Spis treści
Zając i jeżtłum. Bolesław Londyński
1Powiastka ta wydać się może trochę nieprawdopodobną, a jednak jest prawdziwą, a mój dziadek, któremu ją zawdzięczam, zwykł był mawiać, jeżeli coś opowiadał z przejęciem:
2— Prawdziwą musi być, mój drogi, bo inaczej nie mógłbym wam jej powtarzać.
3 4W pewien świąteczny poranek jesienią stał jeż przed wrotami swojego domku, ręce założył jedną na drugiej, przyglądał się figlom porannego wiatru i pośpiewywał sobie piosenkę. Ale przyszło mu na myśl, że mógłby przejść się nieco po polu i przyjrzeć się zarazem, co też dzieje się z jego rzepą. I oto odwrócił się, drzwi domku zamknął i puścił się w drogę na pole.
5DumaOdszedł jeszcze niedaleko, gdy mu się trafia zając. Jeż powitał go przyjaźnie: „Dzień dobry”! Ale zając był bardzo dumnym panem, na pozdrowienie nie odpowiedział, lecz tylko poruszył nosem i zapytał:
6— Cóżeś tak wcześnie wybrał się w pole?
7— Idę na przechadzkę — odparł jeż. Śmiech, Drwina— Na przechadzkę? zaśmiał się drwiąco zając. — Sądziłem, że mógłbyś swych krzywych nóg używać do czegoś lepszego.
8Słowa te uraziły jeża niesłychanie, dlatego też odrzekł:
9— Widocznie ci się zdaje, że swymi nogami więcej wykonać zdołasz niż ja swoimi?
10 11Zakład— No to się spróbujmy — jeż na to. — Założę się, że jeżeli pójdziemy na wyścigi, to ja cię wyprzedzę.
12— Ty, swymi krzywymi łapami? — rzekł zając. — Ależ to można skonać ze śmiechu!
13— Chcesz się założyć? — zawołał jeż!
14 15— O złotego luidora[1] — odparł jeż, wyciągając rękę do zająca.
16— Zgadzam się! — rzekł zając — i przybijam!
17— Nie mam się co spieszyć — zauważył jeż.
18Ja bo dotąd jestem na czczo, więc naprzód muszę pójść do domu i trochę przekąsić. Za pół godziny stanę na placu, a wtedy możemy zacząć.
19Co rzekłszy, jeż odszedł, bo zając nic nie miał przeciwko temu.
20W drodze myśli sobie jeż: zając liczy na swoje długie nogi, ale ja go wezmę[2]. Uważa on się za bardzo dystyngowanego[3] jegomościa, ale jest tylko głupim smarkaczem i musi zapłacić, choćby się nie wiem, co stało.
21Wróciwszy do domu, rzecze jeż do żony:
22— Żono, ubieraj się prędko, musisz pójść ze mną na pole, założyłem się z zającem o złotego luidora, że mam nogi bardziej rącze niż on, więc musisz być przy tym.
23— Ach, drogi mężu — rzekła pani jeżowa: — czyś zmysły stracił? Jakże możesz zakładać się z zającem?
24— Cicho, babo! — rzekł na to jeż — To już moja rzecz! Dalej, ubieraj się i pójdź ze mną!
25 26Podstęp— Teraz uważaj! Tam, na wielkim polu ma się rozegrać nasz wyścig. Zając będzie leciał jedną bruzdą[4], a ja drugą, a bieg rozpoczniemy z góry. Otóż ty nie masz nic innego do roboty, jak tylko siąść sobie w bruździe tu, na dole, a gdy zając przyleci z drugiej strony, zawołasz: „Ja już jestem!”
27Ułożywszy się w ten sposób, doszli do pola.
28Jeż wskazał żonie jej miejsce i skierował się w górę pola.
29Dowlókłszy się na miejsce, zastał już zająca.
30 31 32Każdy stanął w swojej bruździe.
33 34— Raz, dwa, trzy! — i pomknął, jak wicher w dół pola.
35A jeż ledwie że dał trzy kroki naprzód, kucnął sobie wygodnie w bruździe i siedział z całym spokojem.
36Gdy teraz zając w pełnym biegu dolatuje do mety, wita go pani jeżowa tymi słowy:
37 38Zając cofnął się niesłychanie zdziwiony. Nie przyszło mu nawet na myśl, ażeby to nie był ten sam jego mniemany[5] konkurent bo, Zwierzętajak wiadomo, samica jeża zupełnie tak samo wygląda jak samiec.
39Ale zając rzekł: to jakiś nieczysty interes, i dodał:
40 41Co powiedziawszy, ruszył jak huragan w górę. Gdy się tam zjawił, woła doń jeż:
42 43A zając rozpalony zawołał z pasją:
44 45— I owszem! — odparł jeż. — Możemy biegać, ile razy zechcesz.
46W ten sposób zając przebiegł siedemdziesiąt trzy razy, a jeż ciągle mu dotrzymywał placu[6].
47Za każdym razem, gdy dobiegł do mety, witał go głos jeża albo jeżowej:
48 49Krew, ŚmierćAle za siedemdziesiątym czwartym razem, zając nie doprowadził biegu do końca. W połowie drogi padł na ziemię, krew trysnęła mu z szyi i dokonał życia na miejscu.
50A jeż wygranego luidora, który leżał na kamieniu granicznym, wziął, wywołał żonę z bruzdy i oboje z wielką radością udali się do domu, a jeżeli nie pozdychali, to żyją dotąd.
51Od tego czasu zając nie da się wziąć na wyścigi z jeżem. A nauka z tej powiastki jest taka:
52Nikt, choćby się miał za najbardziej doskonałego, nie powinien nigdy podrwiwać sobie z cudzych ułomności.