Janulka, córka Fizdejki bliska jest Nienasyceniu. Wielki Mistrz uosabia problemat sztucznego przebudowania własnej psychiki na potrzeby
tytanicznego zadania, zmuszonej, by zapanować nad światem rozpadającym
się, zbydlęconym społeczeństwem. Władza jawi się tu jako wcielenie
Czystej Formy, a Janulka poważnie podchodzi do obowiązków demonicznej
femme fatale.
W scenografii, która rozkosznie znęca się nad wyobraźnią widza (a co
dopiero czytelnika!), rozgrywają się kolejne dramaty, i każdy z nich
odsłania następny. Męka tworzenia siebie z niczego, wyniszczające
wyrywanie się z własnej zwykłości, a więc i z prawdziwego ja, bolesne
dociąganie siebie przemocą do roli tyrana zdziczałej, zbolszewizowanej
tłuszczy, obrazuje proces twórczy taki, jakim widziała go epoka i jaki
ogniskował się szczególnie w Witkacym, a zarazem i jego lęki społeczne
czy neurozy. Postaci umierają po wielekroć, za każdym razem bardziej
— i okrutniej, w przerwach dyskusji absolutnych. A nad tym wszystkim
ciąży jeszcze potworna tajemnica, tajemnica Potworów, z których jeden
wreszcie okazuje się być… ale znowuż drugi…