Spis treści
-
Wstęp
- Szalony dzień czyli Wesele Figara
- AKT PIERWSZY
- AKT DRUGI
-
SCENA PIERWSZA
- SCENA DRUGA
- SCENA TRZECIA
- SCENA CZWARTA
- SCENA PIĄTA
- SCENA SZÓSTA
- SCENA SIÓDMA
- SCENA ÓSMA
- SCENA DZIEWIĄTA
- SCENA DZIESIĄTA
- SCENA JEDENASTA
- SCENA DWUNASTA
- SCENA TRZYNASTA
- SCENA CZTERNASTA
- SCENA PIĘTNASTA
- SCENA SZESNASTA
- SCENA SIEDEMNASTA
- SCENA OSIEMNASTA
- SCENA DZIEWIĘTNASTA
- SCENA DWUDZIESTA
- SCENA DWUDZIESTA PIERWSZA
- SCENA DWUDZIESTA DRUGA
- SCENA DWUDZIESTA TRZECIA
- SCENA DWUDZIESTA CZWARTA
- SCENA DWUDZIESTA PIĄTA
- SCENA DWUDZIESTA SZÓSTA
AKT TRZECI-
SCENA PIERWSZA
- SCENA DRUGA
- SCENA TRZECIA
- SCENA CZWARTA
- SCENA PIĄTA
- SCENA SZÓSTA
- SCENA SIÓDMA
- SCENA ÓSMA
- SCENA DZIEWIĄTA
- SCENA DZIESIĄTA
- SCENA JEDENASTA
- SCENA DWUNASTA
- SCENA TRZYNASTA
- SCENA CZTERNASTA
- SCENA PIĘTNASTA
- SCENA SZESNASTA
- SCENA SIEDEMNASTA
- SCENA OSIEMNASTA
- SCENA DZIEWIĘTNASTA
- SCENA DWUDZIESTA
AKT CZWARTY- AKT PIĄTY
- WODEWIL
- Artysta: 1
- Kobieta: 1 2 3
- Kochanek: 1
- Kondycja ludzka: 1
- Literat: 1 2
- Los: 1
- Małżeństwo: 1
- Matka: 1 2
- Mąż: 1
- Mężczyzna: 1 2
- Obraz świata: 1 2 3
- Ojciec: 1
- Pan: 1 2 3
- Pieniądz: 1
- Pijaństwo: 1
- Polityka: 1
- Pozycja społeczna: 1 2 3 4 5
- Prawda: 1
- Słowo: 1 2
- Sługa: 1 2 3 4 5
- Sprawiedliwość: 1
- Szlachcic: 1 2
- Władza: 1 2 3
- Wolność: 1 2
- Wróg: 1
- Zdrada: 1
- Żona: 1
Wesele FigaraKomedia w pięciu aktach prozątłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Wstęp[1]
1Mówiąc swojego czasu o Wyznaniach Jana Jakuba[2] zaznaczyłem, iż ze wszystkich dzieł tego pisarza najbliższym dla nas pozostało to, w którym kreśli dzieje swego życia, w przeciwieństwie do wielu pisarzy XVIII wieku, których życie jest dla zrozumienia ich dzieł niemal obojętne. Nie może się to odnosić do autora Wesela Figara. Dopiero w świetle życia tego pisarza można ustalić i zrozumieć wszystkie perspektywy jego dzieła; poza tym życiorys jego jest sam przez się tak bogaty w ciekawe szczegóły i tak znamienny dla epoki, iż jedynie żałować mi przychodzi, iż muszę ściągnąć go tutaj do szczupłego zarysu.
2Piotr Augustyn Caron, który później przybrał nazwisko de Beaumarchais, urodził się w Paryżu w r. 1732 jako syn zegarmistrza. Ojciec, nawrócony kalwin, był człowiekiem uczciwym, światłym i przedsiębiorczym. Straciwszy trzech synów, pragnął, aby ostatni, jaki mu pozostał, był jego następcą w rzemiośle; dlatego nie umieścił go w żadnym wyższym zakładzie naukowym, ale dał mu wykształcenie ściśle zawodowe. Wszystko, co Beaumarchais posiądzie w dziedzinie ducha, będzie zawdzięczał jedynie sobie i życiu, które w tym wypadku okazało się nader szczęśliwym nauczycielem. Po wcześnie rozbudzonym półdziecięctwie Cherubina i dość burzliwych latach młodzieńczych, młody Caron daje dowody wybitnego uzdolnienia w swoim zawodzie, jak również szerokości horyzontów sięgających poza jego granice. Chodziło o wynalazek z zakresu zegarmistrzostwa dokonany przez przyszłego komediopisarza, a którego pierwszeństwo chciał mu zagarnąć kto inny. Beaumarchais wytacza proces — pierwszy z serii procesów, które miały towarzyszyć mu przez całe życie — równocześnie apeluje do Akademii Nauk, do opinii za pomocą artykułów w „Mercure de France” i — wygrywa sprawę. Mikroskopijny zegareczek w pierścionku, ofiarowany w hołdzie pani de Pompadour, daje go poznać na dworze, dokąd wzywa go sam monarcha. To wszystko nie zaspokajało ambicji młodego człowieka. Ubóstwiany całe życie przez kobiety, kobiecej też rączce zawdzięczać będzie pierwszy krok ku wywyższeniu. Szlachcic, Pozycja społecznaZnajomość zawarta w sklepie z klientką, panią Franquet, przynosi mu najpierw mały, lecz dość honorowy urzędzik, tanio odkupiony — modą XVIII w. — od jej męża, a następnie, po śmierci tegoż, małżeństwo z bogatą, o dziesięć lat starszą wdową. W niespełna rok żona umiera; mimo że Caron zabezpieczył sobie kontraktem prawo dziedzictwa, brak pewnych formalności oraz zabiegi rodziny zdołały go zeń wyzuć. Zostało mu jedynie „szlacheckie” nazwisko de Beaumarchais, które wedle praktykowanego zwyczaju przybrał był od folwarczku będącego własnością żony. Gdzie, w jakiej okolicy Francji leżało owo Beaumarchais, było zawsze i jest do dziś dnia rzeczą niezbadaną. Beaumarchais nie traci głowy w trudnej sytuacji. Raz zwróciwszy na siebie uwagę Wersalu jako zegarmistrz, wypływa tam obecnie jako muzyk, harfista, popierany przez córki Ludwika XV, miłośniczki muzyki. Beaumarchais daje im lekcje, układa dla nich utwory muzyczne, organizuje koncerty. Równocześnie uprawia i inne stosunki, jest zażyły w domu pana Le Normand, męża pani de Pompadour; tam wchodzi w świat finansów i uświadamia sobie własne w tym kierunku talenty. Oddaje, dzięki łasce dworu, przysługę finansiście Duvernay, który przez wdzięczność wprowadza go w świat interesów i pozwala przy sobie dojść do fortuny. Pierwszym staraniem Beaumarchais'go po zbogaceniu było wznieść się do stanu szlacheckiego. Skłania ojca do poniechania zawodu zegarmistrza, sam zaś, kupując za pięćdziesiąt sześć tysięcy franków dyplom „sekretarza królewskiego”, staje się tym samym szlachcicem. „Nie mogąc zmienić przesądu, trzeba mu się poddać” — powiada z filozofią godną Figara.
3Dobrze zaopatrzony w pieniądze i rekomendacje, puszcza się do Hiszpanii. Podróż ta miała rozmaite cele. Najpierw, sprawy rodzinne[3]; dalej pomysły ekonomiczno-finansowe; wreszcie pociąg do uciech i wrażeń. Temperament Beaumarchais'go nastarczy wszystkiemu: widzimy go, jak rozrzuca fantastycznie śmiałe pomysły handlu kolonialnego, gra grubo u ambasadorów, bałamuci ich żony, układa wiersze na nutę melodii hiszpańskich, słowem, wchodzi w skórę madryckiego „kawalera” pierwszej wody. A jako jeszcze jeden rezultat podróży — memoriał przedłożony księciu de Choiseul o stanie politycznym Europy i Hiszpanii. (…) Pomysły jego finansowe nie znalazły w Hiszpanii gruntu; sam powiada, iż furia francese[4] rozbiła się o bezwładność hiszpańskiej flegmy.
4Wróciwszy do Paryża, Beaumarchais pcha się dalej do fortuny i wywyższenia, ale to nie wystarcza jego bujnej naturze. Rzuca się w teatr; pisze sztukę pod tytułem Eugenia, w rodzaju sentymentalnego dramatu, zapoczątkowanym przez Diderota, Sedaine'a i La Chaussee'go; rodzaj sprzeczny zresztą z jego talentem i naturą. Mimo iż Beaumarchais przygotował grunt dla sztuki — tak jak to on tylko potrafił — odczytując ją po salonach i z góry tworząc jej stronnictwo, nie uzyskała powodzenia; ledwie później, przerobiona i skrócona, zdobyła wątłe życie na deskach scenicznych. Najwytrawniejsi znawcy, Grimm[5], Wolter, Collé[6], odsądzali po tej próbie pisarza od wszelkich nadziei.
5W r. 1769 żeni się Beaumarchais powtórnie — z panią Léveque, młodą i bogatą wdową; żona umiera mu po paru latach, jak również syn z tego małżeństwa, które nie przyniosło Beaumarchais'mu prawie nic pod względem majątkowym, ponieważ majątek żony był głównie dożywociem. Ale Beaumarchais miał wrogów; już po śmierci pierwszej żony, poprzedzonej rychłym zgonem jej męża, puszczano przeciw pisarzowi podejrzenia trucicielstwa; obecnie niedorzeczne te pogłoski zaczęły obiegać ze zdwojoną siłą. Zaiste, Beaumarchais ze świadomością rzeczy mógł ustami don Bazylia wyśpiewać ów boleśnie ironiczny hymn na cześć potwarzy!
6Nowa sztuka Dwaj przyjaciele, czyli Kupiec z Lyonu również nie zdobyła powodzenia. Beaumarchais poznaje gorycze, jakimi świat poi wygwizdanego autora. W ogóle lata te stanowią w życiu pisarza okres niepowodzeń, z których zdołał się wydźwignąć jedynie mocą swej niespożytej energii, żywotności i talentu. Niewczesny koncept, jaki dla rozerwania króla podsunął staremu dworakowi, księciu de la Vallière, ściąga na Beaumarchais'go niełaskę dworu. Wreszcie — najcięższe z nieszczęść — w r. 1770 umiera przyjaciel jego i protektor, Paris Duvernay, uregulowawszy na trzy miesiące przed śmiercią rachunki swoje z pisarzem i zostawiwszy mu formalne pokwitowanie. Hrabia de la Blache, spadkobierca finansisty, nienawidził Beaumarchais'go. „Nienawidzę tego człowieka, tak jak się kocha kochankę”. Odmówił uznania rachunków, zarzucił fałszerstwo aktu i wpisanie punktów, którym Duvernay był, jego zdaniem, obcy. Wszczął się zawiły proces; Beaumarchais wygrywa w pierwszej instancji, ale hrabia apeluje.
7Wśród tego Beaumarchais napisał słowa i muzykę opery pod tytułem Cyrulik sewilski i przedłożył ją aktorom włoskiego teatru. Operę odrzucono. Niewyczerpany w energii autor przerabia na poczekaniu operę na komedię i czyta ją aktorom Komedii Francuskiej, gdzie zyskuje przyjęcie. Ale nieprzewidziany wypadek krzyżuje plany. W toku prób wybucha zwada między pisarzem a księciem de Chaulnes, zazdrosnym o względy aktorki Menard. Dochodzi między rywalami do publicznej bójki; skandal jest taki, iż obaj zapaśnicy dostają się do więzienia. Hrabia de la Blache korzysta z pobytu Beaumarchais'go w For-l'Evêque, aby dosięgnąć sparaliżowanego w obronie przeciwnika i uzyskać osądzenie sprawy. Beaumarchais miota się w swym zamknięciu; uzyskuje wreszcie, iż pod strażą wypuszczają go kilka razy, aby mógł zająć się procesem. Referentem sprawy był sędzia Goëzman, nieżyczliwy dla pisarza. Beaumarchais po długich staraniach zdobywa u niego audiencję za cenę stu ludwików i zegarka z brylantami, ofiarowanych żonie sędziego, plus piętnaście ludwików rzekomo „dla sekretarza”.
8Beaumarchais przegrywa proces. Pani Goëzman zwraca mu — jak umówiono w razie przegranej — sto ludwików i zegarek, ale piętnaście ludwików sekretarza przepadły jak kamień w wodzie. Beaumarchais, podrażniony niepowodzeniami, podnosi krzyk, domaga się zwrotu; Goëzman wytacza niebacznie skargę o usiłowanie przekupstwa i zniewagę żony sędziego! Wszczyna się nowy proces, pamiętny w dziejach literatury tym, iż daje asumpt[7] do słynnych Memoriałów pisarza, które bawiły i elektryzowały Francję od najlichszego z mieszkańców Paryża aż do samego króla. „Nie znam — pisze w którymś z listów Wolter — zabawniejszej komedii, tragedii bardziej wzruszającej, a zwłaszcza lepiej oświetlonej drażliwej sprawy…”. A w innym, pisanym do d'Alemberta[8]: „Co za człowiek! Łączy wszystko: dowcip, powagę, rozsądek, wesołość, siłę, zdolność wzruszania, wszystkie rodzaje wymowy bez ubiegania się o żaden; miażdży przeciwników i daje lekcje swoim sędziom…”. Poza talentem pisarskim, jaki ujawnił się tu pierwszy raz w całej pełni, Beaumarchais miał tę zręczność, iż umiał wyzyskać na swą korzyść wszystkie pasje polityczne i wszystkie niezadowolenia nurtujące wówczas w Paryżu, i w ten sposób uczynił własną sprawę sprawą ogółu; ale poza tym wszystkim Memoriały jego wyrastają ponad lokalne znaczenie procesu: to potężne i niechybne ciosy zadawane w najsłabsze punkty strupieszałego już sądownictwa i całego na feudalnych przeżytkach opartego systemu.
9Beaumarchais wygrał sprawę… tak jak ją mógł wygrać przeciw takiemu przeciwnikowi… Wygrał i przegrał zarazem. Sędzina Goëzman otrzymała naganę, której musiała wysłuchać na kolanach. Sędziemu Goëzmanowi polecono podać się do dymisji. Ale i Beaumarchais otrzymał naganę, co wedle ówczesnej procedury równało się śmierci cywilnej. Memoriały jego — jako oszczercze! — skazano na szarpanie szczypcami i spalenie w dziedzińcu sądowym. Nad tym Salomonowym wyrokiem pełny sąd radził od piątej rano do dziewiątej wieczór.
10Jakimi sposobami Beaumarchais zdobył na tyle kredytu, aby uzyskać odwet, to już inny rozdział jego historii, nie najmniej fantastyczny w tym zdumiewającym życiorysie. Ale uzyskał odwet w całej pełni: najpierw rehabilitację z wyroku z Goëzmanami, potem rewizję procesu z hrabią de la Blache i wygraną tegoż procesu. Jaką popularność zdołał osiągnąć, świadczy, że w dniu wygranej miasto Aix, gdzie toczył się proces, iluminowano[9]. Naród — jak mu to z całym talentem podsunął — uznał jego sprawę za swoją.
11I teraz dopiero, po wygaśnięciu sprawy, zrodzony w jej trakcie — i z niej — wielki pisarz oblecze ją w nieśmiertelne kształty. Z Memoriałów i ich przedmiotu przekształconego twórczo, przetransponowanego na intrygę miłosną powstanie Wesele Figara. Figaro, w Cyruliku sewilskim jeszcze usłużny sługus z komedii, zmieni się tu w utalentowanego i uczciwego plebejusza, nabrzmiałego, mimo że ton całej sztuki jest rozkosznie wesoły, buntem i szyderstwem. „O panie hrabio, cóżeś uczynił dla zyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie ten trud, aby się urodzić, nic więcej. Poza tym człowiek dosyć pospolity, podczas gdy ja…!”. Te słowa wielkiego monologu Figara, wyrzucone gniewnie przez zaciśnięte zęby, padną ze sceny na widownię, na której będą się tłoczyli zachwyceni i oklaskujący arystokratyczni słuchacze. „Figaro to rewolucja już w czynie” — mówił Napoleon. „Figaro zabił szlachtę” — wołał Danton. Otóż konflikt Figara z Hrabią urodził się niewątpliwie z procesu z hrabią de la Blache, tak jak owa centralna sprawa sądu z nieśmiertelnym sędzią Brid'oison (don Guzman) urodziła się ze sprawy z Goëzmanem. Cała skala tonów, jakie Beaumarchais genialnie zinstrumentuje w Weselu Figara, znajduje się już w Memoriałach. Rzadko kiedy można śledzić z taką precyzją i na tak interesującym materiale narodziny wielkiego pisarza. I mimo woli, odłożywszy książkę, popada człowiek w zadumę i sili się odgadnąć, jak by wyglądał dziś świat, jak literatura, gdyby sędzina Goëzman nie była zatrzymała owych szczęśliwych piętnastu ludwików? Świat jak świat, licho go tam wie; ale to pewna, że teatr wyglądałby inaczej. Wesele Figara pokazało mu nowe drogi.
12Mimo to położenie Beaumarchais'go nie było najlepsze. W dawnej jurysprudencji[10] „nagana” taka była wyrokiem śmierci cywilnej; brakło tylko kilku głosów, aby Beaumarchais był skazany na galery. Hrabia de la Blache wyzuł go z majątku; o wystawieniu Cyrulika, którego próby zawieszono, nie mogło być mowy. Aby uzyskać na drodze łaski królewskiej nadzieję unicestwienia wyroku, Beaumarchais oddaje dworowi usługi dość dwuznaczne, z zakresu policji polityczno-literackiej: wyławia pamflet przygotowany do ogłoszenia w Anglii przeciw pani du Barry[11], wykupuje rękopis i przeprowadza jego zniszczenie. Wśród tego król umiera, następca zaś jego, Ludwik XVI, nie ma przyczyny solidaryzować się w obowiązkach wdzięczności dla obrońców honoru pani du Barry… Na szczęście pamfletów nie brak; krążą, i nader złośliwe, wymierzone w Marię Antoninę[12]. Nowa wyprawa Beaumarchais'go pełna romantycznych przygód, które okazują się jedynie Szelmowskimi sztuczkami Skapena[13] i sprowadzają nań — zamiast nagrody — uwięzienie w Wiedniu z podejrzeniem, niezupełnie niepodobnym do wiary, że to on sam… był autorem pamfletu, którego przychwyceniem się chlubił. Wypuszczony za wstawiennictwem tajnej policji francuskiej (również dość dwuznaczną odgrywającej w tej sprawie rolę), odszkodowany za trzydziestojednodniowe więzienie tysiącem dukatów, które odrzuca, i diamentem, który przyjmuje, wraca do Paryża.
13Wróciwszy, Beaumarchais uzyskuje podjęcie prób Cyrulika sewilskiego i wreszcie, po trzechletniej odwłoce, doczekuje się jego wystawienia 23 lutego 1775 r. W tryumfalnej przedmowie, jaką opatruje swoją komedię, ogłaszając ją drukiem, pisze w nagłówku: „komedia, wystawiona i położona na scenie Komedii Francuskiej dnia…” itd. To niemal prawda. Paryż za długo czekał na Cyrulika i za wiele się spodziewał. Sztuka, która zyskała żywy poklask czytana w salonach przez autora, na scenie wydała się rozwlekła, przeładowana i — prawie że padła. Beaumarchais wziął się zaraz nazajutrz do roboty, oczyścił, skupił, ściągnął do czterech aktów i w tej nowej postaci zdobył niespodziewany i tym razem trwały sukces.
14Tutaj następuje w życiu Beaumarchais'go — mimo iż przyzwyczaiło nas ono do niespodzianek — okres niemal fantastyczny. Była to chwila, kiedy kolonie angielskie w Ameryce oderwały się od pnia macierzystego i podjęły wolnościową wojnę. Beaumarchais jeden z pierwszych, już w r. 1775, ocenił doniosłość wydarzeń. Obyczajem XVIII wieku zasypuje memoriałami króla i ministrów; odradza jawne wystąpienie przeciw Anglii, ale zaklina o tajemne udzielenie posiłków „buntownikom”. Rząd francuski uznaje trafność jego poglądów; pozwala mu zorganizować całe biuro dostawy broni i opatruje je milionową subwencją, do której przyczynia się również milionem rząd hiszpański. Dom powstaje pod firmą Rodrigue Hortalez i Spółka. Beaumarchais rozwija coraz szerzej swoje plany; osiąga to, iż wystawia własną „flotę wojenną” złożoną z jednego wprawdzie, ale znakomicie uzbrojonego okrętu. Działalność jego utyka wskutek nierzetelności Stanów, od których Beaumarchais miał otrzymywać w zamian za amunicję tytoń i bawełnę, a nie otrzymał nic prócz weksli Franklina i teoretycznego uznania swych pretensji. Zaledwie w r. 1835 rodzina Beaumarchais'go windykuje w drodze ugody osiemset tysięcy franków jako spłatę długu, który w r. 1793 uznany został w wysokości blisko półtrzecia[14] miliona.
15W r. 1776 Beaumarchais uzyskał swą rehabilitację z wyroku w sprawie z Goëzmanem, wszczął na nowo proces przeciw hrabiemu de la Blache, przysporzył uciechy i emocji Francji nowymi memoriałami i — tryumfalnie wygrał. Mieszkańcy Aix, przed którego to miasta trybunałem rzecz się toczyła, uczcili ten wynik iluminacją, serenadami itd. Temperament Beaumarchais'go, nie wyczerpany tak różnorodną działalnością, znajduje sobie jeszcze nowe pole. Podejmuje on sprawę, mimo iż skromniejszą co do rozmiarów, ale z pewnością nie najmniej drażliwą. Doświadczywszy w stosunkach swoich z teatrami, jak dalece autorzy dramatyczni są ofiarą wyzysku przedsiębiorstw teatralnych, organizuje — więcej z potrzeby działania i poczucia sprawiedliwości niż z własnego interesu, gdyż dochody autorskie nie mogły stanowić rubryki w jego milionowych pozycjach — syndykat autorów dramatycznych, prowadzi walkę przeciw aktorom i — po latach — uzyskuje ustawowe uregulowanie kwestii. Ale wszystko to to jedynie cząstka czynności, jaką Beaumarchais rozwija na wszystkich polach. Można powiedzieć, iż był on Figarem całego Paryża. Od ministrów i wynalazców aż do uwiedzionych dziewcząt szukających rady i pomocy — wszyscy zwracają się do niego: dla każdego ma w zanadrzu pomysł, kombinację, radę, pożyczkę. Zaś w nawale tych najróżnorodniejszych spraw i zatrudnień — jakże odległych od literatury! — powstaje dzieło, które ma jeszcze raz zelektryzować Francję i unieśmiertelnić swego twórcę: Wesele Figara.
16Ukończone w r. 1778, przyjęte przez Komedię Francuską w r. 1781, Wesele Figara doczekało się wystawienia dopiero w r. 1784. Trzy lata Beaumarchais walczył przeciw powadze zakazu królewskiego i zwyciężył dzięki zręczności, z jaką umiał wygrywać jedyną prawdziwą potęgę owej doby — opinię.
17Cenzor, któremu zrazu przedłożono sztukę, aprobował ją. Ale zawieziono rękopis do Wersalu, król i królowa kazali go sobie przeczytać. Ludwik XVI oświadczył wręcz: „To ohydne; nigdy nie pozwolę wystawić tej sztuki”. Powiadają, iż Beaumarchais odzywał się głośno w Paryżu: „Król nie chce, aby Wesele Figara było grane: zatem — będzie grane”.
18Skoro rozeszła się wieść o zakazie, cały Paryż chciał poznać sztukę, Beaumarchais zręcznie gospodarował faworem lektury użyczanym co najwpływowszym osobom. Przez chwilę zdawało się, że będzie można sztukę odegrać dla zamkniętego grona; aktorzy komedii umieli już role, bilety były rozdane. W ostatniej chwili król zabronił. Wedle relacji pani Campan: „nigdy — w owych dniach poprzedzających upadek tronu — słowa ucisk i tyrania nie były wymawiane z większą pasją i gwałtownością”. A wymawiały je usta klasy najdostojniejszej i najbliżej stojącej tronu dla tej komedii, której treścią i celem było okryć tę właśnie klasę śmiesznością i wstydem! W końcu, po nieskończonych zabiegach, zezwolono na widowisko prywatne, a wreszcie, 27 kwietnia 1784 r. — publiczne. Co się działo pod teatrem i w teatrze, tego nie pamiętają dzieje sceny. Najwyżsi dostojnicy tłoczyli się z roznosicielami afiszów; złamano kordon straży i kratę żelazną; parę osób uduszono w ścisku. Trzysta osób z największego świata jadło obiad w garderobach aktorek, aby tym pewniej dostać się na salę. Księżne i margrabiny czuły się szczęśliwe, wciśnięte gdzieś w kącik na galerii, obok osób więcej niż wątpliwego towarzystwa.
19Wesele Figara miało sześćdziesiąt osiem przedstawień niemal jednym ciągiem; ilość na owe czasy olbrzymia. Można się domyślić, iż zawistni i wrogowie nie patrzyli spokojnie na ten tryumf. Przedmowa do Wesela Figara, jedna z najbłyskotliwszych kart pióra Beaumarchais'go, odzwierciedla zajadłość walki. Wśród coraz żywszej polemiki, prowadzonej za pomocą piosenek, artykułów, listów otwartych, wymknęła się Beaumarchais'mu nieszczęśliwa aluzja do udaremnionego zakazu królewskiego. Wyzyskano tę okoliczność, aby poruszyć króla przeciw niemu. Nie wstając od stołu karcianego, przy którym się zabawiał, Ludwik XVI skreślił na siódemce pik rozkaz uwięzienia Beaumarchais'go i odprowadzenie go do Św. Łazarza, domu poprawy dla rozpustnej młodzieży. Paryż przez kilka dni bawił się nieszczęściem pisarza, po czym nastąpił zwrot w opinii: zaczęto się oburzać na samowolę władzy. Dwór spostrzegł, iż popełnił krok fałszywy. Beaumarchais'go wypuszczono na wolność; w dzień jego uwolnienia wszyscy niemal ministrowie byli obecni na przedstawieniu Figara; co więcej, Ludwik XVI kazał wystawić w Trianon[15] Cyrulika, gdzie sama królowa grała rolę Rozyny! Wreszcie wypłacono przeszło dwa miliony franków należne pisarzowi tytułem odszkodowania za uszczerbki, jakie ucierpiała w bitwie morskiej jego „flota”, a których wypłacenia dotąd na próżno się domagał. Epizod ten jest jednym z najwymowniejszych rysów malujących ostatnie podrygi „dawnego porządku”, w których samowola łączy się w zdumiewający sposób ze słabością.
20Był to zarazem ostatni przebłysk gwiazdy Beaumarchais'go. W licznych i zawiłych sprawach, jakie ściągnęły nań i nadal jego śmiałe i awanturnicze nieraz przedsiębiorstwa, opinia, ta najwyższa wówczas instancja, do której zawsze apelował i na której umiał grać po mistrzowsku; obraca się teraz stale przeciw niemu, a na korzyść przeciwników. Bo też te ostatnie lata monarchii, pędzące z zawrotną szybkością ku przewrotowi, jak również i sama epoka rewolucji, innej wymagają broni i wymowy. Skończył się czas śmiechu i lekkiej ironii: namaszczony patos, deklamacja, waląca maczugą inwektywa — oto hasła chwili. Przekonał się o tym Beaumarchais, spotkawszy się z takim przeciwnikiem jak Mirabeau[16], który, świeżo wypuszczony z więzienia, zrujnowany i żądny rozgłosu, dał się użyć za narzędzie wrogich Beauimarchais'mu finansistów paryskich. Zresztą Beaumarchais nie ma już dawnego zapału. Bogaty, szczęśliwy w nowo stworzonym ognisku rodzinnym, myśli raczej o spoczynku. Buduje i zdobi pałac położony na bulwarze, naprzeciwko Bastylii. W swoim czasie Ludwik XVI słuchając monologu Figara mówił: „To ohydne; nigdy nie pozwolę tego wystawić; trzeba by zburzyć Bazylię, jeśli wystawienie tej sztuki nie miałoby być groźną niekonsekwencją”. Minęło kilka lat; lud ciągnie burzyć Bastylię: Beaumarchais zgłasza prośbę, aby mu powierzono nadzór burzenia cytadeli, „iżby — powiada — sąsiednie domy nie poniosły przy tym uszczerbku”. „Roztropna przezorność. Cudowny symbol!” — czyni w tym miejscu słuszną uwagę jego biograf. W toku rewolucji, spotwarzany, denuncjowany, zmuszony niemal bronić życia, Beaumarchais znajduje energię, aby wystawić sztukę Występna matka, w której jeszcze raz wprowadza na scenę Figara przykrojonego na nową modłę. Sztuka, słaba zresztą, padła; czasy nie były pomyślne dla literatury. Prześladowania walą się nań w dalszym ciągu. Uwięziony, jedynie wpływom dawnej kochanki, pani Houret, zawdzięcza ocalenie; 9 Termidor[17] ratuje od gilotyny żonę jego, siostrę i córkę. Kilka lat tuła się za granicą, wreszcie w r. 1796 wraca, aby kosztować spokoju na resztkach, dość pokaźnych zresztą, dawnej fortuny. Umiera nagle w r. 1799.
21Takim było życie Beaumarchais'go. Jak wspomniałem, z żalem ograniczam się do skreślenia go w najogólniejszych rysach, gdyż dopiero w szczegółach nabiera ono pełni wyrazu. Można powiedzieć, iż życie pisarza jest satyrą ancien régime'u[18], co najmniej równie kapitalną jak jego dzieła. I dzieła te są z nim ściśle związane, wypływają zeń niejako. Pierwiastek awanturniczej swobody i śmiałości, jaki cechuje sprawy jego życia, jest i w jego pismach; twórczość nie jest u Beaumarchais'go celem, ale epizodem jego wielostronnej działalności. Idzie też linią bardzo nierówną. Po słabych — mimo iż nie tak młodzieńczych — początkach, po których nawet wytrawni sędziowie odsądzali autora od przyszłości, następuje kilka lat, w których talent jego, smagany na przemian sukcesem i przeciwnościami, rozgrzany pasją i karmiony wszelkiego rodzaju doświadczeniem, skupia się, mężnieje, sypie iskrami — i znowuż po tych kilku latach omdlewa, traci prawdę i życie. O „dramatach” — nazwa ta była wówczas nowością — Beaumarchais'go nie mówi się zupełnie. Rodzaj tak zwanej „łzawej komedii” (comédie larmoyante), w przeciwieństwie do tragedii, która prawo cierpienia i szlachetności przyznawała jedynie królom i bohaterom, rozwinął się później, w XIX wieku, jako „dramat mieszczański” i udowodnił trafność poglądów pierwszych jego twórców; niemniej pierwsze dzieła na tej drodze — tak Diderota, jak La Chaussée'go, nie mówiąc o idących w te ślady pierwszych sztukach Beaumarchais'go — są to płody martwo urodzone. Dopiero Memoriały ujawniają talent pisarski, który tutaj, pod wpływem pasji i desperacji, zapomniał o wzorach i literaturze i odkrył bogatą, sobie tylko właściwą żyłę twórczości. Niestety, mimo świetnych zalet, Memoriały dzielą los okolicznościowych broszur, ściśle związanych ze sprawą, której aktualność przebrzmiała: mało kto ma dziś odwagę zapuszczać się w ten gąszcz zawiłej kontrowersji i odszukiwać w nim rysy werwy i dowcipu autora, skoro może rozkoszować się nimi w miłej, świeżej i łatwo dostępnej formie dwu jego nieśmiertelnych komedii. Tak więc dzieło życia Beaumarchais'go streszcza się w dwóch utworach: Cyruliku sewilskim i Weselu Figara. Dwie te sztuki skupiły w sobie niejako rasowe elementy francuskiego teatru, odmłodziły je, przetworzyły w nowe formy i przekazały następnym pokoleniom, stając się podwaliną nowoczesnej sceny francuskiej. Cały niemal późniejszy teatr, począwszy od Scribe'a poprzez Sardou i współczesnych mu dramaturgów, aż do Króla Caillaveta i Flersa[19], tego Wesela Figara à rebours[20], mieści się w zarodku w dziele Beaumarchais'go.
22Jak wspomniałem, Beaumarchais jako komediopisarz, mimo swej beztroski i świeżości tworzenia, ma we krwi cały poprzedzający teatr francuski. Ogólna treść i założenie jego sztuk prostotą swą przypominają tradycyjne farces[21] średniowiecza; intryga ma wiele z owych imbroglio[22], które przeniknęły z Włoch na scenę francuską; z Moliera przejmuje śmiałe rysy charakterów, jasność i zwięzłość ekspozycji[23], i — w razie potrzeby — gwałtowność inwektywy; z następców jego bogactwo i urozmaicenie w wikłaniu akcji; z Marivaux[24] tchnienie erotyczne i subtelność profilów kobiecych: ale jakże to wszystko przetworzone, przepojone nowym życiem! Z jaką swobodą miesza wszystkie rodzaje, stapiając je w nowe twory! Komiczne imbroglio splata się z komedią charakterów; pustota farsy z satyrą społeczną i tchnieniem rewolucyjnym: wszystkie dawne elementy pod dotknięciem tego jedynego talentu stają się czymś na wskroś nowym. Weźmy treść Cyrulika: opiekun czyhający na rękę i majątek pupilki; młody panicz krzyżujący, przy pomocy sprytnego lokaja, jego plany; przebrania, lekcja śpiewu, wymiana listów, wreszcie nieodzowny rejent, ślub… czy może być na pozór coś bardziej zużytego? Ale jak to wszystko, począwszy od pierwszej sceny spotkania hrabiego z Figarem, tętni życiem, jak iskrzy się, czaruje świeżością! Ta urocza Rozyna ze swą przebiegłością i prostotą, z tkliwą uległością i dziewiczą dumą, o ileż cieplej jest kobieca od „pupilek” dawnej komedii! Ten sługus-wyga, stanowiący od Plauta[25] do Moliera i jego następców sprężynę komicznego teatru, jakże nowe zyskuje perspektywy w postaci nieśmiertelnego dziecięcia XVIII wieku, Figara! A Bazylio, rozkoszny Bazylio! Czy można wcielenie podłoty przedstawić w formie bardziej rozbrajającej niewinności? Zakończenie sztuki nawet, przy tak konwencjonalnych środkach, ileż posiada tutaj dramatycznego życia i ludzkich walorów! A dialog! (…) Replika po replice pędzi z zawrotną chyżością, nie dając czasu na opamiętanie, nie zostawiając miejsca na hałaśliwy wybuch śmiechu; nim wrażenie zdążyło się utrwalić, już spędza je drugie, trzecie, scena mija na kształt świetnego fajerwerku. Tu już jesteśmy w całej pełni w nowożytnym teatrze, i to najlepszym.
23Jeżeli w Cyruliku autor, wziąwszy dawne formy, potrafił je odrodzić, w Weselu Figara posunął się jeszcze dalej w twórczej oryginalności. Wesele Figara jest sztuką jedyną w swoim rodzaju, nieprzypominającą absolutnie niczego; dziełem, w którym pisarz dał całego siebie. Z niego, nim samym niemal jest ów Figaro, pogłębiony tu i silniej narysowany, ze swą aż nadto bogatą przeszłością, swymi gorzkimi doświadczeniami, kipiącą żywotnością i radością życia. Z niego, z bolesnych przeżyć pisarza ta walka talentu z „urodzeniem”, słuszności z przywilejem. Z siebie przekazuje autor Figarowi tę namiętność intrygi, często wikłającej sprawę dla przyjemności intrygowania, tę łatwą filozofię życia i ten… powiedzmy, niedostatek skrupułów moralnych. Z siebie wreszcie Beaumarchais, całe życie namiętnie kochany przez kobiety i umiejący je kochać, daje tę drażniącą atmosferę zmysłów, delikatną gamę kobiecości — tego czarującego Cherubina wreszcie, najśmielej, najoryginalniej może stworzoną postać w całej sztuce (…). Ten mały pazik, urwis, który — wyrastając wszędzie pod nogami hrabiego i doprowadzając go niemal do szaleństwa — przysparza akcji tyle niezrównanych efektów, kocha wszystkimi pierwocinami swego trzynastoletniego serca; kogo? — gdybyż on sam wiedział!
24Ale świeżość Wesela Figara jako utworu scenicznego nie wyczerpuje bynajmniej bogatych i różnorodnych perspektyw tego dzieła. Napoleon mówił o Weselu Figara, że to „Rewolucja już w czynie”; Danton[26] wołał głośno, że „Figaro zabił szlachtę”. W jakim stopniu tedy możemy uważać Beaumarchais'go za współtwórcę rewolucji?
25Nie ulega wątpliwości, że, podobnie jak większość pisarzy XVIII w., którzy rewolucję przygotowali, Beaumarchais nie był rewolucjonistą. Dawny porządek rzeczy, zwłaszcza od czasu gdy wywalczył sobie w nim dość poczesne miejsce, znacznie lepiej odpowiadał temperamentowi pisarza niż nadchodząca epoka republikańskiej „cnoty”. Ale w ciągu swego niespokojnego życia miał sposobność zajrzeć za wszystkie kulisy rządu, społeczeństwa i obyczajów; połknął niejedno upokorzenie; doznał niejednej krzywdy; na własnej skórze przekonał się, iż prawa i urządzenia dogorywającego świata nie odpowiadają potrzebom dojrzewających mas narodu. Nasiąknął — nie mogło być inaczej — wszystkimi ideami, dyskusjami, całą filozofią swego wieku. I miał talent. Zrobił w Weselu Figara (a po części w Cyruliku) na swój sposób to, co czynił Wolter w ulotnych pisemkach, którymi przez pół wieku blisko zasypywał Francję; wszystkie prawdy po tysiąc razy dyskutowane, przyjęte, niemal utarte, przebił stemplem swego talentu na monetę obiegową; nadał im formę najzwięźlejszą, najlotniejszą — i tym samym, mocą potężnego wpływu słowa padającego ze sceny, wraził je tym bardziej w mózgi i serca współczesnych. Żadna z tych prawd nie była nowa; ale to właśnie — uwagę tę czyni Sarcey[27], znawca psychologii teatralnej — stanowiło ich siłę: prawda nowa, padająca ze sceny, oszałamia i nie znajduje współdźwięku; prawda znana, uznana, podana w scenicznej plastyce słowa, zyskuje potężny odgłos u zachwyconych słuchaczy. Od tych „prawd” roi się komedia Beaumarchais'go; nie ma chyba obyczaju, prawa, urządzenia jego epoki, które by nie przeszły przez ognisty tusz[28] tego fajerwerku.
26Przede wszystkim sądownictwo. Z nim, jak to wiemy z życiorysu pisarza, osobliwie miał na pieńku. Miał też i dawne wzory i sięgnął po nie swobodną ręką. Wziął niemal żywcem Rabelaisowską figurę sędziego[29] (ledwie zdrobniwszy jego nazwisko: Brid'oie — na Brid'oison) i pokazał ją w ruchu, w działaniu. Scena procesu w akcie III musiała do współczesnych przemawiać wymowniej niż tomy całe spisane od paru wieków przeciw śmieszniej i przestarzałej procedurze i nadużyciom sądownictwa.
27MARCELINA
do GąskiGĄSKA
w todze sędziowskiej, zająkuje się niecoDo-o-brze więc! Werba-alizujemy.[30]
BARTOLO
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
wzdychającGĄSKA
FIGARO
Drugi cel pocisków to przywilej urodzenia, najbardziej znienawidzony ze wszystkich, bolączka „trzeciego stanu”, przeciw której przede wszystkim zwróciła się rewolucja. Beaumarchais, jak wspomniałem w życiorysie, „nie mogąc zwalczyć przywileju, poddał się mu” i nabył szlachectwo za brzęczącą monetę; ale zbyt wiele ucierpiał w życiu od przewag „urodzenia”, aby nie miało się to odbić w całym jego dziele. Nie bierzmy zbyt dosłownie ustępu apoteozującego szlachectwo, który sam z własnych Memoriałów cytuje w przedmowie[31]. Te same saturnalia[32], które w kilka lat potem w sposób krwawy święci rewolucja, tu odbywają się na scenie w formie, której wesołość maskuje oblicze jadowitej satyry. Już samo założenie sztuki jest postawieniem na głowie dotychczasowego teatralnego porządku, w którym „panowie” bawili się na scenie kosztem prostaczków: tutaj — w rezultacie — rozum, uczciwość, wdzięk, słowem, „piękna rola” jest po stronie pary służących; figurą zaś pocieszną sztuki, Grzegorzem Dyndałą[33] niemal, raz po raz wystrychniętym na dudka, jest — hrabia. A czyż trzeba przypominać nieuszanowanie, jakim tchną wszystkie repliki Figara, i wszystkie zjadliwe groty wypuszczone na fortecę przywileju!
28HRABIA
FIGARO
A jeśli więcej wart jestem od niej? Czy dużo jest wielkich panów, którzy by mogli to samo powiedzieć?
HRABIA
FIGARO
Talent drogą do awansu? Wasza dostojność żartuje. Mierność i płaszczenie się: oto środki, aby dojść do wszystkiego.
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
A sławny monolog Figara w piątym akcie:
29
Oto sztuka, o której wystawienie walczył przez trzy lata przeciw królowi sam kwiat „uprzywilejowanych”, aby blisko przez setkę przedstawień z rzędu oklaskiwać na scenie włóczenie w błocie wszystkiego, na czym wspierało się ich istnienie i stanowisko. Walka ta i okoliczności, w jakich uzyskano wystawienie Figara, potężnie wzmogły doniosłość jego wpływu.
30Wesele Figara jest dziełem bardziej genialnym niż doskonałym. Uderzające jest, ile wad i nieprawdopodobieństw wykazuje ta sztuka wzięta pod skalpel krytycznej analizy. Zdaniem Sainte-Beuve'a[34] akcja łamie się w akcie III, w dość niesmacznej sentymentalnej scenie, gdy Marcelina poznaje w Figarze własnego syna. Sarcey zwraca uwagę, jak logicznie słabo nakreślona jest rola samego Figara: ma on pozory niespożytej czynności, a właściwie nie robi nic, wszystkie jego intrygi okazują się zawodne lub bezużyteczne, nic z tego, co przewiduje, się nie sprawdza, a wszystko robią inni lub przypadek. Ale na odwrót, można by to wziąć jako punkt wyjścia do podziwu dla prestidigitatorstwa[35] scenicznego autora i jego poczucia optyki teatralnej, skoro te wszystkie braki występują jedynie przy zimnym rozważaniu, a nie w świetle rampy.
31Zresztą niesłuszne byłoby szukać w sztuce rzeczy, których autor nie miał zamiaru w niej pomieścić. Chciał dać swoim współczesnym wesołość — i dał ją, i ileż jeszcze poza tym, i na jak długo! Ale nawet w końcowym „wodewilu”, kiedy w atmosferze ogólnego pojednania i pustoty każdy z aktorów sztuki rzuca swój pożegnalny kuplet rozbawionemu parterowi, i wówczas pod wesołą nutą dźwięczy akcent brzemiennego przyszłością protestu:
32
Daremnie optymizm sędziego Gąski stara się uspokoić siebie i publiczność:
33
Tym razem nie skończyło się na piosence!
*
34Sądy krytyczne, jakie wywołały obie komedie Beaumarchais'go, były bardzo rozbieżne; echa ich znajdują odbicie w przedmowach autora. (…) To pewna, iż nawet ci, którzy najpochlebniej oceniali obie sztuki, dalecy byli od podejrzewania ich znaczenia dla rozwoju przyszłego teatru we Francji.
35Jak wspomniałem, Figaro pojawia się jeszcze po raz trzeci na scenie w sztuce pod tytułem Występna matka. Jest to utwór słaby, niemający nic z prawdziwego Beaumarchais'go; wystygła werwa pisarza szuka ucieczki w modnej za czasów Beaumarchais'go sentymentalnej deklamacji.
36Cyrulik sewilski i Wesele Figara pojawiły się w polskim przekładzie niemal bezpośrednio po ich ogłoszeniu drukiem w języku francuskim[36]. Przekład obu sztuk (bez przedmów autora), ogłoszony bezimiennie, nie odpowiada, jak większość przekładów owej epoki, dzisiejszym wymaganiom; na swój czas był wcale dobry i sumienny. Rękopiśmienny egzemplarz przekładu Wesela Figara (bezimiennego również), wedle którego grywało się tę sztukę, poza wydatnymi skróceniami (prawie cały monolog Figara w akcie V!), często dość swobodną stopą przechodzi obok oryginalnego tekstu. Sądzę zatem, że niniejsze wydanie utworów Beaumarchais'go okaże się usprawiedliwione i potrzebne. Dla większości polskich czytelników stanie się ono — nawet pomimo pojawiania się co kilkanaście lat Wesela Figara w teatrze — prawdziwą rewelacją tego bujnego, żywego, a tak mało do dziś dnia naruszonego przez czas talentu.
37Szalony dzień czyli Wesele Figara
Wodewil z 5 aktu sztuki
Charaktery i stroje
38Hrabia Almawiwa — winien być grany bardzo szlachetnie, ale z wdziękiem i swobodą. Skażenie serca nie powinno nic ujmować z dobrego tonu. Wedle ówczesnych obyczajów, wielcy panowie traktowali jako zabawkę wszystko to, co tyczyło czci kobiecej. Rola tym trudniejsza do dobrego oddania, ile że w sztuce osobistość ta zawsze jest ofiarą. Ale grana przez doskonałego aktora (pana Molé) uwydatniła tym lepiej wszystkie inne role i umocniła powodzenie.
39Strój w pierwszym i drugim akcie myśliwski, buty z cholewami, starym hiszpańskim krojem. Od trzeciego do ostatniego aktu bogaty strój narodowy.
40Hrabina — między dwoma sprzecznymi uczuciami zdradza jedynie zdławioną czułość lub gniew bardzo umiarkowany. Nic zwłaszcza, co by mogło w oczach widza poniżyć tę miłą i cnotliwą istotę. Ta rola, jedna z najtrudniejszych, przyniosła wiele zaszczytu talentowi panny Saint-Val.
41Strój w pierwszym, drugim i czwartym akcie to luźny szlafroczek, z gołą głową; Hrabina jest u siebie w domu, rzekomo niezdrowa. W piątym akcie ma strój i wysoki kok Zuzanny.
42Figaro — Nie można nazbyt zalecić aktorowi, który będzie grał tę rolę, aby dobrze przejął się jej duchem, jak to uczynił pan Dazincourt. Gdyby dał w niej coś innego niż rozsądek zaprawny wesołością i dowcipem, zwłaszcza gdyby domieszał najlżejszą szarżę, obniżyłby rolę, którą pierwszy komik, pan Préville, uznał godną talentu największego aktora, o ile pochwyci jej różnorodne odcienie i zdoła się wznieść do jej pełnej koncepcji.
43Strój taki jak w Cyruliku sewilskim.
44Zuzanna — Młoda osoba, zręczna, dowcipna i wesoła, ale nie wyuzdaną wesołością naszych bezczelnych subretek[37]. Ładny jej charakter nakreślono w przedmowie: aktorka, która nie widziała panny Contat, powinna tam go wystudiować, chcąc właściwie oddać rolę.
45Strój w pierwszych czterech aktach: staniczek biały z bufami, bardzo wykwintny; spódniczka takaż, toczek, który później modniarki nazwały à la Suzanne. Podczas uroczystości w ostatnim akcie hrabia kładzie jej na głowę toczek z długim welonem, z wysokimi piórami i białymi wstążkami. W piątym akcie ma na sobie luźną lewitkę[38] Hrabiny, nic na głowie.
46Marcelina — Rozsądna kobieta, żywa z natury, która błędom i doświadczeniu zawdzięcza wyrobienie. Jeśli aktorka wzniesie się pełną godności dumą do moralnej wyżyny, jaka następuje po scenie poznania w czwartym akcie, przyczyni się wiele do zainteresowania rolą.
47Strój hiszpańskiej duenny[39], ciemny, z czarnym stroikiem na głowie.
48Antonio — zdradza jedynie stan lekkiego pijaństwa, rozpraszającego się stopniowo; w piątym akcie jest już prawie trzeźwy.
49Strój hiszpańskiego wieśniaka, rękawy zwisające z tyłu, kapelusz i białe trzewiki.
50Franusia — Dziewczynka dwunastoletnia, bardzo prostoduszna. Strój: brunatny staniczek z pętlicami i srebrnymi guzikami; spódnica jaskrawa, czarny toczek z piórami. Takiż strój mają i inne wieśniaczki podczas uroczystości weselnej.
51Cherubin — Tę rolę może grać (jak też i grała) jedynie młoda i ładna kobieta. Nie mamy w teatrach bardzo młodego człowieka dość wyrobionego, aby odczuć jej wszystkie finezje. Lękliwy bez granic wobec Hrabiny, gdzie indziej przemiły urwis; niespokojne i mętne pragnienie jest tłem jego charakteru. Idzie za głosem budzącej się dojrzałości, ale bez planu, bez celu, poddając się chwili; słowem, jest takim, jakim każda matka w głębi serca pragnęłaby może, aby był jej syn, choćby miała dużo przez to cierpieć.
52W pierwszym i drugim akcie bogaty strój hiszpańskiego pazia, biały, haftowany srebrem; niebieski płaszczyk, kapelusz z piórami. W czwartym akcie gorset, spódniczka i toczek — jak młode wieśniaczki, w których jest gronie. W piątym mundur oficerski, kokarda i szpada.
53Bartolo — Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; gra tutaj jeno drugorzędną rolę.
54Bazylio — Charakter i strój jak w Cyruliku sewilskim; również rola drugorzędna.
55Gąska — winien mieć ową niezłomną i szczerą pewność siebie, jaką mają głupcy, skoro zbędą się nieśmiałości. Jąkanie jego jest tylko jednym wdziękiem więcej i powinno być ledwie dostrzegalne; myliłby się grubo aktor i grałby zupełnie fałszywie, gdyby szukał w nim komizmu roli. Polega ona cała na kontraście powagi stanowiska, a śmieszności charakteru; im mniej aktor będzie szarżował, tym więcej okaże prawdziwego talentu.
56Strój: toga hiszpańskiego sędziego, węższa niż u naszych prokuratorów, prawie sutanna; do tego wielka peruka, rabat[40] na szyi i długa biała laseczka w ręku.
57Łapowy — ubrany jak sędzia, biała laseczka, nieco krótsza.
58Woźny, czyli Algazil — Strój urzędowy, płaszcz i szpada przypięta wprost, bez rzemiennego pasa. Nie nosi butów, ale trzewiki czarne, białą perukę z obfitymi lokami, krótka biała pałeczka.
59Słoneczko — Strój wieśniaczy, zwisające rękawy, jaskrawy kubrak, biały kapelusz.
60Młoda pasterka — Strój jak Franusi.
61Pedrillo — Kubrak, kamizelka, pas, bicz, buty pocztowe, siatka na głowie, kapelusz kurierski.
62Osoby nieme — jedne w togach sędziów, drugie w strojach wieśniaczych, inne w liberii.
OSOBY
- Hrabia Almawiwa — wielkorządca Andaluzji
- Hrabina — jego żona
- Figaro — służący Hrabiego i burgrabia[41] zamku
- Zuzanna — pierwsza garderobiana Hrabiny i narzeczona Figara
- Marcelina — z fraucymeru[42] Hrabiny
- Antonio — ogrodnik pałacowy, wuj Zuzanny i ojciec Franusi
- Franusia — córka Antonia
- Cherubin — pierwszy paź Hrabiego
- Bartolo — lekarz w Sewilli
- Bazylio — nauczyciel klawicymbału
- Don Guzman Gąska — sędzia
- Łapowy — pisarz, sekretarz don Guzmana
- Woźny sądowy
- Słoneczko — młody pasterz
- Młoda pasterka
- Pedrillo — kurier Hrabiego
- Grono służących
- Grono wieśniaczek
- Grono wieśniaków
Rzecz dzieje się w zamku Aguas-Frescas, o trzy mile od Sewilli.
AKT PIERWSZY
SCENA PIERWSZA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Bez porównania, moje ty śliczności. Och, jakże ten dziewiczy wianek, w dzień ślubu, na głowie ładnej dziewczyny wydaje się słodki oczom oblubieńca!…
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
Dowodzić, że mam słuszność, znaczyłoby przyznać, że mogę jej nie mieć. Jestem twoją panią czy nie?
FIGARO
Kręcisz nosem na pokój najwygodniejszy w całym zamku, położony między apartamentami obojga państwa. Ot, w nocy pani czuje się niedobrze, zadzwoni: hyc! dwa kroki i jesteś u niej. Pan hrabia życzy sobie czego; tylko pociągnie za sznurek: hop! w trzech susach jestem na rozkazy.
ZUZANNA
Wybornie! Ale kiedy zadzwoni rano, aby ci dać jakie ważne i długie zlecenie, hyc! dwa kroki i jest pod mymi drzwiami, i hop! w trzech susach…
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
To, mój kochasiu, że znużony gonitwą za okolicznymi pięknościami hrabia Almawiwa pragnie wypocząć sobie w zamku, ale nie przy własnej żonie. Na twoją, słyszysz, Figaro, obrócił oczy i ma nadzieję, że to mieszkanie niezgorzej mu się nada. Oto co zacny Bazylio, zacny dostawca uciech swego pana i mój szlachetny nauczyciel śpiewu, powtarza mi co dzień przy lekcji.
FIGARO
Bazylio! O mój koteczku! Jeśli kiedy porcja rzęsistych kijów zaaplikowana na krzyże wzmocniła komu szpik pacierzowy…
ZUZANNA
Myślałeś, niebożątko, że posag, jaki mi dają, to dla twoich pięknych oczu, dla twoich znamienitych zasług?…
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
Dowiedz się, że za cenę tego posagu hrabia spodziewa się uzyskać po kryjomu kwadransik sam na sam, który dawne prawo pańskie… Znasz ów piękny przywilej.
FIGARO
Tak dalece znam, iż gdyby hrabia żeniąc się nie był zniósł tego ohydnego prawa, nigdy bym się nie zgodził zaślubić cię w jego dobrach.
ZUZANNA
Otóż jeżeli je zniósł, żałuje tego; i właśnie od twojej narzeczonej pragnie je dziś potajemnie odkupić.
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Śmiejesz się, hultajko! Ach, gdyby był sposób dopaść tego arcyzwodziciela, wpakować go w zmyślną pułapkę, zgarniając równocześnie jego złotko!…
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Nie sztuka przedsięwziąć rzecz niebezpieczną, ale uniknąć niebezpieczeństw i dopłynąć szczęśliwie do celu, ot co! Zakraść się do kogoś w nocy, zdmuchnąć mu żonę i wziąć sto batogów za fatygę — nic łatwiejszego pod słońcem: tysiąc łajdaków bez mózgu zdołało tego dokazać. Ale…
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
Owczarz powiada, że to przynosi szczęście opuszczonym żonom. Bywaj zdrów, mój Fi, Fi, Figaro, myśl o naszej sprawie.
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
SCENA DRUGA
FIGARO
Czarująca dziewczyna! zawsze roześmiana, tryskająca życiem, pełna wesołości, dowcipu, miłości i rozkoszy! Ale cnotliwa! przechadza się żywo, zacierając dłonie O panie hrabio, drogi panie hrabio, chciałbyś mnie przystroić… po hrabsku! Zastanawiałem się też, czemu uczyniwszy mnie burgrabią zabiera mnie z sobą na ową ambasadę i mianuje kurierem. Rozumiem, panie hrabio: trzy promocje na raz: ty wiceministrem; ja pędziwiatrem; Zuzia gosposią pałacu, podręczną ambasadorową; a potem w cwał, kurierze! Gdy ja będę galopował w jedną stronę, ty, panie hrabio, ujedziesz z moją miłą ładny kawał drogi! Ja będę się chlastał w błocie i nadkręcał karku dla chwały twego rodu; pan raczysz łaskawie przyczynić się do pomnożenia mojego! Wzruszająca wymiana usług! Ale, ekscelencjo, to za wiele naraz. Załatwiać w Londynie jednocześnie sprawy swego pana i jego służącego; zastępować przy cudzoziemskim dworze wraz osobę króla i moją — to za wiele, o połowę za wiele. Co do ciebie, obwiesiu Bazylio, mój synaczku, ja cię nauczę, jak się gwizda po kościele, ja ci… Nie! Trzeba grać komedię; obu naraz wystrychnąć na dudka. Baczność na dziś, mości Figaro! Przede wszystkim przyśpieszyć ceremonię, aby tym pewniej dobić do ołtarza; usunąć Marcelinę, która ma na ciebie diabelny smaczek; zgarnąć złoto i podarki; wywieść na manowce zachcianki pana hrabiego; wygarbować sumiennie skórę imć Bazylia; wreszcie…
SCENA TRZECIA
FIGARO
Ho! ho! ho! ho! Jest i grubas. Sługa pana doktora, wesele w komplecie. Dzień dobry, dzień dobry, najmilszy z doktorów. Czy to mój ślub sprowadza pana do zamku?
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
Gniewasz się, doktorze? Ludzie pańskiego rzemiosła mają bardzo twarde serca! Cienia litości dla biednych bydlątek… w istocie… zupełnie, jak gdyby to byli ludzie! Bądź zdrowa, Marcelino; wciąż masz ochotę procesować się ze mną?
BARTOLO
FIGARO
SCENA CZWARTA
BARTOLO
Hultaj zawsze ten sam! Umrze w skórze największego bezczelnika, o ile go z niej nie obedrą żywcem.
MARCELINA
Jesteś wreszcie, wiekuisty doktorze? Zawsze tak poważny i flegmatyczny, że można by umrzeć czekając twej pomocy, tak jak się wzięło ślub niegdyś mimo twych przezorności.
BARTOLO
Zawsze cierpka i dokuczliwa. Więc cóż? Na cóż moja obecność w zamku tak potrzebna? Hrabia miał jaki wypadek?
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
Tyle złego, ile tylko zdoła. Najgorsze w tym wszystkim to nudne amory, jakimi płonie dla mnie od dawna.
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
Niesmaczny, okrutny szyderco, czemuż ty nie uwolnisz się za tę samą cenę od moich nalegań? Czyż to nie jest twoim obowiązkiem? Gdzież pamięć przyrzeczeń? Co się stało ze wspomnieniem małego Emanuela, owocu zapomnianej miłości, która miała nas zawieść do ołtarza?
BARTOLO
Czy po to, aby mi kazać słuchać tych smalonych dubów, sprowadziłaś mnie z Sewilli?… Ten paroksyzm małżeński, który przypiera cię tak nagle…
MARCELINA
Dobrze więc! Nie mówmy o tym. Ale jeśli nic nie zdoła ciebie samego skłonić do spełnienia obowiązku, pomóż mi bodaj zdobyć innego.
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
Nigdy markotny; zawsze w dobrym humorze, zawsze cieszący się chwilą, bez troski o przeszłość, jak o przyszłość; pełen życia, szczodry! Och, szczodry…
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
Nie dostanie go, niecnota, jeśli zechcesz, doktoreńku, pomóc mi wyzyskać pewne zobowiązanie, które ma wobec mnie.
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
Ach, wiesz dobrze, że nie mam ich dla ciebie! Płeć, do której należę, jest namiętna, lecz lękliwa: próżno jakiś czar wabi nas ku rozkoszy, najzuchwalsza kobieta czuje w sobie głos, który ostrzega: „Bądź piękną, jeśli możesz, cnotliwą, jeśli chcesz; ale bądź szanowaną bezwarunkowo!”. Owóż skoro trzeba przede wszystkim być szanowaną, skoro każda kobieta czuje tego wagę, nastraszmy wpierw Zuzannę rozgłoszeniem propozycji, które jej czyni hrabia.
BARTOLO
MARCELINA
Do czego? Zuzanna przez prosty wstyd będzie uparcie odrzucać jego ofiary; hrabia przez zemstę poprze mój protest przeciw ich małżeństwu; wówczas moje zamęście staje się pewne.
BARTOLO
Ma słuszność. Na honor! Dobra sztuka; wydać moją starą gospodynię za hultaja, który pomógł mi wydrzeć młodą narzeczoną!
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
SCENA PIĄTA
ZUZANNA
MARCELINA
BARTOLO
Paradny argument: tylko kobieta w złości zdobędzie się na podobny! Mówiliśmy, piękna Zuziu, o szczęściu, jakim dlań będzie posiadanie ciebie.
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
Sługa pani nawzajem; gdzież ta gorycz? Czyż nie jest sprawiedliwie, aby wspaniałomyślny pan dzielił po trosze radość, którą sprawia swym poddanym?
ZUZANNA
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
BARTOLO
MARCELINA
SCENA SZÓSTA
ZUZANNA
A leć, kumoszko! Leć, mądralo! Równie mało lękam się twych zakusów, jak gardzę zniewagami. Patrzcie mi starą Sybillę[45]! Dlatego że liznęła książki i dręczyła jaśnie panią za młodu, chce się rządzić jak szara gęś w zamku! rzuca na krzesło suknię Sama już nie wiem, po co tu przyszłam.
SCENA SIÓDMA
CHERUBIN
Och, Zuziu! Od dwóch godzin czatuję na chwilę, kiedy będę cię mógł zdobyć samą. Ach, ty wychodzisz za mąż, a ja odjeżdżam.
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
Zastał mnie wczoraj u twej kuzynki, Franusi; pomagałem jej przepowiadać rolę niewiniątka na dzisiejszą uroczystość. Powiadam ci, jak mnie zobaczył, wpadł w taką wściekłość!… „Wynoś się — wrzasnął — mały…”. Nie śmiem w obecności kobiety wymówić tego słowa. „Wynoś się! A jutro nie będzie cię w zamku”. Jeśli pani hrabina, moja piękna chrzestna, nie zdoła go ułagodzić, stało się, Zuziu, tracę na zawsze szczęście oglądania ciebie.
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
Wiesz aż nadto, niegodziwa, że ja nie śmiem się ośmielić… Ale jakaś ty szczęśliwa! W każdej chwili ją oglądać, mówić do niej, ubierać, rozbierać, szpilka po szpilce!… Ach, Zuziu! Dałbym… Co ty tam trzymasz?
ZUZANNA
Ach, szczęśliwy czepeczek i błogosławioną wstążkę, które otulają w nocy włosy uroczej chrzestnej matki…
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
Zostaw, ach, zostaw, Zuziu! Dam ci mą piosenkę: gdy wspomnienie twej pięknej pani będzie zasmucać wszystkie moje chwile, twoje będzie mi jedynym promieniem, jaki może jeszcze ogrzać moje serce.
ZUZANNA
Ogrzać twoje serce, łotrzyku! Zdaje ci się, że mówisz do swej Franusi; przyłapali cię u niej, wzdychasz do pani, a robisz czułe oczy do mnie na dokładkę.
CHERUBIN
To prawda, na honor! Nie wiem już, co robię; ale od jakiegoś czasu czuję dziwny niepokój; serce mi bije na sam widok kobiety, słowa miłość i rozkosz przyprawiają je o dreszcz i pomieszanie. Potrzeba mówienia komuś: „Kocham ciebie”, rozpiera mnie tak, że mówię to sam sobie, uganiając po parku, twojej pani, tobie, drzewom, obłokom, wiatrowi, który je unosi wraz ze słowami. Wczoraj spotkałem pannę Marcelinę…
ZUZANNA
CHERUBIN
Czemuż nie? Wszak jest kobietą! Panna! Kobieta! Ach, jakież te miana są słodkie! Jakie wzruszające!
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
Tysiąc policzków, jeśli się zbliżysz. Poskarżę pani; nie tylko nie będę prosić za tobą, ale sama powiem jego dostojności: „Wybornie, panie hrabio, wygoń tego łotrzyka, odeślij do domu małego hultaja, który śmie durzyć się w jaśnie pani, a na dobitkę mnie ciągle chce całować”.
CHERUBIN
ZUZANNA
SCENA ÓSMA
ZUZANNA
HRABIA
Wzruszona coś jesteś, Zuziu! Mówiłaś sama do siebie… Twoje serduszko wydaje się w stanie… bardzo naturalnym zresztą w takim dniu…
ZUZANNA
HRABIA
Byłbym w rozpaczy, gdyby mnie ktoś zaskoczył; ale wiesz, jak żywo interesuje mnie twoja osóbka. Bazylio nie ukrywał ci moich uczuć. Mam tylko chwilę, aby wytłumaczyć moje zamiary; posłuchaj…
ZUZANNA
HRABIA
Jedno słowo! Wiesz, że król mianował mnie ambasadorem w Londynie. Zabieram Figara; daję mu znakomitą pozycję, że zaś obowiązkiem żony jest towarzyszyć mężowi…
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
A zatem: kiedy pan hrabia wziął jaśnie panią z domu doktora i zaślubił ją z miłości; kiedy zniósł dla niej pewien ohydny przywilej…
HRABIA
Tak strasznie dotkliwy dla dziewcząt, prawda? Ach, Zuziu, to urocze prawo! Gdybyś przyszła pogwarzyć o nim o zmroku do ogrodu, opłaciłbym to lekkie ustępstwo taką ceną…
BAZYLIO
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
BAZYLIO
HRABIA
SCENA DZIEWIĄTA
BAZYLIO
ZUZANNA
BAZYLIO
ZUZANNA
HRABIA
BAZYLIO
ZUZANNA
BAZYLIO
Czegóż żąda tu kto nadzwyczajnego? Czyż nie jesteś gotowa użyczyć tego samego innemu? Dzięki tej lubej ceremonii to, co ci było wzbronione wczoraj, stanie się jutro twoim obowiązkiem.
ZUZANNA
BAZYLIO
ZUZANNA
BAZYLIO
Och! och! Jaka zła! Uspokójże się, duszko! Stanie się tylko to, co zechcesz; ale nie sądź, że uważam imć Figara za właściwą przeszkodę: gdyby nie pewien pazik…
ZUZANNA
BAZYLIO
Cherubino di amore, który kręci się koło ciebie bez ustanku: dziś jeszcze myszkował tutaj, kiedy rozstałem się z tobą; czy zaprzeczysz?
ZUZANNA
BAZYLIO
Jestem niegodziwcem, bo mam oczy. Czy nie dla ciebie i ta piosenka, którą się nosi w takiej tajemnicy?
ZUZANNA
BAZYLIO
Chyba że ją ułożył dla samej jaśnie pani! Kiedy usługuje przy stole, powiadają, że patrzy na nią takimi oczami!… Ale, do kata! Niech nie igra: hrabia na tym punkcie jest mocno gburowaty.
ZUZANNA
A pan jesteś skończony zbrodniarz, aby rozsiewać podobne bajki i gubić nieszczęśliwe dziecko, które popadło w niełaskę u pana.
BAZYLIO
HRABIA
ZUZANNA
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
BAZYLIO
W istocie, jestem w rozpaczy, że tak sobie ostrzyłem język na paziku, skoro pan hrabia mógł słyszeć. Chciałem jedynie wybadać uczucia panny Zuzi; w gruncie bowiem…
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
Ależ nie; szukałem wujaszka Antoniego, pijaczyny ogrodnika, aby mu dać jakieś rozkazy. Pukam, długo nikt nie otwiera; kuzyneczka wydaje się zmieszana, zaczynam coś podejrzewać, zagaduję ją i tak, wśród rozmowy, przyglądam się spod oka. Była tam za drzwiami jakaś firanka, wieszadło, nie wiem co zresztą, jakieś schowanie na szmatki; otóż nie pokazując nic po sobie, powoli, powoli, odsłaniam firankę naśladując gest, podnosi suknię z fotela i widzę… spostrzega pazia A!…
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
Wybornie, panienko: ledwie zaręczona, już sobie poczynasz w ten sposób? Więc to dla mego pazia tak pragnęłaś zostać sama? A ty, paniczu, brakowało jeszcze tego, abyś, niepomny szacunku dla chrzestnej matki, obrócił oczy na jej garderobianą, żonę twego przyjaciela? Ale ja nie ścierpię, aby Figaro, człowiek, którego szanuję i kocham, padł ofiarą podobnej zdrady. Czy on wszedł z tobą, Bazylio?
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
Prosił mnie o słówko do pani, aby wyprosiła jego łaskę. Wejście waszej dostojności przeraziło go tak, że skrył się za fotelem.
HRABIA
CHERUBIN
HRABIA
CHERUBIN
HRABIA
CHERUBIN
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
SCENA DZIESIĄTA
FIGARO
HRABINA
Patrz, hrabio, przypisują mi władzę, której nie posiadam; że jednak w ich prośbie nie mam nic nagannego…
HRABIA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Ekscelencjo, wasale twoi, wzruszeni zniesieniem pewnego dotkliwego prawa, które miłość waszej dostojności dla pani hrabiny…
HRABIA
FIGARO
Że czas, aby cnota dobrego pana zajaśniała przed światem; jest ona dziś dla mnie takim dobrodziejstwem, że pragnę być pierwszym, który uczci ją przy swoim ślubie.
HRABIA
Żartujesz, przyjacielu! Zniesienie hańbiącego prawa jest jedynie spłaceniem długu rycerskości. Hiszpan może zabiegać o względy kobiety, ale wymagać ich najsłodszych objawów jako niewolniczej powinności, och, to tyrania Wandala, a nie przywilej szlachetnego Kastylczyka.
FIGARO
Pozwól zatem, wasza dostojność, aby ta młoda osóbka, której honor ubezpieczyła twoja, panie, cnota, otrzymała z twej ręki, publicznie, ten wianek dziewiczy, zdobny w białe pióra i wstążki, symbol czystości twoich, panie, intencji… Uświęć ten ceremoniał dla wszystkich małżeństw i niechaj chóralny śpiew utrwali na zawsze wspomnienie…
HRABIA
Kochanek, ArtystaGdybym nie wiedział, że zakochany, poeta i muzyk to trzykrotny tytuł pobłażania dla wszystkich szaleństw…
FIGARO
WSZYSCY
ZUZANNA
HRABIA
FIGARO
Niech wasza dostojność spojrzy: nigdy piękniejsza oblubienica nie doda więcej ceny poświęceniu waszej dostojności.
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
Przyłączam się do nich, hrabio; ten obrzęd będzie mi zawsze drogi, skoro zawdzięcza początek uroczej miłości, którą czułeś dla mnie.
HRABIA
WSZYSCY
HRABIA
Wpadłem. głośno Iżby ten obrządek mógł odbyć się tym uroczyściej, pragnąłbym jedynie odłożyć go nieco. na stronie Każmy co żywo szukać Marceliny.
FIGARO
ZUZANNA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
CHERUBIN
Przebaczać wspaniałomyślnie — to prawo, którego wasza dostojność nie zrzekł się, zaślubiając panią.
HRABINA
ZUZANNA
Gdyby jego dostojność wyrzekł się prawa przebaczenia, byłoby to z pewnością pierwsze, które pragnąłby potajemnie odkupić.
HRABIA
HRABINA
CHERUBIN
HRABIA
FIGARO
HRABIA
Dość już, dość; wszyscy żądają, aby mu przebaczyć, przystaję; idę nawet dalej, daję mu kompanię w swojej legii.
WSZYSCY
HRABIA
FIGARO
HRABIA
CHERUBIN
HRABIA
HRABINA
Skoro nie można zatrzymać cię ani na dziś, jedź tedy, młodzieńcze. Nowe obowiązki powołują cię, wypełń je godnie. Przynieś zaszczyt swemu dobroczyńcy. Zachowaj w pamięci ten dom, w którym młodość twoja znalazła tyle pobłażania. Bądź posłuszny, poczciwy i odważny; będziemy z radością dzielić się każdym twym powodzeniem.
HRABIA
HRABINA
Nie przeczę. Któż odgadnie los dziecka rzuconego w tak pełne niebezpieczeństw rzemiosło! Jest mi powinowaty; co więcej, moim chrzestnym synem.
HRABIA
FIGARO
Czemu, ekscelencjo? Wszak będzie tu przyjeżdżał zimą. Uściskaj i mnie, kapitanie! ściska go Bywaj zdrów, Cherubinku. Zaczyna się dla ciebie tryb życia zgoła odmienny, moje dziecko. Ba! Już nie będziesz krążył cały dzień wpodle damskiej kwatery; przepadły łakocie, podwieczorki, śmietanki; koniec z „ciepłą rączką” i ze „ślepą babką”. Koledzy żołnierze, dobre kompany, do kroćset! Ogorzałe, obdarte, wielka fuzja, ciężka jak sto diabłów: w prawo zwrot, w lewo zwrot, naprzód marsz, naprzód ku chwale i ani drgnij w drodze, chyba że jaki tęgi strzał z muszkietu…
ZUZANNA
HRABINA
HRABIA
FRANUSIA
HRABIA
BAZYLIO
FIGARO
FRANUSIA
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
FRANUSIA
Zdawała się bardzo podniecona, idąc rozprawiała głośno, potem przystawała, wymachiwała, ot tak, rękami… a pan doktor robił o tak, ręką, uspokajając; była taka zagniewana! Mówiła coś o szwagrze Figaro.
HRABIA
FRANUSIA
HRABIA
FIGARO
HRABIA
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
SCENA JEDENASTA
FIGARO
No więc, chodźcież przecie! Ceremonia uznana, wesele dziś wieczór; trzeba zestroić się, jak należy; nie bądźmyż jak ci aktorzy, którzy nigdy nie grają tak licho, jak w dniu, kiedy krytyka najbardziej ma na nich oko. My nie mamy przed sobą jutra, aby się zrehabilitować. Musimy dziś dobrze umieć role.
BAZYLIO
FIGARO
CHERUBIN
FIGARO
CHERUBIN
FIGARO
Trzeba kluczyć. Ani mru-mru przy odjeździe. Płaszcz podróżny na ramię; gotuj na oczach wszystkich zawiniątko, niech widzą konia u bramy. Galopem aż do folwarku; potem piechotą, tyłami z powrotem. Hrabia będzie myślał, żeś pojechał; nie właź mu tylko na oczy; biorę na siebie, że ułagodzę go po weselu.
CHERUBIN
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
Ostrożnie, młodzieńcze, ostrożnie! Ojciec jest grubo niezadowolony, córce oberwało się po buzi! Ej! ej! Czego ty jej tam uczysz! Cherubinie! Cherubinie! Staniesz się przyczyną zgryzoty! Póty dzban wodę nosi!…
FIGARO
Aha, wsiadł na swego konika ze starymi przysłowiami! No i cóż, bakałarzu! Co powiada mądrość narodów: Póty dzban wodę nosi, póki…
BAZYLIO
FIGARO
AKT DRUGI
SCENA PIERWSZA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
Toż samo i ja mówiłam. Ba! Gdyby kto słyszał jego żale, że odjeżdża, a zwłaszcza że opuszcza panią: „Ach, Zuziu, jaka ona szlachetna i piękna! Ale jaka dumna!”.
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
Chciałam odebrać; och, gdyby go pani widziała! Istny lewek, oczy mu tak błyszczały… „Wydrzesz mi ją chyba razem z życiem” — wołał podnosząc swój wątły i słodki głosik.
HRABINA
ZUZANNA
Ano, cóż, proszę pani, alboż można dać sobie rady z tym diabełkiem? A chrzestna matka to, a chciałbym znów owo; i dlatego że nie śmiałby ucałować ani kraju sukni pani, chciał z tego wszystkiego mnie wyściskać raz po raz.
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
Jak wszyscy mężowie, moja droga: jedynie przez dumę! Ach, nadto go kochałam! Znużyłam go czułościami, zmęczyłam miłością; oto mój jedyny błąd. Ale nie ścierpię, aby to uczciwe wyznanie miało ci zaszkodzić; wyjdziesz za Figara. On jedynie zdoła nam pomóc; czy przyjdzie?
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
SCENA DRUGA
ZUZANNA
FIGARO
A ty, Zuziątko moje? Pani hrabina nie ma się czym przejmować. W gruncie, o cóż chodzi? O drobnostkę. Panu hrabiemu wydaje się nasza młoda żonka ponętna, chciałby uczynić z niej swą kochankę; bardzo naturalne.
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
A ponieważ Zuzanna, moja narzeczona, nie przyjmuje dyplomu, hrabia będzie popierał Marcelinę. Jeszcze raz pytam, cóż prostszego? Na tych, którzy krzyżują jego projekty, mści się obalając ich własne; toć to jest to samo, co każdy z nas czyni i co właśnie mamy zamiar zrobić. No i cóż? To wszystko.
HRABINA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Czy to nie dosyć, że się nim zajmuję? Owóż, aby postępować równie metodycznie jak pan hrabia, ochłódźmy przede wszystkim jego zdobywcze zapały, niepokojąc go na jego własnych gruntach.
HRABINA
FIGARO
HRABINA
FIGARO
HRABINA
FIGARO
Tym lepiej. Aby powodować ludźmi tego charakteru, trzeba im smagać nieco krew: kobiety umieją to tak dobrze! Następnie, skoro się ich rozżarzy do czerwoności, przy odrobinie sprytu można ich zaprowadzić, dokąd się chce, bodaj nosem do Gwadalkwiwiru. Kazałem oddać Bazyliowi bilecik nieznanej ręki ostrzegający hrabiego, że jakiś gaszek będzie się starał widzieć z panią dziś podczas balu.
HRABINA
FIGARO
Mało jest takich, z którymi bym się na to odważył w obawie, aby zmyślenie nie okazało się prawdą.
HRABINA
FIGARO
Ale powiedzcie mi, panie, czy to nie urocze urządzić panu hrabiemu dzień w ten sposób, aby krążąc, czatując, złorzecząc własnej żonie strawił czas, który przeznaczał na uciechy z moją! Będzie zupełnie zbity z tropu: gonić za tą? Czatować na tamtą? Wzburzony, pomieszany, oo! patrzcie, jak gna po równinie mszcząc się na niewinnym zającu! Tymczasem nadchodzi godzina ślubu; nie powziął nic stanowczego, aby mu przeszkodzić, a nie będzie śmiał sprzeciwić się wręcz przy pani.
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Tam do licha! Słuchaj przecie; ludzie, którzy nie chcą niczego tknąć, nic nigdy nie osiągną i w ogóle są do niczego. Oto moje zdanie.
ZUZANNA
HRABINA
FIGARO
Wcale nie. Każę wdziać suknię Zuzanny komu innemu; hrabia, przychwycony na schadzce, czyż będzie się mógł wyprzeć?
ZUZANNA
FIGARO
HRABINA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Dwie, trzy, cztery na raz, diabelsko powikłane i krzyżujące się wzajem. Byłem urodzony na dworaka.
ZUZANNA
FIGARO
HRABINA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Że w czasie nieobecności hrabiego przyślę ci Cherubina; uczesz go, ubierz: zamykam się z nim, uczę go roli; a potem prosimy w tany, panie hrabio!
SCENA TRZECIA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
SCENA CZWARTA
ZUZANNA
CHERUBIN
Ach, pani! Jakże mnie ten tytuł martwi! Przypomina mi, że trzeba opuścić te strony… chrzestną matkę… taką… dobrą…
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
„Ach tak”! Niebożątko! Ze swymi długimi, obłudnymi rzęsami! No dalej, piękny Cherubinku, zaśpiewaj pani swą romancę.
HRABINA
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
HRABINA
CHERUBIN
ZUZANNA
HRABINA
PIOSENKA CHERUBINA[49]
Hej, z wiatrami w przegony(Jakże serce, jak serce ukoić!)— byle rzucić te strony —nieś mnie, koniu, daleko.Nieś mnie, koniu, daleko!Przy gaiku nad rzeką,tam mię żal mój dogonił(Jakże serce, jak serce ukoić!),bym rzewliwe łzy ronił,myśląc o mej jedynej.Myśląc o mej jedynejw cieniu młodej brzeziny,drogie imię — mój Boże —(Jakże serce, jak serce ukoić!)ostrzem ryłem na korze,Król przejeżdżał tamtędy.Król przejeżdżał tamtędy,dwór, rycerze w dwa rzędy.«Paziu! — rzecze królowa —(Jakże serce, jak serce ukoić!)skąd ta łezka perłowa?Czemu smutkiem twarz blada?Czemu smutkiem twarz blada?Może znajdzie się rada».«Każesz, wyznać ci muszę(Jakże serce, jak serce ukoić!),dałbym życie i duszędla mej pani przesłodkiej.Dla mej pani przesłodkiejwiędnę niby kwiat wiotki».«Nie płacz, piękne me dziecię!(Jakże serce, jak serce ukoić!)pań jest więcej na świecie,posłuchaj rady zdrowej.
HRABINA
ZUZANNA
Och, co się tyczy uczucia, chłopiec… Ale, ale, panie oficerze, czy mówiono ci, że dla ożywienia wieczoru chciałybyśmy się przekonać, czy która z moich sukien nie nada się tobie?
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
SCENA PIĄTA
HRABINA
Aż do otwarcia balu hrabia nie będzie wiedział, że jesteś w zamku. Powiemy mu później, że w oczekiwaniu, aż przygotują twój dekret, wpadła nam myśl…
CHERUBIN
HRABINA
SCENA SZÓSTA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
O tak… Patrzcie mi tego hultaja, jak jemu do twarzy za dziewczynę! Zazdrosna jestem, doprawdy! bierze go pod brodę Słuchaj, przestaniesz ty być taki ładny?
HRABINA
Cóż za wariatka! Trzeba podwinąć rękaw, aby suknia lepiej leżała… podwija Cóż on ma na ramieniu? Wstążkę?!
ZUZANNA
I to wstążkę pani. Rada jestem, że pani widziała. Powiedziałam mu już, że sama powiem! Oho! Gdyby hrabia nie wszedł, z pewnością odebrałabym wstążkę, bo jestem prawie tak silna jak on.
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
ZUZANNA
A zwłaszcza kradzioną. Popatrzmyż tedy, co ten łańcuszek… guzik… wędzidło… nie rozumiem się nic a nic na tych nazwach. Och, jakie on ma białe ramię! Istna kobieta! Bielsze niż moje! O, niech pani patrzy!
HRABINA
SCENA SIÓDMA
HRABINA
Co zaś do wstążki, panie kawalerze… bardzo lubię ten kolor… i byłam bardzo zmartwiona z jej zguby…
SCENA ÓSMA
ZUZANNA
HRABINA
SCENA DZIEWIĄTA
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
…obcej! Staje się dobra na rany? Nie znałam tej własności. Dla wypróbowania zachowam wstążkę, którą miałeś na ramieniu. Za pierwszym zadraśnięciem… której z garderobianych… spróbuję.
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
Ach, chciałbym, aby się co rychlej sprawdziła. Gdybym miał pewność, że umrę za chwilę, moje usta odważyłyby się…
HRABINA
HRABINA
SCENA DZIESIĄTA
HRABIA
HRABINA
Mąż! Wielkie nieba! do Cherubina, który zerwał się również Ty bez płaszcza, z obnażoną szyją, ramionami! Sam ze mną! Ten nieład, list, który hrabia otrzymał, jego zazdrość!…
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
CHERUBIN
SCENA JEDENASTA
HRABINA
SCENA DWUNASTA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
Nic w tym dziwnego… zupełnie nic dziwnego… upewniam… mówiłyśmy o tobie… poszła, jak ci wspomniałam…
HRABIA
Mówiłyście o mnie!… Wróciłem pod wpływem jakiegoś niepokoju; kiedy wsiadałem na konia, oddano mi bilecik… och, nie przywiązuję doń najmniejszej wagi, ale… podrażnił mnie…
HRABINA
HRABIA
Trzeba przyznać, pani, że ty albo ja otoczeni jesteśmy bardzo niegodziwymi ludźmi. Ostrzeżono mnie, że ktoś, kogo uważam za nieobecnego, postara się zobaczyć z panią.
HRABINA
Ktokolwiek byłby ów śmiałek, będzie chyba musiał wejść tutaj; mam zamiar cały dzień nie opuszczać pokoju.
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
SCENA TRZYNASTA
HRABIA
HRABINA
Jest prawie nieubrana; czyż można w ten sposób obchodzić się z kobietami w ich mieszkaniu? Przymierzała suknie, które jej daję z okazji ślubu, uciekła usłyszawszy twój głos.
HRABIA
Jeśli tak bardzo się boi pokazać, może bodaj przemówi. obraca się ku drzwiom Odpowiedz, Zuziu, czy jesteś?
HRABINA
HRABIA
HRABINA
Wszędzie indziej nie jest w mej mocy przeszkodzić panu; ale mam nadzieję, że choć we własnym pokoju…
HRABIA
A ja mam nadzieję, że dowiem się za chwilę, kto jest owa tajemnicza Zuzia. Żądać od pani klucza byłoby, jak widzę, daremnie! Ale jest sposób, aby wysadzić te drzwiczki. Hej! jest tam który?
HRABINA
HRABIA
Ma pani słuszność; w istocie, ja sam wystarczę: pójdę w tej chwili przynieść, co potrzeba. idzie ku drzwiom i wraca Ale by wszystko zostało, jak jest, czy raczy pani towarzyszyć mi bez skandalu i hałasu, skoro ich tak nie lubisz?… Rzeczy tak prostej nie zechcesz chyba odmówić!
HRABINA
HRABIA
Ach, zapomniałem o drzwiach do garderoby; muszę je zamknąć również, iżby uniewinnieniu pani stało się zadość w całej pełni.
HRABINA
HRABIA
Teraz, kiedy pokój zamknięty, przyjm moje ramię, proszę. podnosząc głos Co się tyczy Zuzi, musi łaskawie zaczekać w alkierzu, aż wrócę; najmniej zaś, co jej grozi za moim powrotem…
HRABINA
SCENA CZTERNASTA
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
ZUZANNA
CHERUBIN
SCENA PIĘTNASTA
ZUZANNA
Och!… pada na chwilę na krzesło; z trudem zbliża się do okna i wraca Już jest daleko! Och, mały urwis! Równie zwinny jak ładny! Jeśli temu zbraknie w życiu kobiet… Zajmijmy co prędzej jego miejsce, wchodząc do alkierza Możesz teraz, panie hrabio, wyłamać zamek, o ile cię to bawi; zje diaska, kto dobędzie ze mnie słowo.
SCENA SZESNASTA
HRABIA
Wszystko jest, jak zostawiłem. Pani, nim mnie narazisz na konieczność skruszenia drzwi, zastanów się: jeszcze raz pytam, nie chcesz otworzyć?
HRABINA
Ach, mężu, jakiż straszliwy poryw zdolny jest niweczyć w ten sposób względy należne godności żony? Gdyby to miłość władała tobą i podsuwała ci te szaleństwa, usprawiedliwiłabym je mimo ich niedorzeczności; zapomniałabym może przez wzgląd na pobudki wszystko, co jest w nich obrażającego. Ale sama próżność czyż może szlachetnego człowieka przywieść do takich wybryków?
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
W każdym bądź razie nie osoba… której mógłbyś się w czymkolwiek obawiać… Gotowałyśmy żarcik… bardzo niewinny… doprawdy… na dziś wieczór… i przysięgam…
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
Wszędzie spotykać przeklętego pazia! głośno Proszę, pani, otwórz; wiem wszystko teraz. Nie byłabyś tak wzruszona, żegnając go dziś rano; on byłby odjechał, jak mu kazałem; nie byłabyś z takim nakładem fałszu układała bajeczki o Zuzannie; nie byłby się tak skwapliwie schował, gdyby nie kryło się w tym nic występnego.
HRABINA
HRABIA
HRABINA
Och, hrabio, mężu, gniew twój… ja drżę o niego. Nie dopuszczaj, błagam, próżnego podejrzenia! I niech to, że go zastaniesz trochę rozebranym…
HRABIA
HRABINA
Niestety! Miałyśmy go przebrać za kobietę: ma mój czepek, jest w kamizelce, szyja i ramiona gołe; miał właśnie przymierzać…
HRABIA
I pani pod pozorem słabości chciałaś zostać w pokoju! Niegodna żono! Ha! Zostaniesz w nim… długo, ale trzeba wprzód wypędzić zeń zuchwalca, i to tak, abym go już nie spotkał nigdzie.
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
Dobrze więc, mężu, usuwam się; wstaję; oddam ci nawet klucz od alkierza: ale zaklinam cię w imię twej miłości…
HRABIA
HRABINA
Przyrzeknij, że pozwolisz odejść temu dziecku, nie robiąc mu nic złego; niech potem cały twój gniew spadnie na mnie, jeśli cię nie przekonam…
HRABIA
HRABINA
HRABIA
SCENA SIEDEMNASTA
ZUZANNA
HRABIA
Ha! Cóż za nauczka! patrząc na Hrabinę, która stoi osłupiała I pani także udajesz zdumienie?… Ale może ona tam nie sama…
SCENA OSIEMNASTA
ZUZANNA
SCENA DZIEWIĘTNASTA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
Czyż po to złączyłam swoje życie z pańskim, aby być wiecznie wydana na opuszczenie i zazdrość, dwie rzeczy, które pan jeden śmiesz kojarzyć?
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
Odziewałam się, jak mogłam, pokłułam się cała szpilkami; zresztą pani hrabina, broniąc mi się odezwać, miała pewno swoje racje.
HRABIA
HRABINA
Nie, hrabio; podobnej zniewagi się nie zapomina. Schronię się do urszulanek[51]; widzę, że czas mi to uczynić.
HRABIA
ZUZANNA
HRABINA
A gdyby nawet, Zuziu? Wolę raczej opłakiwać niewdzięcznika niż mieć tę słabość, aby mu przebaczyć. Nadto mnie obraził.
HRABIA
HRABINA
Nie jestem już ową Rozyną, którą tak oblegałeś! Jestem biedną hrabiną Almawiwa, biedną, opuszczoną żoną, której już nie kochasz.
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
Który powiedział mi, że ma go z rąk jakiegoś wieśniaka. O przewrotny dławidudo! Więc to tak? Siedzisz na dwóch stołkach? Zapłacisz mi za wszystkich!
HRABINA
Żądasz przebaczenia dla siebie, a odmawiasz go innym! Oto mężczyźni! Och, gdybym zgodziła się przebaczyć przez wzgląd na uniesienie, w jakie mógł cię wtrącić ten bilecik, żądałabym, aby amnestia była powszechna.
HRABIA
HRABINA
HRABIA
Ach, powiedz, dla mnie samego. Ale nie mogę jeszcze pojąć, jak kobiety zdołają tak szybko i zręcznie nastroić się na ton wymagany przez okoliczności. Czerwieniłaś się, płakałaś, twarz ci się mieniła… Na honor! Jeszcze jesteś zmieniona…
HRABINA
Rumieniłam się… z oburzenia na twą podejrzliwość. Ale czyż mężczyźni są na tyle subtelni, aby rozróżnić wzburzenie obrażonej cnoty od pomieszania zrodzonego z poczucia winy?
HRABIA
HRABINA
Widzisz go przed sobą. Czy nie milej ci raczej spotkać ją niż kogo innego? Zazwyczaj takie spotkanie nie sprawia ci przykrości.
HRABIA
HRABINA
HRABIA
Zdaje się nam, że jesteśmy wielcy politycy, a jesteśmy proste dzieci. To ciebie, pani, król winien posłać w ambasadzie do Londynu! Płeć wasza musiała bardzo gruntownie zgłębiać sztukę udawania, aby osiągnąć tak zadziwiające rezultaty!
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
Skończmy już, hrabio. Może posunęłam się za daleko; ale pobłażliwość moja wobec tak ciężkiej zniewagi powinna co najmniej uzyskać mi twoją.
HRABIA
HRABINA
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
Ach, Zuziu, jakaż ja słaba! Jakiż przykład ci daję! wyciągając rękę do Hrabiego Już nikt nie będzie wierzył w gniew kobiety.
ZUZANNA
SCENA DWUDZIESTA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
To mój obowiązek. Ale skoro nic nie grozi, wasza dostojność, oto młodzi wasale i wasalki zebrali się na dole ze skrzypkami i gęślami, czekając chwili, w której pan hrabia zezwoli, bym powiódł narzeczoną…
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
Że napisałeś przed chwilą bilecik, aby wmówić w pana hrabiego, iż pazik znajduje się w tym alkierzu, gdzie ja się tymczasem zamknęłam.
HRABIA
HRABINA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Skoro pani sobie życzy, skoro Zuzia sobie życzy, skoro sam pan hrabia sobie życzy, trzebaż i mnie się zgodzić, ale na miejscu waszej dostojności, na honor! nie wierzyłbym ani słowa wszystkiemu, co my tu opowiadamy.
HRABIA
HRABINA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
HRABINA
Chodźmy, hrabio, ta para nie może się doczekać; niecierpliwość tak zrozumiała! Zejdźmyż dopełnić ceremonii.
HRABIA
HRABINA
SCENA DWUDZIESTA PIERWSZA
Pijaństwo, SługaANTONIO
HRABIA
ANTONIO
Każże, pan hrabia, okratować okna, które wychodzą na moje grzędy. Wciąż wyrzucają mi coś przez okno; ot, przed chwilą wyrzucono mi człowieka.
HRABIA
ANTONIO
ZUZANNA
FIGARO
ANTONIO
HRABIA
ANTONIO
HRABIA
ANTONIO
O to właśnie pytam. Muszę go znaleźć koniecznie. Jestem pańskim sługą: ja sam mam pieczę o ogród; wpada mi w ogród mężczyzna; czuje pan hrabia… że moja reputacja…
ZUZANNA
FIGARO
ANTONIO
HRABINA
ANTONIO
Pić bez pragnienia i czulić się o każdej porze roku, pani hrabino, wszak to jedno odróżnia nas od innych bydląt.
HRABIA
ANTONIO
HRABIA
SługaANTONIO
Jeśli pan nie masz dosyć tego, aby zachować dobrego sługę, ja nie jestem dość głupi na to, aby odprawiać tak dobrego pana.
HRABIA
ANTONIO
HRABIA
ANTONIO
Chciałem biec za nim, ale nabiłem sobie o kratę takiego siniaka… że nie mogę ruszać ani ręką, ani nogą u tego małego palca.
HRABIA
ANTONIO
ZUZANNA
FIGARO
Ileż historii dla głupiej doniczki! Ileż ci trzeba, stękało, za twoje goździki? Nie ma co ukrywać, wasza dostojność: to ja skoczyłem.
HRABIA
ANTONIO
„Ileż ci trzeba, stękało”? Zatem ciało twoje tęgo podrosło od owego czasu? Bo widziałeś mi się grubo mniejszy i cieńszy.
FIGARO
ANTONIO
HRABIA
FIGARO
ANTONIO
Och, nie, tego nie mówię, tego nie mówię! Nie widziałem, żeby koń skakał, inaczej powiedziałbym sumiennie…
HRABIA
FIGARO
Byłem w garderobie u dworek, w białej kamizelce: bo też upał!… Czekałem na moją Zuzię, kiedy nagle słyszę głos pana hrabiego, hałas, brum, brum!… Nie wiem, co za lęk mnie chwycił; przypomniałem sobie bilecik; i przyznam się wręcz do swej głupoty: skoczyłem bez zastanowienia na inspekty. Stłukłem nawet nieco prawą nogę.
ANTONIO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Nie, z pewnością. Mam ich tyle! Cała korespondencja zamkowa, ogląda jakiś papier To? A, to list od Marceliny, cztery stronice, ładna historia!… A to? czy przypadkiem nie prośba tego biednego kłusownika?… Nie nie, o jest… O, w drugiej kieszeni spis inwentarza…
HRABINA
ZUZANNA
HRABIA
ANTONIO
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Aaaa! Povero[53]! To będzie dekret tego biednego chłopczyny! Powierzył mi go i zapomniałem mu oddać. Oooo! Ja roztrzepany. Cóż on pocznie bez dekretu, trzeba pędzić…
HRABIA
FIGARO
HRABIA
HRABINA
ZUZANNA
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
Postanowione jest widać, że nic się nie dowiem. na stronie To Figaro dowodzi tym wszystkim i ja nie miałbym się zemścić?
FIGARO
SCENA DWUDZIESTA DRUGA
MARCELINA
Niech wasza dostojność nic nie postanawia! Wcześniej niż jemu łaskę, nam jesteś winien sprawiedliwość. On ma zobowiązania wobec mnie.
HRABIA
FIGARO
MARCELINA
HRABIA
MARCELINA
FIGARO
MARCELINA
Pod warunkiem małżeństwa. Wasza dostojność jesteś wszechmocnym panem, najwyższym sędzią prowincji.
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
ANTONIO
HRABIA
Marcelino, wszystko zawieszamy na razie, aż do rozpatrzenia twoich praw, które odbędzie się publicznie, w wielkiej sali. Ty, uczciwy Bazylio, wierny i pewny pośle, udasz się po ławników.
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
Jestem niepospolity mistrz na organach, uczę hrabinę na klawicymbale, dworki ćwiczę w sztuce śpiewu, paziów na mandolinie; przede wszystkim zaś obowiązkiem moim jest umilać waszej dostojności czas brzdąkaniem na gitarze, kiedy się jej spodoba rozkazać.
SŁONECZKO
HRABIA
SŁONECZKO
Nazywam się Słoneczko, dobry panoczku; koziarz, koziarek sprowadzony tu względem… tego niby… fajwerku. Dziś moje kózki mają niby… święto, a ja znam, gdzie jest w mieście ten wściekły kram z procesami.
HRABIA
Podoba mi się twoja gorliwość; ty zaś do Bazylia będziesz towarzyszył panu, przygrywając na gitarze i zabawiając go w drodze śpiewem. Uważaj go za mego gościa.
SŁONECZKO
HRABIA
SCENA DWUDZIESTA TRZECIA
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
Miast dopomagać do ich małżeństwa zakrzątnę się koło Marceliny. do Figara Nie gódź się na nic, wierzaj, póki nie wrócę.
FIGARO
Godzić się! Och, nie, nie lękaj się; choćbyś nawet miał nie wrócić nigdy… Nie wyglądasz mi coś do śpiewu; chcesz, abym ja zaczął?… Hop! hop! wesoło! Bierz górne la-mi-la, na cześć mojej narzeczonej.
SCENA DWUDZIESTA CZWARTA
HRABINA
ZUZANNA
Och, pani, kiedy wyszłam z alkierza, gdyby pani była widziała swoją twarz! Zbladła pani w jednej chwili: ale to tylko na moment, a potem stopniowo zrobiła się pani czerwona, czerwona, czerwona!
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
Och, ten nieszczęsny ogrodnik! Wszystko to przejęło mnie do tego stopnia… myśli nie mogłam zebrać po prostu.
ZUZANNA
Och, ja przeciwnie: poznałam dopiero, do jakiego stopnia światowe obycie pozwala wielkim paniom kłamać tak, aby się nie zdradzić.
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
Trzeba, aby wyjechał. Po tym, co się stało, pojmujesz, że nie mam ochoty posyłać go do ogrodu na twoje miejsce.
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
Nikt nie naraziłby się na niebezpieczeństwo… hrabia nie mógłby zaprzeczyć… Ukarać jego zazdrość i dowieść mu zdrady, to byłoby… Chodźmy: szczęśliwy obrót pierwszej sztuczki dodaje mi odwagi… Daj mu znać, że przyjdziesz. Ale zwłaszcza niech nikt…
ZUZANNA
HRABINA
Nie, nie. Chciałby zaraz palec umaczać… zepsułby może. Podaj mi aksamitną maseczkę i laskę; pójdę podumać o tym na terasie.
SCENA DWUDZIESTA PIĄTA
HRABINA
Trzeba przyznać, że projekt jest dość zuchwały… odwraca się Ach, wstążka! Miła wstążeczko, zapomniałam o tobie! bierze ją z berżerki i rozwija Nie opuścisz mnie już… będziesz mi przypominała scenę, gdy to nieszczęsne dziecko… O, hrabio, cóżeś ty uczynił? A ja sama! Co czynię w tej chwili?
SCENA DWUDZIESTA SZÓSTA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
Pani projekt jest czarujący. Zastanowiłam się. Wszystko załatwia, wszystkiemu kładzie koniec, wszystko ogarnia; co bądź by się zdarzyło, małżeństwo moje obecnie jest pewne.
AKT TRZECI
SCENA PIERWSZA
HRABIA
PEDRILLO
SCENA DRUGA
HRABIA
SCENA TRZECIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
SCENA CZWARTA
HRABIA
Głupstwo strzeliłem, oddalając Bazylia!… Gniew to rzecz diabła warta. Ten bilecik ostrzegający o czyichś zamiarach na hrabinę; ta pokojówka zamykająca się w alkierzu, właśnie gdy ja przybywam; żona zdjęta prawdziwym lub udanym lękiem; człowiek jakiś, który skacze oknem… drugi, który wyznaje… lub wpiera we mnie, że to on… Nitka wymyka mi się… Jest w tym coś niejasnego… Inna rzecz, poddanka: cóż to ma za znaczenie dla ludzi tego stanu! Ale hrabina! Gdyby jaki zuchwalec śmiał… Co ja mam za myśli… W istocie, kiedy głowa płonie, najrozsądniejszy człowiek zaczyna bredzić jak we śnie! Bawiła się: te zduszone krzyki, ta źle skrywana radość! Nie, hrabina szanuje się: mój honor… kiż diabeł go tam pomieścił! Z drugiej strony, jak stoimy? Czy ta szelmeczka Zuzia zdradziła mój sekret?… Ba! Nie jest jeszcze jej sekretem, więc… Co mnie prze do tego kaprysu? Dwadzieścia razy chciałem poniechać wszystkiego… Szczególne działanie niepewności! Gdybym jej pragnął bez walki, pragnąłbym tysiąc razy mniej. Ten Figaro marudzi! Trzeba go zręcznie wybadać…
SCENA PIĄTA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
Jego żonę!… Sługa, PanRad bym wiedzieć, co za sprawy mogą zatrzymywać imć Figara, gdy ja go każę wołać?
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
Nie bardzo zrozumiałem, co ci się kazało dziś rano narażać na bezcelowe niebezpieczeństwo, rzucając się…
FIGARO
HRABIA
Próbuj, próbuj wywieść mnie w pole, udając, że nie rozumiesz, wykrętny sługusie! Rozumiesz dobrze, że nie o niebezpieczeństwo mi chodzi, ale o pobudki.
FIGARO
Wskutek fałszywego donosu wpada pan wściekły, druzgocząc wszystko jak Potok Moreński[57]; szuka pan mężczyzny, trzeba ci go natychmiast, inaczej wywalisz drzwi, skruszysz zamki! Znajduję się tam przypadkiem; kto wie, czy w pierwszym uniesieniu…
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
Nie to zresztą chciałem powiedzieć, dajmy pokój… Miałem… tak, miałem ochotę zabrać cię do Londynu za kuriera… ale wszystko zważywszy…
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Do kaduka! Angielszczyzna to piękny język: niewiele trzeba umieć, aby zajść daleko. Z jednym Goddam można przejechać całą Anglię, nie zaznawszy najmniejszego braku. Chce pan wsunąć tłustego kurczaka? Wejdź tylko do garkuchni i zrób ten oto gest. udaje, że kręci rożnem Goddam! Przynoszą ci nóżki cielęce. To cudowne! Ma pan ochotę napić się przedniego burgunda? Wystarczy tylko tyle. odkorkowuje butelkę Goddam! Przynoszą ci kufel piwa, piękny cynowy kufel, z pianą po brzegi. Rozkosz! Zdarzy się panu spotkać miłą osóbkę, z tych, co to pomykają drobnym kroczkiem, ze spuszczonymi oczkami, z łokietkami przy sobie, kręcąc odrobinę kuperkiem? Przyłóż pan wdzięcznie palce do ust! Ha! Goddam! Wytnie ci policzek niczym tragarz portowy: dowód, że rozumie. Anglicy, trzeba przyznać, dodają czasem w rozmowie tu, owdzie parę słów; ale łatwo poznać, że Goddam jest podstawą języka! Jeśli więc wasza dostojność nie ma innych przyczyn, aby mnie trzymać w Hiszpanii…
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Ile mi pan dał, aby ją wydobyć z rąk doktora? Ej, panie hrabio, nie poniewierajmy człowiekiem, który nam dobrze służy; łatwo go zmienić w lichego lokaja.
HRABIA
FIGARO
Sługa, Pan, Pozycja społecznaHRABIA
FIGARO
A jeślim więcej wart od mej reputacji? Czy dużo jest wielkich panów, którzy by mogli to samo powiedzieć?
HRABIA
FIGARO
Cóż pan chce? Straszna tam ciżba; każdy chce biec; cisną się, popychają, trącają łokciami, przewracają; dojdzie do mety, kto może, reszta ginie stratowana. Toteż mam tego dosyć; co do mnie, wyrzekam się.
HRABIA
FIGARO
Na mnie teraz kolej. głośno Wasza dostojność obdarzył mnie posadą burgrabiego; to bardzo piękne stanowisko. Nie będę tedy po prawdzie radośnie witanym kurierem zajmujących nowin, ale w zamian szczęśliwy z młodą żoną w głębi Andaluzji…
HRABIA
FIGARO
PolitykaHRABIA
FIGARO
Talent drogą do awansu? Wasza dostojność żartuje. Mierność i płaszczenie się: oto środki do wszystkiego.
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Tak, gdyby było tutaj czym się chwalić. Ale udawać, że się nie wie tego, co się wie; że się wie czego się nie wie; że się rozumie to, czego się nie pojmuje; że się nie słucha tego, co się słyszy; że się może zwłaszcza więcej, niż się może w istocie… Często jako największy sekret ukrywać, że nie ma żadnego; zamykać się, aby temperować pióra; udawać głębię, kiedy się jest tylko, jak powiadają, czczym i próżnym; bez ustanku grać od siedmiu boleści poważną figurę, rozpuszczać szpiegów i utrzymywać zdrajców, naruszać pieczęcie; przejmować listy i starać się uszlachetniać lichotę środków ważnością przedmiotu — oto cała polityka albo niech zginę!
HRABIA
FIGARO
Polityka, intryga mniejsza; ponieważ, jak sądzę, są one nieco spokrewnione z sobą, niech się para nimi, komu wola! „Ja wolę mą miłą, hej, wolę mą miłą!”, jak powiada piosenka poczciwego króla.
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Czy mi to pan hrabia weźmie za zbrodnię, że odtrącam starą pannicę, skoro wasza dostojność raczy nam zabierać sprzed nosa wszystkie młódki?
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Och, któż to wie, wasza dostojność? Tempo galantuomo[59] — powiada Włoch; czas zawsze mówi prawdę: on to pouczy mnie, kto mi życzy źle, a kto dobrze.
HRABIA
FIGARO
SCENA SZÓSTA
LOKAJ
HRABIA
FIGARO
HRABIA
SCENA SIÓDMA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
No więc? I czegóż brakuje? Fotel dla waszej dostojności, wygodne krzesła dla uczonych w prawie, taboret dla woźnego, ławki dla adwokatów, posadzka dla wytwornej publiki, a hołota z tyłu. Idę odprawić froterów[60]
SCENA ÓSMA
HRABIA
Ladaco zaczął dobierać się do mnie! Cóż za sposób dysputowania! Wyzyskuje każde słowo, przypiera do muru, ciągnie za język… O hultajko! O hultaju! Porozumieliście się, aby sobie zadrwić ze mnie!… Bądźcie przyjaciółmi, kochankami, bądźcie, czym wam się podoba, zgoda; ale, do kroćset! małżeństwo…
SCENA DZIEWIĄTA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
Pani hrabina ma wapory. Biegłam prosić pana hrabiego, aby nam pożyczył flakonika z eterem. Odniosłabym natychmiast.
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
Och, filutko! Więc przyrzekasz? Gdybyś chybiła słowu… porozumiejmy się, moje serce: nic ze schadzki — nic z posagu, nic z małżeństwa.
ZUZANNA
HRABIA
Skąd ona bierze tyle sprytu, ta dziewczyna? Na honor, szaleć będę za nią! Ale twoja pani czeka na flakon…
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
ZUZANNA
SCENA DZIESIĄTA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
SCENA JEDENASTA
HRABIA
„W tej chwili wygrałeś proces”! Byłbym wpadł w ładną pułapkę! O moja miła parko! Już ja was nauczę!… Piękny wyroczek, legalnie uzasadniony… Ale gdyby miał spłacić tę starą… Ba, czym?… Gdyby spłacił… Ech, czy nie mam dumnego Antonia, którego szlachetna pycha nie chce Figara za siostrzeńca, gardząc w jego osobie nieznanym przybłędą? Gdyby mu podbić bębenka… Czemu nie? Na szerokim łanie intrygi trzeba hodować wszystko, nawet próżność głuptasa. woła Anto…
SCENA DWUNASTA
MARCELINA
GĄSKA
BARTOLO
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
MARCELINA
GĄSKA
SCENA TRZYNASTA
MARCELINA
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
Nieco mniej niż rok przed urodzeniem szanownego młodszego pańskiego syna. Śliczny chłopak, dumny zeń jestem.
GĄSKA
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
Jada! Powiedzmy: żre! Och, tak, byłem u niego wedle ekstraktu, i dubeltowego ekstraktu, jak zresztą w zwyczaju.
GĄSKA
FIGARO
Oczywiście, panie radco; o ile treść procesu należy do stron, wiadomo, że forma jest przywilejem trybunału.
GĄSKA
Nie ta-aki głupi, jak mi się zrazu wy-ydawało. Dobrze więc, przy-yjacielu, skoro z ciebie taki łepak, bę-ędziemy mieli pieczę o twej sprawie.
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
GĄSKA
SCENA CZTERNASTA
WOŹNY
HRABIA
GĄSKA
To pan jest aż nadto dobry, panie hra-abio. Ale ja się nie ruszam bez togi; przede wszystkim fo-orma, uważa wasza dostojność, fo-orma! Niejeden, który śmieje się z sędziego w kubraku, zadrży na sam widok prokuratora w todze. Fo-orma, o, fo-orma!
HRABIA
WOŹNY
SCENA PIĘTNASTA
GĄSKA
ŁAPOWY
„Szlachetnie, bardzo szlachetnie, nieskończenie szlachetnie urodzony don Pedro George, hidalgo, baron de los Altos y Montes Fieros y otros montes; przeciw imć Alonzowi Kalderonowi, młodemu autorowi dramatycznemu. Chodzi o komedię nieżywo narodzoną, której każdy się wypiera i zwala ją na drugiego”.
HRABIA
Obaj mają słuszność. Oddala się sprawę. Jeśli spłodzą we dwóch nowe dzieło, które zyska nieco uznania, nakazuje się, że szlachcic da mu swoje nazwisko, poeta zaś talent.
ŁAPOWY
HRABIA
Sprawa nie należy do naszej kompetencji. Lepiej przysłużę się moim poddanym, popierając ich u króla. Idź dalej.
ŁAPOWY
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
ŁAPOWY
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
WOŹNY
ŁAPOWY
„…W sprawie pozwania pomienionego Figara o małżeństwo przez rzeczoną Chwaciankę. Przy czym doktor Bartolo będzie stawał za skarżącą, rzeczony zaś Figaro za samego siebie, jeśli trybunał zezwoli na to, wbrew postanowieniom obyczaju i jurysprudencji[63]”.
FIGARO
Obyczaj, mości Łapowy, jest często nadużyciem. Klient, bodaj trochę wykształcony, zawsze zna lepiej własną sprawę niż pewni adwokaci, którzy, pocąc się na zimno, drąc się ile tchu i znając wszystko z wyjątkiem faktu, o który chodzi, równie mało troszczą się o to, że zrujnują klienta, jak o to, że znudzą audytorium i uśpią trybunał, bardziej później nadęci, niż gdyby ułożyli Oratio pro Murena[64]. Co do mnie, opowiem rzecz w niewielu słowach. Panowie…
ŁAPOWY
Straciłeś ich aż nadto, nie jesteś bowiem stroną skarżącą i przysługuje ci jedynie obrona. Zbliż się, doktorze, i odczytaj przyrzeczenie.
FIGARO
BARTOLO
GĄSKA
ŁAPOWY
WOŹNY
BARTOLO
„Ja, podpisany, uznaję, iż otrzymałem od jejmość Marceliny Chwacianki, w zamku Aguas-Frescas, dwa tysiące bitych talarów, którą to sumę przyrzekam, że oddam jej na żądanie w tymże zamku lubo że ją zaślubię w odwdzięczeniu tej przysługi”. Konkluzja moja domaga się zapłacenia obligu i dopełnienia obietnicy plus koszta prawne. przechodząc w ton obrońcy Panowie!… Nigdy bardziej interesująca sprawa nie zaprzątała uwagi trybunału; i od czasu Aleksandra Wielkiego, który przyrzekł małżeństwo pięknej Telestris…
HRABIA
GĄSKA
FIGARO
Tylko to, panowie, iż musiała zajść zła wola, omyłka lub nieuwaga w sposobie odczytania aktu, albowiem nie jest tam napisane, „że tę sumę oddam lubo[65] że zaślubię”, ale „że tę sumę oddam lub że zaślubię”; a to wielka różnica.
HRABIA
BARTOLO
FIGARO
GĄSKA
ŁAPOWY
To najpewniejsze; często strony przekręcają w czytaniu. czyta mamrocząc A-a a-a. Chwacianka-a-a-a… Aha! którą to sumę oddam jej w tymże zamku… lub… lubo… lub… lubo… Tak niewyraźnie napisane… kleksa ktoś usadził…
GĄSKA
BARTOLO
Ja twierdzę, iż to jest łącznik kopulatywny[66] lubo, który wiąże korelatywne[67] członki zdania: spłacę pannę tę a tę lubo się z nią ożenię.
FIGARO
Ja zaś twierdzę, że to jest łącznik alternatywny lub, który rozdziela pomienione członki: spłacę pannę lub się z nią ożenię. Trafił frant na franta, pedant na pedanta. Niech mi wyjeżdża z łaciną, ja go zazionę greką; ani zipnie.
HRABIA
BARTOLO
Zgadzamy się. Taki lichy wykręt nie uratuje winnego. Rozpatrzmy skrypt w tym sensie… czyta „że oddam jej na żądanie w tymże zamku lub że ją zaślubię. To tak, jakby kto powiedział, panowie: „Weźmiesz środek przeczyszczający lub (niby inaczej rzekłszy) dwa grany rabarby”; co wychodzi na jedno z tym: „Weźmiesz środek przeczyszczający, czyli dwa grany rabarby”. Albo: „Zastosujmy u chorego derivativum lub krwiopuszczenie”; to tak, jakby powiedział: „Zastosujemy derivativum, czyli krwiopuszczenie”. Zatem: „Spłacę ją w tymże zamku lub się z nią ożenię”, to znaczy: „Spłacę ją w tymże zamku, czyli się z nią ożenię…”.
FIGARO
Wcale nie. Zdanie opiewa w tym sensie: „Chorego zabija choroba lub lekarz”; lub lekarz, to niewątpliwe. Inny przykład: „Nie będziesz pisał nic, co by się podobało publiczności, lub głupcy będą cię szkalować”; lub głupcy, sens jasny; w tym bowiem wypadku głupcy albo łajdaki stanowią podmiot rządzący. Czy mistrz Bartolo sądzi, że ja zapomniałem gramatyki? Zatem oddam jej w tymże zamku, przecinek, lub się z nią ożenię…
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
ŁAPOWY
WOŹNY
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
Bredź pan dalej, ale przestań znieważać. Kiedy, lękając się zapalczywości stron, trybunały zgodziły się na to, aby osoby trzecie stawały w ich imieniu, nie uczyniły tego po to, aby ci spokojni obrońcy mieli się stać bezkarnymi napastnikami; czynić tak znaczy poniżać najszlachetniejszą instytucję.
ANTONIO
MARCELINA
BARTOLO
FIGARO
ŁAPOWY
Ha! To za wiele! Oskarżam tę panią i dla honoru trybunału żądam, aby zanim się wyda wyrok w tamtej sprawie — osądzono wprzód ten proces.
HRABIA
Nie, mości pisarzu, nie będę wyrokował w sprawie mej osobistej zniewagi; hiszpański sędzia nie będzie się musiał wstydzić wybryku godnego zaledwie azjatyckich trybunałów: dosyć już innych nadużyć. Postaram się uleczyć jedno z nich, motywując mój wyrok: każdy sędzia, który uchyla się od tego, jest wrogiem praw. Czego może żądać skarżycielka? Małżeństwa w razie niezapłacenia; obie rzeczy razem kolidowałyby z sobą.
ŁAPOWY
WOŹNY
HRABIA
FIGARO
HRABIA
Ale skoro brzmienie tekstu mówi: „Którą sumę zapłacę na pierwsze żądanie lub zaślubię etc.”, trybunał skazuje obżałowanego na zapłacenie powódce dwóch tysięcy bitych talarów lub zaślubienie jej w ciągu doby.
FIGARO
ANTONIO
FIGARO
ANTONIO
WOŹNY
ANTONIO
SCENA SZESNASTA
MARCELINA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
A ten Bazylio, który miał się sprzeciwiać małżeństwu Marceliny, widzicie go, jak wraca! do Hrabiego, który odchodzi Wasza dostojność nas opuszcza?
HRABIA
FIGARO
GĄSKA
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Wasza dostojność, gdyby koronkowe pieluszki, haftowane materie i klejnoty, jakie znaleźli przy mnie opryszki, nie wskazywały na me wysokie urodzenie, zapobiegliwość, z jaką wyciśnięto mi znaki rozpoznawcze, świadczyłaby dowodnie, jak szacownym byłem synem…
MARCELINA
FIGARO
MARCELINA
FIGARO
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
FIGARO
Tuż koło zamku. Zacny doktorze, jeżeli mnie wrócisz mej szlachetnej rodzinie, naznacz, jaką chcesz, cenę za tę usługę; góry złota nie przerażą mych znamienitych krewnych.
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
MARCELINA
FIGARO
MARCELINA
FIGARO
HRABIA
GĄSKA
BARTOLO
MARCELINA
BARTOLO
GĄSKA
BARTOLO
MARCELINA
Tak, opłakana więcej, niżby kto mniemał! Nie myślę zapierać się swych błędów; ten dzień dostarczył aż nazbyt jawnego ich dowodu. Ale jak ciężko pokutować za nie po trzydziestu latach przykładnego życia! Urodziłam się, aby być cnotliwą, byłam nią, odkąd mi dane było osiągnąć pełnię rozumu. Ale w wieku złudzeń, niedoświadczenia i potrzeb, gdy uwodziciele oblegają nas, a nędza nas zjada, co może przeciwstawić biedna dziewczyna tylu zjednoczonym wrogom? Niejeden z tych, co nas surowo sądzą, sam w swoim życiu zgubił może dziesięć nieszczęśliwych!
FIGARO
MARCELINA
Ludzie więcej niż niewdzięczni, którzy kalacie wzgardą igraszki swoich namiętności, swoje ofiary, was to trzeba by karać za błędy naszej młodości, was i waszych urzędników, tak dumnych z prawa sądzenia nas, a zarazem przez swą zbrodniczą niedbałość odejmujących nam wszelki uczciwy sposób egzystencji! Czy jest choć jedno rzemiosło dla nieszczęśliwych dziewcząt? Miały naturalne prawo do wszystkiego, co jest strojem kobiecym; dziś współzawodniczą z nimi tysiące męskich robotników.
FIGARO
MARCELINA
Nawet w najwyższych klasach kobiety uzyskują od was jedynie parodię szacunku. Mamione pozorną czołobitnością, tkwią w istotnej niewoli; traktowane jak małoletnie, gdy chodzi o ich majątek, karane jak pełnoletnie, gdy chodzi o ich błędy. Ha! Z każdego punktu widzenia postępowanie wasze budzi we mnie wstręt lub litość.
FIGARO
HRABIA
GĄSKA
MARCELINA
Ale co nam znaczy, synu, odmowa niegodziwego człowieka? Nie patrz, skąd przychodzisz, ale dokąd idziesz. To jedno ma wagę dla świata. Za kilka miesięcy narzeczona twoja zależeć będzie tylko od siebie; przyjmie cię, ręczę; żyj między żoną a tkliwą matką, które będą cię kochały na wyprzódki. Bądź pobłażliwy dla nich, szczęśliwy dla siebie, wesół, dobry i miły dla całego świata, a matka twoja nic nie będzie pragnąć więcej.
FIGARO
Złote słowa, mamusiu, jestem twojego zdania. Jacyż ludzie głupi, w istocie! Na te tysiące lat, które świat się toczy, w tym oceanie istnienia, gdzie przypadkowo wyłowiłem jakieś tam liche trzydzieści lat, które nie wrócą już nigdy, miałbym się dręczyć, komu je jestem winien! Pal sześć tych, którzy się tym kłopocą. Spędzić tak życie na szamotaniu się to znaczy ciągle czuć swoje chomąto jak te nieszczęśliwe konie holujące galary pod wodę, które nie spoczywają nigdy, nawet kiedy stoją w miejscu, i wciąż ciągną, mimo iż przestaną iść. Zaczekamy.
HRABIA
GĄSKA
FIGARO
Ładną mi sztukę chciała spłatać ta wasza sprawiedliwość! Toć dla przeklętych stu talarów omal dwadzieścia razy nie utrupiłem tego jegomości, który okazuje się dziś moim ojcem! Ale skoro niebo ocaliło mą cnotę od tych niebezpieczeństw, przyjm, ojcze, moje przeprosiny… a ty, matko, uściskaj mnie… najbardziej macierzyńsko, jak zdołasz…
SCENA SIEDEMNASTA
ZUZANNA
Wasza dostojność, proszę wstrzymać wszystko; proszę cofnąć to małżeństwo; spłacę jejmość pannę posagiem, jaki dostałam od pani.
HRABIA
SCENA OSIEMNASTA
ANTONIO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
MARCELINA
ZUZANNA
ANTONIO
FIGARO
MARCELINA
FIGARO
A we mnie zdrowy rozsądek kierował instynktem, kiedy ci się broniłem; nie czułem zresztą do ciebie żadnej nienawiści: dowodem pieniądze…
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
Dość już nieszczęśliwa jako panna, miałam się stać najnędzniejszą z żon — i oto jestem najszczęśliwszą z matek! Uściskajcie mnie oboje; łączę w was całą mą tkliwość. Szczęśliwa dziś jestem, moje dzieci: ach, jak ja was będę kochać!
FIGARO
Przestań, mamusiu, przestań! Chcesz roztopić w wilgoci oczy moje, zroszone pierwszymi łzami, jakie znam? Ale są to, na szczęście, łzy radości. Co za głupota! Omal się ich wstydziłem; czułem, jak płyną mi między palce: patrz, rozstawia palce i wstrzymywałem je jak głupiec! Do diaska ze wstydem! Chcę śmiać się i płakać równocześnie; człowiek nie doświadcza dwa razy w życiu tego, co ja czuję.
MARCELINA
ZUZANNA
GĄSKA
FIGARO
Zgryzoto, teraz mogę cię wyzywać! Dosięgnij mnie, jeśli się odważysz, między dwiema ukochanymi istotami.
ANTONIO
Nie tyle karesów, jeśli łaska. Gdy chodzi w rodzinie o małżeństwo, wpierw zwykli pobierać się rodzice, rozumiesz? Czy twoi podają sobie ręce?
BARTOLO
ANTONIO
Zatem jesteś pan tylko ojczulkiem z lewej ręki? do Figara W takim razie, mości galancie, nici z tego.
ZUZANNA
ANTONIO
GĄSKA
ANTONIO
SCENA DZIEWIĘTNASTA
BARTOLO
MARCELINA
FIGARO
ZUZANNA
MARCELINA
FIGARO
BARTOLO
MARCELINA
ZUZANNA
BARTOLO
Tato, tatusiu, tatuleńku! Ot, jeszcze głupszy jestem niż pan sędzia. wskazując Gąskę Daję sobą powodować jak dziecko.
FIGARO
Biegnijmy za nim; wydrzyjmy mu ostatnie słowo. Gdyby uknuł jeszcze jaką intrygę, trzeba by wszystko zaczynać od nowa.
WSZYSCY RAZEM
SCENA DWUDZIESTA
GĄSKA
Głu-upszy niż pan sę-ędzia! Można sa-amemu o sobie mówić ta-akie rzeczy, ale… Tute-ejsi ludzie nie zna-ają grze-eczności.
AKT CZWARTY
SCENA PIERWSZA
FIGARO
I cóż, kochanie, zadowolona jesteś? Miodopłynna mamusia nawróciła doktora! Mimo niechęci, żeni się z nią, przeklęty wujaszek nie może już ani pisnąć; jedynie hrabia się wścieka, ostatecznie bowiem nasze małżeństwo będzie owocem tego związku. Uśmiechnijże się trochę z tego szczęśliwego obrotu.
ZUZANNA
FIGARO
Weselszego raczej. Chcieliśmy wydrzeć jedno wiano jego ekscelencji i oto mamy już dwa, a żadne od niego. Ścigała cię zaciekła rywalka, ja byłem pastwą rozjuszonej furii i oto nagle zmieniła się w najlepszą z matek. Wczoraj byłem niby sam na świecie i oto mam całą rodzinę; nie tak wspaniałą, co prawda, jak ją sobie w myślach sztyftowałem, ale wcale niezłą dla nas, którzy nie jesteśmy tak ambitni jak bogacze.
ZUZANNA
Z tym wszystkim, drogi Figaro, z rzeczy, które układałeś, których oczekiwaliśmy, żadna się nie ziściła!
FIGARO
Przypadek lepiej się spisał niż my wszyscy, moja mała. Tak toczy się świat: człowiek mozoli się, snuje plany, ciągnie w jedną stronę; los spełnia je z drugiej. Od niesytego zdobywcy, który chciałby połknąć ziemię, aż do spokojnego ślepca, który daje się wieść swemu psu, wszyscy są igraszką pani Fortuny; a jeszcze ślepiec z psem lepszego często ma przewodnika i mniej podlega omyłkom niż inny ślepiec wśród całego swego dworu! Co się tyczy uroczego ślepca zwanego Miłością…
ZUZANNA
FIGARO
Pozwól tedy, iż obejmując rolę Szaleństwa będę dobrym psem, który miłość zawiedzie do twej miluchnej bramy; i oto znaleźliśmy pomieszczenie na całe życie!
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Ba, jeszcze jak! Od czasu jak zauważono, że dawne szaleństwa stają się mądrością i że dawne kłamstewka, dość licho zasadzone, wydały duże, duże prawdy, mamy ich najrozmaitsze rodzaje. I te, które się wie, nie śmiejąc ich rozpowszechniać: o, bo nie każdą zdrowo jest głosić; i te, które się chwali, nie wierząc w nie: o, bo nie w każdą prawdę dobrze jest wierzyć; i namiętne przysięgi, groźby matek, zaklęcia pijaków, obietnice dworaków, ostatnie słowo kupców: nie masz temu końca. Jedynie miłość moja dla Zuzi jest prawdą szczerej próby.
ZUZANNA
Podoba mi się twój humor przez to, że taki pusty: czuć, żeś szczęśliwy. Mówmy o schadzce z hrabią.
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
Więcej mnie kosztowało zgodzić się, niż będzie mi ciężko chybić przyrzeczeniu; nie ma już mowy o tym.
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
SCENA DRUGA
HRABINA
Och, miałam słuszność: gdziekolwiek się ich zdybie, można być pewną, zawsze razem. Ej, Figaro, okradasz przyszłość, małżeństwo i samego siebie, nadużywając w ten sposób słodkiego sam na sam… Wszyscy czekają, niecierpliwią się.
FIGARO
HRABINA
SCENA TRZECIA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
Iż porozumiawszy się z hrabią, żałujesz teraz, że zdradziłaś mi jego zamysły. Znam cię na wylot. Zostaw mnie.
ZUZANNA
Na imię niebios, nadziei naszej! Pani sama nie wie, jaką mi krzywdę czyni! Po tylu łaskach! Po tym posagu, którym mnie pani obdarzyła!…
HRABINA
Ależ… ja sama nie wiem, co mówię! Wszak ustępując mi swego miejsca w ogrodzie nie idziesz tam sama, moje serce; dotrzymujesz słowa swojemu mężowi, a pomagasz mi odzyskać mego.
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
Nowa piosenka, na nutę… „Jakże słodko wieczorem pod cienistym kasztanem…”. Jakże słodko wieczorem…
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
SCENA CZWARTA
FRANUSIA
HRABINA
Urocze dzieci! Wyrzucam sobie, ślicznotki, że nie znam was wszystkich. pokazując Cherubina Któż jest ta miła dzieweczka, z tą skromną minką?
PASTERKA
HRABINA
Ładniutka! Nie mogąc wziąć dwudziestu bukietów, uczyńmyż honor gościowi. bierze bukiet Cherubina i całuje go w czoło Zarumieniła się! do Zuzanny Nie uważasz, Zuziu… że ona przypomina kogoś?
ZUZANNA
CHERUBIN
SCENA PIĄTA
ANTONIO
Powiadam panu hrabiemu, że on tu jest: przebierały go u mojej dziewuchy; jego rzeczy zostały tam jeszcze, a oto kapelusz oficerski, który znalazłem porzucony.
HRABINA
ZUZANNA
ANTONIO
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
Byłabym winna, w istocie, gdybym ukrywała coś jeszcze. Zaszedł do mnie. Zaczęłyśmy zabawę, którą te dzieciaki doprowadziły do końca; zaskoczyłeś nas, kiedyśmy go ubierały; jesteś tak gwałtowny!… On uciekł, ja się zmieszałam; ogólny strach dopełnił reszty.
HRABIA
CHERUBIN
HRABIA
FRANUSIA
Och, wasza dostojność, chciej wysłuchać! Za każdym razem, kiedy wasza dostojność zachodzi mnie uściskać, powtarza przecie: „Jeśli mnie będziesz kochała, Franusiu, dam ci, co zechcesz”…
HRABIA
FRANUSIA
Tak, wasza dostojność. Zamiast karać Cherubina, daj mi go, wasza dostojność, za męża, a będę cię kochała do szaleństwa.
HRABIA
HRABINA
Więc dobrze, hrabio, na ciebie kolej! Wyznanie tego dziecka, równie szczere jak moje, stwierdza wreszcie dwie prawdy: że ja, jeśli przyprawiam cię o niepokój, to zawsze mimo woli, gdy ty dokładasz starań, aby mój pomnożyć i usprawiedliwić.
ANTONIO
Pan także, ekscelencjo! Ho! ho! Już ja ją nauczę rozumu, jak nieboszczkę jej matkę, która zmarła… Niby nie mówię do tego, ale pani hrabina wie dobrze, że młode dziewczęta, kiedy podrosną…
HRABIA
SCENA SZÓSTA
FIGARO
Ekscelencjo, jeśli wasza dostojność będzie nam tu trzymał dziewczęta, nie ma sposobu zacząć wesela ani tańców.
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
ANTONIO
FIGARO
ANTONIO
FIGARO
HRABIA
FIGARO
ANTONIO
FIGARO
ANTONIO
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Czemu nie? Mania skakania może być zaraźliwa: ot, weź pan owcę Panurga[72]; a kiedy pan hrabia jesteś w gniewie, nie ma człowieka, który by nie wolał…
HRABIA
FIGARO
Choćby dwa tuziny! I cóż to szkodzi, ekscelencjo, skoro nikt sobie nie zrobił nic złego. do dziewcząt No cóż, idziecie wreszcie?
HRABIA
FIGARO
SCENA SIÓDMA
HRABIA
Widział kto kiedy większego zuchwalca? do pazia Co do ciebie, mości filucie, który udajesz tu zawstydzonego, idź, przebierz się co rychlej i żebym cię nie spotkał cały wieczór.
HRABINA
CHERUBIN
SCENA ÓSMA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
SCENA DZIEWIĄTA
POCHÓD
HRABIA
FIGARO
To bilecik miłosny; widać jedna z dziewcząt wsunęła mu go mimochodem. Spięty był szpilką, która go szpetnie ukłuła.
ODŹWIERNY
HRABIA
ODŹWIERNY
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
MARCELINA
FIGARO
SCENA DZIESIĄTA
BAZYLIO
FIGARO
Tak, dlatego właśnie ma skrzydła na plecach. Mój przyjacielu, co chcesz wyrazić przez tę piosenkę?
BAZYLIO
Iż dowiódłszy swego posłuszeństwa jego ekscelencji tym, że zabawiałem imć pana należącego do jego kompanii, będę mógł z kolei żądać sprawiedliwości.
SŁONECZKO
HRABIA
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
FIGARO
Skoro moje oczy służą ci tak dobrze za zwierciadło, wyczytaj w nich następstwa mojej zapowiedzi. Jeśli tylko spróbujesz zbliżyć się do pani…
BARTOLO
GĄSKA
FIGARO
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
FIGARO
Czemuż by nie, skoro to prawda? Czy jesteś księciem, żeby ci kadzić? Ścierp prawdę, łajdaku, skoro nie masz za co opłacić pochlebcy; albo jeśli lękasz się ją tu znaleźć, po co przychodzisz zakłócać nasze wesele?
BAZYLIO
Nie przyrzekłaś mi, pani, iż jeśli do czterech lat się nie wydasz, mnie wówczas dasz pierwszeństwo?
MARCELINA
BAZYLIO
WSZYSCY RAZEM
BAZYLIO
WSZYSCY RAZEM
BAZYLIO
GĄSKA
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
SCENA JEDENASTA
BARTOLO
FIGARO
HRABIA
GĄSKA
HRABIA
WSZYSCY
HRABIA
SCENA DWUNASTA
SŁONECZKO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
A hrabina? Wszak jest niezdrowa; skądże będzie mogła przyjrzeć się fajerwerkowi? Na terasie, naprzeciw jej okien.
FIGARO
HRABIA
SCENA TRZYNASTA
FIGARO
MARCELINA
Dwa słowa, synu. Pragnę oczyścić się wobec ciebie: źle skierowane uczucie zrobiło mnie niesprawiedliwą wobec twej uroczej żony: posądziłam ją o zmowę z hrabią, mimo iż wiedziałam od Bazylia, że zawsze go odpychała.
FIGARO
Źle znasz swego syna, skoro przypuszczasz, iż mogły mieć nań wpływ kobiece poduszczenia. Najchytrzejszą wyzywam, czy potrafi mnie wywieść w pole.
MARCELINA
FIGARO
…jest głupim dzieckiem pychy albo chorobą szaleńca. Ach, na tym punkcie, matko, mam filozofię… nie do zmącenia; jeśli Zuzanna oszuka mnie kiedy, przebaczam jej z góry; długo się napracuje…
SCENA CZTERNASTA
FIGARO
FRANUSIA
FIGARO
FRANUSIA
FIGARO
FRANUSIA
FIGARO
FRANUSIA
FIGARO
FRANUSIA
FIGARO
Szpilkę! Szpilkę!… Od kogóż to, kuzyneczko? W swoim wieku praktykujesz już rzemiosło… opamiętywa[77] się i powiada łagodnie Bardzo dobrze robisz, Franusiu, doskonale; jesteś, kuzyneczko, tak uprzejma…
FRANUSIA
FIGARO
Nie, nie, żartuję. Czekaj, czekaj… szpilka… prawda? Pan hrabia kazał ci oddać Zuzi? Zamknięty był nią liścik, który trzymał w ręku; widzisz, że wiem wszystko.
FRANUSIA
FIGARO
FRANUSIA
Tak jak kuzyn powiedział: „Masz, Franusiu, oddaj tę szpilkę ślicznej kuzynce i powiedz tylko, że to pieczęć spod wielkich kasztanów”.
FIGARO
FRANUSIA
FIGARO
Trzeba być posłuszną, kuzyneczko; szczęściem, nikt cię nie widział. Spełń zatem pięknie zlecenie i nie mów nic ponadto, co pan hrabia kazał.
FRANUSIA
SCENA PIĘTNASTA
FIGARO
MARCELINA
FIGARO
MARCELINA
FIGARO
MARCELINA
FIGARO
MARCELINA
Zazdrość! „Och, na tym punkcie, matko, mam filozofię… nie do zmącenia i jeśli Zuzanna oszuka mnie kiedy, odpuszczam jej…”.
FIGARO
Ech, matko! Człowiek mówi, jak czuje: każ najbardziej lodowatemu sędziemu bronić własnej sprawy, usłyszysz, jak zacznie wykładać paragrafy! Już się nie dziwię, że tak mu się nie podobał pomysł fajerwerku! Co do tej lalusi ze szpileczkami, dalszą ma, niż sądzi, drogę do swoich kasztanów! Jeśli sprawa małżeństwa zaszła dość daleko, aby usprawiedliwić mój gniew, to w zamian nie dosyć, abym nie mógł jej porzucić, a zaślubić innej!…
MARCELINA
Świetna konkluzja! Zniszcz wszystko dla prostego podejrzenia! Kto ci udowodnił, powiedz, że ona ciebie, a nie hrabiego chce wystrychnąć na dudka? Czyś wysłuchał jej zeznań, aby tak skazywać bez apelacji? Zali[78] wiesz, czy przyjdzie pod te kasztany i w jakiej intencji? Co powie, co uczyni? Miałam cię za tęższego w sędziowskim procederze!
FIGARO
Ma słuszność mamusia; ma słuszność, zawsze słuszność! Ale przyzwólmy, mateczko, coś naszej naturze; człowiekowi lżej potem na sercu. Rozpatrzmy rzecz, nim zaczniemy oskarżać i sądzić. Wiem, gdzie się ma odbyć schadzka. Bądź zdrowa, matko.
SCENA SZESNASTA
MARCELINA
Bądź zdrów. I ja wiem także. Kobieta, MężczyznaUłagodziwszy jego gniew, czuwajmy nad postępkami Zuzanny lub raczej ostrzeżmy ją; to takie śliczne stworzenie! Ach, kiedy interes osobisty nie zbroi nas wzajem przeciw sobie, zawsze jesteśmy gotowe wspierać naszą biedną uciśnioną płeć przeciw tym dumnym, straszliwym… śmiejąc się a mimo to nieco głupawym mężczyznom.
AKT PIĄTY
SCENA PIERWSZA
FRANUSIA
W altance na lewo, powiedział. To tu. Gdyby miał teraz nie przyjść, ladaco!… Te draby z kredensu nie chciały mi nawet dać pomarańczy i biszkoptów! „Dla kogóż to, moja panno?” — „Mówię panu, że dla kogoś”. — „Ho, ho! my już wiemy”. — „Więc gdyby nawet? Dlatego że hrabia nie chce go widzieć na oczy, ma już umierać z głodu?” Ba! Kosztowało mnie to tęgiego całusa w sam policzek!… Kto wie? On mi go może odda… spostrzega Figara, który się jej przygląda; wydaje krzyk Ach!…
SCENA DRUGA
FIGARO
Franusia! przebiega oczyma innych, w miarę jak nadchodzą, i mówi szorstko Dobry wieczór, panowie; dobry wieczór. Jesteście wszyscy?
BAZYLIO
FIGARO
ANTONIO
BARTOLO
FIGARO
GĄSKA
ANTONIO
FIGARO
Nie pójdziecie dalej, panowie; tutaj pod kasztanami trzeba nam wszystkim uczcić zacną narzeczoną, którą mam zaślubić, i wielkodusznego pana, który ją sobie upatrzył.
BAZYLIO
Aha, prawda, już jestem w domu. Chodźmy stąd, wierzcie; tu pachnie schadzką; opowiem wam resztę.
GĄSKA
FIGARO
Skoro usłyszycie moje wołanie, zbiegnijcież się wszyscy; możecie okrzyknąć Figara za bajbardzo, jeśli wam nie pokażę ładnych rzeczy.
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
Nie licząc talentów, o których zapominasz. Ale pamiętaj też, iż człowiek, o którym wiedzą, że jest tchórzem podszyty, jest na łasce i niełasce każdego łajdaka.
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
GĄSKA
BAZYLIO
FIGARO
A wy, hultaje, jak wam dałem rozkaz, iluminujcie natychmiast ogród lub — na tego czarta, którego chciałbym trzymać w garści — jeśli którego wezmę za kark!…
SŁONECZKO
BAZYLIO
SCENA TRZECIA
FIGARO
KobietaO kobieto, kobieto, kobieto! Słaba i zwodnicza istoto!… Żadne żyjące stworzenie nie może chybiać swemu instynktowi: twoim jest oszukiwać!… Tak uparcie odmawiała, kiedym nalegał w obecności pani; i oto w chwili gdy składa przysięgę, w samej pełni obrzędu… Śmiał się czytając, przewrotny! A ja jak ten głupiec!… Nie, panie hrabio, nie będziesz jej miał… Nie będziesz. Szlachcic, Pan, Sługa, Pozycja społecznaDlatego że jesteś wielkim panem, uważasz się za geniusza!… Szlachectwo, majątek, stanowisko, urzędy, wszystko to czyni tak pysznym! Cóżeś uczynił dla zyskania tylu przywilejów? Zadałeś sobie ten trud, aby się urodzić, nic więcej. Poza tym człowiek dość pospolity; gdy ja, do kata, zgubiony w lada jakiej ciżbie, jedynie aby istnieć, musiałem rozwinąć więcej talentów i rachuby, niż ich zużyto od stu lat, aby rządzić całą Hiszpanią. I ty chcesz walczyć… Idą… to ona… nie, nie ma nikogo. Noc czarna jak diabeł… I oto odgrywam tu głupią rolę męża, mimo że jestem nim tylko w połowie. siada Czy może być coś osobliwszego niż mój los? Syn nie wiadomo czyj, skradziony przez opryszków, wychowany w ich obyczaju, przykrzę sobie tę kompanię i pragnę się imać uczciwego życia: ba! Wszędzie mnie odtrącają! Uczę się chemii, farmacji, chirurgii: i cała protekcja wielkiego pana ledwie zdoła uzyskać, aby mi dano w rękę lancet konowała!… Zbrzydziwszy sobie dręczenie chorych bydląt rzucam się — biorąc wręcz przeciwne rzemiosło — na łeb na szyję w teatr: abym był sobie przywiązał kamień do szyi! Klecę komedię na tle współczesnych obyczajów. Jako autor hiszpański rozumiałem, iż mogę kpić bez skrupułu z Mahometa: natychmiast poseł… nie wiem już czyj? skarży się, że obrażam mymi wierszami Wysoką Portę, Persję, część półwyspu Indów, cały Egipt, królestwo Barka, Trypoli, Tunisu, Algieru i Maroka; i oto puszczono z dymem moją komedię dla spodobania się władcom mahometańskim, z których ani jeden, jak sądzę, nie umie czytać i którzy znęcają się nad naszym grzbietem, wołając nas psami chrześcijańskimi. Nie mogąc spodlić talentu, świat mści się, prześladując go. Pieniądz, LiteratPoliczki zaczęły mi się zapadać, zewsząd oblegały mnie terminy; ujrzałem z dala widmo ohydnego komornika, z piórem za peruką: z drżeniem zbieram resztkę sił. Wszczyna się dyskusja o naturze bogactw, że zaś nie trzeba znać rzeczy, aby o niej rozumować, tedy nie mając szeląga przy duszy, piszę traktat o wartości pieniędzy i czystym ich produkcie: i oto wnet widzę z głębi dorożki spuszczający się dla mnie zwodzony most turmy[80], u której wrót zostawiłem nadzieję i wolność. wstaje Jakże siada z powrotemSłowo, Wolność, Władza chciałbym mieć w garści jednego z owych czterodniowych mocarzy, tak lekkich w rozdzielaniu katuszy! Kiedy niełaska spłukałaby trochę jego pychę, powiedziałbym mu… że głupstwa drukowane mają wagę jedynie tam, gdzie się krępuje ich obieg; że bez swobody krytyki nie ma zaszczytnej pochwały, że jedynie mali ludzie lękają się małych pisemek. siada z powrotem Słowo, Wolność, Władza, LiteratSprzykrzywszy sobie żywienie niesławnego pensjonariusza, wypuszczono mnie wreszcie na ulicę: że zaś jeść obiad trzeba, choć się już nie siedzi w więzieniu, zacinam na nowo pióro i pytam naokół, o czym ludzie mówią. Dowiaduję się; iż podczas mych ekonomicznych wywczasów ustanowiono w Madrycie system wolności produktów rozciągający się nawet na płody pióra i że bylem nie wspominał o zwierzchności ani o religii, ani o moralności, ani o urzędnikach, ani o uprzywilejowanych stanach, ani o operze, ani o innych widowiskach, ani o nikim, kto z czymkolwiek ma coś do czynienia, wolno mi wszystko drukować swobodnie pod pieczą dwóch czy trzech cenzorów. Aby skorzystać z tej lubej swobody, zapowiadam pismo periodyczne i sądząc, iż nie wejdę do niczyjego ogródka, daję mu miano „Dziennik Bezużyteczny”. Tam do licha! Widzę, jak się podnosi przeciw mnie tysiąc żyjących z kałamarza nieboraków; zamykają mi pismo i otom znów bez zajęcia. Rozpacz mnie już ogarnia; ktoś zakrzątnął mi się o posadę, ale, nieszczęściem, miałem kwalifikacje: trzeba było rachmistrza, otrzymał ją tancmistrz. Pozostało mi już tylko kraść; puściłem się na banczek faraona[81]; dopieroż, moi ludzie! zaczynają się kolacyjki, tak zwane dobre towarzystwo otwiera mi uprzejmie domy, zatrzymując dla siebie trzy czwarte zysku. Mogłem się odratować; zaczynałem rozumieć, że aby wyjść w świecie na swoje, lepiej być filutem niż mędrcem. Ale ponieważ każdy dokoła łupił, wymagając, abym był uczciwym, trzebaż było zginąć jeszcze i tym razem! Miałem już dość; postanowiłem rozstać się ze światem: dwadzieścia sążni wody miało mnie odeń oddzielić, kiedy dobrotliwy Bóg wrócił mnie do pierwotnego stanu. Podejmuję tedy dawny tobołek i pasek z angielskiej skóry; następnie, zostawiając na szerokim gościńcu dym głupcom, którzy się nim karmią, oraz wstyd, jako zbyt ciężki dla piechura, idę od miasta do miasta, goląc brody: nareszcie żyję bez troski. Wielki pan zjeżdża do Sewilli; poznaje mnie, pomagam mu do żeniaczki: w nagrodę, że dzięki mym staraniom posiadł swoją żonę, dobiera się do mojej! Stąd intrygi, burze… Bliski stoczenia się w przepaść, w chwili gdym miał zaślubić własną matkę, nagle odnajduję całą rodzinę. wstaje podrażniony Kłócą się: to ty, to on, to ja, to wy; nie, to nie my; eh! któż tedy, u diaska? osuwa się na ławkę Los, Kondycja ludzkaO dziwny ciągu wypadków! W jaki sposób zdarzyło mi się to wszystko? Czemu to, nie co innego? Któż zawiesił te rzeczy nad mą głową? Zmuszony przebiegać drogę, na którą wszedłem, nie wiedząc o tym, świadom, że ją opuszczę bez własnej woli, umaiłem ją tylą kwiecia, na ile pozwoliła mi moja wesołość: a i to, mówię moja wesołość, nie wiedząc, czy ona jest bardziej moja niż co insze, ani co jest owo ja, które mnie zaprząta: bezkształtne skupienie nieznanych cząstek; później wątłe, bezrozumne stworzenie: swawolne zwierzątko; młodzieniec rwący się ku rozkoszy, użyciu, praktykujący wszystkie rzemiosła, aby istnieć; tu pan, tam sługa wedle kaprysu Fortuny! Ambitny z próżności, pracowity z potrzeby, ale leniwy… z rozkoszą! Mówca w razie niebezpieczeństwa; poeta dla wytchnienia; muzyk z konieczności; kochanek okresami w ataku szaleństwa; wszystkom widział, wszystkom robił, wszystkiegom użył. Później złudzenia rozwiały się: rozczarowany… Zuziu, Zuziu, Zuziu! Ileż ty mi cierpień zadajesz!… Słyszę kroki… nadchodzą. Oto moment.
SCENA CZWARTA
ZUZANNA
MARCELINA
ZUZANNA
MARCELINA
SCENA PIĄTA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
HRABINA
ZUZANNA
FIGARO
SCENA SZÓSTA
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
Tak, to urocza dziewczyna, którą wołają Zuzia. Ha! Czyż mógłbym się omylić po miękkości tej rączki, po jej nagłym drżeniu, a zwłaszcza po biciu mego serca!
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
HRABIA
CHERUBIN
HRABINA
HRABIA
CHERUBIN
HRABIA
FIGARO
ZUZANNA
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
HRABINA
CHERUBIN
Ojej! Tak, śmiałbym. Ty zajmujesz jej miejsce przy ekscelencji; ja miejsce pana hrabiego przy tobie: najgłupszą rolę gra w tym Figaro.
FIGARO
ZUZANNA
HRABINA
FIGARO
CHERUBIN
SCENA SIÓDMA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
ZUZANNA
HRABIA
FIGARO
HRABIA
Ech, do kaduka! Nie mogę zrobić kroku… do Hrabiny Ale dajmy pokój tym głupstwom; zatrułyby całą radość naszej schadzki.
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
FIGARO
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
…Nie wiem; mniej jednostajności może; czegoś drażniącego, nieokreślonego, co stanowi urok: czasem odmowy; czy ja wiem? Żonom wydaje się, że robią wszystko, kiedy nas kochają; przyjąwszy to za pewnik, kochają nas, kochają (jeśli kochają), są tak uczynne i tak gotowe do ofiar, i zawsze, i bez ustanku, iż pewnego pięknego wieczora stajemy zdumieni, znajdując przesyt tam, gdzie szukaliśmy szczęścia.
HRABINA
HRABIA
W istocie, Zuziu, tysiąc razy przychodziło mi na myśl, że jeśli gdzie indziej upędzamy się za rozkoszą, której nie znajdujemy u nich, to dlatego że one nie dość studiują sztukę podsycania pragnień, odnawiania się, ożywiania, można rzec, czaru miłości urozmaiceniem.
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
FIGARO
ZUZANNA
HRABIA
Echo jest tutaj, mówmy ciszej. Ty nie potrzebujesz o tym myśleć, ty, którą miłość uczyniła tak żywą i ładną! Przy odrobinie kaprysu będziesz najbardziej drażniącą kochanką! całuje ją w czoło Moja Zuziu, Kastylczyk ma tylko jedno słowo. Oto złoto, przyrzeczone na wykup straconego dobrowolnie prawa, które godzisz mi się zwrócić. Ale ponieważ wdzięk, jakim raczysz go zaprawić, jest bez ceny, dodaję jeszcze ten brylant: noś go na mą pamiątkę.
HRABINA
FIGARO
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
HRABINA
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
HRABINA
SCENA ÓSMA
FIGARO
Nic już nie słychać; weszli: stało się. głosem zmienionym z podrażnienia Wy, niezgrabni żonkosie, którzy utrzymujecie szpiegów i kręcicie się miesiące całe koło podejrzenia, czemuż nie naśladujecie mnie? Od pierwszego dnia szpieguję żonę i podsłuchuję: w mgnieniu oka człowiek obznajmia się ze wszystkim: to cudowne, żadnych wątpliwości; wie, czego się trzymać. chodząc żywo Na szczęście nie dbam o to; zdrada jej w niczym mnie nie dotyka. Mam ich wreszcie!
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Ta Zuzia, którą wszyscy mieli za tak cnotliwą, która udawała niedotykalską! Tam siedzą zamknięci. Zwołam ludzi.
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Pani, jesteśmy sami, możemy mówić otwarcie. Kobiety mają jeden… ale ten jeden wart jest wszystkich naszych.
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Ach, pani, ubóstwiam cię. Weź pod uwagę czas, miejsce, okoliczności i niech uraza twoja uzupełni wdzięk, którego nie staje mej prośbie.
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
A! qu'es aquo? Zuzanna; masz za swoje posądzenia; za swoją zemstę, za zdradę, za swoje sposoby, swoje zniewagi i zamiary. To jest miłość? Powtórz jeszcze, coś mówił rano?
FIGARO
Santa Barbara! tak, to jest miłość. O radości, o rozkoszy, o szczęśliwy po stokroć Figaro! Bij, ukochana, bij bez wytchnienia. Ale kiedy pocętkujesz mi całe ciało, spojrzyj łaskawie, o Zuziu, na najszczęśliwszego z ludzi, jakiemu kiedykolwiek kobieta wygarbowała skórę.
ZUZANNA
Najszczęśliwszego! Ty ladaco! Bałamuciłeś hrabinę tak kusząco, że, doprawdy, zapominając sama siebie już miałam ulec na jej rachunek.
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Wytłuc porządnie i chować urazę to już zbyt kobiece! Ale powiedz mi, jakim szczęsnym cudem widzę cię tutaj, kiedy mniemałem, że jesteś z nim, i w jaki sposób ten strój, który mnie zmylił, stwierdza twoją niewinność…
ZUZANNA
Ech, głuptas z ciebie, dać się wziąć w pułapkę zastawioną dla innego! Czy to nasza wina, jeśli chcąc chwycić jednego lisa złapałyśmy dwóch?
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
Ha! Figaro, powieś się, nie odgadłeś tej sztuki. Jego żona? O, dwanaście i piętnaście tysięcy razy sprytne samiczki! Zatem pocałunki w tej altanie…
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
SCENA DZIEWIĄTA
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
FIGARO
ZUZANNA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
HRABIA
FIGARO
Klnie. głośno Spieszmy, pani, i nagródźmy sobie krzywdę, jaką nam wyrządzono dziś rano, kiedy musiałem skakać oknem.
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
SCENA DZIESIĄTA
FIGARO
HRABIA
SCENA JEDENASTA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
HRABIA
PEDRILLO
SCENA DWUNASTA
BARTOLO
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
FIGARO
Ba! I któż mógłby mnie zwolnić od tego, ekscelencjo? Pan hrabia panujesz tu nad wszystkimi, wyjąwszy nad samym sobą.
HRABIA
ANTONIO
HRABIA
FIGARO
Czy my jesteśmy żołnierze, którzy dają się zabijać za sprawy, których nie znają? Ja, kiedy się złoszczę, lubię wiedzieć o co.
HRABIA
O wściekłości! powściągając się Uczciwy człowieku, który udajesz nieśmiałość, czy raczysz przynajmniej powiedzieć, co za damę przed chwilą wpuściłeś do altany?
FIGARO
HRABIA
FIGARO
BAZYLIO
HRABIA
BARTOLO
HRABIA
FIGARO
Wiem, iż pewien wielki pan zaszczycał ją jakiś czas swymi względami; ale czy że ją zaniedbał, czy też ja przypadłem jej do smaku więcej niż ktoś godniejszy kochania, dziś woli mnie.
HRABIA
Woli… powściągając się Przynajmniej jest szczery! Bo to, co on wyznaje, panowie, słyszałem, przysięgam wam, z ust jego wspólniczki.
GĄSKA
HRABIA
SCENA TRZYNASTA
ANTONIO
GĄSKA
FIGARO
SCENA CZTERNASTA
HRABIA
Wszystkie wysiłki daremne; zgubiona pani jesteś, godzina twoja nadeszła! wychodzi nie patrząc Cóż za szczęście, że żaden owoc nienawistnego związku…
FIGARO
HRABIA
BAZYLIO
HRABIA
CHERUBIN
PEDRILLO
HRABIA
GĄSKA
ANTONIO
HRABIA
SCENA PIĘTNASTA
HRABIA
CHERUBIN
SCENA SZESNASTA
ANTONIO
FIGARO
BAZYLIO
HRABIA
ANTONIO
Do kaduka, jaśnie panie, co za koncept, żeby mnie wybierać dla pokazania kompanii, że to moja dziewucha narobiła całego bigosu!
HRABIA
BARTOLO
GĄSKA
SCENA SIEDEMNASTA
BARTOLO
BAZYLIO
FIGARO
ANTONIO
HRABIA
SCENA OSIEMNASTA
HRABIA
…A, oto wychodzi. chwyta ją gwałtownie za ramię Jak sądzicie, panowie, czego warta jest nikczemna…
SCENA DZIEWIĘTNASTA
HRABINA
HRABIA
GĄSKA
HRABIA
HRABINA
Ty, hrabio, powiedziałbyś na moim miejscu: „Nie, nie”; ja zaś po raz trzeci dzisiaj przebaczam bez warunków.
ZUZANNA
MARCELINA
FIGARO
HRABIA
HRABINA
FIGARO
HRABIA
ZUZANNA
HRABIA
HRABINA
ZUZANNA
FIGARO
ZUZANNA
SŁONECZKO
HRABINA
CHERUBIN
HRABIA
Ale, ale, mój ty drażliwy jegomościu: cóż ci się zdało tak wesołego w policzku, któryś oberwał przed godziną?
CHERUBIN
FIGARO
HRABIA
HRABINA
HRABIA
GĄSKA
O tym, co-o widzę, panie hrabio? Na ho-onor, co do mnie, nie wiem, co powiedzieć: o-oto mój sposób myślenia.
WSZYSCY RAZEM
FIGARO
Byłem biedny, pogardzano mną. Okazałem nieco talentów, rzuciła się na mnie zawiść. Przy pięknej żonie i majątku…
BARTOLO
FIGARO
BARTOLO
FIGARO
WODEWIL
BAZYLIO
FIGARO
BAZYLIO
ZUZANNA
FIGARO
HRABINA
HRABIA
MARCELINA
FIGARO
CHERUBIN
ZUZANNA
GĄSKA
Beaumarchais o Weselu Figara
1763Nieboszczyk książę Conti, zacnej i patriotycznej pamięci (wymawiając głośno jego imię słyszy się dźwięk starego słowa: „ojczyzna”), rzucił mi publiczne wyzwanie, abym wystawił na scenie mą przedmowę do Cyrulika, zabawniejszą, powiadał, od samej sztuki, i abym pokazał w niej rodzinę Figara wspomnianą w tej przedmowie. „Wasza Dostojność — odparłem — gdybym wprowadził jeszcze raz Figara, musiałbym go pokazać starszym i, co za tym idzie, wytrawniejszym: dopieroż by się zaczęły hałasy; kto wie, czy ujrzałby w ogóle światło dzienne?” Mimo to przez szacunek przyjąłem wyzwanie; napisałem ten Szalony dzień, dziś przedmiot tumultu. Książę pierwszy raczył zobaczyć sztukę. Był to człowiek wielkiego charakteru, pan w każdym calu, umysł wyniosły i szlachetny: otóż, mamż wyznać? rad był ze mnie.
1764Ale jakąż pułapkę, niestety, zastawiłem naszym krytykom, chrzcząc komedię czczym mianem Szalonego dnia. Było wprawdzie moim zamiarem odjąć jej nieco wagi; ale nie wiedziałem jeszcze, do jakiego stopnia zmiana godła może sprowadzić na manowce. Gdybym zostawił właściwy tytuł, brzmiałby: Mąż-uwodziciel. Dałem im nowy trop: pościg gonił mnie innym śladem. Ale ta nazwa: Szalony dzień, oddaliła ich o sto mil; ujrzeli w dziele już tylko to, czego w nim nigdy nie będzie. Ta przyostra uwaga o łatwości zmylenia tropu donioślejsza jest, niżby kto mniemał. Gdyby zamiast Grzegorz Dyndała Molier nazwał swój dramat Niedorzeczne parantele, byłby nim przyniósł o wiele więcej korzyści; gdyby Regnard swego Spadkobiercę nazwał Karą bezżenników, sztuka byłaby nas przyprawiła o drżenie. To, co on zrobił bez myśli, ja uczyniłem z intencją. Ale jakiż piękny rozdział można by napisać o sądach ludzkich i o moralności teatralnej! Rozdział, który by można zatytułować: O znaczeniu afisza.
1765Jak bądź się rzeczy miały, Szalony dzień został pięć lat w tece. Aktorzy wiedzieli o nim, wydarli mi go wreszcie. Czy uczynili dobrze, czy źle dla siebie, można się było przekonać. Czy że trudność odtworzenia tej sztuki pobudziła ich współzawodnictwo, czy że uczuli wraz z publicznością, iż aby trafić jej do smaku, trzeba nowych wysiłków, nigdy równie trudnej sztuki nie odegrano tak świetnie. Jeżeli autor (jak osądzono) został poniżej siebie, nie ma za to ani jednego aktora, którego by reputacji dzieło to nie ustaliło, nie wzmogło lub nie potwierdziło. Ale wróćmy do jego czytania, do przyjęcia przez aktorów.
1766Na skutek przesadnych pochwał po lekturze wszyscy zapragnęli poznać sztukę. Trzeba by mi było narażać się codziennie na sprzeczki i urazy lub też ustępować naleganiom. Od tej chwili również możni wrogowie autora nie omieszkali ogłosić na dworze, iż w dziele tym, które zresztą jest „stekiem głupstw”, autor obraża religię, rząd, społeczeństwo, obyczaje; że cnota jest w nim pohańbiona, a zło tryumfuje: „jak można się było domyślać” — dodawali. Jeśli poważni panowie, którzy tylekroć to powtarzali, zrobią mi ten zaszczyt, aby przeczytać niniejszą przedmowę, ujrzą bodaj, że cytuję wiernie i ściśle; mieszczańska zaś uczciwość moich cytatów tym bardziej uwydatnia dostojną nieścisłość ich własnych.
1767Tak więc w Cyruliku wstrząsnąłem jedynie państwem; w tej nowej próbie, bezecniejszej i bardziej buntowniczej, burzę je rzekomo od fundamentów do stropu. Nie ma już nic świętego (mówili), o ile to dzieło ma wejść na scenę. Uprzedzano władze za pomocą najpodstępniejszych donosów; szczuto wpływowe korporacje; straszono lękliwe damy; tworzono mi wrogów po zakrystiach: ja zaś, stosownie do ludzi i do okoliczności, odpierałem niską intrygę bezgraniczną cierpliwością, niewzruszonym szacunkiem, uporczywą powolnością; argumentami wreszcie, rozsądkiem, o ile chciano im dać ucha.
1768Walka trwała cztery lata. Dodajcie je do pięciu lat, które sztuka spoczywała w tece: cóż zostaje z aluzji, jakich silą się dopatrywać w mym dziele? Niestety! Kiedy je pisałem, wszystko, co dziś rozkwita, ani kiełkowało jeszcze: to był zgoła inny świat!
1769Przez te cztery lata walki żądałem tylko jednego cenzora; dano mi ich pięciu czy sześciu. Cóż ujrzeli w tej sztuce, przedmiocie takiej nagonki? Najniewinniejszą intryżkę pod słońcem. Magnata hiszpańskiego zakochanego w dziewczynie, którą chce uwieść; wysiłki, jakie młoda oblubienica, narzeczony jej i żona magnata jednoczą, aby unicestwić zamiary absolutnego pana, któremu stanowisko, majątek i hojność dają w ręce wszystkie środki. Oto wszystko, nic więcej. Macie całą sztukę jak na dłoni.
1770Skąd te przeraźliwe krzyki? Stąd, iż miast ścigać jedną tylko przywarę, jak: gracza, pyszałka, skąpca lub obłudnika, co by mu ściągnęło na kark jedną tylko kastę wrogów, autor skorzystał z lekkiej kompozycji lub raczej pokierował swój plan tak, aby wprowadzić weń krytykę mnóstwa nadużyć toczących społeczeństwo. Ale ponieważ w oczach oświeconego cenzora nie stanowi to jeszcze skazy dzieła, wszyscy aprobując je domagali się prawa sceny. Trzebaż więc było je ścierpieć; i wówczas możni tego świata ujrzeli ze zgorszeniem
1771
Och, jak żałuję, iż z tego na wskroś moralnego tematu nie ułożyłem krwawej tragedii. Wkładając sztylet w rękę obrażonego małżonka (którego nie byłbym z pewnością ochrzcił Figarem!) kazałbym mu w zazdrosnym szale dostojnie zasztyletować możnego rozpustnika. Ponieważ pomściłby swój honor w potoczystych aleksandrynach[87] i ponieważ mój zazdrośnik, co najmniej wódz armii, byłby rywalem jakiegoś bardzo okropnego tyrana władającego haniebnie nad nieszczęsnym ludem, wszystko to, bardzo odległe od naszych obyczajów, nie byłoby, sądzę, zraniło nikogo; krzyknięto by: „Brawo! Bardzo moralne dzieło!”. Bylibyśmy ocaleni, ja i mój nieokrzesany Figaro.
1772Ale ja miałem zamiar zabawić po prostu mych ziomków, a nie wyciskać strumień łez ich połowicom. Występnego kochanka zrobiłem dzisiejszym paniczem, hojnym, dość rozwiązłym, nawet nieco hulaką, ot, jak inni panowie dzisiejsi. Ale co można powiedzieć w teatrze o wielkim panu bez obrażenia wszystkich, jeśli nie skarcić lekko zbytek jego płochości? Czyż to jest wada, której się sami zapierają? Widzę już, jak wielu z nich rumieni się skromnie (o, szlachetny wysiłek!), przyznając, że mam słuszność.
1773Chcąc tedy osądzić mego panka, okazałem wszelako ten wielkoduszny szacunek, iż nie użyczyłem mu żadnej z przywar gminu. Powiecie, że nie mogłem był tego uczynić i że byłoby to pogwałceniem wszelkiego prawdopodobieństwa? Zatem, skoro nie uczyniłem, zapiszcie to na dobro mej sztuki.
1774Wada nawet, o którą go obwiniam, nie wywołałaby komicznego starcia, gdybym w przystępie dobrego humoru nie przeciwstawił mu arcywygi, prawdziwego Figara, który broniąc Zuzanny jako swej prawnej własności równocześnie drwi sobie z zamiarów pana i oburza się bardzo uciesznie, iż ten ośmiela się walczyć na spryt z nim, Figarem, mistrzem w tego rodzaju szermierce.
1775Tak więc z dość żywej walki między nadużyciem i potęgą, zdeptaniem zasad, hojnością, sposobnością, wszystkim, co pokusa ma najwymowniejszego, i tym, co — z drugiej strony — temperament, spryt, zdeptana ambicja mogą przeciwstawić temu atakowi, rodzi się w mojej sztuce zabawna gra. Mąż-uwodziciel, nękany, skłopotany, raz po raz wytropiony i wystrychnięty na dudka, musi trzy razy w ciągu dnia paść do nóg żony, która — dobra, pobłażliwa i czuła — przebacza w końcu; jak w życiu! Cóż w tym morale tak nagannego, panowie?
1776Czy wydaje się on wam nieco lekki, jak na powagę, z którą tu przemawiam? Więc oto macie nieco surowszy, który rani wasze oczy w mym dziele, mimo żeście go nie szukali: a to, iż wielki pan, dość rozpustny, aby chcieć poddać swym kaprysom wszystko, co odeń zawisłe, aby igrać na swoich terytoriach z wstydem młodych poddanek, musi, jak mój hrabia, stać się w końcu pośmiewiskiem własnej służby. I to autor wyraził bardzo silnie, skoro w piątym akcie Almawiwa, wściekły, sądząc, iż pognębi niewierną żonę, wskazuje ogrodnikowi altanę, wołając: „Wejdź, Antonio; przyprowadź przed jej sędziego bezwstydną, która mnie zniesławiła”. Ten zaś odpowiada: „Do paralusza. Jest tedy Opatrzność na świecie! Tyleś pan się tego napraktykował w okolicy, trzebaż było, aby przyszła pańska kolej…”.
1777Ten głęboki morał bije z całego dzieła; gdyby przystało autorowi wykazywać przeciwnikom, że poprzez swą silną lekcję posunął szacunek dla godności winnego dalej, niż można się było spodziewać po energii jego pędzla, zwróciłbym ich uwagę, że hrabia Almawiwa, raz po raz paraliżowany w swoich zamysłach, jest w oczach widzów wciąż upokorzony, nigdy zbezczeszczony.
1778W istocie, gdy hrabina uciekła się do podstępu, aby oślepić jego zazdrość w zamiarze zdradzenia męża, wówczas stawszy się winną sama, nie mogłaby zgiąć do swych stóp małżonka, nie poniżając go w naszych oczach. Gdyby zbrodnicze intencje żony stargały czcigodny węzeł, można by zarzucić autorowi, iż kreśli skażone obyczaje; w przedmiocie bowiem obyczajów sąd wasz tyczy się zawsze kobiet; nie cenicie mężczyzn na tyle, aby w tej delikatnej sprawie wymagać od nich równie wiele. Ale hrabina jest nader odległa od tego szpetnego zamiaru; niezłomnym faktem jest, że nikt nie chce oszukać hrabiego; jedynie przeszkodzić, aby on nie oszukiwał wszystkich. Czystość pobudek ratuje tutaj środki; przez to samo, że hrabina chce jeno odzyskać męża, wszystkie jego konfuzje są niewątpliwie bardzo moralne, a żadna nie jest hańbiąca.
1779Iżby ta prawda wyraźniej biła w oczy, autor przeciwstawia temu niezbyt skrupulatnemu mężowi najcnotliwszą z żon — i z natury, i z zasad.
1780Kobietę tę, opuszczoną przez nazbyt kochanego męża, w jakiejż chwili pokazuje waszym oczom? W chwili krytycznej, gdy życzliwość dla miłego dzieciaka, jej chrzestnego syna, może się stać niebezpieczna, o ile ona sama dopuści, aby słuszna uraza zyskała nad nią zbyt wiele władzy. Jeśli autor stawia ją na chwilę w walce z rodzącą się skłonnością, groźną dla obowiązku, to aby tym lepiej uwydatnić jej szczerą miłość tego obowiązku. Och, jakąż broń ukuto z tej lekkiej intryżki, aby nas obwinić o nieskromność! Uznajecie w tragedii, że wszystkie królowe, księżniczki żywią płomienne namiętności i zwalczają je mniej lub więcej skutecznie; ale nie znosicie, aby w komedii pospolita kobieta walczyła przeciw najlżejszej słabości! O, przemożny wpływie afisza! Pewny i odpowiedzialny sądzie! Skoro odmieniono rodzaj, ganicie tutaj to samo, czemuście tam przyklaskiwali. A przecie w obu wypadkach zasada jest ta sama: nie ma cnoty bez ofiary.
1781Co nam się podoba w hrabinie, to że widzimy ją w otwartej walce, tak przeciw rodzącej się skłonności, jak przeciw słusznej urazie. Wysiłki, jakich dokłada, aby odzyskać niewiernego męża, oświetlają najkorzystniej podwójną ofiarę, jaką czyni ze swej skłonności i ze swego gniewu. Nie trzeba się zastanawiać ani chwili, aby przyklasnąć jej tryumfowi; jest ona wzorem cnoty, chwałą swej płci, a rozkoszą naszej.
1782Jeśli ta filozofia uczciwości scenicznej, jeśli ta tryumfalna zasada obyczajności teatralnej nie uderzyła naszych sędziów na przedstawieniu, próżno siliłbym się tutaj rozwijać jej konsekwencje. Stronniczy trybunał nie słucha obwinionego, którego z góry chce zgubić; mojej zaś hrabiny nie postawiono przed sąd całego narodu: sądzi ją jedynie komisja.
1783Czemu Zuzanna, sprytna pokojóweczka, zręczna i roześmiana, ma również prawo do sympatii? Bo, nagabywana przez potężnego uwodziciela, z większą wymową pokus, niż trzeba zazwyczaj, aby pokonać prostą dziewczynę, nie waha się zwierzyć zamysłów hrabiego dwóm osobom najbardziej mającym powód czuwać nad jej postępkami: swej pani i swemu narzeczonemu. W całej roli, bodaj najdłuższej z całej sztuki, nie ma ani jednego zdania, słowa, które by nie oddychało rozsądkiem i miłością obowiązku: jedyny podstęp, na jaki sobie pozwala, to na rzecz swej pani, która umie cenić jej przywiązanie i która sama żywi jeno uczciwe zamysły.
1784Czemu w zuchwalstwach swoich wobec hrabiego Figaro bawi mnie miast oburzać? Bo w przeciwieństwie do zwykłych ról lokajów nie jest (i wiecie o tym) szpetnym charakterem komedii. Widząc go, jak w walce z silniejszym musi odpierać zniewagę zręcznością, przebaczamy mu wszystko, skoro wiemy, że walczy ze swym panem na chytrość jedynie po to, aby chronić przedmiot swej miłości i ocalić swą własność. Zatem prócz hrabiego i jego zauszników każdy czyni tam mniej więcej to, co powinien. Jeśli wyciągacie ujemne wnioski o moich bohaterach stąd, że jedni mówią źle o drugich, to wielki błąd. Patrzcież na nasze najwytworniejsze towarzystwo: toć życie całe spędza na tym zajęciu! Do tego stopnia zgoła przyjęte jest szarpać nieobecnych, że ja, który bronię ich zawsze, słyszę często pomruki: „Czart, nie człowiek: jaki on nieznośny! Mówi dobrze o wszystkich!”.
1785Może wreszcie gorszy was mój pazik? (…) Kochany przez wszystkich, żywy, psotny i postrzelony jak wszystkie dzieci bystre, raz po raz swoją ruchliwością miesza niechcący występne zamiary hrabiego. To dziecię natury. Wszystko, co widzi, wyraża się w drgnieniach jego serca; może nie jest już dzieckiem, ale nie jest jeszcze mężczyzną: oto moment, jaki wybrałem, aby pozyskać dlań sympatię, nie zmuszając nikogo do rumieńca. Niewinne uczucia, jakie go nurtują, udzielają się wszystkim dokoła. Powiecie, że to, co budzi, to miłość? To złe słowo, panowie cenzorzy. Jesteście zbyt światli, aby nie wiedzieć, że miłość, bodaj najczystsza, dąży do czegoś: nie kocha się tedy Cherubina; czuje się, że kiedyś będzie się go kochało. Tę właśnie myśl w wesołej formie włożył autor w usta Zuzanny, kiedy mówi miłemu dzieciakowi: „Och, za parę lat, przepowiadam, wyrośnie z ciebie największe małe ladaco pod słońcem…”.
1786Aby uwydatnić jeszcze ten charakter dziecięctwa, zaznaczyliśmy umyślnie, że Figaro go tyka[88]. Czy przypuszczacie, iż w dwa lata później sługa pałacowy ośmieliłby się na to? Patrzcież pod koniec sztuki na naszego pazika; ledwie wdział mundur oficera, już sięga do szpady za pierwszym żarcikiem hrabiego z powodu qui pro quo[89] z policzkiem. Będzie chwat z naszego urwisa! Ale dziś to tylko dziecko, nic więcej.
1787Ale czy to osoba pazia, czy też własne sumienie zadaje magnatowi udrękę za każdym razem, kiedy autor każe się im spotkać? Zwróćcie uwagę na to spostrzeżenie: może was skierować na dobry ślad; lub raczej poznajcie z niego, iż dziecię to wprowadzono na scenę, aby podkreślić jeszcze morał, pokazując, że największego tyrana domowego, z chwilą gdy nosi się z występnymi zamiarami, może doprowadzić do rozpaczy istota najmniej ważna, ten, który najbardziej obawia się znaleźć na jego drodze.
1788Tak więc w tym dziele każda ważna rola ma jakiś cel moralny. Jedyna, która zdaje mu się chybiać, to rola Marceliny. Winna dawnego zbłąkania, którego Figaro jest owocem, powinna by, mówią, czuć się ukarana bodaj hańbą występku, w chwili gdy poznaje syna. Autor mógł wydobyć morał głębszy: wedle obyczajów, które chce poprawić, błąd uwiedzionej dziewczyny jest winą mężczyzn, nie jej. Czemuż tego nie zrobił?
1789Kiedy Molier dość upokorzył kokietkę czy ladacznicę z Mizantropa publicznym odczytaniem jej listów do wszystkich kochanków, zostawia ją splugawioną pod ciosami, jakie jej zadał. Ma słuszność, i cóż by z nią począł? Jest występna z własnego wyboru i chęci: doskonale pocieszona wdowa, modnisia dworska, niemająca nic na usprawiedliwienie swych błędów, plaga zacnego człowieka; autor wydaje ją naszej wzgardzie i taki jest jego morał. Co do mnie, przedstawiając szczere wyznanie Marceliny w chwili niespodziewanego poznania, ukazałem tę kobietę upokorzoną w obliczu Bartola, który ją odtrąca, i Figara, ich wspólnego syna, ściągającego uwagę publiczną na prawdziwych winowajców nierządu, w jaki wciąga się bez litości wszystkie dziewczyny z ludu, obdarzone ładną buzią.
1790A wy, obojętni poczciwcy, którzy bawicie się wszystkim, nie przechylając się na żadną stronę; wy, skromne i nieśmiałe kobietki, którym podoba się mój Szalony dzień (jeśli podejmuję jego obronę, to jedynie, aby usprawiedliwić wasz smak), skoro usłyszycie gdzie jednego z owych mądralów, jak krytykuje ogólnikowo sztukę, jak wszystko gani, nie wskazując niczego palcem, jak krzyczy, zwłaszcza na nieobyczajność, przyjrzyjcie się mu dobrze, wywiedzcie się o jego pozycję, stan, charakter, a zgadniecie natychmiast, jakie słówko uraziło go w mym dziele.
1791Każdy czuje chyba, że nie mówię o szumowinie literackiej, która sprzedaje swoje biuletyny lub artykuły od sztuki. Tacy jak wielebny Bazylio mogą spotwarzać; gdyby nawet tylko obmawiali, nikt by im nie uwierzył.
1792Jeszcze mniej mam na myśli owych bezecnych gryzipiórków, którzy nie znaleźli innego sposobu nasycenia swej wściekłości (wobec tego, iż skrytobójstwo jest zbyt niebezpieczne), jak tylko rzucać spod pułapu bezecne wiersze przeciw autorowi, gdy na scenie grają jego sztukę. Wiedzą, że ich znam; gdybym miał zamiar ich nazwać, uczyniłbym to głośno w Ministerstwie Publicznym; dość im kary, że musieli się tego obawiać; to starczy dla mej zemsty. Ale nikt sobie nie wyobrazi, jak wysoko oni zdołali skierować podejrzenia publiczności z przyczyny tak podłego epigramu! Podobni są w tym nędznym szarlatanom jarmarcznym, którzy, aby dodać powagi swym miksturom, obwieszają orderami i wstęgami obraz, który im służy za godło.
1793Nie; cytuję tutaj naszych wścibskich, którzy draśnięci, nie wiadomo dlaczego, krytykami rozsianymi w dziele, silą się mówić o nim źle, nie przestają się cisnąć na moje Wesele.
1794Jest to dość ucieszna rzecz widzieć ich w teatrze w bardzo zabawnym kłopocie, kiedy nie mogą okazać zadowolenia ani gniewu; wysuwają się na przód loży, gotowi drwić z autora, i cofają się natychmiast, aby ukryć cień uśmiechu; porwani werwą wiejącą ze sceny i natychmiast zachmurzeni pędzlem moralisty. Za najlżejszym rysem wesołości udają smutno zdziwionych, robią niezręczne podrygi, udając wstydliwość i spoglądają kobietom prosto w oczy z wyrzutem, iż cierpią takie zgorszenie; następnie, podczas gromkich oklasków, rzucają na publiczność wzgardliwe spojrzenia, którymi ją miażdżą; wciąż gotowi wołać do parteru, jak ów molierowski laluś, który, oburzony powodzeniem Szkoły żon, wołał z balkonu: „Śmiejcież się, chamy, śmiejcież się!”. Zaiste, przednia to zabawa i kosztowałem jej nie jeden raz.
1795To mi przypomina co innego. Podczas pierwszego spektaklu Szalonego dnia oburzano się w korytarzach na to, co nazywano dowcipnie moim zuchwalstwem. Jakiś impetyczny staruszek, zniecierpliwiony tymi krzykami, uderzył laską o podłogę i rzekł odchodząc: „Francuzi są jak dzieci: drą się, kiedy ich myją”. Miał olej w głowie ten staruszek! Można było zapewne lepiej się wyrazić, ale lepiej myśleć — wątpię.
1796Wobec tej intencji ganienia wszystkiego, można pojąć, że najtrafniejsze rysy tłumaczono opacznie. Czyż nie słyszałem sto razy, jak szmerek biegł po lożach po tej odpowiedzi Figara:
HRABIA
FIGARO
1799Otóż ja twierdzę, że nie ma ich, nie może ich być, chyba rzadkim wyjątkiem. Człowiek mało znany może być więcej wart niż jego reputacja, która jest tylko cudzym mniemaniem. Ale jak głupiec na wysokim stanowisku wydaje się dwa razy głupszy, bo nie może nic utaić, tak samo wielki pan, obsypany godnościami, którego majątek i ród pomieściły na świeczniku i który wchodząc w świat ma za sobą wszystko, wart jest prawie zawsze mniej niż jego reputacja, o ile zdoła ją zepsuć. Czyż twierdzenie tak proste i tak dalekie od sarkazmu powinno było wywołać szmer? Jeśli aluzja wydaje się dotkliwa magnatom niedbałym o swą sławę, jak może zranić tych, którzy zasługują na szacunek? Jakaż maksyma padająca ze sceny snadniej[90] może posłużyć za hamulec możnym tego świata i zastąpić naukę tym, którzy nie raczą przyjmować nauk od nikogo?
1800„Nie iżby trzeba było zapominać (powiedział pewien poważny pisarz; i tym chętniej go cytuję, ile że jestem jego zdania), nie iżby trzeba było zapominać — mówi — co się należy wysokiemu stanowisku; słuszna jest, przeciwnie, aby przywilej urodzenia najmniej ze wszystkich podawano w wątpliwość. To darmo otrzymane dobrodziejstwo, owoc czynów, cnót i zasługi przodków, nie może ranić miłości własnej tych, którym go los odmówił. Gdyby w monarchii usunąć pośrednie stopnie, za daleko byłoby od monarchy do poddanych: niebawem ujrzałoby się jedynie despotę i niewolników. Utrzymanie drabinki od prostego rolnika aż do potentata leży jednako w interesie wszystkich stanów i jest może najsilniejszą podporą monarchicznego ustroju”.
1801Ale któż to przemawiał w ten sposób? Kto składał to credo szlachectwa, od którego sądzą mnie tak dalekim? Piotr Augustyn Caron de Beaumarchais, broniąc na piśmie przed parlamentem w Aix w roku 1778 doniosłej i poważnej kwestii, która miała niebawem rozstrzygnąć o honorze pewnego szlachcica i jego własnym. Dzieło, którego bronię, nie zaczepia stanów, ale nadużycia każdego stanu: jedynie ludzie, którzy się ich dopuszczają, mają powód się oburzać. Oto przyczyna hałasów. Jakże to? Czyżby nadużycia stały się tak święte, że nie można żadnego zaczepić, aby nie spotkać dwudziestu obrońców?
1802Sławny adwokat, czcigodny sędzia czy posuną się aż tak daleko, aby się utożsamiać z obroną Bartola lub wyrokiem Don Guzmana-Gąski? Słowa Figara o niegodnym nadużywaniu obrony za naszych czasów („to znaczy poniżać najszlachetniejszą instytucję”) wskazały, jak wysoko stawiam szlachetne rzemiosło adwokata; a szacunku mego dla sądownictwa nikt nie zechce podejrzewać, skoro będzie wiadomo, skąd czerpałem swą naukę, i skoro przeczytacie następujący ustęp, również zaczerpnięty z pewnego moralisty, który mówiąc o sędziach wyraża się tak:
1803„Któryż zamożny człowiek chciałby za nader skromne honorarium wykonywać to straszliwe rzemiosło? Wstawać o czwartej rano, aby codziennie udawać się do trybunału i zajmować się tam wedle przepisanej formy sprawami niedotyczącymi go osobiście? Znosić bez ustanku nudę natrętów, przykrość nalegań, gadulstwo obrońców, monotonię posiedzeń, znużenie i napięcie uwagi konieczne do wydania wyroku? Któż zgodziłby się na to, gdyby nie uważał, że to pracowite i uciążliwe życie dostatecznie opłacone jest czcią i szacunkiem publicznym? A ten szacunek, czyż to jest co innego niż sąd ogółu, który jeśli tak wysoko stawia dobrych sędziów, w tym samym stosunku odnosi się z najwyższą surowością do złych”. Któryż to pisarz dawał mi takie nauki? Pomyślicie, że to znowuż Piotr Augustyn. Odgadliście: to on w roku 1773, w czwartym Memoriale, broniąc do upadłego swej smutnej egzystencji zaczepionej przez rzekomego sędziego. Szanuję tedy jawnie to, co każdy winien poważać, a potępiam, co może być szkodliwe.
1804— Ale w tym Szalonym dniu miast podkopywać nadużycia pozwala pan sobie na swobody bardzo naganne; twój monolog zwłaszcza zawiera na temat ludzi pokrzywdzonych losem uwagi przechodzące granice swawoli.
1805— Ech! czyż mniemacie, panowie, że ja miałem jakiś talizman, aby zwieść, omamić, spętać cenzurę i władzę, kiedy im przedkładałem swoje dzieło? Że nie musiałem usprawiedliwić tego, com ośmielił się napisać? Cóż mówi Figaro, gdy przemawia do człowieka wypadłego z łaski? „Że głupstwa drukowane mają znaczenie jedynie tam, gdzie się krępuje ich obieg”. Czyż to jest tak niebezpieczna prawda? Czemuż nie poniechać tych dziecinnych i nużących inkwizycji dających dopiero wagę temu, co nie miałoby jej nigdy? Gdyby, jak w Anglii, władze umiały traktować głupstwa ze wzgardą, która je zabija, wówczas miast wychodzić ze śmietniska, gdzie się wylęgły, gniłyby tam w zarodku i nie rozprzestrzeniałyby się. Mnoży takie pisemka słabość, która się ich lęka; przyczynia się do ich sprzedaży głupota, która je ściga.
1806I jak konkluduje Figaro? „Iż bez swobody i krytyki nie istnieje pochlebna pochwała i że jedynie mali ludzie obawiają się małych pisemek”. Czy to są karygodne zuchwalstwa, czy też zachęta do cnoty? Zamach na moralność czy też maksymy głęboko przemyślane, równie sprawiedliwe jak ożywcze?
1807Przypuśćcie, że są one owocem wspomnień. Jeśli zadowolony z obecności[91] autor przez swą krytykę przeszłości czuwa nad przyszłością, kto ma prawo się uskarżać? I jeżeli — nie wskazując czasu, miejsca ani osób — otwiera przy pomocy sceny drogę dla pożądanych reform, czyż nie osiąga swego celu?
1808 1809Pewien pan, który ma dowcip, ale go nadto oszczędza, powiadał mi jednego wieczora:
1810— Niech mi pan wytłumaczy, jeśli łaska, czemu w pańskiej sztuce jest tyle zdań niedbałych i nie pańskiego stylu?
1811— Mego stylu, łaskawy panie? Gdybym, na nieszczęście, miał jaki, starałbym się zapomnieć o nim, pisząc komedię. Nie znam nic gorszego w teatrze niż owe mdłe malowidła, gdzie wszystko jest niebieskie, wszystko różowe, gdzie wszystko jest autorem bez względu na jego wartość.
1812Skoro przedmiot mnie opanuje, tworzę w wyobraźni wszystkie figury i stawiam je w danej sytuacji. „Myśl o sobie, Figaro, hrabia przeniknął twoją grę. — Umykaj, Cherubinie, natknąłeś się na jego dostojność. — Och, pani hrabino, cóż za nierozwaga… znając gwałtowność męża!..”. Co powiedzą, nie wiem; zajmuje mnie to, co zrobią. Skoro się raz rozgrzeją, piszę pod ich dyktandem, pewny, że mnie nie oszukują; że poznam Bazylia, który nie posiada ciętości Figara ani grandezzy[92] hrabiego, ani słodyczy hrabiny, ani wesołości Zuzanny, ani pustoty pazia, a zwłaszcza żadne z nich nie ma wzniosłości don Guzmana-Gąski. Każdy przemawia swoim językiem: niechże bóg Naturalności broni ich, by mieli mówić innym! Zwracajmy tedy uwagę jedynie na ich myśli, a nie na to, czym powinien był użyczyć im swego stylu.
1813Wróg…nie jestem wrogiem moich wrogów. Mówiąc wiele złego o mnie, nie zaszkodzili mej sztuce; o ile tylko czuli tyle radości w szarpaniu jej, ile ja miałem przyjemności w jej pisaniu, nikt by nie poniósł szkody. Nieszczęście w tym, że oni się nie śmieją; nie śmieją się na mej sztuce, ponieważ nikt się nie śmieje na ich produkcjach. Znam amatorów, którzy mocno schudli od powodzenia Wesela: darujmy ich gniewom!
1814Widzimy przeto morał w całości i w szczegółach płynący falą niezmąconej wesołości; żywy dialog, którego swoboda zasłania włożoną weń pracę. Jeśli autor dołączył do tego intrygę łatwą i kryjącą artyzm pod samym artyzmem; intrygę, która splata się i rozplata bez ustanku poprzez mnóstwo komicznych sytuacji, urozmaiconych obrazów, podtrzymujących bez znużenia uwagę publiczności przez trzy i pół godziny (czas widowiska: odwaga, o którą nikt dotąd się nie pokusił): cóż zostaje biednym złośnikom, których wszystko to gniewa? Napadać, ścigać autora potokiem obelg słownych, pisemnych, drukowanych; co też czyniono bez wytchnienia. Wyczerpali wszystko — aż do oszczerstwa, aby mnie zgubić wobec wszystkich czynników decydujących we Francji o spokoju obywatela. Szczęściem, sztuka moja jest dostępna oczom narodu, który od długich dziesięciu miesięcy widzi ją, sądzi i ocenia. Dać ją grać póty, póki będzie bawiła, to jedyna zemsta, na jaką sobie pozwoliłem. Nie piszę tego dla obecnych czytelników: opis zła nazbyt znanego nie wzrusza; ale za osiemdziesiąt lat wyda ona swoje owoce. Autorowie owych czasów porównają swój los z naszym; nasze dzieci dowiedzą się, za jaką cenę wolno było bawić ich ojców.
1815…Ale skoro przyrzekłem krytykę własnej sztuki, trzeba mi wypełnić zadanie.
1816Na ogół wielkim jej brakiem jest to, „że pisałem ją bez zdolności obserwacji, że nie ma w niej nic z realnych stosunków i że nie przypomina w niczym obrazu społeczeństwa; obyczaje jej, podłe i skażone, nie mają nawet tej zalety, aby były prawdziwe”. Oto cośmy czytali niedawno w pięknej drukowanej rozprawie, ułożonej przez zacnego człowieka, któremu, aby zostać miernym pisarzem, brak jedynie nieco talentu. Ale pomijając jego mierność, ja, który nie posługiwałem się nigdy krzywym i krętym sposobem, za pomocą którego zbir udając, że nie patrzy w tę stronę, wsuwa sztylet pod żebro, godzę się z tym panem. Przyznaję, iż po prawdzie poprzednie pokolenie wielce było podobne do mej sztuki; przyszłe również będzie podobne; ale co się tyczy obecnego, zgoła nie ma podobieństwa! Nie spotkałem nigdy ani męża uwodziciela, ani magnata rozpustnika, ani chciwego dworaka, ani niesprawiedliwych i tępych sędziów, ani adwokata szermującego obelgami, ani miernot pchających się w górę, ani nikczemnie zawistnego tłumacza. I jeśli czyste dusze, które nie poznają bynajmniej siebie w tym zwierciadle, złoszczą się na sztukę i szarpią ją bez wytchnienia, czynią to jedynie przez szacunek dla swoich dziadów i przez tkliwość dla wnuków. Mam nadzieję, że po tym oświadczeniu zostawią mnie w spokoju; i — SKOŃCZYŁEM.
Wypowiedzi na temat Wesela Figara
1817Wesele Figara to najbardziej dowcipna sztuka, jaką kiedykolwiek napisano. Olśniewa na kształt fajerwerku. Autor naruszył w niej wszystkie reguły dramatu, co nie przeszkadza nam przez cztery pełne godziny słuchać jej z niesłabnącym zainteresowaniem. (…) Komedia ta nie zejdzie z repertuaru, będzie często wznawiana i będzie zawsze bawić. Mam wrażenie, że wielcy panowie wykazali brak taktu i umiaru, chodząc do teatru, aby ją oklaskiwać: w ten sposób wymierzyli sobie sami policzek, śmiali się z samych siebie i co gorsza — pobudzali do śmiechu innych. Pożałują tego kiedyś.
1818Wesele Figara od samego początku odniosło olbrzymi sukces. Powodzenie to, bynajmniej nieprzelotne, zawdzięcza sztuka przede wszystkim samej koncepcji, równie szalonej, jak nowej i oryginalnej. Intryga, łatwa do uchwycenia, obfituje jednak w niezliczone sytuacje w równym stopniu dowcipne jak niespodziewane.
1819Figaro jest najlepszym wcieleniem literackim Francuza — dlatego też urodził się w Paryżu. Ma zasadnicze cechy charakteru i umysłowości paryżanina: krzykliwą wesołość fanfarona na co dzień, ale konieczną powagę w momentach decydujących; kpiarz z niego nie lada, ale kpiarz o czułym sercu; bardzo przywiązany do swoich praw, czasami — do swego pana; kochający pieniądze, ale jeszcze bardziej możność wygarnięcia każdemu, co o nim myśli; najczęściej przekorny, rzadko — oszukiwany, nigdy — głupi; umysł wykwintny z drobną domieszką rubaszności; umiejący trafiać celnie niewinnymi żarcikami, z których Paryż zbuduje kiedyś barykady — to właśnie Figaro, najcudowniejszy i najniesforniejszy z paryskich urwisów.
1820A poza tym najlepszy chłopak na świecie.
1821Zarówno Cyrulik sewilski, jak Wesele Figara odniosły wspaniałe zwycięstwo na deskach teatru — to prawdziwe arcydzieła. I jeżeli w czasach Beaumarchais'go ludzie wykształceni nie mogli się zdecydować na wydanie sądu o nich, lud ocenił je w lot. W tych intryżkach podlanych sosem hiszpańskim rozpoznał od pierwszego wejrzenia Francję, autora i orzekł, że to „swój człowiek”. Nie powiedział: „To wielki człowiek”, ale zdawał sobie sprawę, że ten rzekomy cyrulik potrafi niejednemu osmalić wąsy.
Wesele Figara w Polsce
1822Jeszcze zanim Beaumarchais napisał dwie swoje najlepsze sztuki teatralne Wesele Figara i Cyrulika sewilskiego, słynny pisarz francuski Bernardin de Saint-Pierre po przeczytaniu znakomitych Memoriałów napisał, że stawia je na równi z Molierem, a Wolter pisze w jednym z listów: „Radzę panu Beaumarchais, aby swe pamflety wystawił na scenie”. Nerw sceniczny i poczucie dramatyczne autora Wesela Figara były bardzo wyczulone i nawet jego pamflety miały w sobie tak wiele napięcia dramatycznego, że można by je zakwalifikować do wystawienia na scenie.
1823Nic więc dziwnego, że utwory Beaumarchais'go były znane w całej Europie, a muzykę do jego najwybitniejszych dzieł: Wesela Figara i Cyrulika sewilskiego, skomponowali najwybitniejsi kompozytorzy owego czasu Wolfgang Amadeus Mozart i Gioacchino Rossini.
1824Komedia Wesele Figara jest nie tylko najlepszym utworem dramatopisarstwa francuskiego XVIII wieku, ale można ją uważać za najwybitniejsze dzieło europejskiej literatury dramatycznej wieku Oświecenia.
1825Nic więc dziwnego, że Wesele Figara jeszcze nawet przed ukazaniem się w druku we Francji (1784 r.) krążyło w rękopisie wśród arystokratycznych miłośników teatru w Warszawie, rozmiłowanych w literaturze francuskiej. Sam król Stanisław August, protektor sceny polskiej, interesuje się głośno tą sztuką, o której wiele mówiono w stolicy Polski, a którą król Ludwik XVI nazwał „rzeczą obrzydliwą, nie do grania, która w żadnym wypadku nie powinna być wystawiona”. Mimo interwencji królowej Marii Antoniny i wpływowych ludzi z otoczenia króla wystawienie sztuki zostało zakazane we Francji.
1826W liście z 4 listopada 1783 r. Karolina de Nassau, z domu Gozdzka, pisze z Paryża do króla Stanisława Augusta: „Mamy tu kilka nowych sztuk, z których parę zasługuje, aby je Wasza Królewska Mość przeczytał, między innymi komedia Wesele Figara… skoro tylko będzie drukowana albo będzie można dostać manuskrypt, pozwolę sobie przesłać ją Waszej Królewskiej Mości wraz z tekstami muzycznymi”.
1827Karolina Gozdzka, wojewodzianka podlaska, po rozwodzie z marszałkiem litewskim księciem Januszem Sanguszką, poznała w Paryżu księcia Karola de Nassau-Siegen, wydziedziczonego syna panującego księcia jednego z mniejszych państewek niemieckich. Książę Karol de Nassau, typowy awanturnik XVIII wieku, waleczny żołnierz i lew salonowy, owiany sławą egzotycznych podróży, fantastycznych polowań i walecznych bojów w służbie francuskiej, chciał podreperować swą nadwątloną fortunę przez małżeństwo z bogatą i ekscentryczną magnatką polską.
1828Piękna i bogata Karolina Gozdzka prowadziła w Paryżu dom na wielką skalę i zdołała już poważnie nadszarpnąć swój wielki majątek. Ale była to partia jeszcze nie do pogardzenia, jeżeli się weźmie pod uwagę, że prócz klejnotów, kosztowności i wyprawy miała 75 000 dukatów posagu.
1829Toteż waleczny książę de Nassau poprosił o rękę pięknej wojewodzianki. Ślub odbył się w Warszawie 14 września 1780 roku w zamkowej kaplicy. Pannę młodą prowadził do ołtarza sam król Stanisław August, a biskup Naruszewicz z okazji tego ślubu napisał odę poświęconą nowożeńcom.
1830Księstwo de Nassau na Aleksandrii, dzielnicy położonej obok ulicy Oboźnej i Sewerynowa, rozpoczęli budowę pałacu, na razie zaś wyjechali z powrotem do stolicy Francji. Książę de Nassau otrzymał polskie szlachectwo; znany był w Polsce jako książę Denassów, a pałac jego warszawianie przezwali Dynasami. Adam Mickiewicz wspomina o nim w Panu Tadeuszu.
1831Księstwo de Nassau dobrze znali Beaumarchais'go, który przez pewien czas zarządzał finansami awanturniczego księcia. Między księciem de Nassau, jego małżonką a znakomitym komediopisarzem francuskim zadzierzgnął się bliższy stosunek i księstwo żywo interesowali się losami Wesela Figara; książę de Nassau brał udział w próbach tej sztuki w Komedii Francuskiej na jesieni 1781 roku.
1832Gdy zakaz króla uniemożliwił wystawienie Wesela Figara w teatrze paryskim, hrabia Vaudreuil postanowił ją wystawić w swoim zamku Gennevilliers. Aktorami mieli być arystokraci, którzy grali w amatorskim teatrze hrabiego. Książę de Nassau po powrocie z Hiszpanii, gdzie walczył z Anglikami na Gibraltarze, udaje się na to przedstawienie, które odbyło się 26 września 1783 roku w obecności kwiatu arystokracji francuskiej i towarzystwa paryskiego z hrabią d'Artois i panią de Polignac. Królowa miała również być obecna na przedstawieniu, ale choroba nie pozwoliła jej opuścić Paryża.
1833Po powrocie do Polski w połowie 1784 roku książę de Nassau i jego małżonka postanowili wystawić sztukę Beaumarchais'go Wesele Figara w swoim pałacu na Dynasach.
1834Przez długi czas odbywają się próby i wreszcie w liście z dnia 15 grudnia 1785 roku książę de Nassau donosi autorowi Wesela Figara do Paryża o wystawieniu przez niego tej sztuki w Warszawie. „Utrzymują tu — pisze książę de Nassau do Beaumarchais'go — że jako świadek dziesięciu przeszło prób, przy których asystowałem zawsze u boku autora, powinienem go tu zastąpić, biorąc za wzór jego postępowanie z aktorami Komedii Francuskiej. Widzi Pan, drogi Beaumarchais, że rola moja nie należy do najłatwiejszych, toteż nie pretenduję do odegrania jej równie dobrze, jak hrabina Tyszkiewiczowa, którą poznałeś u mnie w Paryżu, odegra rolę hrabiny Almawiwa. Żonie mojej powierzono partię Zuzi, a Zofia, która bardzo urosła, wywiązuje się znakomicie z roli pazika. Figaro — to pan de Maisonneuve, którego grę cechuje mniejszy chłód, a nie mniejsza inteligencja niż grę Denincourta. Hrabią Almawiwa jest pan W[oyna], który nosi się godnie, posiada wszystkie warunki zapewniające trafne odtworzenie tej postaci. Król bywa na próbach i interesuje się poziomem gry; powiedział wczoraj przy kolacji: «Dałbym wiele, żeby przyjechał tu dziś pan Beaumarchais». Rozumie się, że przyklasnęliśmy mu oboje z żoną”.
1835Książę de Nassau w swym liście do Beaumarchais'go z dnia 15 grudnia 1785 r. podał dokładny spis osób biorących udział w pierwszym przedstawieniu warszawskim Wesela Figara. Prócz małżeństwa de Nassau w przedstawieniu występował szambelan Franciszek Woyna, który wspólnie ze stolnikiem koronnym Fryderykiem Moszyńskim z polecenia króla sprawował opiekę nad teatrem w Warszawie, brał udział w amatorskich przedstawieniach i tłumaczył sztuki dramatyczne. Szambelan Franciszek Woyna był właśnie tą osobą, która do teatru wprowadziła Wojciecha Bogusławskiego.
1836Rolę hrabiny Almawiwa odegrała hetmanowa Konstancja Tyszkiewiczowa, córka księcia Andrzeja Poniatowskiego, siostra księcia Józefa Poniatowskiego, marszałka Polski i Francji.
1837Joseph de Maisonneuve, który w sztuce grał rolę Figara — to słynny w warszawskich kołach towarzyskich kapitan francuski, inicjator i organizator wielu przedstawień amatorskich, wytworniś, który warszawskiej młodzieży arystokratycznej dawał wzór paryskiego modnisia.
1838Kim była Zosia, której powierzono rolę pazika w warszawskim przedstawieniu Wesela Figara — nie wiadomo.
1839Jak wynika z listu księcia de Nassau do Beaumarchais'go, przedstawienie Wesela Figara na Dynasach odbyło się w końcu grudnia 1785 r. Sztukę grano w języku francuskim.
1840W dotychczasowej literaturze o warszawskim wystawieniu Wesela Figara historycy teatru polskiego powtarzają za prof. Wiktorem Hahnem, że przedstawienie w pałacu Gozdzkich na Dynasach odbyło się w 1783 r. Data ta polega na nieporozumieniu. Zarówno z listu księcia de Nassau, któryśmy tu cytowali, jak i z innych dokumentów wynika niezbicie, że przedstawienie to miało miejsce w dwa lata później, w końcu 1785 r. Zresztą w 1783 r. książę de Nassau przebywał w Hiszpanii, Paryżu i Wiedniu, a żona jego w Paryżu. Nie mogli więc w tym roku grać w Warszawie[93].
1841Ale sztuką Beaumarchais'go interesowali się nie tylko arystokraci zgrupowani wokół teatru amatorskiego Gozdzkich na Dynasach, zainteresowali się tą komedią dwaj najwybitniejsi ludzie teatru polskiego XVIII wieku — słynny komediopisarz Franciszek Zabłocki, który przetłumaczył Wesele Figara, i twórca warszawskiej sceny narodowej — Wojciech Bogusławski, który tę sztukę wystawił na scenie polskiej.
1842Tłumaczenie Franciszka Zabłockiego nie zostało wydrukowane, a rękopis tego tłumaczenia nie dochował się do naszych dni. Jest to wielka strata dla literatury polskiej i dla polskiego teatru.
1843Premiera sztuki Beaumarchais'go w tłumaczeniu Franciszka Zabłockiego pt. Dzień swywoli albo Wesele Figara odbyła się w Warszawie w niedzielę 17 grudnia 1786 r., a więc w rok po przedstawieniu francuskim w teatrze na Dynasach. Afisz ogłaszający pierwsze polskie przedstawienie Wesela Figara w Warszawie zawiadamia, że ma się odbyć pierwsza reprezentacja „komedii nowej, z francuskiego przetłumaczonej, w 5 aktach, przeplatanej piosneczkami i tańcami, prozą pt. Dzień swywoli albo Wesele Figara”, i wyjaśnia, że „komedia ta pana de Beaumarchais, autora znajomego z tylu dzieł pierwszych i dowcipnych (…) zdawało się, że tylko dla samej Francji była napisana (…). Mimo to wszystko sztuka, już dotąd na wszystkie niemal języki tłumaczona i wszędzie grana, dała pochop i tutejszemu teatrowi do dania owej w narodowym języku dla prześwietnego publicum”.
1844Jak już zaznaczyliśmy, tłumaczenie Wesela Figara przez Franciszka Zabłockiego nie ukazało się w wydaniu książkowym, natomiast w 1786 r. ukazało się w Warszawie tłumaczenie sztuki Beaumarchais'go dokonane przez Mikołaja Wolskiego pt. Dzień pusty albo Wesele Figara.
1845Tłumacz pisze, że świadomy jest trudności, jakie wyłaniają się przy przekładzie na język polski takiego arcydzieła, jakim jest Wesele Figara, i dodaje, że trzymał się w tłumaczeniu „przyzwoitości przepisów sztuki, natury mowy ojczystej ściślej niż słów autora”. W rzeczywistości tłumaczenie Mikołaja Wolskiego, jak na swoje czasy, było bardzo poprawne: nie jest to tłumaczenie dosłowne, ale dość zręcznie oddane są myśli autora. W trudniejszych miejscach tłumacz ułatwia sobie jednak pracę przez opuszczanie takich ustępów. To właśnie zarzuca mu chyba Zabłocki w afiszu, w którym czytamy: „Oczekiwana była tylko edycja dzieła taka, jaka jest zgodna z manuskryptem samego autora; wiele bowiem poprzednich edycji, sfałszowanych, nie okazywały go jak tylko niedoskonałym i przez połowę niemal co inszego prócz myśli i wyrazów autora mającym”.
1846Ukazanie się Wesela Figara w tłumaczeniu Mikołaja Wolskiego przeszkodziło chyba Franciszkowi Zabłockiemu w znalezieniu wydawcy na swoje na pewno lepsze tłumaczenie tej komedii. Tłumaczenie Franciszka Zabłockiego, jak to widać z cytowanego afisza, zapowiadającego pierwsze przedstawienie w Warszawie, było tłumaczeniem pełnym, bez opuszczeń i doskonale oddającym myśl autora.
1847Wesele Figara w tłumaczeniu szambelana Wolskiego wystawił Wojciech Bogusławski w Wilnie dnia 8 maja 1786 r.
1848Takie były dzieje Wesela Figara na scenie polskiej. Sztuka ta weszła na scenę polską już w następnym roku po ukazaniu się jej w druku w Paryżu w 1784 r. i od tego czasu w ciągu ponad 170 lat nie schodzi z desek teatrów w Polsce.
Przypisy
Wstęp — wstęp T. Żeleńskiego (Boya) w obecnej postaci jest skróconą przedmową do Cyrulika sewilskiego (opuszczenia zaznaczono w tekście kropkami w nawiasie), która została uzupełniona wstawką ze wstępu tegoż autora do Wesela Figara (od słów „I teraz” do „pokazało mu nowe drogi”). [przypis redakcyjny]
Jan Jakub Rousseau (1712–1778) — pisarz francuski, zaliczany do nurtu sentymentalnego, zwolennik życia blisko natury, krytyk cywilizacji, prekursor romantyzmu; autor epistolarnego romansu Nowa Heloiza, autobiograficznych Wyznań, filozoficzno-politycznego dzieła Umowa społeczna i in. [przypis edytorski]
do Hiszpanii (…) sprawy rodzinne — chodziło o siostrę pisarza uwiedzioną przyrzeczeniem małżeństwa przez niejakiego Clavijo. Beaumarchais opisał później w swoich Memoriałach całe zdarzenie i swoją interwencję w sposób tak żywy i dramatyczny, iż opis ten stał się natchnieniem Wolfganga Goethego (1749–1832) do jego tragedii Clavigo. [przypis tłumacza]
Grimm — tu: Fryderyk (1723–1807), niem. pisarz i krytyk literacki, piszący po francusku. [przypis tłumacza]
d'Alembert, Jean (1717–1783) — fr. pisarz, filozof i matematyk; współtwórca Encyklopedii. [przypis edytorski]
Szelmowskie sztuczki Skapena — aluzja do sztuki Moliera o tym tytule; w pol. tłumaczeniu także: Szelmostwa Skapena. [przypis edytorski]
Trianon — nazwa dwóch pałaców w Wersalu, tu mowa o Petit Trianon (Małym Trianon). [przypis tłumacza]
Termidor — jedenasty miesiąc kalendarza republikańskiego; 9 Termidor: 27 lipca 1794 r., dzień kończący okres terroru podczas rewolucji francuskiej. [przypis edytorski]
ancien régime (fr.) — określenie systemu władzy we Francji przed rewolucją 1789 roku. [przypis edytorski]
Scribe (…) Sardou, Caillavet i Flers — Eugéne Scribe (1791–1861): autor wielu komedii i librett operowych; Victorien Sardou (1831–1908): dramaturg francuski, autor m.in. Toski; Gaston Caillavet (1869–1915), Robert Flers (1872–1927): autorzy wspólnie pisanych komedii, jak np. wspomniany Król. [przypis tłumacza]
Marivaux, Pierre (1688–1763) — dramaturg francuski, którego komedie odznaczają się subtelną analizą psychologiczną i zdumiewającą lekkością stylu; pisał także powieści realistyczne jak np. Życie Marianny czy Kariera wieśniaka. [przypis tłumacza]
Plautus (ur. ok. 254, zm. 184 p.n.e.) — słynny komediopisarz rzymski, którego utwory jak np. Kupiec czy Żołnierz fanfaron wywarły duży wpływ na późniejszych dramaturgów z Molierem na czele. [przypis tłumacza]
Danton, George (1759–1794) — mówca i jeden z największych mężów stanu w czasie rewolucji francuskiej. [przypis edytorski]
Rabelaisowska figura sędziego — postać komiczna z powieści Gargantua i Pantagruel Rabelais'go (1495–1553). [przypis tłumacza]
ustęp apoteozujący szlachectwo, który sam [Beaumarche] z własnych Memoriałów cytuje w przedmowie — „Nie iżby trzeba było zapominać (powiedział pewien poważny pisarz, i tym chętniej go cytuję, ile że jestem w tym jego zdania), nie iżby trzeba było zapominać, mówi, o tym, co się jest winnym wysokim stanowiskom; słuszna jest, przeciwnie, aby przywilej urodzenia najmniej ze wszystkich podawany był w wątpliwość. To darmo otrzymane dobrodziejstwo dziedzictwa, owoc czynów, cnót i przymiotów przodków, po których bierze się je w spadku, nie może zgoła ranić miłości własnej tych, którym go los odmówił. W monarchii, gdyby się usunęło pośrednie stopnie, byłoby za daleko od monarchy do poddanych; niebawem ujrzałoby się jedynie despotę i niewolników. Utrzymanie stopniowej drabinki, od pracującego na roli aż do potentata, leży w jednakim stopniu w interesie wszystkich stanów i jest może najsilniejszą podporą monarchii”. [przypis tłumacza]
saturnalia — tu: publiczna zabawa towarzysząca świętowaniu; w staroż. Rzymie uroczystości ku czci Saturna, obchodzone po zakończeniu prac polowych, połączone z zabawami ludowymi. [przypis edytorski]
Grzegorz Dyndała — postać z komedii Moliera pod tym samym tytułem; Dyndała, z pochodzenia chłop, poślubia szlachciankę, która go zdradza i ośmiesza przy każdej okazji. Powiedzenie Dyndały: „Ha, sam chciałeś, sam chciałeś, Grzegorzu!”, stało się we Francji przysłowiowe. [przypis tłumacza]
pojawiły się w polskim przekładzie niemal bezpośrednio po ich ogłoszeniu drukiem w języku francuskim — Cyrulik, sewilski, Warszawa 1780; Wesele Figara, Warszawa 1786. [przypis tłumacza]
lewitka (fr. lévite a. robe lévite) — wierzchni strój kobiecy kroju płaszczowego, szyty z lekkich tkanin, popularny w XVIII w.; nazwa pochodzi od nazwy staroż. kapłanów żydowskich, lewitów, którzy zwyczajowo ubierali się w długie, powłóczyste szaty. [przypis edytorski]
rabat — wysoki kołnierz koronkowy lub płócienny, element mody męskiej w 2 poł. XVII w. [przypis edytorski]
nicem ci (…) nie winna — konstrukcja z ruchomą końcówką czasownika; inaczej: nic ci już nie [jeste]m winna. [przypis edytorski]
trzebaż — konstrukcja z partykułą wzmacniającą -że, skróconą do -ż; znaczenie: czy trzeba. [przypis edytorski]
Sybilla — kobieta przepowiadająca przyszłość, szczególnie różne katastrofy i nieszczęścia; imię staroż. wieszczki. [przypis edytorski]
berżera a. berżerka — niski, szeroki, wyściełany fotel z pełnym, nieco cofniętym oparciem i luźno położoną poduszką na siedzeniu, spopularyzowany w połowie XVIII w., typowy dla stylu Ludwik XV. [przypis edytorski]
kitajka — gładka, błyszcząca tkanina jedwabna a. bawełniana, sprowadzana ze Wschodu (z Chin: stąd nazwa). [przypis edytorski]
Potok Moreński — rzeka Gwadalkiwir spływająca z gór Sierra Morena w Andaluzji; spadek ku dolinie jest wyjątkowo urwisty, dziś wykorzystywany do pozyskiwania energii elektrycznej. [przypis edytorski]
tempo galantuomo (wł.) — właśc. Il tempo è galantuomo: czas jest dżentelmenem. [przypis edytorski]
in blanco — niewypełnione; puste miejsce w tekście pozostawione do uzupełnienia. [przypis edytorski]
Oratio pro Murena — Mowa w obronie Mureny, jedna z mów Cycerona (106–43 p.n.e.). [przypis edytorski]
łącznik kopulatywny — spójnik wskazujący na treść dodatkową do tego, co już było powiedziane (np. co więcej, jak również). [przypis edytorski]
matka mleczna — kobieta, która karmiła niemowlę; w XVIII w. powszechnie oddawano nowo narodzone dzieci szlacheckie kobietom z gminu do wykarmienia piersią; kobiety te były wynagradzane ze tę usługę. [przypis edytorski]
lewitka (fr. lévite a. robe lévite) — wierzchni strój kobiecy kroju płaszczowego, szyty z lekkich tkanin, popularny w XVIII w.; nazwa pochodzi od nazwy kapłanów staroż. kapłanów żydowskich, lewitów, którzy zwyczajowo ubierali się w długie, powłóczyste szaty. [przypis edytorski]
owca Panurga — Panurg, bohater powieści Gargantua i Pantagruel François Rabelais'go (1494–1553) kupił barana-przodownika stada od handlarza bydła i wrzucił go do morza; za przykładem barana rzuciła się reszta owiec; był to akt zmyślnej zemsty Panurga na handlarzu; owce Panurga (fr. les moutons de Panurge): synonim automatycznego owczego pędu wiodącego ku samozagładzie, stadnej głupoty naśladownictwa itp. [przypis edytorski]
qu'es aquò a. quésaco — w języku prowansalskim: co to jest, co to znaczy; odpowiednik fr. qu'est-ce que c'est. [przypis edytorski]
parter — tu: pospólstwo; pospolita publiczność zajmująca w teatrze miejsca na parterze, podczas gdy osoby zamożne zasiadały w lożach. [przypis edytorski]
aleksandryn — dwunastozgłoskowiec; w literaturze fr. ta miara wiersza stosowana jest w gatunkach wysokich, operujących wzniosłością, takich jak epopeja, poemat, tragedia. [przypis edytorski]
w 1783 r. książę de Nassau przebywał w Hiszpanii, Paryżu i Wiedniu, a żona jego w Paryżu — porównaj: D'Aragon, Un paladin au XVIII-e siècle. Le prince Charles de Nassau-Siegen, Paris 1893. [przypis tłumacza]