- Bijatyka: 1
- Błądzenie: 1 2
- Błogosławieństwo: 1
- Bóg: 1 2 3 4 5 6
- Chłop: 1 2 3 4
- Chrzest: 1 2
- Czary: 1
- Dobro: 1
- Duma: 1
- Dusza: 1
- Dziecko: 1 2 3 4 5 6 7 8
- Gospodyni: 1 2
- Grzech: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
- Kapłan: 1 2
- Kara: 1 2 3 4
- Klęska: 1 2
- Kłótnia: 1 2
- Kobieta: 1 2 3 4 5 6
- Kochanek: 1
- Kondycja ludzka: 1 2
- Krew: 1
- Krzywda: 1
- Ksiądz: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14
- Książka: 1
- Lenistwo: 1
- List: 1
- Los: 1 2
- Lud: 1 2 3 4
- Matka: 1 2 3 4 5 6
- Mężczyzna: 1
- Miłość: 1 2 3
- Modlitwa: 1 2 3 4
- Morderstwo: 1
- Nauczyciel: 1 2
- Nauka: 1
- Niebezpieczeństwo: 1 2
- Obowiązek: 1
- Obyczaje: 1 2
- Ofiara: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
- Ogień: 1 2 3 4 5 6
- Ojciec: 1 2
- Omen: 1
- Piekło: 1
- Piętno: 1
- Piorun: 1
- Plotka: 1 2
- Pokora: 1
- Pokusa: 1
- Poświęcenie: 1 2 3
- Pozycja społeczna: 1 2 3 4 5
- Praca: 1 2
- Prawo: 1
- Proroctwo: 1
- Prorok: 1
- Przekleństwo: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13
- Przysięga: 1
- Ptak: 1 2 3
- Religia: 1 2
- Samotnik: 1
- Sąd: 1
- Seks: 1
- Sen: 1 2
- Słońce: 1
- Słowo: 1 2 3 4 5 6
- Sługa: 1 2
- Spowiedź: 1
- Strach: 1 2 3
- Strój: 1
- Sumienie: 1
- Syn: 1 2 3
- Szaleniec: 1 2 3 4
- Szaleństwo: 1 2 3 4 5 6
- Szczęście: 1 2
- Ślub: 1
- Święty: 1 2 3
- Upadek: 1
- Upiór: 1
- Urzędnik: 1 2
- Wiara: 1 2 3 4 5 6
- Więzień: 1
- Wina: 1 2
- Wizja: 1 2
- Wygnanie: 1 2
- Wyrzuty sumienia: 1
- Zabobony: 1
- Zaświaty: 1
- Zdrada: 1
- Zemsta: 1
- Zło: 1 2
Błędy źródła: zjechałam na o > (…) na to; kama > kuma; kładąć > kładąc; wieczne smutne > wiecznie smutne.
Uwspółcześnienia:
1) Pisownia joty, np. tragedya > tragedia, dekoracya > dekoracja, Dyabła > diabła itp.
2) Pisownia łączna/rozdzielna, np. zwolna > z wolna; niechce > nie chce; nade mną > nade mną; odemnie > ode mnie; z poza > spoza; po za > poza; słuchajno > słuchaj no; cóżto > cóż to; skądby > skąd by; nietrza > nie trza; niemasz > nie masz; niepatrzaj > nie patrzaj; nieczekając > nie czekając; zdala > z dala; zdaleka > z daleka; zapóźno > za późno; zwolna > z wolna; zbliska > z bliska; nieznalazłszy > nie znalazłszy, niepozwala > nie pozwala; niedałeś > nie dałeś; odemnie > ode mnie; którzyby > którzy by; nie sporo > niesporo; nie swojo > nieswojo.
3) Udźwięcznienie/ubezdźwięcznienie, np. z poza > spoza; strzedz > strzec; sprządz > sprząc; biedz > biec; zaprządz > zaprząc; ztąd > stąd.
4) Fleksja, np. temi > tymi; cmentarnem > cmentarnym; niemi > nimi; czem > czym; każdem > każdym; stosownem > stosownym.
Nie uwspółcześniono fleksji w wygłosie wersów, tam gdzie zmiana ingerowałaby w brzmienie rymu.
5) Inne zmiany zapisu, np. Pani-matko > Pani Matko, Próbójcie > próbujcie; kolendy > kolędy; hyżo > chyżo; ugor > ugór.
6) Interpunkcja, np.
Najlepiej zrobisz jak ją pojmiesz. > Najlepiej zrobisz, jak ją pojmiesz.;
Wy skąd skora? / Mnie co powiadać? > Wy skąd skora / Mnie co powiadać?
Nie zmieniono niestandardowej pisowni wielką literą — ze względu na naddane znaczenia zapisanych w ten sposób słów: wyraz szacunku (np. Jegomość, Panie, Sołtys, Jałmużnik, Wam, Wasza, Twa, Boży itp.); wskazanie na istotne wyznaczniki systemu wartości (np. Bóg, Piekło, Diabeł, Sąd, Święta Wiara, Złe itp.); pojęcia przybierające alegoryczne, pełne mocy znaczenie (np. Posucha, Wola, Siła, Bojaźń, Trwoga, Skrucha, Litość, Prawda, Wiary, Słowo, Ogień, Ziemia, Słońce itp.). Ponieważ znaczenia te dochodzą do głosu w niektórych jedynie sytuacjach, nie ujednolicono dla całego tekstu pisowni w tym zakresie.
Stanisław WyspiańskiKlątwaTragedia
OSOBY:
- KSIĄDZ
- MATKA
- MŁODA
- SOŁTYS
- DZWONNIK
- PAROBEK
- DZIEWKA
- PUSTELNIK
- CHÓR
Rzecz dzieje się we wsi Gręboszowie pod
Tarnowem.
DEKORACJA:
Na plebanii.
Głąb zasłonięta przez całą szerokość domem na podmurowaniu: przed dworkiem ogródek, opłocony
[1] sztachetkami. W domostwie, środkiem, wrota od sieni otwarte, z widokiem na przestrzał; po prawej i lewej stronie podwoje okien, poprzez które widać pokoiki plebańskie i w pokoikach tych, na wprost okien, drzwi do dalszych wnętrznych
[2] izb.
Od wrót wschodowych
[3] wiedzie ścieżka ku przodowi
sceny do wrotek
[4] w ogródku, który, przepołowiony w ten sposób, jest ze strony lewej zapełniony tykami sterczącymi, z których zwieszają się strzępy suche marniejącego, pnącego bobu; przed okienkami krzaki malw badylaste, rozkwitłe i zgasłe, w łachmanach liści przepalonych w słońcu.
Z prawej zaczyna się zagon ziemniakami wysadzony;
widać tylko kilka grzęd i te przerywają się przy płocie granicznym; z boku, tuż za płotem, gościniec. Z lewej, w pewnej oddali widać kościółek drewniany, ocieniony olbrzymimi lipowymi konarami. Z tyłu, poza plebańskim dworkiem, grunt podnosi się z wolna, pochyło, później dość stromo, aż kończy się wałem, który ponad strzechą domu wysoko garbem się znaczy; tamtędy wiedzie ścieżka w pole, na ugór.
Wzdłuż zagonu, przy ziemniakach stoją ludzie wsiowi, chłopy i baby, i kopią.
We drzwiach plebanii staje Młoda i patrzy czas jakiś ku pracującym.
Pracujący, spostrzegłszy ją, przerywają robotę; przystają, podparci na motykach.
1Haj tam, robota coś niesporo
[5]!
A raźnijże
[6]! Niemrawce!
Cóż to z tymi okopinami
[7]?
Pierwszy raz wam to, stare ludzie,
5że się to nie umiecie brać?
CHÓR
Stęgłe
[9] bryły, — nieokież
[10] skała,
co jej nie można ubić;
nijak ich nie roztłuce
[11].
MŁODA
10Co by zaś ubić się nie dała?
CHÓR
Zdziwiajcie, jak ta wola
[14]!
Ziemia się sparła
[15]; nie puści. —
MŁODA
Ziemia człowieczej ręce korna
[16];
15A komuże to rola?!
Zstępuje ze schodków podmurowania i idzie ku przodowi.
20Kijców
[23] by na was trza, poganiać!
CHÓR
Przestańcie ta przyganiać
[24]!
Krzyk wasz gosposiu niczem
jeno
[26], z dopustu Boga,
25ziemia spiekotą stęgła;
widzicie, jako wszędy
[27]
wezdłuż, jak idą grzędy,
MŁODA
Dopust, nie dopust,
30to nie prawda, gadanie!
Wasz kłam!
Wam się roboty nie chce!
I cóż, że jest spiekota?!
CHÓR
35Nie dziwna nam robota.
Kiejście tacy ozsierdzeni
[31],
ano dziekujem za nię
[32]!
MŁODA
Przyjdą ta inksi
[33], bo im dam
40Porobią!…
CHÓR
Twój kłam, gadanie!
Nie przyjdzie do cię nikt
na skopywanie!
U was tu praca hańbi człeka!
MŁODA
CHÓR
Psiewiara ty! I plemie twe sobace
[35]!
Bier
[36] se twoje motyki!
Sama se skały kop!
Rzucają jej pod nogi motyki.
MŁODA
Znajdzie sie ta kaindziej
[37] chłop
50robotny
[38]; jest ich ta dość,
co przyjdą kopać, nie trza
[39] was!
CHÓR
Nie przyjdzie nikt, nie damy.
My nie damy, — ty przeklętnico! —
MŁODA
A precz mi zjadłe
[40] chamy!
CHÓR
55Ty chamska! Co ty inksego
[41]!?
Zwiedłaś ludzi do złego!
Grzesznico, — Bóg cię skarze!
MŁODA
Precz, od pola, — bajcarze
[42]!
Od strony kościoła słychać kilkakrotnie ponawiane dzwonienie.
Wsiowi
[43] odchodzą, porzucając robotę.
Dziewka, ze służby plebańskiej, która się od chwili krzątała w sieni, podchodzi ku Młodej.
MŁODA
DZIEWKA
MŁODA
Ale to prawda co we śnie — ?
DZIEWKA
MŁODA
DZIEWKA
MŁODA
DZIKWKA
próbuje gruntu motyką
Spalony grunt do krzty
[44]. —
Ziemia nie puści. — Skała!
MŁODA
DZIEWKA
MŁODA
milczy
mówi:
70Nic, — jeno mam się strzec
czyjego przeklinania,
bo stałoby się prawdą,
co ze snu wiem.
DZIEWKA
MŁODA
75To, czego nie chciał rzec.
To, o co pytać broni.
DZIEWKA
MŁODA
Jeno nade mną biada.
Odepchnął mię wylękłą;
80milczy, ode mnie stroni,
że mi ano okież
[45] serce nie pękło — —
DZIEWKA
MŁODA
cóż ta ludziom obmowa,
85cóż im kogo na gębie mleć?
A to się, patrzę, leda
[46] śmieć
na mnie rzuca! —
A ja bez to
[47] mam drżeć,
żeby nie zaklął!? —
DZIEWKA
MŁODA
DZIEWKA
Jak legnę spracowana,
95kamieniem,
bez nijakiego lęku. —
Straszycie się złym snem — ?
Wiecie co — — ?
MŁODA
Słychać ponowne dzwonienie od strony kościoła.
Dziewka pozbierała tymczasem porzucane na ziemi motyki i niesie je do sieni, gdzie znika z drugiej strony domu;
Młoda stoi czas jakiś, zasępiona, — odchodzi powoli ku plebanii, do sieni i znika w komorze.
Z boku, z prawej, od gościńca, spoza dworku, idzie
Parobek ku plebanii; tejże chwili z wrót plebanii występuje
Ksiądz, w rewerendzie
[50] czarnej, w berecie, z książką, zmierzając ku kościołowi;
Parobek zastępuje mu drogę,
Ksiądz na jego głos zwraca się ostro.
PAROBEK
100Idę się pytać;
jak to naskładać tego drzewa,
co to kupione. —
KSIĄDZ
teraz co insze, — słuchaj no ty,
105jak mi tu będziesz w noc się włóczył
do dziwek
[52] wsiowych, — precz wygonię!
PAROBEK
Ja ta o nię
nie stoję
[53], proszę Wielebności.
KSIĄDZ
110Skrzywdziłeś, napraw głupią winę.
PAROBEK
Ja winien, ona też jednako!
KSIĄDZ
Dla dziecka litość cię nie ruszy?
Twoja powinność, zgodzić jako.
PAROBEK
KSIĄDZ
115Najlepiej zrobisz, jak ją pojmiesz
[56].
PAROBEK
Za babę? — ? To mię do krzty
[57] zmoże
[58].
KSIĄDZ
Przemarnisz
[61] resztę, to ci gadać;
ona ma uskładane trochę.
PAROBEK
KSIĄDZ
W pogwar
[66] z przecherą
[67] się tu zadać — ?!
Sprośniku, spomnij
[68] srogie Piekło;
widziałeś w kruchcie obraz Sądu;
125duszę podajesz Diabłu!
PAROBEK
Po co sobakę
[69] próżno wołać,
tak niby nadaremno;
trza
[70] splunąć, by co nie urzekło
[71]!
KSIĄDZ
Bluźnierstwo ci się gruźli w ustach!
130Uroki? — We łbie wciąż ciemno? —
— Chcesz ta czego?
PAROBEK
…bo bym składał
do sągów, co na wozach stoi.
KSIĄDZ
— Powiedzą ci tu w domu!
135Krzywdziłby!?
Cię
[72]!? Kary Bożej się nie boi!
PAROBEK
Tego nie mówię. — Gospodyni
powiedzą, co z sągami??
KSIĄDZ
Patrz swego nosa! — Mnie ci wara,
140bąkać z gospodyniami
[73]!
woła za odchodzącym
Hej, — !
Niech stoją! Potem się wywiezie.
PAROBEK
KSIĄDZ
145Gospodyni powie. —
patrząc za idącym
— Jak to lezie! — —
Spoza dworku z lewej wychodzi Dziewka; zbliża się do Księdza; całuje go w rękę; Ksiądz się zwraca ku niej.
DZIEWKA
Postójcie, proszę, krótkie słowo.
KSIĄDZ
DZIEWKA
150
dać ze swego na ornaty
[75],
żeby się ino, —
KSIĄDZ
raz powiedziałem, nie odstąpię.
DZIEWKA
KSIĄDZ
DZIEWKA
Niechta Jegomość z gniewu spuści
[81].
KSIĄDZ
DZIEWKA
160Cóż ta, takie fuki
[84] — ?!
A inksze
[85] łażą dziecka ochrzczone,
Choć też nieślubne…
KSIĄDZ
DZIEWKA
KSIĄDZ
Samaś to napytała licho
[88].
DZIEWKA
To dziecku chcę ozjaśnić
[89] duszę.
KSIĄDZ
DZIEWKA
KSIĄDZ
DZIEWKA
KSIĄDZ
jak ślepi, —
Grzechem jest wszelki pomazany,
175pokąd duch Boży płodu nie skrzepi.
Dziewka odchodzi rozradowana; od ogrodzenia kościelnego zbliża się Dzwonnik; Ksiądz ostro nawołuje ku niemu.
KSIĄDZ
Cóżeście tak we dzwony bili!?
Po cóż to!?
DZWONNIK
KSIĄDZ
Nie kręć! Cóżeś tak przyczajony?!
180Czyj wymysł?
DZWONNIK
KSIĄDZ
Cóż się wójtowi mieszać w dzwony?!
DZWONNIK
KSIĄDZ
A tyś był skory.
185hałasowaniu. —
DZWONNIK
Zwoływać było trza
[91] gromadę
KSIĄDZ
DZWONNIK
Że z tej posuchy
[93] klęska sroga.
KSIĄDZ
190No już nie będę wchodził w zwadę
[94];
I cóż gromada?…
DZWONNIK
u wrotek i tu stanie
przed księdza z prośbą.
KSIĄDZ
DZWONNIK
O modły, — może jeszcze o co…
KSIĄDZ
A cóż to wójt ode mnie stronił
DZWONNIK
200widzi Jegomość, do pustelni
po Jałmużnika, —
KSIĄDZ
DZWONNIK
By przyszedł i Złe zamówił.
KSIĄDZ
Kto?! Ten czarownik! — Czary, gusła!!
205Tu w moich oczach, u kościoła,
skąd płyną modły Świętej Wiary!
Bezecność! —
DZWONNIK
Pustelnik, człowiek święty.
KSIĄDZ
DZWONNIK
210Niechże Jegomość go nie wini,
człek, mówię, święty; pokutniczy
żywot hań
[99] w leśnej ma kaplicy;
ludziom poradził nieraz,
choć już zwątpili wszelkiej radzie.
KSIĄDZ
215Więc po cóż przyjść ma teraz?
DZWONNIK
Że ta posucha trwa i morzy
[100];
że Słońce ogniem piecze.
KSIĄDZ
Kościół się modli, — Gniew snać
[101] Boży,
na lud niesforny, lud niezbożny
220śle swoje klątwy. —
DZWONNIK
a to rzec chciałem, niech ksiądz zwoli
[103],
by się odbyło.
KSIĄDZ
Nie pozwolę!
225
u świętych wrót świątyni!
a ty, ja ciebie mam na oku,
że ty zadajesz się z babami,
co się tu włóczą i wróżą,
230chłopstwu się głowy zawracają,
w pokusach serca durzą
[104];
takaż jest wasza wiara!?
DZWONNIK
Widzi Jegomość, bo to wszystko,
co oni czynią, zamawiają
[105],
235to jest ta wiara stara.
KSIĄDZ
Zaniosę skargę do biskupa.
DZWONNIK
Ano nie wiem, co będzie,
widzi Jegomość, — jak biskup zjedzie…?
KSIĄDZ
240Będzie, że klątwą wieś obłoży.
DZWONNIK
Wsiowym, jak wsiowym, bez biskupiej
mają już dosyć klątwy Bożej, —
no ale inkszym
[106] gorzej. —
Biskup się dowie…
KSIĄDZ
DZWONNIK
KSIĄDZ
DZWONNIK
Ano prawda!
A widzę — sołtys swoich wiedzie.
Sołtys wchodzi, dając gromadzie znaki, by się zatrzymała za cmentarnym ogrodzeniem kościoła.
SOŁTYS
250Jegomość może posłuchają — ?
KSIĄDZ
A! Sołtys! — Sprawę do mnie mają?
SOŁTYS
KSIĄDZ
SOŁTYS
KSIĄDZ
SOŁTYS
KSIĄDZ
SOŁTYS
Że to po wsi chodzą
gadania, —
KSIĄDZ
SOŁTYS
W bajkach zrodzą
z owce czarnego kozła, te paplaki;
rzekę, że chłop się ladajaki
[108]
narowi złym przykładem. —
KSIĄDZ
SOŁTfS
Mówię, że to
prawie że rok z okładem,
jak się tych dwoje gachów zżyło
270
KSIĄDZ
SOŁTYS
No jeno
żąda gromada, by się zmieniło,
bo się nie zmienia, choć ksiądz gada.
KSIĄDZ
275Z krnąbrnością kozłów trudna rada,
cóż począć; chwasty dzikie!
SOŁTYS
Chwast ten u waszych roście
[112] progów;
rwać by go trzeba tęgą
[113] ręką,
bo jest ta dość tych głogów.
KSIĄDZ
280Mówicie o kim, — wy sołtysie?!
SOŁTYS
O Kubie i o Kaśce.
Że to u Kaśki dziecko niekscone
[114],
a Kuba się nie żeni. —
Ludzie gadają…
KSIĄDZ
SOŁTYS
Że sobie przykład od was wzieni
[116].
KSIĄDZ
Ostre to, cierpkie, gromkie słowo.
SOŁTYS
Jak mi Bóg żyw, boleję,
że taką muszę gadać mową,
290Bóg widzi, baczcie
[117], źle się dzieje!
KSIĄDZ
SOŁTYS
Za cudze starszy
[119] odpowiada,
błądząc w dwójnasób błądzi.
KSIĄDZ
295Wy mnie nie prawcie sądów leda,
nie wasze duszne
[120] sprawy. —
We swoje mięszać
[121] się nie damy!
SOŁTYS
Ano, Jegomość, to nam bieda,
że wasze lepiej znamy.
KSIĄDZ
300Was o to zwołam, co się rwiecie
mnie sądzić proste chamy.
SOŁTYS
Jegomość zaś ta z naszych przecie,
to wstyd nam naszej plamy.
KSIĄDZ
Bóg was pokarze, bezlitośni.
SOŁTYS
305Was słabość przedsię
[122] gubi;
toście na gębach ludzkich głośni
[123],
we wsi was nikt… nie lubi!
Ano po ludziach wciąż swarzycie
[124],
nakazujecie ostro, — a któż was słucha?
KSIĄDZ
310Słuchacie skwapniej
[125] złego ducha;
zły duch wam mąci dusze.
SOŁTYS
Wspomnij Jegomość, — ta Posucha,
co od dni tela
[126] suszy pola,
to co? — —
KSIĄDZ
SOŁTYS
KSIĄDZ
Boże!! —
Serce łamiecie mi we skrusze.
Odprawiam modły, Bóg odmieni. —
SOŁTYS
320Bóg zmieni, kiedy Wola.
Oddalcie, coście ziemskie wzieni
[127]
Wchodzi Pustelnik w habicie zgrzebnym zakonu św.
Franciszka, przepasany sznurem z pętlicami; starzec zgarbiony wpół, wsparty na kiju, głowa obnażona, łysa zupełnie; oczy zapadłe i jakby niewidzące. — Za Pustelnikiem idzie tłumnie gromada wsiowa, starsi,
gospodarze, zagrodnicy.
PUSTELNIK
Szczęść wam gromado, wam Sołtysie…
KSIĄDZ
Wy skąd do mego dwora — ?!
PUSTELNIK
325Z daleka, z dala, widzi mi się
z tamtego świata, kaj
[130] się dusza,
jakoby gwiazda ta zapala.
Znajcież, że kościół nie pozwala
na te praktyki, co czynicie.
PUSTELNIK
330Biada, pasterzu, że winicie,
błędem piętnując, co w wiek z wieka
tajemną trwogą czci i szanuje
pamięć człowieka.
KSIĄDZ
Jedna jest tylko Cześć i Trwoga;
335Cześć dla Kościoła, Bojaźń Boga.
PUSTELNIK
Bóg więc tę trwogę śle tajemną
i występnemu to przestroga,
choć jest mu trudno tę sieć ciemną
rozedrzeć, Prawdzie zajrzeć w oczy
340i wyznać winę. —
KSIĄDZ
PUSTELNIK
co wasze role niszczy spieką
[131];
mówię, że Piorun niedaleko
[132]! —
KSIĄDZ
345Wy chcecie, widzę, igrać ze mną
tajemnicami?! —
PUSTELNIK
Mówię, że trwogę znasz tajemną
ty sam, co igrasz z ludem
słowami!
KSIĄDZ
350Ksiąg Bożych, gadam Słowo Boże,
co są w me ręce powierzone,
siedmioma zwarte pieczęciami.
PUSTELNIK
Pieczęć tajemnic tych ozdarta
[133];
nad Twoją dolą zawieszona
355wyroków Bożych karta.
KSIĄDZ
Śmiesz mówić, jakoż dowieść zdołasz?!
Próżne przechwałki, próżno wołasz;
lituję twojej głowy, Stary
[134].
PUSTELNIK
Biadaj nad sobą, nie nade mną,
360złamałeś ślub na pokus
[135] Czarta;
dziś jeszcze zaznasz kary.
KSIĄDZ
Włóczęgów groźby się nie boję.
PUSTELNIK
KSIĄDZ
Nie ja wzywałem, lecz gromada,
365pustelnych dziadów słuchać rada.
PUSTELNIK
To, żem tu przyszedł, całą radą;
nie dałeś wyrzec…
KSIĄDZ
Cóż to chcesz prawić, — niby wróżbita —
370mówić — kazanie?!
PUSTELNIK
Nie naglej
[141], powiem, zadrżysz na nie,
bo są w tych klęskach prawdy skryte,
których, gdy sięgnąć na więcierze
[142],
winny, gdy słucha, sam się zdradzi.
KSIĄDZ
375Któż winny, — ? Kędyż to prowadzi?
Przyszedłeś klątwę wywieść, skąd idzie?
Posucha skąd upalna? —
Klęska nam oto jest widzialna; —
choć się przechwalasz znać przyczyny
[143],
380nie mówisz jasno.
PUSTELNIK
Wielkie snać
[144] muszą być te winy,
po które Boża ręka sięga; —
daleko szukać tu nie trzeba,
są jawne! — Przed oczami Wam!
KSIĄDZ
385Oddech zapiera jakaś tęga
[145],
co się mi jęła
[146] tchu,
…kto jest ten winny! — ?
PUSTELNIK
Kto? — Ty sam!!
— Trza, by pod nieba błękit parny
390dym wzbił się w słup ofiarny,
— by żywioł Ognia z Ziemi lęgły
[147],
z niebieskim żarem stał się sprzęgły,
— ażby strop, Słońcem przepalony,
kir
[148] dymnych chmur przesłonił czarny.
395— Sprząc czarnorogich wołów czworo,
tymi dwie sągi
[149] ciężkich kłód
trza na dalekie wywieść pole
skąd by nie widać wsiowych chat.
KSIĄDZ
PUSTELNIK
Tyś przeklęty!
Co klątwy piętno masz na czole!
KSIĄDZ
PUSTELNIK
KSIĄDZ
405Zamilcz, — grozo! —
Modły Bożego wskrzeszą ducha.
PUSTELNIK
Już modłów twoich Bóg nie słucha!
KSIĄDZ
Niebiosa jasne przejmie Skrucha.
PUSTELNIK
410Zagłada grozi i Posucha!
Wychodzi, chłopi mu się rozstępują; idzie w stronę kościoła.
KSIĄDZ
Serce łamiecie mi we skrusze,
w oczach się moja Waga chyli
i Szczęście w oczach mieni…
CHÓR
Oddalcie, coście ziemskie wzieni
415
KSIĄDZ
Mnie klątwa! — Dolaż! — Dola! Dola! —
I.
Rola schnie się,
gleba pęka,
420Kłos bujny mdleje, —
Bożych Sądów
groźna ręka;
Serce truchleje.
II.
425Promień pali,
gorejący,
Słońce szaleje, —
Bożych Sądów
Znak karzący
430Ogniami zieje! —
III.
Straszny Sędzio,
435Jakoś dawał w obfitości,
dziś mej Skrusze zwól Litości,
grzeszny boleję. —
KSIĄDZ
ku Tobie serce wznoszę;
440
ulitowania proszę.
Wszedłem w człowieczych błędów koło,
we zmazach żyłem długo,
w skrusze ku Tobie wznoszę czoło,
445wyznaj mię swoim sługą.
ku związkom, co mię więżą,
żem jest, jak owi więźnie skuci,
którym miał tobie być pawężą
[158].
450Wejrzyj o Panie! w serca skrytość;
wypleni
[159] z serca gady.
O litość w skrusze łkam, o litość…
a
[162] Judaszowej zdrady,
455
Ostatnie słowa mówi klęcząc; — — wstaje, pochylił
głowę i odchodzi w stronę kościoła.
CHÓR
Grzech, Wina, Ksiądz, Kapłan, Bóg, Lud, Klęska, Niebezpieczeństwo, Modlitwa, UpadekWielkie znać
[165] muszą być te winy,
po które Boża sięga ręka.
Daremno błaga i uklęka,
już modły próżne, Bóg nie słucha,
460Niebiosów litość dla nas głucha.
Zagłada grozi i Posucha;
………………………..
Co radzić, co uczynić? —
SOŁTYS
Spełnić, co kazał człowiek z lasu.
CHÓR
465Ksiądz będzie swarzyć
[166] i nas winić.
SOŁTYS
ksiądz jest w kościele,
wypełnić wszystko sporo
[169].
CHÓR
Sprząc czarnorogich wołów czworo;
470tymi, dwie sągi ciężkich kłód
het
[170] na dalekie wywieść pole,
ugorne, puste,
skąd by nie dojrzeć
[171] wsiowych chat.
SOŁTYS
Wiem, jakie pole podle
[172] drogi,
475
zachwaszczon mątwą
[174] wielu lat:
księdzowe pole.
CHÓR
Tak, — tam; zarasta dziko kierz
[175];
od lat się wielu nie zorywa
[176].
SOŁTYS
CHÓR
Ksiądz nie da użyć swego pola.
SOŁTYS
Trza zrobić, jako inksza Wola
[181];
485raźno skojarzyć dwa zaprzęgi;
każdy ze swego pniaków parę,
aże się sąg dwie
[182] złoży;
trza poszanować Wiary stare;
księdza co słuchać nie ma.
CHÓR
490Każdy ze swego pniaków parę,
aże się sąg dwie złoży;
nad księdzem, widno, palec Boży.
MŁODA
Wyszła ze sieni i staje we wrotach i poły
[183] je rozchyliwszy, słucha od chwili.
CHÓR
Trza zrobić, jako inksza Wola:
495skojarzyć dwa zaprzęgi,
dwie sąg zwieść do hańtego
[184] pola,
SOŁTYS
Przykazom koniec, — ktoś ta słucha.
MŁODA
SOŁTYS
500Ty, co się hańbą plamisz sprośną,
dziewko, zmilkłabyś raczy
[188].
MŁODA
Zaś znowu Sołtys mnie się haczą
[189],
bo wam nie w porę, żem zmiarcyła
[190],
co się tu znaczy.
SOŁTYS
505Znaczy się, że wam Biada; —
znaczy się, że ci nakazuję
przemilczeć, coś słyszała;
bo trza, by się ofiara stała
na hańtem polu, co księdzowe.
MŁODA
510A ino, zaś bym ta słuchała.
Jeśliście mędrek, niech wam starczy;
ja powiem.
SOŁTYS
My zrobimy swoje:
ty harna
[191], harno nosisz głowę; —
515jak się wlec będziesz z żebraniną,
bo cię wyżeną
[192] stąd, —
to popamiętasz głupstwo twoje,
grzech a błąd.
MŁODA
Łatwo nad cudzą zdziwiać
[193] winą,
520
byście nie stali się przyczyną
ludzkiego nieszczęścia!
SOŁTYS
Czas, żebyś sobie rozum wzięła
i poszła precz we światy!
MŁODA
525Pójdę precz — kiej
[196] będzie potrzeba;
a wy się to spytacie gdzie — ?
To nie wasza rzecz. — —
Może przy drodze szukać chleba!
Możem ta trochę już pojęła
530co z tego gadania,
jenom się tak tęgo
[197] zawzięła
do ostatniego bronić
i wszystkie wypominania
wszystką siłą precz gonić;
535wyście mi dziś już drugie swaty
Sołtysie, — jakaż to konieczność?
SOŁTYS
Z tobą co gadać; wstyd, kto się para
[198];
nie pytaj nad kim Boża kara
Spełnienie klątwy niedaleko.
MŁODA
SOŁTYS
Co nasze role niszczy spieką,
że nasze zboża w żarach giną.
MŁODA
I któż być ma tych klęsk przyczyną?
CHÓR
Ten, czyje modły próżno płyną
545hen w niebo Słońcem palące?! —
MŁODA
Już modły próżne? Bóg nie słucha?
Ten, czyje modły próżno płyną
hen w niebo Słońcem palące?! —
CHÓR
Niebiosów litość oto głucha.
550Zagłada grozi i Posucha! —
Ofiary trza
[199], ofiary!!
Gromada za Sołtysem oddala się; — gdy się rozeszli, widać pod plebanią stojącego Dzwonnika, który patrzy za Młodą i również zabiera się do odejścia.
MŁODA
Odeszli, — słuchajcie no stary — — —
Oddech zapiera jakaś tęga
[200],
co mi się jęła
[201] tchu — —
555
DZWONNIK
Stos na ugorze
trza spalić.
MŁODA
DZWONNIK
Role od suszy, zboża od żaru
560ocalić.
MŁODA
Żar piecze, bo tak widno musi
[203]
i zejdzie, gdy Bóg zejmie
[204].
DZWONNIK
Żar Boska ręka sama pali,
spiekota jest od Boga.
MŁODA
565Wiem, — jeno bez
[205] cóż kara sroga?
DZWONNIK
MŁODA
DZWONNIK
MŁODA
Grzech mój i moja nędza! — —
570Więc oni, — chcą, co?
DZWONNIK
Stos ułożyć i spalić w ugorze.
MŁODA
A to, — myślicie, — pomoże?
DZWONNIK
MŁODA
575No juści
[208]. — Przecież cóż ofiara
z samego drzewa?
DZWONNIK
Tym słowem żąda Wiara stara.
MŁODA
To czemuż ksiądz nie zwala
[209]?
Cóż, że się drzewo spala — ? Co?? —
DZWONNIK
580Też myślę; — wy pomóżcie
nam, — dopełnić, co potrzeba,
to złe was minie może.
MŁODA
DZWONNIK
MŁODA
585Jeźli
[210] się spełnić ma ofiara,
jeźli Bóg śle te kary,
gdy stosu żąda dawna Wiara,
a wy mnie zwiecie klęsk przyczyną,
żem śmiertelnego grzechu winą
590skalana,
to może — ze mnie — trza — ofiary — — ?
Dzwonnik odchodzi; z boku krząta się Parobek, który czeka tylko, by Dzwonnik się oddalił, żeby się do Młodej zbliżyć.
MŁODA
Słuchaj no Kuba, mnie się patrzy
[211]
wiedzieć, co Sołtys ustanowią.
PAROBEK
A bo i o was też bąkają
[212]
595nie jedno,
jedno
[213] nie wiecie z czego.
MŁODA
Wiem, co wiem lepiej sama, —
co ta
[214] gadanie; — jest co insze,
co wiem. —
PAROBEK
600
przed księdzem, względem tego chrztu,
MŁODA
Może! Słusznie ci się dostało.
PAROBEK
A nie mnie, ino wam: wrzescała
[216],
605że wasze dziecka
[217], mówi, chrzczone
łażą, a jej się poniewiera
i pomstowała przed nim na wasze.
MŁODA
Na moje? — Pomsty!? — ! Ta psiawiara!
PAROBEK
I podjudzała, co niemiara.
MŁODA
PAROBEK
Byle czego:
z złego języka, tyle złego. —
Parobek się usuwa, postrzegłszy Dziewkę, przeciw której gwałtownie zwraca się Młoda.
MŁODA
wypominała?! Ty ladaco!
615Że moje dzieci się chowają?!
DZIEWKA
Wszędyścic zawdy
[218] do podsłuchu.
MŁODA
to tak za strawę
[221] płacą?
DZIEWKA
Dyciem
[222] nie darmo, jeno z pracą.
MŁODA
DZIEWKA
Moje mnie pirwsze
[224], gdy je bronie.
MŁODA
Zbierz tobół, pójdziesz precz, wygonię!
DZIEWKA
gosposiu, — głupie słowo daruj.
MŁODA
DZIEWKA
Jeno nad ludźmi nie zdziwiajcie,
a wyście co!?
MŁODA
bijąc ją
DZIEWKA
upada na ziemię
MŁODA
630Zbieraj się precz, — nuże!
ażbyś gdzie zczesła
[230].
DZIEWKA
Bóg jest w górze!
co moją krzywdę zapamięta.
MŁODA
Samaś se krzywdów
[231] nawarzyła,
635czas, byś na własnej czuła skórze!
DZIEWKA
podnosząc się
Bądź ty i twoje dziecka przeklęta!
Żeś moję Dolę
[232] pomarniła.
MŁODA
Podła!… Co rzekła. — Matko Święta!
Gdy Dziewka wybiegła, Młoda stoi chwilę znieruchomiona, później idzie naprzód ścieżką do wrotek ogródka,
które otwiera i cofa się, milcząca, bo równocześnie otwiera
też same wrotka Stara [Matka], wpół zgięta kobieta, o kiju idąca, — w narzuconej na oczy czarnej chuście. — Stara idzie, kijem o płotek trąca, wchodzi w ogródek; a Młoda się przed nią cofa.
MATKA
Teć to domostwo, ta zagroda.
MŁODA
640Szukacie kogo? — Wypoczniecie — ? —
MATKA
Tyleż tu grzędów
[233], rosły kwiecie!
Cóż znikcemniały
[234] do ostatka?
MŁODA
Suchość dobytek nam marnuje.
MATKA
Toście wy może stąd, wy młoda!?
MŁODA
645Ano stąd, — skądże wy zaś, matka?
MATKA
Dobrzeście rzekła, dziewko gładka;
gospodarz, co tu dworuje
[235],
jest syn mój. —
MŁODA
MATKA
650Piąte lato
syna nie widzę; czasów siła
[236]; —
pisał list, więc zjechałam na to.
MŁODA
Wyście to matka, — wy — —
MATKA
Ano z prosta
655się noszę, bo pracuję w roli.
A wy tu dawno — ?
MŁODA
MATKA
Takaście ładna, godna, miła,
— czyście zamężna? —
MŁODA
MATKA
MŁODA
Młoda wybiega, kryjąc się w sieni, zaniepokojona, wylękła.
Od strony kościoła idzie Parobek i ku Starej [Matce] się zbliża.
PAROBEK
Jegomość zaroz
[237] przyjdą.
MATKA
PAROBEK
Bo sie kończyła Suma
[238]…
MATKA
synowi, księdzu, Jegomości,
że matka?
PAROBEK
670Że zjechała w gości! —
Wyście gosposiu z naszych, prości —?
MATKA
A juści, awo
[239] syn mnie duma!
PAROBEK
MATKA
No zobaczę. —
675Co zacz jest ta dorodna kuma,
co mię witała? —
PAROBEK
Ano młoda,
co przyszła, — i ostała.
MATKA
Dworuje
[240] pewno na młodego,
680patrzy, by się wydała, — hę?
PAROBEK
Co ta z tego, —
na mnie nie patrzy.
MATKA
PAROBEK
No, wyrozumcie, — krew nie woda.
Cofa się pod ścianę plebanii i później odchodzi; bo
tejże chwili od strony kościoła spieszy Ksiądz; już jest
przy Starej [Matce] i całuje ją w rękę. Stara [Matka] go obejmuje schylonego.
KSIĄDZ
685Matko, matusiu! Tak mi rzewno
witać się z wami.
MATKA
Co prawda, trza by mi być gniewną;
aniś pocieszał
[241] mię listami.
KSIĄDZ
MATKA
690Skąd się brało,
że dawniej było sporo — ?
KSIĄDZ
Ano snać
[243] serca mi nie stało.
MATKA
kto inszy prawie; ja nie uczna
[244];
695zna zaś Jędrek, twój młodszy;
lecz zawsze słowo, wieść zawsze jaka,
to jej wyglądam, jak tego ptaka.
KSIĄDZ
Jakże wam zdrowie? A brat? — już rosły?
MATKA
A może wkiedy
[245] tu zawita.
KSIĄDZ
700Do mnie, mówicie? — Nie tego roku — — ?
MATKA
Nie tego; będzie ci z nim miło,
chłopak honorny
[246], tęgi, wyrasta
i w głowie mu się rozświeciło, —
nie zrobi wstydu —
KSIĄDZ
MATKA
KSIĄDZ
MATKA
Owo się dziewki, jak na lato
710do niego garną, aż się boję.
KSIĄDZ
MATKA
Tak niby, bez tom chciała
[247],
żeby się ziemie chycił
[248] swoje,
bobym się dziatek doczekała
715może z ożenka — ?
KSIĄDZ
MATKA
Już bez mała
miałby szesnaście, jak ty, jakby,
720pamiętam kiedyś miał te lata,
toś więcej jurny
[250] był od brata.
KSIĄDZ
MATKA
Cóż ci tak nieswojo,
czy ci co smutno? — ? —
KSIĄDZ
725Lęk o brata, —
myślę, niech lepiej — glebę orze,
niż… cóż to chciałem rzec, — …
MATKA
Może, — może. —
Lecz tobie jakoś, znać, markotno. —
730Cóżeś to namknął
[251] w liście,
KSIĄDZ
MATKA
735synu prawie, o czym pisane;
pobrałam z sobą, mam schowane
w zanadrzu. —
KSIĄDZ
Nie trza
[255]. Wiem, — znam, — powiem.
MATKA
KSIĄDZ
Musicie, matuś, wprzódzi
[257] przyrzec…
MATKA
KSIĄDZ
MATKA
KSIĄDZ
MATKA
Może się złego czego dowiem?
KSIĄDZ
Złe weszło w serce; nęka, boli.
MATKA
KSIĄDZ
MATKA
Przysiądę; — ot, tak, z drogi,
osłabłam, — strzymać nie chcą nogi.
Prawiem zamylił wam sposobić
posiłek, — otóż go podają,
755tu wszystko zniosą; krótką chwilę
zejdę, by suknie godne złożyć
i księgę.
MATKA
Tak dostojnie
jest ci w tej szatce; a, to strojnie
760szyte z jedwabiem, dbałym krojem.
Pierwszy raz to
widzę cię w twej zagrodzie,
na swojem! —
Radam jest bytem, statkiem
[260], dolą.
KSIĄDZ
765Dola, za Bożą zmienna Wolą.
MATKA
Dawniej jeździłam do cię w miasto,
do szkół, toś mi był bliżej.
KSIĄDZ
Tak się oddala wszystko dawne,
tak coraz naglej, chyżej
770niezwrotne leci. —
MATKA
Plebaneś dzisiaj
[261], da Bóg czekać,
może się dopchasz wyżej.
KSIĄDZ
Nie pragnę, — matko, — ja wyznaję,
w mej duszy walczy słabość ze mną;
775mnie już ta gwiazda gwiazd nie świeci!
Bo ja, widzicie, — ja…
MATKA
KSIĄDZ
Zmazą okryłem się nikczemną! —
Pozwólcie odejść —
MATKA
Ksiądz ostatnich słów domawia, coraz oddalając się od Starej [Matki] ku sionce: na progu wrotek klęka; zwrócony twarzą ku Matce, a palec na ustach kładąc, pochyla głowę we wstydzie; a potem ręce rozpościera na węgarach drzwi, jakby chciał świętym znakiem milczenia osłonić cały swój dom; po czym szybko wstaje i odchodzi. Gdy Matka nie może jeszcze wyjść ze zdumienia, słychać od sionki gromki głos Młodej; Młoda zjawia się na progu, za nią tuż Parobek dźwiga stół.
MŁODA
PAROBEK
MŁODA
Dasz stołków ze świetlicy!
PAROBEK
MŁODA
PAROBEK
MŁODA
MATKA
MŁODA
MATKA
MŁODA
Słyszę, że pobędziecie z nami — ?
MATKA
Ano wam tego nie pochwalę,
że młoda, tuście sami.
MŁODA
795Może kto czernił mnie przed wami?
MATKA
Wy mi się podajecie sama,
jeźli
[269] co prawdy w tej przyganie.
MŁODA
Prawda, co prawda: stanę za nię.
MATKA
A toście z gębą
[270]: żeście młodzi,
800nie dziw, jak sobie poczynacie;
jeno, że nie tu wam komora,
szukajcie indziej. —
MŁODA
Wy skąd skora
Mnie co powiadać? Tak mnie znacie!!?
805Alboż co wiecie, co mnie trzyma?
Co mie tu wiąże!!? Z kim!!?
MATKA
Zaś znów nié ma
tobie kochanków!
MŁODA
— Mnie precz gonić?
810I to wy, co myślałam wkiedy
[271],
wy mnie będziecie bronić,
przez moje dzieci, — !! —
MATKA
z krzykiem
MŁODA
Ot idzie, niechże wam nie kryje! —
Pochylając się przed Starą [Matką], domawia ostatnich słów; prawie że uklęka, a posłyszawszy kroki w pokoikach, odbiega szybko do swej komory.
Tejże chwili we wrotach staje Ksiądz, w białym długim płóciennym kitlu, w ogromnym słomkowym kapeluszu. Parobek tymczasem krzesła poznosił. Ksiądz i Matka siadają przeciw siebie przy stole.
KSIĄDZ
815Trza się wam, matuś, winem skrzepić.
MATKA
Abo
[272] mi raczej wstać, a nie pić,
i pójść.
KSIĄDZ
Cóż bo wam? Takeście zmarnieli
[273]
po jednym słowie. Jakoż śmielej
820mam gadać? Coście wprzódzi chcieli
poznać, — zdam na dzień inszy.
MATKA
KSIĄDZ
MATKA
KSIĄDZ
Siwiuteńcy
wyście matusiu.
Matka rozplątała wstęgi czepca, który zdejmuje i kładzie sobie na podołku; odsłoniła bielutkie siwizną włosy, po szyję, krótko po wiejsku obcięte.
Wchodzi Młoda, niosąc na tacy trzy szklanki nalane winem.
KSIĄDZ
Niesie wino;
bierzcie szklenice, pijcie ino.
Ksiądz i Matka powstają. Wszyscy troje ujmują za szklanki; Ksiądz trąca się z Młodą, nie z Matką; Matka widząc to, wlepia oczy w syna, chwieje się na nogach, stawia swą szklankę na stole; upada na krzesło; omdlewa.
MATKA
KSIĄDZ
Młoda, która natychmiast uciekła, teraz przez okno podaje dzbanek z wodą; Ksiądz Matce wodą czoło i skronie skrapia, daje jej trochę wypić wina. — Z wolna Stara [Matka] przychodzi do siebie; Ksiądz usiada.
KSIĄDZ
MATKA
A wiem zaś pewno, syn mię nie kocha,
835pirwy
[276] się z obcą przybłędą para,
szklenicą pirwy trąca;
dla matki to już honor nijaki. — — —
To to wy razem. — — —
Ja ta nie głupia;
840myślałam nieraz, myśl złą pacierzem
zganiałam; — awo
[277] teraz prawda;
prawdzie się patrzę w oczy.
KSIĄDZ
Wybaczcie matuś, żem to niby
nie waszą szklenę
[278] pirwy trącił;
845bo przecie ona tu nie sługa,
i toście wiedzieć mieli.
MATKA
Wszyscy to inszy
[279] wprzód wiedzieli
ta…!
850Niechta, ja po niej druga.
Już ja nic tobie, — serceś zmącił.
KSIĄDZ
Matuś słuchajcie, wy nie wiecie,
jakie to nam pożycie razem,
855przed tym, co wiem, że nieodbycie
[282],
czeka na tamtym kiedyś świecie.
MATKA
Tamten świat — prawda — …wy coś wiécie
Co to chcesz mówić, o czemu, synu — ?
Któż zna co kogo czeka?
KSIĄDZ
860Tam rozpoznana każda przewina
[283],
tam grzechom miarę mierzą
i chociaż życiem się odwleka
kara, że przyjdzie grzeszni wierzą.
MATKA
Komuż ta kara? Czyjaż męka?
KSIĄDZ
865Boża ją pokieruje ręka! —
mnie albo dla niej Piekło.
MATKA
KSIĄDZ
MATKA
Nie, — słucham, — trocha
[284] łez pociekło.
KSIĄDZ
870Niechże jej będzie świat za życia
słoneczny,
niechże choć jeden kąt ten najdzie
[285]
Gdzie jej nie zajrzą
[287] Szczęścia.
MATKA
875Widzę, już wloką się z ukrycia
mary piekielnych gości
i stają przed wrotami temi…
KSIĄDZ
Tyle jej szczęścia, co na ziemi
dłoń jej człowiecza może dać;
880niech się pocieszy znikomemi
Jej to wieczyście z potępionemi
w piekielnych ogniach stać;
ona i dzieci.
MATKA
KSIĄDZ
Złud przynęta!
Miłość ojcowska, miłość święta,
dla mnie straszliwych klątew wzywa,
890przeklęta…
MATKA
Słowo, Bóg, Przysięga, Ksiądz, Miłość, Kobieta, Dziecko, Grzech, Zemsta, Przekleństwo, Sumienie, StrachSerce się w trwodze zlękłe zrywa,
dzieci i ona tobie miła.
KSIĄDZ
W kochaniu, w łasce ze mną żyła.
MATKA
Błogosławiący,
895
Bóg że wam dzieci dał;
jakoż by one nieszczęśliwe
w Otchłanie rzucić miał?
KSIĄDZ
O matko, księgi są spisane,
900w nie prawa Boże wryte;
a jest w tych kartach wyklinane
występku zło pożyte
[290].
MATKA
O księgi straszne, o wyroki!
Jakoż tych sądów minąć!?
KSIĄDZ
905Kościelne piszą je Proroki;
Duch je w piorunnych burzach rodzi;
występny musi ginąć.
MATKA
Azaż cię obłęd trwóg nie zwodzi?
Jakoż Duch Boży tak okrutny?
910Litość się ludziom godzi.
KSIĄDZ
Wierzę we świętą prawdę Bożą;
wierzę, żem przysiąg złamał stałość;
Sumienie żalów gnębi żałość,
trwogi się zgubne zewsząd mnożą;
915otom wieczyście smutny.
MATKA
Jakież tych przysiąg kłamnych brzemię?
KSIĄDZ
Ktokolwiek na tej ziemie
przysięgi straszliwemi
ślubował Bogu swoją duszę
920w czystości żywić nieskalanej;
a potem śluby swoje łamie
i Boskiej Łasce dla się kłamie;
Bóg pomsty zseła nań katusze
i jego dzieci, i kochanie
925na zatraconych ogień wpędza:
oto jest matko moja nędza.
MATKA
w miłości dziatek świętej,
tobie się Szczęście poniewiera
930przez klątwy zło przeklętej!
Czemużeś raczej, jąwszy pługa,
jak rodzic ziem nie porał
[292] — ?
KSIĄDZ
Bóg chciał, żebym był Boży sługa
i świętych Psalmów chorał
935dał słyszeć mojej duszy.
MATKA
powagi i zaszczytu;
raczej byś zaznał był niebytu
[295],
naszej chudoby
[296] niezasobnej
940a żywiąc
[297] ludzkim prostym życiem,
był szczęśliw ziemnych
[298] szczęść użyciem.
KSIĄDZ
Skry święte rwały mię palące
być z pomazańców i szafarzy;
pod stopy świątyń malowane,
945kadzideł dymy kołysane,
ze srebrnych amfor
[299] chybać;
błogosławieństwa znak pokojny
[300],
gdy lud poklęka bogobojny,
od złotych słać ołtarzy.
MATKA
950Wielkiej bo służby wziąłeś trudy,
jeno
[301] ci wytrwać zbrakło męstwa.
KSIĄDZ
Bóg mi poskąpił palm zwycięstwa.
MATKA
Trwoga odejmie resztę złudy:
śmiertelne żywisz niepokoje
955o dusze ich i szczęście twoje.
KSIĄDZ
co się napatrzę na tych troje…
Czasem to łysną
[302] się nad nimi
onych piekielnych ogniów zwoje,
960w oczach się moich robi ciemno
i słyszę klątwy płacz nade mną.
MATKA
Los cię ich straszny nęka.
KSIĄDZ
MATKA
965goryczne
[304] żale, pokuta,
ogniowe próby?
Wiecznaż
[305] ich duszom męka?
KSIĄDZ
Do wiecznej pójdą zguby.
970Żadnej nadzieje
[307] dla tych troje;
wyrocznia sądu już wykuta, —
— chyba, gdy jedno im poświęcę.
MATKA
KSIĄDZ
Szczęście moje — —
975i sam się srogiej poddam męce.
Szczęście to moje rozburzone? —
Mamże
[308] sam dla się topór kować??
MATKA
Jakoż masz twoje Szczęście psować
[309] — ?
Jakoż ma być zerwane,
980by były dusze ocalone — — ?
KSIĄDZ
Potrzeba okrutnego czynu:
ofiary!…
MATKA
Nieszczęście wlecze się pod progi
twej chaty. — Synu, synu!
985— — — Teraz widzę jasno.
KSIĄDZ
i myśl na błędne idzie drogi.
MATKA
O synu, teraz widzę jasno,
nieszczęście wlecze się pod progi;
990w twój dom piorunne gromy trzasną!
KSIĄDZ
trza na dalekie wywieść pole
ugorne, puste,
skąd by nie dojrzeć
[311] wsiowych chat.
MATKA
995Widziałam pole podle
[312] drogi,
zachwaszczon mątwą wielu lat.
KSIĄDZ
Tak, tam… zarasta dziko kierz
[314],
od lat się wielu nie zorywa.
1000O precz ta myśl! Potworna myśl skwapliwa,
nad wolę mą;
ilekroć zajdę tam, powraca.
MATKA
KSIĄDZ
Zrąb trza zbudować z ciężkich kłód
1005i drew narzucać do tej studnie
[315]
MATKA
Widziałam brzemion dwa gotowych,
KSIĄDZ
Na stos niech wstąpią…
1010Mówić mnie o nich to okrutnie.
O matko, matko, — dzieci, ona,
byłaby wtedy ocalona.
MATKA
Ogień je żywy miałby chłonąć,
mieliżby, jako świece żywe,
1015w straszliwych mękach spłonąć.
KSIĄDZ
O matko, matko, — dzieci, ona,
byłaby wtedy wybawiona.
mówić mnie o nich to straszliwe. — —
Wyznać jej…?!
MATKA
1020— — Przeszło mrowie. —
Niechajże nigdy się nie dowie,
gdy zagrożone Szczęście twoje
i duszy twej zbawienie;
niechajże idą w zatracenie
1025oni…
Niech, żyją, pokąd czas znaczony.
KSIĄDZ
Ach żyjąc z nimi, spokój stracam,
bo myślą wciąż niewolną wracam
do lęków, do przerażeń:
1030co je na tamtym świecie czeka.
MATKA
KSIĄDZ
Czego unika, przed czym ucieka,
to mu przed oczy żądza zwleka,
żądza w najgłębszej tajni skryta.
MATKA
1035Odwieczna, straszna krzywda człowieka,
na każdym czole troską ryta.
KSIĄDZ
Pozostań u mnie, matko droga,
może mi z tobą i przy tobie
spokojność w dom zawita.
MATKA
1040O synu, synu, nie, — prze Boga,
ja muszę precz, — nie pytaj.
KSIĄDZ
Precz tę niewiastę, precz oddalę,
Dam im zasoby i dostatki, —
1045Pozostań matko.
MATKA
Proś daremno,
ani z nią tobie żyć, ni ze mną;
Bożej się klątwy nad cię zwleka
grom, — czyż go moje zwrócą modły?
1050Przeznaczeń pełnia niedaleka.
KSIĄDZ
Co mówisz matko, przecz
[321] cię wiodły
w mój dom tęsknoty twe matczyne.
MATKA
Tęsknoty wiodły mię serdeczne;
do tęsknot dziś przydałeś trwogi
1055prze
[322] twą obłędną winę.
KSIĄDZ
Ludzkichże
[323] błędów znasz przyczynę,
bądźże
[324] mi ukojeniem,
lituj nędzarza doli.
MATKA
To, coć dolega, to, coć boli,
1060w serce się twoje wprzęgło krwawo;
leki tu żadne.
KSIĄDZ
Dnie mi się wloką senną jawą
w myśleniu, co mię sidła zdradne
i gnębi a niewoli;
1065jakoż się wyrwać z toni…?
MATKA
Żegnaj mój synu, niech Bóg chroni
od nieszczęść dworek twój, zagrodę;
jeno ja z dala pójdę, wrócę
1070to, com ujrzała, com przeżyła,
z reszt dni żywota zdarło pogodę.
A nim odejdę, pozwól mi pojrzeć
na niewiniątek twoich urodę,
niech je pogłaskam po jagodach
[327],
1075główeńki przytulę, przycisnę
do serca, co się lęka…
A jeśli łzami w oczach łysnę,
nie patrzaj, — bo mnie pali męka
łez, co wypłakać się nie mogą
1080nad ich Niedolą…
Urywa, gdyż tejże chwili słychać uderzenie drzwiami w pokoikach; Młoda, która się z wewnętrznej izdebki do pół pokoju wysunęła nasłuchująca, teraz nagle zemknęła na tył domostwa; Ksiądz wchodzi w sień, za nią poszukujący. — Spoza węgła dworku; którędy obiegła, zjawia się Młoda: przypada, klęcząca, do nóg Starej [Matki] i po nogach ją całuje.
MŁODA
MATKA
Tyżeś przyjęła syna w łoże,
jak kochać, jak przeklinać — — ?
MŁODA
1085Ani przeklinaj, ani kochaj,
jeno
[328], gdy znasz już Sądy Boże,
skazanej w modłach chciej spominać.
MATKA
Cóż byś nieszczęsna zamierzyła?
MŁODA
Wyrocznia Sądem zasądziła.
MATKA
1090Przecz
[329] syn mój przez cię traci duszę.
MŁODA
Jedno me dziatki kochać muszę.
MATKA
Co chcesz, szalona — — ?!
MŁODA
MATKA
Chcesz zginąć! Spłonąć! Synu! Synu!
Chce biec ku sionce; Młoda zastępuje jej drogę.
MŁODA
1095O stójcie stara, matko, — Pani;
nie, — nie… —
co inne wyrzec chciałam,
jenoście pierwsi rzekli
[330] sami;
na obce wsie i obce pola
1100precz stąd chcę pójść. —
MATKA
MŁODA
MATKA
MŁODA
Gdy się będziecie sposobili
[331]
1105do drogi, — ja też rzeczy zbiorę,
zamknąwszy się w komorze;
nie chcę, by wiedział.
MATKA
MŁODA
W obce światy, —
1110najdalej. — — Zmilczcie, żem tu była;
słyszę, że wraca.
Wybiega. Ze sieni wraca Ksiądz.
KSIĄDZ
Mówią, że sprząta tu pokoje;
czyliżby tutaj! — Drzwi otworem!
Matko!
MATKA
1115Ja okna uchyliła,
i może przeciąg drzwi rozchybał.
KSIĄDZ
ni w sionce, ni w komorze.
MATKA
A tociem długi czas patrzała
[334]
1120w okna, a nie było nikogo.
KSIĄDZ
— Już drżałem, że słyszała,
comy
[335] mówili; — tam drzwi dwoje,
mogła ujść przez nie; — matko, trwoga,
lęk żywy serce przejął,
1125gdyby słyszała, — Męko Boga!
MATKA
Oto już idzie, ostaw
[336] nas tu;
konie każ zaprząc, sam się zbieraj;
chcę, żebyś podwiódł mię ku miastu.
Ksiądz odchodzi w stronę gościńca. Z wrót, ze sieni idzie Młoda, prowadząc dzieci dwoje, pięcioletnią dziewczynkę i trzyletniego chłopczyka, ubranych po wiejsku, bosych.
MŁODA
MATKA
Miłość ta klątwą je obrzuca;
strzymaj się srogich sądów ramię,
niechże im błogosławię.
MŁODA
Obyś z nich starła przekleństw znamię,
1135niewinnie oto zasądzone;
jakoż je zbawię?…
MATKA
Pieścić je pragnę, pieścić, tulić
twarzyczki takie krasne,
buzie rumienne, oczka jasne;
1140sercu się śpieszno czulić.
MŁODA
ani ich pieści, ani kocha;
to serce we mnie rwie się z żalu
i wiecznie smutne szlocha;
1145kochajcie, wielka wasza łaska.
MATKA
Syn mój je kocha, kocha wiele,
jeno się Dolą troska;
dyć prawie widzi cała wioska,
jako żyjecie.
MŁODA
1150Widzą to wsiowi, gadają, prawią,
ano Bóg też pogląda.
Bóg dał, by stało się, co się stało;
stanie się, co Bóg żąda. —
MATKA
Precz pójdziesz, — mówisz — precz? daleko?
1155
MŁODA
Mam krewniaków, hań
[338] za rzeką;
u nich pobędę.
MATKA
MŁODA
Dalej… w dalekie drogi potem
1160i nigdy już z powrotem.
MATKA
Synowi słowo szepnę o tem,
MŁODA
Mam was to prosić; — jeno
[341] nie tu
1165gadajcie, — aże het, gdy z wami
wyjedzie; —
niechbym się miała czas z gratami
złagodzić. —
MATKA
MŁODA
MATKA
Jest skłonny byś odeszła.
Nie chce ciebie przy sobie tu.
Sam mówił.
MŁODA
MATKA
1175Nie śmie pono
przed tobą, — boś mu jako żoną
i on dla ciebie ma powinność.
MŁODA
Ja też nie śmiałabym wymówić,
że muszę precz, — a muszę!
MATKA
1180Widzę, już wóz mnie zgotowiono.
MŁODA
O matko, Boże, strzeż mej dusze
[342],
— żegnajcie.
MATKA
Żegnaj, — wy maleństwo!
Och serce pęknąć chce od żalu.
1185Ręczynki złóżcie mi na szyję,
całujcie, — chwilę jeszcze, chwilę —
płaczu gorący!
MŁODA
Przekleństwo waszym łzom, przekleństwo!
Wydziera dzieci z objęć Starej [Matki]; bierze młodsze na rękę, drugie za sobą pociąga i szybko znika w sieni. — Od strony gościńca wraca Ksiądz przybrany do drogi, z torbą skórzaną i laską.
KSIĄDZ
Matko,
1190chcę pytać, czy się wam zdradziła?
MATKA
KSIĄDZ
MATKA
Nie sądzę.
A choćby, — to nie zrozumiała,
1195bo tylko chce się stąd wydalić.
KSIĄDZ
Mówiła?! Kiedy?! Więc chce sama.
MATKA
Za czas niejaki, — bądź spokojny.
KSIĄDZ
Mój spokój?? — Boże! to daremno!
MATKA
Pogwarzym o tym jeszcze w drodze;
1200chcę przed wieczorem zjechać w miasto.
KSIĄDZ
Jutro się podróż dalsza znaczy.
MATKA
Co będzie, Bóg sam wiedzieć raczy.
Od czasu już było słychać turkot wozu, jak zajechał na gościniec przed plebanię; Ksiądz i Matka odchodzą, minąwszy wrotka w ogrodzie, w bok na prawo, ku gościńcowi.
Młoda wychodzi i patrzy w stronę, gdzie odeszli, skąd teraz słychać turkot wozu, coraz się oddalający. Spoza domostwa, od strony kościoła przychodzi Parobek ku Młodej i widząc ją zapatrzoną, też patrzy w stronę gościńca, gdzie turkot wozu już prawie zupełnie ucicha.
MŁODA
Jak we śnie, — jednej chwili
wszystko wzeszło.
PAROBEK
1205Dopiero z drogi, już z powrotem.
Że też to stara nie pobyli — ?
Może was i obeszło — ?
MŁODA
Cóż wsiowi? — Wiesz co o tem,
co czynią? — Byłeś?
PAROBEK
1210Drzewa dwie sągów
[343] naskładali,
wołami wozów dwa wywieźli
i stos pobudowali.
MŁODA
Na pustym polu, na ugorze.
PAROBEK
MŁODA
1215Lecino
[344] przyzwać wójta
do mnie, że mam do niego słowo.
PAROBEK
A widać Sołtys też coś mają,
bo niedaleko się trzymają.
MŁODA
Wiem, co mają.
1220Przyzwijże
[345]. Bądźże mi pod ręką;
Parobek gestem przyzywa kogoś poza sobą; — po
chwili wchodzi Sołtys.
MŁODA
A może macie co Sołtysie
rzec? Ja też dla was jakie słowo
SOŁTYS
1225Ja tu po kupnie, com to kiejsi
[348]
stargował wiązki i łuczywo;
chciałem dziś pobrać.
MŁODA
A wiem, słyszałam;
1230jeno pobrać.
SOŁTYS
MŁODA
Bo widzę, że to także chcecie
SOŁTYS
MŁODA
1235A ja, widzicie, niepomylną
uznałam już tę Wolę
i teraz sama, myślę, — przydam
te wiązki.
SOŁTYS
MŁODA
Że to pole
księdzowe;
więc skoro pójdę ja i za mną
poniesie kto, nie będzie posądzenia
1245już o nic; nikta
[355] księdzu nie doniesie
z plebańskich.
SOŁTYS
MŁODA
Co wam ta, co ja myślę;
niech będzie, jak wy chcecie.
SOŁTYS
1250A dobrze, — to pójdziecie
z kim swoim — ?
MŁODA
A Kuba pójdzie, co poniesie.
Ja przypilnuję; dziś ułożyć, —
a kiedy — będzie kiedy pora,
1255to się zapali.
SOŁTYS
Nad ranem jutro
Sam założę ognisko,
niechby się te gniewy Boże
MŁODA
SOŁTYS
MŁODA
SOŁTYS
Bo ta pleban wrócą
pod wieczór.
MŁODA
SOŁTYS
Sołtys odchodząc, chciał
Młodej podać rękę na znak umowy, ale ta zmiarkowawszy wprzódy, odstąpiła nieznacznie parę kroków, tak, że już mu się podejść nie zdawało
[357] i tylko, wymawiając słowo „z Bogiem” uchylił kapelusza, już odwrócony od niej, a potem ręce wraził
[358] w kieszenie kapoty i odszedł.
Parobek, który czas cały trzymał się w pobliskości na oborze, teraz się
Młodej pyta:
PAROBEK
Będzie co nosić potrza
[359]?
MŁODA
Weźmiesz te brzemion dwa gotowych,
PAROBEK
1270A bo ta ciężkie są okrutnie.
MŁODA
Ogromniec taki, sklamrzy
[362]; — raźno!
PAROBEK
MŁODA
Sołtys życzą
kaindziej
[363]: — no poniesiesz, mówię,
1275gdzie Sołtys życzą,
na hańte
[364] pole, co księdzowe,
gdzie stos się zwozi.
PAROBEK
Toście już z nimi weszli w zmowę.
MŁODA
PAROBEK
1280Cobyście ta wierzyli — ?
MŁODA
Niech ta, — że wierzę,
a niech ta, niech się stanie.
PAROBEK
A ino będą ksiądz swarzyli
[365]
na mnie.
MŁODA
1285Powiadaj, żem kazała.
PAROBEK
A już ta przódzi ksiądz mówili,
że wy każecie.
Patrzy z niepokojem ku izbom i ku sionce.
Kaśka se pozbierała
1290już przyodziwę
[366], już idzie!
Czas i na mnie pod górę.
MŁODA
PAROBEK
bo z pyskiem do mnie skoczy,
1295że to beze mnie
[368]. — — To jakże to sprawić?
MŁODA
do tej ogromnej studnie
[371]
z drewnianych kłód, —
PAROBEK
MŁODA
A jeszcze
[376], nie idź drogą;
W ciągu rozmowy
Parobek był już wyciągnął
[381] brzemiona
drew, powrósłami razem powiązał, na pniak je dźwignął, z pniaka na bary wziął i wskazaną drogą poszedł, obchodząc domostwo dokoła; po chwili widać go jeszcze
w górze ponad dworkiem, jak idzie wzdłuż wału, aż znika w ugorze. Ze sionki wychodzi
Dziewka, odziana w chustę, w której trzyma dziecko malutkie: na plecach tobół z pierzyną i trochą przyodziewy. Przygarbiona ciężarem, podchodzi do
Młodej, całuje ją w rękę, zaczyna mówić, urywa i odchodzi szybko;
Młoda za nią woła.
DZIEWKA
żegnając
MŁODA
Kaśka! tyś mnie przeklena
[382],
teraz ty idziesz precz — —?
DZIEWKA
MŁODA
DZIEWKA
MŁODA
DZIEWKA
Cóż ta i tak bardzo o mnie stoją
naraz.
MŁODA
DZIEWKA
At słowo ludzkie, — wiatr ponosi.
MŁODA
DZIEWKA
MŁODA
Jest ta cosi
1320sukienczyn parę, co za małe
na moje młodsze, to ci będzie
prawie na twoje. —
Weźmiesz? Chcę, żebyś wziena
[387],
jest poskładane.
DZIEWKA
Młoda, mówiąc, wbiegła na moment na izby
[390], do swojej komory i stamtąd przynosi spory tobołek ubrań swoich
i ze swych dzieci i stawia na ziemi przed
Dziewką.
MŁODA
Dla twego, — to dla ciebie.
DZIEWKA
MŁODA
Tylko toboła nie rozwijaj
1330tutaj, bo po co;
daję ci wszystko.
DZIEWKA
MŁODA
A rzeknij Słowo choć przed progiem
inaczej.
DZIEWKA
1335— — Ostańcie z Bogiem.
Gdy
Dziewka, zrozumiawszy, pożegnanie jej to Boże
wyrzekła, —
Młoda, nie czekając, nim do niej się zbliży, odchodzi szybko do sieni i znika w swojej komorze.
Dziewka sadza dziecko na ziemi, zrzuca ze siebie ciężar z pleców i razem dwa toboły gromadzi, żeby poradziła unieść
[393]; od strony kościoła nadchodzi
Pustelnik.
PUSTELNIK
Zbierasz się w drogę — — ?
DZIEWKA
Wiem ta?
Może jeszcze ostanę.
PUSTELNIK
Dziecka bo szkoda na włóczęgi
1340brać.
DZIEWKA
PUSTELNIK
Widzisz to jedność; — jak są w polu
te zboża, co każdemu rosną,
jak są owoce po sadach,
1345
DZIEWKA
PUSTELNIK
Jako namniejszy
[396] robaczek, czy muszka,
DZIEWKA
PUSTELNIK
1350Może, — może — — ?
Ja ta żyję po swojemu:
z gadami w miłej zgodzie
i Bóg mojemu rad królestwu.
DZIEWKA
W pustelni łatwa zgoda.
1355Próbujcie ano tu, obstoicie
[398]?
Ja też nie dzisiejsza.
PUSTELNIK
To się może bez to nie żeni.
DZIEWKA
Kuba? — nie wiem.
Cóżeście ta se wzieni
1360
PUSTELNIK
DZIEWKA
Ano później ta kiedy
was nawiedzę. —
Dziewka, pobrawszy swoje, odchodzi w stronę gościńca. Z wrót plebanii występuje Młoda, przybrana w strój
biały odświętny, trochę z wiejska; dziecko mniejsze niesie na ręku, starsze wiedzie za rączkę; dzieci są również, jak ona, przybrane bialutko i wystrojone; na główkach mają wianuszki z kłosów.
PUSTELNIK
MŁODA
PUSTELNIK
MŁODA
Bogu się patrzy dań —
ofiarę niosę, — wiedę
[402] sama.
PUSTELNIK
Tak wam się świętość w oczach świetli,
1370wy młoda.
MŁODA
Marność, co spali się i zetli,
moja uroda.
PUSTELNIK
Cudza przewina;
wyście bo rośli, jak krew żądała,
1375jako w ostępie kwiat, roślina,
bujno i płodno.
MŁODA
Czas jest, że wiem, co Bóg przeklina.
Czas, bym się sługą stała godną
i krew uhamowała.
PUSTELNIK
1380Po was niczego nikt nie czeka.
MŁODA
Tym łatwiej spełnię wszystko moje.
PUSTELNIK
Was do niczego nikt nie wzywa.
MŁODA
Toć to już wie gromada cała,
że prze mnie
[403] klątwy złość straszliwa.
PUSTELNIK
1385Na tobie nikt nie szuka kary.
MŁODA
Święconej ja się imam wiary,
przed Piekłem Niebo straż tu trzyma.
PUSTELNIK
Ano jest jeszcze nad obima
[404]
Moc przebaczenia, ukojna,
1390co groźby w nicość mieni.
MŁODA
Samiście rzekli: trza ofiary.
PUSTELNIK
Ofiary z żywych płodów ziemie.
MŁODA
Jenoście słowo pół pojeni
[405], —
trza dać, co ludzkie zlęgło plemie.
PUSTELNIK
MŁODA
Hań
[406], — wy stoicie w pół drogi —
PUSTELNIK
MŁODA
Duszyczki czyste, boscy anieli
pojmą strzec.
PUSTELNIK
1400O jakiejże to mówisz drodze?
że ja to niby poły stoję?
MŁODA
Królestwo sobie w niebie roję, —
jak wam to rzec — ?
PUSTELNIK
O twój się rozum niepokoję,
1405kobieto —
MŁODA
Chcę za tych złotych bram podwoje
PUSTELNIK
Umysł ci splątał się niebodze,
zmyślonych gróźb podnietą.
MŁODA
1410Zmyślone było szczęście moje;
groźby dosięgły mię żarliwe;
czas, by się wypełniło.
PUSTELNIK
Jakąż obłędną rwiesz się siłą —
Patrz, by cię złe nie omamiło.
MŁODA
1415Bóg sam mnie król nade mną! —
Wy precz…
PUSTELNIK
Zbłąkana,
cóż to ty gadasz?!
MŁODA
PUSTELNIK
1420Gdzie wiedziesz dzieci!?
MŁODA
Na ofiarę.
— Chcę by się wielka stała
rzecz — tam.
PUSTELNIK
MŁODA
1425Za grzech śmiertelny.
PUSTELNIK
MŁODA
Ja spłonę, dzieci spłoną!
PUSTELNIK
MŁODA
PUSTELNIK
MŁODA
PUSTELNIK
MŁODA
ja oto klątew tych przyczyna.
PUSTELNIK
1435Bóg rozum mąci, gdy przeklina
wyzwałaś Boga, — ty zbrodniarka!
MŁODA
Precz stąd, wy Boga mi nie gródźcie
[408].
Mojej Niedoli ja żniwiarka;
Jakież mnie życie, wypędzonej?
PUSTELNIK
1440Ty wypędzona?! Tak okrutnie!
MŁODA
Pogarda wszystka pogardzonej.
PUSTELNIK
Chcesz śmierci?! Straszna twoja Dola!
MŁODA
„Wyżeńcie het na pola” —
słyszałam wyrok; to jak młotem,
1445Serce mi biło; wiem o stosie;
tym jednym duszę zbawię;
jakiesi
[409] księgi piszą o tem
Boskie. — Kędy się zwrócę wylękniona,
ścigają wszędy mię zwidzyska
[410]
1450po nocach, w dniu, na jawie,
jacyś mię gonią, widzę z bliska
przy twarzy tuż ich twarze,
już, już nade mną ich ramiona,
rąk podniesionych zwarte koliska.
1455Ciskają na mnie gruz, kamienie,
uciekam darmo, — gonią, gonią,
próżno się chronię przed ołtarze,
wołają: Śmierć, Śmierć, Zatracenie!
PUSTELNIK
— Złe Moce przyszły po nią!!
W miarę słów Młodej, Pustelnik cofa się w przerażeniu i znika ku stronie kościoła. Młoda, po jego odejściu, rozgląda się po ogródku, po otoczeniu całym, postępuje krok za krokiem bardzo wolno, zawsze prowadząc starsze dziecko za rączkę, a młodsze niosąc na ręku.
MŁODA
1460
w giezłeczkach
[411] białych:
otom je godnie ustroiła
i siebie samą przygodziła
[412].
We włos im wplotłam kłosy zżęte,
1465jako, że w Szczęściu są poczęte;
jako, że Nieszczęść gnie je Dola,
kłos złoty sierpem żęłam z pola.
Niedługą chwilę już pożywię
[413].
Weźmij je do się w niebo twoje,
1470gdzie złote Słońce w ogniach wre,
za Empirejskich
[414] bram podwoje.
Wieczyście pokój znacz mej duszy;
zali
[415] błękitów twych poruszy,
mój płacz, —
1475zali Cię moja skarga sięże
[416]:
tych się obłoków białych chyta
[417];
patrz, w całun nędzy upowita
[418],
u tronów twoich lęże
[419].
Nędze to przed cię te ubiory,
1480ten strój, bogactwo moje;
patrz, jako serce dla cię stroję,
byś mi uchylił bram zawory.
Żywa, przez ogień pójdę żywy,
przeniosę
[420] ból i żar straszliwy,
1485bądźże ty litościwy.
Miłość dziś moja katem dla mnie
a przeczże
[421] żyłam w niej niekłamnie;
jako gołębie żyłam Boże,
jako te w boru bujne zioła,
1490naraz mię Los tajemny woła,
że serce w trwoźnych ogniach gorze
[422].
Bądźcie mi zdrowe, bądź mi zdrowa
Radości i Wesele,
żegnaj Słońce, —
1495niechajże oczu mych nacieszę,
ostatni raz się k'tobie
[423] patrzę.
glina, rozsypię się w popiele:
ostatnim grzechem Śmierci grzeszę
1500grzech,
co mych grzechów pamięć zatrze.
Dawasz Sędzio Sprawiedliwy
nade mną młodą sąd straszliwy
ognia żywego;
1505skłoń duszy mojej czystej
Światłości Wiekuistej
Nieba Rajskiego.
Ciało zetlałe w popioły
wichr zwieje z prochem pospoły
[424]
1510we czworą świata stronę
[425],
a dusza gołębica biała
zwól, by z popielnych zgliszczów wstała
w jasności nieskończone.
Idzie powolnie, okalając domostwo; drzwi na plebanii ostawiła
[426] otwarte, z widokiem na przestrzał, więc ją widać teraz, gdy idzie przez natonie
[427], po drugiej stronie budynku. — Po chwili widać ją jeszcze raz w górze ponad dworkiem, idącą wzdłuż wału, aż znika w ugorze. Po jakimś czasie słychać z daleka turkot wozu, coraz się zbliżający; wozu, który pędzi; w pobliżu plebanii słychać, jak na gościńcu gwałtowny turkot naraz ustaje; wóz się zatrzymał; ktoś z wozu, słychać, jak zeskakuje na równe nogi, — biegnie ku plebanii: —
Ksiądz. Dopada szybko wrotek ogrodu, pędem biegnie ścieżką do wrót, wpada w sień, widać go poprzez okna, jak obiega pokoje; nie znalazłszy nikogo, wychodzi znów poprzed wrota sionki, na ogród. Od strony kościoła
spieszy
Pustelnik, z dala już dając mu znaki.
KSIĄDZ
PUSTELNIK
1515Nareszcie, — wracasz — by nie za późno!
KSIĄDZ
Co wy mówicie? — pędziłem konie
w cwał.
PUSTELNIK
KSIĄDZ
Lęk i niepokój mnie tu gnał.
PUSTELNIK
KSIĄDZ
PUSTELNIK
KSIĄDZ
Na izbie chusty porozrzucane,
poszła —
PUSTELNIK
1525Wygnana!
Wyście nieszczęsną gnali!
KSIĄDZ
Sama mówiła, że będzie stronić
ode mnie, — jakoż bronić,
czego żądała?
PUSTELNIK
1530Zlękniona tu przede mną stała
i Piekieł łuna
w twarz jej rzucała się paląca, —
…drżała —
KSIĄDZ
Tu z wami rozmawiająca?!
1535O czym —?
PUSTELNIK
O ogniach Odkupienia,
Czyścowej męce, dusz Zbawieniu,
krzykiem grożąca!
KSIĄDZ
Straszna mi w oczach truna
1540się zjawia, — sprawdzają podejrzenia.
— Mówiła więcej — że — —
PUSTELNIK
Mów!!
O hańbo! — Więc to twoje
mówiła słowa — ?
KSIĄDZ
1545Dziwna, przekorna twoja mowa
gdy ja tu w lęku stoję —
PUSTELNIK
Chcieliście się jej pozbyć.
KSIĄDZ
Kogo?! — —
Słyszała!!!
1550wie?! — !? — co się stanie!!
PUSTELNIK
Winieneś śmierci tej kobiety.
KSIĄDZ
Nic, — drżałem o ten stos,
coście kazali stawiać! —
No nic, — teraz już nic —
1555ale ten ciągły lęk, że ona wie! —
— Już teraz nic —
PUSTELNIK
Stos stoi hań
[429] na górze!!
KSIĄDZ
Jaki!!!?
Gdzie?! — hań!? Na ugorze!?
1560Więc wy!? — Beze mnie!? —
PUSTELNIK
milczy
KSIĄDZ
Prze Boga — ona! — gdzie?!
PUSTELNIK
Przez was wygnana, porzucona.
KSIĄDZ
Kłamstwo! — Udanie! Dla niepoznaki!
PUSTELNIK
Naszej się prośbie przychyliła
1565stosu dopatrzeć, co na twym polu,
na ugorze —
KSIĄDZ
Poszła tam!!!! — Boże!
tam — za nią — pójść — biec co żywo!
Od paru chwil było już widać Parobka jak z góry, z wału, szedł powoli, tą samą ścieżką, którą był poszedł; — okalając dom, idzie przed czoło plebanii i staje przed Księdzem, ciskając o ziemię powrósła i słuchając z rozdziawiona gębą, czego Ksiądz krzyczy do Pustelnika.
KSIĄDZ
Ha ty skąd?!
1570W porę! — za nieszczęśliwą, za nią.
na ugór!! leć!!
PAROBEK
Dyciem na ugór szedł przed panią
i z nią się minął na pół drogi.
KSIĄDZ
PAROBEK
KSIĄDZ
PAROBEK
Szła tam, hań, kaj
[430] poniosłem wprzódzi,
co rozkazała nieść.
KSIĄDZ
PAROBEK
1580Tych brzemion dwa,
co to je Sołtys zakupili.
KSIĄDZ
PAROBEK
KSIĄDZ
PAROBEK
KSIĄDZ
PAROBEK
A bo się w cudy postroiła
białe i szli tak wszystko troje
śpiewając.
KSIĄDZ
1590Strój Śmierci. — Śpiew.
Mówiła co o podpalaniu?
PAROBEK
Że jutro Sołtys stos podpalą
o świtaniu.
KSIĄDZ
PAROBEK
1595Sama by rady se nie dała,
a mnie to prawie odegnała
precz. —
KSIĄDZ
PAROBEK
Wpada zadyszany Dzwonnik; rozradowany, wbiegł od
strony kościoła i wciąż rękami pokazuje poza siebie, w stronę ugoru, ku wałowi. Ponad linią grzbietu garbnego, ponad wał unosi się czarny, gęsty słup dymu.
DZWONNIK
KSIĄDZ
DZWONNIK
Stąd widać, hajnok
[434] ponad strzechą,
nad kalenicą, ponad wiechą,
prościutko idzie w niebo,
1605smug czarnych chmurą ciemną.
KSIĄDZ
Tam! Co prędzej ze mną
wszyscy!
DZWONNIK
O Jegomościu! coż to? bez co?
a niech się pali, co wam szkodzi
1610ta trocha płodu.
KSIĄDZ
DZWONNIK
OfiaraDym idzie prosty, jak z ofiary
Ablowej, jak to w Piśmie stoi. —
Cóż szkodzi? — Czegóż tak się boi
1615Jegomość, — że się trocha dymu
uniesie w niebo?
A toć popatrzcie, Dobrodzieju,
jako się już jakoby z cudu,
po tym palącym dotąd niebie
1620rozbiegły chmurki, jak się mnożą
i deszcz się może puści.
KSIĄDZ
Co on powiada? Wrastam w ziemię
z trwogi.
DZWONNIK
Toż radość; zwólże
[435] przecie raz;
1625ot, Sołtys idą, sami sproszą
[436].
Wchodzi Sołtys promieniejący, — i staje przed Księdzem, ująwszy się pod boki. Od paru chwil słychać ode wsi, z różnych oddaleń niewyraźne okrzyki radosne: „ho, hań, ho! ho!” — które później coraz się zbliżają ku plebanii.
KSIĄDZ
Niech mi się Sołtys stąd wynoszą
tej chwili. —
Wy nieposłuszni, wy coście może, chowaj Boże,
do Zbrodni dopuścili
[437].
SOŁTYS
1630My tu tej chwili w swoim prawie
i ze mną jest gromada,
byście już teraz dopuścili,
co jest, bo jest trza
[438],
jako widzicie sami po niebie,
1635a reszta pusta zwada.
Bo jest trza!
KSIĄDZ
Co rzec…? Sołtysie, ona —
człowiek tam ginie!
SOŁTYS
To wam się może myli:
1640widziałem prawie
[439] gospodynię
i cóż by — o cóż chodzi?
KSIĄDZ
Sołtysie, bierzcie ludzi —
co prędzej, tam! biec, gonić!
Wy nic nie wiecie!!
SOŁTYS
1645Jegomość, cóż to we was gorze
[440]?
tak w lęku się szarpiecie,
żeście ją zgnali precz, że poszła, — — ?
patrzy się po obecnych
a wy, co wszyscy tak stoicie?
1650i coraz poczyna miarkować
że ona się na — swoje — życie…?
wlepił oczy w Księdza
Jegomość, cóż wam, co się dzieje?
jakaż was trapi Nęka?
KSIĄDZ
1655Sołtysie, oto głos mi mdleje,
Boża stos pali ręka.
SOŁTYS
Coście wy rzekli?! — tam?!
KSIĄDZ
nie może wymówić
SOŁTYS
Poszła!? pobrała dzieci!?
KSIĄDZ
SOŁTYS
przerażony, milknie
Chłopstwo otacza plebanię.
KSIĄDZ
SOŁTYS
Gromada zbiegła,
że zabronicie stosu może, —
przyszła, by stosu strzegła.
KSIĄDZ
znieruchomiony
Tam trza
[441] tej chwili wysłać ludzi.
SOŁTYS
tuż przy Księdzu
1665Jegomość! Teraz nie posłucha
nikt, oni stoją murem
i nie przepuszczą nikogo.
KSIĄDZ
SOŁTYS
To krzyczcie sami,
1670a widno klątwa dziś nad wami.
KSIĄDZ
SOŁTYS
KSIĄDZ
SOŁTYS
Sołtys i Ksiądz starają się przekrzyczeć chłopów, nawołujących radośnie: „haj ho ho!” „ho ho!”, którzy zbitą masą walą się ku plebanii i zastępują łańcuchem drogę wszystkim, którzy by chcieli w stronę ugoru biec.
KSIĄDZ
1675Ludzie, tej chwili. — gońcie chyżo
tam na ugor, — na stos!! — — —
Ze dworu wyszła stąd kobieta
z dwojgiem dzieci
i może się tej chwili Los
1680tych trojga waży. — — —
Hej ludzie — patrzcie; mnie po twarzy
łzy cieką, — oto drżę od lęku,
bom oto sam strasznymi słowy
przed nią wypomniał, co ją czeka,
1685za grzech na tamtym kiedyś świecie,
grzech — ten — klątewny — ze mną…
i ludzie, teraz ona może —
siebie i dzieci — —
omdlewa
Przy ostatnich słowach Księdza wreszcie gromada ucisza się zupełnie, słuchająca; gdy Ksiądz opada omdlały, podchwytują go ludzie pod ramiona; spora część wsiowych, wśród nich Parobek plebański, biegną na wał i za wałem znikają w kierunku ugoru.
Od ugoru, od słupa dymu ukazują się trzy gołąbki lecące.
CHÓR
I.
1690
hań, od ugoru, dziwno białe
gołąbki ano, —
jakaż im jasność skrzydła świeci
łuną srebrzaną.
1695II.
Co to, patrzajcie, przystanęły
w powietrzu krążą, letą ka dwór
[442]
plebański — tu, —
jakaż im jasność łyska
[443] z piór.
1700III.
Przysiadły u kalenice
[444]
pióreczkami trzepotą
[445] i biją;
pod skrzydła do samice
[446]
pisklęta dwa się kryją.
1705Gołębica je matka łagodzi,
całowaniem kwilenie spokoi
[447],
za dzióbki je dzióbiem wodzi
i słodem żywnym poi.
Ksiądz prowadzony postępuje naprzód i patrzy ku wałowi, skąd ciągle jeszcze w kłębach dym się unosi.
SOŁTYS
Już poszli, wnetki
[448] tu nadlecą,
1710a dyć się uspokójcie.
KSIĄDZ
PUSTELNIK
Wróżba: — oto te trzy ptaki,
Gołębie lecą ode stosu,
z czarnego dymu wyłonione;
1715Znak, że tam ocalone
ludzie.
CHÓR
Wróżba, to wróżba, słyszcie. Znaki!
Przysiadły u kalenice,
pióreczkami trzepotą
[450] i biją;
1720pod skrzydła do samice
pisklęta dwa się kryją.
PUSTELNIK
ta gołębica, goniec:
Że Bóg poniecha klęsk i plag,
1725że klątwom koniec. —
Patrzajcie wicher już się zrywa,
obłoki lecą coraz więtsze
[452];
jaskółce
[453] płoszą się od gniazd
i tuż nad ziemią gonią wirem.
Świst jaskółek.
KSIĄDZ
1730Goniec! Zwiastuny! — Mir! — Dopełnione!
Klątwie koniec —
SOŁTYS
Jak wam się oczy dziwno jarzą
i w moment z nagła mgleją
[454]. —
Coś mówi, — dysze, — he słyszycie?
1735Jegomość, — cieszcie się nadzieją;
pojrzycie ino hań — do góry,
kaj te ptaszęta białe.
CHÓR
Pójrzcie Jegomość, hań dwa małe
pod matczynymi rade pióry.
SOŁTYS
1740Ze stosu, z dymów tu nadbiegły
powietrzem gnane: zakrążyły
nad twoją głową
i hań przysiadły; dobra wróżba:
że twoje ocalone.
KSIĄDZ
1745…Więc wy mówicie, że one
zbiegły od stosu
i tu od czarnych dymów lecą?!
CHÓR
O patrzcie, jak piórkami świecą
z palących zgliszczów wylęgnione
[455]! —
1750O patrzcie, ku wam się trzepocą!
Wy się patrzycie, was witają,
was to witają — was.
Chwila zupełnej ciszy, wyczekiwania; gdy
Ksiądz, dostrzegłszy gołębi
[456], w nie się patrzy zdumiony i cały się w myślach mieni
[457].
Z góry, z wału nagle pędem zbiega
Parobek, w śmiertelnym strachu; dech mu zaparło; dopada przed
Księdza i upada na ziemię dysząc, wreszcie straszliwym głosem woła:
PAROBEK
O Jezu, Jezu! — Jezu! — —
Ksiądz zrozumiał, nim jeszcze Parobek upadł przed niego i tejże chwili, gdy podniósł głowę w górę, dostrzega, jak gołębie ze strzechy się trzepocą i do odlotu zrywają niecierpliwymi skrzydłami.
KSIĄDZ
1755niebieskich świętych ziem,
dusze mych drogich, gołębice!
Znam, odgaduję — wiem!
Wyście już zbyły ciał męczarni,
wy, oczyszczeni ofiarami,
1760ptacy niebiescy — lećcie w niebo
żegnajcie! — lećcie w Niebo dusze!
Czyste anioły… błogosławię
i znakiem krzyża rozwiązuję
byt wasz doczesny. — Wieczność świeci
1765nad główeńkami moich dzieci!
CHÓR
Amen. —
O dziwy! w niebo, patrzcie, lecą;
w niebo,
hen coraz wyżej, wyżej coraz…
Ksiądz, skoro chwila zachwytu minęła, pochyliwszy
głowę, przed sobą na ziemi widzi Parobka; chwyta go i szarpie gwałtownie.
KSIĄDZ
1770O Sądzie, karo! Mów, człowieku!
PAROBEK
KSIĄDZ
chce biec
PAROBEK
leżąc na ziemi, chwyta go za suknie
Nie chodźcie — tam — nie! —
1775Wy nie! —
W ogniach się wiją potępieńce,
wichrzysko z dymem hula!
Ona! — O Jezu!!
Dzieci w piecysko
[458] powrzucała
1780i drze się, wrzescy
[459] oszalała,
a biała na niej koszula
i chusty, i spódnica biała,
w łachmany poozdzierane
[460].
Po polu — lata — jak Strzyga
[461]
1785…a żagiew z drew wyrwała,
to ją gonią hań
[462] chłopy,
a bo się odgrażała,
że spali wieś
i prosto haw
[463] na szopy
1790
SOŁTYS
PAROBEK
to ci tak leci, jak skrzydlata,
trza jej zajść drogę stąd tu.
SOŁTYS
1795Lećcie! — leć, gońże!
PAROBEK
Wiecie — nie mogę.
Bom się zaląkł — Złej Moce;
takie się wszędy noce
czarnych chmurzysków kładą.
SOŁTYS
PAROBEK
CHÓR
KSIĄDZ
Napróżne
[466] szamotanie,
skargi, łzy, lamentowanie,
1805nie masz mękom duszy końca.
CHÓR
Nadchodzi Noc chłoniąca,
coraz się więtszy
[467] wicher zrywa,
gałęzie trzaska suche;
widzicie Zawieruchę, —
1810nade wsią burza stanie!
KSIĄDZ
Próżno skargi, łzy, lamenty
nie masz mękom duszy końca. —
krzyczy
CHÓR
Jak szarpie się, jak krzyczy w głos,
trzymajcie go pod ręce.
1815Ja człowiek, ojciec nieszczęsny
zaparłem się mojej krwie
[468],
dzieci mi giną w męce!
Wydałem me dzieci na ognie, na stos!
Rozpacz wnętrzności rwie!
1820Los! — Los! — Los!
Czymże mi była moja Wiara:
Sen, Sen, przesądny Czar!
Piekło i Niebo leci w gruz,
zapada się w otchłanie. —
1825O Panie! Ty ponad odmętem,
co sądzisz niezbłaganie,
jakich żem godzien inszych kar,
jak te, co patrzę na nie!…
CHÓR
1830Co to hań drogą leci?
Jak skrami żagiew ciska!
Iskrzącą zamieć nieci!
To ona pędzi Szalenica,
jak opętańce,
1835jakie ożogiem
[469] tnie błyskańce,
jak chłopom się opędza, —
tu leci — ! —
Coraz więcej się ściemnia; widać, jak z wału, z góry część chłopstwa leci w popłochu, dzieci i wyrostki; za nimi tuż na garbach wału
Młoda z kołem
[470] palącym w ręku, w strzępach białego stroju; staje chwilę i zbiega na dół ścigana przez chłopów, co tuż za nią biegną. Chcąc się dostać do wsi, wpada na ogrodzenie kościelne; zapędzają ją stamtąd, że ścigana leci samym przodem ogródka, wpada w ozwarte
[471] wrotka
[472] ogrodu, przez strwożonych toruje sobie drogę ożogiem i dostaje się pod plebanię.
Niebo się łyska
CHÓR
MŁODA
stoi na stopniach przed plebanią z ożogiem płonącym wzniesionym, woła wielkim głosem
w nie prawa Boże wryte,
a jest w tych kartach wyklinane
występku zło pożyte… — — !!!!
KSIĄDZ
usiłuje się wyrwać ludziom, którzy go trzymają
SOŁTYS
1845Trzymajcie go za ręce!
CHÓR
Rwie się i szarpie w męce.
SOŁTYS
CHÓR
Wstrętem się gnie
[476] od przyzb.
SOŁTYS
CHÓR
KSIĄDZ
Chłopi go puszczają. — staje obłędny na środku, nagle zwraca się w stronę gościńca, pędem wybiega.
CHÓR
Strzyga, Strzyga, wieś spali!
MŁODA
Z płomieni Rajskie Wrota!
1855Ciesz się Boże ogniami.
CHÓR
Strzyga! Diablica!!
Imajcie się
[480] kamieni!
gruzów, a gliny! —
1860Otoczcie ją w półkole!
Pod mur!
MŁODA
Tędy mnie droga!
Nie gródźcie wy mnie Boga!
CHÓR
Haj, no! — zaprzyjcie wrota!
1865przeleci bez natonie!
Gdy Młoda rzuca się ku drzwiom plebanii, by przez
sień ujść, ktoś już był zabiegł i nagle wrota od wewnątrz zaparł i rygle zasunął, że Młoda ostaje przez chłopstwo do wrót przyparta. Teraz odstępują parę kroków od lica ściany plebańskiej, gdzie sama tylko Młoda stoi. Chwytają kamienistą grudę ze skopanego zagonu i zarzucają ją gradem pocisków.
MŁODA
upada pod pociskami
Ha psy! — Gazdonie!
Ha psy! ubiją, ubiją!
Bóg was siarczystym ogniem spali!
CHÓR
Masz, masz, naści, naże — !
MŁODA
1870Gruz się wali — Jezu. Maryjo!
CHÓR
Padła — leży raniona
żegna się — krwią maże
— o kona!…
MŁODA
leży na schodkach plebanii powalona; ostatnim wysiłkiem żegna się i krwią, z rany na czole, krzyż na sobie znaczy, — umiera. Wicher się zrywa, trzaska oknami; piorun bije w pobliżu.
CHÓR
Piorun!! we wsiowskie chaty!!
1875Tu niedaleko, blisko!
Mój dom, moja stodoła!
W moje kopy! — boisko
[483]!
popłoch
PUSTELNIK
wskazuje trupa
Patrzajcie, trup, co krwią się korali,
Pioruny znęca!
1880Jakaś moc nieogarniona
Przeklętą tę uświęca!
CHÓR
Wieś gore! wieś się pali!
siarczyste ognie biją!
Uciekajcie, Uciekajcie!
1885gromy
Jak ujść!? Rety! Ulewa!!
O Boże — poginiewa
[484]!!
PUSTELNIK
pioruny
Pisane w czerwcu 1899. Tegoż roku drukowane po raz pierwszy w Krakowie w Drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego w zeszycie 15 i 16 „Życia” oraz nakładem Autora w osobnej odbitce, wydanie drugie wyszło w roku 1901. Wydanie trzecie wyszło w roku 1904. Zaś druk wydania czwartego ukończono w sierpniu 1920 r.