Spis treści
-
U KAPITANA
- WOLNA OKOLICA. MIASTO W ODDALI
- MIASTO
- ŚWIATŁA, BUDY, LUDZIE
- WNĘTRZE JASNO OŚWIETLONEJ BUDY
- IZBA MARII
- GABINET DOKTORA
- IZBA MARII
- ULICA
- IZBA MARII
- KORDEGARDA
- KARCZMA
- OTWARTE POLE
- IZBA W KOSZARACH
- PODWÓRZE U DOKTORA
- DZIEDZINIEC W KOSZARACH
- KRAMIK
- IZBA MARII
- KOSZARY
- ULICA
- DROGA LEŚNA NAD STAWEM
- KARCZMA
- NAD STAWEM
- Bieda: 1
- Broń: 1
- Ciało: 1
- Cnota: 1
- Czas: 1
- Flirt: 1
- Kobieta "upadła": 1
- Kuszenie: 1
- Lekarz: 1 2
- Melancholia: 1
- Modlitwa: 1
- Morderstwo: 1
- Natura: 1
- Nauka: 1 2
- Obyczaje: 1
- Plotka: 1
- Pozycja społeczna: 1
- Przemoc: 1
- Rozczarowanie: 1
- Samotność: 1
- Sumienie: 1
- Szaleniec: 1
- Szaleństwo: 1
- Wolność: 1
- Zazdrość: 1 2 3
- Zmysły: 1
- Życie jako wędrówka: 1
Wprowadzono następujące uwspółcześnienia:
pisownia łączna / rozdzielna — ohej > o, hej; nie łatwo > niełatwo;
pisownia poszczególnych wyrazów — zdziera > zdzira;
fleksja — Woyzckowi > Woyzeckowi; bedłków > bedłek; jest napisano > jest napisane;
interpunkcja — Ależ ciemno choć oko wykol! > Ależ ciemno, choć oko wykol!; U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik jak i kolczyki swym grzechem! > U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik, jak i kolczyki swym grzechem? [wykrzyknik zamieniony na pytajnik, zgodnie z niem. oryg.]; Pokaż, co robisz używając podwójnego rozsądku! > Pokaż, co robisz, używając podwójnego rozsądku!;
pisownia wielką / małą literą w zdaniu: …należy do świata uczonych: Jest profesorem na uniwersytecie… > …należy do świata uczonych: jest profesorem na uniwersytecie…; znów się przegląda > Znów się przegląda. [didaskalia między dwoma wypowiedziami];
poprawiono błędy źródła — pogwiżdże > pogwiżdżę, wbije > wbiję, socjete > socjetę (być może te formy miały charakteryzować sposób mówienia postaci, poprawiono jako wątpliwe); Zamieniono kolejność zgodnie z oryg. niem.: WOYZECK [Zamierza się na nią.] Dziewka! > WOYZECK Dziewka! [Zamierza się na nią.]; usunięto nagłówek kwestii TAMBURMAJOR sprzed słów ”Jak ja ci pogwiżdżę, to się juchą zalejesz!”, ponieważ to kontynuacja wypowiedzi tej samej postaci; zmieniono nagłówek Wywoływacz > Właściciel budy w kwestii ”(prezentując konia) Pokaż, co umiesz! (…)”, zgodnie z wersją niem.
Woyzeck[1]tłum. Jerzy Liebert
OSOBY
- Woyzeck
- Maria
- Kapitan
- Doktor
- Tamburmajor[2]
- Podoficer
- Andrzej
- Małgorzata
- Właściciel budy
- Wywoływacz[3]
- Starzec z katarynką[4]
- Żyd
- Gospodarz[5]
- Pierwszy rzemieślnik[6]
- Drugi rzemieślnik
- Kasia
- Obłąkany Karol[7]
- Babcia[8]
- Pierwsze, drugie, trzecie dziecko
- Pierwsza, druga, trzecia osoba
- Komisarz policji[9]
- Żołnierze, studenci, chłopcy, dziewczęta, dzieci, tłum.
U KAPITANA
KAPITAN
Powoli, Woyzeck, powoli; jedno po drugim! Zawrotu głowy dostanę! Cóż to ja z czasem pocznę, gdy się dziś Woyzeck o dziesięć minut prędzej uwinie? Woyzeck! Niech no on pomyśli, jeszcze trzydzieści pięknych lat ma przed sobą! Trzydzieści lat! To jak obszył trzysta sześćdziesiąt miesięcy, a co dopiero dni, godzin, minut! Cóż to on myśli począć z taką kupą czasu? Niech on go sobie podzieli!
WOYZECK
KAPITAN
Zaczynam się na dobre bać o świat, kiedy pomyślę o wieczności. To orka, Woyzeck, to ci dopiero orka! Wiecznie — to wiecznie, wiecznie. To on rozumie; no, ale czasem nie jest znowu takie wieczne i wtenczas jedna chwila, tak, tylko chwilka. — Czas, MelancholiaWoyzeck, dreszcz mnie bierze, gdy pomyślę, że świat w jedną dobę sam siebie obiega. Co za marnotrawstwo czasu! — do czego to zmierza? — Woyzeck, już nie mogę patrzeć na żadne koło młyńskie, bo się mnie melancholia czepia!
WOYZECK
KAPITAN
Woyzeck, czemuż to on zawsze taki zagoniony? Dobry człowiek tak nie wygląda, dobry człowiek, który ma czyste sumienie… Woyzeck, niech no on coś powie. Pogoda dzisiaj jaka?
WOYZECK
KAPITAN
Czuję to, coś się szasta po dworze, taki wiatr to coś jak mysz. szczwano Miarkuję, że to pewnie coś z północo-południa?
WOYZECK
KAPITAN
Ha! ha! ha! Z północo-południa! Ha! ha! ha! On jest głupi, potwornie głupi. wzruszony ObyczajeWoyzeck, on jest dobry człowiek, ale patetycznie on nie ma moralności! Moralność to znaczy, jak się jest moralnym, czy on to rozumie? Moralność — dobre słowo. On ma dziecko bez błogosławieństwa kościoła, jak mówi nasz wielebny kapelan, „bez błogosławieństwa kościoła” — wyrażenie nie moje.
WOYZECK
Panie kapitanie. Dobry Bóg nie będzie pytał biednego pędraka, czy wymówiono amen przed jego zrobieniem. Pan mówi: „Dopuśćcie maluczkich do mnie!”
KAPITAN
Co on gada? Cóż to za dzika odpowiedź? Woyzeck, on mnie tą odpowiedzią zupełnie zbił z pantałyku! Gdy mówię on, to jego mam na myśli, jego…
WOYZECK
BiedaMy biedny naród. Widzi pan, panie kapitanie, grosz! grosz! Jak kto nie ma pieniędzy! — Niech no taki popróbuje w świecie radzić sobie na moralny sposób! A przecież ma się także ciało i krew! Ale naszemu bratu[10] źle będzie na tym i na tamtym świecie! Myślę, że gdybyśmy się nawet do nieba dostali, to by nas i tam zapędzono do robienia grzmotów.
KAPITAN
Woyzeck! on nie ma cnoty, on nie jest cnotliwy człowiek! Ciało i krew? Gdy leżę w oknie — a deszczyk dopiero co przeszedł — i przyglądam się białym pończoszkom, jak skaczą po ulicy — tam do diaska! Woyzeck, wtenczas na miłość mi się zbiera! Ja także mam ciało i krew. Ale cnota, Woyzeck, cnota! Bo inaczej, cóż z tym czasem zrobić? — mówię sobie zawsze — cnotliwy z ciebie człowiek, wzruszony dobry człowiek, dobry człowiek!
WOYZECK
Cnota, Pozycja społecznaTak, panie kapitanie, cnota — ale gdzie mi tam do tego. Widzi pan, my prosty naród — nie mamy cnoty; naszemu bratu zostaje tylko natura[11]. Ale gdybym ja był panem i miał kapelusz i zegarek, i monokl, i umiał ładnie gadać, wtedy bym już na pewno był cnotliwy. Już tam musi być coś ładnego w tej cnocie, panie kapitanie, ale ja jestem biedny człowiek.
KAPITAN
Cóż, Woyzeck, on jest dobry człowiek, dobry człowiek. Ale on za dużo myśli, a to zżera człowieka; on jest zawsze taki rozdrażniony. — Zmęczył mnie ten dyskurs. Woyzeck, niech on sobie idzie, a niech tak nie pędzi; niech idzie powoli, powolutku ulicą.
WOLNA OKOLICA[12]. MIASTO W ODDALI
WOYZECK
To miejsce jest przeklęte. Patrz, widzisz ten jasny pas na trawie, gdzie rośnie tyle bedłek[13]? Tam wieczorami toczy się głowa ludzka. Raz podniósł ją jeden, myślał — jeż. A w trzy dni i trzy noce leżał już na wiórach. (cicho) Andrzej! To byli farmazoni[14], ja wiem. Farmazoni!
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
SzaleniecIdzie coś za mną, pode mną. tupie o ziemię Wszędzie pusto, słyszysz? Pod nami pusto! Farmazoni!
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
Gadaj coś! wodzi ogłupiałym wzrokiem po okolicy Andrzej, jak jasno! Łuna nad miastem! Ogień bucha z ziemi pod niebiosa, a z góry jakby ryk puzonów… Jak się przybliża! Uciekajmy! Nie oglądaj się!
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
MIASTO
MARIA
MAŁGORZATA
MARIA
MAŁGORZATA
MARIA
MAŁGORZATA
MARIA
A choćby! Co wam do tego? Zanieście swoje ślepia do Żyda, niech wam je wypucuje, może też jeszcze będą błyszczeć i znajdzie się kto, co da za nie dwa świecące guziki.
MAŁGORZATA
Co, co? Ty panno z dzieckiem! Ja jestem uczciwa osoba, ale ty, każdy cię zna! Siedem par skórzanych portek potrafisz prześwidrować ślepiami.
MARIA
Zdzira! zatrzaskuje okno Chodź, mój mały! Czego się ci ludzie czepiają! Bękart biedny z ciebie, a cieszysz matkę nieślubną mordką! Aaa!
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
Maryś, było znów coś, dużo… Czyż nie jest napisane: „I patrz — oto wyszedł dym od ziemi jakoby z pieca…”[16]
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
Co za człowiek! Taki zamyślony! Nie popatrzył nawet na dziecko. Jeszcze mu się rozum pokręci od tego myślenia! Coś tak ścichł, syneczku? Boisz się? Ależ ciemno, choć oko wykol! A zawsze przecie widno, jakby latarnia świeciła. Nie wytrzymam już, dreszcz mnie chwyta.
ŚWIATŁA, BUDY, LUDZIE
STARY CZŁOWIEK
WOYZECK
MARIA
WYWOŁYWACZ
Panowie i panie! Tu można oglądać stworzenie, jakim jej Pan Bóg zrobił. Nic, to fraszka! Proszę, co może sztuka! Oto małpa. Chodzi prościuteńko, ma surdut i spodnie. Nosi pałasz u boku! To żołnierz! Najniższy gatunek rodzaju ludzkiego. Michałek, ukłoń się! Ładnie, tak! Niczym baron! Daj buzi. Tak! trąbi Muzykalne stworzenie! Panowie i panie! Tu można oglądać astronomicznego konia i kanarki. Faworyci wszystkich koronowanych głów Europy. Powiedzą wam wszystko, jaki wiek, ilość dzieci, co za choroba! Rozpoczynamy widowisko! Za chwilę początek początku!
WOYZECK
MARIA
TAMBURMAJOR
PODOFICER
TAMBURMAJOR
PODOFICER
TAMBURMAJOR
WNĘTRZE JASNO OŚWIETLONEJ BUDY
MARIA
WOYZECK
WŁAŚCICIEL BUDY
Pokaż, co umiesz! Pokaż swój bydlęcy rozsądek! Zawstydź ludzką socjetę! Szanowni państwo, oto koń, posiada cztery kopyta, jeden ogon, należy do świata uczonych: jest profesorem na uniwersytecie, a studenci uczą się u niego jazdy konnej i fechtunku[19]! Posiada zwykły rozum i podwójny rozsądek! Pokaż, co robisz, używając podwójnego rozsądku! Powiedz, czy wśród szanownej tu socjety dostrzegasz jakiego osła?
Proszę, oto podwójny rozsądek! To nie jakieś głupie bydlę, to osoba, człowiek, człowiek-zwierzę — a jednak bydlę, bestia.
Tak, zawstydź socjetę. Szanowni państwo widzą — bydlę jest jeszcze naturą, niedoskonałą naturą! Uczyć się od niego! Trzeba zapytać lekarza, to przecież bardzo szkodliwe! To znaczy: człowieku, bądź naturalny! Stworzonyś z prochu, popiołu, błota. Chcesz być coś więcej niż proch, popiół, błoto? — Proszę, co za rozum! Umie liczyć, ale nie na palcach. Dlaczego? Nie umie się wyrazić, wytłumaczyć, jest odmienionym człowiekiem. Powiedz szanownej publiczności, która godzina! Czy ktoś spośród szanownych państwa posiada zegarek?
PODOFICER
MARIA
TAMBURMAJOR
IZBA MARII
MARIA
Ktoś mu kazał i musiał iść przegląda się. Ale też świecą te kamyczki! Co to za jedne być mogą? Co on gadał? — Śpij, maluśki, zamknij ślipka mocno!
To z pewnością złoto! Jak mi z tym będzie w tańcu do twarzy! Biedakowi zostaje tylko kącik w świecie i kawałek lusterka, a przecież moje usta tak samo czerwone jak tych wielkich dam, co mają lustra od góry do dołu i ślicznych panów, co je po rączkach całują. Ale ja jestem tylko biedna sobie dziewczyna.
Cicho, mały, zamknij ślipka! Śpij, aniołku! miga lusterkiem Jak to biega po ścianie! — Zamknij oczka — bo jak ci do nich wpadnie, to oślepniesz!
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
No, dobrze już, Maryś. Jak ten mały śpi. Popraw mu rączkę. Stołek go uwiera. Pot kroplisty wystąpił mu na czoło… Wszystko pracuje na tym świecie, nawet we śnie! Ach, my, biedaki!… Masz tu jeszcze pieniądze, Maryś, żołd i to, com dostał od kapitana.
MARIA
WOYZECK
MARIA
A przecież zły ze mnie człowiek. Dźgnęłabym się. — Ach! Co za świat! Wszystko w końcu diabli wezmą — chłopa i babę.
GABINET DOKTORA
DOKTOR
WOYZECK
DOKTOR
Już ja widziałem, Woyzeck! On szczał na ulicy, szczał na ścianę jak pies! To za to mu daję trzy grosze na dzień i wikt, Woyzeck? To źle! Świat staje się zły, bardzo zły!
WOYZECK
DOKTOR
Natura przyprze, natura przyprze! Natura! Czyż nie dowiodłem, że musculus constrictor vesicae[22] podlega woli? Natura! Woyzeck! Człowiek jest wolny! W człowieku indywidualność dojrzewa do wolności! Moczu nie móc utrzymać! (potrząsa głową, zakłada ręce w tył i przechadza się tam i z powrotem) Czy on już zjadł swój groch, Woyzeck? Tylko groch, tylko strączkowe owoce, do kroćset, niech on sobie zapamięta! Będzie przewrót w nauce — rozbiję ją w puch. Mocznik 0,10, salmiak[23], hyperoxyd[24] — Woyzeck, czy on mógłby się teraz wyszczać? Niech no on tam wejdzie i spróbuje!
WOYZECK
DOKTOR
Ale na ścianę szczać! Lekarz, NaukaMam na piśmie, umowa jak wół! — Widziałem, widziałem na własne oczy — wytknąłem właśnie nos przez okno, aby promienie słoneczne mogły wpadać do dziurek i abym mógł obserwować proces kichania. Idzie wprost na niego. Nie, ja się nie gniewam, gniew zdrowiu szkodzi, gniew to nie naukowa rzecz. Jestem spokojny, zupełnie spokojny, mój puls ma swoje normalne 60 i wszystko to mówię mu z najzimniejszą krwią. Też coś, któż by się to na człowieka gniewał, na człowieka! Gdyby to był przynajmniej jakiś odmieniec, który mi zdycha! Ale, Woyzeck, on przecież nie powinien był szczać na ścianę!
WOYZECK
Widzi pan, panie doktor, czasem to się może mieć taki charakter, taką budowę. — Ale z naturą to inna rzecz, widzi pan, z naturą strzela palcami to jest coś takiego, jak by to powiedzieć, na ten przykład…
DOKTOR
WOYZECK
Panie doktor, widział pan już coś z podwójnej natury? Gdy słońce stało wysoko i było tak, jakby świat palił się w ogniu, przemówił do mnie jakiś głos straszny.
DOKTOR
WOYZECK
Bedłki, w tym cała rzecz! Czy pan widział kiedy, jak na ziemi rosną bedłki i układają się figury, w tym coś jest, tak — gdyby to mógł ktoś odczytać!
DOKTOR
Woyzeck, on ma dobrą idée fixe[26], cenną aberratio mentalis partialis[27], drugą species! Bardzo pięknie rozwinięte! Woyzeck, on dostanie podwyżkę! Druga species — idée fixe przy stanie na ogół normalnym! Czy on robi wszystko jak zawsze? Goli swego kapitana?
WOYZECK
DOKTOR
WOYZECK
DOKTOR
WOYZECK
DOKTOR
Bardzo z niego interesujący okaz! On otrzyma jeszcze dodatek na tydzień, Woyzeck, niech on się tylko dzielnie trzyma. Niech pokaże puls. Dobrze.
IZBA MARII
TAMBURMAJOR
Flirt, ZmysłyMARIA
Idź no kawałek! — Ale bo też pierś jak u byka. Broda jak u lwa. Takiego niełatwo znaleźć. Mogę się pysznić przed wszystkimi babami!
TAMBURMAJOR
A co dopiero w niedzielę, jak włożę wielki pióropusz i białe rękawice! Do stu piorunów! Książę mówi zawsze — człowieku, kawał draba z niego!
MARIA
TAMBURMAJOR
MARIA
TAMBURMAJOR
MARIA
TAMBURMAJOR
MARIA
ULICA
KAPITAN
Nie pędź pan tak, panie doktorze! Nie wiosłuj tak laską. Za śmiercią gonisz? Dobry człowiek, co ma czyste sumienie, nie chodzi tak prędko. Dobry człowiek — chwyta Doktora za surdut pozwól, że uratuję jedno życie ludzkie.
DOKTOR
KAPITAN
Doktorze, jest mi tak smutno, jakaś melancholia mnie ogarnia i wciąż chce mi się płakać, kiedy widzę mój mundur wiszący na ścianie.
DOKTOR
A pan sam? Hm! nabrzmiała, tłusta, gruba szyja, apoplektyczna kompleksja! Lekarz, NaukaTak, panie kapitanie, może pan dostać apopleksji cerebri[29]. Możliwe jednak, że tylko po jednej stronie, tak jest, może pana sparaliżować tylko z jednego boku, a w najlepszym wypadku może pan mieć paraliż mózgu i czeka pana tylko wegetacja. Tak! Oto w przybliżeniu widoki pańskie na najbliższe cztery tygodnie! Poza tym mogę pana zapewnić, że dostarczy pan jednego z bardziej interesujących wypadków; jeśli Bóg pozwoli, że język pański będzie tylko częściowo obezwładniony, wówczas dokonamy nieśmiertelnego eksperymentu.
KAPITAN
Doktorze! Nie strasz pan! Ludzie już umierali z przestrachu, samego tylko przestrachu. Widzę już ludzi z cytrynami[30] w rękach, ale wszyscy powiedzą — to był dobry człowiek, dobry człowiek. Tak, panie Gwóźdźdotrumny.
DOKTOR
KAPITAN
A co to jest, doktorze? Bałwan. Ha, ha, ha! zacny panie Gwóźdźdotrumny! No, ale bez obrazy! Ja jestem dobry człowiek, lecz jak zechcę, to też potrafię! Powiadam panu, doktorze, jak zechcę…
Hej, Woyzeck. Cóż on tak pędzi mimo nas? Niech no on przystanie, Woyzeck. On lata po świecie niczym otwarta brzytwa, można się naciąć na niego! Biegnie, jakby miał do golenia cały pułk kastratów i czekała go szubienica za jedno choćby zacięcie. Ale co do długich bród — cóż to ja chciałem powiedzieć, Woyzeck — długie brody…
DOKTOR
KAPITAN
PlotkaHa, długie brody! Cóż on na to, Woyzeck? Czy nie znalazł on przypadkiem włosa z brody w swoim talerzu? Ha, ha, ha! On mnie przecież rozumie? Ludzki włos! Z brody jakiegoś sapera — albo podoficera — albo jakiegoś tamburmajora… Hę, Woyzeck? Ale on ma porządną kobietę, co? Nie tak jak inni.
WOYZECK
KAPITAN
Jaką minę robi ten huncwot! Może tam i nie w zupie, ale jak się pośpieszy i za róg skoczy — to znajdzie jaki tam na czyichś ustach — niby włos! Na ustach, Woyzeck. — Och! I ja kiedyś wiedziałem, co to miłość! Woyzeck, cóż on tak zbladł jak kreda!
WOYZECK
Panie kapitanie, biedny ze mnie człowiek. Nic poza tym nie mam na świecie! Panie kapitanie, jeśli pan żarty sobie stroi…
KAPITAN
DOKTOR
WOYZECK
Panie kapitanie! Czasem ziemia jest komuś gorąca jak piekło — mróz, mróz — załóżmy się, że w piekle jest mróz… To niemożliwe! Ludzie, ludzie! To niemożliwe!
KAPITAN
Ośle, cóż to, czy on chce się zastrzelić? Gotów mnie jeszcze przebić wzrokiem! Ja chcę dobrze dla niego, bo on jest dobry człowiek. Woyzeck dobry człowiek!
DOKTOR
WOYZECK
Idę — wszystko możliwe! Człowiek — wszystko możliwe! Ładna pogoda, panie kapitanie. Niech pan spojrzy, ładne, mocne, szare niebo; miałoby się gdzie wbić kołek i obwiesić na nim. Przynajmniej wiedziałby człowiek, czego się trzyma! Tak i znowu „tak” — i „nie”. „Tak” czy „nie”, panie kapitanie? Czy „nie” ponosi winę za „tak”, czy „tak” za „nie”? Zastanowię się nad tym.
DOKTOR
KAPITAN
Zupełnie mi się przez tych ludzi w głowie mąci! Jakże biegnie! Ta długa tyka wyrywa[31] jak cień pająka[32]. A krótki kuśtyka. Wysoki jest jak błyskawica, a mały niczym grzmot. Ha, ha! groteska, groteska.
IZBA MARII
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
Grzech, tak opuchły i wzdęty — to musiałoby tak śmierdzieć, że wszystkie aniołki wykurzyłoby do nieba! Ale ty, Maryś, masz czerwone wargi! czerwone wargi i żadnego wrzodu na nich? Jesteś piękna — jak grzech. Ale czy to grzech śmiertelny może być piękny?
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
PrzemocWara! Raczej nożem dźgnij, ale ręki nie podnoś! Własny ojciec się nie ważył, jak mi dziesięć lat było i jakem na niego spojrzała.
WOYZECK
ZazdrośćMaryśka! — Nie, to by było widać! Człowiek jest otchłanią; w głowie się kręci, gdy się spojrzy… Oby tak było! Chodzi jak sama niewinność. No, cnoto, masz znamię na sobie. Wiem to? wiem to? Kto to wie?
KORDEGARDA
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
Świąteczny czas![33] Muzyka za miastem. Dziewczęta tam już dawno poszły… Tańce… z chłopaków aż się kurzy, w to mi graj!
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
KARCZMA
PIERWSZY CZELADNIK
DRUGI CZELADNIK
Niezabudko! Bracie, czy mam ci po przyjaźni dziurę w naturze zrobić? Bracie! Muszę ci dziurę w naturze zrobić, muszę ci wszystkie pchły na ciele powytracać. Bracie! ze mnie też chłop, ty wiesz…
PIERWSZY CZELADNIK
Moja dusza, moja nieśmiertelna dusza cuchnie mocno wódą! Nawet z pieniędzy robi się gnil[34]. Niezabudko, jakiż piękny ten świat! Bracie, musiałbym ceber łez wypłakać! Chciałbym, żeby nasze nosy zmieniły się w pełne flaszki, abyśmy mogli sobie nawzajem wlać je w gardziołka!
CHŁOPCY
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
Mocniej — mocniej! osuwa się na ławę przed domem, łamie ręce[35] ZazdrośćMocniej! Kręćcie się! Tarzajcie się! Czemuż nie zgasi Bóg słońca! Wszystko tarza się w rozpuście, jedno przez drugie! Chłop i baba, człowiek i bydlę! I robią to w biały dzień, robią prawie na dłoni, jak komary. Dziewka! Dziewka! Gorąca, gorąca! Mocniej! zrywa się gwałtownie Bydlak, jak on ją obłapia! Jej ciało! On ją teraz — jak ja kiedyś.
PIERWSZY CZELADNIK
Atoli, gdy pielgrzym staje, nachylony nad rzeką czasu, albo też do mądrości bożej się zwraca i pyta — po co jest człowiek? po co jest człowiek? — Zaprawdę jednak, drodzy słuchacze, powiadam wam, dobrze jest, jak jest, z czegóż bowiem żyć by mieli chłop, bednarz, szewc, doktor, gdyby Pan Bóg nie stworzył człowieka? Z czegóż żyłby krawiec, gdyby to on nie zaszczepił był ludziom uczucia wstydliwości? Z czegóż żołnierz, gdyby nie wyposażył człowieka w potrzebę zabijania? Dlatego nie upadajcie na duchu, najmilsi, tak! tak! Wszystko jest milusie i rozkoszne[36] — ale wszystko, co ziemskie, jest znikome, bo nawet pieniądz obraca się w gnil. Na koniec pozwólcie nam jeszcze, najmilsi słuchacze, wyszczać się krzyżową sztuką, niech zdechnie jakiś Żyd!
OTWARTE POLE
WOYZECK
Kuszenie, SzaleństwoMocniej! Mocniej! Grają skrzypki i piszczałki. — Mocniej, mocniej! Cicho, muzyka! Ha! co? co mówicie? pochyla się nad ziemią Tak — głośniej, głośniej! Teraz słyszę. Przebij — przebij ten wilczy pomiot! Przebij — przebij — ten — wilczy pomiot — na śmierć. — Trzeba? — muszę? — Słyszę ciągle, coraz mocniej! — Zabij — zabij! I wiatr tak mówi — zabij — przebij — na śmierć!
IZBA W KOSZARACH
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
Nie mogę spać! Ledwie oczy przymknę, znów ich widzę i słyszę skrzypce mocniej, coraz mocniej! A potem coś gada w ścianie. Nic nie słyszysz?
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
PODWÓRZE U DOKTORA
DOKTOR
Moi panowie! Siedzę tu na dachu jak Dawid, który ujrzał Betsabę[37]; ale ja nie widzę nic poza suszącymi się w ogrodzie culs de Paris[38] z pensjonatu żeńskiego. Panowie! Doszliśmy do tej ważnej kwestii, dotyczącej stosunku subiektu do obiektu. Gdy weźmiemy jeden z tych obiektów, w którym na tak wysokim stopniu manifestuje się organiczna samoafirmacja boskości, i rozważymy jego stosunek do otoczenia, do ziemi, do kosmosu — gdy więc, proszę państwa, wyrzucę tego kota przez okno, jak ustosunkuje się owa istota do prawa grawitacji zgodnie z własnym instynktem? Woyzeck! ryczy Woyzeck!
WOYZECK
DOKTOR
WOYZECK
DOKTOR
Ha, ha! Dobra nasza, Woyzeck. zaciera ręce, bierze kota Co widzę, moi panowie? Nowy gatunek kociej wszy. Okaz o wiele piękniejszy od dotychczas znanych. wyciąga lupę Panowie, kocia wesz!
Moi panowie, to zwierzę nie posiada ani odrobiny zmysłu naukowego… Panowie! W zamian za to możecie obejrzeć coś innego. Widzicie tego człowieka! Od kwartału nie jada on nic prócz grochu! Zauważcie, proszę, skutek — zbadajcie tylko ten nierówny puls, a potem oczy!
WOYZECK
DOKTOR
A propos, Woyzeck, niech no on dla panów studentów porusza trochę uszami! Dawno już chciałem pokazać to panom. Dwa muskuły są przy tym czynne. Allons[39], zaczynamy!
WOYZECK
DOKTOR
Bestio, czy może mam ci rozruszać uszy? Chcesz tak zrobić jak kot? A więc, moi panowie — oto pewnego rodzaju forma przejściowa do osła. Często spotykana również dzięki wychowaniu kobiecemu i mowie rodzimej. Woyzeck! Ile twoja matka z wielkiej czułości powyrywała ci włosów na pożegnanie? Co za rzadzizna! A może to tak dopiero od kilku dni, czy to nie wskutek grochu? Tak, moi panowie, groch, groch!
DZIEDZINIEC W KOSZARACH
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
Tak? Powiedział to? Co to mi się śniło dziś w nocy, Andrzej? Czy nie nóż? Co za głupie sny człowieka nachodzą!
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
KRAMIK[41]
WOYZECK
ŻYD
WOYZECK
ŻYD
BrońZupełnie porządny! Chcecie się nim poderżnąć? Nu, co jest? Dam go wam tak tanio, jak każdy inny. Będziecie mieli swoją śmierć tanio, ale przecież nie można za darmo. Nu? Żebyście mieli niedrogą śmierć.
WOYZECK
ŻYD
WOYZECK
ŻYD
IZBA MARII
OBŁĄKANY
Ten pan król ma złotą koronę… Jutro przyprowadzę królowej pani jej dziecko… Kiszka mówi: chodź, wątrobianko…
MARIA
Kobieta "upadła", Modlitwa, Sumienie„…I nie znaleźli fałszu w uściech[42] jego”[43]… Boże, Boże, nie patrz na mnie! dalej przewraca kartki „…I przyprowadzili doktorzy i faryzeusze niewiastę, którą zastano na cudzołóstwie, postawili ją pośrodku… A Jezus powiedział: I ja cię nie potępię. Idź, a nie grzesz więcej.”[44] (składa ręce) Boże, Boże! — nie mogę! Boże, daj choć tyle, bym się mogła modlić!
Franek nie przyszedł, wczoraj nie, dzisiaj nie… Gorąco mi, gorąco. otwiera okno „I stanąwszy z tyłu u nóg Jego, poczęła łzami zlewać stopy Jego i wycierać włosami swej głowy. I całowała stopy Jego i namaszczała olejkiem”[45]… bije się w piersi Wszystko umiera! Zbawicielu! Chciałabym namaszczać Twoje nogi — Zbawicielu!
KOSZARY
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
ANDRZEJ
WOYZECK
Mam święty obrazek, dwa serduszka, szczere złoto. To leżało w Biblii mojej matki, a na tym napisane:
246Matka czuje tylko jeszcze, jak jej słońce świeci na ręce — to nic.
ANDRZEJ
WOYZECK
Fryderyk Jan Franciszek Woyzeck, żołnierz i strzelec w drugim regimencie, drugiego batalionu, czwartej kompanii, urodzony w Zwiastowanie Marii Panny, 20 lipca. Mam dzisiaj trzydzieści lat, siedem miesięcy i dwanaście dni.
ANDRZEJ
WOYZECK
ULICA
DZIEWCZĘTA
PIERWSZE DZIECKO
DRUGIE DZIECKO
PIERWSZE DZIECKO
MARIA
PIERWSZE DZIECKO
MARIA
DRUGIE DZIECKO
TRZECIE DZIECKO
BABCIA
Chodźcie, małe szkraby! — Rozczarowanie, Samotność, Życie jako wędrówkaByło sobie raz biedne dziecko i nie miało ani ojca, ani matki — wszystko mu pomarło i nie było nikogo na świecie, a ono wędrowało i szukało dzień i noc. A że nie miało nikogo już na świecie, chciało iść do nieba. Księżyc spojrzał na nie tak mile, a gdy przyszło w końcu do księżyca, to był to kawałek zgniłego drzewa. Wtedy chciało iść do słońca, słońce spojrzało na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do słońca, to był to zwiędły słonecznik. Wtedy postanowiło pójść do gwiazd. Gwiazdy popatrzyły na nie tak mile, a gdy doszło w końcu do gwiazd, to były to złote muszki wbite na ciernie przez dzierzbę. Wtedy dziecko chciało wrócić znów na ziemię, ale gdy przyszło do ziemi, to ziemia była przewróconym gliniakiem. Tak więc zostało samiusieńkie i przysiadło, i zaczęło płakać. I siedzi tam aż dotąd i jest samo, samiusieńkie.
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
DROGA LEŚNA NAD STAWEM
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
Morderstwo, ZazdrośćZimno ci? A przecieżeś gorąca. Jakie gorące masz usta! Gorący twój dech dziewki! A przecież niebo bym dał za to i zbawienie wieczne, by móc cię nieraz jeszcze całować! Drżysz z zimna? Kto już zimny, nie czuje zimna. Już nie zmarzniesz od rosy porannej.
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
MARIA
WOYZECK
Masz! Masz! Nie chcesz umrzeć? Tak! Tak! — Ha, jeszcze drga, jeszcze nie? Mocniej. przebija ją jeszcze raz — Nie żyjesz? Umarła! Umarła!
KARCZMA
WOYZECK
Tańczcie, a wszyscy! tańczcie, dalejże! skaczcie, poćcie się i śmierdźcie, a przecież raz was wszystkich jeszcze diabeł weźmie!
Ej, Kasiu! tańczy z nią Chodź, siadaj sobie. Gorąco mi, gorąco! ściąga bluzę Tak to bywa! Jedną diabeł porwał, a drugą zostawił. Kasiu, gorącaś! Dlaczego? Poczekaj tylko, też jeszcze będziesz zimna! Bądź rozsądna! A umiesz śpiewać?
KASIA
WOYZECK
KASIA
WOYZECK
KASIA
WOYZECK
KASIA
WOYZECK
KARCZMARZ
WOYZECK
KARCZMARZ
WOYZECK
KARCZMARZ
OBŁĄKANY
WOYZECK
Do diabła, czego chcecie? Co was to obchodzi? Co się gapicie? Na bok — albo kogoś diabli wezmą. Myślicie, że zabiłem kogo? Mordercą jestem? Co się gapicie? Gapcie się na siebie! Z drogi!
NAD STAWEM
WOYZECK
Nóż? Gdzie nóż? Tu go zostawiłem. — On mnie zdradzi! Bliżej, jeszcze bliżej! — Co to za miejsce? Słyszę coś. Tu coś się rusza, cicho! — Tu niedaleko. Maryś! Maryś! Cisza. Dokoła cisza. Coś taka blada? Cóż to za czerwony sznur masz na szyi? U kogo wysłużyłaś sobie ten czerwony naszyjnik, jak i kolczyki swym grzechem? Czarna byłaś od tego, czarna! Wybieliłem cię? Czemu tak dziwnie zwisają ci czarne włosy — !? — Nie plotłaś dziś warkoczy?… — Nóż, nóż! Jest? Tak. biegnie do wody Tak! Tu na dno! rzuca nóż w głąb Wpadł w ciemną wodę jak kamień. — Nóż, on leży za blisko, znajdą go, gdy się będą kąpać. wchodzi do stawu i rzuca daleko Nie mogą go znaleźć, ale latem, jak będą szukać muszli na dnie? Ba, zardzewieje, któż rozpozna. Trzeba go było złamać! Ale muszę się obmyć. Jestem we krwi. Tu plama — i tu także.
PIERWSZY
DRUGI
PIERWSZY
DRUGI
PIERWSZY
DRUGI
PIERWSZY
Przypisy
Woyzeck — dzieło niedokończone, pozostawione przez zmarłego bardzo młodo autora we fragmentach; kolejność scen nie jest pewna; dwa fragmenty zostały pominięte przez tłumacza: scena bójki w karczmie oraz końcowe Paralipomena. [przypis edytorski]
pierwszy rzemieślnik, drugi rzemieślnik — w tekście sztuki: Pierwszy i Drugi Czeladnik. [przypis edytorski]
Komisarz policji — w nieprzetłumaczonym fragmencie (Paralipomena): Policjant. [przypis edytorski]
naszemu bratu — niem. unsereins: ludzie tacy jak my, naszego pokroju; ktoś taki jak ja. [przypis edytorski]
naszemu bratu zostaje tylko natura — niem. es kommt nur so die Natur: to bierze się tylko tak z natury. [przypis edytorski]
wolna okolica (niem. Freies Feld) — otwarta przestrzeń; dalej to samo wyrażenie jest tłumaczone jako otwarte pole. [przypis edytorski]
bedłka (daw.) — grzyb nieszlachetny, niejadalny albo gorszego gatunku; w oryg. niem. Schwamm, tu: grzyb (dziś częściej: gąbka). [przypis edytorski]
capstrzyk — tu: przemarsz formacji wojskowej z orkiestrą przez miasto wieczorem w przeddzień uroczystości. [przypis edytorski]
oto wyszedł dym od ziemi jakoby z pieca — cytat z Apokalipsy św. Jana (Ap 9,2), w Biblii Gdańskiej ten werset brzmi: I otworzyła studnię przepaści; i wystąpił dym z onej studni, jakoby dym pieca wielkiego, i zaćmiło się słońce i powietrze od dymu onej studni. [przypis edytorski]
frędzla (niem.: Quaste) — tu: ogon; chłop z ogonem to małpa w ludzkim ubraniu. [przypis edytorski]
kirasjer — żołnierz jazdy ciężkiej; nazwa związana z wyrazem kirys, oznaczającym zbroję osłaniającą tułów. [przypis edytorski]
wspaniałomyślnie i powoli — niem. grossartig und gemessen: uroczyście i z godnością. [przypis edytorski]
salmiak a. chlorek amonu — substancja używana jako składnik leków na kaszel, szamponów i konserwant. [przypis edytorski]
Widzę już ludzi z cytrynami w rękach — w niemieckiej kulturze cytryna może symbolizować krytykę. [przypis edytorski]
wyrywa jak cień pająka — niem. greift aus, als laeuft der Schatten von einem Spinnbein: pędzi jak przemykający cień pajęczej nogi. [przypis edytorski]
osuwa się na ławę przed domem, łamie ręce — niem. fährt heftig auf, sinkt zurück, schlägt die Hände ineinander: zrywa się gwałtownie, opada z powrotem na ławę, potrząsa rękami; gesty wyrażające bardziej wzburzenie niż rozpacz. [przypis edytorski]
Dawid, który ujrzał Betsabę — scena z Biblii (2Sm 11,2): Dawid, król Judy (w latach ok. 1010–970 p.n.e.), z dachu swojego pałacu zobaczył kąpiącą się Batszebę (Betsabę), żonę Uriasza, i zapragnął jej. Wysłał więc Uriasza na pewną śmierć w walce, a następnie uczynił Batszebę jedną ze swoich żon. Bóg ukarał za to Dawida śmiercią pierwszego syna z tego związku; drugim synem Batszeby i Dawida był Salomon, następca tronu. [przypis edytorski]
cul de Paris (fr.) — element stroju modny na początku oraz w końcu XVIII w., poduszki podkreślające mocno krągłość pośladków, noszone pod spódnicą. [przypis edytorski]
Kramik — w źródle scenę „Kramik” poprzedza scena w bójki karczmie, gdzie Woyzeck zostaje pokonany przez Tamburmajora. [przypis edytorski]
I nie znaleźli fałszu w uściech jego — cytat z Biblii, z Księgi Izajasza (Iz 53,9), powtórzony też w Pierwszym Liście św. Piotra (1P 2,22), gdzie odnosi się do Jezusa Chrystusa. [przypis edytorski]
I przyprowadzili doktorzy (…) Idź, a nie grzesz więcej — scena z Biblii, z Ewangelii wg św. Jana (J 8,3-11). [przypis edytorski]
I stanąwszy z tyłu u nóg Jego (…) namaszczała olejkiem — cytat z Biblii (Łk 7,38). [przypis edytorski]
Nie, za głośno, za wyraźnie! Chodźmy! Chodźmy! — po tej kwestii w źródle następuje jeszcze scena „Paralipomena do «Woyzecka»”, pokazująca spotkanie Woyzecka z synkiem, którym opiekuje się nadal Obłąkany Karol, oraz rozmowę dzieci, które idą obejrzeć trupa Marii na miejscu zbrodni. [przypis edytorski]