Władysław Stanisław Reymont
Ziemia obiecana, tom drugi
— Coś zrobił z Zośką? — szepnął, nachylając się do niego.
— Aha! więc co chcesz? — zapytał po...
— Coś zrobił z Zośką? — szepnął, nachylając się do niego.
— Aha! więc co chcesz? — zapytał po...
Maszyna jakby podzielała jego niepokój, bo gnała jakby pędzona szaleństwem; biegła, zadyszana, rzucała się jak...
Pociąg biegł wciąż jak błyskawica pełna grzmotów.
Uśpione stacyjki, zasypane śniegiem wioski, gnące się pod...
Olbrzymie fabryki, których długie, czarne cielska i wysmukłe szyje — kominy, majaczyły w nocy, w mgle...
i leciał dalej wśród spojrzeń setek robotniczych i szumu fabryki, co niby piekło wrzała chaosem...
Dzień wlewał się setkami okien i kładł zielonawy ton na czarne opary i na robotników...
— Ale nam nie jest wszystko jedno, nam — fabryce, w której pan jesteś jednym z miliona...
Na niskich stołach, na ziemi, na wózkach, które suwały się cicho, leżały cale sterty materiałów...
Maszyny huczały bezustannie i bezustannie świstały transmisje uczepione pod sufitem i niosące siłę do innych...
— To przeszło! przeszło! — myślał z jakimś dziwnym uczuciem pustki, jakby mu żal było tamtych czasów...