło pogańskie,
Ale kazał wziąć sługom ciała obie
[3312]
Y do obozu zanieść ie na sobie.
73.
1Bohatyr ranny, pomału niesiony
Nie czuie co się koło niego dzieie,
Ale iż żywot beł w niem zataiony,
Znać po stękaniu, iże ieszcze zieie
[3313].
5Ta zaś — iako słup leżąc z drugiey strony,
Tak ie na on czas pospołu niesiono,
Ale ie w różnych namieciech
[3316] złożono.
74.
1Gromada zatem iego sług życzliwa,
Do różnych posług zarazem się miała;
Iuż też y mdły wzrok y myśl obłędliwa
Lekarskie ręki znać w niem poczynała,
5Iednak rozeznać nie mogła — wątpliwa
Długo, ieśli
[3317] się wróciła do ciała.
Y czas, y mieysce, y słyszeć się dawa
[3320]:
75.
1«Y żyię ieszcze? y światłość słoneczna,
Y ten mię
[3321] ieszcze widzi nieszczęśliwy
Dzień, co świadectwo (o sromoto wieczna)
Wydawa
[3322] na móy żywot niecnotliwy.
5A ty, o ręko sroga i bezecna,
Któraś uczynek zrobiła brzydliwy —
Weź mi co pręcey za grzech popełniony
Żywot, y Bogu y ludziom wzmierziony
[3323].
76.
1Miecz śmiertelnemi napuszczony iady
Wraź mi nagłębiey w serce między kości!
Czy za pobożność masz to z iakiey rady:
Niechcieć
[3324] mi skończyć śmiercią tey żałości?
5Y tak żyć muszę? y między przykłady
[3325]
Być pamiętnemi nieszczęsney miłości?
Za grzech tak wielki na plugawą duszę,
To tylko iest kaźń godna, że żyć muszę.
77.
1
Troski y wieczne cierpiąc niepokoie;
Cień mię nakoniec
[3328] własny straszyć będzie,
Wymawiaiąc mi zawżdy grzechy moie.
5W słońce bespiecznie nie poyrzę
[3329] y wszędzie
Sumnienie będzie męki miało swoie;
Zawżdy się kryiąc, zawżdy będę z sobą.
78.
1
Iey czyste ciało? czyli — co zdrowego
Od moiey wściekłey ręki w niey zostało —
5Droga potrawa, nieszczęśliwe ciało,
Z ciebie się stała, z szaleństwa moiego,
Na które mię noc (o żałosne czasy!)
Naprzód, a potem zwierz podwiódł y lasy.
79.
1Iednak ieśliś iest gdziekolwiek na ziemi,
Że cię gdzie naydę — iestem tey otuchy;
Ale ieśli swe członkami twoiemi
Źwierzowie głodni obkarmili brzuchy,
5Abym tylko mógł pospołu być z niemi,
Niechay mię pożrą y w las niosą głuchy!
Szczęśliwy u mnie grób bedzie, co obie
[3335]
Ciała w się przyimie y schowa ie w sobie».
80.
1Tak sam narzekał z sobą, utrapiony;
Słudzy wtem rzekli, że to ciało mieli.
Za temi słowy wzrok wypogodzony
Y odmieniony wszyscy w niem widzieli.
5Y choć tak chory y tak był zemdlony,
Wstał o swey mocy znienagła
[3336] z pościeli
Y ledwie mogąc przestąpić przez progi,
Pomału chore wlókł za sobą nogi.
81.
1
A skoro — ręki niepobożney sprawę,
W piersiach uyrzały srogą ranę oczy
Y pogodnemu iey bladą postawę,
Podobną niebu, chocia
[3337] w ciemney nocy —
5Zadrżał y lecąc do ziemie
[3338], poprawę
Wziął, uchwycony od bliskiey pomocy:
«O wdzięczna twarzy śmierć mi — prawi
[3339] — sprawisz
Słodką, lecz żalu nigdy mię nie zbawisz!
82.
1O piękna ręko, którąś mi podała,
O wdzięczne chęci ostateczney znaki!
Iakoś się teraz dobrze różną stała,
Stąd mękę, stąd żal, stąd ból cierpię taki.
5Widzę, ach w członkach niewinnego ciała
Moiey wściekłości nieszczęśliwe szlaki;
Równo się z ręką — o oczy — srożycie:
Ta ie zraniła, wy w rany patrzycie.
83.
1
Ani płaczecie. Niechayże w zamiany
[3340]
Krew idzie ze mnie, bo łzy iść nie chcecie».
Tu uciął słowa y niehamowany
Nie chcąc żyć więcey y zostać na świecie,
5Podrapał sobie zawinione
[3341] rany
Y zabiłby się sam beł w oney dobie,
Ale żal czynił, że nie beł przy sobie.
84.
1
Y tak przezdzięki
[3344] dusza żałościwa
Nad iego wolą przy ciele została,
Ale po wszytkiem woysku świegotliwa
Wieść o przypadku iego powiadała.
5Goffred, y inszych przyiaciół życzliwa
Kupa, cieszyć go co raz
[3345] przybywała.
Lecz wybić troski żadną miarą z głowy
Nie mogły słodkie y poważne mowy.
85.
1
Członku, ból roście
[3346] y tem sroższy bywa,
Tak przyiacielskiem — w sercu utrapionem
Więcey żałości cieszeniem przybywa.
5Lecz go pustelnik nie chce mieć straconem,
Na różne się nań dowody zdobywa
Y iego upór poważnemi słowy
Strofuie, y tey używa nań mowy:
86.
1«O różny teraz daleko od siebie
Tankredzie, y od początku twoiego;
Uczynił teraz tak nagle ślepego?
5Twe utrapienie Bóg wieczny na niebie
Sam na cię posłał, Ten cię do pierwszego
Gościńca, któryś opuścił, kieruie
Y palcem ci go prawie ukazuie.
87.
1Y do dobrego rycerza cię wiedzie
Chrystusowego pierwszey powinności,
Którąś opuścił, o głupi Tankredzie,
Kwoli
[3349] niewierney poganki miłości.
5Y teraz na cię z lekką pomstą iedzie,
Z lekkiem karaniem za twe nieprawości
Y uleczyć cię chce przez cię samego,
A ty nie widzisz daru tak zacnego?
88.
1Y Bogu się chcesz przeciwić
[3350] samemu,
Któryć
[3351] łaskawey dodawa pomocy,
Obacz
[3352] się proszę, a żalowi temu
Takiey nad sobą nie dopuszczay mocy.
5Iuż ato iawnie na dół ku wiecznemu
Zginieniu lecisz, ieno otwórz oczy!
Przebóg, hamuy się w tey żałości swoiey,
Co cię do śmierci prowadzi oboiey
[3353]».
89.
1
Strach iedney śmierci, który mu przekładał,
Chciwość mu drugiey z nienagła
[3354] wyimował
Y uważaiąc pilnie — co powiadał,
Nieutulony płacz w sobie hamował.
5Ale nie tak żal przedsię
[3355] z serca składał,
Aby nie wzdychał y nie lamentował.
Czasem sam w sobie skrycie narzekaiąc,
Czasem z umarłą głosem
[3356] rozmawiaiąc.
90.
1
Lubo wieczorne
[3357], lubo wstaią rane
Zorze, iey woła, iey płacze, iey prosi
[3358];
Tak iako słowik, co mu nieodziane
5Y dni y nocy
[3361] prowadząc niespane,
Napełnia pola y swe żale głosi.
Nakoniec
[3362] kiedy świtać poczynało,
Między łzy w oczy wpadło mu snu mało.
91.
1
Kochana iego przez sen ukazała:
Dobrze
[3364] pięknieysza i w iasności oney
Niebieskiey będąc, poznać mu się dała.
5Y zdało się, że w postawie skłonioney
Do śmiechu, łzy mu z oczu ucierała:
«Przypatrz się — prawi
[3365] — teraz mey piękności
Y mey ozdobie, a skróć swey żałości.
92.
1Toś mi ty wszystko z łaski swoiey sprawił,
Z świata mię tego omyłką zgładziwszy
Y u Bogaś mię na łonie postawił,
Godną mię nieba przez krzest uczyniwszy.
5Tyś mię wiecznego żywota nabawił,
Lecz y ty — ciało śmiertelne złożywszy,
Masz tu mieć mieysce, gdzie w wieczney światłości
Cieszyć się będziesz z twey y z mey piękności.
93.
1Y ieśli nieba nie zayrzysz
[3366] sam sobie
Y zmysł cię z drogi prawdziwey nie zwodzi —
Zostań żyw, a wiedz, że się kocham w tobie,
Iako się kochać nam w stworzeniu godzi».
5Tak mówi, a wtem chęci w oney dobie
Ogień życzliwy z oczu nań wywodzi,
Potem się w swoie promienie zamknęła
Y wlawszy weń tę pociechę, zniknęła.
94.
Ocknął się zatem y wstał pocieszony
10Y lekarzom się iuż dał opatrować
[3367]
Y martwe ciało tem czasem — strapiony,
Po chrześcijańsku rozkazał pochować.
A chocia nie beł
[3368] mistrz iaki uczony,
Co miał grób z drogich marmurów ukować
[3369] —
15
Kamień, z którego grób beł wykowany.
95.
1Do którego ią z lanemi świecami
[3372]
W wielkiey gromadzie w pole prowadzili.
Potem iey zbroię między gałęziami
Rospiętą, wielkiey sośnie zawiesili.
5A sam iak skoro zwątlony ranami
Wzmógł y podniósł się z łoża w oney chwili.
Zarazem wnętrzney pełen pobożności,
Poszedł nawiedzić pogrzebione kości.
96.
1Gdy przyszedł nad grób, gdzie iego żywemu
Sercu więzienie złe nieba przeyrzały
[3373] —
Zimny, wybladły, rówien
[3374] umarłemu,
Wlepił wzrok w kamień y sam skamieniały;
5A nie mogąc się płaczowi silnemu
Odiąć
[3375], do głuchey ledwie przerzekł skały:
«Wdzięczny kamieniu y kochany grobie,
Co płomień masz wnątrz, zwierzchu móy płacz w sobie!
97.
1Nie martwy w tobie popiół, ale żywy,
Pełen miłości, ma swoie mieszkanie
Y czuie z ciebie zwykły przeraźliwy
[3376]
Płomień, lecz przykrszy
[3377] sercu nad mniemanie.
5Przyimi, ach proszę, ten płacz żałościwy
Y pokropione łzami całowanie,
A poday ie zaś w swey skrytey zasłonie
Lubem zewłokom, które masz w swem łonie.
98.
1Bo ieśli dusza do swoiego ciała
Wraca się kiedy y do swoich kości,
Nie będzie za złe bez wątpienia miała
Twey pobożności y moiey śmiałości…
5Y odpuści mi. W tę tylko została
Nadzieię dusza w tey tu śmiertelności,
Ręka zła tylko popełniła winę,
Iam żył miłuiąc, miłuiąc ią zginę.
99.
1Wżdyć
[3378] kiedy przyidzie y moiey potrzebie
Dogodzi ten dzień szczęśliwy y święty,
Że co to teraz błądzę koło ciebie,
W ten czas iuż będę w łono twe przyięty —
5Niech zgodne dusze spół mieszkaią w niebie,
A czego żywot mieć nie mógł stroskany,
Śmierć będzie miała. O dniu pożądany!»
100.
1Tem czasem o iey przygodzie powieści
Y ciche w mieście szemrania powstały;
Potem iuż pewne y głośnieysze wieści
Między lękliwem ludem wciąż latały.
5Wszędzie lamenty, wszędzie krzyk niewieści,
Iakoby mury y wysokie wały
Iuż nieprzyiaciel wszystkie opanował
Y iuż bogate kościoły plundrował
[3381].
101.
1
Ale naywięcey oczy ludzkie zeszły
[3382]
Na się obrócił Arset żałościwy:
Y iako inszem
[3383] łzy mu z oczu nie szły,
Bo od żałości ledwie się stał żywy,
5Ale od gminu gęstego obeszły
[3384]
Stękał, nakrywszy prochem włos szedziwy.
Wtem gdy się wielki tłum do niego zbierał,
Argant we śrzodku stoiąc, tak wywierał:
102.
1«Chciałem ia zaraz — że krótko wspomionę
[3385] —
Postrzegszy pierwszy, że w polu została,
Wypadszy z bramy iść iey na obronę,
Żebyśwa
[3386] była spólny los cierpiała.
5Wołałem, aby otworzono bronę
[3387],
Aby się beła iako
[3388] ratowała,
Ale daremne beło me wołanie,
Bo król surowe czynił zakazanie.
103.
1Y bym beł wypadł
[3389] — iakom chciał bespiecznie,
Y zdrowobym
[3390] ią nazad beł wprowadził,
Abobym beł chciał lec przy niey koniecznie,
Y niktby mi beł tego nie rozradził
[3391].
5Cóż beło czynić? lam się iey statecznie
Stawił, ale Bóg inaczey uradził;
A to iuż ona umarła gdzieś leży,
A ia też pomnię
[3392] to co mi należy.
104.
1Niech Ieruzalem y nieba słuchaią
Tego, co teraz Argant obiecuie,
A gdzie nie strzyma, niechay nań spadaią
Wszystkie pioruny, co się ich naiduie
[3393]:
5Przysięga ato — niech to pamiętaią —
Pomścić się iey krwie
[3394] y iawnie ślubuie,
Że miecza tego od boku nie zbędzie,
Aż Tankredowi na garle usiędzie».
105.
1
Tak rzekł, a głosy życzliwe z pobudki
Pospolitego ludu powstawały
Y z obiecaney przyszłey pomsty smutki
W żałosnych sercach znienagła
[3395] niszczały.
5Próżne przysięgi, bo przeciwne skutki
Ludzkie nadzieie w krótkim czasie miały.
Y w rychle
[3396] potem ten legł od tamtego,
Którego dziś ma za zwyciężonego.
Pieśń trzynasta
Argument
Izmen w las czarty pędzi w one czasy
Y mieć ie całe za ich strażą tuszy;
Tych co po drzewo wysyłaią w lasy,
Precz wyganiaią piekielne pokusy.
Tankred się potem rąbać w niem ostraszy
[3397],
Lecz darmo, kwoli
[3398] żywey w drzewie duszy.
Woysko gorącem wielkiem upalone
Moc bierze, hoynem deszczem ochłodzone.
1.
1Ale zaledwie w popiół y w perzyny
Płomienie wieżę posłały straszliwą;
Iako zły Izmen oneyże godziny
Radę w swey głowie naydował złośliwą:
5Myśląc przekazić, aby leśne czyny
Do woyska nie szły — rzecz barzo szkodliwą
Y aby inszey wieże nie robiono.
Z któreyby znowu wątły mur tłuczono.
2.
1Blisko obozu beł między pustemi
Las dolinami, nie przeyrzany
[3399] okiem,
Gęsty, zarosły drzewami wielkiemi,
Cień wszędzie czyniąc liściem swem szerokiem.
5W niem kiedy słońce promieńmi swoiemi
Naiaśniey świeci na niebie wysokiem —
Iest takie światło, iako iest, gdy wstawa
Noc po dniu, lub dzień po nocy nastawa
[3400].
3.
1A kiedy słońce pod ziemię uchodzi,
Mgła w niem ustawna y mrok nieprzeyrzany;
Iaki się w piekle ledwie tylko rodzi,
Który strach sercu czyni niewytrwany
[3401].
5Tu pasterz swego na paszą
[3402] nie wodzi
Stada, tu pielgrzym — chyba obłąkany —
Dla miłych cieniów nigdy nie wstępuie,
Ale go zdala
[3403] palcem ukazuie.
4.
1
W niem się z odległych kraiów czarownice
Schodzą, z nocnemi swemi miłośniki
[3404],
Co obracaią swą postać na nice
[3405]:
Z tego smok, z tego wieprz się stanie dziki,
5Z tego zaś kozieł — y w pewne księżyce
[3406],
Przy dźwięku nocney, piekielney muzyki
Swe odprawuią przeklęte biesiady
Y niepobożne tańce y obiady.
5.
1
Tak o tem wszyscy mieszkańcy trzymali
[3407]
Y rózgi żadney uciąć w niem nie śmieli,
Lecz Chrześcijanie pierwszy
[3408] w niem rąbali,
Y drzewo z niego na tarany mieli.
5Tu gdy naytwardziey wszyscy ludzie spali,
Tak, że y swoi o niem nie wiedzieli;
Izmen się stawił y uczynił koło
Y skreślił dziwne charaktery
[3409] wkoło.
6.
1Y boso w koło skreślone wstąpiwszy,
Szemrał sam z sobą słowa wielkiey mocy;
Potem się trzykroć na wschód obróciwszy,
Trzykroć na zachód zasię wracał oczy
5Y trzykroć także laską uderzywszy,
Którą umarłe z grobów budzi w nocy —
Trzy razy ziemię deptał, będąc bosy,
Potem wypuścił te straszliwe głosy:
7.
1«Wszyscy duchowie, którzy tu mieszkacie,
Strąceni z nieba gromy
[3410] ognistemi,
Y co mieszkanie na powietrzu macie,
Y niepogody wzbudzacie na ziemi
5Y wy, którzy się piekły
[3411] opiekacie,
Trapiąc złe dusze ogniami wiecznemi —
Słuchaycie, y ty co im rozkazuiesz,
Y w Acheroncie podziemnym panuiesz!
8.
1Wam Izmen ten las wiecznie odkazuie,
Wam go oddaie ze wszystkiemi drzewy;
Iako duch w ciało wchodzi y wstępuie,
Tak y wy wnidźcie
[3412] w wysokie modrzewy;
5Niech Chrześcijanin, co się w niem gotuie
Rąbać — ucieka przed waszemi gniewy».
Tak rzekł y przydał swe bluźnierstwa sprośne,
Pobożnem sercom y uszom nieznośne.
9.
1Na iego słowa pełne wielkiey trwogi,
Noc swe pogodne światło utraciła
Y Phebe, iasne zasłoniwszy rogi,
Piękną twarz swoię w chmurze utopiła.
5On znowu woła y głos puszcza srogi;
Tak długa zwłoka barzo
[3413] mu nie miła:
«Czego tak długo — powiada — mieszkacie
[3414]?
Czy więtszych klątew odemnie
[3415] czekacie?
10.
1Ieszcze ia na was naydę inszą drogę
Y potężnieyszych przybiorę pomocy,
Nad to wymówić y umiem y mogę
Imie straszliwe, imie wielkiey mocy,
5Na które piekła drżą y czuie trwogę
Z swoiem Abissem sam Król wieczney nocy»…
Chciał daley mówić czarnoksiężnik stary,
Lecz poznał, że iuż skutek brały czary.
11.
1Ćmami duchowie przyszli niezliczeni:
Część tych, którzy się pod ziemią chowaią,
Część tych — nie mnieysza, którzy na przestrzeni,
Na nieobiętem powietrzu
[3416] mieszkaią.
5
Z dekretu, który groźny z nieba maią:
Nie zakazano w liściu być y w lesie.
12.
1Maiąc tak Izmen rzeczy sporządzone,
Poszedł do króla z wesołą postawą:
«Miey — prawi
[3421] — królu serce niestrwożone,
Masz teraz na się Fortunę łaskawą:
5Nie mogą iuż być więcey odnowione
Nieprzyiacielskie wieże — moią sprawą».
Potem mu wszystko porządkiem powiadał
Y czarnoksięskie skutki mu wykładał.
13.
1
Dołożył tego: «Y to wiem, że będzie
Nie mnieysza pewnie pociecha u ciebie:
Wiedz, że Mars z Słońcem nie długo usiędzie
Y społem we Lwie złączy się na niebie.
5Zaczem gorąca wielkie będą wszędzie,
Rosa ani deszcz ku ludzkiey potrzebie
Nie spadnie; ale iako gwiazdy tuszą
[3422],
Niewymówione
[3423] gorąca bydź muszą.
14.
1Gorąca, iakie ledwie przypaleni
Te nasi w mieście — kędy
[3426] chłodnych cieni
Y wód dostatek — łatwie
[3427] wytrzymaią;
5Ale ich w suchem polu położeni
Nieprzyiaciele słabi nie wytrwaią.
Y tak od nieba pierwey okróceni
[3428],
Od woysk egipskich będą porażeni
[3429].
15.
1Tak siedząc wygrasz: według moiey rady,
Wątpliwych boiów nie trzeba próbować,
Ale ieśli cię — iako zwykł — do zwady
Będzie wiódł Argant, chcąc szczęścia kosztować,
5Ty się nie przeciw, ale iego iady
Y wściekłą śmiałość pamiętay hamować.
Tak uczyniwszy prętko syte boiu
Nieprzyiacioły — dostąpisz pokoiu».
16.
1Takiemi słowy czarownik uczony
W królu lepszą myśl i otuchę sprawił,
Który po części iuż beł powątlony
Mur — taranami wielkiemi — oprawił;
5Nad to y nowy, z gruntu wywiedziony
Na inszych mieyscach, mniey bespiecznych stawił:
Wrzała robota y od niewolników
Y od gęstych rąk mieyskich robotników.
17.
1Ale ostrożny Hetman o sposobie
Dobycia miasta myśląc to naydował,
Żeby darmo tłukł mary, gdzieby
[3430] sobie
Woiennych wielkich wież nie nabudował
5Y swe woyskowe cieśle w oney dobie
Po drzewo na czyn w lasy wyprawował;
Którzy zarówno
[3431] z świtem wyiechali,
Ale dla strachu wzad
[3432] się powracali.
18.
1Iako więc dziecię małe, kiedy w nocy
Widzi niezwykłe larwy y maszkary,
Ucieka zaraz y zakrywa oczy,
Mniemaiąc, że to iakie nocne mary —
5Tak się ci boią, a z czyieyby mocy
Beł na nie on strach (rzecz trudna do wiary)
Nie wiedzą, tylko wiedzą, że się boią,
A Sfingi w głowie i Chimery stroią.
19.
1Lękliwi mistrze w ciesielskiem rzemieśle
[3433]
Wróciwszy się, rzecz y słowa mięszali;
Ale cokolwiek powiadali cieśle,
Śmiali się wszyscy y niedowierzali.
5Wtem Goffred inszych żołnierzów tam ześle,
Którzy się w woysku mężnieyszemi zdali,
Którzy ie w lasy zaprowadzić mieli,
Ponieważ sami rąbać w niem nie śmieli.
20.
1
Ci poiechali, kędy źli duchowie
Stolicę swoię beli założyli
[3434],
Ale zaledwie przy gęstey dąbrowie
Stanęli, tak się zaraz potrwożyli.
5Przedsię szli daley cni bohatyrowie,
A swoie strachy śmiałą twarzą kryli,
A pomknęli się w gęstwę daley ieszcze,
Tam kędy beło
[3435] zczarowane mieysce.
21.
1A wtem powstanie z lasu niesłychany
Szum y straszny pisk iadowitey źmiie,
Tu słychać, że lew ryczy rozgniewany,
Tu niedźwiedź mruczy, tu wilk srogi wyie,
5Tu morze huczy gęstemi bałwany,
Tu woda skały niepożyte
[3436] biie,
Tu trąby słychać, tu straszliwe gromy:
Tak wiele dźwięków — dźwięk czynił kryiomy.
22.
1
Dopiero wszystkiern pobladły iagody
[3437],
Tak ich strach wewnątrz zmacał wielkooki.
Mieysca w nich żadne nie miały wywody
[3438],
Aby lękliwe daley nieśli kroki.
5
A strach ie gonił y chwytał za boki.
Potem ieden z nich do Hetmana mowę
Taką uczynił y taką obmowę
[3441]:
23.
1
«Niech żaden (wszyscy powiedzą to naszy)
Tamtego mieysca doiść sobie nie tuszy
[3442]:
Iam gotów przysiąc, że wszystkie w te lasy
Hurmem się z piekła przeniosły pokusy
[3443].
5Będzie zbyt śmiały, który się ostraszy
[3444]
Y kogo bojaźń — idąc w nie — nie ruszy;
Chyba nie człowiek będzie mógł tych krzyków
Y pisków słuchać y gromów y ryków».
24.
1
Gdy ten tak mówił, Alkast nielękliwy
Trafił się tam beł, mąż nieokrocony
[3445]:
Wściekły, szalony, na śmierć natarczywy
5Nie dałby się beł, by naywiętsze dziwy
Widział przed sobą, tak beł niestrwożony;
Szedłby beł na grom y na ziemie
[3448] drżenie,
Y ieśli ma strach więtszy przyrodzenie.
25.
1Śmiał się, trząsł głową: «la — prawi — przyrzekę
Wniść tam bespiecznie
[3449], gdzie oni nie śmieią.
Y lasu według potrzeby nasiekę,
Chcę ia spróbować, co czary umieią.
5Niech będzie, co chce — pewnie nie uciekę
[3450];
Niechay się dziwy by
[3451] naywiętsze dzieią:
Niech niedźwiedź mruczy, lew ryczy, wilk wyie,
Y w piekło póydę, ieśli się odkryie».
26.
1Tak się tam chlubił y wziął pozwolenie
Od Gotyfreda y puścił się w drogę,
A skoro weyrzał w one gęste cienie,
Usłyszał zwykły szum y zwykłą trwogę,
5Ale nie przeto
[3452] iakie wylęknienie
Owszem się z zwykłą śmiałością zapuścił,
Ale go ogień wściągnął y nie puścił.
27.
1
Ogień, z którego — iako iakie mury —
Płomienie stoiąc dymami kurzyły,
Y nie maiąc wrót, ani żadney dziury,
W koło
[3455] obeszły y lasu broniły.
5
Tak iako wielkie wieże wychodziły.
W około
[3458] strzelby y kule ogniste
Miały na sobie baszty płomieniste.
28.
1
O iako wiele dziwów z straszliwemi
Twarzami wszędzie na wierzchu wież stoi:
Ci krzywo patrzą, ci mieczmi ostremi
Machaią w koło w płomienistey zbroi.
5On ustępuie, iako przed gęstemi
Lew pogoniami y o się się
[3459] boi…
Y strach go przeiął y w sercu mu został,
Który w niem przedtem — iako żyw — nie postał
[3460].
29.
1Nie postrzegł zaraz, że beł wylękniony,
Aż kiedy iuż beł daleko poręby
Y dziwował się w sobie zamyślony,
Z gniewu zgrzytaiąc y ściskaiąc zęby.
5Potem na stronę odszedł zawstydzony,
Ani rozdziewił zasromaney gęby,
Ani na ludzie
[3461] — on przedtem tak hardy
Wzrok — śmiał bespiecznie podnieść rycerz twardy.
30.
1
Kilkakroć Hetman po niego wyprawił,
Bo albo milczał, albo sny powiadał.
5
Zaczem na on czas więcey go nie badał,
Tylko się zdumiał: «Cóż to wżdy za cuda?
Czy sen? czy mara? czy iaka obłuda
[3468]?
31.
1Ale ieśli chęć którego uwodzi,
Y ieśli który ma z was serce śmiałe,
Niech z dobrey woley — ieśli chce — wychodzi,
Żebym nowiny mógł mieć doskonałe».
5Skoro to wyrzekł, szli rycerze młodzi
Y kusili się o las trzy dni całe,
Ale choć wrzkomo
[3469] co sławnieyszy byli,
Wszyscy uciekli y wzad się wrócili.
32.
1Tem czasem Tankred iuż beł wstał z choroby
Y chował ciało swey miłey zabitey,
A choć do końca nie wzmógł oney doby
[3470],
Y ciężkiey zbroi y przyłbicy krytey
5Trudno miał zdołać — iednak dla ozdoby
Swey y potrzeby iść chce pospolitey
[3471],
Bo choć beł blady, serce żywe w ciało
Y w członki wszystkie czerstwość rozlewało.
33.
1Sam tylko milczkiem idzie nieznaiomy
[3472],
Ani się boi, choć wiatr wielki dmucha,
Chocia ziemia drży, choć trzaskaią gromy,
Chocia strasznego lwiego ryku słucha.
5Darmo się w weń wkraść chce strach niewidomy
[3473]
Tylko że się w niem serce trochę rucha
[3474],
Przechodzi iednak y obaczy w lesie
Ogniste miasto nagle w onem czesie
[3475].
34.
1
Zastanowił się
[3476] poniekąd wątpliwy,
Mówiąc sam z sobą: «Miecz tu nic nie sprawi.
Niechże mię pożrą te straszliwe dziwy,
Niechże mię ogień żywota pozbawi!
5Kiedy iest mieysce albo plac uczciwy,
Niech każdy zdrowie dla spólnego stawi
Dobra y niechay frymarczy
[3477] żywotem,
A zażby indziey lepiey go dał potem.
35.
1
Ale co o mnie każdy mówić będzie,
Ieśli się darmo wrócę nazad z drogi?
Więc gdzie się Hetman na drzewo zdobędzie,
W które tu ten kray wszystek iest ubogi?
5Y bydź
[3478] to może, żeśmy wszyscy w błędzie,
Y zmyślone to tylko iakieś trwogi».
To mówiąc, w ogień skoczył zapędzony
(O wielka śmiałość!), rycerz odważony
[3479].
36.
1
Nie beły namniey
[3480] ognie te szkodliwe
Y pod zbroią ich nie czuł Tankred śmiały.
Lecz ieśli beły płomienie prawdziwe,
Trudno tak prętko
[3481] zmysły poznać miały.
5Bo nagle ognie zniknęły straszliwe,
A na ich mieysce gęste chmury wstały,
Które ciemną noc y śniegi przyniosły,
Ale y te precz w pułgodziny
[3482] poszły.
37.
1Zdumiały
[3483] barzo, ale niestrwożony
Wielki bohatyr został w one czasy
Y iuż bespiecznie niezastanowiony
[3484]
Kwapione
[3485] kroki w gęste niesie lasy.
5Wiatr, pisk, szum morski, ogień nadstawiony
Y ryk zwierzęcy więcey go nie straszy;
Przeszkody żadney daley nie nayduie.
Tylko że gęstwa wzrok y chód tamuie.
38.
1
Nakoniec uyrzał amphiteatrowi
Podobny wielki plac w głębokiey ciszy;
W niem nachylone stało ku wschodowi
Drzewo, co poszło na wonne cyprysy
[3486].
5Tam się bohatyr trochę zastanowi
[3487],
Widząc w niem znaki y dziwne napisy
Takie, iakich więc przed laty używał
Egipt, kiedy co taił y zakrywał.
39.
1Między znakami niezrozumianemi
Syryiskie pismo beło w niem wyryte:
«O bohatyrze, któryś sam na ziemi
Otworzył śmierci wrota niedobyte —
5Nie trap nas, prosiem, nie walcz z umarłemi,
Odpuść nam, a złóż serce nieużyte.
Nie sroż się na tych, którzyć nic nie krzywi:
Nie walczą nigdy z umarłemi żywi».
40.
1
Taki beł napis. Zaraz Tankred tuszył
[3488],
Że krótkie słowa skryte miały rzeczy.
A wtem wiatr wolny suche liście kruszył,
On słucha pilnie, a ma się na pieczy
[3489].
5Potem się z gęstwy głos żałosny ruszył,
Y płacz z wzdychaniem iakoby człowieczy
Y zmieszanego coś z strachu, z żałości
Wkropił mu w serce y z wnętrzney
[3490] litości.
41.
1
Uderzy w drzewo co ieno ma mocy;
Ale gdzie ieno gałąź którą utnie.
Zaraz z uciętey rózgi krew wyskoczy.
5Znowu się z mieczem wyniesie okrutnie,
Znowu tnie, znowu krwie ze pnia utoczy;
Patrzy co będzie y hamuie sztychy,
A wtem usłyszy z stękaniem głos cichy:
42.
1«Nazbyteś na mię — o Tankredzie — srogi,
Miey dosyć na tem, (ieśli cię co ruszę)
Żeś mię żywota pozbawił — niebogi,
Żeś z ciała wygnał nieszczęśliwą duszę.
5Czemuż wżdy teraz pień sieczesz ubogi,
W którem ia nędzna wiecznie mieszkać muszę?
Takli za męstwo poczytasz to sobie,
Nieprzyiaciołom nie dać pokóy
[3493] w grobie?!
43.
1Iam iest Klorynda y tu mam schowanie,
Nie sama tylko, ale inszych wiele,
Którzy pod miastem legli — Chrześcijanie;
Poganie także (uwierz temu śmiele),
5Tu w różnych drzewach maią swe mieszkanie,
Nie wiem, iako rzec, czy w grobie, czy w ciele:
Żywią w gałęziach, a ty iuż poczynasz
Być mężobóycą, kiedy ie ucinasz».
44.
1Iako więc chory, kiedy przez sen smoku
Abo Chimery obaczy straszliwe,
Choć się domyśla, że to w ciemnem mroku
Zdadzą się tylko widzenia fałszywe —
5
Y radby
[3496] nogi powrócił lękliwe:
Tak y ten chocia do końca nie wierzy,
Przedsię się boi y okiem wzad mierzy.
45.
1Czasem oziębły drży, czasem przezdzięki
[3497],
Wielki się rycerz zbyt zagrzany znoi,
Niewiedzieć
[3498] iako miecz upuszcza z ręki;
Ale namnieysza
[3499] to w niem, że się boi:
5Odszedł od siebie, zda mu się, że męki
Słyszy swey miłey y że przed niem stoi;
Na wytoczoną krew patrzyć nie może;
Zda się, że w sercu ostre nosi noże.
46.
1
Tak ono
[3500] serce, które z swey śmiałości
Y na śmierć samę
[3501] nigdy nie spuściło,
Teraz dla dawney gorącey miłości,
Fałszywem larwom zwieść się dopuściło.
5Potem broń, którą upuścił z litości
Coś z oney gęstwy w pole wyrzuciło,
Tak, że się musiał wrócić zwyciężony
Y w drodze zaś miecz nalazł utracony.
47.
1Nie wrócił się wzad, ani w czarowanem
Lesie chciał więcey mieć dalszą zabawę,
Ale się stawił zaraz przed Hetmanem,
Uspokoiwszy y myśl y postawę.
5Y tak przy tłumie powiadał zebranem:
«Ia dam o wszystkiem nieomylną sprawę;
Prawda to wszystko, co ci powiadaią,
Że tam lwi ryczą, że gromy trzaskaią.
48.
1
Wprzód mi się ognie wielkie ukazały,
Y iako mury wysokie się zdały,
A pokusy
[3504] ich straszliwe broniły.
5Alem ie przeszedł bez urazu cały
Y nie czułem nic, żeby mię paliły;
Po ogniu zima y noc nastąpiła
Y zaś się ze dniem pogoda wróciła.
49.
1
Ale to więtsza, to cud niesłychany:
We wszystkich drzewach ludzkie dusze żyią,
Głos wydawaią dobrze zrozumiany,
Płaczą, wzdychaią, pod skurę
[3505] się kryią.
5Za każdem razem
[3506] krew wychodzi z rany,
Ilekroć drzewo sieką, albo biią.
Próżno to: serca ia zto nie mam
[3507], aby
Rózgę tam uciąć y znam się
[3508], żem słaby».
50.
1Tak mówił Tankred, a Hetman swe myśli
Różnie obracał, co beło
[3509] lepszego:
Czy sam ma iechać, iako sobie myśli,
Pokusić
[3510] lasu oczarowanego?
5Czy żeby w różne ludzie strony wyśli
[3511]
Szukać y drzewa y czynu inszego?
Kiedy tak długo rozmyślał wątpliwy
[3512],
Przyszedł do niego pustelnik życzliwy.
51.
1«Day — prawi — pokoy temu zamysłowi,
Będzie kto inszy, co ten las zwoiuie:
Iuż niewściągniony okręt ku brzegowi
Idzie, iuż złote żagle swe zdyimuie
[3513];
5Iuż wielki rycerz nazad ku domowi,
Porwawszy pęta niegodne — kieruie;
Y nie daleko iuż czas pożądany,
Że z Ieruzalem wyrzucisz pogany».
52.
1Tak Piotr prorockiem duchem obciążony
W poważney mowie rzeczy przyszłe głosił,
Co Hetman słysząc — w sercu uniżony,
Zdarzenia nieba swem zamysłom prosił.
5
Słońce y srogie gorąca przynosił,
Y żadney pracey znieść nie dopuszczały.
53.
1
Zgasły na niebie gwiazdy dobrotliwe,
A same tylko złośliwe panuią.
Od których skutki w powietrze szkodliwe,
Pełne zarazy śmiertelney wstępuią.
5Co raz to więtszą
[3517] pożogi straszliwe
Moc biorąc, palą y ziemi doymuią
[3518].
Po dniu złem — zła noc na ludzie przychodzi,
Po gorszey nocy — gorszy dzień wychodzi.
54.
1Gdy z morza słońce wychodzi, ma koło
Około siebie z gęstey pary krwawe
Y ukazuiąc krwią spluskane czoło,
Iawnie daie znać, że iest niełaskawe.
5Zachodząc, także ma wewnątrz y wkoło
Czerwone krople, straszne y plugawe,
Y przykre czyniąc gorąco wytrwane
[3519]
Grozi, że z więtszem iutro przyidzie rane
[3520].
55.
1A gdy naywyższey
[3521] pomknie swego wozu,
Schną wielkiem ogniem lasy z swemi drzewy.
Rzek nie znać, nigdziey nie trzeba przewozu,
Ziemia się pada, zboża idą w plewy;
5Pola w popioły około obozu
Srogie niebieskie obracaią gniewy.
Obłoki suche, różnie rozproszone
W płomienie idą y w ognie czerwone.
56.
1Niebo podobne czarnemu piecowi,
Oko, pozbywszy swoich pociech, mdleie,
Zephir przyiemny głęboko ku dnowi
Pod ziemią się gdzieś kryie i nie wieie;
5Wiatr tylko dmucha, który południowi
Podległy, piaski maurytańskie grzeie,
Cięszki, gorący, a co raz skrzydłami
Biie y wolny dech dusi parami.
57.
1Ale y słońcem wielkiem zarażona
Noc swoie cienie nie weselsze miała
Y swem płomieniem także upalona,
Z ognistych mioteł płaszcz sobie utkała.
5Y ciebie, ziemi nędzna, upragniona,
Łakoma Phebe napoić nie chciała
Swą wdzięczną rosą, y darmo iey zioła
Prosiły o nię, na pochyłe czoła.
58.
1
Od niespokoyney sen ucieka nocy
Y upalone zostawuie cienie.
Nie mogą ludzie włudzić
[3522] go na oczy;
5Bo chrześciańskiey boiąc się król mocy,
Struł wszytkie wody y żywe strumienie
Y w koło
[3523] zdroie pomącił przejrzyste,
Wmieszawszy soki y iady nieczyste.
59.
1Syloe mały, który Chrześcijany
Przedtem hoynemi wodami napawał,
Teraz ledwie dno zakrył, rozerwany
Y tu y owdzie, a zgoła ustawał.
5Zdało się, że sam Erydan wezbrany
Na ich pragnienie małyby zostawał
Y Nyl, gdy nie chcąc w siedmiu stać odnogach,
Zalewa Egipt y bieży po drogach.
60.
1Ieśli kto widział przeźroczyste strugi,
Między lasami pięknemi płynące,
Albo strumienie wolne między smugi
[3524],
Albo z zapędem z Tatrów spadaiące —
5Opisuie ie swey żądzey czas długi
Y wody sobie wymyśla ciekące,
Podaiąc pokarm swemu utrapieniu
Y swoiey męce y swemu pragnieniu.
61.
1Członki rycerzów wielkich niezmożone
Ani daleką y zbyt przykrą drogą,
Ani żelazem ciężkiem obciążone,
Ani nawiększą okrócone
[3525] trwogą —
5Teraz tak mdleią słońcem upalone,
Że samych siebie udźwignąć nie mogą —
A w ciele ogień niewidomy
[3526] żyie,
Który spiekłą krew w suchych żyłach piie.
62.
1One
[3527] tak dzielne y tak rzeźwe konie
Pokarmem gardzą, o paszę nie dbaią;
Karki wyniosłe y wesołe skronie
Na dół schylone — ku ziemi zwieszaią.
5Na przeszłą sławę żaden nie wspomionie
[3528],
W pierwszey chciwości
[3529] do boiu ustaią.
Kosztownych rzędów, w których się pyszniły,
Nie chcą, drogiemi bończuky wzgardziły.
63.
1
O pana nie dba, wszystko mu niemiło
[3532]
Y rozciągniony, na wnętrzne
[3533] płomienie
Chwyta wiatr, żeby nie tak go paliło.
5Y ieśli oddech dało przyrodzenie
[3534],
Aby się serce gorące chłodziło —
Teraz ochłody nie ma, albo mało,
Tak barzo ciepłe powietrze zgęstwiało
[3535].
64.
1Tak ziemia mdlała y tak upaleni
Ludzie się srogiem gorącem trapili
Do końca beli o sobie zwątpili
[3538].
5Co zdrowszy
[3539] w kupę często zgromadzeni
Tak narzekali y głosem
[3540] mówili:
«Na co trwa więcey
[3541]? czy chce woysko zgubić?
Zaprawdę, Goffred ma się z czego chlubić!
65.
1Iakiemi mur chce zwyciężyć siłami
Nieprzyiacielski? skąd drzewa dostanie?
Iawnemi to Bóg znać daie znakami,
Że przeciw Niemu nasze tu mieszkanie
[3542].
5On się sam temi nie rusza cudami
Y po chwilić nas do szczętu nie zstanie
[3543]
W takie gorąca, iakie tu panuią,
Że Murzynowie goręczszych
[3544] nie czuią.
66.
1
WładzaNie dba on, że my ludzie zaniedbani,
Nikczemne dusze y liche y małe —
Pomrzemy marni y odżałowani,
Byle on tylko miał swe rządy całe.
5Takli ta ślepa niestateczna pani
Odmienia ludzie y czyni zuchwałe,
Że nic nie dbaią, by tylko rządzili,
Choćby się w niwecz wszyscy obrócili.
67.
1Więc wysławiaią iego cnoty owe:
Dobroć, opatrzność, chwalą go z ludzkości,
A on o dobro nie dba nic woyskowe
Y wszystko czyni dla swoiey wielkości.
5Nam zdroie wyschły; iemu Iordanowe
Wody prowadzą przez dalekie włości,
Które z kilką swych zauszników piie,
Mieszaiąc w świeże wody małmazyie
[3545]».
68.
1Tak Francuzowie mówili z inszemi,
Ale wódz grecki woienny, któremu
Swemi mam zginąć, nie wiem gwoli
[3548] czemu?!
5Niech z Francuzami uporu swoiemi
Goffred przypłaca — iuż to wolno iemu!
Mnie co do tego?» Y tak nie żegnaiąc,
Wybrał się nocą, cicho uiezdżaiąc
[3549].
69.
1Skoro odniało
[3550] y skoro uyrzeli,
Że Grek uiechał, drudzy toż myślili
[3551]:
Klotareusa pierwsi uciec chcieli,
Y co z Admarem biskupem służyli
5Y inszych siła
[3552], co wodzów nie mieli,
(Co w boiach legszy
[3553] żywota pozbyli)
Iuż się uiechać ukradkiem zmawiaią
Y niektórzy z nich nocą uciekaią.
70.
1Widział to Hetman y mógłby był snadnie
[3554]
Skarać ich ostro, okrom
[3555] wątpliwości,
Ale nikt tego tak łatwie
[3556] nie zgadnie,
Iako daleki beł od surowości.
5Skruszony wewnątrz na kolana padnie,
Pełen zupełney wiary y dufności,
Ręce y oczy do nieba podnosi
Y tak gorąco modli się y prosi:
71.
1«O Panie, któryś Twoiemu ludowi
Na głuchey puszczy słodkie rosy spuścił
Y dałeś tę moc w on czas Moyżeszowi,
Że z twardey skały żywą rzekę puścił —
5Niechay się y w nas taż łaska odnowi,
A ieśliś nas tak dla grzechów opuścił,
Do miłosierdzia Twego się bierzemy
[3557],
Wiesz, że się Twemi rycerzmi zowiemy!».
72.
1
Ale w lot siekły powietrze y chmury,
Y poszły w niebo, tak iako pierzchliwe
Strzały lekkiemi przyprawione pióry
[3558].
5Przyiął ie wieczny Ociec y życzliwe
Na swe zastępy puścił oko z gury
[3559]
Y rzekł żałuiąc tak wielkiego trudu
Y tak nieznośnych prac swoiego ludu:
73.
1«Niebespieczeństwa tak długo cierpiane
Moich rycerzów, niech iuż koniec maią;
Niech świat y piekła przeciw niem zebrane
Dotąd iem tylko trudność zadawaią —
5Niech odtąd wierne rycerstwa wybrane
Szczęśliwie wszystkie rzeczy rozczynają
[3560],
Niech deszcz, niech wielki ich bohatyr idzie,
Niech Egipt rychło ku ich sławie przydzie».
74.
1
Niebieski pałac y gwiazdy zadrżały,
Zadrżała ziemia y Abis głęboki
Y wylękłego oceanu wały;
5Grzmiały po stronach pełne wód obłoki
Y nieścigłemi
[3562] ogniami błyskały.
Ludzie wesołe głosy wypuszczaią,
Y pożądane nadzieie witaią.
75.
1Wtem chmury wstały, nie te, które słońce
Z ziemie wyciąga, ale które daią
Łaskawe nieba, kiedy oba końce
Wielkiego łona pełne wody maią.
5Noc nagła ciemne rozciąga opońce
[3563]
Y cienie wiedzie, co dzień wyganiaią.
Deszcz zatem leie, rzeka w pełnem biegu
Bierze posiłki y wychodzi z brzegu.
76.
1
Spadnie na zboża y na wyschłe sady —
Na brzegu wodne ptactwo świegocące
Czeka y kaczek pierzchliwych gromady,
5Y rozciągaiąc na dżdże spadaiące
Skrzydła, skubią się, wdzięczney rosie rady
[3565]
Y po dolinach, gdzie się wody zbiorą,
Ponurzaiąc się, suche pióra piorą:
77.
1Tak y ci w ten czas wesołemi głosy
[3566]
Dżdże pożądane z radością witali:
Wszyscyby radzi, żeby sobie włosy,
Nietylko
[3567] zwierzchnie szaty pomaczali;
5To ze śkła
[3568] pili, to niebieskie rosy
W przyłbicach nieśli, to się umywali,
To pryskaiąc się — czynili igranie
[3569],
To w cebry brali na dalsze chowanie.
78.
1Ale nietylko ludzkie się narody
Z niebieskich darów w on czas weseliły,
Ale y ziemia chora bez ochłody,
Która iuż beła wszystkiey zbyła siły,
5W rozpadłe ciało wdzięczne lała wody
Y we wnętrzne ie rozsyłała żyły,
Y wilgotnością, którey udzielała,
Zboża y martwe zioła ożywiała.
79.
1Y iako chory lekarskiemi chłodzi
Pierwey trunkami zagrzane wnętrzności
Y wprzód przyczynę choroby wywodzi
[3570],
Która suszyła y ciało y kości —
5Potem nabywa siły y przychodzi
Do pierwszey krasy y pierwszey młodości,
Tak, że iuż przeszłey zapomina straty
Y bierze wieniec y zielone szaty.
80.
1Wtem deszcz ustaie, słońce występuie,
Ale łaskawe wydaie promienie
Y — iako kiedy kwiecień ustępuie,
A may nastaie — cieszy przyrodzenie
[3571].
5Patrzcież! Kto Bogu dobrze usługuie,
Mokre z obłoków wywodzi strumienie,
Odmienia czasy — iako kiedy trzeba,
Zwycięża gwiazdy y gniewliwe nieba.
Koniec pieśni trzynastey.
Pieśń czternasta
Argument
Goffredowi Bóg przez sen opowiedział,
Aby wrócono Rynalda mężnego;
Pozwolił na to, aby w radzie siedział,
Proszony za niem od Gwelfa zacnego.
Ale pustelnik, co to pierwey wiedział,
Obraca posły do starca iednego,
Który iem naprzód Armidzine zdrady
Odkrywa, potem swey użycza rady.
1.
1Iuż też czarnawa noc z miękkiego łona
Wielkiey macierze
[3572] na świat wychodziła
Y od lekkiego wiatru
[3573] prowadzona
Nieprzepłaconą rosę przynosiła.
5Y z wilgotnego rąbku winne grona.
Zboża y zioła y trawy kropiła,
A wolne wiatry cicho powiewały
Y spracowanych ludzi sny głaskały.
2.
1
Słodka niepamięć pogrążała w sobie
Ich wszystkie troski y dzienne kłopoty;
Ale w przedwieczney chwale w oney dobie
[3574],
Między lotnemi czuiąc kołowroty,
5Siedział Stworzyciel y swe oczy obie
[3575]
Życzliwe skłonił w rozbite namioty,
Chcąc do Groffreda wdzięczny sen wyprawić,
Który mu iego wyrok miał obiawić.
3.
1
Są wrota wielkie, z kryształu zrobione;
Te zawżdy pierwey niźli dzień wychodzi
Po obu stronach stoją otworzone:
5Przez te każdy sen niebieski przechodzi
Na myśli czyste y ochędożone
[3576].
Y teraz y ten przez też wrota ciągnął
Y nad Hetmanem skrzydła swe wyciągnął.
4.
1Żadne widzenie podobno nie miało
Figur tak pięknych y tak znamienitych.
Iako to teraz, co mu odkrywało
Skrytość wyroków w planetach wyrytych,
5Iak we źwierciedle
[3577] — tak mu ukazało
Moc wielką w gwiazdach taiemnic zakrytych
Tak mu się zdało, że beł
[3578] przeniesiony
W pałac niebieski, gwiazdami natkniony
[3579].
5.
1Gdy się tak długo niebu tak iasnemu
Y armoniom
[3580] y biegom dziwował,
Obaczył potem, że przeciwko niemu
Mąż otoczony ogniem postępował
5Y głosem wdzięcznem (przeciwko któremu
Naysłodszy ziemski każdyby znotował
[3581]
Mówił mu: «Czemu nie gadasz z Ugonem
[3582]
Swem przyjacielem dawno doświadczonem?»
6.
1On na to: «Światłość przy takiey ozdobie,
Co tak iasnemi promieniami świeci.
Zaćmiła zmysły, że ledwie ku sobie
Y ku swey dawney przychodzą pamięci».
5Wtem nań trzy razy ręce ściągnął obie,
Chcąc go obłapić mile z wielkiey chęci;
Trzy razy postać uciekła kryioma,
Iako sen lekki y mara znikoma.
7.
1On z śmiechem na to: «Złe w tobie mniemanie,
Żem iest w śmiertelne ciało obleczony:
Duch tylko widzisz, który za mieszkanie
Ma ten tak pięknie pałac ozdobiony.
5Tu iest rycerzów bożych przebywanie,
Gdzie y ty będziesz między nie wniesiony».
«Kiedysz to ma być? Niech mię — pry
[3583] — zostawi
Ciało co prędzey, ieśli mię tu bawi».
8.
1Ugon zaś rzecze: «Y ty w tem pokoiu
Y w teyże chwale będziesz tryumfował,
Ale — krew wylać przy trudzie, przy znoiu —
Potrzeba, abyś pierwey się gotował
5Y żebyś pierwey surowego boiu
Z pogany zażył y one zwoiował,
Y chrześcijańską stolicę fundował,
Na któreyby brat po tobie panował.
9.
1Ale żebyś swe do tey tu wieczności
Serce zapalił y swe wszystkie mocy —
Przypatrz się niebom i planet prętkości
[3584],
Które wieczna Myśl bez przestanku toczy;
5Słuchay y dźwięku tak słodkiey wdzięczności
Niebieskiey liry, potem obróć oczy
(Wtem palcem ziemię skazał w oney dobie
[3585])
Na to, co okrąg ostatni ma w sobie:
10.
1Iako rzecz podła, dla którey wy taki
Kłopot y taki trud podeymuiecie!
W tak małem kole — że go ledwie znaki
[3586] —
Zawarta pycha, którey pilnuiecie;
5
A co ocean niezmiernem zowiecie,
Nie ma nic temu nazwisku równego
Y do stawu iest podobny małego».
11.
1
Y uśmiechnął się sam w sobie zdumiały
[3591],
VanitasWidząc, że góry, rzeki, ziemia, morze
Rozdarte w części, tylko iest punkt mały.
5Y że wszystko dym (o głupi uporze!)
W czem się tak ludzkie serca zakochały,
Szukaiąc ziemie
[3592] więcey niźli trzeba,
A mało dbaiąc o Boga y nieba.
12.
1Y rzecze daley: «Iż mię wyswobodzić
Bóg ieszcze nie chce z tey śmiertelney trwogi —
Naucz mię, iako nie dać się uwodzić
Błędnemu światu, móy Ugonie drogi».
5On na to: «Chodź tak, iakoś począł chodzić,
Prawdziwe to są y zbawienne drogi.
Toć tylko radzę, abyś wygnanego
Syna zaś przyzwał tu Bertoldowego.
13.
1Bo ieśli ciebie między Chrześcijany
Bóg na naywyższem posadził urzędzie,
Wiedz to, że y on na to iest obrany,
Że wykonywać twoie rady będzie.
5Tyś głową, on iest ręką poczytany
Wszystkiego woyska y nic nie ubędzie
[3593]
Tem urzędowi y twemu hetmaństwu;
Ma on swą własną część przeciw pogaństwu.
14.
1Iemu samemu od czartów strzeżone
Lasy — zwyciężyć nieba pozwoliły,
Y twoie woysko zeszłe y zmnieyszone,
(Któremu się tak trudy uprzykrzyły,
5Że chce porzucić miasto oblężone) —
Przezeń dostanie y serca y siły
Y wrychle mury odnowione skazi,
Y wschodnie woyska potężnie porazi».
15.
1Tu milknie Ugon. Goffred mu zaś rzecze:
«Nicby mi nad to nie beło milszego,
Gdzieby się wrócił. Wy, którzy człowiecze
Myśli widzicie, świadomiście tego.
5Ale ta troska gryzie mię y piecze:
Iako go wezwać y gdzie słać po niego?
Y mam go prosić y szukać, gdzie chodzi?
16.
1On na to: «Bóg ten, który cię piastuie
Na swoich ręku
[3596] od pierwszey młodości,
Chce, aby każdy, który się nayduie
Pod twoią władzą — miał cię w uczciwości.
5Przeto go nie proś; sama rzecz skazuie,
Żeby to beło z uymą twey zwierzchności
[3597].
Ale proszony, odpuść iego winy,
Na przednich ludzi wniesione przyczyny.
17.
1Gwelfa Bóg natchnie y w serce mu wleie.
Że za niem pilne uczyni staranie.
Żebyś mu ten błąd, za który boleie,
Y zasłużone odpuścił karanie.
5Y choć on teraz daleko gnuśnieie
Y wpadszy w miłość, lubi próżnowanie —
Bądź pewien, że się prawie
[3598] na czas stawi,
Y zaniedbaney sławy swey poprawi.
18.
1Bo Piotr pustelnik, któremu życzliwe
Swe taiemnice nieba odkrywaią
[3599],
Powie y posły nauczy skwapliwe
[3600],
Tak, że się o niem prętko
[3601] dopytaią.
5Y da sposoby pewne y prawdziwe,
Iako go do was przyprowadzić maią:
Tak, że iuż wszyscy twoi rozproszeni
Pod złote krzyże będą zgromadzeni.
19.
1Więcey nie rzekę, tylkoć
[3602] powiem o tem:
Niech wczas twe serce przyszłych pociech wyknie
[3603].
Twa krew z iego krwią zmiesza się, skąd potem
Ród zawołany y wielki wyniknie».
5
Dym na powietrzu, mgła na słońcu, zniknie.
Zatem się ocknął y sen go zostawił,
Który go dziwu z pociechą nabawił.
20.
1Iuż się beł
[3606] na świat iasny dzień wyprawił,
On też mdłe oczy znienagła
[3607] otwierał
Y odpoczynki y wczasy zostawił,
A w swą się zbroię zwyczainą ubierał.
5Po chwili, skoro pacierze odprawił,
Senat woienny do niego się zbierał
To, co gdzieindziey
[3611] wykonywać maią.
21.
1Tam też z inszemi
[3612] przyszedł Gwelf, któremu
Duch nową natchnął myśl z niebieskiey sprawy,
Y taką mowę uczynił ku niemu:
«Odpuść winnemu, Hetmanie łaskawy!
5Znam się
[3613], że łaski grzechowi świeżemu
Y sam podobno
[3616] mniemasz, że za winy
22.
1Lecz uważaiąc, że Goffreda proszę,
Którego znaią, iako dobrotliwy;
Y że te prośby ia do ciebie niosę,
Któremuś ty zwykł zawsze być chętliwy
[3619];
5Więc, że przyczyny
[3620] za
Rynaldem wnoszę;
Więc, że
od wszystkich; iestem niewątpliwy
[3621],
Że na to słuszne będziesz chciał mieć względy,
Y dopuścisz mu, krwią zmyć przeszłe błędy.
23.
1
Będzie śmiał walczyć abo rąbać w lesie?
Kto na śmierć póydzie z piersiami mężnemi,
W naygorszem razie y w naygorszem czesie
[3624]?
5Uyrzysz go, kiedy póydzie przed wszystkimi,
Y odważone
[3625] zdrowie swe poniesie
Lub pieszo na mur, lubo w polu koniem;
Ach, wróć go woysku, co tak tęskni po niem!
24.
1Wróć tak mężnego synowca stryiowi,
Sobie rycerza y woysku wszystkiemu
[3626],
Wróć teskliwemu
[3627] pociechę ludowi,
A przytem sławę wróć iemu samemu!
5Niechay swe zwykłe dzielności odnowi,
Niech ma od ciebie plac
[3628] męstwu swoiemu.
Niech iawnie czyni dzieła godne siebie,
Niech się woiennych spraw uczy od ciebie».
25.
1Skoro dokończył, skoro się ukłonił —
Świadek życzliwych chęci: wstał szmer potem.
Goffred, iakoby dopiero się skłonił.
Iakoby pierwey nic nie myślił o tem —
5Tak odpowiedział: «A któżby się zbronił
Y naleganiom y prośbom oto-tem
[3629]?
Niechay ustąpi ostrość
[3630], iako chcecie;
Niech prawo będzie, co wszyscy każecie.
26.
1Niechay się wróci, niechay będzie z wami,
Ale niechay gniew y bystrość
[3631] hamuie;
Niech odpowiada nadzieiom sprawami,
Niech się tak, iako przystoi — sprawnie.
5Tobie należy swemi sposobami.
Gwelfie — pytać się, kędy się nayduie
Y twe posłańce po niego wyprawić,
Aby tem pręcey
[3632] w woysku się mógł stawić».
27.
1Ozwał się rycerz szwedzki z drugiey strony
«Ia się — pry
[3633] — będę w tę drogę gotował,
W dalekie kraie póydę odważony
[3634],
Abym mu mego pana miecz darował.
5Mąż to beł
[3635] wielki, mężny, niestrwożony!»
Gwelf barzo
[3636] beł rad, że się ofiarował
Sam na tę drogę, ale mu swoiego
Przydał Ubalda, męża ostrożnego.
28.
1Ubald w młodości różne widział kraie,
Różne zwyczaie y różne narody
Y pielgrzymował: y tam, gdzie lód taie
Zbytniem gorącem, y gdzie marzną wody;
5Umiał ięzyki, wiedział obyczaie,
Wytrwał niewczasy y różne przygody.
Potem kiedy wiek miał dobrze nachyły
[3637],
Przystał do Gwelfa y beł mu zbyt
[3638] miły.
29.
1
Naleść
[3641] Rynalda; a Gwelf tak iem radził,
Aby do tego miasta poiechali,
W którem Boemund stolicę zasadził.
5
Że się tam bawił
[3644], że się tam wprowadził.
Ale Piotr — widząc, że się w tem mylili,
Szedł do nich y tak mówił w oney chwili
[3645]:
30.
1«Wy, co w dalekie wychodzicie strony,
Za pospolitem nie idźcie mniemaniem:
Wódz to niepewny, w błędy zawiedziony
[3646],
Y pewnie, że się omylicie na niem.
5Iedźcie do morza blisko Askalony
[3647],
Gdzie rzeka z cichem wpada w nie szemraniem,
Tam towarzysza moiego potkacie,
A co wam powie, temu wierzyć macie.
31.
1Dawno sam przez się dostał wiadomości,
Y wie odemnie o wyieździe waszem;
Nie zydzie
[3648] wam nic na iego ludzkości
5Dalszych niebieskich u niego skrytości
Badać nie chcieli; ale onem czasem
Świętego męża obadwa żegnali
Y pożegnawszy, w drogę się wybrali.
32.
1Z ochotą idąc, barzo się spieszyli,
Y czyniąc coraz to sporsze noclegi,
Do Askalony prosto obrócili
Swe niewściągnione y skwapliwe biegi,
5Ieszcze od morza w dobrey beli mili,
Kędy się łamie o wysokie brzegi —
Kiedy ie rzeka iedna zatrzymała,
33.
1Biegła tak, iako puszczona z cięciwy
Prętkiemi pióry przyprawiona strzała;
Y iuż na pola y posiane niwy
Wychodząc z brzegów — bystre wody lała.
5
Któremu wielka pobożność przystała,
Szedł przeciwko
[3655] niem niezwyczayną drogą
Y mokre wody suchą deptał nogą.
34.
1Iako tam, kędy północne narody,
Zimnem Tryonom podległe mieszkaią —
Gdy rzeki uymą kryształowe lody
[3656],
5Tak on przez miękkie śmiele
[3659] idzie wody,
Iako po ledzie
[3660] — które go trzymaią
;
Y gdzie ci stali patrząc na cud nowy,
Przeszedszy
[3661] — takiej do nich użył mowy:
35.
1«W trudną y przykrą drogę się puszczacie,
O przyjaciele — y wodza wam trzeba.
Daleko iest ten, którego szukacie,
Od tego kraiu y od tego nieba.
5O iako wiele ieszcze zwiedzić macie
Morza y ziemie
[3662]! iak wiele potrzeba
Y iść za świata naszego granice!
36.
1Ale po takiem pracowitem chodzie
[3665]
Pódźcie
[3666] do mego skrytego mieszkania,
A tam przestrogi o przyszłey pogodzie
[3667]
Y potrzebne wam dam napominania».
5Wtem iem rozkazał mieysce czynić wodzie
[3668]
A ta, słuchaiąc iego rozkazania,
Po obu stronach wspiętrzona wisiała
Y suchą drogę środkiem ukazała.
37.
1Wtem ie pod ziemię wiódł w głębokie one
Podziemne lochy staruszek pochyły
[3669]
Przez skąpe światło, iakie śle w zielone
Lasy niepełna Phebe
[3670] słabey siły.
5Widzieli iednak iaskinie przestrone
[3671]
Pełne wód, skąd tu wszystkie idą żyły,
Z których to zdroie, to rzeki głębokie,
To wynikaią ieziora szerokie.
38.
1Y rzek przednieyszych płodne widzą roie,
Skąd Ganges, Hidasp, Eufrates wychodzi;
Y insze mnieysze: więc skąd skryte swoie
Nil siedmiorogi
[3672] początki wywodzi.
5
KlejnotNiżey beły z wód srebrnych żywe zdroie,
Z których się kruszec rozmaity rodzi:
Iako się skoro słońcem wyczyściły,
Y miękkie wody w złote skrzepły bryły.
39.
1Nad bogatemi z obu stron rzekami
Brzegi są w drogie ubrane kamienie,
Które tak iako natknione
[3673] świecami,
Noc y czarnawe wyganiaią cienie:
5Tu hyiacynty świecą z saphirami
[3674],
Tu karbunkuły wydaią płomienie.
Tu dyainenty ogniami ciskaią,
Smarag się śmieie, rubiny błyskaią.
40.
1Barzo
[3675] się oni rycerze zdumieli
Y w dziwach wielkich myśli utopili,
Y oba
[3676] słowa przemówić nie śmieli,
Tylko — iak niemi — na wodza patrzyli.
5Ale się Ubald nakoniec
[3677] ośmieli:
«Ktoś — pry
[3678] — o oycze? gdzieśmy teraz? czyli
Daley nas wiedziesz? y dokąd? niech wiemy,
Czy to sen, czy rzecz prawdziwą widziemy
[3679]?»
41.
1«Iesteście — prawi
[3680] — teraz w wielkim łonie
Y wszystkorodney ziemie
[3681] głębokości;
Musielibyście błądzić w iey wnętrzności.
5
Pełen niebieskiey y dziwney iasności.
Z rodzicówem się pogańskśch urodził,
Alem się przez krzest — Bóg tak chciał — odrodził.
42.
1A nie mniemaycie, aby takie sprawy
Y takie rzeczy działy się przez czary;
Tego mię Ociec uchował łaskawy,
Abym miał czartom oddawać ofiary.
5To ustawiczne inoie są zabawy
[3686]:
Badać, iaką moc zioła, iakie dary
Wody y insze rzeczy skryte maią
Y iakiem biegiem planety biegaią.
43.
1Ani ia zawsze daleko od nieba
Głęboko w ziemi mam swoie mieszkanie.
Y na Karmelu górze, kiedy trzeba
Y na Libanie moie obcowanie
[3687].
5Tam ia Iowisza — tak iako potrzeba —
Tam Marsa widzę, y tam patrzę na nie.
Iako się która z biegiem swem odprawi,
Łaskawieli się, groźnoli
[3688] postawi.
44.
1To me pociechy, to moie rozkoszy
[3689]!
Widzę obłoki wielkie pod nogami,
Iako się wiatry rodzą pod niebiosy
[3690].
Iako się tęcze maluią farbami,
5Iako deszcz y śnieg, iako nocne rosy,
Iako pioruny, wichry z kometami.
Ale zaś — żem tak wielkie rzeczy umiał,
Więcey niż trzeba o sobie rozumiał:
45.
1Takem beł
[3691] zhardział y do takiey chluby
Przyszedłem potem z oney mey godności,
Żem się śmiał (o błąd, o móy rozum gruby!)
Tylko nie równać Boskiey wszechmocności.
5Ale skoro mię wasz Piotr wieczney zguby
Zbawił y duszę omył z nieczystości,
Obrócił potem w górę moie oczy
Y dał tępemu wzrokowi pomocy.
46.
1Zatemem
[3692] poznał pierwsze swoie błędy
Y że nasz rozum — cień ku prawdzie wieczney
Y śmiałem się sam z oney moiey wzrzędy
[3693]
Y z oney pychy głupiey y bezecney
[3694].
5Iednak pilnuię (acz różnemi względy)
Pierwszey zabawy, ale iuż bespieczny
[3695],
Bogam
[3698] za pierwszy cel sobie naznaczył.
47.
1On mię sam (za co niech Mu będą dzięki)
Uczy, prowadzi, On mi rozkazuie;
Y często dzieła godne swoiey ręki
Przez nas niegodne sługi swe sprawuie.
5Y teraz zdarzy, że wielki przezdzięki
[3699]
Rycerz się wróci y swoich zratuie.
On mi to ziawił y iuż całe lato,
Wyglądając was, oczekiwam
[3700] na to».
48.
1Tak mówiąc z niemi, wiódł ie
[3701] do wielkiego
Swego pałacu, gdzie więc odpoczywa;
Na kształt iaskiniey y lochu iakiego,
W niem pełno gmachów y sal, iako bywa.
5Cokolwiek w sobie ziemia ma drogiego,
Co kosztownego w łonie swem zakrywa,
Wszystko tam beło
[3702], a nie urobiony,
Ale się raczey zdał być urodzony.
49.
1Na sali beło sto sług — kędy
[3703] iedli,
Którzy porządnie do stołu służyli;
Sztuk
[3704] kryształowych — tam gdzie goście siedli —
Y złotych wielką liczbę rozłożyli.
5A skoro się dway rycerze naiedli
Y przyrodzone
[3705] żądze umorzyli:
«Czas — prawi
[3706] starzec — abym wam przyprawy
Insze dał na stół y insze potrawy.
50.
1Wiecie to dobrze, iż to głos nie nowy,
Co zła Armida w obozie broiła:
Iako przednieysze rycerze
[3707] y głowy
Ponamawiała y pouwodziła,
5Więc iako na nie
[3708] włożyła okowy,
Iako ie
[3709] długo w więzieniu trapiła,
Iako ie potem posłała do Gazy,
51.
1Słuchaycież daley, iaka się rzecz stała:
Iako się gryzła y iako się piekła,
Kiedy onych swych więźniów postradała
[3714];
Z wielkiego gniewu dobrze się nie wściekła
[3715],
5Ręce od iadu sobie pokąsała
Y wielkiem gniewem zapalona rzekła:
«Oy nie będzieć to, aby się tak śmiele
[3716]
Chlubił, że mi tak więźniów odbił wiele.
52.
1Niechże sam za nich niewolnik zostanie,
Niech cierpi to, co oni cierpieć mieli.
Ale to ieszcze małeby karanie
[3717],
Chcę, żeby wszyscy za niego cierpieli!»
5
Któreyeście wy dotąd nie słyszeli:
Przyszła tam, kędy
[3720] od Rynalda zbici
Iey ludzie beli, a waszy odbici.
53.
1
Tam on złożywszy z siebie blach zwyczayny,
W inszą pogańską zbroię beł ubrany;
Mógł w ladaiakiey zbroi niepoznany.
5Ona zaś w iego on blach iednostayny
Trupa bez głowy włożyła w zamiany
Y przy rzece go porzucić kazała,
Wiedząc, że tam iść rota wasza miała.
54.
1Mogła to wiedzieć, bo szpiegi chowała,
Co ustawicznie tam y sam biegali;
Coraz od siebie iednych wysyłała,
A drudzy się wzad
[3723] z obozu wracali.
5Więc y z duchami często rozmawiała,
Co iey nowiny wszystkie powiadali.
Tam na ustroniu położyła ciało,
Które się prawie
[3724] do iey zdrady zdało.
55.
1Chytrego ducha blisko postawiła,
Ubrawszy go wprzód w pasterskie odzienie;
Słów go — iako miał mówić — nauczyła,
On też uczynił wszystko iey zlecenie.
5Ten mówił z rotą, która tam iezdziła.
Y wsiał między was ono złe nasienie,
Skąd potem zwady y niezgody poszły,
Y zamieszania y bunty urosły.
56.
1Bo iako chciała — wszyscy uwierzyli.
Że od Goffreda Rynald beł zabity,
Ale się prętko ludzie obaczyli,
Y fałsz zmyślony prętko beł odkryty.
5Takci Armida chytrze w oney chwili
Robiła, a gniew żarł ią iadowity.
Teraz cierpliwie posłuchaycie mało,
Co się zaś potem Rynaldowi stało.
57.
1Armida — iak ów co się bawi łowy —
Dybie nad ścieszką na skrytem przechodzie;
Tam gdzie się Oront
[3725] dzieląc, wysep nowy
Czyni y znowu obie łączy wodzie.
5Nad rzeką beł słup wielki marmurowy,
Czółn
[3726] mały blisko. Tam — o swey przygodzie
Nie wiedząc — Rynald idzie, gdzie zakryta
Stała; y patrzy y na słupie czyta:
58.
1«Luboś
[3727] umyślnie, luboś tu z przygody
Obrócił gościu spracowane nogi,
Wschodnie, zachodnie kraie y narody
Nie maią tego, co ma wysep drogi.
5Ieśli chcesz widzieć, przepraw się przez wody».
On zaraz idzie, próżny wszelkiey trwogi,
Ale, iż on czółn
[3728] mały beł — zostawił
Giermki swe, a sam tylko się przeprawił.
59.
1Skoro tam przyszedł wątpliwy
[3729] na poły,
Oczy obraca, ale nic nie widzi
Okrom wód, sadów, łąk z wonnemi zioły,
Y tak rozumie, że ktoś z niego szydzi.
5Iednak on wysep sam tak iest wesoły,
Że się za swoie uciechy nie wstydzi,
Zaczem tam usiadł y przyłbicę złożył,
Potem na piękney trawie się położył.
60.
1Kiedy tak oney zażywał rozkoszy,
Y obracaiąc w koła swoie rosy,
To na dół, to ie na wierzch wyrzucała.
5Patrzy, aż naprzód złote widać włosy,
Potem twarz gładką dziewka ukazała,
Więc pełne piersi, więc insze piękności,
Aż po wstydliwey natury skrytości.
61.
1Tak więc nierychła nimpha z nocney sceny,
Abo bogini wychodzi leniwa;
A choć prawdziwey nie doszła syreny
[3730],
Bo beła larwa piekielna fałszywa —
5Przedsie
[3731] się zdało, że nie więtszey ceny
Beła gładkością
[3732] syrena prawdziwa;
Iako piękną twarz, tak piękny głos miała,
Śmiało się niebo, kiedy tak śpiewała:
62.
1»Póki may kwitnie — moia piękna młodzi,
Póki was w szatę zieloną ubiera,
Niech waszych młodych myśli nie uwodzi
Zdradliwa sława, co się was napiera.
5Ten, który za tem, co mu lubo — chodzi
[3733],
Co owoc swych lat swego czasu zbiera,
Dopiero mądry; tak chce przyrodzenie
[3734],
Tak radzi na swe łaskawe stworzenie.
63.
1Czemu tak wieku rozkwitłego dary,
(Który tak prętko przemiia) miececie
[3735]?
Imię to tylko y znikome mary,
Słowa bez rzeczy: co cnotą zowiecie.
5Sława, ta którey palicie ofiary,
Którey z takiemi trudy pilnuiecie:
Sen, abo raczey snu lekkiego cienie,
Co zaraz zginą, gdy lada wiatr wienie
[3736].
64.
1Ciało y zmysły niechay swych zażyią
Roskoszy
[3737], niechay swe pociechy maią;
Niech w niepamięci przeszłe troski kryią,
Przyszłych — przed czasem niech nie wspominaią.
5Wszystko za iedno: niech pioruny biią,
Niech nieba grożą, niechay się gniewaią;
To rozum, to iest umieć żyć na świecie!
Czemuż natury nie naśladuiecie?«
65.
1Ta pieśń y ten dźwięk oney bezbożnice
Znienagła
[3738] myśli w młodzieńczyku łudził,
Bo zwyciężony głosem swey zwodnice,
Usnął tak twardo — choć się beł nie strudził —
5Żeby go beły ani trzaskawice,
Ani grom, ani piorun nie obudził.
A wtem z zasadki
[3739] Armida złośliwa
Biegła do niego, prętkiey
[3740] pomsty chciwa.
66.
1Y niosła serce wściekłe y zażarte.
Ale uyrzawszy piękny sen y oczy
Wdzięcznego śmiechu pełne, choć zawarte —
(Cóż gdy otwarte? cóż gdy niemi toczy?!)
5Zmiękczyła serce na pomstę uparte,
Y podle niego siadła, zbywszy mocy
[3741],
Y czuie sama, że ią gniew opuszcza,
Ani chciwego oka z niego spuszcza.
67.
1Natychmiast miękką bawełnicę
[3742] złoży.
Którą mu żywe poty ucierała.
Gorąco — które nań słoneczne wozy
Ciskały — wiatr mu czyniąc, odganiała.
5Y (ktoby wierzył?!) swoie skryte mrozy
Ogniem zawartych oczu rozgrzewała.
Tak serce miękczy twarda okrutnica,
Z nieprzyiaciółki — nowa miłośnica.
68.
1
Ma w sobie dosyć, nazbierała siła
[3745];
Potem z niey łańcuch piękny y chędogi
[3746]
Y miękki, ale mocny urobiła.
5Ten mu na szyię, na ręce, na nogi,
(Którem y teraz związany) włożyła.
Y kiedy twardem snem uśpiony leży,
Wziąwszy go na wóz, po powietrzu bieży.
69.
1Miia Damaszku państwa bogatego
Y zamek, który woda w krąg obchodzi;
Ale boiąc się o swego miłego,
W wielki ocean kryiomo
[3747] uchodzi,
5Gdzie ponno
[3748] nigdy od brzegu naszego,
Tam sobie wysep niewielki obrała,
W którem od ludzi daleko mieszkała.
70.
1Wysep to mały y niezbyt szeroki.
Co od Fortuny ma swoie nazwisko;
Kędy na przykrej góry wierzch wysoki
Chodziła często na swoie igrzysko.
5Tey — przez swe czary — ramiona y boki
Nakryła śniegiem; ale wierzchu blisko,
Głowę iey tylko samę zieleniła
Y ozdobny tam pałac założyła.
71.
1Tam on w ustawnem
[3752] kwietniu, opoiony
Brzydkiemi żywot wiedzie roskoszami
[3753].
Z tego więzienia, z tak dalekiey strony
Wywieść go macie z takiemi trudami.
5Ale wczas
[3754] wiedzcie, że iest osadzony
Pałac y góra pilnemi strażami;
Iednak nie będą y te miały mocy:
Będziecie mieli na nie swe pomocy
[3755].
72
1Potkacie panią — nie uszedszy
[3756] wiele:
Młoda na twarzy, chocia zeszła
[3757] laty.
Y różnych barwach poznacie u szaty.
5Ta was tak prętko
[3760] (rzec tak mogę śmiele)
Morzem na wysep poniesie bogaty,
Że ptak Iowiszów słabszem bieży lotem,
Y ta was nazad
[3761] przyprowadzi potem.
73.
1Kiedy pod górą uyrzycie pithony
[3762],
Gdzie iest mieszkanie brzydkiey czarownice
[3763]
Y wielkie smoki z długiemi ogony
[3764],
Lwy, wieprze dzikie, straszne niedźwiedzice —
5Wznieście tę rózgę, a zarazem w strony
[3765]
Ucieką smocy
[3766] y okrutne lwice.
Ale kiedy iuż na górę wleziecie,
74.
1
Ale w krysztale przeźroczystem kryie
Śmiertelne iady
[3772] chytrze zataione;
5Y kto się z niego by namniey
[3773] napiie:
Śmiech niesłychany leie w opoione,
Śmiech niesłychany, bo tak długo musi
Śmiać się upity, aż go śmiech zadusi.
75.
1Od napuszczoney śmiertelnemi iady
(Przebóg was proszę!) wody uciekaycie;
Nagotowane na brzegu obiady
Y z truciznami potrawy puszczaycie;
5Dziewczyny piękne (słuchaycie mey rady!)
Chytre, powabne daleko miiaycie;
Nie dbaycie na śmiech y na chciwe wzroki,
A śmiele idźcie na zamek wysoki.
76.
1Wewnątrz na zamku dziwnie zbudowany
Który na karcie
[3776] dam wam opisany.
Że nie zmylicie y nie zabłądzicie.
5Daley pięknemi zioły malowany
Z labiryntami ogród obaczycie:
Tam leżącego bohatyra w chłodzie.
Z swoią kochaną naydziecie w ogrodzie.
77.
1
Abo z ogroda
[3778] ustąpi do dworu —
Niech przedeń
[3779] prętko ieden z tarczą skoczy
Dyamentową, niebieskiego wzoru.
5Niech się w niey przeyrzy, niechay się w niey zoczy
[3780]
Y niech się wstydzi miękkiego ubioru.
Tę tak wszeteczną
[3783] porzuci niecnotę.
78.
1Iuż ia wam więcey powiedzieć nie mogę.
To tylko, że iuż bespiecznie możecie
Wybrać się w swoię
[3784] naznaczoną drogę,
Którą szczęśliwą (da Bóg) mieć będziecie;
5Y chowaiąc tę odemnie przestrogę.
Rycerza nazad od niey uwiedziecie.
Y choć w swe gusła y w swe ufa czary,
Nie dowie się wprzód o was z żadney miary.
79.
1Nie mniey bespieczne tu zasię zwrócenie
Nie mniey szczęśliwe wzad będziecie mieli.
Ale iuż na sen nocne radzą cienie,
Y wam też iuż czas brać się do pościeli».
5To rzekszy, wiódł ich y dał iem złożenie
[3785];
Oni też dłużey bawić go nie chcieli
Y przedsiębrali odpoczynki swoie,
A starzec odszedł na zwykłe pokoie.
Koniec pieśni czternastey.
Pieśń piętnasta
Argument
Wziąwszy rycerze potrzebne przestrogi,
Bieżą przez morze w niedościgłey łodzi
Y widzą, iadac, iako tyran srogi
Egipski — woyska do gromady zwodzi.
A tak życzliwy wiatr maią, że drogi
Koniec — kilku dni więcey nie przechodzi.
Potem na iednę wyspę wysiadaią,
Gdzie iuż przekazy
[3786] wszystkie zwyciężaią.
1.
1
Promień y ludzi wołał do roboty,
Kiedy wyszedszy z pokoiu, szedziwy
[3787]
5
Weźcie to, na com
[3796] wam dał obietnicę,
Tem macie pożyć
[3797] chytrą czarownicę».
2.
1
Swe pracowite członki ubierali.
5A temże śladem wzad
[3804] mężni rycerze
Szli, który przedtem pod ziemią deptali.
A kiedy weszli w bystrey rzeki łoże,
Żegnał ich: «Idźcież
[3805] y prowadź was Boże!»
3.
1Bierze ich rzeka w swoie wielkie łono,
Woda ich na wierzch wynosi bez szkody;
Równie tak, iako gdy drzewo wrzucono,
Znowu ie na wierzch wyrzucaią wody.
5Niesie ich rzeka y poyrzą, a ono
[3806]
Pani poważney y piękney urody,
Co ich miała wieść przez słone powodzi,
Iuż pogotowiu
[3807] czeka w krzywey łodzi.
4.
1Czoło włosami kryte wystawiła,
Postawę miała złożoną z ludzkości,
A kiedy piękne oko otworzyła,
Ciskała z niego szczere życzliwości.
5W modro-czerwony płaszcz się ustroiła,
Który wydawał tysiąc odmienności,
Zda się inakszy
[3810] y niezgodny w sobie.
5.
1
PtakTakie więc gołąb miłością ruszony
U malowaney nosi pióra szyie
[3811]:
Z sobą niezgodny y z różnych złożony
Barw, przeciw słońcu, blask od niego biie.
5Czasem się tak zda, że smarag
[3812] zielony,
Czasem, że rubin zapalony kryie,
A czasem społem miesza farby obie
Y oczy cieszy w stokrotnem sposobie.
6.
1
W łódź, co bespieczne
[3815] morskie siecze wody,
Którey każdy wiatr musi bydź
[3816] szczęśliwy,
Którey łaskawe wszystkie niepogody.
5Wam mię oddawa Twórca dobrotliwy
Za przewodnika przez głębokie brody».
Tak białagłowa rycerzom mówiła,
Y do brzegu się z łodzią przybliżyła.
7.
1Skoro w łódź siedli, ona wziąwszy wiosła,
Odepchnęła się zarazem od brzegu,
Y rozciągnąwszy złoty żagiel — poszła
Y trzymaiąc sztyr, pilnowała biegu.
5Rzeka z potrzebę wód miała
[3817] y niosła
Łódź, w on czas
[3818] ze dżdżu wezbrawszy w zabiegu;
Aczby ta mogła, dla swoiey lekkości,
Iść po namielszey wodzie bez trudności.
8.
1Pędzi wiatr żagiel złotem przetykany
Nad przyrodzenie, nad wszystkie zwyczaie;
Około łodzi widać siwe piany
Woda za niemi bita, szum wydaie.
5A wtem na słone wiezdżaią
[3819] bałwany,
Kędy
[3820] ciekąca woda iuż ustaie.
Y tak się w wielki ocean wmięszała
[3821],
Że ani wiedzieć, kędy się podziała.
9.
1Ledwie niebieska łódź wielkiego łona
Zaburzonego morza zachwyciła:
Iako nawałność zaraz uśmierzona
Zeszła y chmury pogoda spędziła;
5Woda w wysokie góry ułożona
Spadła y tylko grzbiet kędzierzawiła;
Niebo się w barwę tak piękną ubrało,
Że się pięknieyszem nigdy nie widziało.
10.
1Na wschód — zadaiąc morzu ciężkie razy,
Od Askalony w lewo kierowała
Y iuż obfitey blisko beła Gazy,
(Gdzie przedtem swóy port stara Gaza miała,
5Ale uroszwszy potem z cudzey skazy
[3822],
Miastem bogatem y możnem została).
Po brzegach ludzi tak wiele chodziło,
Że ledwie piasku więcey na nich było.
11.
1Z łodzi rycerze widzą gęste konie
Y niezliczone po polu namioty
Y to tam, to sam z brony y ku bronie
Przemiiaiące iezdy y piechoty;
5Widzą po piaskach wielbłądy y słonie
Wielkie woienne niosące roboty
Y z portów nawy
[3823] na morze wysłane,
Y na kotwicach drugie uwiązane.
12.
1
Iedni na maszty wielkie żagle wlekli.
Drudzy ostremi robili
[3824] wiosłami;
A morze, które raz wraz iemi
[3825] siekli,
Y stąd y zowąd toczyło pianami.
5Wtem Pani rzecze: «Choć poganie wściekli
Y brzeg y morze zakryli woyskami,
Przedsię
[3826] nie wszystek — możny król zgromadził
Ieszcze nie wszystek lud swoy tu sprowadził.
13.
1
Płodnemu tylko bliskich Egiptowi
Bo ci, co siedzą
[3830] przeciw południowi,
Y ku wschodowi — ieszcze tu nie przyśli
[3831].
5
Do Palestyny z woyski
[3836] się wybierze
Sam, albo kogo hetmanem obierze.
14.
1Iako bespiecznie insze ptastwa miia
Orzeł, y leci pod samem obłokiem
Y pod słońce się tak wysoko wzbiia,
Że go naybystrszem próżno doyrzeć okiem:
5Tak się łódź właśnie niebieska uwiia
Między okręty po morzu głębokiem;
Ani się żadney obawia pogoniey
[3837],
Ginie iem z oczu, próżno myślie o niey.
15.
1We mgnieniu oka z Rufią
[3838] się zrównała,
Która na pierwszem z Egiptu noclegu
W Syryey leży; ztamtąd
[3839] kierowała
5Potem wysokiey góry doiechała
[3842],
Wydaney w morze, niespuszczaiąc z biegu,
Którey gniewliwa woda nogi myie.
Co Pompeiego
[3843] kości w sobie kryie.
16.
1
Do żyzney daley bieży Damiaty
[3844]
Y widzi, iako siedmiorakie rogi
Nil ukazuiąc, śle trybut bogaty
Oceanowi przez wielkie odnogi.
5Y miasto, które zbudował przed laty
Grekom wódz grecki — y mało co z drogi
Wysep
[3847], a teraz złączył się z brzegami.
17.
1Rhodu y Krety nie doiezdża wziętey,
Ale gorącey trzyma się Afryki,
Nad morzem żyzney, wewnątrz mało żętey
Prze suchy piasek y straszny zwierz dziki
5
Puszcza precz piękney brzegi Marmaryki
[3850];
Y Tolomitę
[3851] y cichą miiaią
18.
1
Iako nadaley — zawżdy podeyrzaną
Żeglarzom — miia Więtszą Syrtę
[3855] śliską,
Y głowę w morze daleko wydaną
5Miia Trypolim
[3858] pyszno budowaną,
Y co przeciw niey leży — Maltę niską.
Potem Aldzerbę
[3859] z Mnieyszemi Syrtami
19.
1Widzi y Tunis, co ma otoczony
Brzeg swego morza górami wielkiemi;
Tunis bogaty, pierwszy z każdey strony
Między wszytkiemi miasty
[3863] lybiyskiemi.
5W bok syciliyski wysep
[3864] ma zielony,
Y Lilibeum
[3865] z rogami ostremi.
Tu Pani palcem rycerzom skazała
[3866],
20.
1
Znaki iey siły y dawney możności;
Miasta y wielkie państwa umieraią,
Nakrywa piasek pompy y wielkości.
5A ludzie nędzni na swóy się gniewaią
Koniec y swey się wstydzą śmiertelności.
Potem budowną Bizertę
[3869] widzieli,
Po drugiey stronie Sardynią
[3870] mieli.
21.
1Przebiegli brzegi, kędy
[3871] Numidowie
Błędni
[3872] mieszkali y po teyże stronie
Maią swe gniazda; stamtąd ku Oronie
[3875]
5
Y lwi się rodzą y okrutne słonie:
Tamten dziś Fessą
[3878]. tę Marok nazwaną;
22.
1
Iuż się o słupy Alcydy
[3881] oparła
Łódź, gdzie ocean między ziemię wchodzi,
Co bywszy iedną, w poły się rozdarła,
(Ieśli się wierzyć historykom godzi).
5Potem się woda gwałtem tędy wdarła,
Gdzie ciasne morze dzieli z Hiszpanami
Libią
[3886]; tak się świat mieni wiekami.
23.
1
Czwarty kroć słońce na świat wychodziło,
Iako się beli
[3887] od brzegu odbili,
A w port — bo tego potrzeby nie było,
Do tego czasu ieszcze nie wstąpili.
5
W niezamierzone
[3890] dopiero wchodzili.
Ieśli tam wielkie, gdzie ie ziemia zwiera,
Cóż tam, gdzie ono ziemię w się zawiera
[3891]?!
24.
1
Iuż ani Gady
[3892] zbyt obfitey, ani
Inszych dwu widać; ziemia zuciekała
[3893].
Brzegów nie widzą rycerze wybrani.
Niebo — wód, woda nieba dotykała.
5Wtem Ubald rzecze: «Powiedz piękna Pani,
Coś na tak wielkie morze zaiechała,
Ieśli
[3894] tu z świata naszego bywaią
Y ieśli ludzie — gdzie iedziem — mieszkaią?»
25.
1Ona im: «Skoro Alcyd pokóy sprawił,
Pobił hiszpańskie y libiyskie dziwy
Y świat wasz przebiegł — tu się iuż zabawił,
Nie chcąc się puścić w ocean wątpliwy
[3895].
5Y słupy wielkie ręką swą postawił,
Kresy na śmiałość y na dowcip chciwy;
Ale te kresy przezeń zamierzone,
Od Ulissesa beły
[3896] znieważone.
26.
1On ie minąwszy, pierwszy w kruchey łodzi
Wszedł w otwartego oceanu brody.
Zginął pożarty od łakomey wody —
5Y czego u was nie wiedzą — powodzi
Te skryły ciało y iego przygody.
A ieśli też tam kogo wiatr obrócił,
Abo tam zginął, abo się nie wrócił.
27.
1Nieznane wielkie morze y nieznane
Ma niezliczone państwa, wyspy, kraie;
Ale są także od ludzi mieszkane
[3900],
Y ziemia żyzne dawa
[3901] urodzaie
5Y iako u was w zagony orane,
Mocy się także słoneczney dostaie».
Cóż tam za wiara y iakie są prawa?»
28.
1Ona zaś na to: «Różne
[3902] są ustawy,
Różne ięzyki, różne stroie maią;
Ci ziemię, ci zaś zwierz chwalą plugawy,
Ci gwiazdom, a ci słońcu się kłaniaią.
5Są y ci, którzy obrzydłe potrawy
Na stoły kładą y ludzie iadaią;
A zgoła wszyscy, co za Kalpą siedzą,
Grubi
[3903], okrutni, o Bogu nie wiedzą».
29.
1
Ubald zaś na to: « Y to wielka strata!
Takli
[3904] Bóg, co swe odkrył światło wszędzie,
Tę tak przestroną, tak wielką część świata
Wiecznie podobno
[3905] zostawi w swem błędzie».
5Odpowie Pani: «Za krótkie tu lata
Wiara Piotrowa wprowadzona będzie;
Ani tak zawsze będziecie dalecy
Od siebie, choć to niepodobne rzeczy.
30.
1Przydzie czas, kiedy słupy Alcydowe
Baykami będą między żeglarzami;
A wielkie morza y królestwa nowe,
Bez imion teraz — wsławią między wami.
5Y ieden okręt to koło światowe
Obieży swemi śmiałemi żaglami,
Y tak do słońca podobny prętkiego,
Zmierzy to koło okręgu ziemskiego.
31.
1Pierwszy, wielkiego godny pisoryma,
Ligurczyk póydzie w nieznaiome wody.
Nie sprawi tego niewytrwana zima
[3906],
Ani wiatr srogi, ani niepogody,
5Ani dalekie y wątpliwe klima.
Aby ten umysł iego tak wspaniały
Utrzymać groźby ciasney Kalpy miały.
32.
1
Ty, o Gołębiu
[3909] napierwszy — wysoki
Swóy maszt nowemu ukażesz Polowi
[3910];
Że choć sto skrzydeł, choć ma wzrok stooki
[3911]
Wieść ledwie twemu wydoła lotowi.
5Niech Bacha niesie z Alcydem w obłoki,
O tobie dosyć przyszłemu wiekowi,
Że trochę dotknie. Ta trocha odkryie
Wieczney pamięci godne historyie».
33.
1Tak mówi; a łódź słone wały porze
[3912],
A sztyr
[3913] na zachód w biegu obracała.
Y iako przed nią dzień zapada w morze,
Y iako za nią wychodzi, widziała.
5Y właśnie w ten czas, kiedy złote zorze
Piękna iutrzenka światu ukazała,
Czarnawą górę z daleka uyrzeli,
Która obłoki ostrą głową dzieli.
34.
1Uyrzeli daley, gdy się przybliżyła
Łódź daley pod nię y zginęły chmury:
Na kształt piramid. Z niewidomey
[3916] dziury
5W niebo gęstemi dymami kurzyła,
Która tę własność, to ma przyrodzenie
[3919],
Że w dzień dym puszcza, a w nocy płomienie.
35.
1
Potem mniey przykre y mniey niebu krzywe
[3920]
Góry y piękne wyspy podiechali,
Które wiek dawny nazywał szczęśliwe,
Y za pewną rzecz tak to udawali,
5
Że zboża — pola, choć ich nie orali,
Y przez się
[3923] grona dawały macice
Y niesprawione
[3924] rodziły winnice;
36.
1
Że tam nie chybią
[3925] — iako żywo — kłosy,
Że z dębów cieką dobrowolne miody,
Że Zephir tylko wieie, że w roskoszy
[3926]
Bogate, zawżdy
[3927] zielone ogrody;
5Że przykrość
[3928] latu odeymuią rosy,
Że w naygorętsze czasy zawżdy chłody;
Że tam być pola Elizyiskie
[3929] maią,
Gdzie dobre dusze po śmierci mieszkaią.
37.
1Tam Pani bieży: «Iuż — prawi — nie cknicie
[3930],
Niedługo koniec drogi mieć będziecie.
Wyspy od szczęścia nazwane
[3931] widzicie,
O których baiek moc na waszem świecie.
5Prawda, że żyzne — iako więc słyszycie,
Ale wieść przedsię więcey o nich plecie».
To mówiąc, wprzód się do tey przybliżała,
Co się z dziesiąci pierwsza ukazała.
38.
1Wtem Karzeł wstanie y rzecze do Paniey:
«Ieśli, o Pani, nic nie omieszkamy,
Uchwyć się ziemie
[3932] y posadź nas na niey;
Niechay te kraie nieznane poznamy.
5Niech — iak się to tu wszystko rodzi raniey,
Wiarę ich, stroie — inszem
[3933] powiadamy.
Miła rzecz, kiedy będę odpoczywał
Po przeszłych trudach, rzec: y iam
[3934] tam bywał».
39.
1Ona zaś na to: «Rycerzu waleczny,
Serca to wasze wspaniałe sprawuią;
Ale cóż potem? kiedy wyrok wieczny
Y nieodmienne nieba zakazuią;
5Y czas nie przyszedł ieszcze ostateczny
Odkrycia świata, który obiecuią.
Ani możecie zanieść taiemnice
[3935]
Oceanowey za wasze granice.
40.
1Wam, z łaski Swoiey, Bóg nad przyrodzenie
Dał prześć
[3936] te wody — nikomu inszemu;
Y zdiąć z wielkiego rycerza więzienie,
Y przywrócić go światowi tamtemu.
5Przestańcież
[3937] na tem, bo dalsze myślenie,
Upór iest, Bogu przeciwny Samemu».
On umilkł, a wtem pierwsza się zniżała
Wyspa, a druga wierzch ukazowała
[3938].
41.
1Potem widzieli, że się ku wschodowi
W rząd rozciągniene wszystkie nachyliły,
Y w odległości iednakiey placowi
Dawały mieysce, gdzie morze wpuściły.
5Kiedy patrzyli pilnie ku brzegowi,
W siedmiu się ludzie y domy odkryły;
Bo trzy są puste y zwierzęta samy
[3939]
Maią w nich tylko swe gniazda y iamy.
42.
1Brzeg w iedney pustey, ze dwiema rogami
Daleko w morze wchodzi zakrzywiony;
Y kryiąc w sobie okryte górami
Szerokie łono — port czyni przestrony.
5Góra nad portem z tyłu się z wałami
Biie
[3940], a przodek w port ma obrócony,
A ztąd
[3941] y zowąd dwie wysokie skały
43.
1
Woda pod niemi spokoyna milczała,
Ku morzu z góry ciemny las wychodzi;
W śrzodku
[3944] się wielka iaskinia udała,
Którą płot z bluszczu samorodny grodzi.
5Tu kotew
[3945] żadna nigdy nie trzymała,
Powróz nie wiązał spracowaney łodzi.
Na tak ustronne mieysce wysiadała
Niebieska Pani y żagle zbierała.
44.
1
«Patrzaycie — prawi — ono
[3946] pałac leży
Na wierzchu góry pyszno budowany;
Tam w próżnowaniu na wysokiey wieży,
Chrystusów rycerz siedzi poimany.
5Iutro — wszak wiecie co na tem należy
[3947] —
Iutra czekaycie: to dla tey przyczyny,
Że są szczęśliwsze poranne godziny.
45.
1Dziś ieszcze, póki dnia staie iasnego,
Wysokiey góry przywitacie progi».
Oni wtem
[3949] wodza żegnali swoiego,
Y przedsięwziętey chwycili się drogi.
5Równina beła
[3950] y trudu żadnego
Niespracowane nic nie czuły nogi;
Lecz kiedy koniec mieli swego chodu,
Ieszcze daleko beło
[3951] do zachodu.
46.
1Widzą wierzch góry trudno dostąpiony
[3952],
Dla
[3953] nierównych skał y ostrych kamieni,
Y że po stronach wszędzie na niey śrzony
[3954],
Y śniegi, a wierzch tylko się zieleni.
5Przy siwey brodzie, z kwiecia upleciony
Włos niesie — y lód liliey nie mieni,
Y róża kwitnie z wielkiem podziwieniem;
47.
1Oba pod górą zakryli się w lesie,
Przyszłey, iutrzeyszey czekaiąc roboty.
Potem uyrzawszy, że iuż na świat niesie
Z wielkiego morza słońce promień złoty,
5Na przykrą górę poszli w onem czesie
[3957].
Wzaiemnie sobie dodaiąc ochoty;
Ale pod górą zarazem u drogi
Zastąpił im smok straszliwy y srogi.
48.
1
PotwórŁuską nakryty łeb y wielkie czuby
Y szyię gniewem nadętą wyciągnął,
A brzuch rozwlokły y ogon zbyt gruby,
Tam, gdzie mieli iść — na drodze rozciągnął;
5To w się sam wchodził, to wielkie przeguby
Wydawał y sam za sobą się ciągnął.
Tak się wielki smok przeciwko niem strożył
[3958],
Darmo się iednak y bez skutku srożył.
49.
1Iuż Karzeł miecza dobywał od boku,
Ale go Ubald uchwycił zarazem:
«Cóż, chcesz zwyciężyć okrutnego smoku
Śmiertelną ręką, śmiertelnem żelazem?!»
5
Rózgą nań machnął, aż on iednem razem
Uciekaiąc w las, z drogi ustępuie,
50.
1Ale kęs
[3963] wyższey lew ryczał straszliwy
Y wyostrzone ukazował
[3964] zęby,
Bił się po bokach, wzrok obracał krzywy
[3965],
Ięzyk wywieszał z rozdziewioney gęby;
5Grzbiet naieżony y u wielkiey grzywy
Podnosił straszne y kosmate kłęby.
Lecz y ten, skoro złotą rózgę zoczył
[3966],
51.
1Kończą swą drogę rycerze, lecz nową
Zawadę
[3969] znowu w pół góry zastaią:
Źwierze
[3970] drapieżne, które różnie zową,
Różny głos, postać y różny chód maią;
5Wszystkie co sroższe
[3971], co między nilową
Y co się lęgą
[3974] w hercyniyskiem lesie,
52.
1Ale na ono straszne zgromadzenie
Libiyskich zwierzów rycerze nie dbali;
Owszem (iaki cud!) na małe machnienie
Srodzy dziwowie
[3977] zaraz uciekali.
5Y na samy
[3978] wierzch przez ostre kamienie,
Iuż bez zawady
[3979] żadney wstępowali,
Okrom
[3980], że śliskie y nierówne skały,
Strudzone nogi czasem hamowały.
53.
1
A kiedy trudne przebyli przeszkody,
Y przez śrzeżogi y śniegi
[3981] przeleźli,
Zastali lato y piękne pogody
Z wielką równiną, skoro na wierzch wleźli.
5Tamże wdzięcznemi y miłemi chłody,
Wonno wieiące Zephiry naleźli
[3982],
Y wiatr przyiemny, który nieprzestany
[3983]
Zawżdy
[3984] tam wieie y nie ma odmiany.
54.
1
To znóy, to zimno, to iasno, to chmury;
Lecz tam dzień zawżdy
[3987] pogodny, bespieczny,
Y nie zna nigdy mgły wierzch piękney góry.
5Cień drzewa zawżdy wydawaią wieczny
Y zioła zapach y kwiecie purpury.
Pałac nad pięknem ieziorem wysoki,
Dalekie wszędzie posyła widoki.
55.
1A iż po przykrey i skalistey oney
Górze się beli
[3988] rycerze strudzili,
Iuż po równinie wolno szli zieloney,
Y postawaiąc
[3989] drogę swą kończyli.
5A wtem piękny zdróy, który upragnioney
Żądzy do siebie wabił, obaczyli;
Który z obfitey żyły wody ciskał
Y na co bliższe zioła wkoło pryskał.
56.
1Potem się wody różnemi ścieszkami
[3990]
Do głębokiego przykopu schodziły,
Y idąc chłodem, nakryte cieniami,
Z drzew swoich brzegów wdzięczny dźwięk czyniły,
5Tak przeźroczyste, że pod kryształami
Swemi, kamienia drobnego nie kryły.
Brzegi obadwa
[3991] trawą się odziały
Między drzewami, które razem stały.
57.
1
Zrzódła, skrytemi napuszczone iady
[3994].
Tu upragnione żądze swe trzymaywa
[3995],
5Przed łagodnemi uszy zatykaywa
[3999]
Pieśniami, które zabiyayą rady».
Wtem daley poszli, kędy się szerzyła
Woda, y wielkie iezioro czyniła.
58.
1
Stoły na brzegu gotowe czekały,
A dwie nadobne dziewczynie
[4000] przed niemi
Bespiecznie sobie po wodzie igrały:
5To sobie twarzy rękoma prętkiemi
[4001]
Pryskały wzaiem, to się wyścigały;
Czasem szły nurkiem y nagle ginęły,
Czasem pospołu po wierzchu płynęły.
59.
1Choć beli twardzi, przedsię
[4002] się zmiękczyli
Obay rycerze y podszedszy
[4003] blisko;
Kiedy swe lube kończyły igrzysko
[4005].
5Wtem pełne piersi iedna w oney chwili
[4006],
Y pod piersiami insze
[4007] członki nisko
Ukaże — y to, co wzrokowi miło.
Dalsze swem rąbkiem iezioro zakryło.
60.
1Iako iutrzenka prowadząc świt rany
[4008],
Z morza zmaczane ukazuie włosy,
Lub iako na świat urodzona z piany
Oceanowey, szła matka roskoszy
[4009]
5Taka ta beła y tak włos piiany
[4010]
Y pełny mokrey ukazała rosy.
Potem poyrzawszy w kupę się ściskała,
Zmyślaiąc
[4011], że ich dopiero uyrzała.
61.
1Y włosy, które w róg ieden zwinione
Na czele beły
[4012], nagle rozpuściła;
Temi — bo beły długie y zgęstwione,
Swe alabastry miękkie zasłoniła.
5Zbiegło iem piękne widzenie stracone,
Lecz ta pięknieysza, co ie iem straciła.
Tak y włosami y wodą odziana
Obróciła się do nich zasromana
[4013].
62.
1
Srom także w śmiechu, którem farbowała
5Potem tak z niemi łagodnie gadała,
Żeby się zmiękczył y naynieludczeyszy
[4020]:
«Fortunni ludzie, którem tu życzliwe
Nieba wniść
[4021] dały, w te kraie szczęśliwe!
63.
1Tu iest port wieczny trudów tego świata,
Tu odpoczynek. Tu tak żyć będziecie,
Iako wiek złoty za dawnego lata,
Żył sobie wolny y mieszkał na świecie.
5Składaycie zbroie, naymnieysza to strata,
Iuż ich tu więcey nie potrzebuiecie;
Porzućcie miecze, bespieczni
[4022] całości,
Iużeście
[4023] teraz rycerze miłości.
64.
1Pole waszego boiu odtąd będzie,
Lub miękka trawa, lub usłane łoże.
My was powiedziem do tey, co tu wszędzie
Włada y wieczne szczęście wam dać może.
5Ta was postawi w swych wybranych rzędzie,
A sama do swych nagród wam pomoże,
Ale brud pierwey omyicie w tey wodzie,
Y po przeszłem kęs pośniadaycie
[4024] głodzie».
65.
1Tak iedna rzekła. A druga na ony
Powaby, zgodnem pozwalała okiem.
Iako się zgadza z dźwiękiem głośney strony
[4025]
Taniec, to rączem to leniwem krokiem.
5Ale rycerze maią swe obrony
Y strzegą, aby y mową y wzrokiem
Ich łagodności
[4026] do serca nie przyszły,
Y same tylko zwierzchnie cieszą zmysły.
66.
1
A ieśli też zmysł czasem ubłagany
Wpuścił co wewnątrz łagodney słodkości,
Odcinał żądze, umarzał
[4029] chciwości.
5Tak y ten y ów szedł nieoszukany
Daley na pałac. A te obcych gości
Nie mogąc pożyć
[4030], w wodę się wnurzyły,
Żałosne bardzo, że nic nie sprawiły.
Koniec pieśni piętnastey.
Pieśń szesnasta
Argument
Wchodzą rycerze do wielkiego dworu,
Gdzie beł
[4031] w roskoszy Rynald uwikłany;
On się swych dzierżąc
[4032] przewodników toru,
Uchodzi z niego, srodze rozgniewany.
Armida prosi, płacze do umoru
[4033],
Lecz darmo: idzie precz nieubłagany
[4034].
Y w lot po rzadkiem powietrzu bieżała.
1.
1
LabiryntOn wielki pałac piękny y ozdobny,
We śrzodku ogród bogaty, osobny,
W naygłębszem iego łonie wymierzyli.
5Wewnątrz rząd gmachów, zgoła niepodobny
Do wybłądzenia, sztucznie uczynili.
A to tam, to sam, między gęste progi
Szły błędów pełne y omylne drogi.
2.
1Po gładkich stopniach wchodzili do góry,
Przez co naywiętsze do pałacu wrota,
Które na hakach wypuszczały mury,
Wszystkie z litego urobione złota.
5Patrzą z pilnością na piękne figury,
Widzą, że droższa daleko robota:
Tylko nie
[4039] mówią — tak ie każdy sądzi —
Lecz y to maią, ieśli wzrok nie błądzi.
3.
1Tam beło wszystko właśnie wydrożono
[4040],
Iako Herkules kądziele pilnuie;
Wprzód niebo dźwigał, a teraz wrzeciono
Kręci, Miłość się śmieie y raduie.
5
Igrzysko stroiąc, buławę piastuie;
Y na pieszczonych członkach miasto szaty
Lwa nemeyskiego ma łupież kudłaty.
4.
1
Po drugiey stronie siwemi bałwany
[4043]
Morza się bite wiosłami pieniły;
Srzodkiem dwoisty rząd uszykowany
Stał wielkich galer, co sobie groziły.
5Blask palił morze z gęstych zbróy ciskany,
Brzegi się suchey Lewkaty
[4044] świeciły.
Stąd Antonius Wschód i Egipt wiedzie,
Stąd zaś Augustus z swoiem Rzymem iedzie.
5.
1Rzekłbyś, że wielkie Cyklady pływaią,
Y że się góry spieraią z górami,
Z takiem zapędem strony się mieszaią,
Tak się okręty tłuką z okrętami.
5Iuż ognie, strzały, oszczepy lataią.
Morze krwią ściekło, okryte trupami,
Iuż (a ieszcze się bitwa nic nie chyli)
Smętna królowa ucieka iuż w mili.
6.
1Iuż Antonius za nią także godzi
[4045],
Iuż panowania porzuca nadzieie
Wszystkiemu światu. Owszem, nie uchodzi,
Ale tę goni, dla którey szaleie.
5Rzekłbyś patrząc nań, że się z owem zgodzi,
Którego razem gniew, miłość, wstyd grzeie.
A to na boie poglądu wątpliwe,
To zaś na żagle królowey pierzchliwe.
7.
1Potem w nilowe przyięty skrytości,
W iey łonie końca czekał ostatniego,
Y oczy pasąc w niebieskiey gładkości,
Ulżywał żalu z wyroku twardego.
5Takie wyryli mistrzowie nieprości
Dzieie, na bramie pałacu pysznego.
Którem skoro się pilnie przypatrzyli,
W omylne progi rycerze wchodzili.
8.
1Iako Meander
[4046] igra z swoiem biegiem
To w górę wody, to na dół pomyka,
Y to tam, to sam, niestatecznem brzegiem
Snuiąc się, często z sobą się potyka:
5Z takiem, a ieszcze mylnieyszem zabiegiem,
Szły tamte drogi; ale ie odmyka
Darowna księga, wszystko opisuiąc
Y zawikłane węzły rozwięzuiąc
[4047].
9.
1A skoro ścieszki
[4048] przebyli wątpliwe,
Uyrzeli pyszny ogród, w niem ciekące
Wody przeyrzyste y kryształy żywe,
Chłodne doliny, pagórki kwitnące,
5Szczepy roskoszne, drzewa urodziwe,
Kwiecie barwiste y zioła pachnące;
A co wdzięczności więcey przydawało,
Misterstwa
[4049] nie znać, co wszystko działało.
10.
1Zda się (uprawne tak się z zaniedbanem
Miesza), że wszystko natura sprawuie
[4050];
A czasem, że to wzorem z niey wybranem
Misterstwo czyni y iey naśladuie.
5Ktemu
[4051] — sposobem ledwie zrozumianym,
Y wiatr y drzewo, wiedma
[4052] tak czaruie,
Że wiecznie kwitnie, wieczny owoc dawa
[4053],
11.
1Z iednego drzewa figa niedoyrzała,
A druga wisi słońcem dowarzona;
Z iedneyże rózgi
[4056] (iaki cud!) doyrzała
Śliwa wychodzi, z iedneyże zielona.
5Gdzie napięknieyszy ogród, okazała
Winnica stoi bluszczem ogrodzona;
Na niey iagody: tu niedoszłe, rane
[4057],
Tu iako trzeba, tu wpół farbowane.
12.
1Ptastwo po drzewie wita miłe chłody
Uciesznem głosem, a niebo się śmieie;
Wiatr wolny czyni, że liście y wody
Dźwięk czynią wdzięczny — ale różnie wieie:
5Mocniey dmie, kiedy z iednostayney zgody
Umilknie ptastwo, lżey zaś, kiedy pieie.
Lub to trafunek, lub kunszt, szły muzyki
To na przemiany, to w złączone krzyki.
13.
1Ieden, co pióra różnemi farbami
Pomalowane, a nos miał czerwony,
Wymusnąwszy się gładkiemi skrzydłami,
(Cud niesłychany!) rym śpiewał uczony
5Y iako człowiek wymawiał słowami
Zrozumianemi, tak beł wyćwiczony;
A wszystkie ptastwa pilnuiąc, milczały,
Wiatry ucichły y pieśni słuchały:
14.
1
Dopiero swoie opowiada przyście
[4059]
Y w pół zawarta, a w pół rozwiniona
[4060],
Ieszcze niedoszłe ukazuie liście.
5Patrzcie, iako się ledwie wypełniona
Rozwiia, a iuż więdnie oczywiście;
Więdnie y iuż się nie godzi
[4061] na wieńce,
Ani na panny, ani na młodzieńce.
15.
1Takci śmiertelnych rodzaiów na świecie
Przemiia ten kwiat wesołey młodości;
Y choć się kwiecień wraca w każdem lecie,
5Zbieraymyż różą
[4064], póki w świeżem kwiecie,
Zbieraymy różą pożądney
[4065] miłości —
Dziś, owszem zaraz, póki nie przeminie,
Póki nie zwiędnie, póki nie upłynie
[4066]».
16.
1Skoro głos ścisnął w świegotliwey gębie,
Wszystkie mu ptastwa głosem poświadczały:
Całowały się pieszczone gołębie,
Wszystkie zwierzęta miłością pałały,
5Znać ią w iaworze, znać ią w twardem dębie,
Lipy, topole miłość wydawały;
W ziemię y w wodę y w każde stworzenie,
Pożądną
[4067] miłość lało przyrodzenie.
17.
1
Między takiemi idąc powabami,
Wszystkie roskoszy rycerze wzgardzaią
[4068]
Y obracaiąc ostrożnie zmysłami,
W twardość y w stałość serca ubieraią.
5
Wzrok ukwapliwy
[4071] wszędzie posyłaią;
Aż naostatek
[4072] uyrzeli na stronie
Onę na trawie, onego na łonie.
18.
1Na piersiach miała rąbek rozdzielony,
Włos rozczesany po wietrze puściła.
Biały, po twarzy rumianey puszczony
Pot w krople, wdzięku przydawał iey siła
[4073].
5Iako drży promień na wodę ciśniony,
Tak niespokoyne źrzenice toczyła:
Wisiała nad niem. On na łonie u niey
Głowę trzymaiąc, wszystko
[4074] patrzy ku niey.
19.
1Y tak w twarzy iey oczy utopiwszy,
A ona głowę do niego schyliwszy,
Ssie wdzięczne usta y głodny wzrok pasie.
5Wtem tchu z naygłębszych wnętrzności dobywszy,
Westchnął, że ledwie dusza w onem czasie
Nie zbiegła do niey; a rycerze stoią
Zakryci liściem y widzą, co broią
[4077].
20.
1
Na sznurze nosił u pasa. Wtem wstała
Y do taiemnic zdawna
[4081] obrócone
Miłości, w ręce trzymać mu ie dała.
5On śmieiące się, ona zapalone
Oczy ma; ta się we śkle
[4082] przeglądała,
Ten sobie — gdy wzrok w gładki kryształ kładła,
Czynił z iey oczu wesołych wierciadła.
21.
1
Ta w sobie, ten w niey swe wynoszą chwały:
«Obróć — mówi iey — na mię wzrok życzliwy,
Obróć wlepiony nazbyt w te kryształy.
5Czy nie wiesz, że twych piękności prawdziwy
Wyraz iest ogień y moie zapały;
Y lepiey ci ich cudowny kształt moie
Serce ukaże, niż wierciadło
[4085] twoie.
22.
1
Obaczyć, żebyś w się obróconemu,
(Która w wierciedle
[4088] nie iest tak sposobna)
Pociechę dała wzrokowi twoiemu.
5Ale tak słodki obraz niepodobna
Wyrazić y w się zawrzeć śkłu małemu;
Wierciadła godne ciebie: samy
[4089] nieba,
W gwiazdach ci patrzyć twych podobieństw trzeba».
23.
1Śmiała się na to, ale nie przestała
Przeglądania się y zwyczayney wzrzędy
[4090].
A skoro w warkocz włosy powiązała
Y ich pieszczone powściągnęła błędy,
5Krótsze skręciwszy, w pierścienie zebrała,
Y pięknych kwiatków natknęła w nie wszędy
Do przyrodzonych swych liliy włożyła
Pielgrzymki róże y rąbek stuliła.
24.
1
StrójNie tak pięknych barw niezliczone roie
Paw na oczastem pierzu ukazuie,
Y złota tęcza krzywe koła swoie
Nie tak pięknemi farbami maluie
5Ale nad wszystkie taśmę waży stroie,
Którey — choć naga — nigdy nie zdeymuye;
Sama ią swemi rękami utkała,
A z różnych nici postawę
[4091] snowała.
25.
1
Pieszczone gniewy, nieszczyre
[4092] odmowy.
Ucieszne śmiechy, łagodne rozmowy,
Krople słodkich łez, ucięte wzdychania;
5To wszystko razem puściła w osnowy
Y mkłem
[4095] czyniła czółnkiem przetykania:
Z takowych nici y z takiego pasma
Beła
[4096] kochana Armidzina taśma.
26.
1Napieściwszy się y z niem swoie żarty
Skończywszy, w on czas miłego żegnała.
Potem wyszedszy
[4097], czarnoksięskie karty
Podług zwyczaiu we dnie przeglądała.
5A on sam został w ogrodzie zawarty
[4098],
Z którego piędzią
[4099] wyniść mu nie dała.
Tak pilnowała swego miłośnika,
Że kiedy bez niey, stał za pustelnika.
27.
1
A kiedy zaś noc cienie przynosiła,
Radząc na wczasy
[4100] y roskoszy swoie,
Do pałacu go z sobą prowadziła,
Gdzie nocowali tylko samo
[4101] dwoie.
5A w ten czas kiedy ogród opuściła
Y ustąpiła na dalsze pokoie,
Ukazali się cni rycerze stroyno,
Z gęstego liścia, a obadwa
[4102] zbroyno.
28.
1
Iako koń dzielny, który bywał w boiu,
Y nieraz wielkie wygrawał
[4103] zakłady;
A teraz w paszey, przy ciekącem zdroiu,
Marny małżonek chodzi między stady
[4104] —
5Ieśli usłyszy po długiem pokoiu
Dźwięk trąb woiennych, rże z wielkiey obrady
[4105],
Iuż pragnie chłopa y siodła na sobie
Y w zapomnianey wszystek iest ozdobie:
29.
1
Tak się młodzieńczyk porwał, blaskiem bity
Od świetney zbroie w wytrzeszczone oczy;
Gore
[4108] w niem teraz y nabywa mocy,
5Choć beł roskoszą y wczasem
[4109] opity
Y zatłumiony. A wtem Ubald skoczy,
Y niebieskiego dobywszy puklerza,
Na młodego go obróci rycerza.
30.
1On skoro weyrzał w puklerz wystawiony,
Uyrzał się sam w niem y swoie ubiory,
Uyrzał perfumy, uyrzał włos trafiony
[4110].
Y płaszcz w pieszczone złotem szyty wzory.
5Miecz podle
[4111] niego leżał porzucony,
Tylko też leżał, bo trudno do sfory
[4112]
Miał iść miecz męski, doświadczony boiem,
Z miękkiem ubiorem y z niewieściem stroiem.
31.
1Iako gdy się kto mocnem winem spiie,
Tak y on teraz widzi, iako żyie,
Y z gniewu patrzyć
[4116] sam nie może na się.
5Wstydliwe oczy wszystko
[4117] w ziemię kryie,
Wlazłby y w ogień, żeby go nie znano,
Y w ziemię, by go tylko nie widziano.
32.
1Wtem Ubald pocznie: «Wielka się zaymuie
Woyna Europy przeciwko Azyey
[4121]:
Kto sławy pragnie, kto wiarę miłuie,
Przeciw pogaństwu bieży do Syryey
[4122].
5Ciebie za światem kąt mały hamuie
Próżnującego, o synu Zophiey
[4123].
Wszystek się ściąga świat do Palestyny,
A ty co? lichey rycerzu dziewczyny!
33.
1Co za sen twardy ono
[4124] serce żywe
Y ono pierwsze opanował męstwo?
Ciebie y Hetman y woysko tęskliwe
Y szczęście czeka y samo zwycięstwo.
5Niech Bogu zmierzłe
[4125] ołtarze brzydliwe
Machometowe y pogańskie księstwo
Od twego miecza padnie dokończone,
Po części przedtem przez cię nachylone
[4126]».
34.
1
Tu umilkł. W mieyscu stoiąc y bez mowy,
Długo się sobie młodzieńczyk dziwował
Y dotkliwemi przerażony słowy,
Wstydem rumiane iagody
[4127] farbował.
5Skoro wstyd spłonął, z gniewu zapał nowy
Na twarz surową dopiero wstępował;
Zdrapał na sobie nieprzystoyne (taki
Gniew go beł
[4128] uiął) swey niewoley znaki.
35.
1Y z ścieszek
[4129], które błędnemi zwikłała
Labiryntami — ukwapliwy
[4130] bieżał.
A wtem Armida wyszedszy, uyrzała,
Że stróż u bramy iuż zabity leżał.
5Tak się zarazem w on czas domyślała,
Że iey kochany z ogroda
[4131] wybieżał.
Potem obaczy (o niewymówiony
Żalu!) a on wciąż bieży zapędzony.
36.
1
Chciała zawołać: «Postóy, postóy mało
[4132]!».
Ale nie mogła od żalu wielkiego
Wymówić dobrze, y słowo musiało
Wrócić się nazad do serca smutnego.
5Widzi, że iuż coś więtszą
[4133] siłę miało,
Niż iey nauki, co iey y miłego,
Y iey pociechy wydzierało gwałtem
[4134],
Lecz go przedsię chce wściągnąć
[4135] iakiem kształtem
[4136].
37.
1
Thessalska wiedma
[4137] y krzyże kryśliła,
Stanowić koła słoneczne umiała,
Umarłe z grobów częstokroć budziła;
5A teraz darmo piekła zaklinała,
Darmo wróżyła, darmo się siliła.
Potem chce spatrzyć
[4138] — iż klątwa nie może —
Ieśli co gładkość pokorna pomoże.
38.
1
Bieży bez wstydu. Gdzie teraz on
[4139] twardy
Twóy umysł? gdzie się twa sława podziała?
Swe miłośniki wszędzie kierowała.
5Tak beła
[4140] pyszna y tak pełna wzgardy,
Że w samey sobie tylko się kochała;
Chciała, żeby ią miłowali wszyscy,
Lecz wszystkich przedsię miała w nienawiści.
39.
1A teraz tego — widząc się wzgardzoną
[4141] —
Który nią gardzi, goni w onem czesie
[4142];
Y samę przez się gładkość znieważoną,
We łzy ubraną nagle za niem niesie
5Bieży y nogę — nieboga — pieszczoną
Stawia po skale, po śniegu, po lesie;
Wrzask, miasto
[4143] posła, przed sobą śle w biegu,
Ale go ledwie dościgła u brzegu.
40.
1«O, co — pry
[4144] — część mnie iednę masz przy sobie,
Drugiey odbiegasz, hamuy rącze nogi;
Wróć tamtę, albo weź tę, albo obie
Zabiy zarazem okrutniku srogi!
5Przynamniey słowo niech idzie ku tobie.
Przynamniey słowu nie zabraniay drogi,
Bo całowanie darmo pewnie niosę;
Inszey ie choway! Czy nic nie uproszę?»
41.
1Stanął młodzieniec ruszony litością,
A wtem nadbiegła smętna, upłakana,
Żałosna barzo, ale się żałością
Nic nie zmieniła gładkość niezrównana.
5Potem nań — milcząc — patrzała z pilnością,
Lub zamyślona, lubo zagniewana;
On, ieśli na nię patrzy — wzrok leniwy
Y przymuszony y zdał się wstydliwy.
42.
1Iako więc śpiewak, niźli
[4145] pieśń uczoną
Wprzód cichem głosem drużynę zwiedzioną
Do harmoniey
[4148] gotować poczyna:
5
Zdrad y fortelów swych nie zapomina;
Wycisnąć swóy głos w przychęconey
[4153] duszy.
43.
1«Nie czekay — prawi — abym cię prosiła,
Iako przyiaciel przyiaciela prosi.
Beło
[4154] to kiedyś, żem ci beła miła,
Czegoć
[4155] dziś pamięć urazę przynosi.
5Więc nieprzyiaciel, kiedy miły siła
[4156],
Słuchay, bo y ten czasem się uprosi;
A możesz mi to, czego chcę, darować
Y po staremu gniewy swe zachować.
44.
1
Stąd czuiesz — smaku zażyway swoiego,
Zdrów się ciesz; znam się, y iam beła
[4158] taką,
Nienawidziałam
[4159] narodu twoiego,
5Ciebie samego! Czyniłam wszelaką
Pilność o skazie rodzaiu waszego;
Poimałam
[4160] cię, zawiodłam cię ieszcze
Daleko boiów, w dziwne iakieś mieysce.
45.
1Przyday to, co ty za nawiętszą szkodę,
Y krzywdę kładziesz, żem cię do miłości
Chytrze na swoię zwabiła urodę;
Oszukanie to, wielkie to chytrości:
5Dać sobie zebrać panieństwa iagodę,
Uczynić kogo panem swey gładkości
Miłośnikowi — darować nowemu.
46.
1Niechże za zdrady y za moie winy,
Słusznie od ciebie cierpię to karanie.
Że oto moie opuszczasz krainy,
W którycheś przedtem takie miał kochanie.
5Iedź, nie wściągam cię, masz swoie przyczyny,
Spiesz się na wiary naszey zepsowanie.
Co mówię, naszey? Ciebie, ach! nieboga,
Ciebie, ach! mieć chcę samego za Boga.
47.
1To mi day tylko, co y rozbóynicy,
Y nieprzyiaciel daie: żebym z tobą
Iść mogła. Zbóyca nie puszcza zdobyczy.
Zwyciężca więźnia zawżdy wiedzie z sobą.
5Niechay mię woysko widzi, niech tę liczy
Iednę między twą sławą y ozdobą,
Żeś swą fortelną oszukał złośnicę,
Skazuiąc palcem podłą niewolnicę.
48.
1Na co się w szaty mam ubierać stroyne
Y pogardzone trafić
[4163] włosy swoie?
Y niewolnicy należące stroie:
5Za tę za tobą póydę między zbroyne,
Gdzie naygoręcsze
[4166] będą wrzały boie.
Mam moc, mam serce, końbym
[4167] ci trzymała,
Albobym oszczep za tobą dźwigała,
49.
1Y puklerz niosła, albobym
[4168] puklerzem
Sama się stała na twoię
[4169] obronę:
Żebym tak przed swem stanąwszy rycerzem,
Z piersi mu nagich czyniła zasłonę,
5Może być, żeby cofnął się z koncerzem
[4170]
Twóy nieprzyiaciel y nie bił w tę stronę
Y nie sięgał cię przez mię, lub z litości,
Lub zaniedbaney folguiąc gładkości
[4171].
50.
1Lecz na com gładkość wzgardzoną wspomniała?
Gładkość, co skutku nie czyni żadnego!…»
Ieszcze coś mówić utrapiona chciała,
Ale nie mogła od płaczu wielkiego.
5To ręki, to mu do płaszcza sięgała,
Ale go nazbyt nalazła twardego;
Uparł się zgoła, łzy z siebie nie puści,
A miłości zaś wewnątrz w się nie wpuści.
51.
1Darmo nań miłość łagodna naciera.
Bo rozum serca z baczeniem
[4172] pilnuie;
Ale się litość na iey mieysce wdziera.
Co pospolicie z miłością spółkuie —
5Y tak go rusza, że ledwie odpiera
[4173]
Płaczowi y łzy z trudnością hamuie;
Y ukazuie, że go nie pożyie
[4176].
52.
1«Żal mi cię — prawi — y bym beł na woley
[4177],
Wziąłbym cię z sobą, iako prosisz, w drogę,
Ale to trudna
[4178]; ty darmo nie boley,
A weź odemnie życzliwą przestrogę.
5Ia się nie gniewam, tyś też nie w niewoley,
Nieprzyiaciółką zwać cię też nie mogę.
Prawda, żeś miary chować nie umiała
Y w nienawiści y gdyś miłowała.
53.
1Ale cóż? próżno! powszechne to błędy,
Płeć, wiara, młodość y insze pokusy
Wymawiaią cię; wielkie to są względy,
Y miłość przy tem, co każdego ruszy.
5To precz
[4179], ia w szczęściu y w nieszczęściu, wszędy
Chcę twoię pamięć w sercu mieć y w duszy;
Twoiem rycerzem będę z każdey miary,
Okrom
[4180] azyiskiey woyny, okrom wiary.
54.
1Przebóg, sromoty z grzechami pierwszemi
Nie wspominaymy, niech iuż będzie po niey;
Niech tu, za morzem, zakopana w ziemi
Za mną na on świat nie czyni pogoniey;
5Niechay Europa — ze dwiema drugiemi
Częściami — nie wie y nie słyszy o niey.
Ty też na gładkość swoię miey baczenie,
Na stan królewski y na urodzenie.
55.
1Zostańże z Bogiem, tobie się nie godzi
Iść ze mną; widzisz, że moi wodzowie
Zakazuią mi. Niechay ci się wodzi
Wszystko po myśli, y szczęście y zdrowie».
5Armida widząc, że nad nią przewodzi,
Y że się nie dał nachylić iey mowie;
Krzywo pogląda, iakoby się wściekła,
Y do łaiania potem się uciekła:
56.
1«Nie Zophia cię piękna urodziła,
Nie z akcyiskiey krwie
[4181] iesteś urodzony:
Tygrys
[4182] cię mlekiem hirkańska karmiła,
Z Kaukazu iesteś zimnego spłodzony!
5Żem do iednego w niem nie obaczyła
Znaku ludzkości, że to nie zmiękczony;
Nie zmienił barwy, nie westchnął y razu,
Łzy nie upuścił, podobny żelazu!
57.
1Więc przypatrzcie się złemu człowiekowi,
Moiem się zowie, a tu mię opuszcza
Y iako złemu nieprzyiacielowi
Dobry zwycięzca — urazy odpuszcza!
5Iakoć podobny Xenokratesowi
[4183].
Czystey miłości teraz nie przypuszcza;
Więc piorunami w kościoły strzelacie
Mocni bogowie, a takich miiacie!
58.
1Idźże, bezbożny, kiedy cię nie ruszę
Łzami, prośbami, serdeczną żałobą.
Ale nie długo cień y moię duszę.
O okrutniku, będziesz miał za sobą.
5Gdziekolwiek stąpisz, wszędzie sobie tuszę
Iść — nowa iędza — z wężami
[4184] za tobą;
A ieśli skryte nie wpadniesz na skały,
Y Bóg chce, że się do swych wrócisz cały —
59.
1W bitwie między krwią y między śmierciami
Przypłacisz mi tey srogości — zginieniem,
Y umieraiąc z wielkiemi mękami,
Nieraz zawołasz Armidy imieniem».
5Tu się zatchnęła y zalana łzami
Nie mogła więcey mówić, a strumieniem
Zimny pot z niey ciekł y pozbywszy mocy
Padła na ziemię y zawarła
[4185] oczy.
60.
1Zawarłaś oczy y niebać się srogo
Patrz teraz, ach patrz, Armido niebogo,
Iako żałosny łzy leie twóy miły!
5O, iakobyś to zapłaciła drogo,
Kiedybyś
[4188] mogła słyszeć, z iakiey siły
Wzdycha; ano cię y teraz z swey łodzi
61.
1On co ma czynić? czy na gołey ziemi
Tak iey na poły umarłey odiedzie?
Tu go żal rusza, tu go zaś ostremi
Mus nieuchronny osękami wiedzie.
5Próżno! bo włosy Zephiry lekkiemi
Swe napełniwszy, Przewoźniczka iedzie.
Lecą przez morze wiatru pełne żagle,
On patrzy na brzeg, brzeg się kryie nagle.
62.
1Ona przyszedszy ku sobie, wzrok smutny
Po pustem brzegu w koło obracała.
«Y takci iechał, y tak — prawi — chutny
[4191]
Uciekł, choć widział, kiedym omdlewała!
5
Y ratował mię, kiedym umierała.
A ia go przedsię
[4194] szalona miłuię?
Y patrzę za niem y brzegu pilnuię?
63.
1Cóż tu po płaczu? Trzeba nań inszego
Sposobu szukać; póydę za niem śladem,
Naydę go w piekle, naydę go skrytego
Naygłębiey w ziemi (z takim mówi iadem).
5Wydrę mu serce y ćwiertowanego
Powieszę w polu; niech będzie przykładem
Inszem
[4195] okrutnem. Będę się srożyła
Nad niem!… Co plotę? rozumem straciła
[4196]?
64.
1W ten się czas beło, nędzna dziewko, srożyć,
Kiedyś go miała u siebie w więzieniu;
Teraz iuż nie wczas, iuż go trudno pożyć
[4197]!
Hamuy się w gniewie, hamuy w utrapieniu.
5
Chcę się poczuwać w moiem obelżeniu.
Twoia to krzywda, gładkości wzgardzona,
Ty się tego mści
[4198], żeś tak znieważona.
65.
1Kto mu łeb utnie y kto go żywota
Zbawi, dam mu swą gładkość y urodę.
Wżdyć którego z mych dawnych sług ochota
Ruszy do pomsty, a ia nie zawiodę:
5Swoie królestwo y gromadę złota
Y samę
[4199] siebie dam mu za nagrodę.
Ieślim niegodna kupna z tem towarem,
Próżnem iest gładkość przyrodzenia darem.
66.
1Iuż o nię nie dbam y iuż mi nie miła
Y tego mi żal, żem wielką królową,
Y tego, żem się kiedy urodziła,
5Coś więcey ieszcze, kiedy odchodziła,
Mówiła — z gniewu rozerwaną mową.
Tak szła od brzegu, a twarz iey pałała;
Krzywo patrzała, warkocze targała.
67.
1
Ćmy duchów od
[4202] niey przyzwane leciały,
Słońce pobladło, nieba się w obłoki
Y w chmury w oka mrugnieniu ubrały.
5Wiatry szalone górom tłukły boki,
Ziemia się trzęsła, a piekła ryczały;
Gdzieś poyrzał, wszędzie różne beły słuchy
[4203],
Szumy, szczekania, gwizdy, zawieruchy.
68.
1Gęste y czarney nocy równe cienie
Ledwie przeyrzane, obeszły na koło
[4204]:
Dnia ledwie co znać, mdlało przyrodzenie
[4205],
Wielki planeta iasne zakrył czoło.
5
Swe ukazało, ale nie wesoło.
Iuż więcey zamku nie widać pysznego,
Znaku go nawet nie naydzie żadnego.
69.
1Iako obłoki ułożone w góry
Od słońca, albo od wiatru znikaią;
Iako chorego śpiącego — figury,
Skoro się ocknie, zaraz odbiegaią.
5Tak pałac znika, a same z natury
Sprawione skały y góry zostaią.
Ona też zatem na zwykły wóz siadła,
Y przez powietrze ku niebu przepadła.
70.
1Tak opasana prętkiemi wichrami,
Hardemi koły
[4208] obłoki deptała
Y z nieznanemi brzegi mieszkańcami
Antarktykowi podległe miiała.
5Alcydowemi poszła nad słupami
Y u Hiszpanów odpocząć nie chciała
Y u Murzynów, ale poszła biegiem
Daley, aż beła nad syryiskiem brzegiem.
71.
1Stąd do Damaszku swego nie wstępuie,
Y kray oyczysty miia ulubiony,
A na niepłodny brzeg dyszlem kieruie,
Gdzie beł iey zamek wodą otoczony.
5Tam przyiecbawszy, sługi odprawuie,
Panny od siebie odsyła na strony;
Osobno mieszka: to kwoli
[4209] wstydowi,
Ale wstyd prętko
[4210] ustąpił gniewowi.
72.
1«Pierwey — powiada — niż woyska wschodowe
Niż król egipski siły ruszy swoie,
Skuszę fortelów, wezmę szaty nowe,
Miecz, zbroyę, saydak y żołnierskie stroie.
5Co naymocnieysze pobudzę, y owe
Obrócę na to wszystkie sztuki moie.
O nic, bylem się zemściła, nie stoię
[4211],
Obmów, osławy, żadney się nie boię.
73.
1Iam nic nie winna, wszystko to stryi sprawił,
Wszystko to sprawa mego opiekuna:
On płeć mdłą w drogę daleką wyprawił,
On ze mnie naprzód uczynił bieguna
[4212].
5On w śmiałość, on mię w bespieczeństwo wprawił,
Ieśli inaczey — godnabym pioruna.
Wszystko to z stryia przyczyny moiego».
74.
1
Skoro to w sobie zawarła
[4215], haniebne
Koszty y wielkie wydatki czyniła:
Na pacholęta, na panny służebne,
Na dwór swóy barwy
[4216] kosztowne robiła.
5Y wziąwszy z sobą rynsztunki potrzebne,
W drogę się z domu zaraz wyprawiła.
We dnie y w nocy nie odpoczywała,
Aż do bogatey Gazy przyiechała.
Koniec pieśni szesnastey.
Pieśń siedmnasta
Argument
Egipt swe woyska w polu popisuie,
Potem ie przeciw Chrześcianom wiedzie.
Na Rynaldzie się Armida gotuie
Pomścić, y z ludem swem na popis iedzie
Y sama siebie przed królem ślubuie —
Dać za nagrodę — na wielkiey biesiedzie.
On wtem zbroię brał, na którey wyryte
Widział swych przodków dzieła znamienite.
1.
1Gaza, nad morzem miasto położone,
Iest na gościńcu tuż przy Palestynie,
Ku Damiacie, a ma niezmierzone,
Przyległe piasku suchego pustynie,
5Które tak wichry mieszaią szalone,
Iako wiatr — morze, y często tam ginie
Nie ieden pielgrzym, zasuty
[4217] piaskami
Y pogrzebiony wielkiemi zaspami.
2.
1Król ią z Egiptu miał za pogranicze,
Od dawnych czasów wydartą Turkowi.
A iż na woynę przyszłą (co się tycze
Bliskości) beła
[4218] sposobna królowi —
5Memphim swey dawney odbieżał stolice,
Y tu ią przeniósł, y teraz ludowi
Wszystkiemu z państw swych kazał się tam ściągnąć,
Chcąc w pole prętko na woynę wyciągnąć.
3.
1Iako się w ten czas te państwa rządziły,
Iowiszowego powiedz córko rodu
[4219],
Iakie egipski w ten czas król miał siły,
Iaka moc beła którego narodu,
5Kiedy się woyska do kupy schodziły
Z południa y od ostatniego wschodu.
Ty sama, Panno, roty y hetmany,
Y możesz świat w pół mianować zebrany.
4.
1Skoro się z mocy cesarza greckiego
Egipt wyłamał, wiarę odmieniwszy;
Ieden się z rodu Machometowego
Panem uczynił, dwór tam założywszy:
5Kalif nazwany; potem od pierwszego
Każdy król, pierwsze imię swe złożywszy,
Kalif się zowie: tak Pharaonowie,
Tak szli porządkiem Ptolomeuszowie.
5.
1Tak się za laty
[4220] państwo rozszerzyło,
Takiey możności, takiey beło ceny,
Że w się w Azyą y Libią kryło.
Od Marmaryki y płodney Cyreny,
5Po brzeg syryiski potem zachodziło
Przeciw Nilowi, za klima Syeny
[4221];
Ztąd
[4222] się ciągnęło do pustyń piaszczystych,
Ztąd Euphratowych do wód przeźroczystych
[4223].
6.
1W prawo y w lewo w sobie zamykało
Bogate morze y brzegi pachnące,
Y za Morze się Czerwone ściągało,
Na wschód y kraie murzyńskie gorące.
5Wielkie bogactwa, wielkie siły miało,
Lecz państwo przez się możne y kwitnące,
Możnieysze sam król czynił z każdey strony
W cnotach królewskich, w woynach wyćwiczony.
7.
1Woiował długo z Turki
[4224] y z Persami,
Wygrawał
[4225] często, często też przegrawał;
W nieszczęściu więtszy — tak twierdzili sami
Nieprzyiaciele — niż w szczęściu zostawał.
5A kiedy się iuż wielkiemi pracami
Y laty stargał y w sile ustawał,
Odpasał szablę y zbroię położył,
Lecz żądzey
[4226] władzey szerokiey nie złożył.
8.
1Ieszcze woiuie przez swoie hetmany.
Wspaniały w sercu y poważny w mowie.
Y monarchiey
[4227] z wielu państw zebrany
Ciężar nie cięszki
[4228] ieszcze iego głowie;
5Z Afryką, w drobne rozdzieloną pany,
Na iego imię drżą mali królowie;
Dalecy mu się Indowie kłaniaią,
Ci lud na woynę, ci trybuty daią.
9.
1
Taka możnego króla beła
[4229] siła,
Gdy woyska w pole wysyłał zebrane,
Bo go francuska potęga trapiła,
Y szczęście iemu dawno podeyrzane.
5Tam też Armida przyszła y trafiła
W przestronem polu, kędy nad pięknemi
Łąkami — iezni miiali z pieszemi.
10.
1Król w maiestacie wyniosłem, na górze
Siedział, na który wchodzono stopniami.
Baldekin złoty, rozpięty na sznurze
Wisiał, drogiemi tkany iedwabiami;
5Ten miał nad sobą, sam zaś beł w purpurze,
A drogi deptał złotogłów nogami
[4232].
Z miękkiey bawełny zawóy wity w koło
Zdobił mu skronie y wesołe czoło.
11.
1W ręku miał sceptrum
[4233]. Brody długiey siwe
Włosy mu wielką powagę czyniły;
Śmiałość mu oczy wydawały żywe,
Które się laty
[4234] nic nie odmieniły.
5Lubo się ruszył, lub weyrzał — prawdziwe
Wszystkie postępki królewskie w niem były.
Fidyas pono Iowisza takiego
Uczynił, ale grom ciskaiącego.
12.
1
Ieden satrapa przednieyszy prawice
[4235],
A drugi boku lewego pilnuie;
Tamten miecz trzyma u złotey głowice,
A ten urzędu znak, pieczęć piastuie.
5Ieden królestwa wszystkie taiemnice,
Y pospolite sprawy odprawuie,
Drugi hetmani y woyskami rządzi
Y rządu strzeże y występne
[4236] sądzi.
13.
1A Cyrkassowie po oboiey stronie
[4237],
Straż iego wierna, stali mu na oku;
Krzywe nosili u iednego boku.
5Tak w ten czas siedział na wysokiem tronie,
Wszystkiemu swemu woysku na widoku,
A roty
[4240] wszystkie, kiedy go miiały,
Czołami biły, chorągwie schylały.
14.
1Pierwszy z Egiptu lud się popisował,
Od czterech swoich wodzów prowadzony;
Dwu górny Egipt, a dwu wyprawował
Dolny, od Nilu płodnego sprawiony.
5Ten w morze mułu naniósł y zgotował
Gdy słońcem przesechł; o, iak tego siła
Iest wewnątrz, gdzie wprzód brzeg y woda była.
15.
1W pierwszem szli półku
[4243], co ku zachodowi
W Aleksandryiskich równinach mieszkali,
Y pola słońcem spalone, brzegowi
Afrykańskiemu przyległe, orali.
5Araspes — beło imię ich wodzowi,
A iako o niem wszyscy powiadali:
Nie mężny, ale fortelów beł pełny,
Y na woienne zasadki
[4244] subtelny.
16.
1
Azyiskich, które na wschód się chyliły.
Ten w sobie żadney nie miał swey godności,
Ale go zacnem tytuły czyniły;
5Ieszcze woiennych nie skusił
[4247] przykrości,
Rane
[4248] go trąby ieszcze nie budziły;
A teraz go czci pragnienie tak bodło,
Że go od wczasów
[4249] na woynę wywiodło.
17.
1
Że woysko pola niezmierne okryło;
Rzekłbyś, że ich nic w państwie nie zostało,
Chocia z iednego miasta wychodziło,
5Miasta, które się powiatom równało,
Takie, tak wielkie przestrzeństwo w niem było:
Kair wspominam, z którego wychodził
Lud ten, a Rampson ich wódz ie przywodził
[4252].
18.
1
Gazeł czwarty półk
[4253] wiódł tych, którzy koszą
Blisko Egiptu obfite pszenice
Y wyżey, aż tam, gdzie z niebieską rosą
Nil spada na dół do morskiey granice
[4254].
5Egipscy ludzie szable tylko noszą
Y łuki, boby zbroie y przyłbice
[4255]
Nie udźwignęli, a w bogatem stroiu,
Chciwość do łupu, nie strach czynią w boiu.
19.
1Z Ptolomaidy
[4256] potem przechodzili
Mdli, nadzy ludzie z Alarkonem swoiem,
Którzy się przedtem długi czas żywili
Po pustych brzegach łupem y rozboiem.
5Iuż lepsi króla sumarskiego
[4257] byli,
Co za niemi szli, ale wstępnem boiem
Nic nie umieli. Król trypolski
[4258] po niem
Szedł z swoiem ludem, dzielnem kręcąc koniem.
20.
1Z obu Arabiy, z Skalistey, z Szczęśliwey,
Ludzie po królu trypolskiem miiaią,
Co nocorówniey
[4259] podlegli życzliwey,
Zbytniego zimna y ciepła nie znaią.
5Gdzie ambra roście, kędy wiecznożywey
[4260]
Który na wonnem gniaździe
[4263] (ieśli słuchy
O tem prawdziwe) ma grób y pieluchy.
21.
1Iuż ci po prawdzie nie tak beli
[4264] stroyni,
Ale broń mieli by
[4265] Egiptczykowie,
Y tak ubrani y tak beli zbroyni.
Po nich szli zaraz lekcy Arabowie;
5Ci miasta błędne — zawżdy niespokoyni —
Wloką za sobą, zawżdy pielgrzymowie:
Wzrost mały, cienkie białogłowskie głosy,
Twarz czarną maią, czarne długie włosy.
22.
1Ostremi z końców żeleźcami tknione
[4266]
Indiyskie trzciny w biegu z koni miecą
[4267],
Które tak rącze, tak są nieścignione
[4268],
Że lekkie wiatry ledwie prędzey lecą.
5Pierwsze wiódł Syfax w szeregi sprawione,
Trzecie prowadził Albiadzar zbóyca,
Nie rycerz, ale raczey mężobóyca
[4271].
23.
1Za Albiadzrem zaraz przechodzili
Mieszkańcy wysep obeszłych
[4272] wodami,
Którzy na Morzu Arabskiem łowili
Konchy drogiemi bogate perłami.
5Y czarni z niemi, którzy się rodzili
W lewo nad Wody Czerwoney brzegami
Tamtych Agrykalt, tych iest przełożonem
Ośmid, co każdem pogardza zakonem
[4273].
24.
1Za niemi potem szli Ethyopowie,
Z Meroe
[4274] wyspy od Nilu sprawioney,
Y z Astrabory
[4275] (iako się dziś zowie)
Na trzy królestwa, na dwie rozdzieloney
5Wiary. Asimir y Kanar królowie
Wiedli ich, oba złey sekty mierzioney
[4276]
Machometowey, trzeci z żadney miary
Nie chciał iść z niemi, co beł naszey wiary.
25.
1Więc dway królowie z woyskiem ustroionem
W łuki, w szyszaki, z kraiu dalekiego:
Perskiego morza w koło obeszłego;
5
W łonie wielkiego przystępu morskiego,
Ale kiedy zaś morze wzad
[4282] uchodzi,
Suchemi pielgrzym nogami przechodzi.
26.
1Y ciebie młoda żona Altamorze
[4283]
Ustawnem płaczem swem nie utrzymała,
Która — lub padły, lub wstawały zorze,
Na twóy nieszczęsny odiazd narzekała:
5
Niż na mię patrzyć?! Czegom doczekała?
Niźli piastować małe dziecię swoie».
27.
1Z Sarmakanty
[4288] to król beł zawołany,
Ale naymnieyszą chwałę miał z korony;
Większą z dzielności, bo między hetmany
[4289]
Nayprzednieyszemi mógł bydź położony.
5Nakarmi pewnie boiu Chrześciiany
[4290]
Y da się iem znać. Lud wiedzie ćwiczony,
Zbroyny, który ma karwasze
[4291] na ręku,
Szable u boku, buławy u łęku.
28.
1Aż od dalekiey iutrzenki przyiechał,
Y szedł na popis Adrast
[4292] srogi, który
Y karaceny y zbroie zaniechał
[4293],
Ale miał kaftan z twardey smoczey skory.
5Na wielkiem słoniu przed kalifą
[4294] iechał,
Równy wierzchowi iakiey małey góry,
A lud prowadził, który z Ganga
[4295] piie,
Y w dalekich się ludów morzu kryie.
29.
1Zatem dopiero rycerze wybrani,
Kwiat piękney młodzi się popisowali
[4296],
Którzy królewską służbą uwiązani,
Godne nagrody y żołd wielki brali.
5Na dzielnych koniach, zbyt
[4297] pięknie ubrani,
Pana swoiego szeregiem miiali;
Z światła, co z pięknych purpur wychodziło,
Y z zbróy złocistych niebo się świeciło.
30.
1Między temi beł Odmar z Rymedonem,
Który się często poiedynkiem biiał;
Mężny Hidraot
[4298] z śmiałem Alarkonem,
Który na morzu długi czas rozbiiał;
5Y Ormund dzielny z Tygranem ćwiczonem
W zwodzeniu bitew. Po tych zaraz miiał
Marbust arabski z Albraki
[4299] obfitey,
Co z Arabiey
[4300] imię wziął podbitey.
31.
1W temże beł półku
[4301] Albudzar z Pirgantem,
Y z Arymonem Orynd okrutnikiem,
Armin y Brymart y z Aryodantem
Bastragor, co beł sławnem zapaśnikiem;
5Furs, okruciciel
[4302] koni z Mandrykantem
Y z Agrykaltem wielkiem naieźnikiem
[4303];
Tyzafern
[4304] pierwszy rycerz, iako o niem
Twierdzili, lub
[4305] się pieszo bił, lub koniem.
32.
1Książe
[4306] ormiańskie beł ich przełożony,
Który w młodości wiarę chrześciiańską
Porzucił, przedtem Klemens beł rzeczony,
Teraz Emiren, skoro wziął pogańską.
5Wierny królowi y znał z każdey strony
Przeciwko sobie iego łaskę pańską.
Rycerz y hetman wielki y z dzielności,
Z serca, z rozumu y z umieiętności.
33.
1Kiedy iuż wszyscy przeszli, niespodziana
Armida się z swem pocztem ukazała;
Y bohatyrka krótko ukasana,
Na złotem wozie saydaczna
[4307] iechała.
5Iey przyrodzona gładkość niezrównana
Tak się w iey twarzy z gniewem pomięszała
[4308],
Że y surowość z oczu iey patrzyła,
Y groziła spół y grożąc wabiła.
34.
1Iey wóz beł taki, iaki więc Phebowy
Uczenie dyszel kieruiąc wozowy,
5Na stu pacholąt białe srebrogłowy
Y na stu panien beły, a potroszcze
[4313]
Złota w nie wtkano. Białe konie mieli,
Z łuki, z saydaki wszyscy, wszyscy w bieli.
35.
1Za pannami tuż y za pacholęty
Idą iey ludzie, które wiódł z Syryey
Od Hidraota Aradyn naięty
Z wielkiego żołdu, rodem z Bithyniey
[4314].
5Iako gdy Phenix na złotych rospięty
Skrzydłach, swey leci do Ethyopiey;
Świat się dziwuie, ptastwa gęste w koło
Zalatuią go to w bok, to na czoło:
36.
1Tak się na ten czas każdy iey gładkości
Y iey urodzie y stroiom dziwował;
Y żaden nie beł tak wielkiey twardości,
Żeby się tam beł iey nie rozmiłował
[4315].
5A choć w gniewliwey beła surowości,
Każdyby ią beł sobie rad zhołdował.
Cóż? kiedy w śmiech twarz wesołą oblecze,
Kamienie miękczy — cóż serce człowiecze?!
37.
1Skoro minęła, król z tronu wielkiego
Kazał do siebie przyść
[4316] Emirenowi.
Chcąc go hetmanem mieć woyska swoiego
Y generałem wszystkiemu ludowi.
5Który — iuż wieszczek mieysca tak zacnego,
Niósł godne czoło temu urzędowi.
Cyrkassowie się zbroyni rozstąpili,
Y przez lud gęsty drogę mu czynili.
38.
1On głowę schylił y padł na kolana,
A król do niego z poważną postawą:
«Ciebie — powiada — chcę mieć za hetmana,
Ty rządź tem woyskiem, ty właday buławą.
5Iedź, wyzwól zaraz żydowskiego pana,
Idź mu na odsiecz, niech za twoią sprawą
Nieprzyiaciele padną porażeni,
Do ostatniego szczętu wyniszczeni».
39.
1Emiren zatem wielkie czynił dzięki
Na maiestacie królowi wielkiemu:
«Z niezwyciężoney — prawi — biorę ręki
Buławę, szczęściu ufaiąc twoiemu;
5
Nieprzyiaciele, państwu azyiskiemu
[4319].
Przegraią, da Bóg! Co ieśli mię minie,
Z sławą Emiren, nie z sromotą
[4320] zginie.
40.
1Y ieśli nam co złego obiecali
(Czego nie tuszę) gniewliwi bogowie,
Niech się to wszystko na móy łeb obali.
Niech to zostanie tylko na mey głowie;
5By ieno
[4321] woysko zdrowo zachowali,
Niech tryumfalne będą, nie żałosne
Pompy». Wtem w trąby uderzono głośne.
41.
1
Tak w pyszny
[4324] namiot wszedł między dźwiękami
Wielki król z swemi wodzami pospołu,
Gdzie należnemi uczczeni mieyscami,
Siedli porządkiem u niższego stołu.
5Iednych czcił mową, drugich potrawami,
Puściwszy wodze wesołemu czołu.
Armida zaraz z swą chytrością iedzie,
Przy dobrey myśli, przy oney biesiedzie
[4325].
42.
1Po odstawieniu stołów, gdy uyrzała,
Że na nią chciwe oczy obrócili
Y z swoich znaków zwyczaynych poznała,
Że wszyscy ogniów skrytych zachwycili
[4326];
5Udatnie z stołka swoiego wstawała,
Y szła przed króla, chcąc się w oney chwili
Udać za mężną
[4327] y twarzą surową
Y nie swoiey płci, ale męską mową.
43.
1«Y ia, o królu, chcę — choć białogłowa,
O oyczyznę się y wiarę próbować
[4328];
A co więc bywa między ludźmi mowa,
Że nie przystoi królowey woiować,
5Y sceptrum, y miecz (u mnie to są słowa)
Iedneyże daią ręce. Kto królować
Chce, niechay zabaw królewskich użyie,
Y moia ręka, iako druga
[4329] — biie.
44.
1Nie pierwszy to dzień, w którym chęci swoie
Do boiów y do woyny obróciła:
Iużem ia nieraz y o państwo twoie,
Y o wiarę się z Chrześciiany
[4330] biła;
5Y podobnoć kto powiadał, com w boie
[4331]
Dokazowała y com w nich czyniła;
Y wiesz, iakom ci wyprawiła w dary
[4332]
Więźnie
[4333] przednieysze Chrystusowey wiary.
45.
1
W pewney utarczce y w pewney potrzebie;
Y do tych czasów byliby trzymani
[4336]
W wiecznem więzieniu podobno u ciebie;
5Y tybyś teraz ani woyny, ani
Tych prac ponosił y nie trudził siebie,
By
[4337] beł nie Rynald zdrayca, który moie
Na drodze pobił y wyzwolił swoie.
46.
1Znacie go ponno; y tu wiele razy
Wspominaią go y spraw iego siła
[4338].
Od tego takie odnoszę urazy,
A iam się dotąd ieszcze nie zemściła.
5Y ta przyczyna, żem dla iego skazy
[4339]
Na tę się woynę do ciebie puściła.
W inszy
[4340] czas powiem, iakom ukrzywdzona,
Teraz chcę pomsty za to, żem
[4341] zelżona.
47.
1
Nie każda strzała darmo wylatuie,
Ale y Bóg sam przeciwko winnemu,
Z ukrzywdzonych rąk czasem ią prostuie.
5Iednak kto zdraycy utnie łeb moiemu
Y który mi ią uciętą daruie —
Aczbymci
[4344] sama rada się pomściła,
Będzie mi pomsta z iego ręki miła.
48.
1Tak będzie mila, że za iego stanie
[4345]
Królestwo mu się w posagu dostanie,
Y jakakolwiek ta moia uroda.
5Przysięgam na to, karz mię — mocny panie,
Ieśli nie strzymam
[4348]. Więcey mówić szkoda.
Przeto
[4349], ieśli kto chce nań ważyć zdrowie,
49.
1Gdy tak Armida wszystkich zapalała,
Adrast w niey zaraz utopił wzrok chciwy:
«Uchoway Boże, abyś ty nań miała
Z tak piękney ręki pociągnąć cięciwy.
5Nie godzien nawet, abyś nań zmierzała
Niebieskiem okiem — zdrayca niecnotliwy!
Odprawię ia to, mnie słusznie takowa
Pomsta należy, o piękna królowa.
50.
1
Tak w ten czas mówił Adrast śmiały, ale
Nie mógł mu wytrwać Tyzafern tey chluby:
5«A tyś kto?! — prawi
[4356] — który tak zuchwale
Mówisz przy królu, przy nas, chłopie gruby
[4357]!
Milczą tu drudzy, choć mężnieyszy
[4358]. A ty
Tak się skoro
[4359] wprzód wymykasz przed swaty».
51.
1Odpowie Adrast: «Ia nie mówię wiele
Y daremnych słów nierad puszczam z gęby,
Ale by nie tu, nie rzekłbyś tak śmiele,
Y po ziemibyś pewnie zbierał zęby».
5Szli do gorszych słów, ale król na czele
[4360]
Ukazał z gniewu pomarszczone wręby
[4361]
Y kinął
[4362] na nich. Potem rzekł Armidzie:
«Masz męskie serce przy panieńskim wstydzie;
52.
1O piękna panno, y godnaś, aby ci
Oba urazy swoie darowali.
Y do tey pomsty od ciebie użyci,
Zgodnie swe siły na to obracali.
5Y wy rycerze mężni, niepożyci
[4363],
Lepiey żebyście te gniewy chowali
Na tego zdraycę». Oni wtem królowi
Y iey mówili, że beli
[4364] gotowi.
53.
1A nie tylko ci dway bohatyrowie
[4365]
Ofiarowali swoie gotowości,
5Tak wiele mieczów przeciw iego głowie
Ostrzyła w ten czas mocą swey miłości.
Ale on skoro odbił się od brzegu,
W szczęśliwem kończył swoię drogę biegu.
54.
1Tąż drogą właśnie Przewoźniczka iedzie,
Którą się beła
[4370] iadąc tam puściła,
Y tamże swóy sztyr
[4371] obraca y wiedzie,
Y także łodzi, iako wprzód, szczęściła.
5Młodzieńczyk patrzy na zimne Niedźwiedzie.
Widzi Arktura y gwiazd mnieyszych siła
[4372]
Y Oryona; czasem wzrok rzekami,
Czasem wielkiemi zabawia górami.
55.
1Czasem się pyta, iako odiechali
Woyska, więc iakie którego narodu
Zwyczaie; owa tak długo iechali,
Aż słońce beło czwarty kroć u wschodu.
5Iuż też mierzkało
[4373] kiedy wysiadali,
Y kiedy na ląd szli z morskiego brodu.
Wtem Pani rzekła: «Czas wam do noclegu,
Na palestyńskiem iużeście tu brzegu».
56.
1
U niebieskiego zostawuie
[4376] promu,
A sama z oczu tak iem nagle ginie,
Iako więc słowo przydzie wyrzec komu.
5Iuż też noc beła, piaszczyste pustynie
Widzą, y to źle; lecz żadnego domu
Widzieć nie mogą, ani drogi znaku,
Nie znać ludzkiego, ni końskiego szlaku.
57.
1Y ztąd y zowąd patrzaią pomocy,
Potem ku morzu obrócili tyły.
A gdy szli daley, blask zdaleka
[4377] w oczy,
Y iasne iakieś promienie ie biły;
5Które swem złotem światłem, ciemney nocy
Mrok oświecały y rzadki czyniły.
Idą tam, gdzie się światło ukazało.
Potem obaczą, co się tak błyszczało.
58.
1Widzą na niskiem cyprysowem krzaku,
Ku miesiącowi zbroię zawieszoną;
Y tak na zbroi, iako na szyszaku
Perły sadzone ręką nauczoną.
5Widzą tamże tarcz wiszącą na haku,
W piękne obrazy wszędzie wydrożoną
[4378];
A mąż szedziwy, co tego pilnował,
Skoro ich uyrzał, ku niem następował.
59.
1Karzeł z Ubaldem, skoro go zoczyli
[4379],
Tak przyiaciela poznali dawnego.
Zaczem go oba chętnie pozdrowili
5Wtem obróciwszy oczy w oney chwili,
Do bohatyra
[4382] życzliwe młodego,
Tak począł. «Ciebie tak późney godziny
Czekam, a powiem — dla którey przyczyny
[4383].
60.
1
Iakiegom zażył dla ciebie starania,
Y com uczynił w twey własney potrzebie —
Ci wiedzą, którzy z mego rozkazania,
Przez wielki się bród pławili
[4384] dla ciebie.
5Słuchayże
[4385] mych słów, różnych od śpiewania
Zdradliwych syren, a miey ie u siebie,
Nie naprowadzi na drogę prawdziwą.
61.
1
SławaNie w miękkiem pierzu, rycerzu wspaniały,
Między paniami sława ma mieszkanie,
Ale na wierzchu barzo
[4388] przykrey skały,
Gdzie nie postoi nigdy próżnowanie.
5
Kto nie pracuie, ten iey nie dostanie.
A ty, będąc ptak wysokiego lotu,
Chcesz się niskiego w dole trzymać płotu?!
62.
1Twarz ci wyniosłą natura stworzyła,
Y siły do prac y serce gotowe;
Myśl ci wspaniałą, wysoką sprawiła,
5Gniew w cię gorący y prętki
[4393] włożyła,
Nie żebyś go miał na zwady domowe
Y na rosterki
[4394] między swemi użyć,
Albo niem żądzey
[4395] bezrozumney złużyć:
63.
1Ale żebyś weń dobrze uzbroiony,
Nieprzyiacioły potężniey woiował
Y żebyś, większą siłą opatrzony,
Chciwość y żądzą niezbedną
[4396] hamował.
5Przeto go obróć, na coć pozwolony
[4397];
Niechby iem
[4398] twóy wódz y starszy szafował.
Ten będzie wiedział, kiedy go popuścić,
Kiedy go wściągnąć, kiedy go nie puścić».
64.
1
Tak mówił starzec w powagę ubrany,
A on się wstydził y wzrok na dół schylił,
Bo tak rozumiał, że one przygany
Nań się ściągały
[4399]: iakoż się nie mylił.
5Obaczył starzec, że beł zasromany
[4400]
Y że się w niem wstyd coraz bardziey silił
[4401]:
«Nie wstydź się; — prawi — na tey tarczy, synu,
Uyrzysz wielką część przodków twoich czynu
[4402].
65.
1Uyrzysz w niey sławne y bitne twe dziady,
Uyrzysz ich męstwo z dziełami wielkiemi.
A ty do tych dób tak znacznemi ślady,
Leniwo idziesz w tem placu za niemi.
5Pobudź się synu, a bierz z nich przykłady,
A za przodkami następuy twoiemi».
Kiedy tak starzec powiadał szedziwy
[4403],
Młodzieńczyk na tarcz obracał wzrok chciwy.
66.
1W tak ciasnem polu od mistrza mądrego
Tak wiele figur beło w rzędzie długiem
Wyrytych, iako z rodu Akciyskiego
Nierozerwanie szedł ieden za drugiem;
5Y niezmąconem strumieniem z dawnego
Rzymskiego źrzódła, ciekła iednem cugiem
Ich krew szlachetna. Stoią cni wodzowie,
Laurowe niosąc korony na głowie.
67.
1Starzec każdego dzieła ukazuie:
Kaiusa naprzód, iako go wołały
Przyległe miasta, a on ie przyimuie,
Y na Eście
[4404] pan zostaie wspaniały;
5Iako y drugiem obronę gotuie,
Co się pod iego skrzydła uciekały,
Gdy w nachylonem
[4405] cesarstwie, narody
Obce czyniły niepoięte szkody.
68.
1Y kiedy drogą wiadomą Gottowie
Przeszli y srodze kray włoski palili;
Kiedy się Rzym bał barzo o swe zdrowie,
Aby go beli z gruntu nie zniszczyli —
5Gdzie przy Aurelim Akciyskiem, swey głowie,
Cali zostali, ci co pod niem byli.
Potem Foresta skazał, co Hunnowi
69.
1Dobrze Attyllę wyraził uczony
Mistrz: ze psiem pyskiem — co na wzięcie czekał
Aquileiey, wzrok miał zapalony,
Byś go znał, rzekłbyś, że warczał y szczekał.
5Y widzieć beło, kiedy zwyciężony
Na poiedynku, między swe uciekał.
A Forest bronić zostawał gotowy
Aquileiey, włoski Hektor nowy.
70.
1Na inszem mieyscu mistrz beł
[4408] wyrysował
Iego los y śmierć, iako nieba chciały.
Potem na państwo dzielny następował
Akaryn, po swem oycu pozostały.
5Nie Hunnom, ale boskiem ustępował
Wyrokom Altyn, Altyn mężny, śmiały.
Y rozproszone potem wsi gromadził,
Y z nich nad Padem wielkie miasto sadził.
71.
1Wysokie tamy suł
[4409] niespracowany,
Broniąc się wodzie, co ie podlewała,
W którem na dzielne, cne esteńskie pany,
Przyszłego czasu stolica bydź
[4410] miała.
5Zdało się, że bił y gromił Alany,
Lecz go Fortuna potem odbieżała
[4411],
Gdy z Odoakrem bitwę zwiódł — w tey ginie;
O, szczęśliwa śmierć, z którey wiecznie słynie!
72.
1Legł z niem Alfryzy, skaran beł wygnaniem
Akcyus z bratem, rycerz znamienity;
Ale się wrócił, skoro za skaraniem
Boskiem beł Herul zły tyran zabity.
5Esteński idzie Epaminund za niem,
Przez prawą — ostrą strzałą — brew przebity;
Bólu nie czuie, choć rana niemała,
Kiedy Totyla przegrał, a tarcz cała:
73.
1O Bonifacem powiadam potężnem.
Za niem syn idzie, Waleryan mały:
Ieszcze dziecina, a iuż beł tak mężnem,
Żeby go gotskie hufce nie strzymały.
5
Ernest, postawą srogi y zuchwały;
Przed niem kęs daley widać Aldoarda,
Kiedy z Krzemieńca
[4414] gnał króla Lombarda.
74.
1Berengar maiąc przy sobie Henryka,
Z Karłem
[4415] cesarzem ciągnął do Pawiey;
Za pierwszego go miano naieźnika,
Gdy w woysku służył francuskiey liliey.
5Przeciw wnukowi cesarz słał Ludwika,
Który od
[4416] niego zbity, do Francyey
Beł posłań y tam do więzienia wzięty.
Tamże beł z syny Otton samopięty
[4417].
75.
1Po niem Almeryk tuż beł wydrożony
[4418].
Który ferarskiem margrabią zostawał,
A z nabożną beł twarzą wyrażony,
Iako
[4419] kościoły bogate nadawał.
5Wtóry
[4420] Akcyus tamże beł włożony,
Co z Berengarem w woynie nie ustawał.
Y po odmiennem szczęściu (zacne plemię!)
Zwyciężywszy go, rządził włoską ziemię.
76.
1Ano y Olbrycht do Niemiec wezwany,
Sławny — na służbę cesarską — przyięciem,
Którego Otton, kiedy pobił Dany,
Wielkiem posagiem kupił sobie zięciem.
5Ano y Ugon
[4421], co skrócił Rzymiany
Pod niemi zamku obronnego wzięciem.
Który margrabią włoskiey ziemie został
Y Tuszkany
[4422] zaś prętko potem dostał.
77.
1Tamże Bonfac szedł; przy niem w piękny statek
Ubrana, iego Beata siedziała:
Gdzie iuż wielkiego rodu beł ostatek
Y wszystka męska linia ustała.
5Ale y liczby y płci niedostatek
Cna iedynaczka hoynie nagradzała —
Piękna Matylda; tak czepiec pleciony
Przechodzi czasem sceptra y korony.
78.
1Z oczu iey dzielność męska wychodziła,
Patrz iako biie hardego Normanda:
Znać beło, iako zbitego goniła,
Y doieżdżała w pogoniey Guiskarda.
5Daley Czwartego Henryka gromiła
Y chorągiew mu (iako wielka wzgarda
Cesarska!) wzięła y Papieża potem
Na Watykanie posadziła złotem.
79.
1Akcyus Piąty, to za nią, to z strony
Szedł, iak ów, co ią y czcił y miłował;
Lecz z Akcyusza Czwartego puszczony
Ród się w obfitsze gałęzie zaymował.
5A Gwelf do Niemiec, o co beł proszony
— Syn Kunegundzin — w drogę się gotował.
Y tak piękny szczep rzymski rósł powoley
[4423]
Na bawarskiego pola żyzney roley
[4424].
80.
1Tam Gwelf — w Gwelfonów sam przez się niepłodny
Esteńską rózgę pniak wszczepioną — wpuścił,
Y swoich Gwelfów zwykły owoc rodny
Y sceptr y koron obficie wypuścił.
5A niebo mu deszcz zdarzyło pogodny,
Że się szeroko gałęziami puścił.
Iuż z niego drzewo wysokie urosło,
Które po wszystkich Niemczech cień rozniosło.
81.
1Lecz niemniey piękney zacney latorośli
Rózgi się w ziemi włoskiey rozkwitały:
Tam Bertold, tam z niey inszy wielcy rośli,
Tam swoie przodki odnawiał wspaniały
5Akcyus Szósty. Tak co z tey krwie pośli
[4425]
Figury, zda się, iakby się ruszały.
A Rynald w sobie z dzieł tak wielkich ludzi
Chciwość do męstwa przyrodzoną budzi.
82.
1
Zagrzewa smakiem y nagrodą swoią,
Że miasta wzięte, woyska porażone
[4426],
Państwa podbite w głowie mu się roią;
5W serce mu wlazły, głęboko wrażone,
Zda mu się, że mu przed oczyma stoią.
Wdział zbroię na się; tak go żądze grzeią,
Że iuż zwycięstwa uprzedza nadzieią.
83.
1Lecz Karzeł, który przedtem mu szwedzkiego
Dziedzica z światem powiedział rozstanie:
«Weź — mówi — ten miecz rycerza wielkiego,
Weź go szczęśliwie po mem pierwszem panie,
5Na rozmnożenie go Chrystusowego
Zakonu użyi. Niech móy pan zostanie
Zemszczony przez cię, iam ci go dochował,
Wszak wiesz, jako cię królewic
[4427] miłował».
84.
1On na to: «Niech Bóg zdarzy dobrotliwy,
Aby miecz, który biorę z twoiey ręki,
Zemścił
[4428] się swego pana — y złośliwy
5Zatem prętkiego
[4431] Karzeł skutku chciwy,
W krótkie zawierał słowa — wielkie dzięki.
Bo y sam starzec, broniąc dłuższey mowy,
Mówił, że ich beł prowadzić gotowy:
85.
1
Lepiey żebyście za mną się udali.
Ia was powiodę y w obozie waszem
Stawię, byleście zaraz wyiechali».
5Wtem szedł do wozu starzec onem czasem,
Oni też, iako rozkazał, wsiadali.
On koni biczem po bokach zaymuie,
A na wschód słońca dyszel swóy kieruie.
86.
1Coraz złotego popuszcza rzemienia,
A do rycerza tak mówi młodego;
«Napatrzyłeś się do woley
[4434] korzenia
Pięknego drzewa rodzaiu twoiego,
5A chocia
[4435] z niego tak wiele plemienia
Bohatyrskiego
[4436] szło z wieku dawnego —
Nie mniemay
[4437], aby miało przestać rodzić
Y żeby mu co starość miała szkodzić.
87.
1A iakom ci tu twoich przodków stawnych
W miedzi ukazał wyrobione sztuki,
Którzy na świecie żyli za lat dawnych,
Takbych
[4438] ci przyszłe rad ukazał wnuki
5Y uczynić ich, iako starodawnych,
Widziałbyś także długie rzędy twoich
Potomków, niemniey sławnych z dzieiów swoich.
88.
1Aleć się przyznam, że ia przyszłych rzeczy,
Zupełney zgoła nie mam wiadomości;
Ale iako to mdły iest wzrok człowieczy,
Iako przeze mgłę widzę te skrytości.
5Iednak ci powiem, acz ponno nie grzeczy
[4441]
Twierdzić to — y ia nie mam zto śmiałości:
To, co mi ieden niedawno powiedział,
Co bez zasłony przyszłe rzeczy wiedział.
89.
1On mi powiedział — a iemu przedwieczne
Świętego Ducha światło obiawiło —
Że w dawne wieki y w te ostateczne,
Takiey krwie w Rzymie, w Grecyey nie było,
5Któraby dała męże tak waleczne
Y tak ich wiele, iakoć przeznaczyło
Życzliwe niebo, którzy w męstwie miną
[4442]
Pierwszych, co w Sparcie y co w Rzymie słyną.
90.
1Między inszemi na myśl mi przychodzi
Dzielnością pierwszy, a tytułem Wtóry
Alfons
[4443], który się w ubogi urodzi
Wiek w ludzie wielkie y dzielne — y który
5Wzorem bydź może wieku swego młodzi,
A tak go sława wyniesie do góry,
Że wszystkich przeydzie, lub weźmie buławę,
Lub sceptrum, lubo zacznie iaką sprawę.
91.
1W dziecinnem wieku wielki dank odniesie
To w podobieństwach woyny, to w myśliwstwie:
Nie wysiedzi się zwierz w naygłębszem lesie,
Pierwszy w turnieiach będzie y w gonitwie.
5Potem w prawdziwych woynach się podniesie,
Wsławi się w boiu y nie w iedney bitwie.
Często będzie miał na wierzchu swey głowy:
92.
1Nie mnieysza chwała z laty dostalszemi
Potka go: swóy kray zachować spokoyny
Y państwo między sąsiady możnemi,
Zatrzymać całe w okoliczne woyny
[4447],
5Mnożyć nauki z dowcipy pięknemi,
Koszt na królewskie pompy czynić hoyny,
W kaźniach, w nagrodach swą miarę zachować,
Przyszłe z daleka rzeczy upatrować
[4448].
93.
1O, gdzieżby to on z obopólney zgody
Beł na niezbożne plugawe pogany,
(Którzy natenczas y ziemię y wody
Naieżdżać będą), hetmanem obrany;
5Iakoby prętko, za tak wielkie szkody
Y pogwałcone ołtarze, skarany
Beł hardy tyran, pomstą sprawiedliwą,
Y z swoią sektą sprosną y brzydliwą.
94.
1Nie wściągnąłby go z Murzynem bogatem
Turczyn swą sławną janczarską piechotą;
Bełby niedługo za wielkiem Eufratem,
Za górę Taurus
[4449] przeniósłby z ochotą
5Y za kray, który wiecznem słynie latem,
Białego orła, krzyż, lilią
[4450] złotą;
Y skryte źrzódła
[4451] odkryłby Nilowe,
Na krzest czarnych czoł
[4452], na obrzędy nowe».
95.
1Tak mówił starzec. A młodzieńczyk chował
W sercu te mowy z strony swego rodu
Y milczkiem w myślach swoich się radował
Z przyszłych potomków obfitego płodu.
5Iuż też świt rany dniowi ustępował,
Y Phoebus dyszlem kierował do wschodu;
Y iuż z daleka widzieli na wozie
Proporce, które trzęsły się w obozie.
96.
1Wtem starzec słowa mówił ostateczne,
Zastanowiwszy
[4453] konie biegu chciwe:
«Ato iuż miasto y obóz słoneczne
Ukazuią wam promienie życzliwe.
5Do tego czasu atom was bespiecznie
Przewiódł przez drogi mylne y wątpliwe,
Teraz bez wodza iść możecie sami,
Bo się mnie daley iść nie godzi z wami».
97.
1Tak zsadziwszy ich, pożegnał się z niemi,
A oni pieszo na ziemi zostali
Y przeciw słońcu krokami prętkiemi
Swe do obozu nogi obracali.
5Rozgłosiła to wieść między wszystkiemi,
Że trzey rycerze iuż się przybliżali
Y sam się Goffred pilnie o nich pytał,
Potem wstał z stołka, aby ich przywitał.
Koniec pieśni siedmnastey.
Pieśń ośmnasta
Argument
Dla drzewa y dla woiennego czyna
Po spowiedzi się Rynald wyprawuie,
Y zdarza mu się. O woysku nowina
Egipskiem przyszła, że iuż następuie.
Na szpiegi zaraz wysłano Wafryna;
Szturm naszy dali; srogi się zaymuie
Bóy koło murów, lecz Boską pomocą,
Nakoniec miasto posiadaią mocą.
1.
1Gdy przyszedł Rynald, gdzie beł zgromadzony
Lud przy Hetmanie pod wielkiem namiotem:
«Odpuść — rzekł — Panie, żem się mścił, ruszony
W uczciwe
[4454] — iako wszyscy wiedzą o tem.
5Iednak zarazem za grzech popełniony,
Obaczywszy się, żałowałem potem.
Teraz — iakoś chciał, atom ci się stawił,
Abym swych przeszłych występków poprawił».
2.
1
Serce do niego skłoniwszy użyte
[4457]:
«Niechże występki y przeszłe twe sprawy
Iuż niepamięcią zostaną zakryte.
5Ale po tobie chcę, miasto
[4458] poprawy,
Abyś — iakoś zwykł — dzieła znamienite
Czynił y pierwsze pokazował męstwo,
A z pokus
[4459] leśnych otrzymał zwycięstwo.
3.
1Las, z któregośmy na woienne czyny
Y drzewo mieli na wielkie tarany,
Teraz — nie wiedzieć dla iakiey przyczyny —
Wniść
[4460] weń nie mogą, tak iest zczarowany.
5Iuż tam nieieden ieździł dla dębiny,
A nic nie sprawił. Y dla tego ściany
Nieprzyiacielskie dotąd całe stoią;
Przeto ty tam idź, gdzie się drudzy boią».
4.
1Tak rzekł. A on się krótko ofiarował
Ale postawą mężną pokazował
[4463],
Że siła
[4464] sprawi, chocia mówi mało.
5Wtem z towarzystwem dawnem odprawował
[4465]
Witanie, co się do niego zbiegało:
Tam Gwelf, tam Tankred, tam drugie książęta,
Tam insze
[4466] beły przednieysze panięta.
5.
1A skoro one wesołe obrady
[4467]
Nieraz powtórzył y skończył z przedniemi;
Układny, ludzki, szczery, bez przesady,
Witał się potem z drugiemi mnieyszemi.
5Nie mógłby więtszey rycerstwa gromady
Mieć koło siebie z głosy życzliwemi,
Kiedyby wszystko południe zwoiował
Y z podbitego wschodu tryumfował
[4468].
6.
1Tak otoczony odszedł rycerz młody
Kupą przyiaciół, od których sprawiony
O leśnych czarach
[4469], iem także przygody
Swoie powiadał, iako beł proszony.
5Gdy się rozeszli y żadney przeszkody
Nie beło, przyszedł pustelnik uczony
Tak mówiąc: «Siłaś, panie, zwiedził świata,
Iako nikt więcey od dawnego lata.
7.
1O, iakoś Bogu powinien dziękować!
On cię z więzienia y z czarów wybawił,
Y błędną owcę chcąc zguby uchować,
Znowu cię w swoiey owczarni postawił.
5Y z czego się masz cieszyć y radować:
Wtórem cię sprawcą woley swey ustawił.
Lecz upętany nie możesz grzechami,
Iego wielkich dzieł tykać się rękami.
8.
1Bo cię tak bardzo ta marność światowa
Y ta cielesna sprosność oszpeciła,
Żeby cię woda nietylko nilowa,
Ale wszystkiego morza nie omyła.
5Samaby łaska Boża — tem gotowa,
Co iey szukaią — z niey cię oczyściła.
Przeto pokutuy, a proś odpuszczenia,
Y spowiaday się, chceszli
[4470] oczyszczenia».
9.
1Tak rzekł, a on wprzód w sobie opłakiwał
Swe harde gniewy y głupie miłości,
Potem mu u nóg klęknąwszy, odkrywał
Błędy y pierwszey występki młodości.
5Wtem go rozgrzeszył: «Iużeś — pry
[4471] — pozbywał
Grzechów y pańskiey dostał życzliwości.
Iutro, skoro dzień, idź w górę wesoło,
Która obraca na rany
[4472] wschód czoło.
10.
1Tam się módl Bogu y tak czyst
[4473] na duszy,
Ztamtąd do lasu puść się niewątpliwy
[4474],
Gdzie za pomocą (tak mi serce tuszy
[4475])
Boską, zwyciężysz wszystkie tamte dziwy.
5Iedno
[4476] cię niechay nie łudzą pokusy:
Y na śpiewanie y na płacz fałszywy,
Na prośby nie dbay, ani miey litości,
11.
1Tak rzekł. A on chce iść za iego zdaniem,
Y zwycięstwa się pewnego spodziewa
Y on dzień y noc różnem rozmyślaniem
Sam się do przyszłey potrzeby zagrzewa.
5Potem się zbroią, ieszcze przed świtaniem,
Y zwierzchniem, nowem nasuwniem
[4479] odziewa
Barwy foremney — y sam ieden pieszy
Cicho wychodzi y w drogę się spieszy.
12.
1Beł ten czas właśnie, kiedy ieszcze dniowi
Do końca placu nocne nie puściły
Cienie, ale iuż zorze ku wschodowi
Y niektóre się gwiazdy rumieniły;
5Kiedy się puścił ku Oliwetowi
[4480],
A oczy iego dziwnie go cieszyły,
Kiedy na nocne y dzienne ozdoby
Nieskazitelne, patrzał oney doby
[4481].
13.
1Myśli: «O, iako wiele w się gromadzi
Pałac niebieski światła tak iasnego!
Dzień ma swe wozy, noc złote prowadzi
Gwiazdy y koła miesiąca srebrnego.
5Przedsię
[4482] my się w tem nie kochamy radzi,
Wszyscy się światła chwytamy ciemnego,
A śmiech niewieści płonny z chętnem okiem,
Ciągnie za sobą myśl z ułomnem wzrokiem».
14.
1Tak myśląc na wierzch góry wszedł wysoki
Y tam się modlił wnętrzney
[4483] pełny skruchy,
A myśl gorącą wyniósł nad obłoki
Y nieomylney modlitwy otuchy:
5«Ty — przeszły żywot, Panie, bez odwłoki
Oczyść y porwi grzechów mych łańcuchy!
Tyś móy Bóg; niechże twoia łaska sama
Odnowi we mnie starego Adama».
15.
1Tak się tam modlił, a wtem promień złoty
Niosąc, iutrzenka na świat wychodziła,
Która wierzch góry y dziwney roboty
Zbroię swem światłem rumianem złociła
5Y na czoło mu y na piersi, loty
Wolnemi, wiatry przyiemne puściła,
Które mu z piękney iutrzenki — na włosy,
Mokrego łona — chłodne trzęsły rosy.
16.
1Rosą tą iego szaty pokropione,
Podobne przedtem barwą do popiołu.
Teraz bladości pierwszey pozbawione,
Y bielały się y lśniały
[4484] pospołu:
5Tak nocnem zimnem liście pomrożone
Odżywia słońce nadwiędłemu ziołu;
Tak wąż na wiosnę weseli się, który
Młodnieie, nowey nabywaiąc skóry.
17.
1Sam się odmianie tak nagłey dziwował
Y różnie sobie onę rzecz rozwodził.
Potem do lasu śmiele następował,
Nic się nie trwożąc — y iuż go dochodził,
5Przyszedszy
[4485] tam, gdzie każdego hamował
Strach, który z niego na inszych
[4486] wychodził.
Iemu się nie zdał straszny bydź
[4487] weyrzeniem,
Owszem wesoły swoiem gęstem cieniem.
18.
1Idzie kęs
[4488] daley y usłyszy głośny
Dźwięk, który błagał, serce przerażaiąc.
Strumień żal iakiś wydawał nieznośny,
Wiatr między brzegi wzdychał, powiewaiąc.
5Na wodzie łabęć
[4489] narzekał żałośny,
A słowik płakał, nieodpoczywaiąc;
Śpiewacy, lutnie, brzmiały y organy,
Z tak wielu głosów on
[4490] dźwięk beł zmieszany.
19.
1Przeważny rycerz, który tak rozumiał,
Że tam bydź iakie straszne huki miały,
Słysząc, że wdzięczny wiatr z wód tylko szumiał
Y głosem pięknem syreny śpiewały —
5Zastanowił
[4491] się y bardzo się zdumiał;
Potem znienagła
[4492] krok poniósł wspaniały
Y w drodze inszey
[4493] nie miał iuż przeszkody,
Krom
[4494] piękney rzeki przeźroczystey wody.
20.
1Brzegi wonnemi okryte ziołami,
Y trawa miękka do siebie wabiła,
A rzeka tak się rozdarła rogami
[4495],
Że las na koło wielki otoczyła.
5A nietylko
[4496] go obeszła wodami,
Ale go śrzodkiem
[4497] odnogą dzieliła.
Tak las frymarczył
[4498], swóy cień y swe chłody
Dawaiąc rzece za wilgotne wody.
21.
1Patrząc tam brodu rycerz odważony
[4499],
Uyrzał przed sobą most bogaty, długi,
Wszystek ze złota dziwnie urobiony,
Który kamienne dźwigały frambugi
[4500].
5
Upadł z niem pierwey, niż wszedł na brzeg drugi.
Zaczem go woda niosła, pochwyciwszy,
Nagle się w bystry potok obróciwszy.
22.
1On się obróci y uyrzy powodzi
[4503]
We mgnieniu oka głęboko wezbrane,
Z których nurt gęsty odedna
[4504] wychodzi,
Niosąc zakręty
[4505] na wierzch wymiatane.
5Lecz go to ieszcze tem bardziey podwodzi,
Zwiedzić y przebyć lasy zczarowane;
Ale go coraz co nowego wściągnie
[4506],
Coraz go nowy dziw do siebie ciągnie.
23.
1Gdzie stąpi y gdzie ziemię nogą biie,
Zdroie y wonne kwiecie wynikaią
[4507].
Tu kwitną róże, tu białe lilie,
Tu zdróy, tu piękne strugi wypadaią;
5Las wszystek w koło starość dawną kryie,
Wszystkie się rózgi
[4508] wdzięcznie odmładzaią,
Miękczeią skóry u drzew, większą liście
Zieloność na się bierze oczywiście
[4509].
24.
1Gałęzie wszystkie z manny miały rosy,
Z pod
[4510] skór obfite miody wychodziły,
Y znowu wdzięczne słychać beło
[4511] głosy,
Które słodkością swą dziwnie cieszyły.
5Z drugiey zaś strony człowiecze odgłosy
Odzywały się, ale się taiły:
Nie może widzieć gdzie muzyka stoi,
Kto instrumenty y kto lutnie stroi.
25.
1
WizjaWidząc to, temu co zmysł pokazował,
Za własną prawdę myśl wierzyć nie chciała.
Wtem mirt uyrzawszy, z lekka następował,
Gdzie w placu wielkiem ścieszka
[4512] koniec miała.
5On się swem pięknem wzrostem popisował,
Tak że z niem palma żadna nie zrównała;
Wierzchem wysokiem mnieysze drzewa trwożył:
Zda się, że tam las stolicę założył.
26.
1Stanął tam rycerz, bo go druga strona
Ieszcze dziwnieyszem cudem przeraziła
[4513]:
DrzewoTopola sama przez się rozerżniona
Otworzyła brzuch płodny y rodziła;
5Z którego nimpha pięknie ustroiona,
Nimpha dorosła nagle wychodziła;
Y sto drzew inszych tymże kształtem rodzi,
Sto z nich udatnych pięknych nimph wychodzi.
27.
1Iako na scenie, albo malowane
Leśne więc czasem widamy
[4514] boginie
W pięknych koturnach, krótko ukasane
[4515],
A każda na wiatr warkocze rozwinie:
5Tak się tu zdały y także ubrane
Wielkiego lasu córy po krzewinie;
Okrom
[4516] że tamte łuk y saydak maią,
Te w ręku lutnie y cytry trzymaią.
28.
1Wtem wszystkie taniec jęły skakać nowy,
Y z samych siebie wieniec uczyniły
Y bohatera y wysokiey głowy
Mirt — za ręce się wziąwszy — otoczyły.
5Potem wszystkie wraz łagodnemi słowy
W słodkiem śpiewaniu, tańcuiąc, mówiły:
«Otoś gość wdzięczny przyszedł w te krainy,
Naszey królowey kochanku iedyny!
29.
1Prawieś
[4517] tu do niey przyszedł pożądany,
Pocieszyć srogiem stroskaną kłopotem.
Ten las wprzód ciemny, w żałobę ubrany,
(Zgodne z kłopotnem
[4518] mieszkanie żywotem).
5Za twoiem przyściem
[4519] dostawszy odmiany,
Patrz, iak odmłodniał». To tak wszystko
[4520] o tem
Beło śpiewanie. Wtem skórę rozdzierał
Y płodne łono wielki mirt otwierał.
30.
1Dawne grubego Sylena
[4521] zrodzenie
Dziwne się zdało staremu wiekowi,
Lecz bardziey (to iest moie rozumienie)
Temu się trzeba dziwować mirtowi,
5Co z siebie puścił — imo
[4522] przyrodzenie —
Panią, gładkością równą anyołowi.
Przypatruie się Rynald oney
[4523] sprawie
Y widzi w własney Armidę postawie.
31.
1Smętnie mu patrząc y wesoło w oczy,
Tysiąc żądz razem w ieden wzrok wmieszała.
Potem mu mówi: «Takli
[4524] cię mam w mocy!
Taklim to zbiega swoiego dostała!
5Po coś się wrócił? czy żebym iuż nocy
Y dni wesołych z tobą używała?
Czy się na niechęć przeciw mnie zdobywasz,
Że mi twarz kryiesz, a zbroię odkrywasz?
32.
1Czyś nieprzyiaciel, czy przyiaciel? — zgoła
Spraw się! Iam wprawdzie złotych nie robiła
Dla nieprzyiaciół mostów, anim zioła
Y kwiecie dla nich y zdroie puściła.
5Proszę, zdeym szyszak, nie zakryway czoła,
Ieśliś przyiaciel y ieślim ci miła.
Złącz usta z usty y piersi z piersiami,
Albo przynamniey złączmy się rękami».
33.
1Mówiła daley smętno poglądaiąc,
Y wściekłey znaki dawała miłości:
Wzdychanie y łzy pospołu mieszaiąc,
Świadki swey troski y wielkiey żałości;
5Tak, żeby beła mogła przerażaiąc,
Zmiękczyć kamienie najwiętszey twardości.
Lecz się ostrożny rycerz tem nie ruszy,
Dobywa miecza na leśne pokusy.
34.
1Chce ciąć w mirt, ona mirt zastępowała
Ach, nie day Boże, abym widzieć miała
Swóy mirt kochany od ciebie zabity.
5Porzuć, albo więc — bo będę wolała —
Wraź miecz Armidzie w piersi iadowity.
Inszey nie naydziesz, okrutniku srogi,
Do mirtu — chyba przez to serce — drogi».
35.
1On miecz wynosi, niedba
[4527] nic na czary,
Ona zaś w inszą postać się zakryła;
Y iako we śnie iedne z drugich mary
Odmieniaią się — tak się odmieniła:
5Członki, twarz miąższą
[4528] (rzecz trudna do wiary!)
Wziąwszy, pierwszą płeć y gładkość zgubiła,
Y olbrzymem się dziwnie wielkiem stała,
A sto rąk, iako Bryareus
[4529], miała.
36.
1Pięćdziesiąt tarcz ma y mieczów, któremi
Nimphy też wszystkie, stawszy się srogiemi
Cyklopy
[4532], ostre przypasuią miecze.
5
Mirt, którego mu bronią, bardziey siecze;
Ten bity, ięczy właśnie iako żywy…
Powietrze brzydkie zasłoniły dziwy.
37.
1
Z góry huk srogi na niego puszczaią
Wiatry y wichry w kupę zgromadzone,
Oczy mu y twarz piaskiem zamiataią.
5On przedsię serce niesie niestrwożone —
Drzewa tak siecze, że wióry padaią.
A skoro dąb ściął (bo dąb beł niemały,
Choć się mirtem zdał) czary też ustały.
38.
1Wiatry ucichły, niebo do pogody
Y las się wrócił do stanu pierwszego:
Strachu y z czarów sprawioney przeszkody
5Potem próbuie znowu rycerz młody,
Ieśli
[4537] kto broni siec lasu onego;
Nakoniec
[4538] z śmiechem chwilę w mieyscu stoi:
«Głupi, kto się was próżne larwy boi!»
39.
1Ztamtąd do pięknych namiotów kierował,
Gdzie duchem Bożem Piotr wołał sprawiony:
«Iuż pewnie wielki rycerz las zwoiował,
Iuż się zwyciężca wraca z tamtey strony!»
5On wtem poważnie zlekka
[4539] następował,
Ozdobnie w białą zbroię obleczony.
A orzeł iego blask piórmi
[4540] srebrnemi
Niezwykły ciskał
[4541] od słońca ku ziemi.
40.
1Tam od wszystkiego woyska pożądany,
Z gęstemi krzyki
[4542] przyjmował witanie.
Y od Hetmana zarazem wezwany,
Wielkie od niego miał poszanowanie:
5«On — prawi — straszny las uczarowany,
Tak iako beło twoie rozkazanie,
Iużem zwyciężył, iuż do niego mogą
Ludzie iść śmiele
[4543] y bespieczną drogą».
41.
1Zaczem zarazem do lasu posłano
Po różne drzewo na woienne czyny;
A choć pierwszych sztuk dobrze nie umiano
Zrobić, dla cieślów ladaiakich winy —
5Teraz koło nich (iako powiadano)
W takiem rzemieśle mistrował
[4544] iedyny
Gwilelm Ligurczyk, który beł obranem
Sił chrześciańskich na morzu hetmanem.
42.
1Potem od możney armaty spędzony,
Ustąpił morza nieprzyiacielowi;
A teraz — wszystek z okrętów zwiedziony,
Z strzelbą prowadził lud ku obozowi.
5Ten beł tak swemi kunsztami wsławiony,
A stu zaś mnieyszem cieślom rozkazował,
Którzy robili to, co wynaydował.
43.
1Nie tylko w ten czas kusze przysposobił,
Byki
[4547], tarany y insze przyprawy,
Żeby tak snadniey mocnem ścianom dobił
Y mur tem pręcey uczynił dziurawy —
5Ale y wieżę foremną urobił,
Którą dębowe wnątrz
[4548] spinały ławy,
A na wierzch twarde poprzybiiał skóry
Dla ogniów, które ciskać miano z góry.
44.
1Z wielu drzew y sztuk subtelnie spoiona,
Iednem się ciałem wielka wieża staie;
Z niey balka spodkiem w twarde obleczona
Żelazo, końcem twarde razy daie;
5Z pośrzodku
[4549] zaś most — blisko podemkniona —
Kładzie na muru ostateczne kraie
[4550];
A wierzchem mnieysza wieża z niey wychodzi
Y niewymownie nieprzyiaciół szkodzi
[4551].
45.
1Gdziekolwiek równa droga się nayduie,
Bez wielkiey pracey, bez wielkiego trudu,
Snadnie
[4552] na gęstych kołach postępuie,
Pełna rynsztunków y zbroynego ludu.
5Woysko się cieślów prętkości
[4553] dziwuie,
Co żywo bieży do nowego cudu.
Potem dwie mnieysze wieże zbudowali,
Na które z wielkiey wizerunki
[4554] brali.
46.
1Ale tem czasem nie mogły być tayne
Te u ostrożnych roboty poganów,
Co straży — murów wysokich zwyczayne —
Mogły z swych przeyrzeć baszt do Chrześcianów
[4555].
5Patrzali, kiedy tramy niezwyczayne
Wieziono w obóz, dla wież y taranów,
Y kiedy ie iuż skończono, widzieli;
47.
1Przeto y oni wzaiem z każdey strony
Przekopy swoie y wieże mocnili
[4558].
Y gdzie mur słaby, albo beł zniżony,
Tam go z pilnością wielką podnosili,
5
Ale się Izmen naybardziey gotował,
Y dla bronienia ognie przyprawował.
48.
1Miesza z siarkami kliie
[4564] zaraźliwe
Z sodomskich iezior; zwiedza błotne brody;
Zbiegł y do piekła (tak miał serce mściwe)
Y wziął z stygiyskiey także kliiu wody,
5Z którego ognie porobił straszliwe,
Miecące
[4565] dymy y okrutne smrody:
Myśląc, czarownik brzydki, onych czasów
Zemścić
[4566] się swoich porąbanych lasów.
49.
1Gdy się tak woysko do szturmu z wieżami,
A miasto do swych obron gotowało —
Nieścignionego gołębia widziało,
5Który nie siekąc bynaymniey barkami
Rozciągnionemi tak, iako się zdało,
Szedł po powietrzu — nowy poseł — pióry
[4568],
Y z obłoków się w miasto spuszczał z góry.
50.
1Ale niewiedzieć zkąd
[4569] się wziąwszy potem,
Ogromny sokół drogę mu przeszkodził
[4570]
Y zaraz mu ią swoiem rączem
[4571] lotem
Między obozem y miastem zagrodził;
5Y nad naywiętszem
[4572] ścignął go namiotem,
Y tak się zdało, że go iuż dochodził
[4573],
Iuż go paznogciem tylko niedopadnie,
On wtem na łono Goffredowi spadnie.
51.
1Goffred go broni y w łono
[4574] przyimuie,
Pod iednem skrzydłem u niego nayduie
List między pierzem nicią uwiązany.
5Weźmie go w ręce y odpieczętuie
Y czyta krótko w te słowa pisany:
«Hetman egyptski śle Aladynowi
[4577]
Pokłon y zdrowie, żydostwa królowi.
52.
1Nie bóy się królu, a miey się na pieczy
Y do dnia się dzierż nadaley piątego,
Y nieomylney bądź pewien odsieczy
Ierozolimie — od woyska moiego».
5Takie zawierał opisane rzeczy
Charakterami pisma pogańskiego,
List powierzony lotnemu posłowi:
Zwykły beł w ten czas ten sposób wschodowi.
53.
1Potem gołębia Hetman przestrzeżony
Puścił, który się pierwszemi drogami,
(Źle posłużywszy panu), w swoie strony
Ze złemi nie chciał wrócić nowinami.
5Wtem zgromadzoney radzie naleziony
[4578]
List czyta, mówiąc: «To widzicie sami,
Iako nas Bóg ma w swoiey opatrzności,
Posyłaiąc nam takie wiadomości.
54.
1Przeto nam czasu daremnem mieszkaniem
[4579]
Nie trzeba tracić. Bądźcie iuż gotowi;
Chcę szturm za pierwszem mieysc złych wyrównaniem
Południowemu wrychle
[4580] dać murowi.
5Trudna rzecz wprawdzie, ale moiem zdaniem
Przypatrzył; ktemu
[4583] mur ubespieczony
Mieyscem mniey stamtąd musi mieć obrony.
55.
1Ty chcę — Raymundzie, abyś swe tarany
Z tamtego boku pod mury prowadził;
Móy od północney bramy lud przebrany
Ciągnąć się będzie; iużem tak uradził,
5Aby poganin stamtąd oszukany,
Boiąc się szturmu — ludzie tam gromadził.
Wtem moia wielka wieża w onem czesie
[4584]
Pomknie się daley y woynę poniesie.
56.
1W tenże czas właśnie z trzecią — abyś wiedział —
Wieżą Kamillu póydziesz, następuiąc».
Raymund wtem — który po Goffredzie siedział,
Sam sobie w głowie tę sprawę rachuiąc,
5Powie: «Tak Hetman radę swą powiedział,
Że się nic przydać
[4585], nic nie może uiąć.
To tylko, żeby na pogańskie szlaki
Beł
[4586] wyprawiony ostrożny szpieg iaki;
57.
1Któryby pewney o woyska tamtego
Liczbie, zamysłach, dostał wiadomości».
Ozwał się Tankred: «Mam ia tu iednego
Coby się na to zszedł krom wątpliwości
[4587],
5Lekkiego na dziw
[4588], dowcipu wielkiego,
Śmiałego, ale ostrożney śmiałości;
Różne ięzyki pogańskie rozumie,
Chód y głos zmyślić y postawę umie».
58.
1On będąc zaraz na on czas wezwanem
Y zrozumiawszy czego po niem chcieli,
Rozśiniał się, wesół stoiąc przed Hetmanem,
Y rzekł: «W drodze mię wnet będziecie mieli;
5Niedługo szpiegiem będę niepoznanem,
Tam kędy będą obozem leżeli;
W biały dzień wnidę
[4589] między ich namioty,
Policzę iezdy, policzę piechoty.
59.
1Co za ludzie są, y iako ich wiele,
Y iako dobrzy — nieomylnie powiem;
Co ich wódz myśli, co nieprzyiaciele
Daley chcą czynić — wszystkiego się dowiem».
5
Y zwykły ubiór zrzuciwszy z obowiem
[4592],
Delią
[4593] długą wdział pogańskiem stroiem,
Y głowę białem opasał zawoiem.
60.
1
Łuk wziął syryiski y przyprawne w pierze
Strzały, a ludzie mu się dziwowali;
Cudze ięzyki tak wymawiał szczyrze,
Że się zdumieli ci, co go słuchali.
5Egiptczyk w Memphim y Feniyczyk w Tyrze
[4594]
Po mowieby go beli nie poznali.
Koń
[4595] miał tak rączy, że piasku po ziemi
Ledwie się tykał nogami prętkiemi.
61.
1Wtem — niż trzeci dzień przyszedł, Francuzowie
Przeciwko murom drogi naprawili,
Umieiętni też iuż beli mistrzowie
Swoich woiennych czynów dokończyli,
5Bo na to beli dani przystawowie,
Aby y we dnie y w nocy robili.
Nic nie przeszkadza, nic iem iuż nie wadzi,
Ostatnichby sił próbowali radzi.
62.
1W dobrey beł Hetman zwycięstwa otusze,
On dzień przed szturmem modlitwą się bawił
Y aby wszyscy nakarmili dusze
Chlebem niebieskim — surowo ustawił
[4596].
5Potem woienne tarany y kusze,
Tam gdzie ich zażyć nie myślił — postawił;
A oszukani poganie mniemaią,
Że szturm przypuścić na mocny mur maią.
63.
1Skoro ciemności czarney przyszły nocy,
Indziey się sroga wieża przetoczyła
Y tam stanęła, gdzie mur mnieyszey mocy,
Y gdzie obrona dobrze słabsza była.
5Kamillowa też, mnieysza, od północy
Z pagórku patrząc poganom groziła
Y Raymund także swoię iuż prowadził
Y od zachodu pod mur ią podsadził.
64.
1Ale skoro świt wyszedł, prowadzony
Od złotey zorze w swey zwykłey ozdobie,
(idzie indziey postrzegł poganin strwożony
Ogromney wieże y zwątpił o sobie,
5Tem więcey, kiedy z tey y z owey strony
Wprzód niewidziane uyrzał wieże obie
Y wielką liczbę kusz narychtowanych,
Taranów srogich, byków
[4597] zakowanych.
65.
1Zaczem obrony swoie gęste na nie
Nieprzyiaciele ztamtąd przenosili
Na tamto mieysce, kędy Chrześciianie
W nocy ogromną wieżę podsadzili.
5Lecz dobry Hetman pomniąc, że poganie
Miastu na odsiecz w drogę się puścili.
Dwiema Rubertom mówił y Gwelfowi:
«Bądźcie swą iezdą — powiada — gotowi.
66.
1Y strzeżcie tego, gdy z ludem sprawionem
Póydę na on mur, co to mniey wyniosły,
Aby nie przyszły — szturmem zabawionem —
W tył roty iakie y woyny nie niosły.
5Zatem piechoty pędem niewściągnionem
We troie pod mur rozdzielone poszły.
Król też ze wszech stron lud uszykowany
Zastawił, w świetną zbroię sam ubrany.
67.
1Tak obciążony sam sobą y laty
Odwykły dawno temu ciężarowi,
W on dzień się w zbroię y w szyszak bogaty
Ubrał y stanął przeciw Raymundowi.
5Soliman przeciw Goffredowi, a ty
Byłeś Argancie przeciw Kamillowi,
Z którem beł Tankred, rad że miał w tey dobie
[4598]
Nieprzyiaciela swego przeciw sobie.
68.
1Poczęli strzelcy strzelać iadowite,
Śmiertelnem iadem napuszczone strzały,
Od których niebo tak beło zakryte,
Że się tak zdało, że ściemniał dzień biały.
5Ale się przedsię
[4599] bardziey mury bite
Y cięższych razów z wież ogromnych bały,
Co srogie kule ciskały na bramy
Y w końcach stalą okowane tramy
[4600].
69.
1
Członki y blachy tak się na niem kruszą,
Że ciała żadna postać nie zostanie;
Nie tylko zaraz traci żywot z duszą,
5Co gorsza — postrzał nie zostawa
[4601] w ranie,
Ale potężną wyciśniony
[4602] kuszą,
Idąc na wylot, w ciele się nie bawi
[4603]
Y wypadszy, śmierć po sobie zostawi.
70.
1Ale poganie na tak srogie razy
Nie dbaiąc, z murów mężnie się bronili:
Płótna krzywemi uięte żelazy
[4604],
Y wory wełną natkane spuścili.
5Ustępuiące nalazszy przekazy,
Nie szkodzi postrzał y wnet się wysili;
Sami, gdzie pod mur lud podchodzi bliski,
Kamienie walą y lotne pociski.
71.
1Lecz naszy
[4605] przedsię wszelkie żwyciężaią
(Idąc ze trzech stron do szturmu) zawady
[4606]
Y postępuiąc, złożone dźwigaią
Tarcze nad sobą, na lecące grady;
5Drudzy do murów wieże pomykaią
[4607],
Któreby mosty przystawiły rady
[4608]:
Iuż ie spuszczaią, iuż y taran srogiem
Grozi obitem twardą stalą rogiem.
72.
1
AmbicjaRynald tem czasem na mur nie naciera:
Sobie rozumie; a zgoła się zdziera
[4611]
Iść pospolitą z podłem gminem drogą,
5Y patrząc daley, zwątpioną
[4612] obiera
Y taką, którą iść drudzy nie mogą.
O mur naywyższy, który stał spokoiem,
Pokusić się chce swem osobnem boiem.
73.
1Y obrócił się do tych, co zmarłemu
Posłuszni beli cnemu Dudonowi,
Mówiąc: «O hańba wielka, ieśli temu
Dopuściemy stać w pokoiu murowi.
5Nagorsze
[4613] razy — bespieczne śmiałemu,
Wszystko dobremu równo rycerzowi
[4614],
A tarcze spięte nad sobą trzymaymy».
74.
1Ruszeni iego przykładem y słowy
[4617],
W kupę do niego zarazem się zeszli
Y dach drzewiany, podług iego mowy,
Z tarczy złożyli y nad sobą nieśli
5Y wielkiem pędem — kryiąc podeń
[4618] głowy,
Z wielką odwagą pod mury podeszli;
Kamienie, drzewa y to, co nań spadnie.
75.
1Rynald napierwszy
[4621] ze spodku wypadał,
O dwustu szczebli z wysoką drabiną
[4622]
Y tak ią
[4623] dobrze iedną ręką władał,
Iako wiatr włada pospolicie
[4624] trzciną.
5Deszcz nań
[4625] kamienny ustawicznie spadał,
Drzewo, oszczepy, czego się dowiną
[4626],
Z góry na niego ciskaią; on śmiele
Idzie na mury, na nieprzyiaciele.
76.
1Z gęstych pocisków góry ułożone,
Na tarczy niosąc, namniey
[4627] się nie wzdryga;
Y iedną ręką mury uchwycone
Trzyma, a drugą tarcz
[4628] nad głową dźwiga.
5Sercem, przykładem iego przychęcone
[4629]
Drabiny także na mury stawiaią,
Lecz różne męstwo, różne szczęście maią.
77.
1
On
[4633] coraz lezie wyższemi szczeblami
Y tak wysoko iuż iest, że przy wieży
Chwyta się muru obiema rękami.
5Dopiero hurmem pogaństwo nań bieży,
Spycha go na dół długiemi drągami;
Ale się trzyma tak mocno, że gwałtem
[4634]
Zbić go nie mogą na dół żadnem kształtem
[4635].
78.
1Odpiera mężnie, daley postępuie,
Y iako palma na ciężar się sili
[4636],
Tak y on więtsze
[4637] męstwo ukazuie
Y siłę więtszą, im nań barziey
[4638] bili;
5Tramy, kamienie y co go hamuie,
Wszystko zwycięża mężnie w oney chwili.
Iuż na mur wskoczył, iuż go — stoiąc na niem
Bespiecznem czyni
[4639], tem co idą za niem.
79.
1Szwankującemu
[4640] Eustacyuszowi,
Pod którem szczeble w końcu się złamały,
Ściągnąwszy mężną rękę ku dołowi
Pomógł, że na mur przedsię
[4641] dolazł cały.
5Ale gdzie indziey różne Hetmanowi
Y niebespieczne rzeczy się przydały
[4642];
Ale y sztuki woienne z sztukami.
80.
1Na murze beł
[4644] świerk wielki postawiony,
Który wprzód masztem u okrętu bywał,
Na którem wielki, poprzek zawieszony
5
Y popuszczony, mocnych wież dobywał;
Y to się wracał, to zaś drugiem razem
Tłukł ie twardem łbem okrytem żelazem.
81.
1Tak Chrześciańską wieżę pędem srogiem
W on czas
[4649] uderzył ieden raz y drugi,
Że zakowanem
[4650] potłuczona rogiem,
Gwoździami zbite rospuściła
[4651] fugi.
5Nadbladło
[4652] wewnątrz żołnierzom ubogiem,
Ale wskok z wieże drąg wyparli długi
Z kosami, które liny ucinały,
Które wielki tram u masztu trzymały.
82.
1Jako kiedy więc od góry odwali
Wiek sztukę skały, lub wiatry szalone.
Cokolwiek zaymie — stłucze y obali,
Y las, y domy, y bydło zamknione:
5Tak w ten czas właśnie tram okrutny wali
Ludzie, rynsztunki, wierzchy potłuczone.
Wieża wysoka kilkakroć zadrżała,
Trzęsły się mury y ziemia huczała.
83.
1
Y mniema, że iuż opanował mury;
Ale dopiero płomień y smrodliwy
Dym — nieprzyiaciel puścił nań do gury
[4655].
5Nigdy Mongibel
[4656] takiem zaraźliwy
Śmierdzącem ogniem nie kurzy z swey dziury;
Nigdy indyiskie niebo w letnie czasy
Tak smrodliwemi parami nie straszy.
84.
1Race ogniste y wieńce, płomienie
Te czarne, a te iako krew puszczaią;
Oddech — smród, wzrok — dym, słuch odbiera grzmienie.
Ognie się coraz szerzey rościągaią;
5Ogromney wieże
[4657] surowe rzemienie
Źle bronią, iuż się skurczone padaią.
85.
1Ale odważny Hetman w oney chwili,
Nic nie strwożony na mieyscu zostawa
[4662];
Y tem, co ognie wodami gasili
5Tak Chrześcianie swey wieże bronili,
Aż iednem razem wiatr powstawszy srogi,
Na swoie sprawce obrócił pożogi
[4668].
86.
1Ogień od wiatru
[4669] poszedł obrócony,
Na płótna, które podnieśli poganie
Y suche czyny y miękkie obrony
5O wielki wodzu, od Boga strzeżony,
O Bogu miły, pobożny Hetmanie!
Tobie posłuszne niebo y życzliwy
Wiatr idzie na dźwięk twey trąby krzykliwy
[4672].
87.
1Lecz Izmen widząc, że się za wiatrami
Przeciwko niemu udały płomienie;
Chce niezbożnemi swemi naukami
Przymusić gwałtem wiatr y przyrodzenie
[4673].
5Y między dwiema na murze wiedmami
[4674]
Straszliwy, w czarne ubrany odzienie,
Stał — Plutonowi
[4675] podobny srogiemu,
Między iędzami dwiema stoiącemu.
88.
1Iuż czarnoksiężnik począł beł ponury
Szemrać swe klątwy zwykłemi sposoby;
Iuż się powietrze mięszało y w chmury
Szło słońce z pierwszey złupione ozdoby;
5
Y tak ugodził, że wszystkich zarazem
Rozcisnął kości y krew iednem razem.
89.
1
Po powietrzu się trzy niezbożne głowy
W tak drobne sztuki tam y sam rozniosły:
Iako więc drobno suchy, lub surowy
Ięczmień trą młyńskie naciśnione osły
[4681].
5Tak zostawuiąc wesoły Phebowi
Promień, do piekła brzydkie dusze poszły
Na wieczne męki, w podziemne ciemności.
Wyknicie
[4682] z tego, ludzie, pobożności!
90.
1
Wtem wieża, z wiatru maiąc swą obronę,
Tak, że iey ognie namniey
[4683] nie szkodziły,
Tak się pod mieyską podsadziła bronę
[4684],
Że mogła na mur most zrzucić pochyły.
5Ale Soliman przypadł w tamtę
[4685] stronę,
Y wąską ścieszkę
[4686] siekł ze wszystkiey siły
Y odciąłby ią pewnie beł, by była
[4687]
Nagle się druga wieża nie odkryła.
91.
1Ta po powietrzu szła y na przestrzeni,
Stoiąc, budynki przenosiła wyzsze
[4688].
Tu się dopiero zlękli Saraceni.
5Lecz sułtan śmiały, choć nań grad kamieni
Ludzie przychęca
[4693] do mężney obrony
Y chce most gwałtem
[4694] odciąć przystawiony.
92.
1
Od inszych, dał się widzieć Goffredowi,
Niebieskiem na bok mieczem przypasany,
Światłem iasnemu podobny słońcowi:
5«Ato — pry
[4696] — iuż dzień przyszedł pożądany,
Iuż czas z niewoley wyniść
[4697] Syonowi!
Podnieś Goffredzie, podnieś wzgórę
[4698] oczy,
Patrz, iako gęste z nieba masz pomocy
[4699]:
93.
1Woysk nieśmiertelnych zebrane gromady
Masz na powietrzu w niebieskiey ozdobie;
A iać śmiertelnych zmysłów twych zawady
5Że nagie duchy, krom
[4702] żadney przysady,
Będziesz mógł widzieć w ich własney osobie
Y chwilę zniesiesz — zakrytych obłokiem
Anyelskich twarzy blask — śmiertelnem okiem.
94.
1Patrz na tych, którzy beli
[4703] Rycerzami
Chrystusowemi, a teraz są w niebie;
Iako się biią z pogany y z wami
Chcą być koniecznie w tak zacney potrzebie.
5Tam gdzie się mięsza
[4704] kurzawa z dymami,
Gdzie gęste trupy leżą podle
[4705] siebie,
Ugon
[4706] się biie y — gdzie pilniey strzeże
Poganin — gwałtem mocne tłucze wieże.
95.
1Tam patrzay, iako Dudon w świetney zbroi
Podsadza ognie pod północną bronę
[4707],
Stawia drabiny na mury, a twoi
Bieżą za iego powodem
[4708] w tę stronę.
5Ten zasię, który na pagórku stoi,
A ma kapłańską na włosach koronę,
Biskup iest Admar
[4709]; patrzay iako (prawi)
Y teraz żegna y lud błogosławi.
96.
1
Anyołów poczet stoi niezliczony!»
Lotnych rycerzów zastęp uskrzydlony:
5Trzy pułki beły, a pułk we trzy rzędy,
Każdy się kołem ciągnął rozdzielony;
Koła zaś zwierzchnie bardziey się szerzyły,
Lecz wnętrzne
[4714] mnieysze y ściśleysze były.
97.
1
Tu schylił blaskiem zwyciężone oczy,
Y zaś ie podniósł, ale w małey chwili
Zniknęło wszystko. Potem do swych skoczy,
Którzy iuż wszędzie pogaństwo pędzili.
5Wprzód Rynald skoczył do miasta ochoczy,
Potem co śmielszy
[4715] za niem się puścili.
Nie mieszka
[4716] daley Hetman y wiernemu
Bierze chorągiew z ręku
[4717] chorążemu.
98.
1Y bieży na most, ale mu się śmiały
Soliman mężnie wpół drogi zastawił.
Wielkiemu męstwu polem iest plac mały,
Który dwu wielkich rycerzów zabawił.
5Krzyknie na swoich Soliman zuchwały:
«Ia tu chcę umrzeć, abym was wybawił;
Wy podcinaycie most ostrem żelazem
Mnie w tył, a ia niech zginę tu zarazem!»
99.
1Ale obaczył, że Rynald straszliwy
Rozgromionemu dogrzewał ludowi.
«A ia co? Mam — pry
[4718] — polec tu zelżywy,
Y marnie, na śmiech nieprzyjacielowi?!»
5Tak myśląc nowe obrony, leniwy
Zostawiał wolne przeście
[4719] Hetmanowi.
Ten nań naciera y świętą na murze
Chorągiew stawia wytknioną ku gurze
[4720].
100.
1Ona z zwycięstwa harda
[4721], złote krzyże
Niezliczonemi kołami rozwiia.
Zda się, że w nię
[4722] wiatr nabożniey dmie, y że
Słońce blask od niey iaśnieyszy odbiia.
5Strzała y kula z twardey lana spiże
[4723],
Abo wzad
[4724] idzie, abo ią wciąż miia.
Zda się, że Syon swem wierzchem wesołem
Pokłon iey czyni y biie iey czołem.
101.
1
Wszystkie krzyk srogi hufce wypuściły;
Y bliskie góry y przyległe sady
Ostatnie dźwięki często powtórzyły.
5W tenże czas Tankred wszystkie zbił zawady
[4726],
Które ze wszystkiey Argant czynił siły;
Iuż y on swóy most do muru przystawił,
Y krzyże na niem swe także postawił.
102.
1Lecz na południe, gdzie grabia z Toloze
Bił się szedziwy
[4727] z palestyńskiem panem,
Swoiey Gaskończyk dostawić nie może
Wieże
[4728] do miasta. Z trudem niesłychanem
5Sili się barzo
[4729], ale nie pomoże,
Bo tam król z ludem pilnuie przebranem.
Woienne zaś beł lepiey opatrzony.
103.
1
Wieżę w tem mieyscu niesposobne drogi;
Y nie tak wiele dowcipy
[4734] umiały,
Aby złe mieysce nie trudniło nogi.
5A wtem gaskońskie hufce usłyszały,
Y ci, co muru bronili — krzyk srogi;
Stąd grabia poznał y król w Palestynie,
Że miasto beło wzięte ku równinie.
104.
1Rynald zawoła y swoich przywodzi:
«Miasto — pry
[4735] — wzięte y iuż zwyciężone
Dotąd się trzyma? masz, o piękna młodzi,
Pole do męstwa ieszcze zostawione!»
5
Widząc, że tam iuż obrony zwątpiono;
Y ku mocnemu udał się zamkowi,
105.
1Wtem wszystko
[4740] woysko w miasto iuż wchodziło,
Nie tylko przez mur, ale y bramami.
To co mu iedno wstręt
[4741] iaki czyniło,
Lub zbito, lubo
[4742] spalono ogniami.
5Strach, narzekanie, wszędzie się szerzyło,
A miecz gniewliwy karmił się śmierciami;
Krew ciepła bieży strumieniem y kupy
Źle żywych
[4743] leie y pobite trupy.
Pieśń dziewiętnasta
Argument
Argant z Tankredem poiedynek zwodzi,
Na którem Tankred zwyciężcą zostaie;
Król uszedł w zamek. Z Wafrynem uchodzi
Y przestrogi mu Erminia daie;
Ale kiedy ią do swoich uwodzi,
Pana bezekrwie na piasku zastaie:
Ona go płacze, potem go uzdrawia.
Goffred o zdradzie pogańskiey rozmawia.
1.
1Iuż beł
[4744] wszędzie strach, albo miecz krwie chciwy,
Wszystkie od obron rozpędził pogany;
Sam tylko nie chce Argant nielękliwy
Od dobytey bydź
[4745] odpędzony ściany.
5Biie się przedsię
[4746], wzrok niosąc straszliwy,
Y woli umrzeć w koło obegnany
[4747],
Niźli
[4748] ustąpić — y tę czyni postać,
Że umieraiąc ma zwyciężcą
[4749] zostać.
2.
1
Wziął raz
[4750], który tam, bić się z niem gotowy,
Przypadł. Po zbroi poznał wnet swoiego
Nieprzyjaciela Cyrkaszczyk surowy:
5Co się z niem przedtem bił, y dnia szóstego
Miawszy się wrócić, nie strzymał umowy.
Zatem nań krzyknie: «Tak się to wracaią?
Tak to umowę, Tankredzie, trzymają
[4751]?
3.
1Późno, co prawda, ale to na stronę
[4752],
Biy się! nie masz iuż wymówek przyczyny;
Acześ
[4753] nie rycerz (że y to wspomionę)
Ale mistrz iakiś w ciesielstwie iedyny.
5Czyń sobie z swoich, jaką chcesz, zasłonę,
Wymyślay wieże y niezwykłe czyny
[4754];
Śmierci nie uydziesz wnetże
[4755], nieboraku
Z mych rąk, o mężny niewiast zabiiaku
[4756]».
4.
1Rozśmiał się Tankred y tak odpowiedział,
Przymówką oną iego uszczypniony:
«Późny iest móy zwrot, ale abyś wiedział,
5Y radbyś, żebyś odemnie
[4759] gdzie siedział
Górami, albo morzem rozdzielony.
Obaczysz, że to nie strach we mnie sprawił,
Żem ci się na czas — iakom rzekł — nie stawił.
5.
1Pódź sam
[4760] na stronę — coś to rycerz taki,
Co się z samemi biiesz olbrzymami —
Przeciwko temu, co zaś ladaiaki
Z boiaźliwemi walczy niewiastami».
5Potem się do swych obróci y znaki
Czyni y mówi: «Nie ma on nic z wami;
Nieprzyiacielem on iest własnem moiem,
Winienem się z niem bić osobnem boiem».
6.
1On na to: «Lub
[4761] się bić sam a sam ze mną,
Lub chcesz gromadą — na twey woley
[4762] będzie.
Nie skryiesz, bo cię naydę
[4765] pewnie wszędzie».
5Tak oba
[4766], wolą złączeni wzaiemną,
Szli w przedsięwziętem do dzieła zapędzie.
Gniew w iednem przyszedł do takiego końca,
Że nieprzyiaciel stawa
[4767] się obrońca.
7.
1Tak iest czci Tankred, tak iest sławy chciwy,
Tak go pragnienie krwie
[4768] pogańskiey grzeie,
Że go nie zgasi (patrzcie iako mściwy!)
Ieśli ią z niego kto inszy wyleie.
5Tarczą go składa y woła gniewliwy
Gdy kto nadiedzie: «Nie bądź tey nadzieie,
Abyś go miał bić!» I tak go z powodzi
Zwycięzców mieczów zdrowego uwodzi.
8.
1Wychodzą z sobą z miasta, a za niemi
W tył chrześciiańskie namioty zostały.
Y szli tam, gdzie iem po nierówney ziemi
5Wtem pagórkami plac między gęstemi
[4771]
W ciasney dolinie natrafili mały,
Tak iakoby beł z tey y z owey strony
Dla pojedynków umyślnie sprawiony.
9.
1Tu widząc Argant od Chrześcianina
Łupione miasto, okrutnie się smucił,
A bacząc Tankred, że u Poganina
Tarczey
[4772] nie beło, swą także odrzucił.
5«Iuż przyszła twoia ostatnia godzina,
Trzeba, żebyś się (powiada) ocucił!
Czy śmierć swą widzisz, że tak smętno stoisz?
Ale się darmo y nie na czas boisz».
10.
1«Myślę — odpowie Argant temi słowy —
Że miasto, które żydowstwu panuie,
(Kiedy tak wyrok Boski chce surowy)
Iuż nieprzyiaciel łupi y plundruie
[4773],
5Y że niewielka pomsta z twoiey głowy,
Którą mi teraz niebo obiecuie».
Wtem się ostrożnie do siebie porwali,
Bo swoie siły wzaiem dobrze znali.
11.
1Tankred obrotem y ciała lekkością
Ale zaś wzrostem y członków miąższością
[4776],
Z drugiey go strony poganin przechodzi
[4777].
5
Mieczem swem często miecz iego nayduie,
Y żeby mu go mógł odwieść
[4782] — pilnuie.
12.
1Tąż sztuką idzie, ale różnem strychem
Y nie w miecz, ale w gębę godzi sztychem,
Iako nadaley
[4785] sięgaiąc ramiony;
5Y gdy go ów chce krokiem podpaść cichem,
Do twarzy mu miecz obraca stalony,
Strzegąc ostrożnie, aby mu urazy
Ukradkiem dane nie przyniosły razy
[4786].
13.
1Tak okrętami między nierównemi,
Gdy cicho stoi ocean głęboki,
Równa iest bitwa, kiedy ów lekkiemi
Bokami lepszy, ten wierzch ma wysoki;
5Ów koły coraz naciera prętkiemi,
Ten ociężałe w mieyscu trzyma boki,
Ale, gdy lżeyszy blisko zaś podpadnie.
14.
1Kiedy tem Tankred fortelem nań mierzył,
Chcąc zastawiony miecz odwieść na stronę
[4789];
Podał mu w twarz sztych Argant — on uwierzył
Y biegł z swem mieczem twarzy na obronę.
5Ale on indziey tak prętko uderzył,
Że niewczas Tankred przybiegł na ochronę,
Y pchnąwszy go w bok, krzyknie: «Swą nauką,
Swą iuż iest szermierz zwyciężony sztuką!»
15.
1Tankred się z gniewu wielkiego nie czuie
[4790],
Gryzie się srodze y zębami zgrzyta
Y do pomsty się prętkiey tak gotuie,
Że późno wygrać — za stratę poczyta
[4791].
5Y sztych mu poda tam, gdzie ukazuie
Wzrokowi przeszcie
[4792] przyłbica zakryta;
Wtem odważony Tankred miecz podchodzi
[4795].
16.
1Y kroku rączo pomknąwszy lewego,
Lewą mu ręką porwie łokieć prawy,
A prawą w lewy bok — końcem ostrego
Miecza — kilkakroć sztych mu daie krwawy.
5«Tę — pry
[4796] — odpowiedź od zwyciężonego
Szermierza, mistrz ma zwycięzca!» Dziurawy
Nie mogąc wydrzeć poimaney
[4799] ręki.
17.
1Wtem miecz na sznurze puścił uwiązany,
A sam Tankreda podpadł w rączem skoku.
Toż czynił Tankred y tak opasany
Wzaiem ten y ów, pomykali kroku.
5Nigdy tak mocno Alcyd
[4800] zawołany,
Iako się w ten czas różnemi węzłami
Ci żylistemi
[4803] ściskali rękami.
18.
1Ten beł onemu koniec zapasowi,
Że oba ziemię bokiem uderzyli,
Lecz się zdarzyło, szczęściem Argantowi,
Że lepszą rękę wolną w oney chwili —
5Lewą miał w spodku. A zaś Tankredowi
Prawa uwięzła. Ale się po chwili —
Widząc, że mu tak Cyrkaszczyk beł srogi —
Wymknął y stanął na ziemi na nogi.
19.
1
Ten wstaie późniey, y niż
[4804] wstał, nieznośnie
Lecz iako się wraz wierzch wysokiey sośnie
Schyla y wznosi, gdy dmą Aąuilony:
5Tak go iego moc dźwiga, gdy żałośnie
Zda się, że na dół leci pochylony.
Wtem oba na się mocno przycinali,
Y sztuk szermierskich więcey nie patrzali.
20.
1Nie z iednego krew mieysca Tankred leie,
Ale z Arganta wychodzi strumieniem;
Iuż we mdłey
[4808] sile wściekły gniew niszczeie,
Iako za słabem płomień pożywieniem.
5Uyźrzawszy Tankred, że Cyrkaszczyk mdleie
Y słabiey siecze y macha ramieniem,
Z wspaniałego gniew serca zaraz składa
Y odskoczy się
[4809] y tak mu powiada:
21.
1«Znay mię zwyciężcą, kiedyś niedołężny,
Że moie szczęście, a poniechay zwady;
Ia z ciebie łupu, o rycerzu mężny,
Nie chcę; bądź wolnem, posłuchay mey rady».
5Tu Argant, bardziey niż kiedy potężny,
Wszystkie swe siły zbiera do gromady:
«Także Arganta masz za nikczemnego?
Y poczytasz go za zwyciężonego?
22.
1Idź za twem szczęściem, a nie mów tak wiele.
Iako więc głownia, gdy gaśnie w popiele,
Posila płomień y iaśnie umiera:
5Tak w niem gniew we mdłem y bezkrewnem
[4812] ciele
Ożywia siły y na wierzch wypiera;
Chciałby przed śmiercią, rozstaiąc się z słońcem,
Ostatni swóy kres wsławić mężnem końcem.
23.
1Y lewą ręką prawey pomagaiąc,
Cięszki raz spuszcza z obu rącz zarazem,
Y zastawiony gwałtem przymuszaiąc
Miecz — miia, daley sięgaiąc żelazem.
5On srodze z żebra na żebro spadaiąc,
Kilka ran zaraz iednem czyni razem.
Ieśli się Tankred nie bał, serce żywe
Y z przyrodzenia nie beło lękliwe.
24.
1Znowu Cyrkaszczyk tnie nań bez obrony,
Lecz na wiatr poszła siła y gniew mściwy,
Bo się razowi Tankred postrzeżony
Umknął y w stronę uskoczył skwapliwy.
5Sameś ciężarem padł swem obalony,
Y z tey miaryś beł, Argancie, szczęśliwy,
Żeś sam przyczyną sobie beł swey zguby,
Y nikt z padnienia twego nie ma chluby!
25.
1W ten czas rozszerzył rany bok otwarty,
Z których gorącey krwie ciekły strumienie,
Ale na ziemi, lewą ręką wsparty,
Przedsię się bronił klęcząc na kolenie.
5«Podday się, nie bądź tak bardzo uparty!»
— Miękkie zwyciężca maiąc przyrodzenie
[4813] —
Woła nań. Ale nic nie odpowiadał,
Owszem mu milczkiem ranę w kostkę zadał.
26.
1Widząc krew Tankred z obrażoney nogi,
Rozie się
[4814], gniew go rusza y sromota;
Y wraził mu miecz kilkakroć, gdzie drogi
W hełmie otwarte nie broniły wrota.
5Umierał Argant straszliwy y srogi
Y taki właśnie, iaki za żywota;
Postać gniewliwą y wzrok miał surowy,
Znać beło pychę y z ostatniey mowy:
27.
1«Nie chełp się szczęściem, Tankredzie opiły
[4815],
Nie twe to męstwo, Bóg to wszystko sprawił!»
Ale pozbywszy wszystkiey prawie siły,
Krwawe zwycięstwo zwyciężca zostawił;
5Widzi, żeby go mdłe nie zniosły żyły,
Gdzieby się ztamtąd w drogę wzad wyprawił.
Toli się przedsie puszcza w onem czesie
Y krok powłokiem
[4816] y leniwo niesie.
28.
1Ale nie długo bok niósł spracowany.
Bardziey słabieie, im się bardziey sili;
Zaczem usiadszy, głowę zmordowany
Na ręce wspartą ku ziemi pochyli.
5W koło z niem wszystko chodzi; dzień odziany
Zda mu się we ćmy y wzrok mu się myli.
Y tak się zmienił, siły y krwie próżny,
Że od Arganta w niczem nie iest różny.
29.
1Kiedy tu z przyczyn osobnych zwiedziony,
Odprawował się straszny czyn Marsowy,
Po dobytem się mieście z drugiey strony
Błąkał gniew srogich zwyciężców surowy.
5Kto tak wymowny, kto tak iest uczony,
Żeby mógł godnie wypowiedzieć słowy
[4817]
Klęskę, y dnia krew wylaną onego,
I żałosną twarz z miasta dobytego?!
30.
1Wszędzie się srożył y szerzył miecz srogi,
Góry się z ludzi pobitych działały;
Napoły
[4818] żywych pełne beły drogi,
A ranne
[4819] — wierzchem trupy okrywały.
5Z roztarganemi włosami niebogi,
Matki do piersi dzieci przyciskały,
A cięszki łupem, po twardey opoce
Wlókł nieprzyiaciel panny za warkocze.
31.
1
Ku górom, kędy wielki kościół stoi,
Rynald płochemu dogrzewa ludowi,
A krew pogańska ciecze mu po zbroi.
5Iednak nagiemu nieprzyiacielowi
Folguie, tylko o lud zbroyny stoi
[4820]:
Szyszak, albo tarcz — naymnieysza zasłona,
Nie mieć nic w ręku — naywiętsza obrona.
32.
1Bezbronnych wszystkich puszcza oney doby,
A miecza tylko używa na miecze;
Nagi lud groźney postawą osoby
Rozgania, zbroyny rzadko kto uciecze.
5Widziałbyś tam beł dzielności sposoby
Różne: tych straszy, tych miia, tych siecze.
Iako nierównem szczęściem uciekaią,
Z zbroynemi równo, ci co zbróy nie maią.
33.
1Z częścią rycerstwa taił się strwożony
Lud pospolity — chcąc zachować zdrowie —
W kościele, który częstokroć spalony,
Od Salomona
[4821] y teraz się zowie,
5Przez którego beł naprzód założony;
Marmurów, złota, kunsztowni mistrzowie
Dali mu dosyć; dziś nie tak bogaty,
(Obronny iednak) iako beł przed laty.
34.
1
Zastał tam płoche pospólstwo zebrane
Y po wysokich wieżach na obronę,
Gęste, woienne czyny
[4824] zgotowane.
5Podniósł wzrok srogi y żelazną bronę
Dwakroć obeyrzał y wrota spiżane
[4825],
Y dwakroć także prętkiemi nogami
Obbieżał
[4826] kościół z mocnemi wieżami.
35.
1
Iako rozbóyca wilk koło obory
Schadza wieczorem na zawarte stada,
Y aby głodne nakarmił przemory
[4827],
Chciwemu szuka brzuchowi obiada:
5Tak y on mocne obbiega
[4828] zapory,
Y gdzie się iaka nayduie zawada
[4829],
Gwałtem chce przebyć, potem w mieyscu stanie.
Patrzą z wysoka strwożeni poganie.
36.
1
Leżało między ciosanemi tramy
[4832];
Iako więc miąższe u angielskiey łodzie
Poprzek wiszące na maszcie widamy
[4833].
5Ten mężną ręką w zapędzonem chodzie
Niósł wielki rycerz do kościelney bramy
Y dał w podwoie raz niewytrzymany
[4834],
37.
1
Trudno wytrzymać kamień w one czasy
Wyrwał z marmuru stalone
[4839] zawiasy,
Wrota wypadły, a ziemia zadrżała
5Nie mocniey taran zakowany straszy,
Nie mocniey kule wypadaią z działa!
Iako wylewa rzeka: takiem kształtem
[4840]
Leią się ludzie, nową drogą gwałtem
[4841].
38.
1Krwią z pobitego ludu wszędzie spływasz
Kościele, któryś przedtem beł dom boży.
O pomsto Pańska, im później przybywasz,
Tymeś iest cięższa y surowszey grozy.
5Ty teraz miękkie serca zatwardziwasz,
Że się zwycięzca nad swóy zwyczay sroży;
Obficieś ato, pohańce
[4842], pokrwawił
Ołtarze teraz, któreś beł
[4843] splugawił.
39.
1Ale tem czasem Soliman, gdzie leży
Wieża ta, którą od Dawida zową,
Zbierać rycerstwo rozgromione bieży
Y wstręty czyni y obronę nową.
5Ku teyże idzie król Aladyn
[4844] wieży,
Którego taką sułtan potka mową:
«Sam, o sam królu, miey się od tey strony,
Uchodź do zamku, do pewney obrony.
40.
1Abyś w niem zdrowie y państwo zachował,
Za co ia tobie, o królu, ślubuię».
On na to: «Wszystko niestetysz splundrował
Miasto miecz srogi. Ia iuż nie panuię.
5Prawda, żem beł żyw; prawda, żem królował.
Więcey nie żyię, więcey nie króluię.
Bełem coś kiedyś, teraz wyrok wieczny
Przyszedł na wszystkich y dzień ostateczny».
41.
1«Odpuść mi, błądzisz — o królu — w tey mierze»
Odpowie z gniewem sułtan w oney dobie,
«Niech nam królestwo zła Fortuna bierze,
Przy królewskiey iest królestwo osobie.
5Ieszcześ nie zginął, dufay moiey wierze,
Wnidź oto w zamek, a odpoczni sobie».
Tak w ten czas sułtan z oney mieszaniny
[4845]
Uwodził w zamek króla Palestyny.
42.
1A sam dostawszy pierzystey
[4846] buławy,
Swą wierną szablę przypasał do boku,
Y gęste czyniąc w ulicach zastawy,
Woli tam umrzeć, niż ustąpić kroku;
5Każdy raz iego śmiertelny beł prawy,
Gniew wściekły niesie w zapalonem oku.
Każdy ucieka co nadaley
[4847], który
Zayrzy buławy z żelaznemi pióry.
43.
1
A wtem od roty swoiey prowadzony
Przypadał Raymund w smalcowaney
[4848] zbroi;
Gdzie naygorszy raz, starzec odważony
Bieży y cięszkiey
[4849] broni się nie boi.
5Pierwey Tolozan tnie nań bez obrony,
Ale daremnie, za iego nie stoi
[4850],
Bo go tak mocno zaiął sułtan w ciemię,
Że starzec wznak
[4851] padł, nieborak, o ziemię.
44.
1Zatem się znowu tamci poprawili,
Y na zwyciężcę mężnie nacierali;
A Chrześcianie serce iuż tracili
Y bici beli, albo uciekali.
5A widząc sułtan wodza w oney chwili
Na ziemi, na swych, co go pilnowali,
Zawoła: «Skoczcie, tego starca wzwiedźcie
[4852]
Y do zamku go do więzienia wiedźcie».
45.
1Ci chcą wypełnić iego rozkazanie.
Lecz bardzo trudną onę rzecz znayduią
[4853],
Bo zgromadzeni w kupę Chrześcianie
Swoiego wodza bronią y ratuią.
5Litość z wściekłością w iednem placu stanie
Y o wielką rzecz z sobą się mocuią:
O zdrowie wodza wielkiego; ci biegą
Wziąć mu ie gwałtem, a owi go strzegą.
46.
1Pewnieby beła strona w tey rozprawie
Solimanowa przeciwną przemogła,
Bo piorunowey wytrzymać buławie
Żadna przyłbica, żadna tarcz nie mogła.
5Ale gromada wielka biegła w sprawie
Do Tolozana, aby mu pomogła;
Y w iednem czasie Hetman z iedney strony,
A z drugiey przypadł Rynald zapędzony.
47.
1
Y wichru chmura z daleka przychodzi,
A zewsząd ognie błyskaią — do domu
Przed niepogodą stada z pól uwodzi;
5Albo ie w ciszą pędzi po świadomu,
Uchodząc przyszłych niebieskich powodzi
Y przednie laską y głosem prostuie,
A sam ostatnie — ostatni zaymuie:
48.
1Tak sułtan, widząc na się zgromadzone
Chmury z wichrami nieuchronionemi
[4854]
Y słysząc niebo z hukiem uderzone
Strasznemi głosy nieprzyiacielskiemi
5Wprzód wyprawuie ludzie powierzone
[4855],
Sam ustępuie znienagła
[4856] za niemi.
Lecz tak leniwy ustęp
[4857] beł za wały,
Że się zdał być wraz ostrożny y śmiały.
49.
1Y to ledwie mógł ustąpić za progi,
Bo kiedy na dół popuszczono wzwodu
[4858],
Iuż zawalone uprzątnąwszy drogi,
Biegł Rynald pędem do mocnego grodu.
5Chciwość go sławy y gniew bodzie srogi,
Pomni, że taka beła obietnica:
50.
1Y ponnoby
[4863] się beł z wielkiey ochoty
Kusił
[4864] na on czas o zamkowe wały
Y nie bełby beł
[4865] za mocnemi wroty
Przed niem bespieczny Soliman zuchwały;
5Ale iuż Hetman trąbi na odwroty,
Y ciemne mroki ziemię okrywały.
A Goffred zatem w mieście się położył
[4866],
Y szturm do słońca nowego odłożył.
51.
1
Y mówi do swych wesoło: «Ludowi
Swoiemu zdarzył
[4867] wielki Twórca nieba.
Iuż koniec mamy wszystkiemu trudowi,
Niczego się nam bać więcey nie trzeba.
5Zamek — nadzieię nieprzyiacielowi
Ostatnią — tylko wziąć będzie potrzeba;
Do którego się na iutro gotuicie,
Teraz z choremi ranne
[4868] opatruycie.
52.
1Opatruycie tych, którzy nam dostali
Tey oyczyzny krwią y swoią dzielnością;
Na toście raczey rycerzmi zostali,
Niż łupić, niż się unosić chciwością.
5Iużeście dosyć krwie naprzelewali,
Zdobyczy wzięli, złota z maiętnością.
Nie łupcie więcey, nie srożcie się więcey.
Niech to po woysku wytrąbią co pręcey
[4869]».
53.
1To rzekszy
[4870], idzie tam, gdzie niedołężny
Po cięszkich raziech
[4871] grabia odpoczywa.
Nie mniey wesoło, swych Soliman mężny
Cieszy, a twarzą żal w sercu pokrywa:
5«O towarzysze, często więc potężny
W zwycięstwie — bity nieprzyiaciel bywa.
Y rzeczą samą, nie tak wielką mamy
Szkodę, iako to podobno mniemamy:
54.
1
Mury — nie miasto — wzięli Francuzowie.
Y w piersiach miasto y w królewskiey głowie.
5Króla zdrowego, rycerstwo przebrane
[4875]
Y zamek mamy, o wielcy mężowie!
Niechay się oni z murów wziętych chlubią,
55.
Zgubią ie pewnie, kiedy uniesieni
10Tem swoiem szczęściem, na którem się sadzą
[4878],
Strzedz
[4879] się nie będą y ubespieczeni,
Na łupiestwa się y zdzierstwa udadzą.
Tak w wszeteczeństwie, w gwałtach utopieni,
Zwycięstwo z siebie nie trudne
[4880] nam dadzą,
15Ieśli ich w takiem niedbalstwie zastanie
Woysko egipskie, które idzie na nie
[4881].
56.
1A my wtem mieysca niżey położone
Z góry będziemy szkodzić
[4882] kamieniami,
Y ku Grobowi drogi obrócone.
Trudnić z wysoka gęstemi strzelbami».
5Takiemi serca Soliman strwożone
Swego rycerstwa wspierał nadzieiami.
Tem czasem Wafryn między egipskiemi
Błąkał się woyski nieprzyiacielskiemi.
57.
1Do przeciwnego woyska szpieg obrany,
Samem wieczorem wyiechał za bronę.
Y nie gościńcem — skryty y nieznany —
Ale polami biegł całą noc onę.
5Ieszcze dzień na świat nie wchodził rumiany,
Kiedy budowną minął Askalonę;
A kiedy Phebus w południe swe wozy
Wegnał, Egipskie
[4883] obaczył obozy.
58.
1Widział tak wiele namiotów rozbitych,
Chorągwi różnych y grotów straszliwych;
Słyszał tak wiele muzyk rozmaitych,
Bębnów, cymbałów y surm przeraźliwych,
5Głosów wielbłądzich y wieżami krytych
Ogromnych słoni y koni krzykliwych,
Że rzekł: «Wszystkę tu Azyą ruszono,
Wszystkę tu w kupę Afrykę zwiedziono».
59.
1Obozowi się pierwey przypatruie,
Ieśli go przykop y wał iaki broni.
Potem dróg skrytych więcey nie nayduie,
Ani od ludu zgromadnego
[4884] stroni,
5Ale gościńcem przestronem kieruie,
Z nikiem się z bliska rozmowy nie chroni.
O każdego się bespieczny ociera.
A śmiałem czołem chytrych mów podpiera.
60.
1Y to tam, to sam po obozie chodzi
Przez różne place, różne stanowiska.
Stroiom y koniom y rycerskiey młodzi
Przypatruie się y wie ich przezwiska.
5Ale na więtsze ieszcze rzeczy godzi
[4885]:
Bada taiemnic co nayskrytszych z bliska;
Tak długo chodzi, to tu, to owotu
[4886],
Aż hetmańskiego trafił do namiotu.
61.
1
Y zayrzał płótna trochę rozprótego
[4887],
Skąd oną dziurą beł mały słychany
Głos z hetmańskiego pokoiu dalszego,
Gdzie przednie tylko przypuszczano pany;
5Tak że od
[4888] tego — co się do tamtego
Mieysca przystąpił — mógł bydź
[4889] zrozumiany.
Wafryn tam idzie, wrzkomo się zabawia
[4890]
Czem inszem, wrzkomo namiotu poprawia.
62.
1Nie zdiął beł w ten czas hetman z siebie zbroie,
Wszystek beł zbroyny okrom samey głowy;
Przed niem z daleka — gdzie beły podwoie
Ostatnie — stało w świetne złotogłowy
5Stroyno ubranych małych chłopiąt dwoie:
Ten z tarczą, ów beł z szyszakiem gotowy.
A słysząc Wafryn, że tam ktoś mianował
Goffreda, uszu pilno nadstawował
[4891].
63.
1Mówi mu hetman: «Y takeś bespieczny
[4892]
Zabić Goffreda? niechay co odniosę
Pewnego». On zaś: «Niech będę bezecny,
Gdzieć
[4893] wrychle iego głowy nie przyniosę.
5Nie będę pewnie z inszych ostateczny,
Co się sprzysięgli. A inszey nie proszę
Nagrody, tylko żebym mógł w Kairze
Wyryć ten napis na twardem porphirze:
64.
1
Chrześćiiańskiemu tę zbroię wodzowi
Wziął z duszą, y tu na słup wystawiony
Włożył ią, pamięć przyszłemu wiekowi».
5Hetman mu na to: «Nie tylko z tey strony,
Tak pamiętnemu godną
[4896] uczynkowi
Nagrodę weźmiesz; aleć król zapłaci,
Y gromadą cię złota ubogaci.
65.
1Przeto gotowe miey znaki fałszywe,
Bo w krótkiem czasie damy bitwę sobie».
Mowy skończyły obiedwie osobie
[4899].
5Wafryn się zdziwi y w sobie wątpliwe
Myśli obraca różnie w oney dobie.
Nie może poiąć, co za sposób taki
Z przysięgi, co to za fałszywe znaki.
66.
1
Całą noc strawił, tak go to trapiło.
A kiedy na świat dzień wychodził rany
[4902]
Y woysko z mieysca w drogę się ruszyło,
5To w ten, to w ówten
[4903] pułk wiechał wmięszany
Y stanął także gdzie się położyło.
Potem z iednego chodził do drugiego
Namiotu, chcąc co usłyszeć pewnego.
67.
1Chodząc tak, trafił tam, kędy siedziała
Między rycerzmi y między pannami
Piękna Armida; y tak mu się zdała,
Iakoby z swemi gadała myślami.
5Piękną twarz białą ręką podpierała,
Na dół wdzięcznemi patrzyła gwiazdami;
Nie wie, czy płacze, okrom
[4904] że obrotne
Źrzenice
[4905] z mokrych pereł ma wilgotne.
68.
1A przeciwko niey — widzi, że dumaiąc
Ani tchnie Adrast, ani okiem ruszy:
Tak w niey utopił y wzrok y myśl, daiąc
Obrok zgłodniałey pożądany duszy.
5Ale Tyzafern raz na nię patrzaiąc,
Raz nań — to gniewem, to się żądzą suszy
Y na odmienney
[4906] twarzy, to miłości,
To wściekłey daie znak zapalczywości.
69.
1Altamor zasię (nie tak iako owi)
W onemże kole z pannami żartował.
Y wódz nie puszczał błędnemu zmysłowi,
Ale ostrożnie źrzenicą kierował:
5Czasem do ręki chciwemu wzrokowi,
Czasem do twarzy, czasem rozkazował
Do piersi, tam gdzie cienkie bawełnice
[4907]
Dróg pozwalały w skryte taiemnice.
70.
1W ten czas się zdało chytrey białogłowie
Dopiero odkryć wyciągnione czoło
[4908].
Y temi słowy nagle się ozowie
[4909].
Śmieiąc się na nich y patrząc wesoło:
5«Pomnę na chluby, o zacni panowie,
Was wszystkich, coście zasiedli tu koło.
Y czekam od was pomsty obiecaney,
Iakoście rzekli — pomóżcie stroskaney».
71.
1Odpowie Adrast: «Czemu tę urodę
Psuiesz frasunkiem, pani, bez potrzeby?
Rynaldów ci łeb pewnie dam — y nieby
Iasnemi świadczę, że cię nie zawiodę.
5Ieśli też wolisz, o królowa, żeby
Beł raczey żywy — więźniem go przywiodę».
Tak się Indyan
[4910] chlubił w oney dobie,
A drugi milczał, a gryzł się sam w sobie.
72.
1Do Tyzapherna potem wzrok życzliwy
Obróci: «A ty co mówisz?» pytaiąc.
On iey odpowie: «Ia którym leniwy,
Za tem twem strasznem, zlekka
[4911] postawaiąc,
5Póydę z daleka». To mu tak dotkliwy
Dał sztych na on czas, z niego przeszydzaiąc.
Ozwie się Adrast: «Ten który się boi,
73.
1Tyzaphern na to, hardą trzęsąc głową,
Powie, za miecz się nagle uchwyciwszy:
«Rzeczą tu trzeba mężnem być — nie mową,
O bohaterze, coś to nastraszliwszy!
5Y kiedyby
[4914] mi nie szło o królową,
Dałoby się znać, kto z nas boiaźliwszy».
Porwie się Adrast, ale uprzedziła
Y między nie się Armida włożyła:
74.
1«Czemu mi ten dar — powiada — bierzecie?
Któryście mi iuż nie raz darowali.
Ztąd
[4915], że się memi rycerzmi zowiecie,
Słuszna, żebyście z sobą się zgadzali.
5Mnie gniewa, kto się gniewa. Ieśli chcecie
Bydź
[4916] ze mną, proszę, byście się iednali».
Taką surowe mową gniewy wściąga
[4917]
Y w iarzmo dusze niezgodne zaprząga
[4918].
75.
1Wafryn słuchaiąc z daleka tam siedział,
Y dostawszy tam takiey wiadomości,
Odchodzi daley, aby się dowiedział
Oney sprzysięgi
[4919], lecz beła w skrytości.
5Czasem się pyta, żeby kto powiedział,
Z samey w niem roście więtsza chęć trudności
[4920];
Chce abo tego przypłacić żywotem,
Albo koniecznie dowiedzieć się o tem.
76.
1Tysiąc sposobów niezwykłych używa,
Tysiąc chytrości wymyśla sam w sobie;
Ale nic a nic przedsię nie odkrywa
O oney skrytey sprzysięgi
[4921] sposobie.
5Nakoniec węzeł wątpliwy — życzliwa
Fortuna w oney rozwięzuie dobie;
Że mu wyraźnie wszystko powiedziano,
Iako na zdrowie Goffredowi stano
[4922].
77.
1Wrócił się zaś tam, gdzie się zabawiała
Armida, między swemi rycerzami;
Ta mu się droga nasnadnieysza
[4923] zdała,
Gdzie ludzi biegło tak wiele kupami.
5Y z iedną panną, co w kole siedziała
Między inszemi białemigłowami
[4924],
Przybliżywszy się, tak się wda w rozmowy,
Iakoby ią znał y beł iey domowy.
78.
1
«Y ia do którey piękney rad przystanę;
Łeb Rynaldowi albo Goffredowi
Utnę y przy swem słowie się zostanę
[4927].
5Gdzie też któremu inszemu wodzowi
Każesz go uciąć — każdegoć dostanę».
Tak Waffryn w on czas swą mowę z nią zacznie,
Myśląc żart przywieść do rzeczy nieznacznie.
79.
1Wtem się rozśmieie, ale go wydała
Twarz iego w ten czas y śmiech przyrodzony;
Bo iedna, która pilnie go słuchała,
Z prawey stanęła podle niego strony.
5«Żadna cię — prawi
[4928] — z tych nie będzie miała,
Y nie będzieć żal, żeś tak obrócony
[4929];
Ia cię za sługę swoiego przyimuię,
Y iako słudze atoć rozkazuię».
80.
1Potem mu rzecze, odwiódszy go sobie:
«Znam cię, Waffrynie, okrom wątpliwości,
Ale się uciekł do zwykłey chytrości.
5«Iam cię, iako żyw, nie znał y o tobie
Nie słyszał; atoś godna z twey gładkości,
Aby cię znano. To wiem, żeś własnego
Nie zgadła, panno, imienia moiego.
81.
1Iam iest z Bizerty, Almanzor mię zową,
A oyca zwano moiego Lesbinem».
Ona łagodną odpowie mu mową:
«Przy
[4932] się iako chcesz. Ia wiem, żeś Waffrynem.
5Odkupiłabym twe zdrowie swą głową,
Ia cię nie wydam, żeś Chrześcianinem;
Iam Erminia, pierwey niewolnica
Twoiego pana, twa spółsłużebnica
[4933].
82.
1
Y stawiłeś się ludzko y przychylnie;
Tyś beł móy przystaw
[4936], tyś mi usługował
W słodkiey niewoley; iam iest
[4937], patrzay pilnie».
5On się iey coraz bardziey przypatrował
[4938],
Nakoniec
[4939] poznał, że ta nieomylnie.
Ona zaś: «Chceszli
[4940] y przysięgę przydam,
Że cię nie zdradzę y że cię nie wydam.
83.
1Owszem cię proszę (masz ty swe przebiegi)
Przywróć mi pierwszy
[4941] żywot niewolnicy,
Bo w tey wolności y dni y noclegi
Wiodę w nieznośney strapiona tęsknicy.
5A ieśliś też tu przyiechał na szpiegi,
Y na to się tu bawisz — w taiemnicy
Będziesz odemnie
[4942] pewne rzeczy wiedział,
O którychbyś
[4943] się zinąd nie dowiedział».
84.
1
Wiadom
[4944], co umie Armida zdradliwa;
Płeć białogłowska ma zawżdy
[4945] te wady:
Chytra, odmienna, zła y świegotliwa,
5Dufać iem próżno, oszukaią rady.
Nakoniec
[4948] rzecze: «Przewodnik gotowy,
Na potem dalsze odłóżmy rozmowy».
85.
1Tak pierwey, niż się woysko ruszyć miało,
Ziechać zarazem z niem się namówiła.
Iemu się ztamtąd
[4949] odeyść lepiey zdało,
A ona się zaś do panien wróciła
5Y kiedy ią oń
[4950] siła ich pytało,
Żarty z swoiego rycerza stroiła.
Potem ukradkiem wyszła, gdzie wiedziała,
Że Waffryn czekał — y w pole iechała.
86.
1Iuż w mili beli y iuż iem cierpliwe
[4951]
Ginęły z oczu pogańskie namioty:
«Teraz mi powiedz — Waffryn rzekł — zdradliwe
Na Gotyfreda sprzysięgi oto ty».
5Ona mu zatem sztuki niecnotliwe
Y rozpoczęte odkrywa roboty:
Iest tu na dworze ośm, między któremi
Ormund iest mężny, co się sprzysiągł z niemi.
87.
1Ten obiecuie temi sposobami
Zabić Goffreda z towarzystwem swoiem:
W ten dzień, gdy między obiema woyskami
Bitwa się w polu wstępnem zacznie boiem,
5Oni złotemi zbroie swe krzyżami
Poznaczyć sobie y francuskiem stroiem
W białą się barwę poubierać maią,
Iakiey harcerze
[4952] iego zażywaią.
88.
1Ale na hełmach znaki będą mieli,
A to dla tego, aby ich tak znaiąc
Swoi miiali; a gdzieby widzieli,
Że się bóy krwawy iuż będzie miał zaiąć,
5W ten czas Goffreda zabić będą chcieli,
Za iego mu się wierną straż udaiąc.
A iadem maią napuszczone
[4953] miecze,
Że żaden ranny śmierci nie uciecze.
89.
1Ale iż na mię wiedzą
[4954] to poganie,
Żem waszych herbów y stroiów świadoma:
Muszę własnemi — na ich rozkazanie —
Fałszywe znaki wyszywać rękoma.
5Ztąd teraz moie z obozu ziechanie,
Że będąc tych ich zamysłów świadoma,
(By mi nacięższe zadać miano męki)
Nie chcę niewinney zdradą mazać ręki.
90.
1Ale nie tylko ta sama przyczyna
Mego ziechania»… Tu się zawstydziła
Y wypuszczonych ostatnich dziewczyna
Chcąc słów hamować, źle ie wymówiła.
5Ale to barziey ruszyło Waffryna,
Że ią nalegał
[4955], aby mu odkryła,
Co to takiego? — «Czemu wżdy wiernemu
Nie dufasz słudze, królewno, swoiemu?»
91.
1Dopiero z serca głęboko westchnęła,
Y drżąc, mówiła — ledwie zrozumiana —
Sama do siebie: «Nie rychłoś
[4956] poczęła
Sromać
[4957] się w prawdzie nędzna, utroskana.
5Czemu tę miłość, która cię uięła,
Gwałtem zakrywasz? dziewko skłopotana!
Przedtemeś
[4958] na to oglądać się miała,
Teraz iuż nie wczas, kiedyś zbespieczniała
[4959]».
92.
1Potem poczęła powiadać porządkiem:
«Noc nieszczęśliwa, w którąm utraciła
[4960]
Miłą oyczyznę, beła
[4961] mi początkiem
Moich kłopotów; tamem
[4962] ich nabyła.
5Stracić królestwo, mała — mem
[4963] rozsądkiem —
Straciłam sama siebie w oney dobie
[4966],
Nie mam rozumu, nie mam serca w sobie.
93.
1Pomnisz Wafrynie, kiedym iuż widziała,
Że nieprzyiaciel zamek opanował,
Iakom do pana twoiego bieżała,
Gdy zbroyny w pałac — napierwszy wstępował;
5
«Proszę, zwyciężco, abyś się zmiłował,
Nie day żywota, nie daj mi wolności,
Tylko mi obroń panieńskiey czystości!»
94.
1On nie czekaiąc końca moiey mowy,
Podał mi rękę swą niezwyciężoną
Y rzekł: »O panno, atom ia gotowy,
Nie bóy się, całaś pod moią obroną«.
5Poczułam zaraz za onemi słowy,
Nie wiem czem, duszę niezwykłem dotknioną,
Co mi znienagła
[4970] aż do serca poszło,
Y srogi ogień y ból mi przyniosło.
95.
1Często mię potem nawiedzał niebogę,
Daiąc znać, że go me kłopoty bolą.
»Łupu — pry
[4971] — z ciebie nie chcę; iedź w swą drogę
5Niestetysz
[4974], łup to, nie dar beł — rzec mogę —
Dawszy mi wolność, wprawił mię w niewolą
[4975];
Złota mi nie wziął, skarby mi zostawił,
A serce mi wziął, serca mię pozbawił.
96.
1
Moiem — Wafrynie — strapiona pytała.
Ty słysząc ono
[4978] tak częste pytanie,
Rzekłeś: »Płaciś
[4979] się ty w niem zakochała«.
5Przałam
[4980] się, ale gorące wzdychanie
Y troska moia świadectwo dawała;
97.
1O niepotrzebnie milczenie użyte!
Y wyuzdane żądze rozpuściła?!
5Wtemem
[4989] iechała y rany zakryte
Potem, chcąc mdłego
[4992] podeprzeć żywota,
Nie chciałam wiedzieć, co wzgląd, co sromota.
98.
1Takżem się szukać moiego wykradła
Pana, na srogiey rany uleczenie,
Którą mi zadał, ale mię opadła
Kupa żołnierstwa, chcąc mię wziąć w więzienie.
5Dobrzem na ten czas ziemie nie przepadła
[4993],
Chwilę mieszkała między głuchem lasem.
99.
1
Lecz żądza, która mię beła minęła
Z strachu, y serce zasię orzeźwiało.
Y w pierwszą drogę znowum
[4998] się zawzięła,
Ale mię gorsze nieszczęście potkało.
5Dopierom
[4999] tam iuż — nieboga — zginęła,
Bo mię rozbóystwo w drodze poimało
[5000]
Łotrów egipskich, którzy bez przekazy
Hetmanowi w dar wiedli mię
[5001] do Gazy.
100.
1Ten, kiedym mu zaś o swem powołaniu
Y o swem stanie wszystko powiedziała,
W wielkiem mię zawsze miał poszanowaniu,
Y kazał, żebym z Armidą mieszkała.
5Takem kilkakroć beła w poimaniu,
Kilkakroć wolna. Patrz, com wycierpiała;
Lecz nie raz wzięta, nie raz wyzwolona,
W pierwszem zostawam
[5002] pęcie zniewolona.
101.
1Byle ten, co mi włożył te okowy,
Nie rzekł, patrzaiąc na to me włóczenie:
»Tułaiącey się nie chcę białeygłowy,
Idź sobie, gdzie chcesz«. Y tak mię wyżenie
[5003].
5Ale nie tuszę, aby beł takowy;
Ufam, że pierwsze wróci mi więzienie».
Tak Erminia w ten czas rozmawiała
Y on dzień y noc całą z niem iechała.
102.
1Strzegł się gościńca y tylko ścieszkami
[5004]
Y za mieyskiemi stanął z nią murami,
Kiedy mrok padał y Phebus
[5007] zachodził.
5
TrupWtem moc okrutna krwie między piaskami,
Y zabity trup w niey mu się nagodził
[5008],
Który wznak leżąc, martwem groził srodze
Wzrokiem, po wszystkiey rozciągniony drodze.
103.
1Ale go minął Tankredów
[5009] dworzanin,
Bo po ubierze cudzoziemskiem kroiem
Y po zbroi znał, że to beł poganin,
Lecz daley trochę widząc zwykłem stroiem
5Inszego leżąc
[5010]: «To iuż Chrześcianin,
Który tu — prawi — musiał polec boiem».
Wtem zsiadszy, szyszak podniesie zakryty
Y krzyknie: «Tankred, dla Boga, zabity!»
104.
1Nad Argantowem ciałem nieszczęśliwa
Erminia się na ten czas bawiła.
Kiedy ią głosu przykrego pierzchliwa
[5011]
Prawie w pół serca strzała uderzyła.
5Na Tankredowe imię ledwie żywa,
Ku Wafrynowi konia obróciła.
Y widząc iego twarz, iako trup zbladła,
Y iuż nie zsiadła, ale z konia spadła.
105.
1Niehamowane łzy nań wylewała
Y smętne głosy z wzdychaniem zmięszane:
«Po coś mię tu, zła Fortuno, zagnała?
O złe widzenie, o niespodziewane!
5Takem cię długo, miły móy, szukała,
Żem cię nalazła na swą cięższą ranę.
Lecz co się z tego nalezienia chlubię?
Kiedy nalazszy
[5012], zarazem cię gubię.
106.
1Nigdybym
[5013] beła temu nie wierzyła,
Byś miał bydź
[5014] kiedy przykry memu oku;
A terazbym
[5015] się rada oślepiła,
Tak żałosnego strzegąc się widoku.
5O piękna twarzy, iakoś się zmieniła!
O piękne oczy, o wesoły wzroku,
Gdzie się, ach, wdzięczne twe światło podziało,
Które naytwardsze serca przerażało
[5016]?
107.
1Lecz iakiśkolwiek, przedsię
[5017] cię miłuię!
PocałunekSzlachetny duchu, ieśli przy odzieży
Swoiey się bawisz, którą opłakuię,
Odpuść śmiałości y moiey kradzieży:
5Niech zimne wargi koniecznie całuię;
Nie wszystko śmierci okrutney należy,
Niechay mi się też co z ciebie dostanie,
Przynamniey martwych ust pocałowanie!
108.
1O wdzięczne usta, któreście cieszyły,
Słodkiemi moię mowami niewolą
[5018]:
Proszę, abyście moiem dopuściły
Ustom nad sobą wykonać mą wolą
[5019].
5Podobnobyś mi dał beł, o móy miły,
To dobrowolnie, coć biorę swą wolą:
Gwałtem cię niechay całuię, a potem
Niech się z wzgardzonem rozstanę żywotem.
109.
1
Niechay pospołu z twoiem odpoczywa».
ŁzyTak mówi w on czas
[5022] y z wielkiey żałości
Taie
[5023] y nędzna łzami się rozpływa.
5On, odżywiony z oney wilgotności,
Wzdychanie swoie zmieszał z iey wzdychaniem.
110.
1Ona poczuwszy, że tchnie
[5028] rycerz młody
Y że znienagła
[5029] przychodzi ku sobie,
Krzyknie: «Patrz na swe ostatnie obchody,
Które oblewam łzami kwoli
[5030] tobie.
5Ach strapionemu sercu życz ochłody,
Albo niech z tobą w iednem lęgę
[5031] grobie.
Nie opuszczay mię, zatrzymay się ieszcze,
Day ostateczney prośbie iakie mieysce».
111.
1Otworzył Tankred ociężałe oczy,
Y zaś ie zawarł. Wtem iey Wafryn rzecze:
«Opatrzenia tu pierwey y pomocy
Potrzeba, bo płacz nigdy nie uciecze».
5A wtem do niego, rozbierać go, skoczy,
Ta mu pomaga y tam, gdzie krew ciecze
Patrzy y rany nalazwszy
[5032] — ogrzewa
Y w rychle
[5033] się go uleczyć spodziewa.
112.
1
Tę, że krwie z niego wyszło bardzo siła
[5034];
Nie ma, czemby mu rany opatrzyła.
5Tyś iey nie zwykłych
[5037] sposobów — miłości!
Zawiązania ran, w on czas
[5038] nauczyła:
Złote warkocze zurzynała
[5039] sobie,
Temi ie w oney zawiązała dobie.
113.
1Bo mała sztuczka cienkiey bawełnice
[5040]
Trudno wystarczyć wszystkiem ranom miała.
Dyktamu
[5041] nie ma, ale taiemnice
Wielkie w lekarskiey nauce umiała.
5
Błędne podnosi, iuż do mdłego ciała
Siła się wraca, iuż kęs
[5045] włada głową,
Widzi Waffryna z obcą białągłową
[5046].
114.
1«Iakoś tu trafił — mówi do Waffryna —
A tyś kto? droga o lekarko moia».
Pełgnęła
[5047] wstydem na on czas dziewczyna:
«Dowiesz się potem; teraz, iako twoia
5Lekarka, każęć (iest tego przyczyna)
Nie gaday! Trzeba choremu pokoia;
Gotuy nagrodę za wrócone zdrowie».
Wtem łono chorey podłożyła głowie.
115.
1
A wtem do niego ludzie iacyś przyśli
[5052].
Lecz poznał prętko
[5053], że to Tankredowi.
5Ci z niem pospołu beli pierwey, niśli
[5054]
Wyzwał Arganta ku poiedynkowi,
Ale iem
[5055] kazał, aby pozostali;
Teraz go — o niem zwątpiwszy
[5056] — szukali.
116.
1
Ale y inszy
[5057], co o niem zwątpili,
Rozeszli się go szukać w różne strony:
Ci mu z złożonych ręku
[5058] uczynili
Stołek, na którem wsparł się posadzony.
5
«Tak to psom Argant leży zostawiony.
Nie odchodźcie go, proszę was — pod niebem,
Godzien, aby beł uczczony pogrzebem.
117.
1Ia iuż odpuszczam wszystko umarłemu.
On zginął, iako rycerz zawołany
[5059];
Y słuszna
[5060] pewnie, aby beł y iemu
Ten ostatni dar powinny
[5061] oddany».
5Tak towarzystwu porucza
[5062] inszemu,
Aby go za niem nieśli na przemiany.
A Wafryn, iak ów, co czego pilnuie,
118.
1Potem rzekł do swych: «Przebóg pókim żywy,
Nie do obozu, do miasta mię nieście,
Bo ieśli przyidzie ten żywot troskliwy
[5065]
Y świat porzucić — wolę umrzeć w mieście:
5Y mieysce, w którem Bóg umarł prawdziwy,
Zdarzy łatwieysze ostateczne przeszcie
[5066];
Y iuż bespieczne sumnienie
[5067] mieć mogę,
Kiedy odprawię obiecaną drogę».
119.
1Tak, iako beło iego rozkazanie,
Do Ieruzalem prosto go niesiono.
O Erminiey Wafryn miał staranie
[5068],
Aby iey stanie
[5069] blisko naleziono,
5Potem szedł tam, gdzie wiedział o Hetmanie,
Do którego go zarazem
[5070] puszczono.
O końcu woyny y o przyszłem boiu.
120.
1Na brzegu łóżka siedział wódz łaskawy,
Gdzie Raymund chory leżał na pościeli;
Na koło beły postawione ławy,
Na których pierwsi rotmistrze siedzieli.
5Gdy Wafryn począł swoię rzecz, zabawy
[5073]
Wszystkie ucichły y wszyscy milczeli:
«Tak iakoś kazał — powiada — Hetmanie,
Bełem, gdzie leżą obozem poganie.
121.
1Zliczyć ich — żaden niech sobie nie tuszy
[5074],
Choć też naywiętszey pilności przyłoży.
Gdy woysko idzie, gdy się z mieysca ruszy,
Okryią pola hufce y obozy.
5Zdroie y rzeki nieprzebrnione suszy,
Gdzie odpoczywa y gdzie się położy.
Syryiskie żniwa na ich pożywienie,
Y rzeki — małe są na ich pragnienie.
122.
1Ale y iezda y między pieszemi
Po wielkiey części lud nikczemny maią.
Szyku niepilni, broniami ręcznemi
5Acz są niektórzy dobrzy między niemi,
Zwłaszcza Persowie — tak o nich trzymaią
[5078].
Między wszystkiemi iest zaś namężnieyszy
Pułk nieśmiertelny y napotężnieyszy
[5079].
123.
1A nieśmiertelnem dla tego go zową
[5080],
Że się w niem próżne mieysce nie nayduie:
Y kiedy ieden wystanie
[5081], na nową
Służbę zarazem drugi następuie.
5Emiren wodzem y naywyzszą głową,
Ten przed wszystkiemi dzielnością przodkuie;
A król mu kazał, aby z woyskiem swoiem
W przestronem polu czynił
[5082] wstępnem boiem.
124.
1A drugiego dnia będą nieomylnie;
Iuż czas niemały iako się ruszyli.
A ty Rynaldzie, strzeż się — proszę — pilnie,
Bo się nabarziey na ciebie grozili
5Y namężnieyszy rycerze usilnie
Swe miecze na cię y gniewy ostrzyli.
Armida sama tem będzie nagrodą,
Co cię zabiią, albo cię przywiodą
[5083].
125.
1Między temi się Altamor zamyka
[5084]
Król z Sarmakanty, po którem się liczy
Adrast, co wzrostem olbrzyma dotyka,
A swemi państwy
[5085] z iutrzenką graniczy.
5
A w żelazney go wiedzie uździennicy.
Iest y Tyzaphern mężny, nad którego
Nie maią w woysku rycerza więtszego».
126.
1Na Wafrynowę powieść Rynaldowi
Z oczu y z twarzy ogień wyskakuie.
Radby co pręcey nieprzyjacielowi,
Z wielkiey radości mieysca nie nayduie.
5Tu nie przestawa
[5088], ale Hetmanowi
Pogańskie zdrady Wafryn ukazuie:
«Na cię się — prawi — o Hetmanie, siły —
Na cię się miecze pogańskie zmówiły».
127.
1Potem częściami iął wszystko odkrywać,
Iako na zdrowie iego czyhać miano;
Iakich szat, iakich zbróy mieli używać;
Iaką nagrodę zdraycom obiecano.
5Y insze rzeczy — iako zwykło bywać —
Powiadał Wafryn, o które pytano.
A Goffred zatem rzecze w oney dobie:
«Powiedz Raymundzie, co się też zda tobie?»
128.
1
«Ia — pry
[5089] — nie radzę, aby, iako chcecie,
Zamkowi szturm beł iutro rano dany;
Lepiey, kiedy go szańcami zawrzecie
[5090].
Że nieprzyiaeiel będzie obegnany
[5091].
5Tak zeszłe
[5092] woysko świeższe mieć będziecie,
Ieśli wam przyidzie do bitwy z pogany
[5093].
A ty się namyśl, ieśli
[5094] lepiey bawić
Nieprzyiaciela? ieśli pole stawić?
129.
1Ale tych przestróg nie waż lekce sobie,
A nade wszystko — opatrz zdrowie swoie;
Wiesz, co należy na twoiey osobie:
Wszystkiego woyska zdrowie — zdrowie twoie.
5Ażeby zdrayca nie wskurał
[5095] na tobie,
Każ swym harcerzom insze włożyć zbroie
Y znaki insze. Tuszę, za tą radą,
Że się sam zdrayca odkryie swą zdradą
[5096]».
130.
1«Znaczna twoia chęć y rada życzliwa —
Odpowie na to Hetman Raymundowi —
Ale wiedz, co iest u ciebie wątpliwa,
Że bitwę chcę dać nieprzyiacielowi;
5Boby sromota beła y zelżywa
Woysku, Azyey okrucicielowi
[5097],
Kryć się za mury y za wały; wolem
[5098]
131.
1Imienia zwycięstw naszych nie strzymaią,
Nie tylko żeby w twarz nam weyrzeć śmieli.
A kiedy polem tem razem przegraią,
Iuż utwierdzone państwo będziem mieli.
5Ale y w zamku nie długo wytrwaią
Poddać się będą koniecznie musieli».
To powiedziawszy, na on czas odchodził,
Koniec pieśni dziewiętnastey.
Pieśń dwudziesta
Argument
Woyska obiedwie wchodzą w bóy straszliwy,
Gdzie wielka liczba z obudwu stron ginie;
Soliman z zamku wypada, teskliwy
Że się nie biie z inszemi w równinie.
Rynald sułtana zabił, a szedziwy
Grabia z Tolozy — pana w Palestynie.
Śmierć wielki rycerz rozwodzi
[5101] Armidzie;
Zwyciężca wesół, do kościoła idzie.
1.
1Iuż słońce ludzie do zwykłych budziło
Robót, iuż dziesięć godzin dnia miiało,
Kiedy pogaństwo, które w zamku było,
Coś czarnawego z daleka uyrzało,
5Co pola — nakształt
[5102] mgły iakiey — okryło
Ale po chwili nakoniec
[5103] poznało:
Woysko egipskie, które zasłaniało
Nieba kurzawą, pola okrywało.
2.
1
Krzykami z góry słyszeć się dawaią,
Od tracyiskich gniazd za morze lataią.
5Y pod obłoki — zimnem przerażeni —
Krzycząc, do ciepłych brzegów uciekaią.
Bliskie nadzieie — ręce do strzelania
Y ięzyk czynią prętki do łaiania.
3.
1Domyślili się zaraz Chrześciianie,
Skąd one nowe groźby dochodziły,
Y z mieysc wysokich widzą, że poganie
Idą y woyska iuż się przybliżyły.
5Boli serc mężnych namnieysze czekanie,
Ognie wnątrz piersi ochotne paliły;
Młódź niecierpliwa w kupę się zebrała,
Y — «Każ się potkać
[5108], Hetmanie!» — wołała.
4.
1Ale wódz mądry, choć go nagrzewali
[5109],
Nie chce zwieść
[5110] bitwy, woli ich hamować;
Y gdy się to ten, to ów napierali
[5111],
Nie chciał nikomu dopuścić harcować
[5112]:
5«Trzeba, żebyście dzień ieden wytrwali,
Cóż? ustawicznie mam wami horować
[5113]?!»
Nieprzyiaciela chciał pono
[5114] w śmiałości
Y w głupiey trzymać o sobie dufności.
5.
1Za temi słowy
[5115] woysko ochotnieysze,
Teskliwe świtu czekało ranego.
Nigdy powietrze nie beło pięknieysze,
Y pogodnieysze, iako dnia onego:
5Piękna iutrzenka śmiała się, iaśnieysze
Biorąc promienie od słońca złotego;
Niebo bez rąbku y nad zwyczay
[5116] świetne,
Chciało na dzieło patrzyć tak pamiętne.
6.
1Skoro białemu świt ustąpił dniowi,
Y słońce weszło — Goffred woysko sprawił
Y wyszedł w pole, a przeciw królowi
Palestyńskiemu Raymunda postawił.
5A przy niem zostać rozkazał ludowi,
Co się beł z bliskiey Syryey wyprawił
Do swych wybawców, przydał y Gaskony
[5117],
Aby beł zamek zewsząd obleżony
[5118].
7.
1Idąc, na twarzy zda się bydź
[5119] takowy,
Że się każdy z niey zwycięstwa spodziewa;
Niebo życzliwe zdobi go y nowy
Sposób powagi na niego wylewa.
5Nad zwyczay się zda udatnieyszy z mowy,
Twarz mu wesołą młodością odziewa;
Wzrok ma tak żywy, tak ochoty pełny,
Że się zda więcey niż człowiek śmiertelny.
8.
1Przeciw pogaństwu prosto następował,
Tam kędy
[5120] obóz ich beł zatoczony;
A następuiąc wzgórek opanował
Sobie w tył, z lewey położony strony.
5Czoło rozciągnął, boki uszykował
Wąsko ku równi. Dla lepszey obrony,
Piechotę śrzodkiem
[5121] puścił w oney dobie,
9.
1Na lewem skrzydle, które zastąpioną
Górą, w bok tamten beło bezpiecznieysze,
Ruberty, bracią
[5124] postawił rodzoną;
Bratu piechoty poruczył śrzednieysze
[5125].
5Sam poszedł w prawo, w równinę przestroną,
Gdzie mieysce beło naniebespiecznieysze;
Gdzie nieprzyjaciel, który go przechodził
[5126]
Ludźmi, na koło okrążyć go godził
[5127].
10.
1Tam lud ćwiczeńszy
[5128] y lepiey ubrany,
Z swoiemi chciał mieć Lotaryńczykami
[5129];
Y między iezdę
[5130], lud pieszy wmieszany
Y tu y ówdzie rozłożył mieyscami.
5Potem uczynił huf wielki zebrany
Z co naydzielnieyszych, który za skrzydłami
Na stronie w prawo z daleka położył,
Nad którem starszem Rynalda przełożył
[5131].
11.
1«Ty — pry
[5132] — zwycięstwo masz, o znamienity
Za rozwlokłemi skrzydłami zakryty
Z hufcem twoiem stóy, cierpliwy z pokoiem.
5A gdy nastąpi nieprzyiaciel, y ty
Potkasz się z boku z towarzystwem swoiem;
Który mem zdaniem myśli (chciey mi wierzyć)
Okrążywszy nas, w bok y w tył uderzyć».
12.
1Potem od roty do roty biegaiąc,
Zagrzewał iezdy, zagrzewał piechoty,
Y twarz wesołą z szyszaku wydaiąc,
Do Marsowey ie pobudzał roboty
[5135].
5Mężnem — ich dzieła pierwsze wspominaiąc,
Śmiałem — ich chluby przydawał ochoty;
Urzędy, drugiem żołdu poprawował
[5138].
13.
1Tam gdzie się roty przednieysze zebrały
Stanął y prętkie zahamował biegi;
Y na pagórek wiechał okazały,
Gdzie się rycerstwa kupiły zabiegi.
5Iako z gór potok spadaiąc zuchwały,
Na dół więc niesie rozpuszczone śniegi,
Tak mu obrotne z ust płynęły słowa,
Tak prętka beła iego głośna mowa:
14.
1«O cni wschodowych państw okróciciele
[5139],
Którzyście mieczem Azyą skrócili;
Teraz dzień przyszedł, o który tak wiele-
Kroć, tak gorąco Bogaście prosili
[5140].
5Nie bez niebieskiey tu nieprzyiaciele
Opatrzności się wszyscy zgromadzili:
Żebyście trudom kres dali przystoyny,
Skończywszy iedną bitwą wszystkie woyny.
15.
1W iednem zwycięstwie wszystkie mieć będziemy,
Bez wielkiey pracey
[5141], bez wielkiey trudności;
A nie bóymy się, że woysko widziemy
[5142]
Ich takiey liczby y takiey wielkości.
5Samo się w sobie, iako wnet uyrzemy,
Wikle
[5143] w niezgodzie y w swoiey różności.
Tych namniey
[5144], którzy bić się będą chcieli,
Ci — mieysca, a ci serc nie będą mieli.
16.
1
Słaba w nich sprawa, słabsza ieszcze siła,
Których od robót, albo próżnowania
Gwałt y niewola z domu wypędziła.
5Tarcze, chorągwie — według mego zdania —
Drżą im od strachu; słyszę głosów siła
[5147]
Niezgodnych, widzę sprawę pomieszaną;
Czuią śmierć bliską, widzą swą przegraną.
17.
1Hetman ich co to wrzkomo
[5148] męstwem słynie,
Co się we złocie świeci nastroynieyszy
[5149]:
Czy że raz wygrał bitwę na Murzynie,
Albo Arabie, ma nam bydź silnieyszy
[5150]?
5Przebóg, co pocznie w takiey mieszaninie,
By też beł dobrze naumieiętnieyszy
[5151]?
Sam swoich nie zna, swoi go nie znaią,
Tacyż to, proszę, porazić
[5152] nas maią?
18.
1Iam iest Hetmanem woyska wybranego,
Oznaliśmy się zwycięstwy, bitwami
[5153];
Którego nie wiem oyczyzny? którego
Rodzaiu — pytam — nie znam między wami?
5Miecz znam każdego, strzałę znam każdego,
Niechay ią widzę na powietrzu, sami —
Że zgadnę — przyznać będziecie musieli,
Czy ią Irlandczyk, czy Francuz wystrzeli.
19.
1Zwykłey rzeczy chcę: (y tu skończę mowę!)
Iakoście zwykli, tak się dziś stawicie!
Na moię sławę, na cześć Chrystusowę
[5154],
Na swą powinność ku Bogu — pomnicie.
5Idźcie, poraźcie
[5155] pogaństwo na głowę,
Utwierdźcie zacne y święte nabycie;
Nie chcę was bawić, dobryście znak dali
Z oczu y z twarzy: iużeście wygrali».
20.
1Kiedy domawiał, nie bez podziwienia
Światłość mu padła z góry na ramiona:
Iako więc lecie
[5156] noc z swego odzienia
Gwiazdy z długiego otrząsa ogona.
5Mogło być y to, że ią z przyrodzenia
Słońce cisnęło z co głębszego łona.
Niektórzy, którzy on promień widzieli,
Za znak przyszłego królestwa to mieli.
21.
1Lecz ieśli człowiek śmiertelny w skrytości
Boskie wniść może swemi domysłami —
Podobno Anyoł z wieczney opatrzności
Stróż iego — zszedszy, okrył go skrzydłami.
5Kiedy tak Goffred serca y śmiałości
Dodawał swoiem takiemi mowami,
Hetman egipski także nie próżnował
Y swe potwierdzał y woysko szykował.
22.
1Widząc zdaleka, że iuż następował
Lud chrześciiański, szedł w pole z swoiemi;
Y także iezdę z boków uszykował,
A śrzodek wszystek zasadził pieszemi.
5Sam prawe skrzydła sobie zostawował,
A Altamora chciał mieć nad lewemi.
Muleassowi piechotę zlecono,
Armidę prawie w śrzodku postawiono.
28.
1Przy sobie kazał być Tyzaphernowi
Z indyiskiem królem y nieśmiertelnemu
Hufcowi; ale gdzie się ku połowi
Lewe ciągnęło skrzydło przestronemu —
5Afryckie króle dał Altamorowi,
Tamże rozkazał stanąć y perskiemu,
Y dwiema królom z południowych kraiów.
Gdzie strzelców beło tak wiele rodzaiów.
24.
1Tak swe Emiren sprawił, y biegaiąc
Z pułku do pułku, śrzodkiem y stronami,
To przez tłumacza, to przez się gadaiąc,
Mieszał srom z chwałą, nagrody z kaźniami.
5Iednemu mówił: «Czemu tak spuszczaiąc
Twarz, w ziemię patrzysz? samemi cieniami
Straszni będziemy nieprzyiacielowi:
Co może dziesięć przeciw tysiącowi?»
25.
1Drugiemu zasię: «Z taką twarzą śmiałą
Idź, o rycerzu mężny, do potkania».
Niektórem na myśl przywodzi zbolałą
Oyczyznę y iey łzy y narzekania;
5Inszem czeladkę doma pozostałą,
Y iey ustawne wspomina lękania:
«Wierz mi żołnierzu, żeć u nóg upada,
Y tak oyczyzna przez mię z tobą gada:
26.
1Tobie y twoiey poruczam dzielności
Moie ustawy y święte kościoły;
Niewinne panny broń od zelżywości
Y groby dziadów y martwe popioły.
5Od ciebie proszą w nieszczęsney starości
Ratunku starzy, umarli na poły.
Tobie dzieciny, żona, (żal się Boże!)
Tobie małżeńskie ukazuie łoże».
27.
1Wszystkiem zaś mówił: «Was teraz swoiemi
Rycerzmi y swey obrońcę swobody
Czyni Azya, czekaiąc nad temi
Zbóyeami przez was pomsty za swe szkody».
5Tak sposobami na on czas różnemi,
Różne do boiu przychęcał narody.
Ale iuż milczą hetmani, y obie
Iuż następuią woyska przeciw sobie.
28.
1Beło co widzieć, kiedy się sprawione
Obiedwie woyska ku sobie ruszały,
Y kiedy w gęste pułki rozdzielone
Iuż w się uderzyć, iuż się potkać miały.
5Piękne chorągwie wolno rozpuszczone,
Pełnemi łony z wiatrami igrały;
Złoto, żelazo, herby, świetne stroie,
Polerowane błyszczały się zbroie.
29.
1Tak wiele kopiy miały obie stronie.
Że się z nich zdał być las iaki wysoki.
Iuż zewsząd ostre błyskaią się bronie,
Iuż łuki ciągną, drzewa kładą w toki.
5Gniewów swych panów poprawuią konie,
Rzeźwieysze czynią — niż kiedy — poskoki,
W mieyscu nie stoią, nogami kopaią,
Ognie y dymy nozdrzami pryskaią.
30.
1Ono widzenie straszne y surowe,
W strachu pociechę iakąś wydawało;
Y trąb, y muzyk woiennych Marsowe
Śpiewanie, uszom swą rozkosz dawało.
5Ale choć mnieysze woysko Chrystusowe,
Pięknieysze się być y weselsze zdało:
Muzyki iego krzykliwiey śpiewaią,
Y piękne zbroie iaśniey się błyskaią.
31.
1Wprzód nasze trąby zagrały; poganie
Zarazem się też z swoiemi ozwali.
Wtem na kolana padli Chrześciianie
Y z nabożeństwem ziemię całowali.
5Iuż się straszliwe poczyna potkanie,
Iuż pola nie znać, iuż się pomieszały;
Iuż się na skrzydłach bitwa poczynała.
Iuż się za iezdą piechota ruszała.
32.
1
Potkał na on czas? Co też mówią o tem?
Tyś o Gildyppo, w króla ormuskiego,
Irkana naprzód uderzyła grotem.
5Niewieściey ręce sławy y takiego
Szczęścia Bóg życzył! y zasięś
[5158] mu potem
Rościęła
[5159] piersi, słyszy umieraiąc,
33.
1Drzewo
[5162] królowi w piersiach ormuskiemu
Złamawszy, miecza od boku dostała
[5163]
Y rozpuściwszy koniowi rączemu,
Ściśnione perskie hufce rozrywała:
5Brzuch Zophirowi rościęła śmiałemu
Y ielita mu wytoczyła z ciała;
Alarkowi zaś krtań przecięła srodze,
Razem pokarmu y głosu dwie drodze
[5164].
34.
1Artarsa ciętem razem ogłuszyła,
Śmiertelny dała sztych Argeusowi.
Potem — gdzie ręka lewa się schodziła
Z ramieniem — cięła w staw Izmaelowi;
5Odcięta ręka wodzę opuściła,
Około uszu świszczy miecz koniowi;
On czuiąc wolność, bieży w przek
[5165] — y kędy
Wpadnie, sprawione wszędzie mięsza
[5166] rzędy.
35.
1Y inszych wiele legło od tey broni,
Których wiek dawny pogrąził w milczenie
[5167].
Iuż około niey zewsząd zgromadzenie.
5Ale iey mężnie iey małżonek broni,
Zastawuiąc się przy swey miłey żenie
[5168];
Tak mężna para sobie pomagaiąc,
Szła przez gęste się hufce przebiiaiąc.
36.
1Nowy czynienia
[5169] wierni małżonkowie
Zachowywali sposób w oney chwili:
Oboie swoie lekce ważąc zdrowie,
Ona go, on iey, wzaiem się bronili.
5Ona obrony swey nie daiąc głowie,
Odbiia razy, któremi nań bili;
On także tarczą składał ią, gotowy
Y nagiey dla niey nie żałował głowy.
37.
1Spólna iest pomsta, spólna iest obrona,
Spólny ratunek y iemu y oney;
On zuchwałego zabił Artobona,
Pana na wyspie Boekan rzeczoney
[5170].
5Pod lewą pachą przebił Alvantrona,
Który kęs
[5171] dosiągł iego ulubioney.
Ona Armunta zabiła śmiałego
W ten czas, kiedy siekł na męża miłego.
38.
1Ale daleko więcey naszych ginie
Od Sarmakanty króla w inszey
[5172] stronie:
Gdzie koń obróci y gdzie mieczem kinie,
5
Od iego ostrey, nieuchronney bronie
[5176];
Y niewie
[5177], iako koń kąsa gniewliwy,
Gdy kto od miecza zostawa
[5178] w pół żywy.
39.
1Ze dwiema społem zaraz bóy rozczyna:
Z wielkiem Andronem, dużem Brunellonem.
Iednemu tak łeb y szyszak rozcina,
Że na ramionach został rozdzielonem;
5Drugiego trafia, gdzie się śmiech poczyna,
Serce mu mieczem rozwalił stalonem
[5179];
Tak, że się — nędzny, po niewoley
[5180] śmieie,
Y tak, śmieiąc się, ostatni raz zieie
[5181].
40.
1Ale y inszych zamordował siła
Altamor — okrom wyżey mianowanych:
Zabił Gwidona, Gwaska, Radomiła
[5182],
Y wiele inszych rycerzów wybranych.
5Kto zgadnie? iako wielka liczba była
Zabitych, abo koniem podeptanych?
Kto ich imiona własne może wiedzieć?
Kto śmierci y ran różność wypowiedzieć?
41.
1
Wszyscy iednemże uciekaią torem.
Tyś, o Grildyppo, sama w bóy wątpliwy
Z wielką śmiałością weszła z Altamorem.
5W łuk Amazonka opasana krzywy,
Żadna tak dobrze nie władnie toporem,
Iako na on czas przeciwko strasznemu
Ona królowi szła Sarmakańskiemu.
42.
1Tam mu z obu rącz zadała raz tęgi,
Tak uderzyła mocno w hełm złocony,
Że się Altamor uchwycił za kręgi
Y ku ziemi się podał pochylony.
5Raz wielkiey mocy y wielkiey potęgi
Poznał poganin, którem uderzony,
We mgnieniu oka oddał iey zarazem,
Ciąwszy ią w czoło stalonem żelazem.
43.
1Tak ią ciął mocno, że się mu miecz zwinął,
Y że nieboga zaraz ogłuszała,
Wszystka w niey pamięć, wszystek zmysł w niey zginął;
Mąż ią uchwycił, gdy z siodła leciała.
5Potem ią (tak iey szczęście chciało) minął,
Lub to wspaniałość iego sprawowała:
Iako lew mężny nad tem, który leży
Srożyć się nie chce y od niego bieży.
44.
1
Na zdradziecki czyn pospołu z inszemi
[5183] —
W zmyślonem stroiu między Chrześciiany
Chodził nieznacznie z towarzyszmi swemi.
5
Y na obory dybią, a ogony
Wątpliwe, pod brzuch tulą przemorzony
[5188].
45.
1Iuż milczkiem przypaść na Hetmana chcieli,
Iuż ieden, insze uprzedzaiąc swoie,
Podpadał podeń, lecz że beli w bieli,
Poznał swe Goffred podeyrzane stroie.
5Krzyknie: «Ci to są, co mię zabić chcieli,
Widzicie herby y fałszywe zbroie,
Które krzyżami poznaczyli sobie»,
Wtem się do niego porwie w oney dobie
[5189].
46.
1Ranił go srodze. On tak wielkiey siły,
Y tak odważny y tak przedtem śmiały
Nic się nie bronił; mróz mu w zimne żyły
Szedł, zapomniał się, został skamieniały.
5A wtem nań zewsząd wszystkie miecze biły,
Wszystkie nań strzały, oszczepy leciały.
W tak wiele sztuk szło Ormundowe ciało,
Y inszych iego, że trupa nie miało.
47.
1Skoro się Goffred uyrzał ukrwawionem,
Wchodzi w bóy srogi y tam się udaie,
Kędy przed mieczem tył nieuchronionem
Altamorowem — lud iego podaie,
5(Który od niego tak beł rosproszonem,
Iako afrycki piasek, kiedy wstaie
Gniewliwy Auster
[5190]) y zawściąga koni
Uciekaiących y tego, co goni.
48.
1Zaczem się sroga bitwa zaczynała
Między Goffredem y tem poganinem.
Tem czasem indziey
[5191] piesza także wrzała,
Między Mulassem y między Baldwinem.
5Ale y iezda
[5192] iuż się rospierała
Pod górą, krwawem Gradywowem
[5193] czynem,
Gdzie sam Emiren y gdzie na niezmiernem
Słoniu się biie Adrast z Tyzaphernem.
49.
1Na Roberta wpadł Emiren starszego,
Y równi sobie beli — moiem zdaniem;
Ale Indyan
[5194] przemagał młodszego,
Iuż zbroię posiekł, iuż y szyszak na niem.
5Tyzaphern nie miał nikogo pewnego,
Coby mu godnie równy beł potkaniem;
Lecz się tam y sam przez hufce przebiia,
50.
1Tak bitwa trwała, a strachy włożone,
Na równey wadze z nadzieią wisiały;
Y połamane oręża leżały.
5Przebite piersi, boki przebodzione,
Rozcięte brzuchy we krwi się walały:
Trupy wznak, albo ku ziemi nosami
Leżą, iakby ią kąsały zębami.
51.
1Żywy na zmarłem, pod umarłem żywy,
Koń zdechły leży podle pana swego,
Zwyciężca podle siebie (tak straszliwy
Bóy wszystko zmieszał!) ma zwyciężonego.
5Nie iest milczenie, nie krzyk wyraźliwy
[5197],
Coś tylko słyszeć niezrozumiałego.
Szmer iakiś cichy z sobą się biiących,
Stękanie rannych y umieraiących.
52.
1One tak piękne y tak świetne zbroie.
Teraz się w straszną twarz
[5198] poobłóczyły:
Złoto — promienie utraciło swoie,
Farby — swey pierwszey piękności pozbyły.
5Pierza y kity y wesołe stroie
Z swey się ozdoby wszystkiey obnażyły;
Wszystko zdeptano, ieśli iakiey trochy
Krew nie oszpeci, oszpecaią prochy.
53.
1Wtem Murzynowie słońcem przepaleni,
Z Araby
[5199], którzy lewy róg trzymali,
Krąg uczyniwszy wielki, po przestrzeni
Nieprzyiacielom w tyły zaieżdżali;
5Y strzelcy w mieyscu tamtem postawieni,
Na Chrześciiany z daleka strzelali,
Kiedy z swem hufcem Rynald przypadł z boku,
Tak iako piorun puszczony z obłoku.
54.
1
Między arabskiem pułkiem namężnieyszy
[5202];
Tego ściął zaraz, kiedy do czynienia
Z niem, imo
[5203] insze wypadał przednieyszy.
5A kiedy go smak pierwszego zdarzenia
Zaiuszył we krwi, bieżał ochotnieyszy
W naygęstsze hufce, y niewymówione
[5204]
Dzieła poczynił y ledwie wierzone
[5205].
55.
1
Kilka ich ginie od cięcia iednego.
Iako więc żądłem wąż tak prętko świszczy,
Że się trzy zdadzą z iednego samego;
5Toż rozumieli, którzy beli bliscy,
Że miał trzy miecze: z machania prętkiego
To pochodziło, że się tak mylili,
A z strachu temu tem więcey wierzyli.
56.
1Iednem — libiyscy y czarni królowie
Od iego miecza szli pod ziemię — śladem.
Inszych zaś iego cni bohaterowie
Bili swoiego starszego przykładem.
5Tak z swem rycerstwem pogańscy wodzowie
Polegli, iako kłosy zbite gradem;
Bitwą trudno zwać: iedna strona biie.
A druga tylko nadstawuie szyie.
57.
1Ale nie długo twarzy obracali,
Biorąc przystoyne y uczciwe rany;
Podali tyły y tak uciekali,
Że wszystek ich szyk został rozerwany.
5Iednak tak długo naszy nacierali,
Że szedł w rozsypkę hufiec rozegnany.
Potem się zebrał zwycięzca, niechcący
[5206]
Bić więcey mieczem w grzbiet uciekaiący.
58.
1Iako wiatr o las wstrącony w iesieni,
Albo o górę gniewliwiey dmie, ale
W szerokich polach na wielkiey przestrzeni
Łaskawiey wieie y nie tak zuchwale;
5Iako przy skałach morze bardziey pieni,
A na głębiey ma spokoynieysze fale:
Tak im mniey wstrętów
[5207] przeciwnych nayduie,
Tem bardziey Rynald gniewy swe hamuie.
59.
1Kiedy tak nie chciał bohatyr wspaniały
Na zbiegłych grzbietach zabawiać swey siły,
Biegł na piechoty, które iuż nie miały
Iezdy w tę stronę, coby iey broniły.
5Arabskie hufce wszystkie zuciekały
[5208],
Y afrykańskie iuż podały tyły,
Nie maią żadney od konnych obrony;
Wtem Rynald przypadł z iezdą zapędzony.
60.
1Wpadł iako wściekły na dardy
[5209] wytknione,
Hufce y gęste poprzerywał rzędy,
Posiekł y szyki pomięszał ściśnione,
Taka iego moc, takie beły pędy!
5Pole iuż wszystko
[5210] krwią beło skropione,
Zbróy posieczonych y ciał pełno wszędy
[5211]:
Wszędy pobitych leżą wielkie kupy,
A iezda końmi gęste depce trupy.
61.
1
Tam gdzie Armida na złotem iechała
Wozie, a w koło swoich miłośników,
Y z przednieyszych straż bohatyrów miała.
5Kiedy iuż bliski beł onych strażników,
Z wielu go znaków zarazem poznała:
On się mało co zmienił — barziey ona,
Wprzód mrozem, potem gorącem dotkniona.
62.
1Iakby iey nie znal, miia złote koła
Y daley idzie rycerz ukwapliwy,
Ale swoiego nie chce puścić zgoła
Spółmiłośnika
[5213] hufiec zazdrościwy.
5Wszyscy nań niosą rozgniewane czoła,
Do mieczów idą; sama do cięciwy
Strzałę przykłada, gniew się w niey zaymuie,
Ale go miłość wściąga y hamuie.
63.
1Miłość przeciwko gniewowi bieżała,
Y dotąd kryty ogień w niey wytknęła;
Trzykroć na niego łuku pociągała,
Trzykroć wątpliwey ręki zawściągnęła.
5Gniew plac otrzymał, a miłość przegrała:
Nakoniec strzałę z cięciwy wypchnęła,
Wypchnęła strzałę y zasię życzyła,
Wypuściwszy ią, żeby go chybiła.
64.
1Radaby zasię, żeby się wypchniona
Strzała od niego w iey serce wróciła;
Tak wiele miłość mogła w niey stracona,
A cóż? kiedyby beła zwyciężyła!
5Tak sama w swoich myślach rozdwoiona
To chce, to nie chce, y gdy strzałę puści,
Zarazem iey żal, że ią nań wypuści.
65.
1Ono strzelenie zostało w swey chwale,
Bo go trafiła w wymierzone mieysce;
Ale niewieściey blach
[5216] wytrzymał strzale,
Y nie ięło się zbroie mdłe żeleśce.
5On iey tył podał
[5217], ona swoie żale
Z gniewami miesza, mniemaiąc, że ieszcze
Szydzi z niey. Potem trzykroć weń strzeliła,
Lecz go ona nic — miłość ią raniła.
66.
1
Mówi do siebie, żałosna swey wzgardy
[5218]:
«Y także to iest ten pan niepożyty
[5219]?!
Podobno ciało ubrał w kamień twardy,
Iako y serce, że iest niedobyty.
5Niedba nic, widzę, nieprzyiaciel hardy
Y z oka strzałą y z cięciwy bity.
Nieprzyiaciołkam zbroyna — zwyciężona,
Y miłośnicam bezzbroyna — wzgardzona!
67.
1Niewiem iuż, iakiey mam używać siły;
Dufa twardemu sercu, twardey zbroi.
Nadzieie mię iuż wszystkie opuściły,
Żadnych strzał, żadnych mieczów się nie boi.
5Ostatnie mię iuż pomocy
[5220] chybiły,
Legli rycerze y obrońce
[5221] moi».
Iakoż widziała, że iedni zabici,
Drudzy leżeli ranni, z koni zbici.
68.
1Widzi nieboga, że sama została,
Y wie, że mu się pewnie nie obroni;
Y choć ma oszczep y łuk — nie dufała
5Od wielkiego się strachu zapomniała,
Równie iak łabęć
[5224], gdy go orzeł goni;
Tak się y ona, to tam, to sam kręci,
Sama nie wie, gdzie bieży bez pamięci.
69.
1Ale Altamor (który nachylony
[5225]
Huf perski w on czas wracał ku boiowi:
Y by beł nie on
[5226], wszystek rozproszony
Szedłby beł
[5227] na miecz nieprzyiacielowi)
5Widząc ią w tak złem razie, niewściągniony
[5228]
W tę stronę wodze wypuszczał koniowi,
Y swą cześć y swóy hufiec zostawował
[5229]:
«Niech — pry
[5230] — świat zginie, byłem iey ratował!»
70.
1Źle strzeżonemu wodzowi — przybywszy,
Uprząta drogę, ona iedzie za niem;
A wtem on
[5231] iego hufiec rozgromiwszy
Rynald y Goffred, wciąż iechali na niem.
5On wszystko znosi nad zwyczay cierpliwszy,
Gach
[5232] niźli hetman lepszy — moiem zdaniem —
Niewcześną
[5235] niósł swem pomoc y obronę.
71.
1Bo na tem skrzydle iuż beli poganie
Zbici y iuż się beli rozsypali
[5236],
Ale na lewem zaś tył Chrześciianie
Nieprzyiaciołom sromotnie podali.
5Roberta — który w piersi wziął dwie ranie
[5237],
W łeb iednę — swoi ledwie ratowali;
Drugiego Adrast poimał: tak obie
[5238]
Woyska do tych dób
[5239] równe beły sobie.
72.
1Wtem Goffred wziął czas, y znowu sprawione
Hufce wiódł przeciw nieprzyiacielowi:
Tak skoczył — niosąc kopiie złożone —
Ieden róg przeciw drugiemu rogowi,
5Nieprzyiacielską krwią oba skropione,
Tak ci z tryumphem idą, iako owi:
A w poyśrzodku Mars y Fortuna stała.
73.
1
Kiedy tak bitwa między woyski
[5240] wrzała
Y on czyn krwawy Marsa surowego;
Gdzie wieża widok daleki dawała,
Poyźrzał
[5241] Soliman z zamku wysokiego
5Y widział iako odmienna
[5242] mieszała
Fortuna — rzeczy rodzaiu ludzkiego.
Y zewsząd ściekłe krwią poboiowiska,
Y wielkie Śmierci y Losu igrzyska.
74.
1
RycerzChwilę niemałą na bitwę patrzywszy,
Tak w sobie zagrzał wnętrzne żądze swoie,
Że zaraz w pole, zamek opuściwszy,
Wypaść y wstąpić chce w surowe boie.
5Y szyszak tylko na głowę włożywszy,
(Bo z siebie nigdy nie zdeymował zbroie
[5243]).
Krzyknie: «Cokolwiek naznaczyły nieba:
Dziś albo umrzeć, albo wygrać trzeba».
75.
1Lubo
[5244] niebieskie wyroki tak chciały,
Które go wewnątrz bodły bez przestania,
Aby ostatki żadne nie zostały
Palestyńskiego więcey panowania;
5Lub śmierć swą czuiąc, umysł go wspaniały
Grzał potkać się z nią. Tak bez rozmyślania,
Nagle na on czas z otworzoney brony
[5245]
Wypadał, wielkiem pędem niewścigniony.
76.
1Tak beł gorący y tak niecierpliwy,
Że nie chciał swoiey poczekać drużyny.
Sam na tak wielu idzie w bóy straszliwy
Na gęste miecze, strzały, rohatyny.
5Ale y inszy potem y szedziwy
Puścił się za niem sam król Palestyny.
On co tak wielkiey wprzód beł ostrożności,
Teraz do takiey przychodzi śmiałości.
77.
1Na których naprzód wpadł niespodziewany,
Tak prętko beli y tak nagle zbici,
Że nikt nie widział, kiedy dawał rany,
Tylko coś poyrzał, aż oni zabici.
5Od pierwszych idzie między Chrześciiany,
Z głosu do głosu, strach — iako po nici —
Tak że syryiski lud iuż beł nachyły
[5246],
Począł pierzchliwe ukazować tyły
[5247].
78.
1Mnieyszy iuż beł strach między Gaskończyki
[5248],
Bo iako ie
[5249] beł ich pułkownik sprawił —
Mieysca y swoie zatrzymali szyki;
Na tych się naprzód Soliman zabawił.
5Żaden ptak, żaden zwierz paznogcia
[5250] — dziki —
Y zębu nigdy tak bardzo nie skrwawił
Solimanowa szabla krwie
[5253] wypiła.
79.
1Trudno wymówić zgoła, iako wiele
Gaskonów mężny sułtan zamordował,
Ale y tyran palestyński śmiele
Z swoiem rycerstwem za niem następował.
5Wtem Raymund stary — na nieprzyiaciele,
Tam gdzie Soliman ludzie iego psował —
Świadomy przedtem iego ręki, bieżał,
Choć się z iego ran nie dawno wyleżał
[5254].
80.
1Znowu się z niem starł, znowu zaś beł w ciemię
Niewytrzymanem razem uderzony.
Y wiek, którem beł grabia obciążony.
5Sto mieczów razem, kiedy padł na ziemię,
Biło nań, stem beł tarczy
[5257] zasłoniony;
Ale się nad niem Soliman nie bawił,
Mniemaiąc, że go zabitem zostawił.
81.
1Na insze ztamtąd okrutnieyszy iedzie,
Tak iako potok, kiedy z wiosny wzbierze;
Potem zaś indziey, gdzie go wściekłość wiedzie
Bieżąc, łakomey obrok szabli bierze.
5Iako więc głodny po chudem obiedzie
Do bogatey się rad kwapi wieczerze
[5258],
Tak y on co raz większey szuka woyny,
Chcąc złożyć do krwie
[5259] swóy głód niespokoyny.
82.
1
Przez mury rączo bieżąc rozwalone;
Ale strach iego rycerstwa zostawa
[5262],
W nieprzyiacioły wszedszy
[5263] potrwożone.
5Tak iedna strona zwycięstwa dostawa
[5264],
Które zostawił w poły dorobione;
Druga odpiera, lecz odpór beł taki,
Że uciekania wielkie daie znaki.
83.
1Gaskończyk przedsię sprawą ustępował,
Ale Syrowie zgoła uciekali
Y iuż Tankredów dom — kędy chorował —
Od nieprzyiaciół pędzeni, miiali.
5Słysząc huk srogi, bardzo się dziwował,
Y wstawszy z łóżka, poyrzy okiem, ali
[5265]
Iuż lud syryiski uciekaiąc bieży,
Gaskon uchodzi, a Tolozan leży.
84.
1
Ale cna dzielność y serce wspaniałe,
Które chorego nie opuszcza ciała,
W niem słabe siły i członki schorzałe,
5Tarcz bierze w rękę, która na zbolałe,
Y ranne ramię, lekka się widziała;
A w prawey zasię ręce miecz ma goły,
Y bieży pędem na nieprzyiacioły.
85.
1Co głosu staie wola: «Gdzie bieżycie?
Takeście wierni waszemu wodzowi?!
Tak mu pogaństwu złupić dopuścicie
Zbroię, brzydkiemu dar Machometowi?!
5Potem, kiedy się do domu wrócicie,
Pomnicie iego powiedzieć synowi,
Że tam legł ociec, skądeście uciekli».
Wtem nań poganie ze wszystkich stron siekli.
86.
1
Siedmi
[5270] skór twardych, które w iedno zbito,
Potem zaś wszystkie złożone pospołu,
Przednie wybranem żelazem okryto.
5Tą grabię nakrył, gdy na niego z dołu
Y z góry zewsząd strzelano y bito;
A mieczem ostrem siekł na obie stronie
[5271],
Że odpoczywał w bespieczney obronie.
87.
1Wstał prętko potem, tarczą obroniony
Od przyiaciela y mieczem znaiomem;
Dwoiakiem ogniem będąc zapalony
Na sercu gniewem, a na twarzy sromem.
5Chciałby się znowu, starzec odważony,
Z nieprzyiacielem próbować świadomem:
Szuka go, ale iż go nie nayduie,
Nad iego ludźmi zemścić się gotuie.
88.
1Aquitanowie
[5272] co ustępowali,
Teraz przy wodzu śmiele nacieraią.
A oni przedtem tak mężni, tak śmiali,
Nagłem uięci strachem, uciekaią.
5Ci teraz gonią, co tył podawali:
Tak się więc nagle rzeczy odmieniaią.
Dobrze Tolozan swe razy odbiia,
Sto ich sam ieden swą ręką zabiia.
89.
1Gdy się tak Raymund, hańby swey gniewliwy,
Nad głowami mścił co nazacnieyszemi,
Uyrzy — a ono król się sam szedziwy
Mężnie potyka między przednieyszemi.
5Skoczy do niego y w czoło — straszliwy —
Że legł nakoniec; y którey beł panem
Ziemie
[5276] — ukąsił zębem rozgniewanem.
90.
1Gdy obu wodzów poganie stracili,
Widziałbyś ich beł z różnemi myślami:
Iedni, kiedy iuż o sobie zwątpili,
Oślep na miecze wpadali piersiami;
5Ku zamkowi się drudzy obrócili.
Wspieraiąc zdrowia mdłemi nadzieiami,
Gdzie spół zmieszani wpadli Gaskończycy,
Y koniec kładli chwalebney zdobyczy.
91.
1Iuż zamek wzięto y ieśli beł który,
Co się śmiał oprzeć, zaraz beł zabity.
Iuż Raymund wielki proporzec na mury
Niósł, dawaiąc znać, że zamek dobyty;
5Y przeciw woyskom — tryumphalny z gury
Krzyż, znak zwycięstwa — ukazał rozwity;
Lecz tego Sułtan nie widzi ochocy
[5277],
Bieżąc do bitwy, co iedno
[5278] ma mocy.
92.
1Tam gdzie się biły woyska przebiegaiąc,
Zastał, że wszędzie krew ciekła strumieniem
A Śmierć tryumphy swoie rozciągaiąc,
Nad śmiertelnem się pastwiła stworzeniem.
5Y uyrzy konia samopas biegaiąc
[5279],
Z wiszącem na dół ku ziemi rzemieniem,
Y dopadszy go, osiadł go zarazem
Y z dobytem biegł na woysko żelazem.
93.
1Wielki, lecz krótki dał swemu ludowi
Posiłek Sułtan, wpadszy tak zuchwale,
Y beł prętkiemu
[5280] równy piorunowi,
Który we mgnieniu oka spada, ale
5Y potomnemu pamiętny wiekowi
Znak zostawuie w rozerwaney skale;
Przez
[5281] sto ich zabił, dway iednak wyięci
Będą w tey liczbie, z wieczney niepamięci.
94.
1
Y żałosną śmierć z dziełami godnemi;
(Ieśli słowieńskie
[5282] rymy tyle mogą)
Poświęcę między dowcipy
[5283] wielkiemi,
5Tak, że każdy wiek pamięć waszę
[5284] drogą
Wysławiać będzie y który swoiemi
Sługa miłości pobożnemi łzami
Uczci waszę śmierć z moiemi rymami.
95.
1
Cna bohatyrka tam koń obróciła
[5285],
Gdzie przed niem z wielkiem lud uciekał strachem;
5Poznał ią zaraz po stroiu, kto była,
Y krzyknie: «Anoż pani duszka
[5289] z gachem!
Twoia rzecz igła, kądziel y wrzeciono,
Nie woyna, nie bóy, nie miecz, dobra żono».
96.
1Znowu go w gębę pchnąć Gildippa chciała,
Lecz uprzedziwszy, iego szabla spadła,
Y przeciąwszy blach, w zanadrze ciąć śmiała,
Gdzie tylko miłość swoie rany kładła.
5Wodzę nieboga nagle upuszczała,
Y pochylona coraz bardziey bladła.
Patrzy Odoard na to, nieleniwy
Ale obrońca raczey nieszczęśliwy.
97.
1
W iednem go czasie żal y gniew prowadzi:
Żal każe wesprzeć pochyloney
[5292] żony,
Gniew mu do pomsty, co nayprętszey
[5293], radzi.
5Lecz od miłości życzliwey uczony,
Pospołu z gniewem żalowi poradzi:
Lewą iey ręką wspiera y ratuie,
Prawą na pomstę razem wyprawuie,
98.
1Ale iako miał pożyć
[5294] tak mocnego
Nieprzyiaciela z rozdwoioną siłą?
Y winowayce nie zabił swoiego,
Y trudno też miał utrzymać swą miłą.
5Owszem mu rękę u łokcia samego
Odciął, gdy trzymał małżonkę pochyłą;
Dopiero go tak nieprzyjaciel pożył.
Upuściwszy ią, na niey się położył.
99.
1Iako wiąz cięgły
[5295], w koło opasany
Y okręcony od płodney macice,
Gdy go podetną, do ziemie kochany
Krzak na dół ciągnie za sobą potycze
[5296]
5Y samże list trze, którem beł odziany,
Y grona dławi, ozdobę winnice.
Y zda się, że mu nie swey żal przygody,
Ale swey miłey towarzyszki szkody:
100.
1Tak on upadał, y umrzeć gotowy,
Nie siebie — swego żałował kochania.
Chcieli coś mówić, ale zbywszy
[5297] mowy,
Miasto
[5298] słów, spólne mieszali wzdychania.
5Y póki mogli, oczyma — nie słowy
[5299],
Odprawowali
[5300] ostatnie żegnania.
Wtem iem dzień zginął właśnie w iedney dobie
Tak szły złączone święte dusze obie.
101.
1Po wszystkiem
[5301] woysku zatem świegotliwa
Wieść o ich śmierci gęste głosy niosła;
Y Rynald iuż wie, że to rzecz prawdziwa
Nie tylko z wieści, ale y od posła.
5Żal, gniew, powinność serce mu rozrywa,
Chce, żeby pomsta co naypręcey
[5302] doszła;
Ale kiedy iuż sułtana dobiegał,
Adrast wołaiąc drogę mu zabiegał:
102.
1«Tyś to, ieśli się nie mylę, którego
Szukam y wołam przezwiskiem dzień cały;
Patrzę na tarczey znaku u każdego:
Dopiero mi cię twe herby wydały.
5A iżem ze łba obiecał twoiego
Ofiarę Bogu, wystąp na czas mały,
Zdrayco Armidy: ato cię wyzywa
Ten, który się iey rycerzem ozywa
[5303]».
103.
1To rzekszy, ciął go okrutnie dwa razy:
Raz w szyię, drugi podle
[5304] lewey skronie.
Hełmuć
[5305] nie przeciął, co się nie bał skazy,
Ale go mało nie zbił między konie.
5Rynald go zasię w bok między żelazy
Tak trafił, że sztych szedł na obie stronie
[5306]:
Legł olbrzym wielki, król niezwyciężony,
Iedną (co więtsza
[5307]) raną obalony.
104.
1Wszystkiem mróz zimny serca opanował,
Co to widzieli. Sam sułtan lękliwy
Pobladł na twarzy y znak pokazował
Trwogi na sercu, widząc raz straszliwy,
5Y iuż sobie sam swą śmierć praktykował;
Nie wie, co czynić daley ma wątpliwy
[5308]:
Rzecz w niem nie zwykła
[5309], lecz się człowiekowi
Trudno wiecznemu zbronić wyrokowi.
105.
1
Iako szalony, lub co się ma choro
[5310],
Kiedy sny straszne w nocy niedospałe
[5311]
Widzi, zda mu się, że bieży y skoro
Rościąga na bieg członki ociężałe;
5A kiedy trzeba, wszystko mu niesporo.
Służyć mu nie chcą nogi osłabiałe;
Czasem chce mówić, ale go y mowa
Y głos y zwykłe opuszczaią słowa:
100.
1Tak w ten czas sułtan sam siebie porywa
Przez gwałt ku oney ostateczney próbie;
Ale mu gniewu zwykłego ubywa
Y pierwszey
[5312] siły teraz nie zna w sobie;
5Ieśli się na skrę śmiałości zdobywa,
Zaraz ią w niem strach gasi w oney dobie.
Różnie go błędne obracaią myśli,
Ustąpić iednak y uciec nie myśli.
107.
1Wtem Rynald przypadł; ale przypadaiąc,
Y blisko się iuż podeń
[5315] podsadzaiąc,
Znak dawał więtszey siły y śmiałości.
5On się kęs
[5316] bronił, iednak umieraiąc,
Nie zapomina zwykłey wspaniałości:
Nie stęka, śmierci y ran się nie boi
Y nie czyni nic, iedno
[5317] co przystoi.
108.
1Gdy iuż godzina przyszła ostateczna
Solimanowi, że go śmierć zwalczyła,
Po wszystkiem woysku dopiro bespieczna
[5318]
Wieść głos o śmierci iego rozpuściła.
5Y fortuna się, dotąd niestateczna,
Do iedney strony wszystka przenosiła;
Y złączywszy się z samemi hetmany
[5319],
Przeciw pogaństwu poszła z Chrześciany.
109.
1Nie tylko inszem, uciekać samemu
Nieśmiertelnemu przychodzi pułkowi;
Nieśmiertelny beł, a teraz hardemu
Na wzgardę ginie swemu tytułowi.
5Chorążemu sam uciekaiącemu
Emiren mówi, y bieg mu stanowi
[5320]:
«Tyś iest, ieśli się nie mylę, którego
Obrałem nosić znak pana moiego
[5321].
110.
1Ey, Rymedonie, nie na toć
[5322] to dana
Y powierzona chorągiew odemnie
[5323];
Widzisz biiąc
[5324] się samego hetmana,
A ty od niego uciekasz nikczemnie.
5Skąd strach? skąd w tobie tak nagła odmiana,
Gdzie bieżysz? Wróć się, weźmi
[5325] przykład ze mnie:
Kto chce uść
[5326] zdrowo, bić mu się tu trzeba,
Przez drogę ćci dość żywota potrzeba
[5327]».
111.
1
Wrócił się wstydem Rymedon ruszony,
Poważnieyszą zaś inszych mową grzeie;
Niektórych siecze, nieieden wrócony
Od miecza, duszę na miecze wyleie.
5Tak róg po wielkiey części przełomiony
Wspiera y ieszcze nie traci nadzieie
[5328]
Y więcey ufa, niż inszem
[5329], śmiałemu
Tyzaphernowi, mężowi wielkiemu.
112.
1Dziwy robił dnia Tyzaphern onego:
Frąca, Rugiera, Gierarda mężnego
Zabił z inszemi przedniemi wodzami.
5A kiedy iuż kres żywota krótkiego
Nieśmiertelnemi przedłużył dziełami,
Jakby żyć nie chciał, szukał, gdzie znacznieyszy
Y kędy beł bóy naniebespiecznieyszy
[5332].
113.
1Uyrzał Rynalda, a chocia plugawe
[5333]
Krwią beły iego farby lazurowe.
Choć iego orzeł paznokcie miał krwawe,
Poznał na tarczy herby rycerzowe.
5«Niech mi (pry
[5334]) nieba pomogą łaskawe,
Niebespieczeństwo widzę iest gotowe:
Wygramli, głowę Armidzie daruię,
Tobie Makonie
[5335] zbroię dać ślubuję».
114.
1Tak śluby czynił przed głuchem Makonem,
Bo nic nie słyszał okrom wątpliwości
[5336].
Lew pobudza swe wrodzone srogości,
5Tak on swe gniewy ogniem w się wpuszczonem
Grzał y ostrzył ie na ośle
[5337] miłości;
W kupę zebrawszy siły swe, koniowi
Wodzę wyspuścił przeciw Rynaldowi.
115.
1Ale y Rynald bieżał w oney chwili,
Przeciwko niemu konia obracaiąc;
Wszyscy iem zaraz plac wielki czynili,
Do strasznego się potkania zbiegaiąc.
5Tak się rycerze oba mężnie bili,
Srogiemi na się razami ciskaiąc,
Że każdy, widząc straszny bóy, własnego
Niebespieczeństwa zapomniał swoiego.
116.
1Ale cóż? ieden darmo zbroię siecze
Nieskazitelną, drugi dawa rany;
Iuż z Tyzapherna krew w kilku mieysc ciecze,
Iuż tarcz, iuż hełm ma wszystek porąbany.
5Widzi Armida zbyt nierówne miecze,
Widzi, że iey iuż Rycerz zmordowany,
Y że go iuż krew uchodzi y drudzy
Uciekać od niey zamyślaią słudzy.
117.
1Od tak rycerzów wielu otoczona,
Iuż sama tylko na wozie została.
Wątpi o pomście, zewsząd opuszczona,
A snadźby umrzeć niżli żyć wolała;
5Wtem z woza
[5338] zsiadła y iako szalona,
Dopadszy
[5339] konia, w pole uciekała;
A gniew y miłość wszędy, kędy iedzie,
118.
1Tak Kleopatra za wieku dawnego
Sama z straszliwey bitwy uchodziła
Y Augustowi swoiego miłego
W niebespieczeństwie morskiem zostawiła;
5Który sromotnie od woyska swoiego
Biegł, gdzie lękliwe żagle obróciła.
Tożby beł pewnie y Tyzaphern sprawił,
Lecz nie mógł, bo go nieprzyiaciel bawił.
119.
1Zbywszy
[5342] iey z oczu, że mu ustępuie
Słońce pod ziemię y iasny dzień, wierzy
Y temu, co go wściąga y hamuie,
Niewytrzymany raz w czoło wymierzy:
5Kiedy pioruny Iowiszowi kuie,
Sam Brontes
[5343] młotem mocniey nie uderzy.
Tak dobrze w ten czas Tyzaphern przyłożył,
Że Rynald głowę na piersiach położył.
120.
1Ale się prętko
[5344] y nad spodziewanie
Po onym razie tak cięszkiem
[5345] poprawił;
Y przeciąwszy blach, gdzie swoie mieszkanie
Żywot ma, miecz mu do serca wyprawił.
5Przepadł przez serce sztych y przez dwie ranie
[5346]
Poganinowi pierś y tył ukrwawił,
Uciekaiącey duszy daiąc więcey,
Niż iednę drogę, żeby szła tym pręcey.
121.
1Potem iął patrzyć, gdzie nieprzełomione
[5347]
Miał ieszcze daley obrócić swe siły;
Widzi chorągwie wszędzie obalone,
Y że się wszystkie hufce rozproszyły.
5Tu śmierciom koniec uczynił y one
Marsowe gniewy w niem się uśmierzyły;
Y wspomniał sobie na uciekającą
Armidę, samę na koniu bieżącą.
122.
1Barzo ią dobrze widział, kiedy w długą,
Co w koniu mocy, biegła uciekaiąc
[5348];
Żal mu iey barzo y pomni, że sługą
Iey być obiecał, od niey odieżdżaiąc.
5Zatem się za nią puścił stroną drugą.
Wszędzie się śladu iey konia trzymaiąc.
Ona wtem w iednę dolinę osobną
Wiechała, do swych zamysłów sposobną.
123.
1Rada, że mieysce dalekie na stronie,
Gdzie sobie mogła śmierć zadać, trafiła;
Tam z konia zsiadła y w oney zasłonie
Zbroię, łuk, szyszak y strzały złożyła.
5«Nieszczęsne — prawi — y sromotne bronie,
Którem daremnie w potrzebie nosiła,
Tu pogrzebione na wieki będziecie,
Kiedy się zemścić krzywdy mey nie chcecie.
124.
1Mam was tak wiele, a żadney z was ieszcze
Krwawey nie widzę, wszystkieście zmarniały;
Więc śmiałe
[5349] bądźcie na piersi niewieście,
Kiedyście w insze uderzyć nie chciały,
5Te me odkryte za cel sobie weźcie:
Nie umknę ich wam
[5352]: ilekroć strzeliła,
Wie miłość, że ich nigdy nie chybiła.
125.
1Bądźciesz mężnemi na panią niebogę,
A poprawcie się za taką przyganą.
Do czegom przyszła nędzna, że nie mogę,
Tylko od was być samych ratowana!
5Żadnem lekarstwem sobie nie pomogę,
Okrom
[5353], że ranę leczyć muszę raną;
Rana od strzały od miłości ranę
Zgoi y zdrowia od śmierci dostanę.
126.
1Niech tego mego iadu śmiertelnego
Na on świat z sobą nie biorę, móy panie:
Zrzucę tu miłość, a cienia bladego
Gniew towarzyszem wiecznem niech zostanie;
5Albo się niech z niem wróci do moiego
Nieprzyiaciela z piekielney odchłanie
[5354];
Niech go pilnuie, żeby wiódł niespane
Straszliwe nocy
[5355] y sny rozerwane».
127.
1Tu zmilkła y iuż umrzeć umyśliwszy,
Naostrzeyszego żeleśca patrzyła:
Kiedy tam rycerz, nagle się trafiwszy,
Zastał ią, że się tylko nie zabiła;
5Wszystka się w straszną postawę złożywszy,
Iuż się do piersi z strzałą zanosiła:
Wtem ią za rękę uchwycił pocichu
Y wściągnął
[5356] z tyłu śmiertelnego sztychu.
128.
1
Bo nie postrzegła, ani go widziała,
Kiedy tam przyszedł: y wrzasnęła srodze,
Y odwróciła oczy y omdlała.
5Iako kwiat w poły podcięty przy drodze,
Tak pochylona do ziemie
[5359] leciała;
Ale ią na dół lecącą podpierał,
Y na odkryte piersi szatę zbierał.
129.
1Y żalem zdięty, twarz iey pochyloną
Y piersi skropił mokremi perłami.
Iako deszcz rany zwiędłą y zemdloną
Ożywia różą srebrnemi kroplami,
5Tak podnosiła do ziemie puszczoną
Twarz, nieswoiemi upłakaną łzami.
Trzykroć poyrzała, trzykroć odwróciła
Oczy, aby nań tylko nie patrzyła.
130.
1Y pokazuiąc znacznie swe niewdzięki
[5360],
Rękę od siebie iego odpychała;
Choć się siliła, choć się wydzierała.
5Tak od kochaney obłapiona ręki,
Choć ponno
[5363] w on czas inaczey zmyślała,
Żałośnie płakać ięła narzekaiąc,
Co raz od niego oczy odwracaiąc.
131.
1«O zawsze, lub się wracasz, lub odchodzisz
[5364].
Iednako srogi, czegoć nie dostaie
[5365]?
Wielki dziw u mnie, że mi śmierć rozwodzisz
[5366].
Wielki, że żywot mężobóyca
[5367] daie.
5Na iaką nową hańbę mię przywodzisz
[5368],
Na iaką lekkość
[5369]? Znam twe obyczaie.
Znam chytrość, którać
[5370] więcey nie pomoże:
Nic ten nie może, kto umrzeć nie może.
132.
1Chcesz ponno, abym w łańcuchu wiedziona
Na twym tryumphie, licha dziewka, była,
Dziś zwyciężona, a przedtem zdradzona?
To twe tytuły, to naywiętsze dziła
[5371]!
5Beło to, żem cię o żywot strapiona
Prosiła: teraz niechbym go pozbyła!
Śmierci chcę, lecz nie z twych rąk, bo twe dary
Są w nienawiści u mnie z każdey miary.
133.
1Sama się z twoiey srogości y grozy
Przez się wybawię, okrutny człowiecze;
A choć związaney odeymiesz powrozy,
Odeymiesz strzały, trucizny y miecze:
5Y ty y żaden niech mię tem nie trwoży,
Śmierć mi, kiedy chcę, nigdy nie uciecze.
Patrzaycie, iako zmyślać umie cudnie,
Wszystko nieszczyrze y wszystko obłudnie!»
134.
1To narzekanie, te iey beły mowy,
A gniew y miłość łzy iey wyciskała,
Że rycerzowi udał się płacz nowy.
Który wstydliwa litość sprawowała.
5Odpowieda iey łagodnemi słowy:
«Proszę, abyś skarg próżnych zaniechała;
Sługę, Armido, masz wiecznego we mnie.
135.
1Ieśli dać wiary nie chcesz moiey mowie.
Patrz na moie łzy, wierz, że cię nie zdradzę:
Na tey stolicy, gdzie twoi dziadowie
Siedzieli, da Bóg, wrychle cię posadzę.
5A kiedyby to zdarzyli bogowie,
Żebyś krzest przyiąć chciała, iako radzę,
Uczyniłbym to, że wielkie królowe
Y panie wszystkie przeszłabyś wschodowe».
136.
1Tak prosi y te swe wzdychaniem grzeie
Prośby y lać łez gęstych nie przestaie.
Iako gdy słońce pali, albo wieie
Wiatr południowy, śnieg z nienagła taie,
5Tak w niey gniew w on czas nieznacznie niszczeie,
A miłość tylko przy sercu zostaie:
«Niech się — powiada — twoia wola stanie,
Wszystko uczynię na twe rozkazanie».
137.
1A wtem Emiren widząc, że na ziemi
Iego chorągiew legła obalona
Y że przed iego oczyma własnemi
Goffred mocnego zabił Rymedona,
5Y zbiwszy mu lud z wodzami pierwszemi,
Wszędzie przeciwna przemagała strona:
Iako mąż wielki szukać chce przezdzięki
[5374]
Śmierci od iakiey zawołaney ręki.
138.
1Zwarł swego konia przeciw Goffredowi,
Bo godnieyszego nadeń nie nayduie;
A gdzie przechodzi y gdzie się stanowi,
Wściekłego męstwa znaki zostawuie
5Y zdaleka go ku poiedynkowi
Wabi y ręką na niego skazuie.
«Ia dziś chcę zginąć, ale się pokuszę
[5375],
Że nie bez pomsty zginę, iako tuszę
[5376]».
139.
1Ieno to wyrzekł, oba z wielkiem gniewem
Skoczyli ieden przeciwko drugiemu.
Emiren w ramię, przebiwszy tarcz drzewem,
Ranę wodzowi dał Chrześciańskiemu;
5On go zaś trafił tak nad uchem lewem,
Że łbem szedł na kark koniowi swoiemu,
Y kiedy się chciał poprawić, przebity
Duszę wytoczył pospołu z ielity.
140.
1Skoro legł hetman, Goffred rozproszony
Ostatek woyska pobitego goni
Y trafia tam, gdzie w koło otoczony
We krwi po kostki Altamor się broni.
5Szyszak zrąbany, miecz ma utrącony,
Zewsząd nań biią y strzelaią z koni.
«Niech będzie — krzyknie na swoich — z pokoiem:
Iam Goffred, day się, a więźniem bądź moiem».
141.
1Altamor, który serca wspaniałego,
Do żadney nigdy pokory nie skłonił,
Usłyszawszy głos imienia wielkiego,
Do niey się chętnie na on czas nakłonił
5Y złożył
[5377] zaraz z umysłu hardego,
Y dawszy mu miecz, więcey się nie bronił.
«Godnyś (pry
[5378]) tego, poddajęć się, a ty
Będziesz stąd w sławę y w skarby bogaty:
142.
1Żałosna żona kleynoty swoiemi
Y mego państwa wykupi mię złotem».
«Nie chciwym na to — ów rzekł — i takiemi
Rzeczami gardzę, ani myślę o tem.
5Miey sobie skarby indyiskie z perskiemi,
Cudzymem
[5379] nigdy nie kupczył żywotem:
Ia, Altamorze, w Azyey woiuię,
Handlów nie wiodę y nie przekupuię
[5380]».
143.
1Wtem za pogaństwem poszedł z pogoniami,
Zostawiwszy go przystawom
[5381] w opiecze,
Które do swoich wałów szło kupami;
Ale gniewliwe y tam wpadły miecze.
5Wzięto zarazem obóz, strumieniami
Krew od namiotu do namiotu ciecze;
Mażą się złotem nabiiane zbroie,
Psuią się pompy
[5382] y pogańskie stroie.
144.
1Tak Goftred wygrał, a tyle iasnego
Dnia mu na on czas zostawało ieszcze.
Że woysko swoie do wyzwolonego
Miasta prowadzi y stawia ie w mieście
5Y nie złożywszy odzienia krwawego,
Tam zbroie wiesza y inne korzyści,
Y obiecane śluby Bogu iści
[5385].
Koniec dwudziestey i ostatniey pieśni.