Wacław WolskiUcieczka przed życiem
1Jak pijany jedwabnik błyszczącym kokonem
Omotałem się przędzą marzenia tęczową…
Zamieszkałem w królestwie poezji złoconem,
Gdzie kolorowe słońca tęczują nad głową…
5Gdzie skrzypcowej orkiestry lament przytłumiony
W urywanych szlochaniach dochodzi spod ziemi,
Gdzie melodyjnie dźwięczą kryształowe dzwony,
Cicho, lekko trącane sercami złotemi…
Gdzie śpiewają czarownic złotopióre kosy,
10Kryształowych rzeczułek wibruje brzęk szklany,
Gdzie przymrużone oczy Baśni złotowłosej
Pogrążają w ocean rozkosznej nirwany…
*
Zasłuchany w akordy nadziemskiej muzyki,
Pieszczącej, kołyszącej rytmicznie słuch duszy,
15Znienawidziłem życie, brutalny tłum dziki,
Co się fałszywym ludzkim dostojeństwem puszy…
Znienawidziłem wstrętne
homo sapiens[1] zwierzę.
Przepojone od wieków trucizną obłudy,
Nad własną zwierzęcością płaczące nieszczerze,
20Targające w rozpaczy włochaty łeb rudy…
Znienawidziłem instynkt rozrodczy potężny,
Zamaskowany chytrze płciowy popęd głuchy,
Pod pozorem miłości pajaca i księżny
Plugawiący nieszczęsne, obłąkane duchy…
*
25Uciec, uciec przed życiem, przed ludzką gromadą,
Zadającą ascetom męczarnie Tantala…
Schronić się gdzieś daleko przed Nemezys
[2] bladą,
Która w żyłach płomienie miłości rozpala…
Uciec przed codzienności szarzyzną banalną,
30Spod pneumatycznego powszedniości klosza
[3]…
Niech siarczyste pioruny w nieszczęsną pierś palną,
Niech nad biednym tułaczym łbem pióra nastroszą.
Potwornooki puchacz z szatańskim chichotem
W ciemnościach pajęczyną zasnutej pieczary…
35Byleby stracić z oczu życiowy dzień szary,
Byleby gdzieś się schronić przed kurzem i błotem…