Błędy źródła: wies -> wieś.
Maria KonopnickaZosia na wsi
I. Zosia wybiera się na wieś
1Słowik cudnie w gaju śpiewa,
Owce idą w pasze,
Odziały się kwiatem drzewa,
Trawką łąki nasze.
5I ja pójdę, hen, daleko,
Gdzie świat pachnie majem,
Kwietnem błoniem, modrą rzeką,
Ślicznym, polnym krajem!
Gdzie te zboża, gdzie te jary,
10Wysrebrzone roską,
Gdzie z modrzewia dwór nasz stary
Bieleje nad wioską!
W mieście książki się zostaną
Dla waćpana mola,
15Tylko lalkę mą kochaną
Wezmę z sobą w pola.
Pokażę jej jak to leci
Pszczółek rój na kwiaty,
Pokażę jej wiejskie dzieci
20I ubogie chaty.
Pokażę jej, co to kłosów
Z ziarenka powstało,
Nauczę ją kochać wioskę
I tę ziemię całą?
II. W ogrodzie
25Pójdź, laleczko, do ogrodu,
Słonko cudnie dziś przygrzewa!
Znać i kochać trzeba zmłodu
Nasze kwiaty, nasze drzewa!
To jest, widzisz, śliczna róża,
30Masz, powąchaj! Hop do góry!
Jak urośniesz, będziesz duża,
To dostaniesz kwiatek który.
Tutaj pod nią stokroć świeci,
I fijołki patrzą z trawki,
35Bardzo brzydko, kiedy dzieci
Depcą kwiaty dla zabawki!
One wszystkie czują, żyją,
A ten zapach to ich dusza,
Taką łapkę zaraz biją,
40Co to każdy kwiatek rusza.
Patrz! Tu rosną tulipany,
A tam znów narcyzy kwitną,
A tu bratek główkę wznosi,
Główkę śliczną, aksamitną.
45Dalej, w sadzie, jabłoń stoi,
Stoją grusze w białym kwiecie.
Nasza wiosna je tak stroi,
Najpiękniejsza wiosna w świecie.
Zapamiętaj dobrze sobie,
50Na co patrzysz, lalko miła,
Żebyś mi też potem w mieście
Wstydu kiedy nie zrobiła!
A co też tam na wsi rośnie?
Za powrotem kto zapyta;
55A tu panna palec w buzię
I nic nie wie…
— Wstyd, i kwita!
III. Co mówi zegar?
Na nic figle, na nic psoty
Od samego rana!
60Dalej, żwawo do roboty,
Laleczko kochana!
Słyszysz, jak to zegar stary
Gderze na kominku?
Wiesz, co mówi?.. Kto próżnuje,
65Ten nie wart spoczynku!
Słuchaj tylko, jak to gada:
— Tik-tak! — Tik tak — dzieci!
Nie marnujcie żadnej chwilki,
Póki wiosna świeci!
70Kto chce słodkie jeść jagody,
Niech grządkę opiele!
Pójdź, przyniesiem kwiatkom wody,
Wyrwiemy złe ziele!
Niechaj pracę naszą czuje
75Ta ziemia kochana!
Wstyd, gdy na wsi kto próżnuje,
Dana, moja dana!
IV. Odwiedziny
Rżą koniki, huk na moście,
Trzask, prask z bicza! Jadą goście.
80Pójdźmy, śpieszmy aż do bramy:
— Jak się macie?
— Dobrze mamy!…
— Toście państwo przyjechali
Z Kociej wólki?
85— Jeszcze dalej!
Jedziem prosto ze Zapiecka!
Tęga mila mazowiecka…
— Dalej, prędko, chleba, miodu!
Proszę państwa do ogrodu.
90Tam pod lipą stoją ławki,
A na grządce są truskawki!
— Cóż tam słychać na Zapiecku?…
— Stłukł się nosek memu dziecku!
— Co za szkoda! A znów mego
95Brzuszek boli nie wiem z czego!
— A to trzeba do doktora!
— Zaraz pójdę…
— Właśnie pora!
Tylko dziecko okryć trzeba,
100Bo już słonko schodzi z nieba!
V. Ochronka Zosi
Zimny deszczyk dzisiaj pada.
Mokro! Iść nie można w pole.
Niech kompanja cała siada,
Będzie lekcja w mojej szkole!
105Wnet tu panny się nauczą,
Jak nad mleczkiem kotki mruczą,
Jak do kątka pod kanapką
Kizia toczy kłębek łapką,
Jak wesoło Filuś szczeka,
110Gdy zobaczy mnie zdaleka,
Kiedy, niosąc polne kwiatki,
Z Marcinowej idę chatki.
Chcecie wiedzieć, co tam robię?
Ot, przed chatą siedzę sobie,
115Słonko jasno z nieba świeci,
A dokoła siedzą dzieci.
Siedzi Maciuś, siedzi Kasia,
Z lnianą główką siedzi Basia,
Siedzi Janek tuż przy ziemi,
120A ja sobie śpiewam z niemi:
Trala-lala! Trala-lala!
Aż się echo śmieje zdala!
Marcinowa nie ma czasu,
Poszła zbierać chróst do lasu.
125Łuśka w łąkach bieli płótno,
A tu dzieciom samym smutno…
Jeszcze które się, broń Boże,
U komina sparzyć może!
Więc im śliczne bajki prawię,
130A to słucha tak ciekawie,
Że nie zmruży nawet oka!
— Jak to Krakus zabił smoka,
Jak się Wanda utopiła,
Co to Niemców nie lubiła,
135Jak do Piasta, wzór jasności,
Aniołowie przyszli w gości…
Aż się modre oczki śmieją,
Aż się z dziwu główki chwieją!
— Co to? Słonko już przebija?
140Wstawać, cała kompanija!
VI. Zosia w kłopotach
Ach, mój Boże! To nie żarty,
Przeprowadzać się raz czwarty,
Z parasolem, z dzieckiem małem,
Z gospodarstwem swojem całem!
145W jednym kącie szafa stoi,
W drugim szczotka od pokoi,
W trzecim dzieci Maik stroją…
Gdzież ja pójdę z dziatwą moją?
Do ogrodu?… Lecz w ogrodzie
150Jest baranek! Może bodzie?
I Staś na mnie wodą pryska…
Ach, nieznośne te chłopczyska!
Jeszcze lalka mi, broń Boże,
Zaziębić się z tego może!
155 — Zawracajże, miły Janku!
Będziem chyba mieszkać w ganku,
Z parasolem, z dzieckiem małem,
Z gospodarstwem naszem całem.
VII. Zosia pierze
Przepraszamy bardzo panie,
160Lecz dziś u nas duże pranie.
Cały sznur się w słonku suszy,
W domu niema żywej duszy!
Od soboty do soboty
Dość nazbiera się roboty.
165To na łące zmacza rosa,
To znów plama z żółtonosa,
To śmietana z garnka pryśnie,
To sok z siebie puszczą wiśnie…
Albo przy pieczeniu chleba,
170Czy to mówić nawet trzeba,
Ile wszędzie mąki, ciasta?
Na nic każdy się zachlasta!
Nie dałabym nigdy rady,
Gdyby nie to, że sąsiady
175Pomagają, jak kto może…
Niech im Pan Bóg dopomoże!
Wody da mi modra struga,
Gałąź jedna, gałąź druga
Sznur mi trzyma w cieniu drzewa,
180Słonko świeci, wiatr powiewa,
Jaskółeczki mi nad głową
Szczebiotają piosnkę nową,
Kasia mydli większe plamy,
I tak sobie pomagamy.
185Zato, kiedy się w niedzielę
Lalki me ubiorą czysto,
To się dziwi dziad w kościele
Razem z panem organistą.
Lecz dziś u nas duże pranie,
190Przepraszamy bardzo panie!
VIII. Na jagody
Śpiesz się, śpiesz, laleczko,
Bo nie mamy czasu!
Idziem na jagody,
Do boru, do lasu!
195Idziem na jagody,
Dla mamy, dla taty.
Będzie nam pomagał
Ten wilczek kudłaty!
Będzie nam pomagał
200Ten dzięcioł, co puka,
Co w boru robaczków
Po drzewinach szuka!
A w boru, a w lesie,
Szumią wielkie sosny,
205Aż się głos ich niesie
Jako płacz żałosny!
A w boru, a w lesie,
Tam drwal siedzi stary,
I rąbie siekierą
210Sosny na galary!
Co którą zarąbie,
To krzyk słychać drzewa
I płacze bór cały,
I jęczy i śpiewa…
215Aż tu Baby-Jagi
Wyskoczą dwa koty,
Na sośnie się onej
Chuśtają niecnoty!
I świecą im ślepie,
220Wśród mroku zielone…
Niech Pan Bóg zachowa
Iść kiedy w tę stronę!…
Boisz się, laleczko?
Nie drżyj, moja miła!
225To tylko tak sobie,
Taka bajka była!
Śpiesz się, śpiesz, dziecino,
Bo nie mamy czasu,
Idziem na jagody,
230Do boru, do lasu!
IX. Przemowa Zosi do Brysia
Ja tam Brysia się nie boję!
Pójdź tu, psisko wierne moje!
Pójdź, kudłaczu! Pójdź, mój stróżu!
Co tam słychać na podwórzu?
235Może dziad stoi u bramy?
Może głodny, prosi chleba?
Widzisz, Brysiu, on jest biedny,
Szczekać na niego nie trzeba!
Może przyszedł druciarz stary,
240Co z gór idzie z biednej chatki,
Puść go, Brysiu, puść na ganek,
On ma pewno głodne dziatki!
Może stoi tam u płota
Z fujareczką chłopię polną?
245Puść i jego! To sierota,
A sierotom do nas wolno.
Może kramarz, żyd ubogi,
Przed wrotami stanie kiedy,
Nie szarp-że go. I on człowiek!
250Każdy ma dość swojej biedy!
Tylko wtedy możesz szczekać,
Gdy nam grozi szkoda jaka.
Na złodzieja, to i owszem,
Ale nigdy na żebraka!
255A to sobie zapamiętaj,
Żebyś ptaszków mi nie łapał!
Ptaszki małe, to się boją,
Jakbyś na nie pyskiem kłapał!
No, już dosyć tej gawędy!
260Idź do budy, Brysiu miły!
A pamiętaj, by sieroty
Na ciebie się nie skarżyły!
X. Zosia gospodyni
Teraz będzie podwieczorek.
Nie pchać mi się! Pfe, Azorek!
265Czego maczasz łapki w sosie?
Chcesz ty łyżką wziąć po nosie?
Mucyk! Co za obyczaje!
Nie wiesz, że się mięsko kraje?
Że nie liże się bochenka?
270Czekać, aż wam da panienka!
Patrzcie, jak to Jasiek czeka,
Aż w miseczkę dam mu mleka!
Jak to ślicznie łyżkę trzyma,
Jak nie płacze, choć nic niema!
275 — Miluś! A ty znowu czego
Chlepczesz z mleczka Jasiowego?
Patrzcie państwo, jak to cały
Pyszczek ma od mleka biały!
— Kara boska tacy goście!
280Zjedliście? — To się wynoście!
A ja zmiotę okruszyny
Dla pisklątek tej ptaszyny,
I wyleję resztę wody —
Fijołeczkom dla ochłody.
XI. Zosia na łące
285Zaprzęgajcie raźno konie,
Pojedziemy het, na błonie,
Pojedziemy zwozić siano,
Het, na łąkę kwieciem tkaną!
A po łące bocian brodzi,
290Derkacz w trawie chyłkiem chodzi,
I zajączek siedzi cicho,
Aż go spłoszy jakie licho!
A nad łąką słońce świeci,
Skowroneczek w niebo leci,
295Widać, widać, jak na dłoni,
Leci w niebo, piosnkę dzwoni!
Drabiniaste wozy jadą,
Cała wieś ciągnie gromadą,
Niesie grabie jaki-taki,
300I dziewczęta i chłopaki!
Nawet dzieci małe lecą…
I ja umiem pomóc nieco!
I ja mogę, jak potrzeba,
Nie jeść w domu darmo chleba!
305Pójdę w łąkę, pójdę w rosę,
Co uniosę, to uniosę…
Dla naszego choć kasztana
Zgrabię sama kopkę siana!